jula42

  • Dokumenty350
  • Odsłony64 240
  • Obserwuję88
  • Rozmiar dokumentów676.6 MB
  • Ilość pobrań33 780

Lili St. Germain -Gypsy Brothers 01-Seven Sons

Dodano: 5 lata temu

Informacje o dokumencie

Dodano: 5 lata temu
Rozmiar :1.5 MB
Rozszerzenie:pdf

Lili St. Germain -Gypsy Brothers 01-Seven Sons.pdf

jula42
Użytkownik jula42 wgrał ten materiał 5 lata temu.

Komentarze i opinie (1)

Gość • 16 miesiące temu

DZIĘKI

Transkrypt ( 25 z dostępnych 111 stron)

SEVEN SONS Lili St. Germain Gypsy Brothers # 1 Tłumaczenie: M.R.Black Beta: Lara66 Wszystkie tłumaczenia w całości należą do autorów książek jako ich prawa autorskie, tłumaczenie jest tylko i wyłącznie materiałem marketingowym służącym do promocji twórczości danego autora. Ponadto wszystkie tłumaczenia nie służą uzyskiwaniu korzyści materialnych, a co za tym idzie każda osoba, wykorzystująca treść tłumaczenia w celu innym niż marketingowym, łamie prawo.

Prolog Konfucjusz powiedział: Zanim wyruszysz na zemstę, wykop dwa groby. Ja planowałam wykopać siedem.

Jeden Czasami nie myślę o godzinach, jako o częściach dnia. Czasami, cały dzień przeminie, a ja nadal tam będę, pod powierzchnią, spalając swoje wnętrze brutalnością tej prawdy. Mojej prawdy. I wrócę do domu z pracy pozbawionej perspektyw, w tym pozbawionym perspektyw pieprzonym mieście w Nebrasce i przetrwam prawie cały dzień nie myśląc o tym, o moim ojcu, Dornanie Rossie i jego synach. A potem zrobię coś bezmyślnie, jak rozebranie się i pójście do łóżka, albo wsunięcie się pod pościel. I zobaczę znaki na moim prawym biodrze, którymi mnie naznaczyli – siedem poziomych linii, każda ułożona jedna na drugiej, wykonane tępą krawędzią noża rzeźnickiego przypalanego na ogniu, a potem przyciśniętego do mojej skóry. Linia dla Dornana Rossa i linia dla każdego z jego sześciu starszych synów. Nacięcia jak na słupku łoża z baldachimem. Blizny na całe życie, których nigdy nie zapomnę. Niektóre są grubsze, niektóre krótsze, inne dłuższe, ale każda z nich jest niszczącym przypomnieniem tego, co zabrali mi tamtej nocy. Nawet, jeśli zostanę w moich codziennych ubraniach, by uniknąć widzenia moich blizn, nadal nie mogę od nich uciec. Nigdy nie śpię dobrze. Rzucam się i przewracam, niespokojna i zalana potem budząc się z koszmaru, w którym mnie znajdują i obracają nóż na ostrą stronę. Gdzie nie tylko naznaczają mnie – tną mnie dopóki jestem martwa, więc nie porozmawiam z policją. Wiem rzeczy, widzę. Wiem rzeczy, o których policja nie ma pojęcia, o zakupionych alibi i

usuwania plam krwi, o zbyt wielu dziewczynach, które zaginęły i zbyt wielu mężczyznach, którzy mają za dużo sekretów. Kiedyś każdego dnia i każdej nocy pragnęłam zapomnieć o mordercy mojego ojca i o tym co on nam zrobił. Już tego nie chcę. Teraz chcę pamiętać każdy matulki szczegół, abym mogła wyegzekwować swoją zemstę. Jutrzejszy dzień jest inny. Jutro sa moje dwudzieste-pierwsze urodziny, dzień w którym uzyskam dostęp do mojego sekretnego spadku. Kilku tysięcy, które mój ojciec zdołał ukryć zanim Dornan zdołał wrobić go w morderstwo policjanta i jego rodziny, zbrodni, którą Dornan i jego najstarszy syn popełnili jako zapłatę za narkotykowy szwindel, który prawie zniszczył klub. To mogły być brudne pieniądze – mój ojciec nie był powyżej prania brudnych pieniędzy i produkcji narkotyków – ale to były jego pieniądze. Dornanowi udało się przejąć kontrolę nad resztą, kiedy wcielił w życie swoją niszczącą zdradę. Jutro naprawdę są moje urodziny, dzień, w którym stanę się inną osobą. Dzisiaj mam na imię Juliette Portland, ale jutro obudzę się, jako ktoś zupełnie inny. Ktoś, kto rzuci Dornana Rossa i Klub Motocyklowy Gypsy Brothers na kolana.

