ziomek72

  • Dokumenty7 893
  • Odsłony2 158 139
  • Obserwuję935
  • Rozmiar dokumentów26.3 GB
  • Ilość pobrań1 244 006

Zabawa w chowanego - Lamb Charlotte

Dodano: 8 lata temu

Informacje o dokumencie

Dodano: 8 lata temu
Rozmiar :443.3 KB
Rozszerzenie:pdf

Zabawa w chowanego - Lamb Charlotte.pdf

ziomek72 EBooki EBOOK L Lamb Charlotte
Użytkownik ziomek72 wgrał ten materiał 8 lata temu. Od tego czasu zobaczyło go już 202 osób, 115 z nich pobrało dokument.

Komentarze i opinie (0)

Transkrypt ( 25 z dostępnych 75 stron)

CHARLOTTE LAMB Zabawa w chowanego Harlequin Toronto • Nowy Jork • Londyn Amsterdam • Ateny • Budapeszt • Hamburg Madryt • Mediolan • ParyŜ • Praga • Sofia Sydney • Sztokholm • Tokio • Warszawa

ROZDZIAŁ PIERWSZY Po raz pierwszy Donna zdała sobie sprawę z tego, Ŝe jest śledzona, dopiero na rogu bulwaru Malesherbes. Zaczęła iść szybciej i usłyszała, Ŝe ktoś tuŜ za nią wyraźnie przyspieszył kroku. Dochodziło wpół do drugiej w nocy. Na ulicy było niewielu przechodniów, a ruch samochodowy stopniowo zamierał. Donna poczuła się niepewnie. Odmówiła beztrosko Marie-Louise, która zaproponowała, Ŝe odwiezie ją do domu. Piękne dzięki, ale mam ochotę się przejść. Taka cudowna noc! - powiedziała do przyjaciółki. Nie boisz się chodzić po ParyŜu w środku nocy? - Marie-Louise nie była zachwycona pomysłem Donny. - Powinnam cię odwieźć - powtórzyła. Po butelce chablis, którą wypiłyśmy? - spytała rozbawiona Donna. - Z pewnością będę bezpieczniejsza, idąc na własnych nogach. Na szczęście, zawianych pieszych policja nie aresztuje. Marie-Louise roześmiała się wesoło. Będzie mi ciebie brak. Musisz koniecznie odwiedzić nas w Lyonie. Obiecuję. - Donna uścisnęła przyjaciółkę. - Dobrej nocy. Jej takŜe będzie brak Marie-Louise. Bez tej miłej dziew- 6 czyny ParyŜ straci wiele ze swego uroku. Przez całe dwa lata Donna oglądała to miasto oczyma przyjaciółki i nauczyła sie je kochać. Czuła się w ParyŜu niemal tak dobrze, jak w rodzinnym Londynie. Teraz jednak, nocą, słyszała za plecami kroki idącego za nią męŜczyzny i miasto wydawało się jej mniej przyjazne. Po raz pierwszy Ŝałowała, Ŝe mieszka w tak spokojnej dzielnicy. Bulwar Malesherbes spodobał się jej od razu, gdy tylko go zobaczyła w upalne, sierpniowe, niedzielne popołudnie. Na jezdni panował mały ruch, a sklepy i większość mieszkań były zamknięte. Ich właściciele opuścili rozpalone mury miasta, udając się na urlopy nad morze lub na wieś. Tego pierwszego dnia, kiedy Donna znalazła się na bulwarze Malesherbes, nie zdawała sobie sprawy, jak opustoszała jest w lecie cała dzielnica. Stanęła wówczas pod jednym z platanów i przyglądała się lekko drgającym liściom. Wysokie domy, których okna ocieniały zamknięte okiennice, zdawały się drzemać w słońcu jak wielkie szare koty zauroczone ciepłem. Mimo Ŝe komorne było zbyt duŜe jak na jej ówczesne moŜliwości finansowe, zdecydowała się wynająć tu apartament. I nigdy potem swego kroku nie Ŝałowała, zwłaszcza wtedy, kiedy poznała bliŜej dzielnicę i zŜyła się z sąsiadami. Teraz, w środku nocy, ciszę przerywało tylko stukanie obcasów Donny o chodnik i dochodzące z tyłu, coraz bliŜsze odgłosy kroków męŜczyzny, który podąŜał jej śladem. Bulwar Malesherbes był szeroki, zwłaszcza tam, gdzie po obu stronach rosły rozłoŜyste drzewa. Donna popatrzyła na skryte za nimi okna. Dziś juŜ wiedziała, Ŝe tej parnej,

7 letniej nocy w większości mieszkań nie ma nikogo. ParyŜ w sierpniu naleŜy do turystów. Przed ich zalewem uciekli mieszkańcy. Gdyby napadł mnie męŜczyzna, który idzie z tyłu, czy znalazłby się tutaj ktoś, kto usłyszałby mój krzyk? - zapytywała samą siebie. Skręciła nagle i niemal biegiem przecięła jezdnię. Była o parę kroków od wejścia do domu, w którym mieszkała. W półmroku ujrzała mosięŜną klamkę. Z ulgą zatrzymała się przy drzwiach frontowych i w tym momencie uprzytomniła sobie, Ŝe męŜczyzna, który ją śledził, nagle rozpłynął się w ciemnościach nocy. Rozejrzała się wokoło. Wszędzie panowała cisza. Bulwar opustoszał. Oprócz niej nie było tu nikogo. Wystraszona wpadła do holu. W kantorku za firanką drzemała konsjerŜka. Usłyszawszy kroki podniosła głowę. Lokatorka uspokoiła ją gestem i powiedziała: - Cest moi, madame. Bonne nuit. Pod czujnym okiem madame Lebrun poczuła się spokojniejsza. KonsjerŜka zawsze pilnie obserwowała, kto wchodzi do domu. A kiedy opuszczała swoje miejsce, na posterunku zjawiał się monsieur Lebrun. Mieszkanie Donny znajdowało się na trzecim piętrze. W domu nie było windy, musiała więc wchodzić wysoko po stromych, wąskich schodach. Od chwili sprowadzenia się tutaj, dzięki tym wspinaczkom straciła na wadze dwa kilogramy. Teraz, idąc na górę, była świadoma, Ŝe niemal wszystkie mieszkania na klatce schodowej są zamknięte na cztery spusty i nie ma w nich nikogo. Przed dwoma tygodniami lokatorzy rozjechali się na urlopy i wrócą, podobnie jak większość paryŜan, w pierwszy weekend września. Donna bardzo lubiła paryskie lato. W okolicy bulwaru Malesherbes nawet w sierpniu było cicho i spokojnie. Tu- 8 ryści tutaj nie docierali. Widywało się ich dopiero na bulwarze Haussmanna i w pobliŜu duŜych domów towarowych, takich jak Au Printemps, Galeries Lafayette i C&A. Z tych ruchliwych miejsc do bulwaru Malesherbes szło się zaledwie kilka minut. Był to juŜ jednak zupełnie inny świat. W rzeczywistości ParyŜ stanowi zlepek róŜnorodnych miasteczek i kaŜde z nich zachowało do dziś swój odrębny, niepowtarzalny charakter. Donna otworzyła drzwi i szybko zapaliła światło w przedpokoju. Nadal była niespokojna. Przeszła przez całe mieszkanie. Nie zauwaŜyła niczego podejrzanego. OdpręŜona poszła do kuchni. Miała ochotę na filiŜankę gorącej czekolady. Wlewała właśnie mleko do kubka, gdy zadzwonił telefon. AŜ drgnęła, kiedy ostry dzwonek rozdarł nocną ciszę. Pobiegła do saloniku i szybko podniosła słuchawkę. To ty, Donno? - usłyszała męski głos. Tak. Słucham - odrzekła zdenerwowana. Mówi Gavin. To ty? Skąd dzwonisz? I dlaczego w środku nocy? Czy coś się stało? - pytała zaniepokojona. Jesteś sama? - Głos Gavina przeszedł w gardłowy szept. - Tak. Oczywiście. Czy miałaś telefon z Londynu? Czy dzisiaj ktoś się z tobą stamtąd kontaktował? O co chodzi? Powiedz mi wreszcie, co się stało. Dlaczego ktoś z Londynu miałby się ze mną kontaktować?

NiewaŜne. Zaraz będę u ciebie. Uprzedź konsjerŜkę, Ŝeby mnie wpuściła. - Jesteś w ParyŜu?! - wykrzyknęła zdumiona Donna. 9 - W budce telefonicznej po drugiej stronie ulicy. Mu siałem się upewnić, czy wszystko jest w porządku. Za pięć minut będę u ciebie. Donna odłoŜyła słuchawkę i po chwili znów ją podniosła, Ŝeby zadzwonić do konsjerŜki. Madame Lebrun odmawiała wpuszczenia na górę gości płci męskiej po dziesiątej wieczorem nawet wówczas, gdy byli to tak dystyngowani panowie jak szef Donny, i kiedy przybywali w towarzystwie równie nobliwie wyglądających Ŝon. „To jest przyzwoity dom" - niezmiennie oświadczała konsjerŜka. - Votre frere, mademoiselle? - powtórzyła, nie dowie rzając słowom młodej lokatorki. - Qui, vraiment! C est mon jumeau. - Ah, oui. - Z wyraźną niechęcią madame Lebrun przy pomniała sobie, Ŝe Donna rzeczywiście ma brata bliźniaka, który ją odwiedzał. Donna i Gavin nie byli identyczni, lecz na tyle do siebie podobni, Ŝe juŜ na pierwszy rzut oka kaŜdy mógł się przekonać, iŜ są rodzeństwem. Wreszcie, po dłuŜszych namowach, konsjerŜka łaskawie zgodziła się wpuścić męŜczyznę do domu. Donna szybko wypiła gorącą czekoladę i czekała na brata. Dlaczego zjawia się bez uprzedzenia, i do tego w środku nocy? Wprawdzie cały wieczór była poza domem, na kolacji u Marie--Louise, ale mógł przecieŜ zadzwonić w dzień. Gavin znał dobrze zwyczaje siostry. Wiedział, Ŝe wieczorami niemal zawsze wychodzi z domu - do kina, do restauracji na kolację ze znajomymi lub na jakieś domowe przyjęcie. Miała w ParyŜu sporo przyjaciół. Całą grupą zamierzali jechać za tydzień do Lyonu na ślub Marie--Louise i zatrzymać się na weekend w motelu pod miastem. Marie-Louise wychodziła za mąŜ za człowieka, którego znała niemal całe Ŝycie. Obie rodziny były z sobą zaprzy- 10 jaźnione. MoŜna by sądzić, Ŝe jest to małŜeństwo zaaranŜowane, gdyby nie fakt, Ŝe Marie-Louise i Jean-Paul po prostu się kochali. Gdy Donna dowiedziała się, jak bardzo rodzina dziewczyny pragnie tego mariaŜu, była poruszona. - Nie pozwól w nic się wrobić - ostrzegała przyjaciół kę. - Tego typu małŜeństwa z reguły są nieudane. O mały włos, a mnie by spotkał taki los. Ojciec bardzo chciał, Ŝebym wyszła za mąŜ za jego kandydata. Dopiero w ostat niej chwili się opamiętałam. Nie poddawaj się Ŝadnym naciskom rodziny. PrzecieŜ chodzi wyłącznie o twoją przy szłość! Marie-Louise uśmiechnęła się do Donny. - Jestem zadowolona, Ŝe moi rodzice pragną tego małŜeństwa. Gdyby go nie chcieli, i tak wyszłabym za Jean-Paula. Tylko on się liczy i jestem przekonana, Ŝe w pełni odwzajemnia moje uczucia. O prawdziwości tych słów przyjaciółki Donna przekonała się dopiero wówczas, gdy poznała Jean-Paula i zobaczyła, jak odnosi się do Marie- Louise. JuŜ na pierwszy rzut oka było widać, jak bardzo są w sobie zakochani. Na tę myśl serce Donny aŜ się ścisnęło. Westchnęła głęboko z nutą Ŝalu, a nawet zazdrości. Umyła kubek po czekoladzie. Czekała na Gavina pełna niepokoju. Brat z pewnością nie przywoził dobrych wieści. Usłyszała wreszcie dzwonek do drzwi.

