Guy Gavriel Kay
WĘDRUJĄCY OGIEŃ
Księga druga Fionavarskiego Gobelinu
WĘDRUJĄCY OGIEŃ jest dedykowany mo-
jej żonie, Laurze, która wyruszyła ze mną, by
go odnaleźć.
PODZIĘKOWANIA
Druga księga Gobelinu powstała na farmie
naszych przyjaciół, Marge i Antoniosa Kat-
sipisa, nie opodal miasta Whakatane w
Nowej Zelandii. W kształtowaniu własnego
świata niezmiernie pomogło mi ciepło, z
którym oboje, a także ich syn, łakomi, przy-
witali nas u siebie.
CO WYDARZYŁO SIĘ WCZEŚNIEJ
W LETNIM DRZEWIE opowiedziano, jak
Loren Srebrny Płaszcz i Matt Soren, mag i
jego źródło, wywodzący się z Najwyższego
Królestwa Brenninu leżącego w świecie
Fionavar, skłonili pięcioro ludzi z naszego
świata, by przeszli wraz z nimi do tego, z
którego przybyli.
Goście mieli jakoby uczestniczyć w
uroczystościach towarzyszących obchodom
pięćdziesiątej rocznicy wstąpienia na tron
Ailella, najwyższego króla. W rzeczywistości
poczynania maga wywołane były żywionymi
przez niego mrocznymi przeczuciami.
Tymczasem królestwo Brenninu dotknęła
straszliwa susza. Starszy syn Ailella, Aileron,
został już uprzednio wygnany, gdyż przeklął
swojego ojca za to, że ten nie pozwoli] mu
podjąć próby zakończenia suszy przez
złożenie z siebie ofiary na Letnim Drzewie.
4/884
W Fionavarze pięcioro obcych szybko wpadło
w skomplikowany gobelin wydarzeń.
Prastara jasnowidząca, Ysan-ne, rozpoznała
Kim Ford jako swą następczynię, którą up-
rzednio widziała w proroczym śnie. Wtajem-
niczenia Kim w wiedzę jasnowidzących
dokonał
wodny duch Eilathen Otrzymała też
Baelrath, Wojenny Kamień, którego strzegte
jasnowidząca. W geście ostatecznego poświę-
cenia użyła one Lókdala, magicznego sztyletu
krasnoludów, by popełnić samobójstwo.
Przedtem jednak nakreśliła na czole śpiącej
Kimberly pewien symbol, który umożliwił jej
uczynienie ze swej duszy daru dla
dziewczyny.
Tymczasem Paul Schafer i Kevin Laine
przeszli całkiem odmienną inicjację. Paul
rozegrał
5/884
— i przegrał —- nocną partię szachów z na-
jwyższym królem, podczas której
nieoczekiwanie nawiązała się między nimi
nić sympatii. Następnego ranka wraz z Kev-
inem przyłączyli się do drużyny lekkomyślne-
go księcia Diarmuida, by dokonać wypadu na
drugą stronę rzeki Saeren, do Cathalu,
Krainy Ogrodów. Tam Diarmuid zrealizował
swój plan i uwiódł Sharrę, księżniczkę Cath-
alu. Gdy kompania powróciła do Brenninu,
jej członkowie spędzili szaloną noc w
tawernie „Pod Czarnym Dzikiem". Było już
późno, gdy piosenka, którą zaśpiewał Kevin,
przypomniała Paulowi o śmierci w wypadku
samochodowym Rachel Kincaid, kobiety,
którą kochał. Paul obwiniał za ów wypadek
siebie, jako że wydarzył się on niedługo po
tym, gdy Rachel oznajmiła, że ma zamiar
wyjść za mąż za kogoś innego. Uczynił więc
drastyczny krok. Zgłosił się do najwyższego
króla i ten pozwolił
6/884
mu, by zajął jego miejsce jako ofiara na Letn-
im Drzewie.
Następnej nocy polana Letniego Drzewa
leżąca w Lesie Boga ujrzała bitwę na epicką
skalę.
Przywiązany do drzewa Paul przyglądał się
bezradnie, jak Galadana, wilczego władcę,
który przyszedł odebrać mu życie,
zaatakował i odpędził tajemniczy szary pies.
Kolejnej nocy — trzeciej spędzonej przez
Paula na drzewie — mimo że była to pora
nowiu, na niebie pojawił się czerwony
księżyc w pełni, a Dana, Bogini Matka,
uwolniła Paula od poczucia winy, ukazując
mu, że w rzeczywistości wcale nie wywołał
podświadomie wypadku, w którym zginęła
Rachel. Gdy Paul zalał się łzami, na Brennin
spadł wreszcie deszcz. Sam Paul jednak nie
umarł. Zdjęła go żywego z drzewa Jaelle, na-
jwyższa kapłanka Dany.
7/884
Było więc jasne, że zbliża się epokowa kon-
frontacja. Rakoth Maugrim, Spruwacz,
pokonany przed tysiącleciem i spętany pod
wielkim szczytem Rangat, wydostał się na
wolność i — by to ogłosić — sprawił, że góra
eksplodo wała, tworząc ognistą dłoń.
Jego uwolnienie miało przykre konsekwencje
dla Jenni fer Lowell, czwartej z przybyłych.
