ilusia1984

  • Dokumenty249
  • Odsłony90 810
  • Obserwuję122
  • Rozmiar dokumentów501.3 MB
  • Ilość pobrań53 970

H. M. Ward - Peter i Sidney 02

Dodano: 6 lata temu

Informacje o dokumencie

Dodano: 6 lata temu
Rozmiar :2.2 MB
Rozszerzenie:pdf

H. M. Ward - Peter i Sidney 02.pdf

ilusia1984
Użytkownik ilusia1984 wgrał ten materiał 6 lata temu.

Komentarze i opinie (0)

Transkrypt ( 25 z dostępnych 178 stron)

1 H. M. WARD DAMAGED 2 Tłumacz: Nikita24 Beta: Isa Korekta całości: Kabuniu

2 Spis treści Rozdział 1 ….............................................................. 3 Rozdział 2 ….............................................................. 9 Rozdział 3 ….............................................................. 13 Rozdział 4 ….............................................................. 18 Rozdział 5 ….............................................................. 25 Rozdział 6 ….............................................................. 30 Rozdział 7 ….............................................................. 38 Rozdział 8 ….............................................................. 44 Rozdział 9 ….............................................................. 47 Rozdział 10 …............................................................ 54 Rozdział 11 …............................................................ 63 Rozdział 12 …............................................................ 74 Rozdział 13 …............................................................ 79 Rozdział 14 …............................................................ 85 Rozdział 15 …............................................................ 91 Rozdział 16 …............................................................ 94 Rozdział 17 …............................................................ 102 Rozdział 18 …............................................................ 105 Rozdział 19…............................................................. 109 Rozdział 20 …............................................................ 119 Rozdział 21 …............................................................ 125 Rozdział 22 …............................................................ 130 Rozdział 23 …............................................................ 139 Rozdział 24 …............................................................ 142 Rozdział 25 …............................................................ 147 Rozdział 26 …............................................................ 156 Rozdział 27…............................................................. 162

3 Rozdział 1 Po tym, jak Sam wyszedł, Peter złapał swoją komórkę. Jego wzrok podniósł się i spotykał mój. To tak, jakby serce utknęło mu w gardle. Myślał coś, ale nie wiem, co. Te szafirowe oczy pociemniały, gdy Peter spojrzał na telefon ułożony ostrożnie w ręce. – Pospieszmy się i wynośmy się stąd, żeby umieścić trochę przestrzeni między tobą i Deanem. Muszę zadzwonić, a potem możemy ustalić szczegóły. W porządku? - Kiedy w końcu spojrzał w górę, miałam wrażenie, że Peter czegoś mi nie mówi. – Do kogo dzwonisz? – Do mojego brata. Muszę go o coś zapytać. - Peter odwrócił się nagle z determinacją na twarz. Jego rysy stwardniały i już nie wyglądał, jak człowiek, którego znam. Nie szpieguję i nie zwlekam pod drzwiami słuchając tej rozmowy telefonicznej. Jest coś między nim, a jego bratem, może stare blizny. Nie chcę czynić życia Petera trudniejszym. Może powinnam pójść? Chodzi mi o to, że to nie jest jego walka. Jest moja. Tylko dlatego, że ostatnim razem nie udało się zupełnie, nie oznacza, że pozwolę, by to gówno pokonało mnie tym razem. Zerknęłam na swoje ręce, które są pokryte strupami. Cholera. Nie wiem co robić. Spojrzałam z powrotem na pokój Petera. Decyzja jest podjęta za mnie, gdy drzwi się otwierają i Peter wychodzi. Znać napiętą linę jego szczęki i ramion. Przesuwa szczęką z boku na bok, jakby rozmowa, którą właśnie miał, po prostu go wkurzyła. Jego oczy śmignęły z podłogi i spotkały moje. – Mój brat jest dupkiem. Uśmiecham się do niego. – Tak jak mój. Peter patrzy na mnie przez chwilę i wzdycha. Przebiegł rękoma przez włosy i się przeciągnął. Gniew, który tam był, zmył się, ale nie zniknął całkowicie. – Muszę ci coś

4 powiedzieć. - Sposób w jaki to powiedział, sprawił, że mój żołądek opadł. Ton, sposób, w jaki patrzył z dala ode mnie, wysłał dreszcze w dół mojego kręgosłupa. Słowa wiszą w powietrzu, jak zły omen. Peter wziął mnie za ręce i pociągnął na kanapę. Początkowo siedzimy obok siebie a on trzyma mnie za rękę, ale to jest tak, jakby nie mógł usiedzieć w miejscu. Peter wstaje chwilę później i kroczy. Co kilka sekund próbuje mi coś powiedzieć, ale nie może dobrać odpowiednich słów. Peter wydaje rozdrażniony dźwięk z głębi gardła, gdy pracuje szczęką. Gdy się odwraca i patrzy na mnie, wiem, że coś tu jest nie w porządku. Usta Petera są rozchylone, gdy wpatruje się we mnie. – Nie chciałem tego poruszać, nie teraz, ale musisz coś o mnie wiedzieć. - Przełyka z trudem i odwraca wzrok. Podnoszę się z kanapy i podchodzę do niego. – Możesz mi powiedzieć wszystko. - Gdy dotykam jego ramienia, Peter wzdryga się. Ruch jest tak subtelny, ale wiele mówi. To sprawia, że się denerwuję. Dlaczego on zachowuje się w ten sposób? Żartuję, próbując poprawić jego nastrój. – Nie jesteś tym, który umieścił wiewiórkę za oknem łazienki, prawda? Peter parska zaskoczony śmiech i patrzy na mnie. Bierze mnie w ramiona i ciągnie do swojej piersi. Czuje się tak dobrze, tak bezpiecznie. Całuje czubek mojej głowy. – Czy wiesz cokolwiek o rodzinie Ferro? Jego pytanie dezorientuje mnie, ale kiwam głową. – Tak, kto nie? – Powiedz mi, co wiesz. - Cofam się i spoglądam na jego twarz, ale to niczego nie wyjaśnia. Och-kej? To wygląda, jak dziwne pytanie, ale odpowiadam mu w każdym razie. – Cóż, mają więcej gotówki w kieszeniach, niż Scrooge ma w swojej skrzyni na pieniądze. Matka jest twardzielem, ojciec jest piłkarzem z nową kochanką co drugi tydzień i trzech synów najwyraźniej niepotrafiących trzymać się z dala od kłopotów. – Najmłodszy, Jonathan, był w gazecie któregoś dnia za zrobienie czegoś głupiego,

