jewka88

  • Dokumenty542
  • Odsłony36 100
  • Obserwuję52
  • Rozmiar dokumentów1.0 GB
  • Ilość pobrań23 020

Sara Shepard - 07 - Bez serca

Dodano: 5 lata temu

Informacje o dokumencie

Dodano: 5 lata temu
Rozmiar :937.9 KB
Rozszerzenie:pdf

Moje dokumenty

jewka88
EBooki
ebooki

Sara Shepard - 07 - Bez serca .pdf

jewka88 EBooki ebooki Pretty Little liars
Użytkownik jewka88 wgrał ten materiał 5 lata temu. Od tego czasu zobaczyło go już 39 osób, 42 z nich pobrało dokument.

Komentarze i opinie (0)

Transkrypt ( 25 z dostępnych 360 stron)

Shepard Sara Pretty Little Liars 07

Bez serca KTOŚ BARDZO WAM BLISKI ZNA WSZYSTKIE ODPOWIEDZI.

A. Emily, Aria, Hanna i Spencer są niemal pewne, że widziały Alison. Rozpoczynają śledztwo, kierując się wskazówkami od A. Ich desperackie działania prowadzą do zaskakującego finału. Czy dziewczyny uwolnią się wreszcie od tajemniczego prześladowcy? 2 ODNALEZIONA ZGUBA Zdarzyło ci się kiedyś, że coś ci zginęło, jakby się zapadło pod ziemię? Na przykład ta apaszka od Pucciego, którą włożyłaś, idąc na bal w drugiej klasie? Miałaś ją na szyi przez cały wieczór i nagle zniknęła. A ten prześliczny złoty naszyjnik od babci? Nagle wyrosły mu nogi i poszedł sobie, gdzie pieprz rośnie? Przecież nic nie rozpływa się w powietrzu. Gd zie ś musi być. Cztery dziewczyny z Rosewood też straciły kilka ważnych rzeczy. O wiele ważniejszych niż apaszka czy naszyjnik. Na przykład, zaufanie rodziców. Świetlaną przyszłość na jednym z renomowanych uniwersytetów. Dziewictwo. Wydawało im się nawet, że straciły przyjaciółkę z dzieciństwa... Ale może nie. Może wszechświat zwrócił im ją, całą i zdrową. Pamiętajcie jednak, że światem rządzi zasada równowagi: jeśli coś zostanie wam oddane, coś innego będzie wam odebrane.

3 A w Rosewood mogą odebrać wam wszystko. Wiarygodność. Zdrowie psychiczne. Ż yci e. Aria Montgomery przyjechała pierwsza. Rzuciła rower na wysypany żwirem podjazd, stanęła pod wierzbą płaczącą, schyliła się i przeczesała palcami trawę. Jeszcze wczoraj trawa pachniała wakacjami i wolnością, ale po tym, co się stało, jej zapach nie wypełniał już Arii uczuciem wyzwolenia i radości. Potem przyszła Emily Fields. Od wczoraj nie zmieniła wypłowiałych, workowatych dżinsów ani żółtego T-shirtu Old Navy. Pomięte ubranie wyglądało tak, jakby w nim spała. — Hej — powiedziała chropawym głosem, siadając obok Arii. Dokładnie w tym samym momencie Spencer Hastings z ponurą miną wyszła frontowymi drzwiami ze swojego domu, a Hanna Marin zatrzasnęła drzwi mercedesa mamy. — No i? — Emily przerwała wreszcie ciszę, kiedy zebrały się wszystkie. — No i? — powtórzyła Aria jak echo. Jak na sygnał odwróciły się i spojrzały na domek na tyłach posiadłości Hastingsów. To właśnie w nim zeszłej nocy Spencer, Aria, Emily, Hanna i Alison DiLaurentis, ich najlepsza

