ziomek72

  • Dokumenty7 893
  • Odsłony2 177 324
  • Obserwuję939
  • Rozmiar dokumentów26.3 GB
  • Ilość pobrań1 253 289

butecar_4_2007

Dodano: 7 lata temu

Informacje o dokumencie

Dodano: 7 lata temu
Rozmiar :15.3 MB
Rozszerzenie:pdf

butecar_4_2007.pdf

ziomek72 CZASOPISMA DOM I OGRÓD Budownictwo Technologie Architektura
Użytkownik ziomek72 wgrał ten materiał 7 lata temu. Od tego czasu zobaczyło go już 8 osób, 15 z nich pobrało dokument.

Komentarze i opinie (0)

Transkrypt ( 25 z dostępnych 80 stron)

6 październik – grudzień 2007 aktualności Stowarzyszenie Producentów Cementu (SPC) ogło- siło cały rok 2007 rokiem jubileuszu „150-lecia cementu w Polsce”. W 1857 roku, w Grodźcu, uruchomiono pierwszą cementownię na ziemiach polskich. Kulminacja obchodów przypadła na 9 października 2007 roku, kiedy w warszawskim hotelu Intercon- tinental SPC zorganizowało jubileuszową konferen- cję. O historii polskiego przemysłu cementowego mówił prof. Wiesław Kurdowski, honorowy prze- wodniczący Stowarzyszenia Producentów Cemen- tu. Limity CO2 – nie ciąć po równo! Z kolei obecną sytuację branży cementowej w kra- ju przedstawił Andrzej Balcerek, przewodniczący Stowarzyszenia Producentów Cementu. – W porównaniu z krajami Europy Zachodniej w Polsce zużywa się, w przeliczeniu na miesz- kańca, znacznie mniej cementu. O ile np. w Ir- landii jest to 1200 kg rocznie na osobę, a w Hisz- panii nawet 1300 kg, to w Polsce mamy zużycie na poziomie 382 kg. To pokazuje zarówno dłu- gofalową skalę potrzeb krajowego rynku, jak i per- spektywy rozwoju dla naszej branży – tłumaczył Andrzej Balcerek. – Tym większe zaniepokojenie budzi fakt ograniczenia limitów emisji CO2 . Przy- pomnę, że Komisja Europejska zmniejszyła o pra- wie 30 proc. przyznane Polsce limity uprawnień do emisji CO2 na lata 2008-2012 – do 208,5 mln ton rocznie. Jeśli dojdzie do zastosowania „au- tomatycznych cięć” we wszystkich branżach, to przemysł cementowy stanie przed dramatyczną perspektywą ograniczenia produkcji. Ograniczony Jubileusz 150-lecia cementu w Polsce z limitami emisji CO2 w tle Kilkuset gości z kraju i zagranicy, przedstawiciele administracji rządowej i samorządowej oraz dziennikarze wzięli udział w obchodach „150-lecia cementu w Polsce”. Były gratulacje, przypomnienie faktów z historii branży, ale także spojrzenie w przyszłość, która z powodu nierozwiązania sprawy przydziału limitów emisji CO2 wcale nie wygląda różowo. fot.MichałBraszczyński

