wotson

  • Dokumenty43 350
  • Odsłony2 221 926
  • Obserwuję1 467
  • Rozmiar dokumentów64.9 GB
  • Ilość pobrań1 772 892

Marion Chesney (jako M. C. Beaton) - Hamish Macbeth 29 - Hamish Macbeth i śmierć policja

Dodano: 6 lata temu

Informacje o dokumencie

Dodano: 6 lata temu
Rozmiar :1.1 MB
Rozszerzenie:pdf

Moje dokumenty

Marion Chesney (jako M. C. Beaton) - Hamish Macbeth 29 - Hamish Macbeth i śmierć policja.pdf

Użytkownik wotson wgrał ten materiał 6 lata temu.

Komentarze i opinie (0)

Transkrypt ( 25 z dostępnych 239 stron)

SERIA KRYMINAŁÓW Hamish Macbeth TOM 29 Hamish Macbeth i śmierć policjanta M.C. Beaton

W SERII KRYMINAŁÓW Hamish Macbeth ukażą się: Tom 1. Hamish Macbeth i śmierć plotkary Tom 2. Hamish Macbeth i śmierć łajdaka Tom 3. Hamish Macbeth i śmierć obcego Tom 4. Hamish Macbeth i śmierć żony idealnej Tom 5. Hamish Macbeth i śmierć bezwstydnicy Tom 6. Hamish Macbeth i śmierć snobki Tom 7. Hamish Macbeth i śmierć żartownisia Tom 8. Hamish Macbeth i śmierć obżartucha Tom 9. Hamish Macbeth i śmierć wędrowca Tom 10. Hamish Macbeth i śmierć uwodziciela Tom 11. Hamish Macbeth i śmierć zrzędy Tom 12. Hamish Macbeth i śmierć macho Tom 13. Hamish Macbeth i śmierć dentysty Tom 14. Hamish Macbeth i śmierć scenarzysty Tom 15. Hamish Macbeth i śmierć nałogowca Tom 16. Hamish Macbeth i śmierć śmieciarza Tom 17. Hamish Macbeth i śmierć celebrytki Tom 18. Hamish Macbeth i śmierć osady Tom 19. Hamish Macbeth i śmierć oszczercy Tom 20. Hamish Macbeth i śmierć nudziarza Tom 21. Hamish Macbeth i śmierć marzycielki Tom 22. Hamish Macbeth i śmierć pokojówki Tom 23. Hamish Macbeth i śmierć milusińskiej Tom 24. Hamish Macbeth i śmierć czarownicy Tom 25. Hamish Macbeth i śmierć walentynki Tom 26. Hamish Macbeth i śmierć kominiarza Tom 27. Hamish Macbeth i śmierć zimorodka Tom 28. Hamish Macbeth i wczorajsza śmierć Tom 29. Hamish Macbeth i śmierć policjanta

Tytuł serii: Seria kryminałów Hamish Macbeth Tytuł tomu: Hamish Macbeth i śmierć policjanta Tytuł oryginalny tomu: Death of a Policeman, A Hamish Macbeth Mystery

Davidowi i Janis Weiromom z czułością

Rozdział pierwszy W pilnowanym garnku nigdy nie wrze. Przysłowie z połowy dziewiętnastego wieku Fakt, że wszystkie siły szkockiej policji miały zostać połączone w jedną wielką instytucję, wywołał przerażenie w komendzie głównej w Strathbane. Mówiło się, że w całej Szkocji zlikwidowanych zostanie ponad trzy tysiące miejsc pracy w oddziałach pomocniczych, co oznaczało więcej pracy dla zawodowych funkcjonariuszy. Potem zaczną pozbywać się policjantów. Tylko jeden człowiek ucieszył się z tych wieści - naczelny inspektor Blair. Z pewnością to mogła być sposobność, by pozbyć się sierżanta policji Hamisha Macbetha i wykurzyć go z wygodnego posterunku w Lochdubh. Nie mógł zrozumieć, w jaki sposób Hamish zdołał dotąd przetrwać, skoro zamykano lokalne posterunki policji w całej Szkocji. Gdy wspomniał o tym pomyśle swojemu szefowi, nadinspektorowi Daviotowi, przekonał się, że będą z tym trudności. - Sutherland to ogromne hrabstwo - powiedział Daviot. - Z pewnością to będzie ekonomicznie opłacalne, aby Macbeth odpowiadał za cały ten teren. - Ale przez większość czasu on i jego pomagier, Fraser, po prostu snują się po okolicy i zbijają bąki - narzekał Blair. - Nie mamy na to żadnego dowodu - zauważył poważnie Daviot. - Powinieneś raczej martwić się o swoją posadę. - Co?! - Jestem pewien, że wkrótce zjawią się tu oficjele, którzy będą się wszędzie kręcić i patrzeć, gdzie mogą zrobić cięcia. Blair przeniósł się do pubu, żeby pochylić się nad podwójną whisky i spróbować opracować jakiś sensowny plan. Jeśli zdoła udowodnić, że Hamish Macbeth niewiele

