Mroczna część nocy
W roku 1979 rasa Psi podjęła decyzję o wprowadzeniu Ciszy i uwarunkowaniu wszystkich emocji u ich
młodych: aby stali się bez nadziei lub rozpaczy, gniewu czy strachu, smutku lub radości.
Matki i ojcowie skazali swoje dzieci na życie z lodowatą kontrolą głębokiej miłości, której nie będą w
zamian czuć. Mówili swoim dzieciom, że Cisza była cennym darem, że będzie chronić je od szaleństwa
i przemocy, które tak często były związane z oszałamiającym pięknem ich psychicznych zdolności.
Bez Ciszy, powiedział jeden z czołowych filozofów, będziemy nawzajem kanibalami w sztormie krwi,
śmierci i szaleństwa, aż rasa Psi stanie się tylko strasznym wspomnieniem.
W 1979 roku, Cisza była światłem nadziei… ale rok 1979 był ponad sto lat temu.
Te pierwsze dzieci od dawna nie żyją, a Sieć Psi została ogarnięta przez początkowe salwy wojny
domowej, która może spowodować oderwanie ich od niej, pociągając za sobą zmiennych i ludzi.
Wojna domowa, która obudziła się z szeptów zrozumienia ludności o okropnej ironii Ciszy: tworzeniu
społeczeństwa, któremu sprzyjać będzie brak emocji, Psi stworzyli podatny grunt do stworzenia
psychopatycznych osobowości, które będą przewodzić swojej rasie.
Osoba, która nie czuje, jest przecież idealnym tworem Ciszy.
Bezwzględna.
Opanowana.
Bez litości…. Bez sumienia.
Rozdział 1
Kaleb Krychek, kardynalny telekinetyk i mężczyzna, którego nikt nie chce spotkać samemu pośród
nocy, szukał swojej zdobyczy przez siedem lat, trzy tygodnie i dwa dni. Nawet gdy spał, jego umysł
wciąż polował za pomocą rozległej psychicznej sieci, która była sercem i klatką rasy Psi. Żadnego dnia,
ani na chwilę, nie zapomniał o swoich poszukiwaniach, nie zapomniał, co oni mu odebrali.
Wszyscy zaangażowani w to zapłacą. On się o tym upewni.
Teraz jednak miał inne priorytety, jego poszukiwania są zakończone, jego cel siedział skulony w kącie
małego pokoju bez okien, w jego odizolowanym domu na obrzeżach Moskwy. Kucając przed nią,
wyciągnął szklankę wody:
- Pij.
Jej reakcją było wciśnięcie się niewiarygodnie głębiej w kąt i zaciśnięcie ramion wokół kolan, które
przycisnęła do piersi. Spędziła tak godzinę, odkąd zabrał ją z więzienia, kołysząc się tam i z powrotem
w kruchej ciszy. Jej włosy były splątane, jak gniazdo szczurów wokół jej twarzy, jej ramiona nosiły
ślady zarówno świeżych zadrapań, jak i starych ran.
Nadal mierzyła pięć stóp i dwa cale… a przynajmniej tak sądził. Była w takim stanie od wcześniejszego
przeteleportowania, labirynt pod jej tarczą, przez całe ostatnie sześćdziesiąt minut. Jej oczy – tak
głęboko niebieskie, jak północ – odmawiały spotkania jego oczu, przemieszczały się gdy tylko wszedł
w jej pole widzenia.
Teraz ona schyliła głowę, splątane nici włosów sięgały jej do pasa, włosy, które powinny mieć kolor
bogatej czerni przeplatanej nieoczekiwanymi czerwono-złotymi splotami, teraz matowe i
przetłuszczone, spływały wokół jej pochylonej twarzy. Ta twarz złożona cała z kości pod bladą skórą
koloru najjaśniejszego brązu, paznokcie pogryzione do żywego mięsa, jeszcze poplamione zeschniętą
krwią, która mówiła, że używała ona ich odłamków, aby zaciekle drapać skórę – własną lub kogoś
innego, a może jedno i drugie.
W końcu zrozumiał, dlaczego Umysł Sieci i Mroczny Umysł, bliźniacze jednostki, które znały każdy
zakątek ogromnej psychicznej sieci łączącej wszystkich Psi na planecie, nie były w stanie jej znaleźć,
niezależnie od tego, ile razy ich wysyłał lub jak dużo informacji im dawał, w celu zawężenia obszaru
poszukiwań. Kaleb był w jej umyśle podczas jej podnoszenia, aby mógł ukończyć teleport, ale nawet
wtedy nie wiedziałby, że to ona, gdyby nie miał niepodważalnych dowodów, że jest inaczej. Osoby,
którą była, już nie ma.
