uzavrano

  • Dokumenty11 087
  • Odsłony1 759 657
  • Obserwuję767
  • Rozmiar dokumentów11.3 GB
  • Ilość pobrań1 028 757

Cykl-Gwiezdne Wojny - Młodzi Rycerze Jedi (04) Miecze świetlne (M) - Kevin J.Anderson R

Dodano: 7 lata temu

Informacje o dokumencie

Dodano: 7 lata temu
Rozmiar :736.3 KB
Rozszerzenie:pdf

Cykl-Gwiezdne Wojny - Młodzi Rycerze Jedi (04) Miecze świetlne (M) - Kevin J.Anderson R.pdf

uzavrano EBooki C Cykl-Gwiezdne Wojny
Użytkownik uzavrano wgrał ten materiał 7 lata temu. Od tego czasu zobaczyło go już 34 osób, 38 z nich pobrało dokument.

Komentarze i opinie (0)

Transkrypt ( 25 z dostępnych 156 stron)

@STAR WARS lata Michael Reaves Darth Maul - łowca z mroku - 32 Terry Brooks Część I. Mroczne widmo - - 32 Greg Bear Planeta ycia - 29 R.A. Salvatore Część II. Atak klonów - 21,5 A.C. Crispin Rajska pułapka - 10...0 A.C. Crispin Gambit Hunów - 10...0 A.C. Crispin Świt Rebelii - 10...0 L. Neil Smith Lando Carlissian i Myśloharfa Sharów - 4 L. Neil Smith Lando Carlissian i Ogniowicher Oseona - 3 L. Neil Smith Lando Carlfssian i Gwiazdogrota Thon Boka - 3 Brian Daley Przygody Hana Solo - 2 George Lucas Nowa nadzieja 0 Kevin Andersen Opowieści z kantyny Mos Eisley 0...3 Peter Schweighofer (red.) Opowieści z Imperium 0...3 Peter Schweighofer, Craig Carey (red.) Opowieści z Nowej Republiki 0...3 Alan Dean Foster Spotkanie na Mimban 1 Donald F. Glut Imperium kontratakuje 3 Kevin Andersen Opowieści łowców nagród 3 Steve Perry Cienie Imperium 3, 5 K.W. Jeter Mandaloriańska zbroja 4 K.W. Jeter Spisek Xizora 4 K.W. Jeter Polowanie na łowcę 4 James Kahan Powrót Jedi 4 Kathy Tyers Pakt na Bakurze 4 Michael Stackpole X-wingi. Eskadra Łotrów 6,5...7 Dave Wolverton Ślub księ niczki Lei 8 Timothy Zahn Dziedzic Imperium 9 Timothy Zahn Ciemna Strona Mocy 9 Timothy Zahn Ostatni rozkaz 9 Kevin J. Anderson W poszukiwaniu Jedi 11 Kevin J. Anderson Liczeń Ciemnej Strony 11 Kevin J. Anderson Władcy Mocy 11

Michael Stackpole Ja, Jedi 11 Barbara Hambly Dzieci Jedi 12 Kevin J. Anderson Miecz Ciemności 12 Barbara Hambly Planeta zmierzchu 13 Vonda N. Mclntyre Kryształowa Gwiazda 14 Michael P. Kube-McDowell Przed burzą 16 Michael P. Kube-McDowell Tarcza kłamstw 16 Michael P. Kube-McDowell Próba tyrana 17 Kristine Kathryn Rusch Nowa Rebelia 17 Roger MacBride Allen Zasadzka na Korelii 18 Roger MacBride Allen Napaść na Selonif 18 Roger MacBride Allen Zwycięstwo na Centerpoint 18 Timothy Zahn Widmo przeszłości 19 Timothy Zahn Wizja przyszłości 19 Kevin J. Anderson, R. Moesta Spadkobiercy Mocy 23 Kevin J. Andersen, R. Moesta Akademia Ciemnej Strony 23 Kevin J. Anderson, R. Moesta Zagubieni 23 Kevin J. Anderson, R. Moesta Miecze świetlne 23 Kevin J. Anderson, R. Moesta Najciemniejszy rycerz 23 Kevin J. Anderson, R. Moesta Oblę enie Akademii Jedi 23 NOWA ERA JEDI R.A. Salvatore Wektor pierwszy 25 Michael Stackpole Mroczny przypływ I: Szturm 25 Michael Stackpole Mroczny przypływ II: Inwazja 25 James Luceno Agenci chaosu I: Próba bohatera 25 James Luceno Agenci chaosu II: Zmierzch Jedi 25 Troy Denning Gwiazda po gwieździe 25 Kathy Tyers Punkt równowagi 26 Greg Keyes Ostrze zwycięstwa I: Podbój 26 Greg Keyes Ostrze zwycięstwa II: Odrodzenie 26

@ALBUMY, ENCYKLOPEDIE, PRZEWODNIKI Jonathan Bresman Gwiezdne Wojny: Część I. Mroczne widmo - album Lauren Bouzereau, Jody Duncan Gwiezdne Wojny: Część I. Mroczne widmo - jak powstawał film Pod redakcją Deborah Cali Gwiezdne Wojny: Imperium kontratakuje - album Pod redakcją Carol Titelman Gwiezdne Wojny: Nowa nadzieja - album Lawrence Kasdan, George Lucas Gwiezdne Wojny: Powrót Jedi - album Bill Slavicsek Gwiezdne Wojny - przewodnik encyklopedyczny Bill Smith Ilustrowany przewodnik po broniach i technice Gwiezdnych Wojen Praca zbiorowa Ilustrowany przewodnik po chronologii Gwiezdnych Wojen Daniel Wallace Ilustrowany przewodnik po planetach i księ ycach Gwiezdnych Wojen Andy Mangels Ilustrowany przewodnik po postaciach Gwiezdnych Wojen Praca zbiorowa Ilustrowany przewodnik po robotach i androidach Gwiezdnych Wojen Bill Smith Ilustrowany przewodnik po statkach, okrętach i pojazdach Gwiezdnych Wojen Kevin J. Anderson Ilustrowany wszechświat Gwiezdnych Wojen Ann Margaret Lewis Ilustrowany przewodnik po rasach obcych istot wszechświata Gwiezdnych Wojen Mark Cotta Vaz Gwiezdne Wojny: Cześć II. Atak klonów - album

KEVIN J. ANDERSON REBECCA MOESTA MIECZE ŚWIETLNE (Przeło ył Andrzej Syrzycki)

@44 lata przed Nową nadzieją UCZEŃ JEDI 33 lata przed Nową nadzieją Maska kłamstw Darth Maul: łowca z mroku 32 lata przed Nową nadzieją Gwiezdne Wojny Część I Mroczne widmo 29 lat przed Nową nadzieją Planeta ycia Nadciągająca burza 22 lata przed Nową nadzieją Gwiezdne Wojny Część II. Atak klonów 20 lat przed Nową nadzieją Gwiezdne Wojny Część III 10-8 lat przed Nową nadzieją TRYLOGIA HANA SOLO Rajska pułapka Gambit Huttów Świt Rebelii 5-2 lata przed Nową nadzieją PRZYGODY LANDA CALRISSIANA Lando Calrissian i Myśloharfa Sharów Lando Calrissian i Ogniowicher Oseona Lando Calrissian i Gwiazdogrota Thon Boka PRZYGODY HANA SOLO Han Solo na Krańcu Gwiazd Zemsta Hana Solo

