Agnieszka1301

  • Dokumenty420
  • Odsłony81 513
  • Obserwuję134
  • Rozmiar dokumentów914.6 MB
  • Ilość pobrań41 921

Rothert Brenda - 2 In Deep

Dodano: 5 lata temu

Informacje o dokumencie

Dodano: 5 lata temu
Rozmiar :2.3 MB
Rozszerzenie:pdf

Rothert Brenda - 2 In Deep.pdf

Agnieszka1301 Dokumenty
Użytkownik Agnieszka1301 wgrał ten materiał 5 lata temu. Od tego czasu zobaczyło go już 147 osób, 70 z nich pobrało dokument.

Komentarze i opinie (0)

Transkrypt ( 25 z dostępnych 229 stron)

2 BRENDA ROTHERT IN DEEP Bracia Lockhart: Książka druga Tłumaczenie nieoficjalne: Rebirth_

3 TŁUMACZENIE W CAŁOŚCI NALEŻY DO AUTORKI KSIĄŻKI JAKO JEJ PRAWA AUTORSKIE, TŁUMACZENIE JEST TYLKO I WYŁĄCZNIE MATERIAŁEM MARKETINGOWYM SŁUŻĄCYM DO PROMOCJI TWÓRCZOŚCI DANEGO AUTORA PONADTO PONIŻSZE TŁUMACZENIE NIE SŁUŻY UZYSKIWANIU KORZYŚCI MATERIALNYCH, A CO ZA TYM IDZIE KAŻDA OSOBA WYKORZYSTUJĄCA TREŚĆ PONIŻSZEGO TŁUMACZENIA W CELU INNYM NIŻ MARKETINGOWYM ŁAMIE PRAWO.

4 Rozdział 1 Mason W momencie, gdy ją zobaczyłem, żołądek powinien mi powiedzieć, że patrzyłem na naprawdę wyjątkową kobietę. Że za jej nudną fasadą był mądry, seksowny klejnot i byłbym cholernym szczęściarzem, aby mieć z nim szansę. Ale jej nie dostałem. Nie było tam żadnego uczucia w brzuchu ani magnetycznego przyciągania, więc olałem ją i zaszczyciłem moim zwyczajnym, lekceważącym, aroganckim sobą. I cholera, jak później tego żałowałem. *** Mój brat, Reed, uśmiechnął się do mnie z rozbawieniem, gdy umieściłem nieporęcznie poruszające się pudło na ziemi. - Zbyt ciężkie dla ciebie, księżniczko? - spytał. - Potrzebujesz, abym je wziął? - Odpierdol się – warknąłem. - Po prostu straciłem chwyt. Znowu podniosłem pudło i podążyłem za nim przez boczne wejście do Domu Grievesa, starej, wiktoriańskiej posiadłości, którą w tamtym roku kupił Reed ze swoją żoną, Ivy, i odnowili ją w dom dla nastolatek w ciąży. Wykonali spektakularną robotę, a teraz przenosiliśmy rzeczy przyjaciółki Ivy, April, która była nową mamą dla dziewczyn. - To ma napis „rozmaite drobiazgi” - powiedziałem, marszcząc brwi, gdy czytałem schludne, damskie pismo na pudle. - Kto w trakcie przeprowadzki marnuje czas na oznaczanie wszystkiego? Ja po prostu wrzucam swoje gówno do pudełek, a potem przeszukuję je, gdy czegoś potrzebuję. Ostatecznie wszystkie zostają rozpakowane. - Po prostu postaw je obok szafy w jej sypialni. Jej pokój jest na dole – powiedział Reed. - April i Ivy niedługo wrócą i możemy ją spytać, czy coś

5 przestawić. Burknąłem i udałem się w stronę drzwi do piwnicy. - Tak w ogóle, to gdzie one poszły? - Do restauracji. Ivy niecierpliwiła się, aby przedstawić April Margie i Genemu. - Otworzył mi drzwi do piwnicy. - Poznałeś April, prawda? Udałem się w dół schodów z Reedem za sobą, odpowiadając mu, gdy doszliśmy do największej sypialni w niedawno skończonej piwnicy. - Widziałem ją na twoim ślubie, ale nigdy z nią nie rozmawiałem. Reed wywrócił oczami z braku aprobaty. - Bo byłeś zbyt zajęty Marcie Lawson. Tylko ty przyprowadziłbyś na nasz ślub randkę w obcisłej sukience w lamparcie cętki oraz w różowych szpilkach. - To właśnie miała na sobie? - Wykrzywiłem twarz w zamyśleniu. - Hm. Nawet nie pamiętam ściągania z niej tamtej sukienki po przyjęciu, ale wiem, że to zrobiłem. - Ponieważ byłeś pijany. Uniosłem na niego brwi. - Wiesz czego z niej nie ściągnąłem? Butów. To pamiętam. - Jezu, człowieku, musisz z tym skończyć. April z pewnością jest w lepszej lidze niż Marcie. Jest świetną osobą. I ładną oraz mądrą. Powinniście pójść na podwójną randkę ze mną i Ivy. Niski dźwięk powątpiewania wydostał mi się z gardła. - Ona nie jest w moim typie, człowieku. Nie chciałbym zranić jej uczuć. - Twoim typem jest dziwka, Mason. I masz trzydzieści lat. Kiedy dorośniesz? Wzruszyłem ramionami. - Od kiedy muszę się spowiadać tobie, Austinowi i Kyle'owi? Wszyscy jesteście po prostu zazdrośni, bo jesteście żonaci i macie dzieci. Poza tym mama i tata mają wnuków, których chcieli. - Nie wciągaj w to rodziców. Byłbyś zaskoczony, jak niesamowicie jest umawiać się z kobietą, z którą naprawdę możesz odbyć inteligentną rozmowę.

