Nalini Singh
Księżniczka Kanibal
źródło:
darmowe opowiadanie umieszczone na stronie www autorki
Tłumaczenie nieoficjalne:
zapiski_mola_ksiazkowego
"Sascha, kochanie!"
Sascha poczuła jak usta drgają jej w uśmiechu z powodu tego dziecięcego krzyku. "To wszystko
twoja wina," powiedziała do Lucas'a, gdy on nie wykonywał zbyt dobrze swojego zadania
polegającego na ukryciu uśmiechu i zachowaniu powagi.
"Cóż ja mogę na to powiedzieć?" Rozłożył ręce w geście bezradności. "Dzieciak ma doskonały
gust, nie wspominając już o wspaniałych umiejętnościach językowych."
Ignorując swoją pokrewną duszę, gdy wyprowadzał ją z ogromnej kuchni Tamsyn do salonu, udała
się w pobliże sofy, gdzie Julian i Roman siedzieli obok siebie. „Czy wasze wysokości mnie
wołały?”
Kociaki zachichotały, a potem zmieniły postać. Julian poklepał przestrzeń między nimi i Sacha
usiadła. Natychmiast wdrapali się na jej kolana, mali i ciepli, i tacy cenni. Za każdym razem, gdy
widziała tych dwóch, zastanawiała się nad tym co przyszłość przyniesie jej i Lucas'owi. Jej oczy
podniosły się i spotkały się z jego spojrzeniem, gdy usiadł na krawędzi stolika kawowego, który stał
naprzeciwko niej. Piękna zieleń jego spojrzenia niosła w sobie najbardziej intensywny rodzaj
obietnicy.
Jej serce na ten widok aż podskoczyło z wrażenia. Niemożliwe, stwierdził jej umysł PSY. Ale ona
wiedziała, ze jest to jak najbardziej możliwe. Emocje miały w sobie sile, o której większość PSY
zapomniało. Mogły ranić, ale mogły również dawać wielka radość, która wykraczała poza wszystko
co sobie kiedykolwiek wyobrażała jako możliwe.
Mała ręka poklepała jej lewe ramie. Roman, pomyślał, obracając się by złożyć całusa na czubku
jego głowy. Był on spokojniejszy z tej parz, ale razem byli oni Kłopotami na czterech nogach,
ośmiu jeżeli przemienili by się w swoje zwierzęce formy. " Tęsknicie za wasza Mama ?" zapytała.
Roman przytaknął. Po jej drugiej stronie, Julian zapytał, "Wróci dzisiaj?" Jego głos był nietypowo
jak dla niego pełen prośby.
"Tak, dzisiaj wróci." Tammy i Nate musieli wykonać krotką podroż poza granice stanu i zostawili
swoje kociaki pod opieka Sasch'y i Lucas'a. Sascha uwielbiała ta dwójkę, ciągle zaskakiwało ja to,
ze to uczucie wydawało się dwustronne. Teraz spojrzała na nich po kolei mówiąc "Upewnię się
żeby wasza mama wiedziała jacy byliście dzisiaj grzeczni."
To zaskarbiło jej uśmiech od Julian'a i buziak w policzek od Roman'a. Lucas obserwował to,
drocząc się z nią spojrzeniem. Wiedział, ze miała miękkie serce dla dzieciaków. Ona w odpowiedzi
zrobiła do niego minę.
"Opowiesz nam coś, Sascha?"
Sascha zamarła słysząc pytanie Julian'a. Nawet po miesiącach spędzonych z CiemnąRzeką ciągle
dawała się złapać na czymś do czego zupełnie nie była przygotowana. "Chcecie usłyszeć
opowieść?"
Dwa przytaknięcia, dwie pary błyszczących oczu patrzących na nią z niecierpliwością.
Zagubiona, spojrzała na Lucas'a. Nie wiedziała jak opowiadać historie. Jej dzieciństwo było
spędzone na wyciskaniu emocji z jej duszy.
