ROZDZIAŁ PIERWSZY
Z rozległej werandy sypialni Theo Toyas miał
widok na podjazd prowadzący do wspaniałej wil
li swojego dziadka. Było wpół do siódmej wieczo
rem, a morderczy upał powoli ustępował miejsca
chłodniejszemu powiewowi wieczoru. Jednak na
dal było za gorąco, żeby włożyć coś cieplejszego
od pary drelichowych spodni i koszuli z krótkimi
rękawami.
W jednej ręce Theo trzymał szklankę whisky
z lodem. Cieszył się, że mógł tak sobie siedzieć na
wyłożonym poduszkami wiklinowym krześle i po
dziwiać wspaniały krajobraz. Po jego prawej stronie
znajdował się niewiarygodnie długi basen wychodzą
cy na słynny zatopiony wulkan wyspy Santorini.
Z każdej strony basen otaczały dopieszczone ogrody,
które zawijały się przy podjeździe, tworząc złudze
nie, jak gdyby opadały w dół krateru.
Zapomniał, jak spokojne i senne było to miejsce.
Nic dziwnego, skoro tak rzadko bywał w willi. Nie
miał czasu. Prowadził życie między Londynem, Ate
nami a Nowym Jorkiem, kontrolując imperium, które
zbudował jego pradziadek, a które później przeszło
10 CATHY WILLIAMS
w jego ręce. Znalezienie wolnej chwili niemal grani
czyło z cudem.
Niemniej jednak osiemdziesiąte urodziny nie zda
rzały się każdego dnia, a jego dziadek postanowił je
świętować właśnie w willi na wyspie, gdzie poznał
swoją żonę. Większość członków rodziny, którzy
mieszkali w Grecji kontynentalnej, najprawdopodob
niej przyleci prywatnymi samolotami wyczarterowa-
nymi specjalnie dla nich. Inni, zamieszkujący odległą
Kanadę, pewnie zostaną w willi na cały tydzień albo
udadzą się z wizytą do innych członków rodziny
zamieszkujących greckie ziemie. Natomiast Theo
planował zabawić na wyspie tylko trzy dni. Tyle
czasu wystarczy, żeby okazać szacunek dziadkowi
i oddać mu cześć.
Na podjeździe zatrzymała się taksówka. Theo
zmrużył oczy i zobaczył swojego brata Michaela
wysiadającego z taksówki. Tuż za nim z samochodu
wyłoniła się jego towarzyszka. A więc nadszedł ten
dzień, pomyślał. W końcu pozna tajemniczą kobietę,
która tak niespodziewanie wkroczyła na scenę. Dzię
ki niej wszyscy odetchnęli z ulgą, a zwłaszcza jego
matka i dziadek.
Choć Theo nikogo nie miał, ostentacyjnie czerpał
przyjemność z towarzystwa kobiet. A do tego był
pragmatykiem i w pełni rozumiał zalety poślubienia
odpowiedniej dziewczyny z odpowiednimi koneks
jami. Oświadczył kiedyś, że ożeni się przed czter
dziestką. A do tego czasu nikomu nie wolno było
wtrącać się do jego prywatnego życia.
NARZECZONA GREKA 11
Natomiast z Michaelem sprawy miały się nieco
inaczej. Był o pięć lat młodszy i jako dziecko bardzo
często chorował. Podczas gdy trzynastoletniego
Theo wysłano do angielskiej szkoły z internatem,
gdzie nauczył się przede wszystkim niezależności,
Michael został w domu. Lina Toyas nie mogła znieść
myśli, że jej delikatny, wrażliwy synek mógłby dora
stać z dala od domu. Zawsze się o niego martwiła.
A kiedy przez lata nie przedstawił jej ani jednej miłej
dziewczyny, przysporzył jej kolejnych zmartwień.
Dobrze wiedziała, że był nieśmiały, a nieśmiali męż
czyźni często zostawali samotnymi kawalerami. Taki
scenariusz byłby dla niej gorszy niż śmierć.
Nagle pojawienie się dziewczyny sprawiło, że do
oczu Liny Toyas napłynęły łzy radości. Tymczasem
Theo zachował powściągliwość. W historii, którą
Michael opowiedział mu przez telefon, nic nie trzy
mało się kupy. A on jako biznesmen dobrze wiedział,
że jeśli coś nie trzyma się kupy, to prawdopodobnie
nikomu nie wyjdzie na dobre.
Jak to możliwe, że jego brat nigdy wcześniej
nawet słowem nie wspomniał o Abigail Clinton?
Gdyby od dłuższego czasu tworzyli parę, z pewnoś
cią wspomniałby o niej matce podczas jednej z licz
nych rozmów telefonicznych. A tymczasem imię tej
dziewczyny wypłynęło dopiero dwa tygodnie temu,
kiedy Michael zaskoczył wszystkich, ogłaszając, że
zaręczył się z Angielką i przedstawi ją podczas
obchodów urodzin dziadka na Santorini.
Theo taktownie powstrzymał się od ujawnienia
12 CATHY WILLIAMS
matce choćby jednego ze swoich podejrzeń. Zamiast
tego zamierzał konstruktywnie wykorzystać krótki
pobyt w willi, obserwować, zadawać pytania i usta
lić, czy dziewczyna marzy wyłącznie o pieniądzach
jego brata, co podejrzewał. Chociaż Michael miesz
kał w Brighton i prowadził dwie restauracje oraz klub
nocny, miał swój udział w majątku rodziny Toyas.
Posiadał znaczne udziały w firmie i fundusz powier
niczy opiewający na kwotę, która była spełnieniem
marzeń większości ludzi. Prowadził dość skromne
życie i na pierwszy rzut oka mógł nie sprawiać
wrażenia odnoszącego sukcesy biznesmena. Ale
Theo dobrze wiedział, że mały biznes Michaela był
jedynie wierzchołkiem góry lodowej, mimo że jego
brat starał się odgrodzić od fortuny, którą odziedzi
czył wraz z nazwiskiem. Wystarczyło tylko trochę
poszperać, żeby poznać prawdę. Theo był pewny, że
tak właśnie się stało.
Ale był również pewny, że zrobi wszystko co
w jego mocy, żeby nikt nie oskubał jego brata.
Chociaż nie martwił się o Michaela tak bardzo jak ich
matka, zawsze otaczał go troską. Michael ufał lu
dziom, co zdaniem Theo było jego dużą wadą. Zaufa
nie oznaczało bezbronność. A tylko głupcy byli bez
bronni.
Theo pochylił się do przodu, wbijając czarne oczy
w postać z długimi blond włosami, opadającymi na
plecy niczym jedwabna kurtyna. Wciąż się nimi
bawiła, unosiła je jedną ręką, robiąc kucyk i pusz
czając je swobodnie. Przez cały czas rozglądała się
NARZECZONA GREKA 13
dookoła z rozchylonymi ustami, napawając się prze
pychem tego miejsca.
Wycenia Michaela, pomyślał Theo cynicznie.
A mimo to musiał przyznać niechętnie, że jego
brat miał gust. Nie widział dokładnie twarzy dziew
czyny, ale z całą pewnością mógł stwierdzić, że była
bardzo zgrabna, miała szczupłe nogi i bardzo smukłe
ręce. Jej chłopięca sylwetka z trudem wypełniała
krótką sukienkę na ramiączkach. W przeciwieństwie
do niego Michael nigdy nie interesował się zmys
łowymi dziewczynami o bujnych kształtach, w które
obrodziła Grecja.
Theo przyglądał się, jak wyjmowano walizki z ta
ksówki, a jego myśli kierowały się tymczasem bez
względnie logiczną ścieżką. Kiedy narzeczeni znik
nęli mu z pola widzenia, wstał z fotela i wszedł
wolnym krokiem do swojej sypialni, wypijając resztę
whisky jednym haustem. Odstawił pustą szklankę na
kredens.
Jego pokój niczym nie różnił się od pozostałych
pomieszczeń w ogromnej willi. Był umeblowany bar
dzo prosto, ale luksusowo. Na bejcowanej drewnianej
podłodze leżał duży dywan w jasne wzory, a ściany
w kolorze jasnej terakoty tworzyły efektowne tło dla
kremowych zasłon spływających od sufitu do podłogi.
Pod jedną ze ścian stała imponująca syryjska skrzynia
ozdobiona masą perłową, a nad nią wisiał ciemny
przyciągający wzrok obraz słynnego wulkanu. Więk
szość mebli była wykonana z ciemnego drewna, co
nadawało pokojowi dekadencki, przepyszny wygląd.
14 CATHY WILLIAMS
Theo ledwie dostrzegał te rzeczy. Całkiem po
chłonęło go obmyślanie planu, który pozwoliłby mu
zbliżyć się do dziewczyny, nie wzbudzając podejrzeń
brata ani nie ściągając na siebie gniewu matki. Przy
czym to drugie było o wiele większym wyzwaniem.
Ale kto powiedział, że Theo Toyas nie lubi wyzwań?
Uśmiechnął się do siebie.
Godzinę później jego myśli nadal krążyły wokół
pomysłu zdemaskowania naciągaczki. Udał się do
jednego z salonów, w którym, jak przypuszczał,
podano drinki dla gości. Jak na razie nie było ich zbyt
wielu. Większość miała przybyć następnego dnia, co
oznaczało, że pierwszą noc w willi miała spędzić
jedynie najbliższa rodzina: jego dziadek, matka,
a także wujowie i ciotki z latoroślami w różnym
wieku. No i Michael z narzeczoną.
Drinki podawano w salonie wychodzącym na
ogrody na tyłach domu. Trochę wcześniej spędził
tutaj kilka godzin w towarzystwie matki, dyskutując
na temat praktyczności oświetlenia tego terenu. Cho
ciaż wcześniej się z nią nie zgadzał, teraz, kiedy
wszedł do salonu, musiał przyznać, że latarnie dały
zadziwiający efekt. Ogrody zdawały się tętnić włas
nym życiem, jak gdyby kłębiły się w nich ogromne
robaczki świętojańskie. Kilku gości wyszło z drin-
kami na zewnątrz, żeby podziwiać romantyczną sce-
nerię.
- Przyznaję, że wygląda wspaniale - powiedział
Theo, chwytając drinka i podchodząc niespiesznie do
matki, która w milczeniu podziwiała swoje dzieło.
