Ankiszon

  • Dokumenty3 512
  • Odsłony228 514
  • Obserwuję250
  • Rozmiar dokumentów4.6 GB
  • Ilość pobrań145 773

Cabot Meg - Pamietnik Ksiezniczki 04 - Ksie

Dodano: 8 lata temu

Informacje o dokumencie

Dodano: 8 lata temu
Rozmiar :1.0 MB
Rozszerzenie:pdf

Moje dokumenty

Ankiszon
EBooki
EBooki prywatne

Cabot Meg - Pamietnik Ksiezniczki 04 - Ksie.pdf

Ankiszon EBooki EBooki prywatne Cabot Meg
Użytkownik Ankiszon wgrał ten materiał 8 lata temu. Od tego czasu zobaczyło go już 81 osób, 45 z nich pobrało dokument.

Komentarze i opinie (0)

Transkrypt ( 25 z dostępnych 147 stron)

MEG CABOT KSIĘŻNICZKA NA DWORZE PAMIĘTNIK KSIĘŻNICZKI 4

Walterowi Schretzmanowi i wielu innym osobom, które jak Nowy Jork długi i szeroki okazują ludziom wielką szczodrość. Niech wam się nie wydaje, że tego nie doceniamy - z podziękowaniami

- Gdybym była księżniczką - szepnęła do siebie - mogłabym szczodrze obdarowywać ubogich. Ale nawet jeśli tylko udaję, że nią jestem, i tak mogę wymyślać różne drobne dobre uczynki. Będę udawała, że spełnianie tych dobrych uczynków to szczodre obdarowywanie ludzi. Frances Hodgson Burnett Mała księżniczka przekład Wacława Komarnicka

Czwartek, 1 stycznia, północ, książęca sypialnia w Genowii MOJE POSTANOWIENIA NOWOROCZNE NAPISALA KSIĘŻNICZKA AMELIA MIGNONETTE GRIMALDI THORMPOCIS RENALDO WIEK: 14 I 8 MIESIĘCY 1. Przestanę obgryzać paznokcie, ze sztucznymi włącznie. 2. Przestanę kłamać. Grandmére i tak wie, kiedy kłamię, a wszystko przez ten mój nos, a właściwie moje zdradzieckie nozdrza, które mi się rozszerzają, ile razy zmyślam, więc w sumie nie ma sensu nawet próbować mówić cokolwiek poza szczerą prawdą. 3. Nigdy nie odejdę od ustalonego tekstu orędzia w czasie oficjalnego wystąpienia telewizyjnego przed narodem Genowii. 4. W obecności dam dworu przestanie mi się wyrywać mérde. 5. Przestanę prosić Francois, mojego genowiańskiego ochroniarza, żeby mnie uczył przeklinać po francusku. 6. Przeproszę Genowiańskie Stowarzyszenie Hodowców Oliwek za ten numer z pestką. 7. Przeproszę pałacowego kucharza za to, że podsunęłam psu Grandmére tamten kawałek foie gras (chociaż wielokrotnie informowałam pałacową kuchnię, że nie jadam wątróbki). 8. Przestanę pouczać genowiańskich dziennikarzy na temat zagrożeń związanych z paleniem tytoniu. Jeśli wszyscy mają ochotę nabawić się raka płuc, to mają do tego pełne prawo. 9. Osiągnę samorealizację. 10. Przestanę tyle myśleć o Michaelu Moscovitzu. Nie, zaraz. Przecież już mogę myśleć o Michaelu Moscovitzu, BO TERAZ TO JEST MÓJ CHŁOPAK!!!!!!!! MT + MM = WIELKA MIŁOŚĆ

Piątek, 2 stycznia, 14.00, książęca sypialnia w Genowii Wiecie, podobno mam ferie. Poważnie. To znaczy, w końcu to jest moja przerwa semestralna. Powinnam się bawić, naładować sobie mentalne akumulatory na nadchodzący semestr, który wcale nie zapowiada się lekko, bo zacznę zajęcia z algebry, stopień II, nie wspominając już o zdrowiu i zasadach bezpieczeństwa. Wszyscy w szkole mówili: „Och, ty to masz szczęście, spędzisz Gwiazdkę w pałacu, a wszyscy ci będą usługiwać”. No cóż, po pierwsze, mieszkanie w pałacu to żadna frajda. Zgadnijcie, czemu? Bo w takich pałacach wszystko jest naprawdę stare. No dobra, nie żeby pałac został zbudowany w czwartym roku naszej ery, czy kiedy tam moja przodkini, księżna Rosamunda, rozpoczęła swoje panowanie. Tak czy inaczej, postawiono go chyba w XVII wieku i pozwólcie, że wam przypomnę, czego ludzie w XVII wieku nie mieli: 1. kablówki 2. stałych łączy internetowych 3. toalet Co nie znaczy, że nie ma tu teraz talerza telewizji satelitarnej, ale zaraz! - to w końcu dom mojego taty; jedyne kanały, jakie sobie zaprogramował, to CNN, CNN Serwis Finansowy i kanał golfowy. A gdzie MTV2, ja się pytam? Gdzie Kanał Filmowy dla Pań Lifetime? Co w zasadzie nie ma większego znaczenia, bo i tak przez cały czas mnie tu poganiają jak wołu roboczego. Nie zdarza się, żebym znalazła jedną wolną chwilę dla siebie, mogła wziąć pilota do ręki i zacząć się zastanawiać: „Hm - hm, ciekawe, czy nie leci teraz akurat jakiś film z Tracey Gold?” No, a toalety?... Pozwólcie tylko, że wam powiem jedno: w XVII wieku nie znali się za dobrze na kanalizacji. Więc teraz, prawie czterysta lat później, jeśli wrzucisz do muszli chociaż o jeden listek papieru toaletowego za dużo i próbujesz go spuścić, wywołujesz, małe domowe tsunami. To by było na tyle. Tak wygląda moje życie w Genowii. Wszystkie inne znane mi dzieciaki spędzają ferie w Aspen na nartach albo opalają się w Miami. A ja? Co JA robię w czasie ferii? No cóż, oto wpisy z nowego terminarza spotkań, który Grandmére dała mi w

