Beatrycze99

  • Dokumenty5 148
  • Odsłony1 035 261
  • Obserwuję486
  • Rozmiar dokumentów6.0 GB
  • Ilość pobrań639 655

Angelsen Trine - Córka morza 22 - Anioł zemsty

Dodano: 7 lata temu

Informacje o dokumencie

Dodano: 7 lata temu
Rozmiar :857.8 KB
Rozszerzenie:pdf

Angelsen Trine - Córka morza 22 - Anioł zemsty.pdf

Beatrycze99 EBooki A
Użytkownik Beatrycze99 wgrał ten materiał 7 lata temu. Od tego czasu zobaczyło go już 75 osób, 66 z nich pobrało dokument.

Komentarze i opinie (0)

Transkrypt ( 25 z dostępnych 201 stron)

Angelsen Trine Córka Morza 22 Anioł zemsty

Rozdział 1 Elizabeth przyglądała się Marii badawczo. Siostra była blada i nie mogła opanować drżenia ręki, którą zaciskała wokół kolumienki łóżka. - Słyszysz, co mówię? Będziesz miała dziecko. Dziewczyna pokręciła powoli głową, nie podnosząc wzroku na Elizabeth. - Jak dawno temu miałaś ostatnie krwawienie? Maria osunęła się na łóżko i przycisnęła dłonie do podbrzusza. Może stara się ukryć drżenie rąk? - pomyślała Elizabeth. Czuła, że targają nią sprzeczne uczucia -strach, złość i litość. Maria była niezamężna i nikt nie starał się o jej rękę - przynajmniej Elizabeth o nikim takim nie słyszała. Czyżby ktoś... Chyba niemożliwe, żeby ktoś wziął Marię siłą? Elizabeth wyciągnęła dłoń i dotknęła lekko ramienia siostry. - Odpowiesz na moje pytanie? Kto jest ojcem dziecka? Maria wpatrywała się w Elizabeth, jakby widziała ją pierwszy raz w życiu. - Nie jestem w ciąży. Elizabeth przysiadła obok niej. - Kiedy miałaś ostatnie krwawienie? - Jakiś czas temu - odpowiedziała Maria, przyglądając się swoim dłoniom. - Zazwyczaj pierwszym objawem ciąży są mdłości -ciągnęła Elizabeth spokojnym głosem. - Może minąć sporo czasu, zanim krwawienie zaniknie. Maria wzdrygnęła się i zacisnęła mocno wargi. 2

- Proszę cię, Maryjko, powiedz mi, kto ci to zrobił. - Nikt! Głos Marii przypominał szept. Przez moment Elizabeth zdawało się, że siostra wymówiła imię „Inge". Już miała zamiar zapytać ją o nazwisko, gdy nagle Maria powtórzyła - tym razem głośniej: - Nikt mi nic nie zrobił. Nie jestem w ciąży, tylko źle się czuję - powoli podniosła wzrok i spojrzała Elizabeth prosto w oczy. Maria nie ma zwyczaju kłamać, pomyślała Elizabeth. A może powiedziała tak, żeby przekonać samą siebie? Przez chwilę siedziała w milczeniu, próbując zebrać myśli. Gdzie Maria ostatnio bywała? Gdzie mogła spotkać obcego mężczyznę? Elizabeth pokręciła głową. Jedyne miejsce, które Maria ostatnio odwiedziła, to Heim-ly, podczas świętowania urodzin Jakoba. Ale Maria z nikim wówczas nie tańczyła ani nie flirtowała - przynajmniej Elizabeth niczego nie zauważyła. Tak jak inne dziewczęta, również i Marię wielokrotnie proszono do tańca, ale za każdym razem siostra odmawiała, kręcąc przepraszająco głową. W końcu Elizabeth nie wytrzymała i spytała ją, czy źle się czuje. Maria wyjaśniła, że jest zmęczona i że boli ją głowa, ale zapewniała, że to nic poważnego. Elizabeth więcej do tego nie wracała. Zresztą tamtego wieczoru tyle się działo. Tyle osób chciało zamienić z nią choćby parę słów i przez cały czas proszono ją do tańca - dawno tak dobrze się nie bawiła! A w dodatku Kristian miał dobry humor i nie robił jej scen zazdrości. Elizabeth zerknęła ukradkiem na Marię. Siostra siedziała pogrążona w myślach, ze wzrokiem utkwionym w przestrzeń. Elizabeth przyłożyła dłoń do jej czoła. Było zimne. - Nie masz gorączki - stwierdziła. - Lepiej się czujesz? - Tak. Zaraz doprowadzę się do porządku - zapewniła Maria i drżącą ręką wygładziła włosy. 3

Elizabeth podniosła się. - Gdybyś chciała ze mną porozmawiać, zawsze jestem gotowa cię wysłuchać. Maria odwróciła wzrok. - Nie ma o czym rozmawiać - odpowiedziała chłodnym tonem. Elizabeth zawahała się na moment, ale po chwili opuściła pokój siostry. W połowie schodów zatrzymała się i oparła o ścianę. A jeśli Maria jednak mnie okłamała? Jeśli próbuje kogoś chronić? Tylko, kogo? A może ukrywa nazwisko ojca dziecka, ponieważ tak bardzo wstydzi się tego, co zrobiła? Oczywiście istniała również możliwość, że siostra mówiła prawdę... Ostatnio miały tyle pracy, że nie było wiadomo, za co się zabrać. Maria rzeczywiście uwijała się jak mrówka. Może naprawdę była zmęczona? Albo zjadła coś, co jej zaszkodziło? Elizabeth westchnęła, ocierając dłonią twarz. Siostra była dorosła i jeśli nie chciała powiedzieć, co ją trapi, miała do tego pełne prawo. Drzwi do kuchni otworzyły się i stanął w nich Kristian. Wzdrygnął się na jej widok. - A więc tu się chowasz? Helenę pytała o ciebie, chyba chodziło o ubranko do chrztu. - Już idę. - Stało się coś? Kristian przyjrzał się żonie badawczo. - Nie, nic takiego. Zrobiło mi się trochę słabo, to wszystko - zaśmiała się i wymijając go, weszła do kuchni. Widziała, że Kristian chciał jej coś jeszcze powiedzieć, ale nie zdążył. - Zobacz - powiedziała Helenę, wyciągając w jej stronę sukienkę do chrztu. - Myślisz, że jest wystarczająco dobrze wyprasowana? Elizabeth ostrożnie pogładziła biały materiał. - Jest cudowna. Aż trudno uwierzyć, że po tylu latach wciąż tak pięknie wygląda! - przygryzła wargę ze wzru- 9