robi, wtedy będzie mógł przesłać raport do nowych władz. Ale czy zdobędzie się na taką podłość, żeby szpiegować Macbetha? Po kolejnej podwójnej whisky zaczęło mu się rozjaśniać w głowie. Cyril Sessions był stosunkowo nowym posterunkowym o przezwisku Romeo z powodu swojego atrakcyjnego wyglądu. Krótko po jego przyjeździe z Perth, Blair odkrył, że Cyril korzystał od czasu do czasu z usług prostytutki, nie płacąc jej ani grosza. W końcu dziewczyna się złamała i doniosła na nieuczciwego klienta. Skarga dotarła do Blaira, który wezwał posterunkowego na rozmowę. Cyril prosił i błagał, obiecywał, że zrobi wszystko, jeśli tylko Blair puści tę skargę w niepamięć. Przebiegły Blair postanowił trzymać tego asa w rękawie do czasu, aż nadejdzie odpowiednia chwila, żeby nim zagrać, jeśli można tak powiedzieć. Zadzwonił do komendy głównej i poprosił, żeby przydzielono mu Sessionsa do dyspozycji. Jakaś kobieta wpatrywała się z zachwytem w Cyrila, gdy wszedł do pubu. Był średniego wzrostu, miał lśniące czarne włosy, niebieskie oczy, przystojną twarz z mocno zarysowaną szczęką i umięśnioną sylwetkę. - Siadaj, brachu - zaczął Blair. - Mam dla ciebie drobne zadanie. Potrzebuję dowodu, że Hamish Macbeth z Lochdubh gówno robi, jeśli chodzi o pilnowanie porządku. - Czy to nie ten, który cieszy się wspaniałą reputacją? Człowiek, który rozwiązuje sprawy morderstw? - To ja je rozwikłałem - parsknął Blair. - A ta obślizgła ropucha przypisała sobie zasługi. Jesteś mi winien przysługę, czy mam ci przypomnieć, że musiałem grozić tej lafiryndzie, żeby trzymała swoją wymalowaną buzię na kłódkę? - Lafiryndzie? - Skąd ty się urwałeś? Ta prostytutka, którą pukałeś. Lafirynda. Łapiesz?

- Och, tak. O nią chodzi. - Tak, o nią. Oto, co masz zrobić. Weź urlop, żeby połowić ryby w Lochdubh i zrób zdjęcia Macbetha, który obija się po okolicy. Jego policjant, Dick Fraser, często śpi na leżaku w ogrodzie. Pstryknij też i jemu porządną fotkę. Macbeth cię nie zna, więc możesz podejść naprawdę blisko. Pogadaj z miejscowymi. Podłap trochę plotek. - Ale ja nie wędkuję. - No to może wybierz się tam na wędrówkę lub coś takiego. Szkockie góry są pełne łajdaków o owłosionych nogach, którzy ganiają po pagórkach. - Kiedy mam zacząć? - Tak szybko, jak tylko możesz. Chcę to zamknąć, zanim ci idioci z nowych władz policji dobiorą się do nas. Cyril spojrzał na niego przenikliwie. - Próbowałeś tego już wcześniej? Blair wiercił się swoim tłustym tyłkiem na barowym stołku. Pamiętał, jak się starał i skończyło się to tym, że jego szpieg prawie zginął. Jednak nie miał zamiaru wspominać o tym Cyrilowi ani słowem. - Nie, jedynie o tym myślałem - skłamał. - Do dzieła, załatw sobie urlop. Hamish razem z Dickiem naprawdę pracowali. W tym okresie w Lairg odbywał się największy w Europie skup owiec. Ze względu na wielkość targów, Strathbane przysłało dodatkowo dwóch policjantów, którzy mieli ich wspierać w pilnowaniu porządku. Wagę dorocznego wydarzenia podkreślał strój gospodarzy, w skład którego wchodziły: czapki myśliwskie, długie kije pasterskie, kilty i futrzane torebki, będące częścią narodowego stroju szkockiego. Niektórzy błędnie sądzili, że ubiór galowy jest zarezerwowany dla turystów.

Pod koniec dnia Hamish i Dick przespacerowali się do namiotu z piwem i odnaleźli tam swoich dwóch kolegów. - Myślicie, że wszyscy są wkurzeni na nowe władze szkockiej policji? - spytał Hamish, dołączając do nich. - Z ust mi to wyjąłeś - odezwał się jeden z nich. - Odejmij od tego wsparcie cywilne i pomyśl tylko o dodatkowej papierkowej robocie. - A jak się miewa mój drogi przyjaciel Blair? - spytał Hamish. Drugi policjant zachichotał. - Myślę, że się zakochał. - Kim jest ta szczęśliwa dama? - To facet. Nowy w naszej branży, Cyril Sessions. Naprawdę przystojny kawaler. Widzi się Blaira, jak pije z nim tu i tam. Wciąż nie ma dość jego towarzystwa. *** Gdy wyszli z namiotu, Dick stwierdził sentencjonalnie: - Wiesz, to się zdarza. - Co się zdarza? - spytał Hamish. - U facetów, gdy się lepiej poznają, czasem budzi się świadomość, że wolą innych gości od swoich żonek. - Ach, tak? Cóż, jedynym romansem Blaira jest ten z gorzałą. On chyba coś knuje. - Nie masz nic przeciwko, jeśli teraz zniknę? - spytał zaniepokojony Dick. - Powinienem być już w Strathbane. - Kolejny teleturniej? - Tak, a nagrodą jest nowe volvo prosto z salonu. - Zmykaj. Jest tu całkiem spokojnie. Tego wieczoru Hamish postanowił włączyć telewizor. Dick od dawna słynął z wygrywania teleturniejów. Sierżant dziwił się, że pozwalano mu jeszcze brać w nich udział. Pytania wydawały się być bardzo trudne. Z sześciu zawodników prędko ostało się tylko dwóch, Dick i jakiś

