ziomek72

  • Dokumenty7 893
  • Odsłony2 248 086
  • Obserwuję983
  • Rozmiar dokumentów26.3 GB
  • Ilość pobrań1 302 991

Sparks Kerrelyn - Love At Stake 07 – Zakazane Noce z Wampirzycą

Dodano: 8 lata temu

Informacje o dokumencie

Dodano: 8 lata temu
Rozmiar :1.4 MB
Rozszerzenie:pdf

Sparks Kerrelyn - Love At Stake 07 – Zakazane Noce z Wampirzycą.pdf

ziomek72 EBooki EBOOK 1.Różne
Użytkownik ziomek72 wgrał ten materiał 8 lata temu.

Komentarze i opinie (0)

Transkrypt ( 25 z dostępnych 259 stron)

Kerrelyn SparksKerrelyn SparksKerrelyn SparksKerrelyn Sparks –––– Zakazane Noce z WampirzycąZakazane Noce z WampirzycąZakazane Noce z WampirzycąZakazane Noce z Wampirzycą SlonkoSlonkoSlonkoSlonko259259259259

Kerrelyn SparksKerrelyn SparksKerrelyn SparksKerrelyn Sparks –––– Zakazane Noce z WampirzycąZakazane Noce z WampirzycąZakazane Noce z WampirzycąZakazane Noce z Wampirzycą Slonko259Slonko259Slonko259Slonko259 – 2 – Mojej matce Charly. Huragan Ike zniszczył Twój dom, ale nie zdołał złamać Twojego ducha.

Kerrelyn SparksKerrelyn SparksKerrelyn SparksKerrelyn Sparks –––– Zakazane Noce z WampirzycąZakazane Noce z WampirzycąZakazane Noce z WampirzycąZakazane Noce z Wampirzycą Slonko259Slonko259Slonko259Slonko259 – 3 – Rozdział 1Rozdział 1Rozdział 1Rozdział 1 Spóźniłaś się. – Connor przywitał ją pełnym dezaprobaty zmarszczeniem czoła. − I co z tego? – Vanda Barkowski odwzajemniła ponurą minę Szkota, wchodząc do holu Romatech Industries. − Nie jestem juŜ dziewczyną z haremu. Nie muszę pędzić na złamanie karku, kiedy tylko Wielki Mistrz pstryknie palcami. Connor uniósł brwi. − Dostałaś oficjalne wezwanie, w którym było wyraźnie napisane, Ŝe zebranie Klanu Wschodniego WybrzeŜa zacznie się dziś wieczorem o dziesiątej. – Zamknął za nią drzwi na zamek i wstukał kilka cyfr na panelu alarmu. CzyŜby miała kłopoty? To oficjalne wezwanie martwiło ją przez cały tydzień, chociaŜ nikomu o tym nie powiedziała. Zjawiłaby się wcześniej, gdyby pozwolono jej skorzystać z wampirycznej zdolności teleportacji, ale w wezwaniu ostrzeŜono ją, by nie teleportowała się do Romatechu. Taka akcja uruchomiłaby alarm, przerwałaby zebranie i Vanda musiałaby zapłacić słoną grzywnę. Wyjechała więc samochodem ze swojego klubu w dzielnicy Hell's Kitchen, zahaczając najpierw o Queens, skąd miała odebrać kilka uszytych na zamówienie kostiumów. Przez całą drogę do White Plains grzęzła w koszmarnych korkach, które kosztowały ją zdecydowanie za duŜo nerwów Do diabła, nie chciała tutaj być. Wzięła głęboki oddech i poprawiła swoje nastroszone, ufarbowane na jasnofioletowo włosy. − Wielka mi rzecz. Spóźniłam się parę minut. − Czterdzieści pięć minut. − I co? Co to jest czterdzieści pięć minut dla takiego starego capa jak ty? − To w dalszym ciągu aŜ czterdzieści pięć minut. CzyŜby w jego oczach błyskało rozbawienie? Zirytowała się na myśl, Ŝe mogła zostać uznana za zabawną. Była twarda, do diabła. A on powinien się obrazić, Ŝe nazwała go starym capem. Connor Buchanan wyglądał najwyŜej na trzydziestkę. UwaŜałaby go za bardzo przystojnego, gdyby nie był taki marudny przez te wszystkie lata. Poprawiła czarny, pleciony bicz, który nosiła zawiązany wokół pasa.

Kerrelyn SparksKerrelyn SparksKerrelyn SparksKerrelyn Sparks –––– Zakazane Noce z WampirzycąZakazane Noce z WampirzycąZakazane Noce z WampirzycąZakazane Noce z Wampirzycą Slonko259Slonko259Slonko259Slonko259 – 4 – − Posłuchaj. Teraz jestem bizneswoman. Spóźniłam się, bo musiałam otworzyć klub i załatwić parę spraw. I niedługo muszę wracać do pracy. – Na jedenastą trzydzieści miała umówione spotkanie ze wszystkimi tancerzami, by rozdać im nowe kostiumy na sierpień. Connor nie wydawał się szczególnie przejęty. − Roman wciąŜ jest mistrzem twojego klanu i kiedy Ŝyczy sobie, Ŝebyś była obecna, powinnaś się zjawiać na czas. − Tak, tak, juŜ trzęsę moimi opiętymi portkami. Connor odwrócił się do stołu, aŜ kilt w kratę czerwono–zieloną zawirował mu wokół kolan. − Muszę przeszukać twoją torbę. Vanda skrzywiła się w duchu. − Naprawdę mamy na to czas? JuŜ i tak jestem spóźniona. − Sprawdzam kaŜdą wniesioną torbę. Zawsze był strasznym słuŜbistą. IleŜ to razy beształ ją za flirtowanie ze straŜnikami w domu Romana? No z jednym straŜnikiem. Ze śmiertelnym dziennym straŜnikiem, który pracował dla firmy MacKay, Usługi Ochroniarskie i Detektywistyczne. Smakowicie przystojnym dziennym straŜnikiem. Connor teŜ pracował dla MacKay, więc wiedział, Ŝe straŜnikom nie wolno spoufalać się z podopiecznymi. Zdaniem Vandy ten stary przepis powinien zostać zniesiony. Ian związał się ze swoją straŜniczką Toni i miłość do niego jakoś jej nie osłabiła. Wręcz przeciwnie, dodała jej siły i pozwoliła zabić Jędrka Janowa, choć Malkontent próbował ją powstrzymać, kontrolując jej umysł. Ale jeśli chodziło o ochronę Romatech Industries, Connor miał dobre powody, by trzymać się swoich ukochanych przepisów. Jako Ŝe wredni Malkontenci nienawidzili dobrych, praworządnych wampirów pijących krew z butelek, nienawidzili teŜ Romatechu, gdzie butelkowana syntetyczna krew była produkowana. W przeszłości juŜ trzy razy udało im się przeprowadzić zamach bombowy na zakład. Vanda westchnęła. − Nie przyniosłam bomby. Myślisz, Ŝe chciałabym się wysadzić w powietrze? Wyglądam na wariatkę? W oczach Connora błysnęła wesoła iskra. − Zdaje się, Ŝe to zostanie stwierdzone na zebraniu klanu. Do diabła. Więc jednak miała kłopoty. − Okej. – Rzuciła swoją workowatą torebkę na stół. – Baw się dobrze.