Gavinie! Wybrałeś przedziwną porę na składanie wizyt! - przywitała wymówką nocnego gościa. Przepraszam. - Uśmiechnął się lekko, oparty o framugę drzwi. - Czy jesteś zmęczona tak jak ja? W rozchełstanej koszuli wyglądał fatalnie. Miał w ręku niewielki neseser i Donnie wydało się nagle, Ŝe brat przed czymś ucieka. Przed czym? 11 - Wchodź. Wiesz przecieŜ, Ŝe jesteś mile widziany. Za wsze. NiezaleŜnie od pory dnia czy nocy. - Niepokój Donny wzmógł się jeszcze bardziej. CzyŜby Gavin pokłócił się z oj cem? Czy tym razem ojciec na dobre wyrzucił go z domu? Weszli do saloniku. Młody człowiek opadł cięŜko na fotel, westchnął głęboko i zamknął oczy. - O BoŜe! Czuję się koszmarnie! -jęknął. - I wyglądasz nie najlepiej. - Donna obserwowała ścią gniętą twarz brata. Oboje mieli delikatne rysy, mleczną cerę i jasne włosy. Donna była prześliczną dziewczyną, przyciągającą spojrzenia męŜczyzn. Gavin, bardzo podobny do siostry, nie robił wraŜenia na kobietach. Był bezbarwny, a rysy jego twarzy zdradzały słabość charakteru. - Czy stało się coś złego? - spytała Donna. Z bratem łączyły ją wręcz telepatyczne więzy. Byli przecieŜ bliź niakami. Tym razem nie miała Ŝadnych złych przeczuć aŜ do chwili, w której usłyszała w słuchawce jego napięty głos. Wyczuła, Ŝe jest przeraŜony. - Zachowałem się jak ostatni kretyn - odparł, unosząc opadające powieki. - To nic nowego. - Donna uśmiechnęła się do brata. - Jestem piekielnie zmęczony! -jęknął w odpowiedzi. - Przyjechałem promem z Dover, a potem zgubiłem się na drodze z Calais. - To prawie niemoŜliwe! - Zjechałem z autostrady, Ŝeby zadzwonić do ciebie. Zapomniałem, jaki jest numer twojego telefonu i nie umia łem sobie poradzić. Sama wiesz, Ŝe kiepsko mówię po francusku. Tak więc ruszyłem wprost do ParyŜa, a tutaj twoja konsjerŜka nie wpuściła mnie do mieszkania i nie 12 pozwoliła poczekać, aŜ wrócisz. Włóczyłem się trochę, ale wpadłem w oko jakiemuś policjantowi i musiałem zamelinować się w bistrze. - Czy zanim zatelefonowałeś, spacerowałeś pod okna mi? - spytała Donna. - Dochodząc do domu miałam wra Ŝenie, Ŝe ktoś za mną idzie, ale kiedy się obejrzałam, nie zobaczyłam nikogo. Gavin wyprostował się błyskawicznie w fotelu. Jego dolna warga zadrgała nerwowo. Ktoś cię śledził? - spytał z niepokojem. Chyba tak. Powiedz mi wreszcie, czego się boisz. - Wpadłem w tarapaty. I on dowiedział się o wszy stkim. Dlatego musiałem uciekać, zanim rozpęta się piekło. - Mówisz o ojcu? - Nie, o Brodim. Ale on natychmiast powie ojcu, więc na jedno wychodzi. Donna zbladła jak papier. - Co zrobiłeś? - spytała brata.

Spojrzał na nią z ukosa i zagryzł wargę. Potrzebowałem pieniędzy. Ostatnio miałem złą passę, ale nie mogła przecieŜ trwać w nieskończoność. Musiałem mieć szansę odegrania tego, co straciłem. Ochf - jęknęła Donna. - Znów zacząłeś grać! Jak mogłeś?! PrzecieŜ obiecałeś... Nie masz pojęcia, jak koszmarne jest moje Ŝycie -wybuchnął Gavin. - Tobie to dobrze. Wyjechałaś sobie, ale ja jestem uziemiony. Dzień po dniu chodzę do firmy i ślęczę przy biurku, a głupi ludzie przez cały czas nie dają mi spokoju. I do tego jeszcze ojciec. Patrzy na mnie tak, jakby Ŝałował, Ŝe w ogóle się urodziłem. Gavin skrył twarz w dłoniach i zaczął drŜeć na całym ciele. 13 - Uspokój się, proszę. - Donna uklękła na podłodze obok fotela. Ten dorosły brat zachowywał się jak bezradny mały chłopak. Przyjechał do niej, bo potrzebował opieki. - Donno, pomóŜ mi. IleŜ to razy słyszała te słowa z jego ust? Oczywiście, pomogę - przyrzekła, głaszcząc Gavina po głowie. Mimo Ŝe byli bliźniakami, zawsze czuła się starsza. Urodził się pól godziny później i długo przebywał w inkubatorze pod ścisłą kontrolą. W pewnym sensie od tamtej pory aŜ do dziś wymagał opieki. Skąd Brodie dowiedział się, Ŝe grałeś? - spytała Donna. Musiałem wziąć forsę z prywatnego konta - odrzekł, nie odrywając rąk od twarzy. - O BoŜe! Z konta ojca? Ale skąd Brodie... On teraz kieruje interesami. Od wiosny. Ojciec przekazał mu nadzór nad firmą, z chwilą gdy poczuł się gorzej. Co jest ojcu? - Donna nie miała pojęcia, Ŝe choruje i Ŝe przestał prowadzić firmę. Lekarz stwierdził dusznicę bolesną - odrzekł Gavin. - Nie miej takiej przeraŜonej miny. Musi po prostu zwolnić tempo Ŝycia i bardzo na siebie uwaŜać. Tylko zdenerwowanie lub przemęczenie wywołuje atak. Zalecono mu natychmiastowe przejście na emeryturę, lecz ojciec nie poddał się do końca. Mianował Brodie'ego dyrektorem, ale sam został prezesem. Przychodzi na zebrania zarządu i z daleka czuwa nad wszystkim, co dzieje się w firmie. A więc rządzi Brodie Fox! - Ma, czego chciał, mimo Ŝe nie udało mu się zostać zięciem szefa, pomyślała z goryczą. Czy to cię dziwi? Nic a nic - spokojnie odparła Donna. 14 Brodie zawsze o tym marzył. Ostatni atak ojca stworzył mu ogromną szansę. Dlaczego nic nie powiedziałeś? - spojrzała z wyrzutem na brata. - PrzecieŜ odwiedzałeś mnie wiosną. Nie chciałem cię martwić. - Gavin nie patrzył siostrze w oczy. Nie uwierzyła w jego słowa. - Ile wziąłeś z konta ojca? - spytała po chwili. Nadal unikał jej wzroku. Językiem zwilŜył nerwowo wargi. - Ja te pieniądze tylko poŜyczyłem. PrzecieŜ wreszcie musiało dopisać mi szczęście. Ile? - powtórzyła Donna. Tysiąc funtów.

Szybko przeliczyła w myślach swe oszczędności. MoŜe uda mi się zdobyć dla ciebie te pieniądze. Słuchaj, ale to nie wszystko... Wziąłeś więcej? - niemal wykrzyknęła. - Mów wreszcie. Ile? Tylko się nie złość. Sama wiesz, Ŝe ojciec traktuje mnie jak szczeniaka i od czasu do czasu odpala parę funtów. Gdybym pracował dla kogoś obcego, zarabiałbym lepiej. No, ale i tak firma będzie moja. Nasza - poprawił się i spojrzał na siostrę. - Znasz chyba testament ojca. Oboje dziedziczymy po połowie. Gdyby stary nie miał węŜa w kieszeni, nie miałbym teraz kłopotów finansowych. PrzecieŜ i tak te pieniądze będą moje... Słysząc słowa brata Donna aŜ zaniemówiła. To, co po-wiedział, zabrzmiało prawie tak, jakby nie mógł doczekać się śmierci ojca. - Gavinie... - zaczęła po chwili, ale szybko urwała na widok jego naburmuszonej miny. Nie znosił, gdy usiłowała 15 prawić mu kazania. Zamykał się wówczas nawet przed nią. - Ile ci trzeba? - spytała z westchnieniem. - Szesnaście tysięcy. Z chwilą ukończenia dwudziestu jeden lat oboje z Gavi-nem otrzymali pieniądze zapisane im przez zmarłą matkę. Swoją część Donna wydała na urządzenie się w ParyŜu i kursy językowe. Opanowała dobrze francuski i dostała pracę tłumaczki. Gavin zaś swoje pieniądze przepuścił. Po prostu przegrał. Nie mam takiej sumy! Spojrzał błagalnie na siostrę. Wobec tego pogadaj z Brodim. Nie! - krzyknęła. Przyrzekła sobie nigdy więcej się z nim nie zobaczyć. Zrozum wreszcie, Ŝe jeśli Brodie powie ojcu, będę skończony. Stary mnie wydziedziczy. JuŜ to zapowiedział. Wiem, Ŝe mną pogardzasz. Bez przerwy gnębi mnie to, Ŝe nigdy nie jestem w stanie dogodzić ojcu, bez względu na to, jak bardzo się staram. Hazard jest dla mnie ucieczką od rzeczywistości! Donna popatrzyła na brata zdumiona. Po raz pierwszy się przed nią otworzył. Nigdy przedtem nie rozmawiał tak szczerze. Z pewnością część winy spoczywała na ojcu. Był człowiekiem zimnym, nadzwyczaj surowym i wymagającym. Nigdy nie ukrywał, Ŝe pogardza Gavinem, gdyŜ syn nie spełnił pokładanych w nim nadziei. Nic więc dziwnego, Ŝe chłopak z rozpaczy zaczął zwalczać swe smutki przy ruletce! Donna podniosła się i pogładziła brata po głowie. - Jest bardzo późno. Idź teraz do łóŜka. Jutro spokojnie pomyślimy, co robić dalej. Nie martw się, pomogę ci. Westchnął z ulgą, podniósł się z fotela i uścisnął Donnę. 16 - Dzięki, siostrzyczko. Nie wiem, co bym zrobił bez ciebie. MoŜe wówczas nauczyłby się polegać wyłącznie na sobie, pomyślała Donna. Teraz jednak na taki eksperyment w Ŝadnym razie by się nie zdobyła. Ryzyko było zbyt duŜe. Od chwili śmierci matki zawsze mu pomagała i musi zrobić to teraz. Kto wie, co mógłby uczynić, gdyby zostawiła go samemu sobie. - Dostanę kubek gorącego mleka? - zapytał ziewając. Oczywiście. Kładź się, przyniosę ci do łóŜka. Uśmiechnął się lekko. Dolej trochę brandy. Dobrze mi zrobi. Kiwnęła głową i patrzyła, jak brat idzie do małego pokoju, który słuŜył