Nikt nigdy nie opowiadał jej żadnych historii poza tymi, które ostrzegały by trzymać emocje na
wodzy, gdzie nie mogą jej zniszczyć. Jej matka szeptała jej do ucha o zrehabilitowanych,
koszmarnych stworzeniach, które były niczym chodzące warzywa, z wyssanym z nich życiem.
Jedno z jej najbardziej silnych wspomnień z dzieciństwa dotyczy jej stojącej w Centrum,
obserwując jak rehabilitowany miota się z jednego krańca pokoju na drugi, jego mimika bez
wyrazu, jego oczy zbyte z najbardziej blednących pozostałości człowieczeństwa.
To czarne wspomnienie groziło opanowaniu jej całej uwagi, ale w tym momencie fala miłości
przesunęła się przez zawile sieci więzi będącej w jej wnętrzu, tej magicznej drogi, która wiązała ja
z panterą opartą o stolik do kawy naprzeciwko niej, z długimi nogami rozpartymi po obu stronach
jej nóg. "Ja znam pewną historie," powiedział przyciągając uwagę bliźniaków. "Ale jest straszna."
"Na prawdę?" Julian pochylił się do przodu z podekscytowania.
"Nie jesteśmy już dziećmi," dodał Roman.
Lucas zrobił minę. "No nie wiem. Wasza mama może się na mnie pogniewać."
"Prosimy, Wujku Lucas'ie!"
"Prosimy!"
"Prosimy! Prosimy!"
"Prosimy!"
Lucas wydal z siebie udręczone westchnienie i pochylił się nieco do przodu opierając ramiona na
udach. "Dobrze, ale pamiętajcie, ze was ostrzegałem. Jeżeli będziecie mieć koszmary, nie
przychodźcie się do mnie skarżyć." Patrząc na niego w tym momencie, na jego pobłażliwą twarz,
łagodny głos, nikt nie wziął by go za jednego z najbardziej niebezpiecznych drapieżników
w regionie, panterę która mogła rozerwać każdego wroga na drobne kawałeczki gołymi rekami.
Ale, pomyślała Sascha, on nadal był alfą CiemnejRzeki. Tylko, ze tym razem spełniał potrzeby
dwóch najmłodszych członków stada. I jej samej. Dbał również o nią tym cichym wsparciem, które
mówiło, ze on jest przy niej gdyby potrzebowała pomocy gdy dostosowywała się do tego nowego
życia, tego nowego świata.
"Dawno temu," powiedział, "była sobie księżniczka--"
"Księżniczka!" zdegustowany krzyk Julian'a został poparty przez zniesmaczone przytaknięcie
Roman'a.
Lucas zawarczał niskim tonem wydobywającym się prosto z gardła, uciszając w ten sposób oba
kociaki i sprawiając, ze głębiej wtuliły się w Sasch'e z dreszczami strachu. Wiedziała, ze to tylko na
pokaz, ale i tak je przytuliła.
"Jak już mówiłem, była sobie księżniczka. Mieszkała w wielkiej wieży po środku lasu i miała
siedmiu służących."
"Siedmiu?" ośmielił się wyszeptać Julian.
"Po jednym na każdy dzień tygodnia," powiedział Lucas. "Bo widzicie, każdego dnia, jeden służący
szedł do pobliskiej wioski i ..."
"I?" tym razem powiedział Roman.
"No nie wiem." Lucas zrobił nieczytelna minę. "To jest naprawdę straszna część. Jesteście pewni,
ze dacie sobie z tym radę?"
Odpowiedziały mu dwa bardzo szybkie przytaknięcia.
Przytakując również, Lucas pochylił się bliżej i zniżył głos do szeptu. "Bo widzicie, Księżniczka
miała bardzo duże zęby, ostre jak nożne."
Roman westchnął, ale nie przerywał opowiadania. Julian nie był tak cicho. "Takie jak wilki?"
Usta Lucas'a zaokrągliły się w uśmiechu. "Dokładnie takie jak wilki."
