Beatrycze99

  • Dokumenty5 148
  • Odsłony1 061 932
  • Obserwuję493
  • Rozmiar dokumentów6.0 GB
  • Ilość pobrań651 245

Ingulstad Frid - Saga Wiatr Nadziei 10 - Dziewczyna Na Moście

Dodano: 7 lata temu

Informacje o dokumencie

Dodano: 7 lata temu
Rozmiar :729.3 KB
Rozszerzenie:pdf

Ingulstad Frid - Saga Wiatr Nadziei 10 - Dziewczyna Na Moście.pdf

Beatrycze99 EBooki I
Użytkownik Beatrycze99 wgrał ten materiał 7 lata temu. Od tego czasu zobaczyło go już 38 osób, 41 z nich pobrało dokument.

Komentarze i opinie (0)

Transkrypt ( 25 z dostępnych 149 stron)

FRID INGULSLAD DZIEWCZYNA NA MOŚCIE Saga Wiatr Nadziei część 10

ROZDZIAŁ PIERWSZY Kristiania, luty 1906 roku Elise odwróciła się do pieca plecami do chłopców, by ukryć targające nią uczucia. Kim była kobieta, która przyszła po Emanuela? Co miał na myśli, gdy oparty czołem o ścianę, mamrotał pod nosem: „Boże drogi, stało się to, czego się obawiałem”? Chyba chodzi o coś poważnego, skoro „wyglądał bardzo dziwnie”, jak to określił Peder, a potem wyszedł. Elise wzięła się w garść i nakazała chłopcom: - Poskładajcie podręczniki i do spania! - Już? - Kristian posłał jej zdumione spojrzenie. - Dopiero co zacząłem rachunki. - Trudno. Wstaniesz jutro wcześniej, gdy tylko cię obudzę, i dokończysz. Późno już. Jesteście zmęczeni, wszyscy trzej. Wstali niechętnie, ale posłuchali polecenia Elise. Ona tymczasem wyjęła z kołyski Hugo, który się właśnie obudził, a ponieważ nie musiał się dopominać o uwagę głośnym krzykiem, gaworzył sobie wesoło. Pośpiesznie weszła do sypialni i zamknęła za sobą drzwi. Usiadła na brzegu łóżka i przyłożywszy Hugo do piersi, popatrzyła w okno zamyślona. Co się stało? Gdzie jest Emanuel i co go tak wytrąciło z równowagi? Zrobiło jej się niedobrze, bo nagle nabrała pewności, że ma to jakiś związek z Signe. Czyżby pojawili się jej rodzice i dowiedzieli się, że ojcem dziecka, którego oczekuje, jest Emanuel? Może zażądali, by poczuł się do odpowiedzialności? Serce zabiło jej mocniej. Jak Emanuel temu podoła? Póki ona nie zacznie dorabiać szyciem, musi ze swej marnej pensji utrzymać ich sześcioro. Niepojęte, by dodatkowo łożył jeszcze na Signe i jej dziecko. Rozległo się pukanie i Peder wsunął głowę przez uchylone drzwi. - Coś się stało, Elise? - zapytał i popatrzył na nią zatroskany swoimi ufnymi niebieskimi oczami. Zaprzeczyła, zmuszając się do uśmiechu. - Jestem po prostu zmęczona, Peder. Chyba też się położę, chociaż właściwie powinnam usiąść do szycia. Tak bardzo pragnęłaby opowiedzieć mu o cudzie, jaki spotkał Annę, ale przecież nie mogła przekazać takiej radosnej nowiny, gdy zbierało jej się na płacz. Lepiej już udawać zmęczenie. - Od jutra zacznę ci więcej pomagać, Elise. Słowo honoru. Jeśli tylko obudzisz mnie

trochę wcześniej, przyniosę wody i drewna. - Bardzo ci dziękuję, Peder. Jesteś dobrym chłopcem. Idź już do łóżka, a ja za chwilę, jak tylko nakarmię i przewinę Hugo, przyjdę odmówić z wami pacierz. Hugo wydawał się zadowolony i śpiący, kiedy go ułożyła z powrotem w kołysce. Pewnie szybko zaśnie. Starając się ukryć zdenerwowanie, uklęknęła przy łóżku chłopców. Ciasno im spać tu we trójkę, pomyślała. Lepiej by było ich przenieść do sypialni. A ja z Emanuelem moglibyśmy spać w salonie, tak jak wtedy, gdy jeszcze mieszkała z nami mama. Złożywszy dłonie, modliła się głośno: „Zamykam już oczy, mój Ojcze w niebiosach. Chroń mnie od grzechu, trosk i niebezpieczeństw. I niech mnie nocą strzeże Anioł Stróż, który szedł za mną krok w krok za dnia. Amen”. Peder i Kristian odmówili modlitwę wraz z nią, ale Evert leżał milczący. Nie był przyzwyczajony do wieczornego pacierza. - Po co to właściwie mówisz, Elise? - zapytał zdziwiony. - Żeby Bóg nas pilnował - wyprzedził ją z odpowiedzią Peder. Elise potwierdziła skinięciem, pocałowała każdego z nich na dobranoc i zgasiła lampę. W sypialni jednak zostawiła zapaloną świecę i leżąc w łóżku, wpatrywała się nieruchomo w sufit. Tak się martwiła o Emanuela, że całkiem przygasła w niej radość z tego, co przydarzyło się Annie. Godziny wlokły się niemiłosiernie, a on nie wracał. Dlaczego? A może powinna wyjść go poszukać? Ale przecież skoro ktoś po niego przyszedł, to znaczy, że nie był sam. Zapewne zasiedział się u Carlsenów. Może razem z rodzicami Signe? Ojciec dziewczyny pewnie nie szczędził mu pretensji. Że też coś takiego przydarzyło się Emanuelowi, który tak się starał postępować jak należy, pomagać ludziom w potrzebie i żyć jak przystało na chrześcijanina! Na pewno odczuwał palący wstyd. Gdyby tylko wierzyła, że zdradził ją jeden jedyny raz, szczerze by mu współczuła. Wyobraziła sobie kłopotliwą sytuację, w jakiej się znalazł, gdy musiał stanąć twarzą w twarz z ojcem Signe i przyznać się do swego występku. Ale jeśli to prawda, że ich romans trwał przez dłuższy czas... Pokręciła głową, nic z tego nie rozumiejąc. To wszystko zupełnie nie pasowało do tego Emanuela, którego znała i pokochała. On nie mógłby wielokrotnie sypiać z inną kobietą, nie odczuwając z tego powodu wyrzutów sumienia. Wydawało jej się, że minęła wieczność. Przewracała się niespokojnie z boku na bok, gdy wreszcie usłyszała, że Emanuel wchodzi do domu. Po chwili wśliznął się cicho do sypialni.

