mek4

  • Dokumenty6 660
  • Odsłony395 797
  • Obserwuję294
  • Rozmiar dokumentów11.2 GB
  • Ilość pobrań302 882

Schreiber Ellen - Pocałunki Wampira 2 - Całując trumny

Dodano: 6 lata temu

Informacje o dokumencie

Dodano: 6 lata temu
Rozmiar :4.6 MB
Rozszerzenie:pdf

Schreiber Ellen - Pocałunki Wampira 2 - Całując trumny.pdf

mek4 EBooki
Użytkownik mek4 wgrał ten materiał 6 lata temu.

Komentarze i opinie (0)

Transkrypt ( 25 z dostępnych 129 stron)

Kissing Coffins Całując Trumny Ellen Schreiber

Dla mojego ojca, Garry’ego Schriebera, z całą moją miłością, za twojego małego wampirka. „Oto nowa krew.” - Jagger Maxwell ROZDZIAŁ 1 – CZUŁE SERDUSZKO To było jak ostatni gwoźdź do trumny. Becky i ja koczowałyśmy w mojej ciemnej sypialni, pogrążone w kultowym horrorze z lat osiemdziesiątych „Całując Trumny”. Femme Fatale, Jenny, nastolatka, niedożywiona blondynka, nosząca dwa rozmiary mniejszą, bawełnianą, białą sukienkę, desperacko biegła w górę wijącego się chodnika w kierunku skalistej, odizolowanej, nawiedzonej rezydencji. Jasne żyły błyskawic strzelały nad głową w ulewnym deszczu. Jedynie noc wcześniej Jenny odkryła prawdziwą tożsamość swojego narzeczonego, kiedy natknęła się na ukryte lochy i znalazła go wychodzącego z trumny. Pewny siebie Vladimir Livingston, renomowany angielski profesor, nie był zwyczajnym śmiertelnikiem poza wszystkim, ale nieśmiertelnym ssącym krew wampirem. Od usłyszenia mrożących krew w żyłach krzykach Jenny, profesor Livingston, natychmiast zakrył kły swoją czarną peleryną. Jego czerwone oczy pozostały zamaskowane, wpatrując się na nią tęsknie. – Nie możesz świadczyć o mnie w tym stanie. – Mówiłam dalej z wampirem. Jenny nie uciekła. Zamiast tego, szła w kierunku swojego narzeczonego. Jej wampirza miłość warczała, niechętnie usuwając się w cień, zniknął. Filmowy kieł miał zgromadzić gothów, kultowo kontynuowanych po dziś dzień. Przedstawiciele widowni gromadzili się w kinach w stylu retro w pełnym kostiumie, krzycząc jednogłośnie kwestie z filmu i odgrywając przeróżne role przed ekranem. Chociaż widziałam ten film kilkanaście razy na DVD i znałam wszystkie słowa, nigdy nie zostałam błogosławiona udziałem w tym teatralnym

przedstawieniu. Becky oglądała go po raz pierwszy. Siedziałyśmy w moim pokoju, przyklejone do ekranu, kiedy Jenny zdecydowała się wrócić do rezydencji profesora na konfrontację ze swoim nieśmiertelnym kochankiem. Becky zanurzała swoje poobgryzane, pomalowane na krwisty czerwony paznokcie w moje ramię, kiedy Jenny powoli otwierała skrzypiące, drewniane drzwi w kształcie łuku lochu. Debiutantka wkradła się po cichu w dół ogromnych, krętych schodów do ciemnej piwnicy Vladimira, pochodnie i pajęczyny wisiały na ceglanych, betonowanych ścianach. Prosta, czarna trumna stała w środku pokoju, posypana pod sobą ziemią. Zbliżyła się ostrożnie. Ze wszystkich swoich sił, Jenny podniosła ciężkie wieko trumny. Zawiasy skrzypiały w momencie kulminacyjnym. Jenny zajrzała do środka. Trumna była pusta. Becky dyszała. – Zniknął! Łzy zaczęły wzbierać w moich oczach. To było jak oglądanie siebie na ekranie. Mojej własnej miłości, Alexandra Sterlinga, który zniknął w nocy, dwa wieczory temu, po tym jak odkryłam, że on, także jest wampirem. Jenny pochyliła się nad pustą trumną i melodramatycznie płakała, jak tylko aktorka filmów klasy B może. Łza groziła spadnięciem z mojego oka. Wytarłam ją tyłem ręki, zanim Becky mogła zobaczyć. Nacisnęłam przycisk „ Stop” na pilocie i ekran stał się czarny. - Dlaczego wyłączyłaś? – Becky spytała. Niezadowolenie jej twarzy było ledwie oświetlone przez kilka watów, które rozsiałam po całym pokoju. Łzy toczyły się w dół jej policzka, łapiąc odbicie jednej ze świec. – To był dopiero początek dobrej części. - Widziałam to setki razy. – Powiedziałam podnosząc się i wyrzucając DVD. - Ale ja nie. – Jęczała. – Co się dzieje dalej? - Możemy skończyć następnym razem. – Zapewniłam ją, umieszczając DVD daleko w swojej szafie. - Jeśli Matt byłby wampirem. – Becky zastanawiała się, powołując się na swojego odzianego w khaki nowego chłopaka. – To niech gryzie mnie w każdej chwili.