szenia. - Powinniśmy wyhaftować na niej imiona tych wszystkich, którzy ją nosili: Elizabeth, Maria, Daniel, Signe, Kathinka... - Może z czasem imion przybędzie - powiedziała Helenę i mrugnęła porozumiewawczo. - Jeśli Ane urodzi dziecko, zostaniesz babcią. A jeśli Maria, będziesz ciocią. Elizabeth wzdrygnęła się i czym prędzej odwróciła wzrok. - Na razie powieś ją w salonie, żeby się nie poplamiła i nie przesiąkła zapachem jedzenia. Helenę ruszyła w stronę drzwi, ale nagle zatrzymała się i zapytała: - Czy Maria nie miała przypadkiem pomóc w oborze? Lina poszła tam dawno temu, Jens i Lars również pomagają, a ja muszę zaraz szykować śniadanie... Elizabeth przerwała potok słów przyjaciółki. - Zamieniłyśmy się obowiązkami. Ja dzisiaj pracuję w oborze, a Maria pomaga w kuchni i pilnuje dzieci. Helenę wzruszyła ramionami i zniknęła z sukienką do chrztu. Elizabeth stała i przyglądała się maluchom bawiącym się na podłodze. Może Helenę miała rację? Może w Dalsrud niedługo przybędzie dzieci? Gdy jechali do kościoła, Elizabeth uznała tę myśl za absurdalną. Maria wprost promieniała radością i nic nie wskazywało na to, że rano coś jej dolegało. Elizabeth chciała zapytać siostrę, jak się czuje, ale milczała. Nie było sensu poruszać tematu przy innych. Poza tym ten dzień należał do Larsa i Helenę. To było ich święto i cała uwaga powinna skupić się wyłącznie na nich. Tym razem wyprawili się tak licznie, że musieli jechać w dwóch powozach. Elizabeth siedziała wyprostowana jak struna. Była dumna z zadania, które jej przydzielono. Suknia, którą wybrała na tę okazję, podkreślała jej szczupłą talię, a lśniący, czarny materiał błyszczał w słońcu. 5

Ach, gdyby jeszcze mogła nałożyć jedwabny szal, który dostała od Jensa! Niebiesko-czarny jedwab przykuwałby uwagę wszystkich, pomyślała. Jednak Kristian, co było całkiem zrozumiałe, nigdy by na to nie pozwolił, albo scenami zazdrości zepsułby jej cały dzień. Elizabeth zerknęła ukradkiem na Linę. Wiedziała, że służąca nie mogła się doczekać tego dnia a jednocześnie się go bała. Po raz pierwszy od bardzo dawna miała spotkać się z tyloma ludźmi i obawiała się pytań, które będą jej zadawać. Elizabeth przeprowadziła z nią długą rozmowę. - Powiedz, że odwiedziłaś krewnych w Danii. A gdyby robili jakieś aluzje albo pytali o szpital psychiatryczny, patrz na nich ze zdziwieniem i zaprzeczaj. Zresztą to nie ich sprawa. W każdym razie postaraj się skierować rozmowę na inny temat. - Nie będę odstępowała Jensa na krok - zapewniała Lina. - Jemu rozmowa przychodzi znacznie łatwiej. - Tak, to dobry pomysł. Elizabeth poczuła lekkie ukłucie zazdrości. Dlaczego to ona nie może towarzyszyć Jensowi? Dlatego, że jesteś żoną Kristiana, usłyszała wewnętrzny glos. Jak mogła być aż taką egoistką? Przecież nie mogła mieć ich obu! Dwóch mężów, każdego przy jednym boku! Powóz zatrzymał się gwałtownie. - Wygląda na to, że zupełnie odpłynęłaś - szepnął jej Kristian do ucha. Elizabeth szybko wzięła się w garść. - Chyba za szybko dzisiaj wstałam - powiedziała ze śmiechem i pozwoliła, żeby Kristian pomógł jej wysiąść z powozu. Uroczystość uwolnienia małej Kathinki od skutków grzechu pierworodnego była wyjątkowo piękna. Dziewczynka nie płakała, lecz dużymi, niebieskimi oczami roz- 11

glądala się zdziwiona wokół siebie. Włoski kręciły się jej przy uszach, a gdy pastor polał wodą jej małą główkę, Elizabeth miała wrażenie, że dziewczynka się uśmiecha. Tak, Kathinka była ślicznym dzieckiem, co do tego nie było wątpliwości. Gdy wyszli na plac przed kościołem, ludzie otoczyli ich ze wszystkich stron. Jedni chcieli im pogratulować, inni mieli zamiar przyjrzeć się dziecku, które właśnie zostało ochrzczone. Mężczyźni zadowolili się podaniem ręki i skinieniem głowy, ale kobiety musiały koniecznie poznać najświeższe nowiny dotyczące małej i ustalić, do kogo jest najbardziej podobna. Niespodziewanie Elizabeth dostrzegła kątem oka znajomą postać stojącą nieco na uboczu. Podeszła tam i wyciągnęła rękę na powitanie. - Nie chce pan zobaczyć Kathinki? - uśmiechnęła się. Rosły mężczyzna przejechał ręką po włosach. - Tak; owszem, miałem taki plan, ale nie chcę się ludziom narzucać... - Bzdury! Tego by jeszcze brakowało! Przecież to pan zimą uratował im życie. Teraz ma pan okazję ponownie przywitać się z Kathinką. Sporo urosła od ostatniego razu. Poszedł za nią. Gdy zbliżyli się do matki i dziecka, ludzie rozstąpili się na boki, robiąc im miejsce. „W podobny sposób wody rozstąpiły się przed Jezusem", pomyślała Elizabeth. Rozmowy ucichły. Większość zebranych znała historię dramatycznego porodu. Ludzie domyślili się, że stoi przed nimi mężczyzna, dzięki któremu w ogóle mogło dojść do tej uroczystości. Mężczyzna pogratulował Larsowi i Helenę. Po chwili wahania zerknął na dziecko. - Nadal jest mała jak okruszek - powiedział. - Pani Elizabeth zapewniała, że dziewczynka urosła, ale... Helenę zaśmiała się, podając mu dziecko. - Proszę samemu się przekonać. Nikt nie ma takiego apetytu jak Kathinka. 7

