mek4

  • Dokumenty6 660
  • Odsłony367 821
  • Obserwuję282
  • Rozmiar dokumentów11.2 GB
  • Ilość pobrań288 234

Hedstrom Ingrid - Martine Poirot 2 - Dziewczeta z Villett

Dodano: 6 lata temu

Informacje o dokumencie

Dodano: 6 lata temu
Rozmiar :1.9 MB
Rozszerzenie:pdf

Hedstrom Ingrid - Martine Poirot 2 - Dziewczeta z Villett.pdf

mek4 EBooki
Użytkownik mek4 wgrał ten materiał 6 lata temu. Od tego czasu zobaczyło go już 32 osób, 34 z nich pobrało dokument.

Komentarze i opinie (0)

Transkrypt ( 25 z dostępnych 1352 stron)

Ingrid Hedström Dziewczęta z Villette Każdy wzięty z osobna to przeważnie poczciwe chłopisko, który mówi, że nikomu złego nie życzy, i sam w to wierzy. Ale tkwi w nim jeszcze cały rezerwat krwiożerczych niszczycielskich instynktów: dumny z nich nie jest, chowa je, lecz korcą go i ma ochotę je wyładować, byleby mu dano okazję. Roger Martin du Gard, Rodzina Thibault

Akcja powieści rozgrywa się w VillettesurMeuse, belgijskim mieście, które nie istnieje w rzeczywistości. Żeby usytuować je nad Mozą, gdzieś między Namurem i Dinant, pozwoliłam sobie na pewną dowolność w traktowaniu geografii, topografii i geologii tej części Belgii. Wydarzenia i postaci są fikcyjne, a ich ewentualne podobieństwo do prawdziwych - całkowicie niezamierzone. Ingrid Hedström

OSOBY Martine Poirot, sędzia śledcza w VillettesurMeuse Thomas Héger, jej mąż, profesor historii Philippe Poirot, jej brat, barman w Brukseli Tatia Poirot, córka Philippe’a, interesująca się modą Bernadette Vandermeersch, była żona Philippe’a, niepracująca zarobkowo Sophie Lind, siostra Thomasa, reżyserka

i aktorka Yves Deshayes, prezes sądu Benoît Vercammen, prokurator w Pałacu Sprawiedliwości w Villette Clara Carvalho, prokurator w Pałacu Sprawiedliwości w Villette Julie Wastia, kancelistka w Pałacu Sprawiedliwości w Villette Agnes Champenois, kancelistka w Pałacu Sprawiedliwości w Villette

Dominic di Bartolo, szef kancelarii w Pałacu Sprawiedliwości w Villette, przebywający na zwolnieniu chorobowym Christian de Jonge, komisarz kryminalny Willy Bourgeois, komisarz kryminalny Annick Dardenne, inspektorka kryminalna Serge Boissard, inspektor kryminalny Walter Hallstein, komisarz kryminalny z Bundeskriminalamt Alice Verhoeven, profesorka i lekarka

sądowa Brigitte Onckelinx, adwokatka JeanMarc Poupart, burmistrz Villette Annalisa Paolini, wiceburmistrz Villette JeanPierre Santini, szef kancelarii burmistrza Tony Deblauwe, właściciel restauracji A la Justice Aveugle Bruno Wastia, wujek Julie, handlarz samochodami JeanPierre Wastia, kuzyn Julie, urlopowany żołnierz

Denise van Espen, antykwariuszka z Brukseli Nigel Richards, brytyjski korespondent w Brukseli Francesco Marinelli, włoski korespondent w Brukseli Jacques Martin, niezależny fotograf z Paryża Stefan Schumann, niemiecki korespondent w Brukseli Nathalie Bonnaire, dziennikarka lokalnej „Gazette de Villette” Louise Bouvin, kierowniczka hotelu

MarieLou Nawezi, sprzątaczka hotelowa Emma O’Neil, lobbystka z Brukseli Giovanni Weiss, fryzjer z Brukseli Huguette Morin, emerytka z Brukseli Timothy Debaere, historyk z Brukseli

PROLOG Kwiecień 1943

Uccle Nienawidził Simone. Ledwie ją zobaczył siedzącą przy otwartym oknie, zalała go fala czarnej, trującej nienawiści. Jak zwykle pochylała się nad zielonym notesem, firanka jasnych jedwabistych włosów przesłaniała jej twarz. Nie, nie powinien tak myśleć. Nie powinien myśleć ani o włosach i ich zapachu, ani o piersiach opiętych przyciasną sukienką, z której wyrosła, ani o plamach atramentu na jej

silnych małych dłoniach. Powinien skupić się na nienawiści. Podniosła głowę, zauważyła go i ku jego zdumieniu pomachała mu ręką i uśmiechnęła się jakby nigdy nic. Na jej lewym policzku pojawił się charakterystyczny dołek, bardzo wyraźny, ba, niemal namacalny. Jakby nic się nie stało. Jakby sobie nie uświadamiała, że jej nienawidzi. Nie miała pojęcia, kogo odrzuciła. A mogła być jego Jenny. Teraz

