Seks i koktajle Mołotowa
"Marzyciele" Bertolucciego
Bernardo Bertolucci, lat 64, jest obok Almodóvara najwybitniejszym
przedstawicielem autorskiego kina europejskiego. Jego ostatni film
„Marzyciele” to opowieść o 1968 r. i straconej szansie na prawdziwą
rewolucję.
ZYGMUNT KAŁUŻYŃSKI
Była to rewolta roku 68, ostatni taki ruch w naszych czasach, który naznaczył
pokolenie Bertolucciego. Akcja filmu rozpoczyna się w lutym owego roku, kiedy to
wybuchła afera Langlois. Henri Langlois był kinomanem-amatorem, który już w
latach 30. rozpoczął kolekcjonowanie starych taśm. Jego zbiór przeistoczył się w
Cinematheque Française i otrzymał subwencję państwową. Jednak ówczesny
minister kultury André Malraux, skądinąd wybitny pisarz i znawca sztuki,
zdymisjonował Langlois. Decyzja ta wywołała oburzenie w środowisku, wybuchły
demonstracje, które doprowadziły do interwencji policji, starć ulicznych, ofiar, które
znalazły się w szpitalach.
Wszystko to tylko z powodu zmiany osobowej? Władze zarzuciły Langlois bałagan:
brak katalogu, konserwacji, bezładne składowanie – zapewne słusznie; w razie
potrzeby tylko Langlois wiedział, gdzie jaka taśma jest upchana. Ale szło o coś
innego: Langlois był protektorem nowego pokolenia filmowców, dla których robił
pokazy; wokół Cinematheque skupili się historycy kina oraz działacze, którzy
domagali się zerwania z tradycyjnym komercjalizmem: Truffaut, Chabrol, Godard,
który wtedy w bijatyce doznał zwichnięcia stawu biodrowego, oraz włoscy
awangardziści: Bellochio, Ferreri oraz właśnie Bertolucci. Owe rozruchy stanowiły
zapowiedź późniejszej generalnej eksplozji w maju tegoż roku.
W „Marzycielach” młody amerykański entuzjasta kina Matthew przybywa do Paryża
właśnie w trakcie owej rozróby. Chciałby skorzystać z Cinematheque, ale jest
zamknięta. Do kraty wejściowej przymocowała się łańcuchem, tytułem
demonstracji, Isabelle; ona i jej brat Theo, para młodych entuzjastów kina,
zapraszają Amerykanina do siebie. Głównym tematem spotkania jest kult kina:
stawia się zagadki, z jakiego filmu pochodzi taka a taka scena? Ale podczas nocy
Matthew przypadkiem widzi nagie ciała śpiącego rodzeństwa w uścisku. Wkrótce
do tego kazirodztwa zostaje włączony on sam, w kombinacjach coraz bardziej
różnorodnych... mamy między innymi scenę onanizmu, wykonanego przez Theo na
żądanie siostry, z posłużeniem się sławnym zdjęciem Marleny Dietrich z
„Błękitnego Anioła”.
Kamień rzucony z ulicy
1
Połączenie uwielbienia dla kina z rozwiązłością erotyczną mieści się skądinąd w
programie roku 68. Ale tutaj pogrążamy się w rafinadę duszną, dławiącą,
chorobliwą, w której granice zostały celowo przekroczone – co dalej? W chwili gdy
wszyscy troje leżą spleceni nago we śnie, Isabelle podnosi się i włącza kurek
gazowy: śmierć wydaje się rozwiązaniem. Jednak w tym momencie do sypialni
wpada przez okno kamień rzucony z ulicy: jest maj i Paryż – więcej, całą Francję –
ogarnęła rewolta. Oto inne rozwiązanie: brat i siostra z koktajlem Mołotowa ruszają
na atakujące oddziały policji, ale już bez Matthewa. Amerykanin wycofuje się,
przepychając się przez atakujący tłum.