zaniedbany staruszek. I wtedy Dick przegrał na ostatnim pytaniu: w jakim czasie światło pokonuje drogę z Księżyca do Ziemię? Staruszek odpowiedział prędko: - W jedną i dwadzieścia sześć setnych sekundy. Rozległo się dudnienie bębnów i radosne okrzyki z widowni, gdy zaprowadzono go do lśniącego, nowego samochodu. Hamish zaczekał, aż zmęczony Dick wróci do domu. - To do ciebie niepodobne. Udało ci się przegrać - powiedział Hamish. - To chyba po raz pierwszy. - Nie mogłem mu tego zrobić - odparł Dick. - Co? - Ten człowiek to stary farmer. Nigdy wcześniej nie występował w żadnym teleturnieju. W garderobie opowiedział mi o nieszczęściach, które mu się przytrafiły. To byłoby podłe, nie pozwolić tej biednej starej duszyczce wygrać. - Powiedz mi jeszcze raz, jak się nazywa? - Henry McQueen. Ma kawałek ziemi pod Bonar Bridge. - Ciekawe, czy w komputerowej bazie jest coś na jego temat - zastanawiał się Hamish. - Dlaczego? - To tylko intuicja. Mam przeczucie, że widziałem go na targach owiec. Dick ruszył za Hamishem do biura na posterunku. Hamish włączył komputer i poszukał nazwiska Henry'ego McQueena. - Było coś w zeszłorocznych „Czasach szkockich gór". - Hamish otworzył plik. - Tu cię mamy. Tak myślałem, że już o nim słyszałem. Osiągnął najwyższą cenę za swoje owce dwa lata pod rząd. Zostałeś nabity w butelkę. O, jest tu jeszcze coś. Pięć lat temu wygrał Mastermin - da (Mastermind - brytyjski teleturniej wiedzy, słynący ze swoich podchwytliwych pytań, onieśmielającej scenerii i atmosfery powagi. Każdy z zawodników przechodzi dwie rundy, w pierwszej jest przepytywany z wiedzy ogólnej, a w drugiej z wybranej przez

siebie dziedziny wiedzy specjalistycznej.). Kategoria: Listy świętego Pawła. - Zamorduję tę starą mendę - wściekał się Dick. - Och, daj spokój. Jestem pewien, że jeszcze się pojawi - uspokajał Hamish. - Wtedy z łatwością rozłożysz go na łopatki. Nazajutrz Cyril zameldował się w pensjonacie pani Mackenzie na wybrzeżu w Lochdubh. Wszedł do salonu, zrzucił chlebak i zastanawiał się, jak długo wytrzyma, udając wędrowca, szczególnie że przyjechał samochodem. Przekonał Blaira, że na pewno nie będzie mógł efektywnie śledzić Macbetha, chodząc pieszo. Pokój znajdował się na tyłach domu. Było w nim zimno. Na ścianie wisiał licznik z tabliczką informującą, że prąd pojawi się po wrzuceniu monety. Łóżko było wąskie, a na nim pod różową plecioną narzutą leżały szorstkie koce. Obrazek Jezusa karmiącego tłumy bochenkami chleba i rybami wisiał nad zatkanym kominkiem. Pod spodem napis głosił: „Ma wzgląd nawet na wróbla". Na chwiejnym nocnym stoliku leżała duża Biblia. W pokoju było mroczno. Cyril wrzucił monetę do licznika i włączył światło. Nad nim rozbłysła szklana kula, pełna zdechłych much. Powiesił swoje ubrania w zasłanianej wnęce, która służyła za szafę. Nie zauważył ani telefonu, ani telewizora. Pomyślał, że jedynym powodem, dla którego pani Mackenzie miała w ogóle jakichkolwiek gości jest to, że nie pobiera wysokich opłat. Postanowił przespacerować się po wiosce i wziąć się do pracy. Na ulicy było cieplej niż w jego pokoju. Blade październikowe słońce oświetlało rząd pobielanych wapnem domów, które stały nad jeziorem. Wyglądało to jak obrazek z pocztówki. Cyril przeszedł się do portu. Rozchmurzył się, gdy zobaczył pub. Zacznie od drinka. Może uda mu się dowiedzieć

czegoś od miejscowych. Gdy wszedł, natychmiast zapadła cisza. Zamówił wódkę z tonikiem. Niski mężczyzna w przyciasnym ubraniu zmaterializował się tuż obok i spytał: - Przyjechałeś tu na urlop? - Tak. Jestem Jamie Mackay z Perth. - Archie Maclean - przedstawił się mały człowieczek. - Pozwól, że postawię ci drinka - zaproponował Cyril. - Może usiądziemy przy stoliku pod oknem. Chciałbym dowiedzieć się czegoś o wiosce. Archie zamówił podwójną whisky. Cyril zdał sobie sprawę, że Blair nie wspomniał nic o zapłacie za jego pracę. Rozmowa znów się nawiązała, gdy ruszyli do stolika. - Co więc tu porabiasz? - spytał Archie. - Wprawdzie przyjechałem samochodem, ale mam ochotę wybrać się na kilka pieszych wycieczek. Bystre niebieskie oczy Archiego osadzone w smagłej twarzy padły na wypolerowane na wysoki połysk czarne buty Cyrila. - Mam nadzieję, że wziąłeś ze sobą odpowiednie buty. W tych daleko nie zajdziesz. - Tak, tak, mam buty. Zastanawiał się, dlaczego ten mały człowieczek nosi tak obcisłe rzeczy. Nie wiedział, że żona Archiego wygotowywała wszystkie ubrania, na skutek czego się kurczyły. - Ciekawe, czy jest tu duża przestępczość? - spytał Cyril. - Nie, jest całkiem spokojnie. - Widziałem posterunek policji. Niewiele tu do roboty dla gliniarza. - Sierżantem policji jest Hamish Macbeth, teren jego patrolu obejmuje sporą część Sutherland. W związku z tym ma dużo pracy. Dzięki za drinka, kolego. Muszę już iść.

