Ankiszon

  • Dokumenty3 512
  • Odsłony228 514
  • Obserwuję250
  • Rozmiar dokumentów4.6 GB
  • Ilość pobrań145 773

Cabot Meg - Pamietnik Ksiezniczki 06 - Ksie

Dodano: 8 lata temu

Informacje o dokumencie

Dodano: 8 lata temu
Rozmiar :1.3 MB
Rozszerzenie:pdf

Moje dokumenty

Ankiszon
EBooki
EBooki prywatne

Cabot Meg - Pamietnik Ksiezniczki 06 - Ksie.pdf

Ankiszon EBooki EBooki prywatne Cabot Meg
Użytkownik Ankiszon wgrał ten materiał 8 lata temu. Od tego czasu zobaczyło go już 55 osób, 30 z nich pobrało dokument.

Komentarze i opinie (0)

Transkrypt ( 25 z dostępnych 160 stron)

MEG CABOT KSIĘŻNICZKA UCZY SIĘ RZĄDZIĆ PAMIĘTNIK KSIĘŻNICZKI 6 Tytuł oryginału PRINCESS IN TRAINING

Mojej siostrzenicy Madison B. Cabot, księżniczce, która uczy się rządzić

- Będzie bardziej księżniczką niż kiedykolwiek - sto i pięćdziesiąt tysięcy razy bardziej. Frances Hodgson Burnett Mała księżniczka Przekład Wacława Komarnicka

LICEUM IMIENIA ALBERTA EINSTEINA PLAN LEKCJI NA I SEMESTR Uczeń: Thermopolis, J.K.W. księżniczka Amelia Mignonette Grimaldi Renaldo Płeć: K Klasa: II Godzina lekcyjna Przedmiot Nauczyciel Sala nr: Godz. wychowawcza Gianini 110 Lekcja 1 WF Potts S. gim. Lekcja 2 Geometria Harding 202 Lekcja 3 Angielski Martinez 112 Lekcja 4 Francuski Klein 118 Przerwa śniadaniowa Lekcja 5 Rozwój zainteresowań Hill 105 Lekcja 6 Wychowanie obywatelskie Hollard 204 Lekcja 7 Geografia Chu 217

Drodzy Uczniowie oraz Rodzice Witam Was ponownie po, mam nadzieje, udanych, ale stymulujących intelektualnie wakacjach. Rada pedagogiczna i administracja LiAE cieszą się perspektywą spędzenia z Wami Kolejnego ciekawego i owocnego roku szkolnego. Mając to na względzie, chcielibyśmy krótko przypomnieć kuka naszych zasad dotyczących zachowania: Hałas Proszę pamiętać, że Liceum imienia Alberta Einsteina mieści się w mieszkaniowej - chociaż wysoko zabudowanej - dzielnicy. Nie wolno zapominać, że fale dźwiękowe rozchodzą się we wszystkich kierunkach, również w górę, i że wszelkie nadmiernie głośne dźwięki - zwłaszcza na schodach przed głównym wejściem do budynku szkoły - mogą zakłócać spokój mieszkańców i nie będą tolerowane. Proszę zatem szanować naszych sąsiadów i ograniczyć poziom hałasu do minimum. Przez hałas rozumiemy tutaj: krzyki, wrzaski, przenikliwe lub nieopanowane wybuchy śmiechu, muzykę oraz rytualne śpiewy/bębny. Wandalizm Mimo częstego powoływania się na taką „tradycję pierwszego dnia roku szkolnego w Liceum imienia Alberta Einsteina uczniom kategorycznie zabrania się niszczenia, przyozdabiania czy wszelkiego innego majstrowania przy posągu lwa, często nazywanego „Joem” , stojącym przed wejściem do Liceum imienia Alberta Einsteina od strony Siedemdziesiątej Piątej Wschodniej ulicy, zainstalowane zostały kamery ochrony działające dwadzieścia cztery godziny na dobę i każdy uczeń, który zostanie przyłapany na niszczeniu w jakikolwiek sposób własności szkoły, będzie podlegać karze usunięcia ze szkoły i/lub grzywny. Palenie

Pracownikom administracji zwrócono uwagę, że w zeszłym roku codziennie wymiatano sporą liczbę niedopałków papierosów ze schodów przed wejściem od strony Siedemdziesiątej Piątej wschodniej ulicy. Pomijając fakt, że palenie na terenie szkolnym jest surowo wzbronione, niedopałki papierosów zaśmiecają otoczenie i stanowią zagrożenie pożarowe. Proszę pamiętać, że każdy uczeń przyłapany na paleniu przez pracownika szkoły albo zarejestrowany na taśmie wideo z nowych kamer ochrony - będzie podlegał karze zawieszenia w obowiązkach szkolnych i/lub grzywny. Ubiór szkolny Proszę pamiętać, że w tym roku standardowy ubiór szkolny w LiAE obejmuje: Uczennice Uczniowie Biała bluzka z długimi lub krótkimi rękawami Biała koszula z długimi lub krótkimi rękawami Szary sweter lub szara kamizelka Szary sweter lub szara kamizelka Spódnica w granatowo - złotą kratkę lub szare flanelowe spodnie Szare flanelowe spodnie Granatowe lub białe podkolanówki/granatowe lub czarne kryjące rajstopy/cienkie rajstopy w cielistym kolorze Granatowe lub białe skarpetki Krawat w granatowo - złotą kratkę Krawat w granatowo - złotą kratkę Granatowa marynarka Granatowa marynarka Proszę pamiętać, że noszenie pod spódnicą szortów - w tym zwykłych spodenek gimnastycznych lub szortów szkolnej drużyny - jest zabronione. Przypominamy, że lekcje zaczynają się we wtorek 1 września o 7.55. Jak zwykle, spóźnienia nie będą tolerowane. Witamy z powrotem w szkole! Dyrektor Gupta Poniedziałek, 31 sierpnia WOMYNRULE: WIDZIAŁAŚ to??? Dostałaś tego pełnego hipokryzji śmiecia, którego porozsyłała do nas w zeszłym tygodniu? Jej się

