Philippa Gregory
Błazen Królowej
PHILIPPA GREGORY.
Urodziła się w Kenii w 1954, wraz z
rodziną przeprowadziła się do Anglii.
Ukończyła historię na Uniwersytecie
Sussex i uzyskała stopień doktorski z
literatury XVIII-wiecznej na
Uniwersytecie w Edynburgu.
Zadebiutowała powieścią Dziedzictwo
(Wideacre), która dała początek sadze
rodu
Laceyów i przyniosła jej popularność.
Kolejne części trylogii Dziecko
Szczęścia (The Favoured Child) i
Meridon utwierdziły tylko jej pozycje na
rynku literackim. Szczególnie
zafascynowana historią szesnasto-i
osiemnastowiecznej Anglii autorka z
pasją kreśli realia i obyczaje epoki,
odkrywa zapomniane biografie i
niechlubne wydarzenia z królewskich
dworów, wydobywając to co ciekawe, a
jednocześnie uniwersalne.
Postacie historyczne przybierają kształty
zwykłych śmiertelników z ich
słabościami, naiwnościami i
dylematami.
Philippa Gregory jest autorką książek
dla dzieci oraz kilkunastu powieści
historycznych, m.in. The Other Boleyn
Girl, The Virgin's Lover, Earthly Joy's
Respti labie Trade. Mieszka z rodziną
na małej farmie w północnej Anglii.
Nakładem Wydawnictwa „Książnica"
ukazały się powieści:
PHILIPPY GREGORY:
CZAROWNICA,
DZIEDZICTWO.
W przygotowaniu:
DZIECKO SZCZĘŚCIA,
MERIDON.
Wszelkie prawa zastrzeżone. Bez
uprzedniej pisemnej zgody wydawcy
żaden fragment niniejszego utworu nie
może być reprodukowany ani
przesyłany
za pośrednictwem urządzeń
mechanicznych bądź elektronicznych.
Niniejsze zastrzeżenie obejmuje również
fotokopiowanie
oraz przechowywanie w systemach
gromadzenia i odtwarzania informacji.
,
książki szybko i przez całą dobę • łatwa
obsługa • pełna oferta • promocje Opis z
okładki.
W roku 1548, uciekając przed
prześladowaniami hiszpańskiej
Inkwizycji, do Anglii przybywa
żydowski drukarz z rodziną. Niebawem
jego córka Hanna zostaje przyjęta na
królewski dwór. Trwają tam ciche
zmagania o sukcesję po Henryku VIII,
który na następcę wyznaczył swego
jedynego syna, chorowitego Edwarda.
Jego dwie starsze siostry, Maria i
Elżbieta, ambitne, choć bardzo ostrożne,
rywalizują ze sobą i każda wypatruje
stosownej chwili, by sięgnąć po koronę.
Pewnego dnia Hanna staje się
świadkiem czegoś, czego nie powinna
była zobaczyć - i zostaje wplątana w
rozgrywkę, której stawką będzie
również jej życie.
Anthony'emu.
Rozdział Pierwszy.
Lato 1548.
Przez zalany blaskiem słońca ogród
biegła z psotnym chichotem
podniecona dziewczyna, uciekając przed
swym ojczymem, nie na tyle
jednak szybko, aby nie był w stanie jej
złapać. Jej macocha, usadowiona w
altanie oplecionej rozkwitającymi
różami, uchwyciwszy kątem oka
fragment tej gonitwy, uśmiechnęła się
dobrotliwie, zdecydowana jak zawsze
widzieć tylko to co najlepsze, zarówno
w swej czternastoletniej pasierbicy, jak
i w tym czarującym, uwielbianym od lat
mężczyźnie.
Jemu tymczasem udało się schwycić
skraj rozkołysanej sukni i na moment
przyciągnąć do siebie dziewczynę.
- Fant! - wykrzyknął, zbliżając swe
smagłe oblicze do jej zaróżowionych
policzków.
Oboje znali cenę tego fantu.
