kakarota

  • Dokumenty646
  • Odsłony165 624
  • Obserwuję118
  • Rozmiar dokumentów1.7 GB
  • Ilość pobrań76 523

Briggs Patricia - Mercedes Thompson 06 - River Marked

Dodano: 6 lata temu

Informacje o dokumencie

Dodano: 6 lata temu
Rozmiar :1.2 MB
Rozszerzenie:pdf

Briggs Patricia - Mercedes Thompson 06 - River Marked.pdf

kakarota EBooki Serie / Autorzy Mercedes Thompson
Użytkownik kakarota wgrał ten materiał 6 lata temu. Od tego czasu zobaczyło go już 82 osób, 56 z nich pobrało dokument.

Komentarze i opinie (0)

Transkrypt ( 25 z dostępnych 207 stron)

1 Z KALENDARIUM DALLAS Dwoje miejscowych mężczyzn zaginęło. Thomas Kerrington (62) i jego syn Christopher Kerrington (40) są nadal poszukiwnai choć łódź na której łowili ryby została odnaleziona. Łódź znaleziono wczoraj porzuconą dwie mile poniżej Tamy John Day. Mężczyźni wyruszyli na wyprawę rybacką w poniedziałek rano, ale nigdy nie wrócili. Wodny Zastępca Sherman Company Max Whitehead mówi " To był wyjątkowo zły rok dla żeglugi Columbi. Wzmocniliśmy patrole i namawiamy żeglarzy aby traktowali swoje bezpieczeństwo poważnie". Poszukiwacze przeczesują rzekę, ale po czterech dniach nadzieje są małe na znalezienie dwóch mężczyzn. Z WIADOMOŚCI HOOD RIVER W tym tygodniu liczba ryb drastycznie zmalała zarówno w tamie John Day jak i Dalles. Allen Robb z Wydziału Ryb i Dzikiej przyrody w Oregonie mówi " Jesteśmy zaniepokojeni, że może istnieje jakieś toksyczne wysypisko w rzece gdzieś pomiędzy tamami. Jest znaczne zmniejszenie ilości ryb a nasi operatorzy mówią, że w szczególności tych większych takich jak łosoś srebrny. " Mimo, że intensywne testy są w trakcie, nie znaleziono trucizny w rzece ani wyjątkowo dużej ilości martwych ryb. " Ryby się wystraszyły" mówi tutejszy przewodnik rybacki Jon Turner Bowman. Rozdział 1 W BLASKU ŚWIATEŁ MIASTA MOGŁAM ZOBACZYĆ, że trawa na trawniku Stefana była wyschnięta na żółto przez wysoką temperaturę lata. Była skoszona, ale tylko z myślą o przycięciu długości trawy a nie czyniąc jej estetycznie przyjemnej. Sądząc po szczątkach martwej trawy na podwórku, trawnik został pozostawiony na tyle długo, że miasto mogło żądać jego skoszenia. Trawa, która pozostała była tak sucha, że osoba która będzie musiała to ściąć nie da rady tego zrobić chyba, że ktoś zacznie ją podlewać. Podjechałam Królikiem do krawężnika i zaparkowałam. Ostatni raz kiedy widziałam dom Stefana to pasował do luksusowego sąsiedztwa. Zaniedbane podwórze nie dotarło jeszcze na przody domu, ale martwiłam się o ludzi w środku. Stefan był elastyczny, bystry, i…. tylko Stefan był w stanie rozmawiać po Pokemońsku w języku migowym z głuchym chłopcem, pokonując paskudne czarne charaktery gdy był

2 zamknięty w klatce, a następnie jechać swoim VW busem by pokonać ich innego dnia. Był jak Supermen tylko z kłami i dziwnie zaburzona moralnością. Wysiadłam z samochodu i poszłam chodnikiem w kierunku ganka. Na podjeździe Scooby- Doo spojrzał na mnie niecierpliwie przez warstwę kurzu na oknach gdzie zwykle pieczołowicie pilnował busa Stefana. Zdobyłam wielkiego wypchanego psa dla Stefana by pasował do tajemniczo pomalowanej maszyny. Nie miałam wieści od Stefana od miesięcy, od Bożego Narodzenia, w rzeczywistości. Byłam wciągnięta w wiele spraw, i porwana przez dzień (co było miesiącem dla każdego innego, ponieważ Królowa Wróżek może najwyraźniej tak zrobić),to była tylko część. Ale przez ostatni miesiąc, dzwoniłam do niego raz w tygodniu i nagrywałam na jego automatycznej sekretarce. Ostatniej nocy, dzwoniłam już do niego czwarty razy, aby zaprosić go na Noc Złych Filmów. Spotykaliśmy się rzadziej niż zazwyczaj gdy Adam, mój partner, narzeczony i Alfa Stada Rejonu Columbi -był poza miastem w interesach. Adam był właścicielem agencji ochrony, która do niedawna zajmowała się przede wszystkim wykonawcami rządowymi. Od kiedy wilkołaki - i Adam – ujawnili się społeczeństwu, jego działalności przeżywa rozkwit na wszystkich frontach. Najwyraźniej, wilkołaki były postrzegane, jako bardzo dobrzy ochroniarze. Był bardzo zdeterminowany by poszukać kogoś, kto mógłby zająć się delegacjami, ale do tej pory nie znalazł odpowiedniej osoby. Z Adamem daleko, mogłam poświecić większą uwagę innym ludziom w moim życiu. Zdecydowałam że Stefan miał dość czasu, by wylizać się ze swoich ran, ale z tego co zobaczyłam, stwierdziłam za spóźniłam się o kilka miesięcy. Zapukałam do drzwi, a gdy nie otrzymałam odpowiedzi, zadzwoniłam starym dzwonkiem który brzmiał jak symfonia "Shave and a Haircut" . Przestalam walić w drzwi, gdy w końcu zamek kliknął i drzwi się otworzyły. Zajęło mi trochę czasu, aby rozpoznać Rachel. Ostatnio kiedy ją widziałam, wyglądała jak dziewczyna z plakatu dla rozczarowanych gotów lub uciekających nastolatek. Teraz wyglądała jak uzależniona od cracku. Schudła może z trzydzieści funtów, których wcale nie miała do zrzucenia. Jej włosy zwisały bezwładnie w strąkach, tłuste w nierozpoznawalnej formie wzdłuż ramion. Smugi tuszu kapały z jej policzków, sprawiając dodatkowo, że wyglądała jak z nocy żywych trupów. Jej szyja była posiniaczona, a ona trzęsła się jakby bolały ją kości. Starałam się nie pokazać, że zauważyłam, oderwanie ostatnich dwóch palców prawej dłoni. Jej ręka została uzdrowiona, ale blizny były jeszcze wściekle czerwone. Marsilia, Pani wampirów Tri-Cities wykorzystała Stefana, jej wiernego rycerza, do przepędzenia zdrajców z jej gniazda, a częściowo, brała w tym udział jego menażeria-ludzie których trzymał dla pożywienia - i zmusiła go do myślenia, że byli martwi łamiąc ich więzi krwi. Myślała, że torturowanie ich było niezbędne, ale nie zaufam wampirom – innym niż Stefan-że mówią prawdę. Marsilia nie sadziła, że Stefan będzie sprzeciwiał się jej wykorzystaniu go i jego menażerii, gdy się dowie, że zrobiła to by się uchronić. Był przecież

3 jej wiernym żołnierzem. Przeliczyła się, Stefan bardzo się zmienił po jej zdradzie. Wyglądało na to, że nie wraca do zdrowia. -Lepiej stąd idź, Mercy,- powiedziała mi głucho Rachel. – Tu nie jest bezpieczne. Złapałam drzwi, zanim mogła je zamknąć. -Czy Stefan jest domu? Cofnęła się z urywanym oddechem -On nie pomoże. Nie. Przynajmniej nie brzmiało jakby Stefan był niebezpieczeństwem, przed którym mnie ostrzegała. Odwróciła głowę, kiedy powstrzymałam ją przed zamknięciem drzwi i zobaczyłam, że ktoś żuł jej szyję. Ludzkie zęby, pomyślałam, nie kły, strupki brutalnie pięły się po ścięgnie między obojczykiem a szczęką. Barkiem otworzyłam drzwi i weszłam do środka, więc mogłam wyciągnąć rękę i dotknąć strupów, Rachel wzdrygnęła się, oddalając się od drzwi i ode mnie. -Kto to zrobił?- Zapytałam. Niemożliwe było do uwierzenia, aby Stefan pozwolił komukolwiek skrzywdzić ją ponownie. - Jeden z wampirów Marsili? Pokręciła głową. -Ford. Przez chwilę stałam ogłupiała. Wtedy przypomniałem sobie, wielkiego człowieka, który przywiózł mnie do domu Stefana poprzednim razem. Pół-zmieniony w wampira a przede wszystkim szalony – i to jeszcze zanim Marsilia dostała go w swoje pazury. Bardzo paskudny, straszny facet - i domyślałam się że był przerażający zanim kiedykolwiek spotkał wampira. -Gdzie jest Stefan? Mam bardzo mało tolerancji dla dramatu, który kończy się ludzkim cierpieniem. To była praca Stefana, aby zadbać o swoich ludzi, nie mówiąc już, że dla większości wampirów ich menażerie istniały jako wygodne przekąski, i wszyscy ludzie w nich umierają powoli, ohydne zgony, które mogą trwać nawet do sześciu miesięcy. Stefan taki nie był. Znałam, Naomi, kobietę, która prowadziła jego dom, była z nim przez trzydzieści lat lub więcej. Stefan był ostrożny. Starał się udowodnić, że można żyć bez zabijania. Patrząc na Rachel, wnioskowałam że nie za mocno się ostatnio starał. -Nie możesz wejść, -powiedziała. -Musisz odejść. Nie wolno nam mu przeszkadzać, i Ford ... Podłoga w przedpokoju była brudna, a mój nos wykrył spocone ciała, pleśń i kwaśny zapach starego strachu. Na mój kojoci nos cały dom pachniał na kilometr jak śmietnik. Dla normalnego człowieka prawdopodobnie też by pachniał jak śmietnik. -Zamierzam mu przeszkodzić, w porządku - Powiedziałam jej, ponuro. Ktoś najwyraźniej musiał.

