ziomek72

  • Dokumenty7 893
  • Odsłony2 158 139
  • Obserwuję935
  • Rozmiar dokumentów26.3 GB
  • Ilość pobrań1 244 006

Życie w luksusie - Lee Miranda

Dodano: 8 lata temu

Informacje o dokumencie

Dodano: 8 lata temu
Rozmiar :481.6 KB
Rozszerzenie:pdf

Życie w luksusie - Lee Miranda.pdf

ziomek72 EBooki EBOOK L Lee Miranda
Użytkownik ziomek72 wgrał ten materiał 8 lata temu. Od tego czasu zobaczyło go już 740 osób, 520 z nich pobrało dokument.

Komentarze i opinie (0)

Transkrypt ( 25 z dostępnych 151 stron)

Miranda Lee Życie w luksusie

PROLOG Sydney. Wrzesień. Przed wejściem na cmentarz Alanna chwilę za­ wahała się. Żołądek miała ściśnięty i robiło jej się niedobrze. To tylko nerwy, powiedziała sobie i ruszyła dalej. Dziwne sensacje w żołądku nasiliły się, kiedy stanęła przed grobem. Postanowiła jednak doprowa­ dzić wszystko do końca. Powiedzieć to, co chciała powiedzieć. Zakończyć sprawę raz na zawsze. - Ostatni raz stałam tutaj pięć lat temu - powie­ działa głośno Alanna. - Pięć długich, niepraw­ dopodobnie trudnych lat. Przyszłam tu dzisiaj, Darko, żeby powiedzieć, że nie udało ci się wy­ grać. Przeżyłam. Czas ma moc uzdrawiania i w końcu odnalazłam w sobie wolę, żeby żyć dalej. Wzięłam życie w swoje ręce. Swoje ręce - powtórzyła, ściskając mocniej torebkę. - Wyszłam ponownie za mąż, Darko. Tak, dobrze mnie słyszałeś. Jestem znów żoną. Pewnie przewracasz się w grobie - rzuciła przez zaciśnięte zęby. - Oczywiście nie jest to małżeństwo z mi­ łości. Nie jestem na tyle szalona, żeby znów

6 MIRANDA LEE wychodzić za mężczyznę, który mnie kocha. Ale Reece i ja lubimy się i szanujemy. On nie chce mieć mnie na własność. Ufa mi i chce, żebym była szczęśliwa. Nie przeszkadza mu, że wychodzę gdzieś z przyjaciółkami. Że ubieram się w seksow­ ne ubrania. Sam mi je nawet kupuje. O, kupił mi ten kostium, który mam dzisiaj na sobie. Ty ze­ rwałbyś ze mnie takie ubranie, ale Reece nie, on lubi, kiedy tak się ubieram. Uniosła dumnie głowę, rozpostarła ramiona i obróciła się wokół własnej osi, pokazując swoją zgrabną figurę w krótkiej, obcisłej spódnicy z kre­ mowego jedwabiu i dopasowanym żakiecie z głę­ bokim dekoltem. - Czy wspominałam ci już, że mój mąż jest bardzo bogaty i przystojny? - kontynuowała Alan- na. - I bardzo zmysłowy. Nie jest we mnie zako­ chany do szaleństwa, ale chce kochać się niemal co noc. Żeby mnie zaspokoić. Słyszysz mnie, Darko? - rzuciła wyzywającym tonem, przez który jednak przebijał ból i ściskał jej serce. Do oczu napłynęły jej łzy, ale je powstrzymała. - Jeszcze jedna rzecz -powiedziała już spokoj­ niej. -Reece i ja będziemy starać się o dziecko. Nie każdy mężczyzna jest taki jak ty, Darko. Reece nie postrzega dziecka jako rywala. Nie będzie zazdros­ ny. On nie jest zazdrosny. - Umilkła na chwilę. - Może ty byś powiedział, że nie zależy mu na mnie. Ale wiesz co? Nie chcę, żeby kiedykolwiek komuś zależało na mnie w ten sposób, w jaki

ŻYCIE W LUKSUSIE 7 zależało tobie. A poza tym mylisz się. Reece'owi zależy na mnie, na jego własny sposób. A mnie na nim. Sprawia, że czuję się dobrze, co tobie nigdy się nie udało pomimo tej twojej wielkiej miłości. Wzięła głęboki wdech, czując, jak powoli się rozluźnia. - Moja matka powiedziała, że powinnam ci wybaczyć. Ale nie potrafię. Nie można wybaczyć tego, co zrobiłeś. Odchodzę, Darko, i nigdy już nie wrócę. Jesteś przeszłością. I postaram się nigdy już o tobie nie myśleć.

