kufajka

  • Dokumenty27 039
  • Odsłony1 870 923
  • Obserwuję1 391
  • Rozmiar dokumentów74.8 GB
  • Ilość pobrań1 680 701

Van Helsing Jan - Ręce precz od tej książki

Dodano: 5 lata temu

Informacje o dokumencie

Dodano: 5 lata temu
Rozmiar :14.6 MB
Rozszerzenie:pdf

Moje dokumenty

kufajka
3. Ebooki według alfabetu
V

Van Helsing Jan - Ręce precz od tej książki .pdf

kufajka 3. Ebooki według alfabetu V VAN HELSING JAN Powieści
Użytkownik kufajka wgrał ten materiał 5 lata temu.

Komentarze i opinie (0)

Transkrypt ( 25 z dostępnych 152 stron)

Tytu∏ orygina∏u: Hande weg von dieseafSuch! R¢CE PRECZ OD TEJ KSIÑ˚KI T∏umaczenie z j´zyka niemieckiego: Anna Gierach, Dobros∏aw Dowiat-Urbaƒski, Alfred Ostrowski Redakcja: El˝bieta Spadziƒska Projekt ok∏adki: Jan Udo Holey DTP: Wojciech Grzegorzyca ISBN 83-88212-49-4 © by Jan van Helsing, 2004 © for the Polish edirion by Wydawnictwo STAPIS and BIOGENEZA, Katowice 2005 Wydawcy: WYDAWNICTWO STAPIS Katowice, ul. Floriana 2a tel. 0-32 2068041,2037610 www.stapis.com.pl BIOGENEZA sp. z o.o. Tarnowskie Góry, ul. Sobieskiego 11 tel. 0-32 2856046 www.biogeneza.pl Druk i oprawa: Cieszyƒska Drukarnia Wydawnicza Cieszyn, ul. Pokoju 1 tel.0-33 8514006 www.cdw.com.pl 2

PODZI¢KOWANIA Specjalne wyrazy wdzi´cznoÊci winien jestem Klausowi Dona, który umo˝liwi∏ mi przedstawienie w ksià˝ce kilku z licznych eksponatów wystawy Unsolved Mysteries (www.unsolved-mysteries.net), jak równie˝ Uwe Selke, t∏umaczowi i wydawcy ksià˝ki profesora Ernesta Muldaszewa, którego wyniki badaƒ z pewnoÊcià wzbudzà jeszcze wiele kontrowersji. Szczególne podzi´kowania nale˝à si´ Helmie Hinterstoper, która sta∏a si´ swoistà inicjatorkà powstania tej ksià˝ki, a tak˝e mojej rodzinie i przyjacio∏om za okazane wsparcie — przede wszystkim jednak ojcu, za s∏owa krytyki i bodêce do dalszego dzia∏ania. Wielkie dzi´ki dla Anyi za jej prac´ lektorskà i dla Wolfganga Sipinskiego, mojego przyjaciela, który towa- rzyszy∏ mi przez wszystkie, równie˝ te trudne, lata, wspierajàc i udzielajàc jak˝e cennych porad. Dzi´kuj´ równie˝ Czytelnikom, którzy dzielnie towarzyszyli mi na tej d∏ugiej drodze, jakà krocz´, emocjo- nalnie i duchowo (wiecie, o czym mówi´). Bez Was nie by∏bym tym, kim dziÊ jestem! Wasz SPIS TREÂCI Dlaczego? ......................................................................................................................................................... 5 Czemu? ............................................................................................................................................................ 8 Po co? ............................................................................................................................................................... 9 Kto pyta, nie b∏àdzi! ........................................................................................................................................ 11 Âwiat pe∏en cudowi ......................................................................................................................................... 15 Hrabia de Saint Germain - cz∏owiek, który wie wszystko i ˝yje wiecznie! ...................................................... 16 Tajemnica Himalajów ...................................................................................................................................... 26 Genesis - teatr bogów ..................................................................................................................................... 38 Sumeryjskie tabliczki z inskrypcjami ............................................................................................................... 40 Arka Przymierza ............................................................................................................................................. 52 Tajemna wiedza templariuszy ........................................................................................................................ 60 Kim by∏ Nostradamus? .................................................................................................................................... 66 Jakie by∏y dalsze losy templariuszy i Pism z Atlantydy? ................................................................................ 67 Nowy ∏ad Êwiata .............................................................................................................................................. 71 Prawa kosmiczne ............................................................................................................................................ 87 Kto ponosi win´ za mojà chorob´? ................................................................................................................. 94 3

Czy istniejà ciemne moce? ............................................................................................................................. 96 Superdzieci z Chin .........................................................................................................................................106 Czy boicie si´ nowego ∏adu Êwiata? ............................................................................................................. 111 Pot´ga dzieci ................................................................................................................................................ 115 Hrabia Saint Germain i ja .............................................................................................................................. 116 l po co mi ca∏a ta wiedza? ............................................................................................................................ 122 Manifestujemy ............................................................................................................................................... 124 l jak by to byto z nieskoƒczonym bogactwem? ............................................................................................. 125 Do sukcesu krótka droga .............................................................................................................................. 126 Bóg jest w tym ca∏kiem dobry! ...................................................................................................................... 129 Super Êwiat - nareszcie! ............................................................................................................................... 130 Moja umowa ze Stwórcà ............................................................................................................................... 133 Przepraszam - to moje ˝ycie! ....................................................................................................................... 134 Mój przyjaciel problem .................................................................................................................................. 136 Chwyç problem za rogi! ................................................................................................................................ 137 l niech si´ spe∏ni ˝yczenie Twoje! ................................................................................................................. 138 To jest znak! ................................................................................................................................................. 142 Hura - tworz´! ............................................................................................................................................... 143 l sp∏yn´∏a na mnie Êwiat∏oÊç! ........................................................................................................................ 143 Zasada ssania .............................................................................................................................................. 146 Ju˝ nic mnie nie powstrzyma∏ ....................................................................................................................... 149 Jestem ma∏ym Bogiem ................................................................................................................................. 150 Bibliografia .................................................................................................................................................... 150 Wykaz zdj´ç i rysunków................................................................................................................................. 151 4

DLACZEGO? Dlaczego to zrobiliÊcie? Dlaczego otworzyliÊcie t´ ksià˝k´, chocia˝ Was przed tym przestrzega∏em? Czy przemawia przez Was bunt, wrodzona przewrotnoÊç, a mo˝e ch´ç bycia kimÊ, kto post´puje wbrew nakazom? Tak˝e w pracy? Czy s∏owa prze∏o˝onego zabraniajàce Wam pewnej czynnoÊci nie sà zach´tà do jej wykonania? A co z ˝yciem prywatnym? Czy przypadkiem nie post´pujecie wbrew oczekiwaniom partne- rów? Jak zachowujecie si´ w klubie sportowym, w partii albo podczas publicznych wyst´pów? A mo˝e to zwyk∏a ciekawoÊç? Przecie˝ w ksià˝ce mo˝e znajdowaç si´ coÊ, o czym do tej pory nie wiedzie- liÊcie. Chocia˝ twierdzicie, ˝e uda∏o si´ Wam poznaç sens ˝ycia i rozwiàzaç jego zagadki, to przyznajcie, ˝e po cichu wierzycie w szczodroÊç losu, w coÊ niespodziewanego, co ostatecznie wyrwie Was z marazmu. CoÊ - jak choçby leÊny duszek spe∏niajàcy ˝yczenia - co dokona wreszcie cudu, którego pragn´liÊcie ju˝ od najm∏odszych lat. To niespodziewane, co wype∏ni Wasze ˝ycie tym wszystkim, za czym zawsze t´skniliÊcie, czego usilnie poszukiwaliÊcie - sukcesem, rodzinnym szcz´Êciem, odzyskanym zdrowiem, poznaniem tajem- nicy ˝ycia... Zrozumieniem, dlaczego przysz∏o Wam ˝yç na tej planecie, w otoczeniu wr´cz odczuwalnego szaleƒstwa. Oto le˝y przed Wami ksià˝ka! Jedyna w swoim rodzaju, niesamowita i zupe∏nie szczególna ksià˝ka. Ale ten tytu∏!!! Kto wpad∏ na pomys∏, by zatytu∏owaç ksià˝k´ w∏aÊnie w ten sposób? Jak to kto? Ja! Cz∏owiek, który nie wierzy∏ w odmian´ w∏asnego losu do chwili, w której zawar∏ umow´ ze Stwórcà - umow´ o wyjaÊnienie sensu istnienia, w∏asnego ˝ycia. Nie s∏owami, lecz poprzez ˝ycie w∏aÊnie. Od tego dnia by∏o ró˝nie - z górki i pod górk´, z wiatrem i pod wiatr, w bogactwie i biedzie, w szcz´Êciu i z∏oÊci. Ten w∏aÊnie ktoÊ chcia∏by daç Wam dziÊ cz´Êç siebie - cz´Êç swoich prze˝yç i doÊwiadczeƒ, które pewnie i tak odnajdziecie na kartach w∏asnego ˝ycia. Tak jak kochajàcy rodzic dajàcy dziecku rady z nadziejà, ˝e nie pope∏ni ono tych samych b∏´dów. To, czy dziecko pójdzie nakreÊlonà drogà, zale˝y ju˝ od niego samego A jak to wyglàda u Was? Czy naprawd´ wierzycie w te utarte frazesy, jakimi karmiono Was od dzieciƒstwa, ˝e cz∏owiek pochodzi od ma∏py, ˝e budowniczowie piramid przemieszczali kamienie tak ci´˝kie, ˝e ˝adna ze wspó∏czesnych maszyn nie by∏aby w stanie ich podnieÊç - za pomocà jedynie drewnianych pali? Czy nigdy nie zadawaliÊcie sobie py- tania, dlaczego flaga, jakà Amerykanie rzekomo umieÊcili na Ksi´˝ycu, powiewa na wietrze, chocia˝ NASA twierdzi, ˝e Ksi´˝yc nie posiada atmosfery, a przez to równie˝ wiatru? Czy kiedykolwiek zastanawialiÊcie si´, dlaczego Republika Federalna Niemiec posiada Urzàd Ochrony Konstytucji, chocia˝ konstytucji nie posiada? Czy wierzycie we wszystko, co przedstawiajà podr´czniki historii spisane r´kà naszych „wyzwolicieli" - w myÊl zasady: Podr´czniki historii tworzà zwyci´zcy - chocia˝ Wasi rodzice i dziadkowie opowiadali coÊ zgo- ∏a odmiennego, bo przecie˝ byli cz´Êcià tej historii. Koniu wierzyliÊcie bardziej? I dlaczego...? Poprowadêmy dalsze rozwa˝ania wokó∏ kwestii ogólnych... Poniewa˝ wszystkie kraje na Êwiecie sà zad∏u- ˝one, rodzi si´ zasadnicze pytanie: U kogo w∏aÊciwie? WiedzieliÊcie, ˝e Stany Zjednoczone Ameryki Pó∏nocnej nie posiadajà w∏asnych zasobów walutowych, lecz muszà po˝yczaç dolary od Banku Rezerw Federalnych, prywatnego banku emisyjnego? A mo˝e wiedzieli- Êcie, ˝e od dziesi´cioleci wszystko, co posiadajà Stany Zjednoczone, zastawione jest w tym w∏aÊnie prywat- nym banku emisyjnym? Teraz ju˝ wiecie, co chcia∏a nam powiedzieç gazeta „Stiddeutsche Zeitung" w zwiàzku z poprzednimi wy- borami prezydenckimi w Stanach Zjednoczonych: Niewa˝ne, czy prezydentem zostanie George W. Bush, czy Al Gore - Alan Greenspan jest prezesem Banku Rezerw Federalnych... A czy wiedzieliÊcie, ˝eJohn F. Kennedy tu˝ przed zamachem na jego ˝ycie zamierza∏ zaproponowaç usta- w´, która wprowadzi∏aby dla USA w∏asnà, niezale˝nà od Banku Rezerw Federalnych walut´? Zosta∏ zamor- dowany. Czy uwierzycie, ˝e pierwszà czynnoÊcià jego nast´pcy, Lyndona B. Johnsona, by∏o wycofanie owe- go projektu? To nie do wiary, moi drodzy przyjaciele...! Czy uwierzyliÊcie, ˝e Jurgen Moliemann rzeczywiÊcie pope∏ni∏ samobójstwo albo ˝e Alfred Herrhausen, ówczesny (1989) rzecznik Deutsche Bank i doradca Helmuta Kohia, zosta∏ zamordowany przez Frakcj´ Czer- wonej Armii (RAF)? 5

Rys. 1: Chocia˝ NASA twierdzi, ˝e Ksi´˝yc nie posiada atmosfery, flaga powiewa na wietrze. Dlaczego NASA ktamie? Czy informacje dotyczàce Ksi´˝yca sà niezgodne z prawdà? A mo˝e Amerykanie nigdy tam nie byli - tylko w studio? Kilka dni przed Êmiercià, w wywiadzie udzielonym magazynowi „Wall-Street-Journal", Herrhausen mówi∏ o planach odbudowy Niemiec Wschodnich, które w ciàgu jednego dziesi´ciolecia mia∏y si´ staç najbardziej uprzemys∏owionà cz´Êcià Europy. Mówi∏ te˝ o programie odd∏u˝ania krajów Trzeciego Âwiata - kwestii, jakà porusza∏ w 1988 roku w trakcie konferencji w Bilderbergu, w której wzi´li udzia∏ najwi´ksi potentaci przemys∏o- wi pó∏kuli zachodniej. Nie zdziwi∏o Was, ˝e bomba - zastosowano w niej wyzwalajàce dzia∏anie fotokomórki - mog∏a wybuchnàç jedynie wtedy, kiedy samochód wiozàcy Herrhausa jecha∏ jako pierwszy, a wi´c ˝aden inny pojazd nie uda- remni∏ realizacji planu zamachu? Dr Richard Meier, by∏y prezes Urz´du Ochrony Konstytucji, w tydzieƒ po do- konaniu zamachu na Herrhausena oÊwiadczy∏ w Bundestagu, ˝e pierwszy z dwóch towarzyszàcych mu w konwoju samochodów zosta∏ wycofany. Przez RAF? Czy macie zaufanie do rzàdu i polityków? Dlaczego zatem bierzecie jednak udzia∏ w kolejnych wyborach? A tak, jesteÊcie chrzeÊcijanami! Wierzycie, ˝e Jezus rzeczywiÊcie ˝y∏? Okay! I pewnie jesteÊcie przekona- ni, ˝e Maryja by∏a dziewicà? I ˝e Jezus chodzi∏ po wodzie? A mo˝e jesteÊcie wyznawcami judaizmu? Czy rzeczywiÊcie wierzycie, ˝e Stwórca, Pan wszystkich istot ˝y- 6