W Paras Derval była on; świadkiem niepoko-
jącego incydentu, który wydarzył si( podczas
dziecinnej wyliczanki. Dziewczynka imi-
eniem Lei la po raz trzeci tego lata wyzn-
aczyła chłopca, zwanego Fin nem, do wstąpi-
enia na Najdłuższą Drogę. Nikt, nawet Jaelle
która również przyglądała się temu wydar-
zeniu, nie wiedzia dokładnie, co ono oznacza.
Następnego dnia, wyjechawsz; za miejskie
mury, Jennifer spotkała Brendela, jednego z
Ho alfarów — Dzieci Światła — wraz z
grupąjego pobratym ców. Zatrzymała się na
8/884
noc razem z nimi w lesie. W cie mności
zaatakowano ich. Zaniepokojony przybyciem
pię ciorga obcych Rakoth Maugrim nakazał
Galadanowi ora; Metranowi —
zdradzieckiemu pierwszemu magowi Bren
ninu — uprowadzić Jennifer. Przywiązano ją
do grzbieti czarnej łabędzicy Avai, która
zaniosła ją na północ, do For tecy Rakotha,
Starkadh.
Tymczasem eksplozja góry spowodowała
śmierć stareg< najwyższego króla. Do-
prowadziło to do pełnej napięcia kon
frontacji między Diarmuidem a jego bratem
Aileronem, któr od chwili wygnania ukrywał
się jako sługa Ysanne. Sytuacji grożącą
wybuchem przemocy zakończyło zrzeczenie
si< przez Diarmuida pretensji do tronu.
Został on jednak ugo dzony nożem w bark
przez Sharrę z Cathalu.
Ostatni z piątki przybyszów, Dave Martyni-
uk, rozłączo ny z pozostałymi w chwili
9/884
przejścia do Fionavaru, znalaz się daleko na
północy, wśród Dalrei, Jeźdźców z Równiny
Dał się tam wciągnąć w życie trzeciego
plemienia, któryn władał Ivor, ich wódz.
Młodemu synowi Ivora, Taborowi, który
odbywał w le sie głodówkę, by ujrzeć wizję
swego totemowego zwierzę cia, przyśniło się
stworzenie, które — jak się zdawało — nie
mogło istnieć: skrzydlaty jednorożec
kasztanowej maści Następnej nocy na gran-
icy Wielkiej Puszczy, Pendaran spotkał istotę
ze swej wizji i poleciał na niej. Była to Im-
raith-Nimphais, obosieczny dar Bogini zrod-
zony z czerwonego księżyca w pełni.
Nazajutrz grupa Dalrei dowodzona przez
najstarszego syna Nora, Levona, odprowadz-
iła Dave'a do Brenninu. Drużyna wpadła w
pułapkę zastawioną przez wielu złych svart
alfarów. Ocaleli jedynie Dave, Levon oraz
jeszcze jeden Dalrei imieniem Torc, którzy
umknęli w mrok Puszczy Pen-daran. Jej
10/884
drzewa i duchy, które nienawidziły wszys-
tkich ludzi od chwili, gdy — przed tysiącem
lat — utraciły piękną Lisen z Puszczy, pla-
nowały uśmiercić intruzów. Uratowała ich
interwencja Flidaisa, puszczańskiego ducha
nie-wielkiego wzrostu. Twierdził on między
innymi, że zna odpowiedzi na wszystkie za-
gadki we wszystkich światach, z wyjątkiem
jednej: imienia, za pomocą którego można
wezwać Wojownika. Tak się złożyło, że
poszukiwanie tego imienia było jednym z za-
dań powierzonych Kimberly przez Ysanne.
Flidais wysłał wiadomość do Ceinwen,
kapryśnej, odzianej w zieleń bogini łowów,
która darzyła Dave'a szczególnym uczuciem.
Sprawiła ona, że trzech przyjaciół przebudz-
iło się rankiem bezpiecznie na południowym
skraju Wielkiej Puszczy.
Uczyniła też więcej. Spowodowała, że Dave
odnalazł dawno zagubiony przedmiot mocy:
Róg Oweina. Levon, którego uczył stary,
11/884
mądry Gereint, ślepy szaman jego plemienia,
odszukał w pobliżu Grotę Śpiących —
jaskinię, w której spał Owein wraz z królami
Dzikich Łowów.
Trójka przyjaciół pojechała na południe, by
zanieść tę wiedzę do Paras Derval. Przybyli
akurat na czas, aby zdążyć na pierwszą sesję
rady pod rządami Ailerona. Obrady prze-ry-
wano dwukrotnie. Za pierwszym razem po-
wodem było przybycie Brocka, krasnoluda z
Banir Tal, który klęknął przed Mattem
Sórenem — ongiś królem tej rasy — po czym
przekazał straszliwą wiadomość, że
krasnołudowie, pod przewodnictwem dwóch
braci, Kaena i Blóda, pomogli Spruwaczowi
uwolnić się, zdradziecko niszcząc kamiei
strażniczy z Eridu, co uniemożliwiło
przekazanie ostrzeże nia, iż spętany pod górą
Rakoth zaczął się poruszać. Oddal mu też
odnaleziony przez siebie Kocioł z Khath
Meigol który miał moc wskrzeszania
niedawno zmarłych.