Gdy Archie wszedł na posterunek przez kuchenne drzwi, Hamish siedział przy stole. - O co chodzi? - spytał Hamish. - Pamiętasz, jak ten łajdak Blair wysłał glinę, żeby siedział ci na ogonie i donosił? - Tak jakby to było wczoraj. Nasłał kolejnego? - To możliwe - odparł Archie, siadając obok. - Mogę poprosić o jedno espresso? Moja żona nie pozwala mi pić kawy. - To ekspres Dicka. Nie wiem, jak się go obsługuje. Zawołam go. Śpi w ogrodzie. Hamish podszedł do wejścia na posterunek policji w samą porę, żeby zobaczyć Cyrila robiącego zdjęcie Dickowi śpiącemu na leżaku. Wyskoczył na drogę i stanął przed Cyrilem. - Co jest tak fascynującego w człowieku na leżaku? - spytał Hamish. - Jestem fotografem amatorem. Pomyślałem, że wyślę je na konkurs pod tytułem „Śpiący policjant". - Zwiedzasz okolicę? - Tak. To dobre miejsce na spacery. - Gdzie się zatrzymałeś? - spytał Hamish. - U pani Mackenzie. Będę się już zbierał. Cyril odszedł. Hamish odprowadził go wzrokiem. Potem wszedł do biura i zadzwonił do detektywa Jimmy'ego Andersona. - Jak się mają sprawy na włościach? - zapytał Jimmy. - Dziwnie. - Rzeczywiście jest tam trochę dziwacznie. - Zjawił się tu jakiś gość i zrobił zdjęcie Dickowi śpiącemu w ogrodzie. Przystojny facet z kręconymi włosami, wysoki, niebieskie oczy, blizna w kształcie półksiężyca nad prawym okiem, ale miał na nogach policyjne buty i czarne

skarpetki. Mówi, że będzie tu chadzał na spacery. Czy nie brakuje kogoś z komendy głównej, kto tak wygląda? - Jest taki jeden lizusowski łajdak, który przymila się Blairowi. Cyril Sessions. - Wiedziałem! - wykrzyknął Hamish. - Blair chce zdobyć dowody, że tutaj nic się nie dzieje. Jakoś muszę odzyskać to zdjęcie. Hamish obudził Dicka i wyjaśnił mu sytuację. Zakończył słowami: - Zobaczmy, czy uda nam się zgubić tego kochasia na godzinę. Najpierw zrób Archiemu filiżankę espresso. Piętnaście minut później ruszyli do portu, gdzie Archie Maclean siedział na słupku, skręcając papierosa. - Nie ma dziś turystów? - spytał Hamish. Limit na połów ryb się kurczył, więc Archie dorabiał sobie, zabierając turystów na wycieczki po jeziorze. - Mam dziś tylko kilku. Będą tu lada chwila. - Wyświadcz mi przysługę. Ten gość, którego spotkałeś w pubie, to jeden ze szpicli Blaira. Będzie się kręcił po okolicy. Zatrzymał się u pani Mackenzie. Zaproponuj mu darmowy rejs twoją łodzią. - Dobrze, w porządku. Chcesz, żebym wyrzucił go za burtę? - Nie, po prostu przytrzymaj go z daleka. Jeśli będzie miał ze sobą aparat fotograficzny, postaraj się zaaranżować wypadek ze sprzętem tak, by wyglądało, że to jego wina. Archie odszedł pospiesznie. Zastał Cyrila przed domem pani Mackenzie. Sessions z przyjemnością przyjął zaproszenie. Będzie miał szansę dowiedzieć się czegoś więcej o Macbecie. Hamish stał w oknie salonu, wyglądając, dopóki nie zobaczył łodzi rybackiej wypływającej na jezioro. Potem pobiegł do pensjonatu pani Mackenzie.