Usiadła i popatrzyła na niego w milczeniu. Podszedł do niej, osunął się na krawędź łóżka i przytulił się do niej jak dziecko szukające pociechy. - Coś się stało, Elise - odezwał się nieszczęśliwym głosem. Kiwnęła i pogłaskała go po głowie. - Wiem - rzekła. - Chłopcy mi mówili, że przyszła po ciebie jakaś pani. Słyszeli, jak wymamrotałeś, że stało się to, czego tak się obawiałeś. Pokiwał głową, wciąż przytulony do niej. - Przyjechali rodzice Signe? - Nie - zaprzeczył. - Moi rodzice, mama i ojciec. - Twoi rodzice? - powtórzyła Elise i jęknęła z niedowierzaniem. - Karolinę wygadała wszystko Carlsenom, a ci posłali natychmiast telegram do Ringstad i poprosili rodziców, by przyjechali. Signe dała Karolinę do zrozumienia, że wziąłem ją gwałtem, co dla Karolinę było ciosem. Nie mogła znieść, że tak skutecznie opierałem się jej wdziękom, a uległem urokowi innej. Zraniło ją to bardziej niż moje małżeństwo z tobą, bo wciąż jest przekonana, że poślubiłem cię wyłącznie z powodu szlachetnych ideałów, jakie we mnie zasiała Armia Zbawienia. Nie sądzę, by Karolinę współczuła Signe, na to jest zbyt wielką egoistką. Gdy tylko się dowiedziała prawdy, miała w głowie tylko jedno: zemstę. Czekała na stosowny moment, by opowiedzieć rodzicom, jaki ze mnie potwór i jak bardzo się pomylili co do mojej osoby. Carlsenowie są wściekli i nie chcą mnie widzieć na oczy, a mama i ojciec oświadczyli, że mnie wydziedziczą. Twierdzą, że przyniosłem wstyd całej rodzinie, skalałem jej dobre imię i zbrukałem szanowane nazwisko Ringstad. Elise pogłaskała go po włosach. - Biedaku, to musiało być straszne. Jestem jednak pewna, że zmienią zdanie, gdy tylko otrząsną się z szoku. - Jeszcze nie słyszałaś najgorszego - wydobył z siebie z wyraźnym z trudem. - A jest coś jeszcze? - Karolinę oznajmiła, że odnosi wrażenie, iż Hugo nie jest moim synem. Elise wydała z siebie przeciągły jęk. - A skąd ona może to wiedzieć? - Powiedziała, że z wiarygodnego źródła. Podobno zaszłaś w ciążę z pijanym bezrobotnym, gdy twój narzeczony siedział w więzieniu, a ja, żeby wybawić cię z kłopotów, zaproponowałem ci małżeństwo. Ojciec, patrząc mi prosto w oczy, zażądał szczerej od-

powiedzi. Nie byłem w stanie mu skłamać, Elise. Bardzo mi przykro z tego powodu. Zapadła cisza. - A więc teraz już wiedzą, że Hugo nie jest ich wnukiem - odezwała się bezbarwnym głosem. Ogarnęła ją rezygnacja. Nie była ani zła, ani smutna, czuła jedynie pustkę. Wszystkie ich zabiegi, by dać Hugo dobry dom, chłopcom poczucie bezpieczeństwa, a mamie oszczędzić wstydu, okazały się daremne. Wszystko to na nic. To kara za to, że wszystkich oszukaliśmy, pomyślała nagle. Minęły zaledwie dwa dni od chrzcin, które nigdy nie powinny się odbyć. - Dlaczego tak bardzo się upierałeś, by pośpiesznie ochrzcić Hugo? - odezwała się z wyrzutem, bo w głębi serca miała do niego o to żal. - Właśnie dlatego. Obawiałem się, że dojdzie do takiej sytuacji. Próbowałem cię uspokoić, udając, że ufam Karolinę, ale tak naprawdę byłem bardzo niespokojny, bo dobrze ją znam i wiem, że nie jest ani wyrozumiała, ani miła. To zwyczajna egoistka, która nie liczy się z nikim i myśli wyłącznie o sobie. Postanowiłem dopilnować tego, by Hugo otrzymał moje imię i nazwisko rodowe, zanim mama i ojciec dowiedzą się o Signe. Pomyślałem też, że z czasem o niej zapomną. Nie miałem jednak pojęcia, że Karolinę uknuła taki szatański plan. Do głowy też mi nie wpadło, że zwęszyła naszą tajemnicę. W tej sytuacji tylko pogorszyłem sprawę, nadając dziecku imię mojego ojca. Ojciec uznał to bowiem za kpinę z jego osoby, a mama oświadczyła, że wolałaby umrzeć niż żyć z takim wstydem. Elise nie była w stanie się odezwać. Ogarnęła ją dziwna niemoc. Myślała tylko, że teraz mama i Hvalstad dowiedzą się o jej hańbie, a z czasem pewnie Anna, Torkild i pani Thoresen. A potem już się rozejdzie to na całe Sagene, zwłaszcza gdy plotki zwietrzą pani Evertsen, pani Albertsen i Magda ze sklepu kolonialnego na rogu. Usłyszą o tym koledzy z klasy Kristiana i z klasy Pedera. Bracia popatrzą na nią wpierw z wyrzutem, a potem posmutnieją. Wstyd przytłoczy ich wszystkich, ugną się pod nim jak pod nosidłami na wodę. Tu, nad Aker, nie piętnowano dziewczyny, która urodziła dziecko, nie będąc mężatką. Nie miano jednak litości nad kimś, kto kłamie i usiłuje udawać lepszego, niż jest w rzeczywistości. Tego tu nie wybaczano. - Powiedz coś, Elise - odezwał się zdruzgotany. - A cóż mam powiedzieć? Można było przewidzieć, że tak się stanie, zwłaszcza gdy Signe zamieszkała u Carlsenów. - Poczuła znów, jak ogarnia ją rozgoryczenie. Wszystko to wina Emanuela, pomyślała. Dlaczego pozwolił na to, by Signe została tu, w pobliżu? Powinien ją odesłać gdzieś na wieś. Tyle lat służył w Armii Zbawienia, więc na pewno miał odpowiednie kontakty. Gdyby pozbył się jej od razu, nigdy by do tego nie doszło.

- Nie wiedziałem, co mam z nią zrobić. - Nie ma sensu teraz tego roztrząsać - westchnęła ciężko. - Co się stało, to się nie odstanie. Nie ma co rozpaczać nad rozlanym mlekiem. Skoro przyznałeś się swojemu ojcu, że nie jesteś ojcem Hugo, runęło wszystko, co tak misternie budowaliśmy. Przyśpieszyłeś chrzest, by zapewnić Hugo nazwisko rodowe, którego nie będzie się musiał wstydzić. Zapewne myślałeś też o dworze. Wątpię jednak, by Hugo miał jakiekolwiek prawa do dziedziczenia teraz, gdy twoi rodzice wiedzą, że nie jest on potomkiem Ringstadów. - Póki nie podpiszę odpowiednich dokumentów stwierdzających, że Hugo nie jest moim synem, nikt nie może tego udowodnić. Hugo wpisany jest w księgach kościelnych jako wnuk mojego ojca. Ja jestem dziedzicem, a Hugo moim następcą. Właśnie to chciałem zabezpieczyć, przyśpieszając termin chrztu. Czy pod względem prawnym to wystarczy, nie wiem, ale gdybyśmy go nie ochrzcili minionej niedzieli, uroczystość ta wyglądałaby całkiem inaczej, a moi rodzice na pewno nie wzięliby w niej udziału. Zresztą rozmawiałem z ojcem bez świadków, więc nikt poza nim nie słyszał, co powiedziałem. Jeśli zechcę, wszystkiemu zaprzeczę. - Zdaje się, że powiedziałeś, iż rodzice chcą cię wydziedziczyć. - Teraz tak mówią, ale wątpię, czy ojciec się na to zdobędzie i zdoła to przeprowadzić. Na pewno nie zrobi tego, gdy usłyszy całą prawdę. Gdy dowie się, że wcale nie zgwałciłem Signe, lecz ona sama była bardziej niż chętna, a ty nie zdradziłaś swojego narzeczonego, tylko padłaś ofiarą gwałtu. Zapadła między nimi cisza. Odetchnął głęboko i drżącym głosem dodał: - Wszystko psuję. Przysparzam kłopotów wszystkim, których kocham, nawet tobie. Pogardzam sobą, Elise. Sądziłem, że mam silny charakter i jestem wierny zasadom, tymczasem nagle okazało się, że to nieprawda. Bardzo boli, gdy człowiek traci szacunek dla samego siebie. - Domyślam się. Też się tego po tobie nie spodziewałam. Powtarzam jednak sobie, że wszyscy jesteśmy grzesznikami, w ten czy inny sposób. Masz tyle wspaniałych cech, Emanuelu. Zaoferowałeś mi małżeństwo, żeby ratować mnie, dziecko, mamę i chłopców przed życiem w hańbie i ubóstwie. Mało kogo stać by było na taki gest. Zwłaszcza że pochodzisz z zupełnie innego środowiska i stoisz o wiele wyżej w hierarchii społecznej. Z naszego powodu porzuciłeś Armię Zbawienia i tym samym przestałeś na co dzień odczuwać respekt, jakim darzono cię jako oficera Armii. Dla nas zamieszkałeś tu, w domku nad rzeką wśród biedaków.