za pokój gościnny. Kiedy podgrzała mleko, Gavin juŜ leŜał. Spróbuj zasnąć, braciszku. Jutro sobota, nie idę do pracy. Mam cię ściągnąć z łóŜka o świcie, czy chcesz dłuŜej pospać? Jeśli sam wcześniej nie wstanę, obudź mnie o dziewiątej. Słuchaj. - Zasępił się. - Wspominałaś, Ŝe ktoś cię dziś śledził. ZauwaŜyłaś, kto to był? - zapytał zaniepokojony. Nie. Wiem tylko, Ŝe szedł za mną męŜczyzna. Ale to przecieŜ nie moŜe mieć z tobą nic wspólnego. Jakiś przypadkowy facet, łazęga. Więc się nie przejmuj. Pewnie masz rację. Jestem przeczulony. Dziś rano Brodie oznajmił mi, Ŝe odkrył brak pieniędzy na koncie. Miał czelność nazwać mnie złodziejem! Powiedział, Ŝe jeśli przez weekend sam nie przyznam się ojcu do tego, co zrobiłem, on go poinformuje w poniedziałek przed posiedzeniem zarządu. Patrzył na mnie tak pogardliwie, jak zwykł to czynić stary. Wiedziałem, Ŝe muszę zwiewać 17 i Brodie, jak sądzę, domyślił się, co mam zamiar zrobić. Przez całą drogę do ParyŜa wydawało mi się, Ŝe mnie ściga. Donna popatrzyła na brata. Jego twarz nabrała niepokojąco zielonej barwy. Tak wyglądał zawsze, juŜ jako dziecko, kiedy bał się gniewu ojca. - Przestań się denerwować, bo nie zaśniesz. - Nie martw się o mnie. Wszystko będzie w porządku. - Gavin pił powoli gorące mleko. - Dobranoc. Zrzucił swe kłopoty na barki siostry i poczuł się lepiej. - Śpij spokojnie. Donna połoŜyła się do łóŜka. Po chwili rozbolała ją głowa. Nie mogła zasnąć. Jak Brodie Fox śmiał nazwać Gavina złodziejem?! Brat nie powinien zabierać pieniędzy, ale bądź co bądź są to fundusze rodziny. Brodie zaczął pracować w firmie przed pięciu laty z niezłomnym postanowieniem wzięcia jej pod kontrolę. I, jak widać, to mu się udało. Ale jakim prawem wtrąca się w sprawy rodzinne i grozi Gavinowi? Obiecała pomóc bratu, ale nie miała pojęcia, jak to zrobić. PrzecieŜ nie padnie na kolana przed mianowanym przez ojca dyrektorem firmy i nie będzie go o nic błagać! Przed dwoma laty, zanim opuściła Londyn, powiedziała Brodie'emu, co o nim myśli. Wygarnęła mu wszystko. Była górą. Teraz, gdyby zdecydowała się prosić go o pobłaŜanie bratu, oddałaby się w ręce tego bezkompromisowego i wyrachowanego męŜczyzny. Muszę przestać o tym myśleć, postanowiła. Przed jutrzejszym cięŜkim dniem potrzebny mi jest odpoczynek. Męczyła się długo, zanim wreszcie zasnęła. Gdy Donna obudziła się rano, pokój był zalany słońcem, a wokół rozchodził się apetyczny aromat kawy. Ziewając, 18 niechętnie wstała z łóŜka. Była niewyspana. WłoŜyła bawełniany szlafrok i poszła do kuchni. Gavin nastawił właśnie kawę i wyciskał sok z pomarańczy. - Witaj. Jak spałaś?-zapytał. Kiepsko. A ty? - Popatrzyła na brata. - Wyglądasz lepiej niŜ wczoraj. Spałem jak zabity - przyznał. - A teraz umieram z głodu. Gdzie trzymasz chleb? Nie mogę go znaleźć. Skończył się wczoraj. Muszę zejść do boulangerie, Ŝeby kupić bułki na śniadanie. - Powiedz mi dokąd, to sam pójdę. - Na następnym rogu skręć w lewo. Piekarnię zoba

czysz od razu, po przeciwnej stronie ulicy. Kup croissanty, bułeczki i bagietkę. Czy masz jakieś franki? - spytała Don na widząc, Ŝe Gavin szykuje się do wyjścia. Mam. Zrób kawę. Wrócę na jednej nodze. Świetnie. Po wyjściu brata Donna poszła do łazienki. Przemyła twarz zimną wodą, uczesała się i z niesmakiem przyjrzała się sobie w lustrze. Oczy miała podkrąŜone, twarz bladą, a włosy bez połysku. Wyglądam okropnie, pomyślała. Zadźwięczał dzwonek u drzwi. Westchnęła cięŜko. Ga-vin wrócił wcześniej, niŜ przypuszczała. - Jesteś szybki - powiedziała, otwierając szeroko drzwi. Zamarła na widok stojącego przed nią męŜczyzny. Zatrzasnęłaby mu drzwi przed nosem, gdyby nie skorzystał z jej zaskoczenia i pewnym krokiem nie wszedł do mieszkania. Po chwili odzyskała głos. - Co sobie właściwie myślisz? - zwróciła się ostro do gościa. 19 - Gdzie Gavin? - zapytał męŜczyzna. Wszedł do poko ju i rozejrzał się wokoło. Salonik był urządzony w staro świeckim stylu. Donna kupowała meble na wyprzedaŜach i w komisach. Nie były to wprawdzie antyki, lecz solidne, ręcznej roboty sprzęty z okresu międzywojennego. Two rzyły interesującą, sympatyczną całość. - Gavin? - powtórzyła Donna. - Tylko nie udawaj, Ŝe nie wiesz, o co chodzi. To nie w twoim stylu. Gość miał przenikliwe, zimne, niebieskie oczy, lekko przysłonięte cięŜkimi powiekami. Z jego potęŜnej sylwetki biła pewność siebie. - Wiem, Ŝe jest tutaj - ciągnął dalej. - Wyjechał z An glii wczoraj po południu. Paryska agencja detektywistycz na potwierdziła moje przypuszczenia, Ŝe zameldował się u ciebie. - Obserwowali mieszkanie? Jak śmiałeś to zlecić?! Uspokój się, nie histeryzuj. Gdybym nie wiedział, Ŝe Gavin jest w ParyŜu, w ogóle bym tutaj nie przyjeŜdŜał. Za bardzo cenię własny czas. Czy to jakiś twój detektyw szedł za mną aŜ do domu wczoraj w nocy? Miał szczęście, Ŝe nie wezwałam policji! W odpowiedzi Brodie wzruszył tylko ramionami. Popatrzył wymownie na stół. - Śniadanie na dwoje - skomentował, widząc przygo towane nakrycia. - Gavin jeszcze śpi? A moŜe ukrywasz w sypialni kochanka? Donna poczuła nagle nieprzepartą chęć wyprowadzenia go z równowagi. - Tak - odrzekła. W oczach gościa dojrzała wyraz za skoczenia. 20 - Kłamiesz - powiedział szorstkim głosem przez zaciś nięte zęby. Uśmiechnęła się, rzucając wzrokiem wyzwanie. - I nie radzę ci sprawdzać, bo moŜesz otrzymać na uczkę. Z satysfakcją obserwowała złość malującą się na twarzy Brodie'ego.

Odwrócił się nagle i opuścił pokój, kierując kroki w głąb mieszkania. Donna szybko otworzyła drzwi na balkon wychodzący na ulicę. Chciała ostrzec brata. Właśnie wracał, obładowany torbą z jedzeniem. Przechyliła się przez balustradę, ale zanim zdąŜyła zawołać, poczuła, jak dłoń Bro-die'ego zaciska się na jej wargach. Bez słowa wciągnął ją do pokoju. - Jesteś sprytniejsza niŜ ten twój braciszek - rzucił ze złością. - O mały włos, a dałbym się nabrać. Dziewczyna na próŜno usiłowała się wyrwać z jego Ŝelaznego uścisku. Po chwili oboje usłyszeli dzwonek. - JuŜ jest - z satysfakcją rzekł Brodie. Popchnął Donnę w stronę drzwi wejściowych, nadal zatykając jej usta ręką. - Wchodź - powiedział szorstko do Gavina. Donna zobaczyła pobladłą twarz brata. ROZDZIAŁ DRUGI Gavin schronił się w kuchni. Brodie ruszył za nim. Nie mogę dopuścić do ich rozmowy w cztery oczy, pomyślała zdesperowana Donna. Usłyszała koniec zdania wypowiadanego przez Brodie'ego: - ... bo tym razem nie ujdzie ci to na sucho. Poniesiesz wszystkie konsekwencje swego czynu. Muszę z tobą porozmawiać - powiedziała do gościa. Później. Teraz! - wykrzyknęła rozzłoszczona. - Teraz rozmawiam z twoim bratem - odrzekł Brodie tonem wykluczającym wszelką dyskusję. Jego arogancja oburzyła Donnę. Co ty sobie, do diabła, wyobraŜasz? - wybuchnęła. - Mnie i memu bratu nie będziesz rozkazywał. Jesteś wyłącznie pracownikiem naszego ojca. Jakim prawem ścigasz Gavina przez całą drogę do ParyŜa, wdzierasz się do mego mieszkania, grozisz i uŜywasz przemocy w stosunku do mnie?! Czy coś ci zrobił, siostrzyczko? - zapytał zaniepokojony Gavin. - UŜył siły fizycznej. - UniemoŜliwiłem ci tylko ostrzeŜenie brata, Ŝe tutaj jestem - wyjaśnił Brodie. - Trudno nazwać to przemocą. 22 - Trzymaj się z dala od mojej siostry! - wykrzyknął rozzłoszczony Gavin, zrywając się z miejsca. Brodie bez słowa połoŜył dłoń na jego ramieniu. Nacisk ręki był tak silny, Ŝe Gavin opadł z powrotem na krzesło. Zrobił się blady jak ściana. Poczuł się poniŜony. Nawet nie próbuj bić się ze mną - ostrzegł go Brodie. - Nie masz szans. - Głos męŜczyzny brzmiał spokojnie, niemal łagodnie. - Zupełnie inaczej zamierzałem spędzić ten weekend. Proszę mi wierzyć, ściganie brata pani, panno Cowley, nie sprawia mi Ŝadnej przyjemności. - Brodie z rozmysłem zwrócił się tak oficjalnie do Donny. - Oszczędziłbym sobie tej podróŜy, gdybym powiedział pani ojcu, Ŝe Gavin podjął duŜą sumę z konta lub, nie bawiąc się w Ŝadne takie ceregiele, od razu zawiadomiłbym policję o dokonanej kradzieŜy pieniędzy. Zrobiłbym tak, gdyby nie chodziło o syna mego szefa. Skoro jednak Gavin opuścił kraj, musiałem tu za nim przyjechać. Jestem przekonana, Ŝe ojciec będzie ci za to wdzięczny - odezwała się Donna. - Gdybyś jednak nie zagroził memu bratu, z pewnością