Kerrelyn SparksKerrelyn SparksKerrelyn SparksKerrelyn Sparks –––– Zakazane Noce z WampirzycąZakazane Noce z WampirzycąZakazane Noce z WampirzycąZakazane Noce z Wampirzycą Slonko259Slonko259Slonko259Slonko259 – 5 – Gorący rumieniec zaczął skradać się po jej szyi, kiedy straŜnik grzebał w torbie. BoŜe, nie cierpiała się wstydzić. Czuła się wtedy słaba, mała i bezbronna, a przysięgła sobie, Ŝe juŜ nigdy na to nie pozwoli. Wysunęła podbródek i spojrzała zaczepnie na męŜczyznę. − Co to jest? – Wyciągnął skrawek materiału, który wyglądał jak wypchana Ŝółta skarpetka z duŜą mosięŜną dyszą na końcu. − To kostium do tańca. Dla StraŜaka Sama. To jego osobisty wąŜ gaśniczy. Connor upuścił majtki, jakby się paliły, i wrócił do przeszukiwania torebki. Tym razem wyjął z niej błyszczące cieliste stringi ze sztucznym bluszczem oplecionym wokół miniaturowego trójkąta. − AŜ się boję zapytać... − Nasz temat na sierpień to „gorączka dŜungli”. Terrance Tłok chce zatańczyć hołd dla Tarzana. Rozbierając się, przeleci nad sceną na lianie. Connor rzucił cudo na stół i szukał dalej. − Rzeczywiście masz tu jakąś cholerną dŜunglę. – Wyciągnął długą lianę z duŜymi liśćmi. − Gorączka dŜungli jest bardzo zaraźliwa – powiedziała Vanda zmysłowym głosem. – Jestem pewna, Ŝe znaleźlibyśmy listek figowy w twoim rozmiarze. Spojrzał na nią groźnie. − No dobra, liść bananowca. Connor parsknął i wyłowił z kłębowiska lian kluczyki do jej samochodu. Wrzucił je sobie do sporranu. − Hej – zaprotestowała Wanda. – Potrzebuję ich, Ŝeby wrócić do domu. − Dostaniesz je z powrotem po zebraniu. – Upchnął kostiumy z powrotem do torby. – To wstyd, Ŝe wampiryczni męŜczyźni ubierają się, czy raczej rozbierają, publicznie. − Chłopcy to lubią. Oj, przestań, Connor. Nigdy nie miałeś ochoty zrzucić ciuchów na oczach ładnych dziewczyn? − Nie. Jestem zbyt zajęty pilnowaniem, Ŝeby Roman i jego rodzina pozostali przy Ŝyciu. Nie wiem, czy zauwaŜyłaś, ale wojna z Malkontentami wisi na włosku. A gdybyś nie słyszała, to ich przywódca, Casimir, jest gdzieś w Ameryce. Vanda opanowała dreszcz. − Wiem. Mój klub został zaatakowany w grudniu zeszłego roku. – Paru jej bliskich przyjaciół omal nie zginęło tamtej nocy. Starała się o tym nie myśleć. Bo kiedy myślała, te myśli rozrastały się w o wiele starsze i straszniejsze wspomnienia.

Kerrelyn SparksKerrelyn SparksKerrelyn SparksKerrelyn Sparks –––– Zakazane Noce z WampirzycąZakazane Noce z WampirzycąZakazane Noce z WampirzycąZakazane Noce z Wampirzycą Slonko259Slonko259Slonko259Slonko259 – 6 – A ona nie miała zamiaru przeŜywać ich na nowo. śycie było łatwe i przyjemne w nocnym klubie Horny Devils, gdzie przystojni faceci tańczyli w skąpych kostiumach, gdzie po paru kuflach bleera nawet najzimniejszemu wampirowi robiło się cieplutko i przyjemnie. KaŜda noc mogła mijać bez bólu, pod warunkiem Ŝe Vanda skupiała się na pracy i trzymała przeszłość starannie zamkniętą w mentalnej trumnie. Dni były jeszcze łatwiejsze, bo śmiertelny sen był bezbolesny i wolny od koszmarów. Mogła tak Ŝyć setki lat, byleby tylko wszyscy dali jej święty spokój. Connor spojrzał na nią ze współczuciem. − Ian opowiadał mi o tym ataku. Powiedział, Ŝe dzielnie walczyłaś. Powstrzymała się przed zgrzytnięciem zębami. To nie było dobre dla kłów. Chwyciła torbę i zawiesiła ją sobie na ramieniu. − – To o to właściwie chodzi? Co mi grozi? − Dowiesz się. – StraŜnik wskazał dwuskrzydłowe drzwi po prawej. – Zaprowadzę cię do sali zgromadzeń. − Nie, dziękuję. Znam drogę. – Vanda przeszła przez drzwi i ruszyła korytarzem, stukając szpilkami po nieskazitelnie czystej podłodze z błyszczącego marmuru. Nieprzyjemny zapach środków dezynfekcyjnych nie był w stanie całkowicie zamaskować przepysznego aromatu krwi. Śmiertelni pracownicy Romatechu przez cały dzień produkowali tu syntetyczną krew. Ta krew była oficjalnie rozsyłana do szpitali i banków krwi, i nieoficjalnie do wampirów. Roman Draganesti wynalazł syntetyczną krew w 1987 roku, a w ostatnich latach wpadł na pomysł wampirycznej Kuchni Fusion. Nocami w Romatechu pracowali wampiryczni robotnicy, wytwarzając cudowne drinki, takie jak chocolood, bleer, blissky, i blood lite dla tych, którzy przesadzili z poprzednimi. W powietrzu unosiła się mieszanina zapachów tych wszystkich napojów. Vanda z zadowoleniem wciągnęła głęboki wdech, Ŝeby uspokoić zszargane nerwy. Jej wyostrzony wampiryczny słuch wyłowił odgłos trzasków z głośnika. Obejrzała się i zobaczyła Connora, stojącego przy dwuskrzydłowych drzwiach. Obserwował ją z walkie– talkie w dłoni. CzyŜby podejrzewał, Ŝe spróbuje uciec? To było bardzo kuszące – miała ogromną ochotę teleportować się na parking i zwiać swoją czarną corvettą. Nic dziwnego, Ŝe Connor zabrał jej kluczyki. Owszem, mogła teŜ teleportować się prosto do domu, ale oni przecieŜ wiedzieli, gdzie mieszka i gdzie pracuje. Przed klanowym wymiarem sprawiedliwości nie było ucieczki.

Kerrelyn SparksKerrelyn SparksKerrelyn SparksKerrelyn Sparks –––– Zakazane Noce z WampirzycąZakazane Noce z WampirzycąZakazane Noce z WampirzycąZakazane Noce z Wampirzycą Slonko259Slonko259Slonko259Slonko259 – 7 – Oczywiście tylko wampiry pijące syntetyczną krew uznawały w Romanie Draganestim Mistrza Klanu Wampirów Wschodniego WybrzeŜa. ZbliŜając się do sali zgromadzeń, Vanda zwolniła kroku. Jeśli Roman miał jej coś do zarzucenia, dlaczego nie załatwił tego prywatnie? Dlaczego chciał ją upokorzyć na oczach innych waŜniaków z klanu? Miękko akcentowane słowa Connora poniosły się po długim korytarzu: − Phil się zjawił? Świetnie. Daj mi z nim porozmawiać. Phil? Vanda zachwiała się na obcasach. Phil Jones wrócił do Nowego Jorku? Z tego, co słyszała, ostatnio mieszkał w Teksasie. Nie Ŝeby ją to obchodziło. Był tylko śmiertelnikiem. Ale niesamowicie przystojnym i interesującym śmiertelnikiem. Przez pięć lat był jednym z dziennych straŜników w nowojorskim domu Romana, kiedy mieszkała tam z resztą haremu. Większość śmiertelnych ochroniarzy uwaŜała harem za bandę bezimiennych nieumarłych kobiet, związanych z ich prawdziwym pracodawcą Romanem Draganestim. W ich oczach harem był mniej waŜny niŜ bezcenne dzieła sztuki i antyki Romana. Phil Jones był inny. Zapamiętał imiona dziewczyn i traktował je jak prawdziwych ludzi. Vanda próbowała z nim flirtować, ale Connor, ten stary zrzęda, zawsze to ucinał. Phil przestrzegał zasady, by się nie spoufalać, i zachowywał dystans – co nie było trudne, skoro zwykle był w wieczorowej szkole albo spał, kiedy ona nie spała, a w ciągu dnia, kiedy on funkcjonował, ona była martwa. Mimo to podejrzewała, Ŝe go do niej ciągnie. A moŜe tylko chciała, Ŝeby tak było. śycie w haremie było tak upiornie nudne, a Phil wydawał się taki intrygujący. Ale na pewno tylko jej się zdawało. JuŜ od trzech lat była wolna i przez cały ten czas Phil nigdy nie wpadł na to, Ŝeby ją odwiedzić. Zatrzymała się, by posłuchać głosu męŜczyzny, rozlegającego się z walkie–talkie. Nie rozróŜniała słów, ale sam dźwięk przeszył ją elektryzującym dreszczem. JuŜ zapomniała, jak seksowny jest jego głos. Do licha z nim; myślała, Ŝe był jej przyjacielem. Ale ona była dla niego tylko kimś z pracy. Z łatwością o niej zapomniał, kiedy zajął się nowym zadaniem. Dotarła do drzwi sali zgromadzeń, kiedy te otworzyły się gwałtownie. Odskoczyła do tyłu, by nie dać się rozdeptać biuściastej kobiecie i operatorowi kamery. Natychmiast ją rozpoznała. Corky Courrant prowadziła plotkarski program o celebrytach w telewizji Digital Vampire Network, Na Ŝywo wśród nieumarłych. − Nie zgadzam się z tym wyrokiem! – wrzasnęła Corky, odwracając się, by złapać drzwi, zanim się zamknęły. − Pójdę z tym do NajwyŜszego Sądu Klanowego!