Dwa Nigdy wcześniej nie opuściłam kraju, ale nie jestem zmartwiona. W noc moich dwudziestych-pierwszych urodzin, nie imprezuję, ale docieram na Tajlandię po długim i ciasnym locie ze Stanów Zjednoczonych. Straciłam trochę czasu i w Bangoku jest już rano. Jadę prosto do szpitala, w którym odbędzie się moja operacja – mimo wszystko, to nie są wakacje. Nie jestem tu dla zabawy. Jestem tutaj by się odrodzić. Personel jest sprawny i dyskretny. Jestem przyjęta do szpitala, a chirurg przegląda komputerowo zrobione fotografie tego, jak będę po wszystkim wyglądać. Przed operacją, idę do prywatnej łazienki i rozbieram się. Kiedy po raz ostatni obserwuję się w lustrze nachodzi mnie niespodziewany smutek. Już przefarbowałam włosy w kolorze truskawkowego blondu na kasztanowy brąz, ale poza tym, taka właśnie się urodziłam. Wyglądam dokładnie jak moja matka. Wysoka, chuda, bez cycków, z zielonymi oczami. Niewielka ilość piegów na

moim nosie jest jedyną rzeczą, którą dostałam od ojca, a laser jest po to, by wypalić je na zawsze. Mój nos, kiedyś królewski i cienki, teraz jest krzywy, dzięki Dornanowi, który złamał go sześć lat temu. Nigdy nie zagoił się prawidłowo i jest głównym powodem przez który nie mogę znieść swojego własnego wyglądu. Ale teraz, stojąc tutaj, właśnie tak, kompletnie naga i samotna, ronię pojedynczą łzę. Dla mojego ojca. Dla małej dziewczynki, którą kiedyś byłam i której wszystko odebrano. Ronię łzę bo zaraz umrze, sześć lat po tym jak oszukała śmierć. Ocieram łzę i zakładam moją niebieską szpitalną koszulę, zawiązując ją z tyłu. Opuszczając kabinę, wchodzę do pokoju, gdzie zostanie przeprowadzona operacja. Dwanaście godzin zajmie zmienienie mnie w kompletnie nową osobę – nowy nos, nowa skóra, porcelanowe licówki na zęby, pełniejsze kości policzkowe i nowe cycki. Chciałam by usunęli blizny na moim biodrze, ale laserowe pozbycie się tych blizn zajęłoby miesiące. Zamiast tego, kiedy wrócę do Stanów, zrobię sobie tatuaż. Gdy leżę na stole operacyjnym, pielęgniarka przykrywa mnie, w dłoni trzyma maskę. Zanim może ją obniżyć, lekarz pokazuje jej by zaczekała. -Ostatnia szansa – mówi do mnie. – Czy na pewno chcesz przez to przejść? – jest doskonałym chirurgiem, a z tego, co wywnioskowałam, rodzajem ojca rodziny. Mimo, że jest azjatą przypomina mi mojego ojca. W jego oczach jest ojcowska życzliwość, której nie wiedziałam od długiego czasu. -Jestem pewna – mówie, wskazując by pielęgniarka zniżyła maskę. -Będziesz wyglądała pięknie – mówi chirurg i kilka chwil później, wszystko robi się czarne. Dwa tygodnie zajmuje mi odzyskanie sił na tyle, by poruszać się swobodnie i miesiąc zanim przypominam normalnego człowieka. Spędzam swój czas nad basenem w najdroższym hotelu w Bangoku, w obecności pielęgniarek,

które sprawdzają moje gojące się rany i kelnerów, którzy serwują mi drinki z parasolkami. Przez cały czas gotuję się w środku, w taki sam sposób jak gotowałam się przez ostatnie sześć lat. To, co narodziło się jako strach i żal, już dawno przekształciło się w nienawiść i gniew. Pięć tygodni po mojej operacji, wracam do USA, przywołuję taksówkę na LAX i kieruję kierowcę w stronę Venice Beach. Wreszcie po sześciu długich latach, będę miała swoją zemstę. Jest gorąco i czuję jak koraliki potu zbierają się między moimi nowymi piersiami. To zabawne, nadal przyzwyczajam się, że faktycznie mam coś przyzwoitego na swojej klatce piersiowej. Chociaż do dupy jest to, że teraz nie będę w stanie spać na brzuchu. Kiedy to się wszystko skończy, na pewno je zmniejszę. Na razie mam miseczki DD. Ponieważ wiem dokładnie, co Dornan „Prez” Ross lubi, a są to brunetki z dużymi cyckami i opaloną skórą. W ogóle jestem zaskoczona, że kłopotał się gwałceniem mnie. Stara ja na pewno nie byłam w jego typie. Stoję przed wejściem do Va Va Voom, klubem ze striptizem, który należy i jest prowadzony przez klub, a który znajduje się tylko kilka budynków dalej od siedziby Gypsy Brothers. Kiedy mój tata żył, Va Va Voom faktycznie był ekskluzywnym klubem burleski. Żadnego tańczenia na kolanach. Żadnych dziwek z tyłu. Żadnego syfu. Dornan zmienił wszystko po tym jak zamordował mojego ojca. Otwieram drzwi, ciągnąc za sobą swoją małą walizkę. Zawiera wszystko, czego potrzebuję na swój pokaz burleski. Kostiumy, rekwizyty, makijaż. Tańczyłam w swojej ciemnej sypialni w Nebrasce przez lata, przygotowując się na tą chwilę. Klub jest mroczny i pachnie zwietrzałym piwem zmieszanym z tanimi perfumami, z nutą pary ze zmywarki. Jest czwartek. Kilku pracowników kłębi się przy barze, który znajduje się na końcu wielkiej, otwartej przestrzeni klubu, a atrakcyjne