pozostałby w Londynie. PrzecieŜ próbowałeś go zmusić, Ŝeby sam się przyznał. Jeśli wówczas mój ojciec dostałby ataku serca, nie ciebie by za to obwiniano. Nie zaleŜy mi na tym, Ŝeby pan Cowley miał następny atak - odrzekł Brodie ze ściągniętą twarzą. Sądzisz, Ŝe w to uwierzę? - Donna roześmiała mu się prosto w nos. - Zrobisz wszystko, Ŝeby ojciec dowiedział się o tym, Ŝe Gavin wziął te pieniądze! Chcesz ich skłócić. ZaleŜy ci, aby mój brat został wydziedziczony. Marzysz tylko o tym, Ŝeby objąć pełny nadzór nad naszą firmą! To zdumiewające, co pani sobie wymyśliła, panno Cowley. 23 Przestań wreszcie zwracać się do mnie w taki kretyński sposób! - wykrzyczała zirytowana Donna. Przepraszam. Sądziłem, Ŝe nie wolno mi mówić do ciebie po imieniu. Dziewczyna, ignorując jego słowa, zwróciła się do brata: Zjedz śniadanie, a ja porozmawiam z nim na osobności. - Nalała kawy do filiŜanki i podała ją Gavinowi, po czym, nie patrząc na gościa, wyszła z kuchni i skierowała się do saloniku. Po chwili usłyszała za sobą kroki. Brodie wszedł do pokoju i zamknął drzwi. Odwrócił się w stronę Donny. Przypominał jej groźne, dzikie zwierzę, gotujące się do skoku na upatrzoną ofiarę. Donna bała się go, ale starała się tego nie okazywać. Popatrzyła Brodie'emu prosto w oczy. Gdybyś rzeczywiście troszczył się o zdrowie mego ojca, nie mówiłbyś mu nic o Gavinie - zaczęła. Na koncie brakuje szesnastu tysięcy funtów. Jak sądzisz, w jaki spoób mam to wyjaśnić? Daj mi trochę czasu, kilka dni, a dopilnuję, Ŝeby te pieniądze zostały zwrócone - odrzekła Donna. Wiedziała, Ŝe poruszy niebo i ziemię, Ŝeby je zdobyć. Dysponujesz tak duŜą sumą gotówki? - spytał spokojnie Brodie. Zdobędę ją. PoŜyczysz? Czy to ma jakieś znaczenie, skoro ją wpłacę? - Tak, bo pieniądze muszą znaleźć się na koncie jeszcze przed wtorkiem. - Tak szybko? - Donna cała zdrętwiała. - Na wtorek jest zapowiedziana oficjalna rewizja ksiąg i konto musi być w całkowitym porządku. 24 - Czy mógłbyś jakoś wytłumaczyć, Ŝe... - Głos młodej kobiety nagle się załamał. Brodie, ironicznie uśmiechnięty, pochylił się w jej stronę. W jaki sposób? - spytał. Nie mam pojęcia. Wymyśl coś. Mam skłamać dla ciebie? Twarz młodej kobiety oblał rumieniec. Czy musisz tak stawiać sprawę? Chcę wiedzieć, o co mnie konkretnie prosisz. - Wizytę rewidentów moŜesz przecieŜ odroczyć o kilka dni. Brodie usiadł na kanapie. Dopiero teraz Donna zwróciła uwagę na to, jak elegancko jest ubrany. Miał na sobie wytworny jasnoszary garnitur, który musiał kosztować majątek, jedwabną koszulę i równie dobrze dobrany krawat. Brodie był

zawsze obdarzony świetnym gustem, a teraz miał juŜ wystarczające środki, by kupować sobie to, co najlepsze. Osiągnął szczyt kariery i zrobi wszystko, by swą pozycję umocnić jeszcze bardziej. - Przypuśćmy, Ŝe to załatwię - powiedział po chwili, a jego głos zabrzmiał dziwnie łagodnie. - Wiesz przecieŜ jednak, Ŝe Gavin nigdy ci tych pieniędzy nie zwróci. Przez kilka dni będzie wyraŜał swą głęboką wdzięczność, po czym nad całą tą sprawą przejdzie do porządku dziennego. Po prostu uzna ją za niebyłą. Nie lubi pamiętać o niczym, co przywodzi mu na myśl własne niepowodzenia. - To wyłącznie mój problem! - Niezupełnie. Za kilka miesięcy Gavin znów zacznie stawiać na wyścigach lub grać w ruletkę. Hazard stał się juŜ jego drugą naturą. To choroba, lecz twój ojciec sobie tego nie uświadamia. Woli wierzyć, Ŝe syn w kaŜdej chwili jest w stanie zerwać z nałogiem. 25 Skąd Brodie tak dobrze zna Gavina? - zastanawiała się zaskoczona Donna. Gość odczekał chwilę i ciągnął dalej: Wcześniej czy później twój brat znajdzie się znów w przymusowej sytuacji. Z konta firmy więcej juŜ nie weźmie, moja w tym głowa. Jeśli jednak zdefrauduje jakieś inne pieniądze, nie będzie łatwo wyciągnąć go z opresji. Gavin juŜ nigdy nie zrobi nic takiego - oświadczyła Donna. - Czy rzeczywiście sądzisz, Ŝe uda ci się pozbyć się go z firmy? Nie zapominaj o tym, Ŝe pewnego dnia on stanie się jej właścicielem. Nie mówiłem, Ŝe chcę usunąć Gavina. Nie dopuszczę jednak do tego, by miał dostęp do firmowych funduszy. Jak śmiesz w ogóle tak mówić?! Chodzi o wyłączną własność mojej rodziny! Ile razy mam ci powtarzać, Ŝe ty jesteś jedynie pracownikiem ojca?! Jakim prawem traktujesz mego brata jak zwykłego, byle jakiego urzędnika, przyłapanego na gorącym uczynku?! Nie traktuję tak Gavina. Gdyby chodziło o kogoś innego, od razu zawiadomiłbym policję o popełnionym przestępstwie. Sama widzisz, Ŝe z twym bratem obchodzę się zupełnie inaczej... Gavin właściwie nie przywłaszczył sobie tych pieniędzy, przecieŜ są one własnością... - zaczęła niepewnie Donna. Ojca? - dopowiedział Brodie. - UwaŜasz, Ŝe Gavin postąpił uczciwie? Nie. - Podeszła do okna. Była świadoma, Ŝe gość uwaŜnie taksuje ją wzrokiem, co ponownie ją rozzłościło. Odwróciła się szybko i spojrzała na Brodie'ego. - Chcesz odsunąć Gavina od prowadzenia spraw firmy - powiedzia- 26 ła z wyrzutem. - Dasz mu jakieś podrzędne zajęcie, a sam nadal będziesz rządził w najlepsze. Sądzisz, Ŝe potrafiłby pokierować firmą? - Gość wzruszył ramionami. - W ciągu najdalej dwóch lat doprowadziłby ją do bankructwa, a pracownicy straciliby zatrudnienie. Czy nie ma dla ciebie Ŝadnego znaczenia, Ŝe ci ludzie zostaną wówczas na lodzie, bez pracy i środków do Ŝycia? Jesteś sprytny. - Donna roześmiała się gorzko. - Muszę oddać ci sprawiedliwość. I masz szczęście. Gavin wpadł ci po prostu w ręce. Co za gratka! Nie musisz pozbywać się go z firmy, bo sam o to zadbał. Jeśli juŜ przelałaś na mnie całą Ŝółć, to moŜe przejdźmy do najwaŜniejszej sprawy - rzekł Brodie przez zaciśnięte zęby. - Co

zrobimy z Gavinem? - My? - powtórzyła za nim ze złością. Nagle męŜczyzna znalazł się tuŜ przy niej. Cofnęła się odruchowo. - Donno, nie walcz ze mną - powiedział opanowanym głosem. - Chciałbyś, abym zmiękła w twoich rękach. - Nie ukrywam, Ŝe to byłoby interesujące. - Uśmiech nął się lekko. Widząc złość w oczach dziewczyny, zapytał nagle: - Co się stało? Dlaczego traktujesz mnie tak wrogo? Czy zrobiłem ci coś złego? Serce Donny zaczęło bić urywanym rytmem. Dlaczego nadal była pod przemoŜnym wpływem tego męŜczyzny? Sądziła, Ŝe czas zrobił swoje, Ŝe Brodie jest teraz dla niej tylko wrogiem, którego trzeba się strzec. Dziś okazało się jednak, Ŝe jest inaczej. Reagowała na jego bliskość. Pamiętała rzeczy, o których pragnęła zapomnieć. 27 - Nie zamierzam rozmawiać o tym, co było - odrzekła, unikając jego wzroku. - Ale ja chcę. Stał tak blisko, Ŝe niemal fizycznie czuła jego dotyk. Nic mnie to nie obchodzi. - Zapach wody kolońskiej podziałał na nią odurzająco. CzyŜby? - Zmysłowy głos Brodie'ego sprawił, Ŝe serce Donny zaczęło bić jak szalone. - Tracisz czas. - Przy tej opaleniźnie twoje włosy wyglądają jak sre brzysty jedwab. - Musnął lekko dłonią głowę dziewczyny. Drgnęła jak oparzona. - Nie dotykaj mnie! - Kiedyś to lubiłaś - powiedział aksamitnym głosem. Na samo wspomnienie tego, co działo się kiedyś, serce podeszło jej do gardła. JakŜe łatwo było wierzyć czułym słowom i gestom Brodie'ego, a przecieŜ zachowywał się tak tylko z czystego wyrachowania. - Donno, czego się obawiasz? - zapytał półgłosem. Niczego i nikogo. Nie zmieniaj tematu. Mówimy przecieŜ o moim bracie. - Jednym zwinnym ruchem odsunęła się i przeszła szybko na drugą stronę pokoju. Uginały się pod nią nogi, oddychała nierówno. Gavin wymaga leczenia - powiedział Brodie spokojnym głosem, gdy usiadła na krześle. - Powinien iść do psychiatry. Skłonność do hazardu moŜe być objawem jakiegoś głębszego problemu. Ma rację, pomyślała Donna. Takie rozwiązanie przychodziło jej juŜ do głowy. - Kilka razy usiłowałem uprzytomnić to twemu ojcu, ale jeśli chodzi o leczenie psychiatryczne, ma on dzie więtnastowieczne poglądy. W Ŝaden sposób nie dał się 28 przekonać i nasze rozmowy na ten temat za kaŜdym razem kończyły się kłótnią. On nie uwaŜa depresji psychicznej za chorobę. MoŜe fakt, Ŝe Gavin zabrał pieniądze, wreszcie go przekona, iŜ mam rację. Zwłaszcza w sytuacji, w której będzie musiał uznać syna albo za kryminalistę, albo za człowieka chorego, wymagającego leczenia. To miałeś na myśli? Tak. - Brodie podszedł bliŜej i usiadł na kanapie na wprost Donny. - Byłoby nalepiej, gdybyś to sama powiedziała ojcu. - Nie! - wykrzyknęła odruchowo.