5 ale większość ludzi o tym zapomina i są zaskoczeni jego urokiem – i jego wyglądem. Najstarszy brat, Sean, jest w separacji; przynajmniej to jest to, co pisała gazeta. To samo odnosi się do środkowego dziecka. - Nie mam pojęcia, do czego zmierza. Przestaję mówić i czekam, żeby mnie naprowadził, ale tego nie robi. – Co jeszcze słyszałaś? – Nic naprawdę. To samo, co prawdopodobnie słyszałeś i ty. – Wątpię w to, ale kontynuuj. Dałam mu dziwne spojrzenie i sięgnęłam pamięcią wstecz. – Najstarszy brat był oskarżony o zabicie żony. Był w wiadomościach przez dłuższy czas, dopóki nie uszło mu to na sucho. Po tym, jak Sean porzucił rodzinę i odszedł od całych tych pieniędzy. Gazety zaczęły nazywać to przekleństwem fortuny Ferro, czy coś takiego. Później, gdy najstarszy bart odszedł, następnym spadkobiercą był Pete Ferro. Kilka tygodni później oświadczył się swojej narzeczonej w Rockefeller Center i … – przestałam mówić. Moje oczy się rozszerzyły. Uchwyt Petera na moich rękach wzmocnił się. – Powiedz to. Dokończ historię, Sidney. Przełykając z trudem, kontynuuję, ponieważ to nie może być prawda, bez względu na to, jak uderzające jest podobieństwo. – I ona została zabita. Pete został pchnięty nożem w bok. Wydawał się dryfować przez chwilę, nie interesując się niczym, aż pewnego dnia zniknął. Odszedł całkowicie od fortuny Ferro. Gdy nasze oczy blokują się, zdaję sobie sprawę, że to jest jego historia. Moja szczęka drży i nie wiem, co myśleć. Część mnie chce krzyczeć na niego, że nie powiedział mi, że jest Peterem pieprzonym Ferro, ale druga część obawia się. Bracia Ferro mają reputację, a on jest jednym z nich. Stoję tam zbyt długo i wypalam: – Jesteś Pete Ferro. Patrzy na mnie; jego niebieskie oczy są zablokowane na moich. Peter kiwa powoli głową. Pociera kciukiem tył mojej ręki. – Tak, jestem. - Mrugam, zbyt wstrząśnięta, aby

6 mówić. – To nie jest coś, o czym rozmawiam. To część mojej przeszłości, Sidney. Gdy straciłem Ginę, oddaliłem się od wszystkiego. Sean odszedł, a moi rodzice nie są całkiem pomocni. Rozwiązaniem na wszystko mojej matki jest pójście do psychiatry. Próbowałem tego. Zdecydowałem, że najlepszym sposobem, aby uporać się z moim życiem jest zaczęcie od początku, więc tak zrobiłem. Wziąłem nazwisko Giny i skończyłem moją pracę doktorską. - Wzruszył ramionami, jakby to nie było wielką sprawą. – Potem przyjechałem tutaj i spotkałem ciebie. – Jesteś bratem Seana Ferro? - skinął głową. Czuję się, jakbym zagubiła się we śnie, wsysana głębiej i głębiej. – Jak? Jak mogłeś? - wykrztusiłam. Nie wiem, co powiedzieć. Nie mogę powiedzieć, co ściga się przez mój umysł. Jak mogłeś pomóc zatuszować morderstwo? Jak możesz być powiązany z kimś takim? Jak możesz być Petem Ferro, graczem, który jest tak bardzo podobny do ojca? Ludzie mówili, że Peter nie kochał Giny, że to było połączenie małżeństwo/biznesowa fuzja, ale to nie prawda. Peter ją kochał. Słyszałam to w jego głosie. Ta noc go nawiedza. – Przepraszam, że nie powiedziałem ci wcześniej. Nie chciałem, żeby mnie znaleźli. Chciałem mieć szansę, aby zacząć od początku. Możesz to zrozumieć. – To nie jest to samo. To, co zrobiłam nie jest takie same! Uciekłam od kogoś, kto mnie krzywdził. Jak mogłeś mu pomóc? - Jak mogłeś pomóc bratu zatuszować brutalne traktowanie żony? To pytanie utkwiło mi w gardle. Nie mogłam tego wypluć, ponieważ to uderzało zbyt blisko domu. Coś zaskoczyło wewnątrz mojego umysłu. Czułam się nabrana, tak jakby mnie oszukał. Publiczne postrzeganie Petera jest niczym, w porównaniu do mężczyzny w którym się zakochałam. Jeden z nich jest fałszywy, ale nie wiem który. To sprawia, że moje serce pędzi i boję się, że go straciłam, że Peter nigdy nie był tak naprawdę mój - że mój Peter nie istnieje. Wyszarpnęłam ręce z jego uchwytu i zaczęłam się cofać. Wyraz jego twarzy nie jest pocieszający. Peter mnie nie poprawia, co sprawia, że to jest gorsze. – Kim ty jesteś? Czy ja cię w ogóle znam?

