metryczka

  • Dokumenty132
  • Odsłony87 625
  • Obserwuję45
  • Rozmiar dokumentów178.0 MB
  • Ilość pobrań44 761

Cecily von Ziegesar - Plotkara 1 - Plotkara

Dodano: 8 lata temu

Informacje o dokumencie

Dodano: 8 lata temu
Rozmiar :691.1 KB
Rozszerzenie:pdf

Cecily von Ziegesar - Plotkara 1 - Plotkara.pdf

metryczka EBooki
Użytkownik metryczka wgrał ten materiał 8 lata temu.

Komentarze i opinie (0)

Transkrypt ( 25 z dostępnych 156 stron)

CECILY VON ZIEGESAR PLOTKARA plotkara 1 Przekład Alicja Marcinkowska Tytuł oryginału GOSSIP GIR Skandal to plotka, która przestała być zabawna. Oscar Wilde

∗ tematy ◄ wstecz dalej ► wyślij pytanie odpowiedź Wszystkie nazwy miejsc, imiona i nazwisko oraz wydarzenia zostały zmienione lub skrócone, po to by nie ucierpieli niewinni. Czyli ja. hej, ludzie! Zastanawialiście się kiedyś, jak naprawdę wygląda życie wybrańców? No cóż, opowiem wam, bo je- stem jedną z nich. Nie mówię o słynnych modelkach, aktorach, muzycznych talentach czy matema- tycznych geniuszach. Mówię o ludziach, którzy się z tym rodzą o tych z nas, którzy mają wszystko, czego tylko człowiek mógłby chcieć, i uważają to za naturalne. Witajcie w Nowym Jorku na Manhattanie w Upper East Side, gdzie ja i moi przyjaciele mieszkamy, uczymy się, bawimy i śpimy - czasami ze sobą nawzajem. Mieszkamy w olbrzymich apartamentach, mamy własne sypialnie, łazienki i linie telefoniczne. Mamy nieograniczony dostęp do kasy, alkoholu i wszystkiego, o czym zamarzymy. Nasi rodzice rzadko bywają w domu, więc mamy dużo swobody. Je- steśmy inteligentni, odziedziczyliśmy świetną aparycję, nosimy bajeczne ciuchy i wiemy, jak się bawić. Co prawda, nasze kupy śmierdzą tak samo jak innych, ale tego nie czuć, bo co godzinę pokojówka spryskuje toalety odświeżaczem zrobionym specjalnie dla nas we francuskich perfumeriach. To luksusowe życie, ale cóż, ktoś musi takie mieć. Mieszkamy w pobliżu Metropolitan Museum of Art na Piątej Alei i prywatnych szkół męskich lub żeń- skich, takich jak Constance Billard, do których chodzi większość z nas. Nieważne, czy się ma kaca, Piąta Aleja zawsze wygląda przepięknie o poranku, kiedy promienie słońca migoczą we włosach sek- sownych chłopców ze szkoły Świętego Judy. Ale coś się psuje w naszym świecie... Na celowniku B kłóci się w taksówce z matką przed sklepem Takashimayi. N pali skręta na schodach Met. C kupu- je nowe buty do szkoły w Barneys. Znajoma, zabójczo piękna wysoka blondynka wyłania się z kolejki linii New Haven na Grand Central Station. Wiek - około siedemnastu lat. Czy to możliwe? Czyżby S wróciła?  plotkara.net jest tłumaczeniem nazwy autentycznej strony internetowej: www.gossipgirl.net (przyp. red.). *

DZIEWCZYNA, KTÓRA WYJEŻDŻA DO SZKOŁY Z INTERNATEM, ZOSTAJE Z NIEJ WYKOPANA I WRACA Tak, S wróciła ze szkoły z internatem. Jej włosy są dłuższe, jaśniejsze. Niebieskie oczy skrywają ta- jemnice. Ma na sobie te same stare, bajeczne ciuchy, teraz całe wymiętoszone przez burze Nowej An- glii. Tego ranka śmiech S rozbrzmiewał echem na schodach Met, gdzie nie będziemy już mogły wpa- dać na szybką fajkę i cappuccino, nie narażając się na jej widok, machającej do nas z apartamentu starych po drugiej stronie ulicy. Nabrała zwyczaju obgryzania paznokci, co jeszcze bardziej rozbudziło naszą ciekawość, ale chociaż wszystkie mamy straszliwą ochotę, żeby zapytać, dlaczego ją wywalili, nie zrobimy tego, bo wolałybyśmy, żeby tam została. Ale S jest tutaj. Tak na wszelki wypadek, powinnyśmy ustalić strategię. Jeśli nie będziemy ostrożne, S owinie sobie wokół palca naszych nauczycieli, włoży kieckę, w którą my się nie mieścimy, zje ostatnią oliwkę, bę- dzie uprawiała seks w łóżkach naszych rodziców, rozleje campari na nasze dywany, zbajeruje na- szych braci i chłopaków, zniszczy nam życie i wkurzy nas na maksa. Będę mieć ją na oku. Za nas wszystkie. Zapowiada się odjazdowy rok pełen świństewek. Czuję to. Uściski plotkara

jak większość pikantnych historii, również i ta zaczęta się na przyjęciu - Przez całe rano gapiłam się na MTV w moim pokoju, więc nie musiałam jeść z nimi śniadania - powiedziała Blair Waldorf do swoich dwóch najlepszych przyjaciółek z Constance Billard School, Kati Farkas i Isabel Coates. - Matka zrobiła mu omlet. Nie sądziłam, że w ogóle wie, jak działa kuchenka. Blair założyła swoje długie, brązowe włosy za uszy i pociągnęła z kryształowej szkla- neczki łyk szkockiej jej matki. To była już druga szklaneczka. - Co oglądałaś? - zapytała Isabel, zdejmując włos z czarnego kaszmirowego sweterka Blair. - A co za różnica? - odparła Blair, stukając niecierpliwie nogą o podłogę. Miała nowe czarne buty na płaskim obcasie. Bardzo w stylu grzecznej pensjonarki, ale uchodziło jej to na sucho, bo w każdej chwili mogła zmienić zdanie i włożyć swoje wyzywające spiczaste ko- zaczki do kolan i seksowną, metaliczną spódniczkę, której jej matka nienawidziła. Prawdziwy rockowy sekskociak. Miau. - Chodzi o to, że całe rano nie wychodziłam ze swojego pokoju, bo oni rozkoszowali się romantycznym śniadankiem w swoich czerwonych jedwabnych szla- frokach. Ohyda. Nawet nie wzięli prysznica. - Blair upiła kolejny łyk swojego drinka. Tylko pijana, i to bardzo, mogła znieść myśl, że jej matka sypia z tym facetem. Na szczęście Blair i jej przyjaciółki pochodziły z rodzin, w których picie było tak na- turalne jak wydmuchiwanie nosa. Ich rodzice hołdowali quasi - europejskiemu poglądowi, że im łatwiejszy dostęp do alkoholu będą miały dzieci, tym mniejsze ryzyko, że będą go naduży- wać. Blair i jej przyjaciółki mogły więc pić, co tylko chciały i kiedy chciały, tak długo, jak długo trzymały się prosto, wyglądały w miarę trzeźwo, nie kompromitowały siebie i rodziny, haftując publicznie, sikając w majtki czy awanturując się na ulicy. Tak samo było z seksem i narkotykami - dopóki zachowujesz pozory, jesteś w porządku. Ale jeszcze nie ściągajcie majtek. To zrobicie później. Facet, który tak irytował Blair, nazywał się Cyrus Rose i był nowym chłopakiem jej matki. Teraz Cyrus Rose stał po przeciwnej stronie salonu, witając gości przybyłych na kola- cję. Wyglądał jak ktoś, kto może pomóc ci wybrać buty u Saksa - kompletnie łysy, z wyjąt-

