kasiasz07

  • Dokumenty54
  • Odsłony13 249
  • Obserwuję3
  • Rozmiar dokumentów20.0 MB
  • Ilość pobrań5 740

Smutny tryumf na Dzikich Polach

Dodano: 7 lata temu

Informacje o dokumencie

Dodano: 7 lata temu
Rozmiar :69.5 KB
Rozszerzenie:pdf

Smutny tryumf na Dzikich Polach.pdf

kasiasz07 EBooki Zygmunt Kałużyński
Użytkownik kasiasz07 wgrał ten materiał 7 lata temu.

Komentarze i opinie (0)

Transkrypt ( 4 z dostępnych 4 stron)

Smutny tryumf na Dzikich Polach Kałużyński i Tazbir krytycznie o „Ogniem i mieczem” Premiera „Ogniem i mieczem” stała się świętem narodowym, więc krytyka filmowa jest tu bezużyteczna; byłoby to coś w rodzaju zastanawiania się, czy kolory na fladze państwowej są właściwie dobrane. Opinia krytyczna brzmiałaby niestosownie, pozytywna jest bez znaczenia wobec rozdętych rozmiarów entuzjazmu. Natomiast można się zastanowić, jaką to wydarzenie ma wagę w kulturze. ZYGMUNT KAŁUŻYŃSKI Jest to impreza, która pochłonęła główne środki kinematografii i zaabsorbowała uwagę opinii jak żadna inna. Zaś jest to ekranizacja powieści napisanej z górą wiek temu; reżyser zapowiedział też, że zajmie się następnie operą Moniuszki „Straszny dwór”, pochodzącą również z owego czasu; wejdzie też wkrótce na ekrany „Pan Tadeusz”, kolejny pomnik narodowy, także należący do minionego stulecia. Wygląda na to, że na progu XXI wieku nasze kino wzywa do odwrotu w archeologię. Co nie może być bez wpływu, tym bardziej że kino okazało się bezsilne wobec współczesności i zajęcie się ową starożytnością stanowi, wobec braku aktualnego programu, istny czyn rozpaczy; ale jest to desperacja wystawna, narzucająca się, zajmująca wyobraźnię i być może prowadząca do zachwiania proporcji. Jakie mogą być tego skutki? W wypadku „Ogniem i mieczem” reżyser oświadczył, że postarał się o usunięcie lub złagodzenie anachronizmów, które dziś mogłyby brzmieć irytująco. Co więcej, powieść jest czytadłem, które stosując dzisiejszą terminologię można by określić jako sensacyjno-przygodowe. Sienkiewicz jest znakomitym narratorem, czyta go się wartko, nie zastanawiając się nad szczegółami, i jeżeli film zachowa tę dynamikę, może być traktowany jako rozrywkowe, cokolwiek fantastyczne widowisko kostiumowe, pożyteczne, bo informujące co nieco o przeszłości. Jednak nawet po wprowadzeniu poprawek i przy założeniu, że mamy do czynienia z zabawą, pozostaje coś, czego wykluczyć się nie da: mentalność, jaką reprezentuje Sienkiewicz, która raz po raz wyłania się pod spodem brawurowej fabuły; dostrzega się ją przy uważnym czytaniu i nie mogła też ona nie przeniknąć do filmu. Polska, ale jaka? Chodzi o to, że Sienkiewicz, podobnie zresztą jak Mickiewicz i także Moniuszko, 1