7 – Sidney, znasz mnie- – To, dlaczego czuję się, jakbym nie znała? Dlaczego czuję, jakbyś mnie okłamywał przez cały czas? - Łzy kują moje oczy, ale nie pozwalam im spaść. – Muszę pomyśleć. Muszę iść. Peter rzuca się przede mnie i blokuje drzwi. – Nie mogę pozwalać ci wyjść. Nie z Deanem czekającym tam na ciebie. – Czy naprawdę jestem bezpieczniejsza tutaj? Peter wzdryga się, jakbym go uderzyła. Robi krok z dala od drzwi i otwiera je. – Wiesz kim jestem lepiej niż ktokolwiek inny. Nazwiska nie mają znaczenia, nie dla mnie. Jeśli myślisz, że wprowadziłem cię w błąd ze wszystkim i że okłamywałem cię od początku, wtedy przejdź przez te drzwi i nie wracaj. - Jego spojrzenie zwęża się, gdy czeka na mnie, bym podjęła decyzję. Nie wiem co myśleć i nie mogę uwierzyć, że powiedział tak do mnie. Mówię, nie zdając sobie sprawy, co mówię. To wszystko, to pierwotny instynkt, a zaraz potem moje wnętrzności czują się, jakby kręciły się na Gravitron’nie przez dwadzieścia lat. – Nazwiska coś znaczą, Peter, inaczej nie ukryłbyś swojego przede mną. Nie jesteś człowiekiem, którym myślałam, że jesteś. Nie mogę nawet – Pokręciłam głową i przecisnęłam się obok niego. Wyszłam za drzwi i popędziłam w dół schodami. Nie zatrzymałam się. Peter wołał za mną z półpiętra powyżej. Wskoczyłam do samochodu i dałam gazu z parkingu tak szybko, jak się dało. Musiałam pomyśleć, ale nie mogłam. Wszystko, co wiedziałam o Peterze Ferro zderzyło się ze wszystkim, co wiedziałam o Peterze Granz. Nic nie pasowało - nie ma żadnej nitki, żadnej ciągłości. Mój umysł wirował, szukając nitki – czegokolwiek - gdy złapałam coś, co Peter zrobił. Wtedy myślałam, że to było dobre, ale to pewniak z przeszłości Petera, łączący ich razem. To wyszeptane groźby do Sama i sposób, w jaki mój brat stał się biały, jak ściana. Rzeczy, które może zrobić rodzina Ferro, zrobiła, sprawiły, że moje łzy obróciły się w duży, brzydki szloch.

8 Wjechałam na parking i zacisnęłam ręce na kierownicy. Kolejny kłamca. Kolejny mężczyzna, który sprawił, że myślałam, że jest daną osobą, a potem okazuje się, że jest kimś innym. Czuję, jakby serce zostało mi wydarte z piersi. Nie mogę oddychać. Przechylam głowę do tyłu i krzyczę. Gdyby Peter powiedział jakiekolwiek inne nazwisko, byłabym głupia odchodząc - ale powiedział Ferro. Ta rodzina jest tak popaprana. To nie sprawia, że użalam się nad Peterem; to sprawia, że czuję się ograną. Wykorzystał mnie. Peter utkał sieć kłamstw a ja położyłam się w środku. Peter okłamywał wszystkich o wszystkim. Zastanawiam się, czy Strictland wie kim on naprawdę jest, czy załapała to, gdy go zatrudniała. Nigdy nie złożyłabym tego razem. Pete Ferro, którego pamiętam z niezliczonych obserwacji był gburowaty, niegrzeczny i nie miał nic z człowieka, z którym spędziłem ostatnie trzy miesiące. Skończyłam z tym, skończyłam z nim. Nie mogę zaakceptować cierpienia. Nie mogę. Nie będę.

9 Rozdział 2 Kiedy zatrzymałam się przed akademikiem, Millie stała tam z moją walizką już zapakowaną. Szła w kierunku samochodu, gdy skręciłam na przystanek. Po rzucaniu torby na tylne siedzenie, powiedziała: – Jesteś pewna, że chcesz jechać tam sama? - Niepokój pokrył jej twarz. Kiwam głową. Nie ufam sobie w mówieniu. – Mogę jechać z tobą. Muszę tylko dokończyć moją pracę semestralną i możemy jechać. Albo mogę jechać teraz i poprosić profesora o przedłużenie. Nie powinnaś prowadzić sama, nie z twoją mamą chorą. – Jeździłam tam sama wcześniej. Dam sobie radę, Millie. Dokończ semestr i baw się dobrze z Brentem. Usta Millie są otwarte, ale nic więcej nie mówi. Gdy zmienia temat, czuję się zaskoczona. – Gdzie jest dr. Granz? – Nie obchodzi mnie to. - Mój chwyt zaciska się na kierownicy. – Co powinnam mu powiedzieć, gdy przyjdzie cię szukać? Spojrzałam na nią podejrzliwie. – Gdy przyjdzie szukać? Co sprawia, że myślisz, że on przyjdzie? – Brent był z grupą facetów na boisku ostatniej nocy. Powiedział, że coś się zdarzyło, że dr. Granz był tam. Uniwersytet powiedział, że zerwał się do walki. - Ona przełknęła z trudem. – Plotka głosi, że byłaś powodem, za który walczyli. Chwyciłam głowę rękoma i zamknęłam oczy. Cisnęłam na zewnątrz całe światło, akademik, hałas i próbowałam pozwolić temu spłynąć. Oczywiście, że ludzie będą tak myśleć. Wszyscy myśleli, że rżnęłam swojego nauczyciela przez cały rok. Świetnie. Mam to gdzieś.