przyjaciółka i przywódczyni, urządziły całonocną imprezę, aby uczcić niecierpliwie wyczekiwany koniec roku szkolnego. Nie trwała ona jednak do świtu. Zakończyła się jeszcze przed północą. Wbrew oczekiwaniom całej czwórki impreza nie stała się początkiem 4 idealnych wakacji. Wprost przeciwnie, zakończyła się tragicznie. Dziewczyny nie potrafiły spojrzeć sobie w oczy. Celowo odwróciły też wzrok od wielkiej wiktoriańskiej willi należącej do rodziny Alison. Za kilka chwil i tak musiały tam pójść, choć tym razem zaprosiła je nie Alison, lecz jej matka Jessica. Z samego rana zadzwoniła do każdej z przyjaciółek córki, która nie pojawiła się na śniadaniu. Myślała, że nocowała u którejś z dziewczyn. Nie wydawała się zbyt przejęta, kiedy za pierwszym razem nie znalazła Ali. Gdy jednak zadzwoniła znowu po kilku godzinach, by przekazać wiadomość, że Ali nadal nie wróciła, mówiła już wysokim, pełnym napięcia głosem. Aria mocniej związała kucyk. — Żadna z nas nie widziała, dokąd poszła Ali, tak? Pokręciły głowami. Spencer musnęła palcami fioletowego siniaka na nadgarstku, którego zauważyła rano. Nawet nie

wiedziała, skąd się wziął. Na rękach dostrzegła też kilka zadrapań, jakby się zaplątała w dzikie wino. — I nikomu nie mówiła, dokąd idzie? — zapytała Hanna. Wszystkie wzruszyły ramionami. — Pewnie świetnie się teraz bawi — podsumowała Emily głosem Kłapouchego i zwiesiła głowę. Dziewczyny przezywały Emily „Zabójcą", jakby była pitbulem Ali. Na samą myśl o tym, że Ali mogłaby lepiej bawić się w innym towarzystwie, pękało jej serce. — Fajnie, że nas z sobą zabrała. — W głosie Arii słychać było rozgoryczenie. Kopnęła kępkę trawy czubkiem buta do jazdy na motocyklu. Gorące czerwcowe słońce bezlitośnie paliło ich bladą skórę. Słyszały plusk wody w pobliskim basenie, a w oddali 5 warczała kosiarka do trawy. Tak właśnie wyglądały wszystkie sielskie poranki w Rosewood, bogatym i nieskazitelnie czystym miasteczku w stanie Pensylwania, oddalonym o czterdzieści kilometrów od Filadelfii. Zazwyczaj o tej porze dziewczyny siedziały na brzegu basenu w klubie golfowym i gapiły się na przystojnych chłopaków z elitarnej prywatnej szkoły Rosewood Day. Właściwie teraz też mogły to zrobić, ale czułyby się

dziwnie, świetnie się bawiąc bez Ali. Bez niej dryfowały jak aktorki bez reżysera albo marionetki bez swojego właściciela. Zeszłej nocy w czasie imprezy Ali dokuczała im bardziej niż zwykle. Wydawała się też dziwnie rozkojarzona. Chciała je zahipnotyzować, ale kiedy Spencer upierała się, żeby zostawić uniesione rolety, Ali koniecznie chciała je opuścić. Wtedy Ali wyszła bez pożegnania. I wszystkie się domyślały, dlaczego je zostawiła. Zapewne znalazła sobie jakieś ciekawsze zajęcie, ze starszymi i o wiele fajniejszymi przyjaciółkami. Choć żadna by się do tego nie przyznała, od dawna czuły pismo nosem. W Rosewood Day Ali należała do szkolnych gwiazd, tych, które dyktują modę i znajdują się na szczycie listy wymarzonych dziewczyn każdego chłopaka, i decydowała, kto był fajny, a kogo należało uznać za frajera i fajtłapę. Wszyscy tańczyli tak, jak im zagrała — począwszy od jej ponurego starszego brata Jasona, a skończywszy na nauczycielu historii, najsurowszym w całej szkole. Rok wcześniej Ali wyciągnęła Spencer, Hannę, Arię i Emily z dna zapomnienia i uczyniła z nich krąg swoich najbliższych przyjaciółek. Przez kilka pierwszych miesięcy ich przyjaźń kwitła, a one rządziły na szkolnych korytarzach, gwiazdorzyły na imprezach 6