Uciekinierka zwinnie niczym żywe
srebro wyśliznęła się z jego ramion i
umknęła za krawędź rzeźbionej fontanny
z szeroką okrągłą misą. W wodzie
leniwie pływały tam tłuste karpie. W jej
gładkim lustrze odbiła się pełna emocji
twarz rozbawionej Elżbiety, która
pochyliła się naprzód, by zakpić ze
swego łowcy:
- Nie złapiesz mnie!
- A właśnie że tak!
Specjalnie pochyliła się tak nisko, żeby
mógł zobaczyć jej drobne piersi
wyłaniające się zuchwale z
kwadratowego dekoltu zielonej
brokatowej sukni. Pod wpływem jego
spojrzenia rumieńce na jej policzkach
stały się jeszcze ciemniejsze.
5
Obserwujący ją bacznie mężczyzna
zauważył z rozbawieniem, aczkolwiek i
znanym niepokojem w lędźwiach, że
nawet jej szyja przybrała różowy
odcień.
- Potrafię cię złapać, kiedy tylko zechcę
- oświadczył, wyobrażając sobie
zakończenie owego pościgu: łoże i dwa
splecione ciała.
- Więc dalejże, spróbuj! - zawołała,
niezupełnie zdając sobie sprawę, do
czego zachęca swojego partnera;
wiedziała tylko, że pragnie słyszeć
odgłos ścigających ją kroków, czuć za
plecami jego wyciągnięte ręce, nade
wszystko zaś chłonąć dotyk jego ramion
zamykających ją w uścisku tak ciasnym,
że całą sobą mogła wyczuć fascynujące
kształty jego ciała, szorstkie hafty jego
kaftana na swoim policzku, nacisk jego
ud na swoich.
Z cichym piskiem odskoczyła od
fontanny i ponownie pomknęła cisową
aleją, tam gdzie ogród Chelsea łagodnie
skłaniał się ku rzece. Królowa,
uniósłszy głowę znad szycia,
uśmiechnęła się znowu, widząc
ukochaną pasierbicę pędzącą jak sarna
wśród drzew, a za nią w odległości
ledwie paru kroków swego przystojnego
męża. Było to tylko przelotne spojrzenie,
nie widziała więc tego, co działo się
później: jak schwytał Elżbietę i
okręciwszy ją twarzą do siebie,
przycisnął jej plecy do pnia ogromnego,
pokrytego czerwonawą korą cisu,
zatykając zarazem dłonią jej półotwarte
usta.
Oczy dziewczyny pociemniały z emocji,
nie starała się jednak walczyć.
Gdy zrozumiał, że nie zacznie krzyczeć,
wycofał rękę, a jego ciemnowłosa
głowa znalazła się tuż nad jej twarzą.
Poczuła na wargach miękkie muśnięcie
jego wąsów i upajającą jak wino woń
jego włosów i skóry. Zamknąwszy oczy,
odrzuciła głowę do tyłu, podsuwając mu
do pocałunku chętne usta, szyję i piersi.
Gdy żarłocznie drasnął ją zębami,
przestała być psotnym, rozchichotanym
dzieckiem; była teraz młodą kobietą
trawioną po raz pierwszy namiętnym
pragnieniem mężczyzny.
Jego ręka zaciśnięta na jej talii
delikatnie rozluźniła uchwyt, by
ukradkiem powędrować w górę po
obcisłym staniku sukni - aż do samego
wycięcia, gdzie można było wsunąć
palce
6
i dotknąć koniuszków piersi. Pod jego
dotykiem sutki jej stwardniały; z
zadowolenia mruknęła jak kotka, on zaś
parsknął zduszonym śmiechem: jakież te
kobiety są przewidywalne!
Przylgnęła do niego całym ciałem, a gdy
w odpowiedzi jego udo zaczęło
rozsuwać jej nogi, ogarnęła ją nagle
nieposkromiona ciekawość: co dalej?