Niezależnie od tego, co pozostało, czy było to coś więcej niż złamana skorupa, pytanie to
pozostawało bez odpowiedzi.
- Wypij to albo zostawię cię, abyś tarzała się w brudzie.
Użył słów, które już raz wywołały jej reakcję, ale nie wiedział, które części niej nadal istniały.
Dokument, który tak starannie układał na przestrzeni lat, dokument, który badał, aż mógł
wyrecytować jego zawartość we śnie, stał się bezużyteczny. Nie była już tą dziewczyną z
wyszczotkowanymi, prostymi i błyszczącymi włosami i oczami o barwie północy, które zdawały się
widzieć poza skórę.
- Być może lubisz pachnieć jak coś ze śmietnika.
Kołysanie jej ciała przyśpieszyło.
Logika mówiła mu, że powinien ściągnąć tu specjalistę Psi-Med tak szybko, jak to możliwe. Ale Kaleb
wiedział, że nie zamierza tego zrobić. Ufał bardzo, bardzo niewielu ludziom, a nie ufał nikomu, jeśli
chodziło o nią. Ponieważ do tej pory jego podejście nie działało, zmienił je, jako człowiek, który nie
miał emocjonalnego przywiązania do danej decyzji.
- Twoje usta są popękane i jasne jest, że nie miałaś wystarczającej ilości płynów przez okres, co
najmniej dwudziestu czterech godzin.
W ułamku sekundy, przeniósł się do białego pomieszczenia, gdzie była więziona, górne światło
świeciło z dręczącą jasnością, zobaczył butelki rzucone o ścianę, których ciecz wsiąkła w podłogę.
Jego początkowym założeniem było, że bolesna jasność była normalną częścią jej życia, ale może była
to kara, którą jej prześladowcy próbowali złamać jej wolę. Która naprawdę nie została złamana…. Tak,
to wiele mówiło o kobiecie, która odmówiła współdziałania z nim na każdym poziomie.
- Jeśli chcesz się zabić – powiedział, wypatrując nawet najbardziej małej odpowiedzi, na te brutalne
słowa, - istnieją łatwiejsze sposoby, niż śmierć z pragnienia. Albo nie jesteś na tyle inteligentna, aby
to zrozumieć?
Kołysanie znowu przyśpieszyło.
- Mogę równie łatwo przypiąć cię do ściany i siłą wlać wodę do twojego gardła. I nawet nie muszę cię
dotykać.
Syknęła na niego, granatowe lśniące oczy wyglądały ze splątanej masy włosów.
Nie poruszył się, nie zdradził żadnej reakcji na fakt, że w jakiś sposób w końcu odpowiedziała, nawet
jeśli w sposób niewerbalny.
- Wypij to. Nie zapytam ponownie.
Wciąż się opierała. Nieoczekiwane. Jej umysł może być uszkodzony, ale nie była, nigdy nie była,
głupia. Nie, jej umysł był tak przenikliwy, że jej nauczyciele z trudem za nią nadążali. Musiała mieć
świadomość, że odmawianie mu nie wchodziło w grę. Moc kardynalnego Tk była ogromna. Mógł
złamać każdą kość w jej ciele ulotną myślą, mógłby zgnieść jej kości w pył, gdyby tak postanowił.
Nawet jeśli tego nie rozumiała, doświadczyła jego siły, gdy teleportował ją z celi do jego domu; ona
musiała rozumieć jej niepewną sytuację.
Jej wzrok przeniósł się na szklankę w jego ręku, jej zęby przygryzły jej mocno popękaną dolną wargę.
Ale nie wzięła wody, której tak ewidentnie potrzebowała. Dlaczego?
Przez chwilę rozważał sytuację w której ją znalazł.
- W wodzie nie ma leków. – powiedział, mówił do twarzy, na której nie było żadnych oznak, że
pamiętała ich ostatnie krwawe spotkanie, podczas którego krzyczała tak długo i w takiej agonii, że aż
rozdarła sobie gardło, które wymagało pomocy medycznej.
- Zawiera tylko minerały i witaminy, których potrzebujesz – ciągnął – ale nie ma w niej leków.
Pogrążona w śpiączce jesteś dla mnie bezużyteczna.
- Przytrzymując jej wzrok, kiedy w końcu go złapał, wziął zdrowy łyk wody, po czy wyciągnął szklankę
w jej stronę.
Została ona wyrwana z jego rąk sekundę później. Teleportował drugą szklankę z kuchni, nim
skończyła pierwszą. Ją też wypiła. Pozbył się szkła wykorzystując znikomą moc jego Tk, przykucną
przed nią.
