kufajka

  • Dokumenty27 039
  • Odsłony1 862 410
  • Obserwuję1 384
  • Rozmiar dokumentów74.8 GB
  • Ilość pobrań1 674 488

Bieszanow Wladimir - Czerwony Blitzkrieg

Dodano: 5 lata temu

Informacje o dokumencie

Dodano: 5 lata temu
Rozmiar :6.3 MB
Rozszerzenie:pdf

Moje dokumenty

kufajka
3. Ebooki według alfabetu
B

Bieszanow Wladimir - Czerwony Blitzkrieg .pdf

kufajka 3. Ebooki według alfabetu B BIESZANOW WŁADIMIR Książki
Użytkownik kufajka wgrał ten materiał 5 lata temu.

Komentarze i opinie (0)

Transkrypt ( 25 z dostępnych 294 stron)

„Swoje zadanie ministra spraw zagranicznych widziałem w maksymalnym poszerzeniu granic naszej Ojczyzny.Wydaje mi się, że wspólnie ze Stalinem całkiem nieźle wywiązaliśmy się z tego zadania". W. M. Mołotow Tym jednym zdaniem wszechzwiązkowy emeryt Wiaczesław M. Mołotow, wspominając wydarzenia dawnych lat, scharakteryzował istotę bolszewickiej polityki wewnętrznej i zagranicznej, polityki, której niezmiennym celem było utworzenie Wszechświatowej Republiki Rad. Temu celowi wielki dyktator XX wieku Iosif Wissarionowicz Stalin poświęcił całe swoje życie, do tego celu dążył powoli i z uporem przez lata. W imię tej fantazji rozegrała się tragedia kolektywizacji i dokonały cuda industrializacji, grabiono cerkwie, Komintern wydawał miliony rubli, sprzedawano żywność, kupowano armaty, prze­ prowadzano czystki, pokonywano rekordy, niszczono opozycję, gnili w ko­ palniach „kaerzy" [od red: kaer - kontrrewolucjonier], zawierano oraz zry­ wano sojusze i umowy, a że zjednoczenie narodów pod sztandarem socja­ lizmu nie jest możliwe bez uporczywej walki socjalistycznych republik z zacofanymi państwami, fabryki opuszczały tysiące samolotów i czołgów. Natomiast wezwania o pokój, wspólne bezpieczeństwo, histeria z obroną ojczyzny to - jak mówił Iosif Wissarionowicz - „Mydlenie oczu, mydlenie... Wszystkie państwa tak robią". Dopiero gdy spojrzy się przez pryzmat tego wyśnionego Celu, zrozumiała staje się logika podejmowanych przed wojną decyzji i czynów Wodza Wszystkich Narodów. Dopiero wówczas nabierają sensu umowy z kolejnym dyktatorem, zawziętym wrogiem komunizmu Adolfem Hitlerem - umowy, które odmieniły losy świata. Symbolem całego pakietu dokumentów, jakie po dziś dzień nie zostały dopuszczone do badań, a być może nawet już i nie istnieją, stał się sowiecko-niemiecki pakt o nieagresji, podpisany 23 sierpnia 1939 roku. Uczeni mężowie z Instytutu Historii Powszechnej Akademii Nauk ZSRR przez prawie pół wieku wychwalali mądrość i dalekowzroczność podjętej wówczas decyzji, która pozwalała, ,,w oparciu o leninowskie zasady polityki zagranicznej oraz dzięki wykorzystaniu sprzeczności imperializmu, podważyć podstępne plany podżegaczy wojennych". Podpisanie paktu o nieagresji „obnażyło głęboki rozpad świata kapitalistycznego", pozwoliło na odro-

6 C : Z K R W 0 N Y B 1 . 1 T Z K R I K C . czenie niemieckiej napaści i znaczne przesunięcie granicy sowieckiej na zachód, a tym samym na „poważne wzmocnienie" bezpieczeństwa państwa. Nie trzeba być akademikiem, by wyczuć nutę fałszu w peanach tej stali­ nowskiej wersji uzasadnienia powodów podpisania paktu. 3 lipca 1941 roku, po dojściu do siebie po wstrząsie spowodowanym „wiarołomnością" agre­ sora, I. W. Stalin tłumaczył się przed braćmi i siostrami, używając takich oto argumentów: „Wielu zapyta, jak mogło dojść do tego, że sowiecki rząd zdecydował się na podpisanie paktu o nieagresji z tak wiarołomnymi ludźmi i potworami, jak Hitler i Ribbentrop? Czy nie był to błąd ze strony rządu sowieckiego? Oczywiście, że nie! Pakt o nieagresji jest aktem pokojowym między dwoma państwami. Taki właśnie pakt zaproponowały nam Niemcy w 1939 roku. Czy Związek Sowiecki mógł nie zgodzić się na tę propozycję? Myślę, że żadne miłujące pokój państwo nie odmówi zawarcia umowy pokojowej z sąsiednim mocarstwem, jeśli nawet na czele tego mocarstwa stoją takie potwory i ludożercy, jak Hitler i Ribbentrop. Ale to, oczywiście, pod jednym warunkiem - że umowa pokojowa nie narusza ani bezpośred­ nio, ani pośrednio jedności terytorialnej, niepodległości i honoru miłującego pokój państwa. Jak wiadomo, pakt o nieagresji między ZSRR i Niemcami jest takim właśnie paktem. Co wygraliśmy, podpisując z Niemcami pakt o nieag­ resji? Zapewniliśmy naszemu krajowi pokój na półtora roku i możliwość przygotowania swoich sił do dania odporu, gdyby faszystowskie Niemcy zaryzykowały napaść na nasz kraj wbrew paktowi. To wygraliśmy, straciły natomiast faszystowskie Niemcy". Jak „przygotowaliśmy się do dania odporu" - to już oddzielny temat. Jednak losif Wissarionowicz istotnie wygrał, przesuwając granice ZSRR o 300-350 kilometrów. Jednak i Hitler na tym nie stracił. Radziecko-niemiecka „Umowa o przyjaźni i granicach", szeroko przed­ stawiana w sowieckiej prasie, po wojnie została wyłączona z publicznego obiegu, nie trafiła do encyklopedii i podręczników historii. Na przykład Słownik dyplomatyczny szczegółowo opisuje procedurę uregulowania pew­ nego konfliktu z roku 1924, związanego z „nalotem niemieckiej policji na handlowe przedstawicielstwo ZSRR w Berlinie", ale o umowie „O Przy­ jaźni" nawet nie wspomina. Podobnie zresztą, jak i o oświadczeniu Mołoto- wa, zaznaczającego, że wojna z hitleryzmem jest przestępstwem. Teza o ist­ nieniu tajnych protokołów dotyczących rozgraniczenia stref wpływów mię­ dzy Trzecią Rzeszą a „Ojczyzną zwycięskiego proletariatu" była przez na­ szych polityków, historyków i dyplomatów kategorycznie, z pianą na ustach odrzucana. Aczkolwiek na Zachodzie wiedział o niej każdy: Amerykanie opublikowali archiwum niemieckiego MSZ już w 1946 roku - i „tonąc w błocie fałszu, rozprzestrzeniali bajki o pakcie i planach Związku Sowiec­ kiego". W jakim to pięknym, akademickim stylu napisane, nieprawdaż?

WSTĘP 7 Jednym z podstawowych zadań postawionych przed sowiecką delegacją wysłaną do Norymbergi, oprócz udowodnienia nazistom popełnionych przez nich przestępstw, było zestawienie wykazu tematów, „których omawianie było nie do przyjęcia z punktu widzenia ZSRR" - aby zwycięzcy nie stali się obiektem krytyki ze strony sądzonych. Wśród pytań niedopuszczanych do omawiania podczas rozprawy wyróżniały się następujące: 1. Stosunek ZSRR do Traktatu Wersalskiego. 2. Sowiecko-niemiecki pakt o nieagresji z 1939 roku i wszystkie zagadnienia z nim związane. 3. Wyjazd Molotowa do Berlina, odwiedziny Moskwy przez Ribbentropa. 4. Pytania związane ze społeczno-politycznym ustrojem ZSRR. 5. Sowieckie Republiki Nadbałtyckie. 6. Sowiecko-niemiecka umowa o wymianie ludności pochodzenia niemieckiego Litwy, Łotwy i Estonii. 7. Zagraniczna polityka ZSRR, w szczególności zagadnienia dotyczące cieśnin, i terytorialnych jakoby zdobyczy ZSRR. 8. Bałkany. 9. Stosunki sowiecko-polskie (zagadnienia dot. Zachodniej Ukrainy i Zachodniej Białorusi). Oznaczało to, że prawie połowa zakazanych do poruszania tematów dotyczyła przedwojennych umów zawartych między Stalinem a Hitlerem, umów, których istnienie kolejne pokolenia komunistów utrzymywały w „naj­ większej tajemnicy". „Według teorii psychologicznego prawdopodobieństwa - pisze A. Awtor- chanow (autor popularnych książek o historii Rosji i ZSRR] - przestępca omija z daleka miejsce, w którym popełnił przestępstwo. Tak postępują również sowieccy historycy z paktem Ribbentrop-Mołotow. Pisząc o prze­ słankach napaści Niemiec na ZSRR, omijają go bardzo dokładnie. Dlaczego? Gdyż podpisując ten pakt, Stalin wprost zapraszał Hitlera do napaści. Po pierwsze, stworzy! Niemcom przesłanki terytorialno-strategiczne; po dru­ gie, zaopatrzył Hitlera w surowce wojskowo-strategiczne, po trzecie wresz­ cie, skłócił Rosję Sowiecką z zachodnimi demokracjami, próbującymi zaw­ rzeć z nią sojusz wojskowy skierowany przeciwko wojennym planom Hitlera. Pakt rozwiązywał Hitlerowi ręce do prowadzenia wojny z Zachodem, a dodatkowo zapewniał życiowo ważne dla jej prowadzenia surowce strategi­ czne. Udając neutralność Związku Sowieckiego, Mototow miał za zadanie wspomagać Hitlera od strony politycznej, a Mikojan - pod hasłem wymiany handlowej - od strony ekonomicznej". Ta właśnie obopólnie korzystna współpraca bolszewików z „potworami i ludożercami", związanymi już wojną na Zachodzie, „zapewniała Krajowi