prezencie na Gwiazdkę (no bo która dziewczyna nie chciałaby dostać pod choinkę terminarza spotkań, prawda?), gdzie zanotowałam sobie, co robiłam do tej pory. Niedziela, 21 grudnia, książęca sypialnia w Genowii Przyjechałam do Genowii. Ponieważ podczas lotu zjadłam całą dużą paczkę skittles, omal nie puściłam pawia w kierunku oficjalnego genowiańskiego komitetu powitalnego, który pojawił się na lotnisku, żeby powitać mnie zaraz po wyjściu z samolotu. Minął już cały jeden dzień, odkąd po raz ostatni widziałam Michaela. Usiłowałam dodzwonić się do domu jego dziadków w ? ??? Baton, bo Moscovitzowie pojechali tam do nich na ferie zimowe, ale nikt nie odpowiadał, może ze względu na różnicę czasu, gdyż w Genowii jest tak ze sześć godzin wcześniej niż na Florydzie. Poniedziałek, 22 grudnia książęca sypialnia w Genowii Podczas zwiedzania genowiańskiego krążownika marynarki wojennej HMS „Książę Filip” potknęłam się o kotwicę i niechcący zepchnęłam admirała Pepina do wody. Ale nic mu się nie stało. Wyłowili go z genowiańskiej portówki za pomocą harpuna. Tylko dlaczego jestem jedyną osobą w tym kraju, która uważa kwestie ochrony środowiska za istotne? Jeżeli ludzie mają dalej cumować swoje jachty w genowiańskim porcie, naprawdę powinni zacząć zwracać uwagę na to, co wyrzucają za burtę. Morświnom nosy więzną w plastikowych opakowaniach po sześciopakach z piwem. Zwierzęta głodzą się na śmierć, bo nie mogą nawet otworzyć pysków, żeby coś zjeść. Wystarczyłoby rozrywać te opakowania, zanim się je wyrzuca, i nic złego by się nie działo. No cóż, dobra, niezupełnie NIC złego, bo w końcu od tego się zaczyna, że nie powinno się wyrzucać śmieci za burtę. Po prostu nie mogę stać bezczynnie i przyglądać się, kiedy bezbronne morskie stworzenia giną przez hordy turystów uzależnionych od Bain de Soleil, którzy pielgrzymują tutaj w poszukiwaniu idealnej śródziemnomorskiej opalenizny. Dwa dni, odkąd po raz ostatni widziałam Michaela. Dwa razy usiłowałam się do niego dodzwonić. Za pierwszym razem nikt nie odebrał. Za drugim razem odebrała babcia Michaela i powiedziała, że właśnie się z nim minęłam, bo przed sekundą wyszedł do apteki wykupić dla

dziadka talk do stóp robiony na receptę. To takie do niego podobne, on zawsze najpierw myśli o innych, a dopiero potem o sobie. Wtorek, 23 grudnia książęca sypialnia w Genowii Podczas śniadania z członkami Genowiańskiego Stowarzyszenia Hodowców Oliwek oświadczyłam, że nietypowa dla tej pory roku susza, która nawiedziła obszar Morza Śródziemnego, to „na pewno pestka”. Nikt nie uznał tego stwierdzenia za specjalnie zabawne, a już zwłaszcza członkowie Genowiańskiego Stowarzyszenia Hodowców Oliwek. Trzy dni, odkąd po raz ostatni widziałam Michaela. Nie mam czasu dzwonić ze względu na kontrowersje związane z użyciem słowa „pestka” przy hodowcach oliwek. Środa, 24 grudnia Rozkład książęcych zajęć Wygłosiłam telewizyjne orędzie gwiazdkowe do narodu Genowii. Troszkę odeszłam od ustalonego tekstu, wymieniając wysokość dochodów z parkometrów w pięciu gminach Nowego Jorku, i wyraziłam nadzieję, że zainstalowanie parkometrów w Genowii przyczyniłoby się znacznie do rozwoju gospodarczego kraju, a przy okazji zniechęciłoby zbyt oszczędnych turystów do jednodniowych wypadów w nasze granice. Nie mam pojęcia, czemu Grandmére tak się na mnie wściekła. Parkometry w Nowym Jorku WCALE nie są obrzydliwymi gargamelami psującymi uliczny krajobraz. Przez większość czasu i tak się ich nie zauważa. Cztery DOORWM (Dni Odkąd Ostatni Raz Widziałam Michaela). Czwartek, 25 grudnia Rozkład książęcych zajęć NARESZCIE ROZMAWIAŁAM Z MICHAELEM!!!!!! W końcu udało mi się do niego dodzwonić. Niestety, rozmowa trochę nam się nie kleiła, bo mój tata, babka i kuzyn René siedzieli w pokoju, z którego dzwoniłam, a rodzice, dziadkowie i siostra Michaela siedzieli w pokoju, w którym on odebrał telefon. Zapytał mnie, czy dostałam coś fajnego pod choinkę, a ja mu powiedziałam, że nie, że dostałam tylko terminarz spotkań i książęce berło. A tak naprawdę chciałam dostać telefon

komórkowy. Zapytałam Michaela, czy on dostał coś fajnego z okazji Chanuki, a on stwierdził, że nie, że dali mu tylko kolorową drukarkę. To i tak o wiele lepszy prezent niż mój, moim zdaniem. Chociaż berło znakomicie nadaje się do odsuwania skórek przy paznokciach. Tak bardzo mi ulżyło, że Michael nie całkiem o mnie zapomniał. Zdaję sobie sprawę, że mój chłopak znacznie przewyższa wszystkich pozostałych przedstawicieli swojego rodzaju - to znaczy innych facetów. Ale każdy przecież wie, że faceci są podobni do psów - ich pamięć krótkoterminowa praktycznie nie istnieje. Mówisz takiemu, że twoją ulubioną bohaterką filmową jest Xena, Wojownicza Księżniczka, a za pięć minut słyszysz, jak komuś opowiada, że twoją ulubioną bohaterką filmową jest Xica z Telemundo. Chłopcy po prostu nic nie mogą na to poradzić, a trzeba wziąć jeszcze pod uwagę, że i tak mają już mózgi przesadnie pozapychane informacjami na temat modemów, Star Treka Voyagera, Limp Bizkit i tym podobnych rzeczy. Michael nie stanowi tutaj żadnego wyjątku od reguły. Och, wiem, że jest drugim uczniem w swojej klasie i osiągnął rewelacyjne wyniki na egzaminie SAT, i że został jeszcze przed terminem przyjęty na jeden z najbardziej prestiżowych uniwersytetów w całym kraju. Ale sami wiecie, że zajęło mu jakieś pięć milionów lat, zanim wreszcie się przyznał, że mnie lubi. I to dopiero po tym, jak wysłałam mu całą stertę anonimowych listów. Które potem okazały się wcale nie anonimowe, bo od początku wiedział, że są ode mnie, dzięki wszystkim moim przyjaciółkom, wliczając w to jego młodszą siostrę, i ich wrodzonej, niebywałej gadatliwości. No, ale nieważne. Ja tylko mówię, że pięć dni to dużo czasu, żeby obyć się bez jednego znaku życia od swojego ukochanego. To znaczy, chłopak Tiny Hakim Baba, Dave Faroq El - Abar, czasami potrafi do niej przez tyle czasu nie zadzwonić, a Tina zawsze dochodzi wtedy do wniosku, że Dave spotkał jakąś dziewczynę, która jest ciekawsza od niej. Wreszcie nie wytrzymała i skonfrontowała się z nim na ten temat, mówiąc mu, że go kocha i cierpi, kiedy on do niej nie dzwoni... Co tylko sprawiło, że nie zadzwonił już do niej ani razu, bo Dave okazał się typowym, niezdolnym do głębszego zaangażowania uciekaczem. Michaelowi byłoby bardzo łatwo spotkać dziewczynę, która jest ciekawsza ode mnie. To znaczy, na świecie muszą chyba żyć miliony dziewczyn, które mają jakieś rzeczywiste zalety poza tym, że są księżniczkami, i które w czasie wakacji nie są zamykane na cztery spusty w pałacu, z szaloną babką i jej dziwacznym łysym pudlem. I chociaż wszystkie mówimy: „Och, nieprawda”, kiedy Tina twierdzi, że Dave ją rzucił, zaczynam chyba rozumieć, co ona czuje.

