jewka88

  • Dokumenty542
  • Odsłony37 671
  • Obserwuję53
  • Rozmiar dokumentów1.0 GB
  • Ilość pobrań23 816

Sara Shepard - 06 - ZabĂłjcze

Dodano: 5 lata temu

Informacje o dokumencie

Dodano: 5 lata temu
Rozmiar :1.3 MB
Rozszerzenie:pdf

Moje dokumenty

jewka88
EBooki
ebooki

Sara Shepard - 06 - ZabĂłjcze .pdf

jewka88 EBooki ebooki Pretty Little liars
Użytkownik jewka88 wgrał ten materiał 5 lata temu.

Komentarze i opinie (0)

Transkrypt ( 25 z dostępnych 315 stron)

Shepard Sara Pretty Little Liars 06 Zabójcze KAŻDY MA COŚ NA SUMIENIU. A. Emily, Aria, Spencer i Hanna mają coraz mniej czasu na odkrycie prawdy. Dziewczyny muszą rozwiązać zagadkę, bo inaczej A. zacznie realizować swoje groźby. Jason, starszy brat Ali, chyba coś wie, ale nie chce uchylić nawet rąbka tajemnicy. Komu uda się odnaleźć brakujący element układanki?

O ILE MNIE PAMIĘĆ NIE MYLI... Jak wyglądałoby twoje życie, gdybyś mogła zapamiętać każdą jego sekundę? Nie tylko ważne wydarzenia, które i tak wszyscy pamiętają, ale również drobiazgi. Na przykład to, że z twoją przyjaciółką połączyła cię nienawiść do brzydkiego zapachu kleju kauczukowego w trzeciej klasie na zajęciach z plastyki. Albo że chłopaka, w którym podkochiwałaś się w ósmej klasie, po raz pierwszy zobaczyłaś, jak idzie na boisko szkolne z piłką w jednej ręce, a iPodem w drugiej. Ale każde błogosławieństwo może obrócić się w przekleństwo. Twoja nowa superpamięć zarejestrowałaby też każdą kłótnię z najlepszą przyjaciółką. Bez końca przeżywałabyś ten moment, kiedy twój piłkarz usiadł w czasie lunchu obok innej dziewczyny. Z taką pamięcią przeszłość nagle zrobiłaby się znacznie bardziej paskudna. Wydaje ci się, że to twój sprzymierzeniec? Przyjrzyj się lepiej. Może ten ktoś wcale nie jest taki miły, na jakiego wygląda. A czy

ta przyjaciółka zawsze stała za tobą murem? Ups! Chyba jednak nie zawsze. Gdyby cztery śliczne dziewczyny z Rosewood nagle posiadły taką właśnie superpamięć, może lepiej wiedziałyby, komu ufać, a od kogo trzymać się z daleka. Ale może wtedy ich przeszłość wydawałaby się im jeszcze bardziej pozbawiona sensu. Pamięć to dziwna rzecz. I czasem jesteśmy skazani na powtarzanie tego, o czym zapomnieliśmy. Na rogu ślepej uliczki stał wiktoriański dom otoczony krzewami różanymi, z tarasem wyłożonym tekowym drewnem. Tylko garstka wybrańców miała okazję wejść do środka, ale wszyscy wiedzieli, kto tam mieszka: najpopularniejsza dziewczyna w szkole. Dziewczyna, która dyktowała modę, łamała serca chłopakom i decydowała o tym, kto był popularny, a kto nie. Każdy facet chciał z nią chodzić, każda dziewczyna chciała nią być. Oczywiście mowa o Alison DiLaurentis. Był spokojny poranek na początku września w Rosewood w stanie Pensylwania, sielskim miasteczku oddalonym o czterdzieści kilometrów od Filadelfii. Pan Cava-naugh, który mieszkał naprzeciwko DiLaurentisów, wyszedł przed dom po gazetę. Brązowy retriever Vanderwaalów, którzy mieszkali kilka domów dalej, biegał wzdłuż ogrodzenia i szczekał na wiewiórki. Tu każdy kwiatek i każdy liść miał swoje miejsce... Cztery szóstoklasistki zakradały się na podwórko DiLaurentisów w tym samym momencie.