Zanim mężczyzna zdążył zaprotestować, trzymał dziecko na ręku. Ludzie zaczęli szeptać między sobą. - I nadaliśmy jej imię po pańskiej żonie, tak jak obiecałam - dodała Helenę. - Najładniejsze imię na świecie - wtrącił Lars. Elizabeth zobaczyła, że mężczyzna jest wyraźnie wzruszony. Zrobiło jej się go żal - wydawał się taki zagubiony, jakby zupełnie nie wiedział, co ze sobą począć. - Tak, to ładne imię - przytaknął. - I piękne dziecko. Nie mówiąc o miejscu, w jakim przyszło na świat. Niektórzy zaczęli się śmiać, rozładowując napiętą atmosferę. - Wezmę ją - powiedziała Helenę. Mężczyzna z wyraźną ulgą oddał jej dziecko. Potem rozejrzał się dookoła i skinieniem głowy odpowiedział na pozdrowienia kilku znajomych osób, stojących w pobliżu. Elizabeth przypomniały się słowa, które usłyszała, gdy była u niego z wizytą. „Ostatnio mało kto mnie odwiedza", mówił ze smutkiem. Później wiele razy zastanawiała się, co było tego powodem. Czy ludzie odsunęli się od niego wtedy, gdy został wdowcem? A może było tak, że to żona podejmowała gości i prowadziła z nimi rozmowę? Taki podział obowiązków nie należał przecież do rzadkości Tymczasem teraz ludzie kłębili się wokół niego, a on stał wyprostowany, wyraźnie ciesząc się z tej nagłej popularności. - Bo widzicie, kiedy usłyszałem głosy dobiegające z szopy na siano, poszedłem zobaczyć, co się dzieje... -usłyszała, jak relacjonuje przebieg zdarzenia. Elizabeth uśmiechnęła się do siebie. To, że dziecko otrzymało imię na cześć jego nieboszczki żony, okazało się dla niego prawdziwym błogosławieństwem. Nie mówiąc już o tym, co wydarzyło się w jego szopie. W tak małej wiosce jak ich, takie rzeczy były prawdziwą sensacją. Z uśmiechem na ustach odwróciła się w stronę kobiet, w których rozpoznała stare znajome. Dobrze było móc 13

w końcu spotkać się z ludźmi i porozmawiać o czymś ciekawym. Maria stała razem z koleżankami z innych gospodarstw. Dziewczęta uśmiechały się, chichotały i mówiły jedna przez drugą. Niektóre były zamężne, inne zaręczone, a jeszcze inne nie miały stałych adoratorów. Maria od niechcenia przysłuchiwała się rozmowie, która dotyczyła mody, pracy i mężczyzn. Przez cały czas zerkała w stronę 01ava i Elen. Dziewczyna wisiała na jego ramieniu, śmiejąc się i rozmawiając to z nim, to z przechodzącymi obok nich ludźmi. Czy Elen naprawdę była szczęśliwa, czy tylko udawała? Maria sama właściwie nie wiedziała, o co jej chodzi. Za nic w świecie nie chciałaby widzieć Ołava załamanego i nieszczęśliwego, a z drugiej strony... Wciągnęła głęboko powietrze i szybko pogłaskała się po brzuchu. Dlaczego dziś rano wymiotowała? Czyżby Elizabeth miała rację w swoich przypuszczeniach? O Boże, nie... To nie mogła być prawda! Prędzej się utopi niż przyzna przed ludźmi, że jest w ciąży z 01avem. To zniszczyłoby ich przyjaźń i okryło hańbą kilka rodzin, nie mówiąc o dziecku. Co miałaby mu powiedzieć, gdyby kiedyś zapytało ją o ojca? Czyżby historia Ane miała się powtórzyć? Dziewczęta zmieniły temat. Teraz rozmawiały o farbowaniu przędzy. Maria kiwała głową i uśmiechała się, udając, że uważnie słucha. Nagle ktoś wymienił imię Elizabeth. Wiele z dziewcząt słyszało, że Elizabeth ma wyjątkowy dryg do tego zajęcia, ale nikomu nie chce wyjawić, w jaki sposób osiąga tak wspaniałe kolory. Maria znowu zerknęła na Ołava. Dlaczego w ogóle nie patrzy w jej stronę? Czyżby się na nią gniewał? A może boi się, że Maria wyjawi ich tajemnicę? Albo tak bardzo się wstydzi, że postanowił jej unikać? Ta myśl sprawiła, że Maria poczuła kłucie w sercu. 9

- A ty, Mario, co o tym sądzisz? - spytała niespodziewanie jedna z dziewcząt, trącając ją lekko łokciem. - Szczerze mówiąc, nie za bardzo znam się na farbowaniu przędzy - odpowiedziała szybko. - Najbardziej popularnymi roślinami są bażyna czarna i... Dziewczęta wybuchnęły gromkim śmiechem. - O czym tak rozmyślasz? O niebieskich migdałach? Rozmawiamy o Pederze. Myślisz, że to prawda, co o nim gadają, że woli mężczyzn od kobiet? Maria wbiła wzrok w dziewczynę, która zadała jej to pytanie. - Gdybyś uważniej czytała Biblię, wiedziałabyś, że to ciężki grzech - taki sam jak ten, który ty popełniasz, oskarżając innych ludzi o takie rzeczy! Jak byś się czuła, gdyby ktoś rzucił podobne oskarżenie na twojego ojca albo brata? Zostawcie Pedera w spokoju! To miły człowiek - Daj spokój! - dziewczyna cofnęła się o kilka kroków. - Powtarzam tylko to, co słyszałam od innych. A ponieważ u niego pracujesz, pomyślałam, że wiesz, czy to prawda. - Chyba nie sądziłaś, że rozmawiam z nim na takie tematy? - Maria spojrzała na nią z rezygnacją. - No nie, myślałam tylko, że... - Muszę już iść. Czekają na mnie - powiedziała Maria. - Miło było z wami porozmawiać - dodała. Uśmiechnęła się, żeby rozładować napiętą atmosferę i opuściła towarzystwo. Celowo unikała Ołava i Elen. Udając, że ich nie widzi, ruszyła w przeciwnym kierunku. - O, jesteś nareszcie - uśmiechnęła się Elizabeth. - Jak tam, lepiej się czujesz? Maria z uśmiechem skinęła głową. - Tak, już jestem zdrowa - powiedziała. Przez chwilę w milczeniu bawiła się frędzlami jedwabnego szala, po czym dodała: - Ostatnio miałam tyle do przemyślenia... Pewnie dlatego wymiotowałam. 15