wydaje, że kogo ona tym ogłupi? Widać jak na dłoni, że ten kawałek o rytualnych bębnach jest wymierzony WE MNIE. Tylko dlatego że w zeszłym roku zorganizowałam kilka uczniowskich wieców. No cóż, jeszcze jej pokażemy. Może sobie myśleć, że zdławi głos ogółu, ale uczniowie z Alberta Einsteina NIE DADZĄ się zastraszyć. GRLOUIE: Lilly, ja... WOMYNRULE: A widziałaś ten kawałek o kamerach policyjnego nadzoru???? Czyś ty kiedykolwiek SŁYSZAŁA coś równie faszystowskiego? No cóż, może sobie zainstalować tyle kamer do inwigilacji, ile chce, MNIE to nie powstrzyma. To tylko kolejny dowód, że ona powoli zamienia tę szkołę w swoją własną pedagogiczną dyktaturę. Wiesz, że w komunistycznej Rosji używali takich kamer, żeby utrzymać w ryzach robotników. Zastanawiam się, co ona jeszcze teraz wymyśli. Milicję złożoną z byłych agentów KGB jako ochroniarzy na korytarzu? To w jej stylu. To totalna inwazja w naszą prywatność. I dlatego, KG, w tym roku weźmiemy sprawy we własne ręce. Mam pewien plan GRLOUIE: Lilly, ja... WOMYNRULE: który totalnie zrujnuje te jej próby odarcia nas z własnej tożsamości i nagięcia do jej woli. A co najlepsze, wszystko jest jak najbardziej w zgodzie ze szkolnym regulaminem. Kiedy skończymy, Mia, ona nawet nie będzie wiedziała, skąd padł cios. GRLOUIE: LILLY!!! Myślałam, że ICQ jest właśnie po to, żebyśmy mogły POROZMAWIAĆ. WOMYNRULE: A CO my niby robimy1 innego? GRLOUIE: TY mówisz. Ja PRÓBUJĘ coś powiedzieć. Ale wciąż mi przerywasz. WOMYNRULE: Dobra. No to wal. O czym chcesz porozmawiać? GRLOUIE: Sama już zapomniałam. Przez ciebie. O, jedna rzecz: przestań nazywać mnie KG! WOMYNRULE: PRZEPRASZAM. Boże. Wiesz, od czasu, kiedy urodził ci się ten braciszek, zrobiłaś się taka... przewrażliwiona. GRLOUIE: Wybacz. ZAWSZE byłam wrażliwa. WOMYNRULE: MÓW do mnie jeszcze, DL. Nie chcesz dowiedzieć się, co to za plan? GRLOUIE: Chyba chcę. Zaraz. Co to znaczy DL? WomynRule: Wiesz.

GRLOUIE: Nie, nie wiem. WOMYNRULE: Tak, wiesz... dzieciolizie, GRLOUIE: PRZESTAŃ!!! NIE JESTEM DZIECIOLIZEM!!! WOMYNRULE: Owszem, jesteś. Zupełnie jak ta czerwona panda. GRLOUIE: Tylko dlatego że moim zdaniem moja matka nie powinna była zabierać swojego sześciotygodniowego maleństwa na marsz pokoju na most Brooklyński, to jeszcze nie znaczy, że jestem dzieciolizem!!!! WSZYSTKO się mogło zdarzyć w czasie tego marszu. WSZYSTKO. Mogła się potknąć i go niechcący upuścić, a on mógł wypaść przez barierkę, zlecieć setki metrów w dół do East River i utonąć... O ile uderzenie o wodę nie połamałoby przedtem wszystkich jego malutkich kosteczek. A nawet gdybym za nim skoczyła, prąd mógłby porwać nas oboje i unieść do morza... OCH, DZIĘKI, LILLY!!! Dlaczego musiałaś mi o tym przypomnieć???? WOMYNROLE: Pamiętasz, co ten strażnik z zoo musiał zrobić czerwonej pandzie? GRLOUIE: ZAMKNIJ SIĘ!!!! NIKT MI NIE ODBIERZE MOJEGO MAŁEGO BRACISZKA, DLATEGO ŻE ZBYT DOKŁADNIE GO WYLIZAŁAM!!! JA NIGDY, ANI RAZU, NIE POLIZAŁAM ROCKY'EGO!!!! WOMYNRULE: Tak, ale musisz przyznać, że jesteś w stosunku do niego nieco obsesyjno - kompulsywna. GRLOUIE: No cóż, KTOŚ musi się o niego troszczyć! Zrozum, moja matka wiecznie chce go ciągać na wszelkiego typu nieodpowiednie imprezy, takie jak demonstracje antywojenne (czasami nawet wozi go METREM, które, jak sama wiesz, jest wylęgarnią zarazków), a pan G. bez przerwy go podrzuca, tak że mały wali główką w wiatrak na suficie. Naprawdę uważam, że Rocky miał SZCZĘŚCIE, że trafił na taką starszą siostrę jak. ja, która troszczy się o jego zdrowie, bo Bóg mi świadkiem, nikt inny w tej rodzinie tego nie robi. WOMYNRHLE: Jak uważasz... dzieciolizie. GRLOUIE: ZAMKNIJ SIĘ, LILLY. Opowiedz mi wreszcie ten swój głupi plan. WOMYNROLE: Nie. Teraz nie chcę. Moim zdaniem lepiej, żebyś nie wiedziała. Dla takich dzieciolizów jak ty, które za bardzo się wszystkim martwią, lepiej jest, jak nie wiedza zbyt wcześnie, co je czeka, bo wtedy tylko jeszcze mocniej liżą to swoje małe. GRLOUIE: Dobra. I tak nie mam czasu na słuchanie tego głupiego

planu. Twój brat dzwoni. Muszę spadać. WOMYNRULE: CO? Powiedz mu, żeby poczekał na linii. TO WAŻNE, MIA! GRLOUIE: Może cię to zaskoczy, Lilly, ale rozmowa z twoim bratem też jest ważna. Przynajmniej dla mnie. Wiesz, że widziałam go tylko dwa razy, odkąd wróciłam w piątek WOMYNRULE: Przepraszam, że nazwałam cię dzieciolizem. Poczekaj tylko sekundkę, powiem ci GRLOUIE: Z czego raz to było w dzień przeprowadzki do akademika w sobotę i to się raczej nie liczy, bo cały był spocony od dźwigania minilodówki po tych wszystkich schodach, ponieważ windy się zepsuły WOMYNRULE: MIA!!! CZY TY MNIE W OGÓLE CZASAMI SŁUCHASZ???? GRLOUIE: A twoi rodzice też tam byli, tak samo jak jego opiekun roku. A potem w niedzielę poszliśmy na randkę, ale ja jeszcze ciągle byłam skołowana po podróży, przez tę całą zmianę stref czasowych i przypadkowo WomynRule : JA GRLOUIE: zasnęłam, kiedy mi pokazywał WomynRule: CIĘ GRLOUIE: swój nowy deck magicznych kart, ale Maya upuściła je na ziemię razem ze starymi WomynRule: CHYBA GRLOUIE: i wszystko się pomieszało z kartami, których już nie używa WOMYNRULE: ZABIJĘ! GRLOUIE: (niedostępna) Poniedziałek, 31 sierpnia, 22.00, poddasze Kolejny rok szkolny. Wiem, że powinnam się cieszyć. Wiem, że powinnam być podekscytowana perspektywą ponownego spotkania z przyjaciółmi po spędzeniu ostatnich dwóch miesięcy na obcej ziemi. No i jestem. Jestem podekscytowana. Cieszę się, że zobaczę Tinę i Shameekę, i Ling Su, i nawet - sama nie wierzę, że to mówię - Borysa. Tylko że... No cóż, w tym roku będzie tak INACZEJ bez Michaela, którego mogłabym