Zanim jeszcze tam dotarł, spotkał bliźniaczki Currie, Nessie i Jessie. Spacerowały po nabrzeżu. Chociaż dzień był słoneczny, w powietrzu czuć było chłód, więc siostry ponownie przywdziały płaszcze z wielbłądziej wełny, chustki na głowę oraz skórzane buty. - Piękny dzień - zagadnął Hamish. - Widziałyście nowego przybysza? - Tak, spotkałyśmy go - odparła Nessie. - Wygląda jak gwiazda filmowa. - Gwiazda filmowa - zawtórował grecki chór w postaci Jessie. - To pokrzepiające spotkać młodego człowieka, który tyle wie o Biblii - dodał Hamish. - Wypłynął z Archiem, ale gdy wróci, powinnyście zaprosić go na herbatę. Jest naprawdę pobożny. - Tak zrobimy - potwierdziła Nessie. - Miło będzie porozmawiać z przyzwoitym młodym człowiekiem, a nie z takim leniwym kobieciarzem jak ty. - Jak ty - powtórzyła jak echo jej siostra. Hamish podszedł i zapukał do drzwi pensjonatu. Pani Mackenzie była niską kobietą ubraną w kwiecisty fartuszek, włosy schowała pod chustką. Miała stale niezadowolony wyraz twarzy. - Czego? - niegrzecznie mruknęła. - Chciałbym zajrzeć do pokoju przybysza. Dostaliśmy wezwanie. - W takim razie może pakować manatki i się wynosić. - Nie, nie - uspokajał Hamish. - Proszę mu nie mówić, że wpadłem. To tylko rutynowa kontrola. Nie chcę, żeby straciła pani dochodowego klienta o tej porze roku. Rzucę tylko okiem na jego pokój. - No dobrze, w porządku. Na górę po schodach i po lewej. Drzwi nie są zamknięte na klucz. Właśnie tam posprzątałam.

Hamish pokonał schody i znalazł się w pokoju Cyrila. Na łóżku leżał komputer, ale on potrzebował aparatu. Nie było po nim śladu. Mógł jedynie mieć nadzieję, że Archie znajdzie sposób, by się go pozbyć. Archie powierzył ster swojemu koledze, Ally'emu Harrisowi, a sam wskazywał różne charakterystyczne punkty dwojgu turystom, małżeństwu, oraz Cyrilowi. Cyril stał przy burcie łodzi, a aparat miał zawieszony na szyi. Zachodząc go od tyłu, Archie wyjął ostry nóż i prawie przeciął pasek na karku Cyrila. Zagadnął: - Jeśli wyjrzy pan za burtę, to może zobaczy pan topielca. - Co to jest topielec? - spytała kobieta. - To taki stwór, który wygląda jak konik morski i czasem zamienia się w piękną syrenę - objaśnił Archie. - Goni za małymi dziećmi. Kiedy go pogłaszczą, przyklejają się do jego lepkiej skóry. Wciąga je do jeziora i zjada. Powinien gdzieś tu być. Wychylcie się za burtę, to może go zobaczycie. Cyril i inni turyści się pochylili. - Coś jest tam na dole - szepnął podekscytowany Cyril. Dostrzegł czarny kształt poruszający się w mętnych głębinach. Jego aparat kołysał się na pasku przewieszonym przez szyję. Gdy po niego sięgał, pasek przerwał się, a aparat wpadł do wody. Na powierzchnię wypłynęła foka i utkwiła w nich wzrok, Cyril jęknął z przerażenia. - Powinien pan używać takiego małego aparatu, który mieści się w kieszeni - powiedział Archie. - Od lat nie widziałem takiej kolubryny, jaką pan miał. Jeśli pójdzie pan do sklepu pana Patela, może pan tam nabyć tani aparat cyfrowy. - To był aparat mojego przyjaciela - mruknął Cyril. Przeklinał Blaira, który wyposażył go stary aparat

Rolleiflex (Rolleiflex - firma produkująca aparaty analogowe.), wypożyczony z magazynu komendy głównej. Twierdził, że będzie lepszy od nowoczesnego. Cyril miał w kurtce kieszonkowy aparat firmy Canon. Przynajmniej wygodniej będzie mu z niego korzystać. Archie zatelefonował do Hamisha, żeby powiedzieć, że aparat fotograficzny Cyrila znajduje się gdzieś na dnie jeziora. Hamish odetchnął z ulgą. Gdy wcześniej pojawiła się groźba likwidacji posterunku w Lochdubh, wspólnie z mieszkańcami zorganizowali falę przestępstw. Tego dnia Hamish był rozleniwiony, ciesząc się jak rzadko ładną jesienną pogodą. Cyril zapoznał się z materiałami dotyczącymi dochodzeń, w których brał udział Hamish. Dowiedział się, że kilka z wymienionych przestępstw wydarzyło się w mieście Braikie. Postanowił odwiedzić nazajutrz to miasteczko. Miał nadzieję, że tubylcy będą mieli mniej życzliwe zdanie na temat Hamisha niż mieszkańcy wioski. Tymczasem zajrzał do paru sklepów. W jednym z nich porozmawiał o pogodzie, spytał właściciela, pana Patela, co sądzi o miejscowym policjancie. Pan Patel uśmiechnął się i wygłosił pean na cześć Hamisha. Wieczorem Cyril udał się na kolację do włoskiej restauracji i wypytywał kelnera, Williego Lamonta. Serce mu zamarło, gdy okazało się, że Hamish jest ojcem chrzestnym dziecka Williego. Czy nikt nie zamierzał powiedzieć ani słowa krytyki na jego temat? W Braikie jego nadzieje jeszcze bardziej zmalały. Ludzie, z którymi rozmawiał, nie znali Hamisha osobiście, ale słyszeli o jego wspaniałej reputacji. Zdawali się być dumni, że mają takiego policjanta, który nad nimi czuwa. Mijając bibliotekę, zauważył na drzwiach ogłoszenie, że odbywa się tu sprzedaż książek. Postanowił kupić sobie jakąś