Elizabeth przyjrzała jej się badawczo, po czym pokiwała głową. - Ja też tak sądzę. Wszystkim nam było ciężko, ale teraz będzie lepiej. Już wkrótce Pernille rozpocznie pracę jako opiekunka do dzieci, a to nam znacznie ułatwi życie - powiedziała, głaszcząc siostrę po policzku. - A dzisiaj będziemy dobrze się bawić. Chodź, wszyscy już na nas czekają. Maria poszła za siostrą do powozu. Czy kiedyś odważy się szczerze z nią porozmawiać? W końcu nie na darmo mówi się, że kłamstwo ma krótkie nogi. Dobrze przynajmniej, że Elizabeth nie zapytała jej, o czym tak intensywnie rozmyślała. Siostra uznała, że przyczyną porannych dolegliwości było zmęczenie spowodowane nadmiarem obowiązków. I oby jak najdłużej tak myślała, przemknęło Marii przez głowę. To zresztą mogła być prawda, bo chyba było za wcześnie na poranne mdłości związane z ciążą... A może nie? Do Dalsrud dojechali ostatni. Niektórzy stali na podwórzu i rozmawiali, inni właśnie wchodzili do domu. Maria szukała oczami znajomej sylwetki, a kiedy w końcu zauważyła Olava, jej serce zaczęło bić szybciej. Stał odwrócony do niej plecami i rozmawiał- z Larsem. Jest taki przystojny! - westchnęła w myślach. Szeroki w ramionach i wąski w biodrach. Odrzucił głowę do tyłu, śmiejąc się z czegoś, co powiedział Lars, i schował ręce do kieszeni. Maria pamiętała, jak te dłonie pieściły jej nagą skórę. Były takie ciepłe i silne. Czuła jego oddech na swoim policzku, jego wargi tuż przy jej ustach... Gdyby tylko mogła przeżyć to jeszcze raz! Jeden, jedyny raz! Nie prosiłaby o nic więcej. - Ależ Mario! - Elizabeth spojrzała na nią z rezygnacją. - Znowu myślisz o niebieskich migdałach? Poczuła, że jej twarz czerwienieje. Czyżby siostra zauważyła, komu tak się przyglądała? 16

- Myślałam o tym, czy... czy zdążymy uporać się ze wszystkim na czas - wyjąkała. Elizabeth roześmiała się. - Oczywiście, że tak, ty niepoprawna marzycielko! Chodź! Goście na nas czekają. Elizabeth ruszyła przodem, szeleszcząc suknią, a Maria z wahaniem powlokła się za nią. By móc wejść do domu, musiała ominąć Ołava. Czuła się tak, jakby nogi miała z ołowiu. Powoli zbliżyła się do schodów. W tej samej chwili Lars poklepał 01ava po plecach i obaj mężczyźni weszli do domu. Maria wypuściła powietrze z głośnym westchnieniem i czym prędzej pobiegła do kuchni. Helenę, która właśnie karmiła Kathinkę, podniosła na nią wzrok. - Chciałam się tylko upewnić, czy wszystko w porządku - powiedziała szybko Maria. Helenę zaśmiała się. - A jakżeby inaczej! Przystawiła dziecko do drugiej piersi i pogłaskała je po pokrytej cienkimi włoskami główce. Maria czuła się zupełnie bezradna. Czy musieli zapraszać całe Heimly? - pomyślała, ale zaraz zrobiło jej się wstyd. Elizabeth i Kristian postąpili niezwykle szlachetnie, urządzając tak huczne przyjęcie z okazji chrztu dziecka Helenę. Zresztą zawsze tak było, odkąd sięgała pamięcią: Elizabeth nigdy nie dzieliła ludzi na lepszych i gorszych, służących traktowała jak równych sobie. Kiedy wyjdę za mąż, będę postępować tak jak ona, pomyślała Maria. Jeśli kiedykolwiek wyjdę za mąż... Nagle drzwi otworzyły się i do środka zajrzała Elen. - A więc tu się schowałaś? - zaszczebiotała, a jej niebieskie oczy zabłysły. Maria przejechała dłonią po włosach, które wczesnym rankiem podkręciła na lokówce. Zauważyła, że włosy Elen naturalnie kręcą się przy skroniach i poczuła, jak wzbiera w niej zazdrość. 12

- Tak dawno z tobą nie rozmawiałam - ciągnęła Elen. - Na urodzinach Jakoba rozbolała mnie głowa i musiałam wcześniej się położyć. Bardzo się za to wstydzę. - Zupełnie niepotrzebnie - wymamrotała Maria i poszła za nią do salonu. Stojąc obok zwinnej, szczupłej Elen, czuła się gruba i niezgrabna. Poza tym miała obolałe palce i teraz żałowała, że nie poprosiła Elizabeth o jakąś maść. - Ołav powiedział, że przez część wieczoru bawił się z tobą - mówiła dalej Elen, nie przestając się uśmiechać. - Naprawdę tak powiedział? - Maria musiała lekko się odsunąć, ponieważ poczuła, że jej policzki robią się czerwone. - Bardzo się cieszę, że jesteście takimi dobrymi przyjaciółmi - wyznała szczerze Elen. - Mylą się ci, którzy twierdzą, że mężczyźni nie potrafią przyjaźnić się z kobietami. Trudno się dziwić, że tak dobrze się rozumiecie, skoro razem dorastaliście. Jesteście prawie jak rodzeństwo. Maria nie była w stanie wykrztusić słowa. Czuła, że zaraz spali się ze wstydu. I bała się, że znowu zwymiotuje. Gdyby Elen znała prawdę! „Dobry Boże, spraw, żebym nie była w ciąży! O nic więcej nie proszę, ale wysłuchaj mnie ten jeden jedyny raz. Amen" - pomodliła się w duchu. - Ołavie! Chodź tutaj i przywitaj się z Marią - za-szczebiotała Elen i pomachała do męża. Wyciągając rękę na powitanie, Maria czuła, że jest cała spocona. - Witam. Cieszę się, że jesteście dzisiaj z nami. Czy mój głos zdradza, że nie wszystko potoczyło się tak, jak powinno? - pomyślała. Poczuła, że ogarnia ją panika. Zerknęła ukradkiem na Elen. Nie, Elen była taka jak zawsze: słodka i miła. - Dziękuję za nasze ostatnie spotkanie - powiedział Ołav i spojrzał jej głęboko w oczy. Maria czuła, że 01av 13