wych i milionów gwiazd jaÊniejàcych na niebie objawi∏ si´ osobiÊcie Moj˝eszowi na pewnym palestyƒskim wzgórzu, aby wr´czyç mu dwie kamienne tablice? No a teraz-szczerze: czy g∏osilibyÊcie takà prawd´ stojàcemu przed Wami t∏umowi? Ach, zapewne jesteÊcie muzu∏manami! Zapytam Was zatem, czy wierzycie, ˝e Allach pochwala akty ob- rzezania dziewczàt, ca∏kowite podporzàdkowanie kobiet m´˝czyznom i samobójcze zamachy terrorystyczne majàce zapewniç nagrod´ w niebie? A mo˝e nale˝ycie do tych, którzy sceptycznie si´ uÊmiechajà, gdy ktoÊ opowiada o ˝yciu po Êmierci, o roz- mowach ze swoim anio∏em stró˝em? Co sàdzicie o ludziach uzdrawiajàcych dotykiem? Czy dla was to coÊ niepowa˝nego, nieprawdziwego? A jak Jezus uzdrawia∏ chorych? Co myÊlicie o ludziach, którzy medytujà ka˝dego dnia? A czy by∏oby dla Was zabawne, gdyby ktoÊ wyÊmiewa∏ Waszà babci´ codziennie odmawiajàcà ró˝aniec? Trzeba przyznaç, ˝e ch´tnie oceniamy innych, kwestionujemy czyjÊ sposób widzenia Êwiata, czyjàÊ wiar´. Nawet z nich drwimy. Jednak to, w co sami wierzymy - w chodzenie po wodzie, w dziewictwo Marii - te˝ nie ma zbyt mocnych podstaw. Zgodzicie si´ ze mnà? W gruncie rzeczy to wszystko, co od najm∏odszych lat kszta∏tuje nasz Êwiatopoglàd, jest cz´sto pozbawione logiki, nie do obrony, nieuzasadnione z naukowego punktu widzenia. Zapewne gdyby dziÊ stanà∏ przed nami Jezus, chcàc potwierdziç wydarzenia opisywane w Nowym Testamencie, wielu z nas g∏oÊno by si´ Êmia∏o. Mam racj´? Czy naprawd´ wierzycie w to wszystko, co zosta∏o przedstawione w Biblii? A mo˝e nie? Dlaczego zatem nadal jesteÊcie cz´Êcià KoÊcio∏a? Bàdêmy szczerzy! Nie ma tu nawet cienia konsekwencji... Chc´ byç z Wami zupe∏nie szczery. Ja równie˝ spotyka∏em na swojej drodze rzeczy, które bynajmniej nie przypad∏y mi do gustu. Równie˝ ja odkrywa∏em, ˝e wpajane mi od dzieciƒstwa prawdy wcale nimi nie sà. Wie- lu z nas jednak daje wiar´ temu, co pokazuje telewizja, co mówi o zamachach terrorystycznych na Worid Tra- de Center, o AIDS i zdumiewajàcej skutecznoÊci chemioterapii i szczepieƒ. Czy kiedykolwiek ruszyliÊcie w Êwiat? Mam na myÊli prawdziwà w´drówk´... Samotnà wypraw´ z plecakiem do Singapuru, Aten, Dallas, Kairu, do puszczy na Jukatanie, na ulice Sydney, D˝akarty, Nowego Jorku - aby tam roz- poczàç podró˝, prze˝yç przygod´ ˝ycia, z dala od wirtualnej rzeczywistoÊci Internetu, nieautentycznoÊci Êwiata ksià˝kowego, telewizyjnego, radiowego, byç tam, gdzie toczy si´ prawdziwe ˝ycie... Nie? W∏aÊnie tam, w realnym Êwiecie, w rozmowach z ludêmi, o których nigdy nie s∏yszeliÊcie w mediach, po- zna∏em rzeczy, które zmieni∏y nie tylko mój sposób widzenia Êwiata, lecz równie˝ moje zachowanie i styl ˝ycia. Czy nigdy nie zadawaliÊcie sobie pytania, dlaczego od wszystkiego, co zdobyliÊcie ci´˝kà pracà, musicie p∏aciç podatki? Dlaczego - z drugiej strony - istniejà klany, które swego czasu zmonopolizowa∏y wydobycie z∏ota? To samo mo˝na powiedzieç o diamentach i innych surowcach. Rodziny, które przed wielu laty zagarn´∏y ziemi´, eks- ploatujàc jà do granic mo˝liwoÊci. A Wy, poczciwi obywatele, p∏acicie podatki i z∏oÊcicie si´ na nieudolnoÊç polityków, którzy psujà wszystko, do czego si´ zabierajà. Czy kiedykolwiek zadawaliÊcie sobie pytanie, dlaczego wykonujecie swój zawód, dlaczego nie wyemigro- waliÊcie jak Wasi przodkowie? Dlaczego pragniecie kariery? Dla siebie? Czy raczej chcecie zaimponowaç ro- dzinie, otoczeniu? Zadajcie sobie pytanie: Kim jestem, czego pragn´? Co mówià moje uczucia, kiedy myÊl´ o tym, co chcia∏- bym robiç? Co podpowiada mi „dobre” wychowanie? Czy zawód, który wykonuj´, jest w∏aÊnie tym, o jakim za- wsze marzy∏em, na który Êwiadomie si´ zdecydowa∏em? A mo˝e jest inaczej... Mo˝e jest on wy∏àcznie wyni- kiem niezdecydowania, braku wyboru, tradycji rodzinnej? Zastanówcie si´ nad tym, dobrze si´ nad tym zastanówcie! Ale wróçmy do ksià˝ki! Uwa˝acie, ˝e tytu∏ jest prowokujàcy? I s∏usznie! Chcia∏em Was sprowokowaç, ˝eby sprawdziç, czy Wasz Êwiatopoglàd, sposób postrzegania rzeczywistoÊci i siebie samych ukszta∏towany jest poprzez to wszystko, czego doÊwiadczyliÊcie, czy bezwied- nie przej´liÊcie sugestie rodziców, podr´czników historii, nauczycieli, mediów. Chc´ Was sprowokowaç do re- fleksji nad w∏asnym ˝yciem. Chc´, abyÊcie odnaleêli w swoim ˝yciu to, co najpi´kniejsze, abyÊcie ostatecznie odnaleêli prawdziwe za- dowolenie - z Was samych i z Waszego ˝ycia. To, jak tego dokonacie, zale˝y wy∏àcznie od Was, jednak mo- g´ Wam podaç kilka metod - je˝eli jeszcze nie macie w∏asnych - i dotyczàcych ich wskazówek. 7

CZEMU? Czemu w∏aÊciwie wzi´liÊcie t´ ksià˝k´ do r´ki? Czy wy∏àcznie przez ciekawoÊç? No dobrze, wi´c jesteÊcie ciekawi. Ale czy kieruje Wami podobna ciekawoÊç, kiedy mowa o Êwiatopoglà- dzie innych ludzi, szczególnie ludzi bogatych i wp∏ywowych? Czy naprawd´ chcecie wniknàç w ich myÊli, ˝e- by zrozumieç, jak myÊlà, w co wierzà, w jaki sposób patrzà na osiàgni´ty sukces i otaczajàcy ich splendor? Czy chcielibyÊcie wiedzieç, w jakiego wierzà boga, czy pokornie przed nim kl´kajà, jak czasem Wy? A mo˝e wcale tego nie czynià? Czy jesteÊcie gotowi przyjàç poglàdy przeciwnika - sàsiada, z którym w ˝aden sposób nie potraƒcie si´ po- rozumieç, albo Waszego kontrahenta? Czy to zawsze Wy macie racj´? Czy wszyscy inni zawsze si´ mylà? Jak du˝a jest Wasza ciekawoÊç? Czy jako chrzeÊcijanie, dzieci KoÊcio∏a, jesteÊcie na tyle ciekawi, aby chcieç ujrzeç tajnych archiwa watykaƒskie, by sprawdziç w∏asnà wiar´? Przecie˝ gdyby opublikowano wszyst- ko o ˝yciu Jezusa i Âwi´tej Rodziny, nie by∏oby potrzeby ukrywania czegokolwiek, nieprawda˝? Czy byliby- Êcie na tyle ciekawi, aby zaryzykowaç wszystko, w co wierzyliÊcie przez dziesi´ciolecia, co dawa∏o Wam si∏´, co by∏o nieodzownà cz´Êcià Waszego ˝ycia, ka˝dego prze˝ytego dnia? A judaizm? Dlaczego dysponuje tajemnà naukà - kaba∏à? Je˝eli wszyscy ˝ydzi sà równi, dlaczego nie mo- gà poznaç jej wszyscy? Na czym polega tajemnica? Jak wyglàda to w islamie? Dlaczego sufici uchodzà za „lepszych” muzu∏manów i dlaczego to w∏aÊnie oni potrafià czyniç cuda, podczas gdy inni muzu∏manie nie sà do tego zdolni? Co takiego wiedzà suƒ, czego nie wiedzà zwyczajni wierni? A derwisze? Równie˝ oni posiadajà tajemnà wiedz´ pilnie strze˝onà przez tysiàcle- cia, którà przekazujà jedynie wtajemniczonym. Je˝eli jesteÊcie wyznawcami islamu, musz´ zadaç Wam jedno pytanie: czy nie chcielibyÊcie wiedzieç, co kryjà tajemnice tak pieczo∏owicie skrywane przez derwiszów? Czy bylibyÊcie sk∏onni z czegoÊ zrezygnowaç, oddaç coÊ, co jest dla Was ogromnie wa˝ne, tylko po to, aby zdobyç takà wiedz´? Czy moglibyÊcie odaç w wàtpliwoÊç w∏asny Êwiatopoglàd i, gdyby okaza∏ si´ zbyt ogra- niczony i p∏ytki, bez chwili wahania go zmieniç? Albo inaczej: za∏ó˝my, ˝e jesteÊcie bankierami lub absolwentami studiów ekonomicznych, doskonale orien- tujàcymi si´ w zawi∏oÊciach wspó∏czesnych systemów finansowych i kapita∏owych. Czy jesteÊcie na tyle cie- kawi, aby zg∏´biç wiedz´ wykraczajàcà poza opanowanà przez Was dziedzin´ - poznaç system monetarny, który funkcjonuje zupe∏nie inaczej i znacznie skuteczniej, który byç mo˝e wykaza∏by, ˝e ta z trudem zdobywa- na przez Was wiedza jest bezu˝yteczna? Je˝eli chcecie uzyskaç konkretne odpowiedzi na postawione powy˝ej pytania, je˝eli chcecie odnieÊç suk- ces, ˝yç w zdrowiu i ufnie patrzeç w przysz∏oÊç - istnieje taka mo˝liwoÊç. Wystarczy po prostu wczytaç si´ w ka˝de s∏owo tej ksià˝ki, obserwujàc przy tym w∏asne reakcje, wys∏uchu- jàc ka˝dego szeptu duszy. Czy wraz czytaniem budzi si´ w Was odwaga i ch´ç pokierowania w∏asnym ˝y- ciem, podj´cia ryzyka odnalezienia samego siebie? Ksià˝ka, którà w∏aÊnie trzymacie w d∏oniach, ma Wam w tym pomóc. W∏aÊnie do tego nadaje si´ najlepiej - do wywrócenia Waszego Êwiatopoglàdu do góry nogami! Doskonale uda∏o si´ to ju˝ moim poprzednim publi- kacjom. Czy mog´ Wam jednak pomóc w kszta∏towaniu nowego obrazu Êwiata, opierajàcego si´ na faktach i Waszych doÊwiadczeniach, prze˝yciach i poglàdach - w stworzeniu swoistej mapy, która przez reszt´ Wa- szego ˝ycia wyznaczaç b´dzie drogi, jakie prowadziç Was b´dà do trafnych wniosków i s∏usznych decyzji? O to dziÊ w∏aÊnie chodzi - o niezale˝noÊç. Niezale˝noÊç od doktryn politycznych, od zamkni´tego w kajda- nach cenzury spisywania kart historii, od dotychczasowego systemu, od jakiejÊ organizacji, mo˝e partii. Nie- zale˝noÊç od zdania rodziców i otoczenia. Krótko mówiàc, chodzi o wolnoÊç - wolnoÊç wyboru, wolnoÊç s∏owa i - wreszcie - wolnoÊç ˝ycia! Zamiarem moim i le˝àcej przed Wami ksià˝ki jest bowiem pokazanie Wam, co oznacza wolnoÊç, mo˝li- woÊç sterowania w∏asnym losem - choçby to komuÊ by∏o nie w smak! Brzmi nieêle, prawda? Wr´cz zbyt pi´knie, by mog∏o byç prawdziwe... Czy nie mieliÊcie nigdy ochoty uciec od wszystkiego? Zapomnieç o tradycjach odchodzàcego w przesz∏oÊç pokolenia, politycznie poprawnej paplaniny, opinii innych ludzi? Czy nie chcielibyÊcie chocia˝ raz pokazaç in- nym, na co naprawd´ Was staç? Czy wcià˝ odk∏adacie to na póêniej...? MyÊlicie, ˝e jest ju˝ na to za póêno? Nigdy, przyjaciele, nigdy. Nigdy nie jest za póêno! DziÊ jest najlepszy 8

dzieƒ, aby stworzyç coÊ nowego, a ja Wam w tym pomog´. Zak∏adajàc oczywiÊcie, ˝e zignorowaliÊcie mojà rad´ trzymania ràk precz od tej ksià˝ki i odnaleêliÊcie w so- bie si∏´ do samodzielnego kierowania w∏asnym ˝yciem. Precz z zale˝noÊcià od lekarzy, naukowców, organi- zacji religijnych, partii, klubów sportowych! Precz z zale˝noÊcià od narzucanych tradycjà zobowiàzaƒ! Precz z dawnà karmà! (Karma! To przecie˝ brzmi jak kram!) Jedyne, czego od Was wymagam, to wyrzeczenie si´ dotychczasowych poglàdów i pójÊcie za g∏osem ser- ca. Tylko tyle - nic wi´cej! Najgorsze, co mo˝e Was spotkaç, to taka oto refleksja pod koniec lektury: Nie trzeba byto si´gaç po tà ksià˝k´. Nie sàdz´ jednak, ˝eby tak si´ sta∏o. No to jak? JesteÊcie gotowi? Zatem przejdêmy do pytaƒ... PO CO? Po co ta ksià˝ka? W ostatnim dziesi´cioleciu Êwiat prze˝ywa∏ pewien wstrzàs. Na rynku pojawi∏o si´ wiele ksià˝ek ujawniajà- cych kulisy polityki (niektóre znikn´∏y pod wp∏ywem nacisków), ksià˝ek, które uÊwiadamiajà nam, ˝e nie wszystko, co jest nam wmawiane przez polityków i media, odpowiada prawdzie, które pokazujà, ˝e trwajàce dziesi´ciolecia „pranie mózgu” nie musi staç si´ nieodzownà cz´Êcià postrzegania przez nas Êwiata. W kwe- stii swobodnego dost´pu do informacji du˝à rol´ odgrywa Internet. Popatrzmy na wydarzenia z 11 wrzeÊnia. Ju˝ chyba nikt nie wierzy w oficjalnà wersj´ wydarzeƒ, jakà wr´cz hipnotycznie próbuje si´ nam wpajaç. Podobnie jest z wyjaÊnieniami rzàdu Stanów Zjednoczonych uzasad- niajàcymi interwencj´ w Iraku, które wzbudzajà ju˝ tylko Êmiech. Na wzmiank´ o wprowadzeniu euro wszyst- kim rzednà miny... JesteÊmy coraz bardziej Êwiadomi otaczajàcej nas rzeczywistoÊci, coraz rzadziej pozwalamy si´ oszuki- waç. Podr´czniki historii sà zak∏amane, podobnie jak zdj´cia z làdowania na Ksi´˝ycu, a fizyka kwantowa podwa˝y∏a zasadnoÊç prawie wszystkie dziedzin nauki, których hipotezy okazujà si´ przestarza∏e. Czas przestawiç si´ na inne myÊlenie! A jednak, bioràc pod uwag´ moje w∏asne spostrze˝enia, musz´ z przykroÊcià stwierdziç, ˝e tylko nielicz- nym z powodzeniem uda∏o si´ wykorzystaç zdobyte informacje i nowy sposób myÊlenia, chocia˝ coraz wi´cej osób poznaje kulisy wydarzeƒ, uczy si´ postrzegania Êwiata w oparciu o zasad´ „Qui bono?” (∏ac. komu to s∏u˝y?), ma odwag´ zadawaç pytania i oczekiwaç na nie odpowiedzi. Oto przekonaliÊmy si´, ˝e w Êwiatowej polityce bardzo wa˝nà rol´ odgrywajà tajne lo˝e, a politycy sà jedy- nie, w mniejszym lub wi´kszym stopniu, marionetkami. DowiedzieliÊmy si´, ˝e cz∏owiek nie pochodzi od ma∏- py (samice ma∏p cz∏ekokszta∏tnych, goryli, orangutanów i szympansów, nie posiadajà ∏echtaczki, podobnie jak ich poprzedniczki, dlatego nie mia∏yby jej równie˝ kobiety...), i je˝eli jest gdzieÊ w kosmosie istnieje ˝ycie, któ- re nie oddzia∏ywa∏o na nas wy∏àcznie w przesz∏oÊci, lecz równie˝ dziÊ (Matrix...). DowiedzieliÊmy si´, ˝e Âwi´- ta Bo˝ego Narodzenia i Wielkanocy sà zwiàzane z Jezusem, lecz z cyklami przyrody, znanymi ju˝ staro˝yt- nym ludom germaƒskim. Wiemy, ˝e Moj˝esz i faraon Echnaton to ta sama osoba, ˝e fale o niskiej cz´stotliwo- Êci mogà wp∏ywaç na funkcjonowanie ludzkiego mózgu. I tak dalej, i tak dalej... Co daje nam taka wiedza? W jaki sposób mo˝emy jà wykorzystaç w ˝yciu? Jakie w∏aÊciwie ma znaczenie dla mnie osobiÊcie? W rzeczywistoÊci jest tak, ˝e ludzie zajmujàcy si´ podobnà tematykà, którzy w codziennym ˝yciu ekspery- mentujà ze spo˝ywanym pokarmem, wyrzekajà si´ tradycyjnej medycyny, którzy otwarci sà na to, co nowe, niepoznane, alternatywne, z trudem brnà przez ˝ycie. Tylko nielicznym z nich udaje si´ wykorzystaç zdobytà wiedz´ w konstruktywny sposób. Niektórzy spotyka- jà si´ z drwinà, brakiem zrozumienia, szyderstwem. Sà równie˝ i tacy, którzy postrzegajà si´ jako misjonarze przekazujàcy najwi´ksze prawdy, tracàc przy tym ostatnich przyjació∏, jacy do tej pory przy nich trwali... Wi´kszoÊci z nas brak pieni´dzy. Zmuszeni do wykonywania zawodu, którego nie lubimy, czujemy si´ uci- Ênieni. Czy˝by tak by∏o w Waszym ˝yciu? Gorszy jednak jest - i to w∏aÊnie on sta∏ si´ przyczynà, dla której ponownie usiad∏em do pisania – brak zro- zumienia, swoista bezdusznoÊç tych, którzy przekonani sà o swojej misji wyznaczania nowych dróg. Z jednej strony podkreÊla si´ znaczenie Êwiat∏a w naszym ˝yciu, medytacji i modlitw o pokój na Êwiecie, z drugiej jed- 9