Kiedy lekko się cofnął, jakby miał
zamiar ją puścić, oplotła go ramionami i
przyciągnęła do siebie, bardziej czując
niż widząc jego pełen satysfakcji
uśmiech. Znowu poczuła wargi
mężczyzny na swoich; jego język
wśliznął
jej się do ust i delikatnym, iście kocim
ruchem oblizał ich wewnętrzną stronę.
Rozdarta na dwoje odrazą i pożądaniem
przez to jakże niezwykłe doznanie,
dotknęła intruza koniuszkiem własnego
języka i ogarnęło ją nagle poczucie
straszliwej bliskości z owym dorosłym
mężczyzną, który był przecież mężem jej
macochy.
Z nagłym przerażeniem spróbowała się
odsunąć, lecz Tom Seymour zbyt dobrze
znał każdą z figur tego tańca, tańca, do
którego zaprosiła go tak beztrosko i
którego namiętny rytm pulsował teraz w
jej żyłach. Uniósłszy wysoko brokatową
suknię, jął powoli przesuwać swoją
wprawną dłonią po nagich udach
dziewczyny ukrytych pod lnianą
bielizną. Odruchowo
zacisnęła nogi, lecz gdy z
wykalkulowaną łagodnością musnął
wierzchem dłoni jej tajemne miejsce,
zmiękła pod owym rozkosznym
dotykiem;
wprost czuł, jak rozpływa się jej opór, a
ciało słabnie. Pewnie by upadła, gdyby
nie jego ramię opasujące ją w talii.
Uświadomił sobie w owej chwili, że
mógłby posiąść tę królewską córkę tutaj,
w ogrodzie królowej, pod tym starym
rozłożystym drzewem. Ta księżniczka,
pomyślał, jest tylko z nazwy dziewicą, a
tak naprawdę kimś mało lepszym od
dziwki.
Lekki odgłos kroków na ścieżce
sprawił, że obrócił się spiesznie,
opuszczając zarazem uniesioną suknię
partnerki; stanął też w taki sposób, aby
zasłonić ją sobą. Zatraciła się w
pożądaniu - z twarzy tej dziewczyny
każdy by mógł to wyczytać. Zląkł się, iż
może to być królowa, jego żona, której
miłość ku sobie codziennie wystawiał
na ciężką próbę, uwodząc tuż pod jej
nosem oddaną im pod opiekę córkę
7
zmarłego króla. Ta królowa, która
siedząc przy łożu swego umierającego
męża, króla Henryka VIII, marzyła o
nim, o Tomie.
Lecz to nie królowa Katarzyna stała
przed nimi na ścieżce. Była to tylko
dziewczynka, mniej więcej
dziewięcioletnia, o czarnych poważnych
oczach, w związanym ciasno pod brodą
białym hiszpańskim czepku. W
ręku trzymała dwie książki owinięte
księgarskimi rzemykami i patrzyła na
nich z tak chłodnym zainteresowaniem,
jakby nie dziwiła się niczemu, co tu
zobaczyła.
- Och, moje ty serduszko! - zawołał z
udawaną wesołością. - Tak nagle się
pojawiłaś, żem się ciebie wystraszył.
Można było pomyśleć, że to jakaś
czarodziejka ukazuje się moim oczom.
Powiedział to tak szybko - i o wiele za
głośno - że dziewczynka
zmarszczyła czoło, potem jednak
odrzekła, bardzo wolno i z wyraźnie
hiszpańskim akcentem:
- Błagam o wybaczenie, sir. Ojciec
kazał mi zanieść te książki
wielmożnemu Thomasowi Seymourowi,
a twoi słudzy powiedzieli, że
jesteś, panie, w ogrodzie.
Podała mu książki, był więc zmuszony
zrobić krok naprzód, aby je
odebrać.
- Jesteś zatem córką księgarza -
powiedział wesoło. - Tego księgarza z
Hiszpanii.
W milczeniu skinęła głową, nie
odrywając od niego swych wielkich
badawczych oczu.
- Na cóż tak patrzysz, dziecko? - zapytał
świadom, że stojąca za nim Elżbieta z
pośpiechem poprawia suknię.