Sach'a posłała mu niezadowoloną minę. Wilki były teraz ich sprzymierzeńcami. W ogóle nie
skruszony śmiech tańczył w oczach Lucas'a, gdy ten kontynuował opowieść. "Księżniczka mogła
przeciąć wszystko tymi ostrymi wilczymi zębami, mięso i kość, drewno i metal, nawet … drzwi do
sypialni małych chłopców."
Gdy kociaki ponownie przeszył dreszcz, Lucas spojrzał na szeroko rozpostarte oczy Sasch'y. W tym
momencie wydawała się równie niewinna jak Julian i Roman, dziecko po raz pierwszy poddające
się magii historii. Rozdzierająca fala czułości wypełniła jego serce, ale razem z nią przyszła stalowa
determinacja. Już nikt nigdy jej nie skrzywdzi, nie w czasie jego życia.
"A w dole wioski, tej do której każdego dnia udawali się służący," kontynuował, tworząc historie
w trakcie, gdy ja opowiadał, "żył sobie mały chłopiec. Każdej nocy kładł się spać po tym jak
zamknął wszystkie okna i drzwi w domu."
"Dlaczego?" zapytała Sasch'a.
"Żeby służący księżniczki go nie zabrali," powiedział, tak jakby to powinno być oczywiste.
"Ale dlaczego?" upierała się jego analityczna bratnia dusza Psy.
"Ponieważ," zrobił pauzę by pozwolić na to, by napięcie wzrosło, a potem wywarczał ostatnie
słowa "Księżniczka kanibal lubiła jeść małych chłopców na kolacje."
Jego audiencja, cala trójka, przywarła do siebie. Niemal wybuchnął śmiechem na widok szoku na
twarzy Sasch'y. Zastanawiała się prawdopodobnie, co on wyrabiał opowiadając taka krwiożercza
historie dwóm tak małym leopardom. Jego mały kociak jeszcze się nie zorientował, ze te dzieci
były o wiele bardziej dzikie niż dorośli.
"Jej ulubionym daniem był pieczony mały chłopiec w polewie miodowej z dodatkiem kawałków
ananasa."
"Lucas, może--" zaczęła Sascha.
"Shh." Zabrzmiały dwa małe głosy, podczas gdy cztery ręce ściskały ją w tali. "Co dalej Wujku
Lucas'ie?"
"Cóż, czasami lubiła ich ładnie podtuczonych, dlatego trzymała ich w swojej specjalnej małej celi
i karmiła ich ciastem, ciastkami i ...”
„... kiełbaskami!” dodał Roman.
"Tak," Lucas potwierdził to pełnym powagi przytaknięciem. "I ta mała cela, --pełna ciastek, ciasta
i kiełbasy, była miejscem, w którym umieściła małego chłopca z wioski. Powiedziała mu, żeby jadł,
i jadł … żeby ona mogła go zjeść.” I gdy tak siedział tam, i ze smakiem opowiadał tą mroczną
opowieść, jak mały chłopiec pokonał Księżniczkę Kanibala jedynie za pomocą swojego sprytu,
obserwował Sasch'ę, a ogromna miłość, którą odczuwał do niej i do bliźniaków otaczała ich niczym
fala jedwabiu. Ona w ogóle nie zdawała sobie sprawy z tego jak była niezwykła, jak sama jej
obecność w pokoju sprawiała, że ludzie mieli pozytywniejsze spojrzenie na życie, mieli w sobie
więcej nadziei, wszystko po prostu było lepsze.
A ona była jego.
Pantera w jego wnętrzu była zadowolona z tego powodu, uśmiechnął się, obnarzył zęby i zakończył
opowieść warcząc i zaskakując Sasch'ę i bliźniaków. Cała trójka wykrzyknęła z powodu napięcia
i zaczęła chichotać. Julian i Roman udawali, że chcą go ugryźć, podczas gdy Sascha wewnątrz jego
umysłu stanowiła piękną tęczę uczuć. Tuż przed jego oczami jej twarz oblała się radością, gdy
kociaki obróciły się w jej stronę, popatrzyły na siebie nawzajem i zdecydowały, że ona będzie ich
następną ofiarą.