Rozmawiałam z mamą i panem Gianinim. U nich obojga w porządku, chociaż mama nadal nie chce pozwolić swojemu lekarzowi, żeby jej powiedział czego się spodziewa - chłopca czy dziewczynki. Mama mówi, że nie życzy sobie wiedzieć, bo jeśli to chłopiec, podczas porodu nie będzie parła, ponieważ nie chce sprowadzać na świat jeszcze jednego ciemięzcy z chromosomem Y (pan G. mówi, że to tylko zwykłe hormonalne gadanie, ale ja nie byłabym taka pewna. Mama potrafi być ostro anty - Y - chromosomalna, kiedy się uprze). Dali mi Grubego Louie do telefonu, żebym mu mogła życzyć wesołych świąt, a on zawarczał ze złością, więc wiem, że też ma się dobrze. 5 DOORWM. Piątek, 26 grudnia Rozkład książęcych zajęć Musiałam się przyglądać, kiedy tata i kuzyn René grali w charytatywnym turnieju golfowym przeciwko Tigerowi Woodsowi. Tiger wygrał (też mi niespodzianka), bo tata jest w średnim wieku, a książę René przyznał, że poprzedniego wieczoru brał udział w imprezie, na której delektowano się grappą. Jedyny sport nudniejszy od golfa to polo. Będę musiała patrzeć, jak tata i kuzyn René grają w TO w przyszłym miesiącu - chociaż praktycznie rzecz biorąc, René trudno nazwać moim kuzynem. To jakaś stutysięczna woda po kisielu. I mimo że jest księciem, włoskie prawo nie zezwala mu już na postawienie stopy na jego ojczystej ziemi, a to przez socjalistów, którzy wygnali wszystkich członków włoskiej rodziny królewskiej za granicę. Pałac przodków biednego René należy teraz do słynnego projektanta butów, który urządził w nim sanatorium dla bogatych Amerykanów. Przyjeżdżają tam na weekendy, sami sobie gotują makaron i sączą przy tym dwustuletni ocet balsamiczny... René chyba jest wszystko jedno, bo tu, w Genowii nadal wszyscy zwracają się do niego „Wasza Wysokość, książę René” i przyznaje mu się wszelkie przywileje należne członkowi rodu panującego. Ale i tak, mimo że René ma cztery lata więcej ode mnie i jest na pierwszym roku jakiejś francuskiej szkoły biznesu, to jeszcze nie znaczy, że wolno mu traktować mnie protekcjonalnie. To znaczy, moim zdaniem hazard jest czymś moralnie nagannym, więc się denerwuję, widząc, że René spędza tyle godzin przy stole do ruletki, zamiast spożytkować czas jakoś sensowniej. Wspomniałam mu o tym. Wydaje mi się po prostu, że René musi sobie jeszcze zdać

sprawę z tego, że życie składa się z czegoś więcej niż z jeżdżenia z szaloną prędkością alfa romeo albo pływania w pałacowym krytym basenie wyłącznie w skąpych czarnych speedos, które tu w Europie są bardzo modne (zaapelowałam do taty, żeby, na litość boską, trzymał się zwykłych kąpielówek, co na szczęście i tak robi). No i dobra, René po prostu mnie wyśmiał. Ale przynajmniej mogę teraz spać spokojnie, wiedząc, że zrobiłam wszystko, żeby wykazać pewnemu niezwykle egoistycznemu księciu błąd, jakim jest jego pasożytniczy żywot. 6 DOORWM. Sobota, 2 7 grudnia Rozkład książęcych zajęć Przygnębiający dzień, bo to dwudziesta piąta rocznica śmierci dziadka. Musiałam złożyć wieniec na jego grobie, nosić czarny woal itd. Woal przylepił mi się do błyszczyku na ustach, nie udało mi się odkleić go podmuchiwaniem, wreszcie musiałam go ściągnąć, a przy okazji kapelusz wpadł mi do portowej zatoki. Książę René go wyłowił z pomocą kilku życzliwych turystek w toplesie, ale kapelusz już chyba nigdy nie będzie się do niczego nadawał. 7 DOORWM. Niedziela, 28 grudnia Rozkład książęcych zajęć Książę René został przyłapany na zabawianiu w pałacowym basenie życzliwych turystek w toplesie. Potężna awantura ze strony taty, który uważa, że w wieku osiemnastu lat René powinien zdawać sobie sprawę ze swojej reputacji „księcia Williama Europy kontynentalnej minus klejnoty koronne”, jako że rodzina René ma już tylko tytuły i nie towarzyszy im żaden majątek, i że te dziewczyny go tylko wykorzystywały. René mówi, że nie ma nic przeciwko temu, żeby go w ten sposób wykorzystywać, a skoro JEMU to nie przeszkadza, to czemu miałoby przeszkadzać tacie? Ale tatę to tylko jeszcze bardziej rozwścieczyło. Powinnam była ostrzec René , że niebezpiecznie jest sprzeciwiać się tacie, kiedy ta żyłka na środku czoła zaczyna mu pulsować, lecz nie zdążyłam. Próbowałam dodzwonić się do Michaela, ale przez całe godziny był tylko zajęty

sygnał. Musiał siedzieć w sieci. Wysłałabym mu maila, ale jedyne komputery w pałacu z dostępem do Internetu stoją w biurze administracji, a drzwi były zamknięte. 8 DOORWM. Poniedziałek, 29 grudnia Rozkład książęcych zajęć Spotkałam się z dyrekcją genowiańskiego kasyna. Zniechęcił mnie ich upór przy utrzymaniu bezpłatnego parkowania dla stałych klientów. Wyjaśniałam im, jak znacząco mogą wzrosnąć dochody księstwa dzięki płatnym parkometrom, ale mnie zakrzyczeli. Poprosiłam tatę o klucze do biura administracji, żebym mogła wysyłać maile do Michaela, ile razy mam na to ochotę, ale on też mnie zgasił, przez René , którego złapano w biurze administracji w zeszłym tygodniu. Siedział na kopiarce i robił sobie ksero dolnej połowy pleców. Zapewniłam tatę, że mnie nigdy coś tak głupiego nie przyszłoby do głowy, bo nie jestem pękającym od testosteronu, bezdomnym księciem w kąpielówkach Speedos, ale najwyraźniej mówiłam do ściany. Dziewięć dni, odkąd ostatni raz widziałam Michaela, i myślę, że niedługo OSZALEJĘ!!!!!!!!!!!!!!! Wtorek, 30 grudnia Rozkład książęcych zajęć WIADOMOŚĆ OD MICHAELA, którą przekazały mi pałacowe telefonistki. Brzmi tak: „Mia, tęsknię za tobą, spróbuję zadzwonić do ciebie o bon nuit”. Pytałam pałacowe telefonistki, czy na pewno dokładnie to powiedział Michael, a one twierdzą, że tak. Tyle że ta wiadomość nie ma sensu. Bon nuit to „dobranoc” i nie oznacza konkretnej godziny. Może jest jakieś słowo w języku Klington, które brzmi jak bon nuit? Niestety, sama nie mam czasu, żeby zadzwonić do Michaela, bo przez cały dzień miałam na głowie genowiańskiego ministra obrony narodowej i uczyłam się, jak postępować w przypadku mało prawdopodobnego ataku militarnego ze strony wrogich sił zbrojnych. 10 DOORWM. Środa, 31 grudnia