( /( k\VON Y I U . I T / K K I i : ( . Rad pokój na półtora roku". Gdy wszystkie limity „przyjaźni" zostały wy­ czerpane, jeden cwaniak dał drugiemu po głowie, podejrzewając go o brak szczerości, i żadne umowy pokojowe nie mogły mu w tym przeszkodzić. Stalin jednak liczył na coś innego. Aż do śmierci wszechzwiązkowy emeryt Mołotow omijał miejsce przestęp­ stwa, twierdząc, że nie było żadnych tajnych protokołów. Dopiero osiem miesięcy przed zgonem, wciąż dręczony przez Feliksa Gzujewa [sowiecki pisarz, publicysta, autor m.in. Stu rozmów z MołotowemJ niechętnie rzucił: „A może były?" Podczas burzliwych lat pieriestrojki i upadku światowego systemu socjaliz­ mu protokoły odnalazły się. Nowe pokolenia specjalistów tegoż samego Instytutu doszły do wniosku, że Stalin, z politycznego punktu widzenia, wybrał najlepsze rozwiązanie. Jednak krojąc od nowa i przesuwając granice, mocno naruszył leninowskie zasady sowieckiej polityki zagranicznej i praw- nomiędzynarodowe zobowiązania ZSRR w stosunku do innych państw. Istotnie: „Ot leninskoj nauki krepnut razum i ruki" [tłum. red.: Dzięki leninowskiej nauce nabierają sity rozum i ręce]. Czyli niby tajne protokoły, szermujące losami innych narodów, to byt zły pomysł, sam pakt jednak - bez dwu zdań - to pomysł dobry. Zapomniano tylko, że bez tych protokołów sam pakt Stalinowi nie byt potrzebny. Bez protokołów Wódz nie miał zamiaru go podpisać.

WSTĘP 9 Niektórzy ze współczesnych badaczy oceniają umowę z Hitlerem jako cyniczny, lecz całkowicie pragmatyczny dokument - tak przecież postępo­ wali wszyscy politycy, i Stalina z Mołotowem można postawić w szeregu wcale nie lepszych od nich: „Zycie jest bardziej zróżnicowane niż stare twierdzenia prawnicze, a umowy międzypaństwowe są przestrzegane tak długo, jak jest to wygodne". Tak naprawdę jest to kolejne usprawiedliwienie wiarołomstwa i agresywnej sowieckiej polityki zagranicznej, tyle że usprawie­ dliwienie z „realistycznego" punktu widzenia, stawiające również znak równości między metodami stosowanymi przez nazistów i bolszewików. A to już dzisiejszym, nowym rosyjskim patriotom bardzo nie po myśli. Jeśli się zważy, jaki Cel przyświecał Stalinowi, to można przyznać, że istot­ nie postąpił rozsądnie i pierwszą partię z Hitlerem rozegrał doskonale. Ale niesmak, wszystko jedno, pozostał. Doskonale określił to Georg Kennan [amerykański dyplomata]: „Ona [RosjaJ starała się pozostać poza woj­ ną, wchodząc w układ z tymi, którzy ją wywołali, układ, który faktycznie umożliwił i przyśpieszył rozpoczęcie wojny oraz prze­ widywał p o d z i a ł zdobyczy z agresorem jako nagrodę za życzliwą zgodę na agresję". Pozostało wrażenie, że w coś wdepnęliśmy. Pozostał smród, który po dziś dzień zatruwa stosunki Rosji z niektórymi sąsiadami.

Spisek Krach wersalskiego ładu politycznego, upamiętniony podpisaniem układu w Monachium we wrześniu 1938 roku, nieuchronnie prowadził do kolejnego konfliktu zbrojnego między ówczesnymi mocarstwami, i to zarówno tymi rzeczywistymi, jak i pragnącymi tylko odgrywać taką rolę. Zbyt wielu obrońców pokoju tak naprawdę dążyło do wojny: Niemcy, Włochy, Japonia, Stany Zjednoczone i, oczywiście, Związek Sowiecki. Plany Fuhrera niemiec­ kiego narodu, przekonanego do strategii „blitzkriegu", przewidywały poko­ nanie kolejnych przeciwników i ustanowienie tysiącletniej hegemonii Trzeciej Rzeczy; skromny radziecki Gensek [od red.: Gieneralnyj Sekrietar - Sek­ retarz Generalny] I. W. Stalin oraz amerykański prezydent F. D. Roosevelt, którym wojna w Europie była jak najbardziej na rękę, czekali na dogodny moment do rozstrzygnięcia sporu o wpływy w świecie. Własne plany mieli japoński Mikado i włoski Duce. Świat skazany był na zagładę. Wojny nie pragnęły jedynie Anglia i Francja, próbujące politycznymi i ekonomicznymi ustępstwami spacyfikować Hitlera i skanalizować niemie­ cką agresję na wschód - i niech aryjczycy męczą się z bolszewikami. Bieda w tym, że Adolf Alojzowicz nie miał zamiaru pomagać zachodnim demokra­ cjom. Po rozbiorze Gzechosłowacji na drodze stała Polska, a i hańbę Wersalu można było zmyć jedynie przez las Gompiegne, gdzie z płyty memorialnej bił w oczy wyryty bezczelny napis: „Tu 11 listopada 1918 roku została złamana przestępcza duma niemieckiego imperium...". W rezultacie na początku 1939 roku powstały dwa bloki wojskowo- -polityczne: angielsko-francuski oraz włosko-niemiecki, przy czym każdy z nich był zainteresowany zbliżeniem ze Związkiem Sowieckim, którego chęć jakiegokolwiek uczestnictwa w europejskiej polityce była dotychczas igno­ rowana. Oficjalna ówczesna propaganda sowiecka tradycyjnie piętnowała państwa kapitalistyczne, przedstawiając je jako „zawziętych wrogów ojczyzny zwycięskiego proletariatu", a państwa dzieliła na agresorów (Niemcy, Wło- ™y> Japonia) oraz ich popleczników (Anglia, Francja, USA), jednakże na Kremlu szybko zorientowano się, że sytuacja ulega zmianie, i 10 marca 1939 roku (za pięć dni wojska niemieckie wejdą do Pragi) Stalin z trybuny XVIII zjazdu partii niedwuznacznie wskazał, że pakt antykominternowski tak