kiem małych, krzaczastych wąsów, a jego wielki brzuch ledwo mieścił się pod błyszczącą, niebieską, dwurzędową marynarką. Bez przerwy pobrzękiwał drobniakami w kieszeni, a kie- dy zdjął marynarkę, widać było obrzydliwe plamy potu pod pachami. Śmiał się głośno i był przemiły dla matki Blair. Ale nie był ojcem Blair. W zeszłym roku jej ojciec uciekł do Francji z innym facetem. Bez ścierny. Mieszkają razem w wiejskiej posiadłości i prowadzą winnicę. W zasadzie to całkiem fajnie, jak się nad tym zastanowić. Oczywiście Cyrus Rose nie był temu w żaden sposób winien, ale to nie miało znacze- nia dla Blair. Po prostu uważała Cyrusa za irytującego, grubego frajera. Ale dziś wieczorem musiała go tolerować, bo tę kolację matka wydała na jego cześć i wszyscy przyjaciele Waldorfów przybyli, żeby go poznać: Bassowie z synami Chuckiem i Donaldem, pan Farkas z córką Kati, znany aktor Arthur Coates, jego żona Tiri i ich córki Isa- bel, Regina i Camilla, kapitan Archibald z żoną i synem Nate'em. Brakowało tylko pana i pani van der Woodsen, których nastoletnie dzieci, Serena i Erik, uczyły się poza miastem. Matka Blair była znana ze swoich kolacji, a to było pierwsze przyjęcie, jakie wydała od czasu jej niesławnego rozwodu. Tego lata, dużym nakładem kosztów, wystrój apartamentu Waldorfów został zupełnie zmieniony; teraz królowały tu głęboka czerwień i czekoladowe brązy, poza tym pełno było antyków i innych dziel sztuki, które robiły duże wrażenie na każ- dym, kto choć trochę znał się na sztuce. Pośrodku stołu w jadalni stała olbrzymia srebrna misa z białymi orchideami, baziami wierzby i gałęziami kasztanowca - nowoczesny stroik z Taka- shimayi, sklepu z luksusowymi artykułami gospodarstwa domowego na Piątej Alei. Złote kar- toniki z nazwiskami leżały na każdym porcelanowym talerzu. W kuchni kucharka Myrtle nu- ciła do sufletu piosenki Boba Marleya, a pokraczna irlandzka pokojówka Esther i jeszcze nie zdążyła nikomu objąć ubrania szkocką, dzięki Bogu. Za to Blair czuła się coraz gorzej. A jeśli Cyrus Rose nie przestanie nękać Nate'a, jej chłopaka, będzie musiała tam podejść i wylać swoją szkocką na jego tandetne włoskie moka- syny. - Ty i Blair chodzicie ze sobą już dość długo, prawda? - powiedział Cyrus, uderzając pięścią w ramię Nate'a. Próbował sprawić, żeby Nate się trochę rozluźnił. Wszystkie te dzie- ciaki z Upper East Side były zbyt sztywne. Trzeba dać im trochę czasu. - Spałeś już z nią? - zapytał Cyrus. Nate spalił laką cegłę, że był bardziej czerwony niż osiemnastowieczny francuski szezlong, który stał obok.

- Cóż, znamy się z Blair prawie od urodzenia - wyjąkał. - Ale chodzimy ze sobą dopie- ro od jakiegoś roku. Nie chcemy tego popsuć przez pośpiech, wie pan, nie jesteśmy jeszcze gotowi. - Nate zacytował formułkę, którą słyszał od Blair za każdym razem, kiedy pytał ją, czy jest już gotowa, żeby to zrobić. Ale rozmawiał z facetem jej matki. Co miał powiedzieć? Może: „Stary, gdyby to zależało tylko ode mnie, robilibyśmy to w tej chwili”? - Słusznie - stwierdził Cyrus Rose, Ścisnął ramię Nate'a tłustą ręką. Na nadgarstku miał jedną z tych złotych bransoletek w stylu kajdanek od Cartiera, które zapinasz i nigdy nie zdejmujesz - byty bardzo modne w latach osiemdziesiątych zeszłego wieku, teraz już raczej nie, no, chyba że ktoś ma świra na punkcie odgrzewanej mody z lat osiemdziesiątych, - Po- zwól, że dam ci pewną radę - powiedział Cyrus, jakby Nate miał jakiś wybór. - Nie wierz w ani jedno słowo dziewczyny. Dziewczyny lubią niespodzianki. Chcą być stale zaskakiwane, żeby było ciekawie. Wiesz, co mam na myśli? Nate zmarszczył brwi. Próbował sobie przypomnieć, kiedy po raz ostatni zaskoczył Blair. Jedyną rzeczą, która przyszła mu do głowy, było to, że przyniósł jej lody w rożku, kie- dy odbierał ją z lekcji tenisa. To zdarzyło się ponad miesiąc temu i musiał przyznać, że była to dość marna niespodzianka. W takim tempie on i Blaire mogą nigdy nie pójść do łóżka. Nate należał do tych chłopaków, na których patrzysz i wiesz, że kiedy patrzysz, on so- bie myśli: Ta laska nie może oderwać ode mnie oczu, bo jestem super. Jednak nie był z tego powodu ani odrobinę nadęty. Nie mógł nic poradzić na to, że wyglądał super. Po prostu taki się urodził. Biedaczek. Tego wieczoru Nate miał na sobie ciemnozielony kaszmirowy sweter z dekoltem w serek. Dała mu go Blair w ostatnią Wielkanoc, kiedy jej ojciec zabrał ich na tydzień na narty do Sun Valley. Potajemnie Blair zaszyła malutki zloty wisiorek w kształcie serca w jednym z rękawów swetra, żeby Nate zawsze nosił jej serce w swoim rękawie. Blair lubiła o sobie my- śleć jako o beznadziejnej romantyczce w stylu aktorek filmowych z dawnych lat, jak Audrey Hepburn czy Marilyn Monroe, Zawsze obmyślała odpowiednią scenografię do filmu, w któ- rym grała, filmu, który był jej życiem. - Kocham cię - szepnęła Nate'owi, kiedy dala mu sweter. - Ja ciebie też - odparł Nate, choć wcale nie był pewien, czy rzeczywiście tak jest. Gdy włożył sweter, wyglądał tak bosko, że Blair miała ochotę krzyczeć i zedrzeć z siebie ubranie. Ale wydawało jej się, że takie zachowanie jest bardziej w stylu femme fatale niż romantycznej dziewczyny - więc trzymała buzię na kłódkę, usiłując być maleńką ptaszyną w ramionach Nate'a. Całowali się długo, ich policzki były jednocześnie gorące i zimne, bo cały dzień spędzili na stoku. Nate zanurzył palce w jej włosach i pociągnął ją na hotelowe łóż-

ko. Blair uniosła ręce nad głowę i pozwoliła, żeby Nate zaczął ją rozbierać, aż zdała sobie sprawę, do czego to prowadzi, i że nie jest to żaden film, tylko wszystko dzieje się naprawdę. Więc, jak grzeczna dziewczynka, usiadła i kazała Nate'owi przestać. Powstrzymywała go aż do dziś. Zaledwie dwa dni temu Nate przyszedł po przyjęciu z opróżnioną do połowy butelką brandy w kieszeni, położył się na jej łóżku i wymamrotał: - Pragnę cię, Blair. I znowu Blair miała ochotę krzyczeć i rzucić się na niego, ale oparła się tej pokusie. Nate zasnął i cicho pochrapywał, a Blair położyła się obok niego, wyobrażając sobie, że oboje grają w filmie, w którym są małżeństwem, on ma problem z piciem, ale ona zawsze będzie przy nim i nigdy nie przestanie go kochać, nawet jeśli on czasem zmoczy łóżko. Blair wcale nie chciała go robić na szaro, ale po prostu nie była gotowa. Prawie nie widywali się z Nate'em przez cale wakacje, bo ona wyjechała na ten okropny obóz tenisowy do Karoliny Północnej, a Nate żeglował ze swoim ojcem u wybrzeży Maine. Blair chciała się upewnić, że choć spędzili lato oddzielnie, nadal się kochają. Chciała zaczekać z seksem do swoich siedemnastych urodzin w przyszłym miesiącu. Ale teraz miała już tego dość. Nate wyglądał lepiej niż kiedykolwiek. Przy ciemnozielonym swetrze jego oczy przy- brały kolor intensywnej, połyskującej zieleni, a w jego falujących brązowych włosach pojawi- ły się złote pasemka po lecie spędzonym na oceanie. I nagle Blair wiedziała, że jest już goto- wa. Pociągnęła kolejny łyk szkockiej, O tak. Zdecydowanie była gotowa.