zabierać po drodze do szkoły i siedzieć z nim przy lunchu, i wiedzieć, że wpadnie do mnie przed algebrą - HA! Żadnej algebry w tym roku! Geometria! O Boże. No, pomyślę o tym później. Chociaż pan Gianini (FRANK. MUSZĘ PAMIĘTAĆ, ŻEBY NAZYWAĆ GO FRANK) twierdzi, że ludzie, którzy nie radzą sobie z algebrą, zawsze są naprawdę dobrzy z geometrii. Proszę... Proszę, niech to będzie prawda. No dobrze, my z Michaelem nigdy nie obściskiwaliśmy się przed moją szafką ani nic, bo on wykazuje brak entuzjazmu dla publicznego demonstrowania uczuć, a ja mam ochroniarza i tak dalej. Ale przynajmniej - bo zawsze była szansa, że w jakimś momencie wpadnę na Michaela gdzieś na korytarzu - miałam coś, czego w szkole mogłam wyczekiwać. A teraz, skoro Michael skończył szkołę, nie mam czego wyczekiwać. W ogóle. Poza weekendami. Ale w sumie, ile czasu Michael będzie mógł poświęcać mi w weekendy? Bo on jest teraz na studiach i już ma tyle nauki, że w żaden sposób nie możemy się widywać wieczorami w tygodniu - nie żeby mi to kiedykolwiek groziło, biorąc pod uwagę MOJE WŁASNE obowiązki księżniczki i lekcje do odrobienia. Jednak mimo wszystko... To tak, jakby... Boże, co jest NIE TAK z moją matką? Rocky płakał już chyba od PIĘTNASTU MINUT, a ona nie zrobiła absolutnie NIC. Weszłam do saloniku, siedziała tam z panem G. i jakby nigdy nic oglądała sobie W obronie prawa, a kiedy powiedziałam: „Hej? Twój syn cię woła...” mama, nawet nie odrywając wzroku od ekranu, odparła: „On tylko marudzi. Uspokoi się i za chwilę zaśnie”. TO ma być macierzyńska troska? Lilly może mnie nazywać dzieciolizem, ile jej się żywnie podoba, ale naprawdę, czy można się dziwić, że jestem taka nieprzystosowana? Mamy tu świetny przykład, jak moja matka traktuje dzieci. Mnie też tak traktowała. No więc poszłam potem do jasnożółtego pokoju Rocky'ego i zaśpiewałam jedną z jego ulubionych piosenek - Behind Every Good Woman Tracy Bonham - a on od razu się uspokoił. I czy ktoś mi chociaż podziękował? Nie! Wyszłam z jego pokoju, a mama, wyobraźcie sobie, popatrzyła na mnie (tylko dlatego że leciały reklamy) i powiedziała bardzo sarkastycznym tonem: - Dzięki, Mia. Usiłujemy sprawić, żeby zrozumiał, że kiedy kładziemy go do łóżka na noc, to on ma spać. Teraz będzie sobie myślał, że wystarczy tylko popłakać, a ktoś przyjdzie i zaśpiewa mu piosenkę. Dopiero co go tego oduczyłam, kiedy byłaś latem w Genowii, a teraz będziemy musieli zaczynać wszystko od początku. No, JA PRZEPRASZAM BARDZO! Może i jestem dzieciolizem, ale czy to naprawdę

taka zbrodnia mieć trochę współczucia dla mojego jedynego brata? JEEEZU! Zaraz, na czym stanęłam? Ach tak. Na szkole. Bez Michaela. Poważnie, po co mi to wszystko? No, dobra, ja wiem, że mamy chodzić do szkoły, żeby się uczyć różnych rzeczy i tak dalej. Ale uczenie się różnych rzeczy było o tyle fajniejsze, kiedy istniała jakaś szansa zobaczenia Michaela przy wodotrysku z wodą do picia czy gdzieś. A teraz ja naprawdę zupełnie nie mam czego wypatrywać. Nie mówię, że życie bez Michaela jest nic niewarte. Ale muszę przyznać, że kiedy jest blisko - czy nawet kiedy jest tylko jakaś szansa, że MOŻE się gdzieś pojawić - WSZYSTKO staje się o wiele bardziej interesujące. Jedyny jasny punkt w tym, co wydaje się rokiem szkolnym kompletnie takich punktów pozbawionym, to angielski. Bo wygląda na to, że nasza nauczycielka, pani Martinez, może być autentycznie zainteresowana przedmiotem, jeśli tylko notatka, którą rozesłała nam wszystkim w zeszłym miesiącu, może na cokolwiek wskazywać:

List pani Martinez do wszystkich uczniów klasy II uczęszczających na lekcje języka angielskiego: Witajcie! Mam nadzieję, że nie macie nic przeciwko otrzymaniu tej notatki, zanim w ogóle zaczął się nowy rok szkolny, ale jako nowa nauczycielka w LiAE chciałam po prostu przedstawić się Wam i trochę Was wszystkich poznać. Nazywam się Karen Martinez i wiosną tego roku zrobiłam dyplom z literatury angielskiej na Yale. Moje hobby to jazda na rolkach, tae bo, zwiedzanie wspaniałych zabytków Nowego Jorku i czytanie (oczywiście!) klasyki literackiej takiej jak Duma i uprzedzenie. Mam nadzieję, że w tym roku poznam Was wszystkich i każdego z osobna, a chcąc, żebyście mi w tym pomogli, proszę, aby każdy z moich uczniów przygotował i przyniósł na pierwszą lekcję zwięzłą notkę biograficzną i niedługie wypracowanie (do 500 słów) na temat tego, czego nauczyliście się w czasie wakacji. Jak wiecie, lekcje, których udziela nam życie, nie mają wakacji. Przepraszam, że zadaję Wam pracę domową, zanim w ogóle zaczną się lekcje, ale dzięki temu będę mogła skuteczniej Wam pomagać w doskonaleniu pisarskiego rzemiosła. Dziękuję bardzo i życzę Wam jak najprzyjemniejszych wakacji! Z pozdrowieniami K. Martinez Najwyraźniej pani Martinez jest bardzo oddana swojej pracy. Najwyższy czas, żeby w LiAE pojawili się wreszcie jacyś nauczyciele, którzy rzeczywiście przejmują się swoimi uczniami - nie mówię o panu G., oczywiście. To znaczy o Franku.