Han Solo i utracona fortuna Rok 0 Gwiezdne Wojny, Część IV. Nowa nadzieja Gwiezdne Wojny Część IV. Nowa nadzieja 0-3 lata po Nowej nadziei Opowieść z kantyny Mos Eisley Spotkanie na Mimban 3 lata po Nowej nadziei Gwiezdne Wojny Część V. Imperium kontratakuje Opowieści łowców nagród 3,5 roku po Nowej nadziei Cienie Imperium 4 lata po Nowej nadziei Gwiezdne Wojny Część VI. Powrót Jedi Pakt na Bakurze Opowieści z pałacu Hutta Jabby WOJNY ŁOWCÓW NAGRÓD Mandaloriańska zbroja Spisek Xizora Polowanie na łowcę 6,5-7,5 roku po Nowej nadziei X-WINGI Eskadra Łotrów Ryzyko Wedge'a Pułapka z Krytos Wojna o Bactę

Eskadra Widm elazna Pięść Dowódca Solo 8 lat po Nowej nadziei Ślub księ niczki Leii 9 lat po Nowej nadziei X-WINGI: Zemsta Isard TRYLOGIA THRAWNA Dziedzic Imperium Ciemna Strona Mocy Ostatni rozkaz 11 lat po Nowej nadziei Ja, Jedi TRYLOGIA AKADEMIA JEDI W poszukiwaniu Jedi Uczeń Ciemnej Strony Władcy Mocy 12-13 lat po Nowej nadziei Dzieci Jedi Miecz Ciemności Planeta zmierzchu X-WINGI: Gwiezdne myśliwce z Adumara 14 lat po Nowej nadziei Kryształowa Gwiazda 16-17 lat po Nowej nadziei Trylogia KRYZYS CZARNEJ FLOTY Przed burzą Tarcza kłamstw Próba tyrana

17 lat po Nowej nadziei Nowa Rebelia 18 lat po Nowej nadziei TRYLOGIA KORELIAŃSKA Zasadzka na Korelii Napaść na Selonii Zwycięstwo na Centerpoint 19 lat po Nowej nadziei Duologia RĘKA THRAWNA Widmo przeszłości Wizja przyszłości 22 lata po Nowej nadziei NAJMŁODSI RYCERZE JEDI Złota kula Świat Lyric Obietnice Wyprawa Anakina Forteca Vadera Ostrze Kenobiego 23-24 lata po Nowej nadziei MŁODZI RYCERZE JEDI Spadkobiercy Mocy Akademia Ciemnej Strony Zagubieni Miecze świetlne Najciemniejszy rycerz Oblę enie Akademii Jedi Okruchy Alderaana Sojusz Ró norodności

Mania wielkości Nagroda Jedi Zaraza Imperatora Powrotna Ord Mantell Tarapaty w Mieście w Chmurach Kryzys w Crystal Reef 25-30 lat po Nowej nadziei NOWA ERA JEDI Wektor pierwszy Mroczny przypływ I: Szturm Mroczny przypływ II: Inwazja Agenci chaosu I: Próba bohatera Agenci chaosu II: Pora ka Jedi Punkt równowagi Ostrze zwycięstwa I: Podbój Ostrze zwycięstwa II: Odrodzenie Gwiazda po gwieździe

ROZDZIAŁ 1 Nad wierzchołkami drzew, porastających Yavin Cztery, ukazała się w końcu tarcza słońca. Luke Skywalker wsłuchiwał się w szelesty i szmery, dolatujące od strony budzącej się do ycia d ungli. Spiętrzone kamienne bloki staro ytnej świątyni, pokryte teraz błyszczącą warstwą rosy, pochłonęły cały chłód długiej nocy. Obserwując, jak poranne słońce wznosi się coraz wy ej na bezchmurnym niebie, mistrz Jedi ałował, e równie szybko nie mo e poprawiać się jego nastrój. Zdrętwiały z zimna, spędził wiele godzin na wierzchołku ogromnej budowli. Cierpliwie siedział i rozmyślał, nie przejmując się nieprzeniknionymi ciemnościami. Aby odegnać sen, posłu ył się techniką relaksacyjną Jedi. Prawdę mówiąc, tak bardzo martwił się narastającym zagro eniem, jakie stwarzało Imperium dla Nowej Republiki, e od dłu szego czasu nie spał dobrze ani nie wypoczywał. Stado barwnie upierzonych ptaków z głośnym skrzekiem poderwało się do lotu, eby po ywić się schwytanymi owadami. Na niebie wisiała ogromna pomarańczowa kula gazowego giganta, Yavina. świecącego odbitym blaskiem. Luke, obdarzony wyobraźnia, wybiegał jednak myślami jeszcze dalej. Usiłował odgadnąć, w jakim mrocznym i tajemnym zakątku galaktyki mogło czaić się Drugie Imperium... W końcu wstał i przeciągnął się, aby rozprostować zesztywniałe mięśnie. Nadszedł czas na poranną porcję ćwiczeń. Mo e wysiłek fizyczny pomo e mu jasno myśleć i sprawi, e jego serce zacznie bić wawiej, a odruchy staną się jeszcze szybsze ni zazwyczaj. Przystanął na samym skraju tarasu na najwy szym piętrze i popatrzył w dół, na porośnięte dziką winoroślą kamienne bloki tworzące jeden z boków ogromnego zigguratu. Od następnego piętra, zajmującego nieco większą powierzchnię, dzieliła go bardzo du a odległość. Na ścianach ogromnych prostopadłościennych bloków mo na było dostrzec rysunki i ozdobne wzory. Wyryte w kamieniu przed wieloma tysiącleciami, podczas budowy staro ytnej świątyni, były teraz nieco zatarte wskutek upływu lat i po arów szalejących w czasach, kiedy na księ ycu toczono zacięte walki. Gęsta d ungla docierała niemal do samej tylnej ściany wielkiej piramidy, ozdabiała ogromne skalne bloki pnączami winorośli i ocieniała konarami gigantycznych drzew Massassów. Luke przez chwilę spoglądał w dół, stojąc na krawędzi tarasu. Głęboko odetchnął, po czym zamknął oczy, starając się jak najbardziej skupić. Później odbił się i skoczył w przepaść.