Dziesięć minut później po tych udawanych zapasach pełnych śmiechu, wyciągnęła do góry ręce w
geście poddania i zadeklarowała, że jest już „zjedzona”.
***
Tego wieczoru, leżąc już w łóżku obróciła się w jego stronę i powiedziała „Lucas opowiedz mi
jakąś historię, tylko tym razem już bez kanibali.”
Westchnął, pogłaskał ją wzdłuż kręgosłupa i odpowiedział drocząc się z nią „Ale ja znam tylko
historie o kanibalach.”
"Proszę," powiedziała imitując błagania bliźniaków „Proszę, proszę!"
Pocałował ją przypominając sobie jak bardzo powściągliwa była, gdy spotkali się po raz pierwszy.
Ale nawet wtedy wyczuwał w niej tą dzikość. „Jeżeli nie mogę mieć kanibali, to czy mogę mieć
chociaż obłąkane małpy?”
Jej oczy rozszerzyły się z zaskoczenia i przytaknęła.
„Ale zanim zacznę … kiedy ty opowiesz mi jakąś historię?”
Zamilkła na chwilę myśląc. „Muszę najpierw przeprowadzić pewne badania.” Powiedziała z ręką
ułożoną na jego klatce piersiowej. „Naucz mnie.”
Jego pantera zamruczała w aprobacie – ta kobieta doskonale pasowała na jego bratnią duszę, ta
kobieta się nie poddawała, niezależnie od tego jakie przeciwności napotkała na swojej drodze.
„A może” zaczął rozwijając jej koka „razem opowiemy tą historię.”
Odpowiedział mu powolny, słodki i doskonały uśmiech, który rozgrzał jej spojrzenie. „Dawno
temu” wyszeptała "była sobie księżniczka, która mieszkała z panterą."
Dwa dni później Lucas otrzymał telefon od Tamsyn w trakcie którego został zobowiązany do
wyjaśnienia skąd jej bliźniaki znają znaczenie słowa "kanibal."
Nalini Singh Księżniczka Kanibal źródło: darmowe opowiadanie umieszczone na stronie www autorki Tłumaczenie nieoficjalne: zapiski_mola_ksiazkowego "Sascha, kochanie!" Sascha poczuła jak usta drgają jej w uśmiechu z powodu tego dziecięcego krzyku. "To wszystko twoja wina," powiedziała do Lucas'a, gdy on nie wykonywał zbyt dobrze swojego zadania polegającego na ukryciu uśmiechu i zachowaniu powagi. "Cóż ja mogę na to powiedzieć?" Rozłożył ręce w geście bezradności. "Dzieciak ma doskonały gust, nie wspominając już o wspaniałych umiejętnościach językowych." Ignorując swoją pokrewną duszę, gdy wyprowadzał ją z ogromnej kuchni Tamsyn do salonu, udała się w pobliże sofy, gdzie Julian i Roman siedzieli obok siebie. „Czy wasze wysokości mnie wołały?” Kociaki zachichotały, a potem zmieniły postać. Julian poklepał przestrzeń między nimi i Sacha usiadła. Natychmiast wdrapali się na jej kolana, mali i ciepli, i tacy cenni. Za każdym razem, gdy widziała tych dwóch, zastanawiała się nad tym co przyszłość przyniesie jej i Lucas'owi. Jej oczy podniosły się i spotkały się z jego spojrzeniem, gdy usiadł na krawędzi stolika kawowego, który stał naprzeciwko niej. Piękna zieleń jego spojrzenia niosła w sobie najbardziej intensywny rodzaj