Beatrycze99

  • Dokumenty5 148
  • Odsłony1 036 027
  • Obserwuję486
  • Rozmiar dokumentów6.0 GB
  • Ilość pobrań640 006

Feehan Christine - Siostry Drake 1 - Kolorowy wiatr

Dodano: 7 lata temu

Informacje o dokumencie

Dodano: 7 lata temu
Rozmiar :813.1 KB
Rozszerzenie:pdf

Feehan Christine - Siostry Drake 1 - Kolorowy wiatr.pdf

Beatrycze99 EBooki F
Użytkownik Beatrycze99 wgrał ten materiał 7 lata temu. Od tego czasu zobaczyło go już 186 osób, 80 z nich pobrało dokument.

Komentarze i opinie (0)

Transkrypt ( 25 z dostępnych 115 stron)

Magic in the Wind Feehan Christine Tłumaczenie: aksela

Feehan Christine – Magic in the Wind by aksela Rozdział 1 „Sarah wróciła. Wróciła do domu” - szept był przesadnie głośny i zabarwiony czymś zbliżonym do strachu. Lub szacunku. Damon Wilder nie potrafił zdecydować czego. Od kilku godzin wsłuchiwał się w tą małomiejską plotkę, która zawsze wymawiana była tym samym przyciszonym tonem. Nienawidził przyznawania się do własnej ciekawości i był daleki od poniżenia, czym było zadawanie pytań, nie po tym jak nalegał na całkowitą prywatność od kiedy tylko przyjechał. Gdy przechadzał się osobliwym, wąskim chodnikiem wykonanym z drewna, wiatr zdawał się szeptać „Sarah wróciła”. Słyszał to jak mijał stację benzynową i krzepki Jeff Dockins machał do niego. Słyszał, gdy zasiedział się w małej piekarni. Sarah. Imię nie powinno nieść za sobą tajemnicy, ale właśnie to czyniło. Nie miał pojęcia kim była Sarah, ale zasługiwała na takie zainteresowanie i trwogę ze strony mieszkańców miasteczka, że całkowicie go to zaintrygowało. Wiedział z doświadczenia, że na ludziach w śpiącym, małym, nadbrzeżnym miasteczku nie łatwo niełatwo było zrobić wrażenie. Żadna kwota pieniędzy, sława czy tytuł nie zdobywały szacunku. Wszyscy byli traktowani tak samo od najbiedniejszych do najbogatszych i wydawać by się mogło, że nie było tam żadnych uprzedzeń religijnych czy odnoszących się do innych przekonań. Właśnie dlatego wybrał to miejsce. Człowiek mógł być tam kimkolwiek i nikt nie zwracał na to uwagi. Cały dzień słyszał szepty. Ani razu nie ujrzał nawet w przelocie tajemniczej Sarah. Ale obiło mu się o uszy, że kiedyś wspięła się na spadzisty klif nad morzem, aby uratować psa. Niewykonalne zadanie. Widział te niszczejące klify i nikt nie byłby wstanie się na nie wdrapać. Uśmiechnął się na

Feehan Christine – Magic in the Wind by aksela samą myśl o kimś usiłującym dokonać takiego bohaterskiego czynu i po części rozbawiło go to, a po części zaintrygowało. Jedyny sklep spożywczy był w centrum miasteczka i większość plotek powstawało właśnie tam i rozprzestrzeniało się jak niekontrolowany ogień. Damon zdecydował, że potrzebuje kilku rzeczy zanim ruszy w stronę domu. Nie spędził w sklepie nawet dwóch minut, gdy znów to usłyszał. „Sarah wróciła”. Ten sam przyciszony szept, ten sam strach i respekt. Inez Nelson, właścicielka sklepu, zabawiała gości rozmową, sypiąc plotkami, jak zwykła to czynić, zamiast nabijać ceny na sklepową kasę. Zazwyczaj fakt, że musiał czekać, doprowadzał go do szaleństwa, ale tym razem ociągał się przy regale z chlebem w nadziei, że dowie się czegoś więcej o tajemniczej Sarah, na którą w końcu zeszła rozmowa. - Jesteś pewna, Inez? - spytała Trudy Garret, przyciągając swoje czteroletnie dziecko bliżej do niej i prawie dusząc je w uścisku. - I jej siostra też wróciła? - Och, jestem przekonana, że tak. Przyszła do sklepu tak samo jak wy teraz i kupiła tonę zakupów. Wróciła do domu na klifie, tak mówiła. Nie powiedziała nic o innych, ale jeśli jedna się pokaże, to reszta też nie pozostanie daleko z tyłu. Trudy Garret rozejrzała się wokół i ściszyła swój głos o kolejną oktawę. - Czy była wciąż... tą Sarah? Damon przewrócił oczami. Każdy zawsze strasznie go irytował. Myślał, że przeprowadzka do małego miasta pozwoli mu odnaleźć drogę do pozostania z kimś w dobrych układach, ale ludzie byli po prostu zwykłymi idiotami. Oczywiście, że Sarah była wciąż tą Sarah. Kim innym, do cholery, miałaby być? Sarah była prawdopodobnie jedyną myślącą osobą w promieniu pięćdziesięciu mil, więc myśleli, że jest inna.

Feehan Christine – Magic in the Wind by aksela - Co mogłoby to znaczyć? - zapytała Trudy. - Sarah wraca tylko, gdy coś ma się wydarzyć. - Spytałam ją, czy wszystko w porządku, ale ona tylko uśmiechnęła się na ten swój sposób i powiedziała, że tak. Nie chciałabyś chyba, żebym wścibiała nosa w sprawy Sarah, tak jak ty teraz, kochanieńka – powiedziała świętoszkowato Inez. Damon w przypływie zniecierpliwienia wypuścił z sykiem powietrze. Życiowym zajęciem Inez było wtrącanie się w sprawy każdego. Dlaczego nieobecna Sarah była wyjątkiem? - Ostatnim razem, gdy tu była, Dockins prawie zginął. Pamiętasz? - zapytała Trudy. - Spadł ze swojego dachu, a Sarah akurat przypadkiem przechodziła obok i... - umilkła, rozglądając się po sklepie, i ściszyła głos do konspiratorskiego szeptu. - Stary Mars na straganie z owocami powiedział, że Penny mówiła mu, że Sarah... - Trudy, moja droga, wiesz, że Mars jest zupełnie niewiarygodny w tym, co mówi. Jest kochanym, słodkim człowiekiem, ale czasem coś zmyśla - zaznaczyła Inez. Stary Mars był zrzędliwy, skąpy i znany z rzucania owocami w samochody, jeśli miał wystarczająco zły humor. Damon czekał, aż piorun uderzy w Inez za jej ewidentne kłamstwo, ale nic się nie wydarzyło. Najgorsze z tego było to, że Damon chciał wiedzieć, co stary Mars powiedział o Sarah, nawet, jeśli było to jawne kłamstwo. I to bardzo go zirytowało Trudy pochyliła się jeszcze bliżej, patrząc melodramatycznie w prawo i lewo. Nie dostrzegła nawet, że on tam był. Damon westchnął ciężko, chcąc potrząsnąć kobietą. - Pamiętasz jak mały Paul Baily wpadł do przerębli? - Przypomniało mi się, jak tylko o tym wspomniałaś. Zaklinował się tak mocno, że nikt nie mógł do niego dotrzeć do tej pory, aż się osunął. Nadchodził przypływ.