Czułam upośledzenie przez jej niewinne uwagi, ale ugryzłam się w język. Nie mogłam się podzielić największym sekretem z sekretów, nawet ze swoją najlepszą przyjaciółką. - Naprawdę, nie wiesz, co chciałabyś zrobić. – To było wszystko, co mogłam powiedzieć. - Chciałabym, aby mnie ugryzł. – Odparła obojętnie, do rzeczy. - Jest już późno. – Odparłam, włączając światła. Nie spałam przez ostatnie dwie noce, odkąd Alexander zniknął. Moje oczy były czarniejsze niż cień do powiek, który nałożyłam. - Tak, mam zadzwonić do Matta przed dziewiątą. – Powiedziała, patrząc na mój Koszmarny Przed Świąteczny budzik. – Czy ty i Alexander spotkacie się z nami jutro na filmie? – Zapytała, chwytając swoją dżinsową kurtkę z tyłu mojego krzesła do komputera. - Uh... Nie możemy. - Utknęłam w martwym punkcie, zdmuchując wotywy - Może w następnym tygodniu. - W następnym tygodniu? Ale nawet nie widziałam go od czasu przyjęcia. - Mówiłam ci. Alexander uczy się na egzaminy. - Cóż, jestem pewna, że będzie asem. – Powiedziała. – Kartkuje książki cały dzień i noc. Oczywiście, nie mogłam powiedzieć nikomu, nawet Becky, dlaczego Alexander zniknął. Sama nie byłam nawet pewna z jakiego powodu. Ale przede wszystkim nie mogłam przyznać się, że zniknął. Byłam w represji. (usuwaniu ze świadomości myśli wywołujących lęk lub poczucie winy) Zniknął – to słowo odwracało mi żołądek i szokowało moje gardło. Sama myśl o wytłumaczeniu moim rodzicom, że Alexander opuścił Dullsville, wywoływała łzy z moich oczu. Nie mogłam znieśd zaakceptowania prawdy, a tym bardziej opowiadania o niej. I nie chciałam kolejnej fabryki plotek w obiegu, po całym Dullsville. Jeśli słowo mogło sprawid, że Alexander wyniósł się bez ostrzeżenia, kto wie jakie wnioski wyszły by od handlarzy plotek.

W tym momencie, chciałam utrzymad status, czyli: zachowad pozory do BŚR - Biura Śledczego Raven – miałam kilka dni, aby wymyśled plan. - Mamy podwójną randkę, niedługo. – Obiecałam, kiedy szłam z Becky na zewnątrz do jej samochodu. - Umieram, żeby wiedzied... – Powiedziała, wchodząc do swojego pickupa. – Co się stało z Jenny? - Uh... Próbowała znaleźć Vladimira. Becky zamknęła drzwi, spuszczając okno. – Jeśli odkryłabym, że Matt jest wampirem i potem on by zniknął, szukałabym go. – Powiedziała pewnie. – Wiem, że ty zrobiłabyś to samo dla Alexandra. Włączyła silnik i wycofała się z podjazdu. Moja najlepsza przyjaciółka komentowała jak paczka wybuchowych Pop Rocks w moim mózgu. Dlaczego nie pomyślałam o tym wcześniej? Miałam spędzić następne kilka dni, niepokojąc się, jak długo będę musiała usprawiedliwiać nieobecność Alexandra. Teraz nie będę zmuszona czekać przez wieczność w Dullsville, zastanawiając się, czy on kiedyś powróci. Nie musiałam podskakiwać za każdym razem, kiedy zadzwoni telefon, aby dowiedzieć się, że to do mojej matki. Pomachałam Becky, kiedy jechała ulicą. – Masz rację. – Powiedziałam do siebie. – Muszę go znaleźć! - Jadę do Alexandra. Nie będzie mnie długo. – Powiedziałam do swojej matki, kiedy siedziała, pożerając katalog J. Jill w salonie. Miałam wstrząs elektryczny, kursujący w moich żyłach, który dostawałam skoro mój gotycki facet odszedł. Chwyciłam swój płaszcz i wybiegłam z powrotem na dwór, aby znaleźć jakieś wskazówki dotyczące pobytu Alexandra. Nie mogłam pozwolić swojej prawdziwej miłości zniknąć bez pełnego sprawozdania od BŚR - Nancy Drew zanurzyła się w czerń.

Mimo, że stanie się wampirem było zawsze moim marzeniem, to w obliczu tego, nie wiem co bym zrobiła. Alexander już zrobił to co wszystkie wielkie wampiry robią – zmienił mnie. Pragnęłam jego obecności, w każdej minucie, kiedy byłam na jawie. Byłam spragniona jego uśmiechu i głodna jego dotyku. Więc musiałam dosłownie zmienić się w divę ciemności by być ze swoim chłopakiem? Czy chcę spędzić resztę swojego życia w większej izolacji, niż obecnie jestem jako gotycki wyrzutek? Jednak, musiałam powiedzieć mu, że kocham go, bez względu na to kim lub czym był. Spędziłam całe życie jako miłująca noc, buntowniczka, wyrzutek noszący czarno - czarny strój w perłowym, białym, konserwatywnym Dullsville. Byłam nieustannie wykpiwana i napastowana przez snoba piłki nożnej, Trevora Mitchella. Byłam widziana jak cyrkowy dziwak przez Dullsvillian, kolegów i nauczycieli. Jedynym przyjacielem, jakiego kiedykolwiek miałam, była Becky, ale nigdy nie miałyśmy takiego samego gustu, muzycznego czy modowego i nasze osobowości były swoimi przeciwieństwami jak bieguny. Kiedy Alexander Sterling przeniósł się do Rezydencji na Benson Hill, po raz pierwszy poczułam, jakbym nie była sama. Byłam stworzona dla niego, nawet zanim go spotkałam – widząc jak stoi na zaciemnionej jezdni, kiedy reflektory Becky oświetliły jego jasną skórę i sexy rysy. Zabrał mi dech. Wtedy, kiedy złapał mnie na zakradaniu się do Rezydencji i ujrzałam go ponownie, miałam wrażenie, że nie znałam go wcześniej. Wiedziałam, że muszę z nim być. Nie tylko był jasnej karnacji, nosił wojskowe buty jak ja, ale kiedy zaczęliśmy się umawiać, okazało się, że słuchamy tej samej muzyki – Bauhaus, Korn i Marilyna Mansona. Ważniejsze niż gusty, było to, że mieliśmy te same pragnienia i marzenia. Alexander rozumiał samotność, izolację i wiele różnych. Wiedział, z pierwszej ręki, jak to jest być sądzonym, za to, co się nosi, jak się wygląda, za bycie uczonym w domu i wyrażanie siebie poprzez pędzel, a nie piłkę nożną. Kiedy z nim byłam, czułam, jakbym w końcu przynależała. Nie byłam osądzana, prześladowana, czy wykpiwana przez to co nosiłam, ale akceptowana, a nawet sławna, za to kim byłam w środku. Alexander zniknął ze swoim nieznanym miejscem pobytu, przez co czułam się bardziej osamotniona niż przedtem, zanim go poznałam.