obietnicy. Jej serce na ten widok aż podskoczyło z wrażenia. Niemożliwe, stwierdził jej umysł PSY. Ale ona wiedziała, ze jest to jak najbardziej możliwe. Emocje miały w sobie sile, o której większość PSY zapomniało. Mogły ranić, ale mogły również dawać wielka radość, która wykraczała poza wszystko co sobie kiedykolwiek wyobrażała jako możliwe. Mała ręka poklepała jej lewe ramie. Roman, pomyślał, obracając się by złożyć całusa na czubku jego głowy. Był on spokojniejszy z tej parz, ale razem byli oni Kłopotami na czterech nogach, ośmiu jeżeli przemienili by się w swoje zwierzęce formy. " Tęsknicie za wasza Mama ?" zapytała. Roman przytaknął. Po jej drugiej stronie, Julian zapytał, "Wróci dzisiaj?" Jego głos był nietypowo jak dla niego pełen prośby. "Tak, dzisiaj wróci." Tammy i Nate musieli wykonać krotką podroż poza granice stanu i zostawili swoje kociaki pod opieka Sasch'y i Lucas'a. Sascha uwielbiała ta dwójkę, ciągle zaskakiwało ja to, ze to uczucie wydawało się dwustronne. Teraz spojrzała na nich po kolei mówiąc "Upewnię się żeby wasza mama wiedziała jacy byliście dzisiaj grzeczni." To zaskarbiło jej uśmiech od Julian'a i buziak w policzek od Roman'a. Lucas obserwował to, drocząc się z nią spojrzeniem. Wiedział, ze miała miękkie serce dla dzieciaków. Ona w odpowiedzi zrobiła do niego minę. "Opowiesz nam coś, Sascha?" Sascha zamarła słysząc pytanie Julian'a. Nawet po miesiącach spędzonych z CiemnąRzeką ciągle dawała się złapać na czymś do czego zupełnie nie była przygotowana. "Chcecie usłyszeć opowieść?" Dwa przytaknięcia, dwie pary błyszczących oczu patrzących na nią z niecierpliwością. Zagubiona, spojrzała na Lucas'a. Nie wiedziała jak opowiadać historie. Jej dzieciństwo było spędzone na wyciskaniu emocji z jej duszy. Nikt nigdy nie opowiadał jej żadnych historii poza tymi, które ostrzegały by trzymać emocje na
wodzy, gdzie nie mogą jej zniszczyć. Jej matka szeptała jej do ucha o zrehabilitowanych, koszmarnych stworzeniach, które były niczym chodzące warzywa, z wyssanym z nich życiem. Jedno z jej najbardziej silnych wspomnień z dzieciństwa dotyczy jej stojącej w Centrum, obserwując jak rehabilitowany miota się z jednego krańca pokoju na drugi, jego mimika bez wyrazu, jego oczy zbyte z najbardziej blednących pozostałości człowieczeństwa. To czarne wspomnienie groziło opanowaniu jej całej uwagi, ale w tym momencie fala miłości przesunęła się przez zawile sieci więzi będącej w jej wnętrzu, tej magicznej drogi, która wiązała ja z panterą opartą o stolik do kawy naprzeciwko niej, z długimi nogami rozpartymi po obu stronach jej nóg. "Ja znam pewną historie," powiedział przyciągając uwagę bliźniaków. "Ale jest straszna." "Na prawdę?" Julian pochylił się do przodu z podekscytowania. "Nie jesteśmy już dziećmi," dodał