Ja się cieszę szczególnie, bo pani Martinez jest nowym doradcą szkolnej gazety, a ja członkiem redakcji. Naprawdę czuję, sądząc z tego, ile mamy z panią Martinez wspólnego - mnie też bardzo podobała się Duma i uprzedzenie, zwłaszcza w wersji z Colinem Firthem - i raz kiedyś jeździłam na rolkach - że bardzo dużo zyskam dzięki jej lekcjom. Będąc pisarką z ambicjami i tak dalej, uważam, że to bardzo ważne, żeby mój talent został odpowiednio oszlifowany, i jestem naprawdę przekonana, że pani Martinez będzie dla mnie jak pan Miyagi dla Karate Kida - względem pisarstwa. Nie, no wiecie, względem karate.. Ale i tak trudno mi wymyślić, co by tu napisać w tej notce biograficznej, a co dopiero w wypracowaniu na temat tego, czego się nauczyłam na wakacjach. Bo co ja mam napisać? „Dzień dobry, nazywam się J.K.W. księżniczka Amelia Mignonette Grimaldi Thermopolis Renaldo. Może pani o mnie słyszała, bo na podstawie mojej biografii nakręcono już dwa filmy”. Chociaż, prawdę mówiąc, oba te filmy dość swobodnie sobie poczynały z faktami. Nie dość, że w pierwszym uśmiercili mi tatę, a z Grandmère zrobili bardzo miłą osobę i tak dalej, to jeszcze teraz, w tym drugim, podobno zerwałam z Michaelem! Jakby coś takiego mogło się zdarzyć. To po prostu czysty wymysł, pewnie po to, żeby historia była ciekawsza czy coś. Jakby moje życie nie było wystarczająco ciekawe bez pomocy Hollywood. Chociaż mam bardzo wiele wspólnego z tym całym Aragornem z Powrotu Króla. Obojgu nam narzucono królewskie obowiązki. Ja bym o wiele bardziej wolała być normalną osobą niż dziedziczką tronu. Jakoś mi się wydaje, że Aragorn odczuwał to podobnie. Nie żebym nie kochała kraju, którym kiedyś będę rządzić. Ale to naprawdę nudne spędzać większą część wakacji z tatą i babką, kiedy CHCIAŁABYŚ spędzać je ze swoim nowo narodzonym bratem, już nie wspominając o swoim CHŁOPAKU, który jesienią zaczyna STUDIA. I nie w tym rzecz, no wiecie, że Michael WYJEŻDŻA na studia. Będzie studiował na Columbii, która mieści się tu, na Manhattanie, chociaż dość daleko od centrum, o wiele dalej niż zazwyczaj jeżdżę, pomijając ten jeden raz, kiedy wybraliśmy się do Sylvia's na smażonego kurczaka i wafle. W każdym razie, napisałam dla pani Martinez poniższą notkę jeszcze w zeszłym tygodniu w Genowii. Mam nadzieję, że kiedy ją przeczyta, rozpozna w mojej prozie wielbicielkę literatury i pokrewną duszę.

Papeteria księżniczki Amelii Renaldo Moja biografia Mia Thermopolis Nazywam się Mia Thermopolis. Mam piętnaście lat, jestem Bykiem i dziedziczką tronu księstwa Genowii (50 000 mieszkańców), a moje hobby to lekcje książęcej etykiety u mojej babki, oglądanie telewizji, jedzenie na mieście (albo zamawianie jedzenia do domu), czytanie, praca dla „Atomu”, gazety LiAE, oraz pisanie poezji. W przyszłości chciałabym zrobić karierę jako powieściopisarka i/lub trenerka psów ratowniczych (na przykład kiedy jest trzęsienie ziemi, pomagają one znajdować ludzi uwięzionych pod gruzami). Ale najprawdopodobniej będę się musiała zadowolić tym, że jestem Księżniczką Genowii (KG). Tak, to łatwe. Trudniej było wymyślić i napisać, czego się nauczyłam w czasie letnich wakacji. Bo tak naprawdę, CZEGO ja się właściwie nauczyłam? Większość czerwca spędziłam, pomagając mamie i panu G. przystosować się do posiadania w domu niemowlaka - co było dla nich bardzo trudnym procesem, skoro od wielu lat wszyscy mieszkańcy tego domu poruszali się na dwóch nogach (nie licząc mojego kota, Grubego Louie). Pojawienie się członka rodziny, który w sumie - może nawet przez jakiś rok czy dwa lata - będzie się poruszał głównie na czworakach, sprawiło, że boleśnie uświadomiłam sobie, w jak totalnie niebezpiecznym dla małych dzieci środowisku mieszkamy. .. Chociaż mama ani pan G. wcale się tym specjalnie nie przejęli. To dlatego musiałam poprosić Michaela, żeby pomógł mi zainstalować osłonki na wszystkich kontaktach i zabezpieczenia na dolnych szufladach wszystkich szafek - co mamie nie do końca się podoba, bo teraz ma kłopoty, kiedy chce wyjąć wirówkę do sałaty. Któregoś dnia podziękuje mi jednak, gdy zda sobie sprawę, że to wyłącznie dzięki mnie Rocky nie miał jakichś katastrofalnych w skutkach wypadków z wirówką do sałaty. Kiedy nie zajmowaliśmy się zabezpieczaniem poddasza przed dziećmi, Michael i ja nie mieliśmy zbyt wiele zajęć. Oczywiście, bardzo zakochana para może w Nowym Jorku robić latem mnóstwo rzeczy: pływać łódką po jeziorze w Central Parku, jeździć dorożką po Piątej Alei, zwiedzać muzea i oglądać wspaniałe dzieła sztuki, chodzić na operę na Wielkim Trawniku, jeść w ogródkach restauracji w Małej Italii i tak dalej.

Jednak wszystkie te imprezy bywają dość drogie (chyba że korzysta się ze zniżek uczniowskich) z wyjątkiem opery w parku, która jest darmowa, ale musisz tam się wybrać gdzieś tak o ósmej rano, żeby zająć sobie miejsce, a nawet wtedy ci wszyscy dziwni maniacy opery są strasznie przewrażliwieni na punkcie swojego terytorium i wrzeszczą na ciebie, jeśli twój koc przypadkowo dotknie ich koca. A poza tym w operach wszyscy zawsze umierają, czego nie cierpię tak samo jak tych numerów z kocami. I chociaż to prawda, że jestem księżniczką, nadal mam bardzo ograniczone możliwości finansowe, bo ojciec daje mi absurdalnie małą tygodniówkę w wysokości zaledwie dwudziestu dolarów, w nadziei że nie zostanę dziewczyną imprezowa (jak niektóre znane osoby, które mogłabym wymienić), jeśli nie będę miała wystarczająco dużo dostępnej gotówki do wydawania na takie rzeczy jak skórzane minispódniczki i heroina. I chociaż Michael dostał pracę na lato w sklepie Apple'a w SoHo, oszczędza wszystkie pieniądze na Logic Platinum, program komputerowy do pisania muzyki, żeby móc nadal pisać piosenki, teraz, kiedy jego kapela, Skinner Box, zawiesiła działalność, bo jej członkowie rozjechali się po różnych uniwersytetach i klinikach odwykowych. Chce też kupić sobie Cinema HD, dwudziestotrzycalowy płaski monitor, pasujący do jego Power Maca G5, który też chciałby sobie kupić, a wszystko ze zniżką od swojego pracodawcy, ale razem i tak będzie kosztowało tyle, ile jeden skuter Segway Human Transporter, coś, o co proszę tatę już od jakiegoś czasu, bez żadnych efektów. Poza tym to - żadna radocha wybrać się na przejażdżkę dorożką po Central Parku ze swoim chłopakiem i SWOIM OCHRONIARZEM. Więc głównie, kiedy nie siedzieliśmy u mnie w domu, instalując zabezpieczenia dla dziecka, przesiadywaliśmy w domu u Michaela, bo wtedy Lars mógł sobie oglądać Eurosport News albo gadać z państwem doktorostwem Moscovitz, jeśli akurat nie mieli u siebie klientów albo nie siedzieli w swoim wiejskim domku w Albany, a Michael i ja koncentrowaliśmy się na naprawdę istotnych sprawach: całowaniu się i graniu w Rebel Strike'a, ile się tylko dało, zanim mój tata okrutnie nas nie rozłączył pierwszego lipca. To smutne, ale ten ponury dzień nadszedł aż za szybko i zmuszona byłam pozostałe miesiące lata spędzić w Genowii, gdzie uratowałam zatokę (jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem) przed atakiem zabójczych alg, które do Morza Śródziemnego wpuściło Muzeum Oceanograficzne i Akwarium z sąsiedniego Monako (chociaż oni temu zaprzeczają. Zupełnie tak samo, jak zaprzeczają, że to księżniczka Stefania prowadziła samochód, kiedy ona i jej mama spadły z tamtego urwiska. Nieważne). I skończyło się na tym, że właśnie to opisałam. W tej pracy dla pani Martinez. No,