Emily Fields ukryła się za wysokimi krzakami pomidorów. Nerwowo pociągała za sznurki od swojej bluzy z emblematem drużyny pływackiej. Nigdy wcześniej nie weszła nieproszona na teren czyjegoś domu, a już na pewno nie domu najładniejszej i najpopularniejszej dziewczyny w szkole. Aria Montgomery stanęła skulona za potężnym dębem, dotykając dłonią wyszywanej tuniki. Tata przywiózł ją jej z kolejnej konferencji na temat historii sztuki, na którą pojechał do Niemiec, przyjmując zaproszenie dosłownie w ostatniej chwili. Hanna Marin zostawiła rower za wielkim kamieniem obok szopy na narzędzia. W my- ślach układała plan ataku. Spencer Hastings przyszła od strony sąsiadującego z domem DiLaurentisów podwórka i kucnęła za bujnym krzakiem malin. Wdychała trochę słodkawy, trochę kwaskowy zapach owoców. Wszystkie w milczeniu obserwowały olbrzymie okno w tylnej ścianie domu DiLaurentisów. W kuchni przesuwały się cienie domowników. Z łazienki na piętrze dobiegały jakieś krzyki. Trzasnęła gałązka. Ktoś zakaszlał. Dokładnie w tym samym momencie każda z nich zdała sobie sprawę, że nie jest sama. Spencer zauważyła Emily stojącą pod samym lasem. Emily dostrzegła Hannę skuloną za wielkim kamieniem. Hanna zauważyła Arię schowaną za drzewem. Wszystkie wyszły na podwórko Ali i stanęły w kole. — Co tu robicie? — zapytała Spencer. Znała Emily, Hannę i Arię z konkursu dla czytelników biblioteki w Rosewood. Wszystkie brały w nim udział, ale to Spencer wygrała. Nie przyjaźniły się. Emily należała do tych dziewczyn, które się czerwienią, gdy nauczyciel wywoła je do tablicy. Hanna, ubrana tego dnia w nieco za

ciasne dżinsy, wyglądała na osobę bardzo zakompleksioną. A Aria — no cóż, chyba tego dnia miała na sobie skórzane szorty. Spencer była pewna, że Aria nie przyjaźni się z nikim, co najwyżej z przyjaciółkami ze swojej wyobraźni. — Hm, nic — odparła Hanna. — Nic. — Aria podejrzliwie patrzyła na pozostałe dziewczyny. Emily tylko wzruszyła ramionami. — A co ty tu robisz? — spytała Hanna, zwracając się do Spencer. Spencer westchnęła. Było oczywiste, że przyszły tu z tego samego powodu. Dwa dni wcześniej w elitarnej szkole, do której wszystkie chodziły, ogłoszono początek gry w kapsułę czasu. Co roku wszyscy czekali na ten moment. Dyrektor Appleton ciął na kawałki jasnoniebieski sztandar Rosewood Day, uczniowie starszych klas ukrywali je w całym mieście, a w głównym holu szkoły nauczyciele rozmieszczali podpowiedzi dla poszukiwaczy przygód. Ten, kto znalazł kawałek sztandaru, mógł go udekorować według swego uznania, a kiedy już odszukano wszystkie fragmenty, zszywano sztandar. Odbywał się uroczysty apel na cześć zwycięzców, a kapsułę czasu zakopywano za boi- skiem do piłki nożnej. Uczniowie, którzy znajdowali kawałki sztandaru, przechodzili do legendy. Pamięć o nich miała trwać wiecznie. W szkole takiej jak Rosewood Day trudno było się wyróżnić, a jeszcze trudniej było zdobyć kawałek sztandaru. Szanse wszystkich wyrównywała jednak specjalna klauzula w regulaminie gry, która pozwalała wykraść zdobywcy jego trofeum, póki nie zakopano kapsuły. Dwa dni wcześniej pewna śliczna osóbka chwaliła się wszem wobec,

że jeden kawałek ma już w kieszeni. A teraz cztery szare myszki chciały skorzystać z prawa, które dawała im klauzula o kradzieży. Chciały wykraść trofeum, gdy jego właścicielka najmniej się tego spodziewała. Pomysł, by zabrać Alison jej kawałek sztandaru, był niezwykle ekscytujący. Z jednej strony można było się do niej zbliżyć. Z drugiej, najładniejsza dziewczyna w Rosewood Day przekonałaby się wreszcie, że nie zawsze może dostać to, czego chce. Alison DiLaurentis z pewnością zasługiwała na konfrontację z twardą rzeczywistością. Spencer przeszyła wzrokiem pozostałe dziewczyny. — Ja tu byłam pierwsza. Trofeum należy do mnie. — Ja przyszłam przed tobą — zaprotestowała Hanna. — Widziałam, jak kilka minut temu wychodziłaś ze swojego domu. Aria tupnęła obcasem swoich fioletowych zamszowych butów i wbiła wzrok w Hannę. — Ty też się tu zjawiłaś dopiero przed chwilą. Ja byłam tu przed wami. Hanna dumnie uniosła głowę i obrzuciła wzrokiem nieporządnie zaplecione warkoczyki Arii oraz plątaninę naszyjników, które nosiła. — A kto ci uwierzy? — Dziewczyny, patrzcie. Emily wskazała podbródkiem na dom DiLaurentisów i położyła palec na ustach. Z kuchni dobiegały jakieś głosy. — Nie — mówił głos Ali. Dziewczyny wytężyły słuch. — N i e — przedrzeźniał ją wysoki głos. — Przestań! — krzyknęła Ali. — Przestań! — powtórzył jak echo drugi głos.