Feehan Christine – Magic in the Wind by aksela - Byłam tam, Inez, widziałam ją, gdy go wyciągała - skończyła szczerze Trudy. - Penny powiedziała, że słyszała od jej fryzjera, że Sarah pracowała dla tajnej agencji i została wysłana gdzieś zagranicę jako tajniak, żeby zabić przywódcę ugrupowania terrorystycznego. - Och, nie sądzę, Trudy. Sarah nikogo by nie zabiła - ręce właścicielki sklepu powędrowały do jej gardła w geście protestu. - Nie mogę sobie tego wyobrazić. Damon miał dość plotek. Jeśli nie zamierzały powiedzieć niczego wartego słuchania, chciał wynieść się stamtąd zanim Inez zwróci uwagę na niego. Położył swoje zakupy na ladzie i wyglądał na tak znudzonego, jak tylko potrafił. - Śpieszę się, Inez – powiedział, mając nadzieję na ułatwienie zakupów i uniknięcie zwyczajowych prób swatania. -Ależ, Damonie Wilder, tak miło się widzieć. Czy spotkałeś już Trudy Garret? Trudy jest cudowną kobietą, obywatelką naszego miasta. Pracuje w Salt Bar&Grill. Jadłeś już tam? Łosoś jest bardzo dobry. -Tak słyszałem – wymamrotał, ledwie spoglądając na Trudy, aby podziękować za prezentację. Było mu wszystko jedno. Oni już zdecydowali, wymyślając historię, której odmówił potwierdzenia. Po części współczuł powracającej Sarah. To samo co jemu wcześniej, teraz robili jej. – Możesz powiedzieć mi o tym pięknym domu na klifach – zaskakując samego siebie. Zaskakując Inez. Dotychczas nigdy sam nie rozpoczął rozmowy. Wolał być pozostawiony samemu sobie. Niech szlag trafi tajemniczą Sarah. Inez wyglądała tak jakby miała zemdleć i chociaż raz była oniemiała. - Musisz znać ten, o którym mówię - utrzymywał Damon, pomimo siebie. - Trzy kondygnacje, balkony wszędzie, okrągła wieżyczka. Teren wokół domu jest dziko obrośnięty, ale jest ścieżka prowadząca do starej latarni. Szedłem i przy tych wszystkich dzikich naroślach, oczekiwałem, że dom będzie w złym

Feehan Christine – Magic in the Wind by aksela kształcie, rozpadający się jak tak jak większość opuszczonych mieszkań w okolicy, ale był w doskonałej kondycji. Chcę wiedzieć, jakie środki konserwujące były użyte. - To prywatna osiadłość, panie Wilder - powiedziała Inez. - Dom jest w rękach tej samej rodziny od ponad stu lat. Nie wiem, czego używali do malowania, ale poskutkowało. Nikt nie czai się wokół tego domu - Inez zdecydowanie dawała mu reprymendę. - Ja tylko obserwowałem, Inez - powiedział zirytowany. - Jak dobrze wiesz, sól morska jest surowa dla farby i drewna. Ten dom jest w niesamowitym stanie. Rzeczywiście, wygląda jak nowo zbudowany. Ciekawi mnie, co zostało użyte. Chciałbym swój dom zabezpieczać tak samo - wysilił się, aby w jego słowach brzmiał rozsądek zamiast irytacji. - Jestem po części chemikiem i nie mogę dojść do tego, co utrzyma dom w tak nieskazitelnym stanie przez lata. Tu nie ma ani śladu zniszczeń ze strony morza, wieku czy nawet robactwa. Niesamowite. Inez zmarszczyła wargi, co zawsze źle wróżyło. - Jestem pewna, że nic o tym nie wiem - jej głos był sztywny jakby była głęboko obrażona. Przyjęła zapłatę za jego zakupy w niezwykłym czasie bez żadnego dodatkowego słowa. Damon zgarnął torby do jednej ręki, jego wyraz twarzy ośmielił Inez, żeby zapytać, czy nie potrzebuje pomocy. Oparłszy się ciężko na lasce zwrócił się ku Trudy. - Fryzjer osoby, która wyprowadza psy powiedziała zamiataczowi, że widział Sarah chodzącą po wodzie. Oczy Trudy rozszerzyły się ze zdziwienia, ale na jej twarzy widniała wiara. Inez wydała nieartykułowany dźwięk. Zdegustowany Damon obrócił się na pięcie i wymaszerował na zewnątrz. Od czasu pierwszej wzmianki o imieniu Sarah był niepewny. Niespokojny. Poruszony. Było coś nieznajomego,