NARZECZONA GREKA 15
Lina odwróciła się do swojego pierworodnego
i uśmiechnęła do niego.
George'owi też się podoba. Najpierw, kiedy
trwały prace, awanturował się i marudził, a teraz
tylko spójrz na niego, jak puszy się i pręży, dumny
niczym paw. Bez zmrużenia oka przyjmuje wszyst
kie komplementy. Żałuję, że twojego ojca nie ma już
wśród nas. Na pewno cieszyłby się tą chwilą.
Theo objął matkę ramieniem i skinął głową.
- Ostatni raz zorganizowaliśmy takie rodzinne
spotkanie z okazji... ślubu Eleny i Stefana przed
pięciu laty.
- Dołączą do nas jutro. Razem z dwójką dzieci.
- Lina posłała mu surowe spojrzenie. Musiał przy
znać, że była jedyną osobą na ziemi, która mogła
bezkarnie patrzeć na niego w ten sposób. - To mógł
byś być ty - rzuciła prosto z mostu. - Nie jesteś już
taki młody. Dynastia potrzebuje dziedziców, Theo.
- I będzie ich miała - próbował ją udobruchać
- w swoim czasie.
- Przyjedzie Alexis Papaeliou - zaryzykowała Li
na. - Byłaby dla ciebie dobrą partią, Theo. Jej dziadek
wychowywał się razem z George'em. Nadał utrzymu
ją kontakt, choć nie jest to już tak łatwe jak kiedyś.
- Papaeliou... faktycznie brzmi znajomo. Alexis,
ładne imię i muszę przyznać, że trzy miesiące celiba
tu zaczynają mi doskwierać. - Wyszczerzył zęby,
kiedy jego matka spłonęła rumieńcem w odpowiedzi
na tę zbyt osobistą uwagę.
Nie oponował, kiedy upomniała go, że przekroczył
16 CATHY WILLIAMS
granicę przyzwoitości. Jednak w jej głosie dało się
wyczuć przekorną pobłażliwość.
- Oczywiście - odparł, spoglądając na ogrody
i grupki gawędzących gości. - Teraz nie muszę się
chyba śpieszyć? Skoro Michael postanowił zadbać
o przedłużenie gatunku...
- Proszę cię, Theo...
- Ja tylko podsumowuję fakty, najdroższa mamo.
- Tonem, który chyba mi się nie podoba. Po
znałam tę młodą kobietę i wydaje się bardzo miła,
choć najwyraźniej oszołomiło ją otoczenie.
Mogę się założyć, pomyślał Theo. Oszołomienie
potrwa do momentu, kiedy uda jej się zliczyć miliony
ukazujące się na horyzoncie. Otworzył usta, żeby
podzielić się z matką tymi przemyśleniami, ale na
tychmiast zrezygnował. Często oskarżała go o cy
nizm, a w ten sposób dałby jej doskonały pretekst do
poparcia swojej teorii, chociaż sam wolał utrzymy
wać, że jest po prostu ostrożny.
- Gdzie oni są? - zapytał od niechcenia.
- Zaraz zejdą na dół - odpowiedziała Lina.
- Theo, zachowuj się.
- Ależ mamo, ja zawsze się zachowuję. - Spoj
rzał na nią i uśmiechnął się, kiedy potrząsnęła głową
i westchnęła.
- Michael kocha tę kobietę. To widać. Nie zepsuj
wszystkiego...
- Będę miał to na uwadze - rzucił Theo niezobo
wiązująco i chcąc uniknąć składania fałszywych
obietnic, pociągnął za sobą matkę w kierunku gości.
NARZECZONA GREKA 17
Ale ani na chwilę nie przestał obserwować wszyst
kich ośmiu par drzwi balkonowych, które zostawiono
otwarte na oścież dla gości, którzy wchodzili do
środka, żeby usiąść, po czym wychodzili na ze
wnątrz, skuszeni pogodą i uwodzicielskim blaskiem
latarni. Kiedy weszli, był w trakcie rozmowy. Jak
tylko dostrzegła rozciągające się przed nią ogrody,
chwyciła Michaela za ramię, a on złapał ją za rękę
w uspokajającym geście. Theo widział, jak spojrzała
na Michaela i powiedziała mu coś, a on uśmiechnął
się do niej, jak gdyby chciał ją zapewnić, że nie
powinna czuć się onieśmielona.
Czarująca farsa, pomyślał. Czy odegrała tę scenkę
na cześć mojego brata czy zgromadzonych tutaj osób,
którzy z zainteresowaniem spoglądali w ich stronę?
Jej strój był z całą pewnością dobrany tak, żeby
roztaczać aurę niewinności. Miała na sobie skromną
jasną sukienkę z zaokrąglonym dekoltem i długim
rzędem guzików. Choć jej góra była opięta, dół
spływał luźno do kolan. A do tego była jasnoróżowa,
a róż przywodził na myśl dzieci. Stała tak niepewna
i zdenerwowana. Jasne, prawie białe włosy zebrała
w warkocz, eksponując smukłą szyję. Przez to spra
wiała wrażenie bezbronnej. Śliczny obrazek, choć
jego zdaniem daleki od rzeczywistości. Zacisnął zęby
i ruszył w ich stronę, zmieniając wyraz twarzy.
Serdecznie uściskał brata, zanim odwrócił się do niej.
- Moja narzeczona - przedstawił ją Michael,
szczerząc zęby w uśmiechu - Abby. Choć domyślam
się, że pewnie już o niej słyszałeś. Wiadomości w tej
18 CATHY WILLIAMS
rodzinie rozchodzą się z prędkością ponaddźwięko-
wą - dodał, zwracając się do Abby.
Abby uśmiechnęła się, próbując zignorować męż
czyznę stojącego obok Michaela. Dużo o nim słysza
ła. Michael podziwiał go i na tej podstawie stworzyła
sobie obraz człowieka tak wspaniałego jak on sam.
Łagodnego, troskliwego, lubiącego żartować, który
natychmiast rozbudził w niej ciepłe uczucia. Rzeczy
wistość pokazała, że nie mogła się bardziej mylić.
W tym mężczyźnie nie było nic łagodnego, choć
gawędził z nimi dość swobodnie. Nawet południową
urodę, którą odznaczał się również Michael, udało
mu się zamienić w coś mrocznego. Jego czarne włosy
były dłuższe niż u brata i zawijały się na karku. Oczy
przypominały krzemień. Nawet rysy były ostrzejsze.
To wszystko podziałało na nią onieśmielająco. Spra
wiło, że przeszył ją zimny dreszcz strachu, mimo że
nie miała pojęcia, czego mogłaby się obawiać z jego
strony.
Właśnie coś do niej mówił, pytał o pogodę w Brigh
ton, zadawał całkiem niewinne pytania, ale kiedy
Abby spojrzała na niego, odniosła wrażenie, że skry
wał coś mrocznego pod tą pozornie obojętną maską.
Odkryła również, że nie mogła oderwać oczu od jego
twarzy, która miała w sobie coś fascynującego i jed
nocześnie przerażającego.
Przysunęła się do Michaela i wiedziała, że Theo
dostrzegł ten ruch, pomimo że jego twarz zachowała
beznamiętnie uprzejmy wyraz. Przechylił głowę na
bok, jak gdyby ciekawiło go, co miała do powiedze-
NARZECZONA GREKA 19
nia. Z tego mężczyzny emanowały siła i niebez
pieczeństwo. Wymamrotała coś bez sensu o zimie na
wybrzeżu, a potem rzuciła kolejną monotonną uwagę
o wspaniałej pogodzie w tych stronach i o tym, jak to
cudownie móc stać tutaj dziś wieczorem. W połowie
tej pełnej udręki wypowiedzi Michael oddalił się,
żeby poszukać matki i przynieść drinki. Zostawił ją
całkiem samą, przez co ogarnęła ją nagła i niezrozu
miała panika.
- Chyba nie jest ci za ciepło - powiedział Theo
przeciągle. On też się przesunął, odgradzając ją od
gości stojących tuż za nim. Dobrze wiedział, że za
chwilę podejdzie do nich jego matka. Dlatego nie
miał zamiaru tracić czasu. - Drżysz.
- Ja... po prostu jestem trochę zdenerwowana.
- Abby spojrzała w inną stronę. - Ci wszyscy ludzie...
- Możesz śmiało wmieszać się w naszą rodzinę.
Zapewniam cię, że to zupełnie normalni ludzie. - Na
wet się nie uśmiechnął, tylko przyglądał się tak, jak
gdyby chciał poznać jej myśli. - Chociaż domyślam
się, że z Michaelem poradziłaś sobie trochę inaczej,
niż zamierzasz... z resztą z nas.
- Co masz na myśli, mówiąc, że sobie poradzi
łam? - zapytała Abby ostro.
- Chcesz poznać resztę klanu?
Theo położył dłoń na jej ramieniu i poprowadził
w kierunku zgromadzonych gości. Wyczuł, że w pier
wszej chwili chciała odsunąć się od niego. Kobieta,
która do szaleństwa kochałaby jego brata i nie miała
nic do ukrycia, nie mogłaby się tak zachowywać.
20 CATHY WILLIAMS
Pewnie pokierował nią w stronę swojej matki, obser
wując jej reakcję. Nie odrywał od niej oczu przez cały
wieczór. Jego brat zajmował się nią z taką troskliwoś
cią, na jaką tylko było go stać. Przy innych gościach
wydawała się zrelaksowana. Ale w końcu nikt inny
nie zadawał jej niewygodnych pytań.
Kolację podano w jadalni, którą wybudowano
z myślą o przyjęciach. Przy stole mogło pomieścić się
co najmniej dwadzieścia osób. Theo dopilnował,
żeby usiąść naprzeciwko niej. Chciał, żeby czuła jego
obecność, nie wzbudzając przy tym podejrzeń. Tak
jak to było w zwyczaju przy takich rodzinnych spot
kaniach, podawano kolejne drinki, a rozmowy stawa
ły się coraz głośniejsze. Jego dziadek był w swoim
żywiole. „Osiemdziesiątka - wykrzyknął gdzieś mię
dzy daniem głównym a kawą - to tylko kolejna
dwucyfrowa liczba".