w ciągu godziny seksu spala się 360 kalorii - O czym rozmawiacie? - zapytała matka Blair, podchodząc do Nate'a i ściskając dłoń Cyrusa. - O seksie - powiedział Cyrus, całując ją namiętnie w ucho. Fuj. - Oh! - zapiszczała Eleanor Waldorf, poklepując się po swoim wielkim blond bobie. Matka Blair miała na sobie dopasowaną grafitową sukienkę z kaszmiru, którą Blair pomagała jej wybrać u Armaniego, i małe, czarne aksamitne klapki. Jeszcze rok temu nie zmieściłaby się w tę sukienkę, ale od kiedy poznała Cyrusa, zrzuciła prawie dziesięć kilo. Wyglądała fantastycznie. Wszyscy tak uważali. - Rzeczywiście, wygląda szczupłej. - Blair usłyszała, jak pani Bass szepcze do pani Coates. - Ale założę się, że zrobiła sobie podbródek. - Pewnie masz rację. Zapuściła włosy - to wiele wyjaśnia. Włosy zasłaniają blizny - odszepnęła pani Coates. W pokoju huczało od plotek na temat matki Blair i Cyrusa Rose'a. Ze strzępów roz- mów, które Blair słyszała, wynikało, że przyjaciółki jej matki czują dokładnie to samo co ona, choć nie używały słów: irytujący, gruby, frajer. - Czuję Old Spice - szepnęła pani Coates do pani Archibald. - Myślisz, że on napraw- dę używa Old Spice'a? To byłby męski odpowiednik damskiego dezodorantu Impulse, a wszyscy wiedzieli, że Impulse jest paskudny. - Nie jestem pewna - odszepnęła pani Archibald. - Ale myślę, że to prawdopodobne. - Chwyciła koreczek z dorsza i kaparów z półmiska, który niosła Esther, włożyła do ust i zaczę- ła energicznie przeżuwać, uchylając się od dalszej wypowiedzi, Nie mogła tego znieść ze względu na Eleanor Waldorf. Ploty i jałowe pogawędki były nawet zabawne, ale nie kosztem zranienia uczuć starej przyjaciółki. Bzdura! - powiedziałaby Blair, gdyby słyszała myśli pani Archibald. Hipokrytka! Wszyscy ci ludzie byli potwornymi plotkarzami. A jak już się to robi, to czemu nie czerpać z

tego przyjemności? Po drugiej stronie pokoju Cyrus objął Eleanor i pocałował ją w usta na oczach wszyst- kich. Blair aż się wzdrygnęła na ten odrażający widok - jej matka i Cyrus zachowywali się jak napalone nastolatki - i odwróciła się do okna, żeby wyjrzeć na Piątą Aleję i Central Park. Pali- ły się opadłe liście. Samotny rowerzysta wyjechał z Siedemdziesiątej Drugiej i zatrzymał się na rogu, obok wejścia do parku, żeby kupić butelkę wody w budzie z hol dogami. Blair nigdy wcześniej nie zauważyła tego wózka z hot dogami i zastanawiała się, czy ten sprzedawca za- wsze tam handlował, czy też był nowy. To zabawne, jak wiele rzeczy, które widuje się co- dziennie, umyka twojej uwagi. Nagle Blair poczuła, że umiera z głodu, i wiedziała, czego chce: hot doga. Chciała go zjeść właśnie teraz - gorącego hol doga z musztardą, ketchupem, cebulą i piklami - i zjadłaby go w trzech kęsach, a potem beknęłaby swojej matce w twarz. Jeśli Cyrus może wtykać jej ję- zyk do gardła na oczach wszystkich przyjaciół, ona może zjeść głupiego hot doga. - Zaraz wracam - powiedziała Blair do Kati i Isabel. Obróciła się na pięcie i ruszyła przez pokój do głównego holu. Włoży płaszcz, wyjdzie na dwór, kupi hot doga od ulicznego sprzedawcy, zje go w trzech kęsach, wróci, beknie matce w twarz, wypije jeszcze jednego drinka, a potem będzie kochać się z Nate'em. - Dokąd idziesz?! - zawołała za nią Kati, ale Blair się nie Utrzymała, zmierzając prosto do drzwi. Nate zobaczył wychodzącą Blair i w samą porę wyrwał się Cyrusuwi i jej matce. - Blair? - powiedział. - Jak leci? Blair zatrzymała się i spojrzała w seksowne zielone oczy Nate'a. Były jak szmaragdy ze spinek do mankietów, które jej ojciec zakładał do smokingu, kiedy szedł do opery. Nosi moje serce w swoim rękawie, przypomniała sobie, zapominając zupełnie o hot dogu. W jej filmie Nate porwałby ją w ramiona, zaniósł do sypialni, a potem przeleciał. Niestety, to nie był film. - Muszę z tobą porozmawiać - powiedziała Blair. Podniosła kieliszek. - Ale najpierw mi dolejesz? Nate wziął jej kieliszek i Blair poprowadziła go do baru z marmurowym blatem obok szklanych drzwi do jadalni, Nate nalał im obojgu po szklaneczce szkockiej, a potem znowu ruszył za Blair przez salon. - Hej, gdzie się wybieracie? - zapytał Chuck Bass, kiedy obok niego przechodzili. Uniósł brwi, uśmiechając się znacząco. Blair przewróciła oczami i szła dalej, cały czas racząc się alkoholem. Nate szedł za

nią, całkowicie ignorując Chucka. Chuck Bass, najstarszy syn Misty i Bartholomew Bassów, był przystojny jak z rekla- mówki wody po goleniu. Rzeczywiście, grał w reklamie British Drakkar Noir, ku publicznej konsternacji rodziców, choć potajemnie byli z tego dumni. Chuck był również najbardziej na- palonym chłopakiem wśród znajomych Blair i Nate'a. Kiedyś, na imprezie w dziewiątej kla- sie, Chuck siedział ukryty w szafie sypialni dla gości przez dwie godziny, czekając, aż będzie mógł wpełznąć do łóżka z Kati Farkas, która była tak nawalona, że rzygała nawet przez sen. Ale Chuckowi to nie przeszkadzało. Po prostu się z nią przespał. Tak już miał. jeśli chodzi o dziewczyny. Jedynym sposobem na takiego gościa jak Chuck było roześmiać się mu prosto w twarz, i właśnie tak robiły wszystkie dziewczyny, które go znały. W innych kręgach mógłby zostać skazany na banicję jako szumowina, ale te rodziny przyjaźniły się od pokoleń. Chuck był Bassem, więc byli na niego skazani. Nawet przyzwyczaili się do jego złotego sygnetu z monogramem, jego granatowych kaszmirowych szali z monogramem, jego zdjęć, którymi ob- wieszone były domy i apartamenty jego starych, i które wysypywały się z jego szafki w pry- watnej szkole dla chłopców Riverside Preparatory. - Nie zapomnijcie się zabezpieczyć! - zawołał Chuck, unosząc swój kieliszek do Blair i Nate'a, kiedy weszli w długi, wyłożony czerwonym dywanem korytarz prowadzący do sy- pialni Blair. Blair chwyciła za szklaną gałkę i przekręciła ją, zaskakując swoją rosyjską błękitną kotkę Kitty Minky, która leżała zwinięta na czerwonej jedwabnej narzucie. Blair zatrzymała się w progu i mocno przytuliła się do Nate'a. Sięgnęła po jego dłoń. W tym momencie nadzieje Nate'a odżyły. Blair zachowywała się tak prowokująco i seksownie... Czy to możliwe, że dziś się coś wydarzy? Blair ścisnęła Nate'a za rękę i wciągnęła go do pokoju. Potykając się padli na łóżko, rozlewając drinki na moherowy dywanik. Blair chichotała; szkocka, którą w siebie wlała, ude- rzyła jej do głowy. Zaraz będę kochać się z Nate'em, pomyślała upojona. A potem... W czerwcu skończy- my szkołę, na jesieni pójdziemy oboje do Yale, za cztery lata wyprawimy wielkie wesele, znajdziemy piękny apartament na Park Avenue, wszystko wyłożymy aksamitem, jedwabiem oraz futrami i będziemy uprawiać seks w każdym pokoju po kolei. Nagle z korytarza dobiegł donośny głos matki Blair: - Serena van der Woodsen! Co za urocza niespodzianka! Nate wypuścił rękę Blair i wyprostował się jak żołnierz, któremu rozkazano stanąć na