Feehan Christine – Magic in the Wind by aksela co wzrastało w jego wnętrzu. Oczekiwanie? Podniecenie? To było śmieszne. Wymamrotał przekleństwo pod adresem nieobecnej Sarah. Chciał, by zostawiono go samego, nieprawdaż? Nie miał żadnego interesu w tym, o czym plotkowały miejscowe kobiety. Sarah nie mogła chodzić po wodzie, ale jej dom skrywał tajemnicę. Nie widział żadnego powodu, dla którego nie powinien składać jej sąsiedzkiej wizyty i zapytać jakie środki konserwujące były użyte do drewna, aby osiągnąć niemalże niemożliwy rezultat. Damon Wilder był człowiekiem doprowadzonym do kresu zdrowego rozsądku. Przeprowadzka do tego małego miasteczka na wybrzeżu była jego ostatnim wysiłkiem aby utrzymać się przy życiu. Nie miał pojęcia jak zamierzał to zrobić, ani dlaczego wybrał akurat to miasto z wszystkimi swoimi ekscentrycznymi mieszkańcami, ale coś go tutaj przyciągnęło. Nic innego nie potrafiłoby dokonać czegoś podobnego. Stanął na żyznej glebie i wiedział, że albo to miejsce będzie jego domem albo nie będzie miał żadnego. Piekłem było dopasowanie się do niego, ale morze uspokajało go a długie spacery po wiekowych skałach i klifach wypełniały jego myśli. Damon wykorzystał swój czas, odkładając na bok zakupy. Wiedza, że to miasteczko, to miejsce, miało zostać jego ostatnim była tak silna, że rzeczywiście kupił dom. Jego mieszkanie było jedną z niewielu rzeczy, które dawały mu przyjemność. Kochał nad nim pracować. Kochał drewno. Mógł zatracić się w artyzmie jaki ciągnęło za sobą przekształcanie pokoju tak, aby dopasować go ściśle do swoich potrzeb. Godzinami czasem praca zajmowała go tak, że nic innego nie mogło przeniknąć do jego mózgu i pozostawał przez ten czas w spokoju. Zmusił się do odwrócenia wzroku od dużej zatoki za oknem, które wychodziło na morze. To, z którego rozciągał się niczym nie przesłonięty widok na dom na klifie. Damon spędził więcej godzin niż powinien na myśleniu o wpatrywaniu się w ciemne, milczące okna, balkony i blanki. Był to

Feehan Christine – Magic in the Wind by aksela unikatowy dom z innego stulecia, innego czasu i miejsca. Po raz pierwszy pojawiły się światła. Okna oświetlone były jak na wesołe powitanie. Noga bolała go jak diabli. Musiał usiąść i odpocząć, a nie włóczyć się po wsi. Damon utkwił wzrok w domu, przyciągnięty jego ciepłem. Sprawiał wrażenie prawie żywego, błagając go, aby podszedł bliżej. Wyszedł na zewnątrz na taras, zamierzając usiąść na krześle i rozkoszować się widokiem na morze. Zamiast tego utykał na stopniowo wznoszącej się ścieżce do klifów. Był to niemal wewnętrzny nakaz. Droga była wąska, stroma i miejscami skalista, nie była prawie niczym więcej niż drogą przetartą przez jelenie i zarośniętą gąszczem. Jego laska ślizgała się na kamieniach i dwa razy prawie upadł. Przyrzekał sobie, że dotrze na skraj prywatnej posiadłości. Stanął, gapiąc się w szoku. Nie minęły dwa dni od ostatniej wizyty, gdy chodził wokół domu i terenów. Zostały szeroko zarośnięte, zarośla pięły się wysoko, a chwasty były wszędzie. Krzewy i drzewa opadły z liści, tak jak w czasie zimy. Zauważalny brak dźwięku nadawał temu miejscu niesamowitej, przerażającej atmosfery. Teraz były tam kwiaty, jak gdyby wszystko rozkwitło w przeciągu nocy. Z jego oczami spotkała się feeria barw, pod jego stopami znajdował się dywan trawy. Słyszał bzyczenie owadów, głosy żab wołających radośnie tam i z powrotem jakby nagle nadeszła wiosna. Brama, która była porządnie zamknięta, stała otwarta na powitanie. Wszystko zdawało się go witać. Poczucie spokoju zaczęło wkradać się do jego serca. Jego część chciała usiąść na jednej z zachęcających ławek i wsiąknąć w atmosferę. Róże wspinały się po okratowaniu, a rododendrony były wszędzie, całe ich rzesze. Nigdy nie wiedział tak wysokich roślin. Damon wszedł na ścieżkę, dostrzegając, że każdy pojedynczy chwast zniknął. Krocząc po kamieniach znalazł drogę do domu. Każdy kamień nosił na sobie szczegółowo wyrzeźbiony symbol. Wiele uwagi wymagało wyrycie znaku głęboko w

Feehan Christine – Magic in the Wind by aksela kamieniu. Damon nachylił się, żeby poczuć pierwszorzędną pracę. Podziwiał kunszt i szczegóły. Rzemieślnicy w miasteczku byli dobrze traktowani, jednego bardzo szanował. Gdy zbliżył się do domu, wiatr wzniósł się znad morza i przyniósł morski pył i skoczną melodię. „Sarah wróciła. Sarah jest w domu”. Te słowa opływały wesoło ląd. Później usłyszał ptaki i rozejrzał się wokół. Były wszędzie, wszystkie rodzaje, przelatywały z drzewa na drzewo, trzepocząc skrzydłami nad głową. Wiewiórki skrzeczały, przemieszczając się z gałęzi na gałąź. Słońce tonęło w oceanie, a kolor nieba przechodził w jasny róż, pomarańcz i czerwień. Mgła na dalekim horyzoncie stykająca się z morzem dawała wrażenie wyspy w chmurach. Damon nigdy nie widział czegoś równie pięknego. Po prostu tam stał oparty o laskę, zapatrzywszy się w zamyśleniu na zmiany zachodzące wokół niego. Głosy dochodziły z domu. Jeden był miękki i melodyjny. Nie potrafił wyłapać słów, ale dźwięk przeniknął jego skórę, sięgając kości. Przenikając do jego najważniejszych organów. Podszedł bliżej przyciągany dźwiękiem, ale natychmiast zobaczył dwa psy na frontowym ganku. Oba przyglądały mu się czujnie z opuszczonymi głowami i nastroszonym futrem, żaden z nich nie wydawał żadnego odgłosu. Damon zamarł. Głosy brzmiały nadal. Jeden płakał. Słyszał łamiący serce dźwięk. Głos kobiety. Melodyjny głos uspokajał ją. Damon przesunął swój ciężar, oparłszy się oburącz na lasce. Jeśli musiałby jej użyć jako broni, jego obrona byłaby skuteczniejsza. Chociaż obawiał się psów, bardziej skupiał się na odgłosach. Robił wszystko, żeby słyszeć. - Proszę, Sarah, musisz coś zrobić. Wiem, że możesz. Proszę, powiedz, że mi pomożesz. Nie mogę tego znieść - powiedział łkający głos. Jej smutek był tak głęboki, że Damon odczuł jej ból. Nie mógł przypomnieć sobie ostatniego razu, kiedy poczuł czyjeś cierpienie. Nie