Do momentu, kiedy na stole pojawiły się likiery,
niektórzy z gości udali się na spoczynek, podobnie
jak jego matka. Pozostali szukali wymówek, żeby
wznosić toasty za wszystko i wszystkich. Kiedy na
stało milczenie, Theo postukał łyżką w stół i pocze
kał, aż wszystkie głowy odwrócą się w jego stronę.
Zauważył, że Abby była bardziej powściągliwa,
niż się spodziewał. Czy zastanawiała się, co chciał
powiedzieć? W jej oczach dostrzegł czujność. A mia
ła naprawdę piękne oczy, duże i brązowe, doskonałe
do uwodzenia mężczyzn, a przynajmniej tych, którzy
nie mieli wielkiego doświadczenia w kontaktach
z płcią piękną. Uniósł kieliszek w jej stronę.
NARZECZONA GREKA 21
- Za piękną Abigail Clinton, narzeczoną mojego
brata! - Pozostali biesiadnicy zaczęli wiwatować,
a wtedy on dodał łagodnie: - Bez względu na to, jak
błyskawiczne mogą wydawać się te zaręczyny...
Abby spojrzała mu prosto w oczy i zadrżała.
W przytłumionym półmroku świec jego twarz wy
glądała niemal diabelsko. Mimo wszystko uniosła
kieliszek, podnosząc wyzywająco głowę.
- Po co marnować czas, kiedy dwoje ludzi wie,
czego chce? - odcięła się brawurowo.
W burzy głosów ich rozmowa przypominała elekt
ryzujący szept. Stłumiła w sobie narastające uczucie
niepewności i posłała mu szeroki bezbarwny uśmiech.
Miała nadzieję, że wprawi go w zakłopotanie. Ale on
tymczasem uniósł kieliszek i w milczeniu opróżnił
jego zawartość, patrząc na nią tak długo, aż straciła
panowanie nad sobą i odwróciła od niego wzrok.
W panice zaczęła szukać wsparcia u Michaela,
który nieświadomy żadnych podtekstów opowiadał
jednemu z wujów o ostatniej nocnej eskapadzie.
Musiała bardzo głośno zakasłać, żeby przyciągnąć
jego uwagę. Kiedy w końcu osiągnęła cel, poczuła
ulgę. Michael natychmiast wstał od stołu na niepew
nych nogach i powiedział głośne dobranoc. Wyciąg
nął rękę w jej stronę, a ona niemal rzuciła się na
niego, starając się ze wszystkich sił, żeby w momen
cie opuszczania jadalni nie napotkać ciemnego nie
pokojącego spojrzenia Theo. Odetchnęła z ulgą do
piero wtedy, kiedy weszli do sypialni i zamknęli za
sobą drzwi.
22 CATHY WILLIAMS
- No i co myślisz o mojej rodzinie? - zagadnął ją
Michael.
- Jest bardzo... żywiołowa. - Uśmiechnęła się do
niego i podeszła do toaletki. Zaczęła rozplatać war
kocz, oddzielając od siebie długie kosmyki włosów.
- Twoja mama jest cudowna i taka miła. Nie wiem,
czego się spodziewałam. Matki potrafią być dość
zaborcze w stosunku do synów. - Ich spojrzenia
spotkały się w lustrze. Michael uśmiechnął się do niej
szeroko.
- Dzięki Bogu nie jestem pierworodnym. Naj
większym oczekiwaniom musi sprostać Theo. Co nie
znaczy, że sobie nie radzi.
- Ty też świetnie sobie radzisz, Michaelu.
- Z trudem. - Uśmiech znikał z jego twarzy, ale
już po chwili odprężył się i podszedł do niej. Zaczął
masować jej ramiona, dzięki czemu poczuła, jak
uchodzi z niej napięcie. - Sama widzisz, dlaczego tak
bardzo zależało mi, żebyś ze mną przyjechała. Twoja
obecność bardzo mi pomaga. Abby, jesteś jedyną
osobą, której mogę zaufać, i nawet nie potrafię wyra
zić, ile to dla mnie znaczy...
- Nie mów tak. - Odwróciła się, żeby na niego
spojrzeć, i pociągnęła go ku sobie, tak że klęknął
przed nią. - Ja też ci ufam. Pasujemy do siebie. To ma
swoje dobre i złe strony. Mam tylko nadzieję...
- O co chodzi?
- Twój brat najwyraźniej za mną nie przepada
- wyznała szczerze. - Niczego nie zauważyłeś? Od
niosłam wrażenie, że cały czas uważnie mi się przy-
NARZECZONA GREKA 23
glądał. Kiedy wszyscy siedzieli przy stole, zaraz po
tym jak wzniósł toast za nasze zaręczyny, pochylił się
w moją stronę i powiedział coś na temat błyskawicz
nych zaręczyn.
- Nie przejmuj się nim. To tylko starszy brat.
Zawsze taki był. Nie chodziliśmy do tych samych
szkół. On wyjechał do Anglii, ale pamiętam, że kiedy
wracał, zawsze stał pod bramą mojej szkoły, by
upewnić się, że wszystko jest w porządku. - Cień
sympatii przebiegł po przystojnej twarzy Michaela.
- Wiedział, że koledzy mnie dręczyli. Nie chciałem
denerwować mamy, ale Theo wszystkim się zajął.
Wystarczyło, że pokazał się kilka razy. Potem mia
łem święty spokój. On taki jest, Abby. Zawsze gotów
bronić rodziny.
- Tak, ale...
- Nie masz się czym przejmować. - Pogłaskał
ją czule po ramieniu. - Będzie miał okazję przekonać
się, jacy jesteśmy razem szczęśliwi. To mu wystarczy.
Abby nie była tego taka pewna. Dwie godziny
później jej niespokojne myśli nadal krążyły wokół
Theo. W ciemności majaczyła sylwetka Michaela
wyciągnięta na długiej eleganckiej sofie przy oknie.
On nigdy nie dostrzegał ciemności kryjącej się za
światłem. Taki po prostu był. Ale ona dobrze ją
widziała. Theo Toyas niepokoił ją, sprawiał, że włosy
jeżyły się jej na karku. I nawet w czterech ścianach
tego pokoju odczuwała lęk na samą myśl o nim.
Rano wszystko jawiło się w lepszym świetle.
24 CATHY WILLIAMS
Obudziła się wcześnie. Michael nadal spał. Uśmiech
nęła się czule na widok jego postaci zwiniętej w kłę
bek pod kocem. Mógł spać z nią w jednym łóżku
i dobrze o tym wiedział, ale wybrał sofę. Była mu za
to wdzięczna. Jedynym mężczyzną, do którego blis
kości przywykła, był jej pięcioletni synek. Z Michae-
lem w łóżku czułaby się nieswojo.
Już dawno zrezygnowała z luksusu drzemek. Od
kiedy pojawił się Jamie, jej ciało przestawiło się na
wczesne wstawanie i zasypianie przed dziesiątą. Pode
szła na palcach do Michaela i delikatnie nim potrząs
nęła. W końcu wyłonił się półprzytomny spod koca.
- Muszę zadzwonić do Rebeki i porozmawiać
z Jamiem - wyszeptała, odgarniając mu włosy z czo
ła, które sterczały na wszystkie strony. - Gdzie
znajdę telefon? Nie chcę wejść nikomu do sypialni.
- Poza sypialnią... hmm... - Podniósł się do poło
wy i zmrużył czoło. - O rany, tak dawno tutaj nie
byłem. Możesz zadzwonić z mojej komórki. Zjedź na
dół nad basen i zadzwoń. Mam iść z tobą?
- Miałabym pozbawić cię dobroczynnego dla
urody snu? - Abby uśmiechnęła się. - Nawet nie
śmiem o tym myśleć.
Szybko umyła twarz, uczesała włosy, włożyła
kuse dżinsy oraz koszulkę i wyszła z pokoju z telefo
nem Michaela w ręku. Pierwszy raz zostawiła syna na
tak długo i tęskniła za nim bardziej, niż mogła się
tego spodziewać. Wiedziała, że nie powinna się mart
wić. W końcu w ciągu dnia był w szkole, a potem
zajmowała się nim Rebeka, którą uwielbiał.
NARZECZONA GREKA 25
Zaczęła wybierać numer, jeszcze zanim dotarła na
brzeg basenu. Na szczęście znajdował się w pewnym
oddaleniu od głównego budynku i zewsząd otaczał
go gąszcz listowia. Kiedy spojrzała przed siebie,
omal nie zasłabła na widok tego pięknego miejsca.
Podziwiać będę później, pomyślała, odwracając
się plecami do basenu i malowniczego krajobrazu.
Znalazła mały zaciszny zakątek. Usiadła na krześle
i jak tylko usłyszała jego głos, uśmiech pojawił się na
jej twarzy. Podciągnęła nogi i oparła się wygodnie.
Długie włosy opadły na oparcie krzesła. Zamknęła
oczy i wyobraziła sobie małą twarzyczkę.
Miał sekret. Miał jej o niczym nie mówić, ale po
kilku sekundach radośnie oświadczył, że Rebeka
włożyła mu czekoladowy batonik do pudelka na
drugie śniadanie. Ale dostał też owoce, o czym
zapewnił bezzwłocznie. Nie przestawał mówić, a Ab-
by, wtrącając się od czasu do czasu, była szczęśliwa,
że może słuchać tej dziecięcej paplaniny. Oczyma
wyobraźni widziała małego chłopca z rozczochrany
mi włosami w kolorze toffi w za dużym mundurku,
który przezornie kupiła o jeden rozmiar większy, jak
wymachiwał chudymi nóżkami, siedząc na kuchen
nym stołku. Szare skarpetki miał spuszczone, bo inni
chłopcy też je tak nosili.
- Zadzwonię później - obiecała łamiącym się
głosem i natychmiast wzięła głęboki wdech, żeby się
uspokoić. - Nie zapomnij czegoś dla mnie naryso
wać. Przypniemy twoje dzieło na tablicy obok rysun
ku dinozaurów.
