mek4

  • Dokumenty6 660
  • Odsłony367 821
  • Obserwuję282
  • Rozmiar dokumentów11.2 GB
  • Ilość pobrań288 234

Stagg Julia - Francuska oberza

Dodano: 6 lata temu

Informacje o dokumencie

Dodano: 6 lata temu
Rozmiar :1.7 MB
Rozszerzenie:pdf

Stagg Julia - Francuska oberza.pdf

mek4 EBooki
Użytkownik mek4 wgrał ten materiał 6 lata temu. Od tego czasu zobaczyło go już 19 osób, 22 z nich pobrało dokument.

Komentarze i opinie (0)

Transkrypt ( 25 z dostępnych 1185 stron)

Tytuł oryginału L’AUBERGE Redaktor prowadzący Elżbieta Kobusińska Redakcja Ewa Borowiecka Redakcja techniczna Lidia Lamparska Korekta Marianna Filipkowska

Grażyna Henel Copyright © Julia Stagg 2011 All rights reserved Copyright © for the Polish translation by Magdalena Słysz, 2011 Copyright © for the e-book edition by Weltbild Polska Sp. z o.o., Warszawa 2011 Świat Książki Grupa Wydawnicza Weltbild

Warszawa 2011 Weltbild Polska Sp. z o.o. 02-103 Warszawa, ul. Hankiewicza 2 Księgarnia internetowa: www.Weltbild.pl Niniejszy produkt objęty jest ochroną prawa autorskiego. Uzyskany dostęp upoważnia wyłącznie do prywatnego użytku osobę, która wykupiła prawo dostępu. Wydawca

informuje, że wszelkie udostępnianie osobom trzecim, nieokreślonym adresatom lub w jakikolwiek inny sposób upowszechnianie, upublicznianie, kopiowanie oraz przetwarzanie w technikach cyfrowych lub podobnych – jest nielegalne i podlega właściwym sankcjom. ISBN 978-83-7799-171-8 90451493 Konwersja do formatu EPUB:

Virtualo Sp. z o.o. virtualo.eu

Spis treści Dedykacja 1 2 3 4 5 6

7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17

18 19 Podziękowania Przypisy

Dedykacja Markowi, mojemu własnemu szefowi kuchni we francuskiej restauracji

Dokument chroniony elektronicznym znakiem wodnym 1 – Sprzedana? Jak to sprzedana? Josette poprawiła okulary na

nosie, odsunęła wiszące przed nią pęta saucisson, żeby nie zasłaniały jej widoku, i spojrzała z przejęciem na źródło najbardziej sensacyjnej wieści, jaka dotarła do mieszkańców gminy Fogas od czasu… hmm, od czasu gdy madame Sentenac przyłapano w kompromitującej sytuacji z księdzem, czego dokonał nie kto inny jak monsieur Sentenac, który z szaleństwem w oczach dzierżył w dłoniach strzelbę.

Ksiądz, porzucając w jednej chwili swoją kochankę i misję duszpasterską, uciekł przez okno i kościół pozostał bez kapłana na następnych dwadzieścia lat. Ale coś takiego! To była znacznie poważniejsza sprawa. – Sprzedana i już – odparła zza lady wyższa z dwóch kobiet. Véronique, poczmistrzyni w Fogas, zrobiła dramatyczną pauzę, przełożyła trzymaną bagietkę do lewej ręki,

ponieważ wolała nie odkładać jej na szklaną gablotę z nożami myśliwskimi, i powoli, dokładnie strzepnęła mąkę ze swetra. Już w chwili, gdy weszła z błyszczącym wzrokiem i tajemniczym uśmieszkiem, Josette zorientowała się, że zaraz usłyszy jakąś plotkę. I wiedziała, że Véronique wyjawi ją z wielką satysfakcją. Poprawiwszy krzyżyk na szyi, poczmistrzyni podjęła opowieść: – Została sprzedana

i podpisano już pierwsze dokumenty. Gwałtowne wciągnięcie powietrza, jakie dało się słyszeć ze strony drugiego uczestnika tej sceny – nie licząc Jacques’a – świadczyło, że Véronique ma naprawdę niesamowitą umiejętność zdobywania najświeższych nowin z życia wioski; inne kobiety, jak stojąca obok niej Fatima Souquet, żona zastępcy mera Fogas, musiały się zadowalać ich powielaniem.