Kerrelyn SparksKerrelyn SparksKerrelyn SparksKerrelyn Sparks –––– Zakazane Noce z WampirzycąZakazane Noce z WampirzycąZakazane Noce z WampirzycąZakazane Noce z Wampirzycą Slonko259Slonko259Slonko259Slonko259 – 8 – − Moja decyzja jest ostateczna. – Głos Romana był stanowczy, ale i znudzony. − Usłyszycie o tym w moim programie! – Dziennikarka dopiero teraz zauwaŜyła Vandę. – Ty! Co ty tu robisz? Wampirzyca skrzywiła się, kiedy operator skierował na nią kamerę. Do diabła. Znowu wyląduje w programie Corky. Uśmiechnęła się niepewnie do obiektywu. − Cześć, wampiry. Idę na zebranie klanu. Zawsze chodzę na zebrania klanu. To nasz obywatelski obowiązek. − Nie chrzań! – warknęła Corky. – Przyszłaś tu, Ŝeby triumfować. Ale ja nie wycofam pozwu przeciwko tobie, niewaŜne, co mówi mistrz klanu. Vanda uśmiechnęła się na uŜytek kamery. − Czy nie moŜemy wszyscy po prostu Ŝyć w zgodzie? − Trzeba było o tym pomyśleć, zanim mnie napadłaś! – zaskrzeczała Corky. A, no tak. Ten incydent w grudniu, w klubie. Vanda skoczyła przez stół i próbowała udusić Corky Courrant. Przy zamieszaniu, które nastąpiło później, ten drobny wypadek wydawał się tak niewaŜny. Zapomniała o nim – ot kolejna nieistotna sprzeczka. Vandzie przydarzyło się przez lata całe mnóstwo nieistotnych sprzeczek. Zwróciła się do kamery ze smutnym wyrazem twarzy. − To było bardzo niefortunne wydarzenie, ale wszyscy moŜemy być wdzięczni przez wieki, Ŝe nasza droga Corky nie ucierpiała w jego wyniku. Jej głos jest tak samo głośny i przenikliwy jak zawsze. Dziennikarka prychnęła i wykonała gest podcinania gardła, sygnalizując operatorowi, by przestał nagrywać. Pochyliła się do Vandy, ściszając głos: − To jeszcze nie koniec między nami, suko. Mam wielkie wpływy w wampirycznym świecie i doprowadzę cię do ruiny. – Ruszyła korytarzem wściekłym krokiem; operator potruchtał za nią. − Miłego dnia! – zawołała Vanda. Odwróciła się, by wejść do sali zgromadzeń, i zauwaŜyła, Ŝe panuje w niej kompletna cisza. Wszyscy gapili się na nią. Cudownie. Byli świadkami scenki z Corky. Zaczęli szeptać. Vanda wojowniczo wysunęła podbródek. Oceniła, Ŝe w sali jest około trzydziestu wampirów, głównie męŜczyzn. Archaiczny wampiryczny świat wciąŜ niemal

Kerrelyn SparksKerrelyn SparksKerrelyn SparksKerrelyn Sparks –––– Zakazane Noce z WampirzycąZakazane Noce z WampirzycąZakazane Noce z WampirzycąZakazane Noce z Wampirzycą Slonko259Slonko259Slonko259Slonko259 – 9 – całkowicie pozostawał pod kontrolą facetów. Aroganckich, upartych staruchów. Nie aprobowali jej klubu, w którym striptiz robiły wampiry, a nie wampirzyce. ZauwaŜyła ich kwaśne miny. Najwyraźniej nie spodobał im się teŜ jej liliowy kombinezon ze spandeksu i sterczące fioletowe włosy. Z tłumu wyłowiła tylko jedną przyjazną twarz. Gregori. Niestety, siedział w pierwszym rzędzie. Zacisnęła mocniej bicz wokół pasa i ruszyła przejściem pośrodku. Roman Draganesti siedział w wielkim krześle mistrza na podwyŜszeniu. W dawnych czasach mistrz klanu siadywał sam, ale czasy się zmieniły. Obok krzesła Romana stały dwa mniejsze; po jego lewej siedziała jego Ŝona Shanna, a po prawej ojciec Andrew. Najwyraźniej byli jego doradcami. I oboje byli śmiertelni. Co to się porobiło z wampirycznym światem? Dlaczego Roman dał tej dwójce śmiertelników taką władzę w społeczności, do której nie naleŜeli? Vanda sapnęła z niesmakiem i usiadła obok Gregoriego. Roman przywitał ją królewskim skinieniem głowy. Vanda odpowiedziała równie powaŜną miną. Siedzący przy stole obok podwyŜszenia Laszlo Veszto skrobał notatki wiecznym piórem na pergaminie wyglądającym na antyk. Laszlo był chemikiem w Romatechu, ale piastował teŜ prestiŜowe stanowisko sekretarza klanu. Vanda przewróciła oczami. Równie dobrze mógł uŜywać gęsiego pióra i inkaustu. Albo zwoju papirusu i trzcinowego patyczka. − Rany, kupcie temu biedakowi laptop – mruknęła do Gregoriego. − Ma laptop – odszepnął wampir – ale oni na tych zebraniach wolą się trzymać tradycji. − Te zebrania to farsa – burknęła Vanda. Podejrzewała, Ŝe Laszlo wciąŜ jeszcze zapisuje decyzję, która tak zdenerwowała Corky Courrant. – Co się stało Corky? − Dobre wieści dla ciebie – rzucił cicho Gregori. – Roman odrzucił jej pozew przeciwko tobie. − NajwyŜszy czas. PrzecieŜ to widać i słychać, Ŝe nie uszkodziłam jej gardła. − Potem Corky uparła się, Ŝe sprawiedliwie będzie, jeśli Roman odrzuci pozew przeciwko niej, ale Roman odmówił. − Jaki pozew? – zaciekawiła się Vanda. − Nie słyszałaś? Pozwała ją ta sławna modelka, Simone. Pamiętasz, jak zatrudniłem Simone, Ŝeby nagrała Zębastykę, DVD z ćwiczeniami na kondycję kłów? Corky powiedziała w swoim programie, Ŝe Simone uŜywała sztucznych zębów.

Kerrelyn SparksKerrelyn SparksKerrelyn SparksKerrelyn Sparks –––– Zakazane Noce z WampirzycąZakazane Noce z WampirzycąZakazane Noce z WampirzycąZakazane Noce z Wampirzycą Slonko259Slonko259Slonko259Slonko259 – 10 – Vanda wybuchnęła śmiechem, który rozległ się głośno w milczącej sali. Z tuzin wampirów syknęło, Ŝeby ją uciszyć. Laszlo upuścił pióro i posłał jej spłoszone spojrzenie. Potem zerknął na Romana. Vanda umilkła i odchrząknęła. Do licha. Te stare wampiry powinny sobie wyciągnąć kołki z tyłków. Otworzyła usta, Ŝeby to powiedzieć, ale Gregori dotknął jej ramienia. − Nie – szepnął. – Nie mów do niego, dopóki on się do ciebie nie odezwie. − Laszlo – zaczął cicho Roman. − Tak, sir? – Sekretarz klanu zaczął się bawić guzikiem swojego laboratoryjnego kitla. − Jako Ŝe Vanda Barkowski nareszcie się zjawiła, przejdźmy do kolejnych pozwów przeciwko niej. Kolejnych pozwów? Liczba mnoga? Vanda rozejrzała się nerwowo. śona Romana posłała jej współczujący uśmiech. W sercu Vandy rozpaliła się iskra gniewu; zacisnęła pięści. Nie potrzebowała niczyjego współczucia. Była twarda, do diabła. Laszlo nerwowo przegrzebał plik dokumentów. Wyciągnął jedną kartkę. Potem kolejną. I kolejną. Trzy kartki? Gniew Vandy zapłonął gorącym płomieniem. Chemik zerknął na nią z lekkim przestrachem i kontynuował: − Przeciwko Vandzie Barkowski wysunięto trzy zarzuty. Zarzut pierwszy: nieusprawiedliwione zerwanie umowy o pracę, skutkujące utratą zarobków i stratami moralnymi. Zarzut drugi: lekkomyślne naraŜenie zdrowia pracownika w miejscu pracy, skutkujące niewielkim urazem fizycznym i stratami moralnymi. Zarzut trzeci: napaść z uŜyciem niebezpiecznego narzędzia, skutkująca urazem fizycznym i stratami moralnymi. Vanda zerwała się z miejsca. − To jakieś bzdury! Kto mnie pozywa?! – Z płonącą twarzą rozejrzała się po sali. – Gdzie jesteście, dupki? JuŜ ja wam pokaŜę straty moralne! − Proszę usiąść – powiedział cicho Roman. − Mam prawo spojrzeć w twarz moim oskarŜycielom. – Dostrzegła trzech byłych pracowników, przygarbionych w ostatnim rzędzie. – Tam jesteście, dranie! − Vanda, siadaj! – rozkazał Roman. Odwróciła się na pięcie, by stanąć przodem do niego. Do diabła, znał ją od 1950 roku i wierzył w bzdury opowiadane przez tych jęczących pieniaczy? Wycelowała w niego palec. − A ty...