Usunęłam cegłę, stwierdzając, że wybite okno jest otwarte i wkradłam się do wnętrza piwnicy Rezydencji. Księżyc w pełni, oświetlał lusterka, pokryte białymi, cieniutkimi prześcieradłami, niedbale ułożone kartony i stolik do kawy w kształcie trumny. Moje serce zamarło, kiedy zobaczyłam, że skrzynki wypełnione ziemią zniknęły. Ostatnim razem, przeszukiwałam Rezydencję nieproszona, miałam nadzieję odkryć coś mrożącego krew w żyłach. Odkryłam skrzynie opatrzone przez rumuńskich celnych i oznakowane jako GLEBA. Znalazłam starożytne drzewo genealogiczne, w nim też Alexandra, bez daty urodzenia, czy śmierci. Teraz obawiałam się, że niczego nie znajdę. Na górze, portrety zasłaniające ściany zniknęły. Poszłam korytarzem do kuchni, gdzie otworzyłam lodówkę. Pozostały tylko resztki. Antyczne chińskie naczynia i cynowe puchary nadal pokrywały szafki. Znalazłam niezapaloną świecę i pudełko zapałek na czarnym, granitowym blacie. Chodziłam przez puste sale przy blasku świecy. Drewniane deski trzeszczały pod moimi stopami, jakby samotna Rezydencja płakała. W salonie światło księżyca świeciło przez szczeliny w czerwonych, aksamitnych zasłonach. Meble po raz kolejny zostały przykryte białą pościelą. Zniechęcona, udałam się do schodów. Zamiast muzyki Smiths pulsującej z góry, słyszałam tylko wiatr wiejący przez okiennice. Wampirza Rezydencja dłużej nie wysyłała fal emocji przez moje żyły, tylko samotne dreszcze. Wstąpiłam na schody i skradałam się dla badania, gdzie kiedyś byłabym witana przez swojego nocnego rycerza, dostając świeżo zerwane stokrotki. Teraz to była tylko kolejna opuszczona biblioteka – książki zbierające kurz, opuszczone przez czytelników. Sypialnia lokaja była jeszcze bardziej spartańska, z jednym, doskonale wykonanym łóżkiem, szafą Jamesona oczyszczoną z rzeczy, płaszczy i butów. Sypialnia została wyposażona w łóżko z baldachimem z czarnej koronki, które sączyły się wokół gotyckich kolumn. Patrzyłam na bezpośrednie lusterko w całej łazience. Małych grzebieni, szczotek i lakierów do paznokci w odcieniach czerni, szarości i brązu, które należały do jego matki, nie było.

Nigdy nie miałam nawet okazji spotkać rodziców Alexandra. Nie byłam pewna, czy wogule istnieli. Udręczona, zatrzymałam się na dole schodów na strych. Zastanawiałam się, jak Alexander się czuł odchodząc tak nagle, po ostatecznym zaakceptowaniu przez tak wielu Dullsvillian. Wspięłam się wąskimi schodami na strych i zdmuchnęłam kapiącą świecę. Weszłam do jego opuszczonej sypialni, gdzie jedynie dwa dni temu mnie zaprosił. Jego podwójny materac opierał się o podłogę, niepościelony. Typowe dla każdego nastolatka, wampira czy nie. Sztalugi w rogu były puste. Patrzyłam na poplamioną farbą podłogę. Wszystkie jego dzieła znikły, nawet namalowany dla mnie – mój portret ubranej na Śnieżny Bal, trzymającej koszyk dyni i Snickersa z pierścionkiem pająka i fałszywymi zębami wampira. Czarny list wielkości koperty leżał na szczycie krwistoczerwonej farby, leżącej pod sztalugami. Trzymałam kawałek poczty do blasku księżyca. Był skierowany do Alexandra i miał rumuńskie pieczęci. Nie było adresu zwrotnego i data stempla pocztowego była nieczytelna. Koperta została rozpruta. Ciekawość była ode mnie lepsza, sięgnęłam swoimi palcami do środka i wyciągnęłam czerwony list. Czarnym tuszem pisało: Alexandrze, ON JEST W DRODZE! Niestety reszta listu była zerwana. Nie wiem, kto to był, skąd ani co to znaczy. Zastanawiałam się, co istotnego jest w posiadaniu tych informacji – może tajne miejsce. To było jak oglądanie filmu, nie widząc zakończenia. – kim był on?

Podeszłam do okna i spojrzałam w górę na księżyc – okno w którym podobno był widziany duch jego babci. Czułam pokrewieństwo z baronową. Straciła miłość swojego życia i opuszczona zachowała jego tajemnice w izolacji. Zastanawiałam się, czy mój los będzie taki sam, jak jej. Gdzie Alexander zmierzał? Z powrotem do Rumuni? Kupiłabym bilet do Europy, gdybym miała. Chodziłam od drzwi do drzwi, aby go znaleźć. Zastanawiałam się, gdyby Alexander został, co by się z nim stało. Gdyby miasto odkryło jego tożsamość, mógł być prześladowany, zabrany do badań naukowych lub jako widowisko drugoplanowych przedstawień. Wyobrażałam sobie, co by się ze mną stało. Może byłabym przesłuchiwana przez FBI, ścigana przez tabloidy, lub zmuszona do życia w izolacji, zawsze jako Wampirzy Szakal. Zwróciłam się do jego opuszczonego pokoju, kiedy zobaczyłam małą książeczkę, wystającą spod materaca. Wzięłam ją do ona na poddaszu, do ścisłej kontroli. Alexander zapomniał swojego paszportu? Było puste miejsce, gdzie jego zdjęcia zostało wyrwane. Dotknęłam miejsca, zastanawiając się, po co zabierać zdjęcie wampira. Przewracałam strony. Znaczki z Anglii, Irlandii, Włoch, Francji i Stanów Zjednoczonych. Jeśli miałam paszport Alexandra w ręku, nie mógł wrócić do Rumunii. Nikt nie może podróżować z kraju bez paszportu. Miałam jedną rzecz, której nie miałam wcześniej. Nadzieję. - Zwolnij! – Moja mama powiedziała, kiedy przebiłam się przez drzwi do kuchni. – Robisz ślady błota na podłodze. - Umyję to później. – Powiedziałam pośpiesznie. - Chciałabym zaprosić Alexandra na obiad w tym tygodniu. – Zaoferowała, doganiając mnie. – Nie widziałam go od przyjęcia. Zatrzymywałaś go tylko dla siebie.