4 -Gdzie on jest? Kiedy stało się oczywiste, że nie mogła lub nie chce odpowiedzieć, weszłam dalej do domu i ryknęłam jego imię, przechylając głowę, by mój głos niósł sie po schodach. - Stefan! Przyciągnij tutaj swój tyłek. Mam sprawę a nawet dwie do załatwienia z Toba. Stefan! Miałeś wystarczająco dużo czasu by po użalać się nad sobą. Albo zabić Marsilię- a w tym mogę pomóc – pokaż się. Rachel zaczęła klepać mnie po ramieniu i szarpać moje ubranie starając się wyprowadzić mnie z powrotem na zewnątrz domu. -On nie może wyjść na zewnątrz,- powiedziała panicznie -Stefan kazał mu zostać. Mercy, musisz wyjść na zewnątrz. Jestem twarda i silna, a ona trzęsła się ze zmęczenia i prawdopodobnie niedoboru żelaza. Nie miałam problemów z zostaniem tam, gdzie byłam. -Stefan - krzyknęłam ponownie. Wiele rzeczy wydarzyło się w bardzo krótkim czasie, tak, że musiałam później o nich pomyśleć by połączyć je w odpowiedniej kolejności. Rachel zassała powietrze i zamarła z ręka na moim ramieniu nagle trzymając mnie zamiast odpychać. Ale straciła przyczepność, gdy ktoś złapał mnie od tyłu i rzucił na pianino, które stało pod ścianą między przedpokojem a salonem. Mieszający się dźwięk mojego zderzenia z górna częścią fortepianu wywołał ogromny hałas. Reakcja przez niezliczone ćwiczenia karate powstrzymywała mnie przed zesztywnieniem, i stoczyłam się w dół fortepianu. Nic zabawnego. Moja twarz upadła na kamienną podłogę. Coś upadło obok mnie jak bezwładny pal i nagle leżałam twarzą w twarz z Fordem, wielkim strasznym facetem który najwidoczniej rzucił się w dół na mnie, krew kapała mu z kącika ust. Wyglądał inaczej niż ostatnim razem, był szczuplejszy i brudniejszy. Jego ubranie było poplamione od potu, starej krwi i seksu. Ale jego oczy, wpatrujące się przez chwilę we mnie, były szerokie i zaskoczone jak u dziecka. Nagle wyblakły fioletowy T-shirt wyciągnięty z poszarpanych brudnych dżinsów, i długie, ciemne splątane włosy zablokowały mój widok na Forda. Mój obrońca był zbyt chudy, zbyt zaniedbany, ale mój nos powiedział mi, że był Stefanem zanim mój mózg zdążył zadać pytanie. Brudny wampir jest lepszy niż brudny człowiek, ale to i tak nie jest przyjemne. -Nie –powiedział Stefan, cichym głosem, ale Ford krzyknął a Rachel wydala z siebie pisk. - Nic mi nie jest, Stefan,- Powiedziałam mu, przekręcając się na ręce i kolana. Ale zignorował mnie.

5 - Nie krzywdzimy naszych gości - powiedział Stefan, a Ford przestał piszczeć. Wstałam, ignorując bolący protest ramion i bioder. Jutro będę miała siniaki, ale nic gorszego dzięki brutalnym sesjom senseja. Fortepian wyglądał, jakby nie przetrwał naszego spotkania, tak dobrze. -To nie była wina Forda - powiedziałem głośno. -On po prostu starał się wykonywać twoją prace -Nie wiem, czy to była prawda czy nie: podejrzewam że Ford jest po prostu szalony. Ale byłam gotowa spróbować wszystkiego, aby zwrócić uwagę Stefana Nadal kucając między Fordem i mną, Stefan odwrócił głowę i spojrzał na mnie. Jego oczy były zimne i głodne, a on patrzył na mnie, jakbym była całkowicie obca. Lepsze potwory starały się mnie zastraszyć, więc nawet nie drgnęłam. -Miałeś dbać o tych ludzi- warknęłam na niego. Dobra, przerażał mnie, dlatego byłam nieuprzejma. Bycie-przerażoną- i - złą nie zawsze było mądre. Wychowywałam się w stadzie wilkołaków, dobrze o tym wiedziałam. Ale patrząc na Stefana i na to co stało się z jego domem sprawiało że chciało mi się płakać a wolałam być przerażona i wściekła niż to. Jeśli Stefan myślałby że mu współczuje, nigdy nie pozwoliłby mi pomóc. Krytyka była łatwa do przyjęcia. -Spójrz na nią,- wskazałam na Rachel i spojrzenie Stefana podążyło za moją ręka w odpowiedzi na rozkaz mojego głosu, rozkaz który właśnie nauczyłam się od Adama .Było kilka profitów bycia partnerką wilkołaka Alfa. Stefan szarpnął wzrok z powrotem na mnie, gdy tylko zdał sobie sprawę, co zrobiłam, wyszczerzył kły w sposób, bardziej przypominający mi jednego z wilkołaków niż wampira. Ale warczenie zamarło na jego twarzy, i spojrzał ponownie na Rachel . Napięcie spadło z jego ramion i spojrzał na Forda. Nie mogłam zobaczyć twarzy dużego mężczyzny, ale jego język ciała wyraźnie powiedział: "poddaje się" dla mojego wyszkolonego wzroku. -Merda 1 - powiedział Stefan, uwalniając Forda. -Stefan? Zagrożenie zniknęło z jego twarzy, ale była całkowicie bez emocji. Był prawie oszołomiony. -Idź weź prysznic. Rozczesz włosy i zmień ubranie, -Powiedziałam mu energicznie, uderzając gdy był jeszcze słaby. -Nie marudź i nie zostawiaj mnie na łasce swoich ludzi za długo. Zabieram cię dziś by oglądać straszne filmy z Warrenem, Kylem i mną. Adam jest poza miastem, więc mamy okienko. 1 znaczenia: wulg. gówno

6 Warren był moim najlepszym przyjacielem, wilkołakiem, i trzecim w Columbia Basin Pack . Kyle jest prawnikiem, człowiekiem i kochankiem Warrena. Noc Złych Filmów była naszą nocną terapią, ale czasami zapraszaliśmy inne osoby, o których myśleliśmy, że mogą tego potrzebować. Stefan patrzył na mnie z niedowierzaniem. - Najwidoczniej potrzebujesz, aby ktoś potraktował cię poganiaczem bydła abyś się ruszył.- poinformowałam go, pokazując szerokim ruchem ręki, haniebny stan jego domu i jego ludzi - Ale masz mnie, przyjacielskiego sąsiada kojota. Równie dobrze możesz się poddać, bo po prostu będę cię wkurzać aż to zrobisz. Oczywiście znam kowboja, który prawdopodobnie ma poganiacza bydła gdzieś w pobliżu, jeśli będzie potrzebny. Jeden kącik jego ust podniósł się - Warren jest wilkołakiem. On nie potrzebuje poganiacza, aby zmusić krowy do ruchu - Jego głos brzmiał szorstko i nieużywanie. Spojrzał na Forda. -On w najbliższym czasie nikogo nie skrzywdzi – powiedziałam wampirowi - Ale potrafię doprowadzić większość ludzi do szału w krótkim czasie, więc powinieneś się ruszyć. Nagle był trzask i Stefana nie było. Wiedziałam, że umie się teleportować, choć rzadko robił to przy mnie. Oboje z jego ludzi odruchowo drgnęło, więc domyśliłam się, że nie widzieli go ostatnio zbyt często. Otrzepałam ręce i zwróciłam się do Rachel. -Gdzie jest Naomi? - Zapytałam. Nie mogłam sobie wyobrazić że pozwoliłaby na taki obrót sprawy. -Zmarła- powiedziała mi Rachel - Marsilia złamała ją, i nie mogliśmy z powrotem jej poskładać. Myślę, że to była ostatnia kropla dla Stefana. -Spojrzała w górę schodów. -Jak to zrobiłaś? -Nie chce abym użyła poganiacza - powiedziałam. Objęła się ramionami, jej okaleczenia były wyraźnie widoczne. siniaki, ukąszenia, obicia - powiedziała: - Bardzo się o niego martwiliśmy. On nie rozmawia z żadnym z nas od kiedy umarła Naomi. Biedny Stefan starał się skulić i umrzeć, ponieważ Marsilia sprzedała go, i zrobił wszystko co mógł by utrzymać resztki swojej menażerii. A Rachel martwiła się i niego. O niego. -Jak wielu z was zostało? - Zapytałam. Naomi była prawdziwą damą. Jeśli jej nie było, nie byłaby jedyną. - Czterech. Nic dziwnego, że wyglądała źle. Cztery osoby nie mogłyby wykarmić wampira.