nak strony ci sami ludzie k∏ócà si´ z teÊciem, z sàsiadem, nie potrafià porozumieç si´ ze wspó∏pracownikami, powoli popadajà w fanatyzm. Wiele osób ˝àdnych wiedzy, które czerpià informacje z Internetu (i godzinami siedzà przed monitorem...), nie jest w stanie przyjàç ca∏oÊci przedstawianych faktów, lecz wybiera jedynie pewne ich aspekty, próbujàc t´ fragmentarycznoÊç uczyniç cz´Êcià w∏asnego Êwiatopoglàdu. Tak wi´c jeden wybiera temat oprocentowania, drugi - wolnej energii, jeszcze inny - zagadnienia zwiàzane ze Êrodowiskiem naturalnym lub nowym ∏adem Êwiata. A mo˝e b´dà to iluminaci, cywilizacje poziaziemskie, obywatele Rzeszy, patriarchat? A mo˝e Watykan, przepowiednie dotyczàce III wojny Êwiatowej, lo˝e masoƒskie. Wybrany temat drà˝y si´ jednostronnie, znaj- dujàc jednoczeÊnie koz∏a ofiarnego, który zostaje wskazany palcem i obarczony winà za ka˝de nasze niepo- wodzenie, ka˝dà pora˝k´, ka˝dy problem. Mam na myÊli to, ˝e wi´kszoÊç z nas woli wytykaç tych „z∏ych”, podczas gdy sami jesteÊmy oczywiÊcie po dobrej stronie i nikt nie chce pozamiataç przed drzwiami w∏asnego domu! Je˝eli tak w∏aÊnie post´pujecie, oznacza to, ˝e zak∏amaliÊcie sens ˝ycia, to, co w nim najistotniejsze! Poniewa˝: Dobrem tylko czynicie dobro! Inaczej mówiàc: Po owocach ich poznacie! To istny dramat, ˝e zdecydowana wi´kszoÊç ludzi u innych szuka odpowiedzialnoÊci za w∏asne niepowo- dzenia, niedostatek, chorob´, problemy rodzinne. Rozwiàzaƒ te˝ szuka si´ w Êwiecie zewn´trznym - pomóc powinno paƒstwo, s∏u˝ba zdrowia, nowa szczepionka, system opieki spo∏ecznej, a mo˝e nawet sama Organi- zacja Narodów Zjednoczonych. Zresztà obraz Êwiata wy∏àcznie zewn´trznego narzucajà nam media i organy paƒstwa. Neguje si´ przy tym istnienie pierwiastka duchowego - mi∏oÊci, intuicji, duszy, boskoÊci. Wszystko to uwa˝a si´ za przesàdy, fanta- zj´, pobo˝ne ˝yczenia. Cz∏owieka „wtajemniczonego” odró˝nia od cz∏owieka niesi´gajàcego w g∏àb - ateisty lub materialisty - to, ˝e ten ostatni nie ma poj´cia o mechanizmach ˝ycia, ogranicza si´ do podziwiania ˝ycia wielkich tego Êwiata, bogaczy, ludzi wp∏ywowych, a samego siebie pozwala poni˝aç. Jest to powód, dla którego dziel´ mechanizmy ˝ycia na dwie kategorie: 1. oznaki s∏aboÊci, które blokujà rozwój jednostki ludzkiej i 2. oznaki si∏y, które Êwiadomie wykorzystane wzmacniajà nas duchowo i intelektualnie i pozwalajà odna- leêç drog´ do sukcesu. W ksià˝ce Alert zur Macht (Odwaga si´gni´cia po w∏adze) Jordisa von Lohausena znajdziemy dziesi´ç re- gu∏ chiƒskiego mistrza Sun-Tsu sprzed 2500 lat, które pokazujà nam, ˝e istniejà ludzie zg∏´biajàcy ludzkà s∏a- boÊç i potrafàcy jà wykorzystaç. Znajàc ukryte mechanizmy kierujàce ˝yciem - w poni˝szych przyk∏adach ne- gatywne - z pewnoÊcià obrócà je na swojà korzyÊç: 1. niszczcie wszystko, co w kraju Waszego wroga najlepsze; 2. oÊmieszajcie jego Boga i szargajcie wszystko, co sk∏ada si´ na tradycj´; 3. pomniejszajcie autorytet sprawujàcych w∏adz´, uwik∏ajcie ich w ciemne interesy i sprowadêcie na nich haƒb´; 4. wszczynajcie k∏ótnie i siejcie niezgod´ w narodzie; 5. buntujcie m∏odych przeciw starym; 6. utrudniajcie dzia∏alnoÊç w∏adz; 7. miejcie wsz´dzie swoich szpiegów; 8. nie odrzucajcie wspó∏pracy najgorszych kreatur; 9. os∏abiajcie, gdzie to mo˝liwe, rozwój si∏ zbrojnych nieprzyjaciela; podkopujcie dyscyplin´ i os∏abiajcie ich wol´ zmys∏owà muzykà; posy∏ajcie im do obozów kobiety lekkiego obyczaju, aby dope∏ni∏y dzie∏a zniszczenia; 10. nie szcz´dêcie pochwa∏, pieni´dzy ani podarków, bo zaprocentuje to w przysz∏oÊci (1, s. 263) Powy˝sze dziesi´ç regu∏ z ca∏à pewnoÊcià sta∏o si´ zasadà rzàdzenia wielu póêniejszych w∏adców, kiedy realizowali swoje polityczne cele. Ich elementy odnajdziemy równie˝ w Testamencie Piotra Wielkiego, w do- kumentach bawarskich iluminatów oraz u Machiavellego - aby jednak zrozumieç, czym jest polityka, nale˝y wczytaç si´ w dzie∏a owego pisarza. Niccolo Machiavelli (1469-1527) by∏ genialnym politykiem w∏oskim i histo- riografem, który w swojej ksià˝ce “Ksià˝´” przedstawi∏ przyczyny s∏aboÊci systemu politycznego we W∏o- szech. Tytu∏owy ksià˝´ kieruje si´ wy∏àcznie ch´cià demonstrowania swej w∏adzy. KtoÊ, kto dzier˝y w∏adz´, 10

musi dbaç o to, by powstawa∏y zwalczajàce si´ obozy „lewicy” i „prawicy”, aby lud liczy∏ na ochron´ i wsparcie w∏adzy czy te˝ „ustroju”. Czy da∏oby si´ tu znaleêç pewne paralele z sytuacjà dzisiejszà? Czy mo˝liwe jest, ˝e wszechobecny, rozpowszechniany przez media, strach przed zamachami terrory- stycznymi stanowi element rzàdów silnej r´ki? U kogo obywatele szukajà ochrony? A gdy zagro˝enie dotyczy wszystkich ˝yjàcych na Ziemi ludzi? Kto wtedy zagwarantuje bezpieczeƒstwo? Ale o tym wi´cej w rozdziale Nowy ∏ad Êwiata... Pozytywne aspekty ˝ycia i kierujàce nim mechanizmy zostanà szczegó∏owo omówione w dalszych partiach ksià˝ki. Rys. 2: Wyrwa w budynku Pentagonu ma dok∏adnie 19 m szerokoÊci. Tymczasem samolot, który rzekomo w niego uderzy∏, mia∏ roz- pi´toÊç skrzydet 38 m. Dlaczego budynek nie zosta∏ naruszony w miejscach, w które uderzyç powinny skrzyd∏a? Dla porównania przyjrzyjcie si´ zdj´ciu poni˝ej Rys. 3: Widaç wyraênie, ˝e cz´Êç budynku, które powinno zniszczyç uderzenie skrzyde∏ samolotu, nie zesta∏a naruszona. Jak to mo˝liwe? Nie widaç tu równie˝ jakichkolwiek szczàtków samolotu, cia∏ zabitych. Nie zosta∏ zniszczony nawet trawnik. Czy musz´ Wam mówiç, co to oznacza? A mo˝e macie w sobie tyle odwagi, aby domyÊliç si´ „zakazanej prawdy”? KTO PYTA, NIE B¸ÑDZI Powróçmy do postawionego ju˝ wczeÊniej pytania: czy kiedykolwiek zastanawia∏eÊ si´. Czytelniku, jak to mo˝liwe, ˝e dzi´ki zgromadzonemu kapita∏owi i osiàgni´tym wp∏ywom kontrol´ nad Êwiatem sprawuje jedynie trzysta rodzin? Co uczyni∏o ich tak bogatymi? Dlaczego nie nale˝ysz do ˝adnej z tych rodzin? Czy ˝ycie nie- sprawiedliwie si´ z Tobà obesz∏o? Dlaczego Bóg nie da∏ wszystkim równo? A mo˝e ci ludzie posiadajà wie- dz´, która dotàd stanowi∏a dla Ciebie tajemnic´? Cz´Êç tej zagadki rozwik∏ajà dalsze partie tej ksià˝ki. Skàd wiem to co wiem? Ano stàd, ˝e od lat pisz´ o tych ludziach, ˝e na swojej drodze nieustannie spotyka∏em ludzi, którzy pracowali dla tych trzystu rodzin, ale przede wszystkim stàd, ˝e mam niezwykle fascynujàcego przyjaciela, o którym wi´cej napisz´ nieco póêniej, a który od dzieciƒstwa zach´ca∏ mnie do poznawania ˝ycia i dziejów fortun! 11

Ogólnie bioràc, przedmiot tej ksià˝ki stanowi wiele tajemnic. Otó˝ sporo wiedzy nie dociera do zainteresowa- nych zbiorowoÊci - zarówno przez tzw. z∏ych, jak i dobrych ludzi. Jedni zachowujà jà wy∏àcznie dla siebie przez ch´ç osiàgni´cia w∏asnych celów, majàcych zapewniç im w∏adz´. Inni zachowujà jà wy∏àcznie dla siebie, nie chcàc dodatkowych komplikacji, poniewa˝ wszystko ma swój czas - tak˝e konfrontacja z informacjami. Mo˝na ich porównaç do opiekuƒczych rodziców chowajàcych przed dzieckiem ostry nó˝ - nó˝ sam w sobie nie jest niebezpieczny, jednak dziecko mog∏oby si´ nim skaleczyç. Podobnie jest z prawdà i informacjami. Równie˝ one mogà staç si´ bronià. Informacje cz´sto by∏y w prze- sz∏oÊci narz´dziem w∏adzy wp∏ywajàcym na bieg wydarzeƒ - stawa∏y si´ przyczynà wojen, zawieszenia broni, og∏aszania pokoju. Przyjrzyjmy si´ bli˝ej dwóm przyk∏adom: Bitwa pod Waterloo Bankierska rodzina Rothschildów odegra∏a ogromnà rol´ w kszta∏towaniu polityki europejskiej XVIII i XIX wieku. Nathan Rothschild, jeden z pi´ciu synów za∏o˝yciela banku, Mayera Amschela Rothschilda, sta∏ si´ przed 1815 rokiem najpot´˝niejszym bankierem w Anglii. Rothschildowie rozwin´li bliskà perfekcji siatk´ szpiegowskà i doskona∏y system kurierski obejmujàce ca∏à Europ´, które swej skutecznoÊci dowiod∏y przede wszystkim w czasach wojen napoleoƒskich. Pracujàcy dla Rothschildów agenci znajdowali si´ w strategicznie najwa˝niejszych stolicach i oÊrodkach handlowych. Des Griffin wyjaÊnia∏: Powozy Rothschildów porusza∏y si´ po goÊciƒcach, ich statki p∏ywa∏y po kanale La Manche, ich agenci bezszelestnie przemykali si´ ulicami miast. Transportowano z∏oto, papiery wartoÊciowe, listy i wia- domoÊci. Przede wszystkim wiadomoÊci - najÊwie˝sze tajne wiadomoÊci, które mia∏y wp∏yw na notowania na gie∏dzie, 20 czerwca 1815 roku Nathan Rothschild otrzyma∏ od jednego ze swych agentów tajny raport o prze- biegu wojny. Przeczytawszy go, w poÊpiechu uda∏ si´ do Londynu, gdzie na gie∏dzie sprzeda∏ wszystkie akcje firmy Consul, co Êwiadczyç mia∏o o przegranej w wojnie. Lotem b∏yskawicy rozprzestrzenia∏a si´ plotka, ˝e Rothschild wie! - Wellington przegra∏ pod Waterloo! Wi´kszoÊç akcjonariuszy frmy Consul wpad∏a w panik´ - ogarni´ci strachem przed bankructwem, zacz´li w panice sprzedawaç posiadane akcje. Po up∏ywie zaledwie kilku godzin, kiedy wartoÊç akcji spad∏a z dolara do pi´ciu centów, kilkunastu agentów Rothschilda rozpocz´∏o skupowanie akcji za „psie pieniàdze”. Po owej druzgocàcej kl´sce Francuzom nie∏atwo by∏o stanàç na nogi, zaciàgn´li wi´c w 1817 roku niema∏y kredyt w cieszàcym si´ zaufaniem francuskim banku Ouvrarda i londyƒskim banku braci Baring. W tej roz- grywce Rothschildowie zostali ca∏kowicie pomini´ci. Podobnie jak rok póêniej, kiedy Francja potrzebowa∏a ko- lejnego kredytu. Rothschildom by∏o to oczywiÊcie nie w smak i wszelkimi sposobami próbowali nak∏oniç rzàd Francji do nawiàzania wspó∏pracy - bezskutecznie! Francuscy arystokraci, dumni ze swojej elegancji i pochodzenia, widzieli w Rothschildach po prostu nowo- bogackich ch∏opów, którym nale˝a∏o wskazaç w∏aÊciwe im miejsce. Ale oto 5 listopada 1818 roku wydarzy∏o si´ coÊ niespodziewanego. Po d∏ugotrwa∏ym wzroÊcie kursu obli- gacji rzàdu francuskiego nastàpi∏o nieoczekiwane za∏amanie. Na dworze Ludwika XVIII panowa∏a napi´ta at- mosfera. By∏y jednak osoby, których gwa∏towny spadek kursu akcji ogromnie ucieszy∏ - bracia Kalmann i Ja- cob Rothschildowie, dzi´ki ogromnym rezerwom finansowym i licznym agentom, w paêdzierniku 1818 roku rozpocz´li wykupywanie obligacji rzàdowych wyemitowanych przez ich rywali - banki Ouvrarda i braci Baring, co spowodowa∏o wzrost ich kursu. 5 listopada 1818 roku zasypali rynek europejski obligacjami, co spowodo- wa∏o panik´ na gie∏dzie. Dzi´ki tak przeprowadzonej operacji uzyskali we Francji pozycj´ dominujàcà, stajàc si´ swoistà wyrocznià, nie tylko w kwestiach finansowych. Paryski bank Rothschildów po kl´sce Francuzów znacznie zwi´kszy∏ swój wp∏yw na decyzje rzàdu francu- skiego - podobna sytuacja mia∏a miejsce w Anglii, gdzie Nathan Rothschild, dzi´ki uzale˝nieniu od siebie za- rzàdu Banku Anglii, wywiera∏ bezpoÊredni wp∏yw na prac´ parlamentu brytyjskiego. Ten przyk∏ad uÊwiadamia nam, jak brzemienne w skutki mo˝e byç Êwiadome zatajenie informacji - w tym wypadku dla gie∏dy, a przez to i dla prawid∏owego funkcjonowania paƒstwa... Zajmijmy si´ teraz drugim przyk∏adem, ukazujàcym uwik∏anie ca∏ego narodu w wojn´ - jako nast´pstwo umyÊlnego nieujawnienia pewnej tajnej informacji: 12