Jaki jest zamiar Bertolucciego? Polski romantyczny tytuł „Marzyciele” niezupełnie
odpowiada jego intencji: „Dreamers” – jak było w oryginale – kojarzy się raczej z
osobami pogrążonymi w majaczeniach. Powieść angielskiego autora Gilberta
Adaira, która posłużyła za kanwę i wyszła właśnie po polsku, miała jeszcze inny
tytuł: „The Holy Innocents”, „Święci niewinni”, i odmienny wydźwięk. Adair również
był uczestnikiem maja 68 i on także wprowadza w swoim opowiadaniu
obserwatora-entuzjastę – tyle że Anglika, którym zapewne jest on sam. Który też
przechodzi wtajemniczenie w swobodę erotyczną przyjaciół. Jednak dla niego jest
to doświadczenie radosne i nie wycofuje się, lecz ginie podczas demonstracji. Gdy
jego przyjaciel Theo zagrożony jest pobiciem przez policję, Matthew, by odwrócić
uwagę, chwyta czerwony sztandar, wymachuje nim na barykadzie i zostaje
zastrzelony (fakt skądinąd fantastyczny, bo w 68 r. nie padła ani jedna śmiertelna
ofiara). Książka Adaira przynosi gorącą aprobatę, Bertolucci przeciwnie, dokonuje
rewizji, zresztą za zgodą autora. Rewolta seksualna popada w zwyrodnienie, zaś
jej przypadkowy uczestnik – młody Amerykanin – wycofuje się. Ruch, który miał być
reformą, okazuje się fałszem.
Dlaczego? Niejakie wyjaśnienie przynosi scena, gdy rodzice Isabelli i Thea
zachodzą na chwilę do apartamentu i widzą trzy uśpione splecione ciała; ojciec bez
słowa wypisuje czek, zostawia go na stole i wychodzi. Jest to bowiem bogate
mieszczańskie środowisko, i takie też było pochodzenie prowodyrów maja 68:
młodych filmowców i studentów z Nanterre i Sorbony. Bertolucci, który był włoskim
komunistą, była to zaś partia najbardziej radykalna w Europie – doznał zawodu.
Wyraził go w filmach, np. w „Konformiście” (1970 r.), w którym J.L. Trintignant, z
tradycyjnej rodziny burżuazyjnej, pragnący się z niej wyzwolić – podobnie jak
rodzeństwo w „Marzycielach” – stawał się uczestnikiem zbrodni, która w rezultacie
była na rękę faszystom. Podobnie Isabelle i Theo, starając się być zbuntowanymi,
pogrążają się w obłędną aberrację seksualną i popadają w nihilizm.
Komuniści zawiedli
2
Krytyka Bertolucciego wobec ruchu w jego filmach politycznych była krańcowa:
żądała przewrotu społecznego, nie gestów anarchicznych. Powiedział on w
wywiadzie, że zawiódł się na komunistach francuskich, którzy przyłączyli się do
maja 68, ale wstrzemięźliwie. Biuro polityczne PCF ogłosiło komunikat: strajki mają
charakter rewindykacyjny; pertraktujemy o zmiany, których domagamy się od
dawna, jeśli nastąpią, wszyscy wrócą do pracy. Jak wiadomo, walka może mieć
trzy fazy: 1. strajk, 2. strajk generalny, 3. strajk rewolucyjny. W tym wypadku nie
wykroczy poza fazę drugą. Nie ma potrzeby. Zdaniem komunistów, sytuacja na
rynku pracy nie jest kryzysowa. Natomiast wyłoniły się trudności z powodu
raptownej ekspansji technicznej: jeśli się je wyrówna, dalszych żądań nie będzie.
Równie zaskakująco umiarkowane było zachowanie się rządu. Sztaby
zrewoltowanych obradują na Sorbonie oraz w teatrze państwowym Odeon, który
władze im odstąpiły. Dyrektor owej sceny J.L. Barrault protestuje u premiera
Pompidou, który mu wyjaśnia: „Lepiej, żeby dyskutowali, niż żeby rzucali
kamieniami”. Opinia zachowawcza wręcz zarzuca rządowi sprzyjanie rewolcie.