Znów zapadła między nimi cisza. Elise zmagała się z przykrymi myślami, pewną, że Emanuel przeżywa podobne katusze. W końcu uznała, że musi uzyskać od niego odpowiedź na to, co męczyło ją od początku, gdy tylko dowiedziała się o zdradzie męża. - Nie poprzestaliście na tym jednym razie, prawda? Wzdrygnął się, a potem powoli pokręcił głową. Zabolało ją to bardziej, niż zrazu sądziła. W tej sytuacji Emanuel nie może się tłumaczyć tym, że nie był całkiem trzeźwy, a potem żałował bardzo tego, co się stało. Nagle ogarnęła ją wściekłość. Najchętniej cisnęłaby mu w twarz najgorsze przekleństwa, wyrzuciła z siebie rozczarowanie i zazdrość. Ugryzła się jednak w język. Taka już jest dola kobiet, pomyślała z goryczą. Zawsze muszą zrozumieć, znieść w pokorze i cierpieć w milczeniu. Emanuel zaproponował jej małżeństwo, by ją ratować, więc niejeden uzna, że jest usprawiedliwiony. - Z pewnością i ty mną gardzisz - odezwał się nieszczęśliwym głosem. - Nie wiem, czy to właściwe słowo. Nazwałabym to raczej rozczarowaniem. Emanuel nie tylko mnie zawiódł, ale i okłamał, pomyślała, czując, że nie jest w stanie się z tym pogodzić. - Jak myślisz, czy jeszcze kiedyś może być między nami tak, jak było? - Mam nadzieję. - Ale nie jesteś pewna? - Można kierować swoją wolą w wielu sprawach, ale nie uczuciami. Nadal jesteśmy jednak małżeństwem i wiąże nas przysięga aż po kres naszych dni. Musimy się więc postarać. Czy twoi rodzice pojechali już z powrotem do domu? - Wydaje mi się, że wracają jutro wczesnym rankiem. Mieli przenocować w tym znienawidzonym przez mamę hotelu. - A Signe? Co z nią? - Zamierzam udać się do tej Islandki jutro w czasie przerwy obiadowej i poprosić ją o pomoc. - Zdejmij ubranie i spróbuj zasnąć choć trochę. Za parę godzin rozlegną się fabryczne syreny. Posłusznie przebrał się w piżamę, żadne z nich jednak nie mogło zasnąć. Emanuel przewracał się z boku na bok, a ona też nie zmrużyła oka. Równie dobrze mogliby snuć na głos rozważania, zamiast samotnie bić się ze swymi myślami. - Opowiemy o tym chłopcom, zanim dowiedzą się tego od obcych? - zapytała w końcu.

- Nie, bardzo cię proszę, Elise, nic im na razie nie mów! Musimy sobie wszystko dokładnie przemyśleć! Karoline nie utrzymuje przecież kontaktów z nikim, kto mieszka w pobliżu nas, więc może plotka się nie rozejdzie. Elise co prawda miała na ten temat swoje zdanie, ale nie wypowiedziała go na glos. Nawet jeśli Karolinę nie wspomni o Hugo nikomu z mieszkańców dzielnicy nad rzeką, to rozpowie o tym przyjaciołom i znajomym. Służba zazwyczaj słucha, o czym rozmawiają chlebodawcy. Jest tylko kwestią czasu, kiedy nowina dojdzie do uszu kogoś, kto nas zna, pomyślała. A ten z pewnością powtórzy ją dalej. Najlepiej byłoby siąść z chłopcami i porozmawiać z nimi na poważnie. Wyjaśnić im wszystko od początku do końca. O Signe nie wspomni, ale powie im całą prawdę o Hugo. Na pewno poczują się urażeni, z pewnością będą się wściekać i pałać nienawiścią do gwałciciela, za to jeszcze większy szacunek w ich oczach zyska Emanuel. Pozostaje tylko pytanie, czy prawda o Signe także dojdzie z czasem do ich uszu. Jeśli tak, to trudno będzie zachować miłą atmosferę, jaką udało im się z Emanuelem stworzyć w domu nad rzeką. Chłopcy znienawidzą Emanuela i będą nim gardzić, tak jak i on sobą gardzi. Może upłynąć wiele czasu, nim zdołają się z tego otrząsnąć. Wszystko zależy od tego, gdzie ostatecznie trafi Signe i czy całkiem zniknie z ich życia. Żadne z nich nie zmrużyło nawet oka, gdy rozległo się denerwujące wycie fabrycznych syren. Dopiero wówczas Elise obróciła się do Emanuela i rzekła: - Mam dla ciebie wspaniałą wiadomość: Anna potrafi stać o własnych siłach, a nawet nauczyła się chodzić. - Tak, to niezwykłe. - Wiedziałeś o tym? - zdziwiła się, marszcząc czoło. - Tak, w drodze do domu spotkałem Torkilda, ale taki byłem zdenerwowany, że nie byłem w stanie cieszyć się razem z nim. - W takim razie na pewno poznał, że coś jest nie tak. - Tak. Nie odzywałem się wiele, ale domyślił się, że mam poważne kłopoty. Elise westchnęła i pomyślała: Tu, nad rzeką, ludzie mieszkają zbyt blisko siebie. Nie ma sensu niczego ukrywać. Równie dobrze można od razu opowiedzieć chłopcom o wszystkim. Najbardziej się obawiała reakcji Pedera. A co wymyślą jego koledzy z klasy, gdy się okaże, że mają jeszcze jeden powód do drwin?