PearI Harbor Dla przypomnienia: skierowane 26 listopada 1941 roku do rzàdu Japonii ultimatum prezydenta Stanów Zjednoczonych, Franklina Delano Roosevelta, w którym domagano si´ wycofania ˝o∏nierzy z terenu Indochin i Chin (Mand˝urii), da∏o poczàtek wojnie. Jest to fakt historyczny, a jednoczeÊnie pieczo∏owicie skrywana tajemnica. Ultimatum Roosevelta zosta∏o przedstawione Kongresowi dopiero po ataku na PearI Harbor. Powszechnie uwa˝ano, ˝e Japoƒczykom nie pozosta∏o nic innego, jak przystàpienie do wojny, chocia˝ ro- bili oni wczeÊniej wszystko, aby jej uniknàç. Ksià˝´ Kenoye, ambasador Japonii w Stanach Zjednoczonych, wielokrotnie podkreÊla∏ gotowoÊç przyjazdu do Waszyngtonu lub Honolulu, aby spotkaç si´ z Rooseveltem w celu omówienia mo˝liwoÊci bezkrwawego rozwiàzania problemu. Kenoye by∏ gotów spe∏niç ˝àdania Stanów Zjednoczonych, aby tylko nie dosz∏o do wojny, jednak Roosevelt kilkakrotnie odmówi∏ pertraktacji, poniewa˝ wojna by∏a ju˝ od dawna zaplanowana - podobnie jak wczeÊniej wojna z Niemcami. Roosevelt uspokaja∏ jed- noczeÊnie naród amerykaƒski: Ojcowie i matki! Zapewniam Was -podkreÊla∏em to ju˝ - wielokrotnie i b´d´ podkreÊla∏ wcià˝ na nowo - Wasi synowie nie b´dà uczestniczyç w wojnach toczàcych si´ poza naszymi gra- nicami! Plany japoƒskiego ataku na Peari Harbor by∏y od dawna znane amerykaƒskim s∏u˝bom wojskowym: 1. Ambasador Stanów Zjednoczonych w Tokio, Joseph Grew, pisa∏ 27 stycznia 1941 roku w liÊcie do Ro- osevelta, ˝e w przypadku wybuchu wojny mi´dzy Stanami Zjednoczonymi i Japonià pierwszym celem ataku wojsk nieprzyjaciela b´dzie Peari Harbor. 2. Kongresman Dies w sierpniu 1941 roku wr´czy∏ prezydentowi Rooscveltowi strategiczny plan ataku na Peari Harbor wraz z mapà. Zosta∏ zmuszony do milczenia. 3. Ma∏o tego, w 1941 roku wywiad Stanów Zjednoczonych z∏ama∏ dyplomatyczne i wojskowe szyfry Japoƒ- czyków, dzi´ki czemu Roosevelt i jego doradcy znali dok∏adnà dat´, godzin´ i cel ataku. Al Bielek, jeden z dwóch pozosta∏ych przy ˝yciu uczestników „eksperymentu Filadelfia”, opowiedzia∏ mi we wrzeÊniu 1991 roku, ˝e w czasie zaostrzajàcego si´ konfliktu z Japonià stacjonowa∏ na Peari Harbor, jednak na tydzieƒ przed atakiem zosta∏ oddelegowany do pracy z Nikolà Tes∏à przy wspomnianym eksperymencie. Jak dowiedzia∏ si´ póêniej - by∏ zbyt cenny, aby pozwolono mu zginàç w ataku. Sama baza Peari Harbor otrzyma∏a informacje o planowanym ataku wojsk nieprzyjaciela dopiero dwie go- dziny przed jego przeprowadzeniem, co naturalnie uniemo˝liwia∏o odpowiednie przygotowanie i oznacza∏o poniesienie ogromnych strat. Taki jednak by∏ plan Roosevelta - obarczenie Japoƒczyków, tych podst´pnych Êwiƒ, winà za wybuch wojny, tak by okaza∏ si´ potrzebny odwet za ten atak. W pierwszym or´dziu do narodu po zamachu terrorystycznym na Word Trade Center George W. Bush po- wiedzia∏: Oto drugie Peari Harbor! Ciekawe, co mia∏ na myÊli...? Przedstawi∏em zaledwie dwa przyk∏ady dotyczàce zatajania informacji w polityce. Czy moglibyÊcie sobie wyobraziç istnienie podobnych tajemnic dotyczàcych powstania cz∏owieka lub opracowanych ju˝, lecz skry- wanych przed ludzkoÊcià technologii ? Na przyk∏ad silnik wodny lub magnetyczny... Nigdy o czymÊ takim nie s∏yszeliÊcie? W takim razie pos∏uchajcie... W 1992 roku sp´dzi∏em 6 miesi´cy na pó∏kuli po∏udniowej, odwiedzajàc Nowà Zelandi´, Australi´ i Azj´. W ksi´garni na po∏udniu Nowej Zelandii spotka∏em cz∏owieka o nazwisku Ross, który zapyta∏ mnie, czy nie mia∏bym ochoty opowiedzieç jemu i kilku jego przyjacio∏om o prowadzonych przeze mnie poszukiwaniach do- tyczàcych prowadzonych w Niemczech prac nad tajnà bronià (latajàcymi tarczami). Mój rozmówca prowadzi∏ ko∏o mi∏oÊników UFO w Dunedin i wspó∏pracowa∏ z podobnymi grupami na terenie Nowej Zelandii. Zgodzi∏em si´ z entuzjazmem. Ju˝ nast´pnego dnia zaproponowa∏ mi spotkanie w Invercargill, le˝àcym na po∏udniowym cyplu Wyspy Po∏udniowej Nowej Zelandii, gdzie jego przyjaciel organizowa∏ cotygodniowe spotkania zaintere- sowanych UFO. Moja prezentacja podsumowana zosta∏a pouczajàcymi s∏owami gospodarza: Wy, Niemcy, te˝ zostaliÊcie poddani solidnemu praniu mózgu! Znaczenia tych s∏ów nie by∏em wtedy w stanie zrozumieç. Uwa˝a∏em wów- czas, ˝e odsuni´cie nazistów od w∏adzy uczyni∏o z Niemiec najbardziej wolny kraj na Êwiecie. PewnoÊç roz- wia∏a si´ niczym mg∏a, kiedy mój gospodarz zaprowadzi∏ mnie do pomieszczenia, w którym znajdowa∏a si´ ogromna kolekcja ksià˝ek, filmów i nagraƒ, dotyczàcych „oficjalnie” nieistniejàcych zjawisk - jak us∏ysza∏em, 13

wi´kszoÊç z tych ksià˝ek zosta∏a w Niemczech zakazana. Bogata kolekcja obejmowa∏a ksià˝ki dotyczàce pro- wadzonych w Niemczech prac nad antygrawitacjà, tajemnic rzekomego làdowania na Ksi´˝ycu, kulis polityki Trzeciej Rzeszy, masonerii, trujàcych substancji w Êrodkach spo˝ywczych, ludzi, którym uda∏o si´ samodziel- nie wyleczyç ze Êmiertelnych chorób, wolnej energii, kosmicznej pró˝ni, Êwiata podziemnego, kontaktów z po- zaziemskimi rzàdami i wielu innych tematów. Na spotkaniu obecny by∏ równie˝ cz∏owiek, który zatelefonowa∏ do mnie nast´pnego ranka. Koniecznie chcia∏ mi coÊ pokazaç. UdaliÊmy si´ w dwugodzinnà podró˝ samochodem do przypominajàcego d˝ungl´ lasu, poÊród którego znajdowa∏ si´ niewielki dom, o istnieniu którego nikt nie wiedzia∏. Mój towarzysz podró˝y i przewodnik zarazem wyjaÊni∏ mi, ˝e w razie potrzeby zawsze znajd´ tu schronienie i gdybym kiedykolwiek planowa∏ budow´ latajàcego spodka, z powodzeniem mog´ to zrobiç w∏aÊnie tutaj. Dziwna propozycja – po- myÊla∏em... Zdziwi∏em si´, kiedy po wejÊciu do domu zapali∏ Êwiat∏o, chocia˝ na zewnàtrz nie zauwa˝y∏em ˝adnych przewodów. W odpowiedzi na zadane pytanie zaprowadzi∏ mnie do piwnicy. Oto prawdziwy powód naszej wycieczki - powiedzia∏, pokazujàc mi stojàce w piwnicy urzàdzenie niewielkich rozmiarów, które zda- wa∏o si´ mruczeç. Rozglàda∏em si´ za jakimÊ kablem, gniazdkiem lub wtyczkà, które zapewnia∏oby urzàdze- niu dop∏yw pràdu, jednak bezskutecznie. M´˝czyzna wyjaÊni∏, ˝e jest to konwerter magnetyczny wytwarzajàcy pràd elektryczny, który wymaga tylko jednorazowej aktywacji - na samym poczàtku. Impuls uruchamiajàcy po- wstaje dzi´ki jednorazowemu przekr´ceniu pokr´t∏a na boku konwertera. IloÊç wytworzonego pràdu elektrycz- nego wystarcza do oÊwietlenia ca∏ego domu, a nawet do nap´dzania samochodu. Jak si´ dowiedzia∏em, ów poczciwiec by∏ Brytyjczykiem. Próby wprowadzenia wynalazku na rynek sta∏y si´ przyczynà ucieczki do Nowej Zelandii - ucieczki przed groêbami (gro˝ono mu nawet Êmiercià). Tyle o zagadnieniach technicznych. Zapewne wielu z Was myÊli teraz: To fantastyczne! Gdybym we w∏asnym domu posiada∏ taki silnik magne- tyczny, ju˝ nigdy nie musia∏bym p∏aciç ze elektrycznoÊç. By∏oby ciep∏o, a i ciep∏ej wody mia∏bym pod dostat- kiem. Móg∏bym zbudowaç w ogrodzie szklarnie, ogrzewaç jà przez ca∏à zim´ i w ten sposób uprawiaç owoce i warzywa... Póêniej kupi∏bym samochód elektryczny i równie˝ w nim wbudowa∏ konwerter, dzi´ki czemu nie musia∏bym ju˝ nigdy wi´cej kupowaç benzyny! No i oczywiÊcie przesta∏bym zanieczyszczaç Êrodowisko! Zwa˝ywszy, jak du˝a czeÊç mojej pensji prze- znaczana jest na op∏aty za pràd, wod´, benzyn´, okaza∏oby si´, ˝e ju˝ nie musz´ tak du˝o pracowaç! Wspól- nie z przyjació∏mi móg∏bym te˝ kupiç jakiÊ wys∏u˝ony odrzutowiec, odpowiednio go przebudowaç i polecieç na Ksi´˝yc, aby samemu przekonaç si´, jak to rzeczywiÊcie jest z jego atmosferà...! Fantazji nie mo˝na ograniczyç w ˝aden sposób. Wszystko jest mo˝liwe. Czy jednak w swej euforii choç przez chwil´ pomyÊleliÊcie o tym, ˝e miliony ludzi mog∏yby straciç prac´? Co sta∏oby si´ z przemys∏em nafto- wym, zak∏adami produkujàcymi silniki, bez pracy zostaliby monterzy urzàdzeƒ grzewczych, specjaliÊci od energii s∏onecznej...? Co sta∏oby si´ z...? Czy macie ÊwiadomoÊç, ˝e stalibyÊcie si´ narz´dziem s∏u˝àcym zniszczeniu? StalibyÊcie si´ sprawcami straszliwych cierpieƒ, znienawidzonymi przez wielu ludzi, którym odebralibyÊcie nadziej´, zburzyli Êwiat... Wiem jednak, ˝e chcieliÊcie czyniç tylko dobro. W ˝aden sposób nie chc´ Was nastawiaç negatywnie do wolnej energii, wr´cz przeciwnie. Wolna energia jest przysz∏oÊcià i pewnego dnia stanie si´ nieodzownà cz´Êcià ˝ycia, zmieniajàc otaczajàcy nas Êwiat. Chc´ Wam pokazaç, ˝e ka˝dy kij ma dwa koƒce. Czasami konieczne jest podj´cie decyzji, która w zdecydowany sposób wp∏ynie na popraw´ warunków ˝ycia wielu ludzi. Jednak to, co zbawienne w skutkach dla jednych, dla drugich - szczególnie tych przywiàzanych do znanych od dawna technologii, niezdolnych do zrozumienia i ak- ceptacji post´pu techniki - mo˝e staç si´ poczàtkiem koƒca. Podobne emocje wywo∏a∏o wprowadzenie komputerów - chocia˝ w istotny sposób przyczyni∏y si´ do uproszczenia wielu czynnoÊci, doprowadzi∏y jednoczeÊnie do zlikwidowania wielu miejsc pracy, co b´dzie mia∏o skutki tak˝e w przysz∏oÊci. Czy moglibyÊcie jednak z nich zrezygnowaç? Jest to prawo polaryzacji. Pos∏u˝y∏em si´ tymi przyk∏adami, by uÊwiadomiç, ˝e niezale˝nie od tego, takà drogà pójdziemy, na jakà Êcie˝k´ si´ zdecydujemy, niezale˝nie od pobudek i idea∏ów, jakie kierowaç b´dà naszym post´powaniem, za- wsze b´dziemy kogoÊ krzywdziç. I oto pewien wynalazek - maleƒki silnik zobaczony w d˝ungli - móg∏by staç si´ „bronià”, która wywrze wp∏yw na losy milionów ludzi! Czy rozumiecie ju˝, co mam na myÊli? Czy rozumiecie, ˝e rozwiàzanie pieczo∏owicie strze˝onych tajemnic mo˝e byç niebezpieczne, mo˝e staç si´ bronià w r´kach osoby niedoÊwiadczonej, która przy jej u˝yciu siaç 14