10 – Sidney - Millie zaczęła. Przerwałam jej i wzięłam za ręce przez okno. To jest normalny gest, coś co robię, żeby utrzymać Millie skupioną, gdy mówię coś ważnego. Nawet nie myślę o tym. – To nie było tak, okej? Wierz w co chcesz, ale tak nie było - Słowa wysychają w moim gardle, gdy Millie bierze moje nadgarstki i odwraca dłonie. Jej oczy mają to znaczące spojrzenie, gdy patrzy na mnie. – Sidney, co się stało? To wygląda tak, jakbyś próbowała wydrapać sobie drogę przez ceglany mur. Wyrwałam ręce i odepchnęłam włosy z twarzy. – Nic – zaciskam szczękę. Chcę odejść. Nie chcę o tym rozmawiać. Nie chcę jej nic powiedzieć. Nie ma jednego wyjaśnienia. Jedna odpowiedź powoduje dwadzieścia pytań więcej, a nie chcę, żeby wiedziała, co zrobił mi Dean. – To nie jest nic. – Upadłam, okej? Wczoraj wieczorem, gdy wyszłam z angielskiego, upadłam. – A co z Granz’em? Ludzie mówią, że - – Millie – przerwałam jej. – Muszę jechać. Zadzwonię do ciebie i zdam ci relacje, w porządku? Kiwa głową, co sprawia, że jej blond loki podskakują tam i z powrotem. – W porządku, ale myślę, że jesteś głupia. - Zostawia to otwarte, jakbym była głupi w tak wielu sprawach. – Również będę za tobą tęskniła. Do zobaczenia w czasie letniej sesji, w porządku? - Millie kiwa głową i odchodzi z dala od samochodu. Powinnyśmy wziąć udział razem w zajęciach na temat feminizmu tego lata. Błagałam ją, żeby wzięła to ze mną, co oznacza, że jeśli nie wrócę z moim tyłkiem na krzesło za dwadzieścia dwa dni, Millie mnie zabije.

11 – Lepiej. W innym wypadku zmienię się w feminazi i będziesz moją suką. - Mrugnęła do mnie w sposób zdecydowanie południowy, który redukuje jej słowa. To sprawia, że się śmieję. – Dobra. Zadzwonię do ciebie jak tylko ruszę. – Dobrze, ale nie wysyłaj mi wiadomości, podczas jazdy siedemdziesiąt pięć mil na godzinę. Nie chcę mówić wszystkim w mowie pogrzebowej, że czasem zachowywałaś się naprawdę głupio. I, Sidney... Oparłam się pokusie, by przewrócić oczami. – Tak? – Bez względu na to, co się z tobą dzieje, zawsze będę cię wspierać. Wiesz o tym, prawda? Aw gówno. Millie dała mi wielkie, grube oczy łani. Między moimi rękoma, moim nastrojem i pogłoskami na temat Petera, wie, że coś się dzieje. – Dobra - burknęłam. – Wsiadaj, ale jeśli poprosisz, by się wysiusiać co pięć sekund, zostawię cię na poboczu drogi. - Millie wciska się i odbija na siedzeniu. – Nie potrzebujesz ubrań? – Pff – macha na mnie ręką i się uśmiecha. – Są już w twojej walizce. Poważnie myślałaś, że pozwolę ci zrobić to samej? Zejdź na ziemię. - Millie ciągnie swój pas bezpieczeństwa przez kolana, gdy mnie beszta. – Przyjemne dziewięćdziesiąt nadużyć. – Zassij to. Jak ruszyłam, obydwie zaczęłyśmy się śmiać. Jestem tak naćpana emocjonalnie i naprawdę chcę być sama, ale Millie ma rację – nie powinnam próbować robić tego na własną rękę. Może posiadanie jej ze sobą pomoże.

12 To dziwne – kiedyś ta niewielka miejscowość była moim schronieniem, ale teraz mnie dusi. Chcę umieścić odległość między mną, a Peterem tak szybko, jak to tylko możliwe. Żołądek mi się skręca na myśl o nim. Nie mogę uwierzyć, że on jest Ferro. Nie mogę uwierzyć, że moje życie stało się takim bałaganem, tak szybko. Zobaczenie Deana było wystarczające. Nie mogę się doczekać, by uderzyć na autostradę i wydostać się z tego piekła tutaj.

13 Rozdział 3 Długa droga jest między college'em, a następnym miastem. Jestem pogrążona w myślach, gdy Millie w końcu mówi: – Więc, masz zamiar mi opowiedzieć, co się stało ostatniej nocy? Spoglądam na nią kąta oka. – Naprawdę nie chcę o tym rozmawiać. – Okej, to powiedz mi coś innego. Co jest grane między tobą i profesorem Hottie? Chodzi mi o to, że chciałabym się dowiedzieć czegoś – – O mój Boże! - przewróciłam oczami. Nie mogę nic na to poradzić. Ściskając kierownicę mocniej, myślę szybko. Może po prostu powinnam jej powiedzieć. To lepsze od rozmawiania o Peterze. Niech go szlag. Wciąż nie mogę uwierzyć, że mnie okłamał. Rozdrażniona, wypuściłam powietrze. – Dobra. Ostatniej nocy mój ex - dupkowaty - chłopak pokazał się i próbował stąd wywlec. Upadłam i chodnik nie zgodził się z moimi dłońmi, okej? Jej szczęka opadła. – Kurwa, nie! Nie okej. Jaki chłopak? Dlaczego przeciągnął cię przez parking? – wypluwa tonę kolejnych pytań, dopóki jej nie przerywam. – Dean. Spotykaliśmy się w liceum. Spotykaliśmy się jest złym słowem – przełknęłam z trudem. Moje gardło jest tak napięte. Wspomnienia przychodzą pędząc z powrotem i wszystko, co mogę zrobić, to zgnieść je i zapanować nad głosem. – Zgwałcił mnie. Nie chcę o tym rozmawiać ale myślę, że powinnaś wiedzieć. - Są szanse, że Dean i Sam podążą tą samą trasą z Teksasu, chyba, że wezmą drogę przez wsie, co jest wątpliwe. Szczęka Millie wisi otwarta. Powoli ją zamyka, jej oczy stają się szkliste i zaciska dłonie na moim ramieniu. – Sidney, nie miałam pojęcia... Jeśli zapłacze, będę płakać. Warczę na nią niechcący. – Nie przepraszaj. Nie