ROZDZIAŁ PIERWSZY Organista zagrał marsza weselnego. - No, nareszcie - westchnął Reece, uśmiecha­ jąc się do Richarda. - Masz obrączki? - szepnął Richard. W jego głosie słychać było lekkie zdenerwowanie. Reece poklepał prawą kieszeń smokingu. - Jasne, że tak. Wyluzuj, Rich - powiedział. - Robię to nie pierwszy raz. - Tak jak i on - wymruczał Mike, stojący po drugiej stronie Reece'a. Reece odwrócił głowę i spojrzał na Mike'a z wyrzutem. Mike był porządnym facetem, ale jego cyniczny stosunek do miłości każdego mógł doprowadzić do szału. Poza tym tego dnia było to zupełnie nie na miejscu. Każdy widział, że Richard i Holly są w sobie zakochani. To małżeństwo będzie dużo lepsze niż poprzednie Richa z Joanną, której, oględnie mówiąc, daleko było do idealnej wybranki. Reece nigdy nie zapomni nocy, kiedy próbowa­ ła go uwieść. Kiedy zginęła w wypadku samochodowym kil­ ka lat temu, Reece bardzo współczuł Richardowi,

ŻYCIE W LUKSUSIE 9 ale w głębi duszy zdarzało mu się pomyśleć, że może i dobrze się stało. Tak czy inaczej, pierwsze małżeństwo Richarda należało już do przeszłości. Dziś był nowy dzień i Reece poczuł przypływ optymizmu, myśląc o ak­ tualnej wybrance przyjaciela. Na początku martwił się, że Holly, dwudziesto­ sześcioletnia, jest zbyt młoda i naiwna dla męż­ czyzny w jego wieku i z jego pozycją. Richard miał trzydzieści osiem lat i był dyrek­ torem banku. Teraz Reece widział, że Holly była kobietą, jakiej Richard potrzebował - kochającą i śliczną dziewczyną. Będzie piękną panną młodą. Reece przymrużył oczy, wpatrując się w wej­ ście kościoła. Przez drzwi wlewało się światło, więc widział tylko sylwetki. W końcu pierwsza druhna znalazła się w zasię­ gu jego wzroku - bardzo elegancka w długiej, prostej, czerwonej sukience i z bukietem białych róż w ręku. Była wysoka, miała kasztanowe włosy, ładną figurę i szlachetne rysy. Reece nie znał jej osobiście. Była florystyką i przyjaciółką Holly. Miała trzydzieści lat i męża, jak powiedziała mu wczoraj Alanna. Reece miał nadzieję, że to prawda, skoro miała dzisiaj partnerować Mike'owi. Zerknął w lewo na Mike'a, który wyglądał wy­ jątkowo dobrze - w niczym nie przypominał siebie na co dzień. Zadziwiające, co fryzjer i smoking

10 MIRANDA LEE mogą zdziałać. Na ogół Mike wyglądał jak bohater jakiegoś przydługiego westernu. Tak się też zresz­ tą zachowywał. Jak burkliwy twardziel. Jednak niektórym kobietom to się podobało. Bóg jeden wie dlaczego. Reece uważał, że dzisiej­ szy schludny Mike jest o niebo atrakcyjniejszy. No, ale kobiety miały swoje gusty. Mike był komputerowym geniuszem, a od ko­ biet oczekiwał jedynie seksu bez zobowiązań i bardzo szybko nudził się kolejnymi partnerkami. Z ostatnią dziewczyną, egzotyczną tancerką, wy­ trzymał zaledwie miesiąc. - Bądź dzisiaj grzeczny - szepnął w jego stronę Reece. - Ona jest mężatką. - Im nigdy to nie przeszkadza - odpowiedział Mike. - Ale nie martw się. Unikam mężatek jak ognia. Same z nimi kłopoty. - Czyli miałeś jakieś doświadczenia? - Tylko raz. Było gorąco, ale udało mi się zwiać. - Znam ją? - Myślę, że to nie jest najlepsza pora na takie dyskusje - uciął Mike. Reece spojrzał na przyjaciela, który lekko skinął głową w stronę Richarda. Całe szczęście Rich nie zwracał na nic uwagi, wpatrując się w głąb kościoła. - Joanna? - szepnął Reece. - Tak. - Na mnie też zaginała parol - przyznał Reece. - Żartujesz. Ale z niej była...