b´dzie niewyobra˝alne wr´cz zniszczenie? Âmiem twierdziç, ˝e te wspomniane ju˝ wczeÊniej trzysta pot´˝nych i bogatych rodzin decyduje o losach Êwiata, poniewa˝ sà one w posiadaniu tajemnej wiedzy - wiedzy o tym, co znajduje si´ w Êwiecie pozaziem- skim, ale i o tym, co skrywa ludzka dusza. Naiwni twierdziç mogà, ˝e Êwiat pozbawiony jest tajemnic - jest ksi´gà otwartà dla wszystkich, z której czerpaç mo˝na wiedz´ o historii Êwiata i ca∏ej ludzkoÊci. Dlaczego zatem na Êwiecie istniejà tajne s∏u˝by wy- wiadowcze z tysiàcami agentów? Czemu majà one s∏u˝yç, skoro wszystko zo sta∏o ju˝ wyjaÊnione? Przypominam sobie rozmow´ z pewnym intelektualistà, który nie wierzy w istnienie ani Boga, ani szatana - o duszy, intuicji czy prawach kosmicznych nie wspominajàc. Wszystko, co nie znajdowa∏o potwierdzenia w nauce, by∏o dla niego be∏kotem, wytworem wyobraêni. Kiedy zapyta∏em, czy kocha ˝on´, potwierdzi∏ to z pe∏nym przekonaniem. Posunà∏em si´ dalej, zarzucajàc mu k∏amstwo, co wywo∏a∏o jego ogromne zdziwienie i oburzenie. Stwierdzi∏em bowiem, ˝e mi∏oÊç nie istnieje, skoro w ˝aden sposób nie mo˝na udowodniç jej naukowo. Mi∏oÊç nie istnieje, poniewa˝ nie mo˝e istnieç to, co dalekie od sztywnych ram nauki. OczywiÊcie by∏a to wy∏àcznie prowokacja, ch´ç udowodnienia niedorzecznoÊci wysuwanych przez niego argumentów i wykorzystania ich przeciw niemu. W rezultacie zmieni∏ ton wypowiedzi, opowiadajàc o nurtujà- cych go wàtpliwoÊciach, dla których przez swój racjonalizm nie znajdowa∏ wyjaÊnieƒ... Nie musi ich szukaç - jednak odrzucanie wszystkiego, czego nie mo˝na zrozumieç przy pierwszej próbie, jest du˝ym b∏´dem.Podobnie jest z tajemnicami. Zastanówcie si´: na ca∏ym Êwiecie znajdujà si´ tysiàce instytutów, których zadaniem jest poznawanie ludzi - badanie ludzkich zachowaƒ, potrzeb i zwyczajów. W samej Europie swoje siedziby ma kilka instytutów zaj- mujàcych si´ strategià wojny psychologicznej (np. Tavistock Institute). Co, Waszym zdaniem, dzieje si´ z wy- nikami takich eksperymentów i badaƒ? Làdujà w koszu czy raczej przekazywane sà tym, którzy owe instytuty za∏o˝yli i finansujà? Czy nie wracamy ponownie do bogatych i wp∏ywowych? Czy wierzycie, ˝e mechanizmy ludzkiego ˝ycia i sposoby myÊlenia zosta∏y ju˝ dawno poznane? A tak jest ponad wszelka wàtpliwoÊç! Zosta∏y ju˝ dawno poznane i oczywiÊcie odpowiednio wykorzystane przez poten- tatów i monopolisto tego Êwiata - dla ich w∏asnych celów, ale te˝ na w∏asnà szkod´. Nasuwa si´ zatem pytanie, dlaczego o tym nie wiedzieliÊcie i co teraz zrobicie z takà wiedzà? Tak oto powróciliÊmy do tematu tego rozdzia∏u, a mianowicie: na có˝ mi wiedza, której nie potraƒ´ spo˝yt- kowaç w moim ˝yciu? PowinniÊmy zatem wiedzieç wi´cej o tajemnicach ˝ycia! W moich wczeÊniejszych ksià˝kach skupia∏em si´ przede wszystkim na negatywnych, nieprzyjemnych, groênych tajemnicach ˝ycia – nale˝a∏oby zatem stworzyç swoistà przeciwwag´, przedstawiç to, co jest przy- jemne, konstruktywne, sprzyja wi´kszej wolnoÊci w ˝yciu. Przecie˝ wszyscy szukamy szcz´Êcia, zdrowia, dobrobytu, podró˝y, pokoju... Tak w∏aÊnie jest - a osiàgni´cie tego jest mo˝liwe. Trzeba jednak spe∏niç pewne warunki – byç gotowym do zrozumienia tego, co nowe, zmieniajàce si´ w otaczajàcej nas rzeczywistoÊci, a tym samym w nas samych, oraz wierzyç, ˝e ˝ycie ma do zaoferowania znacznie wi´cej ni˝ to, co otrzymaliÊmy do tej pory, bo pami´taj- my, jest to... ÂWIAT PE¸EN CUDÓW! Wielu ludzi, przede wszystkim zaliczajàcych si´ do zachodniej cywilizacji, nie wierzy w - jak mówià - cuda i dziwy. Dlatego dziwià si´, dlaczego to w∏aÊnie im przytrafi∏o si´ z∏amanie nogi, z jakiego w∏aÊciwie powodu stracili prac´, porzuci∏ ich partner, dlaczego zdarzy∏ im si´ wypadek samochodowy. Ludzie tacy nie interesujà si´ istotà ˝ycia. Wiedzà wprawdzie, jakimi drogami mo˝na przez ˝ycie przejÊç, ale nie majà poj´cia, co jest w∏aÊciwym sensem egzystencji, dlaczego istniejà tu i teraz, kim byli kiedyÊ i co si´ z nimi stanie, gdy zakoƒczà fizyczny ˝ywot. Najgorsze jest to, ˝e w tym stanie nieÊwiadomoÊci pozostaje wi´ksza cz´Êç ludzkoÊci, nie znajàc podstaw swej w∏asnej egzystencji, a tym samym nie rozumiejàc mechanizmów kierujàcych ich ˝yciem. W tym miejscu spodziewam si´ us∏yszeç naiwny sprzeciw: nie istniejà przecie˝ ˝adne „mechanizmy kieru- jàce ˝yciem” ludzkim, nie ma metafizycznych regu∏, predestynacji, a ju˝ na pewno nie ma cudów. Czy˝by? Jak wi´c wyt∏umaczyç choçby fenomen niezwyk∏ych zdolnoÊci pewnej grupy ludzi, którzy potrafià spacerowaç po roz˝arzonych w´glach, nie doznajàc przy tym oparzeƒ stóp? Ich wiara nie przenosi wprawdzie 15

gór, ale pozwala im, przynajmniej w ograniczonym zakresie, wznieÊç si´ ponad prawa natury. Cz∏owiek, który boso przechodzi kilka metrów po ˝arzàcych si´ w´glach, musi przedtem odpowiednio przygotowaç si´ men- talnie, uwierzyç, ˝e nie odniesie obra˝eƒ. Gdy ju˝ naprawd´ uwierzy, gdy jest bez reszty przekonany - rzeczy- wiÊcie si´ nie poparzy. Wystarczy jednak odrobina zwàtpienia - i wszystko na nic, stopy pokryjà si´ ranami. Inny przyk∏ad: dlaczego niektórzy ludzie potrafià - nawet przed kamerà - oddzia∏ywaç myÊlami na ∏y˝eczki czy inne sztuçce, wyginajàc je na odleg∏oÊç? Przecie˝ z naukowego punktu widzenia jest to rzekomo ca∏kowi- cie wykluczone. Weêmy z kolei tzw. efekt placebo. W 2003 roku w ró˝nych periodykach (m.in. w magazynie „Focus”) opu- blikowano raport na temat pewnego eksperymentu medycznego z udzia∏em grupy pacjentów z uszkodzonà ∏´kotkà. U po∏owy z nich przeprowadzono operacj´ kolana, pozosta∏ym podano wprawdzie narkoz´, wykonu- jàc jednak tylko niewielkie naci´cie na skórze, markujàce zabieg. Wszystko oczywiÊcie w tajemnicy przed pa- cjentami. I oto zdarzy∏ si´ „cud”: równie˝ niepoddane operacji osoby odczu∏y popraw´! Uznano to za dowód potwierdzajàcy dzia∏anie efektu placebo. Có˝ to takiego? Nic innego, jak praktyczne zastosowanie jednej z podstawowych regu∏ kosmosu: Duch panuje nad materià! Pewien m∏ody cz∏owiek w Palestynie, przed dwoma tysiàcami lat, zwyk∏ by∏ mawiaç: Ka˝demu dzieje si´ wed∏ug jego wiary. W gruncie rzeczy chodzi o to samo. Bazujàc na w∏asnym doÊwiadczeniu mog´ Wam zdra- dziç, drodzy Czytelnicy: ˝ycie jest pe∏ne cudów. My sami mo˝emy je tworzyç. Jak - to wyjaÊni´ na kolejnych stronach tej ksià˝ki, podajàc te˝ szereg rad i wskazówek na temat praktycznego zastosowania tych fenome- nów. Tak, tak˝e w Waszym ˝yciu! W rzeczywistoÊci jest jednak tak, ˝e prawdziwych „cudów” nie ma (zdziwi∏em Was teraz?), sà tylko zjawi- ska niezwyk∏e wprawdzie, lecz wynikajàce z pewnych prawid∏owoÊci. W kolejnych rozdzia∏ach opowiem o kil- ku „niezwykle niezwyk∏ych” ludziach (lub grupach ludzi), których ˝ycie i czyny wprowadzà nas w te obszary rzeczywistoÊci, których do tej pory prawdopodobnie nawet si´ nie domyÊlaliÊcie. Dowiecie si´ o wydarze- niach, które wydawaç si´ mogà nieprawdopodobne, ja jednak nie tylko wyjaÊni´, w jaki sposób sta∏y si´ mo˝- liwe, ale opisz´ te˝, jakà korzyÊç Wy sami mo˝ecie z nich odnieÊç. Teraz pora na konkrety. Chodzi nam wi´c o pytanie, czy „cuda” w ogóle si´ zdarzajà. Szukajàc odpowiedzi, przyjrzyjmy si´ najciekawszej moim zdaniem osobowoÊci ostatniego tysiàclecia, cz∏owiekowi, za sprawà któ- rego wydarzy∏o si´ prawdopodobnie tyle cudów, ilu dokonali razem wszyscy Êwi´ci ka˝dej dowolnej religii. Cz∏owiekowi, który budzi∏ powszechny podziw, a widziany by∏ niemal w ka˝dym zakàtku Êwiata. Osoba ta to... HRABIA DE SAINT GERMAIN - Cz∏owiek, który wie wszystko i ˝yje wiecznie! Hrabia de Saint Germain okreÊlany jest w Encyclopaedia Britannica mianem s∏ynnego osiemnastowiecz- nego poszukiwacza przygód, znanego w ca∏ej Europie jako „cudotwórca”. Na temat jego pochodzenia nie wia- domo nic bli˝szego, równie˝ data i okolicznoÊci Êmierci spowite sà mg∏à tajemnicy. Voltaire, cynik, na którym nie∏atwo by∏o wywrzeç wra˝enie, mówi∏ o nim Fryderykowi Wielkiemu jako o cz∏owieku, który wie wszystko i ˝yje wiecznie. JeÊli wierzyç jemu wspó∏czesnym, ˝y∏ co najmniej dwieÊcie lat, nie zmieniajàc przy tym prawie wcale wy- glàdu. Hrabia pojawi∏ si´ nagle i znikàd. Przez ca∏e ˝ycie otacza∏y go intrygi i pog∏oski na temat „si∏ magicznych”. Wyst´powa∏ podobno pod niemal osiemdziesi´cioma pseudonimami, tak˝e Saint Germain nie by∏o, jak si´ wydaje, prawdziwym nazwiskiem. W rozmowie z Madame Pompadour, faworytà Ludwika XV, w nast´pujàcy sposób podsumowa∏ styl ˝ycia ówczesnej epoki: Wszystkie kobiety pragnà wiecznej m∏odoÊci, a wszyscy m´˝czyêni - kamienia filozoficzne- go. Wszyscy poszukuje albo nieprzemijajàcej urody, albo wiecznego bogactwa. Wiele osób spoÊród tych, któ- re zna∏y hrabiego, uwa˝a∏y, ˝e odkry∏ on wszystkie te tajemnice, co by∏o przyczynà jego d∏ugowiecznoÊci. Fry- derykowi Wielkiemu wyjawi∏ niegdyÊ, i˝ wynalaz∏ eliksir niezmiernie przed∏u˝ajàcy ludzkie ˝ycie, sam zaÊ ˝yje ju˝ ponad dwa tysiàce lat. Baronowi von Alvensleben zwierzy∏ si´ przy jakiejÊ okazji: Dzier˝´ w mych d∏oniach si∏y natury i tak jak Bóg stworzy∏ Êwiat, mog´ i ja wyczarowaç, z nicoÊci wszystko, czego tylko zapragn´. Kie- 16

dy indziej znowu oÊwiadczy∏ ze Êmiechem, ˝e jest chyba starszy od Matuzalema. PrzeÊledêmy po kolei, co wiadomo o jego losach. Po raz pierwszy pojawi∏ si´ w roku 1710, o czym dowia- dujemy si´ z zapisków kompozytora Jean-Philippe'a Rameau i m∏odej hrabiny de Georgy, którzy oceniali jego wiek na 40-45 lat. Z okresu nast´pnych dwóch dziesi´cioleci nie wiadomo prawie nic, tyle tylko, ˝e by∏ zaufa- nym Madame Pompadour i mia∏ du˝e wp∏ywy w lo˝ach wolnomularskich i innych ówczesnych tajnych stowa- rzyszeniach. W tamtych czasach idee, jakim ho∏dowali cz∏onkowie ló˝ i do których realizacji dà˝y∏y bractwa, ró˝ni∏y si´ znacznie od tych z czasów nam wspó∏czesnych. Znaleêç tam by∏o mo˝na wielu ludzi o wysokim poziomie in- telektualnym i duchowym, w przeciwieƒstwie do dzisiejszych posiadaczy wysokich stopni wtajemniczenia, któ- rzy moim zdaniem obrali raczej przeciwny kurs. Rys. 4: Hrabia de Saint Germain. Miedzioryt, wykonany w 1783 roku w Pary˝u przez N. Thomasa, znajdowa∏ si´ pierwotnie w posiadaniu markiza de Urfe Pomi´dzy rokiem 1737 a 1742 Saint Germain przebywa∏ na dworze szacha perskiego. Prawdopodobnie w∏aÊnie tam zdoby∏ gros swej niezwykle rozleg∏ej wiedzy na temat diamentów. W 1743 roku pojawi∏ si´ na dworze króla Ludwika XV, gdzie zas∏ynà∏ z ogromnego bogactwa i umiej´tnoÊci alchemicznych. On sam twier- dzi∏, ˝e odkry∏ kamieƒ filozoficzny i potrafi wytwarzaç diamenty, a poza tym przew´drowa∏ Himalaje, gdzie spotka∏ ludzi, którzy wiedzà wszystko. Zagadkowo dodawa∏, i˝ trzeba by prowadziç studia we wn´trzu pira- mid, tak ja to czyni∏em, aby dotrzeç do tych samych tajemnic natury, które otworzy∏y si´ przed nim. Opowiada∏ 17