26 CATHY WILLIAMS
Theo przyglądał się jej w milczeniu. Skończyła
rozmawiać, ale nie ruszyła się z miejsca. Była rozluź
niona, zatopiona w myślach. Zacisnął usta, kiedy tak
się jej przyglądał. Tylko jedna rzecz na świecie
mogła sprawić, żeby kobieta wyglądała w ten spo
sób... mężczyzna. I tylko z jednego powodu musiała
wymknąć się z domu o tak niedorzecznie wczesnej
godzinie, żeby zadzwonić. Poruszając się zwinnie
i cicho niczym pantera, chwycił ręcznik z łazienki
i ruszył w kierunku basenu.
Abby, zatopiona w myślach o Jamiem, nie zdawa
ła sobie sprawy, że ktoś się zbliża. Dopiero kiedy
usłyszała jego głos, podskoczyła, odwracając się
z przestrachem.
- Przepraszam - wyjąkała, podnosząc się. - Nie
słyszałam, jak szedłeś.
Czuła, jak po skórze zaczynają przebiegać jej
ciarki będące wynikiem strachu. Jego uroda uderzyła
ją z pełną mocą. Emanował z niego seksapil, którego
brakowało Michaelowi. Jeśli to w ogóle możliwe,
wydawał się jeszcze bardziej imponujący, kiedy po
ranne słońce podkreślało jego muskularną sylwetkę,
a zimne niezgłębione oczy przenikały ją jeszcze
bardziej niż poprzedniego wieczoru.
- Nigdy nie śpię długo - wyjaśnił Theo - nawet
kiedy nie pracuję. I najwyraźniej ty też jesteś rannym
ptaszkiem. Widziałem, jak rozmawiałaś przez telefon.
- Chcesz przez to powiedzieć, że mnie szpiegu
jesz? - zapytała Abby, zastanawiając się, jak długo
stal za nią, zanim się ujawnił.
NARZECZONA GREKA 27
Czy słyszał jej rozmowę? Razem z Michaelem
zgodzili się, że na razie nie będą wspominać o Ja-
miem. Uznali, że na wszystko przyjdzie odpowiednia
pora. Tym bardziej teraz odnosiła wrażenie, że wy
znanie temu mężczyźnie, że ona ma syna, byłoby
dużym błędem.
- Bardzo dziwna uwaga - stwierdził Theo.
Tak jak poprzedniego wieczoru, tak i teraz spra
wiała wrażenie młodej i bezbronnej. Na włosach
miała pasemka, za które większość kobiet musiała
płacić. Wątpił, żeby była jedną z nich. Młoda, bez
bronna i w stu procentach naturalna. To bardzo
ważne elementy, kiedy w grę wchodzi usidlenie
mężczyzny, bo żaden nie może oprzeć się urokowi
tego, co nietknięte.
- Dlaczego przyszło ci na myśl, że cię szpieguję?
Masz coś do ukrycia?
Abby poczuła, że się rumieni. Otworzyła usta,
żeby się roześmiać, ale nie wydobyła z siebie żad
nego dźwięku. Ta chwila ciągnęła się w nieskoń
czoność. Na samą myśl, że mógłby poznać prawdę,
ogarnęła ją panika.
- Powinnam wracać - powiedziała w końcu.
- Dlaczego? Nikt inny nie wstanie z łóżka przez
najbliższą godzinę. Idę popływać. Może się przyłą
czysz? - Pierwsza zasada polowania brzmiała: nie
spłoszyć zwierzyny. A co on zrobił? Naskoczył na nią
i zaczął oskarżać.
- Przyłączyć się? - zapytała zdumiona. - To
bardzo miło z twojej strony, ale chyba zostawię cię
28 CATHY WILLIAMS
w spokoju. - Zrobiła kilka kroków do tyłu i uśmiech
nęła się. Był to tak uroczy uśmiech, że prawie zwalił
go z nóg.
- Jestem mężczyzną, który nie przepada za spo
kojem - mruknął przekonująco. - Czy to nie żałosne?
- Tak, wydaje mi się, że tak - odparła jednym
tchem, a on zmarszczył brwi.
- Dlaczego?
- Muszę już iść.
- Nie możesz. To byłoby okrutne, gdybyś teraz,
po tym jak nazwałaś mnie żałosnym, uciekła, nie
próbując nawet rozwinąć tej myśli.
- Chodziło mi o to, że...
- Idź po kostium kąpielowy. Dokończymy tę roz
mowę w basenie. Albo, jeśli wolisz, posiedzisz na
brzegu, a ja popływam. Co ty na to?
- Dobrze. To znaczy... nie!
- Poza tym - dodał Theo leniwie - Michael
chciałby, żebyśmy się lepiej poznali. Jestem o tym
przekonany. Nie dorastaliśmy razem, ale jesteśmy ze
sobą bardzo blisko. Miałby do mnie żal, gdyby się
dowiedział, że wpędziłem cię w zakłopotanie.
ROZDZIAŁ DRUGI
Oczywiście, to było właśnie to. Te jego sugestie,
że wpędzał ją w zakłopotanie, że chciała od niego
uciec. Abigail nigdy się nie poddawała. Sama wy
chowała Jamiego, przetrwała ciążę bez niczyjej po
mocy i przeżyła bolesne rozstanie z ojcem swojego
syna. Nie miała rodziców, którzy mogliby ją wspie
rać, ani żadnych troskliwych krewnych, którzy po
śpieszyliby z pomocą, kiedy ich potrzebowała. Dlate
go podejrzliwy Theo Toyas insynuujący, że przed
czymś uciekała, działał na nią niczym płachta na
byka.
Tak jak się spodziewała, Michael nadal był po
grążony we śnie, kiedy cicho weszła do sypialni, żeby
zabrać czapkę, krem do opalania i książkę. Praca
w branży restauratorskiej wymagała od niego funk
cjonowania do bladego świtu. Nic więc dziwnego, że
każdą nadarzającą się okazję wykorzystywał na sen.
Postanowiła, że nie obudzi go po raz drugi, żeby
powiedzieć mu, dokąd się wybiera.
Na korytarzu zorientowała się, że nikt jeszcze
nie wstał. Chociaż jeszcze godzinę temu byłaby
zdruzgotana na myśl o spotkaniu z despotycznym
30 CATHY WILLIAMS
mężczyzną, o którym zaczynała mieć jak najgorsze
zdanie, bez względu na to, co mówił Michael, zacis
nęła zęby i energicznym krokiem ruszyła na ze
wnątrz.
Theo pływał w basenie. Najwyraźniej czuł się
w wodzie jak ryba. Abby przyglądała mu się przez
kilka minut, zafascynowana ruchem jego mięśni.
W końcu powoli podeszła do fotela ogrodowego
i usiadła. Starała się skupić na zapierającym dech
widoku, ale wciąż łapała się na tym, że przygląda się
ciału przecinającemu wodę. W końcu wsunęła czap
kę na głowę i oparła się wygodnie, splatając palce.
Tym razem zorientowała się, kiedy podszedł do
niej, mimo że miała zamknięte oczy. Słyszała plusk
wody, gdy wychodził z basenu, a potem plaskanie
stóp, kiedy przysuwał krzesło.
- Myślałem, że nie skorzystasz z mojego zapro
szenia - powiedział Theo, spoglądając na nią, na jej
jasny brzuch i małe piersi pod bawełnianą koszulką.
- Dlaczego miałabym nie skorzystać? Poza tym
miałeś rację. Michael chciałby, żebyśmy się zaprzy
jaźnili albo przynajmniej postarali się odnosić do
siebie przyjaźnie.
Kobiety zwykle nie darzyły go antypatią, ale po
stanowił tego nie komentować.
- Jesteś pierwszy raz w Grecji? - zapytał.
Nadal miała zamknięte oczy, a on nie mógł ode
rwać od niej wzroku. W końcu odwrócił głowę w inną
stronę. Abby otworzyła oczy i spojrzała na niego
z ociąganiem. Miał mokre włosy, a jego ciało lśniło
NARZECZONA GREKA 31
od wody. Szczerze mówiąc, wolałaby, żeby włożył
koszulkę, ponieważ ten umięśniony tors tuż przed jej
twarzą trochę ją rozpraszał.
- Pierwszy raz na Santorini - odparła chłodno,
spoglądając przed siebie. - Kilka lat temu byłam
w Atenach.
- Z rodziną?
- Nie.
Ponieważ najwyraźniej nie chciała dodać nic wię
cej, oparł się na krześle i czekał w milczeniu. Prędzej
czy później się odezwie. Ludzie byli przewidywalni.
A skoro chciał dowiedzieć się o niej jak najwięcej,
mógł poczekać, aż przekaże mu szczegóły, które
ostatecznie ją pogrążą.
- Nie mam żadnej rodziny. A przynajmniej nie
w Anglii - wyjaśniła w końcu poirytowana. - Moi
rodzice wyjechali do Australii siedem lat temu. Nie
spotykamy się zbyt często.
- A zatem pojechałaś razem z przyjaciółmi?
- drążył Theo. - Ateny to piękne miasto, ale jestem
zaskoczony, że właśnie tam postanowiłaś spędzić
czas razem z przyjaciółmi. Nocne życie nie jest tam
aż tak rozbuchane, jak na przykład na Ibizie. Czy to
nie tam bawi się większość młodych Anglików?
- Większość - zgodziła się, nie łapiąc się na
przynętę.
Ateny były jednym z tych tematów, których
nie miała zamiaru poruszać. Nawet na samą myśl
o spędzonym tam długim weekendzie robiło jej
się słabo. Wtedy po raz ostatni rozkoszowała się
32 CATHY WILLIAMS
pełnią niezmąconego szczęścia. Była zakochana albo
przynajmniej tak jej się wydawało, a świat przed
stawiał się w różowych barwach.
- Rozumiem, że nie wiesz zbyt wiele o naszej
wyspie. - Theo z trudem ukrywał zniecierpliwienie.
- A może Michael ci coś opowiadał? Nie pamiętam,
kiedy był tu po raz ostatni.
- Nie mówił o niej zbyt wiele. Wspomniał tylko,
że willa jest domkiem letniskowym waszego dziad
ka, gdzie zamierza świętować swoje urodziny.
- Czy willa sprostała twoim oczekiwaniom? - za
pytał słodko.
Abby zesztywniała.
- Tak naprawdę nie wiedziałam, czego się spo
dziewać.