budownictwo • technologie • architektura 11 wzrost inwestycji wyniesie 21 procent, a rok póź- niej może być jeszcze o kilka punktów procento- wych niższy. Inwestycje rosną obecnie przede wszystkim z dwóch powodów. Po pierwsze, coraz lepiej wy- korzystujemy środki unijne – dotyczy to zarówno władz samorządowych jak i przedsiębiorców. Po drugie, w sektorze przedsiębiorstw panuje obecnie duży optymizm co do przyszłych zmian koniunktu- ry gospodarczej. Prowadzone przez IBnGR badania koniunktury wskazują, że przedsiębiorcy spodzie- wają się utrzymania dobrej sytuacji w gospodarce, co w oczywisty sposób znajduje odzwierciedlenie we wzroście skłonności do inwestowania. Wysoka dynamika inwestycji powinna utrzymać się w Pol- sce przez najbliższe kilka lat – co najmniej do roku 2012. Ma to oczywisty związek z przygotowaniami do Euro 2012 – sytuacja w inwestycjach jest ści- śle powiązana z sytuacją w sektorze budowlanym, o czym była już mowa powyżej. W drugim kwartale utrzymał się także wysoki, po- nad 5-procentowy, wzrost spożycia indywidualne- go. Według prognozy IBnGR, w całym roku 2007 spożycie indywidualne wzrośnie o 5,6 procent, a rok później o 4,9 procent. Do wzrostu spożycia przyczynia się przede wszystkim poprawa sytuacji na rynku pracy. Większa liczba pracujących w po- łączeniu z szybko rosnącymi wynagrodzeniami sprawiają, że zwiększa się siła nabywcza ludności, a zatem rośnie konsumpcja. Wzrost spożycia jest także wzmacniany przez płynące do Polski pienią- dze od emigrantów pracujących za granicą. Osoby te często przesyłają dużą część swoich zarobków rodzinom, które pieniądze te wydają w Polsce. Prognozy wzrostu spożycia w kolejnych latach są optymistyczne, ponieważ optymistyczne są także oczekiwania co do rozwoju sytuacji na rynku pracy. Choć bezrobocie nie będzie już spadać tak szyb- ko jak dotychczas, powinno nadal systematycznie maleć. IBnGR prognozuje, że na koniec roku 2007 stopa bezrobocia wyniesie 11,8 procent, a w grud- niu 2008 roku około 10,5 procent. Spadające bezrobocie i coraz bardziej widoczne braki specjalistów w różnych dziedzinach spra- wiają, że pracodawcy stają przed koniecznością podnoszenia wynagrodzeń. Według prognozy in- stytutu, w roku 2007 wynagrodzenie brutto wzro- śnie w Polsce realnie o ponad 6 procent. Brak rąk do pracy może stać się w najbliższych latach jed- nym z bardziej istotnych zagrożeń dla rozwoju pol- skiej gospodarki. Zjawisko to dotyczy bowiem za- równo wysoko wykwalifikowanych pracowników, jak i personelu o najniższych kwalifikacjach – te dwie skrajne grupy mają bowiem stosunkowo naj- mniej problemów ze znalezieniem pracy za grani- cą. Problem ten jest już teraz widoczny w sektorze budowlanym – firmy od kilku miesięcy zgłaszają go jako najistotniejszą barierę swojego rozwoju w naj- bliższej przyszłości. Innym problemem, który może nieco zakłócić za- rysowany pozytywny scenariusz rozwoju gospo- darczego, jest rosnąca inflacja. W czerwcu, po raz pierwszy od marca 2005 roku, przekroczony został cel inflacyjny RPP – inflacja wyniosła 2,6 procent. Kolejne miesiące przyniosły wolniejszy wzrost cen (w sierpniu inflacja miesięczna wyniosła 1,5 pro- cent r/r), co jednak nie oznacza, że sytuacja zo- stała opanowana, ponieważ w miesiącach letnich zawsze presja inflacyjna jest mniejsza. Zagrożenie wzrostem inflacji spowodowało już w tym roku kil- ka podwyżek stóp procentowych banku centralne- go. Konieczne w tej sytuacji zaostrzenie polityki pieniężnej będzie skutkować wzrostem oprocento- wania kredytów, a to z kolei może nieco ograniczyć tempo wzrostu wydatków konsumpcyjnych ludno- ści oraz wydatków inwestycyjnych przedsiębiorstw. W opinii IBnGR nie jest to jednak jak na razie istot- ne zagrożenie dla wzrostu gospodarczego w Polsce w najbliższych latach, o ile oczywiście inflacja nie zacznie rosnąć szybciej niż do tej pory. Październikowe wybory parlamentarne nie zwięk- szyły w sposób istotny niepewności gospodarczej w naszym kraju. Przedsiębiorcy dobrze odebrali zwycięstwo Platformy Obywatelskiej – jak poka- zują badania, program PO cieszy się dużym po- parciem środowisk biznesowych. Pojawia się obec- nie szansa na przyspieszenie reform systemowych – dokończenie prywatyzacji, reforma finansów pu- blicznych, reforma systemu przedsiębiorczości. Najważniejszym zadaniem dla nowego rządu bę- dzie jednak sprawne przygotowanie kraju do or- ganizacji Euro 2012. Marcin Peterlik Instytut Badań nad Gospodarką Rynkową fot.MichałBraszczyński

12 prezentacje – CEMET kojarzy się z przewozem cementu, wap- na i innych materiałów sypkich koleją. Skąd po- mysł na transport samochodowy? – Trzeba wrócić do początku. W 2002 roku odbyła się restrukturyzacja firmy i zaszła konieczność zdefi- niowania nowej strategii CEMETU. Założono, że fir- ma stanie się specjalistycznym operatorem logistycz- nym dla branży cementowo-wapienniczej w Polsce. Przez kolejne lata udało nam się wzmocnić pozycję firmy w branży kolejowej świadcząc usługi w trans- porcie kolejowym w wagonach własnych, w spe- dycji kolejowej oraz w zarządzaniu bocznicami kole- jowymi. W tym okresie zaobserwowaliśmy potrzebę oferowania naszym kontrahentom również usług w transporcie samochodowym. Dlatego w roku 2004 uruchomiliśmy nową działalność, za rozwój której odpowiada dyrektor Witold Pośpiech. Opie- rała się ona na świadczeniu usług spedycyjnych. Po- zwoliło to nam w sposób bezinwestycyjny zdobyć doświadczenie i niezbędne kontakty rynkowe. Obec- nie przyszedł czas, by wynajmowanie samochodów uzupełnić transportem własnym. W tym celu utwo- rzyliśmy spółkę transportu samochodowego CEMET SERWIS, która działa w ramach firmy CEMET SA. Na początku 2007 roku kupiliśmy pierwsze 10 ze- stawów samochodowych do transportu cementu lub wapna luzem. – Cemet jest firmą, która posiada oddziały w większości zakładów cementowo-wapienniczych w kraju. Daje to tę przewagę, że jesteśmy w stanie lepiej wykorzystać posiadane środki transportu samochodowego. Oferujemy klientom profesjonalną obsługę opartą na wiedzy i wieloletnim doświadczeniu naszych pracowników oraz naszą stabilność finansową i sprawdzone procedury działania. Dzięki wieloletnim kontaktom i konsekwentnej pracy zdobyliśmy sobie na tak konkurencyjnym rynku pozycję solidnego partnera – mówią Grzegorz Lipowski, prezes zarządu CEMET, i Witold Pośpiech, prezes zarządu CEMET SERWIS Sp. z o.o. Coś więcej niż transport fot.Cemetfot.MichałBraszczyński