szóstoklasistów i zawsze zajmowały najlepszy stolik w re- stauracji Rive Gauche w centrum handlowym, każąc mniej lubianym dziewczynom ustąpić sobie miejsca, jeśli tamte zajęły go wcześniej. Jednak pod koniec siódmej klasy Ali zaczęła się od swoich przyjaciółek stopniowo oddalać. Już nie dzwoniła do nich zaraz po powrocie do domu ze szkoły. Nie wysyłała im ukradkiem SMS-ów w czasie lekcji. Kiedy z nią rozmawiały, ona patrzyła na nie nieobecnym wzrokiem, jakby myślami błądziła gdzieś daleko. Była pochłonięta wyłącznie swoimi własnymi, mrocznymi tajemnicami. Aria spojrzała na Spencer. — Wybiegłaś za Ali z domku. Naprawdę nie wiesz, dokąd poszła!? — Aria musiała przekrzykiwać hałas kosiarki. — Nie — odparła natychmiast Spencer, wbijając wzrok w swoje białe japonki od J. Crew. — Wybiegłaś z domku? — Emily pociągnęła za jeden ze swoich kucyków. — Nie przypominam sobie. — Zaraz po tym, jak wyrzuciła Ali — poinformowała przyjaciółki Aria z nutką irytacji w głosie. — Nie sądziłam, że mnie posłucha — wymamrotała Spencer, obrywając płatki jasnożółtego mlecza rosnącego pod wierzbą. Hanna i Emily nerwowo skubały skórki wokół paznokci. Lekki podmuch wiatru przyniósł słodki zapach lilii i

wiciokrzewu. Ostatnią rzeczą, jaką zapamiętały, był przedziwny seans hipnozy, urządzony przez Ali. Odliczyła od stu do jednego, dotknęła kciukiem czoła każdej z dziewczyn i ogłosiła, że teraz znalazły się w jej władaniu. Kiedy otworzyły oczy i zaczęły się budzić z głębokiego snu, wydawało im się, że upłynęły całe godziny. 7 Emily naciągnęła na nos kołnierzyk koszulki. Zawsze tak robiła, kiedy się denerwowała. Materiał pachniał delikatnie płynem do płukania tkanin i dezodorantem. — I co powiemy jej mamie? — Musimy ją kryć — odparła rzeczowo Hanna. — Powiemy, że Ali pojechała zobaczyć się z koleżankami z drużyny hokejowej. Aria uniosła głowę i machinalnie śledziła tor lotu odrzutowca przelatującego po bezchmurnym niebie. — Chyba powinnyśmy. Jednak tak naprawdę nie miała najmniejszej ochoty świecić oczami za Ali. Zeszłej nocy Ali raz po raz robiła aluzje do strasznego sekretu ojca Arii. Czy rzeczywiście zasługiwała na pomoc? Emily obserwowała biedronkę, która wędrowała z kwiatka na

kwiatek w ogródku przed domem Spencer. Też nie miała ochoty kłamać dla Ali. Była prawie pewna, że Ali imprezuje ze starszymi koleżankami z drużyny hokejowej, ze światowymi, budzącymi postrach dziewczynami, które paliły marlboro w swoich rangę roverach i chodziły na domowe imprezy, gdzie piwo pito całymi beczkami. Czy źle to o niej świadczyło, że życzyła Ali, żeby wreszcie wpadła w tarapaty za karę, że je zostawiła? Czy była złą przyjaciółką, bo chciała mieć Ali tylko dla siebie? Spencer też spochmurniała. Uważała, że to nie fair, że Ali próbowała wymusić na nich kłamstwo. Zeszłej nocy nie pozwoliła Ali, by ją zahipnotyzowała. Zerwała się z miejsca, zanim Ali dotknęła jej czoła kciukiem. Miała serdecznie dość dominacji Ali, która zawsze usiłowała narzucić innym swoją wolę. 8 — Nawet nie żartujcie. — Hanna nie dawała za wygraną, choć doskonale wyczuwała, że dziewczyny nie chcą jej posłuchać. — Musimy kryć Ali. — Nie miała najmniejszej ochoty dawać Ali powód, by je opuściła. To by oznaczało, że znowu stałaby się brzydką, grubą frajerką. A to i tak nie było najgorsze, co im się mogło przytrafić. — Jak nie będziemy jej chronić, to ona może powiedzieć wszystkim o...