7 - Wychodził na polowanie - zapytałam. -Nie - powiedziała. -Nie sądzę, żeby wychodził z domu odkąd pochowaliśmy Naomi. - Powinniście zadzwonić do mnie - powiedziałem. -Tak - powiedział Ford z ziemi, a jego głos wystarczająco głęboki, jak echo. Jego oczy były zamknięte.-Powinniśmy. Teraz, gdy mnie nie atakował, widziałem, że był zbyt chudy. To nie mogło być dobre dla człowieka przechodzącego transformacje w wampira .Głodne młode wampiry mają skłonność do wychodzenia i znajdowania własnej żywności. Stefan powinien to naprawić zanim stanie się coś złego. Gdybym miała poganiacza bydła, może byłabym skłonna z niego skorzystać, przynajmniej do czasu gdy schody zatrzeszczały i spojrzałam w górę, aby zobaczyć że schodzi Stefan. Mam krótką pamięć do historii, dlatego często siadałam i oglądałam szereg filmów z III Rzeszy, i był tam mężczyzna, który zmarł w obozie koncentracyjnym, który był mniej wychudzony niż Stefan w jasnozielonej koszulce ze Scooby-Doo . Dobrze ją wypełniał, gdy widziałam go poprzednio, kilka miesięcy temu. Teraz wisiała na jego kościach. Wykąpany, wyglądał gorzej niż na początku. Rachel powiedziała, że Marsilia złamała Naomi. Patrząc na Stefana, myślałam, że była bardzo blisko by też go złamać. Pewnego dnia, pewnego dnia będę w tym samym pokoju z Marsilią z drewnianym kołkiem w ręku, i na Boga, użyje go. Jeśli, oczywiście, Marsilia będzie nieprzytomna, a wszystkie jej wampiry będą nieświadome. W przeciwnym razie, będę martwa, ponieważ Marsilia była o wiele bardziej niebezpieczna niż ja. Chociaż myśli o zatopieniu ostrego kawałka drewna w piersi powodowała ogromną radość w moim sercu Powiedziałam do Stefana – Potrzebujesz dawcy zanim wyjdziemy? Aby nikt nas nie zatrzyma i nie zmusi mnie abym zabrała cię do szpitala lub kostnicy? Zatrzymał się i spojrzał na Rachel i Forda. Zmarszczył brwi, po czym spojrzał zdziwiony i nieco zagubiony. -Nie. Są zbyt słabi. Nie ma w nich wystarczająco dużo. -Nie mówiłam o nich Shaggy- Powiedziałam mu delikatnie. – Robiłam to już wcześniej i jestem gotowa zrobić to ponownie. Rubinowe oczy patrzyły łakomie na mnie zanim zamrugał dwa razy i zostały zastąpione przez kolor słońca świecącego przez szklankę piwa korzennego. -Stefan? Zamrugał. To był ciekawy efekt: rubin, piwo korzenne, rubin, piwo korzenne. –Adamowi to się nie spodoba

8 Rubin, rubin, rubin. -Adam zaoferowałby siebie, jakby tu był - Powiedziałam mu szczerze podciągając rękaw. Jego twarz skamieniała przy wnętrzu mojego łokcia, gdy mój telefon komórkowy zadzwonił. Rachel pomogła mi wyciągnąć go z kieszeni i otworzyć. Nie sądzę, żeby Stefan to zauważył. -Mercy, gdzie do diabła jesteś? Darryl, drugi po Adamie, zdecydował, że jego zadaniem jest pilnować mnie, gdy nie było Adama. -Cześć, Darryl - powiedziałam, starając się nie brzmieć jakbym karmiła wampira. Mój wzrok padł na Forda, który nie wstał z podłogi, ale patrzył na mnie z oczami, które wyglądały jak polerowane żółte kamienie- cytrynowe, a może bursztynowe. Nie pamiętałam jaki kolor jego oczy miały kilka minut temu, ale myślę, że zapamiętałabym takie dziwne oczy, jeśli widziałabym je wtedy. Był już bardzo blisko stania się wampirem, pomyślałem. Zanim mogłam się zbyt przestraszyć, głos Darryl przerwał moje myśli. - Wyszłaś do domu Kylea godzinę temu, a Warren mówi mi, że jeszcze cię nie ma. -To prawda - powiedziałam, brzmiąc na zdumioną. –Spójrz na to z tej strony. Jeszcze mnie niema u Warrena. - Cwaniara - warknął. Miedzy Darrylem i mną było całe to lubię - nienawidzę. Zaczynałam myśleć, że on mnie nienawidzi, a później robił coś miłego, jak ratował mi życie lub dawał fajne głębokie kazania. Postanowiłam, że mnie lubi, a on po prostu się zgrywa. Prawdopodobnie po prostu ma z tego powodu wątpliwości i dobrze, bo to uczucie jest wzajemne. Darryl, ze wszystkich wilków Adama, najbardziej nienawidzi wampirów. Jeśli powiedziałabym mu, co robię, przybyłby tu z posiłkami, a na ziemi pozostały by tylko ciała. Wilkołaki sprawiają że wszystko jest bardziej skomplikowane niż to konieczne. -Żyłam bez opiekunki przez trzydzieści lat - Powiedziałam mu znudzonym głosem. -Jestem pewna, że potrafię się dostać do domu Kyle'a bez niej. –Zaczynało mi się trochę kręcić w głowie. Nie mając innego wyjścia, stuknęłam Stefana w głowę ręką która trzymałam telefon komórkowy. -Co to było?- Zapytał Darryl, a Stefan chwycił mnie mocniej za rękę. Zassałam powietrze bo Stefan sprawiał mi ból i zorientowałam się, że Darryl też to słyszał. -To była moja kochanka- Powiedziałam do Darryla. -Przepraszam, ale musze kończyć .- I rozłączyłam się.

9 -Stefan - powiedziałam. Ale to było niepotrzebne. Puścił mnie, cofając się kilka kroków i ukląkł na jedno kolano. - Przepraszam - warknął. Jego ręce spoczywały na ziemi przed nim, napięte. - Nie ma problemu - powiedziałam mu, zerkając na moje ramię. Małe rany były zamknięte, goiły się szybko od jego śliny. Nauczyłam się więcej o wampirach w ciągu ostatniego roku niż wiedziałam przez całe życie. Niewiedza była rozkoszą. Wiedziałam na przykład, że z powodu moich więzi z Adamem, Stefan nie mógł na mnie wpływać przez karmienie go. Ludzie bez tej ochrony, którzy byli żywnością dla wampira więcej niż jeden raz mogli stać się ich zwierzątkami -jak wszyscy ludzie w menażerii: zależni od wampira i gotowi aby wypełniać ich rozkazy. Moja komórka zadzwoniła, z obiema wolnymi rękami, miałam czas, aby sprawdzić numer: Darryl. Dobra, mogły być konsekwencje z tego że karmiłam Stefana, ale były by bardziej z powodu Darryla kablującego na mnie Adamowi niż z powodu Stefana. Przycisnęłam przycisk z boku telefonu, by wyłączyć dzwonek. - Masz przeze mnie kłopoty - powiedział Stefan. -Z Darrylem?- Zapytałem. -Mogę wpakować się w kłopoty z Darrylem na własną rękę tak samo dobrze -i kopnąć go w tyłek, jeśli przekroczy linię. Stefan stanął na nogi, przechylił głowę i posłał mi delikatny uśmiech - nagle bardziej wyglądając jak on sam. -Ty? Panna Kojot wobec wielkiego złego wilka? Nie wydaje mi się. Prawdopodobnie miał racje. -Darryl nie jest moim opiekunem - Powiedziałam mu dzielnie. Parsknął. -Nie. Ale jeśli coś się stanie, podczas gdy Adam jest nieobecny, to Darryl, jest tym który poniesie winę. -Adam nie jest taki głupi - powiedziałam. Czekał. -Jezu Louise -Powiedziałam mu, i oddzwoniłam do Darryla. - Nic mi nie jest - powiedziałam do niego. -Pomyślałam, że Stefan może potrzebować wyrwać się na noc i zatrzymałam się, aby go zabrać. Zadzwonię do ciebie z podjazdu Kyle'a, a następnie możesz zadzwonić do Adama i powiedzieć mu, że jestem bezpieczna. Możesz również powiedzieć mu, że tak długo, jak nie ma szalonej Królowej Wróżek, potworów bagiennych, lub gwałcicieli z manią wielkości, mogę zadbać o siebie.