Rozkład książęcych zajęć Pozowałam do książęcego portretu. Polecono mi nie ruszać się, a zwłaszcza się nie uśmiechać. Ale było mi bardzo trudno tego nie robić, bo Rommel, miniaturowy pudel Grandmére, kręcił się przy nas w takim plastikowym kołnierzu, który mu założono na szyję, żeby nie wylizywał sobie resztek futerka. Rommel to jedyny znany mi pies z obsesyjno - kompulsywnym zaburzeniem osobowości, które sprawia, że wylizuje sobie futro do gołej skóry. Wszyscy weterynarze w Ameryce uważali, że Rommel wyłysiał wskutek jakiejś alergii. A potem, kiedy przyjechaliśmy do Genowii, nadworny weterynarz wykrzyknął: - Alors! Ależ oui! To typowe OKZO! Nie mam zamiaru kpić sobie z cierpień jakiejkolwiek czworonożnej istoty, ale Rommel był po prostu śmieszny, bo zasłonięto mu część pola widzenia i ciągle wpadał na jakieś zbroje czy inne takie. Książęcy portrecista mówi, że doprowadzam go do rozpaczy. Zwolnił mnie z pozowania wcześniej, żebym mogła pójść na sylwestra do pałacowej sali balowej. Przyjęcie było beznadziejne, bo nie było tam Michaela i nie miałam kogo pocałować o północy. Usiłowałam się do niego dodzwonić, ale Moscovitzowie najwyraźniej wyszli na jakąś imprezę na plaży albo przy basenie, bo nikt nie odebrał. Wiecie, czego jest pod dostatkiem na Florydzie? Imprez na plaży albo przy basenach. A wiecie, kto chodzi na takie imprezy na plaży albo przy basenach? Dziewczyny ubrane w bikini. Zupełnie jak te z filmu Blue Crush. Jak tamta, jak jej tam, Kate Bosworth, która miała jedno oko niebieskie, a drugie brązowe i nosiła obcisłe szorty. Taa, właśnie takie jak ona. Jakim cudem człowiek ma konkurować z dziewczyną - surferką z jednym okiem niebieskim, a drugim brązowym, może ktoś mi łaskawie powiedzieć??? René usiłował mnie pocałować o północy, ale powiedziałam mu, żeby raczej już poszedł i pocałował Grandmére. Zdążył wypić tyle szampana, że faktycznie to zrobił. Grandmére uderzyła go po głowie ozdobą półmiska w kształcie łabędzia wyrzeźbionego w ananasie. 11 DOORWM. Czwartek, 1 stycznia Rozkład książęcych zajęć DOSTAŁAM MAILA OD MICHAELA!!!!!!! René ukradł klucz do biura

administracji, bo jak twierdził, musiał „wyszukać parę rzeczy” na Netszkapie (tak naprawdę oceniał zdjęcia ludzi na Are You Hot or Not - sama go na tym przyłapałam), a ja akurat przechodziłam obok biura w drodze na pałacowy kryty basen, więc zażądałam, żeby mnie wpuścił. René miał zbyt dużego kaca po tym całym szampanie, którego wypił wczoraj wieczorem, żeby się ze mną w tej sprawie wykłócać. No więc weszłam na sieć, a tam czekał na mnie mail od Michaela!!!!!!!!!!!!! Okazuje się, że wczoraj wieczorem wcale NIE BYŁ na żadnej imprezie z dziewczynami w stylu Kate Bosworth. Mia - pisał - przepraszam, że nie było mnie, kiedy dzwoniłaś, byłem z moimi dziadkami na noworocznej imprezie klubu emeryta (puszczali Rickiego Martina i wydawało im się, że bardziej na czasie już być nie mogą) . Przekazali Ci moją wiadomość? No cóż, tak czy inaczej, szczęśliwego Nowego Roku. Naprawdę za Tobą tęsknię i tak dalej. PS Czy oni Cię tam zamknęli na jakiejś wysokiej wieży, czy co? Bo nawet w więzieniach wolno czasem korzystać z telefonów. Czy muszę pojechać do Genowii i wspiąć się na tę wieżę po Twoim warkoczu, żeby Cię uwolnić, czy jak? Czy ktokolwiek dostał kiedyś BARDZIEJ romantyczny list? Naprawdę za mną tęskni I TAK DALEJ! A wiecie, co znaczy: I TAK DALEJ. Miłość. Racja? Czy nie to właśnie znaczy: I TAK DALEJ? Zrobiłam błąd, bo spytałam o to René . Stwierdził, że mężczyzna, który nie chce jasno przelać na papier prawdziwych uczuć do kobiety, w ogóle nie jest godzien miana prawdziwego mężczyzny. Powiedziałam mu, że Michael nie pisał na papierze, tylko na zwykłym kompie, a to różnica. Prawda? Przez cały dzień odwiedzałam pacjentów Genowiańskiego Szpitala Ogólnego. Bardzo przygnębiające, nie ze względu na pacjentów, ale przez tego klowna, którego szpital zatrudnił do rozśmieszania chorych dzieci. JAK JA NIENAWIDZĘ KLOWNÓW! !!! Strasznie się ich boję, odkąd przeczytałam książkę Stephena Kinga To, którą potem przerobili na film telewizyjny. Grał w nim ten facet z The Waltons. To po prostu okropne, że pisarz potrafi wziąć na tapetę jakieś zupełnie niewinne stworzenie, na przykład klowna, i zrobić z niego