lekką lekturę. Wszedł do mrocznego wiktoriańskiego budynku. Hetty Dunstable, bibliotekarka, zobaczyła rozglądającego się wokół przystojnego mężczyznę i pospieszyła ku niemu, chwiejąc się na wysokich obcasach. - W czym mogę pomóc? Cyril ujrzał niską, szczupłą kobietę po czterdziestce, ubraną w prawie przezroczystą białą bluzkę oraz obcisłą spódnicę. Miała drobną, mizerną twarz i wyłupiaste brązowe oczy. Przyszło mu na myśl, że Hetty wygląda jak królik z myksomatozą (Myksomatoza - zakaźna wirusowa choroba królików.). Jednak uśmiechnął się do niej uroczo i powiedział: - Widziałem, że macie książki na sprzedaż. - Tak, tam leżą - odparła, prowadząc go do drewnianej ławki. - Tu są te, które są zbyt zniszczone, żeby stały na półkach. Jest pan nowym mieszkańcem Braikie? - Przyjechałem tylko na urlop. Zatrzymałem się w Lochdubh. - Proszę się trzymać z daleka od posterunku policji. Hamish Macbeth to darmozjad. - Chciałbym usłyszeć więcej na ten temat. Lubię poplotkować ze śliczną dziewczyną. Kiedy kończysz? - Zamykamy za dziesięć minut. - Chodźmy na drinka. - Z przyjemnością - uśmiechnęła się Hetty. Hetty nie miała zamiaru wyjawiać prawdziwego powodu, dla którego nie lubiła sierżanta. Poznała go przy okazji pewnego śledztwa. Po zakończeniu dochodzenia zaprosiła Hamisha na przyjęcie. Nie był nią zainteresowany. Ale ona wypiła za dużo i rzuciła się na niego, zwracając się: „kochanie". Hamish delikatnie odepchnął ją i wyszedł z mieszkania. Przyjaciele Hetty dokuczali jej, więc się broniła,

twierdząc, że to Hamish ją zmylił. Tyle razy powtarzała im, że ją uwiódł, aż sama w to uwierzyła. Cyril przez kilka kolejnych dni był często widywany w towarzystwie Hetty. Nagle oświadczył, że jest zbyt zajęty, by się z nią spotkać. Hetty zaczęło trapić poczucie winy. Była pewna, że Cyril szpieguje Hamisha i zastanawiała się, czy nie jest przypadkiem przestępcą. Zmyśliła sporo złośliwych historyjek na temat lenistwa Hamisha. Jeśli cokolwiek przydarzy się Hamishowi, śledztwo zaprowadzi do niej. W końcu zadzwoniła do Hamisha i powiedziała, że jakiś Jamie Mackay wypytywał o niego. - Nie przejmuj się - odparł Hamish. - Wiem już o nim wszystko - trafnie domyślał się, że Jamie to Cyril. - Co z tym zrobisz? - spytała Hetty. - Wezmę strzelbę i go odstrzelę - zażartował Hamish i się rozłączył. - Podsuńmy Cyrilowi zajęcie na jutro - zwrócił się Hamish do Dicka. - Udamy się jutro na północ i damy gościowi coś, za czym będzie mógł się uganiać. Zwierzaki robią się grube. Potrzebują trochę ruchu. Zwierzaki Hamisha to żbik o imieniu Sonsie i pies wabiący się Lugs. - Przygotuję piknik - zaproponował Dick. Hamish poczuł falę irytacji. Wolałby, żeby Dick nie był taki, cóż, zadomowiony. Czuł, że Dick zajął miejsce jego ewentualnej żony, a Hamish często marzył o małżeństwie. Romans z prezenterką telewizyjną Elspeth Grant niedawno niestety się skończył. Swego czasu był zaręczony z Priscillą Halburton - Smythe, córką emerytowanego pułkownika, właściciela hotelu na zamku Tommel, ale to też po prostu nie wyszło. W tym czasie Cyril siedział w salonie sióstr Currie, delektując się filiżanką herbaty. Miał nadzieję, że siostry podsuną mu jakieś plotki na temat Hamisha, jednak zdawały

się być zainteresowane tylko jego wiadomościami na temat Biblii w wersji króla Jakuba(Biblia Króla Jakuba - protestanckie, angielskie tłumaczenie Biblii zamówione przez króla Jakuba I.). - Piękne słowa - powiedziała Nessie. - Jam głos wołającego na pustyni (Ewangelia św. Jana 1,23. Biblia Tysiąclecia.). - Zgadzam się w zupełności - odparł Cyril, ignorując powtarzającą ostatnie słowa Jessie. Pomyślał, że jeśli czym prędzej nie wydostanie się z tego cholernego miejsca, to oszaleje. - Mówiła pani coś na temat miejscowego policjanta. - Nie, nie mówiłam - zaprzeczyła Nessie. - Obibok z niego, prawda? - Nie lubimy plotek w naszej wiosce - podkreśliła Nessie z przekonaniem. - Podaj mi Biblię, Jessie, posłuchamy, jak ten miły młody człowiek nam czyta. To była ogromna wiktoriańska Biblia ilustrowana stalorytami. Czując się jak złapany w pułapkę, Cyril zaczął czytać. Tknęło go dziwaczne przeczucie nadchodzącej klęski. Nagle jego telefon komórkowy zadzwonił. Wyjął z kieszeni, odebrał i usłyszał Blaira, który dopytywał się niecierpliwie o postępy. - Nie mogę teraz rozmawiać, matko - powiedział Cyril. - Zadzwonię do ciebie później. Rozłączył się. - Nie powinien pan kończyć w ten sposób rozmowy z matką - zganiła go Nessie. - Ma pani rację. Cyril wstał i odłożył Biblię. Filiżankę odstawił na stół. - Wrócę do siebie i zadzwonię do niej. - Do zobaczenia w kościele w najbliższą niedzielę - żegnała się Nessie.