- Chcesz najpierw zjeść czy wziąć prysznic?
Wpatrywała się w niego, zwęziła oczy.
- W porządku, podejmę decyzję za ciebie.
Przyniósł talerz świeżych, niepokrojonych owoców, a także grubą kromkę chleba z masłem i miodem.
To nie był rodzaj żywności, które jadło większość Psi, on sam żywił się batonami odżywczymi, Cisza
prosperowała razem z brakiem doznań, a smak był bardzo ważnym z nich.
Jego Cisza, jednak została rozbita dawno temu. Czucie, może okazać się kluczem, do przeniesienia jej
z powrotem z mroków psychicznej pustki, w którą się wycofała, jej osobowość i umiejętności
pogrzebane. Teleportował nóż, pokroił chleb na cztery mniejsze kawałki, a następnie, siadając na
piętach, podsuną talerz w jej stronę. Patrzyła minutę przed wyborem kawałka, nie wzięła go w
szybkim ruchu, jak podejrzewał, ale z zamierzoną rozwagą.
Tak, jej porywacze nie pozbawili jej jedzenia. Sama wybrała, by nie jeść.
Nie sprawiło mu żadnego wysiłku dotarcie umysłem do kuchni, ustawienie wody i przygotowanie
herbaty na tyle gorącej, żeby mogła ją wypić. Wrzucił trzy łyżeczki cukru do kubka, przed daniem jej
go. Tym razem się nie wahała, przytuliła kubek do piersi.
Ciepło.
Zdając sobie sprawę, że było jej zimno, uregulował termostat, aby bardziej ogrzać już ciepły pokój.
Nie zareagowała niczym, prócz wzięcia jeszcze jednego kawałka chleba. Kiedy zjadła z powolną
starannością, miał poczucie, że został oceniony. Było łatwo dojść do wniosku, że nie była tak bardzo
złamana, jaki się wydawało, że były to przemyślane ruchy, ale te ulotne chwile, które spędził w jej
umyśle, wskazywały na coś całkiem odmiennego.
Została rozbita od wewnątrz.
Inteligencja, z którą oceniała go w tej chwili, była bardziej zbliżona do pierwotnej intuicji, która
istniała w każdej cywilizowanej istocie, która pozwalała odróżnić drapieżnika od łupu,
niebezpieczeństwo od bezpieczeństwa. To nie był poziom działania, jaki on od niej wymagał, ale to
było lepsze niż całkowita katatonia lub faktyczne fizyczne uszkodzenie mózgu.
Jej mózg był w porządku. To jej umysł został złamany. Podnosząc jabłko, chciał go pokroić, ale jej oczy
odwróciły się w lewą stronę, na winogrona. Nie powiedział ani słowa, po prostu odłożył jabłko,
odwrócił talerz tak, aby winogrona były blisko jej dłoni. Zjadła cztery, wypiła łyk herbaty i skończyła.
Pół kromki chleba, cztery winogrona, dwie szklanki wody i łyk herbaty.
Był to lepszy wynik, niż początkowo przewidywał.
- Zostawię to tutaj dla ciebie – powiedział, podnosząc się, talerz umieścił na stoliku po drugiej stronie
łóżka.
- Jeśli chcesz więcej lub coś innego, musisz to wziąć z kuchni sama.
To przykuło jej uwagę.
Subtelne kołysanie, które wznowiła, gdy się podniósł, zatrzymało się i on wiedział, że słucha. Czytał
czasopisma Med-Psi w ramach przygotowań, na wypadek gdyby była złamana, gdy ją znalazł, nawet
uczestniczył zdalnie na niezliczonych wykładach na ten temat, ale gdzie specjaliści zalecali ciszę,
spokój, delikatną interakcję, on wiedział, że prymitywny umysł za tymi północnymi oczami dostrzeże
to.
Był potworem z sennego koszmaru i oboje o tym wiedzieli.
- Możesz poruszać się po domu jak tylko chcesz – powiedział, obliczając ile lat temu zaznała wolności.
Przed okresem jej niewoli? Jeśli tak, to mógł zrozumieć wpływ tego na jej psychikę lepiej niż
jakikolwiek nieznajomy po szkoleniu psycho-medycznym.
-Powodem, z powodu którego ten pokój nie ma okien – powiedział, odpowiadając na pytanie,
którego nie zadała, ale które musiało leżeć na powierzchni jej świadomości – było zmniejszenie
możliwej paniki, która mogła zostać spowodowana usunięciem z zamkniętego środowiska.