uosobienie zła! Przez cały czas spędzony w szpitalu usiłowałam schodzić temu klownowi z oczu, na wypadek gdyby miał się okazać pomiotem szatana. 12 DOORWM. No i teraz, 2 stycznia, siedzę sobie właśnie na galerii dla gości, obserwując sesję parlamentu Księstwa Genowii i udaję, że uważnie słucham, jak ci wszyscy podstarzali panowie w perukach rozwodzą się bez końca na temat parkowania. Właściwie nie mam wątpliwości, to wyłącznie moja wina. No bo zacznijmy od tego, że gdybym w ogóle nie puściła pary z ust na temat parkowania, nic z tego by się teraz nie działo. Ale czy oni nie zdawali sobie sprawy, że jeśli nie zaczniemy pobierać opłat za parkowanie, to tylko zachęcimy w ten sposób jeszcze liczniejsze grupy Francuzów i Włochów do przekraczania naszej granicy samochodem zamiast pociągiem, przez co robią się korki na już i tak bardzo zatłoczonych genowiańskich ulicach, i niszczy się nasza już i tak ledwie zipiąca infrastruktura? Pewnie powinno mi pochlebiać, że tak poważnie potraktowali mój pomysł. No bo faktycznie, jestem księżniczką Genowii, ale co ja niby WIEM? Pochodzę wprawdzie z książęcej rodziny, a przy okazji w Liceum imienia Alberta Einsteina włączono mnie do programu zajęć z rozwoju zainteresowań, ale to wszystko jeszcze nie znaczy, że naprawdę mam jakieś zainteresowania albo że jestem osobą utalentowaną. W gruncie rzeczy jest dokładnie odwrotnie. Z całą pewnością NIE JESTEM utalentowana, skoro mam średnie wyniki w każdej dziedzinie, która by wam przyszła na myśl, no może z wyjątkiem rozmiaru stóp, bo tu akurat natura aż za dobrze mnie wyposażyła. W sumie nie mam też żadnych zainteresowań. Prawdę mówiąc, skierowali mnie na rozwój zainteresowań tylko dlatego, że zawalałam algebrę i wszyscy uznali, że przyda mi się dodatkowy czas na naukę. Więc jak się nad tym dobrze zastanowić, to bardzo ładnie ze strony posłów do parlamentu Genowii, że w ogóle zastanawiają się nad czymś, co JA miałam do powiedzenia. Nie potrafię jednak czuć wobec nich żadnej specjalnej wdzięczności, skoro każda chwila, jaką tutaj spędzam, jest tylko kolejną chwilą, której nie mogę poświęcić mojej jedynej prawdziwej miłości. To znaczy, minęło już trzynaście dni i osiemnaście godzin, odkąd ostatni raz widziałam Michaela. To prawie dwa tygodnie. I przez całe te dwa tygodnie zaledwie raz rozmawiałam z nim przez telefon, wszystko przez różnicę czasu między Genowią a Stanami Zjednoczonymi i przez ten mój NIENORMALNY, kompletnie NIEREALISTYCZNY rozkład obowiązków. Bo kiedy ja w tym nawale zajęć mam znaleźć czas, żeby zadzwonić do swojego chłopaka? No, kiedy?

Mówię wam, już samo to wystarczy, żeby doprowadzić do łez prawie piętnastoletnią dziewczynę. Przeznaczenie po prostu działa przeciwko mnie i Michaelowi. Nawet nie miałam czasu kupić mu prezentu na urodziny, a zostały tylko trzy dni. Jestem jego dziewczyną zaledwie od trzynastu dni, a już go chyba zaczynam rozczarowywać. No cóż, będzie musiał po prostu zaczekać na swoją kolej. Zgodnie z tym, co mówi Grandmére - a ona powinna mieć o tym jakie takie pojęcie - wszystkich rozczarowuję: Michaela, obywateli Genowii, tatę, ją, kogo tam sobie chcecie. Naprawdę nie rozumiem. Na litość boską, przecież chodzi o najzwyczajniejsze w świecie PARKOMETRY. Trzynaście dni i dziewiętnaście godzin, odkąd ostatni raz widziałam Michaela. Sobota, 3 stycznia Rozkład książęcych zajęć 8.00 - 9.00 Śniadanie z olimpijską reprezentacją hippiczną Genowii Słowo daję, nie mam nic przeciwko koniarzom, bo konie są totalnie świetne. Ale CO KONKRETNIE pracownicy kuchni pałacowej mają przeciwko keczupowi? Poważnie, odkąd dałam sobie spokój z dietą bez jajek i nabiału, ponieważ nie umiem wyrzec się sera, a MacDonald's zaczął po ludzku traktować kury, które znoszą jajka, z których robi się McMuffinki, żadne śniadanie nie smakuje mi lepiej niż omlet z serem. ALE JAK MA MI SMAKOWAĆ OMLET Z SEREM BEZ KECZUPU???? Następnym razem, kiedy będę jechała do Genowii, zabiorę ze sobą butelkę heinza, przysięgam. 9.30 - 12.00 Otwarcie nowego skrzydła Muzeum Sztuk Pięknych Księstwa Genowii Chwila! To już JA maluję lepiej niż niektórzy z tych baranów, a przecież jestem kompletnym beztalenciem. Tyle dobrego, że wystawili jeden obraz mojej mamy (Portret córki artystki w wieku lat pięciu, kiedy odmawia zjedzenia hot doga), więc się nie będę czepiać.

12.30 - 14.00 Lunch z ambasadorem Genowii w Japonii Dorno arigato. 14.30 - 16.30 Sesja parlamentu Genowii ZNOWU???? Całą sesję spędziłam, rozmyślając o Michaelu. Kiedy Michael się uśmiecha, czasem jeden kącik jego ust unosi się wyżej niż drugi. Poza tym ma bardzo ładne wargi. I bardzo ładne ciemne oczy. Oczy, którymi potrafi zajrzeć w głąb mojej duszy. Tak strasznie za nim tęsknię!!!!!!! Po prostu beznadzieja. Powinnam zadzwonić do Amnesty International - TO TAKA STRASZNA I NIESPRAWIEDLIWA KARA, ŻEBY PRZETRZYMYWAĆ MNIE Z DALA OD MĘŻCZYZNY, KTÓREGO KOCHAM OD TAK DAWNA!!! 17.00 - 18.00 Herbatka w Genowiańskim Towarzystwie Historycznym W sumie mieli mnóstwo ciekawych rzeczy do opowiedzenia o niektórych moich krewnych. Szkoda tylko, że książę René pojechał do Monte Carlo kupić sobie nowego kuca do gry w polo. Też mógłby się tego czy owego dowiedzieć. 19.00 - 22.00 Oficjalna kolacja z członkami Genowiańskiej Izby Handlowej Dobra, miał szczęście, że przynajmniej TO mu się upiekło. 14 DOORWM. Chyba tego dłużej nie zniosę. WIERSZ DLA M.M. Za głębokim i błękitnym oceanem Jest daleko ten mój Michael ukochany. Chociaż wcale się nie zdaje tak daleko, Mimo całych tych czternastu dni rozłąki,