Jeśli dożyję i nie umrę do tego czasu z nudy - pomyślał Cyril, czmychając. - Gdzie jedziemy? - spytał Dick nazajutrz rano, gdy usiadł w land roverze obok Hamisha. - Wiesz, co to Sandybeach? - Nie, gdzie to jest? - To takie małe miejsce na północ od Scourie. Świetne na piknik. Włączę syrenę to Cyril popędzi za nami. - Jest dopiero siódma rano. - Dick spojrzał na zegarek. - Myślisz, że już wstał? - Zapewne nie. Ale uprzedziłem Jimmy'ego. Blair jak zwykle rano spyta, czy było jakieś doniesienie o przestępstwie. Prosiłem, żeby mu powiedzieć, że było włamanie w Sandybeach. - Co zamierzasz zrobić, gdy ten łajdak nas dogoni? - Nie dogoni. Jest tam tak spokojnie, że słychać nadjeżdżający samochód w promieniu kilku mil. Odjedziemy w jakieś inne miejsce. Dźwięk syreny obudził Cyrila. Wygramolił się z łóżka, skoczył do okna, otworzył je i wyjrzał na zewnątrz. Zobaczył land rovera pędzącego przez garbaty most. Po omacku włożył ubranie i zadzwonił do Blaira, pytając, czy wie, dokąd Hamish pojechał. Był już około mili od Lochdubh, gdy oddzwonił Blair. - Było włamanie w Sandybeach. - Gdzie to jest? - Skąd mam wiedzieć? Sprawdź na mapie. Cyril zaprogramował swoją nawigację satelitarną i ruszył w pościg. Gnał jednopasmowymi drogami, ślepy na otaczające go piękno. Fioletowe wrzosy płonęły na zboczach piętrzących się gór. Jarzębiny lśniły krwistoczerwonymi koralami. Niebo w górze tworzyło błękitne pierzaste sklepienie. W pewnym momencie wydawało mu się, że słyszy za sobą jadący

samochód. Zatrzymał się nagle, zgasił silnik, opuścił szyby w oknach i nasłuchiwał. Jednak nie usłyszał nic więcej, prócz żałosnego świergotu kulika. Cyril pochylił się nad kierownicą i pojechał dalej. Sutherland, południowe ziemie wikingów, to najsłabiej zaludnione hrabstwo Wysp Brytyjskich. Zachodnie wybrzeże wyróżnia się najbardziej olśniewającymi krajobrazami. Jednak dla Cyrila były to dziwnie obce widoki, odległe i tak inne od zgiełku i tłumów Strathbane. W oddali dostrzegł znak wskazujący drogę do Sandybeach. - Koniec trasy - pomyślał, nie przeczuwając, że dla niego to był rzeczywiście koniec.

Rozdział drugi Dobry Boże, czymże jest człowiek! Mimo że wygląda tak prosto, Staraj się mu dopomóc za cenę wszelką, W jego głębi i pustce, dobru i złu, Bo w końcu to problem, który ćwieka zadawać musi diabłu. Robert Burns - Nie zjeżdżamy do Sandybeach? - spytał Dick, gdy Hamish przejechał skręt. - Pojedziemy kawałek dalej. Nie chcę, żeby ten człowiek kręcił się po okolicy. Niedaleko jest ładna plaża. Blair prawdopodobnie powiedział mu, dokąd jedziemy. Niech zmarnuje ten dzień. Policyjny land rover podskakiwał na wybojach porośniętej wrzosami ścieżki i wziął wiraż na białym piasku plaży osłoniętej wysokimi klifami. Hamish wypuścił zwierzęta, a Dick zajął się urządzaniem pikniku. Wyciągnął pachnące udko kurczaka. - Spróbuj tego. Naprawdę pochodzi z wolnego chowu. - To nie jedna z moich kur, mam nadzieję - zainteresował się Hamish, który pozwalał swoim kurom dożyć starości. - Nie. Gość z leśnictwa również hoduje wspaniałe kury. Najedzeni, zadowoleni, obserwowali ciemnoniebieskie fale, rozbijające się o brzeg. Mewy skrzeczały i szybowały nad głowami, czyniąc hałaśliwą kakofonię. Hamish w końcu nasunął sobie czapkę na oczy i zasnął. Po godzinie niespodziewanie obudził się, usiadł i się rozejrzał. - Pakujmy się, Dicku. Chyba możemy już wracać. Cyril zapewne zdążył już sobie odpuścić.