- Patrzyłam na ciebie, panie, ale
zobaczyłam coś strasznego.
- Co? - rzucił ostro. Przeraził się nagle,
że zaraz mu powie, co widziała:
księżniczkę krwi przypartą do drzewa
niczym pospolita ladacznica, jej
podwiniętą suknię i jego rękę gmerającą
przy jej sakiewce.
- Widziałam za tobą szafot - odrzekło to
dziwne dziecko. Odwróciło się i
odeszło, jakby uznało, że wypełniwszy
dane mu polecenie, nie ma już nic do
roboty w tym pięknym słonecznym
ogrodzie.
8
Tom Seymour nagłym ruchem obrócił
się znów do Elżbiety, która
próbowała właśnie rozczesać palcami
poplątane włosy. Palce te nadal drżały z
pożądania. Natychmiast wyciągnęła ku
niemu ramiona.
- Słyszałaś, co rzekła ta mała?
Zwężone oczy księżniczki przypominały
dwie studzienki czerni.
- Nie - odrzekła miękko. - Ona coś w
ogóle mówiła?
- Powiedziała, że za mymi plecami
zobaczyła szafot! zawołał Thomas.
Był bardziej wstrząśnięty, niż chciał to
okazać, spróbował więc pokryć
przerażenie śmiechem, głos mu się
jednak załamał.
- Szafot? - Na dźwięk tego słowa
Elżbieta oprzytomniała. - Dlaczego?
Czemu by miała mówić takie rzeczy?
- Bóg raczy wiedzieć. Głupia mała
wiedźma. To cudzoziemka, więc
pewnie pomyliła słowa. Chciała pewnie
rzec: „tron". Bo to tron zobaczyła za
mymi plecami!
Żart ów wszakże nie przyniósł
oczekiwanego skutku. W imaginacji
Elżbiety tron i szafot stały zawsze
bardzo blisko siebie. Krew odpłynęła
nagle z jej twarzy, która powlokła się
żółtą bladością.
Philippa Gregory Błazen Królowej PHILIPPA GREGORY. Urodziła się w Kenii w 1954, wraz z rodziną przeprowadziła się do Anglii. Ukończyła historię na Uniwersytecie Sussex i uzyskała stopień doktorski z literatury XVIII-wiecznej na Uniwersytecie w Edynburgu. Zadebiutowała powieścią Dziedzictwo (Wideacre), która dała początek sadze rodu Laceyów i przyniosła jej popularność. Kolejne części trylogii Dziecko
Szczęścia (The Favoured Child) i Meridon utwierdziły tylko jej pozycje na rynku literackim. Szczególnie zafascynowana historią szesnasto-i osiemnastowiecznej Anglii autorka z pasją kreśli realia i obyczaje epoki, odkrywa zapomniane biografie i niechlubne wydarzenia z królewskich dworów, wydobywając to co ciekawe, a jednocześnie uniwersalne. Postacie historyczne przybierają kształty zwykłych śmiertelników z ich słabościami, naiwnościami i dylematami. Philippa Gregory jest autorką książek dla dzieci oraz kilkunastu powieści
historycznych, m.in. The Other Boleyn Girl, The Virgin's Lover, Earthly Joy's Respti labie Trade. Mieszka z rodziną na małej farmie w północnej Anglii. Nakładem Wydawnictwa „Książnica" ukazały się powieści: PHILIPPY GREGORY: CZAROWNICA, DZIEDZICTWO. W przygotowaniu: DZIECKO SZCZĘŚCIA, MERIDON.