10 Darryl wciągnął oddech. Zakładam że to przez to, że wspomniałam o gwałcicielu, ale skończyłam z tym tematem bez mrugnięcia okiem. Człowiek nie żył, a ja go zabiłam. Koszmary prawie zniknęły a gdy się pojawiały, miałam Adama by z nimi walczył ze mną. Adam jest bardzo dobrym człowiekiem, warto mieć go obok siebie w walce, nawet jeśli walczy się ze złymi wspomnieniami. -Zapomniałaś o opętanych wampirach - powiedział Stefan w ciszy. Wampiry, jak wilkołaki, mogą słyszeć prywatne rozmowy ,- więc starałam się mogłam, naprawdę. Stałam się entuzjastką wiadomości tekstowych, odkąd przeniosłam się do Pakietu HQ. -Więc tak - powiedział Darryl. Jego głos zmiękł jak melasa ze żwirem. -Staramy się dać ci przestrzeń żebyś swobodnie oddychała, Mercy. Ale to jest trudne. Jesteś taka krucha i- - Lekkomyślna? - Zaproponowałam. – Głupia? - Mam świeżo zdobyty brązowy pas w karate i jestem mechanikiem. Tylko w porównaniu z wilkołakiem jestem krucha. -Wcale nie - nie zgadzał się, słyszałam, jak mówi, jaka jestem lekkomyślna i głupia, jak również szereg innych niepochlebnych rzeczy. –Jesteś zdolna przetrwać wszystko, co spadnie na ciebie czasami zmuszając resztę by połykała leki na wrzody przez kilka kolejnych dni. Nie lubię smaku Maaloxu. - Jestem bezpieczna. Czuję się dobrze. -Poza kilkoma siniakami od mojego spotkania z fortepianem i gdy zrobiłam krok, miałam lekkie zawroty głowy z powodu utraty krwi. Darryl nie wyłapał moich wykrętów. Podczas gdy może wyczuć kłamstwo, podobnie jak większość wilkołaków, ale nie był Marrockiem, który mógł wyczuć kłamstwo zanim wyszłoby z moich ust, nawet przez telefon. Poza tym, ogólnie było bezpiecznie - spojrzałam na Forda trochę nieufnie, ale wciąż nie ruszył się, stamtąd gdzie Stefan go rzucił. -Dziękuję - powiedział Darryl. -Zadzwoń do mnie, gdy będziesz u Kylego. I rozłączył się. -Myślę, że bardziej spodobało mi się, gdy stado byłoby szczęśliwsze widząc mnie martwą.- I powiedziałam do Stefana -Czy jesteś gotowy? Stefan wyciągnął rękę i pociągnął Forda na nogi, a potem pchnął go na ścianę. -Zostaw Mercy w spokoju - powiedział. -Tak, Mistrzu - powiedział Ford, który w ogóle nie walczył, kiedy Stefan popchnął go dookoła. Cała przemoc opadła z ciała Stefana, i oparł czoło na ramieniu wielkiego człowieka -Przykro mi. Naprawię to. Ręka Ford poklepała Stefana po ramieniu. –Tak - powiedział. -Tak, oczywiście, że tak. Przyznaję, byłam zdziwiona, że Ford może powiedzieć więcej niż "chrząkanie." Stefan cofnął się i spojrzał na Rachel.

11 -Czy jedzenie jest w kuchni? -Tak - powiedziała. Następnie przełknęła i powiedziała -mogę zrobić hamburgery i nakarmić innych. -Byłoby dobrze, dziękuję. Skinęła głową, posłała mi uśmiech, i ruszyła prawdopodobnie w głąb domu do kuchni, z Fordem za nią, jak dużym szczeniakiem, naprawdę dużym psem z ostrymi zębami. Przeszliśmy przez drzwi i Stefan spojrzał na resztki swojego trawnika. Zatrzymał się obok vana, pokręcił głową i poszedł za mną do samochodu. Nie powiedział niczego, dopóki nie byliśmy na autostradzie do Columbii. -Stare wampiry są uparte - powiedział. – Nie radzimy sobie ze zmianą tak dobrze jak kiedyś gdy byliśmy ludźmi. -Dorastałam w stadzie wilkołaków - przypomniałam mu. -Stare wilki też nie radzą sobie ze zmianami zbyt dobrze. -Potem tylko na wypadek przypadku, gdyby myślał, że się mu podlizuje, dodałam - Oczywiście, zwykle nie ciągnąc za sobą osób, którym zależy na nich. - Nie ?- Mruknął. - Zabawne Myślałem, że Samuel prawie zaciągnął za sobą kilka osób. Zredukowałam bieg i wyprzedziłam babcię która jechała pięćdziesiąt- sześćdziesiąt kilometrów na godzinę. Kiedy huk Krolika niewielkiego silnika wysokoprężnego spowodował ujście mojego gniewu, zmieniłam z powrotem na wyższy bieg, i powiedziałam: -Punkt dla Ciebie. Masz rację. Przykro mi, że nie przyszłam wcześniej. -Ach - powiedział Stefan, patrząc na swoje dłonie. –Przyszłabyś gdybym cię wezwał. -Gdybyś był w jakiejkolwiek formie, aby wezwać po pomoc -Powiedziałem mu - to prawdopodobnie nie potrzebowałbyś jej. - Więc - powiedział, zmieniając temat. – Co dziś oglądamy? -Nie wiem. To kolej Warrena by wybrać i to może być coś w rodzaju nieprzewidywalnego. Oglądaliśmy wersje Nosferatu z 1922 gdy ostatnio wybierał, a wcześniej był Lost in Space. - Podobało mi się Lost in Space - powiedział Stefan. -Film czy serial? -Film? Racja. Zapomniałem o filmie, -powiedział trzeźwo. – W tej formie był lepszy. -Czasami ignorancja naprawdę jest szczęściem. Spojrzał na mnie, potem zmarszczył brwi. -Sok pomarańczowy pomaga przy bólu głowy.

12 Więc czekałam w kolejce w przy barze samochodowym, zamawiając dwa soki pomarańczowe i burgera pod naciskiem Stefana, gdy ponownie zadzwonił telefon. Zakładając, że to Darryl rozdrażnienie ponownie wróciło, więc odpowiedziałam bez patrzenia na wyświetlacz. Kiedyś przestanę to robić. -Mercy - powiedziała moja matka: -Cieszę się, że cię złapałam. Ostatnio ciężko cię złapać. Muszę ci powiedzieć, że mam kłopoty z gołębiami. Nie mogę znaleźć ludzi, którzy mają gołębie, a człowiek, który je miał po prostu zniknął. Dowiedziałem się dzisiaj, że widocznie że organizował też walki psów i spędzi kilka lat za kratkami . Mój ból głowy, nagle stał się gorszy -. -Gołębie? - Powiedziałam jej żadnych gołębi. Gołębie i wilkołaki to ... W każdym razie, mówiłam jej, bez gołębi. -Na twój ślub - powiedziała matka z niecierpliwością. -Wiesz, masz go w sierpniu? To tylko sześć tygodni. Myślałem, że będę miała gołębie pod kontrolą - byłam pewna, że powiedziałam jej, że bez gołębi- ale, cóż nie chciałabym dać pieniędzy komuś, kto angażuje się w walki psów . Choć może to nie przeszkadza Adamowi? -To przeszkadza Adamowi - powiedziałem. -To mi przeszkadza. Bez gołębi. Bez gołębi, Mamo. Bez walk psów. -Dobrze - powiedziała jasno. -Pomyślałam, że się zgodzisz. Pochodzi to z legend Indian mimo wszystko. -Co to? - Zapytałam ostrożnie. -Motyle - powiedziała beztrosko - To będzie piękne. Pomyśl o tym. Możemy wypuścić też kilka balonów z helem. Może kilkaset wystarczy. Motyle i złote balony lecące wolne do nieba, aby świętować wasze nowe życie razem-. Cóż, -powiedziała, a jej głos był energiczny i zdecydowany- Zajmę się tym Odłożyłam słuchawkę, i wpatrywałam się w mój telefon. Stefan skręcał się na fotelu pasażera. -Motyle - udało mu się powiedzieć miedzy atakami bezradnego śmiechu. -Zastanawiam się, gdzie znalazła motyle. - Śmiało, śmiej się - powiedziałam. -To nie ty, będzie musiał wyjaśnić stadu wilkołaków, dlaczego matka będzie wypuszczać motyle- Znów zaczął histerycznie się śmiać. To byłoby naiwne, by pomyśleć że będzie jeden lub dwa. Nie, nie moja matka niczego nie robi połowicznie. Wyobraziłam sobie tysiąc motyli, Boże pomóż mi, dwieście złotych balonów wypełnionych helem.

13 Pochyliłam się i uderzyłam głową o kierownicę. – Ucieknę. Powiedziałam Adamowi że powinniśmy tak zrobić, ale nie chciał zranić uczuć mojej matki. Gołębie, gołębie, motyle- skończymy z samolotem z transparentem i fajerwerkami ... - Orkiestra -powiedział Stefan. – i szkoccy dudziarze z ich dudami ubrani tylko w kilty. Tancerze baletowi, jest też kilka lokalnych zespołów tańca brzucha. Wytatuowani rowerzyści. Założę się, że mogę pomóc jej znaleźć tańczącego niedźwiedzia... Zapłaciłam za moje jedzenie, gdy on nadal wymyślał nowe dodatki by dzień mojego ślubu stał się jeszcze bardziej przerażający. -Dzięki -Powiedziałem mu, biorąc duży łyk soku pomarańczowego, i wtłaczając się z powrotem do ruchu. Nienawidzę soku pomarańczowego. -Jesteś taki pomocny. Moją nową życiową ambicją jest by ty i moja matka nie przebywaliście w jednym pokoju dopóki Adam i ja nie będziemy małżeństwem. ŚMIECH I KREW POKRZEPIŁY STEFANA tak bardzo, że poza spostrzeżeniem Kyle'a że "Ktoś musi pamiętać, że wzór modela wybiegowego nie musi wyglądać dobrze na modelu wybiegowym". Kyle i Warren nie widzieli niczego złego w Stefanie. Oni także taktownie nie skomentowali soku pomarańczowego, którego normalnie bym nie tknęła trzy metry od słupa. Złapaliśmy trzy ogromne miski popcornu z mikrofali i skierowaliśmy się do sali teatralnej. Kyle jest wziętym prawnikiem, jego dom jest wystarczająco duży aby mieć salę teatralną. Dom Adama ma także salę teatralną, ale dom ma charakter nieformalny dla całego stada. W dowolnym momencie mamy kilka dodatkowych śpiących osób. Dom Kyle'a jest domem Kyle'a i Warrena. Warren byłby szczęśliwy żyjąc w namiocie na polu. Kyle woli perskie dywany, marmurowe blaty i skórzane krzesła. To o czymś świadczy - nie wiem o czym- ale żyją pomysłem na życie Kyle'a a nie Warrena. Wybrany przez Warrena dla nas film okazał się Shadow of a Vampire, fikcyjny film o kulisach powstania Nosferatu ktoś zrobił wiele badań na legendzie ze starych klisz i bawił się nimi. W pewnym momencie obserwując twarz Stefana powiedziałam scenicznym szeptem - Jesteś wampirem. Nie powinieneś się ich bać. - Każdy - powiedział Stefan z przekonaniem - kto kiedykolwiek spotkał Maxa Schrecka bałby się wampirów przez resztę ich życia. I mieli prawo aby go uśmiercić. Warren, który siedział na podłodze w swojej ulubionej pozycji - opierając się placami o nogi Kyle'a - wcisnął pauzę, usiadł do przodu i obrócił się tak, że widział Stefana siedzącego po drugiej stronie kanapy. Ja jako samotna dziewczyna dostałam duży fotel.