Kerrelyn SparksKerrelyn SparksKerrelyn SparksKerrelyn Sparks –––– Zakazane Noce z WampirzycąZakazane Noce z WampirzycąZakazane Noce z WampirzycąZakazane Noce z Wampirzycą Slonko259Slonko259Slonko259Slonko259 – 11 – Zachłysnęła się z oburzeniem, kiedy Gregori chwycił ją za rękę i brutalnie pociągnął na krzesło. Spojrzał na nią ostrzegawczo. Odetchnęła głęboko. Okej. Musiała się uspokoić. − Czy przyznaje się pani do winy, pani Barkowski? – spytał Roman. Splotła palce obu dłoni, aŜ zbielały jej kostki. − Nie. − Nie zerwała pani umowy o pracę z pierwszym powodem? – Roman spojrzał na Laszla. – Jego nazwisko? Laszlo przebiegł wzrokiem pierwszą kartkę, po czym pociągnął nerwowo za guzik kitla. − śyczy sobie, by uŜywać jego pseudonimu scenicznego, Jem Twardziel. W sali rozległy się śmiechy, ale uciszyło je chrząknięcie Romana. − Pani Barkowski, czy zwolniła pani pana... Twardziela? − Owszem, zwolniłam, ale miałam słuszny powód. − Właśnie Ŝe nie! – zawołał nadąsany głos z tyłu sali – Byłem najlepszym tancerzem, jakiego kiedykolwiek zatrudniałaś. Nie miałaś powodu mnie zwalniać! Vanda spojrzała na Jema. − Próbowałeś sprzedawać swoje usługi. Ja prowadzę dyskotekę, a nie burdel. − Panie o mnie błagały – upierał się Jem. − I pan brał od nich pieniądze? – odezwał się Roman. − Oczywiście, Ŝe brałem – obruszył się powód. – Jestem tego wart! Jestem najlepszy w branŜy. Roman nie wyglądał na przekonanego. − Odrzucam pierwszy pozew. − Co? – pisnął Twardziel. – Ale ja potrzebuję mojej posady. Jak będę zarabiał na Ŝycie? Mistrz klanu wzruszył ramionami. − Wygląda na to, Ŝe rozpoczął pan juŜ nową karierę. MoŜe pan wyjść. Jem, mrucząc pod nosem przekleństwa, ruszył do drzwi. Vanda poczuła odrobinę ulgi. Jeden oskarŜyciel z głowy, do załatwienia jest jeszcze dwóch. − Drugi pozew? – zapytał Roman Laszla. − Tak jest, sir. – Sekretarz pogrzebał w dokumentach. – Lekkomyślne naraŜenie zdrowia pracownika w miejscu pracy. Ten powód równieŜ Ŝyczy sobie być nazywany

Kerrelyn SparksKerrelyn SparksKerrelyn SparksKerrelyn Sparks –––– Zakazane Noce z WampirzycąZakazane Noce z WampirzycąZakazane Noce z WampirzycąZakazane Noce z Wampirzycą Slonko259Slonko259Slonko259Slonko259 – 12 – pseudonimem scenicznym. – Laszlo zakręcił guzikiem kitla. – Piotr Wielki, KsiąŜę Klejnotów. – Guzik odpadł i poturlał się po stole. śona Romana zakryła usta. Po sali poniosły się chichoty. Nawet ksiądz się uśmiechał. Gregori pochylił się do Vandy i szepnął: − KsiąŜę klejnotów kupił królowej Karolinie korale koloru koralowego. Vanda parsknęła i dźgnęła go łokciem w Ŝebra. Roman uniósł oczy do góry, jakby pytał: „BoŜe, dlaczego ja?” Opanował wyraz twarzy i z powagą spojrzał na zgromadzonych. − Czy pan... KsiąŜę jest na sali? − Jeft! – W tylnym rzędzie wstał smukły męŜczyzna. Przerzucił przez ramię długie, jasne włosy. – Ja jeftem KfiąŜę Klejnotów! − Został pan ranny w pracy? – podjął Roman. − Owhem – odparł Piotr, sepleniąc. – Tańfyłem i poflihnąłem fię w kałuwy wody. − On sam chciał tej wody – przerwała mu Vanda. – Piotr Ŝyczył sobie, Ŝeby chlusnęło na niego trzydzieści litrów wody, kiedy pociągnie za łańcuch. − Pan prosił o tę wodę? – zapytał Roman. − Tak. Ach, te fhystkie kropelki wody lfniły na mojej nagiej fkórze. Byłem niefamowicie piękny. − Wierzę panu na słowo – mruknął Roman. – I poślizgnął się pan? − Tak! To był kofmar. Upadłem na nof i złamałem go. − Co pan złamał? – zapytał Roman. − – Nos – wyjaśniła Vanda. – Ale nastawiliśmy go i teraz jest zupełnie normalny. − Nie jeft! – Piotr połoŜył dłoń na biodrze. – Teraz mój głof bwmi okropnie nofowo i whyscy fię ze mnie fmieją. Salę wypełniły śmiechy. − O, profę. – Piotr otarł załzawione oczy. – Fmieją fię ze mnie. Ponofę ftraty moralne. Roman westchnął. − Panie KsiąŜę, pański wypadek był doprawdy godny poŜałowania, ale nie bardzo rozumiem, jak moŜe pan obwiniać o niego panią Barkowski, skoro pan sam poprosił o wodę. Piotr załoŜył ręce na piersi i zrobił nadąsaną minę. − Powinna była mnie chronif.

Kerrelyn SparksKerrelyn SparksKerrelyn SparksKerrelyn Sparks –––– Zakazane Noce z WampirzycąZakazane Noce z WampirzycąZakazane Noce z WampirzycąZakazane Noce z Wampirzycą Slonko259Slonko259Slonko259Slonko259 – 13 – − Nastawiłam ci nos i dałam wolne na resztę wieczoru – powiedziała Vanda. – To ty rzuciłeś pracę. Piotr odął wargi. − Chsę ją f powrotem. − Zgadza się pani? – spytał Roman Wandę. − Tak. Zawsze byłam zadowolona z pracy Piotra. − Świetnie. – Roman kiwnął głową. – Pani go zatrudni z powrotem, a my oddalamy drugi pozew. Laszlo, ostatni pozew, poproszę. − Tak, sir. – Sekretarz przełoŜył swoje papiery. – Napaść z uŜyciem niebezpiecznego narzędzia. Powód posługuje się pseudonimem scenicznym Max Megamaczuga. – Laszlo zaczął skubać kolejny guzik kitla. Roman rozejrzał się po sali. − Panie... Megamaczuga? Zechce pan opisać ów rzekomy incydent? − Rzekomy, jeszcze czego. – Max zerwał się z siedzenia. – Zrobiła mi w piersi ośmiocentymetrową dziurę. Gdyby trafiła w serce, zginąłbym na miejscu! − Mój błąd – mruknęła Vanda. – Źle wycelowałam. − Więc przyznaje się pani, Ŝe zraniła tego męŜczyznę? – spytał Roman. − Obrzucał mnie wyzwiskami przy moich pracownikach – wytłumaczyła oskarŜona. – Nie mogłam mu tego puścić płazem. Roman zmarszczył brwi. − Wydaje mi się, Ŝe zwolnienie go byłoby bardziej rozsądnym działaniem niŜ sztyletowanie. − PrzecieŜ mnie zwolniła! – wykrzyknął Max. – Ta suka powiedziała, Ŝe jestem marnym tancerzem, a to kompletna bzdura. − Kiedy ty jesteś marnym tancerzem! – Vanda odwróciła się do Romana. – Wykonał taniec z czterometrowym pytonem, który mu się wyślizgnął i oplótł jedną z moich klientek. Musiała się teleportować, zanim zdąŜył ją zmiaŜdŜyć. Powiedziałam Maxowi, Ŝeby zabierał węŜa i spadał. Roman kiwnął głową. − Logiczna decyzja. − Ale ta suka mnie zaatakowała! – huknął Max. − Dopiero kiedy zacząłeś mnie lŜyć! – krzyknęła Vanda. − Czym go pani zaatakowała? – spytał Roman.