Emily się skrzywiła. Jej starsza siostra Carolyn w taki sam sposób przedrzeźniała ją piskliwym głosem. Emily tego nienawidziła. Zastanawiała się, czy ten drugi głos należy do brata Alison Jasona, który chodził do czwartej klasy liceum. — Dość tego! — zawołał ktoś dorosły. Rozległ się głuchy odgłos i dźwięk rozbijanego szkła. Kilka sekund później otworzyły się drzwi na patio i z domu wybiegł Jason, w byle jak naciągniętej bluzie, z rozsznurowanymi butami i purpurowymi policzkami. — Cholera — szepnęła Spencer. Wszystkie cztery ukryły się w krzakach. Jason przeszedł przez podwórko i stanął na skraju lasu. Spojrzał w lewo. Wyglądał tak, jakby miał ochotę komuś przyłożyć. Dziewczyny podążyły za jego wzrokiem. Jason patrzył na podwórko przy domu Spencer. Siostra Spencer Melissa i jej nowy chłopak łan Thomas siedzieli na krawędzi jacuzzi. Kiedy zobaczyli, że Jason się na nich gapi, zamarli. Minęło kilka sekund ciężkiej jak ołów ciszy. Dwa dni wcześniej, kiedy Ali przechwalała się przed całą szkołą, łan i Jason pokłócili się o nią przy wszystkich. Może ich kłótnia się nie skończyła. Jason odwrócił się sztywno i wszedł do lasu. Drzwi do domu zamknęły się z hukiem i dziewczyny się skuliły. Ali stała przed domem i rozglądała się. Długie blond włosy spływały jej na ramiona, a ciemnoróżowy T-shirt podkreślał bladość jej cery. — Możecie już wyjść! — krzyknęła. Emily otworzyła szeroko swoje brązowe oczy. Aria nadal siedziała skulona. Spencer i Hanna mocno zacisnęły usta.

- Mówię poważnie. — Ali w sandałkach na koturnie z gracją zeszła na taras po schodach. Jako jedyna szóstoklasistka miała dość odwagi, by chodzić do szkoły w butach na obcasach, choć pozwalano na to dopiero uczniom klas licealnych. - W i e m, że tam jesteście. Jeśli przyszliście po mój kawałek sztandaru, to już go nie ma. Ktoś go ukradł. Spencer wyszła zza krzaka. Zżerała ją ciekawość. - Co? Kto? Aria wyszła jako druga. Potem Emily i Hanna. Ktoś je ubiegł? Ali westchnęła i usiadła na kamiennej ławeczce obok małej sadzawki z rybami koi. Dziewczyny stały nieruchomo, ale ona przywołała je gestem. Z bliska pachniała mydłem waniliowym i miała niewiarygodnie długie rzęsy. Zsunęła buty i zanurzyła stopy w miękkiej, zielonej trawie. Paznokcie u nóg miała pomalowane na jasnoczerwony kolor. - Nie wiem kto — odparła. — Jeszcze chwilę temu miałam sztandar w torebce. A potem zniknął. Już go ozdobiłam. Narysowałam naprawdę fajną żabę z mangi, logo Chanel i hokeistkę. Masę czasu zajęło mi rysowanie inicjałów Louisa Vuittona, które skopiowałam z torebki mamy. Wyszło mi perfekcyjnie. - Spojrzała na nie swoimi szafirowymi oczami i wydęła usta. - Ten frajer, który mi to zabrał, zniszczy moją pracę, jestem tego pewna. Dziewczyny powiedziały, jak bardzo im przykro, i nagle każda poczuła ulgę, że to nie ona ukradła Ali trofeum. Przecież nikt nie chciałby zasłużyć na miano frajerki. -Ali? Wszystkie odwróciły się w jednej chwili. Pani DiLaurentis wyszła przed dom. Wyglądała tak, jakby wybierała

się na uroczysty lunch. Miała na sobie szarą sukienkę od Diane von Furstenberg i buty na wysokich obcasach. Przez chwilę przyglądała się niepewnie dziewczynom. Przecież nigdy żadnej nie spotkała na swoim podwórku. - Jedziemy, dobrze? - Dobra. — Ali uśmiechnęła się słodko i pomachała jej. — Pa! Pani DiLaurentis stała jeszcze chwilę, jakby chciała coś dodać. Ali odwróciła się i zupełnie ją zignorowała. Pokazała palcem na Spencer. - Ty jesteś Spencer, prawda? Spencer pokiwała nieśmiało głową. Ali przyjrzała się badawczo pozostałym. Aria przypomniała jej swoje imię. Potem przedstawiły się Hanna i Emily Ali skinęła każdej z nich. Uwielbiała takie gierki. Oczywiście pamiętała ich imiona, ale udając, że nie pamięta, dała im do zrozumienia, że w wielkiej hierarchii szkolnej ich imiona nie znaczą zupełnie nic. Dziewczyny nie wiedziały, czy powinny czuć się poniżone czy docenione. Przecież Ali teraz zapytała je o imiona. - Gdzie byłaś, kiedy cię okradziono? - zapytała Spencer, próbując zwrócić na siebie uwagę Ali. Ali zamrugała zdumiona. - Hm, w centrum handlowym. - Zaczęła obgryzać paznokieć u małego palca. - W którym sklepie? - dopytywała się Hanna. -W Tiffanym? W Seph orze? — Hanna myślała, że zrobi na Ali wrażenie, udowadniając, że zna nazwy wszystkich luksusowych sklepów. - Może — zamruczała Ali.