Roman. Lucas zrobił minę. "No nie wiem. Wasza mama może się na mnie pogniewać." "Prosimy, Wujku Lucas'ie!" "Prosimy!" "Prosimy! Prosimy!" "Prosimy!" Lucas wydal z siebie udręczone westchnienie i pochylił się nieco do przodu opierając ramiona na udach. "Dobrze, ale pamiętajcie, ze was ostrzegałem. Jeżeli będziecie mieć koszmary, nie przychodźcie się do mnie skarżyć." Patrząc na niego w tym momencie, na jego pobłażliwą twarz, łagodny głos, nikt nie wziął by go za jednego z najbardziej niebezpiecznych drapieżników w regionie, panterę która mogła rozerwać każdego wroga na drobne kawałeczki gołymi rekami. Ale, pomyślała Sascha, on nadal był alfą CiemnejRzeki. Tylko, ze tym razem spełniał potrzeby dwóch najmłodszych członków stada. I jej samej. Dbał również o nią tym cichym wsparciem, które mówiło, ze on jest przy niej gdyby potrzebowała pomocy gdy dostosowywała się do tego nowego życia, tego nowego świata. "Dawno temu," powiedział, "była sobie księżniczka--" "Księżniczka!" zdegustowany krzyk Julian'a został poparty przez zniesmaczone przytaknięcie Roman'a. Lucas zawarczał niskim tonem wydobywającym się prosto z gardła, uciszając w ten sposób oba kociaki i sprawiając, ze głębiej wtuliły się w Sasch'e z dreszczami strachu. Wiedziała, ze to tylko na pokaz, ale i tak je przytuliła. "Jak już mówiłem, była sobie księżniczka. Mieszkała w wielkiej wieży po środku lasu i miała siedmiu służących." "Siedmiu?" ośmielił się wyszeptać Julian. "Po jednym na każdy dzień tygodnia," powiedział Lucas. "Bo widzicie, każdego dnia, jeden służący szedł do pobliskiej wioski i ..." "I?" tym razem powiedział Roman. "No nie wiem." Lucas zrobił nieczytelna minę. "To jest naprawdę straszna część. Jesteście pewni, ze dacie sobie z tym radę?" Odpowiedziały mu dwa bardzo szybkie przytaknięcia. Przytakując również, Lucas pochylił się bliżej i zniżył głos do szeptu. "Bo widzicie, Księżniczka miała bardzo duże zęby, ostre jak nożne." Roman westchnął, ale nie przerywał opowiadania. Julian nie był tak cicho. "Takie jak wilki?" Usta Lucas'a zaokrągliły się w uśmiechu. "Dokładnie takie jak wilki." Sach'a posłała mu niezadowoloną minę. Wilki były teraz ich sprzymierzeńcami. W ogóle nie skruszony śmiech tańczył w oczach Lucas'a, gdy ten kontynuował opowieść. "Księżniczka mogła przeciąć wszystko tymi ostrymi wilczymi zębami, mięso i kość, drewno i metal, nawet … drzwi do sypialni małych chłopców." Gdy kociaki ponownie przeszył dreszcz, Lucas spojrzał na szeroko rozpostarte oczy Sasch'y. W tym momencie wydawała się równie niewinna jak Julian i Roman, dziecko po raz pierwszy poddające się magii historii. Rozdzierająca fala czułości wypełniła jego serce, ale razem z nią przyszła stalowa determinacja. Już nikt nigdy jej nie skrzywdzi, nie w czasie jego życia.