wiecie: jak w tajemnicy zamówiłam (i obciążyłam rachunkiem biuro Ministerstwa Obrony Genowii), a potem wpuściłam do Zatoki Genowiańskiej dziesięć tysięcy morskich ślimaków Aplysia depilants, po przeczytaniu w Internecie, że są jedynymi naturalnymi wrogami zabójczych alg. Ja naprawdę nie rozumiem, czemu wszyscy tak się o to wściekli. Algi niszczyły morskie krasnorosty, które podtrzymują istnienie setek gatunków w tej zatoce! A te ślimaki są tak samo zabójcze jak algi, więc nie grozi im, że coś je tam w wodze zeżre i zakłócą istniejący łańcuch pokarmowy. Wymrą w sposób naturalny, kiedy tylko ich jedyne źródło pożywienia - algi - zniknie. A wtedy równowaga w zatoce wróci do normy. No więc o co ten krzyk? Poważnie, zupełnie jakby myśleli, że ja nie wzięłam tego wszystkiego pod uwagę, zanim podjęłam decyzję. Zupełnie jakby ludzie nie zdawali sobie sprawy, że ja nie jestem typową nastolatką, zajętą wyłącznie imprezami i Jackass, ale po prostu rzeczywiście Rozwijam Swoje Zainteresowania. Na wszelki wypadek pominęłam w wypracowaniu informację o tym, jak się wszyscy zdenerwowali. Ale i tak wiem, że pani Martinez będzie pod wrażeniem. Bo wiecie, użyłam bardzo wielu literackich aluzji i tak dalej. Może nawet z jej pomocą uda mi się w tym roku napisać dla szkolnej gazety coś innego niż tylko plan posiłków w stołówce! Albo zacząć powieść i potem ją wydać, jak ta dziewczyna, o której czytałam w gazecie - napisała wstrząsającą i prawdziwą opowieść o dzieciakach ze swojej szkoły, a teraz nikt z nią nie chce rozmawiać i musi się uczyć w szkole internetowej czy coś takiego. No cóż, mówiąc szczerze, to akurat chyba nie bardzo by mi się podobało. Ale nie miałabym nic przeciwko temu, żeby już nie pisać o bufallo bites. O nie, Lilly znów do mnie pisze na ICQ. Czy ona nie zdaje sobie sprawy, że jest już po jedenastej? Muszę się wyspać, żeby wyglądać jak najlepiej dla Hm. Miałam napisać - dla Michaela. Ale nawet go jutro w szkole nie zobaczę. Więc czemu w ogóle się przejmuję, jak wyglądam? GRLOUIE: Czego chcesz? WOMYNROLE: Boże, ależ jesteśmy niedotykalscy. Skończyłaś już rozmawiać z moim bratem? GrLouie : Tak. WOMYNRULE: Niedobrze mi się robi od patrzenia na was. Wiesz o tym, prawda?

Biedna Lilly. Ona i Borys tak długo ze sobą chodzili... Nie jest przyzwyczajona do tego, że nie ma chłopaka, który będzie do niej dzwonił powiedzieć dobranoc. Nie żeby Michael wybierał się już do łóżka, kiedy zadzwonił, ale wiedział, że ja idę spać. Michael nie musi kłaść się wcześnie, bo chociaż w tym semestrze ma osiemnaście godzin zajęć zakończonych zaliczeniami - chce zrobić dyplom w trzy lata zamiast czterech i zrobić sobie rok wolnego, zanim on zacznie studia podyplomowe, a ja uniwersytet, żebyśmy razem mogli popracować dla Greenpeace przy ratowaniu wielorybów - specjalnie wybrał tylko zajęcia zaczynające się po dziesiątej, żeby móc dłużej pospać. Szczerze go podziwiam, że tak potrafi planować. Ja ledwie umiem codziennie zdecydować, co zjeść na lunch, więc na mnie robi to niesamowite wrażenie. A Michael naprawdę znakomicie umie planować. W weekend przeprowadzka do akademika Columbii zajęłaby mu raptem pół godziny (gdyby windy się nie zepsuły!), bo tak się ze wszystkim zorganizował. Pojechałam razem z całą resztą jego rodziny, żeby pomóc i żeby zobaczyć, jak wygląda jego pokój, i żeby, no wiecie, spotkać się z nim po raz pierwszy od mojego powrotu z Genowii i tak dalej. Nie wiem, jakie opłaty pobiera Columbia za akademiki dla studentów, ale nie byłam pod specjalnym wrażeniem. Pokój Michaela jest zupełnie jak zbudowany z pustaków, a okna wychodzą na podwórko. Chociaż nie można powiedzieć, żeby Michael się tym przejmował. Martwił się tylko, czy będzie miał wystarczająco dużo gniazdek i podłączeń do sieci. Nawet nie zajrzał do łazienki, żeby sprawdzić, czy wisi tam jedna z tych śmierdzących plastikowych zasłon pod prysznic, czy jeszcze bardziej śmierdząca, gumowa (sprawdziłam za niego: gumowa. Fuj). Faceci są tacy dziwni. Nie poznałam jego współlokatora, bo jeszcze się nie wprowadził, ale wywieszka na drzwiach mówiła, że to Doo Pak Sun. Mam nadzieję, że Doo Pak Sun okaże się miły i nie będzie miał alergii na kocie futro. Bo planuję odwiedzać ich pokój BARDZO CZĘSTO. Jednak i tak żal mi było Lilly, bo nie ma już jedynej prawdziwej miłości, więc pomyślałam, że ją pocieszę. GRLOUIE: Ale na pewno cieszysz się, że wreszcie masz całe mieszkanie dla siebie. Przecież zawsze tego chciałaś, nie? Michael nie będzie ci już wyjadał wszystkich cheerios z orzechami i miodem... WOMYNRULE: A coś ty! Nagle okazuje się, że muszę wypełniać