ŻYCIE W LUKSUSIE 11 - Musisz jednak przyznać, że nieprawdopodo­ bnie piękna. - To właśnie z pięknymi są największe kłopoty - wymruczał Mike. Wtedy właśnie pojawiła się najważniejsza druh­ na panny młodej, ubrana tak samo, jak dziewczyna idąca parę metrów przed nią. Reece poczuł, jak burzy się w nim krew. Była uderzająco piękna. Ale w końcu nie było to żadnym zaskocze­ niem. Alanna była jego żoną od dziewięciu mie­ sięcy. Reece poczuł ukłucie zazdrości, na widok wszy­ stkich mężczyzn wpatrzonych w Alannę. Dziwne, ale wcześniej nie czuł zazdrości, nawet kiedy eksponowała swoją figurę modelki w suk­ niach wieczorowych, w których tak bardzo ją lubił. Dziś była ubrana skromnie, ale z jakiegoś powo­ du wydawała się jeszcze bardziej zmysłowa. Może to prawda, że co ukryte przyciąga wzrok bardziej niż to, co jest na wierzchu. A może spowodował to kolor. Alanna wcześniej nie nosiła nic czerwonego. Wołała łagodniejsze, bledsze odcienie. Holly jed­ nak wybrała dla druhen kolor czerwony. Chodziło chyba o bukiet czerwonych róż, które połączyły ją i Richarda. Czerwień wyglądała wspaniale na tle porcela­ nowej cery Alanny i jej jasnozłotych włosów. Sukienka była prosta. Miała szeroki dekolt,

12 MIRANDA LEE . proste i długie rękawy, bez wątpienia ze względu na pogodę. Był czerwiec, a czerwiec w Sydney to pora zimowa. Alanna doszła do ołtarza, po czym przeszła dwa kroki w bok i odwróciła się w stronę Reece'a, zwracając ku niemu twarz. Jakaż była piękna. Miała klasyczne proporcje, delikatny podbródek, wysokie kości policzkowe i jasną cerę. Jej oczy były ciemnozielone, w kształ­ cie migdałów i okalały je długie rzęsy. Miała mały, prosty, zgrabny nos i pełne usta pomalowane na szkarłatny kolor. Reece przesunął wzrokiem po ciele Alanny, w myślach rozbierając ją z tej sukienki i oglądając taką, jaką najbardziej lubił. Alanna miała ciało, które go pociągało i podnie­ cało. Smukłe i gładkie. Zachwycał się jej długimi nogami, jędrnymi pośladkami i małymi piersiami. Miała ciało podobne do Kristine. To był jeden z powodów, dla których Reece wybrał Alannę na swoją żonę. Nigdy nie zdecydo­ wałby się na małżeństwo z kobietą, która nie pociągałaby go fizycznie, bez względu na inne walory. A kolejnym powodem, dla którego jego wybór padł na Alannę, było to, że była jeszcze piękniejsza niż eksnarzeczona Reece'a. No i chcia­ ła mieć dzieci. Myśląc o tym, Reece próbował przywołać uczu­ cia, które skłoniły go do ślubu z Alanna w zeszłym roku.

ZYCIE W LUKSUSIE 13 Jakież było jego zdziwienie, kiedy okazało się, że nie pozostało po nich śladu! Gniew szybko zastąpiła ulga, kiedy zdał sobie sprawę, że Kristine już go nie obchodzi. Jedyna kobieta, na której mu teraz zależało, stała teraz naprzeciw, w czerwonej sukni, po dru­ giej stronie ołtarza. Była jego żoną. Nieprawdopo­ dobnie piękną, tajemniczą, intrygującą Alanną. Kilka lat temu być może pomyślałby, że to ukłucie zazdrości, które poczuł na jej widok, ozna­ czało, że się w niej zakochał. W tym roku skończył trzydzieści sześć lat i mi­ nął już wiek, w którym inteligentny mężczyzna myli męską zaborczość z miłością. Lubił i szano­ wał Alannę. Nawet bardzo. Ale miłość? Nie. Nie czuł miłości, kiedy na nią patrzył. I dobrze, bo miłość nie wchodziła w zakres ich umowy. Alannie bardzo zależało na tym, żeby w ich związku nie było gwałtownych uczuć. Wyjaśniła mu, że była już raz szaleńczo zako­ chana. W swoim nieżyjącym mężu. Miłości jej życia. Zginął w wypadku samochodowym. Na pierwszej randce Alanna zwierzyła się, że nie myślała, iż ponownie wyjdzie za mąż, ale w miarę jak zbliżała się do trzydziestki, zdała sobie sprawę, że pragnie mieć rodzinę. Nie chciała jed­ nak, powtarzała to wiele razy, nie chciała miłości i emocjonalnych tortur, które nieodłącznie temu towarzyszą. Dlatego została klientką biura matrymonialnego