12/884
W samym środku tej straszliwej recytacji
Kimberly ujrżała nagle — w wizji ukształtow-
anej przez Baelrath — Jennifer gwałconą i
torturowaną przez Rakotha w jego fortecy.
Przywołała do siebie Dave'a, Paula i Kevina,
po czyn dosięgła nieszczęsną dziewczynę
dziką mocą swego pierścienia i ściągnęła całą
piątkę z Fionavaru z powrotem dc ich włas-
nego świata.
Tak zakończyło się LETNIE DRZEWO.
Część I
13/884
Wojownik
Rozdział 1
Zbliżała się zima. Śnieg, który spadł ostatniej
nocy, nie stopniał. Pokrywał nagie drzewa.
Toronto przebudziło się tego ranka i ujrzało,
że jest ubrane całkowicie na biało, a był
dopiero listopad.
Dave Martyniuk przechodził przez Nathan
Philips Sąuare na wprost bliźniaczych krzyw-
izn ratusza. Stąpał tak ostrożnie, jak tylko
mógł. Żałował, że nie założył zimowych
butów. Gdy kierował się w stronę położonego
po przeciwległej stronie placu wejścia do res-
tauracji, z pewnym zaskoczeniem ujrzał, że
pozostała trójka już na niego czeka.
Dave — odezwał się bystrooki Kevin Laine.
—Nowy garnitur! Kiedy to się wydarzyło?
Cześć wszystkim — odparł Dave. — Kupiłem
gow zeszłym tygodniu. Nie mogę przez cały
rok nosić takichsamych sztruksowych
marynarek, zgadza się?
Święta prawda — zgodził się uśmiechnięty
Kevin.
Miał na sobie dżinsy i barani kożuszek. Oraz
zimowe buty.Ukończył już obowiązkowy staż
w firmie prawniczej, który
Dave właśnie rozpoczął, i pogrążył się teraz w
równie nudnym, choć mniej form-
alistycznym, sześciomiesięcznym kursie ad-
wokackim. — Jeśli to jest trzyczęściowy
garnitur —dodał — to twój wizerunek w moi-
ch oczach zostanie nieodwracalnie zburzony.
15/884
Dave rozpiął bez słowa marynarkę, by
odsłonić kryjącą się pod spodem olśniewa-
jącą, ciemnoniebieską kamizelkę.
—Wszyscy święci Pańscy miejcie nas w swej
opiece!—zawołał Kevin. Przeżegnał się
niewłaściwą ręką, kreśląc jednocześnie drugą
znak chroniący przed złem. Paul Schafer
roześmiał się. — Tak naprawdę — ciągnął
Kevin — wygląda bardzo fajnie. Tylko
dlaczego nie wybrałeś odpowiedniego
rozmiaru?
—Och, Kev, daj mu spokój! — wtrąciła się
Kim Ford.
—Naprawdę jest fajny, Dave, i świetnie na
ciebie pasuje.Kevin zauważył, że wygląda jak
łajza, i jest zazdrosny.
-Nieprawda — sprzeciwił się obwiniony. —
Po prostu zatruwam koledze życie. Jeśli nie
16/884
będę mógł dokuczać Daveowi, to kto mi
zostanie?
Nic nie szkodzi — odparł Dave. — Jestem
twardy.Potrafię to znieść.
W tej samej chwili jednak przypomniał sobie
twarz Kevina Laine'a zeszłej wiosny w pokoju
hotelu Park Plaża. Twarz oraz bezbarwny,
chrapliwy, lecz opanowany głos, którym
przemówił, spoglądając na leżącą na
podłodze zmasakrowaną kobietę.
Na to odpowiem, choćby nawet był bogiem i
choćby miało to oznaczać moją śmierć.
Trzeba okazać trochę tolerancji komuś, kto
złożył podobną przysięgę — pomyślał Dave —
nawet jeśli jego styl nierzadko bywa drażn-
iący. Pamiętał o tym również owego wieczoru
—
17/884
i nie tylko wtedy — kiedy Kevin dał wyraz
niemej wściekłości kryjącej się w jego
własnym sercu.
—Tak jest — odezwała się łagodnym głosem
Kim Ford. Dave wiedział, że jest to
odpowiedź
na jego myśli, a nie nonszalanckie słowa.
Byłoby to niepokojące, gdyby nie to, kim
była, ze swymi białymi włosami, zieloną
bransoletą na nadgarstku i czerwonym
pierścieniem —
który rozjarzył się, by sprowadzić ich do
domu — na palcu. —Wejdźmy do środka —
powiedziała. — Musimy omówić kilka spraw.
Paul Schafer, Dwukrotnie Narodzony, na te
słowa odwrócił się by ruszyć na ich czele.
18/884
Ile odcieni — pomyślał Kevin — ma bezrad-
ność? Pamiętał to uczucie z zeszłego roku,
gdy obserwował, jak Paul zamknął się w
sobie w miesiącach po śmierci Rachel Kin-
caid. To był
dla jego przyjaciela niedobry okres, lecz
otrząsnął się z tego. W ciągu trzech nocy
spędzonych na Letnim Drzewie w Fionavarze
zmienił się tak dalece, że w najważniejszych
kwestiach nie sposób go już było zrozumieć.