Feehan Christine – Magic in the Wind by aksela pamiętał, jak to jest czuć coś poza znudzeniem i frustracją. Psy wciągały nosem powietrze i, jakby go rozpoznając, merdały ogonami w geście powitania i usiadły, strosząc futro tak, by wyglądać bardziej przyjaźnie. Nie spuszczając z nich wzroku, starał się wyłapać słowa wypowiadane tym miękkim, śpiewnym głosem. - Wiem, że to trudne, Irene, ale to nie jest coś jak bandażowanie obtartego kolana. Co mówią lekarze? Usłyszał jeszcze więcej szlochania, co zszokowało go, zraniło, rozdarło go wewnętrznie tak, że wywróciło mu wnętrzności i jakiś ciężar przytłoczył mu klatkę piersiową. Damon zapomniał o psach i przycisnął dłoń do serca. Irene Madison. Teraz rozpoznał głos, wiedział od Inez ze sklepu, że jej piętnastoletni syn, Drew, był nieuleczalnie chory. - Nie ma nadziei, Sarah. Powiedzieli, żeby zabrać go do domu i sprawić, by było mu wygodnie. Wiesz, że możesz znaleźć wyjście. Błagam, zrób to dla nas, dla mnie. Damon zbliżył się ostrożnie do domu, zastanawiając się o czym, do cholery, myślała, że Sarah mogłaby to zrobić. Uczynić cud? Nastała krótka cisza. Okno było otwarte, białe, koronkowe zasłony tańczyły na wietrze. Czekał, wstrzymując oddech. Oczekiwał na odpowiedź Sarah. Na dźwięk jej głosu. - Irene, wiesz, że nie robię takich rzeczy. Ja dopiero co wróciłam. Nawet się nie rozpakowałam. Prosisz mnie... - Sarah, ja cię błagam. Zrobię cokolwiek, dam ci wszystko. Błagam na kolanach... - Damon zdławił szloch. Ból tej kobiety był tak bardzo nieskrywany. - Irene, wstawaj! Co ty wyprawiasz? Przestań! - Obiecaj, że przyjdziesz go zobaczyć. Proszę, Sarah. Nasze matki były najlepszymi przyjaciółkami. Jeśli nie dla mnie, zrób to dla mojej matki.

Feehan Christine – Magic in the Wind by aksela - Wpadnę, Irene. Nic nie obiecuję, ale wstąpię - w jej subtelnym głosie odmalowała się rezygnacja. Zmęczenie. - Moja siostra przyjedzie za dzień lub coś koło tego i jak tylko wszystkie odpoczniemy, wpadniemy i zobaczymy, co da się zrobić. - Wiem, że myślisz, że proszę o cud, ale nie. Chcę tylko spędzić z nim więcej czasu. Przyjdź, kiedy odpoczniesz, kiedy reszta będzie mogła przyjść i pomóc - ulga jaką poczuła Irene przelała się na Damona, ale nie miał pojęcia dlaczego. Tylko ciężar uciskający jego klatkę zelżał i jego serce odżyło na moment. - Zobaczę, co mogę zrobić. Głosy zbliżały się do niego. Damon zaczekał, jego serce łomotało w oczekiwaniu. Nie miał pojęcia, czego oczekiwał lub nawet, czego chciał, ale wszystko w nim przycichło. Drzwi otworzyły się i dwie kobiety wyłoniły się, żeby stanąć w cieniu szerokiego ganku z kolumnami. - Dziękuję, Sarah. Tak bardzo ci dziękuję - powiedziała Irene, ściskając z wdzięcznością dłonie Sarah. - Wiedziałam, że przyjdziesz. Zeszła szybko po schodach, przeszła obok psów, które ruszyły do ich pani. Irene posłała Damonowi szybki uśmiech, gdy go mijała. Jej twarz mokra od łez pojaśniała z nadziei. Damon oparł się ciężko na lasce i utkwił wzrok w Sarah.

Feehan Christine – Magic in the Wind by aksela Rozdział 2 Sarah stała na ganku, skrywając się w cieniu. Damon nie wiedział, ile ma lat. Jej twarz wyglądała, jak gdyby nie ulegała upływowi czasu. Oczy były oczami starej kobiety, pełnymi mądrości i siły. Skóra była gładka i nieskazitelna, nadawała jej wygląd, który daleki był od doświadczenia w jej bezpośrednim spojrzeniu. Po prostu stała tam cicho i wpatrywała się w niego swoimi niewiarygodnymi oczami. - Jak przeszedł pan przez bramę? To nie było to, czego oczekiwał. Damon częściowo odwrócił się, żeby spojrzeć za siebie na wykonane z kutego żelaza arcydzieło. Brama miała sześć stóp wysokości i była skomplikowanym dziełem kunsztu. Przestudiował ją więcej niż raz, dostrzegając symbole i obrazy zwierząt, gwiazd i księżyców. Mozaika stworzeń o naturalnej sile połączona z uniwersalnymi znakami ziemi, wody, ognia i wiatru. Przedtem, kiedy przychodził patrzeć na dom i tereny posiadłości, brama była zawsze solidnie zamknięta. - Była otwarta – odpowiedział zwyczajnie. Uniosła brew i przeniosła wzrok z niego na bramę, a później ponownie na niego. W jej spojrzeniu błysnęła ciekawość. -A psy? Jej ręka opadła na olbrzymi łeb, który podrapała z roztargnieniem między uszami. - Rzucili na mnie okiem i zdecydowali, że jestem przyjazny - odpowiedział. Ulotny grymas pojawił się na jej twarzy, lecz szybko zniknął. - Naprawdę? Musi mieć pan dobre stosunki ze zwierzętami.