14 - Film jest prawdziwy? Max Schreck naprawdę był wampirem? - zapytał Warren. Max Schreck to nazwisko człowieka, który grał wampira w Nosferatu. Stefan przytaknął - Schreck nie było jego prawdziwym nazwiskiem, ale używał go wiek lub dwa, więc tak zostało. Straszny stary potwór. Naprawdę przerażający, naprawdę stary. Zdecydował że chce być w filmie i żaden z innych wampirów nie czuł ochoty żeby go powstrzymać. - Chwileczkę - powiedział Kyle - Myślałem ,że jedno ze skarg odnośnie Nosferatu było to, że wszystkie sceny ze Schreckiem były kręcone w świetle dziennym. Czy wy wampiry nie śpicie w dzień? Kyle, kochanek Warrena wiedział o wiele więcej o stworach nocnych niż większość ludzi, dla których wampiry były tylko potworami z filmów a nie ludźmi którzy nosili koszulki ze Scooby- Doo i mieszkali w eleganckich domach w prawdziwym mieście. To nie potrwa długo, pomyślałam, zanim wampiry się ujawnią, wilkołaki ujawniły się półtora roku temu - chociaż były ostrożne w tym co mówią publicznie. Nieludzie byli od 1980 roku. Ludzie stopniowo uczyli się, że świat jest miejscem bardziej przerażającym niż naukowe uzasadnienia z ostatnich kilku stuleci co skłaniało ich do uwierzenia. - Umieramy w ciągu dnia - powiedział Stefan - ale Max był bardzo stary. Był zdolny do wielu rzeczy i nie zdziwiłbym się gdybym się dowiedział że mógł chodzić w ciągu dnia. Spotkałem go tylko raz - na długo przed Nosferatu . Uczęszczał na jeden z festiwali Mistrza Mediolanu, bez zaproszenia. To było dziwne widząc tak wielu wpływowych ludzi czołgających się przed jednym nie umytym, źle ubranym, niezwykle brzydkim człowiekiem. Widziałem jak zabił dwustuletniego wampira spojrzeniem- po prostu rozpadła się na pył po jednym spojrzeniu ponieważ śmiała się z niego. Pan Nocy, który był jej mistrzem był bardzo stary i potężny nawet wtedy nie sprzeciwił się choć była jego najmłodszą i najdroższą. - Czy Schreck jeszcze żyje?- zapytał Warren. - Nie wiem - powiedział Stefan i dodał półgłosem - Nie chcę wiedzieć. - Czy on zawsze był tak brzydki czy stawał się taki z wiekiem? - zapytał Kyle. Kyle był piękny i wiedział o tym. Nigdy nie byłam pewna czy naprawdę był próżny czy to było jedno z kilkunastu rzeczy które służyło mu do kamuflażu bystrego umysłu za ładną buzią. Podejrzewałam jedno i drugie. Stefan uśmiechnął się - To pytanie prześladuje starsze wampiry. Trudno zadać pytanie dotyczące wieku ale możemy powiedzieć mniej lub więcej. Wulfe jest prawdopodobnie najstarszym wampirem - innym niż Max- jakiego kiedykolwiek spotkałem. Wulfe nie jest brzydki i potworny. - zatrzymał się a następnie kontynuował z namysłem - by najmniej nie na zewnątrz.

15 - Może był nieczłowiekiem, albo w połowie nieczłowiekiem - zaryzykowałam - Niektóre z nich są bardzo….nietypowe. - Nigdy nie słyszałem nic na jego temat - powiedział Stefan - Ale kto by wiedział? Warren nacisnął przycisk odtwarzania i w jakiś sposób wiedząc, że max Schreck który grał w oryginale hrabiego Orlok był koszmarem dla wampirów, robiąc film bardziej przerażającym – i było tego w każdym razie dużo. Tylko Warren wydawał się odporny na ten efekt. Kiedy film się skończył, spojrzał na Stefana. -Wampirze - powiedział bez obelgi- dlaczego nie pójdziesz ze mną do kuchni podczas gdy tych dwoje przejrzy niesamowitą bibliotekę filmów Kyle'a zastanawiając się nad tym co będzie powstrzymywało Mercy przed jechaniem z nadmierną prędkością całą drogę do domu. - Hej - powiedziałam z oburzeniem. Uśmiechnął się do mnie, wstał z podłogi, rozciągając swoje chude ciało sięgające pod sufit pod podziwiającym wzrokiem Kyle'a. Warren nie byłą tak ładny jak Kyle, ale nie był także Maxem Schreckiem i wiedział że grał dla publiczności. Może Kyle nie był jedynym, który był próżny. - Hej, jesteś sama Mercy - powiedział Warren - Co robimy z drugim filmem? Stefan jest przyzwyczajony do siedzenia po nocach, a ty nie masz Adama po to by iść do domu. Wy dwoje znajdźcie coś innego a Stefan i ja napełnimy miski popcornem. Kyle zaczekał aż Warren i Stefan zejdą na dół zanim powiedział - Stefan wygląda na głodnego. Myślisz, że Warren zamierza go nakarmić zanim przyprowadzi go z powrotem? - Myślę - powiedziałam - że to może być dobry pomysł. On już wziął trochę dzisiaj ode mnie ale zaczął patrzeć na ciebie jakbyś mógł być obiadem. Nie sądzę aby Warren pozwolił aby Stefan pożywił się od ciebie, gdyby poprosił, a ty byś się zgodził. Wilkołaki są zaborcze w ten sposób. Chyba lepiej będzie jeśli Warren to zrobi. Będąc wilkołakiem ze stadem w tle Warren nie skończy tak jak przyjaciel Stefana Renfield. Kyle skrzywił się. - Nie zaczynaj rozmowy jeśli nie chcesz szczerej odpowiedzi - powiedziałam mu, przeskakując z fotela i uważnie przeglądając jeden z regałów wypchanych Blue- rays, DVD-s i kasetami VHS. Gdy Warren i Stefan wrócili na górę, było dla mnie oczywiste, że Stefan ponownie się pożywił. Poruszał się już prawie ze swoim wdziękiem. - Nie masz Narzeczonej Frankensteina? - spytał kiedy Kyle podniósł Zaginiony Szkielet Cadavra jako nasz drugi wybrany film - albo Ojciec Panny Młodej? Cztery wesela i pogrzeb? - spojrzał na mnie - Może efekt motyla? - O tak, czuł się zdecydowanie lepiej.

16 Rzuciłam w niego poduszką - Po prostu się zamknij. Zamknij. Się. Stefan złapał poduszkę, odrzucił do mnie i roześmiał się. - Co jest?- zapytał Kyle Schowałam głowę w poduszkę - Moja matka zrezygnowała z gołębic na ślub i - chociaż nie wiedziałam że były brane pod uwagę – i najwyraźniej gołębi. Zamiast tego ona chce uwolnić motyle i balony. Warren wyglądał na przerażonego a Kyle się roześmiał. - To nowa moda Mercy - powiedział - Aż po twoją ulicę, ponieważ jest to oparte na indiańskiej legendzie. Mówi się, że jeżeli złapiesz motyla, wypowiesz mu swoje życzenie i wypuścisz to on zaniesie twoją prośbę do Wielkiego Ducha. I od momentu wypuszczenia motyla kiedy mogłaś go zabić lub schwytać, Wielki Duch będzie skłonny rozpatrzyć twoją prośbę pozytywnie. - Jestem skazana - powiedziałam w poduszkę - Skazana na motyle i balony. - Przynajmniej to nie są gołębie - stwierdził praktycznie Warren. Rozdział 2 - WIĘC CO ZROBIŁAŚ DARRYLOWI? - ZAPYTAŁ ADAM kiedy zamknął drzwi po stronie kierowcy w moim Króliku. Zazwyczaj ja prowadziłam Królika ale wilk Alfa nie radził sobie dobrze z ekonomicznymi podróżami samolotem. Z konieczności zaufania komuś obcemu pilotującego samolot, Adam opuścił go z potrzebą kontroli, więc kiedy jego córka i ja odebrałyśmy go z lotniska, musiał prowadzić. - Nic nie zrobiłam Darrylowi - zaprotestowałam. Adam posłał mi długie spojrzenie zanim wycofał się z miejsca parkingowego i pojechał w stronę wyjścia z parkingu lotniska.