Został jednak uzdrowiony i Kevin uważał to
za dar od Fiona-varu, swego rodzaju rekom-
pensatę za to, co zrobił z Jennifer bóg zwany
Rakothem Maugrimem. Rekompensata nie
była jednak raczej właściwym określeniem,
gdyż owej krzywdy nie można było naprawdę
wynagrodzić ani na tym, ani na żadnym
innym świecie. Pozostawała jedynie nadzieja
zemsty — płomień tak słaby, że mimo
złożonej przez niego przysięgi zaledwie się
tlił. Cóż znaczyło którekolwiek z nich wobec
boga? Nawet Kim, ze swym Wzrokiem,
19/884
nawet Paul, nawet Dave, który zmienił się
wśród Dalrei z Równiny i odnalazł róg w
Puszczy Pendaran.
A kim był on, Kevin Laine, by składać
przysięgę zemsty? Wszystko to wydawało się
takie żałosne i śmieszne, zwłaszcza tutaj, gdy
jadł filety z soli w sali jadalnej restauracji
Mackenzie King, wśród pobrzękiwania
sztućców oraz szmeru rozmawiających przy
obiedzie prawników i urzędników
państwowych.
-I co? — zapytał Paul tonem, który sprawił,
że otoczenie straciło nagle znaczenie. Patrzył
na Kim. — Czy coś widziałaś?
-Przestań — odparła. — Przestań mnie
naciskać. Jeśli coś się wydarzy, powiem ci o
tym.
Czy chcesz zapewnienia na piśmie?
20/884
-Spokój, Kim — odezwał się Kevin. — Musisz
zrozumieć, jak bardzo nieświadomi się
czujemy. Jesteś dla nas jedynym
połączeniem.
-No więc, w tej chwili nie jestem z niczym
połączona i tyle. Istnieje pewne miejsce,
które muszę odnaleźć. Nie panuję nad swymi
snami. Wiem tylko, że ono leży w tym
świecie. Nie mogę nigdzie się udać ani
niczego zrobić, dopóki go nie odszukam. Czy
sądzicie, że jest mi przyjemniej niż wam
trzem?
-Czy nie możesz nas odesłać? — zadał
niemądre pytanie Dave.
-Nie jestem cholerną kolejką podziemną! —
wybuchnęła Kim. — Udało mi się nas
wydostać, ponieważ Baelrath wyrwał się w
jakiś sposób na swobodę. Nie umiem tego
zrobić na zawołanie.
21/884
-To znaczy, że utknęliśmy tutaj — skwitował
Kevin.
-Chyba że przybędzie po nas Loren —
poprawił goDave.
Paul potrząsnął głową. — Nie zrobi tego.
-Dlaczego? — zapytał Dave.
-Sądzę, że Loren nie będzie ingerował. Roz-
począł całą sprawę, ale teraz zostawi ją nam i
niektórym z pozostałych.
Kim pokiwała głową. — Wprowadził nić do
krosien — szepnęła — ale nie chce tkać tego
gobelinu. Ona i Paul wymienili spojrzenia.
-Ale dlaczego? — nie ustępował Dave. Kevin
słyszał brzmiącą w głosie potężnego
mężczyzny frustrację. — Jesteśmy mu po-
trzebni. Przynajmniej Kim i Paul. Czemu po
nas nie przybędzie?
22/884
-Ze względu na Jennifer — odparł cicho Paul.
—Uważa, że wycierpieliśmy już wystarcza-
jąco wiele — dodał po chwili. — Nie będzie
nam już nic narzucał.
Kevin odchrząknął. — Jak rozumiem, wszys-
tko co wydarzy się w Fionavarze prędzej czy
później znajdzie odbicie tutaj i w pozostałych
światach, gdziekolwiek one się znajdują.
Czyż to prawda?
-Tak jest — odparła spokojnie Kim. — Być
może nie natychmiast, ale jeśli Rakoth za-
władnie Fionavarem, będzie panował
wszędzie. Istnieje tylko jeden Gobelin.
-Mimo to — dorzucił Paul — musimy to
zrobić z własnej inicjatywy. Loren od nas
tego nie zażąda. Jeśli chcemy we czwórkę
tam wrócić, musimy sami znaleźć drogę.
23/884
—We czwórkę? — zapytał Kevin. Z bezrad-
nością popatrzył na Kim.
W jej oczach lśniły łzy. — Nie wiem —
wyszeptała — Po prostu nie wiem. Ona nie
chce widzieć was trzech Nigdy nie wychodzi z
domu. Rozmawia ze mną o pracy pogodzie
oraz aktualnych wydarzeniach i... i...
—I ma zamiar to zrobić — stwierdził Paul
Schafer.
Kimberly skinęła głową.
-Była złota — przypomniał sobie Kevin, po-
grążony w smutku.
—No dobra — dorzucił Paul. — Teraz moja
kolej.
Strzała Boga.
Kazała wprawić w drzwi judasza, by widzieć,
kto puka Większą część dnia spędzała w
24/884
domu. Wychodziła jedynis na popołudniowe
spacery do pobliskiego parku. Do drzw
często ktoś przychodził: doręczyciele z
przesyłkami poleconymi, inkasent z gazowni.
Choć to głupie, z początku przez pewien czas
dostawała kwiaty. Sądziła, że Kevin jest in-
teligentniejszy. Nie dbała o to, czy osądza go
sprawiedliwie Pokłóciła się z tego powodu z
Kim, gdy pewnego wieczon: jej współlokat-
orka wróciła do domu i znalazła w kuble na
śmieci róże.