Spadał obracając się w locie. Wykonał salto w tył, ale kiedy obrócił się o pełne trzysta sześćdziesiąt stopni, otworzył oczy i ujrzał popękane kamienne płyty spieszące na spotkanie z jego stopami. Wtedy posłu ył się Mocą, eby zwolnić prędkość opadania, po czym odbił się od skalnego progu i poszybował w stronę najbli szego pędu winorośli. Roześmiał się beztrosko i wylądował miękko na porośniętym mchem konarze drzewa Massassów. Nie zatrzymując się, zaczął biec po grubej gałęzi, ale kiedy dostrzegł jakąś Luke w listowiu, podskoczył i chwycił za wy szą i cieńszą gałąź. Na przemian to biegnąc, to się podciągając, wspinał się coraz wy ej i wy ej. Luke ka dego dnia ćwiczył ciało w ten sam sposób. Starał się wyszukiwać coraz trudniejsze przejścia, doskonaląc własne umiejętności. Rycerz Jedi nie mógł spocząć na laurach nigdy, nawet w latach pokoju, gdy wówczas mógłby stać się słaby i bezradny. Czasy nie nale ały jednak do spokojnych. Luke Skywalker nie wątpił, e wkrótce przyjdzie mu stawić czoło niejednemu zagro eniu. Przed laty w jego akademii pojawił się nowy uczeń nazywający się Brakiss. Młody mę czyzna okazał się podstępnym szpiegiem, wysłanym przez Imperium w celu podpatrzenia technik szkolenia rycerzy Jedi, aby mo na było wykorzystać je dla potrzeb ciemnej strony. Od pierwszej sekundy mistrz Skywalker zorientował się, z kim ma do czynienia, ale postanowił podjąć próbę nawrócenia Brakissa na jasną stronę. Jego starania zakończyły się jednak niepowodzeniem, a nowy uczeń bardzo szybko opuścił akademię Jedi. Luke przez dłu szy czas nie wiedział, co się z nim stało, a do niedawna, kiedy jego były podopieczny porwał Jacena, Jainę i młodego Wookiego Lowbaccę. Okazało się, e Brakiss sprzymierzył się z Tamith Kai, członkinią nowego zakonu wiedźm zwanych Siostrami Nocy. Połączywszy siły, oboje zało yli Akademię Ciemnej Strony i teraz szkolili w niej Ciemnych Jedi będących na usługach Drugiego Imperium. Oddychając nieco szybciej ni zwykle, Luke wspinał się po gałęziach drzew Massassów. W pewnej chwili spłoszył gromadę drapie nych stintarilów. Gryzonie rzuciły się ku niemu, szczerząc długie ostre kły, ale kiedy mistrz Jedi, posługując się Mocą, zwrócił ich uwagę na coś innego, zapomniały o poprzednim celu. Rozbiegły się we wszystkie strony i wkrótce zniknęły pośród gałęzi. Luke podciągnął się na najwy szy konar i po chwili znalazł się na samym wierzchołku drzewa. Kiedy wychylił głowę ponad baldachim liści, promienie słońca omal nie poraziły jego oczu. Mrugając powiekami, próbował przyzwyczaić źrenice do blasku poranka. Po półmroku, panującym na ni szych poziomach, do których promienie słońca tylko z trudem przedzierały się przez gąszcz liści, otaczający go świat wydał mu się morzem jaskrawej

zieleni. Głęboko oddychając wilgotnym czystym powietrzem popatrzył za siebie, w stronę wielopiętrowej piramidy gigantycznej świątyni, w której uczyli się uczniowie Jedi. Pomyślał nie tylko o grupie nowych wojowników, których kształcił, ale tak e o uczniach szkolących się w Akademii Ciemnej Strony... Przed kilkoma miesiącami instruktorzy imperialnej akademii zaczęli poszukiwać nowych kandydatów pośród mieszkających w podziemiach Coruscant młodych kobiet i mę czyzn, którym nie wiodło się w dotychczasowym yciu. Widocznie zamierzali kształcić tych „zagubionych”, pragnąc, eby słu yli kiedyś Drugiemu Imperium jako Ciemni Jedi i szturmowcy. Jednym z takich nieszczęśników był Zekk, ciemnowłosy i zielonooki kilku- nastolatek, przyjaciel bliźniąt Hana i Leii, a szczególnie Jainy. Pomyślał te o kłopotach, jakich zaczynał przysparzać pilot myśliwca typu TIE, Qorl, który po zniszczeniu pierwszej Gwiazdy Śmierci ukrywał się ponad dwadzieścia lat w gęstej d ungli na Yavinie Cztery. Imperialny pilot dowodził grupą szturmową, która porwała transportowy krą ownik Nowej Republiki wraz z ładunkiem rdzeni jednostek napędu nadświetlnego i baterii do turbolaserów. Wszystko to doprowadziło Luke’a Skywalkera do przekonania, e Akademia Ciemnej Strony sposobi się do zadania decydującego ciosu Nowej Republice. Od czasu śmierci Imperatora Palpatine’a słyszało się o wielu lordach i przywódcach usiłujących przywrócić świetność resztkom dawnego Imperium. Mistrz Jedi czuł jednak, e obecny nowy wódz był kimś jeszcze bardziej zdeprawowanym ni jakikolwiek poprzedni kandydat usiłujący przechwycić władzę... Jaskrawe promienie słońca zaczęły ogrzewać zziębnięte dłonie Luke’a. Wokół jego głowy krą yło setki ró nobarwnych owadów, radosnym brzęczeniem witając nadejście nowego poranka. Luke, oparty wygodnie o szorstki pień drzewa, głęboko zaciągnął się orzeźwiającym powietrzem, pełnym woni otaczającej go gęstej d ungli. Akademia Ciemnej Strony ukryła się w nowym miejscu, ale jej instruktorzy nie zrezygnowali ze szkolenia Ciemnych Jedi. Luke nie cierpiał przyspieszać tempa nauki tych, którzy postanowili doskonalić umiejętności jasnej strony. Okoliczności zmuszały go jednak do przygotowania zastępu obrońców Nowej Republiki szybciej ni imperialna akademia zdoła wyszkolić oddziały nowych wrogów. Zanosiło się na walkę, do której jego uczniowie muszą być przygotowani. Mistrz Jedi chwycił długą lianę i zeskoczywszy z gałęzi, zaczął się ześlizgiwać, ześlizgiwać... Kiedy jego stopy uderzyły o gruby konar drzewa Massassów, puścił się biegiem w stronę akademii.

Dzięki porannym ćwiczeniom był ju teraz w pełni rozbudzony. Czuł, e nadeszła pora działania. Ogłoszono, e odbędzie się kolejne zebranie wszystkich uczniów kształcących się w akademii Jedi. Jacen Solo wiedział, e jego wuj, Luke Skywalker, chciał powiedzieć coś wa nego. Zajęcia w akademii nie były nieprzerwanymi seriami wykładów i ćwiczeń, do czego przywykł na Coruscant, kiedy uczył się pod kierunkiem instruktorów. Akademia Jedi została pomyślana przede wszystkim jako miejsce indywidualnych studiów, gdzie istoty wra liwe na działanie Mocy mogły oddawać się medytacjom i doskonalić własne umiejętności w tempie, które same uznawały za najwłaściwsze. Ka dy potencjalny rycerz Jedi dysponował zestawem charakterystycznych zdolności. Jacen wykazywał du y talent do porozumiewania się ze zwierzętami. Starał się poznać ich uczucia i myśli, wysyłając do ich mózgów wici Mocy. Dla odmiany jego siostra była prawdziwym geniuszem, je eli chodziło o aparaturę elektroniczną i urządzenia elektromechaniczne. Miała intuicję, której mógłby pozazdrościć jej niejeden in ynier. Lowbacca, ich przyjaciel Wookie, potrafił doskonale radzić sobie z komputerami. Pozwalało mu to rozumieć działanie skomplikowanych urządzeń elektronicznych, a tak e zajmować się ich programowaniem. Tenel Ka z kolei była silnie umięśniona i zwinna, ale na ogół nie chciała posługiwać się Mocą jako jedynym środkiem wiodącym do obranego celu. Wolała polegać przede wszystkim na sprycie, zręczności i sile własnych mięśni. Jacen słyszał, jak jego egzotyczne stworzenia wiercą się w klatkach, ustawionych w komnacie pod kamienną ścianą. Pospiesznie je nakarmił, po czym przesunął palcami po niesfornych brązowych, lekko kręconych włosach. Usiłował wyczesać wszystkie źdźbła mchu czy resztki po ywienia, jakie mogły się tam znaleźć, kiedy pochylał się nad klatkami. Później zajrzał do komnaty siostry bliźniaczki, Jainy, która podobnie jak on szykowała się, by wziąć udział w uroczystym zebraniu. Dziewczyna szybko uczesała proste brązowe włosy, a później umyła dokładnie twarz, eby jej skóra stała się ró owa i odświe ona. - Czy wiesz mo e, co wujek Luke będzie chciał powiedzieć nam tym razem? - zapytała, ocierając krople wody z brody i nosa. - Miałem nadzieję, e ty mi to powiesz - odparł nieco zawiedziony Jacen. Ze swojej komnaty wyskoczył inny uczeń Jedi, jasnowłosy Raynar, odziany w jaskrawe szaty o barwach krzykliwej czerwieni, ółci i błękitu. Po chwili przesunął dłońmi po