13 westorów. Dysponujemy wykwalifikowaną kadrą i dostępem do nowoczesnego sprzętu. A ponadto zmieniają się standardy i sposoby obsługi klientów. Producenci materiałów budowlanych chcą mieć wpływ na ciągłość procesu logistycznego i opty- malizację kosztów z nim związanych. My staramy się spełniać te oczekiwania. Dużym firmom łatwiej współpracuje się z kilkoma wyspecjalizowanymi partnerami niż z grupą drobnych podwykonawców. Jesteśmy przygotowani pod względem rozwiązań organizacyjnych i logistycznych do zwiększenia skali i jakości obsługi naszych kontrahentów. – Dlaczego w transporcie ważni są ludzie? – Bo to ich solidna praca w bezpośrednim kontakcie z klientem oraz doskonała znajomość sprzętu spra- wia, że firma zdobywa zaufanie, a w następstwie nowych klientów. Dlatego dbamy o stałe podnosze- nie kwalifikacji. Szkolimy kadrę nie tylko pod kątem logistyki i praktycznej obsługi klienta, ale również bezpieczeństwa pracy. Sukces to doskonałe zgranie właściwie dobranych procedur, ludzi i sprzętu. – A jak będzie wyglądał przyszły rok? – Trudno jednoznacznie odpowiedzieć. Rosną kosz- ty operacyjne, w tym paliwa i płace, więc zapewne zdrożeje transport, a fracht transportowy wchodzi w koszty produktu. Ten rok był dla nas i dla branży dobry, i jeśli następny będzie podobny, to na pew- no rola transportu samochodowego będzie rosła, a tym samym my też liczymy na wzrost i rozwój. – Tego Panom życzę i dziękuję za rozmowę. Adam Karbowski – Ale przecież firm transportowych jest bardzo dużo. Jak udało się zaistnieć na rynku? – Tak to prawda, na rynku występuje bardzo silna konkurencja. Jednak rynek też powoli się normalizu- je. Duży wpływ miały tu regulacje prawne (np. czas pracy kierowców) i sprawnie działające służby nad- zoru nad przewoźnikami, np. Inspekcja Transportu Drogowego. Dzięki temu z rynku zniknęli nieuczciwi przewoźnicy. Ci, którzy zostali, działają w podobnych warunkach formalno-prawnych i na podobnym po- ziomie kosztów operacyjnych. Zwiększyły się również wymagania i oczekiwania naszych kontrahentów. Tak więc o tym kto odnosi sukces na tym wymagającym rynku, zaczyna decydować rzetelność i „coś więcej”. – „Coś więcej”? Rozumiem, że CEMET to ma? – „Coś więcej” kryje w sobie kilka ważnych zagadnień. Po pierwsze, jesteśmy firmą, która posiada oddziały w większości zakładów cementowo-wapienniczych w kraju. Daje to tę przewagę, że jesteśmy w stanie le- piej wykorzystać posiadane środki transportu – głównie maksymalizując przebiegi ładowne. Po drugie, klien- tom oferujemy profesjonalną obsługę opartą na wiedzy i wieloletnim doświadczeniu naszych pracowników. Po- nadto klienci mogą liczyć na naszą stabilność finan- sową i sprawdzone procedury działania. Oprócz wy- mienionych atutów, CEMET dzięki swoim wieloletnim kontaktom i konsekwentnej pracy zdobył sobie na tak konkurencyjnym rynku pozycję solidnego partnera. – Czy planowany jest rozwój tej części firmy? – Tak, ale zależeć to będzie od wielu czynników. Mamy wariantową strategię rozwoju. Jej wdraża- nie będzie zależało od kształtu rynku i decyzji in- Dr Grzegorz Lipowski, prezes zarządu Cemet SA fot.MichałBraszczyński Witold Pośpiech – prezes zarządu CEMET SERWIS Sp. z o.o. fot.MichałBraszczyński fot.MichałBraszczyński fot.Cemet fot.Cemet