Kerrelyn SparksKerrelyn SparksKerrelyn SparksKerrelyn Sparks –––– Zakazane Noce z WampirzycąZakazane Noce z WampirzycąZakazane Noce z WampirzycąZakazane Noce z Wampirzycą Slonko259Slonko259Slonko259Slonko259 – 14 – − Nie zamierzałam się do niego zbliŜać, dopóki trzymał tego przeklętego gada, więc zdjęłam but i rzuciłam w niego. – Vanda wzruszyła ramionami. – Chyba dość mocno, bo szpilka, ehm, utkwiła mu w piersi. − O mało mnie nie zabiła! – wrzasnął Max. − A pański wąŜ o mało nie zabił klientki – przypomniał mu Roman. – Czy pańska rana zagoiła się podczas śmiertelnego snu? − No tak, ale to nie znaczy, Ŝe ona mogła mnie atakować. Roman zabębnił palcami w poręcz krzesła. − Nie mogę mieć pretensji do kobiety, która broniła się przed niestosownym zachowaniem męŜczyzny. − Ha! – parsknęła Vanda. − Jeszcze nie skończyłem. – Roman spojrzał na nią surowo. – Pani metoda była nie na miejscu. Z pewnością ma pani jakąś ochronę, która mogła usunąć pana Maxa Megamaczugę z klubu. Vanda wzruszyła ramionami. Rzeczywiście miała potęŜnego wykidajłę. − JuŜ trzeci raz od otwarcia klubu jest pani tu wzywana z powodu nieodpowiedniego i gwałtownego zachowania – ciągnął mistrz klanu. – Mówiąc krótko, pani Barkowski, ma pani problem z kontrolowaniem gniewu. − Właśnie! – krzyknął Max. – Ta suka to wariatka! − Dość – rzucił ostrzegawczo Roman pod adresem byłego tancerza. – Oddalam zarzut, pod warunkiem Ŝe pani Barkowski podda się terapii panowania nad gniewem. Vanda się skrzywiła. No nie, znowu. − To jakaś bzdura – podsumował Megamaczuga. – Ta suka jest mi coś winna! śądam rekompensaty za straty moralne. − JuŜ ja ci dam rekompensatę! – Vanda potrząsnęła pięścią w jego kierunku. – Spotkajmy się na parkingu... − Vanda, dość! – Roman spojrzał na nią gniewnie. Odpowiedziała mu takim samym spojrzeniem. − Wykazuje pani powaŜny brak kontroli nad sobą – odezwał się cicho. – Najwyraźniej jedna seria spotkań terapeutycznych nie wystarczyła. − No właśnie, nie zaliczyła terapii! – Max zachichotał. – Tylko poczekaj, suko. JuŜ ja ci dam powód do gniewu.

Kerrelyn SparksKerrelyn SparksKerrelyn SparksKerrelyn Sparks –––– Zakazane Noce z WampirzycąZakazane Noce z WampirzycąZakazane Noce z WampirzycąZakazane Noce z Wampirzycą Slonko259Slonko259Slonko259Slonko259 – 15 – − A pana od tej chwili obowiązuje oficjalny zakaz zbliŜania się do pani Barkowski – powiedział Roman do byłego tancerza. – Będzie się pan trzymał od niej z daleka albo obciąŜę pana grzywną w wysokości pięciu tysięcy dolarów. − Co? – Max zrobił przeraŜoną minę. – Co ja takiego zrobiłem? − Laszlo, wezwij ochronę i kaŜ usunąć pana Megamaczugę – polecił Roman. − Tak, sir. – Laszlo wcisnął przycisk na biurku. − Dobra, dobra, wychodzę. – Max wyszedł z sali. − Trzeci pozew odrzucony – oznajmił Roman – a pani Barkowski zgodziła się wziąć udział w drugiej serii terapii panowania nad gniewem. Vanda zacisnęła zęby, gdy rozbawione wampiry zaczęły szeptać. − Nie przypominam sobie, Ŝebym się na cokolwiek zgadzała. − Poddasz się terapii. – Roman spojrzał na nią surowo. – Ojciec Andrew zaofiarował się, Ŝe znów będzie cię prowadził. Vanda jęknęła w duchu. Śmiertelny ksiądz był miłym staruszkiem, ale nie miał pojęcia, przez co przeszła w swoim długim Ŝyciu. A naprawdę nie chciała mu tego mówić. Ani jemu, ani nikomu. Duchowny uśmiechnął się do niej. − Nie mogę się doczekać, Ŝeby poznać cię lepiej, moje dziecko. Vanda załoŜyła ręce. − Trudno. − Potrzebuję ochotnika, który zechce zostać jej opiekunem i sponsorować terapię – ciągnął ojciec Andrew. Pomruki w sali ucichły nagle. Zaległa absolutna cisza. Cudownie. Vanda ze swoimi nadnaturalnymi zmysłami słyszała cykanie świerszczy za murami Romatechu. Poczuła, Ŝe zaczyna się rumienić. Nikt nie chciał jej pomóc. − Nie potrzebuję sponsora. − Jestem przekonany, Ŝe potrzebujesz – upierał się ojciec Andrew. Ciągle cisza. Vanda spojrzała na Gregoriego. − No – syknęła. − Ja byłem twoim sponsorem ostatnim razem – odszepnął Gregori. – Najwyraźniej nie byłem w tym najlepszy.

Kerrelyn SparksKerrelyn SparksKerrelyn SparksKerrelyn Sparks –––– Zakazane Noce z WampirzycąZakazane Noce z WampirzycąZakazane Noce z WampirzycąZakazane Noce z Wampirzycą Slonko259Slonko259Slonko259Slonko259 – 16 – − Laszlo? – rzuciła Vanda. Niewysoki sekretarz podskoczył na siedzeniu i kolejny guzik odpadł od jego kitla. Vanda zagotowała się z gniewu. Zwróciła się do Romana: − Nie znajdziesz tu nikogo, kto zechce być moim sponsorem. To banda tchórzy – Poprawiła bicz wokół pasa. – I mają rację! Powinni się mnie bać. Jeśli ktokolwiek ośmieli się mnie zbesztać, urwę mu głowę. W sali rozległ się zbiorowy pomruk przeraŜenia. Roman popatrzył na nią ze smutkiem. − Nie wydaje mi się, Ŝebyś podchodziła do tej terapii z właściwym nastawieniem. Wysunęła podbródek. − Wręcz przeciwnie, mam doskonałe nastawienie. Mistrz klanu westchnął. − Czy nie ma tu nikogo... − Ja zostanę sponsorem – zaproponowała Shanna. Vanda drgnęła. śona Romana? Nie mogła wyznać swoich potwornych grzechów słodkiej dobrej wróŜce, Shannie Draganesti. Roman odwrócił się, Ŝeby cicho porozmawiać z Ŝoną. Supersłuch Vandy wychwycił większość rozmowy. Shanna miała dwuletniego synka i dziewięciotygodniową córeczkę, którymi musiała się zajmować. Nadzorowanie Vandy byłoby zbyt wielkim dodatkowym obciąŜeniem. Gniew Vandy przybrał na sile. Do diabła, nie potrzebowała niańki. A juŜ z pewnością nie potrzebowała litości Shanny. − Daj sobie spokój! Nie znajdziesz nikogo, kto zechciałby mnie sponsorować. śaden z tych facetów nie m a dość ikry, Ŝeby wziąć mnie sobie na głowę. − Ja to zrobię – zabrzmiał głęboki głos z tyłu sali. Vanda aŜ się zachłysnęła. Natychmiast rozpoznała ten głos, ale mimo to musiała się odwrócić, by się upewnić, Ŝe to naprawdę on. Och, do licha, wyglądał lepiej niŜ kiedykolwiek. Zawsze był wysoki, ale jego ramiona były szersze, niŜ je zapamiętała. Jego gęste, kasztanowe włosy połyskiwały rudymi i złotymi pasemkami. A jego oczy... jego oczy zawsze zapierały jej dech. Jasny lodowaty błękit w którym, choć wydawało się to niemoŜliwe, tlił się Ŝar. − Ja będę jej sponsorem. – Phil ruszył przejściem pośrodku.