12 C7. ERWONY 111.1 TZKR1 EG naprawdę skierowany jest nie przeciw ZSRR, lecz przeciw Anglii, Francji i Stanom Zjednoczonym. Z kontekstu przemówienia można było wnio­ skować, że państwa te, choć prowadzą politykę niewtrącania się do cudzych spraw, tak naprawdę są „wojennymi podżegaczami", dążącymi do osłabienia konkurentów, by później „wkroczyć na scenę ze świeżymi siłami". Czym więc powinna charakteryzować się polityka ZSRR? W dalszym ciągu winna być skierowana na umacnianie stosunków ze wszystkimi państwami, a jedno­ cześnie „cechować się ostrożnością działań, by nie dopuścić do wciągnięcia naszego kraju w konflikt przez wojennych podżegaczy, którzy przyzwyczaili się do gaszenia pożarów cudzymi rękoma". W ten oto sposób położono podwaliny sowiecko-niemieckiego zbliżenia. W kwietniu 1939 roku Niemcy, Anglia i Francja zwróciły się jednocześnie z propozycjami do Moskwy. Józef Wissarionowicz nie musiał śpieszyć się z odpowiedzią. Uzyskał możliwość wyboru, z kim i o czym chce negocjo­ wać - teraz rozmowami z ZSRR zainteresowani byli wszyscy „gracze". Przybliżająca się wojna wyznaczała nowe perspektywy zwiększenia wpływu Kraju Rad w Europie. Dlatego też narkom [od red.: Narodnyj Komissar - Komisarz Ludowy] spraw zagranicznych Maksim Maksimowicz Litwinow, wprowadzając radzieckiego polpreda [od red.: politiczeskij priedstawitiel - poseł pełnomocny, charge d'affaires] w Niemczech w sprawy sowieckiej polityki, zaznaczał, że „bez nas wstrzymanie agresji w Europie nie jest moż­ liwie, i im później zwrócą się do nas z prośbą o pomoc, tym drożej zapłacą". Rozpoczął się okres aktywnych gier politycznych. 11 kwietnia 1939 roku Niemcy sondowały stanowisko ZSRR w sprawie poprawy stosunków - w tym dniu Hitler zatwierdził „Dyrektywy do peł­ nego przygotowania sił zbrojnych do wojny w latach 1939-1940". Jednak strona sowiecka wciąż wyczekiwała. W tym samym dniu Londyn próbował uzyskać od Moskwy odpowiedź, w jaki sposób, w przypadku zagrożenia, ZSRR będzie mógł pomóc Rumunii. 14 kwietnia Francja zaproponowała Rosji Sowieckiej wymianę not w sprawie wzajemnej współpracy w przypadku napaści Niemiec na Polskę i Rumunię, i poinformowała o gotowości omówie­ nia konkretnych propozycji kierownictwa sowieckiego. Jednocześnie Anglia podjęła próbę przekonania Moskwy do ogłoszenia przez nią noty gwaran­ tującej udzielenie pomocy zachodnim sąsiadom w przypadku napaści na nich. 17 kwietnia Związek Sowiecki odpowiedział: zaproponował Anglikom i Francuzom podpisanie stosownej umowy o wzajemnej pomocy. Jednak w tym samym czasie polpred w Berlinie, A. F. Mieriekalow spotkał się z sekretarzem Ministerstwa Spraw Zagranicznych Rzeszy Ernstem von Weiz- sackerem, któremu oświadczył: „Ideologiczne rozbieżności (...) nie powinny być kością niezgody w naszych stosunkach z Niemcami (...) Z punktu wi-

S P I S E K 13 dzenia Rosji nic nie powinno stać na przeszkodzie w utrzymywaniu nor­ malnych stosunków z nami. A gdy zaczniemy od normalnych, to mogą być one tylko lepsze i lepsze". 29 kwietnia Paryż wysunął ideę wzajemnych zobowiązań trzech państw na wypadek wojny z Niemcami. Ale Kreml tracił powoli zainteresowanie tymi niedającymi żadnych konkretnych korzyści propozycjami. Tym bardziej, że cel tych działań - wstrzymanie agresji w Europie - w żaden sposób nic odpowiadał bolszewickiej doktrynie, nie po to przecież towarzysz Stalin trudził się, przekształcając kraj w „bazę proletariackiej rewolucji". Doskonale opanował on wskazania lljicza [czyli Lenina): „Ostateczne zwycięstwo można osiągnąć jedynie w skali światowej (...) Żyjemy nie tylko w państwie, lec/ w systemie państw, i istnienie Sowieckiej Republiki obok państw imperialis­ tycznych przez dłuższy czas nie jest możliwe. W końcu albo jedno, albo drugie zwycięży". Sam losif Wissarionowicz zdawał sobie doskonale sprawę z tego, że marksistowski „socjalizm" w oddzielnym państwie, bez „perspek­ tywy międzynarodowej rewolucji", skazany jest na zagładę i „w przypadku braku perspektyw zwycięstwa socjalizmu w innych państwach (...) władza sowiecka upadnie, partia wyrodzi się". W kwietniu 1939 roku szef Zarządu Politycznego Armii Czerwonej, komisarz 1. rangi Lew Z. Mechlis tak wyjaś­ niał propagandystom Kijowskiego Okręgu Wojskowego zasady pokojowej polityki partii: „Cdyby krótko, bez zagłębiania się w szczegóły, tak by mogły to zrozumieć szerokie masy, sformułować sens stalinowskiej teorii państwa socjalistycznego, to należy powiedzieć, że jest to teoria likwidacji kapi­ talistycznego otoczenia, czyli teoria zwycięstwa światowej prole­ tariackiej rewolucji (...) Robotniczo-Chłopska Armia Czerwona, armia międzynarodowa zgodnie z panującą w niej ideologią, pomoże robotnikom państw agresorów w wyzwoleniu się spod faszyzmu i zlikwiduje kapitalistycz­ ne otoczenie". Tym bardziej więc głębokie byty reweransy Moskwy przed Berlinem. 3 maja, nieoczekiwanie dla całego korpusu dyplomatycznego, Stalin odwo­ łał „na własną prośbę" zaangażowanego w negocjacje z Brytyjczykami nar- koma spraw zagranicznych Maksima M. Litwinowa. Wyznaczenie na to sta­ nowisko członka Biura Politycznego KC WKP(b), przewodniczącego Rady Komisarzy Ludowych ZSRR W. M. Molotowa, „najbliższego przyjaciela i towarzysza broni wodza" („nie Żyda" - akcentował niemiecki ambasador w Moskwie, hrabia Friedrich Werner von Schulenburg), Niemcy jednoznacz­ nie potraktowali jako oznakę zmiany kursu polityki zagranicznej. Tym bar­ dziej, że sowieccy dyplomaci niedwuznacznie pytali niemieckich kolegów, „czy wydarzenie to wpłynie na zmianę naszej polityki w stosunku do ZSRR". 17 maja radca ambasady w Berlinie G. A. Astachow w bliskiej rozmowie szefem Referatu Wschodnio-Europejskiego Juliusem Schnurre zauważył,

14 CZERWONY BLITZKRIEG że ,,w sprawach dotyczących polityki międzynarodowej, pomiędzy Niemcami i ZSRR nie widać powodów do spięć". Także „poruszył sprawę sowiecko- -niemieckich rozmów, zaznaczając, że nie wydaje się, aby w obecnych warunkach oczekiwania Anglii zostały spełnione". Istotnie, przeciągające się od pięciu miesięcy negocjacje Anglii i Francji z ZSRR zabrnęły w ślepą uliczkę. Obie strony patologicznie sobie niedowie­ rzały i nie chcąc wiązać rąk jakimikolwiek zobowiązaniami, brnęły w niuanse protokołu dyplomatycznego i wyjaśnianie zasad prawa międzynarodowego. Jednocześnie w tajemnicy sondowały Berlin w przedmiocie poprawy stosun­ ków, podziału „stref wpływów" i niewtrącania się w cudze sprawy. Przy czym zachodni partnerzy niezbyt obawiali się Wehrmachtu i mieli nienajlep­ sze zdanie o sile bojowej RKKA [Raboczo-Kriestianskaja Krasnaja Armia - Robotniczo-Chłopska Armia Czerwona). Jeszcze jedną kością niezgody była Polska, która głośno odrzucała jakiekolwiek związki z Moskwą, domagała się zachodnich gwarancji, przeprowadzała częściową mobilizację, a przy tym w tajemnicy zalecała się do Berlina. „Przechodzi z rak do rąk jak prostytutka, proszę o wybaczenie obecnych tu kobiet - ironizował z trybuny przekaźnik myśli Stalina do mas Mechlis - tak Polska oddaje się to Francji, to nawiązuje poważny romans z Berlinem. Obecnie polska madame ogłosiła, że zajęła twardą pozycję i szuka poważnego partnera, obowiązkowo ze środkami. Zobaczymy, co z tego wyjdzie". Anglicy bombardowali Berlin propozycjami współpracy w zakresie po­ działu „stref wpływów", obiecując przerwanie negocjacji ze ZSRR, a jedno­ cześnie szantażując Niemców samym faktem prowadzenia takich negocjacji - wszystko w duchu tradycyjnej brytyjskiej polityki ciągłych interesów. „Anglia to profesjonalny wojenny podżegacz, dwulicowy, ale sprytny obłudnik - ogłosił Mechlis. - Jej polityka jest prosta - zniszczyć ewentualnych przeciw­ ników obcymi rękoma, wciągając ich do wojny obojętnie z kim, najlepiej z Sowietami, a samej pozostać najsilniejszą i dyktować warunki". Fiihrer już podjął ostateczną decyzję - angielskie ustępstwa w zasadzie nie rozwiązują problemu i dla osiągnięcia hegemonii w Europie potrzebna jest nieduża, zwycięska wojna: „Użycie sił zbrojnych przed ostatecznym starciem z Zachodem jest niezbędne. Wojenny instrument należy sprawdzić w prak­ tyce". Podczas majowej odprawy z dowództwem Wehrmachtu Hitler uprze­ dzał generałów: „Zjednoczenie Niemców pod narodowym sztandarem, z małymi wyjątkami, już nastąpiło. Następne sukcesy nie będą możliwe bez przelewu krwi". Lecz do urzeczywistnienia niemieckiego marzenia - pobicia Francji i „roz­ liczenia wszystkich, którzy korzystali z płodów wersalskiego dyktatu" - potrzebna była ustępliwa Polska. Ta jednak nie miała ochoty wyrzekać się