14 październik – grudzień 2007 architektura – W ciągu kilku najbliższych lat Polska otrzy- ma gigantyczny zastrzyk pieniędzy z Unii Eu- ropejskiej. Większość tych pieniędzy zostanie przeznaczona na infrastrukturę – rozwiązania ko- munikacyjne, drogi, kolej, mosty, wiadukty, tu- nele i inne obiekty inżynierskie. To jest dział bu- downictwa, który w Polsce w ogóle nie kojarzy się z architekturą. Udział architektów w przy- gotowywaniu takich inwestycji jest żaden. W kra- jach cywilizowanych nowe mosty są prezentowane jako osiągnięcia prawie artystyczne, w Polsce są to działania inżynierskie, a takich działań w naj- bliższych latach będą setki. Polska stanie się pla- cem budowy. Co robić, żeby włączyła się w to ar- chitektura? – Zagrożenia są olbrzymie. Zwłaszcza inwestycje liniowe w sposób znakomity potrafią degradować krajobraz. Kiedy widzę zalesiony stok góry, w któ- rym bezmyślnie została wykonana przecinka, bo ktoś postanowił przeprowadzić tam linię wysokiego napięcia, to cierpię. To jest przykład rozwiązania, które zostało sprowadzone tylko do wymiaru eko- nomicznego. Stowarzyszenie Architektów Polskich ma świadomość złych skutków źle przeprowadzo- nych inwestycji inżynierskich. Staraliśmy się na- mówić ustawodawcę, żeby dla zleceń na prace projektowe stosować formułę konkursu, czyli ry- walizacji nie tylko na cenę, ale żeby przy wybo- rze wykonawców stosować również kryterium ja- kości produktu. Poza ceną trzeba brać pod uwa- gę skutki społeczne, jakie może przynieść dobrze lub źle przeprowadzona inwestycja. To by dawało nadzieję, że jeżeli samorząd ma zmierzyć się z bu- dową mostu czy wiaduktu, zwróci uwagę nie tylko na to, jaki most będzie najtańszy, ale że stanie się elementem krajobrazu. Miasta promują się swoimi widokami. W widokach ważne są budynki, ale nie pojedyncze, tylko układające się w panoramy. Pa- norama miasta daje pewne wyobrażenie, czy dzie- je się w nim dobrze czy źle. W tych panoramach dużo miejsca zajmują obiekty inżynierskie. W sa- morządach decyzje zapadają na zasadzie: nie będę ryzykował swojej pozycji przepłacając. Tymczasem inwestycja droższa nawet o kilkaset tysięcy złotych może spowodować, że do miasta przyjedzie, cho- ciażby w celach turystycznych, kilkanaście tysięcy osób więcej w ciągu roku. Taka „przeszacowana” inwestycja szybko się zwróci, a czas ma to do sie- bie, że jest nieograniczony. – Jest druga grupa obiektów, która będzie czę- ściowo finansowana z funduszy UE. W naj- bliższych latach powstaną hale sportowe, hale wi- dowiskowe, stadiony, pływalnie, nowe lub zmo- dernizowane dworce kolejowe, porty lotnicze. O dziwo, ta grupa obiektów też nie wszystkim ko- jarzy się z architekturą. Przykładowo, projekt re- prezentacyjnej hali widowiskowo-sportowej w Kra- kowie został wybrany bez konkursu jako kon- strukcja czysto inżynierska bez żadnych śladów architektury. Silnych protestów nie było. Dwo- rzec kolejowy w Katowicach może być oddany in- – Wartością może być zauważenie, że człowiek jest istotą społeczną, to znaczy nie występuje pojedynczo. Na razie jest mało przykładów dobrych przestrzeni publicznych, które by były nakierowane na zaspokajanie potrzeb grupowych – uważa dr Jerzy Grochulski, architekt, prezes Stowarzyszenia Architektów Polskich. Autonomia w architekturze jest możliwa fot.MichałBraszczyński