wszystkie SWOJE obowiązki ORAZ obowiązki Michaela. I jak sądzisz, kto ma się teraz zajmować Pawłowem? GRLOUIE: Jakby Michael ci za to nie płacił. WOMYNRULE: Tylko dwadzieścia dolców tygodniowo. Hej, przeliczyłam to sobie i wychodzi mi zaledwie dolar za psią kupę. GRLOUIE: OBRZYDLIWOŚĆ! !!!!!!!!!!! WOMYNRULE: Nieważne. Pewnie UWIELBIASZ sprzątanie kup po Grubym Louie. GRLOUIE: Kupki Grubego Louie są śliczne, tak jak i cały on. To samo powiem o Rockym. WOMYNRULE: Hm, a TERAZ kto się robi obrzydliwy, dzieciolizie? GRLOUIE: Zignoruję to. Hej, nie uważasz, że ta część listu dyrektor Gupty, w którym pisze, żeby nie nosić szortów pod szkolną spódnicą, to dlatego że Lana zawsze w zeszłym roku wkładała pod spódnicę szorty do lacrosse'a Josha? No wiesz, żeby pokazać, że Josh to jej własność? WOMYNRULE: Nie wiem i nic mnie to nie obchodzi. Słuchaj, co do jutra GrLouie: Co? WOMYNRULE: Nieważne. Śpij dobrze. GRLOUIE: ??????????????????? WOMYNRULE: (niedostępna) Poważnie. Już widzę, że druga klasa to nie będzie piknik. Wtorek, 1 września, godzina wychowawcza O MÓJ BOŻE! No tak, spodziewałam się, że powrót do szkoły mnie przygnębi. Szkoła i tak jest beznadziejna, ale bez Michaela NAPRAWDĘ zrobi się fatalnie. I trochę smutno było podjechać pod kamienicę Lilly dziś rano i nie zobaczyć czekającego tam na mnie Michaela, z różowym, świeżo ogolonym podbródkiem. Zamiast tego stała tam tylko Lilly, kompletnie bez makijażu, z tysiącem spinek we włosach i w okularach zamiast szkieł kontaktowych. Bo teraz, kiedy Lilly straciła swoją jedyną prawdziwą miłość na rzecz innej dziewczyny, wcale sobie nie Zadaje Trudu. Grandmère byłaby

PRZERAŻONA. I, wybaczcie, ja mam jeszcze mniej powodów niż Lilly, żeby dobrze wyglądać, ale przynajmniej rano umyłam włosy. W końcu nadal mam chłopaka, tyle że chodzi do innej szkoły. To Lilly musi jeszcze spotkać mężczyznę swoich marzeń. Który na jej widok ucieknie, tak jak ludzie uciekają na widok ostatniego albumu Britney Spears, jeśli Lilly chociaż nie SPRÓBUJE wyglądać nieco bardziej atrakcyjnie. Ale nie wspominałam jej o tym, bo to nie jest tego typu informacja, jaką człowiek chciałby usłyszeć z samego rana. A poza tym, jak zauważyła Lilly, obie mamy na pierwszej lekcji WE Po co brać prysznic PRZED WF - em, skoro i tak będziesz go musiała wziąć zaraz po? A to słuszna uwaga. Tyle że, moim zdaniem, Lilly chyba nieco pożałowała swojej decyzji, żeby się nie kąpać przed WF - em, kiedy wyszłyśmy z limuzyny przed szkołą, a tam była Tina Hakim Baba, która wysiadła właśnie ze SWOJEJ limuzyny I Tina zawołała: - O mój Boże! Jak się cieszę, że was widzę, dziewczyny! Taktownie nie wspominając ani słowem o okularach czy włosach Lilly. No i właśnie się ściskałyśmy, kiedy podszedł do nas ten facet, i ja w pierwszej chwili pomyślałam sobie: Wow! Alert seksualny!, bo chociaż jestem zajęta, to wiecie, nie jestem MARTWA, a on był wysoki, jasnowłosy i tak dalej... ...a potem wziął Tinę za rękę i zdałam sobie sprawę, że to BORYS PELKOWSKI!!!!!!!!!!!!!!! BORYS PELKOWSKI PRZEZ WAKACJE ZROBIŁ SIĘ SEKSOWNY!!!!!!!!!!!!! Wiem, że to brzmi totalnie idiotycznie, ale naprawdę nie mam pojęcia, jak inaczej to ująć. Tina mówi, że nauczyciel skrzypiec powiedział Borysowi, że będzie miał więcej siły i będzie lepiej grał, jeśli zacznie chodzić na siłownię, a on tak zrobił i przybrał chyba z piętnaście kilo samych mięśni. A poza tym miał operację korygującą krótkowzroczność i nie musi już podsuwać okularów na nosie, kiedy gra. A poza tym pozbył się aparaciku na zębach i urósł chyba z pięć centymetrów, a może nawet i więcej, bo teraz jest tak samo wysoki jak Lars i niemal tak samo szeroki w ramionach. No i jeszcze w jego włosach pojawiły się te jaśniejsze pasemka - Tina mówi, że to od słońca w Hamptons. Poważnie, to zupełnie tak, jakby mu zrobili jakąś metamorfozę w Gejowskim oku, czy coś takiego.

Tyle że zapomnieli o zwyczaju wtykania swetra w spodnie. I tylko po tym go rozpoznałam. No cóż, i po tym, że nadal oddycha przez usta. Poważnie. Z rozpędu odezwałam się: - Cześć, a ty jak się..., BORYS? Ale MOJE zdziwienie to było NIC w porównaniu ze zdziwieniem LILLY! Borys powiedział: - O, cześć dziewczyny! Nawet jego głos się zmienił. Jest teraz jakby głębszy, jak u tego dzieciaka, który gra Harry'ego Pottera. Więc kiedy Lilly to usłyszała, a potem odwróciła się i go rozpoznała, jakoś tak wciągnęła policzki, gapiła się na niego chyba z minutę... ...i bez słowa poszła do szkoły. Ale potem zauważyłam ją w łazience dla dziewczyn, tuż przed dzwonkiem. Nałożyła trochę błyszczyku, zmieniła okulary na szkła kontaktowe i wyjęła z włosów część spinek. A kiedy tylko Lilly odeszła, totalnie złapałam Tinę za ramię i zawołałam: - O MÓJ BOŻE, COŚ TY ZROBIŁA BORYSOWI???? Ale szeptem do ucha, bo nie chciałam, żeby Borys usłyszał. Tina jednak przysięga, że ona nie miała z tym nic wspólnego. Poza tym powiedziała, żeby nic nie wspominać przy Borysie, bo on się jeszcze totalnie nie zorientował, że się zrobił seksowny. Tina usiłuje jego nowo nabytą seksowność utrzymać przed nim w tajemnicy, bo obawia się, że on, jak tylko to odkryje, rzuci ją dla kogoś chudszego. Tyle że Borys nigdy by czegoś takiego nie zrobił, bo widać, jak miłość do Tiny lśni w jego oczach za każdym razem, kiedy na nią patrzy. Zwłaszcza teraz, kiedy nie nosi grubych szkieł. Jezu! Kto by się spodziewał, że człowiek może się tak przez dwa miesiące zmienić? Chociaż, jak się nad tym zastanawiam, obawy Tiny nie są całkiem bezpodstawne, bo teraz, kiedy zniknęła zeszłoroczna czwarta klasa, jest tu MNÓSTWO totalnie fantastycznych dziewczyn, które są kompletnie pozbawione chłopaków. Jak Lana Weinberger, na przykład. Nie, nie wierzę, żeby Borys KIEDYKOLWIEK poleciał na Lanę, ale totalnie widziałam, jak już kiwała na niego palcem („Hej! chodź no tu!”), zanim zorientowała się, kto to, i zamiast kiwać palcem, zaczęła udawać, że wkłada go sobie do gardła, jakby chciała zwymiotować na sam jego widok. Więc pewnie NIEKTÓRE osoby nie zmieniły się przez wakacje. Shameeka podobno słyszała, że Lana i Josh to już totalnie przeszłość. Najwyraźniej