Jej ramiona zesztywniały. Może, pomyślał, było cos więcej niż zwierzęcy umysł obecny w kruchej
powłoce jej ciała. Może.
- Jeśli wolisz inny pokój, wybierz go. Na razie, łazienka jest tam. – Zwrócił się do drzwi po drugiej
stronie łóżka w najmniejszym pokoju, który wybrał z tego samego powodu co brak okien.
Miał wybudowany apartament dla niej, na taką możliwość.
Trudno było przewidzieć, jak ona może zareagować, na szeroko otwarty widok wokół domu. Nie miał
żadnych sąsiadów na odległość krzyku… i jeszcze dalej. Z jednej strony były nieograniczone pola, na
których rosła trawa, z drugiej był taras, naprzeciw postrzępionego wąwozu. Taras, uświadomił sobie,
nie miał balustrady i można było na niego wyjść z dowolnego pomieszczenia w domu, w tym z
sypialni naprzeciwko.
Już teraz pobierał przedmioty, aby rozwiązać ten problem.
- Jeśli chcesz nadal pachnieć jak chlew, to twój wybór. Jednak, jeśli pochoruję się od tego smrodu, ja
po prostu teleportuję cię pod prysznic w ubraniach i wszystkim innym i puszczę wodę, podczas
nalewania mydła na twoją głowę.
Kołysanie całkowicie ustało.
- W szafie są inne ubrania – nie wszystkie będą na nią pasować, ale będą musiały na razie wystarczyć.
- Jeśli jesteś przywiązana do uniformu – biały kitel, białe spodnie, oba brudne – czyste znajdziesz w
komodzie. – Musiał pozyskać go z placówki medycznej, gdzie nikt nie zauważy jego braku.
Kobieta w kącie pozostawała niepokojąco cicha.
Odwrócił się i podszedł do drzwi, palcami bawiąc się maleńką, platynową gwiazdą w kieszeni.
- Jest już po północy. Śpij, jeśli chcesz, jeśli nie, dom jest do twojej dyspozycji, gdybyś chciała go
zbadać. Będę na tarasie. – Odszedł bez dalszych słów. Ta szachowa rozgrywka była najważniejsza w
jego życiu, każdy ruch tak krytyczny, jak każdy następny. Ci, którzy trzymali ją w niewoli, potraktowali
ją jak nieme zwierzę, ale nim nie była. Nie, była znacznie bardziej utalentowaną zdobyczą. On nie
zrobi nic, aby narazić ją na niebezpieczeństwo.
Na razie nie podejmie żadnych ostatecznych decyzji.
Jeszcze nie. Dopiero, kiedy się dowie, ile oni w niej złamali.
***
Kaleb mógł zbudować barierę między tarasem a wąwozem, wykorzystując jego zdolności Tk, ale
zmienił ubranie na cienkie, czarne spodnie dresowe, zaprojektowane tak, aby utrzymać ciepło i wziął
się, za zrobienie tego ręcznie. Jako telekinetyk, energia była jego siłą napędową, ale teraz miał
nadmiar energii – nie na płaszczyźnie psychicznej, ale fizycznej.
Gdyby był człowiekiem lub zmiennym, nagły skok poziomu jego energii, mógłby przypisać
podnieceniu, z powodu osiągnięcia celu, który był jego siłą napędową od siedmiu lat, mając ją w
swoim domu, w zasięgu ręki. Ale on nie był członkiem emocjonalnych ras. Był Psi i był Cichy, jego
emocje zostały warunkowane gdy był dzieckiem. Jego droga do Ciszy miała wiele błędów, ale
efektem końcowym był rozwój chłodnego, racjonalnego umysłu, w którym nie było cienia nadziei lub
strachu, bólu czy podniecenia.
Kiedyś miał dużą wadę w strukturze jego warunkowania, pęknięcia głęboko w jego Ciszy, ale to było
w innym życiu. Pęknięcia były zabezpieczone do twardości adamantu, słabe punkty przekształciły się
w najsilniejsze części jego Ciszy, ale wiedział, że pod kamieniem, pęknięcia pozostały.
Te dni były odległe…. Będzie lepiej dla świata, jeśli nie wrócą.
Ocierając pot z czoła przedramieniem, odwrócił się na świeżym powietrzu i zaczął wiercić śruby, które
zapewniały, że metalowa bariera pozostanie na miejscu, nawet podczas dużego trzęsienia ziemi. Nie
mógł jej stracić w przepaści, przez brak ogrodzenia.
Nawet, gdy koncentrował się na zadaniu, trzymał ucho otwarte na swojego gościa. Niektórzy
powiedzieliby, że więzień było lepszym określeniem, ale słowa nie mają znaczenia. Ważne, że była w
jego rękach.