Feehan Christine – Magic in the Wind by aksela - Nie mam dobrych stosunków z nikim - wypalił, zanim zdążył się powstrzymać. Był tak zszokowany i zażenowany na wstępie, że nie mógł znaleźć sposobu, by to zbagatelizować, więc pozostało to między nimi. Sarah otwarcie studiowała jego twarz przez dłuższą chwilę. Wieczność. Jej spojrzenie było wnikliwe, jak gdyby patrzyło poza jego fizyczność i sięgało prosto jego duszy. Sprawiło, że Damon poczuł się nieswojo i był zawstydzony. - Lepiej, żeby pan wszedł do środka i usiadł na chwilę – powiedziała. – Widzę ciemność wokół pańskiej aury. Mogę powiedzieć, że odczuwa pan ból, ale nie wiem jeszcze dlaczego pan tu przyszedł. Odwróciła się i weszła do domu, wyraźnie oczekując, że podąży za nią. Psy tak zrobiły, pędząc za nią, depcząc po piętach. Od kiedy usłyszał pierwszy szept plotki, Damon postępował w nietypowy sposób. Stanął, opierając się na lasce i zastanawiając się co się z nim stało. Zobaczył wielką Sarah. Była tylko kobietą z niesamowitymi oczami. To wszystko. Nie mogła chodzić po wodzie lub poruszać gór. Nie mogła wspinać się na niemożliwe do zdobycia klify lub dokonywać zamachu na szefów organizacji terrorystycznej. Była tylko kobietą. I była tak szalona jak piekło. Jego aura była czarna? Co, u diabła, do znaczy? Prawdopodobnie miała laleczki voodoo i martwe kurczaki w domu. Wpatrywał się w otwarte drzwi. Nie zawróciła ani nie spojrzała, aby sprawdzić, czy idzie za nią. Dom ją pochłonął. Tajemniczą Sarah. Podniósł oczy na zapadającą wokół ciemność, na pojawiające się pierwsze gwiazdy i na pływające kłęby chmur. Zirytowało go to, ale wiedział, że podąży za nią do jej domu. Jak jej cholerne psy. Pocieszył się tym, że był bardzo zainteresowany konserwacją drewna i farby. Na długo przed jej przyjazdem, ciekawy był jej domu. Nie mógł przepuścić okazji, aby przestudiować dom z bliska, nawet jeśli oznaczało to krótką rozmowę z szaloną nieznajomą. Przegarnął dłonią swoje ciemne włosy

Feehan Christine – Magic in the Wind by aksela i spiorunował wzrokiem puste wejście. Mamrocząc przekleństwa, podążył za nią, najlepiej jak mógł ze swoją laską i uszkodzonym biodrem i nogą. Schody ganku były tak solidne jak skały. Weranda była szeroka i piękna, ciągnęła się wokół domu i zapraszała, aby usiąść w cieniu i cieszyć się widokiem uderzającym o skały morzem. Damon chciał zostać tu i nadal chłonąć spokój domu Sarah, ale wszedł do środka. Powietrze było chłodne i napełnione wonią czegoś, co przypominało mu zapach lasu i kwiatów. Wejście było szerokie, pokryte mozaicznym wzorem i prowadziło do olbrzymiego pomieszczenia. Z respektem spojrzał w dół na artystycznie wykonaną podłogę. Kiedy na nią spojrzał, poczuł jakby spadał w inny świat. Głęboki błękit morza był w rzeczywistości oceanem na niebie. Gwiazdy płonęły i migotały z życiem. Księżyc był świecącą kulą srebra. Przystanął oszołomiony, pragnąc uklęknąć i zbadać każdy cal podłogi. - Podoba mi się ta podłoga. To grzech po niej chodzić – orzekł głośno. - Cieszę się, że się podoba. Uważam, że jest piękna – powiedziała. Jej głos był aksamitnie miękki i to on przeniósł go powrotem do domu. – Moja babcia i jej siostry zrobiły to razem. Zajęło im wiele czasu doprowadzenie posadzki do właściwej formy. Niech mi pan powie, co widzi, kiedy patrzy na to nocne niebo. Zawahał się, ale podłoga przyciągała go, a to było zbyt wiele aby się sprzeciwić. Zbadał ją uważnie. - Są tu ciemne cienie chmur, przepływające przez księżyc. A za chmurami, krąg czerwonej tarczy księżyca. Gwiazdy są połączone i tworzą dziwaczny wzór. Ciało człowieka płynie między morzem chmur a coś przebiło jego serce. Spojrzał na nią z wyzwaniem wymalowanym na twarzy. Sarah jedynie uśmiechnęła się.

Feehan Christine – Magic in the Wind by aksela -Właśnie miałam zrobić sobie herbatę. Ma pan ochotę na filiżankę? Wyprzedziła go, przechodząc do otwartej kuchni. Damon mógł słyszeć odgłosy lejącej się wody, kiedy napełniała czajnik. - Tak, dzięki, to brzmi nieźle – I rzeczywiście brzmiało nieźle, co było szalone. Nigdy nie pił herbaty. Nie z filiżanki. Tracił zmysły. - Portrety mojej babci i jej sióstr są po twojej lewej, jeśli chciałby pan je zobaczyć Zawsze uważał, że patrzenie na obrazy obcych mu ludzi było całkowicie śmieszne, ale nie mógł się powstrzymać od spojrzenia na zdjęcia kobiet, które stworzyły takie piękno na podłodze. Przechadzał się wzdłuż ściany ze wspomnieniami. Było to wiele fotografii kobiet, niektóre czarnobiałe, inne kolorowe. Część nich była na pewno bardzo stara, ale bez problemu ujawniały podobieństwo tych kobiet. Damon odchrząknął. Zmarł, kiedy dostrzegł dziwny wzór łączący każdą grupę. -Dlaczego jest siedem kobiet na każdym rodzinnym portrecie? -Zdaje się to być dziwnym zjawiskiem w naszej rodzinie – Sarah odpowiedziała chętnie. – W każdym pokoleniu jest ktoś, kto wyda na świat siedem córek. Zaskoczony, Damon oparł się na swojej lasce i przestudiował każdą grupę twarzy. -Jedna z tych siedmiu dziewczyn urodzi siedem córek? Celowo? Sarah zaśmiała się i przeszła za róg, aby do niego dołączyć przed ścianą z fotografiami. - Każdego pokolenia. Przeniósł wzrok z jej twarzy na jej siostry na obrazie, wiszącym w centrum ściany. - Które niesie ze sobą obciążenie szaleństwem?