ich miłość nie zniosła próby oddalenia, bo Lana spędziła lato w domu swojej rodziny w East Hampton, a Josh był w Southampton, i tych sześć dzielących ich kilometrów to było po prostu za dużo, zwłaszcza że on wyjeżdżał na Yale jesienią, a tego lata na Long Island stringi jako dół od bikini były szalenie modne. Przepraszam bardzo. Sześć kilometrów to pestka. Proszę spróbować sześciu TYSIĘCY. Bo tyle dzieli Genowię od Nowego Jorku, a Michael i ja nadal zdołaliśmy widywać się latem. Biedna, biedna Lana. Ależ jej współczuję. Już się rozpędziłam.. . Po raz pierwszy w moim życiu ja mam chłopaka, a Lana nie. Może to niegodne księżniczki cieszyć się z cudzego niepowodzenia, ale... CHA, CHA. Jeszcze jeden plus z tego, że Josha nie ma - mogę faktycznie dostać się w tym roku do swojej szafki, bo on i Lana nie rozpłaszczają się na niej, wsadzając sobie nawzajem języki w gardła. Chociaż muszę powiedzieć, że chłopak, któremu wyznaczono dawną szafkę Josha, całkiem nieźle wygląda. Musiał tu przyjechać na wymianę uczniowską, bo nigdy przedtem go nie widziałam. Ale nie może być uczniem drugiej klasy, bo ma cień zarostu na twarzy. O ósmej rano. A poza tym, kiedy powiedział: „Przepraszam bardzo”, po tym jak przypadkiem wylał trochę swojej podwójnej latte na mój but, kiedy usiłował wepchnąć sportową torbę do szafki, miał absolutnie południowoamerykański akcent, zupełnie jak ten facet, z którym chciała uciec Audrey Hepburn w tym filmie Śniadanie u Tifanny'ego, zanim się opamiętała (czy, zdaniem Grandmère, oszalała). Straszna nuda siedzieć tutaj i wysłuchiwać jednego zarządzenia po drugim. Dziś po południu mamy apel, więc siódma lekcja będzie krótsza. A kogo to obchodzi? Pan G. (FRANK. FRANK.) wygląda na tak samo zmęczonego, jak ja się czuję. Przysięgam, kocham Rocky'ego każdym włókienkiem mojej duszy - nawet prawie tak jak kocham Grubego Louie - ale co za płuca ma ten dzieciak! Poważnie, on NIE PRZESTANIE płakać, dopóki ktoś mu nie zaśpiewa piosenki. Co jest całkiem do zniesienia w ciągu dnia, bo odkąd obejrzałam Dogonić marzenia, trochę się martwiłam, no, wiecie, co zaśpiewam, jeśli kiedykolwiek będę musiała wystąpić w karaoke, żeby zarobić pieniądze na motel w podróży, tak więc obsesja Rocky'ego na punkcie muzyki daje mi świetną okazję do ćwiczeń. Naprawdę uważam, że Milkshake opracowałam już do perfekcji, a teraz pracuję nad Man! I Feel Like A Woman Shanii Twain. Ale kiedy zaczyna to płakanie w środku nocy... Uh! Kocham go, ale nawet ja, dziecioliz - a to TAK strasznie nie fair ze strony Lilly, że mnie tak nazywa, bo ja NIE

zlizałam Rocky'emu całego futerka jak ta czerwona panda na Animal Planet SWOJEMU małemu - po prostu mam ochotę nakryć głowę poduszką i go zignorować. Tyle że nie mogę. Bo wszyscy inni na poddaszu tak robią. Teoria mamy jest taka, że go tylko rozpieszczamy, biorąc go na ręce i śpiewając mu, ile razy zapłacze. Ale ja uważam, że nie płakałby, gdyby wszystko było w porządku. A jeśli na przykład kocyk mu się zawinął wokół szyjki i on się DUSI???? Jeśli nikt nie zajrzy, żeby to sprawdzić, do rana mógłby być MARTWY! Więc muszę się zwlekać z łóżka i śpiewać mu najkrótszą piosenkę, jaką znam - Yes U Can Jewel - a potem, jak tylko on zasypia, wskakuję do łóżka i usiłuję mocno zasnąć, zanim on znów zacznie... OOOOCH! Moja komórka właśnie zabrzęczała! To SMS od Michaela! Miłego dnia. Całuję, M. Wstał wcześniej tylko po to, żeby mi życzyć miłego dnia!!! Czy MÓGŁBY istnieć lepszy chłopak? Wtorek, 1 września, WF Ja rozumiem, że otyłość osiąga w Stanach poziom epidemii i tak dalej. Ja wiem, że przeciętny Amerykanin waży pięć kilo więcej, niż wynosi jego zdrowe BMI, i że wszyscy powinniśmy więcej spacerować i mniej jeść. Ale dajcie spokój, czy to wystarczający powód, żeby zmuszać nastoletnie dziewczyny do PRZEBIERANIA SIĘ, a co dopiero BRANIA PRYSZNICA, na oczach innych? Moim zdaniem absolutnie nie. Jakby nie wystarczyło to, że muszę w ogóle CHODZIĆ na wychowanie fizyczne. Jakby nie wystarczyło, że muszę mieć WF JAKO PIERWSZĄ LEKCJĘ Z SAMEGO RANA. I jakby nie wystarczyło, że muszę ROZBIERAĆ SIĘ PRZY KOMPLETNIE NIEZNAJOMYCH MI OSOBACH. Nie, ja muszę to robić również w obecności panny Lany Weinberger. Która WF też ma na pierwszej lekcji. I która pozwoliła sobie na to, żeby przy wszystkich, kiedy się przebierałyśmy przed zajęciami w kostiumy gimnastyczne, stwierdzić, że „naprawdę podobają jej się” moje majtki z królową Amidalą - które założyłam wyłącznie na szczęście tego pierwszego dnia w szkole, chociaż one ewidentnie już nie działają - tonem, który sugerował, że nie podobają jej się nic a nic.