ROZDZIAŁ DRUGI Następnego dnia Emanuel nie wrócił do domu w porze przerwy obiadowej, ale Elise wiedziała dlaczego. Modliła się w duchu, żeby Islándica z Vaterlandu przyjęła Signe, tak by przenieść dziewczynę jak najdalej od Sagene albo najlepiej gdzieś poza Kristianię. Akurat dziś Elise najchętniej zaszyłaby się w piwnicy i zrobiła pranie. Wolałaby szorować brudne rzeczy na tarze niż siedzieć spokojnie przy maszynie i szyć. W głowie wciąż kotłowały jej się te same myśli. Teraz na pewno już Carlsenowie nie zechcą, by dla nich szyła, i nie polecą jej też innym znajomym. Uznali ją za kobietę upadłą. Nie dość, że uległa jakiemuś nędznikowi, gdy jej narzeczony siedział w więzieniu, to na domiar złego oszukała wszystkich, udając, że urodziła dziecko Emanuela. Chyba gorszej nieprawości nie można się dopuścić. Żeby okryć rodzinę Ringstadów taką hańbą! Kto wie, czy Karolinę w ogóle zechce odebrać suknię? Może zażąda od Elise, by zapłaciła za materiał i zatrzymała suknię? W lombardzie pewnie dostanie za nią parę koron, chociaż nie wiadomo, czy w ogóle przyjmą od niej taki fason, który tu, w okolicy, trudno będzie sprzedać. Hugo marudził i popłakiwał od śniadania, zupełnie jakby wyczuwał napiętą atmosferę w domu. Kręciła korbką maszyny tak szybko, jak się dało, w nadziei, że zagłuszy płacz dziecka, który przenikał ją do szpiku kości. Ledwie co usłyszała pukanie do drzwi. Czyżby już jakieś plotkary zwietrzyły sensację? Podniosła się ciężko z krzesła i poszła otworzyć. Ku swemu przerażeniu w drzwiach ujrzała pana Ringstada, swojego teścia. Zrobiło jej się słabo, czuła, że nie zdoła stawić czoła ostrej reprymendzie. Nie dziś. Musi zebrać w sobie siły. - Emanuela nie ma w domu - wykrztusiła jedynie. - Sądziłem, że zazwyczaj przychodzi do domu w przerwie obiadowej - odezwał się teść z rezerwą. Zachowywał się w ogóle jakoś dziwnie, obco. Wczorajsza wiadomość musiała być dla niego strasznym szokiem. - Zamierzał odprowadzić Signe do Olafii Johannesdottir. - A kto to jest? - Islandka, bardzo religijna. Pomaga stanąć na nogi młodym dziewczętom, które popadły w kłopoty. Ringstad zmarszczył czoło, jakby ten temat wywoływał w nim niechęć. - Mogę wejść do środka? - zapytał.

Poprowadziła go do salonu. Hugo na szczęście wreszcie usnął. - Widzę, że szyjesz? - stwierdził zmęczonym głosem. - Karolinę Carlsen prosiła, bym uszyła jej suknię. Nie wiadomo jednak, czy w tej sytuacji w ogóle ją odbierze. - Dlaczego tak uważasz? - posłał jej zdziwione spojrzenie. - Na pewno nie będzie chciała mieć do czynienia z kimś takim jak ja. Westchnął ciężko i wyjawił cel swojej wizyty. - Przyszedłem dowiedzieć się prawdy. Miałem nadzieję, że zastanę Emanuela i usłyszę obie wersje zdarzeń. Jak się zapewne domyślasz, ani moja żona, ani ja nie zmrużyliśmy oka tej nocy. Oboje jesteśmy głęboko wstrząśnięci, czując na przemian przerażenie i niedowierzanie. Marie nie chce w ogóle widzieć na oczy ani ciebie, ani Emanuela. Uważa, że nie można wybaczyć takiego oszustwa, i obawiam się, że nie zmieni zdania. Po trzydziestu latach małżeństwa wiem, że nie zapomina żadnej niegodziwości, jakiej się ktoś wobec niej dopuścił. Ubolewam nad tym, ale tak już jest. - Biedny Emanuel - jęknęła Elise ze ściśniętym sercem. Popatrzył na nią z niedowierzaniem. - I ty to mówisz? Przecież on się zachował jak ostatni łajdak zarówno wobec ciebie, jak i wobec tego dziewczęcia! - Nikt z nas nie jest bez grzechu, panie Ringstad. Każdy ma na swym sumieniu jakieś przewinienia. Przyznaję, że jestem głęboko zawiedziona, bo nigdy bym nie sądziła, że Emanuel ulegnie takiej pokusie, i to tuż po ślubie, gdy było nam ze sobą tak dobrze. Ale woj- na zmienia ludzi. My, którzy nie żyliśmy w atmosferze ciągłego strachu przed atakiem wroga, nie umiemy być może wczuć się w taką sytuację. Niewykluczone jednak, że właśnie wtedy znikają w człowieku bariery i dopuszcza się rzeczy, których by nigdy nie zrobił w normalnych warunkach. Ringstad stał w milczeniu i przyglądał jej się badawczo, jakby sprawdzał, czy z niego nie drwi. - Usprawiedliwiasz go? - zapytał z niedowierzaniem. Pokręciła powoli głową. - Nie, próbuję jedynie zrozumieć. Siedzieli tam wszyscy wieczorami wokół ogniska, popijając alkohol z butelki, którą podawali sobie ukradkiem z rąk do rąk. Odwiedzały ich tam wciąż dziewczęta z okolicznych dworów i miasteczek, zafascynowane dzielnymi męż- czyznami w mundurach. Emanuel nie przywykł do picia, bo przez wiele lat spędzonych w Armii Zbawienia powstrzymywał się od alkoholu. Zaprzyjaźnił się z Signe, polubił ją, pisywał nawet o niej w listach. A równocześnie żył w nieustannym strachu, że nagle Szwedzi

przypuszczą szturm przez granicę i stanie przed wyborem: zabić czy samemu zginąć. On, który poświęcił ostatnie osiem lat, ratując ludzi. ' Ringstad chwiejnym krokiem podszedł do najbliższego krzesła i usiadł ciężko. - Doprawdy nie mogę uwierzyć, że ty go usprawiedliwiasz! - Pokręcił głową z niedowierzaniem. - On ją wziął gwałtem, Elise! Biedna dziewczyna nie miała żadnej możliwości ucieczki. - Nie sądzę. - Nie wierzysz w to? - Posłał jej zdziwiony wzrok. Pokręciła głową. - Rozmawiałam o tym z Emanuelem. Jestem przekonana, że Signe zakochała się w nim i użyła wszelkich sztuczek, by go zdobyć. Pojawiła się u nas w samą Wigilię. Pozwoliliśmy jej przenocować. Czy przyszłaby tu, gdyby Emanuel ją zgwałcił? Poza tym zauważyłam, jak ona na niego patrzy. Nie było to bynajmniej spojrzenie skrzywdzonej kobiety. Przeciwnie. Ringstad otworzył usta ze zdumienia i słuchał jej uważnie. - Mówisz, że przyszła tutaj? - Tak, wiele osób to może potwierdzić. Wtedy jeszcze mieszkała z nami mama i Hvalstad. Poza tym była też Hilda. Zresztą ona jako jedyna domyśliła się, dlaczego Signe tu przyszła. Ukrył twarz w dłoniach. Wydawał się bezradny i udręczony. On, który zawsze sprawiał wrażenie silnego i władczego mężczyzny. - Może nastawię kawy? - Tak, dziękuję. Pośpiesznie udała się do kuchni i pomyślała, że ojcu Emanuela dobrze zrobi chwila samotności, by mógł przetrawić w spokoju to wszystko, co mu powiedziała. Wydawało się, że jej wierzy. Chyba najgorsze dla niego było oskarżenie, że jego syn dopuścił się gwałtu. Równocześnie zdziwiło ją, że przyszedł tu do nich. Po tym wszystkim, czego się wczoraj o niej dowiedział, nie sądziła, że go jeszcze zobaczy. Jedną ręką chwyciła dzbanek z kawą, a drugą dzbanuszek z mlekiem. Dla takiego gościa postanowiła wyjąć porcelanowe filiżanki. Ojciec Emanuela nadal siedział w płaszczu. Zresztą w saloniku nie było zbyt ciepło, mimo że od rana trzymała otwarte drzwi do kuchni. - Zdumiewasz mnie, Elise - rzekł, gdy postawiła na stole filiżanki. - Nigdy jeszcze nie spotkałem kobiety takiej jak ty. Nie chce mi się wierzyć, byś mogła mi kłamać prosto w oczy, a równocześnie wiele wskazuje na to, że oboje z Emanuelem nas oszukaliście.