kobiety w podkoszulku i obciętych szortach ćwiczą swoje kroki taneczne i plotkują na scenie. Środek pomieszczenia jest opuszczony, więc staję w środku przepastnej sali, moja przeszłość pulsuje w mojej głowie jak rana po kuli, z której sączy się krew. Jeszcze raz patrzę na scenę i przypominam sobie co stało się tam sześć lat temu. -Chodź skarbie – śmieje się Dornan popychając mnie w krąg uformowany przez jego sześciu synów. Najstarszy, Chad, złapałam mnie za ramiona iobrócił dookoła tak, bym znalazła się twarzą do wszystkich próczniego. -Czyż nie wyglądasz niezwykle dobrze – powiedział Maxi, trzeci brat, wygwizdując swoje uznanie. Jego oczy zmierzyły moje ciało, a ja skuliłam się patrząc w podłogę. Wyciągnąl rękę i klepnął mnie w tyłek, przez co zawyłam z zaskoczenia. Byłam przerażona. Miałam piętnaście lat. -Skarbie rozumiesz dlaczego tutaj jesteś? – zapytał mnie Dornana ze złością w czarnych oczach. Potrząsnęłam głową i zwróciłam swój wzrok na zdartą drewnianą scenę poniżej swoich stóp. Nigdy nie byłam tutaj bez mojego ojca, a nawet wtedy byłam tu tylko już po zamknięciu klubu, jeśli musiał odebrać coś z biura, które znajdowało się na piętrze, albo zostawić klucze dla tego, kto zamykał. Na krawędzi sceny leżała włączona kamera, skierowana na krąg mężczyzn. Czułam ich pot i skórę, i walczyłam by się nie rozpłakać. Ponieważ mimo iż miałam piętnaście lat i byłam całkowitą dziewicą, wiedziałam, co dalej nastąpi. Potrząsnęłam głową na nie. Dornan roześmiał się i ścisną mój podbródek między swoimi grubymi palcami, zmuszając mnie bym podniosła głowa. Wskazał na kamerę i otarł łzę z popielatego policzka. Pochylił się tak blisko mnie, że tylko ja byłam w stanie go usłyszeć. -Przywitaj się z kamerą – wyszeptał do mojego ucha. – Zrobię z ciebie gwiazdę.

Skanuję długość baru, szukając znajomych twarzy. Żadnego z braci Rossów ani ich sukinsynowatego ojca. Nie ma nikogo sprzed sześciu lat. Tylko samotny facet, który wygląda na kogoś w moim wieku polerujący kufle za ladą. Mam chwilę, aby docenić jego drobne ramiona, gdy przechodzę przez pomieszczenie. Jest naprawdę wysoki, ma ponad sześć stóp i jest gorący. Na obu jego ramionach znajdują się rękawy tatuaży. Jego twarz jest studium sprzeczności. Ma seksapil i ikrę mężczyzny z dużymi brązowymi oczami, grubymi, pięknie ukształtowanymi brwiami i oliwkową skórą. Jego usta są pełne i szerokie, i przez ułamek sekundy zastanawiam się jakie byłyby podczas pocałunku. Ciemne włosy ma przycięte przy czaszce. Wszystko jest zestawione ze wzrokiem, który krzyczy „chłopiec” i pełny jest niewinności i naiwności. On wygląda znajomo, ale nie martwię się, że mnie rozpozna. Studiowałam profile każdego aktywnego członka Gypsy Brothers MC Venice Beach, a on nie był wymieniony. -W czym mogę pomóc? – mówi, jego głęboki głos jest jak miód i masło. Naklejam na usta fałszywy uśmiech i staję trochę prościej. Moje cycki praktycznie wylewają się z mojego maleńkiego podkoszulka, ale ona nawet pobieżnie na nie, nie patrzy. Mój gejradar nie piszczy, więc prawdopodobnie jest po prostu dobrze wychowany. -Szukam pana Rossa. – mówię słodko, wyrzucając słowa z lekkim południowym akcentem. Jednym z najważniejszych punktów życia w zapyziałej dziurze przez ostatnie sześć lat było nabycie tego akcentu. Nie chcę ryzykować, że ktokolwiek rozpozna mój głos. – Mam przesłuchanie. -Poczekaj tutaj – odwraca dając mi szansę na przyjrzenie się jego tyłkowi i… Moje serce zamiera na chwilę, kiedy widzę, że na karku ma herb Gypsy Brothers. Herb zarezerwowany tylko dla prezydenta klubu, jego braci i jego synów. O kurwa. On jest…?