Spojrzała na las. Jakby czegoś wypatrywała. Albo kogoś. Drzwi do domu znowu trzasnęły. Pani DiLaurentis wróciła do środka. — Tych kradzieży powinno się zabronić. — Aria przewróciła oczami. — To zwykłe chamstwo... Ali założyła włosy za uszy i wzruszyła ramionami. W pokoju na górze ktoś zapalił światło. — A gdzie Jason ukrył ten kawałek? - zapytała Emily. Ali obudziła się z zamyślenia i nagle zesztywniała. -Hm? Emily przestraszyła się, że palnęła jakieś głupstwo. — Parę dni temu mówiłaś, że Jason powie ci, gdzie ukrył kawałek sztandaru. To ten znalazłaś, tak? Tak naprawdę Emily o wiele bardziej zainteresował hałas, który usłyszały wcześniej z wnętrza domu. Czy Ali pokłóciła się z Jasonem? Czy Jason ją przedrzeźniał? Nie ośmieliła się jednak o to zapytać. — Och. - Ali coraz szybciej obracała srebrny pierścionek, który zawsze nosiła na palcu. - A tak, ten właśnie znalazłam. Odwróciła się w stronę ulicy. Kremowy mercedes, który często przywoził ją do szkoły, powoli wyjechał na podjazd, zatrzymał się, a potem skręcił w prawo. Ali westchnęła i spojrzała na dziewczyny tak, jakby ich wcześniej w ogóle nie widziała. — No to... na razie. Odwróciła się i weszła do domu. Za chwilę światło na górze zgasło, a potem znowu się zapaliło. Zadźwięczały dzwoneczki na tarasie DiLaurentisów. Przez podwórko kilkoma susami przebiegła wiewiórka.

Dziewczyny przez chwilę stały nieruchomo. Kiedy zdały sobie sprawę, że Ali nie wróci, pożegnały się sztywno i każda ruszyła w swoją stronę. Emily przeszła przez podwórko na ulicę. Była wdzięczna losowi, że Ali w ogóle do nich przemówiła. Aria ruszyła w stronę lasu, zła na siebie za to, że tu przyszła. Spencer powlokła się do domu, zażenowana tym, że Ali zbyła ją tak jak pozostałe, łan i Melissa weszli do domu i teraz pewnie całowali się na kanapie w salonie. Jakie to wstrętne. Hanna wyciągnęła rower zza kamienia. Zauważyła czarnego kota siedzącego na chodniku przed domem Ali. Zaniepokoiła się. Czy siedział tam już wcześniej? Wzruszyła ramionami i odwróciła się. Skręciła ze ślepej uliczki na główną drogę. Każda czuła tę samą gorycz porażki. Co sobie wyobrażały, myśląc, że zdołają wykraść trofeum najpopularniejszej dziewczynie w szkole? Niby czemu w ogóle ośmieliły się o tym pomyśleć? Pewnie Ali wróciła do domu, zadzwoniła do swoich najlepszych przyjaciółek Naomi Zeigler i Riley Wolfe i wyśmiała cztery fajtłapy, które zakradły się na jej podwórko. Przez krótką chwilę wydawało się im, że Ali zaoferuje im swoją przyjaźń, ale teraz szanse na nią zostały definitywnie pogrzebane. A może jednak nie? W poniedziałek gruchnęła wieść, że Ali ukradziono jej zdobycz. Pojawiła się też druga plotka. Ali pokłóciła się na śmierć i życie z Naomi i Riley. Nikt nie wiedział o co ani kiedy. Nikt nie wiedział, kiedy to się zaczęło. Wiadomo

było tylko, że najbardziej pożądana paczka w szóstej klasie teraz zmniejszyła się o kilka osób. Kiedy Ali zaczęła rozmawiać ze Spencer, Hanną, Emily i Arią w czasie charytatywnej imprezy w następną sobotę, wszystkie pomyślały, że to jej kolejny złośliwy kawał. Ale tym razem pamiętała ich imiona. Pochwaliła Spencer za jej świetne wyniki z ortografii. Z podziwem przyglądała się nowym butom Hanny 1 kolczykom z pawich piór, które tata przywiózł Arii z Maroka. Zdumiała się, że Emily potrafi unieść pudło pełne zimowych kurtek. Nawet się me spodziewały, że Ali zaprosi je na piżamową imprezę do siebie do domu. A potem na kolejną i jeszcze jedną. Pod koniec września, kiedy zabawa w kapsułę czasu dobiegła końca i wszyscy zwycięzcy oddali swoje łupy, w szkole rozeszła się jeszcze jedna plotka. Ali miała cztery nowe przyjaciółki. Siedziały obok siebie w czasie apelu ku czci zwycięzców gry w auli szkoły i patrzyły, jak dyrektor Appleton wywołuje na środek każdego, kto znalazł kawałek sztandaru. Kiedy ogłosił, że ten fragment, który znalazła Alison DiLaurentis, me został oddany i dlatego wyeliminowano go z gry, dziewczyny ścisnęły dłonie swojej nowej przyjaciółki. - To nie fair - szeptały. - To należało do ciebie. Tak ciężko nad tym pracowałaś. Ale jedna z nowych przyjaciółek Ali, siedząca na końcu rzędu, trzęsła się tak, że musiała dłońmi przytrzymywać kolana. Aria wiedziała, gdzie przepadło trofeum Ali. Czasem po wieczornej rozmowie konferencyjnej z wszystkimi przyjaciółkami jej wzrok wędrował w stronę pudełka po butach stojącego w szafie na górnej półce. Wtedy czuła