Elise usiadła przy stole naprzeciwko teścia i popatrzyła mu w oczy z powagą. - To prawda, okłamaliśmy was. Bardzo mnie to boli. Kiedy Emanuel wrócił w nocy do domu i opowiedział, co się stało, pomyślałam, że spotkała nas kara za te kłamstwa. - Zamilkła na moment, po czym podjęła na nowo: - Zostałam napadnięta i zgwałcona, kiedy wracałam z miasta do domu pewnego wiosennego dnia. Gwałt miał swoje następstwa. Zastanawiałam się, czy usunąć płód, ale wiedziałam, że związane jest z tym duże ryzyko. Mój ojciec właśnie umarł, mama chorowała na suchoty, Hilda, moja młodsza siostra, spo- dziewała się dziecka z majstrem z przędzalni, więc na mnie spadło utrzymanie mamy i braci. Mimo że pragnęłam umrzeć, nie mogłam ryzykować, że to się stanie, bo w ten sposób odebrałabym najbliższym szansę na przeżycie. W tym samym czasie zarządca czynszówki Andersengarden zagroził nam eksmisją, bo nie miałam pieniędzy na komorne. Kompletnie zrozpaczona wybiegłam z domu nad rzekę, nie widząc wyjścia z tych kłopotów. Wtedy pojawił się Emanuel. Przyjaźniliśmy się od dawna. Dowiedział się o moim nieszczęściu i zaproponował mi małżeństwo, by dziecko, które miałam urodzić, miało ojca i by nas wszystkich uchronić od wstydu. W moich oczach był to niemal bohaterski czyn. Uznałam jednak, że to zbyt wielkie poświęcenie z jego strony, bym mogła je przyjąć. Emanuel zdołał mnie jednak przekonać. Ringstad siedział nieruchomo i słuchał jej z zapartym tchem. A kiedy umilkła, odezwał się chrapliwym głosem wyraźnie poruszony: - Dlaczego nie powiedzieliście o tym? - Emanuel chciał, by wszyscy uważali, że to jego dziecko. Baliśmy się zarówno waszej reakcji, jak i reakcji mojej mamy i chłopców. Zatrzymaliśmy prawdę dla siebie, bo pragnęliśmy, by dziecko stało się normalnym członkiem rodziny. - Mimo to jednak prawda wyszła na jaw. - O tym, co mi się przydarzyło tamtego strasznego dnia wiosną ubiegłego roku, wiedziała tylko moja siostra i jedna z przyjaciółek. Kiedy wzięliśmy pośpiesznie ślub z Emanuelem, domyśliły się chyba dlaczego. Nie wiem, czy któraś z nich się wygadała, czy może ktoś inny domyślił się prawdy. - To znaczy, że pobraliście się z Emanuelem bez miłości? Pokręciła głową. - Emanuel był we mnie zakochany, a ja go bardzo lubiłam. Wzbraniałam się przed uczuciem, ponieważ byłam zaręczona z innym i miałam nadzieję, że wszystko się między nami jeszcze ułoży. Mój narzeczony popełnił straszne głupstwo i został osadzony w wię- zieniu. Jego siostra jest sparaliżowana po polio. Skończyły jej się niezbędne do życia leki, a on nie miał pieniędzy, by kupić jej kolejne, i dał się namówić, by stać na czatach, gdy inni

okradali sklep. Z więzienia w Akershus napisał do mnie, że zrywa zaręczyny. Teść wpatrywał się w nią zaintrygowany. Historia ta musiała zrobić na nim duże wrażenie. - Jak rozumiem, Emanuel nie zaofiarował ci małżeństwa jedynie ze szlachetnych pobudek! - Rozchylił usta w lekkim uśmiechu, zaraz jednak znów spoważniał i westchnął głęboko. - Bardzo się cieszę, że opowiedziałaś mi wszystko. Poznaję po twojej twarzy, że mówisz prawdę. To okropna historia. Gdybym przeczytał coś takiego w książce, posądziłbym autora o nadmiernie wybujałą wyobraźnię. Może powinnaś to wszystko spisać, Elise? Przyszłe pokolenia mogłyby się z tego wiele nauczyć. Ukryj swoje zapiski głęboko w szu- fladzie, a potem dasz do przeczytania dzieciom, kiedy już dorosną. Że nie wspomnę o wnukach! Kiedyś przecież musi wreszcie zapanować większa sprawiedliwość w naszym społeczeństwie, a wówczas twoja historia przypomni wszystkim losy robotników z nad Aker. Wypił kawę, którą go poczęstowała, i wstał ciężko z krzesła. Wydawało się, jakby przez parę dni postarzał się o kilka lat. - Nie wiem, czy moja żona da się przekonać, czy to, co mi powiedziałaś, zmieni jej nastawienie do ciebie i dziecka, mogę ci jednak obiecać, że zrobię wszystko, co w mojej mocy, by tak się stało. Elise odprowadziła go do wyjścia. Na ganku tuż przed odejściem odwrócił się do niej ze słowami: - Jesteś bardzo silna, Elise. Nie pojmuję, jak zdołałaś to wszystko wytrzymać. - Nie miałam wyboru. Ani wtedy, ani teraz. - Mogłaś przynajmniej wyrzucić tę Signe za drzwi tego dnia, gdy się tu zjawiła. - Gdybym tak zrobiła, wywołałoby to zdumienie wśród moich najbliższych. Zamierzałam im tego oszczędzić. Pokiwał głową z namysłem, uniósł lekko kapelusz i skierował się do czekającego na niego powozu. Z niecierpliwością oczekiwała popołudnia i powrotu Emanuela. Chłopcy byli w pracy, a Hugo spał. - Jak poszło? - zapytała. - Dobrze. Ta Olafia to bardzo pobożna kobieta o wielkim sercu. Jest córką pastora i jako pierwsza kobieta podjęła studia w Islandii. Po wielu latach spędzonych za granicą trafiła do Kristianii. - Usiadł przy stole w kuchni i sięgnął po kanapki, jakie dla niego przygotowała. - Mieszka w małym drewnianym domu, trochę podobnym do naszego, lecz mniejszym, w dość nieprzyjemnej okolicy w Vaterlandzie. Signe ledwie co miała odwagę wejść ze mną do