tkaninie szaty, a na jego twarzy odmalowało się przera enie. Zakłopotany chłopiec głęboko westchnął, po czym odwrócił się i równie szybko zniknął w pokój u. - Idę o zakład, e to zebranie ma coś wspólnego z wyprawą na Coruscant, jaką odbył niedawno wujek Luke - oznajmiła Jaina. Jacen przypomniał sobie, e przed kilkoma dniami ich wujek odleciał „Ścigaczem Cieni” - zgrabnym wahadłowcem, na pokładzie którego uciekli z Akademii Ciemnej Strony. Luke zamierzał porozmawiać z przywódczynią Nowej Republiki, Leią Organa Solo, własną siostrą i matką bliźniąt. Chciał dowiedzieć się czegoś więcej na temat zagro enia, jakie mogło stanowić Drugie Imperium. - Istnieje tylko jeden sposób, by się tego dowiedzieć - odparł Jacen. - Większość pozostałych uczniów zapewne ju czeka w wielkiej komnacie audiencyjnej. - No có , w takim razie na co m y jeszcze czekamy? - zapytała Jaina. Chwyciwszy brata za rękę, pobiegła długim korytarzem. W chwilę później za ich plecami ukazał się Raynar, który po raz drugi wybiegł ze swojej komnaty. Jego twarz promieniała teraz szczęściem, zapewne dlatego, i chłopcu udało się znaleźć strój chyba jeszcze bardziej krzykliwy i jaskrawy ni poprzedni - tak bardzo, e ka dy, kto spoglądałby na niego zbyt długo, z pewnością dostałby oczopląsu. Raynar przewiązał bluzę w pasie szarfą, na której widniały pomarańczowe i zielone plamy, po czym pospieszył za Jacenem i Jaina. Kiedy bliźnięta wyszły z kabiny turbowindy i znalazły się na progu komnaty audiencyjnej, stanęły i rozejrzały się po ogromnej sali. Dostrzegły gwarny tłum ludzi oraz istot nie będących ludźmi. Niektóre istoty miały po jednej parze rąk i nóg, a inne po kilka albo nawet kilkanaście. Niektóre chroniły ciała pod sierścią, inne pod warstwą piór albo łusek, a jeszcze inne pod wilgotną śluzowatą skórą... Wszystkie wykazywały jednak talent do władania Mocą. Dysponowały potencjałem, który miał pozwolić im stać się rycerzami Jedi, o ile będą intensywnie uczyć się i doskonalić swoje umiejętności. Mistrz Skywalker liczył na to, e zakon nowych rycerzy będzie z ka dym rokiem stawał się coraz liczniejszy i silniejszy. Nagle przez gwar głosów przebił się głośny ryk Wookiego. Jacen obrócił głowę i wyciągnął rękę w tamtą stronę. - Tam jest Lowie! - powiedział. - Tenel Ka ju tak e przyszła. Bliźnięta pospieszyły przejściem wiodącym środkiem sali, a później przecisnęły się między rzędami kamiennych ław, aby dotrzeć do miejsca, gdzie siedzieli ich przyjaciele. Jaina zaczekała, a brat jak zawsze usiądzie obok dziewczyny z Dathomiry.

Jacen czasami zastanawiał się, czyjego siostra zwróciła uwagę na to, jak bardzo lubi on przebywać w towarzystwie Tenel Ka. Zawsze przecie starał się siadać obok młodej wojowniczki. Po chwili uświadomił sobie jednak, e takie rzeczy nigdy nie uchodziły uwagi Jainy... ale nie obchodziło go to ani trochę. Mimo i jedno było całkowitym przeciwieństwem drugiego, Tenel Ka nie miała nic przeciwko temu, e chłopiec lubił spędzać czas w jej towarzystwie. Jacen miał zawsze na twarzy szelmowski uśmiech, a poza tym lubił płatać figle i opowiadać dowcipy. Od pierwszej chwili, kiedy poznał Tenel Ka, postanowił ją rozśmieszyć, opowiadając taki czy inny niezbyt mądry kawał. Starał się, jak mógł, ale twarz dziewczyny pozostawała zawsze powa na, niemal ponura. Jacen wiedział jednak, e jego kole anka jest niezwykle inteligentna, skora do udzielania pomocy w potrzebie i wyjątkowo lojalna wobec wszystkich, których uwa a za przyjaciół. - Pozdrawiam cię, Jacenie - odezwała się dziewczyna z Dathomiry. - Jak się masz, Tenel Ka? - odparł chłopiec. - Hej, mam dla ciebie jeszcze jeden dowcip. Lowbacca jęknął, a Jacen posłał mu spojrzenie pełne urazy. - Nie ma czasu - stwierdziła zwięźle dziewczyna, wskazując podwy szenie, na którym zazwyczaj stawał mówca. - Mistrz Skywalker za chwilę zacznie przemówienie. Rzeczywiście, na podwy szeniu stał Luke, jak zwykle odziany w płaszcz Jedi. Zaplótł ręce na piersi i z powagą spoglądał na swoich uczniów. Wszyscy niemal natychmiast umilkli. - Przeczuwam, e ju wkrótce nastaną czasy zła i ciemności - odezwał się mistrz Jedi. W komnacie audiencyjnej zapadła jeszcze głębsza cisza. Zaniepokojony Jacen wyprostował się i rozejrzał po wielkiej sali. - Imperium nie tylko nie przestało czynić starań, by odzyskać władzę w galaktyce, ale czyni to, wykorzystując Moc w bezprecedensowy sposób - ciągnął Luke. - Przywódcy Drugiego Imperium, korzystając z usług Akademii Ciemnej Strony, zamierzają stworzyć własną armię rycerzy Jedi władających ciemną stroną Mocy. Tymczasem jedynymi istotami, mogącymi stawić im czoło, jesteśmy m y, moi drodzy przyjaciele. Zrobił krótką przerwę, jakby chciał się upewnić, e ta prawda dotrze do świadomości wszystkich uczniów. Jacen z wysiłkiem przełknął ślinę. - Chocia Imperator zginął przed dziewiętnastu laty, Nowa Republika nadal toczy walkę, pragnąc zjednoczyć światy galaktyki. Palpatine usiłował osiągnąć ten sam cel za pomocą gróźb i siły, ale Nowa Republika nie posługuje się takimi metodami. Nie chcemy uciekać się do sposobów, stosowanych przez Imperatora. Przywódczyni naszego rządu nie