17 - Zatrzymałam się po Stefana w drodze na wieczór filmowy - powiedziałam - Adam, Stefan ma prawdziwy kłopot. Stracił wielu ze swojej menażerii i nie zastąpił ich nikim. Oni są umierający, on jest umierający. Adam sięgnął po moje ramię i odwrócił je aby móc zobaczyć wnętrze mojego łokcia. Spojrzałam także na moją nieskazitelną skórę z zainteresowaniem. - Mercy - powiedział Adam a Jesse parsknęła na tylnim siedzeniu - Przestań się kręcić. - Na drugiej ręce - powiedziałam mu - Tylko kilka śladów. Za dzień lub dwa znikną. Wiesz, że to mi nie zrobi krzywdy. Nasza partnerska więź i stado nie pozwala mu połączyć się ze mną w taki sposób w jaki łączy sie z człowiekiem. - Nic dziwnego, że Darryl był zdenerwowany - powiedział Adam kiedy zatrzymał się przy kabinie biletowej za innym autem. - On nie lubi wampirów. - Stefan musi zebrać więcej ludzi do swojej menażerii - powiedziałam - On to wie, ja to wiem- ale nie mogę mu tego powiedzieć. - Dlaczego nie? - zapytała Jesse. - Ponieważ menażeria wampira składa się z ofiar. - odpowiedział Adam - Większość z nich umiera bardzo powoli. Stefan jest lepszy od przeciętnego wampira, ale oni nadal są jego ofiarami. Jeśli Mercy zachęci go do polowania tym samym da mu do zrozumienia, że popiera to co on robi. - Czego nie popieram - powiedziałam twardo. Kierowca z samochodu przed nami kłócił się z panią bileterką. Dłubałam na szwie moich dżinsów. - Tyle, że to Stefan - powiedział Adam - Który nie jest takim złym facetem jak na wampira. - Tak - zgodziłam się trzeźwo - Ale on wciąż jest wampirem. Pani w budce biletowej najwyraźniej wygrała spór ponieważ kierowca wręczył jej kartę kredytową. Zauważyłam, że pani bileterka miała koło siebie bukiet z balonów z helem. W samym środku był balon z napisem " Wszystkiego najlepszego babciu". - Mam prośbę - powiedziałam do Adama kiedy podawał bilet parkingowy pani w kabinie. - Jaką? - spojrzał wyczerpany. To był jego drugi wyjazd w tym miesiącu do Washingtonu po drugiej stronie kraju i to mu ciążyło. Zawahałam się. Może powinnam poczekać aż on się wyśpi. Na tylnim siedzeniu Królika Jesse zachichotała. Była dobrym dzieckiem i bardzo się lubiłyśmy. Dzisiaj jej włosy były tak samo ciemno brązowe jak jej ojca. Wczoraj były zielone. Zielony nie jest dobrym kolorem włosów dla nikogo. Po trzech tygodniach włosy wyglądały jak zgniły

18 szpinak, myślę że zgodziła się ze mną. Gdy wstałam rano aby iść do pracy ona była w trakcie ich farbowania. Brązowe były nieco bardziej nieoczekiwane niż zielone. - Cicho, ty - powiedziałam jej z udawaną surowością – żadnych odgłosów z widowni. - Czego potrzebujesz?- zapytał mnie Adam. Już czułam się lepiej z nim w domu- nerwowy lęk, który był moim nieodłącznym towarzyszem podczas jego nieobecności odpuścił i zabrał także ze sobą paniczną pułapkę uczuć. Pani w budce skinęła głową i machnęła na nas ponieważ mieliśmy samolot Adama o czasie i byliśmy tam tylko piętnaście minut - nadal mieściliśmy się w darmowym przydziale czasu na parkingu. Balony koło niej spowodowały, że mój żołądek się zacisnął, szczególnie te złote. - Chcę wziąć ślub - powiedziałam mu, kiedy umieścił Królika na biegu i zostawiliśmy balony za sobą. Przechylił głowę i przyglądał mi się krótko zanim zwrócił uwagę z powrotem na drogę. Prawdopodobnie jego nos dawał mu przedsmak tego co czułam. Większość silnych uczuć jest podatnych na wykrycie szczególnie jak mieszkasz z wilkołakami. Mój nos był także dobry ale wszystko co mi mówił to to, że w samolocie obok niego siedziała kobieta ponieważ jej zapach trzymał się jego rękawa. Często nasza więź pozwalała nam wiedzieć co czuła druga osoba, lub rzadziej, jak się dłużej nad tym zastanowiłam. - Byłem pod wrażeniem że się pobierzemy - powiedział ostrożnie. - Teraz tato - Jesse wychyliła głowę między fotelami Królika - Ona chce się pobrać teraz. Jej mama zadzwoniła w piątek i zrezygnowała z gołębic- - Myślałem, że już jej powiedziałaś, że żadnych gołębic? - zapytał mnie Adam - I gołębi - jego córka kontynuowała beztrosko. - Gołębie? - powiedział Adam zamyślony - Gołębie są ładne. I także smakują całkiem nieźle. Uderzyłam go w ramię. Nie mocno, tylko tyle aby uznać jego zaczepki. - Ale w końcu zdecydowała, że motyle będą lepsze - kontynuowała Jesse. - Motyle i balony - powiedziałam Adamowi - Ona chce wypuścić motyle i balony. Dwieście balonów. Same złote. - Myślę, że ona próbuje zdobyć motyle Królewskie jeżeli chce złote balony. - powiedziała Jesse pomocnie. - Motyle Królewskie? - powiedział Adam - Czy możecie sobie wyobrazić biedactwa próbujące zrozumieć swoją trasę migracji z Tri- Cities?

19 - Ona musi zostać powstrzymana zanim zniszczy ekosystem - powiedziałam mu, tylko półżartem. - I mogę myśleć tylko o jednym sposobie aby to zrobić. Moja siostra uciekła pod presją planowania swojego ślubu przez moją matką. Myślę, że ja także mogę. Zaśmiał się- i spojrzał dużo mniej zmęczony. - Kocham twoją matkę - powiedział z satysfakcją co ściszyło jego głos do mruczenia.- Przypuszczam, że zachowanie ekosystemu Tri- Cities jest słusznym powodem do falstartu. Pobierzmy się w takim razie. Mam swój paszport ze sobą. Czy masz swoje świadectwo urodzenia, aby uzyskać pozwolenie czy też musimy wrócić do domu? TO BYŁO NIECO BARDZIEJ SKOMPLIKOWANE, WIĘC ZAJEŁO NAM DWA DNI ABY SIĘ POBRAĆ. Potajemne małżeństwo nie jest tak szybkie jak kiedyś, chyba że mieszkasz w Vegas, tak myślę. Oczywiście wciąż mogliśmy go wziąć tylko z jednym wyjątkiem, nalegałam aby Pastor Arnez zrobił to z honorami. A on miał pogrzeb i dwa wesela oprócz nas. Adam stracił wiele rzeczy walcząc w Wietnamie. Jego człowieczeństwo i wiara w Boga były właśnie kilkoma z nich, tak mi powiedział. Nie był podekscytowany ślubem kościelnym, nie mógł naprawdę sprzeciwiać się nie przyznając że to był gniew a nie niewiara, jaką czuł w stosunku do Boga. Byłam również zadowolona aby unikać tego argumentu przez chwilę. Mieliśmy na myśli małą ceremonię, Adam, Jesse i ja i para świadków. Peter stadny samotnik, zatrzymał się w domu w odpowiednim momencie i został przyparty do muru aby być świadkiem. Zee mój mentor, który wolał wpaść i poprowadzić mój biznes kiedy my wyjechalibyśmy z zaimprowizowany miesiąc miodowy został wtajemniczony w nasze plany niemal natychmiast stwierdził że należy mu się przywilej drugiego świadka. Pomimo plotek nieludzie nie maja problemów z wejściem do kościoła niezależnie od wyznawanej wiary czy religii. To metal który wcześni chrześcijanie przywieźli był śmiertelny dla nieludzi, nie wiara – choć czasami może być czarcia. Jakoś jednak wieści rozeszły się po stadzie i większości z nich udało się dotrzeć do kościoła we wtorek rano kiedy Jesse i ja nadjechałyśmy. Adam przyjeżdżał z Peterem, nawiązując do tradycji. Musieli zatrzymać się po benzynę, więc Jesse i ja przyjechałyśmy pierwsze i kiedy parkowałyśmy było już wiele znajomych samochodów stada. - Słowo podróżuje szybko - powiedziałam wysiadając z samochodu. Jesse skinęła głową z powagą - Pamiętasz jak Auriele próbowała wydać przyjęcie niespodziankę dla Darryla? Może udałoby się powstrzymać stado przed tym jeśli zrobilibyśmy to wczoraj. Czy masz coś przeciwko? - Nie - powiedziałam - Nie mam nic przeciwko. Ale jeśli będziemy mieli tutaj dużo ludzi, mama będzie się źle czuła.