Moje najgorsze obawy się potwierdzają, kiedy zatrzymuje się na górze schodów prowadzących do biura i krzyczy do uchylonych drzwi. – Tato! Jakaś laska tu jest w sprawie pracy. Oczywiście, to on. Jason Ross. Najmłodszy syn Dornana. Prawie zakrztusiłam się, kiedy przypomniałam sobie kiedy ostatni raz go widziałam. Chłopak krzyczał. Dwóch jego starszych braci trzymało go mocno, gdy bezskutecznie im się wyrywał. -Synu, zamierzasz wziąć swoją kolejkę? –Dornan kieruje to do swojego najmłodszego syna. Jase był pod opieką swojego ojca bardzo krótki czas – mniej niż rok – i po śmierci matki starał się dostosować do sposobu życia MC. Wszyscy myśleli, że to Dornan wstrzyknął matce Jase’a śmiertelną dawkę heroiny – kobieta była czysta przez szesnaście lat, odkąd odkryła, że jest w ciąży z Jasonem i opuściła klubowe życie by wychować syna w normalnych warunkach. Pamiętam leżenie na ziemi, drzazgi wbijające się w moje nagie plecy iżałowanie, że nie mogę po prostu umrzeć. Dornan i jego sześciu synów już wzięli swoje kolejki, kilka kolejek – a moje ciało było niebezpiecznie blisko wyłączenia się. Z mojego ciała został wybity każdy cal życia. W ustach czułam krew pochodzącą ze złamanego przez Dornana nosa, a pulsujący ból między udami był tak silny, że czułam się jakby ktoś próbował rozerwać mnie na pół. Nigdy przedtem nie dotarłam do drugiej bazy. Makabryczne i niszczące było stracenie dziewictwa w ten sposób – poprzez kradzież. Przez zakrwawione rzęsy patrzyłam jak Jase walczy przeciwko ojcu, nawet, jeśli wie, że zapłaci za to wysoką cenę. -Proszę tato, proszę niech oni jej nie ranią, proszę przestań, PRZESTAŃ, PRZESTAŃ, PRZESTAŃ!

-No dalej synu. – warknął Dornan i usłyszałam trzask odbezpieczanego pistoletu. – Bądź mężczyzna. O boże, pamiętam, że myślałam. To jest to. Oni mnie zabiją. Gdyby nie to, że byłam zablokowana przez ból, poczułabym litość do Jasona. Zapiszczałam, gdy coś zimnego i metalicznego zostało wsadzone w moje szczękające zęby. Dornan wadził w moje usta broń. Skuliłam się w oczekiwaniu. To było to. Zastrzeli mnie i umrę. -Lepiej wyciągnij swojego kutasa i wypieprz tą małą sukę, albo strzelę jej prosto w twarz. Rozumiesz mnie synu? Słuchałam, ale w tym samym czasie odpływałam przed moimi oczami zaczęły pojawia się małe białe plamy, gdy nieznośny ból zaczął się oddalać. Jase rzucił się na ojca i usłyszałam trzask, a następnie szamotaninę i wrzask. Chociaż coraz gorzej słyszałam. Wszystko stawało się białe, a ja podryfowałam w stronę tej bieli, czując ulgę że wreszcie nadchodzi koniec mojegocierpienia. -Tato – usłyszałam jak Chad mówi. – Tato! -Co? – Ryknął Dornan. -Myślę, że umiera. -Gówno prawda. – Szorstkie ręce ścisnęły moje ciało, a następnie pojawiło się przeklinanie i przepychanka, gdy zostałam podniesiona i niesiona. Świat obrócił się w biel, a potem w ciemność, gdyodpłynęłam. Kiedy się obudziłam świat nie był biały, ale przygnębiająco beżowy. Wkrótce wkradł się ból i zassał mnie mocno w żołądku, unieruchamiając mnie. Próbowałam usiąść, ale zawiodłam marnie. Niektóre z moich żeber zdecydowanie były złamane. Poczułam ciepłą dłoń na mojej i spojrzałam w bok, spodziewającsię matki. Zamiast tegozobaczyłam koszmar, zktórego myślałam,że już się obudziłam.