Rzeczywiście wypowiedzi premiera wyglądają dobrodusznie. Zbuntowani prowadzą
nieustające debaty dniem i nocą, uchwalając komunikaty z pretensjami, i cierpią na
niewyspanie. Pompidou oświadcza, że on też nie rozbierał się przez cały miesiąc,
drzemał tylko okazjonalnie na fotelu i połknął w tym czasie dwie pełne szuflady
aspiryny. Gdy został później prezydentem państwa i zmarł w trakcie kadencji, w
prasie wysunięto przypuszczenie, że zatruł się podczas owego maja.
Barykady z platanów
Ruch ten był bowiem zgoła czymś innym, niż spodziewali się jego komentatorzy,
wiążący z nim własne nadzieje: Bertolucci i jego włoscy koledzy należeli do nich i
oceniali maj jako „rewolucję, która się nie udała”. Otóż było to nieporozumienie: maj
68 miał na celu nie obalenie porządku, lecz zmianę: szło nie o zniszczenie
systemu, lecz o stworzenie w jego ramach innej cywilizacji, była to rewolta
kulturalna, nie polityczna. Niemniej, posługiwała się gestami, aktami i słownictwem
gwałtownym, zaczerpniętym z autentycznych przykładów rewolucyjnych i stąd brały
się zbyt daleko idące oceny ruchu. Wypadki są bowiem efektowne i nawet robią
groźne wrażenie. Platany na St. Germain zostają wycięte i układa się z nich
barykady. Są to drzewa odwiecznie należące do pejzażu miast francuskich.
Niemniej jest tu więcej gestów niż destrukcji, tak np. działo się z barykadami. Były
bez sensu i stanowiły li tylko manifestację dekoracyjną z aluzją do przewrotów w
rodzaju rewolucji 1848 r., jak to pisuje Wiktor Hugo w „Nędznikach”. Barykada
miała wówczas uzasadnienie jako zapora przeciwko szarży policyjnej, ale w wieku,
gdy komisariaty rozporządzają połączeniem radiowym, gazami łzawiącymi i
helikopterami, wygląda na niepoważną zabawę. Jedna z nich znajdowała się w
3
Paryżu, w zaułku, z którego w ogóle nie było wyjścia: po co barykada w miejscu w
ogóle nieprzekraczalnym? Również inne czyny przemocy nabierały zabarwienia
wręcz sentymentalnego. Wyrywano bruki, by budować barykady, i okazało się, że
pod spodem jest czysty biały piasek. Poeta Killian Fritsch ułożył piosenkę:
„Usunięto głazy i zaświeciła plaża, plaża, plaża, morze i wolność!”.
A oto charakterystyczne wydarzenie, które mogłoby się znaleźć w filmie
Bertolucciego: przedstawiciel grupy anarchistycznej usiłował oddać mocz na znicz
stale płonący pod Łukiem Triumfalnym na Grobie Nieznanego Żołnierza.
Przeszkodzono mu jednak: kto? Trockiści, czyli frakcja najbardziej lewa. Sikający
kłócił się z nimi: „Koledzy, przecież robimy rewolucję!” – „Tak, ale jesteśmy wciąż
republikanami”. Przewrót nie pragnął obalenia systemu, lecz jego modernizacji.
Bertolucci nie wybaczył tej straconej okazji, mimo że sprawa stała się
anachroniczna. Dzisiejsza Europa nie przygotowuje się do rewolucji, reformy
postulowane w maju 68 nastąpiły, obyczaje uległy uwolnieniu. Jego film jest nie tyle
manifestem, protestem czy propozycją, co wspomnieniem połączonym z wyrzutem
wobec środowiska, z którym filmowiec nie pogodził się i które obwinia jeszcze
dzisiaj: burżuazją.
Krytyk złośliwy mógłby mu wytknąć, że jego wyzywająca krańcowość polityczna i
seksualna obraca się w „Marzycielach” i także w innych jego filmach w granicach
wysokiej kultury, którą on sam przejął jako spadek po tejże burżuazji, na co mógłby
on odpowiedzieć: tak, ale TYLKO TEN spadek.