wyśle uzbrojonych flot, eby zmusić planety do posłuszeństwa czy wykonać wyroki śmierci na przywódcach. Niestety, poniewa posługujemy się pokojowymi, demokratycznymi metodami, jesteśmy bardziej podatni na zagro enie ze strony Imperium. Słysząc wzmiankę o matce i o tym, jak sobie radzi, pełniąc funkcję przywódczyni Nowej Republiki, Jacen poczuł w sercu przyjemne ciepło. - W zamierzchłych czasach - ciągnął Luke, spacerując od jednego krańca podwy szenia do drugiego, dzięki czemu miało się wra enie, e zwraca się po kolei do wszystkich uczniów - mistrz Jedi spędzał całe lata, szukając jednego ucznia, którego mógłby szkolić i prowadzić szlakami rycerzy Jedi. - W głosie mistrza Skywalkera zabrzmiała jeszcze większa powaga. - Niestety, nasza obecna sytuacja nie pozwala na zachowanie tak daleko posuniętej ostro ności. Kiedy dawne Imperium wymordowało wszystkich członków starego zakonu rycerzy Jedi, odniosło niemal całkowity sukces. W tej chwili nie stać nas na okazywanie takiej cierpliwości. Chciałbym zatem prosić was, ebyście zechcieli uczyć się trochę szybciej i wzrastać w siły wcześniej, ni początkowo zamierzaliście. Muszę przyspieszyć wasze szkolenie, poniewa Nowa Republika potrzebuje więcej rycerzy Jedi. Z jednego z pierwszych rzędów zerwał się nagle Raynar. Kiedy jasnowłosy chłopiec uniósł rękę, pragnąc zabrać głos, Jacen musiał zamrugać, chcąc usunąć z siatkówki oka jaskrawe plamy. - My ju jesteśmy gotowi, mistrzu Skywalkerze! - krzyknął Raynar. - Wszyscy jesteśmy gotowi stanąć do walki w twojej obronie! Luke spiorunował spojrzeniem chłopca, który tak bezceremonialnie przerwał jego przemówienie. - Nie proszę cię, ebyś walczył w mojej obronie, Raynarze - powiedział spokojnie, wyraźnie akcentując słowa. - Proszę cię, ebyś pomógł walczyć w obronie Nowej Republiki przeciwko siłom zła, które, jak sądziliśmy, udało się nam unicestwić. Nie w obronie jakiejkolwiek osoby. Siedzący na kamiennych ławach uczniowie niespokojnie się poruszyli. Na myśl o spodziewanej walce czuli podniecenie, ale nie wiedzieli, jak je ukierunkować. Tymczasem mistrz Skywalker nie przestawał przechadzać się po podwy szeniu. - Ka dy uczeń musi sam starać się doskonalić swoje umiejętności - ciągnął. - Przy mojej pomocy, oczywiście. Chciałbym teraz, ebyście podzielili się na małe grupy. Spotkam się z ka dą, by opracować plan dalszej nauki i ćwiczeń, a tak e omówić sposoby, jak moglibyście pomagać jedni drugim. Musimy być silni, poniewa głęboko wierzę, e ju wkrótce nastaną cię kie, mroczne czasy.

Jacen klęczał w chłodnym kącie urządzonego na najni szym piętrze ogromnego hangaru, którego ściany odbijały echo. Wysyłał myśli w głąb szczeliny istniejącej między kamiennymi blokami, w której wyczuwał obecność bardzo rzadkiej czerwono-zielonej kolczastej jaszczurki. Zapuszczał w głąb jej mózgu delikatne palce Mocy, aby wzbudzić w stworzeniu chęć wyruszenia na poszukiwania po ywienia bez obawy, e mo e mu coś zagrozić. Chłopiec pragnął, eby jaszczurka dołączyła do jego kolekcji niezwykłych zwierząt. Lowbacca i Jaina naprawiali coś we wnętrzu kadłuba skoczka typu T-23 nale ącego do Lowiego. Niewielka maszyna latająca stanowiła prezent od wuja, Chewbaccy, który podarował ją siostrzeńcowi, kiedy przyleciał z młodszym Wookiem do akademii mistrza Skywalkera. Jacen uwa ał, e siostra trochę zazdrościła Łowieniu tego, e mógł dysponować własnym skoczkiem. Prawdą mówiąc, właśnie z powodu tej zazdrości tak bardzo starała się naprawić roztrzaskany imperialny myśliwiec typu TIE, który znaleźli kiedyś w d ungli. Tenel Ka stała przed świątynią niedaleko poziomo uniesionego skrzydła wrót hangaru. Trzymała rozwidloną włócznię, którą się posługiwała, doskonaląc własne umiejętności. Rzucała nią do celu, jakim był niewielki znak, namalowany na murawie lądowiska. Kilkunastoletnia wojowniczka trafiała równie pewnie, bez względu na to, czy rzucała prawą, czy te lewą ręką. Najpierw spoglądała na cel, mru ąc szare oczy barwy granitu, a później skupiała się, eby w końcu rzucić zaostrzoną broń dokładnie w środek znaku. Gdyby Tenel Ka posługiwała się Mocą, mogłaby skierować włócznię, dokąd zechce. Jacen wiedział jednak z doświadczenia, e gdyby tylko ośmielił się zaproponować jej coś takiego, dziewczyna obaliłaby go na murawę. Tenel Ka wyrabiała siłę mięśni, powtarzając ró ne ćwiczenia bez końca. Niechętnie posługiwała się Mocą, gdy sądziła, e stanowiłoby to coś w rodzaju oszustwa. Była niezwykle dumna ze swoich umiejętności. W odległej części hangaru rozległ się cichy pomruk i w następnej chwili otworzyły się drzwi szybu turbowindy. Z kabiny wyłonił się mistrz Skywalker. Przystanął i rozejrzał się po hangarze. Ujrzawszy wuja, Jacen postanowił zrezygnować z planów pochwycenia kolczastej jaszczurki. Wstał. Usłyszał trzask kości w stawach kolanowych i poczuł ból, co uświadomiło mu, ile czasu spędził, klęcząc nieruchomo w pobli u szczeliny. - Cześć, wujku Luke’u - powiedział. Tenel Ka rzuciła włócznią jeszcze raz, po czym podeszła do celu i wyciągnęła szpic broni z murawy. Odwróciła się i ruszyła na spotkanie Luke’a. Łączyła jaz mistrzem Jedi tajemnicza więź istniejąca jeszcze od czasów, kiedy oboje najpierw poszukiwali porwanych