14 MIRANDA LEE „Zona poszukiwana", wręcz specjalizującego się w kojarzeniu bogatych biznesmenów z atrakcyj­ nymi, inteligentnymi kobietami. Wprawdzie klien­ ci i klientki biura czasami się w sobie zakochiwali, ale jak mówiła prowadząca biuro kobieta, na ogół jednak tworzyli małżeństwa z rozsądku. Tego właśnie szukał Reece, zwracając się do „Żony poszukiwanej". Rok temu i jego nie inte­ resowała miłość. Alanna była dla niego jak trofeum, które mógł obnosić na przyjęciach. Idealnym lekarstwem na zranione męskie ego. Widocznym dowodem jego zawodowego sukcesu i niezbyt subtelną bronią do osobistej zemsty. Postarał się o to, żeby zdjęcia z ich ślubu zostały opublikowane w każdej gazecie i każdym czaso­ piśmie w Australii. Nie było to nawet trudne. Jako czołowy dewelo­ per miał bardzo wysoką pozycję towarzyską. Ga­ zety prześcigały się w plotkach na jego temat, drukowały zdjęcia ze wszystkich przyjęć, które wydał od ślubu - a było ich sporo - a na każdym z nich Alanna była ubrana tak, żeby podkreślać walory jej ciała. Przez dłuższy czas myślał o tym, że Kristine ogląda jego zdjęcia z piękną żoną, podczas gdy sama usługuje starzejącemu się playboyowi, dla którego rzuciła Reece'a. Sprawiało mu to perwer­ syjną przyjemność. Lubił wyobrażać sobie, że była narzeczona czuje żal, że z nim zerwała. Na pewno

ŻYCIE W LUKSUSIE 15 nie spodziewała się, że w ciągu trzech lat od jej odejścia uda mu się przejść drogę od bankruta do milionera. Biedna Kristine, pomyślał gorzko. Gdyby miała trochę wiary i była lojalna, mogłaby mieć ciastko i zjeść ciastko. Zamiast tego rzuciła się w ramiona podstarzałego producenta filmowego, o którym mówiono, że co roku zamieniał swoje gwiazdki na nowe. Był czas, kiedy Reece oczekiwał na informacje o Kristine z zapartym tchem. Jednak od pewnego czasu przestał przejmować się tym, co się z nią działo. Nie był w stanie określić dnia, kiedy zdarzył się ten cud. Ale musiało to być kilka miesięcy temu. Trudno było myśleć o innej kobiecie, jeśli miało się kogoś tak fascynującego jak Alanna. Poza zapierającą dech w piersiach urodą Alanna była niesamowitą kobietą. Nigdy go o nic nie pytała. Nie robiła scen, kiedy wracał późno do domu albo musiał wyjechać w interesach. Dbała o dom, była doskonałą gospodynią i czuła kochan­ ką. Czego więcej mógł chcieć mężczyzna taki jak on? Ich małżeństwo było idealne. Szczerze mówiąc, zakochanie się w Alannie mogło tylko wszystko zepsuć. Nagle zdał sobie sprawę, że nigdy jej tak nie pożądał jak dziś. To na pewno przez tę przeklętą sukienkę, po­ myślał sobie.