A potem chciała wiedzieć, czy Genowia przeżywa kryzys ekonomiczny, skoro członkowie rodziny panującej kupują bieliznę w Target. Jakby wszyscy z nas mogli sobie pozwolić na kupowanie bielizny z Agent Provocateur jak Lana i Britney Spears! Nienawidzę jej. Lilly powiedziała mi, żebym się nią nie przejmowała... Że Lana wkrótce „dostanie za swoje”. Cokolwiek by to miało znaczyć. Wtorek, 1 września, angielski M... - Przecież ona jest śliczna! - Tina Wiem! Kiedy po raz ostatni miałyśmy nauczycielkę, która nosiłaby coś innego niż tweed? Dokładnie! A jej włosy! I tak ładnie podkręcają się na końcach! Dokładnie tak chciałabym się czesać. Jak Chloe w Tajemnicach Smallville. No wiem! I te jej okulary! Kocie oczko! Z brylancikiem! Zupełnie jak Karen O. Kto to jest Karen O? Liderka zespołu Yeah Yeah Yeahs. A, fakt. Ja myślałam bardziej o Maggie Gyllenhall. Chyba raczej Gylenhaal. Chyba to jest Gellynhaal. O MÓJ BOŻE, IDIOTKI, TO SIĘ PISZE GYLLENHAAL!. PRZESTANIECIE, WY DWIE, PRZESYŁAĆ SOBIE KARTECZKI I ZACZNIECIE, DO DIABŁA, UWAŻAĆ? CHCECIE ZRAZIĆ JEDYNĄ NAUCZYCIELKĘ, KTÓRA MOŻE W GRUNCIE RZECZY OKAZAĆ SIĘ KIMŚ, KTO NAS ZDOŁA NAUCZYĆ CZEGOŚ RZECZYWIŚCIE POŻYTECZNEGO????? - L Co się dzisiaj dzieje z Lilly? Hm. Nie wiem dokładnie. PMS? Och, jasne. Nieważne. Więc chłopak Maggie to ten, który chodził z Karen Dunst, tak? TAK! Taka śliczna!!!!!!!!!!!! Wtorek, 1 września, geometria

Dobra. Dam sobie radę. Totalnie dam sobie radę. Twierdzenie odwrotne: Twierdzenie odwrotne tworzy się, kiedy zamieni się miejscami tezę i założenie. Twierdzenie przeciwstawne: Twierdzenie przeciwstawne tworzy się, zamieniając miejscami tezę i założenie, a potem zaprzeczając obydwu. Twierdzenie przeciwne: Twierdzenie przeciwne tworzy się przez zaprzeczenie i założenia, i tezy. A więc: Logiczna równoważność: Twierdzenie: jeżeli a, to b Twierdzenie przeciwstawne: jeżeli nie b, to nie a. Logiczna równoważność: Twierdzenie odwrotne: jeżeli b, to a. Twierdzenie przeciwne: jeżeli nieprawda, że a, to nieprawda, że b. Przepraszam. CO TAKIEGO? Dobra, jeszcze raz udało mi się dowieść, że jestem wyjątkiem od reguły. Jeśli ludzie, którym nie idzie algebra, mają być dobrzy w geometrii, to ja powinnam być cholernym Stephenem Hawkingiem geometrii, ale wiecie co? Ja nie rozumiem z tego ANI SŁOWA. Poza tym, pan Harding. No, czy on mógłby być JESZCZE mniej przyjemny? Już doprowadził Trishę Hayes do płaczu, kpiąc z jej trójkątów równoramiennych, a to przecież prawie niemożliwe, bo ona jest jedną z przyjaciółek Lany, więc jestem całkiem pewna, że jest żeńskim cyborgiem, jak w Terminatorze 3. Dla mnie jest totalnie miły, ale to tylko dlatego że jeden z jego kolegów z pracy jest moim ojczymem. A, no i jestem księżniczką, oczywiście. Czasami to zaleta, że za człowiekiem siedzi szwedzki ochroniarz o wzroście metr dziewięćdziesiąt. Diagram Eulera = odnieś do siebie dwa lub więcej twierdzeń przez przedstawienie ich w formie okręgów. Wtorek, 1 września, francuski

No dobra. Przynajmniej mam JEDNĄ dobrą nauczycielkę. Pani Martinez jest TAKA fajna. Bardzo miło jest mieć nauczyciela na tyle do nas zbliżonego wiekiem, że zna się na takich rzeczach jak bransoletki z gumy imitującej drut kolczasty i The OC. Kiedy pani Martinez zbierała nasze wypracowania o tym, jak spędziliśmy lato, powiedziała: - I chcę tylko, żebyście wiedzieli, że możecie do mnie przychodzić ze wszystkimi pytaniami, nie tylko dotyczącymi angielskiego. Naprawdę chcę poznać was wszystkich jako LUDZI, nie tylko moich uczniów. Więc jeśli jest cokolwiek - cokolwiek - o czym chcecie porozmawiać, to zapraszam na rozmowę. W mojej klasie będzie panowała polityka otwartych drzwi, a ja zawsze znajdę dla was czas. Heej! Nauczycielka z LiAE, która nie znika w pokoju nauczycielskim w tej samej minucie, w której kończy się lekcja? Niewiarygodne! Ja się tylko zastanawiam, jak długo pani Martinez zdoła utrzymać tę swoją politykę otwartych drzwi, bo kiedy wychodziłam, zauważyłam chyba z dziesięć osób, które leciały do jej stolika porozmawiać o swoich prywatnych problemach. Lilly była totalnie pierwsza w kolejce. Mam nadzieję, że pani Martinez doradzi Lilly, żeby sobie odpuściła tego całego Borysa. Nie chciałam nic mówić Tinie, ale to właśnie transformacja jej chłopaka w seksownego faceta sprawiła, że Lilly dzisiaj dostaje kota, nie żadne PMS, jak wyjaśniłam Tinie. Człowiek musi się paskudnie czuć, kiedy chłopak, którego się rzuciło, przeistacza się na twoich oczach w Orlanda Blooma. To znaczy, gdyby Orlando nie miał za grosz wyczucia stylu i oddychał przez usta. Mam nadzieję, że Lilly nie zmęczy zanadto pani Martinez, która powinna jeszcze sprawdzić dzisiaj nasze wypracowania. Bo jestem pewna, że kiedy przeczyta moje, będzie chciała pokazać je jakiemuś agentowi literackiemu czy komuś takiemu i załatwić mi kontrakt na powieść. Wiem, piętnaście lat to dość młody wiek, jak na umowę na kilka książek ze znanym wydawnictwem, ale przecież z rolą księżniczki radzę sobie całkiem nieźle. Jestem pewna, że mogłabym sobie poradzić z napisaniem paru powieści. Mia! Ta nowa osoba, drugi rząd od drzwi, trzeci stolik. Chłopak czy dziewczyna ? - Shameeka. Chłopak. Nosi spodnie! Eej, ja też. Zapomniałam dziś rano ogolić nogi. Och. OCH. Taa. Widzisz, o co mi chodzi?