bliźniąt i Lowbaccy, a potem uwalniali ich z Akademii Ciemnej Strony... Jacen wyczuwał jednak, e dziewczynę i wuja łączą tak e jakieś inne tajemnice. - Pozdrawiam cię, mistrzu Skywalkerze - odezwała się dziewczyna z Dathomiry. W wielkim hangarze rozległ się piskliwy głosik Em Teedee, zminiaturyzowanego androida-tłumacza, zawieszonego u pasa młodszego Wookiego. - Panie Lowbacco, ma pan gościa. Przypuszczam, e ju skończył pan grzebać w tych urządzeniach kontrolnych. Odnoszę wra enie, e mistrz Skywalker pragnąłby z panem porozmawiać. Lowie zamruczał i uniósł kudłatą głowę. Przesunął palcami po paśmie ciemniejszej sierści, biegnącym znad jednego oka przez czubek głowy a do pleców. Jaina tak e wygramoliła się z wnętrza skoczka. - Co się stało? - zapytała. - O, cześć, wujku Luke’u! - Cieszę się, e widzę was wszystkich w jednym miejscu -odezwał się mistrz Jedi. - Musimy porozmawiać na temat dalszego szkolenia. Wszyscy czworo mieliście okazję zapoznać się z Drugim Imperium lepiej ni ktokolwiek inny spośród moich uczniów, a zatem uświadamiacie sobie, co nam zagra a. Co więcej, dysponujecie niezwykle du ym potencjałem Jedi. Przypuszczam, e jesteście gotowi stawić czoło większym wyzwaniom ni pozostali. - Jakim wyzwaniom? - zainteresował się natychmiast Jacen. - Choćby takim, dzięki którym będziecie mogli stać się pełnowartościowymi rycerzami Jedi - odrzekł mistrz Skywalker. Kiedy chłopiec usiłował odgadnąć, co mogły oznaczać słowa wuja, poczuł w głowie dziwny zamęt. W tej samej chwili Jaina wykrzyknęła: - Chcesz, ebyśmy skonstruowali własne miecze świetlne, prawda? - Tak. - Luke powa nie kiwnął głową. - W normalnych okolicznościach nie proponowałbym wam tego na tak wczesnym etapie nauki, zwłaszcza je eli wziąć pod uwagę fakt, e jesteście jeszcze bardzo młodzi. Uwa am jednak, e wkrótce czeka nas trudna walka. Pragnąłbym, ebyście umieli posługiwać się ka dą bronią, jaką będziecie dysponowali. W pierwszej chwili Jacen poczuł przypływ uniesienia, ale w następnej sekundzie ogarnął go niepokój. Jeszcze niedawno rozpaczliwie chciał mieć własny miecz świetlny, ale później, kiedy przebywał w Akademii Ciemnej Strony, został zmuszony do posługiwania się bronią rycerzy Jedi wbrew własnej woli... On i jego siostra, walcząc ze sobą pod osłoną maskujących hologramów, wówczas omal się nie pozabijali. - Wujku Luke’u, pamiętam, jak mówiłeś, e to jest dla nas zbyt niebezpieczne - powiedział.

Luke kiwnął głową, nie zmieniając powa nego wyrazu twarzy. - To jest niebezpieczne, Jacenie - przyznał. - Pamiętam, e kiedyś przyłapałem ciebie, jak bawiłeś się moim mieczem, poniewa tak bardzo pragnąłeś mieć własny. Uwa am jednak, e od tamtych czasów nauczyłeś się, i z bronią rycerzy Jedi nie ma artów. - Tak - zgodził się z nim Jacen. - Nie sądzę, ebym kiedykolwiek potraktował miecz świetlny jak zabawkę. Luke popatrzył na chłopca, a na jego twarzy ukazał się lekki uśmiech. - To dobrze - powiedział. - Ten pierwszy krok jest niezwykle wa ny. Broń rycerza Jedi nie mo e być traktowana jak zabawka. Miecz świetlny jest instrumentem skutecznym, ale niebezpiecznym. Je eli nie zachowasz ostro ności, laserowe ostrze mo e równie łatwo obezwładnić i wroga, i przyjaciela. - Będziemy ostro ni, wujku Luke’u - zapewniła go Jaina, gorliwie kiwając głową. Luke obdarzył j ą sceptycznym spojrzeniem. Nie wydawał się przekonany. - Pamiętajcie o tym, e to nie nagroda. To jeszcze jeden obowiązek, z którym wią e się konieczność wykonywania nowych, czasami bardzo trudnych ćwiczeń. Liczę jednak na to, e praca, związana z budową własnego miecza, nauczy was traktować go z szacunkiem. Jestem pewien, e przy tej okazji dowiecie się, jak dawni rycerze Jedi konstruowali swoją broń w taki sposób, eby odzwierciedlała indywidualne cechy ich osobowości. - Zawsze chciałam się dowiedzieć, jak działa taki miecz - oznajmiła Jaina. - Wujku Luke’u, czy mogłabym rozebrać twój na części? Przez twarz mistrza Skywalkera przemknął lekki uśmiech. - Nie sądzę, Jaino - odparł Luke. - Nie wątpię jednak, e ju wkrótce dowiesz się na ten temat wszystkiego, czego tylko zapragniesz. - Popatrzył po kolei na wszystkich czworo młodych rycerzy Jedi. - Chciałbym, ebyście zabrali się do pracy jak najszybciej.

ROZDZIAŁ 2 Jaina tylko jednym uchem przysłuchiwała się temu, co mówił wujek Luke. Resztę uwagi poświęcała zastanawianiu się, gdzie znaleźć drogocenne części do budowy świetlnego miecza. Wszyscy czworo młodzi rycerze Jedi przebywali w jednym z solariów, urządzonych na najwy szym poziomie wielkiej świątyni. Ściany pomieszczenia, wykonanego z polerowanego marmuru, zostały kiedyś ozdobione setkami ró nobarwnych półszlachetnych kamieni. Przez wąskie świetliki, wycięte w kamiennych blokach przez Massassów, wpadały jaskrawe promienie słońca. Luke Skywalker siedział we wgłębieniu wnęki jakiegoś okna. Sprawiał wra enie wypoczętego i odprę onego, co nadawało jego twarzy niezwykły chłopięcy wygląd. Cieszył się, e mo e przebywać w towarzystwie niewielkiej grupy uczniów, do której nale eli jego siostrzeniec i siostrzenica oraz ich dwoje przyjaciół: Tenel Ka i Lowbacca. Z przyjemnością rozmawiał z nimi o interesujących go najbardziej sprawach. - Mo e słyszeliście, e w czasach wojen klonów niektórzy rycerze Jedi, korzystając z surowców, którymi akurat dysponowali, potrafili konstruować własne miecze świetlne w ciągu dnia albo dwóch - mówił. - Nie myślcie jednak, e taką pracę uda się wam wykonać równie łatwo i szybko. Ka dy rycerz Jedi potrzebuje zazwyczaj kilku miesięcy, eby skonstruować broń, którą będzie się posługiwał, dopóki nie umrze. Miecze świetlne staną się nieodłącznymi towarzyszami waszego ycia; urządzeniami, które będziecie wykorzystywali do obrony. Wstał z kamiennej ławy, urządzonej w niszy okna. - Składniki potrzebne do budowy są właściwie dosyć proste - ciągnął. - Ka dy miecz świetlny jest zasilany za pomocą standardowego ogniwa energetycznego, podobnego do stosowanych w niewielkich blasterach czy nawet panelach jarzeniowych. Takie ogniwo wystarczy wam na bardzo długo, zwłaszcza e rycerze Jedi nie powinni korzystać często ze świetlnych mieczy. - Mam kilka takich źródeł energii w swojej komnacie - odezwała się Jaina. - Wiecie, w pojemnikach z częściami zapasowymi. - Drugim wa nym składnikiem jest kryształ skupiający - mówił Luke. - Najpotę niejszymi i najbardziej poszukiwanymi klejnotami są kryształy kaiburr. Poniewa jednak miecze świetlne są potę ną bronią, do ich budowy mo na u yć praktycznie ka dego innego kryształu. Ponadto, z uwagi na to, e nie dysponuję ukrytym skarbcem, wypełnionym