6 - Posłuchaj, jestem pewien, że April jest bardzo miła – powiedziałem, przesuwając ręką przez włosy. - I może mógłbym znieść wybranie kobiety z... większym znaczeniem. Ale muszę czuć silny pociąg do kobiety, wiesz? A April... nie wiem, jest trochę mysia. Z okularami, swetrem i długą spódnicą. Wygląda jak bibliotekarka, do kurwy nędzy. Wiesz, jaki ja jestem. Przejechałbym po niej, nim miałaby szansę zobaczyć, że nadciągam. Reed kiwnął lekko głową w potwierdzeniu, w tym samym czasie wyglądając na zniesmaczonego. - Ona tak naprawdę jest całkiem ładna. Sam byś o tym wiedział, gdybyś na naszym ślubie poświęcał uwagę komukolwiek oprócz Marcie. Ale myślę, że masz rację. Ostatnie, czego chcemy z Ivy, to abyś wykorzystał April. Przez moją skórę przeszedł dreszcz defensywy. - Ej, nigdy nie wykorzystałem kobiety, która nie chciała być wykorzystana – powiedziałem z uśmieszkiem. Mój brat jęknął i spojrzał na mnie z ukosa, i w ciszy zgodziliśmy się do pewnego stopnia. Im starsi byliśmy, tym rzadziej wytykaliśmy sobie własne różnice. Ale brakowało mi dawnych dni, kiedy zawsze ustawialiśmy rzeczy naszymi pięściami. ***

7 April Zacisnęłam usta, uciszając moje oburzenie. Mysia? Bibliotekarka? Za kogo, do diabła, uważał się Mason Lockhart? Jeśli tylko byłabym kobietą, która wychodzi zza rogu, w którym się chowała, i broni siebie. Kładzie palec na jego piersi i pokazuje mu, jak niemysia jestem. Ale nie byłam taką kobietą. Jego słowa bolały przez odrobinę prawdy, którą w sobie miały. Policzki paliły mnie zawstydzeniem, gdy udało mi się zakraść do innego pokoju i ukryć z widoku, aby mnie nie zobaczyli. Umarłabym ze wstydu, gdyby Reed lub Mason mnie zobaczyli albo jeśli wiedzieliby, że przez przypadek usłyszałam ich rozmowę. Czekałam, aż poznam Masona i podziękuję mu za pomoc we wnoszeniu moich rzeczy. Ivy i ja wcześnie wróciłyśmy, więc ruszyłam do pokoju, aby zacząć się rozpakowywać. Ale usłyszałam jak bracia rozmawiają, gdy szłam do pokoju, i nie chciałam przeszkadzać, więc udało mi się ulotnić. Ale i tak usłyszałam każde ich słowo. Zrobiło mi to dużo dobrego. Teraz wiedziałam, że brat Reeda uważał mnie za mysią nudziarę bez gustu. Ale serio, czy Mason Lockhart myślał, że ludzie się stroją na dzień przeprowadzki? Ja tylko wynajęłam ciężarówkę U-Haul z Seattle do Lovely, Missouri, zatrzymując się po drodze w motelach. Dzisiaj moja podróż dobiegła końca i patrząc na ciemne niebo wygląda na to, że dotarłam w samą porę. Zgaduję, że przewidywany jest śnieg. Tego ranka, po tym jak wzięłam prysznic i przejrzałam swoje rzeczy, szukając suszarki i czystych ubrań, nie byłam w stanie znaleźć dokładnie tego, co chciałam. Dlatego właśnie moje długie, falowane włosy były spięte w kok i miałam na sobie przypadkową, długawą spódnicę. Ale sweter? Był całkowicie zamierzony, bo był miękki i ciepły. Mason Lockhart mógł spadać, jeśli mu się nie podobał. Widziałam go na weselu Ivy i Reeda. Całkiem niemożliwe było przeoczenie