Krzyk zamarł mi w gardle, gdy Dornan położył palec na ustach, nakazując mi milczenie. Nigdy nawet nie rozważałam przeciwstawienia się mu, za bardzo się go bałam. -Policja chciałaby z tobą porozmawiać. – powiedział Dornan poważnie. – Powiedziałem im, że moja droga siostrzenica będzie potrzebowała chwili z rodziną najpierw. – Patrzyłam na niego z niedowierzeniem, oburzona tym, co sugeruje. Wujek Dornan, udając pieprzonego bohatera pod nieobecność mojego ojca. Próbowałam wyrwać dłoń, ale ścisnął ją mocniej, odcinając obieg krwi i wymuszając ze mnie sapnięcie. -Julie, kochanie, co zamierzasz im powiedzieć? Opadłam na łóżko, pokonana. – Nic. -Nie usłyszałem cię. -Nic! – Powiedziałam odrobinę głośniej i natychmiast wyrwałam rękę, gdy rozluźnił uścisk. -Dobrze – powiedział, wstając i prostując swoją pociętą skórę. – Nie chciałbym powiedzieć twojej matce, co ci zrobiliśmy. Wzdrygnęłam się na jego niesubtelną groźbę i zadrżałam, gdy złożył na moim czole pocałunek. – Nie zachowuj się jak ofiara. – wyszeptał do mojego ucha. – Wiem, że ci się to podobało. Przykleił na usta fałszywy uśmiech, rzucił bukiet kwiatów na łóżko obok mnie i opuścił pokój. Wtedy widziałam go po raz ostatni. I ironicznie, rzeczą, która mnie wypalała najbardziej, bardziej niż zdrada, były powody. Chciałam wiedzieć dlaczego. Ale wtedy dwa dni później Dornan

zamordował mojego ojca, w czystym gniewie strzelił mu prosto w głowę z szotguna. Rozwalił jego głowę. Po tym jak Elliot powiedział mi, że mój ojciec nie żyje, przestałam zastanawiać się, dlaczego. Jase zszedł po schodach, przeskakując je po dwa, jak gdyby się śpieszyłby znaleźć się jak najdalej od biura. Wrócił na swoje miejsce za barem i zabrał się za polerownie. – Wkrótce zejdzie na dół. – nie odpowiadam od razu, a on patrzy na mnie spod tych pięknych czarnych rzęs, przez które mu kiedyś dokuczałam. Muszę wyglądać strasznie, bo szarpie głową w górę i marszczy się. -Wszystko w porządku? Skinam głową powoli, chwytając się baru obiema rękami. -Jesteś pewna? – podnosi wyciętą część barowej lady i przychodzi tam gdzie jestem, w jego ręku jak za sprawą magii pojawia się szklanka zimnej wody. -Wyglądasz jakbyś miała zemdleć – mówi, kładąc wodę na kartonowej podkładce przede mną. Przysuwa barowy stołek i ustawia go za mną. Biorę wodę i siedzenie z wdzięcznością, moje całe ciało nagle czuje ból i zmęczenie. Wiedziałaś, że była szansa na to, że go zobaczysz. Wiedziałaś o tej części umowy. Poruszam się i biorę łyk wody, próbując się zebrać w sobie. Jeśli mój plan ma zadziałać, muszę się w sobie zebrać. -To musi być przez słońce – mówię, uśmiechając się niewinnie. – Nie jestem przyzwyczajona do gorąca. – mam nadzieję, że nie zapyta mnie skąd jestem. W Nebrasce jest nawet goręcej niż w Kalifornii. Czuję, że moja historia właśnie zaczyna uginać się po ciężarem sztuczności. -Cóż, nie przejmuj się – mówi, wracając na swoją stronę baru. -Dzięki – mówię łagodnie, słowa mają gorzki posmak na moim języku.

Dornan pojawia się chwilę później na szczycie schodów, gwiżdżąc głośno. – Chodź na górę. – mówi, kiwając na biuro za sobą. Rozglądam się, nie pewna czy w ogóle mówi do mnie. -Tak, ty. Pośpiesz się. Nie mam cholernego dnia – znika w drzwiach, a ja zsuwam się ze stołka. Biorę głęboki wdech. To jest moja chwila prawdy. To jest moja szansa by zająć pozycję przy Dornanie i doprowadzić tą jebaną rodzinę na zrujnowane, przestrzelone kolana.

Trzy W jakiś sposób jest mniej przerażający niż go zapamiętałam i muszę sobie przypominać, że jestem wyższa i silniejsza, niż kiedy miałam piętnaście lat. Wtedy byłam wciąż za młoda. A teraz, mam na sobie śmiesznie wysokie obcasy, które sprawiają, że jestem jeszcze wyższa. Dornan siedzi za biurkiem – biurkiem mojego ojca – i przedziera się przez papierkową robotę, podchodząc obojętnie do faktu, że tu stoję. Wykorzystuję ten czas by rozejrzeć się po swoimi otoczeniu. To nic specjalnego – pospolite drewniane biurko, martwa roślinka, kilka wysokich metalowych szaf na dokumenty za biurkiem. Jedyną rzeczą, która wygląda na drogą jest obraz na ścianie, scenka z plaży, która wygląda mi na Hawaje lub równie piękne miejsce. Nie pasuje do pokoju w ogóle i zastanawiam się przez chwilę, czy nie należał on do mojego ojca. -Szukasz schronienia, cukiereczku? Kieruję swoją uwagę na Dornana, który uśmiecha się, gdy wstukuje liczby na kalkulatorze swoimi długimi, grubymi palcami. -Szukam sceny – mówię, próbując rozjaśnić nastrój. Mój cały plan zależy od tego czy zatrudni mnie, jako tancerkę w klubie. Jeśli tego nie zrobi, będę musiała przejść do planu B. Którego jeszcze nie wymyśliłam. Odchyla się w krześle i po raz pierwszy przygląda mi się uważnie. Czekam cierpliwie, wiedząc, że pasuje do jego gustu – jestem brunetka, opaloną, z dużymi cyckami i jestem na tyle młoda by mógł mnie pieprzyć i jednocześnie zatrudniać, bez zastania aresztowanym za zatrudnianie nieletnich. Mrugam oczami i