tak˝e o swych podró˝ach w przestrzeni kosmicznej. Bardzo d∏ugo lecia∏em poprzez przestworza. Widzia∏em kule ziemskie kr´càce si´ wokó∏ mnie i Êwiaty le˝àce u mych stóp. Przy innej okazji wspomnia∏ mimochodem: Podró˝owa∏em w czasie i przenosi∏em si´ ca∏kiem nieÊwiadomie do najodleglejszych krain. Hrabia wykazywa∏ zdolnoÊci wizjonerskie - donosi∏ na przyk∏ad o wynalazkach, jakie mia∏y byç poczynione w dalekiej przysz∏oÊci. Spotkaç te˝ mo˝na twierdzenia, ˝e potrafi∏ - w obecnoÊci Êwiadków – staç si´ niewidocznym i ukazaç si´ znowu w dowolnym miejscu i czasie. Jemu wspó∏czeÊni - od wspomnianej ju˝ Madame Pompadour po nie- mieckiego filozofa Grimma - podkreÊlali w listach i pami´tnikach niespotykany talent opowiadania historii i nie- samowità, szczegó∏owà wiedz´ hrabiego o wydarzeniach historycznych. Jego czarujàce anegdoty na temat Kleopatry, Poncjusza Pi∏ata, Marii Tudor, Henryka VIII i Franciszka I, prezentowane ze wszystkimi barwnymi detalami, przekonywa∏y s∏uchajàce z zapartym tchem audytorium, nie wy∏àczajàc Ludwika XV, ˝e opisywa∏ zdarzenia widziane na w∏asne oczy. Mo˝na by teraz powiedzieç: w dzisiejszych czasach psychiatrzy odnotowujà w swoich kartotekach niejeden taki przypadek. Ró˝nica polega wszak˝e na tym, ˝e Saint Germain prezentowa∏ swoim zwolennikom tak˝e ca∏kiem realne, materialne „cuda”. Wróçmy jednak do êróde∏ historycznych. W 1744 roku hrabiego wtràcono w Anglii do wi´zienia pod zarzutem szpiegostwa, po przes∏uchaniu odzy- ska∏ jednak wolnoÊç. W latach 1745-1746 ˝y∏ niczym ksià˝´ na wiedeƒskim dworze cesarskim, gdzie uwa˝a- no go za dowcipnego i wielce utalentowanego. Nie tylko olÊniewa∏ bogactwem, ale w∏ada∏ tak˝e - obok wielu europejskich - j´zykami orientalnymi, klasycznymi i arabskim. Gra∏ znakomicie na skrzypcach i fortepianie. By∏ wegetarianinem, sporadycznie tylko pija∏ wino. Pomi´dzy rokiem 1747 a 1756 przynajmniej dwa razy podró˝owa∏ do Indii. Zachowa∏ si´ list Saint Germa- ina z tego okresu, w którym wspomina on, ˝e posiad∏ wiedz´ o przetapianiu kamieni szlachetnych. Nasz, bohater osiàgnà∏ szczyty s∏awy w okresie 1757-1760 na dworze Ludwika XV, którego zadziwia∏, po- wi´kszajàc i pomna˝ajàc na jego oczach diamenty. Otrzyma∏ tam do dyspozycji laboratorium, by móg∏ prowa- dziç swe alchemiczne eksperymenty. Hrabina de Georgy, wówczas siedemdziesi´cioletnia, nie kry∏a zdziwie- nia jego wyglàdem, niemal niezmienionym przez ponad 50 lat, jakie up∏yn´∏y od ich pierwszego spotkania. Madame du Hausset opisywa∏a go w 1760 roku w nast´pujàcy sposób: Wyglàda∏ na pi´çdziesiàt lat. Nie by∏ ani chudy, ani gruby, mia∏ nieskazitelne maniery, wydawa∏ si´ màdry, a ubiera∏ si´ z prostotà i elegancjà. Na jego palcach, tabakierze i na zegarku lÊni∏y najczystszej wody brylanty. WartoÊç diamentów zdobiàcych odzienie i sprzàczki butów oceniano na 200000 franków. Na koronkowej kry- zie migota∏y zaÊ niezwyk∏ej urody rubiny... De Georgy przypomina∏a sobie, ˝e pi´çdziesiàt lat wczeÊniej, w 1710 roku, pozna∏a Saint Germaina - przedstawiajàcego si´ wówczas jako markiz Balletti - w Wenecji. Podobnie jak muzyk Rameau, równie˝ uczestnik tamtego spotkania, przysi´ga∏a, ˝e teraz wyglàda m∏odziej. W Wersalu hrabia pojawi∏ si´ oko∏o 1757 roku i szybko zyska∏ niezwykle du˝e wp∏ywy. Jego swobodny do- st´p do Ludwika XV, i to o ka˝dej porze, wywo∏ywa∏ zgorszenie u francuskich dworzan, tym bardziej ˝e Saint Germain sp´dza∏ z monarchà równie˝ wiele wieczorów. W okresie 1760-1762 zawita∏ niespodziewanie do Ho- landii i próbowa∏ poÊredniczyç w zawarciu pokoju z Anglià. Politycy i w∏adcy nie chcieli jednak nawet o tym s∏y- szeç. Hrabia utraci∏ wówczas poparcie Ludwika XV i pozosta∏ w Holandii, by tam kontynuowaç swà prac´. W tym samym czasie Voltaire pisa∏ do króla pruskiego: Powiada si´, ze tajemnicy pokoju nie pozna∏ nikt inny poza niejakim panem de Saint Germain, który swego czasu wieczerza∏ z ojcami soboru. To cz∏owiek, który ˝y- je wiecznie i wie wszystko. Od 1762 do oko∏o 1773 roku w ca∏ej Europie g∏oÊno by∏o o politycznych i naukowych dokonaniach hrabie- go. Niezwyk∏y ten cz∏owiek przemieniaç potrafi ˝elazo w metal, który urodà i w∏aÊciwoÊciami dorównuje z∏otu. W Wenecji posiada∏ manufaktur´, zatrudniajàcà 100 ludzi i wytwarzajàcà len, przypominajàcy wyglàdem je- dwab. Po Êmierci Ludwika XV na pró˝no ostrzega∏ jego nast´pc´, Ludwika XVI i Mari´ Antonin´ przed ogrom- nym spiskiem, o czym dowiedzia∏ si´ poprzez swoje kontakty w kr´gach masonów oraz iluminatów. Nast´pne lata sp´dzi∏ g∏ównie w Niemczech. Âwiadkowie okreÊlajà jego wiek w owym czasie na 60 - 70 lat. Dzia∏a∏ po- dobno - wraz ze swym uczniem i protektorem, ksi´ciem Karlem von Hessen-Kassel - w kr´gach wolnomula- rzy, ró˝okrzy˝owców i templariuszy. Obaj zajmowali si´ eksperymentami, które mia∏y przynieÊç korzyÊç ca∏e- mu rodzajowi ludzkiemu. Nasz zagadkowy arystokrata sp´dzi∏ u ksi´cia von Hessen-Kassel wiele lat, uczàc go prowadzenia badaƒ naukowych. Fryderykowi Wielkiemu zaoferowa∏ wyjawienie tajników wielu procesów chemicznych, które, gdy- by monarcha podszed∏ do nich powa˝nie, mog∏yby uczyniç Niemcy liderem rewolucji przemys∏owej i hegemo- nem w Europie. 18

Na dworze ksi´cia Saint Germain po raz pierwszy przyzna∏, ˝e si´ starzeje, zaÊ 27 lutego 1784 roku zmar∏ podobno nagle w ramionach dwóch pokojówek. Pogrzeb odby∏ si´ 2 marca tego samego roku, co odnotowa- no w ksi´gach parafialnych koÊcio∏a w Eckernforde. Gdy jednak kilka dni póêniej ponownie otwarto trumn´, by∏a pusta! Rys. 5: Hrabia de Saint Germain z dwoma zakonnikami w laboratorium alchemicznym Niemal w rok po rzekomej Êmierci hrabia wystàpi∏ - co potwierdzajà liczni Êwiadkowie - na wielkim spotka- niu okultystów 15 lutego 1785 roku w Wilheimsbad. Uczestniczyli w nim masoni, iluminaci i nekromanci, a mia∏o na celu wyjaÊnienie odmiennych poglàdów, prezentowanych przez ró˝ne lo˝e. Pojawi∏ si´ tam w to- warzystwie s∏ynnego w∏oskiego awanturnika i alchemika Cagliostro, wiedeƒskiego lekarza Franza Mesmera, twórcy teorii leczniczego „magnetyzmu zwierz´cego” (mesmeryzmu), oraz francuskiego pisarza i filozofa Lo- uis-Claude'a Saint Martin. Oko∏o 1788 roku powróci∏ do Francji i ostrzega∏ arystokratów przed zbli˝ajàcà si´ rewolucjà, czego jednak nikt nie traktowa∏ powa˝nie. W 1789 roku wyjecha∏ do Szwecji, by chroniç króla Gustawa III przed gro˝àcà mu chorobà. Ludziom, którzy go otaczali, próbowa∏ jak si´ wydaje uÊwiadomiç prawdziwe, wewn´trzne znaczenie egzy- stencji, pociesza∏ ich te˝ - przewidujàc rewolucj´ francuskà - perspektywà lepszego ˝ycia na tamtym Êwiecie. Przepowiedzia∏ Marii Antoninie dzieƒ i godzin´ jej Êmierci w 1793 roku. Królowa twierdzi∏a, ˝e hrabia, w posta- ci cia∏a astralnego, nawiedzi∏ jà w celi i podtrzymywa∏ na duchu, zapewniajàc o wspania∏oÊciach ˝ycia wiecz- nego. Pomog∏o jej to zachowaç godnoÊç w obliczu gilotyny. Nieco póêniej król szwedzki Gustaw III zapowiedzia∏ swej przyjació∏ce i kronikarce, madame d'Adhemar (która by∏a przekonana, ˝e hrabia jest m´˝czyznà 45-letnim), i˝ Saint Germain odwiedzi jà jeszcze pi´ciokrot- nie. Zapowiedê ta podobno dok∏adnie si´ spe∏ni∏a, jak twierdzi∏a d'Adhemar. Ostatnia wizyta mia∏a miejsce w 1820 roku, dok∏adnie w dniu morderstwa ksi´cia de Berry. W póêniejszych czasach wcià˝ bywa∏ widywany tu i ówdzie, przede wszystkim w kr´gach okultystycznych, wed∏ug mojej wiedzy nie zachowa∏y si´ jednak na ten temat prawie ˝adne zapiski. Tak wi´c w 1821 roku po- dobno przebywa∏ w Wiedniu i rozmawia∏ z madame de Genlis. Z kolei 52 lata po swej „oficjalnej” Êmierci, w 1836 roku, pojawi∏ si´ na pogrzebie Karla von Hessen-Kassel, gdzie rozpozna∏o go wielu spoÊród tysi´cy przyby∏ych. Lord Lytton nazywa∏ go w 1842 roku „bliskim przyjacielem”, zaÊ w 1867 roku hrabia wzià∏ udzia∏ w spotkaniu Wielkiej Lo˝y Mediolanu. Jeszcze póêniej pozna∏ Chopina i Czajkowskiego, wywierajàc inspirujà- cy wp∏yw na ich twórczoÊç. Ostatnie znane mi wspomnienie o spotkaniu z Saint Germainem, z roku 1896, po- chodzi od s∏awnej teozof dr Annie Besant (kontynuatorki prac Heleny P. Blavatzky). Kim w∏aÊciwie by∏ hrabia de Saint Germain? Skàd czerpa∏ swojà wiedz´ alchemicznà? Jakie by∏y êród∏a jego bogactwa? A przede wszystkim - dlaczego nie starza∏ si´ wcale, albo tylko nieznacznie, co potwierdzajà liczni Êwiad- kowie? Trudno oprzeç si´ skojarzeniu z boli aterem filmu NieÊmiertelny, który nigdy nie traci∏ m∏odzieƒczego wyglàdu, a tylko otaczajàcy go ludzie nieuchronnie posuwali si´ w latach. 19

Czy hrabia odkry∏ wi´c tajemnic´ nieÊmiertelnoÊci, a mo˝e tak˝e posiad∏ umiej´tnoÊç podró˝owania w cza- sie? Na te pytania nie odpowie prawdopodobnie nikt oprócz niego samego. Faktem jest jednak, ˝e wprawia∏ s∏uchaczy w zdumienie, opisujàc wynalazki, nieznane jeszcze w XVIII wieku - kolej ˝elaznà, parowiec. Skàd o nich wiedzia∏? Ponownie da∏ o sobie znaç dopiero w latach trzydziestych ubieg∏ego stulecia. Podobno ukaza∏ si´ pewne- mu Amerykaninowi na szczycie Mount Shasta w pó∏nocnej Kalifornii. „Ukaza∏ si´” to najw∏aÊciwsze okreÊlenie, bowiem zmaterializowa∏ si´ na jego oczach, a potem w ten sam sposób zniknà∏. (Ja sam by∏em ju˝ na tej gó- rze cztery razy, okrà˝y∏em jà te˝ kilka razy i rozmawia∏em z wieloma ludêmi w okolicy, nikt jednak nie potrafi∏ powiedzieç nic bli˝szego o tym zdarzeniu.) Saint Germain przedstawi∏ si´ owemu Amerykaninowi jako cz∏o- nek „Bia∏ego Bractwa”, grupy istot z innego wymiaru, która czuwa nad rozwojem naszej planety i wspiera pro- ces spirytualnego doskonalenia ludzkich dusz. Niezwykle zainteresowa∏ mnie fakt, i˝ obydwie ksià˝ki Godfre Raya Kinga (to on w∏aÊnie twierdzi, ˝e ujrza∏ na Mount Shasta Saint Germaina) dotykajà tematu podziemnego Êwiata, który opisa∏em, w zbeletryzowanej formie, w mojej powieÊci Die innere Welt (Wewn´trzny Êwiat). Wed∏ug tzw. teorii pustego wn´trza Ziemi kula ziemska jest wydrà˝onà skorupà z pustym wn´trzem (mniej- szych bàdê wi´kszych rozmiarów - na ten temat istniejà ró˝ne poglàdy), zamieszkanym i dost´pnym z po- wierzchni przez dwa otwory - na biegunie pó∏nocnym i po∏udniowym. Ziemia jest w tej teorii organizmem i po- siada w Êrodku - niczym komórka - jàdro w postaci centralnie po∏o˝onego S∏oƒca. Tak przynajmniej donoszà osoby, które twierdzà, ˝e by∏y we wn´trzu. I jeszcze jedno - sama Ziemia oddycha ponoç, co uwidacznia si´ w otwieraniu i zamykaniu otworów na biegunach. W tym miejscu wspomnieç trzeba, ˝e plemiona eskimoskie, pytane przez polarników o pochodzenie, twier- dzi∏y, ˝e pochodzà z krainy, w której nigdy nie zachodzi s∏oƒce, wskazujàc przy tym w kierunku bieguna pó∏- nocnego. Co wa˝niejsze jednak: badacze obszarów polarnych, Scott, Peary, Amundsen, Nansen i Byrd dono- sili zgodnie, ˝e po przekroczeniu 77. stopnia szerokoÊci geograficznej pó∏nocnej klimat ociepla∏ si´, znajdowa- li si´ nagle w s∏odkowodnym akwenie, wszyscy te˝ w pewnych momentach widzieli dwa s∏oƒca. Admira∏ Byrd w swoim s∏ynnym dzienniku twierdzi∏ nawet, i˝ dotar∏ do z∏otego miasta, spotykajàc tam w∏adc´ i lud nale˝àcy do pradawnej cywilizacji, którzy goÊcinnie przyj´li podró˝ników. W ksià˝ce tej z braku miejsca nie zdo∏amy dok∏adniej przeÊledziç debaty na temat pustego wn´trza Ziemi. Faktem jest jednak, ˝e ca∏a nasza planeta przeorana jest systemami prastarych tuneli, niegdyÊ zamieszka- nych, gdzie znajdowano pozostawione tam maszynerie i inne wytwory cywilizacji. Ja sam przebywa∏em w ta- kich tunelach, prowadzàcych podobno do ogromnych podziemnych miast, nadal rzekomo zaludnionych przez przedstawicieli dawnych kultur. W Ameryce Ârodkowej rozmawia∏em z cz∏owiekiem, który ma dost´p do tych „zaludnionych” miast i opowiedzia∏ mi sporo interesujàcych rzeczy o ich mieszkaƒcach. W roku 1989 prze˝y∏em ciekawà histori´. Przebywa∏em wówczas w miejscowoÊci Sedona w Arizonie, pi´k- nie po∏o˝onym i otoczonym rdzawoczerwonymi ska∏ami miasteczku, oddalonym o oko∏o 2 godzin jazdy samo- chodem od Phoenix. Scdona jest nie tylko mekkà dla Amerykanów zainteresowanych zjawiskami nadprzyro- dzonymi, ale tak˝e miejscem, w którym pobudowa∏o swe rezydencje (przynajmniej letnie) nieprzeci´tnie wielu milionerów. Rys. 6: Janvan Helsi i w towarzystw (pierwszy z lewej) podczas poszukiwania wejÊç do jaskiƒ w Brazylii, miejscowych przewodników 20