Bo w swym sercu wciąż na niego wiernie czekam, I tam kwitną róż miłości wieczne pąki. Coś czuję, że będę musiała poważnie popracować, jeśli mam złożyć mojemu ukochanemu poetycki hołd godny jego osoby. Niedziela, 4 stycznia Rozkład książęcych zajęć 9.00 - 10.00 Msza w genowiańskiej kaplicy pałacowej Myślałam, że chodzenie do kościoła powinno przynosić człowiekowi duchowe wsparcie i otuchę. Tymczasem mnie się tylko zachciało spać. 10.30 - 14.00 Jacht książęcej rodziny Genowii Wycieczka z rodziną książęcą z Monako Dlaczego jestem najmniej opaloną osobą w całej Genowii? I co takiego ma w sobie René w tych swoich speedos? To znaczy, naprawdę widać, że on uważa się za Bóg wie kogo. A te wszystkie dziewczyny, które w porcie wywrzaskują jego imię, tylko go w tym utwierdzają. Ciekawa jestem, czy nadal by tak za nim szalały, gdyby im ktoś powiedział, że przyłapałam René , kiedy wyśpiewywał piosenki Enrique Iglesiasa przed lustrzaną ścianą sali balowej, udając, że moje berło to mikrofon? 16.30 - 19.00 Lekcja etykiety z Grandmére Nawet w Genowii te tortury nie mają końca. Jakbym sama doskonale nie wiedziała, czemu wszyscy dostali kociej mordy na temat tego całego mojego orędzia. No bo przecież już przysięgłam, że nigdy więcej nie odejdę od przygotowanego tekstu, kiedy będę wygłaszała przemowę do narodu Genowii. Czemu ona dalej MARUDZI? 19.00 - 22.00 Oficjalna kolacja z premierem Francji i jego rodziną René zniknął gdzieś na cztery godziny z dwudziestoletnią córką premiera. Mówili

potem, że po prostu pojechali zagrać w ruletkę, ale skoro to prawda, czemu bez przerwy chichotali między sobą po powrocie? Jeśli René nie zacznie uważać, to zanim się obejrzy, dorobi się własnego Małego Księcia, którym będzie musiał się opiekować. 15 DOORWM. Dzisiaj dwa razy usiłowałam się do niego dodzwonić. Za pierwszym razem odebrała babcia Michaela i powiedziała, że Michael poszedł do sklepu komputerowego kupić nową kasetkę z tonerem do drukarki. Potem odebrał jego tata i powiedział, że Michael i Lilly poszli z dziadkami na tani seans do kina, obejrzeć ostatniego Jamesa Bonda. A to szczęściarze!!!!!!!!!!!!!!! Poniedziałek, 5 stycznia Rozkład książęcych zajęć 8.00 - 9.00 Śniadanie z Zespołem Baletowym Księstwa Genowii Po raz pierwszy byłam świadkiem, że René potrafi wstać przed dziesiątą rano. 9.30 - 12.00 Zajęcia klasy baletu, prywatny spektakl Śpiącej Królewny Nie wiem, czy Lilly ma rację, twierdząc, że balet jest totalnie seksistowski. No bo faceci też muszą nosić trykoty. Co w sumie dostarcza widzom aż za wiele informacji, jeśli wiecie, co przez to chcę powiedzieć. 12.30 - 14.00 Lunch z genowiańskim ministrem turystyki Czy nikt nie przyzna, że mój pomysł z parkometrami ma trochę sensu? A poza tym cały ruch pieszy generowany przez turystów, który schodzą z pokładów statków wycieczkowych cumujących w genowiańskim porcie na jednodniowe zwiedzanie, niszczy niektóre z naszych najbardziej wartościowych historycznie mostów, takich jak Pont des Vierges (czyli most Dziewic), nazwany tak na cześć mojej praprapraprapraprapraprababki Agnes, która wolała się z niego rzucić, niż zostać zakonnicą, czego z kolei żądał jej ojciec (nic jej się nie stało: okręt książęcej marynarki wojennej wyłowił ją z wody i skończyło się na tym, że uciekła z kapitanem, co wprawiło całą rodzinę Renaldich w potężną konsternację). Nie obchodzi mnie, jaka część dochodu narodowego brutto Genowii pochodzi z tych

jednodniowych wycieczek turystycznych. Oni WSZYSTKO tu zrujnują! 14.30 - 16.30 Wysłuchać, jak tata udziela wywiadu lokalnym mediom na temat roli Genowii jako globalnej potęgi w bieżącym międzynarodowym układzie sił ekonomicznych Nieważne. Bardziej już chyba nie mogłabym się nudzić! Michaelu! Och, Michaelu! Gdzie jesteś, mój Michaelu?! 17.00 - 18.00 Herbatka z Grandmére i członkiniami Genowiańskiego Koła Pomocy Pań Wylałam herbatę na nowe atłasowe pantofle, które były ufarbowane pod kolor sukienki odpowiedniej na okazję takiej popołudniowej herbatki. Teraz buty mają kolor herbaty. 19.00 - 23.00 Oficjalna kolacja z bardzo sławnym byłym sowieckim przywódcą i jego żoną René miał status Zaginionego w Akcji przez prawie całą kolację. Znaleziono go po deserze w ogrodzie pałacowym, gdzie przy fontannie emablował primabalerinę zespołu baletowego Księstwa Genowii. Tata bardzo zmartwiony. Próbowałam ukoić jego stargane nerwy, rozmawiając uprzejmie z dziewczyną, którą zaprosił na kolację - z tą Miss Republiki Czech - żeby czuła się zaakceptowana przez naszą rodzinę, w razie gdyby co. 16 DOORWM. Jeśli to potrwa jeszcze trochę dłużej, prawdopodobnie dostanę afazji, jak ta dziewczyna z Firestarter, i zacznę mylić własnego ojca z kapeluszem. Wtorek, 6 stycznia, apartament Księżnej Wdowy, pałac w Genowii ZADZWONIŁ DO MNIE!!!!!!!!!!!!!!!!! Tyle że mnie oczywiście nie było w pobliżu (jak zwykle). Byłam w gmachu Genowiańskiej Opery i oglądałam durny spektakl Cyganerii, który nawet mi się podobał, ale