Jeśli oboje z nim porozmawiamy, moŜe uda się go przekonać - ciągnął Brodie. Dobrze wiesz, Ŝe od dwóch lat nie widziałam ojca. Nigdy nie liczył się z moim zdaniem, więc i teraz nie będzie. Twoja opinia ma dla niego znacznie większą wartość niŜ moja. - Pełen goryczy głos dziewczyny zaczął lekko drŜeć. Dwa lata temu ojciec zranił ją głęboko i od tamtej pory mu tego nie wybaczyła. Jego takŜe omamił Brodie Fox, ale kiedy jej samej otworzyły się oczy, nie była w stanie przekonać ojca o niegodziwości tego człowieka. Gdyby rzeczywiście zaleŜało ci na Gavinie, wówczas wróciłabyś ze mną do Londynu i pomogła przekonać pana Cowleya. Niedawno miał jeszcze jeden atak i bardzo się zmienił. Staram się go nie denerwować. UwaŜam, Ŝe trzeba jak najłagodniej przedstawić mu całą sprawę. Do tego ty jesteś potrzebna. Kamienny spokój, z jakim Brodie mówił te słowa, zaniepokoił Donnę. Wiedziała, Ŝe nigdy nie potrafił okazywać Ŝadnych uczuć i jest zdolny do najgorszych rzeczy. - Ojciec mnie nie posłucha! 29 - Tak czy inaczej, powinnaś niebawem wrócić do Lon dynu. Wygląda na to, Ŝe twój ojciec długo nie poŜyje. Ta wiadomość wstrząsnęła Donną. Nie wiedziałam, Ŝe jest aŜ tak chory! Gavin nic mi wcześniej nie mówił. MoŜe w ogóle o tym nie wie. Pan Cowley ukrywa swój stan. No to skąd wiesz, Ŝe źle się czuje? Lekarz mnie ostrzegł. Po ostatnim ataku choroby. I nie powiedziałeś o tym Gavinowi? - Obawiałem się, Ŝe nie udźwignie tej wiadomości - odrzekł spokojnie. Donna popatrzyła na niego zaskoczona. Zdawała sobie sprawę z tego, Ŝe Brodie moŜe mieć rację. Jak zareagowałby Gavin? Pewnie by się załamał. Powinieneś mnie poinformować, a ja porozmawiałabym z bratem. Nie utrzymywaliśmy przecieŜ Ŝadnych kontaktów. List ode mnie podarłabyś zapewne bez czytania. A gdybym zadzwonił, odłoŜyłabyś słuchawkę. Mam rację? Och, nie bądź śmieszny! O tym, Ŝe ojciec moŜe w kaŜdej chwili umrzeć, powinieneś mnie zawiadomić! Gdybym był o tym przekonany, z pewnością wezwałbym cię od razu do Londynu - odrzekł Brodie z typową dla niego arogancją, która tak bardzo draŜniła Donnę. - A więc co zamierzasz zdziałać w sprawie Gavina? - spytał juŜ spokojnie. - Wracasz z nami czy teŜ mnie pozostawiasz załatwienie tej sprawy z waszym ojcem? Pojadę - odrzekła niechętnie. - Ale najwcześniej w poniedziałek. Muszę uprzedzić szefa i pozałatwiać róŜne sprawy. - Dobrze. Chętnie spędzę weekend w ParyŜu. To moŜe 30 być przyjemne. - MęŜczyzna podniósł się i spojrzał na zegarek. - Zarezerwowałem pokój u Ritza, bagaŜe wysłałem tam taksówką. Czas, Ŝebym sam się pokazał. Kiedy znaleźli się w przedpokoju, z kuchni wysunęła się głowa Gavina. - Zjedzmy dziś kolację we trójkę - zaproponował Brodie. Donna rzuciła bratu niespokojne spojrzenie. Sama u- znała, Ŝe naleŜy przyjąć zaproszenie. Brodie będzie im potrzebny w Londynie. Nie powinna go teraz do siebie zraŜać.

- Dziękujemy. - Wobec tego spotykamy się u Ritza o siódmej trzy dzieści. Zgoda? - Przyjdziemy - odrzekła. - Nie pójdę z nim na Ŝadną kolację! - wybuchnął Ga- vin, gdy tylko drzwi zamknęły się za gościem. - Jedzenie ugrzęźnie mi w gardle! O czym tak długo rozmawialiście? Co Brodie mówił o mnie? Co chce zrobić? Powiedział mi, Ŝe ojciec jest cięŜko chory. PrzecieŜ ci to mówiłem. - Brodie uwaŜa, Ŝe w tej sytuacji powinnam wrócić do Londynu. Usłyszawszy te słowa, Gavin aŜ się rozpromienił. - Świetnie! Porozmawiasz z ojcem. Zawsze lepiej ci to wychodziło niŜ mnie! Gavinowi brakowało pewności siebie. Łatwo dawał się zranić. Był słaby, poddawał się wpływom, a równocześnie nie miał poczucia własnej wartości. Nie powinnam opuszczać Londynu, pomyślała Donna. Nie naleŜało zostawiać Gavina zdanego na siebie. Postąpiłam wówczas egoistycznie, ale byłam przekonana, Ŝe to jedyne wyjście. 31 Dwa lata temu dowiedziała się, Ŝe człowiek, którego pokochała, pragnął tylko zdobyć pozycję w firmie jej ojca. Był to dla niej prawdziwy cios. Musiała opuścić Londyn, by ukoić ból i leczyć zranione serce. WyjeŜdŜając z domu, nie pomyślała o Gavinie, za co teraz miała do siebie pretensję. Gdyby była na miejscu, moŜe udałoby się odciągnąć go od hazardu. Kiedy jedziesz? - zapytał brat znad filiŜanki świeŜej kawy. W poniedziałek. Dziś spróbuję skontaktować się z szefem i go uprzedzić. Po rozmowie z Brodim Donna straciła apetyt. Wstała od stołu i poszła do łazienki, Ŝeby wziąć prysznic. Kiedy wróciła do kuchni, Gavin był w znacznie lepszym nastroju. - Pójdę nad Sekwanę i posiedzę przy kawie w okolicy Notre Damę - oświadczył. Donna uśmiechnęła się do brata. - Zjemy razem lunch? Gdzie się spotkamy? Umówili się w Dzielnicy Łacińskiej. Miała duŜo szczęścia. Złapała telefonicznie szefa w ostatniej chwili, bo wyjeŜdŜał na weekend z ParyŜa. Dał jej tydzień urlopu i współczuł z powodu choroby ojca. W ParyŜu Donna pracowała jako tłumaczka. Robiła przekłady artykułów z francuskiego na angielski dla jednego z poczytnych międzynarodowych czasopism. Pracowała duŜo, chętnie i dobrze zarabiała. Otrzymywała takŜe zlecenia od innych wydawców. Miała juŜ wyrobioną markę. Wiedziała, Ŝe jej tłumaczenia się podobają. Szybko sprzątnęła mieszkanie, zrobiła niezbędne zakupy w pobliskich sklepikach i pojechała metrem na spotkanie z bratem. Gavin siedział wśród turystów, obserwując uliczne wy- 32 stępy mima. W Dzielnicy Łacińskiej jest wiele miejsc, w których moŜna zjeść szybki lunch. Są bistra greckie, tureckie i algierskie. Zdecydowali się na coś egzotycznego. Zjedli kus-kus i algierską słodką potrawę z orzechów, ziarna sezamowego i miodu. - Zupełnie nie rozumiem, dlaczego mieszkasz tak dale ko od Dzielnicy Łacińskiej. Tutaj jest wspaniale, ciągle coś się dzieje - powiedział Gavin podczas spaceru wzdłuŜ Se

kwany. - Bo chcę mieć spokój. - W twojej dzielnicy jest okropnie. Nudy na pudy. - Skrzywił się z dezaprobatą. - Mamy róŜne gusta. Brat nagle spowaŜniał i zmienił temat. - Źle się stało, Ŝe w ogóle wyjeŜdŜałaś z Londynu. Gdybyś została w domu, moje sprawy ułoŜyłyby się lepiej. Donna wsunęła rękę pod jego ramię. Zobaczysz, wszystko się ułoŜy. Pod warunkiem, Ŝe przestaniesz grać. Obiecuję - odrzekł z przekonaniem. Niestety, przyrzekał nie pierwszy raz. Poprzednio złamał słowo. Do domu wrócili taksówką. Gavin wyraźnie wyglądał na zmęczonego. Zaczął ziewać. Ostatnie dwie noce fatalnie spałem. Jestem wykończony. - Rzucił siostrze niepewne spojrzenie. - Nie pójdę na kolację z Brodim Foxem. Dlaczego się zgodziłaś? Wiesz przecieŜ, Ŝe ten człowiek jest naszym wrogiem! Wiem - z uśmiechem odrzekła Donna. - Ale gdy wrócimy do Londynu, będzie nam potrzebna jego pomoc. No to idź sama - upierał się Gavin. - Muszę się wreszcie wyspać. - Tchórzysz? 33 Brat zawsze jak ognia unikał rzeczy nieprzyjemnych. Nie odezwał się ani słowem. Dobrze juŜ, dobrze. - Donna westchnęła głęboko. - Idź spać. Pójdę sama. Wytworna kolacja u Ritza osłodzi ci tę gorzką pigułkę. - Gavin wyraźnie się odpręŜył. Nie miał pojęcia, jak cięŜko będzie siostrze spędzić ten wieczór w towarzystwie Brodie'ego i udawać, Ŝe wykwintne potrawy nie stają jej w gardle. Zawsze był egoistą. Po prostu nie zwracał uwagi na to, co odczuwa jego otoczenie. Dwa lata temu na szczęście nie zauwaŜył, jak bardzo Donna była zakochana w Brodim. Wiedział oczywiście, Ŝe do ich związku dąŜy ojciec, ale nie miał pojęcia, co dzieje się między młodymi. Donna włoŜyła koktajlową czarną sukienkę. Wiedziała, Ŝe wieczorem u Ritza zastanie wiele wytwornie ubranych pań. Nie był to strój kosztowny, lecz wyróŜniał się prostotą i elegancją. Uszyła go przyjaciółka Marie-Louise, która w ParyŜu uczyła się haute couture. Marie-Louise pracowała jako pielęgniarka w jednej z prywatnych klinik. Z racji tego zajęcia znała wielu ciekawych i wpływowych ludzi. Ci z nich, którzy stali się jej przyjaciółmi, przypadli do gustu takŜe Donnie. Poznała Marie-Louise wkrótce po przyjeździe do ParyŜa w poczekalni u dentysty. Zaczęły rozmawiać. Następnego dnia wpadły na siebie przypadkowo przed Galeries Lafa-yette. Rozbawione tym zbiegiem okoliczności, poszły na kawę i od tamtej pory datowała się ich zaŜyła znajomość. Dzięki Marie-Louise Donna szybko zaklimatyzowała się w obcym środowisku. Przyjaciółka przyjechała do ParyŜa do szkoły pielęgniarskiej, aby znaleźć się w pobliŜu narzeczonego, który w tym czasie był zatrudniony w jed- 34 nym z paryskich szpitali. Potem Jean-Paul wrócił do rodzinnego Lyonu, gdzie dostał dobrą pracę, ale Marie--Louise pozostała nadal w stolicy, widując się z nim tylko od czasu do czasu. Z pokoju Gavina nie dochodziły Ŝadne odgłosy. Widocznie od razu połoŜył się spać, pomyślała Donna. Wzięła taksówkę, która zawiozła ją