14 cierpię, kiedy ludzie przepraszają. To nic nie zmienia. Dlatego nigdy o tym nie mówię, okej? - wygląda, jakbym trzepnęła ją deską, siada sztywno na miejscu, kiwając głową w ruchu. – Przykro mi, Millie. Po prostu nie wiem, co robić. Dean był wszystkim. Myślałam, że mnie kocha. Nie wiem, co się stało. W jednej minucie wszystko było w porządku, a potem nie. To brzmi głupio, ale nie byłam nawet pewna, czy to się zdarzyło. Nie, aż do kilku razy później. – Kiedy Dean znalazł mnie ostatniej nocy, był z moim bratem. Powiedziałam swojej rodzinie wcześniej, zanim tu przyjechałam ale mi nie uwierzyli. - Zastanawiam się, czy ona mi uwierzy. To sprawia, że zaciskam szczękę, a moje słowa się zatrzymują. Nie mogę wylewać swoich wnętrzności na ludzi, którzy nie mnie nie wierzą. Nie mogę w ogóle im ufać. Nie po tym wszystkim, co się wydarzyło. Czuję się tak, jakbym miała worek z piaskiem na piersi. Ledwo mogę oddychać. Ona daje mi smutny uśmiech i wygląda przez okno. – W pewnym sensie wiem, co masz na myśli. To nie jest to samo, ale spotykałam się z facetem na początku, gdy znalazłam się w tym miejscu. Chciał za dużo, zbyt szybko. Nie chciałam iść dalej, ale nie pozwolił mi się zatrzymać. - Robi minę i wiem, że sobie to przypomina. – Uch, Millie. To jest to, chyba że nie powiedziałaś mu nie. – Powiedziałam mu nie - jest cicha ponownie. Chcę w coś uderzyć. Nie mogę uwierzyć, że to się jej przydarzyło. Cały ten czas myślałam, że jestem sama. Ale nie rozumiem, jak ona flirtuje i zachowuje się tak, jakby to było nieistotne. Moja reakcja sprawia, że stałam się zamknięta i odpycham ludzi. Chcę ich w bezpiecznej odległości. Millie rozpływa się w uśmiechach i roztrzepanych chichotach. Zachowuje się tak, jakby nic złego nigdy się jej nie przydarzyło. Jasna cholera, byłam w błędzie. Chęć powiedzenia przepraszam uderzyła we mnie, ale nie mówię tego, ponieważ nienawidzę, gdy ludzie mówią to do mnie. – Widziałaś go ponownie? – Nie. Nie sądził, że byłam warta wysiłku.

15 – Co za dupek. Zgłosiłaś to? Dała mi dziwne spojrzenie. – I powiedzieć, co? Prawie uprawiałam seks z jakimś facetem, gdy zdecydował, że chce uprawiać seks ze mną? Nie, nie zgłosiłam tego. To była moja wina. Nie powinnam wychodzić z nim przede wszystkim. Oszukiwałam go. – Millie, jesteś poważna? To nie twoja wina. Jak to ma być twoją winą? Uśmiecha się łagodnie i zerka na mnie kątem oka. – Poważnie zadajesz mi to pytanie? Wiesz, jakie to uczucie. Logika dokładnie nie obejmuje tego i łatwiej jest przyznać, że popełniłam błąd, niż … - potrząsa głową i wygląda przez okno. Jestem cicho przez chwilę. Wszystko między Millie, a mną zmienia się w ciągu kilku chwil. Ona rozumie to w sposób, w jaki nikt inny nie. – Wiem, co masz na myśli, ale trudniej jest przyznać się do zostania obezwładnionym w ten sposób. Kiedyś myślałam, że kobiety i mężczyźni byli równi w każdy sposób, aż do momentu, kiedy to zaczęło się dziać. Moja mama kocha Deana i patrzyła w drugą stronę. Moja cała rodzina tak zrobiła. Mój brat myślał, że po prostu próbuję zwrócić na siebie uwagę. Dziś rano Sam wydawał się faktycznie zastanawiać, czy mówiłam prawdę. – Co sprawiło, że to zrobił? – Peter. Peter to zrobił. On ma sposób mówienia rzeczy. - Peter Ferro, nie mój piękny Peter Granz. Peter Granz nie istnieje. Czuję spojrzenie Millie na boku mojej twarzy i spojrzałam na nią. – Masz to, aż tak niedobrze. – Co? - wiję się na swoim miejscu i śmieję nerwowo. – Ja nie – – Zaprzeczaj wszystkiemu jeśli chcesz, ale masz poważne zadurzenie w profesorze Peterze. Panu Swingdance. Panu Sexybuns. - Uśmiecha się złośliwie do mnie i robi nieprzyzwoity gest.

16 – Millie! Nie mogę uwierzyć, że właśnie to zrobiłaś! Millie śmieje się histerycznie i opiera o drzwi. – Zdajesz sobie sprawę, że nie masz gazu, prawda? – Zamierzałam kupić trochę, gdy dotrzemy do Dallas. – Cóż, nie będę pchała samochodu, gdy zabraknie gazu. Lepiej zatrzymaj się na następnym zjeździe. Poza tym, chcę przekąskę. Umieram z głodu. Opuściłam lunch, żeby powstrzymać mojego obłąkanego współlokatora przed samotną jazdą przecinającą kraj. Ona jest szalona. Nie masz pojęcia. – I musisz się wysiusiać. – I może muszę przypudrować nos. Jesteś taka prostacka, Sidney. – Staram się. Kręcę głową i zjeżdżam z autostrady. Nie ma zbyt wiele pomiędzy college'em, a Dallas z wyjątkiem płaskiej, martwej ziemi i rozproszonego bydła. Drzewa jadłoszynu sterczą co jakiś czas z wyschniętej ziemi, z gałęziami wyglądającymi jak zwiędłe palce. Nie ma zbyt wielu miejsc do zatrzymania, a mój zbiornik nie jest pełny, więc decyduję, że Millie ma rację i zjeżdżam. Pchanie samochodu w stu1 stopniach ciepła byłoby do dupy. Wtaczamy się na przystanek przed stacją benzynową mającą milion lat. Pompy nie posiadają czytników kart kredytowych, więc muszę wejść do środka. – To tyle, jeśli chodzi o płacenie przy pompie - mamroczę i podążam za Millie w kierunku drzwi. Ona skacze przede mnie i rusza prosto w kierunku łazienki. Wnętrze stacji benzynowej powinno być proste, ale to po prostu wydaje mi się brudne. Są półki z jedzeniem i maszyna z napojami gazowanymi. Stary subiekt z wąsem siedzi za kasą. 1 100 Fahrenheita to około 38C

17 Wydaje się nie mrugać. Zastanawiam się, czy on śpi z otwartymi oczami. Gdy przechodzę w kierunku lady i podnoszę wzrok, oglądam się szybko. Jest kobieta kupująca chleb, a za nią, rząd na bok jest jedna dodatkowa osoba w sklepie. Nasze oczy się blokują i dostrzegamy się w tym samym czasie. Moje serce wali mocniej i szybciej, a żołądek przechodzi do swobodnego spadania. W tym momencie, wszystko się zmienia.