—Czy nie masz żadnego pojęcia, co on czuje?
Czy cię to nie obchodzi? — krzyczała
Kimberly.
Odpowiedź: nie i nie.
Jak mogłaby kiedykolwiek jeszcze wzbudzić
w sobie coś tak ludzkiego, jak uczucia?
Niezliczone, pozbawione mostów rozpadliny
dzieliły miejsce, w którym się teraz
25/884
Guy Gavriel Kay WĘDRUJĄCY OGIEŃ Księga druga Fionavarskiego Gobelinu WĘDRUJĄCY OGIEŃ jest dedykowany mo- jej żonie, Laurze, która wyruszyła ze mną, by go odnaleźć. PODZIĘKOWANIA Druga księga Gobelinu powstała na farmie naszych przyjaciół, Marge i Antoniosa Kat- sipisa, nie opodal miasta Whakatane w Nowej Zelandii. W kształtowaniu własnego świata niezmiernie pomogło mi ciepło, z którym oboje, a także ich syn, łakomi, przy- witali nas u siebie. CO WYDARZYŁO SIĘ WCZEŚNIEJ
W LETNIM DRZEWIE opowiedziano, jak Loren Srebrny Płaszcz i Matt Soren, mag i jego źródło, wywodzący się z Najwyższego Królestwa Brenninu leżącego w świecie Fionavar, skłonili pięcioro ludzi z naszego świata, by przeszli wraz z nimi do tego, z którego przybyli. Goście mieli jakoby uczestniczyć w uroczystościach towarzyszących obchodom pięćdziesiątej rocznicy wstąpienia na tron Ailella, najwyższego króla. W rzeczywistości poczynania maga wywołane były żywionymi przez niego mrocznymi przeczuciami. Tymczasem królestwo Brenninu dotknęła straszliwa susza. Starszy syn Ailella, Aileron, został już uprzednio wygnany, gdyż przeklął swojego ojca za to, że ten nie pozwoli] mu podjąć próby zakończenia suszy przez złożenie z siebie ofiary na Letnim Drzewie. 4/884
W Fionavarze pięcioro obcych szybko wpadło w skomplikowany gobelin wydarzeń. Prastara jasnowidząca, Ysan-ne, rozpoznała Kim Ford jako swą następczynię, którą up- rzednio widziała w proroczym śnie. Wtajem- niczenia Kim w wiedzę jasnowidzących dokonał wodny duch Eilathen Otrzymała też Baelrath, Wojenny Kamień, którego strzegte jasnowidząca. W geście ostatecznego poświę- cenia użyła one Lókdala, magicznego sztyletu krasnoludów, by popełnić samobójstwo. Przedtem jednak nakreśliła na czole śpiącej Kimberly pewien symbol, który umożliwił jej uczynienie ze swej duszy daru dla dziewczyny. Tymczasem Paul Schafer i Kevin Laine przeszli całkiem odmienną inicjację. Paul rozegrał 5/884
— i przegrał —- nocną partię szachów z na- jwyższym królem, podczas której nieoczekiwanie nawiązała się między nimi nić sympatii. Następnego ranka wraz z Kev- inem przyłączyli się do drużyny lekkomyślne- go księcia Diarmuida, by dokonać wypadu na drugą stronę rzeki Saeren, do Cathalu, Krainy Ogrodów. Tam Diarmuid zrealizował swój plan i uwiódł Sharrę, księżniczkę Cath- alu. Gdy kompania powróciła do Brenninu, jej członkowie spędzili szaloną noc w tawernie „Pod Czarnym Dzikiem". Było już późno, gdy piosenka, którą zaśpiewał Kevin, przypomniała Paulowi o śmierci w wypadku samochodowym Rachel Kincaid, kobiety, którą kochał. Paul obwiniał za ów wypadek siebie, jako że wydarzył się on niedługo po tym, gdy Rachel oznajmiła, że ma zamiar wyjść za mąż za kogoś innego. Uczynił więc drastyczny krok. Zgłosił się do najwyższego króla i ten pozwolił 6/884
mu, by zajął jego miejsce jako ofiara na Letn- im Drzewie. Następnej nocy polana Letniego Drzewa leżąca w Lesie Boga ujrzała bitwę na epicką skalę. Przywiązany do drzewa Paul przyglądał się bezradnie, jak Galadana, wilczego władcę, który przyszedł odebrać mu życie, zaatakował i odpędził tajemniczy szary pies. Kolejnej nocy — trzeciej spędzonej przez Paula na drzewie — mimo że była to pora nowiu, na niebie pojawił się czerwony księżyc w pełni, a Dana, Bogini Matka, uwolniła Paula od poczucia winy, ukazując mu, że w rzeczywistości wcale nie wywołał podświadomie wypadku, w którym zginęła Rachel. Gdy Paul zalał się łzami, na Brennin spadł wreszcie deszcz. Sam Paul jednak nie umarł. Zdjęła go żywego z drzewa Jaelle, na- jwyższa kapłanka Dany. 7/884
Było więc jasne, że zbliża się epokowa kon- frontacja. Rakoth Maugrim, Spruwacz, pokonany przed tysiącleciem i spętany pod wielkim szczytem Rangat, wydostał się na wolność i — by to ogłosić — sprawił, że góra eksplodo wała, tworząc ognistą dłoń. Jego uwolnienie miało przykre konsekwencje dla Jenni fer Lowell, czwartej z przybyłych. W Paras Derval była on; świadkiem niepoko- jącego incydentu, który wydarzył si( podczas dziecinnej wyliczanki. Dziewczynka imi- eniem Lei la po raz trzeci tego lata wyzn- aczyła chłopca, zwanego Fin nem, do wstąpi- enia na Najdłuższą Drogę. Nikt, nawet Jaelle która również przyglądała się temu wydar- zeniu, nie wiedzia dokładnie, co ono oznacza. Następnego dnia, wyjechawsz; za miejskie mury, Jennifer spotkała Brendela, jednego z Ho alfarów — Dzieci Światła — wraz z grupąjego pobratym ców. Zatrzymała się na 8/884