do hotelu Ritza, snobistycznego i ulubionego miejsca spotkań majętnej śmietanki paryskiej. Brodie miał czekać w barze. Weszła do zatłoczonego wnętrza. Na jej widok od jednego ze stolików poderwał się jakiś męŜczyzna. Zaczął machać ręką, chcąc zwrócić na siebie uwagę. - Donna! - wykrzyknął. - Ca va, cherie? - Alain! Comment allez-vous? - Donna podeszła do jego stolika. Alain Roche był niskim, dość brzydkim ciemnowłosym męŜczyzną o nieco wyłupiastych oczach. Pracował jako dziennikarz w jednej z paryskich lewicujących gazet. Dzięki ogromnemu urokowi osobistemu miał zawsze mnóstwo wielbicielek. Flirtował zapamiętale, miał ciągle nowe damy serca, ale kiedy romans się kończył, pozostawał nadal w dobrych stosunkach ze swymi przyjaciółkami. Donna nie była dziewczyną Alaina, lecz bardzo sobie ceniła tę znajomość. Sympatyczny dziennikarz był świetnym kompanem i miał zawsze ogromne poczucie humoru. Spytał ją, co robi u Ritza. Skrzywił się słysząc, Ŝe umówiła się na kolację z innym męŜczyzną i, nie bacząc na zawistne spojrzenie siedzącej obok niego kobiety, zaprosił Donnę na szybkiego drinka. Wymówiła się jednak i ruszyła dalej na poszukiwanie Brodie'ego. Alain poderwał się od stolika i jeszcze przez chwilę towarzyszył jej, Ŝartując jak zwykle. Na poŜegnanie Donna ucałowała go w oba 35 policzki i dopiero wtedy ujrzała Brodie'ego, który z wyraźną dezaprobatą obserwował całą scenę. - Skąd wytrzasnęłaś takiego typa? - spytał na powitanie. - Jeśli tak wyglądają wszyscy twoi francuscy amanci, to gratuluję doskonałego gustu - dodał kąśliwie. - Choćbyś nie wiem jak go całowała, i tak nie przemieni się w księcia z bajki. ROZDZIAŁ TRZECI Kolację jedli w słynnej restauracji ogrodowej Ritza. Z baru docierały dźwięki muzyki, a z sali jadalnej gwar oŜywionych rozmów. Sceneria ogrodu była nadzwyczaj romantyczna. Wśród ukwieconych klombów wznosiły się bladoróŜowe sfinksy. Wokół świec palących się na stoli- kach krąŜyły ćmy. Niebo nad głowami rozświetlały gwiazdy. Mimo tego bajecznego wręcz otoczenia, Donna czuła się nieswojo. - Alain jest moim serdecznym przyjacielem - wyjaśni ła, gdy Brodie skierował rozmowę na jej sprawy. Wypytywał Donnę o lata spędzone w ParyŜu. Starała się mówić jak najmniej. Obawiała się, Ŝe kaŜdy, nawet najdrobniejszy strzępek informacji mógłby wykorzystać przeciwko niej. - Nie masz tu nikogo? - spytał, przyglądając się dziew czynie uwaŜnie. Tego nie powiedziałam. W ogóle niewiele powiedziałaś mi o sobie. Czemu chcesz znać moje Ŝycie prywatne? Ty o swoim nie wspomniałeś dotychczas ani słowa. Nie pytałaś. - Jego uśmiech napotkał kamienne spojrzenie młodej kobiety. - Bo to mnie nie interesuje. Kelner podał suflet. Zaczęli jeść. Okazał się wyśmienity, 37 wprost rozpływał się w ustach. Brodie sam zamówił wino. Ku zdumieniu Donny zrobił to jak prawdziwy koneser. Wybrał gatunek

doskonale nadający się do sufletu. Za to go jednak, oczywiście, nie pochwaliła. Widzę, Ŝe Gavin nie miał ochoty na tę kolację - rzekł po chwili milczenia. Nie miał ochoty ciebie oglądać. To precyzyjniejsze wyjaśnienie. Wiem, Ŝe czuje do mnie urazę. Nic w tym zresztą dziwnego. Kiedy kelner dolał wina i ponownie zostali sami przy stole, Donna uśmiechnęła się z przymusem. - Wiem, Ŝe ojciec ma o tobie doskonałe mniemanie. - I dlatego Gavin mnie nie znosi? PrzecieŜ w firmie o nic nie rywalizujemy, chyba Ŝe jemu tak się wydaje. Robię tylko to, co do mnie naleŜy. I masz wygórowane ambicje - dodała Donna. Czy ambicje to coś złego? Tak, jeśli są skierowane w niewłaściwym kierunku. Co masz na myśli? Kwestionujesz moją uczciwość? Och, jesteś zbyt przebiegły na to, Ŝeby pozwolić sobie na jakąkolwiek niesolidność. Nie robisz błędów. Masz zbyt mało czysto ludzkich cech. Co ty, do licha, chcesz przez to powiedzieć? UwaŜasz, Ŝe powinienem defraudować pieniądze, zapijać się i zaŜywać narkotyki? Nie bądź śmieszny! Doskonale wiesz, Ŝe nie o to chodzi. A więc o co? Wolisz, jeśli męŜczyzna ma słaby charakter, daje się podporządkować i pada przed tobą na kolana? Ponowna obecność kelnera przy stoliku sprawiła, iŜ Donna więcej się nie odezwała. śałowała tylko, Ŝe jej 38 ' pierwsza w Ŝyciu kolacja u Ritza odbywała się w tak napiętej atmosferze. Jedzenie, trzeba przyznać wyborne, musiało tu kosztować majątek. W menu cen nie było. No cóŜ, Brodie Ŝył jak król, na prawo i lewo wydając firmowe pieniądze. Gdy pili kawę, do ogrodu wszedł Alain. Jego towarzyszka, rzuciwszy Donnie wrogie spojrzenie, skierowała się wprost do stolika wskazanego im przez kelnera. Alain zatrzymał się jednak obok nich. Dziewczyna przedstawiła nawzajem obu panów. - Czy będziesz jutro na przyjęciu? - zapytał. Ach, u Olgi! Zupełnie o nim zapomniałam. Nie, chyba nie. W poniedziałek wyjeŜdŜam do Londynu. Cest affreux! - wykrzyknął Alain, robiąc zrozpaczoną minę. Na długo? Chyba nie. W kaŜdym razie przyjadę do Lyonu i tam się zobaczymy. Alain spojrzał jej czule w oczy. JuŜ wcześniej zauwaŜył lodowaty wzrok Brodie'ego, więc umyślnie zachowywał się jak amant. Z przesadną galanterią podniósł do ust dłoń dziewczyny i złoŜył na niej przeciągły pocałunek. - Na nasz wspólny weekend będę czekał z prawdzi wym utęsknieniem - szepnął czule. - Au revoir, moja ko chana. Na widok grobowej miny Brodie'ego Donna miała ochotę roześmiać się głośno, ale w porę się powstrzymała. Hotel opuścili w milczeniu. Dopiero gdy portier szukał taksówki dla Donny, jej ponury towarzysz zapytał: - Wybierasz się na weekend z tym Francuzem? - Tak. - Dziewczyna obrzuciła go niewinnym spojrze niem. - Na następny. 39 - Lepiej od razu odwołaj, bo nie pojedziesz - niemal warknął.

- Oczywiście, Ŝe pojadę. Właśnie w tym momencie zatrzymała się przed nimi taksówka. Portier otworzył przed Donną drzwi samochodu. Gdy znalazła się w środku, Brodie nachylił się w jej stronę. - Następny weekend spędzisz w Londynie - powie dział z naciskiem. Udała, Ŝe nie słyszy. - Dziękuję za kolację - odezwała się słodkim głosem. - Była doskonała. Dobranoc. Gdy taksówka ruszyła sprzed hotelu, dziewczyna zamknęła oczy. Alain specjalnie zachowywał się jak jej amant, gdyŜ widział, Ŝe złości to jej towarzysza. W ParyŜu nie spotykała się z nikim szczególnym. W jej oczach Ŝaden z poznanych tu męŜczyzn nawet się nie umywał do Brodie'ego. Nienawidziła go, lecz równocześnie nie mogła wymazać go z pamięci. Nie potrafiła takŜe zakochać się w nikim innym. Następnego dnia Donna i Gavin wybrali się na lunch do małej restauracji na nabrzeŜu Voltaire'a. Usiedli przy jednym ze stolików ustawionych wprost na chodniku i obserwowali ludzi przechadzających się nad Sekwaną. W tym domu zmarł Voltaire - powiedziała Donna, wskazując wzrokiem fasadę budynku, przed którym się znajdowali. Chciałbym mieszkać w ParyŜu - odezwał się Gavin, nie zwracając uwagi na słowa siostry. - Odpowiada mi ta atmosfera i ten rytm Ŝycia. Och, ale przecieŜ jest sierpień, miesiąc całkiem nietypowy. Przyjedź w listopadzie. Sam się wtedy przekonasz, jak moŜe być tu ponuro. 40 Ale tobie się podoba. Tak. Uwielbiam atmosferę ParyŜa. Wrócili spacerem do domu, zatrzymując się po drodze na kawę i wodę sodową. Gavin się odpręŜył. Czy masz jakąś dziewczynę? - spytała Donna. Całe stado. - Mrugnął łobuzersko do siostry. Mam na myśli kogoś, o kim myślisz powaŜnie. Wiem. Nie. W zasadzie nie. A ty? Potrząsnęła przecząco głową. Nie zamierzam się Ŝenić - ciągnął brat. - To okropna odpowiedzialność. Na samą myśl aŜ dostaję dreszczy. Związać się na stałe z jedną kobietą? I mieć dzieci? Brr! Szkoda, Ŝe nie odpowiada ci praca w firmie. - Donna westchnęła głęboko. - Co cię najbardziej męczy? Czuję się tam jak w klatce - powiedział ponurym głosem. - Potwornie się nudzę. Całymi dniami siedzę przy biurku i dyktuję listy beznadziejnej sekretarce, którą przydzielił mi Brodie. Powinnaś ją zobaczyć. Ma mięśnie jak zapaśnik, a pod nosem małe wąsiki. Czekam, aŜ wyrośnie jej broda. Wkracza do mego pokoju jak sierŜant, z notesem w ręku i pokrzykuje tak, Ŝe boję się powiedzieć, aby sobie! poszła i zostawiła mnie w spokoju. Biedaczka. - Donna się roześmiała. - Wcale jej nie zazdroszczę. Nie ma z tobą łatwego Ŝycia. Mam propozycję. Zainteresuj się produkcją szkła. MoŜe to będzie ci bardziej odpowiadało. Miałbym zacząć pracę w fabryce? Na tym pewnie zakończy się cała moja kariera. - Westchnął głośno. - Brodie posadzi mnie na stołku przy taśmie produkcyjnej i będzie bacznie obserwował, czy nie wypuszczam braków. - Przez twarz Gavina przemknął uśmiech. - Kiedy byłem 41