Wyjechali niespiesznie znad zatoki. Hamish niespodziewanie stanął i opuścił szybę w oknie. - Wydawało mi się, że coś słyszałem. Wyłowił uchem dźwięki klaksonu samochodowego w oddali. Zdawało się, że sygnalizuje SOS. Cyril wcześnie przyjechał do Sandybeach. Zobaczył jedynie ruiny trzech budynków. Jak ktokolwiek mógł zgłosić włamanie, skoro nikogo tu nie ma? Ogarnęło go przeczucie, że Hamish celowo przegonił go bez celu po okolicy i że doskonale wie, kim jest Cyril. Wyjął komórkę, żeby zadzwonić do Blaira, ale okazało się, że nie ma zasięgu. Wysiadł z samochodu i przeszedł się po plaży. Dzień był wyjątkowo ciepły, mewy skrzeczały w locie, a masywne fale uderzały o brzeg. Wtem usłyszał zbliżający się pojazd. To musi być Macbeth - pomyślał. Mógł tylko udawać, że nic się nie stało. Powie, że śledził sierżanta, ponieważ myślał, że to będzie ekscytujące, być świadkiem policyjnego dochodzenia. Miał nadzieję, że Hamish mu uwierzy. Odprężył się, gdy zobaczył motocyklistę podskakującego na kępach trawy i słońce odbijające się w jego czarnym kasku. Cyril postanowił wsiąść z powrotem do samochodu i odjechać. Dotarł do wozu i zdał sobie sprawę, że ktoś za nim stoi. Odwrócił się. Strzał z obrzyna trafił go prosto w klatkę piersiową. Dwie mewy zerwały się z brzegu i wzleciały ze skrzekiem w niebo, wyżej i wyżej, tak jakby unosząc ze sobą duszę Cyrila. Motocyklista wprowadził swój motor z powrotem na ścieżkę. Następnie wrócił ze szczotką, pochylił się i zatarł wszelkie ślady stóp i opon, po czym wsiadł na motor i odjechał z rykiem silnika.

Na plaży znów zapadła cisza. Krew wyciekała z rany w klatce piersiowej Cyrila i barwiła biały piasek. Dziesięć minut później na drogę powyżej plaży wjechał lśniący mercedes. Kierowca, Terence Hardy, przedsiębiorca budowlany z Essex, podróżował razem z żoną Kylie i nastoletnim synem Waynem. Zatrzymał się nad plażą i krzyknął: - Spójrz na to! Będziesz mógł tu popływać, Wayne. - Nie chcę pływać - wymamrotał syn, bawiąc się swoim iPadem. - Będziesz pływał, jeśli ci każę - podniósł głos. - Zostawię tu samochód i zejdziemy na dół. Kylie stłumiła westchnienie. Dlaczego nie mogli pojechać do Marbelli jak zwykle? Leżałaby teraz nad basenem z zimnym drinkiem, zamiast tkwić w tej zapomnianej przez Boga części Wysp Brytyjskich, o której żadna z jej przyjaciółek nie słyszała. Wayne zbiegł ścieżką na plażę. Może uda mu się znaleźć sklep, gdzie będzie mógł kupić puszkę Red Bulla. Stanął jak wryty na widok Cyrila. Rozejrzał się oszalałym wzrokiem dookoła, żeby sprawdzić, czy są gdzieś jakieś kamery. Słyszał matkę i ojca, jak zażarcie się kłócą. - Chcę jechać do domu - krzyczała jego matka. - Tu jest naprawdę pięknie - wrzeszczał jej mąż. - Powinnaś być zadowolona. Co...? Spojrzał na swojego bladego jak ściana syna. - Tato, tam na plaży jest martwy człowiek. - Niech no spojrzę. Jeśli kłamiesz, to zdejmę pas. Tęgi Terence, w błyszczących białych tenisówkach, dżinsach z odznaczającymi się ostro zakładkami i T - shircie z napisem „sex z Essex" zszedł na plażę.

Podszedł do ciała Cyrila. Zaczęły mu drżeć kolana. Terence, potykając się, wrócił do samochodu. - Wezwę policję On został zamordowany. Niestety, nie było zasięgu. Przerażona Kylie krzyczała niczym banshee (Banshee - w mitologii zjawa w kobiecej postaci, najczęściej zwiastująca śmierć w rodzinie.). W akcie desperacji Terence zaczął trąbić SOS samochodowym klaksonem. - Tato, uciekajmy stąd! - krzyczał Wayne. - Morderca wciąż może być w okolicy. - Wsiadaj do samochodu - huknął Terence, blednąc na twarzy, podobnie jak syn. W tym momencie z rykiem silnika podjechał do nich Hamish. Wyskoczył i chwycił Kylie. Rzuciła mu się w ramiona, bełkocząc coś o morderstwie. Delikatnie odepchnął ją na bok. - Gdzie jest ciało? - spytał Terence'a. - Na plaży. - Zaczekajcie tu. Posterunkowy Fraser spisze wasze zeznania. Hamish pobiegł na dół. Przystanął na chwilę i popatrzył smutno na zwłoki Cyrila. Zbadał puls z nikłą nadzieja, że może tli się w nim jeszcze życie, lecz nic nie wyczuł. Próbował zadzwonić ze swojego telefonu komórkowego, ale bez skutku. Wrócił do land rovera i przez radio wezwał pomoc. Potem podszedł do rodziny Hardych. - Obawiam się, że będziecie musieli zaczekać. Detektywi i ekipa z kryminalistyki wkrótce tu będą. - Mam ich zeznania - powiedział Dick. - Zatrzymają się w hotelu na zamku Tommel. - Muszę się przebrać - szepnęła Kylie. - Posikałam się ze strachu.