18 Rozdział 4 Te zielone oczy używane były do prześladowania mnie za każdym razem, gdy szłam spać. Czuję, jak moje ciało sztywnieje. Pamięta, co Dean mi robił z byle powodu. Dean przesyła mi ten uśmiech, ten jeden pełen nadmiernej pewności siebie i czaru. Obchodzi wkoło przejście i idzie w moim kierunku. Jestem zamrożona w miejscu. To jakby ostatnia noc wróciła całkowicie na nowo. Szok na jego widok, ponieważ nigdy nie oczekiwałabym, że wprowadzi mnie w błąd. Nikt nigdy nie zatrzymuje się tutaj. To jest zbyt blisko miasta, ale mój brat i Dean nie wiedzieliby tego. Mój puls wzrasta z każdym krokiem, jaki on robi w moim kierunku. Moje palce drgają przy bokach, mięśnie napinają się, gotowe do walki. Ale Dean nie chce walczyć, nie w miejscu publicznym, takim jak te. Jest zbyt wielu ludzi wokół. Wątpię, że Dean zrobi cokolwiek. Ten mężczyzna wydaje się zmieniać w potwora tylko w nocy, chociaż jestem pewna, że gdyby mógł dostać mnie teraz samą, z radością zacząłby w miejscu, w którym przerwał. Dean zatrzymuje się przede mną. – Hej, kochanie. - Wygląda tak cholernie normalnie. Nie ma nic otynkowanego na jego twarzy, co mówi inaczej. Chcę by było. Chciałabym wiedzieć. Ludzie mogą być dwulicowi w ten sposób. Obraz Petera błyska za moimi oczami. Pieprzyć ich. Nie potrzebuję nikogo. Wracam do siebie. Gniew uwalnia mnie i strach opada. – Nie mów do mnie kochanie, a jeśli podejdziesz o krok bliżej – Dean daje mi krzywy uśmiech i podchodzi bliżej. – Ty co, Sidney? No dalej. Oboje wiemy, że nie masz tego w sobie. - Jest o oddech ode mnie. Dean wsuwa rękę na moją talię i pochyla się bliżej, szepcząc mi do ucha: – Tylko poczekaj, aż dojedziemy do domu i dostanę cię samą. Nauczyłem się kilku nowych sztuczek, podczas gdy cię nie było. - Gdy się cofa, jestem zamrożona w miejscu. Moje ciało jest pokryte taflą lodowatego potu, a

19 oddech więźnie w gardle. Ratuje mnie Millie. Podskakuje w górę za mną z torbą Doritos w jednej ręce i olbrzymią puszką herbaty w drugiej. – Przestań podrywać gorących facetów na stacji benzynowej. Już ci mówiłam, że nie lubią jazdy w bagażniku. - Spogląda w górę na Deana i trzyma jego spojrzenie, jak mówi do mnie: – Łopata będzie uderzać go w głowę, za każdym razem, jak trafisz na wybój. Kiwam głową tak, jakby jej mowa była sensowna. Millie bierze mnie za ramię i nadal mówi, ale to spojrzenie w oczach Deana mnie przeraża. Ledwie oddycham, podczas gdy czekamy w kolejce, żeby zapłacić za smakołyki w rękach Millie. Ona pochyla się blisko mnie i śmieje się, tak jakbym powiedziała coś zabawnego. Jest zdenerwowana. Głos ma zbyt napięty. To tak, jakby zorientowała się, co się dzieje, beze mnie wypowiadającej słowo. – To on, prawda? Facet z ostatniej nocy? Twój były? - Kiwam głową i uśmiecham się do niej. Przynajmniej staram się uśmiechnąć. Czuję się, jakbym na twarzy miała tygodniową maskę, która zamieniła się w plastik. Millie śmieje się ponownie i pochyla do mnie. – Zapłaćmy za to i wynośmy się stąd w cholerę. Kolejka poruszała się powoli, ponieważ nikt nigdy się nie śpieszy. To doprowadza mnie do szału. Ludzie zmaterializowali się, po tym jak weszłyśmy i pokonali nas w wyścigu do lady. Millie kontynuuje paplanie, ja rozglądam się wokół, szukając Sama. Nie ma po nim śladu. Zerkam wokół kątem oka, szukając Deana. Czuję jego oczy na karku, ale nie mogę go zobaczyć – nie bez odwrócenia się. Nie chcę tego robić. W końcu nasza kolej. Millie kładzie swoje rzeczy na ladzie i Wąsaty Koleś wbija nam to na kasę. Millie płaci i udajemy się do samochodu. Zerkam przez ramię i widzę Deana patrzącego na mnie, gdy wychodzimy przez drzwi. Ma ręce w kieszeniach i stoi przed sklepem w cieniu. Macha na mnie. – Do zobaczenia wkrótce, Sid! Nie mogę się doczekać! - Dean krzyknął, jak wsiadałam do samochodu. Millie wreszcie zachowuje się, jakby coś było nie tak. – Uruchom samochód. Wynośmy się stąd. On cię obserwuje.