mały, chciałem koniecznie zostać facetem, który rozbija młotkiem odrzucone sztuki. Firma Cowleyów była jednym z największych brytyjskich producentów wyrobów ze szkła. NaleŜały do niej trzy fabryki w róŜnych częściach kraju. Biura koordynujące wszystkie prace mieściły się w Londynie, w nowoczesnym, okazałym budynku w samym centrum miasta. Niegdyś firma w całości naleŜała do Cowleyów, ale przed sześciu laty ojciec Donny i Gavina zdecydował się przekształcić przedsiębiorstwo w spółkę akcyjną, Ŝeby zdobyć większy kapitał na modernizację i rozwój produkcji. Otwarto wówczas następną fabrykę. Pakiet kontrolny akcji pozostał w rękach Jamesa Cowleya. To posunięcie bardzo się opłaciło, przyniosło duŜe zyski. Wzrosły znacznie kapitał firmy i jej notowania na giełdzie. Donna popatrzyła na brata. Od samego początku powinieneś pracować w fabryce. Masz zdolności manualne. Pamiętam modele latawców, które kiedyś robiłeś. Były świetne. Produkcja szkła to nie zabawa, a nawet najnowocześniejsza fabryka nie jest przyjemnym miejscem pracy. Jedyne szkło, jakie chciałbym wytwarzać, to... - Gavin wzruszył ramionami. - Kogo to zresztą moŜe obchodzić? - Mnie! Co chciałeś powiedzieć? - zapytała. Wchodzili juŜ do domu. Gavin zatrzymał się na scho dach w połowie drogi. Był zadyszany. - Jak moŜesz mieszkać tak wysoko! - Na niŜszych piętrach lokale są droŜsze. Z moich okien mam za to ładniejszy widok. I większy spokój w nocy. Przy herbacie Donna wróciła do przerwanej rozmowy. - Gdy wchodziliśmy do domu, zacząłeś coś mówić o szkle, jakie chciałbyś robić. 42 Zabawa w chowanego - Nie znoszę zautomatyzowanej produkcji, ale zawsze fascynowało mnie ręczne dmuchanie szkła. - Mówiłeś ojcu, Ŝe to cię interesuje? - Tak. JuŜ jako szczeniak, kiedy miałem czternaście lat. Ale z miejsca mnie obrugał. Powiedział, Ŝe ręczne wytwa rzanie szkła to zabawa dla amatorów, a ja mam się nauczyć zarządzania firmą i nie myśleć o Ŝadnych głupotach. No i co? Poddałeś się od razu? Na pewno nic by z tego nie wyszło. Jesteś urodzonym pesymistą. Raczej realistą. Zadzwonił telefon. Donna podniosła słuchawkę i usłyszała głos Brodie'ego: - Mamy samolot jutro o dziesiątej. Cały dzień nie było cię w domu. Co robiłaś? - Pokazywałam Gavinowi ParyŜ. PokaŜ mi go dziś wieczorem. Pójdźmy na spacer nad Sekwanę. Jest piękny księŜyc. Powinnam wcześniej się połoŜyć przed jutrzejszym wyjazdem. Tchórzysz - powiedział miękkim głosem i nie usiłował dłuŜej jej namawiać. Gdy odłoŜyła słuchawkę, zaczęła Ŝałować swojej decyzji. Wieczór był upojny. Wsiedliby na stateczek i popłynęli Sekwaną pod mostami, obserwując srebrzystą wodę, nabrzeŜa i światła ParyŜa. Westchnęła. MoŜe jednak lepiej się stało, Ŝe odmówiła. Jutro czeka ją cięŜki dzień. Od dwóch lat po raz pierwszy zobaczy się z ojcem.

Następnego ranka Brodie podjechał po nich taksówką i w trójkę udali się na lotnisko. Po odprawie celnej usiedli przy kawie. Rozmowa jakoś się nie kleiła. Gavin był ponury. Wracał do domu pod eskortą, jak chłopak przyła- 43 pany na wagarach. Zły nastrój brata udzielił się takŜe Donnie. Padało, kiedy wylądowali na Heathrow. Wsiedli do samochodu zostawionego przez Brodie'ego na lotnisku i ruszyli na północny wschód. James Cowley mieszkał w pobliŜu Saffiron Walden. Miał takŜe apartament w centrum Londynu, z którego czasami korzystał, gdy w mieście zatrzymywały go do późna jakieś sprawy i nie chciał po nocy wracać do Essex. Minęli ostatnie przedmieścia Londynu. Wokół drogi roztaczał się teraz typowo wiejski krajobraz. Deszcz ustał, a na niebie ukazała się przepiękna tęcza. Brodie przerwał milczenie. - Jak się czujesz, wracając do domu? - zapytał Donnę. Dziwnie. Tak, jakbym szła do dentysty. Czy ojciec wie, Ŝe przyjeŜdŜamy? Nie. Nic mu nie mówiłem, bo nie wiedziałem, czy uda mi się sprowadzić Gavina do domu. Bałeś się, Ŝe wymknie się po drodze? Przeszło mi to przez myśl. Dlatego chciałeś, abym wracała z wami? To jeden z powodów. A inny? Powiem ci, gdy będziemy sami. - Nie zostanę długo. Słyszałeś przecieŜ, Ŝe za tydzień muszę juŜ być w Lyonie. Brodie spowaŜniał i zacisnął usta. Nie wierzę, Ŝe romansujesz z tym okropnym Francuzem. Dopiero mam zamiar. - Kłamstwo przyszło Donnie z duŜą trudnością. - Nie zrobisz tego - warknął w odpowiedzi. 44 Ostry ton jego głosu sprawił, Ŝe dziewczyna się najeŜyła. - Ja o tym decyduję - odparła kategorycznie. To się jeszcze okaŜe. - Skręcił w podjazd pod dom. - Nie pozwolę ci wyjechać. Jakim prawem? Mam ciebie prosić o zezwolenie? To, z kim sypiam, jest wyłącznie moją sprawą. Ze zgrzytem opon zahamował przed domem. Na jego twarzy malowała się wściekłość. W takim stanie Donna jeszcze nigdy go nie widziała. Przez chwilę miała wraŜenie, iŜ zaraz ją uderzy. Wysiadł z wozu i trzasnął drzwiami, aŜ zadźwięczały szyby. - Co go ugryzło? - zapytał zaskoczony Gavin. Dziewczyna zauwaŜyła, Ŝe brat jest bardzo blady. Uśmiechnęła się, próbując go uspokoić. Wysiadaj, wejdziemy razem. Brodie powiedział mi, Ŝe ojciec o niczym nie wie. Ty milcz, ja sama wszystko mu wyjaśnię. Nie potrafiłbym, nawet gdybym chciał - jęknął Ga-vin. - Całą drogę z Heathrow zastanawiałem się, co mam mówić. Zostaw to mnie. - Bała się, Ŝe nawet teraz brat moŜe zrejterować. Dogonili Brodie'ego, który właśnie dzwonił do drzwi. Otworzyła je pani Eyre, gospodyni ojca. Popatrzyła zdumiona na Donnę. Wielkie nieba! - wykrzyknęła. Dzień dobry pani - przywitała ją dziewczyna.

- Twój ojciec nic nie mówił, Ŝe przyjedziesz. Widocz nie zapomniał mnie poinformować. Jesteś opalona i zjaś- niały ci włosy. We Francji musi być gorąco. Zmieniłaś się. Tyle czasu... Miło widzieć cię znowu. Wchodź, nie moŜe- 45 my przecieŜ stać tu w nieskończoność. Ojciec z pewnością niecierpliwi się i chce cię zobaczyć. Donna wcale nie była tego pewna. Brodie zdąŜył przynieść bagaŜe z samochodu. Napotkała jego ironiczny wzrok. Słysząc oŜywiony ruch w holu, James Cowley wyszedł z gabinetu. - Pani Eyre! A cóŜ to za hałasy?! Ile razy mówiłem pani, Ŝe w takich warunkach nie mogę pracować! - Jego wzrok zatrzymał się nagle na postaci córki. - Donna? - po wiedział zduszonym głosem, jakby nie wierząc własnym oczom. Dziewczyna popatrzyła na ojca ze ściśniętym gardłem. Ogromnie się postarzał. Miał zupełnie siwe włosy, a na wychudłej i pooranej zmarszczkami twarzy zapadnięte głęboko oczy. Wyglądał na cięŜko chorego. Tak bardzo się zmienił, Ŝe na pewno nie rozpoznałaby ojca od razu, widząc go z daleka. - Dzień dobry - powiedziała cicho i podeszła bliŜej. - Wróciłaś do domu? - zapytał drŜącym głosem, a oczy mu zwilgotniały. Nigdy jeszcze nie widziała, by ojciec okazywał jakieś uczucia. Bardzo się zmienił. Brodie mówił prawdę. Ten chory człowiek nie ma przed sobą zbyt długiego Ŝycia, pomyślała ze ściśniętym sercem. Wzruszona serdecznym powitaniem, zagryzła wargi. Nie wiedziała, jak się zacho- wać. Do tej pory ojciec był dla niej kimś zupełnie obcym. Spojrzała mimo woli na Brodie'ego, jakby u niego szukając wsparcia. - Przywiozłem Donnę z ParyŜa - powiedział, od czytując jej myśli i postawił na podłodze przyniesione wa lizki. 46 James Cowley popatrzył na niego. - Ty ją przywiozłeś? - Nagle na jego wymizerowanej twarzy pojawił się ciepły uśmiech. Objął mocno córkę i przytulil do siebie. Nigdy przedtem tak się nie zachowy wał. - To wspaniała wiadomość! Czemu trzymałeś ją w se krecie? Zresztą niewaŜne. Jestem taki szczęśliwy, mogąc widzieć w razem! Donna zesztywniała. Ojciec wyciągał fałszywe wnioski. Spojrzała surowo na Brodie'ego, nakłaniając go wzrokiem, Ŝeby wyjaśnił powstałe nieporozumienie. A więc kiedy... - zaczął Cowley, lecz gwałtownie urwał, niemogąc złapać oddechu. Brodie podbiegł do niego i podtrzymał w ostatniej chwili, gdyŜ starszy pan osuwał się nazietnię. Wziął bezwładnego na ręce, zaniósł do salonu i ułoŜył na kanapie. Pani Eyre, proszę wezwać karetkę. Donno, w górnej szufladziebiurka ojca są tabletki. Gavinie, przynieś szklankę wody. Czego jeszcze stoisz? Szybciej! Szybciej! Trzymając fiolkę w ręku i zamykając szufladę, Donna zobaczyła na biurku swoje oprawione zdjęcie. Miała na nim jedenaście lat, piegi na nosie i szczerbę między zębami. Jeszczeraz coś ścisnęło ją za gardło. Wróciła szybko do ojca. Brodiewyjął dwie tabletki, delikatnie uniósł głowę leŜącego i podsunął szklankę z wodą, by chory mógł je przełknąć. Wiedział, co robić. Nie