- Jasne -. – Mruknęłam. – Porozmawiamy później. Idę się uczyć. - Uczyć? Uczysz się od przyjęcia. Alexander ma pozytywny wpływ na ciebie. – Powiedziała. Jeśli moja matka by tylko wiedziała, że zamykałam się w pokoju, czekając na e-maile, telefony i listy, które nigdy nie dotarły. Chłopczyk Billy i mój tata oglądali mecz koszykówki w pokoju. - Kiedy Alexander przyjdzie? – Billy zapytał, kiedy przechodziłam. Co mogłam mu powiedzieć? Może nigdy? Szybko skoncentrowałam się na, - Nie w tej chwili. Nie chcę prześwietlać mu sukurbi. (dzielnice mieszkalne na obrzeżach miast, suburbia ) Może chcied zacząd grac w golfa. - Myślę, że znalazłaś sobie właściciela. – Mój tata skomplementował. - Dzięki, tato. – Powiedziałam , zatrzymując się na chwilę, myśląc o piknikach rodzinnych, świętach, wakacjach i Alexandrze i nie dzieleniu się. – Proszę mi nie przeszkadzać. – Odparłam, zmierzając do swojej nietoperzowej jaskini. - Czy ona faktycznie odrabia lekcje? – Chłopczyk Billy zapytał mojego tata, zdziwiony. - Robię sprawozdanie. – Zawołałam do tyłu. – O wampirach. - Jestem pewny, że dostaniesz A. – Mój tata odpowiedział. Zamknęłam się w swoim pokoju i gorączkowo przeszukiwałam Internet dla jakichś informacji na temat ulubionych miejsc wampirów, gdzie Alexander mógł być. Nowy Orlean? Nowy Jork? Sześć miesięcy bez słońca na Biegunie Północnym? Czy wampir chce się ukryć wśród śmiertelnych ludzi, czy izolować się od ich rodzaju? Sfrustrowana, leżałam na łóżku, wciąż w butach i patrzyłam na moje półki z powieściami Brama Stokera, plakaty z filmu Straceni Chłopcy i Dracula 2000 i moją komodę ozdobioną figurkami Hello Batty. Ale nic nie dało mi wglądu w to, gdzie on mógł zniknąć.

ROZDZIAŁ 2 – FLOWER POWER* *(hasło hippisów z lat 60 i 70, wyrażające wiarę w pokój i miłość) Następnego dnia wpadłam pełną parą do Armstrong Travel, docierając do agencji przed otwarciem. Słyszałam grzechotające klucze i grzechot obcasów klikających za mną. To była Janice Armstrong, właścicielka. - Gdzie jest Ruby? – Zapytałam zdyszana. - Nie przychodzi we wtorki do południa. – Odpowiedziała, otwierając drzwi. - Po południu? – Jęknęłam. - Przy okazji. – Powiedziała, przemieszczając się w pobliżu. – Czy wiesz coś o lokaju Alexandra? - Odrażającym Człowieku. – Zapytałam. – To znaczy, Jamesonie? - Mieli mieć rzekomą randkę. – Wyznała, włączając światła w biurze i regulując termostat. - Jak było? – Spytałam naiwnie. Janice położyła swoją torebkę w górną szufladę, włączyła swój komputer i spojrzała na mnie. - Nie wiesz już? Nie pojawił się. – Powiedziała. – A z babką jak Ruby był by szczęśliwy, a ona nawet nie zwróciła jego uwagi! - Czy powiedział, dlaczego odwołał? – Naciskałam. - Nie. Myślałam, że Alexander ci powiedział. – Powiedziała. - Nie bezpośrednio. Potrząsnęła głową. – Dobrego człowieka jest trudno znaleźć, wiesz. Ale ty masz Alexandra. Ugryzłam swoją czarną wargę. - Hej, nie jesteś spóźniona do szkoły? – Spytała, patrząc na zegar Armstrong Travel.

- Jestem zawsze spóźniona! Janice, możesz dać mi adres Ruby? - Dlaczego nie wrócisz na koniec dnia? - Po prostu, chcę jej zwrócić puderniczkę -. - Możesz zostawić ją tutaj. – Janice zasugerowała. Frontowe drzwi się otwarły i weszła Ruby. Wyobrażałam sobie znużoną kobietę w dżinsach, z papierosem i piwem, ale nawet porzucona, Ruby była stylowa. Miała na sobie pełny makijaż i biały sweter i białe spodnie, mocno dopasowane. - Jesteś dzisiaj wcześniej. – Janice powiedziała. - Mam wiele do nadrobienia. – Ruby odpowiedziała z westchnieniem. – Co ty tu robisz? – Spytała zaskoczona, widząc mnie. - Mam coś twojego. - Jeśli jesteś tutaj w imieniu Jamesona, - Powiedziała. – możesz mu powiedzieć, że przepraszam, że musiałam zrezygnować. - Ty? Ale on był -. – Zaczęłam. Ruby usiadła przy biurku i włączyła swój komputer, przypadkowo pukając swoją filiżanką długopisy. - Do diabła z tym! – Zawołała wzburzona, próbując chwycić długopisy, kiedy upadały na podłogę. Janice i ja ścigałyśmy się, aby pomóc jej je pozbierać. - To się jeszcze nigdy nie zdarzyło! – Ruby powiedziała ze złością. – Teraz każdy będzie wiedział. - Zrzucam rzeczy przez cały czas. – Pocieszałam. - Nie, ona ma na myśli Jamesona. – Janice szepnęła do mnie. – Musiałam się pozbierać parę razy, zanim poznałam swojego Joe. Ale muszę przyznać, że jestem zaskoczona lokajem. To było podwójnie niegrzeczne, ponieważ poszłyśmy na przyjęcie na rzecz rodziny Sterlingów. – Janice spojrzała na mnie, jakby przedstawienie Jamesona było moją winą. – Czuję się jak by mnie wystawił, też.