4
Seks i koktajle Mołotowa "Marzyciele" Bertolucciego Bernardo Bertolucci, lat 64, jest obok Almodóvara najwybitniejszym przedstawicielem autorskiego kina europejskiego. Jego ostatni film „Marzyciele” to opowieść o 1968 r. i straconej szansie na prawdziwą rewolucję. ZYGMUNT KAŁUŻYŃSKI Była to rewolta roku 68, ostatni taki ruch w naszych czasach, który naznaczył pokolenie Bertolucciego. Akcja filmu rozpoczyna się w lutym owego roku, kiedy to wybuchła afera Langlois. Henri Langlois był kinomanem-amatorem, który już w latach 30. rozpoczął kolekcjonowanie starych taśm. Jego zbiór przeistoczył się w Cinematheque Française i otrzymał subwencję państwową. Jednak ówczesny minister kultury André Malraux, skądinąd wybitny pisarz i znawca sztuki, zdymisjonował Langlois. Decyzja ta wywołała oburzenie w środowisku, wybuchły demonstracje, które doprowadziły do interwencji policji, starć ulicznych, ofiar, które znalazły się w szpitalach. Wszystko to tylko z powodu zmiany osobowej? Władze zarzuciły Langlois bałagan: brak katalogu, konserwacji, bezładne składowanie – zapewne słusznie; w razie potrzeby tylko Langlois wiedział, gdzie jaka taśma jest upchana. Ale szło o coś innego: Langlois był protektorem nowego pokolenia filmowców, dla których robił pokazy; wokół Cinematheque skupili się historycy kina oraz działacze, którzy domagali się zerwania z tradycyjnym komercjalizmem: Truffaut, Chabrol, Godard, który wtedy w bijatyce doznał zwichnięcia stawu biodrowego, oraz włoscy awangardziści: Bellochio, Ferreri oraz właśnie Bertolucci. Owe rozruchy stanowiły zapowiedź późniejszej generalnej eksplozji w maju tegoż roku. W „Marzycielach” młody amerykański entuzjasta kina Matthew przybywa do Paryża właśnie w trakcie owej rozróby. Chciałby skorzystać z Cinematheque, ale jest zamknięta. Do kraty wejściowej przymocowała się łańcuchem, tytułem demonstracji, Isabelle; ona i jej brat Theo, para młodych entuzjastów kina, zapraszają Amerykanina do siebie. Głównym tematem spotkania jest kult kina: stawia się zagadki, z jakiego filmu pochodzi taka a taka scena? Ale podczas nocy Matthew przypadkiem widzi nagie ciała śpiącego rodzeństwa w uścisku. Wkrótce do tego kazirodztwa zostaje włączony on sam, w kombinacjach coraz bardziej różnorodnych... mamy między innymi scenę onanizmu, wykonanego przez Theo na żądanie siostry, z posłużeniem się sławnym zdjęciem Marleny Dietrich z „Błękitnego Anioła”. Kamień rzucony z ulicy 1
Połączenie uwielbienia dla kina z rozwiązłością erotyczną mieści się skądinąd w programie roku 68. Ale tutaj pogrążamy się w rafinadę duszną, dławiącą, chorobliwą, w której granice zostały celowo przekroczone – co dalej? W chwili gdy wszyscy troje leżą spleceni nago we śnie, Isabelle podnosi się i włącza kurek gazowy: śmierć wydaje się rozwiązaniem. Jednak w tym momencie do sypialni wpada przez okno kamień rzucony z ulicy: jest maj i Paryż – więcej, całą Francję – ogarnęła rewolta. Oto inne rozwiązanie: brat i siostra z koktajlem Mołotowa ruszają na atakujące oddziały policji, ale już bez Matthewa. Amerykanin wycofuje się, przepychając się przez atakujący tłum. Jaki jest zamiar Bertolucciego? Polski romantyczny tytuł „Marzyciele” niezupełnie odpowiada jego intencji: „Dreamers” – jak było w oryginale – kojarzy się raczej z osobami pogrążonymi w majaczeniach. Powieść angielskiego autora Gilberta Adaira, która posłużyła za kanwę i wyszła właśnie po polsku, miała jeszcze inny tytuł: „The Holy Innocents”, „Święci niewinni”, i odmienny wydźwięk. Adair również był uczestnikiem maja 68 i on także wprowadza w swoim opowiadaniu obserwatora-entuzjastę – tyle że Anglika, którym zapewne jest on sam. Który też przechodzi wtajemniczenie w swobodę erotyczną przyjaciół. Jednak dla niego jest to doświadczenie radosne i nie wycofuje się, lecz ginie podczas demonstracji. Gdy jego przyjaciel Theo zagrożony jest pobiciem przez policję, Matthew, by odwrócić uwagę, chwyta czerwony sztandar, wymachuje nim na barykadzie i zostaje zastrzelony (fakt skądinąd fantastyczny, bo w 68 r. nie padła ani jedna śmiertelna ofiara). Książka Adaira przynosi gorącą aprobatę, Bertolucci przeciwnie, dokonuje rewizji, zresztą za zgodą autora. Rewolta seksualna popada w zwyrodnienie, zaś jej przypadkowy uczestnik – młody Amerykanin – wycofuje się. Ruch, który miał być reformą, okazuje się fałszem. Dlaczego? Niejakie wyjaśnienie przynosi scena, gdy rodzice Isabelli i Thea zachodzą na chwilę do apartamentu i widzą trzy uśpione splecione ciała; ojciec bez słowa wypisuje czek, zostawia go na stole i wychodzi. Jest to bowiem bogate mieszczańskie środowisko, i takie też było pochodzenie prowodyrów maja 68: młodych filmowców i studentów z Nanterre i Sorbony. Bertolucci, który był włoskim komunistą, była to zaś partia najbardziej radykalna w Europie – doznał zawodu. Wyraził go w filmach, np. w „Konformiście” (1970 r.), w którym J.L. Trintignant, z tradycyjnej rodziny burżuazyjnej, pragnący się z niej wyzwolić – podobnie jak rodzeństwo w „Marzycielach” – stawał się uczestnikiem zbrodni, która w rezultacie była na rękę faszystom. Podobnie Isabelle i Theo, starając się być zbuntowanymi, pogrążają się w obłędną aberrację seksualną i popadają w nihilizm. Komuniści zawiedli 2
Krytyka Bertolucciego wobec ruchu w jego filmach politycznych była krańcowa: żądała przewrotu społecznego, nie gestów anarchicznych. Powiedział on w wywiadzie, że zawiódł się na komunistach francuskich, którzy przyłączyli się do maja 68, ale wstrzemięźliwie. Biuro polityczne PCF ogłosiło komunikat: strajki mają charakter rewindykacyjny; pertraktujemy o zmiany, których domagamy się od dawna, jeśli nastąpią, wszyscy wrócą do pracy. Jak wiadomo, walka może mieć trzy fazy: 1. strajk, 2. strajk generalny, 3. strajk rewolucyjny. W tym wypadku nie wykroczy poza fazę drugą. Nie ma potrzeby. Zdaniem komunistów, sytuacja na rynku pracy nie jest kryzysowa. Natomiast wyłoniły się trudności z powodu raptownej ekspansji technicznej: jeśli się je wyrówna, dalszych żądań nie będzie. Równie zaskakująco umiarkowane było zachowanie się rządu. Sztaby zrewoltowanych obradują na Sorbonie oraz w teatrze państwowym Odeon, który władze im odstąpiły. Dyrektor owej sceny J.L. Barrault protestuje u premiera Pompidou, który mu wyjaśnia: „Lepiej, żeby dyskutowali, niż żeby rzucali kamieniami”. Opinia zachowawcza wręcz zarzuca rządowi sprzyjanie rewolcie. Rzeczywiście wypowiedzi premiera wyglądają dobrodusznie. Zbuntowani prowadzą