stracił głowy. Donna nienawidziła go, lecz instynktownie wyczuwają, Ŝe w krytycznych chwilach moŜe na nim polegać. ROZDZIAŁ CZWARTY Donna spędziła całą noc w poczekalni szpitalnej. Dopiero nad ranem zmoŜył ją sen. Kiedy Brodie dotknął lekko jej ramienia, obudziła się i nieprzytomnym wzrokiem rozejrzała wokoło. W pierwszej chwili nie wiedziała, gdzie się znajduje. Nie pamiętała wydarzeń ostatniego wieczoru. Oprzytomniała po kilku sekundach. Na myśl o ojcu krew odpłynęła jej z twarzy. - Co z nim? - spytała zbielałymi wargami. - Zasnął - szybko uspokoił ją Brodie. - Lekarz twier dzi, Ŝe sytuacja jest opanowana. Odetchnęła z prawdziwą ulgą. Przez wiele godzin była w pełni świadoma, Ŝe tuŜ obok toczy się walka o Ŝycie ojca. - Nie ma sensu dłuŜej tu czekać. I tak nie pozwolą go zobaczyć. Odwiozę cię do domu - powiedział Brodie. - Do domu? - powtórzyła niezbyt przytomnie. - Tak. - MęŜczyzna spojrzał na nią uwaŜnie. - Musisz zjeść jakieś śniadanie, a potem się przespać. JuŜ robi się dzień. Donna nawet nie zauwaŜyła, kiedy pokój wypełnił się szarym światłem wczesnego poranka. Musiałam zasnąć, pomyślała. Nagle przypomniała sobie o bracie. Gdzie Gavin? - Zaniepokojona rozejrzała się po poczekalni. Przesiedział tu z nią całą noc, ale teraz go nie było. Wyszedł przed godziną, Ŝeby zaczerpnąć świeŜego powietrza. Powiedział, Ŝe wróci do domu taksówką. 48 - Pozwoliłeś mu wyjść? - spytała dziewczyna. Ogarnął ją niepokój. Nie jestem jego straŜnikiem - odrzekł Brodie. Co będzie, jeśli znów zwieje? Gdy ojciec jest chory? Sądzę, Ŝe teraz nie ucieknie. Donna wcale nie była tego pewna. Dobrze znała brata i wiedziała, Ŝe zdenerwowany potrafi robić róŜne dziwne rzeczy. - Gavina stać na wszystko - odrzekła, kiedy oboje wy chodzili z poczekalni. Szpital zaczynał powoli tętnić Ŝyciem. Słychać było brzęk naczyń, odgłosy przejeŜdŜających wózków i szybkie kroki pielęgniarek na korytarzach. Z otwartych pokoi dochodziły głosy budzących się pacjentów. Gdy Donna i Bro-die, kierując się do wyjścia, znaleźli się na parterze, owionęły ich intensywne kuchenne zapachy. Dziewczyna poczuła skurcz Ŝołądka. Była głodna, mimo to jednak na myśl o jedzeniu zrobiło się jej niedobrze. Dopiero w samochodzie, gdy opuścili teren szpitala, spojrzała na Brodie'ego. Na twarzy miał widoczny zarost. Nie golił się od poprzedniego ranka. - Wyglądasz jak ponury drab - powiedziała z nutką złośliwości. Dlaczego? Nie jesteś ogolony. Spojrzał we wsteczne lusterko, skrzywił się na widok swej twarzy i przeciągnął dłonią po szorstkiej brodzie.

Fakt - uśmiechnął się. - A wiesz, jak ty wyglądasz? Nie i wolę nie wiedzieć. - Słusznie. Oboje jesteśmy wykończeni i wyglądamy okropnie po nie przespanej nocy. W odpowiedzi westchnęła. Brodie dotknął lekko ręką jej 49 kolana. Skrzywiła się z niechęcią. Widząc to cofnął szybko dłoń. Resztę drogi przejechali w zupełnym milczeniu. Zatrzymali się przed domem. Drzwi otworzyła pani Eyre. - Jak się czuje pan James? - zapytała nerwowo. Jakoś się trzyma, tak mówią lekarze. Na szczęście, tym razem atak nie był bardzo groźny. Dzięki Bogu. - Gospodyni spojrzała na Donnę. - Jesteś zmęczona. Powinnaś od razu się połoŜyć. - Najpierw musimy zjeść śniadanie - wtrącił Brodie. - Nie jestem głodna - zaprotestowała Donna. Nie zwaŜał na jej słowa. - Prosimy o kawę, grzanki i jajka na miękko. MoŜe jeszcze sok lub pomarańcze. Gdy pani Eyre wyszła do kuchni, Donna zwróciła się do niego: Nie zamierzam jeść. Nie będę w stanie nic przełknąć po takiej nocy. Spróbuj. MoŜe lepiej się poczujesz. Napij się przynajmniej mleka i zjedz ze dwa plasterki pomarańczy. Przestaniesz mieć wówczas to okropne ssanie w Ŝołądku. Skąd wie tak dobrze, jak ja się czuję? Donna popatrzyła na niego spod oka. Zbyt dobrze wyczuwał, co się z nią dzieje, a to napawało niepokojem. - Jeśli coś przegryziesz, będzie ci łatwiej zasnąć. - Ru chem ręki Brodie wskazał drzwi łazienki znajdującej się na parterze. - Umyj twarz i ręce, a potem przyjdź do saloniku. Spojrzała na niego i spokojnie spytała: - Puszczasz mnie samą? Nie chcesz dopilnować, czy porządnie myję uszy? Nie czekając na odpowiedź poszła do łazienki i odkręci- 50 ła kurki. Przemyła twarz i oczy. Chłodna woda trochę ją orzeźwiła. Donna machnęła ręką na makijaŜ. Przeczesała tylko włosy. Brodie czekał na nią w saloniku. Było to niewielkie pomieszczenie. Promienie porannego słońca tańczące na jasnozielonych ścianach sprawiały, Ŝe wyglądało ono wesoło i sympatycznie. MęŜczyzna stał przy oknie i patrzył na zieleń otaczającą dom. Donna wzięła do ręki poranną gazetę i bez większego zainteresowania przejrzała nagłówki. Nic jej nie ciekawiło. Obawa o ojca i fizyczne wyczerpanie zrobiły swoje. Czuła się fatalnie. Wyobcowana, jakby odizolowana od otoczenia. - Obawiałam się, Ŝe umrze -powiedziała nagle. Brodie spojrzał na nią i uśmiechnął się ciepło. - Wiem. Ale twój ojciec jest urodzonym wojownikiem. Nie chce umierać. NajwaŜniejsze to mieć po co Ŝyć. On teraz ma. Dziewczyna prawie nie słyszała jego słów. ZauwaŜyła tylko, Ŝe musiał się ogolić, gdy była w łazience. Miał gładką skórę. Wpadające do pokoju promienie słońca oświetlały czoło, uwypuklały kości policzkowe i mocno zarysowaną szczękę. Widok ten poruszył zmysły Donny. Własna reakcja na jego bliskość wprawiła ją w zakłopotanie.

O czym mówisz? Co masz na myśli? - rzuciła wyzywająco. Walczy o Ŝycie, bo chce się doczekać pierwszego wnuka - odrzekł Ŝartobliwym tonem. Wydawał się rozbawiony. Och! - Donna poczuła nagle, jak krew uderza jej do głowy. Zupełnie zapomniała o tym, co działo się w do- i ZABAWA W CHOWANEGO 51 mu tuŜ przed atakiem ojca. Teraz wszystko wróciło ze zdwojoną siłą. Purpurowa na twarzy, zacisnęła kurczowo dłonie. Skąd przyszedł ojcu do głowy taki idiotyzm? Powiedziałeś mu, Ŝe mnie przywieziesz? A moŜe takŜe to, iŜ zamierzamy się pobrać? Nie byliśmy w kontakcie od chwili mego wyjazdu do ParyŜa. Widocznie James po prostu tak sobie wyobraził twą przyszłość. śe stanie się to, na czym tak bardzo od dawna mu zaleŜało. - Brodie nadal wydawał się nieco ubawiony całą tą rozmową. Dziewczyna poczuła się uraŜona. Czemu nie powiedziałeś ojcu, Ŝe to nie jest prawda? A dlaczego sama tego nie zrobiłaś? Bo aŜ mnie zatkało! - Mnie teŜ - odparł, przybierając niezwykle powaŜny wyraz twarzy. Donna wpadła w prawdziwą furię. - Kłamiesz! UwaŜałeś to za świetny Ŝart! - Popatrzyła na niego złym wzrokiem i wycedziła przez zaciśnięte zęby: - Robiąc ten idiotyczny dowcip, wprowadziłeś ojca w błąd. Jak, na Boga, teraz mu powiemy, Ŝe to, co sobie wymyślił, jest nieprawdą? - Nie powiemy - odrzekł stanowczym głosem. Dziewczyna zamilkła. Zastanawiała się nad ostatnimi słowami Brodie'ego. Do pokoju weszła pani Eyre. Postawiła na stole śniadanie. - Jajka będą za chwilę - powiedziała wychodząc. Gdy tylko drzwi zamknęły się za gospodynią, Donna wybuchnęła: - Co to ma znaczyć? Oczywiście, wszystko od razu 52 wyjaśnimy! PrzecieŜ wcześniej czy później ojciec dowie się prawdy. - Taka wiadomość mogłaby wywołać następny atak - oświadczył spokojnie Brodie zasiadając do stołu. Nalał z dzbanka soku pomarańczowego z lodem do dwóch szkla nek. - Musimy ojcu powiedzieć - nalegała Donna. - I wziąć na siebie odpowiedzialność za jego samopo czucie? - Wziął grzankę, posmarował starannie masłem i upił łyk soku. Całe zmęczenie podróŜą i przeŜyciami ostatnich dwudziestu czterech godzin spowodowało, Ŝe dopiero teraz do świadomości dziewczyny zaczęła docierać myśl, iŜ znalazła się w sytuacji bez wyjścia. W prawdziwej pułapce. Opatia się plecami na krześle i zagryzła wargi. Ale wcześniej czy później i tak się dowie... - powtórzyła powoli. Później, bo w Ŝadnym razie nie teraz. - Brodie zabrał się spokojnie do jedzenia grzanki. Wyglądało na to, Ŝe uznał dyskusję za wyczerpaną. Jego niewzruszona mina doprowadzała Donnę do szaleństwa. Nie brał wcale pod uwagę tego, co ona czuje. Pod wpływem zdenerwowania pojawiły się jej przed oczyma czerwone plamy. - Jeśli myślisz, Ŝe będę cokolwiek udawała, to się grubo