ściska jej dłoń dłużej niż to konieczne. W jego spojrzeniu było coś niepokojącego, jakby płomień. Ciepło. Coś przeznaczonego tylko dla niej. Musiała użyć całej siły woli, żeby cofnąć rękę. - Ja również dziękuję - zdołała wyjąkać. - Szkoda, że Elen źle się poczuła na urodzinach Jakoba - dodała i przełknęła ślinę. - Ach, nie ma o czym mówić! - zaśmiała się Elen. -Świetnie poradziliście sobie beze mnie. Ale dzisiaj jestem zdrowa i zamierzam dotrzymać wam towarzystwa. Gdy zasiadali do stołu, przez cały czas dźwięczały jej w uszach słowa Elen. Świetnie poradziliście sobie beze mnie... Gdyby tylko znała prawdę! 01av usiadł dokładnie naprzeciwko Marii. Trudno jej było przez cały czas unikać jego wzroku, nie mówiąc już o tym, że jedzenie rosło jej w gardle. Nie czuła nawet smaku wyśmienitej zupy mięsnej, którą ugotowały poprzedniego dnia. Dziewczęta ze Słonecznego Wzgórza podchodziły do gości z wazami pełnymi zupy. Nalewały wywar, który perlił się na talerzu, i dokładały porządny kawałek mięsa z mnóstwem warzyw. Gdy jedna z nich podeszła do niej, Maria pokręciła głową. - Dziękuję, jestem najedzona - wyjaśniła cicho. Dziewczyna poszła dalej, nie dając po sobie poznać, co naprawdę myśli, ale Maria wiedziała, że biedni ludzie nie rozumieją, jak można odmówić jedzenia. Chwyciła dziewczynę za rękaw bluzki i powiedziała: - Idźcie do kuchni i nalejcie sobie zupy. Jedzenia mamy tyle, że starczyłoby dla całej wsi. Dziewczyna dygnęła i uśmiechnęła się do Marii. - Bardzo dziękuję. Gdy było już po obiedzie i można było odejść od stołu, Maria poczuła ogromną ulgę. Kristian i Lars wygłosili mowy, w których dziękowali - pierwszy za wspaniałą służącą, a drugi za cudowną żonę. Narodziny dziecka 19

cieszyły wszystkich, gdyż wnosiło ono śmiech i radość w życie całego gospodarstwa. Maria nie miała odwagi spojrzeć na Ołava. Zamiast tego ostrożnie położyła rękę na brzuchu zakrytym białym, lnianym obrusem. W oczekiwaniu na kawę, małą Kathinkę podawano sobie z rąk do rąk Mężczyźni wyszli na schody, żeby rozprostować nogi. Maria wyjrzała przez okno. Zobaczyła, że Jakob pali fajkę i wydmuchuje duże kłęby dymu. Nagle dostrzegła spojrzenie 01ava. Szybko odwróciła wzrok. Nikt nie powinien widzieć, jak na siebie patrzą. Zwłaszcza Elen. - Możesz położyć Kathinkę w pokoju na poddaszu? - spytała Elizabeth i podała jej dziecko. - Na poddaszu? - powtórzyła Maria bezwiednie. - Tak. Dzięki temu usłyszymy, kiedy zacznie płakać. Nie możemy trzymać jej dzisiaj w kuchni, w tym tłumie gości. A Helenę musi się przebrać, bo mleko jej pociekło i poplamiło ubranie. Maria wzięła na ręce śpiące dziecko. - Mam jej zdjąć sukienkę? - Oczywiście. Elizabeth odwróciła się w stronę Dorte, nie zwracając już uwagi na siostrę. Tymczasem Maria zebrała jedną ręką spódnice i zaczęła powoli wchodzić po schodach, bojąc się upaść z tak cennym ciężarem. Dziewczynka smacznie spała. Czapeczkę miała zsuniętą z głowy, a spocone włoski kręciły jej się przy uszach. Powieki miała tak jasne i cienkie, że Maria mogła dostrzec maleńkie żyłki. Położyła dziecko ostrożnie na łóżku i zaczęła rozwiązywać jedwabne tasiemki, które maleństwo miało zawiązane wokół brzuszka i przegubów rączek. Kathinka cmokała przez sen. Na pewno śni się jej mleko mamy, pomyślała Maria i uśmiechając się, otuliła dziecko kołdrą. Potem usiadła na brzegu łóżka. Nie było obawy, 15

że dziewczynka z niego spadnie, ponieważ kołdra była ciężka, a poza tym Maria obłożyła małą poduszkami. - Przygotowujesz się do roli matki? Głęboki męski głos sprawił, że Marii zakręciło się w głowie. - Olav - wyszeptała i podniosła się. - Co ty tutaj robisz? - Szukałem cię - powiedział i oparł się ramieniem o framugę drzwi. - Nie powinieneś. - Dlaczego? - zapytał, wpatrując się w nią intensywnie. Maria zwilżyła wargi czubkiem języka i zaczęła bawić się guzikiem bluzki. - Nie powiedziałeś Elen o tym, co się stało? Musiała o to zapytać, chociaż z góry znała odpowiedź. - A wyglądała tak, jakby wiedziała? - Nie - Maria spuściła wzrok. - Wyrzuty sumienia nie dają mi spokoju. Któregoś dnia będę musiała odpowiedzieć przed Panem za to, czego się dopuściłam. 01av podszedł do niej i położył ręce na jej ramionach. - Maryjko... Oboje się tego dopuściliśmy, więc oboje ponosimy odpowiedzialność. - Marna pociecha. Wpatrywała się w jego białą koszulę. Przez chwilę miała ochotę rzucić mu się na szyję i przytulić do jego piersi, ale nie odważyła się tego zrobić. - A gdyby... - zaczęła, lecz zaraz zamilkła. Chciała mu powiedzieć, że prawdopodobnie jest w ciąży, ale nie była w stanie wykrztusić słowa. - Gdyby co? - powtórzył i uniósł palcem jej brodę. Ich oczy spotkały się. - Gdyby Elen o wszystkim się dowiedziała... - wyszeptała w końcu. - Nie dowie się - powiedział 01av i zamilkł. Wargami dotykał jej czoła. - Nie żałuję tego, co się między nami wydarzyło. Nic na to nie poradzę. 21