8 braci Lockhart. Byli typowo wysokimi, mrocznymi i przystojnymi mężczyznami – razy pięć. Poza Reedem nie znałam żadnego z nich. I być może poza Masonem. Wątpiłam, że kiedykolwiek zapomnę jego imię. - April? - zawołała Ivy, gdy zeszła do piwnicy. Wzdrygnęłam się i wyszłam z pustego pokoju, w którym stałam. - Hej, dopiero co zeszłam na dół – powiedziałam, mając nadzieję na to, aby brzmieć wiarygodnie. - Miałam nadzieję na szybkie przywitanie się z Masonem. - Miałaś szansę poznać go na ślubie? - Nie, nie formalnie. Ale pokazałaś mi go. W tej chwili Reed i Mason wyszli z mojej sypialni, a ja uśmiechnęłam się, gdy spojrzałam na Reeda. - Jeszcze raz dziękuję za wniesienie moich rzeczy – powiedziałam do niego. - Cieszę się, że mogliśmy pomóc. Już wiesz jak się cieszymy, mając tu ciebie. Przeszła chwila ciszy i wiedziałam, że powinnam również powiedzieć coś do Masona, ale zamiast tego uparcie patrzyłam na Ivy. Reed odchrząknął. - April, to mój brat, Mason. Klepnął swojego ciemnowłosego brata w ramię. Odwróciłam się i zmierzyłam go wzrokiem. - A więc to twój mały brat? - powiedziałam. - Wspaniale jest ciebie poznać, Mason. - Ciebie też. I właściwie to jestem starszy od Reeda. - Och, przepraszam. Nie wiedziałam. Myślę, że założyłam, iż jesteś młodszy, bo jesteś mniejszy – w sensie fizycznym. Mason zmrużył oczy. - Nie jestem mniejszy od Reeda. - Cóż, wyglądasz na niższego od niego, chyba że potrzebuję okularów. Mason prychnął i skrzywił się w tym samym czasie.

9 - O dwa centymetry. I mam nad nim przewagę czterech kilogramów mięśni. - Mason – powiedział Reed, piorunując brata wzrokiem. - Chodźmy po resztę rzeczy. Opuścili pokój, a Ivy chwyciła mnie za ramię. - Nie przejmuj się Masonem – powiedziała. - Może być dezorientujący. Tak łatwo przechodzi od bycia złowrogim do bycia żartobliwym, że nie mogę nadążyć. Chciałam zmienić temat. - Ten dom jest niesamowity. Ivy, nie miałam pojęcia, ile pracy włożyłaś w te miejsce, nim zobaczyłam je na własne oczy. - Jest całkiem spoko, prawda? Naprawdę mamy szczęście. Te miejsce zostało wybudowane sto lat temu przez magnata, który pochodził z Lovely. Kupiliśmy go od prawdziwego inwestora z Nowego Jorku. Rozejrzałam się po mojej sypialni w piwnicy, która miała kremowe ściany oraz pluszowy, nowy, beżowy dywan. Słońce przedostawało się przez zasłony w dużym oknie. - To nie wygląda jak piwnica w stuletnim domu – powiedziałam. Ivy roześmiała się, gdy wychodziła z pokoju. - Muszę ci pokazać zdjęcie piwnicy sprzed remontu. Renowator obniżył podłogę i całkowicie wszystko odnowił. - Wyszło pięknie. - Dzięki. Poczekaj, aż zobaczysz inne części, które byliśmy w stanie zachować. Całe trzecie piętro jest salą balową. Gdy byłyśmy na górze, Ivy pokierowała mnie przez ogromną, nowo odnowioną kuchnię, wypełnioną białymi szafkami, blatami z kamienia oraz nierdzewnymi urządzeniami ze stali. Dołączona do niej jadalnia posiadała długi, ciemny stół z drewna z dwunastoma krzesłami oraz nowoczesną sztukę na ścianach. Salon posiadał dwie kanapy, parę dużych krzeseł, telewizor wiszący nad kominkiem oraz kilka regałów na książki, które były ich pełne.

10 Na drugim piętrze było pięć w pełni umeblowanych sypialni, trzy z dwoma podwójnymi łóżkami po każdej stronie oraz dwie z tylko jednym łóżkiem i białym, drewnianym łóżeczkiem dziecięcym. Dwie duże łazienki i mały korytarz kończyły piętro. - Bardzo mi się tu podoba – powiedziałam, przesuwając palcami po drewnianej ramce fotografii rozciągniętego dębu. - Te miejsce naprawdę wydaje się jak dom. Wykonałaś z nim świetną robotę. Uśmiechnęła się dumnie. - Dzięki. Dziewczyny wydają się tu szczęśliwe. - Kiedy tu będą? Tak bardzo chcę je poznać. - Cała trójka wróci do domu ze szkoły za jakąś godzinę. - Chwyciła moje ramię, jej oczy błyszczały podekscytowaniem. - Chodź zobaczyć salę balową. Ciemne, drewniane schody zaprowadziły nas do przeogromnego pomieszczenia, które sprawiło, że opadła mi szczęka. Podłoga była z tego samego drewna, co schody, a ściany były udekorowane złożonymi lampionami oraz wyrzeźbionymi listwami z drewna. Trzy kryształowe żyrandole były rozmieszczone na wysokim suficie. - To... niesamowite – powiedziałam cicho, przechodząc po podłodze, aby obejrzeć zasłony w kolorze ciemnego fioletu, które wisiały na oknie. - Aksamitne. Takie ładne. - Czy te pomieszczenie nie sprawia, że chcesz tańczyć? - Ivy rozłożyła szeroko ramiona i obróciła się na środku masywnej sali. - Jeśli wiedziałabym jak, to na pewno by sprawiało. Jej spojrzenie powędrowało do mnie. - Nie umiesz tańczyć? Wzruszyłam ramionami. - Nie. - Reed i ja planujemy wziąć kilka lekcji od pani Dee Dee, kiedy zaczną się jej