- To nie jest najlepsze traktowanie. – Ruby powiedziała. – W każdym razie, jest bardziej... powiem, ekscentryczny, niż ja jestem. - Jest głupi. – Powiedziała Janice. - To naprawdę mnie zaskakuje. Był takim dżentelmenem. – Ruby lamentowała. – I ten akcent. Myślę, że to dlatego z nim zaczynałam. - On też cię lubi. - Powiedziałam. – Tylko -. Obydwie kobiety spojrzały na mnie, jakbym miała zamiar ujawnić tajemnicę państwową. - Tylko co? – Janice spytała. - Tylko, że powinien zadzwonić. - Masz cholerną rację! Mam nadzieję, że nie powiedział nikomu o tym. – Ruby powiedziała niespokojnie. – W małym miasteczku, jak to, to może zrujnować moją reputację. - Musisz coś wiedzieć, Raven. – Janice wycedziła. - Tak, czy Alexander wspominał o czymś? – Ruby zapytała. Miałam puderniczkę mojej byłej szefowej. Mimo wszystko spowodowałam Jamesona do opuszczenia randki. Nie mogłam poprosić Ruby osobiście. - Tylko, że anulowanie rezerwacji nie ma nic wspólnego z tobą. – Powiedziałam wymijająco. - Założę się, że ma dziewczynę. – Ruby spekulowała. – Czytałam w Cosmo -. - Oczywiście, że nie ma! – Wyjaśniłam ze śmiechem. Ale muszę coś wiedzieć, dobrze? Czy Jameson planował podróż? - Wiesz coś, czego ja nie wiem? - Czy kupował bilety lotnicze? Albo przyszedł z prośbą o wszelkie mapy drogowe? – Zasugerowałam. - Czego nam nie mówisz?

Ruby i Janice wpatrywały się we mnie ciężko. Nie powiedziałam im prawdy – że Alexander nie odbijał się w jej puderniczce. Puderniczka Ruby! O mało co bym zapomniała. Zaczęłam ją wyciągać ze swojej torebki, kiedy mężczyzna ubrany w drelichy (rodzaj spodni) i czerwoną koszulę polo wszedł do biura z wielkim bukietem. Rozproszona, odłożyłam puderniczkę i schowałam do swojej torebki. - Ruby White? – Spytał. - Jestem Ruby. – Powiedziała, machając ręką w powietrzu jakby po prostu wygrała kombinezon roboczy w Bingo. Podał Ruby bukiet białych róż. Zarumieniła się, kiedy brała kwiaty. Kwiaty dla Ruby? Mogły być one wysłane od dowolnej liczby zalotników w Dullsville. - Co mówi kartka? – Janice zapytała niecierpliwie. – Zastanawiam się czy są one od zawodowego tenisisty Kyle’a. - Przepraszam, że musiały cię pozdrowić zamiast mnie. – Ruby czytała. – Wpatrywała się, zdumiona. – Czule, Jameson. - Jameson? – Zapytałam nagle z szeroko otwartymi oczami. - Jak słodko! – Janice powiedziała, wypełniając szklany wazon wodą z automatu. – Mówiłam, że cały czas był wspaniały. - Wierzysz w to? – Ruby zastanawiała się głośno, trzymając w pobliżu bukiet. - Co jeszcze napisał? – Spytałam. - Czy to nie wystarczy? – Janice powiedziała, wdychając zapach i wprowadzając kwiaty do wazonu. – Są piękne! - Nie ma napisane skąd zostały zlecone? – Zapytałam. Ruby potrzasnęła głową, rozproszona. - Ale musi być -. – Mruknęłam. - Spojrzałam przez okno i zobaczyłam dostawcę wkraczającego do białej ciężarówki z napisem FLOWER POWER literowanym stokrotkami. Ścigałam się do drzwi, kiedy zaczął odjeżdżać.

- Czekaj! – Wołałam, biegnąc ciężko w wojskowych butach. – Zapomniałeś coś! - Ale było już za późno. Ciężarówka przyspieszyła za rogiem. Zmachana i sfrustrowana, cofnęłam się z powrotem do biura podróży. Zaczęłam otwierać drzwi, kiedy zauważyłam kartkę papieru leżącą na chodniku. To były zamówienia dostawy Flower Power. Musiał mu wypaść z ciężarówki. Szybko chwyciłam dokument, skanując dokument jako ważna informację. Agencja podróży została w pełni ujawniona. Ale adres nadawcy był pusty. Nie ma nazwy. Nie ma e –maila. Nic. Potem, w prawym górnym roku, zauważyłam ukryte dziesięć cyfr. - Czy mogę użyć twojego telefonu, Ruby? – Zapytałam, biegnąc w środku. – Ja tylko na chwilkę. - Oczywiście. – Powiedziała, układając róże. W tym momencie, mogłam zadzwonić do Afryki i nie mogła się nie przejąć. Numer kierunkowy wydawał się dziwnie znajomy. Dręczyłam swój mózg. Należał do miasta, kilkaset mil stąd, gdzie mieszkała ciotka Libby. Wybrałam. Czy pozdrowi mnie głos Alexandra? Sygnał. Czy Odrażającego Człowieka? Sygnał. Czy będzie to ślepa uliczka? Sygnał. - Dziękuję za telefon do Klubu Trumna. – Głos jak zombie w końcu odpowiedział. – Nasza firma pracuje w godzinach nocnych, od zmierzchu do świtu. Zostaw wiadomość – jeśli potrafisz! Odłożyłam telefon z mojej dłoni. Ruby układała jeszcze róże. - Dobry goth! – Wyszeptałam – Klub Trumna!