16 MIRANDA LEE Nie mógł się doczekać, kiedy skończy się ślub Richarda i wreszcie będzie mógł Alannę rozebrać. Oboje byli ważnymi osobami na weselu, więc mieli marną szansę, że uda im się wyrwać wcześ­ niej. Alanna pewnie i tak by się nie zgodziła. Reece'a naszła kolejna myśl. Może uda mu się przekonać żonę, żeby wymknęli się gdzieś na kilka minut. Może nawet do toalety? Nigdy wcześniej nie robił Alannie takich propo­ zycji. Zawsze ograniczali się do domu. A właś­ ciwie do sypialni. Czas, żeby poszerzyć horyzonty, zdecydował. I to zanim Alanna zajdzie w ciążę. Musiał jednak poczekać do chwili, kiedy wrócą do domu. Czy uda się im dotrzeć do sypialni, to już była zupełnie inna kwestia. Pomyślał sobie, że mógłby rozebrać Alannę w salonie. Albo w ogóle jej nie rozbierać... Zastanawiał się, co ma pod tą czerwoną sukienką. Holly pojawiła się w samą porę, odciągając myśli Reece'a od erotycznych fantazji, jakie pla­ nował zrealizować w ten wieczór. Miał rację. Holly wyglądała prześlicznie. Kiedy usłyszał, jak pan młody wciąga ze świs­ tem powietrze na widok swej pięknej narzeczonej, na jego ustach pojawił się uśmiech. Pod ultrakon- serwatywną fasadą bankiera Richard miał miękkie serce. Był romantykiem i idealistą. I wizjonerem, za co Reece był mu ogromnie wdzięczny.

ZYCIE W LUKSUSIE 17 Gdyby nie Richard, Reece byłby dzisiaj total­ nym bankrutem. Richard wsparł go w chwili, kiedy żadna instytucja finansowa nie chciała o tym sły­ szeć. Udzielał mu pożyczek do chwili, kiedy zastój w nieruchomościach przekształcił się w boom. No i wspierał go jako przyjaciel. Reece był za to ogromnie wdzięczny. - Przyznaję, że się myliłem, Rich - szepnął do przyjaciela. - To dziewczyna dla ciebie. - Jest dla niego za młoda - wymruczał Mike i jęknął, kiedy dostał od Reece'a kuksańca w żebra. - No dobrze, dobrze - przyznał - Widzę to. Co gorsza, myślę, że on ją kocha. - Cicho - rozkazał Richard. - Nie zauważyliś­ cie, że właśnie się żenię? Podszedł, żeby wziąć przyszłą żonę za rękę. Reece poczuł się nagle nie na miejscu, widząc wzrok Holly. Nie zazdrościł Richardowi, bo to byłoby absurdalne A może jednak? Żadna kobieta nigdy tak na niego nie patrzyła. Nawet Kristine. I na pewno nie Alanna. Odwrócił głowę w stronę swojej żony, ale nie mógł spojrzeć w jej oczy, ponieważ Stała między nimi Holly. Może i dobrze, pomyślał. Wiedział, że w oczach Alanny nigdy nie dostrzeże takiego wyrazu. Mógł liczyć tylko na pożądanie.

ROZDZIAŁ DRUGI - Widzisz? - Alanna uśmiechnęła się do Mi- ke'a. - Jednak potrafisz tańczyć. Masz nawet wy­ czucie rytmu. Alanna miała już dość wymówek Mike'a, który nie przychodził na ich przyjęcia. Zawsze twierdził, że nie umie tańczyć, więc tym razem postanowiła wziąć sprawy w swoje ręce. Wysłała Reece'a, żeby zatańczył z Sarą, a sama pociągnęła Mike'a za sobą. Richard i Holly wybrali na wesele starą posiad­ łość, której ogromne przestrzenie wypolerowanej podłogi były wprost stworzone do tańca. - Jesteś świetną nauczycielką - powiedział Mike, w końcu odrywając wzrok od swoich stóp. - A ty szybko się uczysz. Teraz możesz już zatańczyć ze swoją dziewczyną. - Nie mam dziewczyny. - Tak? To do ciebie niepodobne. - Ostatnio ciężko pracuję. - Nad czymś specjalnym? - Nowy program antywirusowy. - Aha. - Alanna kilka lat pracowała w agencji PR, i choć po ślubie została panią Diamond na pełen etat, wciąż opłacała rachunki przez Internet.

ŻYCIE W LUKSUSIE 19 - Nie wydaje mi się, żeby Reece był szczęś­ liwy, że ze mną tańczysz - wyszeptał nagle Mike. - Co takiego? - Zaskoczona Alanna rozejrzała się po sali i po chwili dostrzegła swojego męża, który tańczył z Sarą. Mimo że był odwrócony plecami, nietrudno było go dostrzec w tłumie. Wyróżniał się wzrostem i jasnymi włosami. Kiedy odwrócił się na tyle, że ich oczy się spotkały, Alannę zdziwił gniew malujący się na jego zazwyczaj pogodnej twarzy. - O tak. Jest zazdrosny - powtórzył Mike. Alanna poczuła, jak ogarnia ją instynktowna złość. - Nie bądź śmieszny - rzuciła. - Reece nie bywa zazdrosny. - Daj spokój Alanno. Bądź rozsądna. Jesteś wspaniałą, piękną kobietą. Gdybyś była moją żo­ ną, też byłbym zazdrosny, widząc cię w objęciach innego mężczyzny. Alanna jednak wciąż nie mogła uwierzyć, że Reece mógłby być o nią zazdrosny. Tańczyła już z wieloma innymi mężczyznami w jego obecności i na dodatek ubrana o wiele bardziej wyzywająco niż dzisiaj. Reece ani razu nie skrytykował jej ani nie skomentował sytuacji. A jeśli chodzi o poczucie zagrożenia ze strony Mike'a... Sam pomysł był kompletnie niedorzeczny.