baczność. Blair usiadła ciężko na brzegu łóżka, odstawiła swojego drinka na podłogę i zaci- snęła dłoń na narzucie tak mocno, że aż zbielały jej kostki. Spojrzała na Nate'a. Ale Nate był już w drodze do drzwi; zmierzał na korytarz, żeby zobaczyć, czy to rze- czywiście prawda. Czy Serena van der Woodsen naprawdę wróciła? W filmie Blair nastąpił nagły, tragiczny zwrot akcji. Blair złapała się za żołądek, gdyż znów poczuła głód. Powinna była jednak pójść po tego hot doga.

S wróciła! - Witam, witam, witam! - piała matka Blair, całując gładkie, zapadnięte policzki wszystkich van der Woodsenów po kolei. Cmok, cmok, cmok, cmok, cmok, cmok! - Wiem, że nie spodziewałaś się Sereny, moja droga - szepnęła pani van der Woodsen zmartwionym, poufnym tonem. - Mam nadzieję, że to nie problem. - Oczywiście, że nie. Wszystko w porządku - odparła pani Waldorf. - Przyjechałaś do domu na weekend, Sereno? Serena van der Woodsen przecząco pokręciła głową i podała swój klasyczny płaszcz Burberry pokojówce Esther. Założyła kosmyk blond włosów za ucho i uśmiechnęła się do go- spodyni. Kiedy Serena się uśmiechała, uśmiechały się także jej oczy - ciemne, prawie granato- we. Był to uśmiech, który można próbować naśladować, stojąc przed lustrem w łazience. Ma- gnetyczny, rozkoszny, zdający się mówić: „Nie możecie oderwać ode mnie oczu, co?” - uśmiech, jaki supermodelki ćwiczą latami A Serena uśmiechała się w ten sposób ot tak, po prostu. - Nie, jestem tu... - zaczęła mówić. Matka Sereny przerwała jej pospiesznie. - Uznała, że szkoła z internatem to nie dla niej - oznajmiła, poprawiając od niechcenia swoje włosy, jakby zupełnie nie było o czym mówić. Chodzący spokój. Wszyscy van der Woodsenowie byli tacy. Wysocy, jasnowłosi, szczupli i niezwykle opanowani; cokolwiek robili - grali w tenisa, przywoływali taksówkę, jedli spaghetti, szli do toalety - nigdy nie tracili spokoju. Zwłaszcza Serena. Cechował ją spokój, który zyskuje się, kupując odpowiednią torebkę czy odpowiednią parę dżinsów. Była dziewczyną, na którą le- cieli wszyscy chłopacy, a wszystkie dziewczyny chciały być takie jak ona. - Serena jutro wraca do Constance - powiedział pan van der Woodsen, zerkając na cór- kę stalowymi, niebieskimi oczami, w których widać było zarówno dumę, jak i dezaprobatę, przez co wyglądał na jeszcze groźniejszego, niż był w rzeczywistości. - Hm. Serena, moja droga, wyglądasz cudownie. Blair będzie zachwycona, gdy cię zo-

baczy - ekscytowała się matka Blair. - Spójrz na siebie - powiedziała Serena, ściskając ją. - Ale jesteś szczupła! A mieszka- nie wygląda po prostu fantastycznie. Wow! Zrobiłaś z niego prawdziwe dzieło sztuki. Pani Waldorf uśmiechnęła się wyraźnie zadowolona i objęła ramieniem smukłą talię Sereny. - Skarbie, chciałabym ci przedstawić mojego wyjątkowego przyjaciela, Cyrusa Rose'a - powiedziała. - Cyrus, to jest Serena. - Zachwycająca - zagrzmiał Cyrus, Pocałował Serenę w oba policzki i uściskał ją, odrobinę za mocno. - I niezła z niej przytulanka - dodał, poklepując Serenę po biodrze. Serena zachichotała, ale się nie wzdrygnęła. Dwa ostatnie lata spędziła głównie w Eu- ropie i była przyzwyczajona do ściskania przez nieszkodliwych, napalonych Europejczyków, którzy zupełnie nie potrafili się jej oprzeć. Była jak magnes dla różnych napaleńców. - Serena jest najlepszą przyjaciółką Blair - wyjaśniła Cyrusowi Eleanor Waldorf. - Ale wyjechała do Hanover Academy w jedenastej klasie, a ostatnie lato podróżowała. Biednej Blair było ciężko bez ciebie w zeszłym roku, Sereno - powiedziała Eleanor z zamglonymi oczami. - Zwłaszcza w czasie mojego rozwodu. Ale nareszcie wróciłaś. Blair się ucieszy. - Gdzie ona jest? - zapytała Serena niecierpliwie, nie mogąc się doczekać, kiedy zno- wu zobaczy swoją najlepszą przyjaciółkę, a jej idealna, jasna cera aż poróżowiała. Stanęła na palcach i wyciągnęła szyję, wypatrując Blair, ale wkrótce została otoczona przez rodziców jej przyjaciół - Archibaldowie, Coatesowie, Bassowie, pan Farkas, każdy po kolei ją obcałowy- wał, witając na powrót w domu. Serena ściskała ich uszczęśliwiona. Ci ludzie byli dla niej jak rodzina, a nie było jej bardzo długo. Nie mogła się doczekać, kiedy życie znowu zacznie się toczyć starym torem. Ona i Blair razem będą w szkole, będą chodzić na zajęcia z fotografii na Owczą Łąkę do Cen- tral Parku, leżeć na plecach, robić zdjęcia gołębiom i chmurom, palić i pić colę, i czuć się jak hardcore'owe artystki. Znowu będą koktajle w Star Lounge w Tribeca Star Hotel, które za- wsze zamieniały się w całonocne imprezki, bo za, każdym razem były zbyt pijane, żeby wra- cać do domu, więc spędzały noc w apartamencie rodziców Chucka Bassa w tymże hotelu. Będą siedziały na łóżku z baldachimem u Blair i oglądały filmy z Audrey Hepburn, ubrane w elegancką bieliznę, popijając gin z sokiem z limonki. Będą oszukiwać na testach z łaciny, jak zawsze - amo, amas, amat - ta odmiana nadal była wytatuowana w zgięciu łokcia Sereny nie- zmywalnym markerem (dzięki Ci, Boże, że istnieją rękawy trzy czwarte!). Będą jeździć po posiadłości rodziców Sereny w Ridgefield starym buickiem dozorcy, śpiewając głupie szkol- ne hymny i zachowując się jak zwariowane staruszki. Będą sikać na progach domów swoich