S P I S E K 15 suwerenności i chodzić pod niemieckim batem (oczywiście Warszawa nie miałaby nic przeciwko temu, by wspólnie z Niemcami podzielić się Sowiecką Ukrainą, rzecz jasna na równoprawnych warunkach; pytanie tylko, po co Reichowi pod bokiem polskie imperium?). Dlatego też i od niej postanowio­ no zacząć. „Polska zawsze będzie stać po stronie naszych wrogów - przeko­ nywał sam siebie Hitler. - Bez względu na to, czy mamy umowę o przyjaźni, czy nie, Polska zawsze będzie starać się wykorzystać przeciwko nam każdą okoliczność (...) Najpierw chciałem nawiązać z Polską choćby dopuszczalne stosunki, by później podjąć walkę z Zachodem. Jednakże okazało się, że ten imponujący plan nie jest możliwy do wykonania, gdyż zasadniczo zmieniły się okoliczności. To jasne, że w przypadku starcia z Zachodem Polska zaatakuje nas w najmniej odpowiednim dla nas momencie". Aby więc zapewnić sobie powodzenie zamyślonej akcji, należało Polskę odizolować politycznie, w przypadku niemiecko-polskiego konfliktu zbrojnego zapewnić sobie neu­ tralność Anglii i Francji, a w razie ataku z ich strony zabezpieczyć tyły i zminimalizować niebezpieczeństwo blokady ekonomicznej poprzez umowę ze Związkiem Sowieckim. Generalnie więc należało dogadać się z jutrzejszym wrogiem, ze Stalinem. 29 sierpnia 1939 roku Berlin zaproponował Moskwie uwzględnienie sowieckich interesów w krajach nadbałtyckich i w Europie Wschodniej w zamian za odmowę podpisania przez nią umowy z Francją i Wielką Bry­ tanią. Bo, Boże drogi, cóż te państwa mogą tak naprawdę oferować: „W naj­ lepszym razie wciągnięcie w wojnę europejską i wrogie stanowisko Niemiec, a żadnej rzeczy korzystnej dla Rosji. Z drugiej strony, cóż my możemy dać? Co najmniej neutralność, dającą możliwość stania na uboczu w razie konf­ liktu europejskiego, a jeśli Moskwa wyrazi zainteresowanie, porozumienie niemiecko-sowieckie, które, jak to miało miejsce już nieraz w przeszości, może być dla obu krajów korzystne". Codziennie na Kremlu czytano doniesienia Astachowa (a tak przy okazji, okazało się, że był to łajdak i polski szpieg - został starty w pył obozowy): „Konflikt z Polską dojrzewa w szyb­ kim tempie; decydujące wydarzenia rozegrają się w najbliższym czasie (...) Niemiecki rząd, biorąc pod uwagę naszą zgodę na prowadzenie rozmów o normalizacji stosunków, chciałby przystąpić do nich jak najszybciej". Taka idea obawiającemu się brytyjsko-niemieckiej zmowy Stalinowi była ze wszech miar na rękę. Trzeźwo oceniał on sytuację i podpisanie umowy z Niemcami wydawało mu się bardziej korzystne - pozwalało wytargować swoją dolę oraz, dając Hitlerowi zielone światło do wojny z Zachodem, stać się tym najsilniejszym. Istotnie, wariantów nie było zbyt wiele i wybór stawał się prosty. Albo bronić obcych ideologicznie demokracji parlamentarnych oraz wrogo nasta­ wionej Polski, nic nie otrzymując w zamian, lub też dogadać się z Niem-

16 CZERWONY BLITZKRIEG 2. Joachim von Ribbentrop (w centrum) przed odlotem do Moskwy. Pierwszy z lewej - ambasador sowiecki w Berlinie Aleksander S/kwarcew cami i we współpracy z nimi rozpocząć proces odłączania od bloku im­ perialistycznego szeregu państw, zaczynając oczywiście od własnych sąsia­ dów. (Tak naprawdę decyzja zapadła już podczas kryzysu czechosłowackiego, gdy „wodzowi n a r o d ó w " dano do zrozumienia, że pełnić może jedynie rolę statysty w teatrze wielkiej polityki europejskiej. I tak 4 października 1938 roku zastępca narkoma spraw wewnętrznych W. P. Potiomkin w rozmowie z francuskim posłem w Berlinie rzucił hasło, że w obecnej sytuacji jedynym rozwiązaniem dla Związku Sowieckiego może być podział Polski we współ­ pracy z Niemcami). 19 sierpnia do Berlina dotarł tekst sowieckiego projektu przyszłej umowy. Post scriptum głosił: „Poniższa umowa nabiera mocy jedynie w przypadku wspólnego podpisania specjalnego p r o t o k o ł u dotyczącego zagadnień polityki zagranicznej, interesujących Umawiające się Wysokie Strony". Po czterech dniach do Moskwy przyleciał superdyplomata Joachim von Ribbentrop, a podczas rozmów ze Stalinem i M o ł o t o w e m , w nocy z 23 na 24 sierpnia, został podpisany standardowy pakt o nieagresji (kuriozalny był tu już sam fakt podpisania umowy o „nieagresji" między państwami niemający- mi wspólnej granicy - jak na razie) na okres 10 lat (w Londynie w tym dniu bezskutecznie oczekiwano na przylot H e r m a n a Góringa z p o d o b n ą misją) i, co najważniejsze, dodatkowy p r o t o k ó ł do niego, określający sowiecką część „tortu": Z okazji podpisania paktu o nieagresji między Niemcami i Związkiem Socjalistycznych Republik Sowieckich podpisani niżej przedstawiciele Stron

SPISEK 17 przedyskutowali w ściśle poufnych rozmowach kwestię rozgraniczenia ich sfer wpływów w Europie Wschodniej. Te rozmowy doprowadziły do następującego porozumienia: 1. W przypadku terytorialno-politycznych zmian rejonów wchodzących w skład państw bałtyckich (Finlandia, Estonia, Łotwa, Litwa), północna granica Litwy będzie linią dzielącą strefę interesów Niemiec i ZSRR. Przy czym obie Strony uznają zainteresowanie Litwy rejonem Wilna. 2. W przypadku terytorialno-politycznych zmian rejonów wchodzących w skład państwa polskiego, granica stref wpływów Niemiec i ZSRR będzie przechodzić mniej więcej wzdłuż linii rzek Narew, Wisła i San. Zagadnienie, czy we wspólnym interesie leży pozostawienie Państwa Pol­ skiego i jakie będą granice tego państwa, zostanie całkowicie wyjaśnione jedynie poprzez przyszłe wydarzenia polityczne. W każdym przypadku oba Rządy będą rozwiązywać to zagadnienie na dro­ dze obopólnych, przyjacielskich umów. 3. Jeśli chodzi o Europę Południowo-Wschodnią, strona sowiecka podkreśla zainteresowanie ZSRR Besarabią. Strona niemiecka jednoznacznie oświadcza, że jest całkowicie niezainteresowana pod względem politycznym tymi terytoriami. 4. Protokół ten będzie utrzymywany przez obie Strony w ścisłej tajemnicy. Wojskowe misje Anglii i Francji opuściły Moskwę z niczym. Według Trockiego przymierze z Hitlerem dało Stalinowi to, co było dla niego najważniejsze: poczucie spełnionej zemsty. Prowadzić wojskowe nego­ cjacje z nazistami podczas obecności w Moskwie misji wojskowych Francji i Anglii, oszukać Londyn i Paryż, nieoczekiwanie sfinalizować pakt z Hit­ lerem - w tym wszystkim widać chęć poniżenia rządu Anglii, zemsty za te poniżenia, które spotkały Kreml, gdy Chamberlain rozwijał swój nieudany romans z Hitlerem. Lecz cóż, Adolf Alojzowicz istotnie był człowiekiem sympatycznym, moż­ na było go zrozumieć, nie to, co jakichś tam Daladierów. A jaka zbieżność światopoglądów: „Tylko durnie twierdzą, że rewolucja nie została zakoń­ czona. Niestety, w naszym ruchu wiele osób uważa, ze rewolucja to ciągły chaos (...) Najważniejsze - dobrać ludzi, którzy ze ślepą wiarą wdrażać będą w życie decyzje rządu. Partia - to swojego rodzaju zakon rycerski (...) Fiihrer może być tylko jeden (...) Musimy zewrzeć szeregi partyjne. Nie mamy prawa walczyć ze sobą (...) Dlatego kończmy niepotrzebne dyskusje!" A jak sprytnie Fiihrer zorganizował swoim starym bojownikom noc długich noży! Cokol­ wiek by powiedzieć, „Hitler to wielki strateg rewolucji". Ribbentrop wspominał później, że wśród kremlowskich bolszewików czuł się jak w gronie starych towarzyszy partyjnych.