ROZDZIAŁ 3 – OSTATECZNY WYJAZD W szkole teraz doświadczałam nowo odnalezionej popularności. Nie było tak, jakbym była gwiazdą, ale koledzy, którzy nigdy nawet na mnie nie spojrzeli przedtem, mówili – Co jest, Raven? Ale oprócz fali witania, nic się nie zmieniło. Nikt poza Mattem i Becky nie zaprosił mnie na zjedzenie obiadu, nie zaproponował mi podwózki do domu, czy zapytał, czy nie dołączę do ich grupy. Ani jeden kolega nie przesłał mi potajemnie notatki czy zaproponował podzielenie się swoją paczką gum. Na szczęście, byłam zbyt roztargniona, by docenić każdy wzrost stanu i spędziłam chorobliwie długie popołudnie przed komputerem w bibliotece, przeszukując Internet z Klubu Trumna. - Chcę odwiedzić ciocię Libby. – Powiedziałam rodzicom tej nocy podczas obiadu. - Ciocię Libby? – Mój tata zapytał. – Nie widzieliśmy jej wieki. - Wiem. I nadszedł czas. Przerwa wiosenna rozpoczyna się w środę. Chciałabym wyjechać jutro po południu. - Nie wyobrażam sobie, że chcesz być z dala od Alexandra na minutę, a co dopiero kilka dni. – Moja mama powiedziała. - Oczywiście, że będę umierała będąc daleko od Alexandra. – Krzyknęłam, wywracając oczami. Czułam, że moja rodzina się na mnie patrzy, czekając na moją kolejną odpowiedź. – Ale on będzie zajęty swoimi domowymi egzaminami. Więc, pomyślałam, że skorzystam z okazji, żeby zobaczyć ciocię Libby. Moi rodzice spojrzeli na siebie wzajemnie. - Jesteś pewna, że nie jedziesz tam, aby zobaczyć koncert Wicked Wiccas? - Tato! Zespół rozpadł się pięć lat temu. - Cóż, Libby nie jest bardzo dobrym wzorem do naśladowania. – Mój tata zauważył. – A kto wie, w co jej neurotyczny facet jest zaangażowany tym razem.

- Tato, ona jest bardziej jak ty, niż myślisz. Tobą już po prostu nie jeżdżą żadne hipisowskie komórki. - Pamiętam odwiedziny swojej ciotki, kiedy byłam nastolatką. – Moja mama powiedziała. – Pokazała mi Włos.(?) - Widzisz – potrzebuję tych pamiętnych, nastoletnich doświadczeń do kształtowania mojego życia. - Libby dostanie takiego kopniaka od Raven. – Przyznała. – Dla niej to też byłoby by dobre. - Dobrze. – Tato powiedział niechętnie. – Zadzwonię do niej dziś wieczorem. Ale czy ona nadal praktykuje voodoo, ty nie będziesz. Po kolacji spotkałam się z Becky przed huśtawkami na Evans Park. - Muszę z tobą porozmawiać, natychmiast. – Zaczęłam. - Ja też! Życie jest takie dobre. Czy uwierzysz, że obie mamy chłopaków. Nawet jeśli Alexander nie był wampirem, pomysł, że obie mamy chłopaków był nadal nierealny. Byłyśmy jak wyrzutki społeczne przez tak wiele lat, że to było niezrozumiałe to zaakceptowania przez nikogo poza nami dwiema. - Potrzebuję cię, abyś pojechała ze mną na małą wycieczkę. – Powiedziałam. - Wycieczkę? - Mam zamiar odwiedzić ciotkę Libby i potrzebuję cię. – Zawołałam podniecona. - W ten weekend? Muszę zapytać. - Nie, wyjeżdżam jutro po południu. - Matt zapytał mnie, czy obejrzę jego mecz piłki nożnej po szkole. - Dopiero zaczynasz się z nim spotykać! – Argumentowałam. - Myślałam, że chcesz, żebym była szczęśliwa. Poza tym, miałam cię zapytać, czy przyjdziesz.

Myśl oglądania meczu piłki nożnej sprawiała, że chciałam się rzucać, ale blask Becky uświadomił mi, że byłam samolubna. – Cieszę się z tobą, ale -. - Nie może to być innym razem? – Prosiła. – Mamy wszystkie wiosenne przerwy, żeby wychodzić z Mattem i Alexandrem. Nie było sensu się kłócić. Becky szła obejrzeć jutro mecz Matta, kiedy ja jechałam szukać Alexandra. Nie koszt obrony pozwoliłby nam zmienić nasze zdania. Teraz, kiedy Matt porzucił swojego najlepszego przyjaciela, mojego wroga, Trevora, cierń w moim boku od przedszkola, chciał spędzać czas z Becky cały czas. I byłam zazdrosna o Becky, że ma chłopaka, który nie zniknął w nocy. - Dlaczego ten wyjazd jest taki ważny? – Zapytała. - To ściśle tajne. - Co jest ściśle tajne? – Matt zapytał, znajdując się za nami. - Co ty tutaj robisz? – Zapytałam, zaskoczona. – To jest prywatne spotkanie. - Becky i ja jedziemy do Ace Arcade. Powiedziała mi, że tutaj ją spotkam. To było wystarczająco złe, kiedy straciłam Alexandra dla Podziemnego Świata, ale kiedy potrzebowałam swojej najlepszej przyjaciółki najbardziej, straciłam ją dla pinballa 3-D. - Muszę iść. – Powiedziałam, odwracając się. - Więc, co to są za ściśle tajne wiadomości? – Matt zapytał. – Byłoby świetnie, usłyszeć coś innego, niż fikcyjne historie Trevora tym razem. Patrzyłam się na szczęśliwą parę – najnowszymi zaokrąglonymi oczami Kupidyna. - Trevor miał rację. Sterlingowie naprawdę są wampirami. – Powiedziałam odruchowo. Patrzyli się na mnie, jakbym była szalona. Potem wybuchnę li śmiechem. Ja, też, śmiałam się i odeszłam.