koleżanek z klasy, dzwonić do drzwi, a potem uciekać. Zabiorą młodszego brata Blair Tylera na Lower East Side, gdzie go zostawią, żeby zobaczyć, ile czasu zajmie mu znalezienie drogi do domu - była to prawdziwa działalność dobroczynna, bo teraz Tyler był najbardziej cwa- nym, obeznanym z miastem chłopakiem ze szkoły Świętego Jerzego. Będą szaleć na dyskote- kach z całą bandą znajomych i tracić po pięć kilo tylko od samego pocenia się w swoich skó- rzanych spodniach. Nie żeby potrzebowały walczyć z nadwagą. Znowu będzie tak jak dawniej, absolutnie fantastycznie i Serena nie mogła się docze- kać. - Przyniosłem ci drinka - powiedział Chuck Bass, przepychając się przez gromadkę dorosłych i podając Serenie szklaneczkę whisky. - Witaj w domu - dodał, pochylając się, żeby pocałować Serenę w policzek, ale celowo w niego nie trafił i jego usta wylądowały dokładnie na jej wargach. - W ogóle się nie zmieniłeś - powiedziała Serena, biorąc od niego drinka. Upiła duży łyk. - To jak, tęskniłeś za mną? - Czy tęskniłem? Pytanie raczej powinno brzmieć, czy ty tęskniłaś za mną? - odparł Chuck. - No dalej, dziecinko, odsłoń rąbka tajemnicy. Co robisz z powrotem w Nowym Jor- ku? Co się stało? Masz chłopaka? - Oj, nie udawaj, Chuck - powiedziała Serena, ściskając jego rękę. - Przecież wiesz, że wróciłam, bo szaleńczo cię pragnę. Zawsze cię pragnęłam. Chuck zrobił krok do tyłu i odchrząknął. Jego twarz płonęła. Wzięła go z zaskoczenia; coś takiego zdarzało mu się bardzo rzadko. - W tym miesiącu nie mam chwili wolnej, ale mogę cię wciągnąć na listę oczekują- cych - powiedział Chuck, próbując odzyskać spokój. Serena już go nie słuchała. Rozglądała się po pokoju, szukając dwóch osób, które naj- bardziej chciała zobaczyć. Blair i Nate'a. W końcu ich zauważyła. Nate stał obok drzwi do holu, Blair była tuż za nim, z pochy- loną głową szamotała się z guzikami swojego czarnego sweterka, Nate patrzył prosto na Sere- nę, a kiedy napotkał jej spojrzenie, przygryzł dolną wargę, jak zawsze, kiedy był zakłopotany. A potem się uśmiechnął. Ten uśmiech. Te oczy. Ta twarz. - Chodź tu - powiedziała Serena, machając ręką. Serce zaczęło jej szybciej bić, kiedy Nate ruszył w jej kierunku. Wyglądał lepiej, niż zapamiętała, o wiele lepiej. Serce Nate'a biło jeszcze szybciej niż jej.

- Hej - szepnęła Serena, kiedy Nate ją obejmował. Pachniał tak samo jak zawsze. Jak najczystszy, najsłodszy chłopak na świecie. Łzy napłynęły jej do oczu, gdy przyciskała swoją twarz do piersi Nate'a. Teraz naprawdę była już w domu. Nate spalił cegłę. Uspokój się, powiedział sobie. Ale nie mógł się uspokoić, Miał ochotę porwać ją w ramiona i całować bez końca. Chciał wykrzyczeć, że ją kocha, ale tego nie zrobił. Nie mógł. Nate był jedynym synem kapitana marynarki wojennej i francuskiej damy. Jego ojciec był doświadczonym żeglarzem, zabójczo przystojnym, ale nieskorym do okazywania czułości Matka była zupełnym przeciwieństwem ojca, zawsze rozpieszczała Nate'a. Miewała też napa- dy histerii, a wtedy zamykała się w swojej sypialni z butelką szampana i wydzwaniała do sio- stry, której jacht cumował w Monako. Biedny Nate zawsze miał ochotę wyrzucić z siebie, co naprawdę czuje, ale nie chciał robić scen ani powiedzieć niczego, czego mógłby później żało- wać. Więc trzymał język za zębami, pozwalając, by inni sterowali łodzią, a sam leżał na ple- cach, rozkoszując się miarowym kołysaniem fal.. Może i wyglądał jak rasowy ogier, ale naprawdę był słaby. - No to co porabiałaś przez ten czas? - zapytał Serenę, starając się oddychać normal- nie. - Brakowało nam ciebie. Zauważcie, że nie był nawet na tyle odważny, by powiedzieć: „Brakowało mi ciebie”. - Co porabiałam? - powtórzyła Serena i zachichotała. - Gdybyś tylko wiedział, Nate, Byłam bardzo, bardzo niegrzeczna! Nate mimowolnie zacisnął pięści. Rety, ale mu jej brakowało. Ignorowany, jak zwykle, Chuck oddalił się chyłkiem od Nate'a i Sereny i podszedł do Blair, która stalą po drugiej stronie pokoju z Kati i Isabel. - Tysiąc dolców, że ją wykopali - powiedział. - I czy nie wygląda na wypieprzoną? Są- dzę, że jest gruntownie wypieprzona. Może zajmowała się tam prostytucją. Wesoła Dania z Hanover Academy - dodał, śmiejąc się ze swojego głupiego dowcipu. - A mnie wygląda na naćpaną - powiedziała Kati. - Może jedzie na heroinie. - Albo jakichś prochach na receptę - dorzuciła Isabel. - No wiecie, jak valium czy pro- zac. Może kompletnie jej odwaliło. - Mogłaby sama produkować dragi - zgodziła się Kati. - Zawsze była dobra z chemii. - Słyszałem, że przyłączyła się do jakiejś sekty - podsunął Chuck. - Może zrobili jej pranie mózgu i teraz myśli tylko o seksie, i cały czas chce robić tylko jedno. Kiedy będzie wreszcie ta kolacja? - zastanawiała się Blair. przestając słuchać niedo- rzecznych spekulacji przyjaciół.

Już zapomniała, jak piękne włosy miała Serena. Jak idealna była jej skóra. Jak długie i szczupłe miała nogi. Co widać w oczach Nate'a, kiedy na nią patrzy - jakby nigdy nie zamie- rzał oderwać od niej wzroku. Nigdy nie patrzył w ten sposób na Blair. - Hej, Blair, Serena musiała ci chyba powiedzieć, że wraca? - stwierdził Chuck. - No, powiedz nam. O co chodzi? Blair spojrzała na niego pustym wzrokiem, a na jej małej, lisiej twarzy pojawił się ru- mieniec. Prawda była taka, że od ponad roku właściwie nie rozmawiała z Sereną. Na początku, kiedy Serena dopiero co wyjechała do tej szkoły z internatem, Blair na- prawdę za nią tęskniła. Ale wkrótce stało się jasne, o ile łatwiej jest błyszczeć, kiedy w pobli- żu nie ma Sereny. Nagle to Blair była najpiękniejszą, najbystrzejszą, najzgrabniejszą, naja- trakcyjniejszą dziewczyną w towarzystwie. To ona przyciągała wszystkie spojrzenia. Więc przestała aż tak bardzo tęsknić za Sereną. Miała lekkie wyrzuty sumienia, że zerwała z nią kontakty, ale nawet i to minęło, kiedy odbierała krótkie, bezosobowe e - maile od Sereny, w których tamta opisywała, jak dobrze się bawi. Pojechałam stopem do Vermont, żeby pojeździć na snowboar- dzie, i spędziłam noc w dyskotece z zajebistymi chłopaka- mi! Ale miałam zwariowaną noc. Cholera, głowa mi pęka! Ostatnim znakiem życia od Sereny była pocztówka, która przysłała Blair tego lata. Blair, stuknęła mi siedemnastka w dniu zdobycia Bastylii. Cała Francja świętuje!! Tę- sknię!!! Uściski, Serena. Napisała tylko tyle. Blair schowała kartkę do starego pudełka po butach, gdzie trzymała wszystkie pamiąt- ki po ich przyjaźni. Przyjaźni, o której zawsze będzie pamiętać i którą, aż do teraz, uważała za skończoną. Serena wróciła. Wieko pudełka zostało otwarte i wszystko znowu będzie tak samo jak przed jej wyjazdem. Jak zawsze będą nierozłączne. Serena i Blair, Blair i Serena, a Blair bę- dzie tą niższą, grubszą, myszowatą, mniej dowcipną najlepszą przyjaciółką jasnowłosej pięk- ności, Sereny van der Woodsen. Albo i nie. Nie, jeśli jakoś temu zaradzi. - Musisz się chyba bardzo cieszyć, że Serena wróciła! - zaćwierkała Isabel. Ale kiedy