Hanna urwała, spoglądając na dom po drugiej stronie ulicy, gdzie mieszkali Toby i Jenna Cavanaugh. Dom wyglądał na zaniedbany — w ciągu zeszłego roku nikt nie kosił trawnika, a bramę garażu zżerała od dołu zielonkawa, oślizgła pleśń. Ubiegłej wiosny przez przypadek oślepiły Jennę, kiedy razem z bratem siedziała w domku na drzewie. Nikt się nie dowiedział, że to one odpaliły petardę, a Ali kazała im przysiąc, że nigdy nie powiedzą nikomu, co się naprawdę wydarzyło. Twierdziła, że ten sekret przypieczętuje ich przyjaźń na wieki. Ale gdyby ich przyjaźń się rozpadła? Ali potrafiła zachowywać się bezwzględnie wobec ludzi, których nienawidziła. Kiedy ni z tego, ni z owego zerwała kontakty z Naomi Zeigler i Riley Wolfe na początku szóstej klasy, sprawiła, że przestano je zapraszać na imprezy. Koledzy Ali robili im głupie kawały przez telefon, Ali zaś włamała się na ich strony na MySpace i wypisywała na nich bardzo złośliwe i zarazem bardzo zabawne notki, ujawniając ich najgłębsze sekrety. Gdyby Ali zostawiła swoje nowe najlepsze przyjaciółki, które obietnice by złamała? I które sekrety ujrzałyby światło dzienne? Drzwi frontowe domu DiLaurentisów otworzyły się i mama Ali wyjrzała na ganek. Zazwyczaj nie pokazywała się światu bez pełnego makijażu, dziś jednak związała

9 jasnopopielate włosy w niedbały kucyk. Miała na sobie szorty z niskim stanem i głęboko wycięty, postrzępiony T-shirt. Dziewczyny wstały i kamienną ścieżką podeszły do drzwi domu Ali. Jak zwykle w korytarzu pachniało płynem do płukania tkanin, a na ścianach wisiały zdjęcia Alison i jej brata Jasona. Wzrok Arii powędrował automatycznie w stronę fotografii Jasona z czwartej klasy liceum. Miał na niej długie, założone za uszy blond włosy i delikatny uśmiech. Dziewczyny nie zdążyły wykonać swojego rytuału, który polegał na dotykaniu prawego dolnego rogu ich wspólnej fotografii z wycieczki nad jezioro w górach Pocono w lipcu zeszłego roku. Pani DiLaurentis po- prowadziła je prosto do kuchni i gestem pokazała im miejsca przy ogromnym drewnianym stole. Dziwnie się czuły w domu Ali, kiedy jej tu nie było. Jakby przyszły na przeszpiegi. Wszędzie widziały jakieś znaki jej obecności: przy drzwiach do pralni stały jej turkusowe buty na koturnie, na stoliku obok telefonu leżała tubka jej ulubionego kremu do rąk o zapachu wanilii, a na stalowych drzwiach lodówki przypięte magnesem w kształcie pizzy wisiało jej świadectwo, oczywiście z szóstkami z góry na dół. Pani DiLaurentis usiadła z nimi i zakaszlała cicho.

- Wiem, że wczoraj wieczorem widziałyście się z Alison. Spróbujcie sobie przypomnieć, czy nie wspominała, dokąd chce pójść? Dziewczyny potrząsnęły głowami, wlepiając wzrok w plecione podstawki pod talerze. - Mnie się wydaje, że pojechała zobaczyć się z koleżankami z drużyny hokejowej - rzuciła Hanna, kiedy nikt inny nie chciał zabrać głosu. 10 Pani DiLaurentis darła na drobne kawałki listę zakupów. - Już dzwoniłam do wszystkich jej koleżanek z drużyny. I do dziewczyn z obozu hokejowego. Nikt jej nie widział. Przyjaciółki spojrzały po sobie zaniepokojone. Poczuły, jak ich mięśnie się napinają, a serca zaczynają walić jak młotem. Jeśli żadna z koleżanek Ali nie widziała jej zeszłej nocy, to gdzie ona się podziewała? Pani DiLaurentis zabębniła palcami w stół. Jej nierówne paznokcie wyglądały tak, jakby je obgryzała. - A może wspominała, że wróci do domu? Wydawało mi się, że widziałam ją w korytarzu, kiedy rozmawiałam z... - Urwała i wbiła wzrok w tylne drzwi. - Wydawała się smutna. - Nic nam o tym nie wiadomo — wyszeptała Aria.