15 westorowi, który zmodernizuje go w najprostszy sposób, budując galerię handlową z peronami. Budynki, które by mogły być podniesione do po- ziomu architektury, są ściągane na półkę z kon- strukcjami inżynierskimi. – Jeszcze pokutuje podejście technokratyczne, stricte ekonomiczne. Powiem tak – to jest kwe- stia edukacji. Wielu zacnych, mądrych i bogatych ludzi pozostało w historii dzięki budowlom, które wznieśli. Mecenat poszczególnych osób jest udo- kumentowany znakomitymi realizacjami. To nie- koniecznie są obiekty inżynierskie. Oczywiście, że system zamówień publicznych jest ważny, ale chcę mocno podkreślić, że on jest zawsze wtórny wobec decyzji, jaką podejmują ludzie wydający pieniądze. Uświadomienie roli mecenatu jest podstawowe w tych rozważaniach. Rządzący powinni wiedzieć, że mogą rozumnie sterować strumieniem pieniędzy w ten sposób, że na końcową wartość inwestycji bę- dzie się składała też ich niematerialna wartość do- dana. Niestety, zwykle cena decyduje. Niedawno odbywał się przetarg na budowę szkoły i wygrała propozycja najtańszego wykonania tego zadania. Nie wzięto pod uwagę, że przedsięwzięcie w czę- ści, którą jest komunikacja wewnętrzna budynku, zostało błędnie zaplanowane i nie tylko trzeba było budować dodatkowe metry kwadratowe inwestycji, ale również je eksploatować i konserwować, a to oznacza, że stale będą do tego dokładane pienią- dze. Zdecydowała cena za projekt. Najtańszy pro- jekt – ale nie najtańszy koszt funkcjonowania bu- dynku. Zatrudnienie dobrego architekta skutkuje tym, że w całym procesie inwestycyjnym znajduje się jeszcze jedno ogniwo, które służy optymalizacji zadania. Na pewno powstanie ładniejszy produkt, a być może też mądrzejszy. Samorząd czasem ro- zumuje tak: nieważne jaki będzie skutek finalny, byle był, bo trzeba pokazać, że coś już jest goto- we. Najszybciej, najłatwiej i najefektowniej robi się wtedy, kiedy jest jak najmniej pytań i wątpliwości. Architekt może być przeszkodą w osiągnięciu suk- cesu medialnego albo politycznego, więc eliminu- je się architekta z tego procesu. To jest jasny me- chanizm. – Trzecia grupa obiektów finansowanych z pie- niędzy unijnych to reprezentacyjne budynki pu- bliczne, takie jak sale koncertowe, teatry mu- zyczne i opery, muzea sztuki nowoczesnej i inne budynki muzealne oraz związane z edukacją i kul- turą. W tego typu realizacjach nie ma już wąt- pliwości, że architektura jest na pierwszym planie. Przez ostatnie dziesięciolecia tego typu inwestycji w ogóle nie było, teraz będą ich dziesiątki. Czy polska architektura jest na to przygotowana? – Z natury jestem optymistą, a polscy architek- ci udowodnili, że kreacja architektoniczna jest ich mocną stroną. Większe zapóźnienia są w organizacji samego procesu projektowania niż w zdolności do postawienia śmiałych koncepcji. Ja wiążę dużą na- dzieję z muzeami. Ostatnio było kilka konkursów na muzea, ale nie chcę teraz mówić o ich wynikach nic konkretnego, bo staram się oceniać obiekty zrealizo- wane. Pierwotna koncepcja czasem nie jest dopro- wadzana z różnych powodów do satysfakcjonujące- go finału. Jedna rzecz jest niezwykle ważna. Wiele mniejszych polskich miast straciło swoje oblicze w ciągu ostatnich 60 lat, najpierw w czasie wojny, kie- dy wypadały całe pierzeje rynków. Potem były nie- rozumne inwestycje realnego socjalizmu, przy czym nie mówię, że socjalizm przyniósł same szkody dla architektury, bo wiele obiektów jest wartościowych. Potem w latach 70. i 80. pojawiły się nie do koń- ca przemyślane inwestycje. Przestrzeń była de- gradowana i mniejsze miasta, o wielkości 30, 50 tysięcy mieszkańców, często traciły swoje oblicze. Pieniądze unijne pozwolą na realizację marzeń ta- kich społeczności. Będą inicjatywy, żeby zbudować małe muzeum albo ratusz, którego nie ma od wojny, albo ośrodek kultury. Takie inicjatywy mogą przy- nieść kilkadziesiąt znakomitych budynków, którymi będziemy mogli się chwalić. Nie sądzę, żeby Polska mogła konkurować wielkością obiektów z Europą czy ze światem. Nie ma takiej potrzeby. Nie trze- ba pompować w ten kraj aż tyle pieniędzy, żeby re- alizować same wielkie teatry czy wielkie muzea. Ja raczej wiążę nadzieję z perełkami architektury, które się teraz mogą pojawić. – Strumień pieniędzy przypłynie do kraju, któ- ry właściwie nie posiada żadnych trwałych in- stytucji, jakie w państwach cywilizowanych two- rzyły się przez lata. Polska nie ma wyznaczonych czytelnych celów rozwoju ani określonej eko- nomii środków, które prowadzą do celów. Jest at- mosfera ogólnej improwizacji. Czy nie obawia się Pan, że za 15 lat obudzimy się w papierowym kra- ju, w którym jedne sfery zostały maksymalnie przeinwestowane bez wyraźnych korzyści spo- łecznych, inne zostały zupełnie zaniedbane, a nit- ki najważniejszych intencji w ogóle nie połączyły się ze sobą? Dr Jerzy Grochulski jest pracownikiem naukowym i dydaktycznym Wydziału Architektury Politechniki Warszawskiej. Ukończył ten wydział w roku 1980, dok- torat obronił w roku 2000. Jest czynnym architektem, współwłaścicielem war- szawskiej pracowni PRO- ARTE, która w ciągu ponad dwudziestu lat działalności wykonała przeszło 400 pro- jektów i studiów w zakresie urbanistyki i planowania przestrzennego miast i dzielnic, budownictwa mieszkaniowego, użytecz- ności publicznej, obiektów sportowych, rekreacyjnych i oświaty. Jerzy Grochulski jest przede wszystkim autorem lub współautorem ponad dwudziestu zreali- zowanych obiektów oświa- towych, między innymi zespołu sportowego przy szkole podstawowej w Tarchominie, który był nominowany do nagrody głównej konkursu „Życie w Architekturze” za najlepszą realizację architektoniczną Warszawy w latach 1989-1999. Jest też autorem zrealizowanego projektu rozbudowy biblioteki Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego. Jerzy Grochulski był w latach 1994-2006 sekretarzem generalnym Stowarzyszenia Architektów Polskich, a obecnie jest prezesem SARP. 15 fot.Archiwum