Philippa Gregory Błazen Królowej Przełożyła z angielskiego: Barbara Korzon Wydawnictwo "Książnica" Skan i korekta Roman Walisiak Tytuł oryginału The Queen 's Fool Opracowanie graficzne Mariusz Banachowicz Zdjęcie na okładce © Izabela Habur Copyright © Philippa Gregory Ltd 2003
Wszelkie prawa zastrzeżone. Bez uprzedniej pisemnej zgody wydawcy żaden fragment niniejszego utworu nie może być reprodukowany ani przesyłany za pośrednictwem urządzeń mechanicznych bądź elektronicznych. Niniejsze zastrzeżenie obejmuje również fotokopiowanie oraz przechowywanie w systemach gromadzenia i odtwarzania informacji. ,
For the Polish edition © Publicat S.A., MMVII ISBN 978-83-245-7539-8 Twój Najlepszy Prezent TWOJA KSIĘGARNIA INTERNETOWA Zapoznaj się z naszą ofertą w Internecie i zamów, tak jak lubisz: sklep@NajlepszyPrezent.pl +48 61 652 92 60 +48 61 652 92 00 Publicat S.A., ul. Chlebowa 24,61-003 Poznań
książki szybko i przez całą dobę • łatwa obsługa • pełna oferta • promocje Opis z okładki. W roku 1548, uciekając przed prześladowaniami hiszpańskiej Inkwizycji, do Anglii przybywa żydowski drukarz z rodziną. Niebawem jego córka Hanna zostaje przyjęta na królewski dwór. Trwają tam ciche zmagania o sukcesję po Henryku VIII, który na następcę wyznaczył swego jedynego syna, chorowitego Edwarda. Jego dwie starsze siostry, Maria i Elżbieta, ambitne, choć bardzo ostrożne, rywalizują ze sobą i każda wypatruje stosownej chwili, by sięgnąć po koronę. Pewnego dnia Hanna staje się
świadkiem czegoś, czego nie powinna była zobaczyć - i zostaje wplątana w rozgrywkę, której stawką będzie również jej życie. Anthony'emu. Rozdział Pierwszy. Lato 1548. Przez zalany blaskiem słońca ogród biegła z psotnym chichotem podniecona dziewczyna, uciekając przed swym ojczymem, nie na tyle jednak szybko, aby nie był w stanie jej złapać. Jej macocha, usadowiona w
altanie oplecionej rozkwitającymi różami, uchwyciwszy kątem oka fragment tej gonitwy, uśmiechnęła się dobrotliwie, zdecydowana jak zawsze widzieć tylko to co najlepsze, zarówno w swej czternastoletniej pasierbicy, jak i w tym czarującym, uwielbianym od lat mężczyźnie. Jemu tymczasem udało się schwycić skraj rozkołysanej sukni i na moment przyciągnąć do siebie dziewczynę. - Fant! - wykrzyknął, zbliżając swe smagłe oblicze do jej zaróżowionych policzków. Oboje znali cenę tego fantu.
Uciekinierka zwinnie niczym żywe srebro wyśliznęła się z jego ramion i umknęła za krawędź rzeźbionej fontanny z szeroką okrągłą misą. W wodzie leniwie pływały tam tłuste karpie. W jej gładkim lustrze odbiła się pełna emocji twarz rozbawionej Elżbiety, która pochyliła się naprzód, by zakpić ze swego łowcy: - Nie złapiesz mnie! - A właśnie że tak! Specjalnie pochyliła się tak nisko, żeby mógł zobaczyć jej drobne piersi wyłaniające się zuchwale z kwadratowego dekoltu zielonej brokatowej sukni. Pod wpływem jego
spojrzenia rumieńce na jej policzkach stały się jeszcze ciemniejsze. 5 Obserwujący ją bacznie mężczyzna zauważył z rozbawieniem, aczkolwiek i znanym niepokojem w lędźwiach, że nawet jej szyja przybrała różowy odcień. - Potrafię cię złapać, kiedy tylko zechcę - oświadczył, wyobrażając sobie zakończenie owego pościgu: łoże i dwa splecione ciała. - Więc dalejże, spróbuj! - zawołała, niezupełnie zdając sobie sprawę, do czego zachęca swojego partnera;