Spakowałam walizki pełne czarnego ubrania, niepewna tego, na co byłam przygotowana. Żeby być bezpieczną, zapakowałam również ząbek czosnku w torbę podróżną, puderniczkę Ruby i może maczugę. By uspokoić swoje nerwy, otworzyłam swój dziennik Olivii Outcast i sporządziła listę Pozytywnych Cech Wampira: 1. Będzie w okolicy przez wieczność. 2. Zawsze lata za darmo. 3. Zaoszczędzę setki dolarów na ślubnych zdjęciach. 4. Lustra nie wchodzą w indeks. 5. Nigdy nie będzie miał czosnkowego oddechu. Zamknęłam dziennik. Miałam jeszcze jedno opakowanie. Otworzyłam drzwi do pokoju mojego brata. Billy stukał swoimi chudymi palcami na swojej klawiaturze. - Czego chcesz? – Rzucił kiedy zajrzałam. - Chcę? – Nie co chcę, ale raczej co chcę dać. Wybrałam to dzisiaj po szkole w Software City. Powiedzieli, że to ostatnia. Wręczyłam mu „Maniacy Wrestlingu 3”. - Ukradłaś to? - Oczywiście, że nie – może jestem dziwna, ale nie jestem złodziejem! Sięgnął do półek, ale nie odłożył. – Potrzebuję jedną rzecz w zamian. Przewrócił oczami. – Wiedziałem! - Tylko taką malutką. - Odpowiedzi na test? – Zgadywał. - Nie tym razem. - Potrzebujesz pracy pisemnej? - Jeszcze nie. - Więc co? - Potrzebuję fałszywy dowód. – Wyszeptałam.

- Ciocia Libby nie będzie cię zabierać do baru! - Oczywiście, że nie. Ale to naprawdę do identyfikacji, ponieważ nie będę miała swojego prawa jazdy przez kilka miesięcy. - Użyj szkolnego dowodu. - Muszę być pełnoletnia! – Zaczęłam wołać. Potem wzięłam głęboki oddech. – Jest biblioteczny zjazd i muszę być pełnoletnia, by wypożyczyć książki. - Nieważne! Mama i tata cię zabiją! Jesteś za młoda by pic. - Nie będę pic. Chcę tylko spędzić wolny czas. - Co by powiedział Alexander, gdyby się dowiedział, że chcesz się włóczyć bez niego? - Mam nadzieję, że się z nim tam spotkam. – Wyszeptałam. - Wiedziałem! Nie obchodzi cię „moja ulubiona ciocia Libby” – Powiedział dziewczęcym głosem. - Bardzo proszę? – Zapytałam, zawieszając grę przed jego komputerem, napinając oczy. - Więc... - Zrobisz to? - Nie, ale wiem kto zrobi. Po raz pierwszy poszłam do szkoły mojego brata – Podstawówki Dullsville. Budynek z czerwonej cegły, trawnik i plac zabaw dla dzieci wyglądały na zaskakująco mniejsze, niż wtedy, kiedy uczestniczyłam tu kilka lat temu. - Zakradałam się i ukrywałam się tam. – Powiedziałam, wskazując na małą szopę ze sprzętem lekkoatletycznym. - Wiem. – Powiedział. – „Raven była tutaj” jest wydrapane na całej stronie. - Wydaje mi się, że pominęłam więcej niż myślałam. – Powiedziałam z uśmiechem.

Czułam się jak górująca, olbrzymia Gotka, kiedy szłam frontowym trawnikiem wśród dziewczyn z koszulkami Bratz i zeszytami Strawberry Shortcak i chłopców z plecakami wszędzie wypchanymi Pokemonami. Wyobrażałam sobie, że mamy spotkanie ze skorumpowanym, warsztatowym nauczycielem, ale zamiast tego, zostaliśmy przywitani przy wejściu przez jedenastoletniego, rudego cudownego dzieciaka o imieniu Henry. - Co jest ci potrzebne, aby sfałszować dowód? – Zapytałam go. – Wprowadzenie do Chuck E. Cheese po godzinach? Przyjaciel Chłopczyka Billy’ego patrzył na mnie, jakby nigdy nie widział prawdziwej dziewczyny z bliska. - Możesz się gapić na moje zdjęcie, po tym jak je zrobisz. – Żartowałam. - Chodź za mną. – Powiedział. W korytarzu zostaliśmy zatrzymani przez panią Hanley, moją nauczycielkę matematyki w szóstej klasie. - Raven Madison! Wyglądasz tak dorośle! Mogłam powiedzieć, że spodziewała się mnie przewijającą się w areszcie lub wysłanej do szkoły z internatem. Patrzyła się na mojego brata i na mnie, oczywiście zastanawiając się, jak dwoje tak różnych ludzi może pochodzić od tego samego, wspólnego DNA. - Nigdy nie zdawałam sobie sprawy, że Billy jest twoim bratem. – Powiedziała. - Wiem. – Szepnęłam. – Też jestem zdumiona. - Cóż, pewne rzeczy się nie zmieniły. – Powiedziała, odchodząc. Oglądała się do tłu, jakby zobaczyła ducha. Wiedziałam, kto ma być przedmiotem dzisiejszych rozmów nauczycieli wokół mikrofalówki. Zatrzymaliśmy się przy szafce Henry’ego, jedynej z zamkiem szyfrowym, który był przeznaczony do otwierania drzwi garażowych. Henry obrócił przełącznik kontrolki i kombinacja zamku została otwarta. Gry komputerowe, elektronika, oprogramowanie i podręczniki zostały zorganizowane w stojakach, jak w miniaturowym sklepie komputerowym.