20 Wpycham kluczyki w zapłon i przekręcam. Samochód nawet nie próbuje zapalić. Zaciskam szczękę. Millie zdaje sobie sprawę z tego, w tym samym czasie co ja. – Zrobił coś z samochodem. Próbuję uruchomić go jeszcze raz, ale nie ma mocy. Gardło mam zbyt napięte i nadal istnieje gęsia skórka na mojej skórze, mimo że dzisiaj na zewnątrz jest goręcej niż w piekle. Czuję się bezpieczniejsza wewnątrz samochodu. Nie chcę wysiadać, ale muszę zajrzeć pod maskę. Czuję się, jakbym była w transie. Świat już się nie kręci. Czas się zatrzymuje. Nie chcę się tak czuć, a jedyny sposób by sprawić, żeby to się zatrzymało, to uciec od Deana. Kopię otwierając drzwi i wysiadam. Millie robi to samo. Szarpnięciem otwieram maskę i patrzę na akumulator. Jeden z kabli wyszedł luźno. Przewód jest odpięty i leży tam na wierzchu plastikowej obudowy akumulatora. Czuję jego oddech na szyi w tym samym czasie, jak jego głos: – Problemy z samochodem, Sid? – Zostaw mnie w spokoju - warczę na Deana, zanim obracam się na pięcie. Podchodzę do bagażnika i chwytam narzędzia, których potrzebuję, aby ponownie podłączyć kabel. Kto robi takie rzeczy? Dean uśmiecha się od ucha do ucha. – Mogę naprawić to dla ciebie i kupić dla was ładne dziewczęta lunch, jeśli chcesz. – Nie. Odejdź. - Zamierzam go ignorować, ale Dean nie zostawia mnie w spokoju. Ciągle ociera się o mnie, dotyka, tak jakby to był wypadek. Podąża za mną z powrotem do maski i wpycha się w środek między mnie i Millie. – Mamy się dobrze - Millie mówi mu. – Powinieneś być w drodze. – Aw, jak słodko. Twój mały przyjaciel myśli, że może cię ochronić. Co się stało z nauczycielem?

21 – Spieprzaj, Dean. - Teraz jestem szalona. Nienawidzę go. Nienawidzę w nim wszystkiego, wszystkiego, co mi zrobił. Moje życie byłoby takie inne, gdyby Dean nigdy się nie zjawił. Chciałabym przejechać go samochodem, albo zresetować wszystko, ale to nie zadziała. Dean udaje obrażonego. – Kto cię nauczył tak mówić? Takie brudne usta u takiej ładnej dziewczyny. Właśnie tak, jak lubię. - Uśmiecha się do mnie. Millie wydaje rozdrażniony dźwięk. Dean ją ignoruje. Podczas gdy jestem pod maską, Dean wsuwa rękę na moje plecy. Jego palce drażnią krawędź mojej koszulki i dotykają lekko skóry. Ten dotyk sprawia, że podskakuje. Już nie myślę, po prostu działam. Macham pięścią przy jego twarzy i krzyczę: – Zostaw mnie w spokoju! Dean uśmiecha się, zachowując się, jakby to była gra, dopóki cios nie ląduje na jego policzku. Gniew błyska mu w oczach. Oddaje mi z backhandu. Klucz wylatuje z mojej drugiej ręki. Millie krzyczy i mogę usłyszeć krzyk starego subiekta, ale tam nie ma żadnych słów. Dean chwyta mój nadgarstek i zaczyna ciągnąć mnie przez parking. – Chodź, albo sprawię, że pożałujesz. Próbuję odkleić jego palce, ale nie mogę. Opadam na ziemię z zamiarem sprawiania, by mnie ciągnął. Dżinsy ratują moją skórę przed rozdarciem przez kamienie i rozproszone odłamki. Nikt mi nie pomaga, dobrze, nikt oprócz Millie. Ona coś robi. Dean krzyczy, a potem mnie upuszcza. Nadgarstek mnie pali, w miejscu gdzie trzymał i moja ręka ma otwarte pęknięcie. Skaczę na nogi i patrzę na czas, aby zobaczyć, jak wyrwał coś Millie i rozbił to na ziemi. Millie próbuje zabrać to z powrotem, ale kopnął ją tak mocno, że upadła. Millie krzyczy. Starzec wrzeszczy. A Dean staje przede mną, wyglądając na naprawdę wkurzonego. – Wsiadaj do pieprzonego samochodu. Natychmiast.

22 Ktoś krzyczy, że wezwał gliny. To kobieta z chlebem. Pomalutku podchodzi bliżej i bliżej, ale ona jest zbyt stara i mała, żeby coś zrobić. – Lepiej wynoś się stąd, dziecko. Dean pluje na nią. Kobieta się cofa. Dean syczy: – Wejdź do środka i pozwól nam samym to zakończyć. To sprawa rodzinna. - Brzmi zupełnie rozsądnie, ale jego czyny nie pasują do słów. Kobieta nie rusza się. Moje ciało jest tak napięte, że czuję jakby mięśnie zamierzały puścić. To jest nowy poziom szaleństwa, nawet dla Deana. – Sidney, przysięgam na Boga, że sprawię, że będziesz tego żałowała. Twoja matka poprosiła nas, żeby cię przyprowadzić i zachowujesz się, jak przeklęta suka – Sięga po mnie, w momencie kiedy głos zagrzmiał za nami. – Odejdź od niej. - Każda głowa obraca się. W połowie spodziewam się zobaczyć funkcjonariusza policji, ale to nie on. Nie ma ich tu jeszcze. To Peter i wygląda na szalenie wkurwionego. Oczy Millie rozszerzają się, a głowa lata tam i z powrotem między Peterem a Deanem. Część mnie odczuwa ulgę, że Peter się pojawił, ale druga nie wie, jak zaakceptować jego pomoc. Na szczęście dla mnie, nie muszę decydować. Dean myśli, że Peter jest nieśmiałym profesorem z ostatniej nocy. Nie zdaje sobie sprawy, że człowiek stojący przed nim jest Ferro. Gdyby Dean wiedział to, uciekałby w drugą stronę. Ferro's są gwałtowni, a Peter miał więcej walk, niż jego bracia łącznie. Nie ma sposobu, aby być tak bogatym i nie przyciągać zainteresowania mediów, gdy przebijasz swoją drogę z Manhattanu do Fire Island. Lekkomyślne zachowanie Petera zostawiło szlak ludzi, którzy kochaliby ujrzenie, jak Ferro's upadają. Dean staje przede mną. To zaborczy ruch. – Lepiej idź do domu i się odwal, Profesorze, albo – Peter się nie zatrzymuje. Idzie przez zakurzony parking, prosto do Deana, odciąga ramię i robi zamach. To nie jest frajerski strzał, ale Dean się go nie spodziewa. Jego szyja przekręca się na bok od uderzenia. Peter nie kończy. To nie jest ten sam człowiek, którym był ostatniej nocy. Coś się zmieniło. Właśnie kiedy bierze kolejny zamach, Dean się rusza.