noc razem z nimi w lesie. W cie mności zaatakowano ich. Zaniepokojony przybyciem pię ciorga obcych Rakoth Maugrim nakazał Galadanowi ora; Metranowi — zdradzieckiemu pierwszemu magowi Bren ninu — uprowadzić Jennifer. Przywiązano ją do grzbieti czarnej łabędzicy Avai, która zaniosła ją na północ, do For tecy Rakotha, Starkadh. Tymczasem eksplozja góry spowodowała śmierć stareg< najwyższego króla. Do- prowadziło to do pełnej napięcia kon frontacji między Diarmuidem a jego bratem Aileronem, któr od chwili wygnania ukrywał się jako sługa Ysanne. Sytuacji grożącą wybuchem przemocy zakończyło zrzeczenie si< przez Diarmuida pretensji do tronu. Został on jednak ugo dzony nożem w bark przez Sharrę z Cathalu. Ostatni z piątki przybyszów, Dave Martyni- uk, rozłączo ny z pozostałymi w chwili 9/884
przejścia do Fionavaru, znalaz się daleko na północy, wśród Dalrei, Jeźdźców z Równiny Dał się tam wciągnąć w życie trzeciego plemienia, któryn władał Ivor, ich wódz. Młodemu synowi Ivora, Taborowi, który odbywał w le sie głodówkę, by ujrzeć wizję swego totemowego zwierzę cia, przyśniło się stworzenie, które — jak się zdawało — nie mogło istnieć: skrzydlaty jednorożec kasztanowej maści Następnej nocy na gran- icy Wielkiej Puszczy, Pendaran spotkał istotę ze swej wizji i poleciał na niej. Była to Im- raith-Nimphais, obosieczny dar Bogini zrod- zony z czerwonego księżyca w pełni. Nazajutrz grupa Dalrei dowodzona przez najstarszego syna Nora, Levona, odprowadz- iła Dave'a do Brenninu. Drużyna wpadła w pułapkę zastawioną przez wielu złych svart alfarów. Ocaleli jedynie Dave, Levon oraz jeszcze jeden Dalrei imieniem Torc, którzy umknęli w mrok Puszczy Pen-daran. Jej 10/884
drzewa i duchy, które nienawidziły wszys- tkich ludzi od chwili, gdy — przed tysiącem lat — utraciły piękną Lisen z Puszczy, pla- nowały uśmiercić intruzów. Uratowała ich interwencja Flidaisa, puszczańskiego ducha nie-wielkiego wzrostu. Twierdził on między innymi, że zna odpowiedzi na wszystkie za- gadki we wszystkich światach, z wyjątkiem jednej: imienia, za pomocą którego można wezwać Wojownika. Tak się złożyło, że poszukiwanie tego imienia było jednym z za- dań powierzonych Kimberly przez Ysanne. Flidais wysłał wiadomość do Ceinwen, kapryśnej, odzianej w zieleń bogini łowów, która darzyła Dave'a szczególnym uczuciem. Sprawiła ona, że trzech przyjaciół przebudz- iło się rankiem bezpiecznie na południowym skraju Wielkiej Puszczy. Uczyniła też więcej. Spowodowała, że Dave odnalazł dawno zagubiony przedmiot mocy: Róg Oweina. Levon, którego uczył stary, 11/884
mądry Gereint, ślepy szaman jego plemienia, odszukał w pobliżu Grotę Śpiących — jaskinię, w której spał Owein wraz z królami Dzikich Łowów. Trójka przyjaciół pojechała na południe, by zanieść tę wiedzę do Paras Derval. Przybyli akurat na czas, aby zdążyć na pierwszą sesję rady pod rządami Ailerona. Obrady prze-ry- wano dwukrotnie. Za pierwszym razem po- wodem było przybycie Brocka, krasnoluda z Banir Tal, który klęknął przed Mattem Sórenem — ongiś królem tej rasy — po czym przekazał straszliwą wiadomość, że krasnołudowie, pod przewodnictwem dwóch braci, Kaena i Blóda, pomogli Spruwaczowi uwolnić się, zdradziecko niszcząc kamiei strażniczy z Eridu, co uniemożliwiło przekazanie ostrzeże nia, iż spętany pod górą Rakoth zaczął się poruszać. Oddal mu też odnaleziony przez siebie Kocioł z Khath Meigol który miał moc wskrzeszania niedawno zmarłych. 12/884
W samym środku tej straszliwej recytacji Kimberly ujrżała nagle — w wizji ukształtow- anej przez Baelrath — Jennifer gwałconą i torturowaną przez Rakotha w jego fortecy. Przywołała do siebie Dave'a, Paula i Kevina, po czyn dosięgła nieszczęsną dziewczynę dziką mocą swego pierścienia i ściągnęła całą piątkę z Fionavaru z powrotem dc ich włas- nego świata. Tak zakończyło się LETNIE DRZEWO. Część I 13/884
Wojownik Rozdział 1 Zbliżała się zima. Śnieg, który spadł ostatniej nocy, nie stopniał. Pokrywał nagie drzewa. Toronto przebudziło się tego ranka i ujrzało, że jest ubrane całkowicie na biało, a był dopiero listopad. Dave Martyniuk przechodził przez Nathan Philips Sąuare na wprost bliźniaczych krzyw- izn ratusza. Stąpał tak ostrożnie, jak tylko mógł. Żałował, że nie założył zimowych butów. Gdy kierował się w stronę położonego po przeciwległej stronie placu wejścia do res- tauracji, z pewnym zaskoczeniem ujrzał, że pozostała trójka już na niego czeka.