obserwuję jego twarz. Jest teraz starszy, ale nadal widać u niego silne rysy twarzy, które sprawiają, że wiadomo, iż każdy z jego siedmiu synów jest niewątpliwie jego. Nie ma córek i to jest jedyne miłosierdzie, na które pozwoliło sobie przeznaczenie. -Jak masz na imię, kochanie? – pyta w końcu, najwyraźniej zadowolony z mojego wyglądu. Wciąż jest rażącą atrakcyjny, tak jak był sześć lat temu. Czarne włosy. Szerokie, zmysłowe usta. Trzydniowy zarost sprawia, że jego twarz wygląda na ostrą i wytrzymałą, ale nie na nieatrakcyjną. Mój żołądek się ściska, gdy uwiadamiam sobie, że się myliłam, że on i Jase są do siebie uderzająco podobni. -Astrid – odpowiadam, czując jak moje serce wali mi w piersi. -Nie twoje imię sceniczne – mówi, wyglądając na poirytowanego. – Twoje prawdziwe imię. -Samantha. Sammi. Nie wygląda na pod wrażeniem. – Dwadzieścia jeden lat? Kiwam głową. – Właściwie dwadzieścia-dwa. -Masz dowód by to potwierdzić? Kiwam głową, wysuwając dowód z tylnej kieszeni i podając mu go. Walczę z pragnieniem by się cofnąć, gdy nasze palce się spotykają. Odchyla się w swoim krześle i studiuje mają prostokątną kartę. Wiem, że szuka znaków pokazujących, że to fałszywka. Unosi go pod światło, odwraca w dłoni i drapie kciukiem wzdłuż krawędzi. -Prawdziwy – mówię. On nie odpowiada. -Powiedziałaś, że jak masz na imię?

-Sammi. Samantha Peyton. -Dwa pierwsze imiona? – mówi z powątpieniem. – Kto ma dwa pierwsze imiona1 ? Uśmiecham się. – Nie wiem panie Ross. To trochę dziwne. Parska, to najbliższa uśmiechu rzecz, od kiedy mnie do siebie wezwał. – Cóż, Sammi -dwa-pierwsze- imiona- Peyton, jakiego rodzaju pracy szukasz? Nie wierzę, że to mówię. – A jaką pracę jestem w stanie mi zaoferować? Jego uśmiech znika. – Jestem zajętym człowiekiem. Skończmy tą gierkę. Tańczysz? Kiwam głową. -Robisz prywatne tańce? Kiwam głową. -Robisz cokolwiek innego, co odróżni cię od setki dziewczyn, które przychodzą tu każdego tygodnia szukając pracy? Uśmiecham się złośliwie. – Mogę przemieszczać swoją szczękę tak, że otwiera się naprawdę szeroko. Wybucha śmiechem i uderza w biurko przed sobą, rozrzucając dookoła papiery. -Lubię cię – decyduje. – Więc dlaczego tutaj? To znaczy, jestem pewien, że wiesz o naszej… reputacji. Próbuję wyglądać młodo i beznadziejnie. – Właśnie wyrwałam się ze złego związku. – mówię. – W domu w Texasie. Wykorzystałabym ochronę, którą oferujesz swoim pracownikom. 1 Chodzi o to, że na nazwisko zostało wykorzystane imię Peyton. Więc tak jakby wykorzystane są dwa imiona. Samantha Peyton.

Zasysa swoją wargę, zastanawiając się. -Twój były – mówi. – Jest członkiem jakiegoś przeciwnego klubu motocyklowego? Gliniarzem? Jest połączony z kimś, na kogo powinienem uważać? Potrząsam głową. – Nie. -Jesteś tego pewna? Kiwam głową. – Tak. Jest tylko dupkiem, który myślał, że ma mnie na własność. Kiwa głową najwyraźniej usatysfakcjonowany moim zachowaniem. – Chcesz najpierw zatańczyć czy się pieprzyć? – pyta lekko. Uśmiecham się od ucha do ucha, bo dostałam to, co chciałam. I o tym wiem. -Panie Ross – mówię, pochylając się nad biurkiem tak, że mojej cycki są kilka cali od jego twarzy – po tym jak cię wypieprzę, nie będzie miało znaczenia to, jak dobrze tańczę. Dornan przechodzi obok mnie i zamyka drzwi, upewniając się, że ociera się swoją twardością o mój tyłek, gdy się obok mnie przeciska. Za mną jest wystarczająco miejsca i to kompletnie niepotrzebne by w ogóle mnie dotykał, ale najwyraźniej potrzebuje ukazać mi swoją dominację nade mną. Staje za mną, gdy patrzę w biurko, na swoim ramieniu czuję jego ciepły oddech. -Odwróć się – rozkazuje, więc tak robię. Stoi tak blisko mnie, że czuję ciepło bijące od niego w już i tak dusznym pokoju. Jego źrenice są rozszerzone, a on wyraźnie jest podniecony. -Zdejmij koszulkę – rozkazuje, a ja podążam za jego rozkazem ściągając ją przez głowę i pozostając tylko w króciutkich szortach i kawałku koronki, który kosztował więcej niż normalny stanik powinien. Odpinam swój stanik i rzucam go na ziemię między nami.