"A w dole wioski, tej do której każdego dnia udawali się służący," kontynuował, tworząc historie w trakcie, gdy ja opowiadał, "żył sobie mały chłopiec. Każdej nocy kładł się spać po tym jak zamknął wszystkie okna i drzwi w domu." "Dlaczego?" zapytała Sasch'a. "Żeby służący księżniczki go nie zabrali," powiedział, tak jakby to powinno być oczywiste. "Ale dlaczego?" upierała się jego analityczna bratnia dusza Psy. "Ponieważ," zrobił pauzę by pozwolić na to, by napięcie wzrosło, a potem wywarczał ostatnie słowa "Księżniczka kanibal lubiła jeść małych chłopców na kolacje." Jego audiencja, cala trójka, przywarła do siebie. Niemal wybuchnął śmiechem na widok szoku na twarzy Sasch'y. Zastanawiała się prawdopodobnie, co on wyrabiał opowiadając taka krwiożercza historie dwóm tak małym leopardom. Jego mały kociak jeszcze się nie zorientował, ze te dzieci były o wiele bardziej dzikie niż dorośli. "Jej ulubionym daniem był pieczony mały chłopiec w polewie miodowej z dodatkiem kawałków ananasa." "Lucas, może--" zaczęła Sascha. "Shh." Zabrzmiały dwa małe głosy, podczas gdy cztery ręce ściskały ją w tali. "Co dalej Wujku Lucas'ie?" "Cóż, czasami lubiła ich ładnie podtuczonych, dlatego trzymała ich w swojej specjalnej małej celi i karmiła ich ciastem, ciastkami i ...” „... kiełbaskami!” dodał Roman. "Tak," Lucas potwierdził to pełnym powagi przytaknięciem. "I ta mała cela, --pełna ciastek, ciasta i kiełbasy, była miejscem, w którym umieściła małego chłopca z wioski. Powiedziała mu, żeby jadł, i jadł … żeby ona mogła go zjeść.” I gdy tak siedział tam, i ze smakiem opowiadał tą mroczną opowieść, jak mały chłopiec pokonał Księżniczkę Kanibala jedynie za pomocą swojego sprytu, obserwował Sasch'ę, a ogromna miłość, którą odczuwał do niej i do bliźniaków otaczała ich niczym fala jedwabiu. Ona w ogóle nie zdawała sobie sprawy z tego jak była niezwykła, jak sama jej obecność w pokoju sprawiała, że ludzie mieli pozytywniejsze spojrzenie na życie, mieli w sobie więcej nadziei, wszystko po prostu było lepsze. A ona była jego. Pantera w jego wnętrzu była zadowolona z tego powodu, uśmiechnął się, obnarzył zęby i zakończył opowieść warcząc i zaskakując Sasch'ę i bliźniaków. Cała trójka wykrzyknęła z powodu napięcia i zaczęła chichotać. Julian i Roman udawali, że chcą go ugryźć, podczas gdy Sascha wewnątrz jego umysłu stanowiła piękną tęczę uczuć. Tuż przed jego oczami jej twarz oblała się radością, gdy kociaki obróciły się w jej stronę, popatrzyły na siebie nawzajem i zdecydowały, że ona będzie ich następną ofiarą. Dziesięć minut później po tych udawanych zapasach pełnych śmiechu, wyciągnęła do góry ręce w geście poddania i zadeklarowała, że jest już „zjedzona”. *** Tego wieczoru, leżąc już w łóżku obróciła się w jego stronę i powiedziała „Lucas opowiedz mi jakąś historię, tylko tym razem już bez kanibali.” Westchnął, pogłaskał ją wzdłuż kręgosłupa i odpowiedział drocząc się z nią „Ale ja znam tylko historie o kanibalach.” "Proszę," powiedziała imitując błagania bliźniaków „Proszę, proszę!" Pocałował ją przypominając sobie jak bardzo powściągliwa była, gdy spotkali się po raz pierwszy. Ale nawet wtedy wyczuwał w niej tą dzikość. „Jeżeli nie mogę mieć kanibali, to czy mogę mieć chociaż obłąkane małpy?” Jej oczy rozszerzyły się z zaskoczenia i przytaknęła. „Ale zanim zacznę … kiedy ty opowiesz mi jakąś historię?” Zamilkła na chwilę myśląc. „Muszę najpierw przeprowadzić pewne badania.” Powiedziała z ręką ułożoną na jego klatce piersiowej. „Naucz mnie.” Jego pantera zamruczała w aprobacie – ta kobieta doskonale pasowała na jego bratnią duszę, ta
kobieta się nie poddawała, niezależnie od tego jakie przeciwności napotkała na swojej drodze. „A może” zaczął rozwijając jej koka „razem opowiemy tą historię.” Odpowiedział mu powolny, słodki i doskonały uśmiech, który rozgrzał jej spojrzenie. „Dawno temu” wyszeptała "była sobie księżniczka, która mieszkała z panterą." Dwa dni później Lucas otrzymał telefon od Tamsyn w trakcie którego został zobowiązany do wyjaśnienia skąd jej bliźniaki znają znaczenie słowa "kanibal."