w środku gorzki ból. Nie wątpiła jednak, że postąpiła właściwie, nie przyznając się do tego, że weszła w posiadanie skarbu Ali. I nigdy go nie oddała. Jej życie zmieniło się na lepsze. Miała przyjaciółki. Miała z kim siedzieć w czasie obiadu i z kim spędzać weekendy. Najlepiej było zapomnieć o tym wszystkim... na zawsze. Może Aria nie zapomniała o wszystkim tak szybko, jak sobie tego życzyła. Może powinna była wyciągnąć pudełko i przyjrzeć się dokładnie kawałkowi sztandaru. Mieszkała w Rosewood, a tutaj wszystko miało swoje szczególne znaczenie. Może Aria potrafiłaby wyczytać z trofeum Ali jej najbliższą przyszłość. Jej śmierć.

1 ZABAWA W CHOWANEGO Spencer Hastings cała się trzęsła w mroźnym wieczornym powietrzu. Schyliła głowę, żeby ominąć kolczastą gałąź dzikiej róży. - Tędy! - zawołała przez ramię, wchodząc w leśną gęstwinę rozciągającą się za domkiem, w którym kiedyś mieszkała Melissa. - To tu go widziałyśmy. Jej dawne najlepsze przyjaciółki - Aria Montgomery, Emily Fields i Hanna Marin - szybko za nią podążyły. Wszystkie człapały niezdarnie w butach na wysokich obcasach, podnosząc do góry swoje eleganckie sukienki. Była sobotnia noc. Właśnie wyszły z imprezy charytatywnej, która odbywała się w domu Spencer. Emily pojękiwała, a po twarzy płynęły jej łzy. Aria szczękała zębami, jak zawsze, kiedy się bardzo bała. Hanna nie mogła wydobyć z siebie głosu, patrzyła tylko przed siebie szero- ko otwartymi oczami. W ręku trzymała srebrny świecznik, który zabrała z jadalni Hastingsów. Inspektor Darren

Wilden, najmłodszy policjant w mieście, szedł za nimi krok w krok, kierując snop światła z latarki na ogrodzenie z giętego żelaza, które oddzielało podwórko domu Spencer od domu, który niegdyś należał do rodziny Alison DiLaurentis. - Leży na polanie! Musimy iść dalej tą drogą! - zawołała Spencer. Zaczął padać śnieg. Najpierw z nieba posypał się biały puch, a potem ciężkie, mokre płatki. Spencer zobaczyła po lewej stronie domek, w którym trzy i pół roku wcześniej po raz ostatni widziała Ali żywą. Po prawej mijała odkopany w połowie dół, gdzie we wrześniu znaleziono ciało Ali. Przed nią rozciągała się polana, na której kilka chwil wcześniej natknęła się na martwe ciało lana Thomasa, byłego chłopaka jej siostry Melissy, który zamordował Ali. To znaczy, prawdopodobnie ją zamordował. Spencer poczuła taką ulgę, kiedy lana aresztowano za zabójstwo Ali. Jego wina nie budziła najmniejszych wątpliwości. W siódmej klasie, w ostatni dzień roku szkolnego, Ali postawiła mu ultimatum: albo zerwie z Melissą, albo Ali powie całemu światu, że ma romans z łanem. Znudzony jej gierkami łan spotkał się z Ali tamtego wieczoru. Emocje wzięły górę i... zabił ją. Tamtej nocy Spencer widziała Ali z łanem w lesie, choć to traumatyczne wspomnienie wypierała z pamięci przez trzy i pół roku. Ale w przededniu swojego procesu łan złamał zasady aresztu domowego i spotkał się ze Spencer na patio przy jej domu. Błagał ją, żeby nie zeznawała przeciwko niemu. Twierdził, że ktoś inny zabił Ali, a on jest o krok od odkrycia jakiegoś przerażającego sekretu, który dowiedzie jego niewinności i wywoła rewolucję w życiu Spencer.