Dave — odezwał się bystrooki Kevin Laine. —Nowy garnitur! Kiedy to się wydarzyło? Cześć wszystkim — odparł Dave. — Kupiłem gow zeszłym tygodniu. Nie mogę przez cały rok nosić takichsamych sztruksowych marynarek, zgadza się? Święta prawda — zgodził się uśmiechnięty Kevin. Miał na sobie dżinsy i barani kożuszek. Oraz zimowe buty.Ukończył już obowiązkowy staż w firmie prawniczej, który Dave właśnie rozpoczął, i pogrążył się teraz w równie nudnym, choć mniej form- alistycznym, sześciomiesięcznym kursie ad- wokackim. — Jeśli to jest trzyczęściowy garnitur —dodał — to twój wizerunek w moi- ch oczach zostanie nieodwracalnie zburzony. 15/884
Dave rozpiął bez słowa marynarkę, by odsłonić kryjącą się pod spodem olśniewa- jącą, ciemnoniebieską kamizelkę. —Wszyscy święci Pańscy miejcie nas w swej opiece!—zawołał Kevin. Przeżegnał się niewłaściwą ręką, kreśląc jednocześnie drugą znak chroniący przed złem. Paul Schafer roześmiał się. — Tak naprawdę — ciągnął Kevin — wygląda bardzo fajnie. Tylko dlaczego nie wybrałeś odpowiedniego rozmiaru? —Och, Kev, daj mu spokój! — wtrąciła się Kim Ford. —Naprawdę jest fajny, Dave, i świetnie na ciebie pasuje.Kevin zauważył, że wygląda jak łajza, i jest zazdrosny. -Nieprawda — sprzeciwił się obwiniony. — Po prostu zatruwam koledze życie. Jeśli nie 16/884
będę mógł dokuczać Daveowi, to kto mi zostanie? Nic nie szkodzi — odparł Dave. — Jestem twardy.Potrafię to znieść. W tej samej chwili jednak przypomniał sobie twarz Kevina Laine'a zeszłej wiosny w pokoju hotelu Park Plaża. Twarz oraz bezbarwny, chrapliwy, lecz opanowany głos, którym przemówił, spoglądając na leżącą na podłodze zmasakrowaną kobietę. Na to odpowiem, choćby nawet był bogiem i choćby miało to oznaczać moją śmierć. Trzeba okazać trochę tolerancji komuś, kto złożył podobną przysięgę — pomyślał Dave — nawet jeśli jego styl nierzadko bywa drażn- iący. Pamiętał o tym również owego wieczoru — 17/884
i nie tylko wtedy — kiedy Kevin dał wyraz niemej wściekłości kryjącej się w jego własnym sercu. —Tak jest — odezwała się łagodnym głosem Kim Ford. Dave wiedział, że jest to odpowiedź na jego myśli, a nie nonszalanckie słowa. Byłoby to niepokojące, gdyby nie to, kim była, ze swymi białymi włosami, zieloną bransoletą na nadgarstku i czerwonym pierścieniem — który rozjarzył się, by sprowadzić ich do domu — na palcu. —Wejdźmy do środka — powiedziała. — Musimy omówić kilka spraw. Paul Schafer, Dwukrotnie Narodzony, na te słowa odwrócił się by ruszyć na ich czele. 18/884
Ile odcieni — pomyślał Kevin — ma bezrad- ność? Pamiętał to uczucie z zeszłego roku, gdy obserwował, jak Paul zamknął się w sobie w miesiącach po śmierci Rachel Kin- caid. To był dla jego przyjaciela niedobry okres, lecz otrząsnął się z tego. W ciągu trzech nocy spędzonych na Letnim Drzewie w Fionavarze zmienił się tak dalece, że w najważniejszych kwestiach nie sposób go już było zrozumieć. Został jednak uzdrowiony i Kevin uważał to za dar od Fiona-varu, swego rodzaju rekom- pensatę za to, co zrobił z Jennifer bóg zwany Rakothem Maugrimem. Rekompensata nie była jednak raczej właściwym określeniem, gdyż owej krzywdy nie można było naprawdę wynagrodzić ani na tym, ani na żadnym innym świecie. Pozostawała jedynie nadzieja zemsty — płomień tak słaby, że mimo złożonej przez niego przysięgi zaledwie się tlił. Cóż znaczyło którekolwiek z nich wobec boga? Nawet Kim, ze swym Wzrokiem, 19/884