18 CZERW0NYB1.1 "I" ZKRIKC; Nic więc dziwnego, że zachodni politycy nie dostrzegali szczególnej róż­ nicy między niemieckim Fiihrem a radzieckim Sekretarzem Generalnym. Według nich „Zachód nigdy nie uważał Rosji Stalina za odpowiedniego partnera w walce z faszyzmem. W tych latach Rosja sama była miejscem kosz­ marnych orgii współczesnego totalitaryzmu (...) Wyznaczone przez nią cele nie odpowiadały celom zachodnich państw demokratycznych". Obaj dyktatorzy byli zadowoleni z siebie, i z przeciwników. Nawet bardzo. „Cały świat mam teraz w kieszeni!" - krzyczał histerycznie, bijąc pięścią w stół, Hitler. Już wydał rozkaz zaatakowania Polski. „Wygląda na to, że wy­ prowadziliśmy ich w pole" - powiedział z zadowoleniem Stalin. On pod­ liczył już polityczne profity. Związkowi Sowieckiemu udało się pozostać na uboczu europejskiej wojny, zachowując przy tym wolne ręce do działań w Europie, szerokie przedpole do lawirowania między wojującymi ugrupowaniami oraz możliwość zrzucenia winy za zerwanie negocjacji na Londyn i Paryż. Oprócz tego udało mu się zasiać poważne wątpliwości co do niemieckiej polityki wśród Japończyków, których oszołomił sam fakt podpisania umowy bez konsultacji z członkami paktu antykominternowskiego. 1 najważniejsze: jedno z dominujących mo­ carstw świata uznawało międzynarodowe interesy Związku Sowieckiego i jego naturalną potrzebę rozszerzania własnych granic. Właśnie dla tych interesów wszczęto to wszystko. Dziś często powtarza się, że zawartość tajnego protokołu formalnie nie wskazuje na jakieś agresywne zamiary - to w sumie całkiem nieszkodliwy dokument. Stalin nie mógł przecież przewidzieć, że Hitler napadnie na Polskę, być może również i sam Fiihrer jeszcze o tym nie wiedział, licząc, że konflikt zostanie uregulowany na drodze pokojowej. Może tak i było. Ale zawsze przecież lepiej dostać to, co się chce, za darmo, jak choćby w Monachium. Gdyby Polacy poszli na ustępstwa, to być może nie doszłoby do niemieckie agresji. Jednak brytyjskie gwarancje doprowadziły do sytuacji, w której pokojowe rozwiązanie konfliktu stało się niemożliwe, umowa z ZSRR została zawiązana właśnie na wypadek wojny, aby zapewnić 111 Rzeszy sprzyjające warunki do osiągnięcia zwycięstwa. Jeszcze Ribbentrop nie spakował swych rzeczy w Moskwie, gdy Hitler na naradzie wyższych władz Wehrmachtu ogłosił: „Przeciwnik wciąż ma nadzieję, że po zdobyciu Polski Rosja wystąpi przeciw nam. Jednak przeciwnicy nie wzięli pod uwagę moich zdolności do podejmowania niestandardowych decyzji (...) Byłem przekonany, że Rosja nigdy nie zgodzi się na brytyjskie propozycje. Rosja nie jest zainteresowana zachowaniem Polski (...) Cztery dni temu podjąłem pewne kroki, które doprowadziły do tego, że wczoraj Rosja wyraziła chęć podpisania paktu. W ten oto sposób wytrąciłem broń z rąk zachodnim

S P I S E K 19 panom. Polskę zagnaliśmy w miejsce najbardziej wygodne do osiągnięcia przez nas sukcesu wojskowego (...) Blokady nie musimy się obawiać. Ze Wschodu otrzymamy pszenicę, bydło, węgiel, ołów, cynk. Obawiam się tylko jednego: że w ostatniej chwili jakaś świnia podsunie mi swój plan pośredniczenia (...) Na pierwszym planie - zniszczenie Polski". W liście z 25 sierpnia, nie ukrywając ulgi, Fiihrer informował Musso- liniego: „Mogę Panu powiedzieć, Duce, że dzięki tym umowom zagwaran­ towaliśmy sobie przychylny stosunek Rosji w razie jakiegokolwiek konfliktu, a jednocześnie zażegnaliśmy możliwość udziału w nim Rumunii! (...) Jestem przekonany, o czym mogę Pana poinformować, Duce, że dzięki negocjacjom z Rosją Sowiecką powstała całkowicie nowa sytuacja w stosun­ kach międzynarodowych, sytuacja, która powinna przynieść Osi największe z możliwych do osiągnięcia sukcesy". Hitler wiedział więc, co robi, gdy podpisywał pakt z szatanem. Ale i to­ warzysz Stalin nie należał do tych głupszych, doskonale zdawał sobie sprawę z nowej sytuacji. Potwierdza to między innymi Nikita S. Chruszczow: „Zgod­ nie z tą umową, według Stalina, w nasze ręce dostają się faktycznie Estonia, Łotwa, Litwa, Besarabia i Finlandia, i to tak, że to my sami będziemy wspól­ nie z tymi państwami decydować o losach ich ziem, a hitlerowskie Niemcy w tym jakby nie uczestniczą. Będzie to wyłącznie nasza sprawa. Co do Polski, Hitler ją zaatakuje, zdobędzie i weźmie pod swój protektorat. Wschodnia część Polski, zamieszkana przez Białorusinów i Ukraińców, przypadnie Związkowi Sowieckiemu". O tym, że został podpisany nie jakiś tam zwykły dokument, może również świadczyć fakt, że Stalin, oficjalnie niepełniący przecież żadnych państwo­ wych funkcji, po raz pierwszy osobiście prowadził negocjacje z zagranicznymi dyplomatami. Mówiąc wprost, zawarł osobistą umowę z Hitlerem: dodat­ kowy protokół został wyłączony z procesu ratyfikacji, a o jego istnieniu nie poinformowano ani rządu, ani Rady Najwyższej ZSRR, ani KC WKP(b). Minie zaledwie tydzień, gdy w Polsce rozpoczną się terytorialne i politycz­ ne zmiany. Ostatecznym aktem mającym uchronić Europę przed wojną było pod­ pisanie 25 sierpnia przez Wielką Brytanię i Polskę paktu o wzajemnej pomocy. Oczywiście z tajnym protokołem, wskazującym na wspólnego przeciwnika - Niemcy, i z oznaczonymi „strefami wpływów". Koleje ustęp­ stwa oznaczałyby dla Londynu i Paryża dobrowolne zrzeczenie się statusu wielkich mocarstw. Hitlera to nie powstrzymało, on liczył na własną, jak zawsze genialną ocenę sytuacji: „Wiadomo, że bogate państwa w przypadku Wojny więcej mogą stracić, niż zyskać, że każde państwo poniesie straty, że nawet w przypadku wygranej siły zwycięzcy zostaną wyczerpane (...)

20 C Z F R W O N Y K U T Z K R 1 F G 3. Berlin: wymiana dokumentów ratyfikacyjnych dotyczących układu niemiecko-sowieckiego o przyjaźni i granicy podpisanego w Moskwie 28 września 1939 r. oraz protokołu dodatkowego z 4 października 1939 r. Dokument podpisują: minister spraw zagranicznych Rzeszy Joachim von Ribhentrop (z prawej) oraz ambasador sowiecki w Berlinie Aleksander Szkwarcew Anglia znajduje się dziś na tym etapie rozwoju, na którym my byliśmy w 1934 roku. Francja podobna jest do słabeusza dźwigającego na plecach karabin maszynowy i armatę. Mały kontyngent rekrutów, służba wojskowa od dawna trwa tylko rok. Uzbrojenie również nieidealne. W sumie potencjał wojskowy ograniczony". Wniosek: w dowolnej sytuacji „udzielenie szybkiej pomocy Frontowi Wschodniemu poprzez działania anglo-francuskie jest niemoż­ liwe". A w końcu, jak to ogłosi! Fiihrer na naradzie w Obersalzbergu, kto nie ryzykuje, ten nie pije szampana: „Osiągnięcie czy to wojskowego, czy to politycznego sukcesu nie jest możliwe bez ryzyka". Dodatkowo, w przypadku konfliktu zbrojnego z Anglią, „neutralny" Stalin obiecał ukrywać w północ­ nych portach ZSRR pływające po Atlantyku niemieckie okręty. 1 września 1939 roku Wehrmacht ruszył na Polskę. Po paru dniach do wojny przystąpiły Wielka Brytania i Francja. Druga wojna światowa rozpoczęła się. Wszystko szło zgodnie z planami Stalina. W rozmowie z kierownictwem Kominternu 7 września Wódz tak oceniał powstałą sytuację: ,,(...) wojnę prowadzą dwie grupy państw kapita­ listycznych o podział świata, o panowanie nad światem! Nie mamy nic prze­ ciwko temu, niech sobie wojują, niech tracą siły. Nieźle, jeśli rękoma Niemiec

SPISEK 21 zostaną naruszone podwaliny gospodarcze najbogatszych państw. Hitler niechcący, sam tego nie rozumiejąc, podkopuje system kapitalistyczny (...) Możemy lawirować, popychać państwa do coraz straszniejszej wojny. Oczy­ wiście pakt o nieagresji w jakimś stopniu jest Niemcom na rękę. Następny krok - popchnąć drugą stronę". Jeśli chodzi o Polskę, to „(...) zniszczenie tego państwa w obecnych warunkach oznacza jedynie, że o jedno burżua- zyjne i faszystowskie państwo będzie mniej. Jak by to było dobrze, gdyby w wyniku rozgromienia Polski można było rozprzestrzenić system socjali­ styczny na nowe terytoria". Oczywiście, z takimi planami sowiecka polityka zagraniczna zbyt się nie afiszowała, na odwrót, czyniono wszystko, by prze­ konać społeczność międzynarodową, że Związek Sowiecki zachowuje neu­ tralne stanowisko, troszcząc się jedynie o własne bezpieczeństwo. Tak oto powstała sytuacja, o jakiej od 1917 roku marzyli bolszewicy. Niech wojują". 1 dalej: „Stalowe bagnety i salwy woroszytowskich pułków, potężne skrzydła Sowietów przyniosą wolność klasie robotniczej państw kapitalistycznych, podniesiemy sztandar komunizmu na pozostałych pięciu szóstych kuli ziemskiej!" Komuniści potrzebowali o wiele więcej przestrzeni życiowej niż naziści.