-Niezłe – mówi, chwytając moje piersi w dłonie. – Chociaż nie prawdziwe. Wzruszam ramionami. – Wątpię by któraś z twoich tancerek miała prawdziwe. Parska, a ja drżę wewnątrz. Zrobię z ciebie gwiazdę. -Spodenki. – mówi, ciągnąc za kawałek jeansu, który mam na sobie. To chwila, w której panikuje. O kurwa. Moje biodro. Blizny. Naprawdę nie spodziewałam się, że będę musiała pieprzyć się z nim w biurze, nie dzisiaj. Spodziewałam się, że przyjdę, pogadamy o interesach i wrócę na przesłuchanie wieczorem, kiedy scena będzie przygotowana dla reszty tancerek. Wiem, co się stanie, jeśli on je zobaczy. Zabije mnie. I to wszystko pójdzie na nic. Widzi moje wahanie i robi krok w tył. -Jesteś pewna, że zniesiesz tego typu pracę? – pyta mnie, nie będąc pod wrażeniem. Uśmiecham się mocno. – Oczywiście. Po prostu nie spodziewałam się , że to będzie dzisiaj. -W przyszłym tygodniu będziesz pieprzyć lepiej? – pyta niecierpliwie. -Nie – mówię szybko. Odwracam się, zsuwam szorty i majtki tak, że jestem kompletnie naga i kładę dłonie płasko na biurku. Odwracam głowę by zobaczyć, że Dornan mnie obserwuje, z czymś, co wydaje się być mieszanką pożądania i ciekawości.

-Po prostu pomyślałam – wzruszam ramionami, posyłając mu niegrzeczny uśmiech, – Że powinnam pokazać ci co najlepszego mam w repertuarze. Śmieje się i klepie mój nagi tyłek otwartą dłonią, ściskając w garść ciało. Przybliża się do mojego ucha, chwytając w garść moje długie brązowe włosy i odchylając do tyłu moją głowę. – Czego ode mnie chcesz? – pyta cicho. Myślę o tym jak zniszczył moje życie, jak wydarł mojego ojca ode mnie, jak odebrał mi moje dziewictwo i podzielił się nim ze swoimi równie chorymi synami. Myślę o ostatnich sześciu latach, o ukrywaniu się, o baniu się o własne życie i zaciskam szczękę. Chcę, żebyś cierpiał. -Chcę żebyś zrobił ze mnie gwiazdę. – mówię słodko. Chcę pochować cię żywcem, ty morderco, pieprzony dupku. Uśmiecha się. – No to, jestem w stanie zrobić. Odwracam się z powrotem w stronę biurko i biorę głęboki wdech. -W takim razie, dawaj – mówię, przyciskając się do jego twardości. – Zanim zmienię zdanie. Słyszę zasówak i czuję jak jego palce badają moją cipkę. – Ze mną nie zmienisz swojego zdania. Zaciskam oczy i przygryzam dolną wargę, smakując krwi, gdy pluje na dłoń, używając jej, jako nawilżenia dla swojego kutasa. Napinam się, gdy czuję jak czubek jego penisa przyciska się do mojego wejścia. Jęczę z bólu, gdy zanurza się głęboko w mój tyłek i jęczy głośno.

-Kochanie, myślałem, że lubisz w ten sposób – mówi, jego jaja uderzają w moje ciało, gdy jego pchnięcia nabierają szybkości. Za każdym razem gdy go wyciąga, zanurza się z taką siłą, ze chcę krzyczeć. -Uwielbiam to – szepczę, nienawidząc każdej sekundy. Zmuszam się by wytrzymać, wdzięczna, że nie zobaczy zdradzających prawdę naznaczeń i przysięgam sobie, że zrobię tatuaż mający przykryć te pieprzone blizny, jutro rano. Sapię, gdy czuję jak palec przyciska się do mojej łechtaczki i pomimo swojej nienawiści, moje zdradzieckie ciało reaguje, roztapiając się jak masło w popołudniowym słońcu. Zasysam powietrze, gdy kontynuuje zadowalanie mnie i czuję jak mój wewnętrzny opór przeciera się i słabnie z każdym ruchem jego palców. Mój tyłek jest katastrofą przyjemności i bólu, a sposób, w jaki dociska swoje palce do mojej cipki sprawia, że jestem niebezpiecznie bliska orgazmu. Jestem bezbronna wobec jego uzdolnionych dłoni, gdy doprowadza mnie do orgazmu, we mnie trwa gorzka wojna. Ponieważ nie powinnam odczuwać przyjemności. Jęczę, dociskając uda do jego nogi, gdy moje ciało zdradza mnie całkowicie, chciwe na orgazm, łaknące uwolnienia. -Dziecinko – Jęczy Dornan, gdy rozpadam się pod jego palcami na milion kawałków. To musi go podniecać, ponieważ gdy tylko moja cipka się zaciska i dochodzę, Dornana wysuwa się ze mnę, przez chwilę pozostaje całkowicie nieruchomy a potem jęczy, popychając moją twarz w stronę biurka i rozlewając gorącą spermę na moich plecach. Zmuszam się by pozostać nieruchomo, moje nogi się trzęsą z wysiłku, ponieważ stałam cały czas na palcach, mój policzek przyciśnięty jest do chłodnego biurka,