po brzegi klejnotami kaiburr - Luke lekko się uśmiechnął - mo ecie wykorzystać do budowy kryształy, jakie sami zechcecie. Mistrz Jedi chwycił rękojeść własnego miecza świetlnego i objął palcami gładka rękojeść, po czym przycisnął guzik wyzwalający świetliste ostrze. Ze skwierczeniem i buczeniem wysunęła się jaskrawo ółta klinga, jaśniejsza nawet ni blask promieni słońca, rozjaśniających komnatę. - To nie jest mój pierwszy świetlny miecz. - Luke wykonał ruch świetlistym ostrzem w prawo i w lewo, wsłuchując się, jak zmienia się częstotliwość buczącego dźwięku. - Zwróćcie uwagę na barwę tego ostrza. Pierwszy miecz straciłem przed wielu laty... Luke przełknął z wysiłkiem ślinę, jakby zmagał się z mrocznym wspomnieniem z przeszłości. Jaina wiedziała, e jej wujek stracił pierwszy świetlny miecz podczas walki z Darthem Vaderem, jaka miała miejsce w Mieście w Chmurach. Prawdę mówiąc, podczas tamtego straszliwego pojedynku młody Luke Skywalker stracił nie tylko własną broń rycerza Jedi, ale tak e rękę. - Mój pierwszy miecz miał zielonkawoniebieskie ostrze - odezwał się po chwili przerwy mistrz Jedi. - Barwa klingi mo e być ró na, poniewa zale y od częstotliwości światła, skupianego przez taki czy inny kryształ. Zapewne pamiętacie, e miecz świetlny Dartha Vadera... - Luke urwał i głęboko odetchnął - miecz świetlny mojego ojca miał ostrze barwy ciemnego szkarłatu. Jaina z powagą kiwnęła głową. Pamiętała holograficzny wizerunek Dartha Vadera, z którym walczyła, kiedy przebywała w Akademii Ciemnej Strony, nie wiedząc, e pod zasłoną tego hologramu ukrywa się jej brat, Jacen. Wra enia, odniesione podczas tamtej walki, toczonej na pokładzie imperialnej stacji, nie zaliczały się do przyjemnych... Dziewczyna miała wra enie, e nie potrafi rozstrzygnąć, czy posługiwanie się świetlnym mieczem jest korzystne, czy szkodliwe. Pamiętała o tym, e jej przyjaciel Zekk, porwany przez Brakissa, kształcił się, eby zostać wiernym sługą Drugiego Imperium. Wiedziała, e je eli chce uwolnić przyjaciela, musi przygotować się do walki. - Jedna z moich uczennic nazywająca się Cilghal - ciągnął mistrz Skywalker - tak e Kalamarianka, podobnie jak admirał Ackbar, wykonała rękojeść świetlnego miecza w postaci cylindra o zaokrąglonych krzywiznach i wypukłościach. Oglądając jej broń, mo na było odnieść wra enie, e została sporządzona z kawałka metalu przypominającego okruch rafy koralowej. Cilghal wykorzystała do budowy miecza największą drogocenną perłę, jaką mogła znaleźć na dnie oceanu oblewającego niemal całą powierzchnię jej wodnego świata.

Jedna z pierwszych pora ek, jakie poniosłem jako nauczyciel, okazał się uczeń o nazwisku Gantoris. Mę czyzna zbudował swój miecz świetlny w ciągu zaledwie kilku dni, wypełnionych intensywną pracą, kierując się wskazówkami, jakich nie skąpił mu zły duch Exara Kuna. Gantoris uwa ał, e jest gotów posługiwać się bronią Jedi, a mój błąd polegał na tym, e zawczasu nie zorientowałem się w jego zamiarach. Ale wy, moi młodzi rycerze Jedi, musicie być inni ni wszyscy poprzedni uczniowie. Musicie szybko nauczyć się, jak budować miecze i jak się nimi posługiwać. Galaktyka ulega nieustannym zmianom, a wy musicie być gotowi stawić czoło i im, i wyzwaniom, jakie niosą ze sobą. Prawdziwy rycerz Jedi powinien umieć dostosować się, gdy w przeciwnym razie zostanie unicestwiony. - Mistrzu Skywalkerze, gdzie znajdziemy te kryształy, potrzebne do budowy mieczy? - zapytała Tenel Ka. - Czy mamy szukać ich na ziemi? Mistrz Jedi obdarzył wojowniczkę ciepłym uśmiechem. - Mo liwe - odparł. - A mo e znajdziecie je, rozbierając na części stare przyrządy i automaty, pozostałe z czasów, kiedy to miejsce było kryjówką Rebeliantów. Mo liwe te , e dysponujecie innymi umiejętnościami, z których na razie nie zdajecie sobie sprawy? Spoglądał przez krótką chwilę na Jacena, ale Jaina nie potrafiła odgadnąć, co mogło oznaczać to spojrzenie. - Chciałbym, ebyście przystąpili do budowy mieczy świetlnych natychmiast. - Luke wyłączył skwierczące ostrze, a kiedy schowało się w obudowie, popatrzył na rękojeść broni. - Pozostaje mi tylko mieć nadzieję, e nie będziecie zmuszeni u ywać ich bardzo często... a mo e w ogóle. Upłynęło kilka dni. Jaina siedziała w swojej komnacie, pochylona nad niewielkim stołem warsztatowym. Zawiesiła nad nim kilka dodatkowych paneli jarzeniowych. Chciała mieć wystarczająco du o światła, eby móc pracować tak e w nocy. Na blacie stołu le ało dziesiątki porządnie uło onych narzędzi i części, tak by dziewczyna wiedziała, gdzie znajdzie ka dy element, podzespół elektroniczny czy wiązkę kabli. Wręczyła po jednym ogniwie energetycznym ka demu z pozostałych młodych rycerzy Jedi, eby mogli skonstruować własne miecze. Jej brat, Tenel Ka i Lowbacca rozdzielili się i próbowali znaleźć drogocenne kryształy i pozostałe elementy, niezbędne do funkcjonowania broni. Tymczasem Jaina pracowała, przykładając du ą wagę do tego, eby jej miecz świetlny odzwierciedlał najwa niejsze cechy jej charakteru; eby stał się symbolicznym przedłu eniem jej osobowości. Pragnęła zbudować go od podstaw w taki sposób, który nikomu z pozostałych

nawet nie przyjdzie do głowy. Uśmiechnęła się do siebie, zadowolona z własnej przedsiębiorczości. Z przenośnego piecyka, który ustawiła na blacie stołu, od czasu do czasu unosił się niewielki kłąb czarnego dymu. Dziewczyna mrugała, pragnąc pozbyć się łez, jakie wskutek chemicznych wyziewów napływały do jej oczu. Pochylona nad blatem stołu, starannie dodawała kolejną dawkę przypominających proszek składników, zmieszanych dokładnie w proporcjach, jakie podawał przepis, widoczny na ekranie jej komputerowego notatnika. Jaina posługiwała się Mocą. Wspomagała wzrok, gdy pragnęła obserwować przebieg reakcji chemicznych, wią ących wszystkie składniki w zwartą i wytrzymałą siatkę krystaliczną. Właśnie zaczynał się precyzyjny proces narastania kryształów, pozbawionych jakichkolwiek zanieczyszczeń... Jaina ustawiła właściwą temperaturę i nie przestawała wpatrywać się jak urzeczona, mimo i wiedziała, e proces wzrostu mo e potrwać nawet kilka godzin. Skupiła myśli, pragnąc nadać optymalny kształt ściankom, powoli ukazującym się nad powierzchnią cieczy we wnętrzu przenośnego pieca. Starała się, eby powierzchnie klejnotów były nachylone względem siebie pod odpowiednimi kątami. Wzrastające kryształy zaczynały pochłaniać i magazynować coraz więcej energii, dostarczanej przez piecyk do roztworu. W końcu, przed samym świtem, czując pieczenie w przekrwionych oczach, niewyspana Jaina wyłączyła urządzenie. Poczekała, a wnętrze ostygnie na tyle, eby mogła wyjąć równe, wspaniałe skupiające światło kryształy. Były ciemnopurpurowo-błękitnej barwy i rzucały ogniste błyski, jakby chciały uwolnić nadmiar zgromadzonej energii. Miały idealne kształty, jak zresztą dziewczyna oczekiwała, kiedy sama, korzystając z umiejętności Jedi, kontrolowała proces ich hodowli. Ujęła je w dwa palce, uniosła i lekko się uśmiechnęła. Musiała pomyśleć teraz o następnym elemencie swojego świetlnego miecza. Nie przejmując się, e koniec języka wystaje spomiędzy jego warg, Jacen z niezwykłym skupieniem pracował, rozwiązując kolejny problem natury mechanicznej. Zajmował się tym od tygodnia. Z początku zamierzał wykonać pracę byle jak. Liczył na to, e uda mu się wepchnąć wszystkie części do obudowy, a później przycisnąć guzik i wysunąć świetliste ostrze... ale w końcu postanowił potraktować powa nie przestrogi wujka Luke’a. Konstruował przecie broń rycerza Jedi, która miała słu yć mu do końca ycia. W porównaniu z tym kilka tygodni, jakie zamierzał poświęcić na jej wykonanie, nie wydawały mu się bardzo długim czasem.