Cały problem polegał na tym, że łan nie zdążył zdradzić Spencer tej wielkiej tajemnicy. Zniknął w zeszły piątek, zanim rozpoczęła się pierwsza rozprawa przeciwko niemu. Kiedy wszystkie siły porządkowe w Rosewood ruszyły na poszukiwanie zbiega, przeczesując całą okolicę, Spencer musiała zrewidować wszystko, w co do tej pory święcie wierzyła. To łan popełnił morderstwo... czy nie? Czy naprawdę widziała go wtedy z Ali... czy może stał obok niej ktoś inny? Nagle, w czasie przyjęcia w jej rodzinnym domu, ktoś przedstawiający się jako Ian_T przysłał jej SMS-a: „Spencer, spotkajmy się w lesie, tam gdzie ona umarła. Pokażę ci coś". Spencer pobiegła do lasu, zastanawiając się, jak poskładać do kupy wszystkie elementy tej układanki. Kiedy dotarła do polany, spojrzała w dół i krzyknęła. Na ziemi leżał łan, cały siny, z pustymi, szklanymi oczami. Za moment obok niej pojawiły się Aria, Hanna i Emily. W tej samej chwili wszystkie dostały dokładnie takiego samego SMS-a od nowego A.: „Musiał odejść". Pobiegły do domu Spencer po Wildena, który gdzieś się zaszył. Kiedy Spencer wyszła jeszcze raz na podjazd dla samochodów, inspektor zjawił się tam, jakby wyrósł spod ziemi. Stał obok jednego z zaparkowanych aut. Gdy ją zobaczył, spojrzał na nią spłoszony, jakby Spencer przyłapała go na jakimś przestępstwie. Zanim zdążyła go zapytać, gdzie się podziewał przez tyle czasu, pozostałe dziewczyny wybiegły z domu. W panice błagały go, żeby poszedł z nimi do lasu. Dlatego teraz wszyscy szli w kierunku polany. Spencer zatrzymała się, bo rozpoznała jedno z drzew o poskręcanych konarach. Minęła stary pień po ściętym

dębie. Widziała, że trawa jest wydeptana. Wiatr ustał zupełnie. Wydawało się jej, że w powietrzu brakuje tlenu. - To tutaj! — zawołała. Spojrzała w dół, przygotowana na przerażający widok. - O Boże — wyszeptała. Ciało lana... zniknęło. Zachwiała się i zrobiła krok w tył. Złapała się za głowę. Zamrugała oczami i spojrzała ponownie w dół. Jeszcze pół godziny temu dokładnie tutaj leżało ciało lana. Teraz miejsce to pokrywała cieniutka warstwa śniegu. Ale... jak to możliwe? Emily zasłoniła usta dłonią i westchnęła przerażona. - Spencer - wyszeptała z niepokojem w głosie. Aria krzyknęła cicho. - Gdzie on jest!? - zawołała, rozglądając się z przerażeniem. - Przecież leżał tutaj. Hanna zbladła. Słowa nie chciały przejść jej przez gardło. Za nimi rozległ się niepokojący, wysoki skrzekot. Wszyscy podskoczyli, a Hanna mocniej ścisnęła świecznik w dłoni. Okazało się, że to tylko krótkofalówka, którą Wilden nosił przy pasku. Popatrzył na przerażone twarze dziewczyn, a potem na puste miejsce na ziemi. - Może widziałyście go gdzie indziej? Spencer pokręciła głową. Czuła, jak niewidzialne kleszcze zaciskają się wokół jej klatki piersiowej. - Nie. Znalazłyśmy go tutaj. Chwiejąc się i potykając, podeszła do zbocza wąwozu i uklękła na ziemi pokrytej roztapiającym się śniegiem. Zgnieciona trawa wskazywała na to, że niedawno leżało na niej coś ciężkiego. Wyciągnęła dłoń, by dotknąć ziemi, ale nagle ją cofnęła w przerażeniu. Nie miała odwagi dotknąć miejsca, na którym przed chwilą leżało martwe ciało.

- Może łan był tylko ranny, a nie martwy? - Wilden kręcił w palcach metalowy kapsel kurtki. - Może uciekł, kiedy odeszłyście? Spencer otworzyła szeroko oczy, jakby rozważała taką możliwość. Emily pokręciła energicznie głową. - To niemożliwe, że był tylko ranny. - Na pewno nie żył - przytaknęła Hanna. - Był... cały siny. - Może ktoś zabrał stąd ciało - włączyła się Aria. - Zostawiłyśmy go tu ponad pół godziny temu. To sporo czasu. - Ja widziałam tu jeszcze kogoś - wyszeptała Hanna. -Stał nade mną, kiedy upadłam. Spencer odwróciła się gwałtownie i spojrzała na mą. - Co takiego? No dobra, w ciągu ostatnich trzydziestu minut sporo się wydarzyło, ale Hanna mogła wspomnieć o tym wcześniej. Emily też wlepiła wzrok w Hannę. - Wiesz, kto to był? Hanna się zawahała. - Miał na głowie kaptur. Wydawało mi się, że to facet, ale nie mam pewności. Może to on zaciągnął ciało lana w inne miejsce. - Może to A. - Spencer czuła, jak serce wali jej w piersi. Wyjęła z kieszeni kurtki swój telefon i podsunęła Wil- denowi ostatnią wiadomość od A. „Musiał odejść". Wilden rzucił okiem na telefon Spencer, a po chwili jej go oddał. Zacisnął mocno zęby.