wiedziała tylko, że pragnie słyszeć odgłos ścigających ją kroków, czuć za plecami jego wyciągnięte ręce, nade wszystko zaś chłonąć dotyk jego ramion zamykających ją w uścisku tak ciasnym, że całą sobą mogła wyczuć fascynujące kształty jego ciała, szorstkie hafty jego kaftana na swoim policzku, nacisk jego ud na swoich. Z cichym piskiem odskoczyła od fontanny i ponownie pomknęła cisową aleją, tam gdzie ogród Chelsea łagodnie skłaniał się ku rzece. Królowa, uniósłszy głowę znad szycia, uśmiechnęła się znowu, widząc ukochaną pasierbicę pędzącą jak sarna wśród drzew, a za nią w odległości
ledwie paru kroków swego przystojnego męża. Było to tylko przelotne spojrzenie, nie widziała więc tego, co działo się później: jak schwytał Elżbietę i okręciwszy ją twarzą do siebie, przycisnął jej plecy do pnia ogromnego, pokrytego czerwonawą korą cisu, zatykając zarazem dłonią jej półotwarte usta. Oczy dziewczyny pociemniały z emocji, nie starała się jednak walczyć. Gdy zrozumiał, że nie zacznie krzyczeć, wycofał rękę, a jego ciemnowłosa głowa znalazła się tuż nad jej twarzą. Poczuła na wargach miękkie muśnięcie jego wąsów i upajającą jak wino woń
jego włosów i skóry. Zamknąwszy oczy, odrzuciła głowę do tyłu, podsuwając mu do pocałunku chętne usta, szyję i piersi. Gdy żarłocznie drasnął ją zębami, przestała być psotnym, rozchichotanym dzieckiem; była teraz młodą kobietą trawioną po raz pierwszy namiętnym pragnieniem mężczyzny. Jego ręka zaciśnięta na jej talii delikatnie rozluźniła uchwyt, by ukradkiem powędrować w górę po obcisłym staniku sukni - aż do samego wycięcia, gdzie można było wsunąć palce 6 i dotknąć koniuszków piersi. Pod jego
dotykiem sutki jej stwardniały; z zadowolenia mruknęła jak kotka, on zaś parsknął zduszonym śmiechem: jakież te kobiety są przewidywalne! Przylgnęła do niego całym ciałem, a gdy w odpowiedzi jego udo zaczęło rozsuwać jej nogi, ogarnęła ją nagle nieposkromiona ciekawość: co dalej? Kiedy lekko się cofnął, jakby miał zamiar ją puścić, oplotła go ramionami i przyciągnęła do siebie, bardziej czując niż widząc jego pełen satysfakcji uśmiech. Znowu poczuła wargi mężczyzny na swoich; jego język wśliznął jej się do ust i delikatnym, iście kocim
ruchem oblizał ich wewnętrzną stronę. Rozdarta na dwoje odrazą i pożądaniem przez to jakże niezwykłe doznanie, dotknęła intruza koniuszkiem własnego języka i ogarnęło ją nagle poczucie straszliwej bliskości z owym dorosłym mężczyzną, który był przecież mężem jej macochy. Z nagłym przerażeniem spróbowała się odsunąć, lecz Tom Seymour zbyt dobrze znał każdą z figur tego tańca, tańca, do którego zaprosiła go tak beztrosko i którego namiętny rytm pulsował teraz w jej żyłach. Uniósłszy wysoko brokatową suknię, jął powoli przesuwać swoją wprawną dłonią po nagich udach dziewczyny ukrytych pod lnianą
bielizną. Odruchowo zacisnęła nogi, lecz gdy z wykalkulowaną łagodnością musnął wierzchem dłoni jej tajemne miejsce, zmiękła pod owym rozkosznym dotykiem; wprost czuł, jak rozpływa się jej opór, a ciało słabnie. Pewnie by upadła, gdyby nie jego ramię opasujące ją w talii. Uświadomił sobie w owej chwili, że mógłby posiąść tę królewską córkę tutaj, w ogrodzie królowej, pod tym starym rozłożystym drzewem. Ta księżniczka, pomyślał, jest tylko z nazwy dziewicą, a tak naprawdę kimś mało lepszym od dziwki.