– Ale skąd to wiesz? – zapytała ostro Fatima, a jej nieukrywana irytacja rozbawiła Josette. Véronique uśmiechnęła się przebiegle i pochyliła się nad ladą, aby zdradzić sekret swojego fachu. – Bo akurat byłam w merostwie i usłyszałam, jak mer rozmawia przez telefon z notariuszem! W zeszłym tygodniu podpisano compromis de vente i za niecały miesiąc

Auberge des Deux Vallées będzie miała nowych właścicieli. Wszystkie trzy kobiety odwróciły się jak jeden mąż i spojrzały przez witrynę na okazały budynek z kamienia, który stał nad rzeką na końcu wsi. Był porośnięty glicynią aż po rynny, miał obluzowane, wypaczone okiennice i generalnie sprawiał wrażenie zaniedbanego. – Ale to jeszcze nie wszystko – ciągnęła Véronique, a jej głos

przybrał ponury ton. – Nowym właścicielem wcale nie jest szwagier mera. Tego było już za wiele dla Fatimy, która ze zdumieniem okręciła się na pięcie. – Niemożliwe! – oświadczyła. – Przecież zawarto umowę. Jego szwagier już sprawił sobie wizytówki. – Phi! – Véronique prychnęła lekceważąco, gasząc Fatimę. – To się pospieszył. Pokonano go w ostatniej chwili.

I wtedy Josette po raz pierwszy poczuła niepokój. Jeśli Véronique się nie myliła, a zazwyczaj tak było, ta sprzedaż mogła wywołać kłopoty w gminie, bo mer słynął z krewkiego temperamentu. Pod wpływem tej myśli zerknęła na Jacques’a, który jak zwykle kręcił się w najciemniejszym kącie sklepu. Szopa jego siwych włosów odcinała się na tle półek z puszkowanym cassoulet, zapalniczkami i sznurówkami.

Na ten widok ścisnęło jej się serce. Wydawał się taki bezradny. A jednocześnie rozdrażniony. Nie była tylko pewna, czy grymas na jego twarzy wywołała najnowsza wieść, czy obecność Fatimy Souquet w jego ukochanej épicerie. – Cóż – westchnęła i wytarła rękawem szkło nad nożami, na wypadek gdyby tu kryła się przyczyna niezadowolenia Jacques’a. – Przynajmniej

oberża znowu zacznie działać, a restauracja nie może być gorsza niż poprzednio. – Ha! Tak ci się tylko wydaje – oznajmiła Véronique i wyciągnęła asa z rękawa: – Nowymi właścicielami są Anglicy! Fatima zatoczyła się w tył i żeby nie upaść, przytrzymała się gabloty. Ale tym razem uszło jej to na sucho. Josette, która rozdziawiła usta ze zdumienia, skupiła się na tym, by je

zamknąć. Oberżę sprzedano Anglikom. I co teraz będzie z gminą? Merde, merde i jeszcze raz merde! Serge Papon kolejny raz uderzył artretyczną dłonią w kierownicę, co spowodowało, że samochód niebezpiecznie zniosło na drugą stronę wąskiejdrogi, prowadzącej z Fogas do La Riviere. Ponieważ jednak często wpadał w gniew, a jeszcze częściej kierował po pijanemu, miał dość

wprawy, żeby odzyskać panowanie nad kierownicą i zjechać z powrotem w stronę górskiego stoku, zanim samochód wypadł z szosy i stoczył się do wąwozu. Ktoś za to zapłaci, nie ma wątpliwości. Nie po to przez sześć miesięcy zabiegał o względy Gerarda Loubeta, żeby teraz ten łajdak odrzucił ofertę jego szwagra przy sprzedaży oberży. Serge poszedł nawet dla tego starego