- Daj spokój. Każdy ma jakieś wyobrażenie
o miejscu, do którego wybiera się na wakacje. - Po
minął słowo „darmowe", ale miał je na końcu języka.
- To wspaniały dom - odparła neutralnie. Od
wróciła się w jego stronę i posłała mu przeciągłe,
chłodne spojrzenie. - Czy to właściwa odpowiedź,
czy może powinnam powiedzieć coś innego? Jestem
tylko zaskoczona, że jedna osoba może mieć tak duży
domek letniskowy.
Może i wyglądała na dziewiętnaście lat, ale z pew
nością jej umysł nie był umysłem dziecka. Ale w koń
cu czego się spodziewał? Każda naciągaczka jej
klasy musiała być przebiegła niczym lis i na tyle
mądra, żeby wiedzieć, jak z tej przebiegłości korzys
tać. To jasne, że nie ciągnęła Michaela za język.
Cathy Williams Narzeczona Greka
ROZDZIAŁ PIERWSZY Z rozległej werandy sypialni Theo Toyas miał widok na podjazd prowadzący do wspaniałej wil li swojego dziadka. Było wpół do siódmej wieczo rem, a morderczy upał powoli ustępował miejsca chłodniejszemu powiewowi wieczoru. Jednak na dal było za gorąco, żeby włożyć coś cieplejszego od pary drelichowych spodni i koszuli z krótkimi rękawami. W jednej ręce Theo trzymał szklankę whisky z lodem. Cieszył się, że mógł tak sobie siedzieć na wyłożonym poduszkami wiklinowym krześle i po dziwiać wspaniały krajobraz. Po jego prawej stronie znajdował się niewiarygodnie długi basen wychodzą cy na słynny zatopiony wulkan wyspy Santorini. Z każdej strony basen otaczały dopieszczone ogrody, które zawijały się przy podjeździe, tworząc złudze nie, jak gdyby opadały w dół krateru. Zapomniał, jak spokojne i senne było to miejsce. Nic dziwnego, skoro tak rzadko bywał w willi. Nie miał czasu. Prowadził życie między Londynem, Ate nami a Nowym Jorkiem, kontrolując imperium, które zbudował jego pradziadek, a które później przeszło
10 CATHY WILLIAMS w jego ręce. Znalezienie wolnej chwili niemal grani czyło z cudem. Niemniej jednak osiemdziesiąte urodziny nie zda rzały się każdego dnia, a jego dziadek postanowił je świętować właśnie w willi na wyspie, gdzie poznał swoją żonę. Większość członków rodziny, którzy mieszkali w Grecji kontynentalnej, najprawdopodob niej przyleci prywatnymi samolotami wyczarterowa- nymi specjalnie dla nich. Inni, zamieszkujący odległą Kanadę, pewnie zostaną w willi na cały tydzień albo udadzą się z wizytą do innych członków rodziny zamieszkujących greckie ziemie. Natomiast Theo planował zabawić na wyspie tylko trzy dni. Tyle czasu wystarczy, żeby okazać szacunek dziadkowi i oddać mu cześć. Na podjeździe zatrzymała się taksówka. Theo zmrużył oczy i zobaczył swojego brata Michaela wysiadającego z taksówki. Tuż za nim z samochodu wyłoniła się jego towarzyszka. A więc nadszedł ten dzień, pomyślał. W końcu pozna tajemniczą kobietę, która tak niespodziewanie wkroczyła na scenę. Dzię ki niej wszyscy odetchnęli z ulgą, a zwłaszcza jego matka i dziadek. Choć Theo nikogo nie miał, ostentacyjnie czerpał przyjemność z towarzystwa kobiet. A do tego był pragmatykiem i w pełni rozumiał zalety poślubienia odpowiedniej dziewczyny z odpowiednimi koneks jami. Oświadczył kiedyś, że ożeni się przed czter dziestką. A do tego czasu nikomu nie wolno było wtrącać się do jego prywatnego życia.
NARZECZONA GREKA 11 Natomiast z Michaelem sprawy miały się nieco inaczej. Był o pięć lat młodszy i jako dziecko bardzo często chorował. Podczas gdy trzynastoletniego Theo wysłano do angielskiej szkoły z internatem, gdzie nauczył się przede wszystkim niezależności, Michael został w domu. Lina Toyas nie mogła znieść myśli, że jej delikatny, wrażliwy synek mógłby dora stać z dala od domu. Zawsze się o niego martwiła. A kiedy przez lata nie przedstawił jej ani jednej miłej dziewczyny, przysporzył jej kolejnych zmartwień. Dobrze wiedziała, że był nieśmiały, a nieśmiali męż czyźni często zostawali samotnymi kawalerami. Taki scenariusz byłby dla niej gorszy niż śmierć. Nagle pojawienie się dziewczyny sprawiło, że do oczu Liny Toyas napłynęły łzy radości. Tymczasem Theo zachował powściągliwość. W historii, którą Michael opowiedział mu przez telefon, nic nie trzy mało się kupy. A on jako biznesmen dobrze wiedział, że jeśli coś nie trzyma się kupy, to prawdopodobnie nikomu nie wyjdzie na dobre. Jak to możliwe, że jego brat nigdy wcześniej nawet słowem nie wspomniał o Abigail Clinton? Gdyby od dłuższego czasu tworzyli parę, z pewnoś cią wspomniałby o niej matce podczas jednej z licz nych rozmów telefonicznych. A tymczasem imię tej dziewczyny wypłynęło dopiero dwa tygodnie temu, kiedy Michael zaskoczył wszystkich, ogłaszając, że zaręczył się z Angielką i przedstawi ją podczas obchodów urodzin dziadka na Santorini. Theo taktownie powstrzymał się od ujawnienia
12 CATHY WILLIAMS matce choćby jednego ze swoich podejrzeń. Zamiast tego zamierzał konstruktywnie wykorzystać krótki pobyt w willi, obserwować, zadawać pytania i usta lić, czy dziewczyna marzy wyłącznie o pieniądzach jego brata, co podejrzewał. Chociaż Michael miesz kał w Brighton i prowadził dwie restauracje oraz klub nocny, miał swój udział w majątku rodziny Toyas. Posiadał znaczne udziały w firmie i fundusz powier niczy opiewający na kwotę, która była spełnieniem marzeń większości ludzi. Prowadził dość skromne życie i na pierwszy rzut oka mógł nie sprawiać wrażenia odnoszącego sukcesy biznesmena. Ale Theo dobrze wiedział, że mały biznes Michaela był jedynie wierzchołkiem góry lodowej, mimo że jego brat starał się odgrodzić od fortuny, którą odziedzi czył wraz z nazwiskiem. Wystarczyło tylko trochę poszperać, żeby poznać prawdę. Theo był pewny, że tak właśnie się stało. Ale był również pewny, że zrobi wszystko co w jego mocy, żeby nikt nie oskubał jego brata. Chociaż nie martwił się o Michaela tak bardzo jak ich matka, zawsze otaczał go troską. Michael ufał lu dziom, co zdaniem Theo było jego dużą wadą. Zaufa nie oznaczało bezbronność. A tylko głupcy byli bez bronni. Theo pochylił się do przodu, wbijając czarne oczy w postać z długimi blond włosami, opadającymi na plecy niczym jedwabna kurtyna. Wciąż się nimi bawiła, unosiła je jedną ręką, robiąc kucyk i pusz czając je swobodnie. Przez cały czas rozglądała się
NARZECZONA GREKA 13 dookoła z rozchylonymi ustami, napawając się prze pychem tego miejsca. Wycenia Michaela, pomyślał Theo cynicznie. A mimo to musiał przyznać niechętnie, że jego brat miał gust. Nie widział dokładnie twarzy dziew czyny, ale z całą pewnością mógł stwierdzić, że była bardzo zgrabna, miała szczupłe nogi i bardzo smukłe ręce. Jej chłopięca sylwetka z trudem wypełniała krótką sukienkę na ramiączkach. W przeciwieństwie do niego Michael nigdy nie interesował się zmys łowymi dziewczynami o bujnych kształtach, w które obrodziła Grecja. Theo przyglądał się, jak wyjmowano walizki z ta ksówki, a jego myśli kierowały się tymczasem bez względnie logiczną ścieżką. Kiedy narzeczeni znik nęli mu z pola widzenia, wstał z fotela i wszedł wolnym krokiem do swojej sypialni, wypijając resztę whisky jednym haustem. Odstawił pustą szklankę na kredens. Jego pokój niczym nie różnił się od pozostałych pomieszczeń w ogromnej willi. Był umeblowany bar dzo prosto, ale luksusowo. Na bejcowanej drewnianej podłodze leżał duży dywan w jasne wzory, a ściany w kolorze jasnej terakoty tworzyły efektowne tło dla kremowych zasłon spływających od sufitu do podłogi. Pod jedną ze ścian stała imponująca syryjska skrzynia ozdobiona masą perłową, a nad nią wisiał ciemny przyciągający wzrok obraz słynnego wulkanu. Więk szość mebli była wykonana z ciemnego drewna, co nadawało pokojowi dekadencki, przepyszny wygląd.
14 CATHY WILLIAMS Theo ledwie dostrzegał te rzeczy. Całkiem po chłonęło go obmyślanie planu, który pozwoliłby mu zbliżyć się do dziewczyny, nie wzbudzając podejrzeń brata ani nie ściągając na siebie gniewu matki. Przy czym to drugie było o wiele większym wyzwaniem. Ale kto powiedział, że Theo Toyas nie lubi wyzwań? Uśmiechnął się do siebie. Godzinę później jego myśli nadal krążyły wokół pomysłu zdemaskowania naciągaczki. Udał się do jednego z salonów, w którym, jak przypuszczał, podano drinki dla gości. Jak na razie nie było ich zbyt wielu. Większość miała przybyć następnego dnia, co oznaczało, że pierwszą noc w willi miała spędzić jedynie najbliższa rodzina: jego dziadek, matka, a także wujowie i ciotki z latoroślami w różnym wieku. No i Michael z narzeczoną. Drinki podawano w salonie wychodzącym na ogrody na tyłach domu. Trochę wcześniej spędził tutaj kilka godzin w towarzystwie matki, dyskutując na temat praktyczności oświetlenia tego terenu. Cho ciaż wcześniej się z nią nie zgadzał, teraz, kiedy wszedł do salonu, musiał przyznać, że latarnie dały zadziwiający efekt. Ogrody zdawały się tętnić włas nym życiem, jak gdyby kłębiły się w nich ogromne robaczki świętojańskie. Kilku gości wyszło z drin- kami na zewnątrz, żeby podziwiać romantyczną sce- nerię. - Przyznaję, że wygląda wspaniale - powiedział Theo, chwytając drinka i podchodząc niespiesznie do matki, która w milczeniu podziwiała swoje dzieło.