nieustające debaty dniem i nocą, uchwalając komunikaty z pretensjami, i cierpią na niewyspanie. Pompidou oświadcza, że on też nie rozbierał się przez cały miesiąc, drzemał tylko okazjonalnie na fotelu i połknął w tym czasie dwie pełne szuflady aspiryny. Gdy został później prezydentem państwa i zmarł w trakcie kadencji, w prasie wysunięto przypuszczenie, że zatruł się podczas owego maja. Barykady z platanów Ruch ten był bowiem zgoła czymś innym, niż spodziewali się jego komentatorzy, wiążący z nim własne nadzieje: Bertolucci i jego włoscy koledzy należeli do nich i oceniali maj jako „rewolucję, która się nie udała”. Otóż było to nieporozumienie: maj 68 miał na celu nie obalenie porządku, lecz zmianę: szło nie o zniszczenie systemu, lecz o stworzenie w jego ramach innej cywilizacji, była to rewolta kulturalna, nie polityczna. Niemniej, posługiwała się gestami, aktami i słownictwem gwałtownym, zaczerpniętym z autentycznych przykładów rewolucyjnych i stąd brały się zbyt daleko idące oceny ruchu. Wypadki są bowiem efektowne i nawet robią groźne wrażenie. Platany na St. Germain zostają wycięte i układa się z nich barykady. Są to drzewa odwiecznie należące do pejzażu miast francuskich. Niemniej jest tu więcej gestów niż destrukcji, tak np. działo się z barykadami. Były bez sensu i stanowiły li tylko manifestację dekoracyjną z aluzją do przewrotów w rodzaju rewolucji 1848 r., jak to pisuje Wiktor Hugo w „Nędznikach”. Barykada miała wówczas uzasadnienie jako zapora przeciwko szarży policyjnej, ale w wieku, gdy komisariaty rozporządzają połączeniem radiowym, gazami łzawiącymi i helikopterami, wygląda na niepoważną zabawę. Jedna z nich znajdowała się w 3
Paryżu, w zaułku, z którego w ogóle nie było wyjścia: po co barykada w miejscu w ogóle nieprzekraczalnym? Również inne czyny przemocy nabierały zabarwienia wręcz sentymentalnego. Wyrywano bruki, by budować barykady, i okazało się, że pod spodem jest czysty biały piasek. Poeta Killian Fritsch ułożył piosenkę: „Usunięto głazy i zaświeciła plaża, plaża, plaża, morze i wolność!”. A oto charakterystyczne wydarzenie, które mogłoby się znaleźć w filmie Bertolucciego: przedstawiciel grupy anarchistycznej usiłował oddać mocz na znicz stale płonący pod Łukiem Triumfalnym na Grobie Nieznanego Żołnierza. Przeszkodzono mu jednak: kto? Trockiści, czyli frakcja najbardziej lewa. Sikający kłócił się z nimi: „Koledzy, przecież robimy rewolucję!” – „Tak, ale jesteśmy wciąż republikanami”. Przewrót nie pragnął obalenia systemu, lecz jego modernizacji. Bertolucci nie wybaczył tej straconej okazji, mimo że sprawa stała się anachroniczna. Dzisiejsza Europa nie przygotowuje się do rewolucji, reformy postulowane w maju 68 nastąpiły, obyczaje uległy uwolnieniu. Jego film jest nie tyle manifestem, protestem czy propozycją, co wspomnieniem połączonym z wyrzutem wobec środowiska, z którym filmowiec nie pogodził się i które obwinia jeszcze dzisiaj: burżuazją. Krytyk złośliwy mógłby mu wytknąć, że jego wyzywająca krańcowość polityczna i seksualna obraca się w „Marzycielach” i także w innych jego filmach w granicach wysokiej kultury, którą on sam przejął jako spadek po tejże burżuazji, na co mógłby on odpowiedzieć: tak, ale TYLKO TEN spadek. 4