— Nie wiem, ile razy jeszcze muszę to powtórzyć. Mona nie żyje. Ten A. to jakiś naśladowca. Ucieczka lana to żaden sekret. Cały kraj się o niej dowiedział. Spencer spojrzała zakłopotana na pozostałe dziewczyny. Zeszłej jesieni Mona Vanderwaal, ich koleżanka z klasy i najlepsza przyjaciółka Hanny, szantażowała je, przysyłając im SMS-y z pogróżkami, podpisane tylko jedną literą — A. Mona zrujnowała życie każdej z nich, a nawet planowała je zabić. Potrąciła Hannę samochodem i próbowała zepchnąć Spencer na dno kamieniołomu. Mona spadła ze skał i skręciła sobie kark. Dziewczynom wydawało się, że nic im nie grozi... ale w zeszłym tygodniu zaczęły dostawać kolejne pogróżki od nowego A. Naj- pierw myślały, że przysyłał je łan, bo SMS-y zaczęły przy- chodzić, kiedy łan został tymczasowo zwolniony z więzienia. Ale Wilden nie chciał w to wierzyć. Powtarzał, że to niemożliwe, łan nie miał dostępu do telefonu komórkowego, a poza tym pozostawał w areszcie domowym, więc nie mógł swobodnie poruszać się po okolicy i stale ich obserwować. — A. istnieje. — Emily pokręciła gwałtownie głową. — A jeśli A. to zabójca lana, który zabrał też gdzieś jego ciało? — Może A. to również zabójca Ali — dodała Hanna, nadal zaciskając palce wokół świecznika. Wilden polizał wargi. Przez chwilę myślał. Wielkie płatki śniegu lądowały na jego głowie, ale on nawet ich nie odgarniał. — Dziewczyny, nie dajcie się zwariować. To I a n zabił Ali. I wiecie o tym tak dobrze jak ja. Aresztowaliśmy go na podstawie dowodów, które wy dostarczyłyście.

- A jeśli ktoś go wrobił? - Spencer nie dawała za wygraną. - A jeśli zabójstwo Ali to sprawka A., a łan się o tym dowiedział? Już miała na końcu języka zdanie: „Może właśnie to próbuje zatuszować policja?". To właśnie zasugerował łan w czasie ich rozmowy. Wilden dotknął palcami emblematu policji Rosewood wyszytego na kieszeni kurtki. - Czy łan nakładł ci do głowy tych bzdur w czasie waszej rozmowy na patio w czwartek, Spencer? Spencer zamarła. - Skąd pan o tym wie? Wilden wbił w nią wzrok. - Właśnie telefonowano do mnie z posterunku. Dostaliśmy taką informację. Ktoś was wtedy widział. -Kto? - To był anonim. Spencer zakręciło się w głowie. Spojrzała na przyjaciółki. Tylko im powiedziała o swoim spotkaniu z łanem. Wy glądały teraz na zupełnie zdezorientowane i zszokowane. O jej spotkaniu z łanem wiedziała jeszcze jedna osoba. A. - Dlaczego natychmiast nas nie powiadomiłaś? - Wilden nachylił się do Spencer. Jego oddech pachniał kawą. -Wsadzilibyśmy go od razu za kratki. Nigdy by nie uciekł. - Dostałam takiego SMS-a od A. Pokazała Wildenowi wiadomość: „Gdyby nasza mała Miss Nieporządnicka nagle zniknęła, to czy kogoś by to obeszło?". Wilden kołysał się na piętach. Wpatrywał się przez chwilę w to miejsce na ziemi, gdzie jeszcze niedawno leżał łan, a potem westchnął.

— Słuchajcie, wrócę do domu i zbiorę ekipę. Na waszym miejscu nie wierzyłbym, że wszystko jest sprawką A. Spencer przyglądała się krótkofalówce przy jego biodrze. — Dlaczego nie wezwie ich pan tutaj? — zapytała. — Moglibyście zacząć poszukiwania od razu. Wilden spojrzał na nią z zakłopotaniem, jakby nie spodziewał się takiego pytania. - Pozwólcie, że zajmę się swoją robotą. Muszę... trzymać się przepisów. — Przepisów? — powtórzyła jak echo Emily. - O Boże - westchnęła Aria. - On nam nie wierzy. - Wierzę wam, naprawdę. - Wilden schylił się, żeby przejść pod kilkoma nisko zwisającymi gałęziami. - Ale najlepiej zrobicie, jak pójdziecie do domu i położycie się do łóżek. Zajmę się wszystkim. Podmuch zimnego wiatru rozwiał frędzle przy szarym wełnianym szaliku, który Spencer zdążyła na siebie narzucić, zanim wyszli z domu. Zza mgły wyłonił się srebrny księżyc. W ciągu kilku sekund snop światła z latarki Wil-dena zniknął wśród drzew. Spencer zastanawiała się, dlaczego tak bardzo chciał się ich pozbyć. Chciał jak najszybciej znaleźć w lesie ciało lana... a może uciekł przed nimi z innego powodu? Odwróciła się i patrzyła na pusty wąwóz. Modliła się w myślach, by ciało lana wróciło tam, gdzie je znalazła. Oczyma wyobraźni wciąż widziała jego nienaturalnie wykręconą szyję i oczy, jedno otwarte, a drugie zamknięte, jakby je ktoś zalepił. Na prawej dłoni wciąż miał platynowy pierścionek z emblematem szkoły i błękitnym kamieniem, który połyskiwał w świetle księżyca.