Marsz wyzwoleńczy Spór Słowian Wzajemna nieufność od wieków charakteryzuje stosunek Polaków i Rosjan. Polacy nigdy nie zdołali zapewnić sobie politycznych gwarancji od żadnego ze swych sąsiadów - wskazuje A. Clark - zawsze domagali się polskich ziem i woleli zajmować je miast bronić". Również bolszewicy nie przepadali za niepodległą Polską. I to bardzo mocno. Tuż po październikowym przewrocie, po ogłoszeniu prawa narodów do samostanowienia, leninowskie władze przystąpiły do sowietyzacji wszyst­ kich ziem wchodzących wcześniej w skład rosyjskiego imperium. Polskich patriotów, walczących o odrodzenie, na zgliszczach carskiego mocarstwa, swego państwa, które przestało istnieć po rozbiorze Rzeczypospolitej w 1795 roku, od razu zaliczono do kontry. Już w styczniu 1918 roku WCzK [Wsierosijskaja Czrezwyczajnaja Komi- ssija po borbe s kontrewoluciej i sabotażem - Ogólnorosyjska Komisja Nadzwyczajna do Walki z Kontrrewolucją i Sabotażem] rozpoczęła skierowa­ ną przeciwko Polakom politykę terroru. W ramach Stawki [dowództwo naczelne] powołano specjalną komisję do walki z polskimi kontrrewolucyj­ nymi wojskami, której podstawowym zadaniem było likwidowanie nastawio­ nych przeciw boszewikom prowodyrów. Nawet z tego krótkiego przytocze­ nia wynika, że prowodyrami była większość Polaków. Dlatego tez komisja uznała za możliwe postawienie całego wojska polskiego poza prawem. 28 stycznia kontrwywiad wojskowy doniósł Feliksowi Dzierżyńskiemu: „W walczących z kontrrewolucją oddziałach frontowych wydzielono do wal­ ki z Polakami i Rumunami kilka batalionów. Płacimy po 12 rubli za dzień i dobrze karmimy. Z wynajętych przeciwko legionistom jednostek sformowano dwie drużyny: jedną, składającą się z najlepszych strzelców, przeznaczoną do rozstrzeliwania Polaków-oficerów, drugą, składają­ cą się z Litwinów i Łotyszy, do niszczenia zapasów żywności w Witebskiej, Mińskiej i Mochylewskiej gub., w miejscach koncentracji polskich jednostek. Niektórzy miejscowi chłopi również wyrazili chęć napadania na Polaków ich likwidowania". Mowa tu nie o polskiej armii, której przecież jeszcze nie było, lecz „zbuntowanym korpusie generała Józefa Dowbór-Muśnickiego, który

24 MARS/ WY/. W O 1.1. Ne:/. Y przeciwstawił się przeprowadzaniu rewolucyjnych zmian w miejscach swej dyslokacji". Jednocześnie bolszewicy rozformowali utworzone po rewolucji lutowej białoruskie formacje wojskowe i rozpędzili powołany przez Wielka Rade Białoruską Zjazd, który odmówił uznania Sowieckiego Komitetu Ludowego Zachodniego Obwodu (w jego składzie nie znalazł się ani jeden Białorusin), postanawiając powołać własny organ reprezentujący naród - Ogólnobialoruską Radę Delegatów Chłopskich, Robotniczych i Żołnierskich. W przyjętej przez ów Zjazd rezolucji podkreślano, że na obszarze Białorusi wprowadzona zostanie republikańsko-demokratyczna forma rządów, „co oznaczało likwidację władzy sowieckiej i zamianę jej na burżuazyjno-demo- kratyczną". Najbardziej aktywnych parlamentarzystów, w liczbie 27 osób, bolszewicy aresztowali. Na Ukrainie, w Kijowie, Centralna Rada ogłosiła powstanie Ukraińskiej Republiki Ludowej. Moskwa uznała URL, jednak prawie jednocześnie (po ośmiu dniach) ogłosiła powstanie Ukraińskiej Republiki Sowieckiej ze stolicą w Charkowie. Co ciekawsze, obie republiki oficjalnie wchodziły w skład Rosyjskiej Federacji. „Triumfalny marsz" władzy sowieckiej na zachód w 1918 roku powstrzy­ mała armia kajzera. W. I. Lenin drogo zapłacił za przejazd w zaplombo­ wanym wagonie i finansową pomoc Niemieckiego Imperatorskiego Banku. W myśl podpisanej w Brześciu Litewskim 3 marca umowy pokojowej Rosja traciła terytoria o powierzchni ok. 800 tysięcy metrów kwadratowych, wraz z 56 milionami mieszkańców. RSFRR uznawała niepodległość Polski, Litwy, Łotwy, Estonii i Finlandii. Ogłoszonej w lutym przez komitet wykonawczy Ogólnobiałoruskiego Zjazdu, który wyszedł z podziemia, Białoruskiej Repub­ liki Ludowej nikt nie miał zamiaru uznawać, a delegacji białoruskiej nie dopuszczono nawet do rozmów. Dla Białorusinów, których oczekiwania mało interesowały układające się strony, pokój brzeski oznaczał jedynie kolejny podział ich ziem pomiędzy Niemcy, Rosję i Ukrainę. Utracenie przez Rosję ziem polskich, dekret władzy sowieckiej o anulowa­ niu wszystkich carskich traktatów rozbiorowych, przegrana Niemiec i Aus- tro-Węgier stworzyły podstawy do powstania na mapie Europy państwa polskiego. 10 listopada 1918 roku w opuszczonym przez Austriaków Lub­ linie Rada Regencyjna wyznaczyła na Naczelnika Państwa zwolnionego z niemieckiego więzienia Józefa Piłsudskiego. Cłównym zadaniem Polaków stało się przywrócenie historycznej sprawiedliwości i odbudowa silnej i nie­ podległej Rzeczypospolitej w granicach z 1792 roku. Ważną rolę miały odegrać tu siły zbrojne, przy których powstawaniu aktywną pomoc okazała Ententa. W całym kraju rozpoczęło się rozbrajanie Niemców. Ze wschodu, w ślad za wycofującą się armią kajzera, przekraczając linię demarkacyjną na zachód i południe, ruszyły oddziały Armii Czerwonej, by