Chocia robił to niejako wbrew samemu sobie, zmusił się do cierpliwości i systematyczności. Wiedział, e musi uczynić absolutnie wszystko, aby części pasowały do siebie dokładnie tak, jak powinny. Na szczęście dysponował źródłem energii, które wręczyła mu Jaina, a znalezienie kawałków metalu o właściwych wymiarach i kształtach, potrzebnych do wykonania rękojeści, nie okazało się bardzo trudne. Posługując się narzędziami siostry, ukształtował wszystkie części, w taki sposób, by się zazębiały, a później tylko wygładził ostre krawędzie. Po kilku dniach takiej pracy mógł wreszcie umieścić źródło energii w obudowie. Połączył je z obwodami, a następnie zainstalował przyciski kontrolne. Zapewne Jaina potrafiłaby zło yć obudowę w ciągu kilku minut, ale samo zgromadzenie wszystkich niezbędnych części zajęło Jacenowi niemal pół tygodnia, a mimo i poszukiwania potrzebnych podzespołów zostały ukończone, czekało go jeszcze mozolne składanie ich w całość. Chłopiec wolałby być teraz na dworze, zajęty zbieraniem następnych okazów niezwykłych zwierząt do kolekcji. Jeszcze bardziej pragnąłby się bawić z tymi; które złapał wcześniej, radośnie skaczącymi w klatkach. Chłopiec słyszał szelest dobiegający z niedawno naprawionej klatki z kryształowym wę em. Po chwili jeden z gadoptaków zaczął wydawać odgłosy będące czymś pośrednim między ćwierkaniem a mlaskaniem. Mimo to Jacen, zajęty łączeniem części obudowy, zmusił się do skupienia całej uwagi na wykonywanej pracy. Jego miecz świetlny był ju niemal ukończony, niemal ukończony! Chłopiec cieszył się, e skończy pracę jako pierwszy. Wujek Luke będzie z niego bardzo dumny. Kiedy Jacen skończył składać rękojeść, wykonał na zewnętrznej powierzchni kilka specjalnych wgłębień, dzięki którym uchwyt palców mógł być pewniejszy. Zamierzał trzymać obudowę lekko i z wdziękiem, jak przystało na prawdziwego szermierza posługującego się Mocą. Nadszedł czas, by zainstalować kryształ skupiający. Udał się w kąt komnaty, gdzie trzymał w zamkniętej szufladzie ró ne osobiste rzeczy. Wyciągnął z niej niewielki połyskujący przedmiot... klejnot corusca. Pochwycił go, kiedy przebywając na pokładzie orbitalnej stacji wydobywczej Landa Calrissiana, wyprawił się na polowanie. Później posłu ył się nim, eby wyciąć otwór w zamkniętych drzwiach celi i uciec z Akademii Ciemnej Strony. Chciał podarować go matce... ale Leia namówiła syna, eby go zatrzymał i spróbował wykorzystać do czegoś specjalnego. A có mogło być bardziej specjalnego od własnego miecza świetlnego?

Lowbacca przeszukiwał pozostawione w nieładzie przyrządy zgromadzone w dawnym ośrodku dowodzenia Rebeliantów. Większość pochodziła z czasów, kiedy wielka świątynia pełniła funkcję bazy, z której kierowano walką przeciwko Imperium. Kiedy ołnierze opuszczali niewielki księ yc porośnięty gęstą d unglą, zostawili niemal wszystkie stare urządzenia. W ciągu ponad dwudziestu lat, jakie upłynęły od tamtych czasów, wiele automatów i komputerów rozebrano na części albo u yto do innych celów, jako e kierowana przez Luke’a Skywalkera akademia Jedi na ogół nie korzystała z najnowszych zdobyczy techniki. I chocia ostatnio w wielkiej sali buszowała Jaina, szukając potrzebnych podzespołów, Lowie był pewien, e pozostało jeszcze wiele innych urządzeń, nie przeszukanych albo nawet nie odnalezionych. Zaglądając we wszystkie mroczne zakamarki, młody Wookie sapał i mruczał, jakby prowadził dialog z samym sobą. Raz po raz unosił metalowe obudowy i wsuwał głowę do wnętrza tej czy innej maszyny. Przebierał palcami między wiązkami przewodów i płytkami, pełnymi elektronicznych podzespołów. Próbował demontować nawet niemal płaskie ekrany monitorów. - Panie Lowbacco, po prostu nie potrafię zrozumieć, co chce pan przez to osiągnąć - odezwał się gderliwie Em Teedee, jak zwykle zawieszony u pasa Wookiego. - Grzebie pan w tych śmieciach od dobrych kilku godzin i nic nie wskazuje na to, eby miał pan cokolwiek znaleźć. Lowie odpowiedział krótkim warknięciem. - No, nie! Nie wierzę, e potrafi pan je wyczuć, posługując się jedynie węchem. To po prostu absurdalne! Jak ktokolwiek mógłby wywęszyć jakiś kryształ? Wszystko wskazywało na to, e Em Teedee traci cierpliwość. Lowie zastanawiał się nawet, czy baterie, zasilające obwody miniaturowego androida-tłumacza, nie zaczynają się wyczerpywać. - A poza tym nie sądzę, e znajdzie pan jakiś kryształ w tym pomieszczeniu - ciągnął piskliwie automat. - Jestem niemal pewien, e cały ośrodek dowodzenia został dokładnie przetrząśnięty przed wielu laty. Lowie krótkim szczeknięciem wyraził opinię na temat stwierdzenia, wygłoszonego przez androida, ale nie zaprzestał poszukiwań. - Wręcz przeciwnie - odparł Em Teedee. - Wcale nie jestem pesymistą, tylko próbuję myśleć racjonalnie. Nie potrafię zrozumieć, dlaczego pan Skywalker spodziewa się, e wszyscy po prostu znaj da odpowiednie kryształy. A co będzie, je eli ktoś skonstruuje miecz świetlny kiepskiej jakości? Jaki będzie miał z niego po ytek? Ośmielam się twierdzić, e