11 następne zajęcia. Powinnaś pójść z nami! Pokręciłam głową i wywróciłam oczami. - Trójka osób nie może razem tańczyć. - Ale jestem pewna, że pani Dee Dee ma męskich uczniów, którzy potrzebują partnerki. Wzdrygnęłam się mocno. - To brzmi totalnie okropnie. Wy będziecie tańczyć, a ja pobędę z Noahem. - On idzie z nami. Jego młodsza koleżanka z przedszkola, Ava, też przychodzi. Złagodniałam trochę. - Noah tańczy? Przyjdę tylko po to, żeby na to popatrzeć. Ale nie, żeby tańczyć. Mam dwie lewe nogi. - April. - Ivy spojrzała na mnie ostro. - Nigdy nie poznasz Pana Właściwego, jeśli tam nie przyjdziesz. Mężczyzna twoich marzeń może czekać na parkiecie pani Dee Dee. - Poważnie w to wątpię. Obydwie udałyśmy się z powrotem do schodów. - Jemy kolację u rodziców Reeda w ten weekend i chcę, żebyś do nas dołączyła. Otworzyłam usta, aby zaprotestować, ale ona uniosła dłoń. - Nie przyjmuję odmowy. Grace i tak już ciebie oczekuje. Robi ciasto czekoladowe. - Uwielbiam ciasto czekoladowe – przyznałam. - Czy Reed ma innych braci, którzy są singlami? - Tutaj w Lovely jest tylko Mason. Co o nim myślisz, poza twoim komentarzem o jego wzroście? Wstrzymałam prychnięcie. - Myślę, że jest arogancki i płytki. Jest dla mnie wielkim nie. Możemy przejść do znajomych Reeda?

12 - Mason tak naprawdę jest bardzo... Wtrąciłam się: - Nieeeee. - Nigdy się nie dowiesz, jeśli nie dasz ludziom szansy. - On nawet nie chce szansy. No i on i ja jesteśmy jak noc i dzień, Ivy. Posłała mi pytające spojrzenie, ale ja się odwróciłam i zeszłam po schodach, nim mogłaby mnie spytać o szczegóły. W każdym razie, musiałam zaznajomić się z nową pracą i domem, nim chociażby zacznę rozważać życie społeczne. I kiedy to zrobię, nie będę myśleć o Masonie Lockharcie.

13 Rozdział 2 Mason Nad dzisiejszą rodzinną kolacją wisiała chmura. Wszyscy dostaliśmy od mamy telefon oznajmiający, że rozwód Kyle'a został zakończony i nie powinniśmy o tym wspominać na kolacji, ponieważ będą tam jego synowie. Gdy wszyscy zmierzaliśmy do jadalni, aby usiąść, szturchnąłem łokciem Kyle'a. - Hej, człowieku, wszystko w porządku? - spytałem. Kiwnął głową, jego usta ułożone były w ponurą linię. Był z Kim od liceum, ale ona przez ostatnie kilka lat zmieniła się w bałagan. I mimo że przeżywał ciężki okres z zaakceptowaniem jej pozwu o rozwód parę miesięcy temu, to widziałem dzisiaj na jego twarzy ulgę. - Jestem tu, gdybyś czegoś potrzebował – powiedziałem. - Czegokolwiek. - Dzięki, Mason. Poza moim najmłodszym bratem, Justinem, który był w szkole prawniczej w St. Louis, byłem ostatnim z braci Lockhart, który nadal był singlem i nie miał dzieci. Miałem pomóc teraz Kyle'owi z Jordanem i Ericiem, ponieważ Austin i Reed mieli własne rodziny. Naprawdę nie mogłem się doczekać, aż zbliżę się do swoich bratanków. Było im ciężko, gdy spotęgował się problem z piciem Kim, a Kyle był zbyt zajęty pracą chirurga, żeby być pomocny. Znalazłem wolne siedzenie przy stole, po raz kolejny próbując złapać wzrok April. Nie zdawałem sobie sprawy, że przychodzi dzisiaj na kolację i musiałem zwolnić, gdy wszedłem do środka i zobaczyłem jak siedzi w salonie. Miała na sobie dżinsy i sweter, a jej długie, ciemne, falowane włosy opadały jej na ramiona. Mogłem teraz zobaczyć, co Reed miał na myśli; April była ładna.