zobaczyła wyraz twarzy Blair, zmieniła ton. - Naturalnie przyjęli ją z powrotem do Constan- ce. To takie typowe. Za żadną cenę nie chcą stracić żadnej z nas. - Isabel zniżyła głos. - Sły- szałam, że na wiosnę Serena prowadzała się z jakimś miejscowym po New Hampshire. Miała aborcję - dodała. - Założę się, że to nie była jej pierwsza skrobanka - wtrącił Chuck. - Tylko na nią spójrzcie. Tak też zrobili. Cała czwórka patrzyła na Serenę, która nadal radośnie gawędziła z Na- te'em. Chuck widział dziewczynę, z którą chciał się przespać od czasu, kiedy zaczął mieć ochotę na dziewczyny - pierwsza klasa, chyba? Kati widziała dziewczynę, którą naśladowała, od kiedy zaczęła sama kupować sobie ciuchy - trzecia klasa? Isabel widziała dziewczynę, któ- ra w kościele na świątecznych jasełkach grała anioła ze skrzydłami z prawdziwych piór, pod- czas gdy ona była tylko skromnym pasterzem i musiała włożyć jutowy worek. Znowu trzecia klasa. Zarówno Kati, jak i Isabel widziały w niej dziewczynę, która na pewno odbierze im Blair, a one będą miały tylko siebie, co było zbyt ponure, nawet żeby o tym myśleć. A Blair widziała Serenę, swoją najlepszą przyjaciółkę, dziewczynę, którą zawsze będzie kochać i nie- nawidzić. Dziewczynę, której nigdy nie dorówna i którą tak bardzo starała się zastąpić kimś innym. Dziewczynę, o której, taką miała nadzieję, wszyscy zapomnieli. Przez jakieś dziesięć sekund Blair miała zamiar, żeby powiedzieć przyjaciołom praw- dę: Nie wiedziała, że Serena wraca, Ale jak by to wyglądało? Blair powinna być na bieżąco, więc jak mogłaby się przyznać, że nie wiedziała nic o powrocie Sereny, kiedy zdawało się, że jej przyjaciele tyle wiedzą na ten temat? Blair nie mogła tak po prostu stać bez słowa. To by- łoby zbyt oczywiste. Zawsze miała coś do powiedzenia. Poza tym kto chciałby usłyszeć praw- dę, kiedy prawda była tak niewiarygodnie nudna? Blair kochała dramaturgię. Teraz miała szansę. Odchrząknęła. - To wszystko stało się tak... nagle - powiedziała tajemniczo. Spuściła wzrok i zaczęła bawić się małym pierścionkiem z rubinem, który nosiła na środkowym palcu prawej ręki. Film się zaczął i Blair się rozkręcała. - Myślę, że Serena jest tym załamana. Ale obiecałam jej, że nikomu nie powiem - do- dała. Jej przyjaciele pokiwali głowami, jakby to absolutnie rozumieli. Zabrzmiało to jedno- cześnie poważnie i pikantnie, a co najlepsze, wyszło na to, że Serena zwierzyła się ze wszyst- kiego Blair. Gdyby Blair mogła napisać scenariusz do reszty tego filmu, to z pewnością ona owinęłaby sobie chłopaka wokół palca, A Serena mogłaby grać dziewczynę, która spada z kli- fu, roztrzaskuje czaszkę o skały, pożerają ją żywcem wygłodniałe sępy i wszelki ślad po niej

ginie. - Uważaj, Blair - ostrzegł ją Chuck, pokazując głową na Serenę i Nate'a, którzy nadal rozmawiali półszeptem przy barze, nie spuszczając z siebie wzroku. - Wygląda na to, że Sere- na już znalazła kolejną ofiarę.

S&N Serena trzymała Nate'a za rękę, wymachując nią w tę i w tamtą. - Pamiętasz Nagiego Bucka? - zapytała go, śmiejąc się wesoło. Nate zachichotał, ciągle zażenowany, nawet po tylu latach. Nagi Buck był jego drugim ja, wymyślonym na imprezie w ósmej klasie, kiedy większość z nich upiła się po raz pierwszy w życiu. Po wlaniu w siebie sześciu piw Nate ściągnął koszulę, a Serena i Blair narysowały czarnym markerem na jego torsie głupowatą twarz z zajęczą szczęką. Nie wiedzieć czemu, przez tę twarz w Nate'a wstąpił demon i wymyślił pijacką grę. Wszyscy siedzieli w kółku, a Nate stał pośrodku z podręcznikiem do łaciny i wykrzykiwał czasowniki, które mieli odmie- niać. Pierwsza osoba, która się pomyliła, musiała się napić i pocałować Nagiego Bucka. Oczywiście wszyscy się mylili, jednakowo chłopaki i dziewczyny, więc tamtej nocy Nagi Buck cieszył się dużym powodzeniem. Następnego ranka Nate próbował udawać, że nic się nie wydarzyło, ale dowód był wymalowany na jego ciele. Minęły tygodnie, zanim udało mu się zmyć Bucka. - A pamiętasz Morze Czerwone? - zapytała Serena. Przyglądała się twarzy Nate' a. Żadne z nich teraz się nie uśmiechało. - Morze Czerwone - powtórzył Nate, tonąc w głębokich, niebieskich jeziorach jej oczu. Oczywiście, że pamiętał. Jak mógłby zapomnieć? Upalny sierpniowy weekend w wakacje po dziesiątej klasie. Nate był w mieście ze swoim ojcem, a reszta rodziny nadal siedziała w Maine. Serena, która tkwiła w wiejskim domu w Ridgefleld, Connecticut, była tak znudzona, że pomalowała każdy z paznokci u rąk i nóg na inny kolor. Blair była w zamku Waldorfów w Gleneagles w Szkocji na weselu ciotki. Ale dwoje jej najlepszych przyjaciół dobrze się bawiło bez niej. Gdy Nate zadzwonił, Serena natychmiast wsiadła do kolejki linii New Haven do Grand Central Station. Spotkali się na peronie. Serena była w jasnoniebieskiej jedwabnej sukience i różowych gumowych klapkach. Jej blond Włosy opadały luźno, sięgając nagich ramion. Nie miała ze sobą torebki, ani nawet portfela czy kluczy. Dla Nate'a wyglądała jak anioł. Ale był szczęścia- rzem. Życie nigdy nie smakowało lepiej niż wtedy, gdy Serena przeszła peronem, zarzuciła mu ręce na szyję i pocałowała w usta. To był cudowny, zaskakujący pocałunek.