Rys. 7: Oto, jak mo˝na wyobraziç sobie „pustà Ziemi´”. Rys. 8: Zdj´cie satelitarne (Apollo 16) kuli ziemskiej, na którym W samym Êrodku znajdowaç si´ ma „centralne stonce”, niektórzy doszukujà si´ widocznego otworu w skorupie planety widziane rzekomo przez polarników Na zachodnim skraju miasta znajduje si´ dolina zwana kanionem Boynton. Na jej temat krà˝y pewna le- genda, którà opowiedzia∏ mi szaman plemienia Siuksów Lakota podczas obrz´du, jaki odprawialiÊmy w sà- siedniej dolinie. Rzecz dzia∏a si´ w czasach walk bia∏ych z Indianami. Pewien genera∏ (niestety, zapomnia∏em jego nazwi- ska) tropi∏ wraz ze swym oddzia∏em grup´ rdzennych mieszkaƒców, zaganiajàc ich wreszcie do kanionu Boynton. Nie ma z niego drugiego wyjÊcia, ˝o∏nierze sàdzili wi´c, ˝e teraz bez trudu dopadnà czerwonoskó- rych, kiedy jednak dotarli do koƒca kanionu, nie zastali tam ani jednego Indianina. Szaman twierdzi∏, ˝e w do- linie ukryte jest wejÊcie do tunelu, prowadzàcego pod ziemià a˝ do Kalifornii - a wi´c oko∏o 300 mil. PrzejÊcie to, t∏umaczy∏ dalej, nie jest jednak dzie∏em jego ziomków, lecz jakiejÊ prastarej cywilizacji. SpoÊród Indian zaÊ nikt nie odwa˝y∏ si´ nie tylko zabraç, ale nawet dotknàç przedmiotów napotkanych w tunelu. To, co Indianie odbierali jako Êwi´tokradztwo, nie stanowi∏o ˝adnej przeszkody dla armii amerykaƒskiej. Wojsko zbudowa∏o w kanionie oÊrodek wypoczynkowy z hotelem i kortami tenisowymi, po czym zabra∏o si´ do eksplorowania tunelu. Kierowany jak zwykle nieposkromionà ciekawoÊcià, pewnego dnia wybra∏em si´ z dwiema znajomymi paniami na wspinaczk´ w okolicach oÊrodka. Wkrótce napotkaliÊmy jednak stra˝nika, który nakaza∏ nam zawróciç z drogi. Kilka dni póêniej znów spotka- ∏em tego ˝o∏nierza i tym razem wda∏em si´ z nim w d∏u˝szà rozmow´. Okaza∏o si´, ˝e jego dziadkowie pocho- dzà z Niemiec, wi´c gdy dowiedzia∏ si´, ˝e jestem Niemcem, poczu∏ do mnie najwyraêniej pewnà sympati´. RozmawialiÊmy o ró˝nych niezbyt istotnych sprawach, a˝ wreszcie zagadnà∏em go o kanion Boynton. Przy- zna∏, ˝e dziejà si´ dziwne rzeczy. Odkryto tunel tak du˝ych rozmiarów, ˝e mieszczà si´ w nim wojskowe ci´- ˝arówki, wywo˝àce z wn´trza jakieÊ ∏adunki. Wielokrotnie widywano te˝ w okolicy UFO, mój rozmówca rów- nie˝ widzia∏ „latajàcy spodek”, który zniknà∏ nagle w Êrodku góry - ale mia∏o to miejsce troch´ dalej, w rejonie Beli Rock. Podczas nocnych patroli stra˝nik s∏ysza∏ dobiegajàce spod ziemi niezwyk∏e odg∏osy - coÊ jakby ha- ∏as pracujàcych maszyn... Rok póêniej spotka∏em - dzi´ki zaprzyjaênionemu amerykaƒskiemu genera∏owi - agenta CIA, który nale˝a∏ do jednostki pracujàcej w tunelu. Jego zdaniem oÊrodek wypoczynkowy by∏ tylko przykrywkà, pozwalajàcà prowadziç prace bez wzbudzania niepotrzebnej ciekawoÊci. Pod ziemià znaleziono olbrzymie maszyny, wyko- nane z nieznanego na naszej planecie metalu i przetransportowano je do Area 51, by poddaç badaniom w tamtejszych laboratoriach. Pokaza∏ mi zdj´cie takiej maszyny - wyglàda∏a jak gigantyczny sekstant o Êredni- cy czterech albo pi´ciu metrów. Przypomina∏a mi troch´ bram´ z filmu Gwiezdne wrota. Agent CIA opowiedzia∏ jeszcze, ˝e tunel drà˝ono dalej za pomocà ogromnych urzàdzeƒ wiertniczych kon- struowanych przez Rand Corporation. Sieç tuneli, zarówno tych nowych, jak i b´dàcych dzie∏em poprzednich kultur, rozciàga si´ ju˝ pod ca∏ym terytorium USA, ∏àczàc ze sobà 80 podziemnych miast, mi´dzy którymi mo˝na przemieszczaç si´ kolejà. W miastach tych wykorzystano najnowsze osiàgni´cia techniki, a zbudowa- no je dla elity ludzkoÊci na wypadek globalnej katastrofy. Mój rozmówca twierdzi∏ dalej, ˝e sam wielokrotnie by∏ tam, na dole, zaÊ wejÊcia do podziemnej sieci znajdujà si´ we wszystkich prawie wi´kszych miastach Sta- 21

nów Zjednoczonych - niekiedy zamaskowane jako windy w budynkach publicznych. Komu uda si´ dostaç do systemu, mo˝e swobodnie si´ po nim poruszaç. Ten podziemny Êwiat jest ca∏kowicie samowystarczalny, a zastosowana w nim technologia przypomina filmy science-fiction. Rewelacje zas∏yszane od pracownika CIA pokrywajà si´ w du˝ej mierze z wynikami moich w∏asnych po- szukiwaƒ w Australii. Tam w∏aÊnie, na po∏udnie od Ayers Rock, zlokalizowano najwi´kszà prawdopodobnie podziemnà baz´ wojskowà na Êwiecie: Pine Gap. W kwietniu 1992 roku rozmawia∏em w Sydney z pewnà kobietà, pragnàcà zachowaç anonimowoÊç, która pracowa∏a dla australijskiej firmy zajmujàcej si´ sprzàtaniem i z tego powodu mia∏a dost´p do podziemnej ba- zy lotniczej Pine Gap. Wyjawi∏a mi, pomimo zagro˝enia najwy˝szymi karami, ˝e Pine Gap le˝y na g∏´bokoÊci oko∏o 13 km, do za- silania wykorzystuje wolnà energi´, ma podziemne jeziora, pasma wzgórz, w∏asnà upraw´ warzyw i owoców, i tak dalej. Zgodnie z oficjalnymi informacjami baza mo˝e bez problemu przetrwaç nawet bezpoÊrednie trafie- nie bombà atomowà. Rys. 9: Mapa, sporzàdzona przez naocznego Êwiadka, pokazuje po?o?enie podziemnych miast na zachodzie USA - wg Williama Hamiltona Ca∏kiem przypadkiem trzy tygodnie póêniej spotka∏em na kempingu pracownika brytyjskich tajnych s∏u˝b, który przez dwa lata pracowa∏ w Pine Gap. Po d∏ugim czasie sp´dzonym z dala od rodzinnego kraju ciàgn´∏o go z powrotem do ojczyzny. Powiedzia∏, ˝e widzia∏ rzeczy, które ca∏kiem go wykoƒczy∏y. Tego wieczoru by∏ ju˝ po kilku piwach. Mamrota∏ coÊ o klonowaniu ludzi i kosmicznej technologii. Nast´pnego ranka chcia∏em wyciàgnàç od niego wi´cej szczegó∏ów, zniknà∏ jednak bez Êladu. Powróçmy jednak do naszego hrabiego de Saint Germain. Utrzymywa∏ on w rozmowie z Amerykaninem Godfre Rayem Ringiem, ˝e przebywa g∏ównie w takich w∏aÊnie sieciach tuneli podziemnych królestwach, wy- posa˝onych w systemy komputerowe, za pomocà których komunikuje si´ w sprzymierzeƒcami na Wenus. In- teresujàce, prawda? Czy˝ Jezus, po zdj´ciu z krzy˝a, nie zstàpi∏ tak˝e na trzy dni do wn´trza Ziemi? Mój przyjaciel Al Bielek, który - podobnie jak jego brat oraz ojciec - dziesiàtki lat pracowa∏ dla amerykaƒ- skich tajnych s∏u˝b, intensywnie zajmowa∏ si´ postacià hrabiego i jest przekonany, ˝e ten ˝yje do dziÊ, i to w USA. Twierdzi, ˝e dowiedzia∏ si´ - z nieznanego mi êród∏a - i˝ Saint Germain co 65 lat musi odbywaç kura- cj´ odm∏adzajàcà, trwajàcà dwa tygodnie. Potem ma spokój na kolejne 65 lat. Al Bielek opowiada zresztà cie- kawe rzeczy tak˝e o sobie. Twierdzi mianowicie, ˝e w trakcie eksperymentu amerykaƒskiej marynarki wojen- nej w 1943 roku (tzw. eksperyment Filadelfia - próba uczynienia okr´tu USS Eidridge niewidzialnym dla rada- rów) zosta∏ przeniesiony w czasie. Uwa˝a, ˝e po tym nieszcz´Êliwym wypadku rozpocz´to intensywne bada- nia, a doÊwiadczenia z podró˝ami w czasie trwajà do dziÊ. Takie opowieÊci mogà wydaç si´ komuÊ niezbyt wiarygodne. Faktem jest jednak, ˝e podobne historie na swój temat przytacza∏ Saint Germain. W publikacji Petera Krassa o naszym bohaterze znalaz∏em opis bardzo ciekawego epizodu. Odnalaz∏a go Sandra Grabów w pami´tniku pewnego lancknechta, napisanym w 1618 ro- 22

ku. Ów ˝o∏nierz donosi w swych zapiskach o niejakim Montsaherim - mo˝na za∏o˝yç, ˝e by∏ to nasz hrabia pod jednym z licznych pseudonimów. Rys. 10: Za pomocà maszyn wiertniczych z nap´dem atomowym (opatentowane w USA pod nr 3.693.731) w Stanach Zjednoczo- nych (i na ca∏ym Êwiecie) drà˝one sà tunele, ∏àczàce ze sobà podziemne miasta. Tarcza wiertnicza wytwarza tak wysokà tempera- tur´, ˝e skata topi si´ i, zastygajàc po chwili, tworzy g∏adkie Êciany. To zdj´cie przedstawia maszyn´ dziatajàcà w konwencjonalny sposób Cytuj´ Petera Krassa: JeÊli wierzyç zapiskom lancknechta, Montsalveri (alias Saint Germain?) pojawi∏ si´ pewnego dnia w gospodzie i wzbudzi∏ du˝e zainteresowanie goÊci, a to za sprawà niezwyk∏ego zachowania i dziwacznych wypowiedzi. Karczmarka, nie mogàc opanowaç ciekawoÊci, zapyta∏a wreszcie obcego przybysza: „CzyÊcie sà mo˝e magikiem?” Montsalveri uÊmiechnà∏ si´ na to naiwne pytanie i odrzek∏: „Nazwijcie mnie i tak, madame, ale nie znajdziecie mnie na odpustach, jarmarkach i tym podobnych. Param si´ mymi sztuka- mi na w∏asny u˝ytek. Mo˝ecie mnie zwaç showmanem, telewizjonerem, albo jak tylko jeszcze si´ Wam podo- ba. Nazwy to puste dêwi´ki...” Gdyby ktoÊ odpowiedzia∏ w ten sposób w dzisiejszych czasach, opanowanych przez media elektroniczne i drukowane, nie by∏oby to niczym szczególnym. Pami´tnik ˝o∏nierza pochodzi jednak sprzed 380 lat (!), ten prosty, nieznany nam cz∏owiek opisa∏ wydarzenia zaistnia∏e przed blisko czterema wiekami! Skàd przysz∏oby mu do g∏owy, by u˝yç s∏owa „telewizjoner”? Ale to jeszcze nie wszystko, co us∏yszeli zdumieni bywalcy przydro˝nej karczmy w 1618 roku - Montsalveri odkrywa∏ przed nimi przysz∏oÊç roku 2000. Czy t∏um wierzy∏ mu, czy tylko chcia∏ si´ zabawiç, to inna sprawa. Niektórzy spoÊród lancknechtów chcieli wszak˝e dowiedzieç si´ czegoÊ wi´cej od dziwacznego przybysza: „Opowiedzcie nam coÊ z Waszego ˝ycia” - prosili. Nieznajomy nie wzbrania∏ si´ wcale: „Ch´tnie spe∏ni´ Wasze ˝yczenia, jako ˝e przez par´ tysiàcleci nazbiera∏o si´ spora do opowiadania”. (3. od s. 92) Montsalveri opisywa∏ wi´c pojazdy, które nie potrzebujà koni, lecz poruszane w∏asnym nap´dem rozwijajà zawrotne pr´dkoÊci; machiny latajàce w powietrzu; urzàdzenia, które potrafià samodzielnie myÊleç. Ale na tym nie koniec dziwnych zdarzeƒ. Zaledwie przybysz zakoƒczy∏ swoje fantastyczne opowieÊci, jà∏ zach´caç otaczajàcych go ch∏opów, by podpisali si´ na kawa∏ku pergaminu - ale nie za pomocà u˝ywanego wówczas g´siego pióra, lecz ma∏ego, pod∏u˝nego i zakoƒczonego spiczasto przedmiotu, który wyciàgnà∏ spod p∏aszcza. „Piszcie tym oto narz´dziem - pochodzi z roku 2000!” - zwróci∏ si´ do oniemia∏ych s∏uchaczy. Jeden po drugim podpisywali si´ wi´c na kawa∏ku pergaminu. Montsalveri podzi´kowa∏ uprzejmie, schowa∏ pergamin i piszàcy przyrzàd do kieszeni, i w mgnieniu oka zniknà∏ bez Êladu, jakby poch∏on´∏a go ziemia. Sto- jàcy tu˝ obok ˝o∏nierze nie wierzyli w∏asnym oczom, szukali nawet obcego, przetrzàsajàc wszelkie zakamarki gospody. Wszystko na pró˝no, tajemniczy przybysz jakby rozp∏ynà∏ si´ w powietrzu. Wspomniany wczeÊniej Al Bielek twierdzi, ˝e w USA prowadzony jest obecnie tajny projekt pod kryptoni- mem Montauk, obejmujàcy badania nad podró˝owaniem w czasie. Jego doniesienia sà cz´sto wyÊmiewane, 23