NARZECZONA GREKA 15 Lina odwróciła się do swojego pierworodnego i uśmiechnęła do niego. George'owi też się podoba. Najpierw, kiedy trwały prace, awanturował się i marudził, a teraz tylko spójrz na niego, jak puszy się i pręży, dumny niczym paw. Bez zmrużenia oka przyjmuje wszyst kie komplementy. Żałuję, że twojego ojca nie ma już wśród nas. Na pewno cieszyłby się tą chwilą. Theo objął matkę ramieniem i skinął głową. - Ostatni raz zorganizowaliśmy takie rodzinne spotkanie z okazji... ślubu Eleny i Stefana przed pięciu laty. - Dołączą do nas jutro. Razem z dwójką dzieci. - Lina posłała mu surowe spojrzenie. Musiał przy znać, że była jedyną osobą na ziemi, która mogła bezkarnie patrzeć na niego w ten sposób. - To mógł byś być ty - rzuciła prosto z mostu. - Nie jesteś już taki młody. Dynastia potrzebuje dziedziców, Theo. - I będzie ich miała - próbował ją udobruchać - w swoim czasie. - Przyjedzie Alexis Papaeliou - zaryzykowała Li na. - Byłaby dla ciebie dobrą partią, Theo. Jej dziadek wychowywał się razem z George'em. Nadał utrzymu ją kontakt, choć nie jest to już tak łatwe jak kiedyś. - Papaeliou... faktycznie brzmi znajomo. Alexis, ładne imię i muszę przyznać, że trzy miesiące celiba tu zaczynają mi doskwierać. - Wyszczerzył zęby, kiedy jego matka spłonęła rumieńcem w odpowiedzi na tę zbyt osobistą uwagę. Nie oponował, kiedy upomniała go, że przekroczył
16 CATHY WILLIAMS granicę przyzwoitości. Jednak w jej głosie dało się wyczuć przekorną pobłażliwość. - Oczywiście - odparł, spoglądając na ogrody i grupki gawędzących gości. - Teraz nie muszę się chyba śpieszyć? Skoro Michael postanowił zadbać o przedłużenie gatunku... - Proszę cię, Theo... - Ja tylko podsumowuję fakty, najdroższa mamo. - Tonem, który chyba mi się nie podoba. Po znałam tę młodą kobietę i wydaje się bardzo miła, choć najwyraźniej oszołomiło ją otoczenie. Mogę się założyć, pomyślał Theo. Oszołomienie potrwa do momentu, kiedy uda jej się zliczyć miliony ukazujące się na horyzoncie. Otworzył usta, żeby podzielić się z matką tymi przemyśleniami, ale na tychmiast zrezygnował. Często oskarżała go o cy nizm, a w ten sposób dałby jej doskonały pretekst do poparcia swojej teorii, chociaż sam wolał utrzymy wać, że jest po prostu ostrożny. - Gdzie oni są? - zapytał od niechcenia. - Zaraz zejdą na dół - odpowiedziała Lina. - Theo, zachowuj się. - Ależ mamo, ja zawsze się zachowuję. - Spoj rzał na nią i uśmiechnął się, kiedy potrząsnęła głową i westchnęła. - Michael kocha tę kobietę. To widać. Nie zepsuj wszystkiego... - Będę miał to na uwadze - rzucił Theo niezobo wiązująco i chcąc uniknąć składania fałszywych obietnic, pociągnął za sobą matkę w kierunku gości.
NARZECZONA GREKA 17 Ale ani na chwilę nie przestał obserwować wszyst kich ośmiu par drzwi balkonowych, które zostawiono otwarte na oścież dla gości, którzy wchodzili do środka, żeby usiąść, po czym wychodzili na ze wnątrz, skuszeni pogodą i uwodzicielskim blaskiem latarni. Kiedy weszli, był w trakcie rozmowy. Jak tylko dostrzegła rozciągające się przed nią ogrody, chwyciła Michaela za ramię, a on złapał ją za rękę w uspokajającym geście. Theo widział, jak spojrzała na Michaela i powiedziała mu coś, a on uśmiechnął się do niej, jak gdyby chciał ją zapewnić, że nie powinna czuć się onieśmielona. Czarująca farsa, pomyślał. Czy odegrała tę scenkę na cześć mojego brata czy zgromadzonych tutaj osób, którzy z zainteresowaniem spoglądali w ich stronę? Jej strój był z całą pewnością dobrany tak, żeby roztaczać aurę niewinności. Miała na sobie skromną jasną sukienkę z zaokrąglonym dekoltem i długim rzędem guzików. Choć jej góra była opięta, dół spływał luźno do kolan. A do tego była jasnoróżowa, a róż przywodził na myśl dzieci. Stała tak niepewna i zdenerwowana. Jasne, prawie białe włosy zebrała w warkocz, eksponując smukłą szyję. Przez to spra wiała wrażenie bezbronnej. Śliczny obrazek, choć jego zdaniem daleki od rzeczywistości. Zacisnął zęby i ruszył w ich stronę, zmieniając wyraz twarzy. Serdecznie uściskał brata, zanim odwrócił się do niej. - Moja narzeczona - przedstawił ją Michael, szczerząc zęby w uśmiechu - Abby. Choć domyślam się, że pewnie już o niej słyszałeś. Wiadomości w tej
18 CATHY WILLIAMS rodzinie rozchodzą się z prędkością ponaddźwięko- wą - dodał, zwracając się do Abby. Abby uśmiechnęła się, próbując zignorować męż czyznę stojącego obok Michaela. Dużo o nim słysza ła. Michael podziwiał go i na tej podstawie stworzyła sobie obraz człowieka tak wspaniałego jak on sam. Łagodnego, troskliwego, lubiącego żartować, który natychmiast rozbudził w niej ciepłe uczucia. Rzeczy wistość pokazała, że nie mogła się bardziej mylić. W tym mężczyźnie nie było nic łagodnego, choć gawędził z nimi dość swobodnie. Nawet południową urodę, którą odznaczał się również Michael, udało mu się zamienić w coś mrocznego. Jego czarne włosy były dłuższe niż u brata i zawijały się na karku. Oczy przypominały krzemień. Nawet rysy były ostrzejsze. To wszystko podziałało na nią onieśmielająco. Spra wiło, że przeszył ją zimny dreszcz strachu, mimo że nie miała pojęcia, czego mogłaby się obawiać z jego strony. Właśnie coś do niej mówił, pytał o pogodę w Brigh ton, zadawał całkiem niewinne pytania, ale kiedy Abby spojrzała na niego, odniosła wrażenie, że skry wał coś mrocznego pod tą pozornie obojętną maską. Odkryła również, że nie mogła oderwać oczu od jego twarzy, która miała w sobie coś fascynującego i jed nocześnie przerażającego. Przysunęła się do Michaela i wiedziała, że Theo dostrzegł ten ruch, pomimo że jego twarz zachowała beznamiętnie uprzejmy wyraz. Przechylił głowę na bok, jak gdyby ciekawiło go, co miała do powiedze-
NARZECZONA GREKA 19 nia. Z tego mężczyzny emanowały siła i niebez pieczeństwo. Wymamrotała coś bez sensu o zimie na wybrzeżu, a potem rzuciła kolejną monotonną uwagę o wspaniałej pogodzie w tych stronach i o tym, jak to cudownie móc stać tutaj dziś wieczorem. W połowie tej pełnej udręki wypowiedzi Michael oddalił się, żeby poszukać matki i przynieść drinki. Zostawił ją całkiem samą, przez co ogarnęła ją nagła i niezrozu miała panika. - Chyba nie jest ci za ciepło - powiedział Theo przeciągle. On też się przesunął, odgradzając ją od gości stojących tuż za nim. Dobrze wiedział, że za chwilę podejdzie do nich jego matka. Dlatego nie miał zamiaru tracić czasu. - Drżysz. - Ja... po prostu jestem trochę zdenerwowana. - Abby spojrzała w inną stronę. - Ci wszyscy ludzie... - Możesz śmiało wmieszać się w naszą rodzinę. Zapewniam cię, że to zupełnie normalni ludzie. - Na wet się nie uśmiechnął, tylko przyglądał się tak, jak gdyby chciał poznać jej myśli. - Chociaż domyślam się, że z Michaelem poradziłaś sobie trochę inaczej, niż zamierzasz... z resztą z nas. - Co masz na myśli, mówiąc, że sobie poradzi łam? - zapytała Abby ostro. - Chcesz poznać resztę klanu? Theo położył dłoń na jej ramieniu i poprowadził w kierunku zgromadzonych gości. Wyczuł, że w pier wszej chwili chciała odsunąć się od niego. Kobieta, która do szaleństwa kochałaby jego brata i nie miała nic do ukrycia, nie mogłaby się tak zachowywać.
20 CATHY WILLIAMS Pewnie pokierował nią w stronę swojej matki, obser wując jej reakcję. Nie odrywał od niej oczu przez cały wieczór. Jego brat zajmował się nią z taką troskliwoś cią, na jaką tylko było go stać. Przy innych gościach wydawała się zrelaksowana. Ale w końcu nikt inny nie zadawał jej niewygodnych pytań. Kolację podano w jadalni, którą wybudowano z myślą o przyjęciach. Przy stole mogło pomieścić się co najmniej dwadzieścia osób. Theo dopilnował, żeby usiąść naprzeciwko niej. Chciał, żeby czuła jego obecność, nie wzbudzając przy tym podejrzeń. Tak jak to było w zwyczaju przy takich rodzinnych spot kaniach, podawano kolejne drinki, a rozmowy stawa ły się coraz głośniejsze. Jego dziadek był w swoim żywiole. „Osiemdziesiątka - wykrzyknął gdzieś mię dzy daniem głównym a kawą - to tylko kolejna dwucyfrowa liczba". Do momentu, kiedy na stole pojawiły się likiery, niektórzy z gości udali się na spoczynek, podobnie jak jego matka. Pozostali szukali wymówek, żeby wznosić toasty za wszystko i wszystkich. Kiedy na stało milczenie, Theo postukał łyżką w stół i pocze kał, aż wszystkie głowy odwrócą się w jego stronę. Zauważył, że Abby była bardziej powściągliwa, niż się spodziewał. Czy zastanawiała się, co chciał powiedzieć? W jej oczach dostrzegł czujność. A mia ła naprawdę piękne oczy, duże i brązowe, doskonałe do uwodzenia mężczyzn, a przynajmniej tych, którzy nie mieli wielkiego doświadczenia w kontaktach z płcią piękną. Uniósł kieliszek w jej stronę.