Najpierw pili martini w małym barze na górze obok wejścia na Grand Central od stro- ny Vanderbilt Avenue. Potem pojechali taksówką przez Park Avenue prosto do domu Nate'a na Osiemdziesiątej Drugiej. Jego ojciec miał spotkanie z jakimiś zagranicznymi bankierami i miało go nie być do późna, więc Serena i Nate mieli dom tylko dla siebie. Było dziwnie, bo pierwszy raz byli ze sobą sam na sam i obserwowani. Nie trwało to długo. Siedzieli w ogrodzie, pijąc piwo i paląc papierosy. Nate miał na sobie koszulę polo z długimi rękawami, a ponieważ było wyjątkowo gorąco, zdjął ją. Jego ramiona były usiane maleńkimi piegami, a plecy muskularne i opalone w czasie wielu godzin spędzonych w porcie w Maine, gdzie razem z ojcem budował żaglówkę. Serenie też było gorąco, więc wdrapała się do fontanny. Usiadła na kolanie marmuro- wej Wenus z Milo i chlapała się wodą, aż zupełnie przemoczyła sukienkę. Nie było trudno dostrzec, która z nich to prawdziwa bogini. W porównaniu z Sereną Wenus była tylko chropowatym kawałem marmuru. Nate podszedł chwiejnie do fontanny i przyłączył się do Sereny. Wkrótce oboje zaczęli zdzierać z siebie resztę ubrań. W końcu był sierpień. Jedynym sposobem na przetrwanie sierpnia w mieście było rozebrać się do naga. Nate martwił się kamerami, które cały czas monitorowały dom jego rodziców, zarów- no od frontu, jak i od tyłu, więc poprowadził Serenę do środka, do sypialni rodziców. Reszta jest historią. Oboje uprawiali seks po raz pierwszy. Było niezręcznie i boleśnie, i podniecająco, i zabawnie, i tak słodko, że zapomnieli o zakłopotaniu. Było dokładnie tak, jak się marzy, żeby wyglądał pierwszy raz, i niczego nie żałowali. Później włączyli telewizor, który był ustawio- ny na History Channel, gdzie akurat nadawali film dokumentalny o Morzu Czerwonym. Leże- li objęci, wpatrując się w chmury przez świetlik na górze, jednocześnie słuchając, jak lektor mówi o Mojżeszu, przed którym rozstąpiło się Morze Czerwone. Serenie przyszło wtedy do głowy coś komicznego. - Rozstąpiło się przed tobą moje Morze Czerwone! - wy krzyknęła ze śmiechem, mo- cując się z Nate'em na poduszkach. Nate roześmiał się i zawinął ją w prześcieradło jak mumię. - A teraz zostawię cię tu jako ofiarę dla Ziemi Świętej! powiedział głębokim głosem jak z horroru. I zostawił ją, na chwilę. Wstał i zamówił chińszczyznę oraz kiepskie białe wino. A po- tem leżeli w łóżku, jedli, pili, a zanim niebo pociemniało i przez świetlik było widać migające gwiazdy, jeszcze raz rozstąpiło się przed nim jej Morze Czerwone.

Tydzień później Serena wyjechała do Hanover Academy, a Nate i Blair zostali w No- wym Jorku. Od tamtej pory Serena zawsze spędzała wakacje za granicą - Boże Narodzenie w austriackich Alpach, Wielkanoc w Dominikanie, latem podróżowała po Europie. Dopiero te- raz wróciła do Nowego Jorku; Widzieli się pierwszy raz od czasu rozstąpienia się Morza Czerwonego. - Blair o tym nie wie, prawda? - Serena zapytała cicho Nate'a. Jaka Blair? - pomyślał Nate, który chwilowo stracił pamięć. Pokręcił głową. - Nie - powiedział. - Jeśli ty jej nie powiedziałaś, to nie wie. Ale wiedział Chuck Bass, co było chyba jeszcze gorsze. Nate wygadał się zaledwie dwa dni temu, po pijaku, co było kompletną głupotą. Przypalali trawę i Chuck zapytał: - Powiedz, Nate. Jakie było twoje najlepsze pieprzenie W tyciu? Oczywiście, o ile w ogóle już to robiłeś. - Zrobiłem to z Sereną van der Woodsen - pochwalił się Nate jak skończony idiota. A Chuck nie utrzyma tego długo w sekrecie. Było to zbyt pikantne i za bardzo uży- teczne. Chuck nie musiał czytać książki Jak zdobywać przyjaciół i wywierać wpływ na ludzi. Było tak, jakby sam ją napisał. Tyle tylko, że nie szło mu najlepiej z pozyskiwaniem przyja- ciół. Serena zdawała się nie zauważać niezręcznego milczenia Nate'a. Westchnęła, opiera- jąc głowę na jego ramieniu. Nie pachniała już Cristalle Chanel, tak jak kiedyś. Pachniała mio- dem, drzewem sandałowym i liliami - mieszanką olejków własnego pomysłu. To było bardzo w jej stylu i zupełnie nie można się było temu oprzeć, ale gdyby ktokolwiek inny próbował używać tego zapachu, pewnie pachniałby psią kupą. - Cholera. Potwornie za tobą tęskniłam, Nate - powiedziała. - Szkoda, że nie widziałeś, w co się wpakowałam. Byłam taka niegrzeczna. - Co masz na myśli? Co takiego zrobiłaś? - zapytał zaniepokojony Nate. Przez krótką chwile wyobrażał sobie, jak Serena urządza orgie w swoim pokoju w internacie Hanover Aca- demy i romansuje ze starszymi mężczyznami w hotelowych pokojach w Paryżu. Żałował, że nie odwiedził jej tego lata w Europie. Zawsze chciał to zrobić w hotelu. - I byłam beznadziejną przyjaciółką - ciągnęła Serena. - Prawie nie odzywałam się do Blair od chwili wyjazdu. A tyk się wydarzyło. Wiem, że jest wściekła. Nawet się nie przywi- tała. - Nie jest wściekła - powiedział Nate. - Może po prostu jest onieśmielona. Serena spojrzała na niego. - Jasne - powiedziała kpiąco. - Blair jest onieśmielona. Od kiedy to zrobiła się taka

nieśmiała? - No cóż, ale nie jest wściekła - upierał się Nate. Serena wzruszyła ramionami. - W każdym razie jestem tak podjarana, że znowu jestem z wami. Będziemy robić wszystko to, co dawniej. Razem z Blair będziemy zrywać się z zajęć i spotykać się z tobą na dachu Met, a potem pobiegniemy do tego starego kina obok hotelu Plaza i będziemy oglądać zakręcone filmy aż do popołudnia. Ty i Blair już zawsze będziecie razem, a ja będę druhną na waszym ślubie. I będziemy szczęśliwi, tak jak w filmach. Nate zmarszczył brwi. - Nie rób takiej miny, Nate - powiedziała Serena ze śmiechem. - To nie brzmi aż tak źle, prawda? Nate wzruszył ramionami. - Nie, chyba jest okay - powiedział, choć wcale tak nie myślał. - Co jest okay? - zapytał opryskliwy głos. Zaskoczeni, Nate i Serena oderwali od siebie oczy. To był Chuck, a wraz z nim Kati, Isabel, w końcu Blair, która rzeczywiście wyglądała na onieśmieloną. Chuck klepnął Nate'a w plecy. - Sorry, Nate - powiedział. - Ale wiesz, nie możesz przez cała noc mieć van der Wo- odsen tylko dla siebie. Nate prychnął i przechylił szklaneczkę. Został w niej sam lód.. Serena spojrzała na Blair. W każdym razie próbowała. Blair zrobiła rytuał z naciąga- nia swoich czarnych pończoch, podciągając je centymetr po centymetrze od chudych kostek do kościstych kolan, i wyżej, na muskularne uda tenisistki. Więc Serena dała sobie spokój i ucałowała najpierw Kati, potem Isabel. Dopiero wtedy ruszyła do Blair. Blair nie mogła bez końca zajmować się pończochami, nie budząc przy tym śmieszno- ści. Kiedy Serena stanęła przy niej, uniosła głowę, udając zaskoczenie. - Hej, Blair - powiedziała podekscytowana Serena. Położyła dłonie na ramionach przyjaciółki i schyliła się, by pocałować ją w oba policzki. - Przepraszam, że nie zadzwoniłam do ciebie przed powrotem. Chciałam. Ale działo się tyle zwariowanych rzeczy. Mam ci tyle do opowiedzenia. Chuck, Kati i Isabel zaczęli szturchać się łokciami, przyglądając się Blair. Było dla nich oczywiste, że kłamała. Nie miała pojęcia, że Serena wraca. Blair spaliła cegłę. Była ugotowana.