Feehan Christine – Magic in the Wind by aksela - Dobre pytanie. Nikt nigdy przedtem nie zastanawiał się nad tym pytaniem. Moja siostra Elle jest siódmą córką, więc odziedziczyła poczucie odpowiedzialności. Albo szaleństwa, jeśli pan woli. – Sara wskazała dziewczynę z młodą twarzą, żywymi zielonymi oczami i masą rudych włosów, związanych niedbale w kucyk. - Gdzie jest teraz biedna Elle? – spytał Damon. Sarah odetchnęła, wypuszczając powoli powietrze. Opuściła powieki, a jej rzęsy zatrzepotały. Jednocześnie rysy jej twarzy złagodniały. Wyglądała na spokojną, rozpromienioną. Patrzenie na nią sprawiło, że coś śmiesznego stało się z sercem Damona, niezwykle rozbrajające uczucie, które było też absolutnie przerażające. Zafascynowany, nie mógł oderwać od niej oczu. Dziwnie, tylko przez moment miał wrażenie, jakby Sarah nie była dłużej z nim w pokoju. Jak gdyby jej ciało oddzieliło się od ducha, pozwalając jej na podróż poprzez czas i przestrzeń. Damon otrząsnął się, starając się pozbyć tego szalonego wrażenia. Nie był szczególnie obdarzony wyobraźnią, ale był pewien, że w jakiś sposób Sarah dotknęła swojej siostry Elle. - Elle jest w jaskini kamieni szlachetnych, głęboko pod powierzchnią, gdzie może usłyszeć puls ziemi. – Sarah otworzyła oczy i spojrzała na niego. – Jestem Sarah Drake. -Damon Wilder. – Wskazał dłonią na dom. – Twój nowy sąsiad. – Wpatrywał się w nią, pochłaniał ją wzrokiem. To nie miało sensu. Był pewien, że nie była najpiękniejszą kobietą na świecie, ale jego serce i płuca mówiły co innego. Sarah była średniego wzrostu z kobiecą sylwetką. Ubrana była w wyblakłe, przetarte niebieskie dżinsy i flanelową koszulę w szkocką kratę. Bez wątpienia nie była wytworna, lecz ogień spalał jego płuca, a serca biło w przyspieszonym rytmie. Jego ciało stwardniało boleśnie, kiedy nawet nie próbowała być seksowną syreną, tylko stała tu w swoich wygodnych, starych ciuchach z masą ciemnych włosów, odrzuconych z jej jasnej twarzy. To była

Feehan Christine – Magic in the Wind by aksela najbardziej upokarzająca i irytująca sytuacja, jaką na swoje nieszczęściem usiał znieść. - Kupił pan starą posiadłość Hanovera. Widok jest fantastyczny. Jak znalazł pan nasze małe miasteczko? - Jej chłodne, niebieskie oczy były bezpośrednie i zbyt oceniające. – Wygląda pan na mężczyznę, który zdecydowanie lepiej czuje się w wielkim mieście. Pięść Damona zacisnęła się wokół laski. Sarah widziała jego białe kostki u ręki. - Zobaczyłem to miejsce na mapie i po prostu wiedziałem, że to jest miejsce, w którym chcę żyć, gdy przejdę na emeryturę. Badała jego twarz, wyryte na niej ślady cierpienia, za stare oczy. Otaczało go znamię Śmierci i wyczytywał Śmierć z nocnego nieba, mimo to w dziwny sposób ją do siebie przyciągał. Uniosła brew w perfekcyjnym łuku. - Jest pan trochę za młody, żeby przejść na emeryturę. Przemyślałabym to. Niewiele się tu dzieje. - Nie mogę się z tym zgodzić. Spędziła pani ostatnio trochę czasu w sklepie spożywczym? Inez zapewnia niesamowitą rozrywkę - w jego głosie zabrzmiało bogactwo sarkazmu i pogardy. Sarah odwróciła się od niego, jej ramiona widocznie zesztywniały. - Co właściwie wie pan o Inez, że wyrobił sobie o niej opinię po miesiącu tutaj? - Sprawiała wrażenie słodkiej i zainteresowanej, ale miał wrażenie, że nadepnął jej na odcisk. Damon pokuśtykał za nią jak szczeniak, starając się, żeby nie mamrotać plugawych przekleństw pod nosem. Nigdy nie miało dla niego znaczenia, co myśleli inni ludzie. Każdy miał opinie i niektórzy w rzeczywistości mieli je wyuczone. Dlaczego, do cholery, opinia Sarah liczyła się dla niego? I dlaczego jej biodra musiały kołysać się z hipnotyzującym zaproszeniem?

Feehan Christine – Magic in the Wind by aksela Kuchnia wyłożona kafelkami o tym samym odcieniu niebieskiego, który tworzył niebo na mozaice. Długi rząd okien wychodził na ogród pełen kwiatów i ziół. Dostrzegł trójpoziomową fontannę na środku podwórza. Sarah wskazała mu dłonią długi stół, gdy robiła herbatę. Damonowi nie rzucił się w oczy ani pyłek kurzu czy brudu. - Kiedy pani przyjechała? - Późno wczoraj w nocy. Wspaniałe uczucie być znowu w domu. Minęło parę lat od mojej ostatniej wizyty. Moi rodzice są teraz w Europie, mają kilka domów i kochają Włochy. Moja babcia jest z nimi, więc dom na klifie stał pusty. - Więc to dom pani rodziców? - kiedy potrząsnęła głową ze swoim nieznacznym, tajemniczym uśmiechem, zapytał: - To pani dom? - I moich sióstr. Dostałyśmy go od matki - wzięła parując kubek herbat i postawiła go na stole obok jego ręki. - Myślę, że będzie smakowało. Uspokaja i pomaga pozbyć się bólu. - Nie mówiłem, że coś mnie boli - Damon pluł sobie w brodę. Nawet dla jego uszu zabrzmiało to śmiesznie, oporne dziecko zaprzeczające prawdzie. - Dziękuję - zdołał wymamrotać, próbując powąchać herbatę, nie urażając jej. Sarah usiadła po drugiej stronie, tuląc filiżankę herbaty do wewnętrznej strony dłoni. - Jak mogę panu pomóc, panie Wilder? - Mów mi Damon - powiedział. - Damon - przytaknęła z małym uśmiechem. - Jestem Sarah. Damon poczuł jej przenikliwy wzrok. - Byłem bardzo ciekawy twojego domu, Sarah. Farba nie wyblakła ani nie zeszła. Nawet pod wpływem soli w powietrzu. Mam nadzieję, że powiesz mi, czego użyto do konserwacji.

Feehan Christine – Magic in the Wind by aksela Sarah odchyliła się do tyłu na krześle, podniosła filiżankę do ust. Miała piękne usta – pełne, szerokie i zakrzywione, jak gdyby ciągle się śmiała. Albo jakby zapraszały do pocałunku. Ta nieproszona myśl przyszła mu do głowy, kiedy zerkał na jej wargi. Istna pokusa. Damon poczuł ciężar jej spojrzenia. Rumieniec zaczął skradać się po jego karku. - Widzę. Wyszedłeś późnym wieczorem, choć odczuwasz ból. A to wszystko tylko dlatego, że zależało ci, aby dowiedzieć się, jakiego środka konserwującego używam do mojego domu. To rzeczywiście ma sens. Nie było rozbawienia w jej głosie, nawet śladu sarkazmu, ale i tak czerwień pokryła jego twarz. Jej oczy widziały za dużo, widziały w jego głębi to, czego nie chciał pokazywać, to, na czego pokazanie nie mógł sobie pozwolić. Chciał spojrzeć gdzie indziej, ale nie mógł odciągnąć od niej swojego wzroku. - Powiedz mi, czemu naprawdę tutaj jesteś - jej głos był miękki, kuszący pewnością. W akcie frustracji przeczesał włosy obiema dłońmi. - Mówiąc szczerze, nie wiem. Przepraszam za naruszanie twojej prywatności. Ale nie był uczciwy. To było kłamstwo i oboje to wiedzieli. Upiła kolejny łyk herbaty i wskazała na jego kubek. - Wypij to. To specjalna mieszanka, którą zrobiłam sama. Myślę, że ci zasmakuje i wiem, że po niej poczujesz się lepiej - uśmiechnęła się do niego szeroko. - Mogę ci obiecać, że nie ma tam żadnych ropuch ani oczu. Uśmiech Sarah natychmiast pozbawił go oddechu. Uczucie tak mocnego ciosu pięścią w brzuch, że pozbawia on powietrza z płuc było o tyle dziwne, że dotyczyło zwyczajnego uśmiechu. Odczekał kilka uderzeń serca, aby móc cokolwiek powiedzieć.