TRZASK!
Porzucił wiertarkę i przeniósł się do jej pokoju, zanim uświadomił sobie gwałtowność dźwięku.
Mroczna część nocy W roku 1979 rasa Psi podjęła decyzję o wprowadzeniu Ciszy i uwarunkowaniu wszystkich emocji u ich młodych: aby stali się bez nadziei lub rozpaczy, gniewu czy strachu, smutku lub radości. Matki i ojcowie skazali swoje dzieci na życie z lodowatą kontrolą głębokiej miłości, której nie będą w zamian czuć. Mówili swoim dzieciom, że Cisza była cennym darem, że będzie chronić je od szaleństwa i przemocy, które tak często były związane z oszałamiającym pięknem ich psychicznych zdolności. Bez Ciszy, powiedział jeden z czołowych filozofów, będziemy nawzajem kanibalami w sztormie krwi, śmierci i szaleństwa, aż rasa Psi stanie się tylko strasznym wspomnieniem. W 1979 roku, Cisza była światłem nadziei… ale rok 1979 był ponad sto lat temu. Te pierwsze dzieci od dawna nie żyją, a Sieć Psi została ogarnięta przez początkowe salwy wojny domowej, która może spowodować oderwanie ich od niej, pociągając za sobą zmiennych i ludzi. Wojna domowa, która obudziła się z szeptów zrozumienia ludności o okropnej ironii Ciszy: tworzeniu społeczeństwa, któremu sprzyjać będzie brak emocji, Psi stworzyli podatny grunt do stworzenia psychopatycznych osobowości, które będą przewodzić swojej rasie. Osoba, która nie czuje, jest przecież idealnym tworem Ciszy. Bezwzględna. Opanowana. Bez litości…. Bez sumienia. Rozdział 1 Kaleb Krychek, kardynalny telekinetyk i mężczyzna, którego nikt nie chce spotkać samemu pośród nocy, szukał swojej zdobyczy przez siedem lat, trzy tygodnie i dwa dni. Nawet gdy spał, jego umysł wciąż polował za pomocą rozległej psychicznej sieci, która była sercem i klatką rasy Psi. Żadnego dnia, ani na chwilę, nie zapomniał o swoich poszukiwaniach, nie zapomniał, co oni mu odebrali. Wszyscy zaangażowani w to zapłacą. On się o tym upewni. Teraz jednak miał inne priorytety, jego poszukiwania są zakończone, jego cel siedział skulony w kącie małego pokoju bez okien, w jego odizolowanym domu na obrzeżach Moskwy. Kucając przed nią, wyciągnął szklankę wody: - Pij. Jej reakcją było wciśnięcie się niewiarygodnie głębiej w kąt i zaciśnięcie ramion wokół kolan, które przycisnęła do piersi. Spędziła tak godzinę, odkąd zabrał ją z więzienia, kołysząc się tam i z powrotem w kruchej ciszy. Jej włosy były splątane, jak gniazdo szczurów wokół jej twarzy, jej ramiona nosiły ślady zarówno świeżych zadrapań, jak i starych ran.
Nadal mierzyła pięć stóp i dwa cale… a przynajmniej tak sądził. Była w takim stanie od wcześniejszego przeteleportowania, labirynt pod jej tarczą, przez całe ostatnie sześćdziesiąt minut. Jej oczy – tak głęboko niebieskie, jak północ – odmawiały spotkania jego oczu, przemieszczały się gdy tylko wszedł w jej pole widzenia. Teraz ona schyliła głowę, splątane nici włosów sięgały jej do pasa, włosy, które powinny mieć kolor bogatej czerni przeplatanej nieoczekiwanymi czerwono-złotymi splotami, teraz matowe i przetłuszczone, spływały wokół jej pochylonej twarzy. Ta twarz złożona cała z kości pod bladą skórą koloru najjaśniejszego brązu, paznokcie pogryzione do żywego mięsa, jeszcze poplamione zeschniętą krwią, która mówiła, że używała ona ich odłamków, aby zaciekle drapać skórę – własną lub kogoś innego, a może jedno i drugie. W końcu zrozumiał, dlaczego Umysł Sieci i Mroczny Umysł, bliźniacze jednostki, które znały każdy zakątek ogromnej psychicznej sieci łączącej wszystkich Psi na planecie, nie były w stanie jej znaleźć, niezależnie od tego, ile razy ich wysyłał lub jak dużo informacji im dawał, w celu zawężenia obszaru poszukiwań. Kaleb był w jej umyśle podczas jej podnoszenia, aby mógł ukończyć teleport, ale nawet wtedy nie wiedziałby, że to ona, gdyby nie miał niepodważalnych dowodów, że jest inaczej. Osoby, którą była, już nie ma. Niezależnie od tego, co pozostało, czy było to coś więcej niż złamana skorupa, pytanie to pozostawało bez odpowiedzi. - Wypij to