Wyciągnął aparat cyfrowy ukryty pod półką. - Chodźmy. - Poszłam za nimi za róg do sali komputerowej. Ale była zamknięta. Moje serce zamarło. - To nie może się dziać! Zbij okno, jeśli musisz. – Powiedziałam, pół żartem. Jeden i drugi dziecięcy maniak komputerowy, spojrzeli się na mnie, jakbym była inna. Henry sięgnął do tylnej kieszeni i wyciągnął znoszony, brązowy portfel ze skóry. Otworzył go i wyciągnął kartę kredytową. Wsunął kartę w drzwi, szarpiąc nią trochę i po chwili drzwi wyśliznęły się otwarte. - Lubię twój styl – Powiedziała z uśmiechem. Dwadzieścia minut później, patrzyłam na osiemnastoletnią Raven. – Dobrze wyglądam na swój wiek. – Powiedziałam z mrugnięciem i udałam się do domu.

ROZDZIAŁ 4 – Hipsterville - Mamo, jadę na Syberię. Wrócę w ciągu dwóch dni. – Siedziałyśmy na przystanku autobusowym Greyhound w Dullsville, poza lodziarnią Shirley. Próbowała udusić mnie pocałunkami, kiedy autobus zatrzymywał się przy krawężniku, przed kilkoma innymi młodymi Dullsvillianami, wyruszającymi wcześnie na przerwę wiosenną. Kiedy autobus odjechał i pomachałam na pożegnanie ze swojego okna, z siedzenia z tyłu, tak naprawdę poczułam ostry ból w brzuchu. Będzie to moja pierwsza podróż z Dullsville na własną rękę. I nawet zastanawiałam się, czy wrócę. Usiadłam z powrotem, zamknęłam oczy i myślałam o tym co by było, gdybym została wampirzycą Alexandra. Wyobrażałam sobie, że Alexander czeka na mnie na przystanku autobusowym w Hipsterville, stojąc w deszczu, ubrany w ciasne czarne dżinsy i świecącą w ciemności koszulę Jacka Skellingtona, z małym bukietem czarnych róż w ręku. Widząc mnie, jego blada twarz zamienia się w kolor różowy, sprawiając, że wygląda żywo. Bierze mnie za rękę, pochyla się do mnie i całuje mnie długo. Mógłby upoić mnie w swojej klasycznej karawanie, zdobionej malowanymi pająkami i pajęczynami, muzyką Slipknot wybuchającą z głośników. Zatrzymalibyśmy się przed opuszczonym zamkiem i wspięlibyśmy się po skrzypiących, spiralnych schodach, które doprowadziłyby nas do opuszczonej wieży. Mury zamku mogłyby być pokryte czarną koronką, a drewniane podłogi posypane płatkami róż. Milion świeczek mógłby migać po pokoju, chude, średniowieczne okna ledwo przepuszczać światło księżyca. - Nie mogę być dłużej bez ciebie. – Alexander mógłby powiedzieć. Mógłby pochylić się do mnie i wziąć moją szyję w swoje usta. Czułabym się lekko w swoim ciele. Miałabym zawroty głowy, ale poczułabym się bardziej żywa niż kiedykolwiek wcześniej – moja głowa opadałaby do tyłu, moje ciało stałoby się bezwładne w jego ramionach. Moje serce pulsowałoby cały czas, jeśli biłoby dla

nas oboje. Kątem oka, mogłabym zobaczyć Alexandra, wyciągającego dumnie swoją głowę. Delikatnie by mnie opuścił. Czułabym zawroty głowy i potykałabym się o własne nogi, zawieszając zaczerwienioną szyję, kiedy krew spływałaby na moje przedramię. Byłabym w stanie poczuć dwa spiczaste kły końcem języka. Otwarłby okno wieży, aby odsłonić śpiące miasto. Byłabym w stanie zobaczyć rzeczy, których nigdy nie widziałam wcześniej, jak uśmiechające się duchy, pływające nad domami. Alexander wziął by mnie za rękę i moglibyśmy latać w nocy nad błyszczącymi światłami miasta i pod migającymi gwiazdami, jak dwa gotyckie anioły. Przerwał mi dźwięk brzęku dzwonka. Brzdąkanie dzwonków nie sygnalizowało mojego przyjazd do Podziemnego Świata, ale ostrzegało przejazd kolejowy o nadjeżdżającym pociągu, sygnalizując koniec mojej wybujałej wyobraźni. Autobus zatrzymał się przed torami kolejowymi. Brzdąc siedzący po drugiej stronie przejścia ode mnie machał podniecony, kiedy czarna lokomotywa się zbliżała. - Chug-a-ciach-a-Choo-Choo! – Wołał. – Chcę byd konduktorem. – Ogłosił swojej matce. Ja, też, patrzyłam na konduktora, machającego niebieskim kapeluszem, kiedy pociąg zaczynał nas mijad. Natomiast ciąg nowych wagonów przeleciał ze świstem przez nas, załadowane grafitem wagony ciągnęły się przed nami. Jak małe dziecko naprzeciwko mnie, które prawdopodobnie marzyło o ekscytującym życiu konduktora – zbyt naiwne, aby zrealizowad wymagania pracy, izolacji, długich godzin i małych pieniędzy – ja też zastanawiałam się, czy moje marzenie stania się wampirem było bardziej romantyczne niż jest w rzeczywistości. Wkraczałam w nieznany świat, wiedząc tylko jedno: Chciałam znaleźd Alexandra. Oficjalny, powitalny znak do miasta cioci Liby powinien mówid „ Witamy w Hipstelville – Mieszkaocy muszą sprawdzad wszystkie golfowe spodnie w