20 MIRANDA LEE Alanna nigdy nie spotkała nikogo, kto byłby równie pewny siebie jak jej mąż. I miał ku temu wszelkie powody. Nie tylko był przystojny i od­ nosił sukcesy, ale miał też niezwykłą osobowość. Kiedy wchodził do pokoju, stawał się słońcem, wokół którego krążyła reszta świata. Szczerze mó­ wiąc, Alanna nigdy nie widziała mężczyzny, który byłby do niego podobny. - Nie wierzę, że mógłby być zazdrosny - po­ wiedziała pewnym tonem. - Sara musiała powie­ dzieć coś, co go rozzłościło. - Chcesz to sprawdzić? - Nie rozumiem. Mike nagle przyciągnął Alannę do siebie, spra­ wiając, że powietrze niemal uszło z jej płuc. Reakcja na twarzy męża była natychmiastowa. Reakcja Alanny na zazdrość męża również poja­ wiła sie nagle. Miała chaos w głowie i czuła panikę. - Nie wierzę - szepnęła roztrzęsiona. - Reece nie bywa zazdrosny. - On jest mężczyzną, Alanno. Tak to jest, kiedy ktoś wchodzi na męskie terytorium. - Mike puścił Alannę i znów byli w przyzwoitej odległości. - Ale on nigdy nie był o mnie zazdrosny! i - zaprotestowała. - Powinieneś zobaczyć sukien- ki, które noszę. Czy zazdrosny mężczyzna kupo­ wałby takie rzeczy żonie? - To zależy. - Od czego? - Od tego, dlaczego chce, żebyś je nosiła.

ŻYCIE W LUKSUSIE 21 - Nie rozumiem, o czym mówisz. - Naprawdę? Alanna była kompletnie zaskoczona. - Musisz mi to wyjaśnić. - Co wiesz o przeszłości swojego męża? Alanna zmarszczyła brwi. - Całkiem sporo. Wiem, że jest najstarszy spo­ śród trzech braci, że jego ojciec zmarł porażony prądem, kiedy Reece był w liceum. Wiem, że pracował w weekendy w agencji nieruchomości już jako siedemnastolatek i szło mu tak dobrze, że zrezygnował z pójścia na studia. Powiedział mi, że pierwszy milion zarobił w wieku dwu­ dziestu jeden lat. - Nie o to mi chodziło. Co wiesz o jego najbliż­ szej przeszłości, o latach, zanim ciebie spotkał i. poślubił. - Wiem, że przeszedł poważny kryzys finan­ sowy kilka lat temu. Powiedział mi, że gdyby nie Richard poszedłby na dno. Domyślam się jednak, że chodzi ci o jego byłą narzeczoną, Kristine. Opowiadał mi, że rzuciła go dla jakiegoś bogatego starszego faceta właśnie w tym trudnym okresie. I dlatego, wyjaśnił jej Reece na pierwszym spotkaniu, tak jak ona nie był zainteresowany głębokim uczuciem. Był już kiedyś szaleńczo za­ kochany i bardzo cierpiał. Nie chciał, żeby to się powtórzyło. Oczywiście myślał, że cierpienie Alanny spowo­ dowane było tragiczną śmiercią męża w wypadku