20 Mój żołądek zaczął się skręcać ze stresu. Jednym z powodów aby planować wesele było uniknięcie zranienia uczuć innych osób. Może to nie był wcale aż tak dobry pomysł. Gdy weszliśmy do kościoła, stało się oczywiste że nie tylko stado się dowiedziało. Wujek Mike przywitał nas w drzwiach - przypuszczałam, że powiedział mu Zee. Patrząc mu przez ramię zauważyłam, że stary barman przyprowadził kilku nieludzi w tym, nieco z przerażeniem, Yo-yo Girl, którą ostatnio widziałam jedzącą prochy Królowej Wróżek. Yo-yo Girl nie było jej prawdziwym imieniem, którego nigdy się nie nauczyłam, tylko to co ona robiła kiedy spotkałam ją pierwszy raz. Była niebezpieczna, potężna i wyglądała jak dziesięcioletnia dziewczynka z kwiatami we włosach, ubrana w letnią sukienkę. Uśmiechnęła się do mnie. Myślę, że ona widziała jak bardzo mnie przerażała i sądziła że to zabawne. Nie miałam zamiaru iść oficjalnie do ołtarza. Ale jak ludzi zaczęło przybywać Samuel- wilkołak, dawny współlokator i długi czas temu chłopak - odciągnął mnie na bok i dał bukiet biało złotych kwiatów. Odgarnął włosy z dala od lewego ucha i pochylając się wyszeptał – Moja droga, ale miałaś ręce pełne roboty z Jesse, co nie? Niecałe trzy dni a ona miała wszystko zorganizowane. - Trzy? - powiedziałam - Postanowiliśmy pobrać się potajemnie wczoraj. Uśmiechnął się do mnie i pocałował w czoło - Słyszałem o tym w sobotę. Zanim Adam wrócił z Zachodniego Wybrzeża. Spojrzałam na Jesse która uśmiechała się do mnie jasno i poruszyła ustami - Niespodzianka. Potem rozejrzałam się dookoła. Podczas gdy czekaliśmy na Adama hol kościoła nabrał uroczystego wyglądu kiedy ludzie przynieśli pudełka z kwiatami i białymi, szerokimi wstążkami i jeśli się nie myliłam kilku nieludzi używało magii aby dodać własnego dotyku. Założyłam suknię ślubną zakupioną przed miesiącem. Pomyślałam, że to dziwne po tak szybkim zorganizowaniu ceremonii, ale ponieważ miałam już sukienkę -duża pieniąca się rzecz opadająca do dołu i gorset z białego jedwabiu na górze z wąskimi rękawami - Jesse postanowiła że powinnam ją założyć. I Jesse wybrała na swój strój druhny sukienkę, ponieważ "Co innego mogłabym założyć?". Nie podejrzewałam niczego w ogóle, prawdopodobnie dlatego, że kocham sukienki i zaakceptowałabym każdy pretekst aby ją założyć. Ktoś otworzył drzwi do kaplicy, więc ludzie mogli usiąść, ale było tam sporo osób już siedzących. Nie tylko wilkołaki i nieludzie- mogłam zobaczyć partnerów biznesowych Adama i niektórych moich stałych klientów z garażu. Gabriel moja prawa ręka w garażu i Tony mój policyjny kontakt w Kenwick siedzieli obok siebie. Zrobiłam krok w stronę kaplicy starając się zobaczyć wszystkich, których Jesse zaciągnęła na mój potajemny ślub. Było ich sporo.

21 Samuel zatrzymał mnie do czasu aż hol cały się opróżnił i zostaliśmy tylko my, Jesse i Darryl- i organista zaczął grać Wagnera. Jesse pod ramię z Darrylem stała na czele orszaku do ołtarza. Zatrzymała się aby pozwolić moim siostrom Nan i Ruthie dołączyć, które ewidentnie się ukrywały po wewnętrznej stronie kaplicy gdzie nie mogłam ich zauważyć, i wskazywały drogę prowadzone przez Warrena i Bena innych wilkołaków Adama. Przed kaplicą czekał na mnie Adam obok pastora. Zamrugałam oczami ze łzami, pociągnęłam nosem - Samuel puścił moje ramię. Patrzałam co on robi ale inna osoba zajęła jego miejsce. - Zee chciał mieć zaszczyt prowadzenia cię dalej - powiedział Bran, ojciec Samuela, Marrock który rządził wszystkimi wilkami gdziekolwiek i kiedykolwiek i Alfa Montany- podstawa stada które mnie wychowało. - Ale miałem roszczenia. - Kłócili się przez dobrą chwilę - wyszeptał Samuel - Myślałem że poleje się krew po podłodze. Spojrzałam w stronę kościoła i zdałam sobie sprawę jak wielu było ze stada Montany, tych z którymi się wychowywałam. Charles, brat Samuela siedział obok swojej partnerki, uśmiechając się do mnie. Charles rzadko jeśli w ogóle się uśmiechnął. W tym czasie upokarzająco zaczęłam płakać. Bran nachylił się niżej kiedy szliśmy i powiedział szeptem, tak żeby nie usłyszał tego nikt oprócz nas - Zanim zaczniesz czuć się jakbyś była przytłoczona przez to jak miło że wszyscy robią to dla ciebie powinnaś wiedzieć kilka rzeczy. Wszystko zaczęło się od zakładu…. Kiedy ustawiliśmy się w kolejce w przedniej części kościoła tak gładko jakbyśmy to ćwiczyli, Bran miał rację; nie byłam już przytłoczona. Nie płakałam także. Nan, Ruthie i Jesse stanęły po mojej stronie w kościele z Branem, który wciąż trzymał mnie za rękę. Darryl, Warren i Ben ustawili się po drugiej stronie koło Adama. Moja mama, zdrajczyni siedziała w pierwszym rzędzie ławek, wysłała mojego ojczyma aby upiął jedwabnego motyla królewskiego na moim bukiecie. Pocałował mnie w policzek, wymienił ukłon z Branem, a następnie usiadł z powrotem koło mojej matki. Moja mama posłała mi zadowolony uśmiech i wcale nie wyglądała jak nikczemna intrygantka, którą była. - Balony?- powiedziałam ustami podnosząc brwi aby pokazać co myślę o jej wymówkach. Ona dyskretnie wskazała na górę - a tam przywiązanych do sufitu było dziesiątki złotych balonów z jedwabnymi motylami przywiązanych łańcuszkami. Po mojej stronie Bran zaśmiał się bez wątpienia na moją zdumioną wypowiedź. - Podobnie jak nieczłowiek - mruknął - twoja mama nie kłamie. Tylko prowadzi cię gdzie chce, chcąc nie chcąc dla twojego dobra. Jeśli to pomaga, nie jesteś sama; przyszła do mnie ze szczeniakiem kojota na wychowanie i popatrz co mi się przytrafiło. Przynajmniej nie jesteś jej winna sto dolarów.

22 - Dobrze ci tak, zakładając się przeciwko mojej matce. - powiedziałam mu jak muzyka zbliżała się do końca i poprowadził mnie do Adama. Bran zatrzymał się na krótko, postawił mnie za sobą i zmarszczył brwi na Adama - i pozwolił aby siła jego autorytetu była odczuwalna w całej kaplicy. Bran mógł ukryć to kim był i zwykle to robił, pojawiając się jako żylasto- umięśniony, młody człowiek bez szczególnego znaczenia. Raz na jakiś czas pokazywał jaki rzeczywiście jest. Bran był bardzo starym wilkiem i potężnym. Rządził wilkami w naszej części świata i nikt na tej sali, nawet ludzie nie zastanawiali się, jak dokonał tego, że wilk Alfa był mu posłuszny. Muzyka organowa załamała się pod ciężarem tego i jąkając się zatrzymała. - Szczeniaku - powiedział w nagłej ciszy - Dzisiaj daję ci jeden z moich skarbów. Mam nadzieje że będziesz się nią odpowiednio opiekował. Adam, nie zastraszony skinął raz głową - Będę. Następnie groźny Bran zniknął a on stał się jeszcze raz niepozornym, młodym, przystojnym mężczyzną w dobrze skrojonym szarym smokingu - Ona wywróci twoje życie do góry nogami. Adam uśmiechnął się i kątem oka zauważyłam wachlarz na twarzy mojej matki. Adam wyglądał bardzo ładnie a w smokingu zapierał dech w piersiach nawet bez uśmiechu. - Robiła to przez ostatnie dziesięć lat - powiedział - Nie wyobrażam sobie aby to się mogło zmienić w najbliższym czasie. Bran pozwolił mi zrobić krok do przodu i Adam wziął moją rękę. - Czy straciłeś jakieś pieniądze ostatnio? - wyszeptałam - Czy wyglądam na głupka? - odszepnął, podnosząc moją rękę do ust - Muszę spać czasami. Nie wiedziałem o tym dopóki twoja mama nie zadzwoniła do mnie do mojego hotelu po tym jak rozmawialiście o motylach. Ona najwyraźniej rozmawiała z Jesse przez kilka tygodni. Ty i Ja jesteśmy ostatnimi, którzy się dowiedzieli. Wpatrywałam się w niego po czym spojrzałam na wesoły wzrok pastora Arneza. Trzeba było rzeczywiście poczekać na pogrzeb. - Ja także o nic się nie zakładałem - szepnął pastor do mnie. - Większość ludzi - powiedział Adam z namysłem - i na tyle głośno, że nawet publiczność bez nadprzyrodzonych darów go usłyszała - ma urodzinową niespodziankę. A ty dostałaś ślubną niespodziankę. I praktycznie jak by byli wytrenowani - o czym kilkanaście osób później mnie zapewniało, że to nie miało miejsca - wszyscy krzyknęli " Niespodzianka!"