myślał tylko o tym, że jeśli zechce, może ją zranić. Wiedział, czym się zajmuje, ona i Renée. Kiedyś zauważył Renée w tramwaju: usiadła obok niemieckiego oficera i ukradkiem podmieniła jego teczkę. A kiedy przeglądał zielony notes Simone, żeby sprawdzić, czy jest tam coś o nim, zobaczył, że interesuje się gośćmi odwiedzającymi jego ojca. Pośród problemów matematycznych, które nie wiedzieć czemu bez przerwy ją zaprzątały, były

daty, nazwiska i godziny. Na pewno komuś o tym meldowała. Gdyby ją wydał - na co jeszcze się nie zdecydował, ale już sama możliwość przepełniła go gorącym poczuciem władzy - zabrałoby ją gestapo. Na myśl, co by tam z nią robili, fala ciepła zalała mu pachwiny i stwardniał członek; zabronione doznanie, nieodłącznie związane z karą i plugastwem, ojcowskim kijem i piwnicą, w której

był zamykany w dzieciństwie. To nie jego wina, tylko Simone, i powinna dostać za swoje. Gdyby powiedział, co wie, ukaraliby ją Niemcy, ale w gruncie rzeczy to on wymierzyłby jej karę. Może by umarła. Ojciec nie cierpiał rodziny Simone i jego przyjaźń z nią uważał za jeszcze jeden dowód miernoty syna. Ojciec Simone był jednym z kancelistów sądowych, którzy w ubiegłym roku odmówili

przeprowadzenia sprzedaży mienia żydowskiego, o czym jego ojciec rozmawiał całymi godzinami ze swoimi gośćmi. Jak zwykle dochodzili do wniosku, że rozpad ładu i moralności zaczął się tuż po poprzedniej wojnie, kiedy robotnicy uzyskali prawa wyborcze. Słuchał tego jednym uchem, ale kto wie, czy nie mieli racji. Sam nie wiedział, co o tym myśleć. W jego świecie ojciec był tyranem, a Simone świetlaną zbawicielką. Teraz, w

jego nowym świecie, kiedy znienawidził Simone, ojciec mógłby być kimś innym. Opowiada mu o Simone i Renée, a on po raz pierwszy patrzy na niego z dumą i aprobatą. - Wiedziałem, synu - mówi - wiedziałem, że prędzej czy później dokonasz słusznego wyboru. Teraz dowiodłeś, że jesteś prawdziwym mężczyzną i prawdziwym patriotą. Potem wspólnie i solidarnie wydaliby

Simone i jej bandę w ręce Niemców. Z szorstkim, męskim smutkiem myślałby czasami o tym, co ją spotkało i ile kiedyś dla niego znaczyła, ale w kategoriach koniecznego wyrzeczenia. Próbował zapomnieć o gorących pachwinach i sztywnym członku, w pamięci pojawiały się nieskazitelne obrazy, które usiłował przywołać, zakazane uczucia okazały się jednak silniejsze. Gdyby

ojca nie było w domu, może zdobyłby się na odwagę, zszedł do piwnicy i zrobił to, czego mu nie wolno. I wyobrażał sobie Simone na gestapo. Spojrzał w okno. Teraz stała w nim Renée, z twarzą okoloną chmurą ciemnych włosów. Renée nic dla niego nie znaczyła. Była jedynie dodatkiem do Simone, a w jego nowym świecie, świecie bez Simone, w ogóle nie istniała, obchodziła go mniej niż zeszłoroczny

śnieg. Obie uśmiechnęły się do niego, Simone gestem zaprosiła go do domu. Otworzył furtkę i ruszył dobrze mu znaną ogrodową alejką. Nie podjął decyzji. Jeszcze nie. ROZDZIAŁ 1 Sobota, 11 czerwca 1994,

Bruksela Denise van Espen szybkim krokiem przemierzała Rue des Minimes. Była zła, gnała naprzód jak furia, nie przejmując się wąską spódnicą ani wysokimi obcasami. Muszę się uspokoić, pomyślała. Eric Janssens należał do jej najlepszych klientów. Nie może pójść do najlepszego klienta i go zwymyślać. Ale dlaczego nawalił akurat dzisiaj? Jej mąż Max już powinien

być w drodze do domu aukcyjnego w Gandawie z gotówką, którą Eric Janssens zdecydował się po długich wahaniach wyłożyć na zakup obrazu Fernanda Toussainta. O dziesiątej miał przyjść do ich antykwariatu, żeby sfinalizować transakcję. I się nie pojawił! Nad dachami wisiało poranne słońce. Zapowiadał się piękny dzień. Minęła rzędy niskich domów i sklepików, ulica zaczęła piąć się pod górę. Po lewej wznosiła się ciężka

bryła Pałacu Sprawiedliwości, z jego kolumnami i lwami z kamienia, ciemna i złowieszcza jak zamek widmo w filmie grozy. Tuż obok Denise poderwało się do lotu stadko gołębi, niemal muskając jej włosy. Wielokrotnie była w domu Erica Janssensa. Mieszkał sam na najwyższym piętrze budynku przy Rue Jean Jacob niedaleko Pałacu Sprawiedliwości, gdzie z tarasu na dachu miał zachwycający widok na