22 MIRANDA LEE samochodowym. Alanna nie była w stanie powie­ dzieć mu prawdy o Darku. Zaczęła się jednak zastanawiać, czy on też był z nią absolutnie szczery. Czy Mike wiedział coś, czego nie wiedziała Alanna? - Więc Reece opowiedział ci wszystko o Kris- tine? - powtórzył Mike. - Tak. Jaka była piękna, jak bardzo chciała zostać aktorką. Że kiedy go zostawiła, do ślubu zostały tylko trzy tygodnie. - Wątpię, Alanno, w to, czy wiesz wszystko. Żaden mężczyzna nie mówi żonie wszystkiego, szczególnie o poprzedniej kobiecie, która źle z nim postąpiła. Mężczyźni mają swoją dumę. Kobiety też, chciała dodać. - Co zrobiła? - Będziesz musiała zapytać męża. Już i tak powiedziałem zbyt wiele. - Ale nie mogę go zapytać o coś takiego. Mu- sisz mi powiedzieć. - Co powiedzieć? Alanna obróciła się i ujrzała swojego męża wpatrującego się w Mike'a ostrym jak sztylety wzrokiem. - Twoja żona chce, żebym wyjaśnił jej, jak działa mój nowy program - odparował Mike bez mrugnięcia okiem. - Ale uczenie tańca idzie Alan- nie o wiele lepiej niż mnie wyjaśnianie, jak działa­ ją komputery. Widzę jednak, że chcesz ją z po­ wrotem. Ja i tak muszę już lecieć, tylko zamienię

ŻYCIE W LUKSUSIE 23 jeszcze słówko z młodą parą. Do zobaczenia. I dzięki za lekcję tańca, Alanno. Może mi się to przydać któregoś dnia. Kiedy Alanna odwracała się do męża, postano­ wiła od razu rozprawić się z jego zazdrością. - Dlaczego tak na mnie patrzyłeś? - zażądała odpowiedzi. - Mike powiedział, że jesteś zazdro­ sny. To prawda? Na chwilę twarz Reece'a stężała, a mięśnie karku się napięły. Jego ładnie wykrojone, zazwy­ czaj uśmiechnięte usta zacisnęły się w cienką linię. A oczy... Ałanna nigdy nie widziała, żeby miały taki wyraz. Twardy i zimny. Nagle jednak roześmiał się i ten, którego znała i z którym czuła się bezpieczna, powrócił. - Czy nie mogę być trochę zaborczy wobec mojej pięknej żony? - Jak na mój gust bycie zaborczym to zazdrość - odpowiedziała. - Nie lubię zazdrości, Reece. - Przepraszam. To wina tej sukienki. - Sukienki? To śmieszne. Jest bardzo skromna. - Chodzi o kolor. Musisz wiedzieć, że miałem nieczyste myśli, kiedy obserwowałem cię, jak idziesz w stronę ołtarza - powiedział, obniżając głos do zmysłowego mruczenia, które Alanna dobrze znała. Reece lubił mówić, kiedy byli w łóżku, prawił jej komplementy, nieprzerwanie ją przy tym piesz­ cząc i całując. Jej oddech przyspieszył na samą myśl o tych

24 , MIRANDA LEE chwilach. On też zaczął o nich myśleć, widziała to w jego twarzy i oczach. - Pragnę cię, skarbie - wyszeptał. - Chyba nie wytrzymam do powrotu do domu. Alanna otworzyła usta, po czym znów je za­ mknęła. Słowa ugrzęzły jej w gardle pod płonącym spojrzeniem oczu męża. Nagle wszystko wokół niej zaczęło blaknąć i przed sobą widziała tylko Reece'a. Jej wargi lekko się rozchyliły. Poczuła, że ma sucho w ustach. Jak przez mgłę Alanna usłyszała, że orkiestra zaczęła grać wolny, nastrojowy kawałek. Reece bez słów przyciągnął żonę, nie odrywa­ jąc od niej wzroku. Objęła go za szyję i ich ciała znalazły się jeszcze bliżej. - Muszę cię pocałować - wyszeptał w jej włosy. - Nie... Nie możesz - odpowiedziała drżącym głosem. -Nie tutaj. - Więc gdzie? Wiedziała, o co pyta. Nie chodziło tylko o poca­ łunek. Myśl o tym, że może zabrać ją w jakieś odosobnione miejsce, sprawiła, że krew uderzyła jej do głowy. Pokusa, żeby pójść za nim, była ogromna. Chciała tego. Kiedy w zeszłym roku wyszła za Reece'a, przy­ sięgła sobie, że będzie panować nad swoją zmys­ łową naturą. Mężczyzna nie powinien myśleć, że jego żona jest łatwa.