23 W krótkim milczeniu jakie nastąpiło jeden z balonów pękł i jego szczątki wraz z jedwabnym motylem upadło za pastora. Jeśli to był znak to nie miałam pojęcia co on znaczył. Wachlarz potraw i napojów w podziemiach kościoła BYŁ imponujący, a ja skorzystałam z okazji i złapałam moją młodszą siostrę Nan w kącie. -Dlaczego tobie udało się uciec, a ja dostałam ślub niespodziankę? - zapytałam. Uśmiechnęła się do mnie. -Masz ciasto na brodzie.- Pochyliła się i zaczęła się rozglądać za serwetką, a następnie wytarła ją palcami i wsadziła je do ust by je oblizać. - Fuj - powiedziałam. Wzruszyła ramionami. - Hej, przynajmniej nie ja pierwsza oblizywałam palce. Poza tym, to dobry lukier, i szkoda by się zmarnował. A w odpowiedzi na twoje pytanie, uciekłam, aby mama i moja nowa teściowa nie pozabijały się nawzajem. A taki ślub niespodzianka mógł pozostawić po sobie kilka zwłok na ziemi. Ty masz ślub niespodziankę, ponieważ mama, Bran, i... kilku innych, miało wyrzutu sumienia. - Wyrzutu sumienia - powiedziałam. -Trzeba mieć sumienie, aby poczuć winę. Nie sądzę, aby mama była do tego zdolna. Nan zachichotała. -Możesz mieć rację. Chodzi o zakład, który nie był naszą winą, tylko twoją. Uniosłam brwi z niedowierzaniem. -Moja wina? -Zaczęło się, kiedy wszyscy zauważyliśmy, że zaczynasz mieć to spojrzenie jelenia-patrzącego- na-reflektory, gdy zaczynamy dyskutować o ślubie i zaczęliśmy troszkę z tobą pogrywać , bo było dość oczywiste że będziesz się opierać. Było kilka współczujących telefonów od mojej siostry. Zwęziłam oczy patrząc na nią, a ona zaczerwieniła się z poczucia winy. - I wtedy powstał zakład - mówiła dalej. -Pewnego dnia tata powiedział:" dziesięć do jednego, że weźmie ślub z Adamem zanim dojdziesz do daty ślubu. " - Tata też w tym uczestniczył? - Rzadko nazywam mojego ojczyma "Tato". Nie, żebym go nie uwielbiała-ale miałam szesnaście lat, kiedy pierwszy raz spotkałem się z nim, choć on i mama byli małżeństwem od prawie dwunastu lat. I zaczęłam nazywać go jego imieniem Curt i nigdy nie miałam nic innego w zwyczaju. -Oczywiście że nie.- Moja najmłodsza siostra, Ruth, przytruchtała z colą w ręku. Nan, jest wysoka o delikatnej figurze, którą odziedziczyła po ojcu; Ruthie jest miniaturą mamy. Co oznaczało, że była mała, zachwycająca, i nachalna. -Tata był przerażony, tym, co się dzieje.

24 Nan, Mama, i ja byłyśmy pierwszymi, które się założyły, ale Bran dołączył się i to dość wcześnie. Chwyciła kieliszek na stole, a ja przechwyciłam go z jej rąk i odstawiłam z powrotem. -Jeszcze nie masz dwudziestu jeden - powiedziałam. -W przyszłym miesiącu - jęknęła. Uśmiechnęłam się do niej. -Postawiłaś na mój ślub. Nie dostaniesz żadnej nagrody. – i wyprostowałam się. I nagle wpadłam, na wspaniały pomysł. –Wilki - powiedziałam, i wzmocniłam moje wezwanie odrobinę dzięki więzi, przez którą co dopiero chciałam się powiesić. Również nie musiałam mówić głośno. Wilki w całym kościele noszące ludzkie twarze, poderwało się i odwróciło się do mnie. -Moja siostra Ruthie nie ma jeszcze dwudziestu jeden lat. Żadnego alkoholu dla niej. -Następnie, na wypadek gdyby tego nie usłyszała, powiedziałam jej,- Jeśli będziesz się dziś kręcić koło ponczu lub innego alkoholu , moje wilki będą się wtrącać. Ruthie tupnęła nogą i spojrzała na Nan. –Tylko poczekaj. Ty też się zakładałaś. Na tobie też się odegra i zamierzam być tą, która będzie uśmiechać się z wyższością –Daleko odeszła z urażoną mina, podczas gdy Nan i ja patrzyłyśmy. Nan potrząsnęła głową. – Jakiś biedak ożeni się z nią. Roześmiałam się. – Nigdy się nie dowie, w co się wpakował. Curt nadal myśli, że nasza matka jest słodką rzeczą, która potrzebuje jego ochrony, a on jest z tego całkowicie zadowolony – Ledwie sobie przypominałam że byłam, na nią wściekła. Zmarszczyłam brwi. – Dość o mamie i Ruth. Miałaś mi powiedzieć, jak powstał zakład o wesele niespodziankę. - Cóż - powiedziała, -jak powiedziałam, to twoja wina. Kiedy widzieliśmy, jak stresujące to dla ciebie, mama zaoferowała że zrobi wszystko za Ciebie. -Roześmiała się na widok mojej miny - Wiem. Przerażająca myśl, prawda? Ale ty najwyraźniej nie paliłaś się do tej myśli. Spojrzałam z ukosa na Brana, który rozmawiał z ożywieniem z moim ojczymem. Mój ojczym był dentystą. Bran rządził wilkołakami. Nie chciałam wiedzieć, co mieli ze sobą wspólnego że byli tacy podekscytowani. - Tak więc, zaczęliśmy cię namawiać – powiedziała Nan –tak dla zabawy i zakład stał się trochę bardziej poważny. Gdy tylko zakład wzrósł do dwudziestu dolarów, mamy ambitny instynkty przezwyciężył jej macierzyński. Mamy wybrana data ucieczki wypada jutro. Więc planowała motyle-i-gołębie, ale myślę że zaczęła się źle czuć z myślą że okrada cię z prawdziwego wesela. Więc zdecydowała że zaplanuje ci ślub bez ciebie. Co dowodzi, że musi mieć sumienie, choć trochę niedopracowane. Zwerbowała Jesse, jako swoją kobietę w terenie, i zorganizowała ten ślub ze swoją normalną determinacją. - Nan wypiła duży

25 łyk alkoholu, a do jej oczu napłynęły łzy.- Cieszę się, że Todd i ja uciekliśmy - powiedziała szczerze. -Nie było sposobu, aby cokolwiek ocalić. Ale myślę, że zasługujesz na to, i jestem bardzo szczęśliwa za Ciebie .- Pochyliła się do przodu i pocałowała mnie w policzek. Potem szepnęła: -On jest naprawdę gorący. Jak ci się to udało. - Bachorze - powiedziałam jej, przytulając się -Todd nie jest jak siekana wątróbka. Uśmiechnęła się zadowolona z siebie i wzięła kolejny łyk. -Nie, nie jest. - Ale może być - powiedział Ben zza mnie, jego brytyjski akcent, dawał mu cywilizowaną świeżość na którą nie zasługiwał -Czy chcesz aby był posiekaną wątróbką, kochanie? Odwróciłam się, upewniając się, że byłam między Benem i Nan. -Moje siostry są poza granicami – przypomniałam mu. Błysk bólu pojawił się i zniknął z jego twarzy. Z Benem, nigdy nie było wiadomo jakie mogą być jego emocje ale mój instynkt powiedział mi, że jakieś były. Tak, więc kontynuowałam władczym tonem -Ruthie jest za młoda, dla Ciebie, a Nan wyszła za mąż za bardzo miłego człowieka. Więc bądź grzeczny. Nan też wyłapała błysk bólu. Była bardziej miękka niż matka, miała bardziej ojca temperament. Nie znosiła, gdy ktoś cierpi i nic z tym nie robi. Westchnęła dramatycznie. –Tylu miłych mężczyzn, a ja jestem związana z tylko jednym. Ben uśmiechnął się do niej. – Kiedykolwiek, jeśli będziesz chciała to zmienić… Szturchnęłam go w bok-by zmienił temat, ale się tym nie przejął. -Dobrze - powiedział, cofając się przesadnym przerażeniem. -Będę grzeczny, obiecuję. Tylko mnie nie krzywdź. Był na tyle głośny, że wszyscy ludzie wokół nas patrzyli na nas. Adam przepchnął się przez stado i potargał włosy Bena, gdy do niego dotarł. -Zachowuj się, Ben. Ben, którego poznałam na początku warknąłby i odsunął, bo czuł się skarcony. Ten uśmiechnął się do mnie i powiedział: -Nie, jeśli mogę pomóc, to nie będę - do Adama. Lubię Bena. Ale jeśli złapię go samego w pokoju z Ruthie lub Jesse, zastrzelę go bez wahania. Jest lepszy teraz niż był, kiedy pierwszy raz przyjechał do stada Adama, ale nie jest bezpieczny. Część niego nadal nienawidziła kobiet, nadal patrzy na nas jak na zdobycz. Dopóki tak jest, musi być obserwowany. - Mam kogoś, kogo, chciałbym abyś spotkała – powiedział mi Adam, kłaniając się Nan.