Feehan Christine – Magic in the Wind by aksela -Dlaczego myślisz, że potrzebuje czuć się lepiej? – spytał, starając się, by w jego głosie zabrzmiała nonszalancja. - Nie muszę być jasnowidzem, aby to wiedzieć, Damon. Usta ci zsiniały, twoje nogi drżą. Damon podniósł kubek do ust, aby ostrożnie upić łyk naparu. Smak był unikatowy. - Zostałem zaatakowany jakiś czas temu - słowa pojawiły się zanim zdążył je powstrzymać. Przerażony, utkwił wzrok w kubku herbaty, obawiając się, że jej mieszanka była serum prawdy. Sarah postawiła ostrożnie filiżankę na stole. - Zaatakował cię człowiek? - Nie był kosmitą - przełknął łyk napoju. Ciepło ogrzewało go, rozprzestrzeniając się po jego ciele, by dotrzeć do chorych, bolących miejsc. - Dlaczego jeden człowiek miałby zabić drugiego? - Sarah myślała na głos. - Nigdy tego nie rozumiałam. Pieniądze są tak głupim powodem, naprawdę. - Większość ludzi tak nie myśli - potarł głowę jakby bolała. - Ludzie zabijają z każdego powodu, Sarah. - Okropnie dla ciebie. Mam nadzieję, że go złapano. Zanim się powstrzymał, potrząsnął głową. Jej żywy wzrok utkwiony był w jego twarzy, znowu wpatrywała się w jego wnętrze, dopóki nie chciał przekląć. - Mogłem uciec, ale mój asystent... - urwał, żeby się poprawić - mój przyjaciel nie miał tyle szczęścia. - Oh, tak mi przykro, Damon. - Nie chcę o tym myśleć. – Nie mógł. To było zbyt osobiste, zbyt bolesne. Wciąż w jego koszmarach, w jego sercu i duszy. Mógł słyszeć echa krzyków. Mógł dostrzec błaganie w oczach Dana Treadway’a. Mógł zabrać ze sobą ten

Feehan Christine – Magic in the Wind by aksela widok do śmierci, na zawsze wyryty w jego pamięci. Jednocześnie ten ból zbyt wielki by go znieść. W środku płakał, paliło go w piersi, a żal ściskał mu gardło. Sarah przeszła wokół stołu i stanęła na tyle blisko, aby dotknąć koniuszkami palców jego głowy. Gest wyglądał na naturalny, nawet niedbały, a dotyk był tak lekki, że ledwo go poczuł. Ale odczuł rezultat – jakby mknące gwiazdy przebiły się przez jego mózg. Małe elektryczne impulsy eksplodowały rozdzierającym bólem w skroniach i karku. Złapał ją za nadgarstki, odpychając jej ręce. Dygotał i mogła to poczuć. -Nie. Nie rób tak – uwolnił ją szybko. -Przepraszam, powinnam najpierw zapytać – powiedziała Sarah. – Próbowałam jedynie ci pomóc. Chciałbyś, abym odwiozła cię do twojego domu? Jest naprawdę ciemno na zewnątrz, a zejście ze wzgórza bez odpowiedniego światła nie byłoby dla ciebie bezpieczne. - Przyjąłem do wiadomości, że farba konserwująca jest głęboki mrocznym rodzinnym sekretem.- powiedział Damon, usiłując naświetlić sytuację. Osuszył kubek i wstał. - Tak, dziękuję, nie miałbym nic przeciwko przejażdżce. Zaakceptowanie tego było trudne dla jego ego, ale nie był skończonym głupkiem. Mógł zachować się jeszcze bardziej idiotycznie? Miękki śmiech Sarah zaskoczył go. - Właściwie nie wiem, czy konserwowanie jest rodzinnym sekretem czy nie. Zrobię mały wywiad na ten temat i dam ci znać. Damon nie mógł nic poradzić na to, że się uśmiecha, tylko dlatego, że ona to robiła. Było coś zaraźliwego w jej śmiechu. Coś co łączyło się z jej osobowością. - Czy wiesz, że kiedy wróciłaś do domu, wiatr szeptał: Sarah wróciła. Sarah jest w domu. Usłyszałem to.

Feehan Christine – Magic in the Wind by aksela Słowa wymknęły mu się, jako wyrazy uznania. Nie śmiała się tak, jak tego oczekiwał. Wyglądała na zadowoloną. - Co za piękną rzecz powiedziałeś. Dziękuję, Damon - powiedziała szczerze. - Brama naprawdę była otwarta? Ta frontowa z tymi wszystkimi zdobieniami? Nie ta z boku? - Tak, stała szeroko otwarta, witając mnie. A przynajmniej tak się czułem. Jej lazurowe oczy przemknęły po jego twarzy, dostrzegając każdy detal, każdą rysę. Wiedział, że w sumie nie ma na co patrzeć. Czterdziestoletni mężczyzna, poobijany i okaleczony przez życie. Blizny nie były widoczne, ale były, głęboko ukryte. Ona jednak bez trudu dostrzegła w nim udręczonego człowieka. - To ciekawe. Myślę, że przeznaczone nam jest zostanie przyjaciółmi, Damon. – Jej głos owinął się wokół niego, gorąco i jedwabiście. Damon zrozumiał, dlaczego miejscowi wymawiali jej imię z trwogą. Z szacunkiem. Tajemnicza Sarah. Zdawała się być taka otwarta, ale jej oczy skrywały tysiące sekretów. W jej głosie brzmiała muzyka, a ręce uzdrawiały. - Cieszę się, że wróciłaś do domu, Sarah - powiedział, mając nadzieję, że nie robi z siebie jeszcze większego głupka. - Ja też - odparła.