ŻYCIE W LUKSUSIE 25 Jak do tej pory była zadowolona z ich życia seksualnego. I była szczęśliwa w małżeństwie. Reece lubił ją i szanował. Czy nadal będzie ją szanował, jeśli się zgodzi na dziką namiętność? Nie. Musiała oprzeć się pokusie. - Nie mogę, Reece - powiedziała. - Muszę pomóc Holly się przebrać. - Teraz sobie tańczy - powiedział, wskazując głową parę młodą, objętą i wolno sunącą po par­ kiecie. - Chodź ze mną. - Gdzie? - Wiesz gdzie - mruknął. - Widziałem to w twoich oczach. Odchyliła głowę i wpatrzyła się niego z bijącym sercem. Czy tak łatwo było czytać w jej myślach? - Jesteś moją żoną, Alanno - kontynuował. - Wszystko, co robimy razem, jest porządku. - Bycie małżeństwem nie oznacza, że można robić wszystko - odpowiedziała. - Przykro mi, Reece, ale będziesz musiał poczekać, aż wrócimy do domu. Jego twarz pociemniała. - To jest po prostu śmieszne. Pragniesz tego. Wiem o tym. Kiedy mocniej zacisnął palce na jej ramieniu, Alanna wyswobodziła się z jego uchwytu i spoj­ rzała z gniewem. - Nigdy nie zakładaj z góry, co chcę robić, Reece! - warknęła. - Powiedziałam: nie i to zna­ czy: nie. Nie wiem, co ci się dzisiaj stało, ale nie

26 MIRANDA LEE podoba mi się twoje zachowanie. A teraz zabiorę Holly na górę, żeby mogła się przebrać. Mam nadzieję, że kiedy wrócimy, przestaniesz być jas­ kiniowcem i staniesz się z powrotem mężczyzną, za którego wyszłam. Odwróciła się i odeszła. Reece zastanowił się chwilę nad jej słowami. W końcu wzruszył ramio­ nami i podszedł do grupki mężczyzn. Przyłączył się do ich rozmowy o polityce.

ROZDZIAŁ TRZECI Kiedy wracali do domu, w samochodzie pano­ wała napięta cisza. Reece miał sporo czasu, aby się nad wszystkim zastanowić. Alanna chciała dziecka. Do tego stopnia, że na kuchennym kalendarzu zakreślała dni, kiedy była najbardziej płodna. Dzisiaj nie był najlepszy dzień, ale blisko dobrej daty. Miał więc nadzieję, że nie odrzuci go dziś wieczorem. Miał też nadzieję, że ta Alanna, którą dostrzegł na moment tego wieczoru, powróci. Chciał mieć żonę, która nie będzie zawsze zamykać za sobą drzwi do łazienki. Która nie będzie tak zazdrośnie strzegła swojej prywatności. To takie frustrujące. Czy chciała kochać się z nim tylko ze względu na dziecko? Czy w ogóle jej na nim zależało, czy był tylko środkiem do osiągnięcia założonego celu? Do tej pory nie przeszkadzało mu, że wiele przed nim ukrywa. Ale dziś wszystko się zmieniło. Reece chciał teraz od Alanny więcej i, Bóg mu świadkiem, miał zamiar to dostać.

28 MIRANDA LEE Alanna siedziała na siedzeniu pasażera w czer­ wonym sportowym mercedesie Reece'a. Twarz miała odwróconą w inną stronę, ręce zaciśnięte mocno na kolanach. Wiedziała, że się na nią gniewa. Umiała to wyczuć. Przy Darku trzęsła się w takich sytuacjach ze strachu. Z Reece'em było jednak inaczej. Nie bała się, była tylko poruszona i smutna. Nienawidziła się za tę głupią, przesadną reak- cję. Rzadko się tak zachowywała. Nawet jeśli był trochę wobec niej zaborczy, to spokojnie mogła mu to wybaczyć. Powinna go przeprosić. Słowa jednak nie chcia­ ły do niej przyjść, nawet kiedy mąż skręcił na podjazd i zatrzymał się. Pilotem uruchomił bramę, niecierpliwie stukając palcami o kierownicę, gdy czekali, aż się otworzy. Znów Alanna próbowała zmusić się do tego, żeby coś powiedzieć. Odwróciła już głowę w stro­ nę męża, ale wciąż nie mogła się na to zdobyć. Wszystkie jej koleżanki uważały, że jest szczęś­ ciarą. I to była prawda. Mieszkała w przepięknym domu, miała luksusowy samochód i wspaniałą garderobę. Ale nie to miały na myśli jej koleżanki, mówiąc, że ma szczęście. Nie, tak najbardziej to zazdrościły jej Reece'a. Jej charyzmatycznego i bardzo przystojnego męża. Na pierwszy rzut oka była szczęśliwą kobietą.