albo zostawię cię, abyś tarzała się w brudzie. Użył słów, które już raz wywołały jej reakcję, ale nie wiedział, które części niej nadal istniały. Dokument, który tak starannie układał na przestrzeni lat, dokument, który badał, aż mógł wyrecytować jego zawartość we śnie, stał się bezużyteczny. Nie była już tą dziewczyną z wyszczotkowanymi, prostymi i błyszczącymi włosami i oczami o barwie północy, które zdawały się widzieć poza skórę. - Być może lubisz pachnieć jak coś ze śmietnika. Kołysanie jej ciała przyśpieszyło. Logika mówiła mu, że powinien ściągnąć tu specjalistę Psi-Med tak szybko, jak to możliwe. Ale Kaleb wiedział, że nie zamierza tego zrobić. Ufał bardzo, bardzo niewielu ludziom, a nie ufał nikomu, jeśli chodziło o nią. Ponieważ do tej pory jego podejście nie działało, zmienił je, jako człowiek, który nie miał emocjonalnego przywiązania do danej decyzji. - Twoje usta są popękane i jasne jest, że nie miałaś wystarczającej ilości płynów przez okres, co najmniej dwudziestu czterech godzin. W ułamku sekundy, przeniósł się do białego pomieszczenia, gdzie była więziona, górne światło świeciło z dręczącą jasnością, zobaczył butelki rzucone o ścianę, których ciecz wsiąkła w podłogę. Jego początkowym założeniem było, że bolesna jasność była normalną częścią jej życia, ale może była to kara, którą jej prześladowcy próbowali złamać jej wolę. Która naprawdę nie została złamana…. Tak, to wiele mówiło o kobiecie, która odmówiła współdziałania z nim na każdym poziomie.
- Jeśli chcesz się zabić – powiedział, wypatrując nawet najbardziej małej odpowiedzi, na te brutalne słowa, - istnieją łatwiejsze sposoby, niż śmierć z pragnienia. Albo nie jesteś na tyle inteligentna, aby to zrozumieć? Kołysanie znowu przyśpieszyło. - Mogę równie łatwo przypiąć cię do ściany i siłą wlać wodę do twojego gardła. I nawet nie muszę cię dotykać. Syknęła na niego, granatowe lśniące oczy wyglądały ze splątanej masy włosów. Nie poruszył się, nie zdradził żadnej reakcji na fakt, że w jakiś sposób w końcu odpowiedziała, nawet jeśli w sposób niewerbalny. - Wypij to. Nie zapytam ponownie. Wciąż się opierała. Nieoczekiwane. Jej umysł może być uszkodzony, ale nie była, nigdy nie była, głupia. Nie, jej umysł był tak przenikliwy, że jej nauczyciele z trudem za nią nadążali. Musiała mieć świadomość, że odmawianie mu nie wchodziło w grę. Moc kardynalnego Tk była ogromna. Mógł złamać każdą kość w jej ciele ulotną myślą, mógłby zgnieść jej kości w pył, gdyby tak postanowił. Nawet jeśli tego nie rozumiała, doświadczyła jego siły, gdy teleportował ją z celi do jego domu; ona musiała rozumieć jej niepewną sytuację. Jej wzrok przeniósł się na szklankę w jego ręku, jej zęby przygryzły jej mocno popękaną dolną wargę. Ale nie wzięła wody, której tak ewidentnie potrzebowała. Dlaczego? Przez chwilę rozważał sytuację w której ją znalazł. - W wodzie nie ma leków. – powiedział, mówił do twarzy, na której nie było żadnych oznak, że pamiętała ich ostatnie krwawe spotkanie, podczas którego krzyczała tak długo i w takiej agonii, że aż rozdarła sobie gardło, które wymagało pomocy medycznej. - Zawiera tylko minerały i witaminy, których potrzebujesz – ciągnął – ale nie ma w niej leków. Pogrążona w śpiączce jesteś dla mnie bezużyteczna. - Przytrzymując jej wzrok, kiedy w końcu go złapał, wziął zdrowy łyk wody, po czy wyciągnął szklankę w jej stronę. Została ona wyrwana z jego rąk sekundę później. Teleportował drugą szklankę z kuchni, nim skończyła pierwszą. Ją też wypiła. Pozbył się szkła wykorzystując znikomą moc jego Tk, przykucną przed nią. - Chcesz najpierw zjeść czy wziąć prysznic? Wpatrywała się w niego, zwęziła oczy. - W porządku, podejmę decyzję za ciebie. Przyniósł talerz świeżych, niepokrojonych owoców, a także grubą kromkę chleba z masłem i miodem. To nie był rodzaj żywności, które jadło większość Psi, on sam żywił się batonami odżywczymi, Cisza prosperowała razem z brakiem doznań, a smak był bardzo ważnym z nich.