Kerrelyn SparksKerrelyn SparksKerrelyn SparksKerrelyn Sparks –––– Zakazane Noce z WampirzycąZakazane Noce z WampirzycąZakazane Noce z WampirzycąZakazane Noce z Wampirzycą Slonko259Slonko259Slonko259Slonko259 – 17 – BoŜe, nie. Nie mogła obnaŜyć duszy przed Philem. Sporo wyznała Gregoriemu, kiedy ją nadzorował, ale on był dla niej jak młodszy brat. Phil nigdy nie mógłby być bratem. − – Nie! Poproś lana. Ian się zgodzi. Roman zmarszczył brwi. − Ian i jego Ŝona ciągle są w podróŜy poślubnej. No tak. łan mówił jej, Ŝe nie będzie ich przez trzy miesiące. Więc on i Toni wrócą dopiero w połowie sierpnia. − Więc poproś Pamelę albo Corę Lee. Roman spojrzał na nią z powątpiewaniem. − Nie wyobraŜam sobie, Ŝeby któraś z nich zdołała nad tobą zapanować. Do diabła, miała dość tych upokorzeń. − Nikt nade mną nie zapanuje! Nie potrzebuję Ŝadnego cholernego sponsora. Roman zignorował ją i zwrócił się do Phila: − Dziękuję, Ŝe się zgłosiłeś. − – Nie zgadzam się na niego! – krzyknęła Vanda. Phil spojrzał na nią wyzywająco. − Wolisz kogoś z pozostałych ochotników? – zapytał. Spojrzała na niego gniewnie. − Uprzykrzę ci Ŝycie – warknęła. − To dla mnie nic nowego. Czym mnie zaskoczysz? Zamrugała. Uprzykrzała mu Ŝycie? Jak? Zawsze była dla niego miła. ZauwaŜyła rozbawione spojrzenia publiczności. Do licha. Świetnie się bawili. Mistrz klanu chrząknął. − Phil, rozumiesz, jaka odpowiedzialność wiąŜe się ze sponsoringiem? − Tak – odparł. – Dam radę. − No dobrze. – Roman uśmiechnął się do niego z wdzięcznością. – Stanowisko jest twoje. Dziękuję. Laszlo, odnotuj to. − Tak, sir. – Sekretarz zaczął skrobać na swoim pergaminie. − Chwileczkę. – Vanda pomaszerowała w stronę Phila. – Nie moŜesz tego zrobić. Nie zgodziłam się na to. − Chodź. – Ruchem głowy wskazał jej drzwi, po czym ruszył przejściem i wyszedł z sali.

Kerrelyn SparksKerrelyn SparksKerrelyn SparksKerrelyn Sparks –––– Zakazane Noce z WampirzycąZakazane Noce z WampirzycąZakazane Noce z WampirzycąZakazane Noce z Wampirzycą Slonko259Slonko259Slonko259Slonko259 – 18 – Vandzie opadła szczęka. Co on sobie wyobraŜał, Ŝeby wydawać jej rozkazy? Ale patrząc za nim, musiała przyznać, Ŝe od tyłu wyglądał świetnie. Rozejrzała się i stwierdziła, Ŝe pozostałe wampiry przyglądają jej się z ciekawością. No cóŜ, moŜe Phil miał rację i nie powinni omawiać tej katastrofy na oczach publiczności. Wyszła za drzwi i zobaczyła go po drugiej stronie korytarza. Stał pod ścianą z załoŜonymi rękami. Zawsze miał spore bicepsy jak na śmiertelnika. − Posłuchaj, to jest pomyłka. Jesteś śmiertelnikiem. Nie poradzisz sobie z wampirzycą. − Skłoniłem cię, Ŝebyś wyszła z sali, prawda? Jej gniew wybuchł z nową siłą. − Tylko dlatego, Ŝe nie chciałam ci narobić wstydu przy innych, kiedy skopię ci tyłek! Uśmiechnął się. − Spróbuj. Podeszła bliŜej do niego. − Takich śmiertelników jak ty jadałam na śniadanie. Jego uśmiech się poszerzył. − Szczęściarze – skwitował. Odsunęła się, sapiąc z irytacji. − – Phil, to jakieś szaleństwo! Nie moŜesz tak... na. rzucać mi się silą. Gorąca iskra błysnęła w jego oczach. Leniwym spój rŜeniem zlustrował ją od stóp do głów. − Skarbie, nie będzie potrzebna Ŝadna siła. Z trudem przełknęła ślinę. Czy on sobie wyobraŜał, Ŝe ją uwiedzie? Owszem, flirtowała z nim w przeszłości, ale to była tylko nieszkodliwa zabawa. Nie mogła tak naprawdę zbliŜyć się do Phila. Nie mogła otworzyć przed nim swojej trumny koszmarów. Do diabła, nie otwierała jej nawet przed sobą. Zrobiła jeszcze krok w tył. − Nie. W jego oczach błysnęło współczucie, nim znów stwardniały w błękitny lód. − KaŜdy ma swoją wewnętrzną bestię, Vando. Pora, Ŝebyś stawiła czoło twojej. − Nigdy – szepnęła i teleportowała się błyskawicznie.

Kerrelyn SparksKerrelyn SparksKerrelyn SparksKerrelyn Sparks –––– Zakazane Noce z WampirzycąZakazane Noce z WampirzycąZakazane Noce z WampirzycąZakazane Noce z Wampirzycą Slonko259Slonko259Slonko259Slonko259 – 19 – Rozdział 2Rozdział 2Rozdział 2Rozdział 2 Tak... nieźle poszło. Phil ze zmarszczonymi brwiami wpatrywał się w miejsce, w którym przed chwilą była Vanda. Jej zapach pozostał w powietrzu – coś słodkiego i kwiatowego, jak jaśmin. Podejrzewał, Ŝe to zapach Ŝelu, na który stawiała włosy. MoŜliwe, Ŝe nigdy nie zbliŜy się do niej wystarczająco, Ŝeby to sprawdzić. Była drapieŜna jak dzika kotka i pokazywała pazury, jeśli ktokolwiek podszedł za blisko. JuŜ samo to sprawiało, Ŝe była intrygująca. Dodać do tego chmurne szare oczy, słodkie usta, porcelanową skórę, a efektem była kobieta, która potrafiła unicestwić męŜczyznę, nie tykając go palcem ani kłem. Zachęcić, a potem odepchnąć. Robiła to przez pięć długich lat, kiedy pracował jako członek ochrony w nowojorskim domu Romana. Nazywała to nieszkodliwym flirtem, ilekroć jego szef, Connor, beształ ją za to. Ale to nie było nieszkodliwe. Dla Phila to była tortura. Zawsze zachowywał się z honorową powściągliwością. Honorową, pomyślał z pogardliwym parsknięciem. To oznaczało tylko, Ŝe poŜądał jej w tajemnicy. Kiedy trzy lata temu opuściła dom Romana, Phil próbował o niej zapomnieć i Ŝyć własnym Ŝyciem. Niestety, dzisiaj jej widok uwolnił całe lata więzionej w jego umyśle nieodwzajemnionej Ŝądzy. Wszystkie wspomnienia zalały go jak przypływ – te jej wyzywające spojrzenia, zalotne słówka, lekkie dotknięcia jego ramion i torsu. BoŜe, on ciągle jej pragnął. Pragnął jej potwornie. Tym razem będzie inaczej. Nie był juŜ jej straŜnikiem. Niech teraz spróbuje z nim tego „nieszkodliwego flirtu”. Kilka zadrapań jej ostrych pazurków go nie spłoszy. Zamknął oczy, wyobraŜając sobie jej miękkie nagie ciało pod swoim torsem, jej dzikie, wybuchowe emocje eksplodujące w gorączce namiętności. Tak, to była najlepsza kuracja na jej problemy z gniewem. Przemieni rozszalałą tygrysicę w przymilną kotkę. Będzie taka dzika i taka słodka... Phil usłyszał cichy odgłos zamykanych drzwi i gwałtownie otworzył oczy. Cholera. Z rozmysłem powstrzymał od spojrzenia na wypukłość swoich spodni. − Ojciec Andrew. Miło ojca znów zobaczyć. − Pan Jones. – Ksiądz wyciągnął rękę. − Proszę mi mówić Phil. − A więc, Phil. Dziękuję, Ŝe zgodziłeś się sponsorować Vandę.