14 Chciałem z nią porozmawiać, ale nie poświęciła mi nawet zerknięcia. Musiałem zadowolić się słuchaniem rozmowy jej i mamy podczas kolacji. - Zatem jak osiedlasz się w Domu Grievesa, April? - spytała mama. Zrobiła makaron z sosem i warzywami, który uwielbiałem, i nakładałem go sobie na talerz, gdy przemawiała April. - Och, bardzo mi się tam podoba. Wszystkie dziewczyny są świetne, a kuchnia jest marzeniem. Mama nadstawiła uszy. - Lubisz gotować? - Lubię. W większości piekę. Podwójne piece konwekcyjne w kuchni są niesamowite. Upiekłam wczoraj sześć bochenków chleba. Zachichotałem jak dwunastolatek i nie mogłem trzymać gęby na kłódkę. - Zostajesz rekrutowana do pomocy z wypiekami mamy za trzy… dwa… - One może chcieć pomóc – wtrąciła mama, dając mi gniewne spojrzenie. - Są dla szpitalnej fundacji i to dobry cel. - Będę zadowolona, aby pomóc – powiedziała April. - W każdej chwili. Daj mi tylko znać. Mama posłała jej pełne wdzięczności spojrzenie, które graniczyło z uwielbieniem. - Ile masz lat, April? - spytała. - Dwadzieścia osiem. Mama zwróciła się do mnie i wskazała na April. - No i ta kobieta jest dobrą partią. Zawsze mówisz, że w Lovely nie ma żadnych inteligentnych, atrakcyjnych kobiet. Policzki April pociemniały z zawstydzeniem. - Och, nie szukam teraz męża, pani Lockhart. Poza tym jestem pewna, że bardziej pasowałabym do kogoś… starszego i bardziej osiedlonego. Kilka twarzy odwróciło się do Kyle'a, który wyglądał na całkowicie

15 zaskoczonego. Tusz na papierach rozwodowych tego biednego faceta nawet jeszcze nie wyschnął. April ukryła twarz w dłoniach. - Nie chodziło mi o… zamierzam teraz przestać gadać – powiedziała. Ivy nadeszła na ratunek. - Mówiłam wam, że April była moją nauczycielką? - spytała. - Tak się poznałyśmy. - To prawda? - spytał tata. - Czego uczysz, April? - Nauk ścisłych. Chemii i biologii w liceum. - Więc mogłaby uczyć dziewczyny, jeśli by potrzebowały – powiedziała Ivy. April uśmiechnęła się, jej oczy błyszczały ze szczęścia. Nie chcąc po raz drugi czegoś palnąć, obserwowałem tylko jak ich rozmowa przechodzi na inny temat. Jadła powoli, słuchając wszystkiego, co ktokolwiek powiedział. Ja zazwyczaj na tych kolacjach skupiałem się na jedzeniu i często omijały mnie fakty z życia innych. Normalnie najpierw patrzyłem na wygląd kobiet, a ich zdolność do prowadzenia zwykłej rozmowy była miłym dodatkiem. Wskutek czego żadna z nich tak naprawdę nie wiedziała ani nie dbała o to, że miałem podwójny stopień z matematyki oraz programowania komputerów i prawdę mówiąc byłem totalnym maniakiem komputerowym. Moja rodzina i znajomi wiedzieli, że posiadałem biznes technologiczny, ale większość z nich nie pytała o szczegóły. Wiedzieli, że prowadzę udany biznes i zakładali, że byłem takim facetem, który zawierał umowy używając wyglądu i wdzięku. Prawda była taka, że uwielbiałem te wyzwanie w tworzeniu zaawansowanych programów i to właśnie imponowało moim klientom. Sprzedawanie programów było tylko sposobem, aby zafundować mi dwa główne interesy – nowy projekt komputerowy oraz czas prywatny – i nikt z rodziny ani znajomych nigdy się o tym nie dowie.

16 Edukacja nauk ścisłych April mnie zaintrygowała. Nauki ścisłe szły ramię w ramię z matematyką, do której miałem lekko dziwaczne uzdolnienie. Chciałem po kolacji więcej z nią o tym porozmawiać. Gdy już talerze po kolacji zostały sprzątnięte, mama podawała wszystkim talerze z ciastem czekoladowym, które upiekła. Parę minut później April wyszła, nim miałem szansę na rozpoczęcie rozmowy. Na szczęście miałem dobrą wymówkę, aby złożyć jej wizytę następnego ranka. *** Po śniadaniu spakowałem trochę narzędzi i poszedłem do Domu Grievesa, aby dokończyć prace instalacyjne, które musiały być zrobione. Po użycia klucza do bocznych drzwi, które wychodziły na małą oszkloną werandę salonu, położyłem laptopa i zajrzałem do programu systemu ochronnego, który instalowałem. Gdy już wszystko ustawiłem, wyjąłem przewody i zacząłem pracę. Po około dwudziestu minutach pracowania po cichu, zaskoczył mnie wysoki pisk. Spojrzałem na szerokie przejście do salonu i zobaczyłem April, która piorunowała mnie wzrokiem. Miała na sobie jasnoróżowy, kędzierzawy szlafrok do podłogi, który dochodził jej aż do szyi. Z rozczochranymi długimi falami oraz kubkiem kawy w dłoni wyglądała uroczo. Poza gniewnym spojrzeniem. - Dzień dobry – powiedziałem w powitaniu. Jej brwi obniżyły się w geście pogardy. - Co ty tu robisz? Co, do diabła, ta kobieta do mnie miała? Od dnia, w którym pomogłem jej się wprowadzić, miała pretensje do całego świata. - Hej – powiedziałem z irytacją w głosie. - Ciebie też miło widzieć. Zamieszczam kable do systemu ochronnego. Sceptycznie zmierzyła wzrokiem moją wiertarkę. - Robiłeś wcześniej coś takiego? - Taa. - Westchnąłem sfrustrowany i wróciłem do pracy. - Posiadam biznes