Nate zauważył napięcie, ale myślał, że przyczyna jest zupełnie inna. Czy Chuck już wyśpiewał wszystko Blair? Czy był spalony? Nate nie był pewien. Blair nawet na niego nie spojrzała. To było chłodne powitanie. Nie takiego się oczekuje, jeśli chodzi o starych, dobrych przyjaciół. Serena przenosiła wzrok z jednej twarzy na drugą. Najwyraźniej powiedziała coś nie tak. Szybko domyśliła się, o co chodzi. Ale ze mnie idiotka, zbeształa się w duchu. - To znaczy, przepraszam, że nie zadzwoniłam do ciebie wczoraj. Dosłownie przed chwilą wróciłam z Ridgefield. Rodzice mnie tam uziemili, zastanawiając się, co ze mną zro- bić. Ale się wynudziłam. Całkiem zgrabnie. Serena czekała na uśmiech Blair, wdzięcznej, że jej nie wydała, ale Blair tylko spoj- rzała na Kati i Isabel, żeby zorientować się, czy zauważyły to potknięcie. Blair zachowywała się dziwnie i Serena próbowała opanować narastającą panikę. Może Nate nie miał racji. Może Blair faktycznie była na nią wściekła. Serena tyle przegapiła. Na przykład rozwód rodziców Blair. Biedna Blair. - Musi być beznadziejnie bez twojego taty - powiedziała Serena. - Ale twoja mama wygląda naprawdę świetnie, a Cyrus jest nawet sympatyczny, kiedy już się do niego przy- wyknie - zachichotała. Blair nadal się nie uśmiechała. - Możliwe - powiedziała, patrząc przez okno na budkę z hot dogami. - Ja do niego jeszcze nie przywykłam. Cała szóstka milczała przez długą, pełną napięcia chwilę. Potrzeba im było po dobrym, mocnym drinku. Nate zagrzechotał lodem w swojej szklance. - Kto chce się jeszcze napić? - zapytał. - Zrobię drinki. Serena podsunęła mu swój kieliszek. - Dzięki, Nate - powiedziała. - Cholernie mnie suszy. W Ridgefield zamknęli przede mną barek. Możecie uwierzyć? Blair potrząsnęła głową. - Nie, dzięki - powiedziała. - Jak wypiję jeszcze jednego, jutro w szkole będę miała kaca - powiedziała Kati. Isabel roześmiała się. - Zawsze jesteś w szkole na kacu - powiedziała i podała Nate'owi swoją szklaneczkę. -

Trzymaj. Wypiję z Kati na pól. - Pomogę ci - zaofiarował się Chuck. Ale zanim zdążył Cokolwiek zrobić, podeszła do nich pani van der Woodsen, dotykając ramienia córki. - Serena, Eleanor prosi, żebyśmy już siadali do kolacji. Zrobiła ci miejsce obok Blair, więc będziecie mogły sobie poplotkować. Serena zerknęła z niepokojem na Blair, ale Blair już ruszyła do stołu i zajęła miejsce obok swojego jedenastoletniego brata Tylera, który siedział tam od ponad godziny, pogrążony w lekturze magazynu „Rolling Stone”. Jego idolem był Cameron Crowe, reżyser filmowy, który był w trasie z Led Zeppelin, kiedy miał zaledwie piętnaście lat, Tyler olewał kompakty, upierając się przy słuchaniu starych płyt winylowych. Blair martwiła się, że jej brat wyrasta na frajera. Serena uzbroiła się w cierpliwość i przysunęła sobie krzesło na miejsce obok Blair. - Blair, strasznie mi przykro, że dałam plamę - powiedziała, wyciągając lnianą serwet- kę ze srebrnej obrączki i rozkładając sobie na kolanach. - Rozwód twoich rodziców musiał być koszmarem. Blair wzruszyła ramionami. Wzięła bułkę z koszyka, rozerwała ją na pół i wepchnęła jedną połówkę do ust. Inni goście dopiero podchodzili do stołu, szukając swoich miejsc. Blair wiedziała, że to niekulturalnie zaczynać jedzenie, zanim wszyscy usiądą, ale kiedy miała peł- ne usta, nie mogła mówić, a naprawdę nie miała ochoty na żadne pogawędki. - Żałuję, że mnie tu nie było - powiedziała Serena, patrząc, jak Blair rozsmarowuje na drugiej połówce gruby kawał francuskiego masła. - Ale miałam zwariowany rok. Mam ci do opowiedzenia kompletnie zakręcone historie. Blair kiwnęła głową, powoli żując bułkę, jak krowa przeżuwa swoją paszę. Serena czekała, aż Blair zapyta, co to za historie, ale Blair nie powiedziała nic, tylko dalej żuła. Nie chciała nic słyszeć o tych wszystkich fantastycznych rzeczach, które Serena robiła, kiedy so- bie wyjechała, podczas gdy ona siedziała w domu, patrząc, jak rodzice walczą o zabytkowe krzesła, na których nikt nie siadał, filiżanki, których nikt nie używał, i brzydkie, drogie obra- zy. Serena chciała opowiedzieć Blair o Charlesie, jedynym rastafarianinie w Hanover Academy, który prosił ją, by uciekła z nim na Jamajkę. O Nicholasie, francuskim koledze z college'u, który nigdy nie nosił bielizny i który ścigał jej pociąg maleńkim fiatem przez całą drogę z Paryża do Mediolanu. O tym, jak paliła hasz w Amsterdamie i spała w parku z pijany- mi prostytutkami, bo zapomniała, gdzie się zatrzymała. Chciała powiedzieć Blair, jak bardzo było przechlapane, kiedy okazało się, że nie przyjmą jej w Hanover Academy na ostatni rok,

tylko dlatego, że odpuściła sobie pierwsze tygodnie szkoły. Chciała jej powiedzieć, że boi się jutrzejszego powrotu do Constance, bo w minionym roku niezbyt przykładała się do nauki i czuje się zupełnie wyłączona z obiegu. Ale Blair nie była zainteresowana. Chwyciła następną bułkę i odgryzła potężny kawa- łek. - Wina, panienko? - zapytała Esther, stając z butelką po lewej stronie Sereny. - Tak, dziękuje - powiedziała Serena. Patrzyła, jak Côte du Rhone wypełnia jej kieli- szek i ponownie pomyślała o Morzu Czerwonym. Może Blair jednak wie? Czy o to chodzi? Czy dlatego tak dziwacznie się zachowuje? Serena zerknęła na Nate'a siedzącego cztery krzesła dalej, ale był pogrążony w rozmo- wie z jej ojcem. Na pewno gadają o łodziach. - Więc ty i Nate nadal jesteście razem? - zagadnęła Serena, podejmując ryzyko. - Zało- żę się, że wy dwoje skończycie na ślubnym kobiercu. Blair łyknęła haust wina, a jej mały pierścionek z brylantem zagrzechotał o szkło. Się- gnęła po masło i pacnęła potężny kawałek na swoją bułkę. - Halo? Blair? - powiedziała Serena, szturchając przyjaciółkę w ramię. - Wszystko w porządku? - Taaak - burknęła Blair. Nie była to właściwie odpowiedź na pytanie Sereny, tylko niewyraźne, ogólnikowe stwierdzenie rzucone w celu wypełnienia ciszy, kiedy zajmowała się swoją bułką. - Wszystko w porządku. Esther przyniosła kaczkę, suflet z żołędzi oraz buraczki z sosem i zaraz zaczęły brzę- czeć talerze i srebrne sztućce, i zewsząd słychać było pomruki „przepyszne”. Blair nałożyła sobie na talerz górę jedzenia, na które się rzuciła, jakby nie jadła od tygodni. Miała gdzieś, że może jej się zrobić niedobrze, dopóki nie musiała rozmawiać z Sereną.. - Wow! - powiedziała Serena, patrząc, jak Blair się opycha. - Musiałaś być naprawdę głodna. Blair kiwnęła głową i wetknęła do ust widelec buraczków. Popiła je winem. - Umieram z głodu - powiedziała. - Sereno! - zawołał Cyrus Rose od szczytu stołu. - Opowiedz mi o Francji. Twoja mama mówiła, że spędziłaś lato na południu Francji. To prawda, że Francuzki nie noszą na plaży staników? - Tak, to prawda - odparła Serena. Uniosła figlarnie jedną brew. - Ale nie tylko Fran- cuzki. Ja też opalam się tam zawsze topless. W jaki inny sposób można się równomiernie opa- lić?