rozumieją pod pojęciem „Polska” coś innego niż my, którzy już przyzwyczailiśmy się trwale do wyglądu naszego aktualnego państwa. Natomiast dla Polaków wieku XIX, mimo że byli w niewoli, czy może nawet właśnie dlatego, Polska rysowała się ciągle jako jagiellońska, czyli połączenie Korony z Litwą jako całości. Jeżeli Mickiewicz mówi: „Litwo, ojczyzno moja” – co dla dzisiejszych młodych czytelników bywa zaskoczeniem – i uważa się jednocześnie za Polaka, to dlatego, że myśli o minionej państwowości jako o jedności, której Litwa jest tylko częścią. Sienkiewicz również pojmuje Polskę w sposób podobny. Z czego wynika, że wojna w „Ogniem i mieczem” jest domowa. Ale jak jest ona przedstawiona? Jako szlachetna walka ze zbrodniczym buntem. Do opisu ludności służą autorowi trzy powracające raz po raz zwroty: „czerń”, „motłoch”, „tłuszcza”. Głównym zajęciem tamtejszych jest uprawianie masakr. „Kilka tysięcy ludzi rzuciło się na skazanych i darło ich w sztuki, wyjąc i walcząc o przystęp do ofiar. Krwawe ręce podnosiły w górę bezkształtne, niepodobne już do ludzkich postaci bryły...”; „Tłuszcza biła się o resztki ciał, obmazywała sobie z rozkoszą krwią twarze i piersi, okręcała szyję dymiącymi jeszcze trzewiami...”; „Układano piramidy z głów odciętych, szlachtę wieszano za żebra, odrzynano piersi niewiastom...”; „Na dębie wisiał pan Czyżewski nagi zupełnie, a na piersiach miał okropny naszyjnik z głów ponawłóczonych na powróz. Były to głowy jego sześciorga dziatek i żony... Po obu stronach drogi widniał długi szereg świec kozackich, to jest ludzi z wzniesionymi nad głową rękoma, przywiązanych do żerdzi wbitych w ziemię, obwiniętych słomą, oblanych smołą i zapalonych od dłoni. Mieli poupalane tylko ręce, gdyż deszcz przeszkodził dalszemu gorzeniu...” Manifest narodowego patriotyzmu Jest zastanawiające, że powieść nie miała trudności pod zaborem carskim i jej pierwsze wydanie z roku 1883 opatrzone jest urzędowym „Dozwoleno cenzuroju”. Wygląda to na zdumiewający liberalizm zaborcy wobec książki, która z miejsca została przyjęta jako manifest narodowego patriotyzmu. Postępowanie tym bardziej niespodziewane, że cenzura carska była prześladowcza w sposób niemalże chorobliwy, np. podejrzewano, że w drukach muzycznych nuty mogą zawierać wskazówki konspiracyjne, i urząd kontroli zatrudniał profesjonalnych muzyków, którzy sprawdzali partytury, szukając w nich szyfru. Tymczasem w sprawozdaniu urzędu cenzorskiego powieść została omówiona jako pożyteczna. Co wygląda na dziki paradoks, zważywszy politykę caratu na terenie zaboru. Otóż zapewne do tej decyzji przyczynił się obraz Dzikich Pól – czyli Białorusi i Ukrainy. Można sobie wyobrazić, że warszawski cenzor doszedł do wniosku, że Polacy nie będą zabiegali o tak niesympatyczną okolicę, wyrzekają się jej, i carowi może spaść kamień z serca. Sienkiewicz odstąpił Litwę Moskwie. 2