Jego Cisza, jednak została rozbita dawno temu. Czucie, może okazać się kluczem, do przeniesienia jej z powrotem z mroków psychicznej pustki, w którą się wycofała, jej osobowość i umiejętności pogrzebane. Teleportował nóż, pokroił chleb na cztery mniejsze kawałki, a następnie, siadając na piętach, podsuną talerz w jej stronę. Patrzyła minutę przed wyborem kawałka, nie wzięła go w szybkim ruchu, jak podejrzewał, ale z zamierzoną rozwagą. Tak, jej porywacze nie pozbawili jej jedzenia. Sama wybrała, by nie jeść. Nie sprawiło mu żadnego wysiłku dotarcie umysłem do kuchni, ustawienie wody i przygotowanie herbaty na tyle gorącej, żeby mogła ją wypić. Wrzucił trzy łyżeczki cukru do kubka, przed daniem jej go. Tym razem się nie wahała, przytuliła kubek do piersi. Ciepło. Zdając sobie sprawę, że było jej zimno, uregulował termostat, aby bardziej ogrzać już ciepły pokój. Nie zareagowała niczym, prócz wzięcia jeszcze jednego kawałka chleba. Kiedy zjadła z powolną starannością, miał poczucie, że został oceniony. Było łatwo dojść do wniosku, że nie była tak bardzo złamana, jaki się wydawało, że były to przemyślane ruchy, ale te ulotne chwile, które spędził w jej umyśle, wskazywały na coś całkiem odmiennego. Została rozbita od wewnątrz. Inteligencja, z którą oceniała go w tej chwili, była bardziej zbliżona do pierwotnej intuicji, która istniała w każdej cywilizowanej istocie, która pozwalała odróżnić drapieżnika od łupu, niebezpieczeństwo od bezpieczeństwa. To nie był poziom działania, jaki on od niej wymagał, ale to było lepsze niż całkowita katatonia lub faktyczne fizyczne uszkodzenie mózgu. Jej mózg był w porządku. To jej umysł został złamany. Podnosząc jabłko, chciał go pokroić, ale jej oczy odwróciły się w lewą stronę, na winogrona. Nie powiedział ani słowa, po prostu odłożył jabłko, odwrócił talerz tak, aby winogrona były blisko jej dłoni. Zjadła cztery, wypiła łyk herbaty i skończyła. Pół kromki chleba, cztery winogrona, dwie szklanki wody i łyk herbaty. Był to lepszy wynik, niż początkowo przewidywał. - Zostawię to tutaj dla ciebie – powiedział, podnosząc się, talerz umieścił na stoliku po drugiej stronie łóżka. - Jeśli chcesz więcej lub coś innego, musisz to wziąć z kuchni sama. To przykuło jej uwagę. Subtelne kołysanie, które wznowiła, gdy się podniósł, zatrzymało się i on wiedział, że słucha. Czytał czasopisma Med-Psi w ramach przygotowań, na wypadek gdyby była złamana, gdy ją znalazł, nawet uczestniczył zdalnie na niezliczonych wykładach na ten temat, ale gdzie specjaliści zalecali ciszę, spokój, delikatną interakcję, on wiedział, że prymitywny umysł za tymi północnymi oczami dostrzeże to. Był potworem z sennego koszmaru i oboje o tym wiedzieli.