Kerrelyn SparksKerrelyn SparksKerrelyn SparksKerrelyn Sparks –––– Zakazane Noce z WampirzycąZakazane Noce z WampirzycąZakazane Noce z WampirzycąZakazane Noce z Wampirzycą Slonko259Slonko259Slonko259Slonko259 – 20 – − Cieszę się, Ŝe mogłem pomóc. – Jak mógł jej odmówić? Wyglądała tak zadziornie i buntowniczo, kiedy nikt nie zgłosił się jako jej sponsor. Czy tylko on jeden widział, jak rozpaczliwie starała się ukryć ból odrzucenia? − Próbowałem jej pomóc juŜ wcześniej – powiedział ojciec Andrew – ale jak widać, nie zdołałem się przebić przez tę jej grubą zbroję. Mam nadzieję, Ŝe ty będziesz miał więcej szczęścia. − Zrobię, co w mojej mocy. – Natychmiast stanęła mu przed oczami wizja zbroi spadającej z Vandy, odsłaniającej gładką nagą skórę pod spodem, ale szybko przepędził ten obrazek. Nie mógł sobie pozwolić, Ŝeby jego spodnie z przodu napięły się jeszcze bardziej. − Wydaje mi się, Ŝe jej gniew skrywa ogromny emocjonalny ból – ciągnął duchowny. – Ta biedna dziewczyna bardzo potrzebuje dobroci i współczucia. Phil poczuł się jak pies. Co nie było bardzo dalekie od prawdy. − Chciałbym dowiedzieć się trochę więcej o tobie, jeśli nie masz nic przeciwko temu. – Ojciec Andrew patrzył na niego z ciekawością. – Od jak dawna pracujesz dla firmy MacKay? − Osiem lat. Zatrudniłem się na drugim roku studiów na Uniwersytecie Nowojorskim. Stacjonowałem w domu Romana. − Co skończyłeś? − Psychologię. Zwierząt. − Ach. Chciałeś mieć lepszy wgląd w naturę własnego gatunku? Phil spojrzał ostro na księdza. − Ojciec wie o mnie? − śe jesteś człekowilkiem? Tak. Phil się skrzywił. − Poprawny termin to wilkołak. Albo likantrop. − Wybacz. Twoje plemię jest fascynujące, naturalnie. − Naturalnie – powtórzył kwaśno Phil. I właśnie dlatego jego plemię wolało zachować swoje istnienie tajemnicy. Ciekawscy, jak ojciec Andrew, dręczyliby o pytaniami. Wściekli chcieliby go zabić. Naukowcy chcieliby go badać i kroić, a rząd próbowałby go wykorzystać jako broń. Koszt bycia fascynującym był stanowczo zbyt wysoki. Ojciec Andrew wyjął z kieszeni marynarki okulary do czytania i załoŜył je na nos. − Moim zdaniem twoja wyjątkowa, dwoista natura szczególnie predysponuje cię do tego, Ŝebyś pomógł Vandzie kontrolować gwałtowne emocje.

Kerrelyn SparksKerrelyn SparksKerrelyn SparksKerrelyn Sparks –––– Zakazane Noce z WampirzycąZakazane Noce z WampirzycąZakazane Noce z WampirzycąZakazane Noce z Wampirzycą Slonko259Slonko259Slonko259Slonko259 – 21 – − Bo jestem zwierzęciem? – Phila zaczynała irytować ta rozmowa. − Dokładnie. Wierzę, Ŝe wszyscy mamy w sobie... pierwotne cechy, z którymi walczymy. A poniewaŜ twoja walka jest bardziej bezpośrednia, zapewne wypracowałeś praktyczne metody kontrolowania... − Chodzi ojcu o to, Ŝe umiem poskromić bestię. Ksiądz spojrzał na niego znad okularów. − A umiesz? Phil odwzajemnił jego spojrzenie bez zmruŜenia oka. Owszem, kontrolował siedzące w nim zwierzę, ale to nie był niczyj zafajdany interes. Nagle zrozumiał, co ten przebiegły ksiądz próbuje zrobić. − Ojciec mnie testuje, tak? śeby się upewnić, Ŝe sam umiem panować nad gniewem, zanim zajmę się Vandą. Ojciec Andrew miał dość przyzwoitości, Ŝeby zrobić zawstydzoną minę. − Wybacz mi, synu. Ale musiałem to sprawdzić. Obawiam się, Ŝe Vanda przetestuje twoją samokontrolę do granic wytrzymałości. Będzie się opierała na kaŜdym kroku. − Poradzę sobie z nią. – Ten ksiądz coraz bardziej ciekawił Phila. – Dlaczego ojca obchodzi jej los? Czy los jakiegokolwiek innego wampira? Dlaczego jest ojciec duszpasterzem nieumarłych? Twarz duchownego oblał rumieniec aŜ do granicy siwych włosów nad czołem. − Cenię wszystkie istoty, które zostały powołane przez Stwórcę. − Ale oni z pewnością robili rzeczy, od których cierpnie skóra. − Jezus łamał się chlebem z poborcą podatków i ladacznicą. A ja mam to szczęście, Ŝe mogę iść za jego przykładem. Usta Phila drgnęły. − Inaczej mówiąc, w wampirach znalazł ojciec grzeszników doskonałych. Pewnie jest ojciec zachwycony. − Wszyscy powinni wiedzieć, Ŝe są dziećmi boŜymi. To dotyczy teŜ zmiennokształtnych, mógłbym dodać. – Wyjął z kieszeni mały terminarz. – Chciałbym zaplanować sesję terapeutyczną z tobą i Vandą. Być moŜe będę potrzebował twojej pomocy, Ŝeby mieć pewność, Ŝe się stawi. − To nie będzie problem. – To z pewnością będzie problem. Phil wiedział ze swoich zajęć z psychologii, Ŝe terapii nie da się nikomu narzucić siłą. Pacjent nie moŜe się zmienić, chyba Ŝe sam tego naprawdę chce, a Vanda tego nie chciała.

Kerrelyn SparksKerrelyn SparksKerrelyn SparksKerrelyn Sparks –––– Zakazane Noce z WampirzycąZakazane Noce z WampirzycąZakazane Noce z WampirzycąZakazane Noce z Wampirzycą Slonko259Slonko259Slonko259Slonko259 – 22 – − No dobrze. – Ojciec Andrew wysunął długopis z pochewki w grzbiecie terminarza. – Zobaczmy. Jutro wieczorem mam spotkanie modlitewne. W czwartek konsultacje. W piątek wieczór jest przyjęcie zaręczynowe Jacka i Lary tutaj, w Romatechu. − Zróbmy to wtedy. Ksiądz spojrzał na niego. − Podczas przyjęcia? − Dlaczego nie? Moglibyśmy się wymknąć do sali konferencyjnej na jakieś piętnaście minut. To najlepszy osób, Ŝeby zapewnić sobie współpracę Vandy. Będą tu prawie wszyscy, więc wątpię, Ŝeby chciała urządzić scenę na ich oczach. Jej duma jest jeszcze większa niŜ jej gniew. − MoŜe po prostu odmówić przyjścia na przyjęcie – stwierdził duchowny. Phil wzruszył ramionami. − Więc nie powiemy jej, co zamierzamy zrobić. − Synu, zwykle nie prowadzę interesów w ten sposób. − Vanda nie jest zwyczajną klientką ojca. Ojciec Andrew skrzywił się lekko. − To prawda. Ale poradnictwo psychologiczne powinno być oparte na zaufaniu. A jak ona ma nam zaufać, jeśli będziemy urządzać zasadzki? − Jeśli grzecznie poprosimy, odmówi. Proszę to uznać za coś w rodzaju interwencji. Ksiądz zastanowił się nad tym ze zmarszczonymi brwiami. W końcu z westchnieniem zrobił notatkę w terminarzu. − No dobrze, spróbujemy po twojemu. Ale nie powiem, Ŝebym dobrze się czuł z tym podstępem. A co będzie, jeśli to wywoła niepohamowany wybuch gniewu? − Wtedy pomoŜemy jej nad nim zapanować. PrzecieŜ o to chodzi, prawda? Ojciec Andrew powoli kiwnął głową. − Widzę, Ŝe nie boisz się jej wściekłości. MoŜe to i dobrze. – Wsunął terminarz do kieszeni marynarki. – Być moŜe właśnie to był błąd, jaki Gregori i ja popełniliśmy za pierwszym razem. Ja uczyłem ją ćwiczeń relaksacyjnych, a Gregori starał się, Ŝeby wszystko przebiegało jak najspokojniej. Phil pokręcił głową. − śeby ujarzmić bestię, trzeba jej spojrzeć w oczy. Niech mi ojciec wierzy, znam się na tym. − Rozumiem, co masz na myśli. – Ojciec Andrew wyciągnął rękę. – Dziękuję, Phil.