Spojrzała na niego przerażona, a on tymczasem mówił dalej: - Być może kiedyś będę musiał odpowiedzieć przed Bogiem za to, co zrobiłem. Możliwe, że Bóg będzie oczekiwał, że za to przeproszę, ale ja tego nie uczynię. To, co do ciebie czuję, jest... - Cicho! - położyła mu palec na ustach. - Nic więcej nie mów, żeby nasz grzech nie stał się jeszcze większy. Nigdy nie będziemy do siebie należeć i musimy się z tym pogodzić. - Czy to znaczy, że kochasz mnie choć trochę? - spytał, uśmiechając się niewyraźnie. Maria zamknęła oczy i ledwo dostrzegalnie skinęła głową - Idź już, zanim ktoś cię tutaj znajdzie. Niechętnie wypuścił ją z objęć i ruszył w stronę wyjścia. Na moment zatrzymał się w drzwiach, po czym zszedł schodami na dół. Maria osunęła się na brzeg łóżka. - Panie mój! Boże, któryś jest w niebie! - wyszeptała. - Pomóż mi zwalczyć pokusę i uratuj mnie od grzechu, który wciąż popełniam. Odwróciła się w stronę dziecka, które spało na łóżku. Kathinka była taka czysta i niewinna. Oby nigdy nie doświadczyła tego, co ja, pomyślała Maria. Rozdział 2 Elizabeth wyżęła ścierkę i odłożyła ją do wyschnięcia, po czym wytarła ręce w fartuch i chwyciła białe, koronkowe firanki. Balansując na krześle, zdołała je zawiesić. Gdy w końcu stanęła na ziemi, przyjrzała się swojemu dziełu. Tak, teraz pokój, w którym miała spać Pernille, wyglądał ładnie, nawet bardzo ładnie. Łóżko było przy- 17

kryte jasną, elegancką narzutą zszytą z kolorowych skrawków, którą Elizabeth znalazła w suszarni na strychu. Wyprała ją i wywietrzyła, więc teraz narzuta pachniała słońcem i wiatrem. Elizabeth rozejrzała się po pokoju i doszła do wniosku, że gołe drewniane ściany nie wyglądają dobrze. - Chyba wybiorę się na strych - powiedziała, wchodząc do kuchni. Helenę posłała jej przelotne spojrzenie, po czym skupiła całą swoją uwagę na Kathince. Zwykle myła i przewijała córeczkę na kuchennym stole. - Może uda mi się znaleźć coś, co mogłabym powiesić na ścianie w pokoju Pernille - ciągnęła Elizabeth. Drzwi otworzyły się i do środka weszła Maria. - Lars znalazł komodę w szopie na łodzie. Jest w całkiem dobrym stanie. Mam ją umyć? - Tak, dziękuję. I poproś, żeby Lars wstawił ją do pokoju Pernille. Elizabeth podążyła za siostrą. - Wiesz, Mario... - zaczęła, gdy zostały same. Dziewczyna przystanęła i posłała jej pytające spojrzenie. - Nie, to nic takiego. Elizabeth machnęła ręką i ruszyła schodami na górę. Chciała zapytać Marię, czym się tak martwi, ale pomyślała, że zna odpowiedź. Na placu przed kościołem siostra rozmawiała z innymi dziewczętami, z których większość była zamężna albo zaręczona. I właśnie wtedy Elizabeth olśniło: o rękę Marii nikt się nie starał, a czas biegł nieubłaganie. Za kilka lat mężczyźni w odpowiednim wieku będą już mieli żony, a Maria zostanie starą panną. Jedynymi wolnymi mężczyznami będą starzy wdowcy z gromadką dzieci a, o ile znała Marię, ta nigdy nie zgodzi się poślubić kogoś takiego. Elizabeth westchnęła i poszła dalej. W tej akurat sprawie nie była w stanie jej pomóc. To Maria musiała się o to zatroszczyć. 23

Elizabeth zatrzymała się przed bieliźniarką i zaczęła przeglądać pościel. Ostatecznie zdecydowała się na poszwy z ozdobną wstawką wydzierganą na szydełku. Przygryzła wargę, zastanawiając się, czy dobrze postępuje. Służące na pewno nie uznają tego za przejaw nierównego traktowania. I Helenę, i Lina dostały więcej niż inni, a poza tym zazdrość nie leżała w ich naturze. Helenę zaproponowała nawet, żeby Pernille spała w pokoju gościnnym, ale na to Elizabeth nie wyraziła zgody. Pokój gościnny powinien być zawsze wolny na wypadek, gdyby ktoś nas odwiedził, wyjaśniła. Odłożyła pościel i zapaliła lampę, która stała na stole. Od tamtego dnia, w którym znalazła pamiętnik Rebekki, matki Kristiana, ani razu nie była na strychu. Gdy znalazła się na miejscu, przeszły ją ciarki. W środku było ciemno i unosił się stęchły zapach kurzu, starych ubrań i innych rupieci. Może powinno się zrobić tu porządek? - powiedziała do siebie bez przekonania, ale szybko odrzuciła tę myśl. I bez tego mieli wystarczająco dużo pracy. Powiesiła lampę na gwoździu wbitym w ścianę i rozejrzała się dookoła. Pierwszą rzeczą, którą zauważyła, była mała brązowa półka. Podeszła do niej i dokładnie się jej przyjrzała. Przykrywała ją gruba warstwa kurzu, ale Elizabeth doszła do wniosku, że wystarczy porządnie ją umyć i ozdobić małą, wydzierganą na szydełku serwetką i paroma ładnymi drobiazgami, a doskonale będzie się prezentować w sypialni Pernille. Nieco dalej stał mały stolik z drewna o tym samym odcieniu, co półka. Uśmiechnęła się, wyraźnie podniesiona na duchu, i szukała dalej. Większość z tego, co znalazła, nie nadawała się już do niczego i dawno powinna zostać wyrzucona, ale kto miałby się teraz tym zająć? Strych był tak duży i zagracony, że poruszanie się po nim wymagało wielkiej zręczności. Wzrok Elizabeth padł na obraz leżący na podłodze. Pochyliła się i podniosła go, żeby mu się przyjrzeć. Obraz przedstawiał Jezusa w towarzystwie dwóch małych 19