- Och. - Mama Ali drżącymi rękami sięgnęła po filiżankę z kawą. - A czy wspominała kiedyś, że ktoś ją prześladuje? - Nikt by się nie ośmielił - odparła natychmiast Emily. — Wszyscy ją kochali. Pani DiLaurentis otworzyła usta, żeby zaprotestować, ale w ostatniej chwili zmieniła zdanie. - Na pewno masz rację. I nigdy nie wspominała, że chce uciec z domu? Spencer parsknęła. - Wykluczone. Tylko Emily schyliła głowę. Czasem z Ali puszczały wodze fantazji i wyobrażały sobie, że uciekną razem. Często powtarzały, że polecą do Paryża pod przybranymi nazwiskami. Emily wydawało się zawsze, że to tylko żarty. 11 — A nie wydawała się wam ostatnio smutna? — pytała dalej pani DiLaurentis. Dziewczyny miały coraz bardziej zdezorientowany wyraz twarzy. -S mu tn a ? - powtórzyła Hanna jak echo. - W depresji? — Na pewno nie — oświadczyła Emily a przed oczami stanął jej obraz Ali, która radośnie kręci piruety w ogrodzie, ciesząc się

z ostatniego dnia szkoły. — Gdyby coś ją gnębiło, powiedziałaby nam — dodała Aria, choć wcale nie była tego pewna. Aria unikała towarzystwa Ali, od kiedy kilka tygodni wcześniej razem odkryły druzgocący sekret taty Arii. Miała nadzieję, że w czasie imprezy zeszłego wieczoru nareszcie odłożą tę sprawę ad acta. Zmywarka do naczyń zająknęła się i rozpoczęła kolejny cykl mycia. Pan DiLaurentis wszedł do kuchni z nieobecnym, zagubionym wzrokiem. Spojrzał na żonę z zakłopotaniem, odwrócił się na pięcie i wyszedł, drapiąc się energicznie w swój duży, haczykowaty nos. — Na pewno nic nie wiecie? - zapytała pani DiLaurentis. Na jej czole pojawiły się bruzdy. - Szukałam jej pamiętnika, bo myślałam, że będzie w nim jakaś podpowiedz, ale nigdzie nie mogę go znaleźć. Hanna uśmiechnęła się radośnie. — Ja wiem, jak wygląda jej pamiętnik. Możemy pójść na górę i go poszukać. Kilka dni temu widziały, jak Ali pisze pamiętnik, kiedy pani DiLaurentis pozwoliła im wejść na górę do pokoju Ali, nie uprzedzając jej o tym. Ali była tak pochłonięta pisaniem, że gdy

zobaczyła przyjaciółki, wpadła w popłoch, 12 jakby zapomniała, że je zaprosiła. Za chwilę pani DiLaurentis poprosiła, żeby dziewczyny zeszły na dół, bo chciała udzielić Ali jakiejś reprymendy. A kiedy później Ali pojawiła się na patio, wydawała się zła na przyjaciółki za to, że przyszły, jakby popełniły przestępstwo, zostając w jej domu, kiedy mama na nią krzyczała. — Nie, nie, nie trzeba — odparła pani DiLaurentis, po- spiesznie odstawiając filiżankę na stół. — Ale czemu? — Hanna odsunęła krzesło i ruszyła w stronę korytarza. — To żaden kłopot. — Hanno — warknęła mama Ali głosem ostrym jak brzytwa. — Powiedziałam nie. Hanna zatrzymała się pod wielkim żyrandolem. Przez twarz pani DiLaurentis przebiegł jakiś trudny do odczytania cień. — No dobrze — bąknęła Hanna pod nosem, wracając do stołu. — Przepraszam. Potem pani DiLaurentis podziękowała dziewczynom, że przyszły. Wyszły gęsiego, mrużąc oczy przed ostrym słońcem. Na końcu ślepej uliczki Mona Vanderwaal, najbardziej nielubiana dziewczyna w ich klasie, jeździła na swoim skuterze,