Jego wizja Wschodu została następnie przyjęta przez polską opinię zachowawczą: występuje on jako nieobliczalny, azjatycki, zdziczały, barbarzyński, morderczy; Polacy przeciwstawiają mu cywilizację, europejskość, humanizm; ujęcie takie dają nawet powieści popularne dla młodzieży, takie jak „Czarny bóg” Rodziewiczówny o nihilistach rosyjskich, przedstawionych jako budzący grozę szaleńcy. Józef Conrad, mimo że przeniósł się do Anglii, zachował ten polski horror na temat wschodniej otchłani w swoim być może najbardziej demagogicznym utworze „W oczach Zachodu”. Za moich przedwojennych czasów do lektur szkolnych należała monografia Wacława Gąsiorowskiego „Królobójcy”, o której do dziś wspominam ze strachem. Pamiętam, że Iwan Groźny zaprosił niewygodnego krewnego pokornym listem z podpisem „Twój śmierdzący pies Iwaszka”, po czym kazał go zabić rozżarzonym do czerwoności prętem stalowym wprowadzonym do odbytu, by nie było widać okaleczeń na ciele. Owa paniczna odraza wobec Wschodu miała też charakter wyznaniowy. Polacy bronili wiary. U Sienkiewicza reprezentuje ją poczciwy olbrzym Podbipięta; ślubował on Matce Boskiej czystość, dopóki nie uda mu się ściąć trzech głów za jednym zamachem, jak to uprawiali jego przodkowie, żali się, że dwie naraz mu się trafiały, ale więcej Pan Jezus nie dopuścił, i wreszcie podczas oblężenia Zbaraża ten wyczyn mu się udaje: „Wówczas niebo otworzyło się nad panem Longinem, skrzydła urosły mu u ramion, chóry anielskie rozśpiewały mu się w piersi... całą noc krzyżem leżał, dziękując Bogu, iż mu pozwolił ślub spełnić”. Skądinąd również duchowni biorą udział w mordowaniu. Ksiądz Jaskólski modli się (tak jest) i huczy: „Bij, zabij!”; „Ksiądz... okrutnie z guldynki strzela... i jak jął dmuchać, tak coś z pół kopy (czyli 30 trupów) przez całą bitwę popsował”. Nie łudźmy się, że Sienkiewicz przedstawia podobne zachowanie się jako obyczaje surowych czasów. Traktuje on je z aprobującym roztkliwieniem. Chrześcijanin może tu widzieć tylko i wyłącznie bluźnierstwo wobec religii. Skrzetuski daje buzi Bohunowi W filmie Podbipięta obcina trzy głowy, ale nie modli się, nie ma też księży uprawiających strzelnicę. Nie ma również bitwy pod Beresteczkiem, która u Sienkiewicza stanowi finalny tryumf polskiego patriotyzmu. Jest natomiast dziwaczna scena, w której Skrzetuski uwalnia swojego uwięzionego wroga Bohuna, i prawie że funduje mu łapę i daje mu buzi, czemu Helena przypatruje się ze wzruszającą aprobatą, mimo że Bohun na jej oczach wymordował jej krewnych – którą to scenę masakry oglądaliśmy na początku filmu. Przywódca rebelii Chmielnicki, który jest bohaterem narodowym Ukrainy i którego pomniki stoją w jej głównych miastach, u Sienkiewicza jest oprawcą bezustannie zamroczonym gorzałką: „Wzrósł w nim niezmierny, bezwiedny egoizm, któremu równego historia nie przedstawia. Pojęcia złego i dobrego zlały się w duszy Chmielnickiego w jedno 3

z pojęciem własnego dobra. Ten był mu cny, kto był z nim, ten zbrodniarz, kto przeciw niemu”. W filmie wygląda on na umiarkowanego polityka, który do końca jest lojalny wobec naszego Skrzetuskiego. Za to została scena, w której nasz wódz Wiśniowiecki każe stracić poselstwo skierowane do niego przez Chmielnickiego, jako zrewoltowanych chamów; oglądamy przywódcę wbitego na pal, po którym ścieka cysterna czerwonej farby (spodziewam się, że aktor dostał specjalną stawkę). Nasi także potrafili być bezwzględni, ale zapewne słusznie. Wszystko to jednak nie zmienia nieuniknionego, nie dającego się zatrzeć, nie do zagłuszenia wydźwięku całości. „Ogniem i mieczem” – i podobnie musi być z „Panem Tadeuszem” – na progu roku 2000 zabawiają nowoczesnego Polaka wstecznym szowinistycznym prowincjonalizmem, należącym do kopalnej przeszłości, w której powinien on pozostać, w bibliotekach i muzeach, ale nie na ekranach z cyfrowym komputerowym zapisem dźwięku. 4