- Możesz poruszać się po domu jak tylko chcesz – powiedział, obliczając ile lat temu zaznała wolności. Przed okresem jej niewoli? Jeśli tak, to mógł zrozumieć wpływ tego na jej psychikę lepiej niż jakikolwiek nieznajomy po szkoleniu psycho-medycznym. -Powodem, z powodu którego ten pokój nie ma okien – powiedział, odpowiadając na pytanie, którego nie zadała, ale które musiało leżeć na powierzchni jej świadomości – było zmniejszenie możliwej paniki, która mogła zostać spowodowana usunięciem z zamkniętego środowiska. Jej ramiona zesztywniały. Może, pomyślał, było cos więcej niż zwierzęcy umysł obecny w kruchej powłoce jej ciała. Może. - Jeśli wolisz inny pokój, wybierz go. Na razie, łazienka jest tam. – Zwrócił się do drzwi po drugiej stronie łóżka w najmniejszym pokoju, który wybrał z tego samego powodu co brak okien. Miał wybudowany apartament dla niej, na taką możliwość. Trudno było przewidzieć, jak ona może zareagować, na szeroko otwarty widok wokół domu. Nie miał żadnych sąsiadów na odległość krzyku… i jeszcze dalej. Z jednej strony były nieograniczone pola, na których rosła trawa, z drugiej był taras, naprzeciw postrzępionego wąwozu. Taras, uświadomił sobie, nie miał balustrady i można było na niego wyjść z dowolnego pomieszczenia w domu, w tym z sypialni naprzeciwko. Już teraz pobierał przedmioty, aby rozwiązać ten problem. - Jeśli chcesz nadal pachnieć jak chlew, to twój wybór. Jednak, jeśli pochoruję się od tego smrodu, ja po prostu teleportuję cię pod prysznic w ubraniach i wszystkim innym i puszczę wodę, podczas nalewania mydła na twoją głowę. Kołysanie całkowicie ustało. - W szafie są inne ubrania – nie wszystkie będą na nią pasować, ale będą musiały na razie wystarczyć. - Jeśli jesteś przywiązana do uniformu – biały kitel, białe spodnie, oba brudne – czyste znajdziesz w komodzie. – Musiał pozyskać go z placówki medycznej, gdzie nikt nie zauważy jego braku. Kobieta w kącie pozostawała niepokojąco cicha. Odwrócił się i podszedł do drzwi, palcami bawiąc się maleńką, platynową gwiazdą w kieszeni. - Jest już po północy. Śpij, jeśli chcesz, jeśli nie, dom jest do twojej dyspozycji, gdybyś chciała go zbadać. Będę na tarasie. – Odszedł bez dalszych słów. Ta szachowa rozgrywka była najważniejsza w jego życiu, każdy ruch tak krytyczny, jak każdy następny. Ci, którzy trzymali ją w niewoli, potraktowali ją jak nieme zwierzę, ale nim nie była. Nie, była znacznie bardziej utalentowaną zdobyczą. On nie zrobi nic, aby narazić ją na niebezpieczeństwo. Na razie nie podejmie żadnych ostatecznych decyzji. Jeszcze nie. Dopiero, kiedy się dowie, ile oni w niej złamali. ***
Kaleb mógł zbudować barierę między tarasem a wąwozem, wykorzystując jego zdolności Tk, ale zmienił ubranie na cienkie, czarne spodnie dresowe, zaprojektowane tak, aby utrzymać ciepło i wziął się, za zrobienie tego ręcznie. Jako telekinetyk, energia była jego siłą napędową, ale teraz miał nadmiar energii – nie na płaszczyźnie psychicznej, ale fizycznej. Gdyby był człowiekiem lub zmiennym, nagły skok poziomu jego energii, mógłby przypisać podnieceniu, z powodu osiągnięcia celu, który był jego siłą napędową od siedmiu lat, mając ją w swoim domu, w zasięgu ręki. Ale on nie był członkiem emocjonalnych ras. Był Psi i był Cichy, jego emocje zostały warunkowane gdy był dzieckiem. Jego droga do Ciszy miała wiele błędów, ale efektem końcowym był rozwój chłodnego, racjonalnego umysłu, w którym nie było cienia nadziei lub strachu, bólu czy podniecenia. Kiedyś miał dużą wadę w strukturze jego warunkowania, pęknięcia głęboko w jego Ciszy, ale to było w innym życiu. Pęknięcia były zabezpieczone do twardości adamantu, słabe punkty przekształciły się w najsilniejsze części jego Ciszy, ale wiedział, że pod kamieniem, pęknięcia pozostały. Te dni były odległe…. Będzie lepiej dla świata, jeśli nie wrócą. Ocierając pot z czoła przedramieniem, odwrócił się na świeżym powietrzu i zaczął wiercić śruby, które zapewniały, że metalowa bariera pozostanie na miejscu, nawet podczas dużego trzęsienia ziemi. Nie mógł jej stracić w przepaści, przez brak ogrodzenia. Nawet, gdy koncentrował się na zadaniu, trzymał ucho otwarte na swojego gościa. Niektórzy powiedzieliby, że więzień było lepszym określeniem, ale słowa nie mają znaczenia. Ważne, że była w jego rękach. TRZASK! Porzucił wiertarkę i przeniósł się do jej pokoju, zanim uświadomił sobie gwałtowność dźwięku.