robiąc ósemki. Kiedy zobaczyła dziewczyny, pomachała im. Żadna nie zareagowała. Emily kopnęła leżący na chodniku kawałek cegły. — Mama Ali chyba świruje. Ali nic nie będzie. — I nie ma d ep resj i — powtórzyła z naciskiem Hanna. — Co za brednia. Aria wbiła pięści w kieszenie swojej minispódniczki. — A jeśli uciekła? Może nie dlatego że była nieszczęśliwa, ale dlatego że chciała zamieszkać w fajniejszym miejscu. Pewnie nawet by za nami nie tęskniła. 13 — Oczywiście, że by tęskniła — warknęła Emily. I w jednej chwili po jej policzkach popłynęły łzy. Spencer spojrzała na nią i przewróciła oczami. — Bo że , Emily. Musisz nam to fundować właśnie teraz? — Daj jej spokój. — Aria broniła Emily. Spencer zmierzyła Arię wzrokiem. — Kolczyk w nosie ci się przekrzywił — powiedziała do niej głosem ociekającym żółcią. Aria dotknęła palcami samoprzylepnego kolczyka, który przymocowała na lewym płatku nosa. Z niewiadomego powodu przesunął się jej prawie na policzek. Przykleiła go z powrotem na

nos, a potem, nagle zawstydzona, oderwała go. Usłyszały szelest i głośnie chrupnięcie. Odwróciły się i zobaczyły, jak Hanna sięga do torebki i wyjmuje z niej garść chipsów. Kiedy poczuła na sobie wzrok wszystkich, zamarła. — No co? — zapytała. Wokół ust miała pomarańczową otoczkę z okruszków. Przez chwilę stały w milczeniu. Emily otarła łzy. Hanna ukradkiem podjadała chipsy. A Spencer złożyła ramiona na piersi i zrobiła znudzoną minę. Kiedy nagle zabrakło Ali, cała grupa wydawała się niekompletna. I zupełnie niefajna. Z podwórka domu Ali dobiegł ogłuszający ryk. Odwróciły się i zobaczyły czerwoną betoniarkę stojącą obok wielkiej dziury w ziemi. DiLaurentisowie budowali przy domu olbrzymią altanę na dwadzieścia osób. Nieogolony, chudy robotnik z niedbale zawiązanym blond kucykiem na widok dziewczyn uniósł swoje ciemne okulary. Uśmiechnął się do nich obleśnie, pokazując na przodzie złoty ząb. Drugi robotnik, łysy, chudy jak patyk i wytatuowany, 14 w obcisłym podkoszulku na ramiączkach i wytartych dżinsach, zagwizdał. Dziewczyny przeszył dreszcz niepokoju. Ali opowiadała im wielokrotnie, jak robotnicy ciągle do niej coś

wołali, a gdy przechodziła obok, pozwalali sobie na niedwuznaczne komentarze. Jeden z robotników dał znak kierowcy betoniarki, która zaczęła się powoli wycofywać. Szary cement lał się strumieniem do wielkiego dołu. Ali od kilku tygodni opowiadała im o tej altanie. Po jednej stronie miało się mieścić jacuzzi, a po drugiej miał być grill. Altanę miały otaczać egzotyczne rośliny, krzewy i drzewa, żeby wewnątrz stworzyć przytulną, tropikalną atmosferę. — Ali na pewno się tu spodoba — powiedziała Emily pewnym głosem. — Urządzi tu najlepsze przyjęcia. Dziewczyny pokiwały głowami bez większego przekonania. Miały nadzieję, że zostaną zaproszone. Miały nadzieję, że nie nadszedł jeszcze koniec ich ery. Potem każda z nich ruszyła w stronę swojego domu. Spencer poszła do kuchni i przez okno patrzyła w stronę domku, gdzie odbyła się ta przerażająca impreza. I co z tego, jeśli Ali zostawiła je na zawsze? Jej przyjaciółki wydawały się zdruzgotane, ale przecież to nie była taka zła wiadomość. Spencer miała po dziurki w nosie Ali i jej wszechwładzy. Kiedy usłyszała chrząknięcie, podskoczyła ze strachu. Jej mama siedziała przy kuchennym stole z nieobecnym wzrokiem i szklistymi oczami.