17 technologiczny. Koduję program, który będzie monitorował te miejsce, gdy już system będzie aktywny. - Będziesz pracował tylko w salonie? - Będę w pokojach i poza pokojami na każdym piętrze. Jakiś czas temu miałem już to zrobić, ale zawsze byłem zbyt zajęty pracą. Wziąłem wolny tydzień, żeby to zrobić. Kiedy to dokończę, będę instalował połączone wykrywacze dymu. Minęła chwila ciszy, nim znowu spojrzała na mnie gniewnie. - A to znaczy… ? - To znaczy, że jeśli jeden wystrzeli, to wszystkie wystrzelą. To dobra rzecz w takim dużym budynku. - Ten tydzień? Będziesz tu cały tydzień? - Nie starała się ukryć zniesmaczenia. Położyłem kable na torbie z narzędziami i wstałem, stając z nią twarzą w twarz. - April, jaki masz ze mną problem? - Nigdy nie powiedziałam, że mam z tobą problem. - Skrzyżowała ręce i odwróciła wzrok, jej policzki się zarumieniły. - Nie musiałaś tego mówić. Moje samo istnienie wydaje się ciebie wkurzać. - Żyją tu trzy nastolatki. - Spojrzała na mnie ostro. - Nie sądzę, że obcy mężczyzna powinien tutaj sobie wędrować, tak jak ty to masz w zamiarze. - O czym ty, do diabła, mówisz? Nie jestem obcy. Jestem bratem Reeda, na litość boską. - Chodzi mi o to, że obcy dla nich. Dla dziewczyn. - Wiedzą, kim jestem. Ty jesteś tą, która dopiero co się tu zjawiła. Pomagam dla Reeda i Ivy z tym miejscem, odkąd je kupili. Wyraz jej twarzy lekko złagodniał. - Mówię tylko, że chciałabym, abyś dał mi znać, że przychodzisz. Nie jestem przyzwyczajona do wbiegania na kogoś, kto nawet nie wiem, że jest w moim domu. - Najwyraźniej. - Wstrzymałem uśmiech. - Co ty na to, żebyś dała mi swój

18 numer, a ja następnym razem zadzwonię? Westchnęła. - Ja… okej. Myślę, że tak będzie dobrze. Wyciągnąłem komórkę z kieszeni. - Uderz we mnie cyframi, kochanie. Zmrużyła oczy, gdy podawała mi numer do Domu Grievesa, który już znałem. Ale i tak go wpisałem i uśmiechnąłem się do niej, sięgając do kieszeni po portfel. Otworzyłem go i podałem jej jedną z wizytówek. - Tutaj jest mój numer. - Świetnie. Powaga w jej głosie była zabawna i odpychająca w tym samym czasie. Nie byłem przyzwyczajony do tego, że kobiety mnie tak traktowały. Z jakiegoś nieznanego powodu byłem na czarnej liście April. Nie lubiła mnie, co sprawiło, że ja lubiłem ją bardziej. Była gdzieś kobieta, której nie mogłem oczarować? Ta myśl była niespodziewanie kusząca. April prawdopodobnie nie była taką kobietą, której nie mogłem oczarować, ale raczej taką, której nie mogłem oczarować bez lekkiego wysiłku. ***

19 April Skoro byłam tu mniej niż tydzień, to spędziłam mało czasu sam na sam z dziewczynami w domu. Tego ranka zamierzałam to naprawić. Spędzałam czas z Ericą, która miała szesnaście lat i była w siódmym miesiącu ciąży. - Jestem tu od dwóch miesięcy – powiedziała, ostrożnie rozsmarowując masło na bananowej babeczce, którą jej podgrzałam. - Nie wiem, co bym zrobiła bez tego miejsca. Mama mnie wyrzuciła, gdy dowiedziała się, że jestem w ciąży. - To musiało być ciężkie. Wzruszyła ramionami. - Nie byłam zdziwiona. - Co zrobisz, gdy dziecko się urodzi? - Będzie zaadoptowane przez parę, którą wybrałam. Polubiłam ich. Zadbają o nie lepiej niż ja. Jej niebieskie oczy były ponure, ale brzmiała na pogodzoną z tą decyzją. Właśnie miałam jej powiedzieć jak bezinteresowny i kochany był ten wybór, ale wtedy weszli Reed i Ivy. - Dzień dobry wam – powiedziała Ivy. - Dzień dobry – powiedziałyśmy razem. - Jak się czujesz, Erica? - Dobrze. Właściwie to muszę już iść. Nie zdawałam sobie sprawy z tego, jak robi się późno. Wszyscy się pożegnaliśmy, a ona wstała, wsunęła na ramię plecak i poszła do bocznego wyjścia. Myślałam o moich byłych uczniach, gdy obserwowałam jak wychodzi. Ich życie było skupione na mediach społecznościowych, ubraniach i na tym, kto z kim się umawia. Życie Erici tak bardzo różniło się od ich życia i wiedziałam, że będzie tak nawet po przyjściu jej dziecka na świat. - Reed zastanawiał się, czy chcesz trochę drewna do kominka w salonie –