23 Biegnie jak szaleniec prosto na Petera i Dean wciska ramię w żołądek Petera. Jest oof dźwięk i obaj kontynuują. Peter okręca się szybko i udaje mu się złapać Deana za gardło. Przyciąga Deana blisko, więc wargi Petera niemal dotykają ucha Deana. Oczy Petera zamykają się na moich, jak wypowiada słowa, których nie mogę usłyszeć. Oczy Deana zwężają się w szparki, jak Peter dusi go, szepcząc groźby – prawdopodobnie te same groźby, które sprawiły, że mój brat zbladł. Gorący wiatr smaga moje włosy na drugą stronę twarzy. Odrzucam je z powrotem, patrząc na nich dwóch. Nie mogę uwierzyć w to, co widzę. Mięśnie Petera są mocno naprężone. Koszulka przylega do jego ciała, krople potu spływają po skroniach. Spojrzenie Petera mówi mi tak dużo, ale ta jego wersja mnie przeraża. Ostatniej nocy Peter nie odpowiedział na atak. Chcę wiedzieć, dlaczego. Myślałam, że nie jest wojownikiem, ale nie teraz. Peter Ferro może ochronić siebie i każdego na kim mu zależy. Nasze spojrzenia są zablokowane. Mija tylko sekunda, ale czuję, jakby to było całe życie. To wtedy słyszę odblokowanie broni. Odwracam się, by spojrzeć w kierunku dźwięku. Stary facet z szalonymi wąsami stoi ze śrutówką w rękach. Podnosi ją, tak aby Dean i Peter byli w jego celowniku. Stary facet pluje na ziemię, a potem rzęzi: – Zabierajcie te głupoty gdzieś indziej. Natychmiast. Peter wygląda na wkurzonego, ale uwalnia Deana. Obydwaj robią krok od siebie, gdy jednak ich spojrzenia się spotykają to wygląda, jakby chcieli się pozabijać. Dean cofa się z rękami w powietrzu. – Nie potrzebuję tego gówna. - Idzie przez parking i wsuwa się do ciężarówki. Uruchamia silnik i odjeżdża. Patrzę, jak odjeżdża, zastanawiając się, gdzie był mój brat w trakcie tego wszystkiego. Peter i Millie otaczają mnie z obu stron. Spoglądają na siebie, zanim starzec upuszcza broń do boku i idzie w naszym kierunku. – Nie sprowadzajcie tu problemów ponownie. Nie jesteście tu mile widziani. Ruszajcie. Usta Millie wiszą otwarte. – My nie –

24 Peter kręci na nią głową, próbując sprawić, by się zamknęła. Jest uprzejmy w stosunku do faceta z bronią. – Przepraszam. - Potem Peter patrzy na Millie i mówi: – Zatrzymaj się na następnym parkingu przy autostradzie. Pojadę za tobą. Nie sprzeczam się. Po prostu łapię Millie za ramię i popycham ją do samochodu. Stary facet patrzy na mnie, jakby cały incydent był moją winą. Wina wspina się po moim gardle, bo w głębi duszy czuję się, jakby miał rację.

25 Rozdział 5 Millie spojrzała na mnie ze szczęką otwartą tak szeroko, że mogę zobaczyć jej migdałki. – Widziałaś to? Widziałaś dr. Petera Granz'e — cholernego nauczyciela angielskiego – skopującego tam tyłek? - Millie wkłada lok za ucho. Spogląda do tyłu na czarny samochód podążający za nami i macha na Petera. On nie odmachuje. Ma grymas niezadowolenia na przystojnej twarzy. – Słyszałam, że skopali mu tyłek ostatniej nocy. Czyżby? To znaczy, co to do cholery było? Wszedł w całkowity styl strażnika. Myślałam, że zamierza złamać Deana na pół. – Peter nie odpowiedział na atak ostatniej nocy. On nie jest… – Wydałam dźwięk irytacji z głębi gardła. Znak parkingu przy autostradzie wskazuje, że to jest kilka mil dalej. Nie chcę się zatrzymywać. Nie chcę rozmawiać z Peterem. – On nie jest, co? Powód, jasna cholera, to było tak niesamowite, że nie mogę przestać się wachlować. Facet cię ocalił! - Rzuca się w swoim miejscu i poprawia. – Nie, poczekaj! Ocalił cię dwukrotnie. Sidney – – Millie, Peter nie jest taki, jak się wydaje – Spogląda do tyłu. Uznanie jest wypisane przez jej twarz, jakbym trafiła na człowieka, który sprawia, że wszyscy inni ludzie wyglądają jak małpy. – Wiem... – Nie wiesz! On nie jest. Cholera, Millie, słuchaj uważnie. - Millie odwraca się i patrzy na mnie, mam na myśli, naprawdę daje mi rzut okiem. Jestem tak zdenerwowana, że mogłabym wyrwać kierownicę rękoma. – Peter to Peter Ferro. Wiesz, co to znaczy? Jej oczy powoli stają się tak wielkie, jak obiadowe talerze. Odwraca głowę i patrzy na człowieka podążającego za nami. – Jasna cholera. – Widzisz to? - To jest oczywiste, gdy wiesz na co patrzeć – ciemne włosy Ferro, silna szczęka, olśniewające niebieskie oczy i te usposobienie. Wszyscy mężczyźni Ferro