SPOR SŁOWIAN 25 utrzymać „rewolucyjno-robotniczą jedność" i nieść pomoc „międzynarodo­ wej, proletariackiej rewolucji". Zgodnie z treścią tajnej rezolucji VIII Zjazdu RKP(h), tylko zwycięstwo światowej rewolucji „daje gwarancję wzmocnienia rewolucji socjalistycznej, która zwyciężyła w Rosji". Pośpiesznie powołane w Moskwie Centralne Biuro Bolszewickich Organizacji na Okupowanych Obwodach wydało odezwę: „Nie możemy dopuścić do organizowania się kontrrewolucyjnych elementów i przejęcia władzy". Co oznaczało, że dowol­ ny burżuazyjny rząd powstały w postimperialnej przestrzeni był z punktu widzenia bolszewików „bezprawny". Do połowy lutego 1919 roku Armia Zachodnia wprowadziła władzę sowiecką prawie na całym terytorium Białorusi. Na swoją kolej oczekiwały Węgry, Niemcy i, oczywiście, Polska. Na miejsce zbiórki polskich komu­ nistów wyznaczono Mińsk. To tutaj został przeniesiony z Moskwy Centralny Komitet Wykonawczy polskich organizacji komunistycznych, z Dzierżyńskim i Unszlichtem, oraz sztab Zachodniej Dywizji składającej się z Polaków, tu powołana została również szkoła polskich krasnych komandirow [czer­ wonych dowódców]. Do Polski, z zadaniem przygotowania zbrojnego pow­ stania, wysłana została duża grupa wojskowych z komisarzem politycznym Stefanem Żbikowskim na czele. Scenariusz polskiej rewolucji miał być stan­ dardowy - należało ogłosić w jakiejś miejscowości powstanie władzy sowie­ ckiej i wezwać na pomoc oddziały czerwonoarmistów. Tylko że polski naród w większości okazał się odporny na bakcyl bolsze- wizmu, a polscy liderzy nie mieli ochoty poprowadzić go w dwuszeregu do komunistycznych koszar. Na fali sowietyzacji i antybolszewickich wystą­ pień, sporów politycznych i terytorialnych oraz rosyjskiej wojny domowej, od wiosny 1919 roku na Białorusi narastały problemy, które przerodziły się w zbrojny konflikt między Rosją Sowiecką a Polską. Rząd Piłsudskiego, który postawił sobie za cel utworzenie polskiego „wielkiego narodu", w imię tezy, że „pomiędzy silnym narodem niemieckim i narodem rosyjskim brak miejsca dla narodu małego", korzystając z kolejnej rosyjskiej Smuty, starał się zająć jak najwięcej ziem na wschodzie. Nie było w tym nic dziwnego, przecie/, i bolszewicy, puczyści uznani jedynie przez kajzera Wilhelma II, według ich własnego określenia „zdobyli Rosję", a w rozkazach dotyczących działań wojskowych prowadzonych gdzieś tam w Dońskim obwodzie czy Tambow- skiej guberni często używali określeń „okupacja". Wódz światowego proleta­ riatu tak pisał: „Chcemy, aby nasze państwo było jak największe (...) Chcemy jedności rewolucyjnej, łączyć się, a nie dzielić". Próba przedarcia się do Europy i udzielenia pomocy rewolucji węgierskiej i bułgarskiej spaliła na panewce. Na przeszkodzie stanęły armia polska, która rozgromiła wojska Zachodnio-Ukraińskiej Republiki Ludowej, oraz rozpo­ częta latem ofensywa „białogwardzistów" generała Antona I. Denikina.

26 MARSZ W Y Z W O L E Ń C Z Y 4. Wymarsz polskich oddziałów na front pod Warszawą (sierpień 1920 roku) Dopóki komisarze poskramiali „wewnętrzną kontrrewolucję", rzucając wszystkie siły do walki to z Kołczakiem, to z Denikinem, Polacy, życzący tak naprawdę zwycięstwa bolszewikom w ich wojnie domowej, zajęli prawie całe terytorium Białorusi i część Ukrainy. Latem 1920 roku Armia Czerwona zwróciła bagnety na zachód i front potoczył się w drugą stronę. W lipcu, gdy prące „przez trupa białej Polski do Niemiec" wojska Michaiła N. Tuchaczewskiego dotarły do Wisły i obe­ szły Warszawę (gławkom [gławnyj kommisar - główny komisarz] Siergiej S. Kamieniew rozkazał zająć ją do 12 sierpnia), zagadnienie sowietyzacji Pol­ ski wydało się W. I. Leninowi całkowicie rozwiązane i już nie najważniejsze: zamarzyły mu się czerwone sztandary w catej F.uropie. W tych dniach wódz światowego proletariatu tak telegrafował do Stalina: „Zinowiew, Kamie- niew, i ja również, uważamy, że należałoby podnieść rewolucję we Włoszech. Osobiście uważam, że aby tego dokonać, należy sowietyzować Węgry, a być może również Czechy i Rumunię". Niestety, i ten marsz w stronę światowej rewolucji rozsypał się z wielkim hukiem. Polski proletariat nie uznał „klasowych braci". „Wkraczające do Polski Rewolucyjne Komitety nadwolżańskich dywizji chciały proklamować władzę sowiecką, stosując sprawdzone rosyjskie metody (...) Dla większości Polaków sprawa wyglądała prosto: najpierw niepodległa Polska, a potem zobaczymy jaka" - wspominał uczestnik wydarzeń. „Oczekiwaliśmy od pol­ skich robotników i chłopów, że powstaną, wywołają rewolucję, a spotka­ liśmy się tylko z szowinizmem i tępą nienawiścią do 'Ruskich'" - pisał rozczarowany Klement E. Woroszyłow.

SPOR St.OWIAN 27 Zachodni front Tuchaczewskiego poniósł druzgocącą klęskę. 18 marca 1921 roku podpisano w Rydze pokój między Rosją Sowiecką a burżuazyjno-obszarniczą Polską". Uważający się za zwycięzców bolsze­ wicy uznali granicę daleko na wschód od linii Curzona i zobowiązali się zapłacić kontrybucję w kwocie 10 milionów złotych rubli. Oczywiście, gra­ nicę z 1921 roku wyznaczyły bagnety. I, jak to bojowo przyznają rosyjscy historycy, „ryska granica" doprowadziła do sztucznego rozdzielenia naro­ dów ukraińskiego i białoruskiego. Nie wiadomo tylko, dlaczego uważają, że zjednoczenie tych narodów powinno przebiegać wyłącznie w granicach wyznaczonych przez kremlowskich marzycieli. Dlaczego nie w granicach Rzeczpospolitej lub swych własnych? Zachodnia Białoruś i Zachodnia Ukra­ ina wchodziły w skład Rzeczpospolitej przez 220 lat (a w skład Wielkiego Księstwa Litewskiego, było takie państwo, nawet 400), w skład rosyjskiej i austro-węgierskiej monarchii - 120 lat, w skład ZSRR - ani jednego dnia. A tak przy okazji, od strony prawnej, Polska prowadziła wojnę nie z Rosją Sowiecką, lecz z jakąś „niepodległą", buforową Litewsko-Białoruską Radzie­ cką Socjalistyczną Republiką, która w perspektywie powinna była przekształ­ cić się w Polsko-Litewsko-Bialoruską. Ze względu na opinię międzynaro­ dową Lenin chciał przedstawić powstały konflikt nie jako rywalizację między Rosją a Polską o panowanie nad ziemiami białoruskimi, które każda ze stron uznawała ze swoje, lecz za „przestępczą agresję na suwerenność i niepodleg­ łość białoruskiego narodu". Gdy sytuacja uległa zmianie, zapomniano o pańs­ twie LitBiał i jego suwerenności. Wypada zapytać: a co przeszkadzało bolszewikom zatrzymać się na słynnej linii Curzona w sierpniu 1920 roku, zamiast nieść rewolucję do Włoch? Przecież prowadzone były już stosowne rozmowy. Jednak Lenin odrzucił notę Curzona i rozkazał „wzmocnić ofensywę ze wszystkich sił tak, by jak najszybciej pomóc proletariatowi i polskim masom pracującym w wyzwole­ niu spod ucisku obszarników i kapitalistów". Ale zatrzymywać się w Polsce czerwone pułki nie miały zamiaru. „Pytania, w którym miejscu mamy zatrzy­ mać się, w KC nikt nawet nie miał zamiaru zadawać" - potwierdził Lew D- Trocki. Po otrzymaniu nauczki pod Warszawą pozostało jedynie domagać się historycznej sprawiedliwości. Dla Lenina wszystko było już jasne i losem Białorusinów i Ukraińców po porażce Armii Czerwonej przestał się absolut­ nie przejmować - w zależności od konkretnej sytuacji politycznej potrafił momentalnie zmieniać hasła polityczne, często na całkowicie przeciwstawne. Polska otrzymała ziemie zachodniobiałoruskie z trochę poniżej 4 milionami mieszkańców, wśród których 3 miliony stanowili Białorusini, i terytorium zachodnioukraińskie z 10 milionami mieszkańców (prawie połowę stanowili tu Ukraińcy).