Feehan Christine – Magic in the Wind by aksela Rozdział 3 - Sarah! - Hannah Drake rzuciła się w ramiona siostry. - Dobrze cię widzieć. Tak bardzo za tobą tęskniłam. Odsunęła się, rozciągając ramiona na pełną długość, żeby lepiej przyjrzeć się Sarah. - Dlaczego, Sarah, wyglądasz jak złodziej gotowy do obrabowania lokalnego muzeum? Nie mam pojęcia, czemu obrazy Franka Warnera stały się takie wartościowe - roześmiała się radośnie ze swojego żartu. Miękki śmiech Sarah połączył się z tym Hannah. - Gdzie byłaś tym razem? - W Egipcie. Co za absolutnie piękne państwo! - Hannach usiadła na ze znużeniem na huśtawce na ganku. - Ależ jestem zmęczona. Podróżowałam całe wieki, żeby dotrzeć do domu - zmierzyła wzrokiem lśniący, czarny strój z niewielkimi zmarszczkami. - Nosisz interesujący zestaw narzędzi, moja siostro. Nie będę musiała wyciągać cię z więzienia, prawda? Jestem tak wykończona, że jeśli policja będzie musiała do mnie zadzwonić, mogę się nie obudzić. Sarah poprawiła pasek z małymi narzędziami zawieszonych nisko na jej talii bez krzty zażenowania. - Jeśli nie uda mi się oczarować policjanta, aby nie aresztował mnie za małe włamanie, nie zasługuję na nazwisko Drake. Wejdź do środka, Hannah, i połóż się. Martwi mnie nasz sąsiad i myślę, że po prostu pójdę zrobić rozpoznanie i upewnię się, że nic mu się nie stanie. Hannah uniosła wysoko brwi. -Wielkie nieba, Sarah. Mężczyzna? Naprawdę w twoim życiu jest mężczyzna? Gdzie on jest? Chcę iść z tobą. – Złączyła razem dłonie, jej twarz promieniała. – Poczekaj, jak powiem reszcie. Wielka Sarah się zakochała!

Feehan Christine – Magic in the Wind by aksela - Nie zakochałam się – nie zaczynaj, Hannah. Po prostu mam jedno z tych moich przeczuć i chcę to sprawdzić. Więc to nie ma nic wspólnego z Damonem. - Ooh, to naprawdę interesujące. Damon. Pamiętasz jego imię. Jak go spotkałaś? Spowiadaj się, Sarah, chcę znać każdy najmniejszy szczegół. - Nie mam z czego się spowiadać. On po prostu wpadł, aby zapytać się o środki konserwujące do farby i drewna. – Ton Sarah był chłodny i pełen rezerwy. - Chcesz, żebym uwierzyła, że przyszedł sam bez zaproszenia? Musiałaś zaprosić go do domu. - Nie - zaprzeczyła Sarah. - Rzeczywiście brama była otwarta i psy pozwoliły mu wejść. - Brama była otwarta? - nie dowierzała jej Hanna. Zerwała się na równe nogi. - Idę z tobą, możesz być tego pewna! - Nie, nie idziesz. Jesteś wykończona, pamiętasz? - Zaczekaj aż powiem innym, że brama się dla niego otworzyła - Hannah wzniosła ramiona w stronę nieba i gwiazd. - Brama otworzy dla właściwego mężczyzny, czyż nie? Czy nie tak to działa? Brama otworzy się na oścież, aby powitać mężczyznę. Mężczyznę, który będzie przeznaczony najstarszemu dziecku jako prawdziwa miłość na całe życie. - Nie wierzę w te brednie, a ty wiesz o tym. – Sarah próbowała spiorunować siostrę wzrokiem, ale mogła jedynie roześmiać się. – Nie wierzę, że pomyślałaś o ten starej przepowiedni. - Tak jak ty o tym nie pomyślałaś, prawda? – dokuczyła jej Hannah. - Dlatego masz zamiar w środku nocy wyświadczyć sąsiedzką przysługę, jaką jest czajenie się wokół jego domu. Oczywiście, jeśli tak mówisz, wierzę ci. Czy na murze wciąż stroi teleskop skierowany w jego sypialnie? - Nie waż się spojrzeć - rozkazała Sarah.

Feehan Christine – Magic in the Wind by aksela Hannah badała jej twarz. - Śmiejesz się, ale nie twoje oczy. Co jest nie tak, Sarah? - położyła dłoń na jej ramieniu. - Powiedz mi. Sarah zmarszczyła brwi. - Nosi w sobie Śmierć. Widziałam to. I czytał mozaikę. Nie wiem czyją śmierć, ale on mnie przyciąga. Jego serce jest złamane i przekłute, a ciężar noszonej Śmierci powoli go niszczy. Widział czerwony pierścień wokół księżyca. - Otaczają go przemoc i śmierć - powiedziała miękko Hanna, prawie że do siebie. - Dokąd się sama wybierasz? - Muszę. Czuję... - Sarah szukała właściwego słowa. - Przyciągnął. To więcej niż praca, Hannah. To on. - Może być niebezpieczny. - Otacza go aura niebezpieczeństwa, ale jeśli jest niebezpieczny dla mnie, to nie w taki sposób, jak myślisz - O rety, naprawdę go lubisz. Myślisz, że jest gorący. Powiem innym i wejdę na mur, żeby go sprawdzić! - Hannah odwróciła się i wypadła do domu, trzaskając drzwiami z moskitierą, więc Sarah nie mogła podążyć za nią. Sarah roześmiała się, wysyłając całusa siostrze i zaczęła schodzić w dół po schodach. Hannah wyglądała wspaniale, jak zawsze. Wysoka, opalona i piękna nawet po podróży przez morze. Kiedy jej pofalowane włosy były zmierzwione, wyglądała modnie. Inne kobiety płaciły fortuny, żeby osiągnąć jej naturalny targany wiatrem styl. Sarah była zawsze niesamowicie dumna z oryginalnej elegancji Hannah. Miała jasną duszę, która świeciła jak gwiazdy ponad głową. Hannah była wolnym duchem, który tęsknił za szeroko otwartymi przestrzeniami i błądził po świecie. Mówiła kilkoma językami i podróżowała intensywnie. Jednego miesiąca można ją było znaleźć na stronach magazynu ze znanymi i bogatymi osobami, następnego była już na