aniołków. Jezus był ubrany w białe szaty, a z pleców wyrastały mu duże skrzydła anielskie. Pulchne aniołki z jasnymi lokami słodko się do Niego uśmiechały. Elizabeth zdmuchnęła kurz i postanowiła znieść obraz na dół. Pernille tak bardzo lubi dzieci, że obraz na pewno jej się spodoba, przemknęło jej przez głowę. Nagle coś zatrzeszczało. Elizabeth aż podskoczyła z wrażenia. Odwróciła się i zobaczyła, że drzwi ogromnej szafy powoli się otwierają. Natychmiast dostała gęsiej skórki. Przez moment miała wrażenie, że owionął ją zimny wiatr. To tylko złudzenie, pomyślała i przycisnęła rękę do piersi. Serce biło jej coraz szybciej. Powoli zbliżyła się do szafy i otworzyła drzwi na oścież. W środku wisiał rząd grubych kurtek, które z pewnością należały do Leonarda. Elizabeth wzdrygnęła się. Nigdy w życiu niczego z nich nie uszyje! Szybko zamknęła szafę i przekręciła klucz w zamku. Niech tam wiszą aż zmurszeją! - pomyślała i czym prędzej się oddaliła. Wieszak na ubrania rzucał długie cienie na podłogę. Przypominają ostre pazury, pomyślała, czując, jak po plecach przechodzą jej dreszcze. Rozejrzała się dookoła. Dopiero teraz zwróciła uwagę na ciemne zakamarki. Wstrzymała oddech. Czyżby coś się tam poruszyło? Co to mogło być? I do tego ta cisza dzwoniąca w uszach. Zupełnie jakby znalazła się w innym świecie... Nagle drzwi szafy ponownie się otworzyły. Czyżby dobrze ich nie zamknęła? Może nie przekręciła klucza w zamku? Szybko złapała obraz i półkę i zeszła po drabinie na dół. Gdy już stanęła obiema nogami na ziemi, oparła się ciężko o ścianę. Jej oddech zaczął się wyrównywać. Tutaj na dole wszystko wydawało się takie zwyczajne i bezpieczne. Odgłos zmywania naczyń dobiegający z kuchni, rozmowa Helenę z Marią, głos Liny, która paplała o czymś z Signe. Otarła dłonią spocone czoło i weszła do swojego pokoju. Napełniła miskę zimną wodą i spryskała twarz i szyję. Przez moment miała wrażenie, 25

że w zakamarkach strychu ukazały jej się zjawy. Elizabeth wzdrygnęła się. To na pewno wyobraźnia spłatała mi figla, pomyślała. Wiele osób wierzyło w duchy i huldry, podczas gdy inni uważali to za kompletne bzdury, wymyślone historie, którymi straszy się dzieci. Elizabeth nie wiedziała, co ma o tym sądzić. Słyszała o ludziach, którzy ponoć widzieli w lesie huldry i trolle, a w ciemności wyobraźnia często wymyka się spod kontroli. Już nieraz przekonała się, że coś, co ją przestraszyło, to były tylko kamienie albo gałęzie drzew. Śmiejąc się z siebie, wytarła się lnianym ręcznikiem. Postanowiła umyć znaleziska i zanieść je do pokoju Pernille. Sypialnia będzie wyglądała naprawdę ślicznie, tego była pewna. - Dziwnie wyglądasz - powiedziała Helenę, gdy Elizabeth weszła do kuchni. Kathinka spała w kołysce. - Gdzie są wszyscy? - spytała Elizabeth. - Maria i Lina wyszły, zabierając ze sobą starszaki. Elizabeth pokiwała głową. Maluch i starszaki; często nazywali tak swoje dzieci, żeby było prościej. - Znalazłam kilka drobiazgów i jeden obraz - powiedziała i położyła rzeczy obok siebie. - Ale zapomniałam przynieść pościel. Wciąż leży u góry, na korytarzu. Helenę przyjrzała się znaleziskom. - Wspaniale! W pokoju od razu zrobi się przytulniej - przeniosła wzrok na Elizabeth. - Cieszę się z przyjazdu Pernille. Elizabeth skinęła głową i pociągnęła palcem po twarzy Jezusa. Dopiero teraz zauważyła, że Jezus uśmiecha się do dwojga małych dzieci przypominających aniołki. Westchnęła i spojrzała na przyjaciółkę. - Wiesz, Helenę... Boję się, że postąpiłam zbyt pochopnie, podpisując umowę z Pernille. - Chyba tego nie żałujesz? Przecież sama mówiłaś, że jest bardzo miła i że przepada za dziećmi? 21

Elizabeth przełknęła ślinę, zastanawiając się, czy wyznać przyjaciółce swoje myśli. W końcu nabrała powietrza i postanowiła zaryzykować. - Gdy byłam u lensmana, odniosłam wrażenie, że nie był zachwycony faktem, że Pernille ma u nas pracować. - Cóż, na pewno chcieliby mieć ją tylko dla siebie -powiedziała lekkim tonem Helenę. Elizabeth spojrzała na nią poważnym wzrokiem. - Ale żona lensmana śmiała się nieprzyjemnie. Wyglądała tak, jakby triumfowała. Helenę prychnęła z pogardą. - To zupełnie zrozumiałe! Ta wariatka na pewno nie lubi swojej siostry i cieszy się, że nie będzie musiała z nią rywalizować! - Rywalizować? - powtórzyła Elizabeth i spojrzała na Helenę. - Dokładnie tak. Pernille jest słodka, miła, pracowita, serdeczna... - mówiła Helenę, wymachując rękami. -A żona lensmana to straszna hetera. I wszyscy o tym wiedzą. Elizabeth wolno skinęła głową. - Może masz rację. - Oczywiście, że tak. Ja boję się o Kathinkę, a ty jeszcze bardziej o Williama. To twój instynkt macierzyński sprawia, że się boisz. Nie chcesz, żeby ktoś obcy się nim zajmował. Elizabeth zaśmiała się. Helenę trafiła w samo sedno. Elizabeth podniosła się i otrzepała spódnicę. - Obawiam się, że znowu masz rację. Helenę poklepała ją po policzku. - Nie martw się na zapas. Zobaczysz, że wszystko się ułoży. Jesteś przemęczona, chociaż sama tego nie widzisz. Postaraj się więcej odpoczywać w ciągu dnia. Nic się nie stanie, jeśli nie zdążysz wykonać jakiegoś zadania. I nie bierz na siebie wszystkich obowiązków. Elizabeth prychnęła. 27