środka. Ale wewnątrz było czysto i schludnie. W oknach kwiaty, dywanik na podłodze i ładne meble. Olafia przyjęła Signe serdecznie i oddała jej jedyny pokoik na poddaszu. Obiecała już jutro porozmawiać ze znajomymi i spróbować znaleźć dla niej jakieś miejsce na wsi. Powiedziała, że miasto nie jest dla takiej dziewczyny jak Signe. Z tego, co zrozumiałem, ona przede wszystkim pomaga prostytutkom. Elise popiła łyk kawy i czekała, aż Emanuel skończy opowiadać. Dopiero wówczas miała okazję zaskoczyć go, mówiąc o tym, co się zdarzyło przed południem. - Był tu twój ojciec. Emanuel zamarł i popatrzył na nią z niedowierzaniem. - Ojciec? Pokiwała głową. - Opowiedziałam mu wszystko, jak było. Wysłuchał mnie uważnie i myślę, że uwierzył, iż mówię prawdę. - A co mu właściwie opowiedziałaś? - Nie ukrywałam niczego, ani tego, że ojciec był pijakiem, ani że Hilda urodziła dziecko majstrowi. Wspomniałam też o Johanie, że trafił do więzienia za kradzież i że zostałam zgwałcona. Powiedziałam, że z czasem pokochaliśmy się, ale że oświadczyłeś mi się przede wszystkim dlatego, by dać dziecku nazwisko i uchronić mnie i moją rodzinę przed wstydem. Emanuel pokręcił głową zrezygnowany. - Musiałaś mówić o wszystkim? Elise domyśliła się, o co mu chodzi. Nie był zadowolony, że jego ojciec dowiedział się o Johanie. - Tak - odparła. - Uznałam, że nie należy dłużej nic ukrywać. Wystarczy już kłamstw i przemilczeń. Twój ojciec musi znać całą prawdę, by móc się wczuć w naszą sytuację. - Jak on to przyjął? - zapytał na pozór spokojnie, ale po jego minie poznała, że jest zdenerwowany. Uśmiechnęła się więc i wyjaśniła: - Uwierzył mi. Do tego stopnia, że nawet stwierdził, iż powinnam spisać historię mojego życia i ukryć gdzieś, by w przyszłości moje dzieci i wnuki dowiedziały się, jak się kiedyś żyło robotnikom nad rzeką Aker. Emanuel wpatrywał się w nią zdumiony. - Kiedyś przecież w społeczeństwie musi zapanować większa sprawiedliwość, powiedział. Uznał, że dla następnych pokoleń taka historia byłaby bardzo pouczająca. Emanuel pokręcił głową zdumiony. - Zawsze czułem, że ojciec darzy cię wielkim szacunkiem, nigdy jednak bym nie

przypuszczał, że zdołasz go tak przekonać. Wspomniał coś o mamie? Spuściła wzrok. - Obawia się, że z nią będzie trudniej. - Zdaję sobie z tego sprawę - pokiwał głową Emanuel. - Ale ona też kiedyś da za wygraną. Elise nic nie powiedziała. Z tego, co wspomniał pan Ringstad, nie należało się spodziewać, by jego żona tak łatwo się poddała. Zresztą ona od początku sprzeciwiała się ich małżeństwu. Nie podobało jej się, że jej jedyny syn popełnia taki mezalians. Z pewnością więc wykorzysta ten pretekst, by trzymać się od nich z daleka. Skoro Hugo nie jest jej prawdziwym wnukiem, nie będzie się czuła w obowiązku kontaktować się z nimi. Trudno pojąć, że można być tak twardym i bezwzględnym wobec własnego syna, ale tacy ludzie się trafiają. - Wspomniałeś kiedyś, że nie zawsze ci było lekko w dzieciństwie - zaczęła ostrożnie. - Czy twoja mama miewa bardzo zmienne nastroje? - Owszem, mówiąc delikatnie - przyznał Emanuel niechętnie. - Lekarze nazywają to histerią. Nie lubię o tym mówić, ale skoro pytasz, odpowiem tylko, że potrafi być bardzo trudna. Kiedyś ojciec wysłał ją nawet do sanatorium na jakiś czas. Wtedy opiekowała się mną okropna niania. Żeby mnie odzwyczaić od pieluch i nauczyć wołać, sadzała mnie na nocniku w ciemnej komórce i zamykała drzwi. Pamiętam, że byłem śmiertelnie przerażony. - Biedaku, to okropne! - Elise popatrzyła na niego zdruzgotana. Machnął ręką, najwyraźniej nie chcąc więcej na ten temat rozmawiać, i zmienił temat: - Może rzeczywiście powinnaś posłuchać rady ojca i wszystko spisać? Wszystko, odkąd sięgasz pamięcią. Kiedy Peder i Kristian dorosną, dasz im to do przeczytania i może lepiej cię zrozumieją. Teraz są za mali, by pojąć, dlaczego dokonałaś takich a nie innych wyborów. - A kiedy miałabym znaleźć na to czas? Ledwie mam kiedy odwiedzić starych przyjaciół. - Hugo rośnie, z dnia na dzień jest większy i wkrótce nie będzie wymagał od ciebie tyle opieki. Z czasem wprawisz się też w szyciu i praca posuwać się będzie szybciej. - Jesteś pewien, że ktoś zechce korzystać z moich usług? Teraz, kiedy Karolinę tak otwarcie wystąpiła przeciwko nam, może nawet nie zechce odebrać tej aksamitnej sukni, którą dla niej kończę. - Przecież ona nie jest zła na ciebie. Nie ma już sera? - dodał nagle. - Mam wrażenie, że wciąż tylko jadamy chleb polany syropem.

- Nie mam śmiałości kupować więcej na zeszyt u Magdy. Jestem u niej już strasznie zadłużona. Emanuel zacisnął usta, nic nie mówiąc. - Nie zapominaj, że właśnie mieliśmy chrzciny - próbowała się usprawiedliwiać. Nagle uświadomiła sobie, że teraz, gdy Carlsenowie nie zechcą u siebie przyjmować Emanuela, może być im jeszcze trudniej. Elise podejrzewała, że Emanuel częściej korzystał z ich gościnności, niż się do tego przyznawał. Teraz będzie musiał zadowolić się tym samym, co jadali pozostali członkowie rodziny. - Mówiłaś chłopcom o Annie? Pokiwała głową i opowiedziała z uśmiechem: - Peder zerwał się ze stołka i tańczył z radości. Wszyscy trzej dociekali, jak Torkildowi udało się tego dokonać. Tak samo jak ze wszystkim w życiu, wyjaśniłam im: trzeba ćwiczyć, ćwiczyć i jeszcze raz ćwiczyć. Mam nadzieję, że Peder zrozumiał, o co mi chodzi. Jeśli będzie więcej ćwiczyć się w czytaniu, to w końcu się nauczy. Emanuel zmarszczył czoło i obrzucił ją surowym spojrzeniem. - Nie możesz mu pozwolić, żeby sam decydował, ile ma ćwiczyć! Musisz mu nakazać, by więcej czasu poświęcił lekcjom, a jeśli nie zechce, to go ukarz! W Piśmie jest przecież napisane, że „Tego, którego się kocha, karze się”, a ty go kochasz, dobrze o tym wiem. Elise nie odezwała się, Emanuel więc pośpiesznie zmienił temat. - Ile czasu pozostało Hildzie do rozwiązania? - Spodziewa się dziecka mniej więcej za miesiąc. - Mówiła coś bliżej o tym, co zamierza? - Jest całkowicie zdecydowana zatrzymać dziecko, niezależnie od trudności, jakie będzie jej stwarzał Paulsen. - Mam nadzieję, że nie zamierza przenieść się tu do nas. - Oczywiście, że nie. - Ale jeśli nie będzie miała ani pracy, ani dachu nad głową, to co wówczas zrobi? - Nie mam pojęcia. Wiem tylko, że Hilda jest silna i na pewno sobie poradzi. - Przecież ona ma dopiero siedemnaście lat. - My tu szybko dorastamy. Popatrzył na nią jakoś dziwnie i wstał od stołu, mówiąc: - Dziękuję. Pójdę się przejść. Obserwowała go, gdy wkłada płaszcz i futrzaną czapkę i wychodzi. Zastanawiała się,

czy wybiera się tylko na przechadzkę, czy może w jakieś konkretne miejsce. Carlsenowie nie chcą go widzieć na oczy, a innych znajomych, z tego, co wiedziała, tu w okolicy nie miał.