20 powiedziała Ivy, chwytając babeczkę z talerza na dużej wyspie. - Przyniesie ci trochę po pracy jak chcesz. - To byłoby miłe. Robimy w piątek wieczór filmowy i ogień by się bardzo przydał. - Musimy też porozmawiać o zasadach dla dziewczyn. - Teraz jestem wolna, jeśli chcesz to zrobić – powiedziałam, wstając, aby sprzątnąć stół. - Chcesz babeczkę, Reed? - Taa, dzięki – powiedział, biorąc jedną z talerza. - Dzisiaj rano pomagam w przedszkolu Noaha – powiedziała Ivy. - Och, nie ma problemu. Możemy to zrobić wieczorem, jak jesteś wolna. Ivy zerknęła na Reeda. - Właściwie to mamy plany na dzisiejszy wieczór. - Nie ma sprawy, w porządku – powiedziałam. - Mogę zacząć… - Ty też masz plany na dzisiejszy wieczór – wypaliła Ivy. - Mam? - Posłałam jej zmieszane spojrzenie. - Lekcje tańca z panią Dee Dee. - Jakoś zdołała wyglądać na winną i podekscytowaną w tym samym czasie. - Nie. - Skrzyżowałam ręce i pokręciłam głową z naciskiem. - Powiedziałam ci, że nie będę tańczyć. Ja nie tańczę. - Będzie zabawnie. Westchnęłam głęboko. - Nie dla mnie. Jestem do dupy we wszystkim, co wymaga koordynacji. I to dodatkowo żałosne, aby pokazywać się na lekcje tańca bez partnera. Doceniam… - Masz partnera! - Twarz Ivy rozświetlona była szczęściem. - To Mason! Otworzyłam usta. Z wszystkich mężczyzn, których mogła zmusić do bycia moim partnerem do tańca, ona wybrała tego, który uważał, że byłam mysia. To była recepta na moje całkowite upokorzenie. - Nie. - Spojrzałam między Ivy a Reedem. - Nie, nie, nie. Jesteście najgorsi

21 przez robienie tego. - Mu to nie przeszkadza – powiedział Reed. - Mason jest zabawnym facetem, lubi takie rzeczy. Nie mogłam zatrzymać małego prychnięcia, które się ze mnie wydostało. - Ee, wygląda mi bardziej na horyzontalnego faceta od cha-chy, niż na fana tańca w sali balowej. Reed roześmiał się. - Powiedzmy, że lubi obydwa. Dobrze spędzisz czas, obiecuję. Spojrzałam błagająco na Ivy. Moja twarz paliła, a serce waliło na samą myśl publicznego tańczenia. - Nie mogę. Naprawdę. Ton Ivy był uspokajający. - To nie pluton egzekucyjny, to lekcje tańca, April. - Ale… - I Noah naprawdę nie może się tego doczekać. - Nie musi patrzeć jak potykam się o własne stopy. Może tańczyć beze mnie. - Właściwie to nie może. - Wróciło błagające spojrzenie Ivy. - Pani Dee Dee potrzebuje do lekcji minimum sześć par i mamy sześć razem z tobą i Masonem. Po chwili ciszy wywróciłam oczami ze złości. - To niedorzeczne. - Lekcje zaczynają się o szóstej. Już was zapisałam, więc… możemy po was zajechać o piątej czterdzieści pięć, jeśli… ? - Dobra – powiedziałam, bardziej ostro, niż zamierzałam. Ivy zarzuciła wokół mnie ręce. - Dziękuję! Będziemy się tak dobrze bawić. Jęknęłam ze sceptycyzmu. - Jestem pewna, że pani Dee Dee nigdy nie miała gorszego ucznia ode mnie. - Miej w siebie więcej wiary. Idziesz na lekcje, aby się uczyć, co oznacza, że

22 nie musisz wiedzieć, co robisz. - Zatem wy nie wiecie, jak cokolwiek tańczyć? - Zerknęłam między nią a Reedem. - Nie… wszystko – powiedziała powoli Ivy. - Nie jesteśmy zbyt dobrzy w fokstrocie. - Tak dużo mi za to wisisz – mruknęłam. - Bardzo, bardzo dużo. Ogromnie. Nie chodziło o to, że brak mi było pewności siebie. Wiedziałam, że miałam wiele talentów i mocnych stron. Ale tańczenie z Masonem Lockhartem nie mogło pójść dobrze i nie chciałam, do cholery, dać mu kolejnego powodu, aby się ze mnie śmiał. Obiecałam sobie, że nie będę nigdy więcej tańczyć, po tym jak skręciłam sobie kostkę pierwszego dnia kwalifikacji do drużyny tanecznej. Starałam się z całych sił, ale miałam szczęście, że nie złamałam nogi. Nadepnięcie na stopę tamtej zarozumiałej męskiej dziwki, jaką był Mason, będzie bardzo upokarzające. Jeśli nie będzie bolało, to w tym wypadku będzie upokarzające oraz trochę satysfakcjonujące. Jeśli ktokolwiek zasługiwał na to, aby utknąć ze mną w tańcu, to był Mason Lockhart.