nawet Paul, nawet Dave, który zmienił się wśród Dalrei z Równiny i odnalazł róg w Puszczy Pendaran. A kim był on, Kevin Laine, by składać przysięgę zemsty? Wszystko to wydawało się takie żałosne i śmieszne, zwłaszcza tutaj, gdy jadł filety z soli w sali jadalnej restauracji Mackenzie King, wśród pobrzękiwania sztućców oraz szmeru rozmawiających przy obiedzie prawników i urzędników państwowych. -I co? — zapytał Paul tonem, który sprawił, że otoczenie straciło nagle znaczenie. Patrzył na Kim. — Czy coś widziałaś? -Przestań — odparła. — Przestań mnie naciskać. Jeśli coś się wydarzy, powiem ci o tym. Czy chcesz zapewnienia na piśmie? 20/884
-Spokój, Kim — odezwał się Kevin. — Musisz zrozumieć, jak bardzo nieświadomi się czujemy. Jesteś dla nas jedynym połączeniem. -No więc, w tej chwili nie jestem z niczym połączona i tyle. Istnieje pewne miejsce, które muszę odnaleźć. Nie panuję nad swymi snami. Wiem tylko, że ono leży w tym świecie. Nie mogę nigdzie się udać ani niczego zrobić, dopóki go nie odszukam. Czy sądzicie, że jest mi przyjemniej niż wam trzem? -Czy nie możesz nas odesłać? — zadał niemądre pytanie Dave. -Nie jestem cholerną kolejką podziemną! — wybuchnęła Kim. — Udało mi się nas wydostać, ponieważ Baelrath wyrwał się w jakiś sposób na swobodę. Nie umiem tego zrobić na zawołanie. 21/884
-To znaczy, że utknęliśmy tutaj — skwitował Kevin. -Chyba że przybędzie po nas Loren — poprawił goDave. Paul potrząsnął głową. — Nie zrobi tego. -Dlaczego? — zapytał Dave. -Sądzę, że Loren nie będzie ingerował. Roz- począł całą sprawę, ale teraz zostawi ją nam i niektórym z pozostałych. Kim pokiwała głową. — Wprowadził nić do krosien — szepnęła — ale nie chce tkać tego gobelinu. Ona i Paul wymienili spojrzenia. -Ale dlaczego? — nie ustępował Dave. Kevin słyszał brzmiącą w głosie potężnego mężczyzny frustrację. — Jesteśmy mu po- trzebni. Przynajmniej Kim i Paul. Czemu po nas nie przybędzie? 22/884
-Ze względu na Jennifer — odparł cicho Paul. —Uważa, że wycierpieliśmy już wystarcza- jąco wiele — dodał po chwili. — Nie będzie nam już nic narzucał. Kevin odchrząknął. — Jak rozumiem, wszys- tko co wydarzy się w Fionavarze prędzej czy później znajdzie odbicie tutaj i w pozostałych światach, gdziekolwiek one się znajdują. Czyż to prawda? -Tak jest — odparła spokojnie Kim. — Być może nie natychmiast, ale jeśli Rakoth za- władnie Fionavarem, będzie panował wszędzie. Istnieje tylko jeden Gobelin. -Mimo to — dorzucił Paul — musimy to zrobić z własnej inicjatywy. Loren od nas tego nie zażąda. Jeśli chcemy we czwórkę tam wrócić, musimy sami znaleźć drogę. 23/884
—We czwórkę? — zapytał Kevin. Z bezrad- nością popatrzył na Kim. W jej oczach lśniły łzy. — Nie wiem — wyszeptała — Po prostu nie wiem. Ona nie chce widzieć was trzech Nigdy nie wychodzi z domu. Rozmawia ze mną o pracy pogodzie oraz aktualnych wydarzeniach i... i... —I ma zamiar to zrobić — stwierdził Paul Schafer. Kimberly skinęła głową. -Była złota — przypomniał sobie Kevin, po- grążony w smutku. —No dobra — dorzucił Paul. — Teraz moja kolej. Strzała Boga. Kazała wprawić w drzwi judasza, by widzieć, kto puka Większą część dnia spędzała w 24/884
domu. Wychodziła jedynis na popołudniowe spacery do pobliskiego parku. Do drzw często ktoś przychodził: doręczyciele z przesyłkami poleconymi, inkasent z gazowni. Choć to głupie, z początku przez pewien czas dostawała kwiaty. Sądziła, że Kevin jest in- teligentniejszy. Nie dbała o to, czy osądza go sprawiedliwie Pokłóciła się z tego powodu z Kim, gdy pewnego wieczon: jej współlokat- orka wróciła do domu i znalazła w kuble na śmieci róże. —Czy nie masz żadnego pojęcia, co on czuje? Czy cię to nie obchodzi? — krzyczała Kimberly. Odpowiedź: nie i nie. Jak mogłaby kiedykolwiek jeszcze wzbudzić w sobie coś tak ludzkiego, jak uczucia? Niezliczone, pozbawione mostów rozpadliny dzieliły miejsce, w którym się teraz 25/884