- Bzdury. Odrobina pracy jeszcze nikomu nie zaszkodziła. - Skoro tak mówisz... Popilnujesz Kathinki? A ja w tym czasie przyniosę pranie. Gdy Helenę wyszła, Elizabeth stała zamyślona. Jednak po chwili wzruszyła ramionami, wyciągnęła ścierkę i mydło, i zaczęła myć przedmioty, które znalazła na strychu. Rozdział 3 Elizabeth przebudziła się gwałtownie i oszołomiona rozejrzała się po sypialni. Kristian siedział na brzegu łóżka i wkładał długie skarpety. - Zaspałam? - spytała, podnosząc się na łokciu. - Ależ skąd! Jest bardzo wcześnie. Słyszałem, jak zegar stojący w salonie wybił piątą. Poleź jeszcze trochę. - Rozmawiałeś z Helenę? - spytała ostrym tonem. Zerknął przez ramię, po czym wstał i sięgnął po spodnie. - O co ci chodzi? - Powiedziała ci, że powinnam więcej odpoczywać? - Nie musiała nic mówić. Wszyscy widzą, że pracujesz za trzech i że powinnaś trochę oszczędzać siły. Elizabeth odrzuciła kołdrę na bok i postawiła stopy na podłodze. Spała zbyt krótko, żeby być wypoczęta, a mimo to przetarła zmęczone oczy i powiedziała: - Bzdury! Zaraz muszę wstawać. Myjąc się pospiesznie, tłumiła ziewanie. - Dokąd się tak spieszysz? - Dzisiaj przyjeżdża Pernille. Dom musi wyglądać czysto i porządnie. - Przecież zawsze tak wygląda. Nigdzie ani śladu kurzu. 23

- Pierwsze wrażenie jest bardzo ważne. Zrobię wszystko, żeby Pernille nie mogła powiedzieć o nas złego słowa. Kristian otworzył usta, żeby coś rzec, ale zrezygnował i skupił się na zapinaniu guzików. Elizabeth jeszcze nigdy nie doiła krów w takim tempie. Gdy jedna z nich zaryczała niezadowolona, Maria spojrzała na siostrę z wyrzutem. - Chyba to jej się nie spodobało - powiedziała. - Miała nadzieję, że wydostanie się z obory, to wszystko - odpaliła Elizabeth, ale od tej chwili starała się być bardziej delikatna. Zauważyła, że Maria i Lina wymieniły spojrzenia, ale udała, że tego nie widzi. Wstała i przelała mleko przez sitko. - Teraz możecie zaprowadzić krowy na pastwisko - powiedziała i chwyciła za wiadra. - Idę je umyć. Jak skończycie, wystawcie pozostałe wiadra na zewnątrz. Drewniane naczynia zostały tak porządnie wyszorowane, że aż jej palce zrobiły się czerwone od zimnej wody. Pochuchała na zmarznięte dłonie, po czym odwróciła wiadra i pozostawiła je do wyschnięcia. - Gotowe - wymamrotała pod nosem i szybkim krokiem ruszyła w stronę domu. - Podłogę na korytarzu trzeba dokładnie umyć - rzuciła od progu. Helenę nie odpowiedziała. Stała koło pieca i udawała, że nie słyszy. - Poproszę Linę, żeby się tym zajęła, jak tylko wróci z obory. Czy dzieci mają czyste ubranka? - ciągnęła Elizabeth niezrażona, przyglądając się bacznie Williamowi. - Dzieci są tak czyste, jak to tylko możliwe - odpowiedziała lekkim tonem Helenę. - Ale ponieważ bawią się na ziemi, możliwe, że trochę się pobrudziły. Gdy tylko Maria i Lina zjawiły się w kuchni, Elizabeth natychmiast zaczęła przydzielać im obowiązki. 29

- Ty, Lino, umyjesz podłogę na korytarzu, a Maria... - Przecież myłam ją wczoraj wieczorem! - zaprotestowała Lina. - Ale znowu jest brudna. Lina skinęła głową i wybiegła z kuchni. - Mario, przynieś nowe ubranie dla Williama. Całą koszulę ma mokrą. Gdy zostały same, Helenę wbiła wzrok w Elizabeth. - Chcesz nas doprowadzić do obłędu? - spytała. - Co masz na myśli? - Co masz na myśli? - przedrzeźniała ją Helenę, chwytając się pod boki. - Rozstawiasz wszystkich po kątach i każesz Linie myć czystą podłogę. Słyszałaś o podobnej głupocie? Czy to król Oscar ma nas zaszczycić wizytą, czy czekamy tylko na nową służącą? Elizabeth poczuła narastającą złość. - Czy to źle, że chcę zrobić na niej dobre wrażenie? - Ależ oczywiście, wystraszone kobiety, spełniające w mig każde polecenie stanowią na pewno wspaniały widok. Mamy przez to przechodzić każdego dnia? W końcu ona ma tutaj pracować. Jeśli Dalsrud nie jest wystarczająco dobre dla kogoś takiego jak ona, to chyba lepiej będzie, jeśli zostanie u lensmana. Elizabeth opadła na krzesło i położyła dłonie na stole. - Masz rację - przyznała zawstydzona. - Chyba posunęłam się za daleko. Przepraszam! Helenę pokiwała głową. Po chwili uśmiechnęła się i zdjęła ręce z bioder. - Mam zawołać Linę, żeby umyła podłogę? - Nie, sama to zrobię. Jestem winna jej przeprosiny. Już miała wychodzić, gdy nagle zjawiła się Lina. - Chciałabym cię serdecznie przeprosić. Służąca skuliła się w sobie, a Elizabeth poczuła wyrzuty sumienia. - Wybacz mi, proszę. Oczywiście, nie musisz drugi raz myć podłogi. 30