23 Rozdział 3 Mason Kyle kiwnął do mnie, gdy tylko wszedłem do włoskiej restauracji Jimmy'ego. Dotarł tam przede mną i znalazł nam stolik. - Cześć – powiedziałem, zdejmując płaszcz i przerzucając go przez puste krzesło. - Wszystko w porządku? Wzruszył ramionami. - Chciałem tylko nadrobić czas. Jakiś czas nie jadłem już z tobą lunchu. - Minęło trochę czasu – powiedziałem, siadając naprzeciw niego. Miał na sobie niebieski strój chirurga, który nosił do pracy. - Jak tam życie? - spytał. - Nie narzekam. Dzisiaj wieczorem zaczynam lekcje tańca z przyjaciółką Ivy, April. Kiwnął głową z uznaniem. - Ivy mnie o to poprosiła. Ale nie mogę się doczekać, aby spędzić więcej czasu z April, więc to dobry układ. - Lubisz ją? - Taa. Zrównał ze mną spojrzenie, a ja zmarszczyłem brew. - Co? - powiedziałem. Właśnie miał coś powiedzieć, kiedy podeszła kelnerka i wzięła nasze zamówienie. Gdy tylko odeszła, spojrzałem na Kyle'a wyczekująco. - Mam nadzieję, że nie planujesz przelecieć przyjaciółki Ivy – powiedział. - Dzięki, dupku. - Mówię poważnie. Tracisz zainteresowanie po jednej nocy seksu.

24 - Jestem młody i… Przerwał mi: - Nie zaczynaj ze mną tego gówna. Masz trzydzieści lat. Z całej naszej piątki jesteś prawdopodobnie najmądrzejszy. - Prawdopodobnie? Chodziłem do MIT1 , pamiętasz? Na pewno jestem najmądrzejszy. Wywrócił oczami. - Racja, ja jestem tylko skromnym chirurgiem. I tak, jeżeli zdawalibyśmy egzamin, to twój wynik byłby najwyższy. Ale jeśli chodzi o twoje własne życie, to jesteś nieco kretynem. - No nie gadaj – powiedziałem sarkastycznie. - Tylko dlatego, że nie jestem żonaty? - Nie. Nie wiem, co robisz ze swoim czasem, ale za często masz podbite oczy, jak na faceta, któremu dobrze się wiedzie. - Lubię uprawiać boks – powiedziałem, wzruszając ramionami. - Ty też to lubiłeś, nim musiałeś zacząć się martwić o swoje dłonie. - Sparing nie sprawia, że wyglądasz, jakby ciebie pobili, Mason. Wolisz, żeby skopywano ci tyłek, niż znaleźć zdrowy związek? Kelnerka przyniosła nasze napoje i obydwoje uśmiechnęliśmy się miło, czekając, aż będzie poza zasięgiem słuchu. - Ej, czy nie mogę wytknąć ironii tego, że ty zasugerowałeś, abym znalazł zdrowy związek? - Dlaczego, bo jestem rozwiedziony? Przynajmniej próbowałem, człowieku. I z całkowitą pewnością mogę ci powiedzieć, że nie zawiodłem Kim. Jej alkoholizm zepsuł nasze małżeństwo. - Wiem. Tak w ogóle jak ci z tym idzie? Z kawalerstwem? Westchnął głęboko. 1 MIT – Massachusetts Institute of Technology - amerykańska, prywatna uczelnia techniczna.

25 - Jestem samotnym ojcem z cholernie szalonym planem pracy. Z całych sił staram się nadążać. Minie długi czas, zanim pomyślę o umawianiu się. Ale ty masz więcej swobody ode mnie. - Nie wiem. Nigdy nie chciałem ustawić się dlatego, bo sięgnąłem pewnego wieku albo wszyscy inni to zrobili. Kyle spojrzał na mnie z powagą. - Kim odznaczyła nasze małżeństwo bardzo długi czas temu. A teraz, kiedy jestem wolny, nie chcę się pieprzyć z przypadkowymi kobietami. Oddałbym wszystko za kogoś, z którym mógłbym porozmawiać pod koniec gównianego dnia w pracy. Kogoś, kto kochałby moich chłopców. Nie wiesz, jak to jest mieć coś takiego, bo nigdy tego nie miałeś. Kiwnąłem powoli głową. - Próbowałem związku raz i nie skończył się za dobrze. - Tamta dziewczyna w college'u? To nie to samo, Mason. To nie to samo, jak posiadanie obok siebie kogoś na prawdziwe życiowe wzloty i upadki. Tylko o tym pomyśl, dobra? Jeśli polubisz April, to albo traktuj ją w sposób, na który zasługuje, albo trzymaj się od niej z daleka. Nie bądź dupkiem. - Musisz zaliczyć – wymamrotałem. - Nie masz pieprzonego pojęcia. Kelnerka dostarczyła nasze jedzenie i zjedliśmy w ciszy. Chciałem odsunąć to, co powiedział Kyle, ale nie mogłem. Nigdy mnie źle nie ukierunkował, ani razu. Widziałem też szczerość na jego wyczerpanej twarzy, kiedy powiedział mi, że chciałby, aby zostało ze mną coś prawdziwego. ***