ROZDZIAŁ TRZECI Emanuel wrócił dopiero, gdy chłopcy już się położyli spać. Elise postanowiła poczekać na niego, ale po bezsennej nocy była tak zmęczona, że oczy jej się same zamykały. Nie miała siły szyć, więc spróbowała przeczytać gazetę. Gdy jednak stwierdziła, że to na nic, poszła się położyć, z silnym postanowieniem, że będzie czuwać, póki Emanuel nie wróci. Mimo to musiała jednak zasnąć, bo nagle obudziła się przestraszona. Z początku słyszała tylko szum wodospadu, ale po chwili dotarły do niej męskie głosy. Dwóch mężczyzn rozmawiało ze sobą tuż za ścianą domu. Wytężyła słuch, zastanawiając się, czy to jacyś obcy, czy też Emanuel. Zdarzało się bowiem nieraz, że nocną porą zataczali się tędy pijacy, wracając do domu po popijawie u kompanów po wschodniej stronie rzeki. Za każdym razem Elise czuła strach, że któryś poślizgnie się na moście i wpadnie na poluzowaną barierkę. Rozpoznała jednak głos Emanuela. Ściana była cienka, a oni rozmawiali głośno, starając się przekrzyczeć huk spadającej wody. Tym drugim był albo Carl Wilhelm Wang - Olafsen, albo Torkild. Chociaż nie, Torkild raczej nie. Po tonie rozmowy poznała, że mężczyźni wracali z miasta w rozbawionych nastrojach. Teraz już rozróżniała pojedyncze słowa. Mówił ten drugi: - Powinieneś częściej nas odwiedzać, Emanuelu. Jeśli masz wytrzymać takie życie, to musisz znaleźć sobie przestrzeń wolności. Nie pojmuję, jak mogłeś zdecydować się na to małżeństwo, mimo że przyznaję, iż dziewczę jest słodkie. Emanuel coś mu odpowiedział, ale nie dosłyszała wyraźnie i właściwie cieszyła się z tego. Wpatrywała się bezmyślnie w mrok, gdy Emanuel wszedł do kuchni, robiąc więcej hałasu niż zwykle. Zdjął buty i co chwila się o coś potykając, mamrotał pod nosem poirytowany. A kiedy wreszcie otworzył drzwi do sypialni i wszedł do środka, zacisnęła powieki, udając, że śpi. Ale w środku wszystko się w niej gotowało ze złości. Wyzywała go w myślach od najgorszych. Prosto w twarz wygarnęła mu to wszystko, na co zasługiwał, a czego tak naprawdę nie mogła mu powiedzieć. Ona, biedna robotnica, której zaproponował małżeństwo, by ją uchronić od wstydu. Która ma dziecko z innym mężczyzną i uczyniła życie Emanuela tak beznadziejne, że potrzebna mu przestrzeń wolności, by to wytrzymać. W uszach wciąż dźwięczały jej słowa wypowiedziane przez Carla Wilhelma: „Nie pojmuję, jak mogłeś się zdecydować na to małżeństwo...” Poczuła, że płacz dławi ją w gardle, zaraz

jednak górę w niej wzięła złość. Nic go nie usprawiedliwia, ani to, że ma matkę histeryczkę, ani to, że przyzwyczajony do dobrobytu źle znosi biedę! Decyzję o małżeństwie podjął świadomie. Nie prosiła go o pomoc, nigdy nie próbowała się mu przypodobać. To on stawał na głowie, by się do niej zbliżyć. A ja szanowałam go za dobroć, gotowość do ponoszenia ofiar i siłę charakteru, szydziła w duchu. Wydawał się taki „porządny”. Sądziłam, że można na nim polegać. A tymczasem pomyliłam się co do niego. To człowiek bez charakteru. Rozpustnik, który schle- bia swoim żądzom, nie myśląc o innych. Wychodzi sobie do miasta i wydaje pieniądze na wódkę, mimo że jego rodzinie nie starcza na masło. Nie jest ani trochę lepszy od innych, ani od mojego ojca, ani Ansgara Mathiesena! Przez wiele dni nie mogła się pozbyć rozgoryczenia. Zauważyła, że sytuacja między nimi stała się napięta, choć żadne z nich nie odezwało się słowem na ten temat. Kiedy któregoś dnia wyszła do komórki po drewno, zauważyła śpieszącą przez most robotnicę. Zdziwiła się, bo do przerwy obiadowej było jeszcze daleko. Wtedy poznała, że to Mathilde, siostra Oline. Musiało stać się coś niedobrego, bo Mathilde płakała. Wyglądała na całkiem zdesperowaną, szła, potykając się niemal o własne nogi. - Mathilde? Dziewczyna odwróciła się do niej i nie zatrzymując się, zawołała zrozpaczonym głosem: - Wyrzucili mnie! Twarz miała spuchniętą od płaczu, a oczy przestraszone. Elise jeszcze nie widziała człowieka tak zdruzgotanego. - Dlaczego? - zapytała. Ale Mathilde tylko pokręciła głową i poszła dalej. Chyba wcale nie zauważyła turkoczącego wozu, który nadjeżdżał z naprzeciwka, bo odskoczyła na bok w ostatniej chwili, gdy konie przemknęły pędem. Elise stała nieruchomo, odprowadzając wzrokiem dziewczynę, póki nie zniknęła jej z pola widzenia. Żałowała, że jej nie zatrzymała i nie namówiła, by weszła z nią do domu. Może rozmowa przyniosłaby jej ulgę? Ale co pomoże rozmowa? Nie przywróci jej miejsca pracy ani nie rozwiąże problemów. W pamięci mignął jej tamten styczniowy dzień, kiedy nadzorca napadł na Oline, ponieważ spóźniła się do fabryki dwa razy z rzędu, i zwolnił ją z pracy. Najmłodszy synek Oline był wtedy ciężko chory i majaczył w gorączce, a ona bała się go zostawić, obawiając się, że umiera.