tylko do momentu, kiedy większość sympatycznych bohaterów UMARŁA. Zostawił wiadomość u pałacowych telefonistek. Wiadomość brzmiała: „Hej”. HEJ! Michael powiedział: „Hej”! Chciałam do niego oddzwonić, oczywiście, kiedy tylko dorwałam się do telefonu, ale wszyscy Moscovitzowie wybrali się właśnie do Le Crabbe Shacque, korzystając ze zniżki dla emerytów na młody drób... To znaczy wszyscy poza doktor Moscovitz (PANIĄ doktor Moscovitz), która musiała zostać w apartamencie, bo jeden z jej klientów potrzebował nadzwyczajnej sesji terapeutycznej (jakiś zakupoholik, który właśnie na nowo popadł w nałóg wskutek licznych poświątecznych wyprzedaży). Pani doktor Moscovitz powiedziała, że na pewno przekaże Michaelowi wiadomość, którą dla niego zostawiłam. Wiadomość brzmiała: „Hej”. No cóż... Wolałabym powiedzieć mu coś bardziej romantycznego, ale naprawdę trudno jest mówić o miłości matce swojego chłopaka, jak się właśnie przekonałam. O mój Boże, Grandmére znów się na mnie wydziera. Przez cały dzień prawiła mi kazania na temat tego głupiego balu, który się właśnie zbliża - mojego balu pożegnalnego, lego, który wydadzą tu dla mnie w przeddzień mojego powrotu do Ameryki.., i do ukochanego. Problem w tym, że książę William będzie na balu, bo i tak przyjeżdża do Genowii na charytatywny mecz polo, w którym zagrają mój tata i książę René , a Grandmére bez przerwy się martwi, że popełnię taką samą straszliwą towarzyską gafę w obecności księcia Williego, jaką popełniłam, wygłaszając orędzie do narodu Genowii. Jakbym w ogóle miała zamiar sterczeć tam i opowiadać księciu Williamowi o parkometrach. Ale nieważne. - Naprawdę nie mam pojęcia, co się z tobą dzieje - mówi Grandmére. - Bujasz myślami w obłokach, odkąd tylko wyjechaliśmy z Nowego Jorku. Jeszcze bardziej niż zazwyczaj. - Przymruża oczy i przygląda mi się, co zawsze mnie przeraża, bo Grandmére ma wokół całych powiek wytatuowane czarne kreski, żeby poranki móc spędzać na goleniu sobie brwi i rysowaniu nowych, zamiast babrać się z tuszem i eyelinerem. - Chyba nie myślisz o TYM CHŁOPAKU, prawda? Grandmére tym określeniem nazywa Michaela, odkąd oświadczyłam, że żyję wyłącznie dla niego. Pomijając mojego kota, Grubego Louie, naturalnie. - Jeśli mówisz o Michaelu Moscovitzu - odparłam swoim najbardziej królewskim tonem - to owszem, jak najbardziej o nim myślę. Nigdy o nim na długo nie zapominam, bo jest radością mojego serca.

Za całą odpowiedź Grandmére parsknęła pogardliwie. - Cielęca miłość - stwierdziła. - Zobaczysz, że szybko ci przejdzie. Och, wybacz, Grandmére, ale totalnie się mylisz. Kocham się w Michaelu od mniej więcej ośmiu lat, wyjąwszy może ten dwutygodniowy okres, kiedy wydawało mi się, że się zakochałam w Joshu Richterze. Osiem lat to więcej niż połowa mojego życia. Namiętności tak głębokiej i długotrwałej jak moja nie uda ci się w ten sposób podważyć, nie zdołasz też jej zdefiniować za pomocą swojego ubogiego słownictwa na temat ludzkich uczuć. Nic z tego nie powiedziałam jednak głośno, biorąc pod uwagę, że Grandmére ma naprawdę ostry język, którym potrafi „przypadkowo” ranić ludzi. Chociaż i tak, mimo że Michael stanowi sens mojego życia i radość mojego serca, nie sądzę, żebym miała zacząć ozdabiać swoje zeszyty do algebry serduszkami, kwiatkami i napisami: „pani Michaelowa Moscovitz”, tak jak Lana Weinberger dekorowała swoje (chociaż ona pisała „pani Joshowa Richter”, oczywiście). Nie tylko dlatego, że robienie takich rzeczy to kompletny idiotyzm, a poza tym nie zależy mi na tym, żeby pozbywać się własnej tożsamości przez przyjmowanie nazwiska męża, lecz także dlatego, że jako książę małżonek księżnej Genowii, to Michael będzie musiał przyjąć moje nazwisko. Ale nie Thermopolis, tylko Renaldo. Michael Renaldo. Na dobrą sprawę brzmi to całkiem, całkiem. Jeszcze trzynaście dni, zanim znów ujrzę światła Nowego Jorku i ciemne oczy Michaela. Proszę Cię, Boże, pozwól mi dożyć tej chwili. JKW Michael Renaldo M. Renaldo, Książę Małżonek Michael Moscovitz Renaldo z Genowii Siedemnaście dni, odkąd ostatni raz widziałam Michaela. Środa, 7 stycznia Rozkład książęcych zajęć Na temat dzisiejszego dnia mam do powiedzenia tyle, że jeśli ci ludzie CHCĄ, żeby infrastruktura tego państwa została zniszczona przez spaliny wytwarzane przez sportowe samochody, którymi jeżdżą niemieccy turyści, to mają do tego nienaruszalne prawo. Kim jestem, żeby stawać im na drodze? Och, przepraszam, jestem tylko księżniczką tego kraju. 18 DOORWM.

Czwartek, 8 stycznia Rozkład książęcych zajęć 8.00 - 9.00 Śniadanie z ambasadorem Genowii w Hiszpanii Wciąż nie ma keczupu!!! 9.30 - 12.00 Ostatnie poprawki do książęcego portretu Nie wolno mi zobaczyć gotowego obrazu, dopóki nie zostanie odsłonięty podczas pożegnalnego balu. Mam nadzieję, że malarz nie uwzględnił wielkiego pryszcza, który zaczął mi się robić na brodzie. To by było nieco żenujące. 12.30 - 14.00 Lunch z genowiańskim ministrem finansów NARESZCIE! Wreszcie ktoś się ze mną zgadza co do zalet parkometrów z punktu widzenia fiskusa. Minister finansów to WŁAŚCIWY CZŁOWIEK NA WŁAŚCIWYM MIEJSCU! Co mnie jednak smuci, Grandmére nadal nie jest przekonana. A to ona, w o wiele większym stopniu niż tata czy parlament, jest siłą, która ma największy wpływ na opinię publiczną. 14.30 - 16.30 Kolejny wykład na temat tego, co wolno, a czego nie wolno mi mówić w towarzystwie księcia Williama, kiedy go spotkam Przykład: „Bardzo mi miło poznać księcia”. - Okay. „Czy ktoś ci już mówił, że wyglądasz jak Heath Ledger?” - Nie okay. René wpadł w sam środek moich korepetycji po drodze do pałacowej siłowni i zasugerował, żebym zapytała Williego, co tak naprawdę zaszło między nim a Britney Spears. Grandmére mówi, że jeśli to zrobię, zostawi Rommla pod moją opieką, kiedy następny raz wybierze się do Baden - Baden na złuszczanie naskórka. Ugh! Robi mi się niedobrze na myśl i o opiece nad Rommlem, i o złuszczaniu naskórka. I na myśl o René też, skoro już o nim