Kerrelyn SparksKerrelyn SparksKerrelyn SparksKerrelyn Sparks –––– Zakazane Noce z WampirzycąZakazane Noce z WampirzycąZakazane Noce z WampirzycąZakazane Noce z Wampirzycą Slonko259Slonko259Slonko259Slonko259 – 23 – Phil uścisnął dłoń księdza. − – Nie ma za co. Duchowny ruszył z powrotem do sali zgromadzeń, ale zatrzymał się przed drzwiami. − Jest jeszcze jedna sprawa. Ja... waham się, czy w ogóle o tym wspomnieć. Zapewne jesteś świadom zasad dotyczących sponsoringu, a biorąc pod uwagę, Ŝe jesteście róŜnych gatunków... − Co ojciec chce powiedzieć? – spytał Phil. Ksiądz zdjął okulary i schował do kieszeni. − Z pewnością nie muszę ci tego mówić, ale sponsor nie powinien się zanadto... zbliŜać do podopiecznego. Cholera. Phil bardzo uwaŜał, Ŝeby nie okazywać emocji, chociaŜ w środku wszystko w nim wyło. Plan A właśnie spłynął w toalecie. Mógł zapomnieć o przekierowaniu gniewu Vandy w cudowną eksplozję poŜądania. Trzeba będzie zastosować plan B. Nie było planu B. Jego myśli nigdy nie wykroczyły poza próg sypialni. Ksiądz miał rację. Był zwierzęciem. Ojciec Andrew uśmiechnął się przepraszająco. − Jestem pewien, Ŝe to nie będzie dla ciebie problem. JuŜ pokazałeś, Ŝe potrafisz przestrzegać tej zasady, kiedy byłeś straŜnikiem Vandy. Do zobaczenia w piątek. – Wślizgnął się z powrotem do sali zgromadzeń. Phil zapatrzył się w zamknięte drzwi. Cholera jasna. Znów poŜądał pięknej wampirzycy. I znów była dla niego zakazana. Zacisnął dłonie w pięści. Był teraz wilkiem alfa, jednym z najpotęŜniejszych nadnaturalnych stworzeń na ziemi. Jeśli pragnął kobiety, to Ŝaden ksiądz go nie powstrzyma. Nie powstrzymają go Ŝadne śmiechu warte zasady. Zawsze czuł, Ŝe coś łączy go z Vandą. Tak naprawdę nigdy nie pasowała do haremu Romana, tak jak on nigdy nie pasował do watahy swojego ojca. Kiedy inne dziewczyny dwoiły się i troiły, próbując bezskutecznie zdobyć uwagę i łaskę Romana, Vanda od początku dawała jasno do zrozumienia, Ŝe nikomu nie podlega. Była samotnikiem, jak on. Z westchnieniem ruszył korytarzem. Ojciec Andrew miał rację. Ona potrzebowała jego zrozumienia i współczucia. Niestety, w tej chwili na myśl o niej ogarniały go przede wszystkim poŜądanie i gniew. Kiedy Connor go zatrudnił, Phil był głodującym dziewiętnastoletnim studentem, który wszelkimi sposobami usiłował zarobić na college. Zniósłby wszystko, byle utrzymać pracę,

Kerrelyn SparksKerrelyn SparksKerrelyn SparksKerrelyn Sparks –––– Zakazane Noce z WampirzycąZakazane Noce z WampirzycąZakazane Noce z WampirzycąZakazane Noce z Wampirzycą Slonko259Slonko259Slonko259Slonko259 – 24 – która była dobrze płatna, zapewniała mu darmowe mieszkanie oraz wyŜywienie i pozwalała mu skończyć szkołę. Znosił bardzo wiele. I wszystko ze strony Vandy. Przez pięć długich lat zadawała mu tortury swoim „nieszkodliwym flirtowaniem”. Robił, co w jego mocy, Ŝeby to ignorować. Nieumarli byli jego przyjaciółmi – a właściwie bardziej rodziną – od czasu, kiedy ojciec go wydziedziczył w wieku osiemnastu lat. Nie było powrotu. A z czasem Phil przekonał się, jak cenny jest dla wampirów w ich walce z Malkontentami. Chronił nie tylko swoich wampirycznych przyjaciół, ale i cały świat. Przeciągnął kartę identyfikacyjną przez czytnik koło drzwi biura ochrony i przycisnął dłoń do czujnika. Te nowe środki bezpieczeństwa przypominały mu, jak bardzo problem z Malkontentami nasilił się przez ostatnie lata. Dioda czujnika zmieniła się na zieloną, drzwi otworzyły się i wszedł do biura. Howard Barr, szef dziennej ochrony, siedział za biurkiem, obserwując ścianę monitorów połączonych z kamerami nadzoru. Ze względu na zebranie klanu pracował dziś dłuŜej. Przy drugim biurku siedział Phineas McKinney, młody czarnoskóry wampir z Bronxu. Phil nie widział się z nim zaraz po przyjeździe, bo Phineas był wtedy na obchodzie. − – Co tam, wilczy brachu? – Phineas wstał i uniósł rękę, Ŝeby przybić piątkę. – Daj no tu swoją kudłatą łapę. Phil plasnął go w dłoń. − Jak leci, Doktorze Kieł? − Nie narzekam – odparł kumpel. − Chcesz ciastko? – Howard podsunął do niego po biurku pudełko. − Nie, dzięki. – Phil pokręcił głową z uśmiechem. Howard Barr zawsze miał pod ręką pudełko ciastek i jakoś nigdy nie przybierał na wadze. To musiało mieć coś wspólnego z metabolizmem niedźwiedzia. Phineas usadowił się na swoim krześle. − To co, teraz stacjonujesz tutaj? − Tak. – Phil cieszył się z powrotu do Nowego Jorku, gdzie mógł być bardziej przydatny w wojnie przeciwko Malkontentom. Na początku lata wpadł tutaj, by pomóc innemu pracownikowi MacKay, Jackowi, odbić narzeczoną, która została porwana przez Malkontentów Przez ostatni rok Phil oficjalnie pełnił słuŜbę w Teksasie, w druŜynie straŜników pilnującej mistrza klanu i sławnego projektanta mody Jeana–Luca Echarpe'a. − Musiałem wrócić na parę dni do Jeana–Luca, Ŝeby załatwić pewien problem.

Kerrelyn SparksKerrelyn SparksKerrelyn SparksKerrelyn Sparks –––– Zakazane Noce z WampirzycąZakazane Noce z WampirzycąZakazane Noce z WampirzycąZakazane Noce z Wampirzycą Slonko259Slonko259Slonko259Slonko259 – 25 – − Jaki problem? – zagadnął Phineas. – Miałeś pchły, stary? Wiesz, są na to specjalne obroŜe. Howard wybuchnął śmiechem. Phil spojrzał na nich obojętnie. − Nie chodziło o pchły. Chodziło o Billy'ego. − Billy'ego? – Howard wybrał sobie ciastko niedźwiedzi pazur z pudełka. – Czy to nie jest nowy dzienny StraŜnik Jeana–Luca? − Tak. Był miejscowym szeryfem – wyjaśnił Phil –ale zrezygnował ze stanowiska, Ŝeby móc pracować dla MacKay– Miałem trochę problemów z wyszkoleniem go. Był na mnie, powiedzmy, trochę zły. Phineas parsknął. − No wiesz, ugryzłeś go – przypomniał. − On mnie najpierw postrzelił – mruknął Phil. Młody wampir wyszczerzył zęby. − Bo dziwnie na niego spojrzałeś. − Więc jaki jest problem z Billym? – Howard ugryzł swój niedźwiedzi pazur. – Nie podoba mu się Ŝycie wilkołaka? − Z początku był w szoku – zaczął Phil. − Nie wątpię. – Howard upchnął resztkę ciastka do ust. – Tym, którzy zostali zmiennokształtnymi w dorosłym wieku, czasem cięŜko się przyzwyczaić. O wiele łatwiej jest nam, urodzonym w rodzinach ,,–łaków”. Phineas zachichotał. − Więc miałeś mamę misia i papę misia? Czy twoja owsianka była za gorąca czy za zimna? − Była w sam raz. – Howard z uśmiechem zlizał cukier z czubków palców. – Więc jak to było z Billym? − Kiedy go zabrałem na pierwsze polowanie, wyglądało na to, Ŝe wszystko jest w porządku – ciągnął – Był zachwycony supersiłą, wyostrzonymi zmysłami, dłuŜszym Ŝyciem. Wszystko było dobrze, aŜ jakieś dwa tygodnie temu rzuciła go dziewczyna i Billy uznał, Ŝe jego Ŝycie jest skończone. − Hej, pamiętam jego dziewczynę. Była niezła! – Phineas wyprostował się na krześle. – Masz jej numer? MoŜe potrzebuje trochę pociechy od Doktora Kła, kapujesz. Phil parsknął.