październik – grudzień 2007 – Ja tę obawę podzielam, dlatego myślę o systemie planistycznym, który powinien być systemem ro- zumnym – zaczynając od planu krajowego, z za- chowaniem hierarchii planów, na miejscowych pla- nach zagospodarowania kończąc. Brak takiego sys- temu może spowodować sytuację nietrafionych in- westycji. Ktoś będzie miał pomysł na realizację cze- goś, co będzie idée fixe, a nie rzeczywistą potrzebą. Stąd zabiegi SARP, aby struktury polskich miast, w tym także przestrzenie otwartego krajobrazu, regulo- wać planami zagospodarowania. Co jest bardzo waż- ne – dobrze zbudowany plan opisuje rzeczywistość nie tylko przez parametry przestrzenne, ale daje pew- ne odpowiedzi ekonomiczne. Uruchamia mechanizm inwestycyjny, który jest korzystny nie tylko dla funk- cjonowania pojedynczego budynku, bo to za mało, ale dla całej sekwencji funkcjonalnej miasta. Jeżeli się zaniedba plany, co jest możliwe – bo można łatwo powiedzieć, że „utrudniają” inwestowanie, to stru- mień pieniędzy może być skierowany nie tam, gdzie jest potrzebny. Jest w Polsce stacja kolejowa, która została zrealizowana może nawet w tym celu, żeby zaspokoić jakieś potrzeby, ale podobna inwestycja gdzie indziej na pewno by była bardziej potrzebna. – Zobaczymy dobre i złe efekty skoku cywilizacyj- nego, który jest przed nami, a tymczasem polska architektura ma za sobą 18 lat funkcjonowania na światowym rynku towarów i idei, który coraz bar- dziej się globalizuje i ujednolica. Czy architektura ma jakąś odpowiedź na procesy globalizacji, w których widać chyba coraz więcej złych stron i coraz mniej dobrych? – Odwołam się do własnego doświadczenia wy- niesionego z ostatniego kongresu Międzynarodowej Unii Architektów. Raz na trzy lata każda z sekcji kra- jowych pokazuje swoją architekturę. Pokaz polskiej ar- chitektury, pomimo że posługuje się ona globalnymi technologiami, był pokazem wyróżniającym się. Wi- dać było inne klimaty niż w architekturze globalnej, zwłaszcza reprezentowanej silnie przez kraje azjatyc- kie, ekonomicznie bardzo dobrze rozwinięte, oraz Sta- ny Zjednoczone. Udało się zachować coś, co jest trud- no nazwać, co określam może na wyrost „polskim du- chem” w architekturze. Sposób komponowania prze- strzeni wywodzący się z tradycji miejsca był w tych projektach do zauważenia. Globalizacja obejmuje nie tylko architekturę, ale i procesy inwestycyjne, i nikt nie jest w stanie z tym walczyć, to znaczy walczyć wielu jest w stanie i taką walkę podejmuje, natomiast zwy- cięstwo jest bardzo mało prawdopodobne. W zalewie nowych technologii i idei czymś ważniejszym jest umiejętność zachowania refleksu wobec wartości, któ- re jednak gdzieś obok nas istnieją. Wydaje mi się, że duch polskiej architektury w tych naszych najlepszych realizacjach współczesnych, wykorzystujących nowe technologie, da się zauważyć. – Czy da się w przybliżeniu określić, czym byłby ten polski duch w architekturze? – Wydaje mi się, że polska specyfika, jeżeli o czymś takim możemy mówić, opiera się na niektórych ce- chach naszego narodowego charakteru. Jest to pew- ne nieliczenie się z okolicznościami, może pewna non- szalancja, chociaż używałbym ostrożnie tego okre- ślenia. Pewien dystans do niektórych rzeczy. Funk- cjonowanie w ramach rygorów, ale równoczesne od- rzucenie tych rygorów powoduje, że nagle w czymś, co powinno być od początku do końca wyrachowane i racjonalne, pojawia się fantazja, taka myśl nie wia- domo skąd. Ta myśl wprowadzona do budynku po- woduje, że on nie jest od początku do końca poddany rachunkowemu, mechanicznemu zastosowaniu tech- nologii. Gdzieś pojawia się wyłom, który mówi: „ale ja mam taki gest”. Ten niezależny gest powoduje, że dostajemy budynek, który w grupie podobnych bu- dynków stojących obok siebie dałby się zidentyfikować jako nieco inny. Polacy są z natury niepoddający się ustalonemu rytmowi i ta niezależność może się ma- nifestować w rozwiązaniach trochę na przekór. Jeżeli jest to taki uśmiech, oko puszczone do odbiorcy, to ja bym to przywołał jako jedną z pozytywnych cech wy- różniających polską architekturę. – Czy ten szeroki, trochę szlachecki gest w archi- tekturze, o którym Pan mówi, istnieje, bo jeszcze nie został zniszczony przez globalizację? Czy może daje o sobie znać właśnie na przekór tym wszyst- kim procesom, które ujednolicają projektowanie i budowanie? – Wierzę, że on nigdy nie zostanie zniszczony. Pa- trząc na historię naszej państwowości, takie ge- sty pojawiały się w bardzo różnych, często opresyj- nych sytuacjach. Nie chcę mówić o powstaniach, bo to nie jest adekwatne. Właśnie wtedy, kiedy wy- dawało się, że zewnętrzna siła jest w stanie zdo- minować nasze zachowania, pojawiali się ludzie, którzy mówili „nie”. W to, co jest machiną historii, umiemy czasem wrzucić piasek, który tę machinę na moment spowalnia. Wtedy można zobaczyć, że na przykład w architekturze nie wszystko musi być produkcją, produkcją i jeszcze raz produkcją; że warto zobaczyć inne wartości. Na co dzień globali- zacja jest w stanie nas zdominować, ale wewnątrz pozostanie poczucie niezależności. Pewna autono- mia w obszarze architektury jest możliwa. – Co Panu osobiście jest bliskie, gdyby mógł Pan wybrać spośród cech, które by mogły w sposób pozytywny odróżniać polską architekturę od in- nych? Co by mogło być dobrym impulsem do pro- jektowania? – Przy wszystkich złych przykładach życia codzien- nego, kiedy jeden rodak potrafi drugiemu zrobić na fot.Archiwum