mowa. 19.00 - 23.00 Oficjalna kolacja z największym importerem genowiańskiej oliwy z oliwek A może eksporterem? I tak nie mam nic do powiedzenia. 19 DOORWM. Piątek, 9 stycznia, 3.00 książęca sypialnia w Genowii Właśnie mi to przyszło do głowy: Kiedy Michael powiedział, że mnie kocha tamtego wieczoru podczas Bezwyznaniowego Zimowego Balu, mógł mieć na myśli miłość w sensie platonicznym. Nie miłość w sensie oceanu płomiennej namiętności. No wiecie, może on mnie kocha tak, jak się kocha przyjaciela. Tylko że przyjaciołom na ogół nie wkłada się języka w usta, prawda? No cóż, może tu w Europie tak się robi. Ale nie w Ameryce, na litość boską. Tyle że Josh Richter używał języka, kiedy mnie pocałował przed szkołą, a on z całą pewnością nigdy nie był we mnie zakochany! !!!!!!!! Bardzo się zmartwiłam. Poważnie. Rozumiem, że jest środek nocy i powinnam przynajmniej próbować zasnąć, skoro jutro mam przeciąć wstęgę, otwierając nowy Genowiański Książęcy Dom Dziecka. Ale jak mam spać, kiedy mój chłopak może właśnie siedzieć na Florydzie i kochać mnie tak, jak się kocha przyjaciela, i może nawet dokładnie w tej minucie zakochuje się w Kate Bosworth? No bo, w przeciwieństwie do mnie, Kate jest w czymś naprawdę dobra (w surfowaniu). To Kate należy się miejsce na zajęciach z rozwoju zainteresowań, NIE MNIE. Dlaczego jestem taka głupia? Dlaczego nie zażądałam, żeby Michael się określił, kiedy mi powiedział, że mnie kocha? Dlaczego nie powiedziałam: „A jak mnie kochasz? Jak przyjaciela? Czy jak partnera na całe życie?” Jestem idiotką. Teraz już za nic nie zdołam zasnąć. No bo jak mam spać, wiedząc, że mężczyzna, którego kocham, prawdopodobnie uważa mnie po prostu za przyjaciółkę, którą miło jest całować po francusku?

Mogę zrobić tylko jedną rzecz: muszę zadzwonić do jedynej osoby, która będzie w stanie mi pomóc. A mogę do niej teraz zadzwonić, bo: 1. tam, gdzie ona jest, dopiero dochodzi siódma wieczór; 2. na Gwiazdkę dostała komórkę, więc chociaż teraz jest na nartach w Aspen, wciąż mogę ją złapać telefonicznie, nawet jeśli jest na wyciągu narciarskim czy gdzieś tam. Dzięki Bogu, że mam w swoim pokoju telefon. Mimo że I TAK muszę wykręcać 9, żeby przełączyć się na linię zewnętrzną. 20 DOORWM. Piątek, 9 stycznia, 3.05 w nocy, książęca sypialnia w Genowii Tina odebrała po pierwszym sygnale! Totalnie nie było jej na wyciągu narciarskim. Wczoraj na stoku skręciła sobie nogę w kostce. O, dzięki Ci, Boże, że sprawiłeś, żeby Tina skręciła sobie nogę w kostce, dzięki czemu mogła być pod ręką i służyć mi wsparciem w godzinie potrzeby. Zresztą nic jej nie jest, bo mówi, że boli ją tylko wtedy, gdy się rusza. Kiedy zadzwoniłam, Tina siedziała w swoim pokoju w domku narciarskim i oglądała Kanał Filmowy Lifetime. Chciała wiedzieć tylko jedno: co powiem, kiedy przedstawią mi księcia Williama. Usiłowałam jej wyjaśnić, że według Grandmére nie powinnam do księcia Williama mówić nic poza: „Miło mi cię poznać”. Najwyraźniej babka obawia się, że mogłabym zapuścić się w wykład na temat parkometrów, co wydaje jej się niepożądane. Poza tym, jakie to ma znaczenie? Cokolwiek do niego powiem, moje serce należy już do innego. Ta odpowiedź wydała się Tinie zdecydowanie niezadowalająca. - No to - powiedziała - przynajmniej mogłabyś zdobyć dla mnie adres mailowy księcia Wiliama. To znaczy, nie każdy znajduje się w takim emocjonalnie satysfakcjonującym związku ja ty, Mia. Odkąd tylko zaczęła z nim chodzić, chłopak Tiny, Dave, ucieka od zaangażowania, twierdząc, że mężczyzna nie może nakładać sobie więzów, dopóki nie ukończy szesnastu lat. Zatem, mimo iż Tina twierdzi, że Dave to jej Romeo w bojówkach, ma oczy otwarte i szuka jakiegoś miłego faceta, który gotów byłby się zaangażować. Chociaż mnie się wydaje, że książę William jest dla niej za stary. Zaproponowałam, żeby wzięła się raczej do jego

młodszego brata Harry'ego, który - jak słyszę - jest też naprawdę bardzo fajny, ale Tina powiedziała, że wtedy nigdy nie miałaby szansy na koronę. Mogę nawet zrozumieć takie poglądy, chociaż wierzcie mi, los koronowanej głowy ma w sobie o wiele mniej blasku, kiedy go już doświadczysz. - Okay - powiedziałam. - Zrobię, co się da, żeby zdobyć dla ciebie adres mailowy księcia Williama. Ale teraz mam co innego na głowie. Na przykład, że istnieje całkiem realna możliwość, że Michael lubi mnie wyłącznie jak przyjaciółkę. - Co takiego? - Tina była zszokowana. - Ale mnie się wydawało, że mówiłaś, że w wieczór Bezwyznaniowego Balu Zimowego użył słowa na K. - Bo użył - odparłam. - Tylko że on mi nie powiedział, że się we mnie zakochał. Powiedział tylko, że mnie kocha. Na szczęście nie musiałam wyjaśniać tego dokładniej. Tina przeczytała wystarczająco wiele romansów, żeby idealnie zrozumieć, do czego zmierzam. - Faceci nie mówią słowa na K, chyba że naprawdę tak myślą, Mia - powiedziała. - WIEM to. Dave nigdy nie używa tego słowa wobec mnie. - W jej głosie pojawiła się nuta smutku. - Tak, wiem - odparłam ze współczuciem. - Ale ja pytam o to: CO miał na myśli Michael? No bo słyszałam już, jak mówił, że kocha swojego psa. Ale przecież nie jest w swoim psie ZAKOCHANY. - Chyba rozumiem, o co ci chodzi - powiedziała Tina, chociaż niezbyt pewnym tonem. - No więc, co zamierzasz zrobić w tej sprawie? - Właśnie dlatego do ciebie dzwonię! - powiedziałam. - To znaczy, jak sądzisz, powinnam go o to spytać? Tina wydała bolesny okrzyk. Myślałam, że uraziła sobie skręconą kostkę, ale ona tylko strasznie się przeraziła tego, co jej powiedziałam. - Oczywiście, że nie możesz tak po prostu zwrócić się z tym do niego i go o to spytać! - zawołała. - Nie możesz go stawiać pod ścianą. Musisz zagrać subtelniej. Pamiętaj, to jest Michael, co oczywiście ustawia go znacznie powyżej innych facetów... Ale to nadal facet. O tym nie pomyślałam. Najwyraźniej o wielu rzeczach nie myślę. W głowie mi się nie mieściło, że ja tu sobie marzę o niebieskich migdałach, cała szczęśliwa, że Michael mnie choćby lubi, gdy przez cały ten czas on się może właśnie zakochuje w jakiejś innej, bardziej intelektualnie pociągającej albo lepiej fizycznie rozwiniętej dziewczynie. - No cóż - westchnęłam. - Może po prostu powinnam powiedzieć coś w rodzaju: „Lubisz mnie jak przyjaciółkę, czy lubisz mnie jako swoją dziewczynę?”