ale po lekturze takich dokumentów, jak cytowane zapiski XVII-wiecznego ˝o∏nierza, nale˝y przynajmniej za- stanowiç si´, czy sprawa nie jest jednak godna g∏´bszej uwagi. Cz∏owiek przedstawiajàcy si´ jako Montsalveri pojawia si´ w 1618 roku, u˝ywa s∏ów showman, telewizjo- ner, opowiada o komputerach i pos∏uguje si´ przyborem do pisania rodem z XX wieku - d∏ugopisem, a mo˝e piórem kulkowym. Zdarzenia te udokumentowane sà autentycznym pami´tnikiem z tamtego okresu. Czy osobnik ten, z du- ˝ym prawdopodobieƒstwem hrabia Saint Germain, nie by∏ „podró˝nikiem w czasie”? On sam zdaje si´ po- twierdzaç to przypuszczenia, mówiàc: Podró˝owa∏em w czasie i przenosi∏em si´ ca∏kiem nieÊwiadomie do najodleglejszych krain. Jeszcze wi´ksze emocje wzbudza odkrycie, ˝e tematem tym zajmowa∏ si´ tak˝e nie kto inny, jak s∏ynny francuski filozof Voltaire. W jego ostatnim liÊcie do hrabiego z 6 czerwca 1761 roku - który poprzedzaç musia- ∏a d∏u˝sza korespondencja - znajdujemy takie oto zaskakujàce zdania: Odpowiadam na Paƒski list, monsieur, któryÊ mi Pan wys∏a∏ w kwietniu, odkrywajàc w nim straszliwe tajem- nice, ∏àcznie z najgorszà ze wszystkich tajemnic, jaka mo˝e istnieç dla starego cz∏owieka, jak ja: godzinà Êmierci. Dzi´kuj´, Germain, niechaj Êwiat∏o mojej dla Pana przyjaêni towarzyszy Paƒskiej d∏ugiej podró˝ po- przez stulecia, trwajàcej a˝ do momentu, a˝ w po∏owie XX wieku wype∏nià si´ objawione przez Pana przepo- wiednie. Mówiàce obrazy to mi∏y podarunek na dni, które mi jeszcze pozosta∏y. Pocieszam si´ te˝ myÊlà, ˝e Paƒska zadziwiajàca, mechaniczna maszyna latajàca w ka˝dej chwili mog∏aby sprowadziç Pana do mnie. Adieu, przyjacielu. Voltaire. Jakie˝ to „straszliwe tajemnice” pozna∏ filozof? Obie wojny Êwiatowe,bomby atomowe zrzucone na Hiroszi- m´ i Nagasaki? Zwróçmy uwag´ na zdanie o „d∏ugiej podró˝y poprzez stulecia”. Czy˝by hrabia rzeczywiÊcie posiad∏ umie- j´tnoÊç przemieszczania si´ w czasie? Co takiego wyjawi∏ Voltaire'owi? I co ten ostatni mia∏ na myÊli, piszàc o „mówiàcych obrazach”? Czy˝by otrzyma∏ w prezencie gr´ wideo na baterie albo zasilany energià s∏onecznà notebook z multimedialnà encyklopedià na p∏ycie CD? Peter Krassa uwa˝a, ˝e chodzi o normalnà, analogowà p∏yt´ i nakr´cany r´cznie gramofon, bo przecie˝ nie znano wówczas jeszcze pràdu, koniecznego do urucho- mienia wie˝y stereo czy telewizora. Moim zdaniem nies∏usznie - p∏yta gramofonowa nie dostarcza przecie˝ „mówiàcych obrazów”. Kolejna zagadka to „mechaniczna maszyna latajàca” - w roku 1761! Pierwsza udana próba lotu - braci Wright - odby∏a si´ przecie˝ dopiero w 1904 roku. Czy pojazd hrabiego to zwyczajny samo- lot, czy te˝ mo˝e coÊ innego? Wiele pytaƒ pozostaje otwartych, mo˝e kiedyÊ otrzymamy na nie odpowiedê. Teraz wspomn´ jeszcze o jednym interesujàcym i spektakularnym wydarzeniu - tym razem z 1914 roku - w które równie˝ móg∏ byç zamieszany bohater tego rozdzia∏u. Âwiadkiem tego wydarzenia by∏, pochodzàcy z Górnej Bawarii, mistrz stolarski Andreas Rill. Na poczàtku pierwszej wojny Êwiatowej, w 1914 roku, ten 33-letni m´˝czyzna zosta∏ powo∏any pod broƒ i wys∏any na front w Wogezach. Zarówno on sam, jak i jego koledzy byli wówczas przekonani, ˝e dzia∏ania wojenne zakoƒczà si´ najpóêniej do Bo˝ego Narodzenia. Sta∏o si´ jednak zupe∏nie inaczej. W dwóch listach, z 24 i 30 sierpnia 1914 roku, przes∏anych pocztà polowà do rodziny, opisa∏ spotkanie z dziwnym osobnikiem, opowiadajàcym osobliwe historie. Porucznik dowodzàcy kompanià Rilla schwyta∏ go na linii frontu pod Metz i aresztowa∏ pod zarzutem szpiegostwa. Jak si´ wkrótce okaza∏o, nieznajomy w∏ada∏ kilkoma j´zykami, rozmawia∏ z ˝o∏nierzami g∏ównie po niemiecku i francusku. Przede wszystkim zdumiewa∏ jednak przepowiedniami przysz∏oÊci, które zdawa∏y si´ ca∏kiem niewiarygod- ne. S∏uchajàcy go piechurzy wyÊmiewali rewelacje cywila, bioràc je za brednie. W pierwszym liÊcie Rilla z 24 sierpnia 1914 roku czytamy: GdybyÊcie wiedzieli o wszystkim, co si´ wyda- rzy, jeszcze dziÊ porzucilibyÊcie karabiny i pró˝no by∏o wierzyç, ze wiemy coÊ o tym Êwiecie. Wojna jest dla Niemiec przegrana, potem nadejdzie rewolucja, ale nie wybuchnie na dobre, gdy˝ jeden odejdzie, a przyjdzie inny. A my zostaniemy bogaci, ka˝dy stanie si´ milionerem (inflacja lat dwudziestych; komentarze w nawia- sach pochodzà ode mnie), b´dzie tyle pieni´dzy, ˝e ludzie wyrzucaç je b´dà przez okno i nikt ich nawet zbie- raç nie zechce. Wojna trwaç b´dzie dalej, a ludziom powodziç si´ b´dzie dobrze, lecz nie zaznajà radoÊci. Autorowi listu nie mieÊci∏o si´ w g∏owie, by Niemcy mia∏y przegraç wojn´. Inne proroctwa te˝ wydawa∏y mu si´ wàtpliwe: ...pojawi si´ cz∏ek niskiego rodu (Hitler) i zrówna wszystko w Niemczech, zamknie ludziom usta z surowoÊcià, jakiej jeszcze nigdy nie doÊwiadczyli. Zabierze ludziom wi´cej ni˝ im da, a karaç b´dzie strasz- liwie, bo prawo przestanie byç w owym czasie prawem, wielu b´dzie chelpliwców i oszustów. Ludzie nawet nie zauwa˝à, ˝e sà coraz ubo˝si. Ka˝dego dnia wydawane b´dà nowe dekrety, wielu prze˝yje przez tu rzeczy straszne albo nawet zginie. 24

Czas ten rozpocznie si´ oko∏o roku 1932, wszystko zmierzaç b´dzie do dyktatury jednego cz∏owieka. Po- tem nadejdzie rok 1938. Narody skoczà sobie do garde∏, zbroiç si´ b´dà do wojny. Wojna ta (druga wojna Êwiatowa) skoƒczy si´ êle dla tego cz∏owieka i jego popleczników. Nie wolno w czasie tym piastowaç ˝adnego urz´du lub podobnej funkcji publicznej, by nie skoƒczyç na szubienicy albo nie zawisnàç na drzwiach w∏asne- go domu. Dziaç si´ b´dà rzeczy nieludzkie. Ludzie zubo˝ejà niezmiernie, po˝egnaç si´ przyjdzie z barwnymi ubiora- mi - dobrze, gdy kto choç w worek b´dzie si´ móg∏ przyodziaç (okres powojennej n´dzy). Zwyci´zcy te˝ wiele nie osiàgnà. Kraj b´dzie rozerwany na dwoje, ktoÊ nowy (Adenauer) przejmie ster, by odbudowaç i przewo- dzie nowym Niemcom. Panowanie nad Êwiatem osiàgnie najpracowitszy naród. Anglia stanie si´ najbiedniej- szym paƒstwem w Europie, bo to Niemcy sà najpracowitszym narodem. W drugim liÊcie, z 30 sierpnia 1914 roku, pisa∏: Gdy nadejdzie rok z cyframi 4 i 5 (1945), Niemcy zmia˝d˝o- ne zostanà ze wszystkich stron, wojna Êwiatowa zwana drugà zakoƒczy si´, a sprawca tych nieszcz´Êç znik- nie nie wiadomo gdzie (czy Hitler naprawd´ poniós∏ Êmierç w Berlinie?). Naród pozostanie na ∏asce losu, b´- dzie jeszcze rabowany i ciemi´˝ony nie do zniesienia, ale zwyci´zcy tak˝e poró˝nià si´ mi´dzy sobà. Mrocz- ne si∏y omamià narody wielkimi obietnicami, a los zwyci´zców niewiele si´ b´dzie ró˝niç od zwyci´˝onych. W Niemczech pojawià si´ nowi przywódcy, ale nie osiàgnà swego celu (dà˝enia do zjednoczenia Niemiec w latach pi´çdziesiàtych XX wieku), gdy˝ obce moce pokrzy˝ujà ich plany. Dawny wódz i jego znak (Hitler i swastyka) zniknà i nikt si´ nie dowie, co si´ z nim sta∏o (niektórzy wojskowi twierdzà, ˝e spotkali Hitlera w Ameryce Po∏udniowej), ale klàtwa pozostanie we wn´trzu. MoralnoÊç ludzi upadnie coraz ni˝ej, b´dà gorsi i gorsi. N´dza jeszcze si´ pog∏´bi i spowoduje wiele ofiar. Ludzie szukaç b´dà ucieczki, nawet w wielu reli- giach, by zrzuciç z siebie ci´˝ar szataƒskich zbrodni. Ale w koƒcu b´dzie im wszystko jedno, bo uczciwy cz∏ek w tych czasach nie przetrwa, b´dzie zniszczony i wyparty. Wreszcie ludzie powstanà przeciwko sobie, nienawiÊç i zazdroÊç rozplenia si´, a ludzkoÊç coraz g∏´biej pogrà˝y si´ w przepaÊci. Drogi okupantów rozejdà si´ i powróc´ oni do siebie ze zrabowanà zdobyczà, co przyniesie im tez wiele nieszcz´Êç. Nadejdzie trzecia wielka Êwiatowa katastrofa (trzecia wojna Êwiatowa). Rosja napadnie po∏udnie Niemiec. Nie minie jednak wiele czasu i Bóg poka˝e przekl´tym, ˝e istnieje i po∏o˝y kres tym okropnoÊciom. W owym czasie dziaç si´ b´dà rzeczy straszne, nic nie pomo˝e ludziom, gdy˝ nie s∏uchali napomnieƒ. Tym, którzy ocalejà, powróci rozsàdek i spokój. Dalej czytamy: ...strach i zwàtpienie zapanujà wÊród nich, bo znajdà czas, by zastanowiç si´ i nabraç rozu- mu, czego wczeÊniej nie chcieli. Na koniec tych szataƒskich lat rzekomi zwyci´˝cy przyjdà do zwyci´˝onych prosiç o rade i pomoc, albowiem ich los te˝ ci´˝ko doÊwiadczy. Kto wie, czy wówczas jeszcze ˝yç b´dziemy, raczej nie nale˝y si´ tego spodziewaç, dzieci te˝ pewnie nie doczekajà tej chwili. Pisz´ tylko, abyÊcie wiedzie- li, co mówi∏ ten dziwny cz∏owiek. Przy trzeciej wielkiej katastrofie Rosja najedzie Niemcy, góry pluç b´dà ogniem i Ruski porzuci ca∏y swój sprz´t wojenny. A˝ do Dunaju i Inn kraj zrównany b´dzie z ziemià i zniszczony. Rzeki tak b´dà p∏ytkie, ˝e nie potrzeba mostów, by si´ przez nie przeprawiç. Ludziom ˝yjàcym za Izarà nie stanie si´ krzywda, tylko g∏ód i n´dza b´dà im doskwieraç. Z∏ych ludzi spotka zag∏ada, a religia ulegnie oczyszczeniu. KoÊció∏ za to b´dzie Êwi´ci∏ triumfy. W Rosji wszyscy panujàcy zginà, nikt nie b´dzie grzeba∏ le˝àcych wokó∏ zw∏ok. G∏ód i zniszczenie b´dà ka- rà za ich zbrodnie. NapaÊç Rosji zostanie odparta, bowiem zadzia∏ajà si∏y natury. Wydarzy si´ to w pewnym miejscu w po∏udniowych Niemczech, ludzie z ca∏ego Êwiata b´dà potem przyje˝d˝aç i oglàdaç to zjawisko. Papie˝ obecny b´dzie przy zawieraniu pokoju, wczeÊniej jednak musia∏ uciekaç, oskar˝ony o zdrad´. Dotrze do Kolonii, gdzie zastanie tylko kup´ gruzów. Jeszcze na krótko przed swojà Êmiercià w 1958 roku Andreas Rill mówi∏ do swoich synów, majàc na myÊli trzecià wojn´ Êwiatowà: Potrwa bardzo krótko. Ja ju˝ tego nie do˝yj´, ale wy synkowie pami´tajcie, co wam mówi∏em. O trzeciej wojnie mówi∏ tak˝e, ˝e Anglia i Ameryka b´dà zaj´te same sobà (terroryzm, katastrofy natural- ne?). Na koniec doda∏ jeszcze: Gdy nak∏anialiÊmy aresztowanego cywila do dalszych przepowiedni, powtarza∏ tylko: „GdybyÊcie wiedzieli o wszystkim, co przed wami, zrobilibyÊcie wielkie oczy!”. Czy tym cywilem, wyjawiajàcym tajemnice przysz∏oÊci, by∏ hrabia de Saint Germain? Byç mo˝e. Na pewno mo˝na stwierdziç, ˝e hrabiemu zawsze zale˝a∏o na wspieraniu zarówno duchowego, jak i technicznego roz- woju ludzkoÊci. Bardzo trudno by∏o mu jednak przekonaç do swej niezwyk∏ej wiedzy królów i cesarzy - ze wzgl´du na wszechobecne na dworach intrygi oraz egoizm monarchów. Dlatego zdecydowa∏ si´ powierzyç 25