NARZECZONA GREKA 21 - Za piękną Abigail Clinton, narzeczoną mojego brata! - Pozostali biesiadnicy zaczęli wiwatować, a wtedy on dodał łagodnie: - Bez względu na to, jak błyskawiczne mogą wydawać się te zaręczyny... Abby spojrzała mu prosto w oczy i zadrżała. W przytłumionym półmroku świec jego twarz wy glądała niemal diabelsko. Mimo wszystko uniosła kieliszek, podnosząc wyzywająco głowę. - Po co marnować czas, kiedy dwoje ludzi wie, czego chce? - odcięła się brawurowo. W burzy głosów ich rozmowa przypominała elekt ryzujący szept. Stłumiła w sobie narastające uczucie niepewności i posłała mu szeroki bezbarwny uśmiech. Miała nadzieję, że wprawi go w zakłopotanie. Ale on tymczasem uniósł kieliszek i w milczeniu opróżnił jego zawartość, patrząc na nią tak długo, aż straciła panowanie nad sobą i odwróciła od niego wzrok. W panice zaczęła szukać wsparcia u Michaela, który nieświadomy żadnych podtekstów opowiadał jednemu z wujów o ostatniej nocnej eskapadzie. Musiała bardzo głośno zakasłać, żeby przyciągnąć jego uwagę. Kiedy w końcu osiągnęła cel, poczuła ulgę. Michael natychmiast wstał od stołu na niepew nych nogach i powiedział głośne dobranoc. Wyciąg nął rękę w jej stronę, a ona niemal rzuciła się na niego, starając się ze wszystkich sił, żeby w momen cie opuszczania jadalni nie napotkać ciemnego nie pokojącego spojrzenia Theo. Odetchnęła z ulgą do piero wtedy, kiedy weszli do sypialni i zamknęli za sobą drzwi.
22 CATHY WILLIAMS - No i co myślisz o mojej rodzinie? - zagadnął ją Michael. - Jest bardzo... żywiołowa. - Uśmiechnęła się do niego i podeszła do toaletki. Zaczęła rozplatać war kocz, oddzielając od siebie długie kosmyki włosów. - Twoja mama jest cudowna i taka miła. Nie wiem, czego się spodziewałam. Matki potrafią być dość zaborcze w stosunku do synów. - Ich spojrzenia spotkały się w lustrze. Michael uśmiechnął się do niej szeroko. - Dzięki Bogu nie jestem pierworodnym. Naj większym oczekiwaniom musi sprostać Theo. Co nie znaczy, że sobie nie radzi. - Ty też świetnie sobie radzisz, Michaelu. - Z trudem. - Uśmiech znikał z jego twarzy, ale już po chwili odprężył się i podszedł do niej. Zaczął masować jej ramiona, dzięki czemu poczuła, jak uchodzi z niej napięcie. - Sama widzisz, dlaczego tak bardzo zależało mi, żebyś ze mną przyjechała. Twoja obecność bardzo mi pomaga. Abby, jesteś jedyną osobą, której mogę zaufać, i nawet nie potrafię wyra zić, ile to dla mnie znaczy... - Nie mów tak. - Odwróciła się, żeby na niego spojrzeć, i pociągnęła go ku sobie, tak że klęknął przed nią. - Ja też ci ufam. Pasujemy do siebie. To ma swoje dobre i złe strony. Mam tylko nadzieję... - O co chodzi? - Twój brat najwyraźniej za mną nie przepada - wyznała szczerze. - Niczego nie zauważyłeś? Od niosłam wrażenie, że cały czas uważnie mi się przy-
NARZECZONA GREKA 23 glądał. Kiedy wszyscy siedzieli przy stole, zaraz po tym jak wzniósł toast za nasze zaręczyny, pochylił się w moją stronę i powiedział coś na temat błyskawicz nych zaręczyn. - Nie przejmuj się nim. To tylko starszy brat. Zawsze taki był. Nie chodziliśmy do tych samych szkół. On wyjechał do Anglii, ale pamiętam, że kiedy wracał, zawsze stał pod bramą mojej szkoły, by upewnić się, że wszystko jest w porządku. - Cień sympatii przebiegł po przystojnej twarzy Michaela. - Wiedział, że koledzy mnie dręczyli. Nie chciałem denerwować mamy, ale Theo wszystkim się zajął. Wystarczyło, że pokazał się kilka razy. Potem mia łem święty spokój. On taki jest, Abby. Zawsze gotów bronić rodziny. - Tak, ale... - Nie masz się czym przejmować. - Pogłaskał ją czule po ramieniu. - Będzie miał okazję przekonać się, jacy jesteśmy razem szczęśliwi. To mu wystarczy. Abby nie była tego taka pewna. Dwie godziny później jej niespokojne myśli nadal krążyły wokół Theo. W ciemności majaczyła sylwetka Michaela wyciągnięta na długiej eleganckiej sofie przy oknie. On nigdy nie dostrzegał ciemności kryjącej się za światłem. Taki po prostu był. Ale ona dobrze ją widziała. Theo Toyas niepokoił ją, sprawiał, że włosy jeżyły się jej na karku. I nawet w czterech ścianach tego pokoju odczuwała lęk na samą myśl o nim. Rano wszystko jawiło się w lepszym świetle.
24 CATHY WILLIAMS Obudziła się wcześnie. Michael nadal spał. Uśmiech nęła się czule na widok jego postaci zwiniętej w kłę bek pod kocem. Mógł spać z nią w jednym łóżku i dobrze o tym wiedział, ale wybrał sofę. Była mu za to wdzięczna. Jedynym mężczyzną, do którego blis kości przywykła, był jej pięcioletni synek. Z Michae- lem w łóżku czułaby się nieswojo. Już dawno zrezygnowała z luksusu drzemek. Od kiedy pojawił się Jamie, jej ciało przestawiło się na wczesne wstawanie i zasypianie przed dziesiątą. Pode szła na palcach do Michaela i delikatnie nim potrząs nęła. W końcu wyłonił się półprzytomny spod koca. - Muszę zadzwonić do Rebeki i porozmawiać z Jamiem - wyszeptała, odgarniając mu włosy z czo ła, które sterczały na wszystkie strony. - Gdzie znajdę telefon? Nie chcę wejść nikomu do sypialni. - Poza sypialnią... hmm... - Podniósł się do poło wy i zmrużył czoło. - O rany, tak dawno tutaj nie byłem. Możesz zadzwonić z mojej komórki. Zjedź na dół nad basen i zadzwoń. Mam iść z tobą? - Miałabym pozbawić cię dobroczynnego dla urody snu? - Abby uśmiechnęła się. - Nawet nie śmiem o tym myśleć. Szybko umyła twarz, uczesała włosy, włożyła kuse dżinsy oraz koszulkę i wyszła z pokoju z telefo nem Michaela w ręku. Pierwszy raz zostawiła syna na tak długo i tęskniła za nim bardziej, niż mogła się tego spodziewać. Wiedziała, że nie powinna się mart wić. W końcu w ciągu dnia był w szkole, a potem zajmowała się nim Rebeka, którą uwielbiał.
NARZECZONA GREKA 25 Zaczęła wybierać numer, jeszcze zanim dotarła na brzeg basenu. Na szczęście znajdował się w pewnym oddaleniu od głównego budynku i zewsząd otaczał go gąszcz listowia. Kiedy spojrzała przed siebie, omal nie zasłabła na widok tego pięknego miejsca. Podziwiać będę później, pomyślała, odwracając się plecami do basenu i malowniczego krajobrazu. Znalazła mały zaciszny zakątek. Usiadła na krześle i jak tylko usłyszała jego głos, uśmiech pojawił się na jej twarzy. Podciągnęła nogi i oparła się wygodnie. Długie włosy opadły na oparcie krzesła. Zamknęła oczy i wyobraziła sobie małą twarzyczkę. Miał sekret. Miał jej o niczym nie mówić, ale po kilku sekundach radośnie oświadczył, że Rebeka włożyła mu czekoladowy batonik do pudelka na drugie śniadanie. Ale dostał też owoce, o czym zapewnił bezzwłocznie. Nie przestawał mówić, a Ab- by, wtrącając się od czasu do czasu, była szczęśliwa, że może słuchać tej dziecięcej paplaniny. Oczyma wyobraźni widziała małego chłopca z rozczochrany mi włosami w kolorze toffi w za dużym mundurku, który przezornie kupiła o jeden rozmiar większy, jak wymachiwał chudymi nóżkami, siedząc na kuchen nym stołku. Szare skarpetki miał spuszczone, bo inni chłopcy też je tak nosili. - Zadzwonię później - obiecała łamiącym się głosem i natychmiast wzięła głęboki wdech, żeby się uspokoić. - Nie zapomnij czegoś dla mnie naryso wać. Przypniemy twoje dzieło na tablicy obok rysun ku dinozaurów.