28 M A R S Z W Y Z . W O [. K N C Z Y W Rydze oba państwa postanowiły wzajemnie szanować swoją suweren­ ność, nie mieszać się do wewnętrznych spraw, wstrzymywać się od wrogiej propagandy i „wszelkiego rodzaju interwencji", a także nie tworzyć i nie popierać na swoich terytoriach organizacji, których celem byłaby walka zbrojna ze s t r o n ą przeciwną. Bez przesady można powiedzieć, że całe państwo sowieckie powstawało jako pewnego rodzaju „organizacja", w której ramach funkcjonowały kolejne „organizacje" - Komintern, OGPU, wywiad, Specoddziały... Nie zdążył, mówiąc obrazowo, wyschnąć atrament pod podpisami złożonymi pod tym dokumentem, gdy Rewwojensowiet [Rewolucjonnyj Wojennyj Sowiet - Re­ wolucyjna Rada Wojskowa] Republiki rozpoczął opracowywanie planów przenikania do przygranicznych rejonów Polski „oddziałów partyzanckich", mających za zadanie przeprowadzanie tam akcji terrorystycznych skierowa­ nych przeciwko ludności. Idea ta zachwyciła Iljicza. „Wspaniały plan! - pisat do E. M. Skliańskiego. - Kończcie go razem z Dzierżyńskim. Będziemy udawać 'zielonych' (na nich potem wszystko zwalimy), przejdziemy 10-20 wiorst i nawieszamy kułaków, popów i obszarników. Premia: 100 000 rubli za każdego powieszonego". Plan został wprowadzony w życie i był aktywnie realizowany do połowy lat 20. Dowódcy czerwonoarmijnych band na terytorium państwa, z którym podpisany byl traktat pokojowy oraz traktat o dobrosąsiedzkich stosunkach, kadrowi oficerowie RKKA, rozstrzeliwali i wieszali wiadomo kogo - „bielo- poliakow". Jeden z takich bohaterów niewidzialnego frontu, K. P. Orłowski w swej autobiografii tak pisał o swym żołnierskim chlebie: „Od 1920 do 1925 roku zgodnie z zadaniem Razwedupra [Razwiedocznoje Uprawlenije - Zarząd Wywiadu] pracowałem na tyłach białopolaków, na terytorium Zachodniej Białorusi, jako kierownik odcinka, a dokładniej byłem organiza­ torem i dowódcą czerwonoarmijnych grup partyzanckich i grup dywersyj­ nych, które w ciągu pięciu lat mojego działania przeprowadziły kilkadziesiąt operacji bojowych, a w szczególności: 1) Zatrzymano trzy pociągi pasażer­ skie. 2) Wysadzono jeden most kolejowo-drogowy (...) 6) Jedynie w ciągu 1924 roku, z mojej inicjatywy i osobiście przeze mnie, zabito 100 żandarmów i obszarników". Jak poświadcza sprawozdanie U Oddziału Sztabu Głównego Wojska Polskiego, wyłącznie w J925 roku na Zachodniej Białorusi w rezultacie podpaleń spłonęło ponad 500 domów i pomieszczeń gospodarczych, 125 stodół z ziarnem, 350 stogów siana i zboża, 3 stajnie, 14 chlewów, 21 maga­ zynów, 127 przedsiębiorstw - tartaków, młynów, zakładów spirytusowych. Niestety, bez względu na starannie rozdmuchiwany gniew narodu nie udało się doprowadzić do rewolucji w Polsce. Płacić za robotę dywersantom i katom było coraz trudniej, państwo polskie mężniało, jego Korpus Ochrony

S POR SŁOWIAN 29 Pogranicza wyławiał coraz więcej partyzantów, poza tym ZSRR rozpoczął walkę o uznanie go na międzynarodowej arenie. „Orłowskich" i „Waup- szasowych" należało wezwać z powrotem. Hymny pod ich adresem śpiewane po dziś dzień. Ale okazuje się, że „To nie był bandytyzm, jak próbowały przedstawić ruch partyzancki władze polskie. Partyzanci-ochotnicy, po przej­ ściu przez narzuconą siłą niesprawiedliwą granicę, wstępowali na ziemię swojego narodu i o nią walczyli". Więcej, ci oficerowie obcego wywiadu, otrzymujący premię za każdego zabitego: ,,(...) mieli do niej [ziemi białoru­ skiej] więcej moralnego prawa niż zdobywcy z Polski". W listopadzie 1925 roku Dzierżyński podpisał projekt rozporządzenia specjalnej komisji Biura Politycznego: „Wywiad agenturalny w obecnej jego formie (organizacja łączności, zaopatrzenie i kierowanie oddziałami dywer­ syjnymi na terytorium Polskiej Republiki) nie ma już racji bytu. W żadnym państwie nie powinno być naszych aktywnych grup bojowych, przeprowa­ dzających operacje bojowe i bezpośrednio otrzymujących od nas środki, wskazówki i kierowanych przez naszych ludzi (...) Strefę graniczną po naszej stronie należy całkowicie oczyścić z aktywnych partyzantów, którzy w celu wykonywania zadań samodzielnie przechodzą granicę. Należy ich ewakuo­ wać, w żadnym przypadku nie prowokując, lecz na odwrót, okazywać im, podobnie jak i innym partyzantom, którzy przeszli z tej strony lub zostali ewakuowani, pomoc. Nie należy ich (oprócz tych niepewnych) zwalniać ze służby, lecz kierować do jednostek wojskowych lub innych grup, w tym celu, by w razie wojny lub innej potrzeby wykorzystywać jako najcenniejszy materiał". Wybuchy, podpalenia i napady przestały nękać ludność po polskiej stronie jak nożem uciął. „Pod koniec 1925 roku - podaje podręcznik do historii - ruch partyzancki na Zachodniej Białorusi zamarł". Oprócz komunistycz­ nych, na terenie polskich Kresów Wschodnich działały jeszcze powstańcze oddziały białoruskich eserów, Związku Chłopskiej Samoobrony, nacjonali­ stów litewskich. Nie ulega dyskusji, że idąc drogą inkorporacji przyłączonych do Polski ziem, twórcy państwa polskiego stworzyli zarzewie ciągłych konfliktów naro­ dowościowych. „Stosunki między Państwem a jego niepolskimi mieszkań­ cami - pisał historyk A. Chojnowski - od samego początku charakteryzo­ wał konflikt. Większość Ukraińców, Białorusinów (...) znalazła się pod polską władzą wbrew swej woli". Mniejszości narodowe wchodzące w skład nowej Rzeczypospolitej stanowiły nie mniej niż 36 procent ogółu ludności. Jednak­ że, odrzuciwszy idee konfederacji, Polacy przystąpili do tworzenia państwa narodowego, biorąc kurs na tłumienie i polonizację mniejszości narodowych, aw efekcie wchłonięcie ich przez etnicznie polski element. „Granica politycz­ na powinna być granicą etniczną" - mówił minister oświecenia publicznego

30 MARSZ W Y Z W O L E Ń C Z Y Stanisław Grabski. System kształcenia, wraz z polityką kolonizacyjną, był jednym z podstawowych elementów polonizacji - nauczanie podstawowe na wsiach prowadzone było wyłącznie w języku polskim i wyłącznie przez polskich nauczycieli. Stąd też - socjalne, ekonomiczne i kulturalne tłumienie potrzeb narodów białoruskiego i ukraińskiego, przesiedlanie na ich ziemie Polaków, tak zwanych osadników, zwykle emerytowanych wojskowych otrzymujących najlepsze nadziały ziemi i pełniących często funkcje policyjne, co jeszcze bardziej zaostrzało narodowościowe stosunki. Ucisk narodowo­ ściowy panujący we wschodnich województwach prowadził jedynie do wzrostu samookreślenia narodowego miejscowej ludności, wywoływał sprze­ ciw wobec polonizacji, doprowadzając często do obustronnych aktów prze­ mocy. Rosła popularność radykalnie nastawionych grup, w tym pokomunis­ tycznych. Na ziemiach Zachodniej Ukrainy w latach 30. istotną rolę zaczęła odgrywać Organizacja Ukraińskich Nacjonalistów, której należy przypisać przeprowadzenie szeregu aktów terrorystycznych, w tym zabójstwo ministra spraw wewnętrznych Bronisława Pierackiego, kierującego „pacyfikacjami1 ' w Galicji i na Wołyniu. Według S. Choraka, Ukraińcy „uważali, że są w sta­ nie ciągłej wojny z Polakami". Jak wynika z ankiety przeprowadzonej wśród mieszkańców Polesia, Polacy żyli bogaciej, lepiej się ubierali, „wywyższali się i bardzo nie lubili Żydów". „Za polskie uważano Wilno, Pińsk, Tarnopol, Lwów i przylegające do nich rejony - wspominał były poseł francuski w Warszawie. - Wystarczyło jednak odwiedzić te rejony, by przekonać się, że one takimi nie są. Nie czułeś tam, że jesteś w Polsce. Zresztą i polskie władze, bez względu na ich przeko­ nania, czuły się tam prawie jak za granicą. Miejscowej ludności nie uważały za prawdziwych Polaków". Białoruscy i ukraińscy nacjonaliści szukali poparcia w rządach Niemiec, Anglii i Francji. Prosty lud, szczególnie młodzież, z uznaniem i z sympatią spoglądał na sąsiednie republiki sowieckie: BSRR i USRR. Tam, za sowieckim ogrodzeniem, grzmiały fanfary, paradowali stachanowcy i szkolni sportowcy, przez tuby trąbiono o radosnym losie mas pracujących, które zrzuciły jarzmo eksploatatorów i żyją teraz w szczęśliwej „rodzinie narodów", gdie tak wolno dysz,it czelowiek [od red. - to słowa radzieckiej pieśni, w wolnym tłum.: gdzie tak swobodnie oddycha się człowiekowi]. Stamtąd dochodziły niekoń­ czące się pieśni chóralne i zawodzenia akynów [akyn - poeta i pieśniarz ludowy w Azji Środkowej]: To mnie Lenin umiłowany, słoneczny Stalin i serce, i życie, i oddech dali... (M. Gorki przed śmiercią gorzko zażartował: „U nas śpiewają nawet kamienie".) Co prawda, przez ogrodzenie nie było widać, jak w rytm zwycięskich marszów Armia Czerwona i OGPU nie nadążają z uśmierzaniem wybuchają­ cych to tu, to tam buntów narodów, które „nadyszyły się" już do woli.