Wszystkie dziewczyny wpatrywały się w to samo miejsce. Nagle daleko w lesie rozległ się głośny trzask. Hanna chwyciła Spencer za rękę, a Emily pisnęła ze strachu. Zamarły. Spencer słyszała w uszach własny, dudniący puls. - Chcę do domu - oznajmiła Emily ze łzami w oczach. Pokiwały głowami. Każda z nich myślała o tym samym. Pozostawione bez opieki policji, nie czuły się bezpiecznie. Ruszyły w stronę domu Spencer. Kiedy wyszły z wąwozu, Spencer dostrzegła pośród drzew złotą poświatę latarki Wildena. Stanęła, a serce podeszło jej do gardła. — Dziewczyny - wyszeptała i pokazała przed siebie palcem. Nagle Wilden zgasił latarkę, jakby przeczuwał, że idą za nim. Słychać było, jak jego kroki coraz bardziej się oddalały, a po chwili zapadła cisza. Wbrew temu, co powiedział, wcale nie wrócił do domu Spencer, żeby zebrać ekipę. Zaczął szybko wchodzić w głąb lasu... w dokładnie przeciwnym kierunku.

2 CO MA BYĆ, TO BĘDZIE Następnego dnia rano Aria siedziała przy żółtym plastikowym stole w kuchni w domu swojego ojca w Old Hollis, miasteczku uniwersyteckim. Jadła płatki kukurydziane z mlekiem sojowym i próbowała czytać „Gońca Filadelfijskiego". Jej tata Byron rozwiązał już krzyżówkę, zostawiając na stronie rozmazane plamy tuszu. Meredith, była studentka Byrona i jego obecna narzeczona, siedziała w salonie przylegającym do kuchni. Zapaliła kilka kadzidełek o zapachu paczuli i w całym domu zaczęło pachnieć jak w sklepie zielarskim. Z telewizora dobiegały kojące dźwięki fal i pisk mew. - Gdy rozpocznie się skurcz, weź głęboki, oczyszczający oddech przez nos - mówił kobiecy głos. - Wydychając powietrze, powtarzaj: „Hee, hee, hee". Spróbujmy razem. — Hee, hee, hee - dyszała Meredith. Aria jęknęła i przewróciła oczami. Meredith była w piątym miesiącu ciąży i od godziny oglądała film instruktażowy

dla przyszłych matek. Dzięki temu Aria dowiedziała się wszystkiego na temat technik oddechowych, piłek porodowych i niebezpieczeństw związanych ze znieczuleniem zewnątrzoponowym. Po nieprzespanej nocy Aria zadzwoniła do ojca i zapytała, czy może na trochę się u niego zatrzymać. Zanim jej mama Ella się obudziła, Aria spakowała kilka najpotrzebniejszych rzeczy do torby z podszewką w kwiaty, którą przywiozła sobie z Norwegii, i wyszła z domu. Chciała uniknąć konfrontacji z mamą. Wiedziała, że Ella zdziwi się, że Aria woli mieszkać z ojcem i jego dziewczyną, która zrujnowała życie rodziny Montgomerych. Szczególnie, że ostatnio Ella i Aria odbudowały wreszcie wzajemne relacje, po tym jak Mona Vanderwaal (jako A.) niemalże zniszczyła je na zawsze. Zresztą Aria nienawidziła kła- mać, a nie mogła powiedzieć mamie, dlaczego naprawdę chce uciec z domu. Już sobie wyobrażała, jak mówi do niej: „Wiesz, trochę się podobam twojemu nowemu chłopakowi, a on myśli, że ja też na niego lecę". Ella pewnie już nigdy by się do niej nie odezwała. Meredith pogłośniła telewizor. Chyba trochę za mocno dyszała. Aria usłyszała fale, a potem dźwięk gongu. „Razem ze swoim partnerem nauczycie się naturalnych metod uśmierzania bólu i przyspieszania porodu — informowała instruktorka z ekranu. — Możesz zanurzyć się w wodzie, wykorzystać siłę wizualizacji lub poprosić partnera, by doprowadził cię do orgazmu". — O Boże. — Aria zasłoniła uszy. Zdziwiła się, że nie ogłuchła od słuchania tych bzdur. Spojrzała na gazetę. Na pierwszej stronie widniał wielki nagłówek: „Gdzie jest Ian Thomas?".