26 CATHY WILLIAMS Theo przyglądał się jej w milczeniu. Skończyła rozmawiać, ale nie ruszyła się z miejsca. Była rozluź niona, zatopiona w myślach. Zacisnął usta, kiedy tak się jej przyglądał. Tylko jedna rzecz na świecie mogła sprawić, żeby kobieta wyglądała w ten spo sób... mężczyzna. I tylko z jednego powodu musiała wymknąć się z domu o tak niedorzecznie wczesnej godzinie, żeby zadzwonić. Poruszając się zwinnie i cicho niczym pantera, chwycił ręcznik z łazienki i ruszył w kierunku basenu. Abby, zatopiona w myślach o Jamiem, nie zdawa ła sobie sprawy, że ktoś się zbliża. Dopiero kiedy usłyszała jego głos, podskoczyła, odwracając się z przestrachem. - Przepraszam - wyjąkała, podnosząc się. - Nie słyszałam, jak szedłeś. Czuła, jak po skórze zaczynają przebiegać jej ciarki będące wynikiem strachu. Jego uroda uderzyła ją z pełną mocą. Emanował z niego seksapil, którego brakowało Michaelowi. Jeśli to w ogóle możliwe, wydawał się jeszcze bardziej imponujący, kiedy po ranne słońce podkreślało jego muskularną sylwetkę, a zimne niezgłębione oczy przenikały ją jeszcze bardziej niż poprzedniego wieczoru. - Nigdy nie śpię długo - wyjaśnił Theo - nawet kiedy nie pracuję. I najwyraźniej ty też jesteś rannym ptaszkiem. Widziałem, jak rozmawiałaś przez telefon. - Chcesz przez to powiedzieć, że mnie szpiegu jesz? - zapytała Abby, zastanawiając się, jak długo stal za nią, zanim się ujawnił.
NARZECZONA GREKA 27 Czy słyszał jej rozmowę? Razem z Michaelem zgodzili się, że na razie nie będą wspominać o Ja- miem. Uznali, że na wszystko przyjdzie odpowiednia pora. Tym bardziej teraz odnosiła wrażenie, że wy znanie temu mężczyźnie, że ona ma syna, byłoby dużym błędem. - Bardzo dziwna uwaga - stwierdził Theo. Tak jak poprzedniego wieczoru, tak i teraz spra wiała wrażenie młodej i bezbronnej. Na włosach miała pasemka, za które większość kobiet musiała płacić. Wątpił, żeby była jedną z nich. Młoda, bez bronna i w stu procentach naturalna. To bardzo ważne elementy, kiedy w grę wchodzi usidlenie mężczyzny, bo żaden nie może oprzeć się urokowi tego, co nietknięte. - Dlaczego przyszło ci na myśl, że cię szpieguję? Masz coś do ukrycia? Abby poczuła, że się rumieni. Otworzyła usta, żeby się roześmiać, ale nie wydobyła z siebie żad nego dźwięku. Ta chwila ciągnęła się w nieskoń czoność. Na samą myśl, że mógłby poznać prawdę, ogarnęła ją panika. - Powinnam wracać - powiedziała w końcu. - Dlaczego? Nikt inny nie wstanie z łóżka przez najbliższą godzinę. Idę popływać. Może się przyłą czysz? - Pierwsza zasada polowania brzmiała: nie spłoszyć zwierzyny. A co on zrobił? Naskoczył na nią i zaczął oskarżać. - Przyłączyć się? - zapytała zdumiona. - To bardzo miło z twojej strony, ale chyba zostawię cię
28 CATHY WILLIAMS w spokoju. - Zrobiła kilka kroków do tyłu i uśmiech nęła się. Był to tak uroczy uśmiech, że prawie zwalił go z nóg. - Jestem mężczyzną, który nie przepada za spo kojem - mruknął przekonująco. - Czy to nie żałosne? - Tak, wydaje mi się, że tak - odparła jednym tchem, a on zmarszczył brwi. - Dlaczego? - Muszę już iść. - Nie możesz. To byłoby okrutne, gdybyś teraz, po tym jak nazwałaś mnie żałosnym, uciekła, nie próbując nawet rozwinąć tej myśli. - Chodziło mi o to, że... - Idź po kostium kąpielowy. Dokończymy tę roz mowę w basenie. Albo, jeśli wolisz, posiedzisz na brzegu, a ja popływam. Co ty na to? - Dobrze. To znaczy... nie! - Poza tym - dodał Theo leniwie - Michael chciałby, żebyśmy się lepiej poznali. Jestem o tym przekonany. Nie dorastaliśmy razem, ale jesteśmy ze sobą bardzo blisko. Miałby do mnie żal, gdyby się dowiedział, że wpędziłem cię w zakłopotanie.
ROZDZIAŁ DRUGI Oczywiście, to było właśnie to. Te jego sugestie, że wpędzał ją w zakłopotanie, że chciała od niego uciec. Abigail nigdy się nie poddawała. Sama wy chowała Jamiego, przetrwała ciążę bez niczyjej po mocy i przeżyła bolesne rozstanie z ojcem swojego syna. Nie miała rodziców, którzy mogliby ją wspie rać, ani żadnych troskliwych krewnych, którzy po śpieszyliby z pomocą, kiedy ich potrzebowała. Dlate go podejrzliwy Theo Toyas insynuujący, że przed czymś uciekała, działał na nią niczym płachta na byka. Tak jak się spodziewała, Michael nadal był po grążony we śnie, kiedy cicho weszła do sypialni, żeby zabrać czapkę, krem do opalania i książkę. Praca w branży restauratorskiej wymagała od niego funk cjonowania do bladego świtu. Nic więc dziwnego, że każdą nadarzającą się okazję wykorzystywał na sen. Postanowiła, że nie obudzi go po raz drugi, żeby powiedzieć mu, dokąd się wybiera. Na korytarzu zorientowała się, że nikt jeszcze nie wstał. Chociaż jeszcze godzinę temu byłaby zdruzgotana na myśl o spotkaniu z despotycznym
30 CATHY WILLIAMS mężczyzną, o którym zaczynała mieć jak najgorsze zdanie, bez względu na to, co mówił Michael, zacis nęła zęby i energicznym krokiem ruszyła na ze wnątrz. Theo pływał w basenie. Najwyraźniej czuł się w wodzie jak ryba. Abby przyglądała mu się przez kilka minut, zafascynowana ruchem jego mięśni. W końcu powoli podeszła do fotela ogrodowego i usiadła. Starała się skupić na zapierającym dech widoku, ale wciąż łapała się na tym, że przygląda się ciału przecinającemu wodę. W końcu wsunęła czap kę na głowę i oparła się wygodnie, splatając palce. Tym razem zorientowała się, kiedy podszedł do niej, mimo że miała zamknięte oczy. Słyszała plusk wody, gdy wychodził z basenu, a potem plaskanie stóp, kiedy przysuwał krzesło. - Myślałem, że nie skorzystasz z mojego zapro szenia - powiedział Theo, spoglądając na nią, na jej jasny brzuch i małe piersi pod bawełnianą koszulką. - Dlaczego miałabym nie skorzystać? Poza tym miałeś rację. Michael chciałby, żebyśmy się zaprzy jaźnili albo przynajmniej postarali się odnosić do siebie przyjaźnie. Kobiety zwykle nie darzyły go antypatią, ale po stanowił tego nie komentować. - Jesteś pierwszy raz w Grecji? - zapytał. Nadal miała zamknięte oczy, a on nie mógł ode rwać od niej wzroku. W końcu odwrócił głowę w inną stronę. Abby otworzyła oczy i spojrzała na niego z ociąganiem. Miał mokre włosy, a jego ciało lśniło
NARZECZONA GREKA 31 od wody. Szczerze mówiąc, wolałaby, żeby włożył koszulkę, ponieważ ten umięśniony tors tuż przed jej twarzą trochę ją rozpraszał. - Pierwszy raz na Santorini - odparła chłodno, spoglądając przed siebie. - Kilka lat temu byłam w Atenach. - Z rodziną? - Nie. Ponieważ najwyraźniej nie chciała dodać nic wię cej, oparł się na krześle i czekał w milczeniu. Prędzej czy później się odezwie. Ludzie byli przewidywalni. A skoro chciał dowiedzieć się o niej jak najwięcej, mógł poczekać, aż przekaże mu szczegóły, które ostatecznie ją pogrążą. - Nie mam żadnej rodziny. A przynajmniej nie w Anglii - wyjaśniła w końcu poirytowana. - Moi rodzice wyjechali do Australii siedem lat temu. Nie spotykamy się zbyt często. - A zatem pojechałaś razem z przyjaciółmi? - drążył Theo. - Ateny to piękne miasto, ale jestem zaskoczony, że właśnie tam postanowiłaś spędzić czas razem z przyjaciółmi. Nocne życie nie jest tam aż tak rozbuchane, jak na przykład na Ibizie. Czy to nie tam bawi się większość młodych Anglików? - Większość - zgodziła się, nie łapiąc się na przynętę. Ateny były jednym z tych tematów, których nie miała zamiaru poruszać. Nawet na samą myśl o spędzonym tam długim weekendzie robiło jej się słabo. Wtedy po raz ostatni rozkoszowała się
32 CATHY WILLIAMS pełnią niezmąconego szczęścia. Była zakochana albo przynajmniej tak jej się wydawało, a świat przed stawiał się w różowych barwach. - Rozumiem, że nie wiesz zbyt wiele o naszej wyspie. - Theo z trudem ukrywał zniecierpliwienie. - A może Michael ci coś opowiadał? Nie pamiętam, kiedy był tu po raz ostatni. - Nie mówił o niej zbyt wiele. Wspomniał tylko, że willa jest domkiem letniskowym waszego dziad ka, gdzie zamierza świętować swoje urodziny. - Czy willa sprostała twoim oczekiwaniom? - za pytał słodko. Abby zesztywniała. - Tak naprawdę nie wiedziałam, czego się spo dziewać. - Daj spokój. Każdy ma jakieś wyobrażenie o miejscu, do którego wybiera się na wakacje. - Po minął słowo „darmowe", ale miał je na końcu języka. - To wspaniały dom - odparła neutralnie. Od wróciła się w jego stronę i posłała mu przeciągłe, chłodne spojrzenie. - Czy to właściwa odpowiedź, czy może powinnam powiedzieć coś innego? Jestem tylko zaskoczona, że jedna osoba może mieć tak duży domek letniskowy. Może i wyglądała na dziewiętnaście lat, ale z pew nością jej umysł nie był umysłem dziecka. Ale w koń cu czego się spodziewał? Każda naciągaczka jej klasy musiała być przebiegła niczym lis i na tyle mądra, żeby wiedzieć, jak z tej przebiegłości korzys tać. To jasne, że nie ciągnęła Michaela za język.