17 złość, gdzie jest wszechobecna zawiść, która powo- duje, że zachowujemy się tak a nie inaczej; równo- cześnie widać ukierunkowanie się na drugiego czło- wieka. Być może robimy mu źle, ale zauważamy tego drugiego człowieka i to nas odróżnia od innych cywilizacji. Nie jesteśmy wsobni. Potrafimy czasem, może w sposób zły, ale reagować na drugiego czło- wieka. Inspiracją dla polskiej architektury mógłby być ten zakodowany refleks w stronę innej osoby, żeby zrobić temu drugiemu przyjemność, podczas gdy tak często robimy sobie nieprzyjemność. Prze- miana i stworzenie warunków, w których człowiek znajduje radość z przebywania w przestrzeni, a nie tylko przymus funkcjonowania. Nie chcę posługiwać się górnolotnymi hasłami; chodzi między innymi o zachowanie pewnej autonomii właściwej dla tem- peramentu związanego z funkcjonowaniem czło- wieka w społeczeństwie, w grupie. Wartością może być zauważenie, że człowiek jest istotą społeczną, to znaczy nie występuje pojedynczo. Na razie jest mało przykładów dobrych przestrzeni publicznych, które by były nakierowane na zaspokajanie potrzeb grupowych. Podnietą do działania może stać się człowiek, a niekoniecznie próba połączenia jakichś dwóch technologii w trzecią. – Czy to się nie kłóci z rachunkiem ekonomicz- nym, który jest decydujący? – Rozwinięte cywilizacje, że się znowu do nich od- wołamy, posługują się rachunkiem ekonomicznym. W mieście nie da się budować tylko domów jed- norodzinnych w parkach, jeżeli rozumiemy, co kry- je się pod pojęciem miasta. Miasto niesie ze sobą pewne naturalne uciążliwości dla mieszkańców i jego użytkowników. Chodzi o wyważenie proporcji między tym, co będzie czyniło człowieka szczęśli- wym na co dzień, a tym, co jest możliwe do zreali- zowania na pewnym etapie rozwoju cywilizacyj- nego. Moim zdaniem coraz częściej będzie wracał problem, na ile architekt jest zawodem nakierowa- nym na człowieka i społeczeństwo, ponieważ edu- kacja wywiedziona z pozytywnej modernistycznej tradycji została w pewnym momencie mocno zde- gradowana. – Globalny rynek dotyczy też materiałów bu- dowlanych. Stowarzyszenie Architektów Polskich, któremu Pan szefuje, oraz Stowarzyszenie Pro- ducentów Cementu co roku organizują konkurs „Polski Cement w Architekturze”. Jak Pan oce- nia ten konkurs? Jaki jest cel istnienia takich kon- kursów? – Konkurs jest cenny przede wszystkim dla edukacji zawodowej architekta. Nagrody oczywiście przyno- szą splendor laureatom, którzy są pokazani jako ci, którzy poradzili sobie z jakimś problemem technolo- gicznym, ale przede wszystkim dają impuls dla ar- chitektów, przede wszystkim młodych. Bardzo bym chciał, żeby młodzi architekci próbowali rozszerzać swoje horyzonty na nowe technologie i wykorzysty- wali ich potencjał we własnych projektach. Można powiedzieć z pewną przesadą, że na architekturę składają się sześcian i kula ułożone w różnych kon- figuracjach i z tego składa się cała przestrzeń. Tutaj mamy do czynienia jak gdyby z na nowo zobaczo- ną betonową kulą i sześcianem; konkurs pokazuje, że ze skończonej w końcu liczby elementów moż- na stworzyć coś zupełnie nowego. To jest impuls do stosowania betonu, ale przecież szkło też nie musi być oknem wstawionym w plastikową ramę, a ce- ramikę, drewno też można inaczej używać. To jest rywalizacja, która otwiera oczy. – Dziękuję za rozmowę. Paweł Pięciak fot.Archiwum fot.Archiwum