15 — Mamo? — szepnęła Spencer, ale pani Hastings nie od- powiedziała. Aria podeszła pod podjazd DiLaurentisów. Kubły stały na chodniku, czekając na sobotni wywóz śmieci. Z jednego odpadła pokrywa i Aria dostrzegła na czarnym, plastikowym worku pustą buteleczkę po jakimś leku na receptę. Etykieta była właściwie zdrapana, ale pozostało na niej imię Ali wypisane drukowanymi literami. Aria zastanawiała się, czy to antybiotyki, czy może leki na wiosenną alergię — w tym roku drzewa pyliły wyjątkowo intensywnie. Hanna usiadła na kamiennym murku otaczającym posiadłość Hastingsów i czekała na mamę. Mona Vanderwaal jeździła po ulicy swoim skuterem. Czy to możliwe, że pani DiLaurentis ma rację? Czy ktoś ośmielił się drwić z Ali, tak jak one drwiły z Mony? Emily wzięła rower i poszła w kierunku lasu za domem Ali, wybierając drogę na skróty. Robotnicy zrobili sobie przerwę. Chudzielec ze złotym zębem bił się na żarty z jakimś facetem z sumiastym wąsem i w ogóle nie zwracał uwagi na beton lejący się z betoniarki do dziury w ziemi. Ich samochody — honda z powgniataną karoserią, dwa pickupy i jeep cherokee ze

zderzakiem pokrytym naklejkami — stały zaparkowane przy krawężniku. Na samym końcu tego szeregu stał znajomo wyglądający czarny sedan z lat siedemdziesiątych. Wyglądał ładniej niż pozostałe, a kiedy Emily mijała go na rowerze, dostrzegła swe odbicie w jego lśniącej karoserii. Miała zamyślony wyraz twarzy. Co zrobi, jeśli Ali nie zechce się z nią dalej przyjaźnić? Kiedy słońce stanęło w zenicie, wszystkie dziewczyny zastanawiały się, co się stanie, jeśli Ali się od nich odwróci, tak jak zrobiła z Naomi i Riley. Ale żadna z nich 16 nie martwiła się panicznymi pytaniami pani DiLaurentis. Ona była mamą Ali i do niej należało zamartwianie się. Żadna z nich nie spodziewała się, że następnego dnia przed domem DiLaurentisów zaroi się od furgonetek stacji telewizyjnych i samochodów policyjnych. Nie dowiedziały się też, gdzie podziewała się Ali i z kim planowała się spotkać, kiedy wybiegła z domku zeszłej nocy. Nie, tego pięknego czerwcowego dnia, pierwszego dnia wakacji, odsunęły od siebie wszystkie obawy pani DiLaurentis. W miejscu takim jak Rosewood nie miało prawa zdarzyć się nic złego. A już na pewno nie dziewczynie takiej jak Ali. „Nic jej nie jest — upewniały się w

myślach. — Wróci". A trzy lata później być może, być może miało się okazać, że się nie myliły. 17

1 WSTRZYMAJ ODDECH Emily Fields otworzyła oczy i się rozejrzała. Leżała pośrodku podwórza na tyłach domu Spencer Hastings, otoczona ścianą dymu i ognia. Poskręcane konary drzew pękały z trzaskiem i uderzały o ziemię z ogłuszającym hukiem. Od strony lasu promieniowało ciepło. Zrobiło się tak gorąco, jakby był środek lipca, a nie koniec stycznia. Tuż obok Emily zauważyła swoje dwie przyjaciółki, Arię Montgomery i Hannę Marin, ubrane w ubłocone jedwabne sukienki z cekinami i histerycznie kaszlące. W oddali wyły syreny i błyskały światła wozów strażackich. Cztery karetki zajechały pod dom Hastingsów, niszcząc idealnie przycięte krzewy i zostawiając ślady na mokrej ziemi. Z dymu wyłonił się nagle sanitariusz w białym uniformie. — Nic ci nie jest!? — zawołał, klękając obok Emily. Poczuła się jak obudzona ze snu trwającego rok. Właśnie wydarzyło się coś ważnego... Ale c o? 18 Sanitariusz chwycił ją za ramię, zanim przewróciła się na ziemię. - Nawdychałaś się dymu! - krzyknął. - Twojemu mózgowi