Lekki odgłos kroków na ścieżce sprawił, że obrócił się spiesznie, opuszczając zarazem uniesioną suknię partnerki; stanął też w taki sposób, aby zasłonić ją sobą. Zatraciła się w pożądaniu - z twarzy tej dziewczyny każdy by mógł to wyczytać. Zląkł się, iż może to być królowa, jego żona, której miłość ku sobie codziennie wystawiał na ciężką próbę, uwodząc tuż pod jej nosem oddaną im pod opiekę córkę 7 zmarłego króla. Ta królowa, która siedząc przy łożu swego umierającego męża, króla Henryka VIII, marzyła o nim, o Tomie.
Lecz to nie królowa Katarzyna stała przed nimi na ścieżce. Była to tylko dziewczynka, mniej więcej dziewięcioletnia, o czarnych poważnych oczach, w związanym ciasno pod brodą białym hiszpańskim czepku. W ręku trzymała dwie książki owinięte księgarskimi rzemykami i patrzyła na nich z tak chłodnym zainteresowaniem, jakby nie dziwiła się niczemu, co tu zobaczyła. - Och, moje ty serduszko! - zawołał z udawaną wesołością. - Tak nagle się pojawiłaś, żem się ciebie wystraszył. Można było pomyśleć, że to jakaś czarodziejka ukazuje się moim oczom.
Powiedział to tak szybko - i o wiele za głośno - że dziewczynka zmarszczyła czoło, potem jednak odrzekła, bardzo wolno i z wyraźnie hiszpańskim akcentem: - Błagam o wybaczenie, sir. Ojciec kazał mi zanieść te książki wielmożnemu Thomasowi Seymourowi, a twoi słudzy powiedzieli, że jesteś, panie, w ogrodzie. Podała mu książki, był więc zmuszony zrobić krok naprzód, aby je odebrać.
- Jesteś zatem córką księgarza - powiedział wesoło. - Tego księgarza z Hiszpanii. W milczeniu skinęła głową, nie odrywając od niego swych wielkich badawczych oczu. - Na cóż tak patrzysz, dziecko? - zapytał świadom, że stojąca za nim Elżbieta z pośpiechem poprawia suknię. - Patrzyłam na ciebie, panie, ale zobaczyłam coś strasznego. - Co? - rzucił ostro. Przeraził się nagle, że zaraz mu powie, co widziała: księżniczkę krwi przypartą do drzewa
niczym pospolita ladacznica, jej podwiniętą suknię i jego rękę gmerającą przy jej sakiewce. - Widziałam za tobą szafot - odrzekło to dziwne dziecko. Odwróciło się i odeszło, jakby uznało, że wypełniwszy dane mu polecenie, nie ma już nic do roboty w tym pięknym słonecznym ogrodzie. 8 Tom Seymour nagłym ruchem obrócił się znów do Elżbiety, która próbowała właśnie rozczesać palcami poplątane włosy. Palce te nadal drżały z pożądania. Natychmiast wyciągnęła ku
niemu ramiona. - Słyszałaś, co rzekła ta mała? Zwężone oczy księżniczki przypominały dwie studzienki czerni. - Nie - odrzekła miękko. - Ona coś w ogóle mówiła? - Powiedziała, że za mymi plecami zobaczyła szafot! zawołał Thomas. Był bardziej wstrząśnięty, niż chciał to okazać, spróbował więc pokryć przerażenie śmiechem, głos mu się jednak załamał.
- Szafot? - Na dźwięk tego słowa Elżbieta oprzytomniała. - Dlaczego? Czemu by miała mówić takie rzeczy? - Bóg raczy wiedzieć. Głupia mała wiedźma. To cudzoziemka, więc pewnie pomyliła słowa. Chciała pewnie rzec: „tron". Bo to tron zobaczyła za mymi plecami! Żart ów wszakże nie przyniósł oczekiwanego skutku. W imaginacji Elżbiety tron i szafot stały zawsze bardzo blisko siebie. Krew odpłynęła nagle z jej twarzy, która powlokła się żółtą bladością.