bo gdyby nie był, zaczęłabym krzyczeć. Krzyczałabym, wbiłabym paznokcie w jego oczy i spróbowała mu je wydrzeć. A tego nie mogę. Nie mogę skończyć tego w taki sposób, zwłaszcza teraz, kiedy pozwoliłam mu znaleźć się wewnątrz mnie. Prostuje się, chwytając oddech, jego dłonie nadal zaciśnięte są wokół moich bioder. Opieram się niezgrabnie o biurko, pamiętając, że gdy wstanę zrobię bałagan na podłodze. Dornan sięga po pudełko chusteczek i wyciera lepki płyn z moich pleców. -Dzięki – mruczę, odwracając się twarzą do niego, ramieniem niepewnie obejmuję biodro. On zdecydowanie wygląda na bardziej zrelaksowanego, niż gdy na początku przybyłam, chociaż wygląda też na zmęczonego. Zbyt dużo nieprzespanych nocy. Zbyt dużo krwi na rękach. Zbyt dużo niewinnych żyć, zakończonych z powodu jego woli. Pociera moje piersi najwyraźniej zamyślony. Chcę go odepchnąć, chwycić srebrny otwierać do listów z jego biurka i zbić go prosto w rodzinny tatuaż znajdujący się na jego karku. -Tam możesz się umyć – mówi, wskazując na łazienkę dołączoną do jego biura. – Weź prysznic, jeśli chcesz. Będę brała prysznic. Najgorętszy pieprzony prysznic, który wypali twój dotyk z mojej skóry. -Pośpieszę się – mówię, wchodząc do łazienki i przyciskając wszystkie ubrania do piersi i zakrywając swoje blizny. Zamykam drzwi, staczając wewnętrzną bitwę o to czy powinnam zamknąć dzrwi na zamek czy nie. W końcu, nie zamykam, ale natychmiast wciskam na siebie szorty, nie kłopocząc się prysznicem. Od razu czuję się lepiej, gdy są zasunięte, a moje pomarszczone ciało na biodrze jest

zakryte. Chwytam ręcznik z półki, zanurzam go pod kranem i czekam aż woda jest ciepła, dodając na materiał trochę mydła. Czyszczę swoje plecy, najlepiej jak potrafię. Muszę być na tyle ogarnięta, by wrócić do hotelu zanim dam sobie poparzenia trzeciego stopnia w alkowie swojego własnego prysznicu. Zakładam stanik i koszulkę i przeglądam się w dużym lustrze, które wisi nad zlewem. Wpatruje się we mnie nieznana mi osoba, tak inna, że nie rozpoznałabym jej, jako siebie. Juliette miała blond włosy sięgające ramion, bladą skórą i zielone oczy. Dziewczyna, którą widziałam miała ciemne włosy, które sięgały jej tyłka, dzięki przedłużeniom, opaloną skórę, dzięki godzinom spędzonym w solarium i ciemnoniebieskie oczy, które nadal odbijały cień brązu, którego nie zdołały przykryć kontakty. Brakuje mi bycia Juliette. Jednak przez swój nowy wygląd czuję się silniejsza. To daje mi anonimowość, do której dążyłam, gdy razem z doktorem Lee planowałam operacje plastyczne. Jestem na haju z powodu adrenaliny: wypieprzony przez Dornana tyłek pulsuje, ale mój duch jest podniecony. Zrobiłam to. Kurwa zrobiłam to. Oszukałam go. On nie miał pojęcia, kim jestem.

Cztery Kiedy wychodzę z łazienki, Dornan jest z powrotem za biurkiem jakby nic się nie stało. -Więc – mówię, jakbym naprawdę nie wiedziała. – Dostałam tą pracę? – macha w powietrzu swoim długopisem wskazując bym usiadła. Wyciągam metalowy stołek spod biurka – biurka na którym właśnie się pieprzyliśmy – i siadam na moim pulsującym tyłku. -Bierzesz narkotyki? – pyta Dornan. – Pijesz? Co jest powodem? Wzruszam ramionami. – Tak, naprawdę jestem znudzona.