Już po raz ósmy, na korytarzu Wydziału Architek- tury Politechniki Krakowskiej zebrali się młodzi ar- chitekci – autorzy prac dyplomowych i ich promo- torzy reprezentujący uczelnie techniczne z całego kraju. Właśnie WAPK, wraz ze Stowarzyszeniem Producentów Cementu, konsekwentnie od 8 lat „zmusza” młodych adeptów zawodu do tworzenia projektów w oparciu o walory estetyczne i kon- strukcyjne betonu. 22 października 2007 roku ten twórczy korytarz o szerokości kilku metrów i nieskończonej, jak na możliwości ludzkiego umysłu, długości pomieścił blisko 100 architektów z Krakowa, Warszawy, Wrocławia, Białegostoku, Łodzi, Poznania i Śląska. Ogółem na konkurs „Architektura Betonowa 2007” wpłynęły 24 prace dyplomowe i wszystkie zostały architektura Projekty „Muzeum Fiata”, „Świętokrzyskiej Kalwarii” i „Świątyni na Wodzie” zostały nagrodzone w VIII edycji dorocznego Ogólnopolskiego Konkursu „Architektura Betonowa 2007” – akademicka nagroda za najlepszą pracę dyplomową roku – projekt architektoniczny z użyciem technologii betonu. – Prace przesyłane na konkurs z roku na rok są dojrzalsze. Trzeba myśleć o betonie, który najpierw jest konstrukcją, ale ma jedyne w sobie walory, których nie ma stal, nie ma szkło. Po prostu można modelować formę. I to jest myśl przewodnia całego konkursu – uważa prof. Maria Misiągiewicz, dyrektor Instytutu Projektowania Architektonicznego Wydziału Architektury Politechniki Krakowskiej. Dojrzałe prace adeptów architektury fot.Archiwum Piotr Wroczek: Muzeum Fiata Zdobywcy nagrody Archi- tektura Betonowa (od le- wej): Joanna Jarczewska, Wojciech Starczyk i Piotr Wroczek

21 zakwalifikowane. Jury pod przewodnictwem prof. Macieja Kysiaka nominowało 10 prac, z których trzem przyznało wyróżnienia i trzem równorzędne nagrody. Ich autorzy otrzymali dyplomy, nagrody finansowe oraz statuetkę konkursu „Architektura Betonowa” wykonaną przez Adama Myjaka. Dy- plomy z podziękowaniami i gratulacjami otrzymali również promotorzy prac. Przewodniczącym jury konkursu był: prof. nzw. dr hab. inż. arch. Maciej Kysiak (dziekan Wydziału Architektury Politechniki Warszawskiej). Sędzią referentem był: prof. dr hab. inż. arch. Woj- ciech Buliński (Instytut Projektowania Architekto- nicznego, Zakład Architektury Użyteczności Pu- blicznej WA PK). Członkowie jury: prof. dr hab. inż. arch. Maria Mi- siągiewicz (dyrektor Instytutu Projektowania Ar- chitektonicznego WA PK), prof. nzw. dr hab. inż. arch. Elżbieta Trocka-Leszczyńska (prodziekan Wydziału Architektury Politechniki Wrocławskiej), dr hab. inż. arch. Krzysztof Gasidło, prof. PŚ (dzie- kan Wydziału Architektury Politechniki Śląskiej), inż. Zbigniew Pilch (Stowarzyszenie Producentów Cementu). WYRÓŻNIENIA: PRACA NR 4 Autor: arch. Michał Gdak Tytuł pracy: Wodne kasyno Promotor: prof. dr hab. inż. arch. Janusz Rębielak, Wydział Architektury Politechniki Wrocławskiej PRACA NR 11 Autor: arch. Patryk Żurawski Tytuł pracy: Bunkier – Galeria Sztuki Promotor: dr inż. arch. Ada Kwiatkowska, Wydział Architektury Politechniki Wrocławskiej PRACA NR 16 Autor: arch. Małgorzata Dolińska Tytuł pracy: Projekt cmentarza komunalnego i kre- matorium w parafii Wniebowstąpienia Pańskiego w Karakulach Promotor: mgr inż arch. Jan Kabac, Wydział Ar- chitektury Politechniki Białostockiej NAGRODY PRACA NR 10 Autor: arch. Wojciech Starczyk Tytuł pracy: Monument – Świątynia na Wodzie Promotor: dr hab. inż. arch. Marek Pabich, Wy- dział Architektury, Budownictwa i Inżynierii Sro- dowiskowej Politechniki Łódzkiej Wojciech Starczyk: Monument – Świątynia na Wodzie Joanna Jarczewska: Przestrzenne rozwinięcie drogi krzyżowej – Świętokrzyska Kalwaria