Oline była wdową i sama wychowywała czworo dzieci. Nie miała wyjścia, żeby je utrzymać, poszła zarabiać pieniądze na ulicy. Mathilde była w pełni świadoma, jaki los spotkał jej siostrę. Sama miała wprawdzie męża, ale ten tylko włóczył się z pijakami po Vaterlandzie. Elise dobrze rozumiała, dlaczego Mathilde wyglądała na tak przerażoną. Na pewno obawiała się, że podzieli los siostry. No bo jaką miała inną możliwość? Pogrążona w rozmyślaniach, weszła do domu z naręczem drewna. Czy mam prawo narzekać? - łajała siebie w myślach. Przecież mój mąż ani nie pije, ani mnie nie katuje. Mieszkam w domu starego majstra z dala od śmierdzących podwórzy ze szczurami, od cuchnących wychodków, hałasów i awantur na klatce schodowej. Nie muszę dzielić izby z sześcioma osobami, a kuchni z inną rodziną. Postanowiła, że przestanie robić Emanuelowi wyrzuty i wypytywać, gdzie znika wieczorami. Młody Wang - Olafsen ma rację, że Emanuel potrzebuje odskoczni od takiej codzienności. Kiedyś miał Carlsenów, a teraz pewnie odwiedza Carla Wilhelma. Może się tam także posila? Jeśli ma wytrzymać ciasnotę i ubóstwo, musi mieć też jakieś inne przeżycia, do których przywykł we dworze Ringstad i w eleganckiej willi na wzgórzu Aker. Elise zasiadła z powrotem do maszyny i zaciskając zęby, pilnie zajęła się szyciem. Ja to dopiero mam szczęście, pomyślała. Dostałam na własność maszynę do szycia! Ale jakoś ta myśl nie przyniosła jej ulgi. Nadal czuła w sobie dziwną pustkę. W nocy z piątku na sobotę Elise w ogóle nie spała, bo wczesnym rankiem następnego dnia miała dostarczyć gotową suknię. O ile Karolinę zechce ją odebrać. Czuła się niepewnie, mimo iż Emanuel twierdził, że jej obawy są nieuzasadnione. Jeszcze przed dwoma dniami w ogóle nie wierzyła, że uda jej się dokończyć suknię, ale nieszczęście, które spadło na Mathilde, otrzeźwiło ją i dodało sił. Z Emanuelem nie rozmawiali więcej o Signe. Nie wiedziała nawet, czy był w mieście i rozmawiał z nią po tym, jak przeniosła się do Olafii Johannesdottir. Nie miała ochoty pytać. Jeszcze nie opowiedzieli chłopcom o tym, co się stało. Zachowywali się tak, jakby oboje chcieli zapomnieć na jakiś czas, zostawić to za sobą jak zbędny bagaż i pójść do przodu. W głębi serca miała cichą nadzieję, że zaoszczędzi wstydu Pederowi i Kristianowi. Karolinę nie utrzymywała żadnych kontaktów z mieszkańcami robotniczego osiedla nad rzeką, tak samo zresztą jak jej rodzice. Agnes ani Hilda nie zdradzą sekretu, tego była pewna. Ale skąd Karolinę dowiedziała się prawdy o Hugo? - nie przestawała się zastanawiać. Nie chciało jej się wierzyć, by Hilda się wygadała. Nawet gdyby się zaprzyjaźniła z innymi służącymi od Carlsenów, nigdy by nie wyjawiła takiej poważnej tajemnicy.

Emanuel wrócił do domu w przerwie obiadowej, żeby przypilnować małego, a ona w tym czasie miała pójść do Carlsenów. Hugo spał, więc Emanuel był zadowolony. Nagotowała ziemniaków i usmażyła śledzia, nakryła do stołu, posprzątała i zatroszczyła się, by w kuchni było ciepło. Na szczęście nie padało. Zapakowała suknię w szary papier, ale bała się, że się pogniecie. Niosła ją przewieszoną przez ramię, ostrożnie, jakby to była porcelana. Dobry Boże, modliła się w duchu. Spraw, by Karolinę odebrała suknię. Spraw, by była zadowolona i łaskawie poleciła mnie innym. W nocy był mróz, a za dnia ociepliło się, więc Elise brnęła w rozmiękłej brei i uważała, by się nie poślizgnąć. Roztopiony śnieg spływał strużkami w dół wzgórza Aker. Jakieś dzieci zjeżdżały na sankach, a na samym szczycie wzgórza dostrzegła konny zaprzęg, kierujący się w dół. Wozacy nie zamienili póki co sań na wozy kołowe. Był dopiero początek marca, więc można się było spodziewać jeszcze opadów śniegu. Kiedy zaprzęg był już blisko, Elise cofnęła się na sam skraj ulicy, by błoto rozbryzgujące się spod końskich kopyt i płóz nie ochlapało paczki. Czuła, że nie zazna spokoju, póki nie dostarczy aksamitnej sukni na miejsce. Wreszcie dotarła na szczyt wzgórza. Zerknęła na dom Paulsena w nadziei, że zobaczy Hildę, ale niestety. Zdenerwowana podeszła do bramy prowadzącej na posesję Carlsenów. Pośpiesznie minęła główne wejście w obawie, że natknie się na rodziców Karolinę, i skierowała się do drzwi kuchennych. Wnet pojawiła się jedna ze służących, a gdy usłyszała, o co chodzi, otworzyła szeroko drzwi i ruszyła przodem na górę, by zaprowadzić Elise do córki chlebodawców. Wskazała Elise pokój narożny, którego okna wychodziły na cmentarz Chrystusa Zbawiciela. Karolinę stała przy oknie zapatrzona w dal. Nie odwróciła się nawet, mimo że musiała słyszeć, kto przyszedł. - Dlaczego nie zażądasz rozwodu? - Pytanie padło tak nieoczekiwanie, że Elise odebrało mowę. Wreszcie Karolinę odwróciła się powoli. Twarz miała surową, a oczy pociemniałe z gniewu. - Jesteś taka głupia, że pozwolisz mu zostać pomimo tego, czego się dopuścił? A może to bezradność z twojej strony? Boisz się stracić tego, który cię utrzymuje? Może to dla ciebie bez znaczenia, że cię zdradza, byleby zarobił na jedzenie i czynsz? Elise zmusiła się, by nie umknąć spojrzeniem. Nie miała ochoty dyskutować z nikim na temat swojego małżeństwa i uważała, że Karolinę, podejmując taką rozmowę, daje

świadectwo braku ogłady i kultury. - Przyniosłam suknię, panno Carlsen. - Widzę. Połóż na krześle. Elise ostrożnie odpakowała suknię i przewiesiła przez oparcie krzesła. Wiosenne słońce zaświeciło przez okno, a jego promienie padły na niebieski aksamit, wydobywając cudowne niuanse odcieni. Elise wydawało się, że tkanina w tym oświetleniu prezentowała się jeszcze piękniej niż u nich w saloniku, gdzie okna były mniejsze i promienie słoneczne wpadały pod innym kątem. Była bardzo zadowolona ze swojego dzieła. Suknia kosztowała ją wiele wysiłku, przesiedziała nad nią długie znojne wieczory, oczy ją piekły, bolały plecy, ale kiedy teraz patrzyła na efekt, stwierdziła, że wysiłek nie był daremny. - Nie odpowiedziałaś mi na pytanie! - Karolinę, zajęta sprawą Emanuela, ledwie omiotła spojrzeniem suknię. - Nie rozmawiam z obcymi na temat mojego małżeństwa. - Z obcymi? - Karolinę zaśmiała się szyderczym, nieprzyjemnym śmiechem. - Nazywasz mnie obcą? Mnie, która zna się z Emanuelem od dzieciństwa? Zapominasz, że przez kilka lat mieszkaliśmy pod jednym dachem jak rodzina. - Dla mnie panienka jest obca. - Ty chyba naprawdę jesteś niespełna rozumu. Wiesz, że Emanuel i Signe mieli romans być może przez tych kilka miesięcy, gdy jego oddział stacjonował na granicy? Zdarzyło się to krótko po waszym ślubie. Czy to nic dla ciebie nie znaczy? Wyszłaś za niego wyłącznie po to, by cię utrzymywał? Słowa Karolinę ugodziły Elise jak ostrze noża. Czy to znaczy, że Signe przyznała się Karolinę, że z własnej woli związała się z Emanuelem i że wcale nie wziął jej siłą? - zastanawiała się w duchu. Na głos zaś rzekła: - Wydaje mi się, że ta sprawa dotyczy wyłącznie Emanuela i mnie. Myli się jednak panienka, sądząc, że nie kochałam i nie kocham Emanuela. Karolinę znów się zaśmiała szyderczo. - Tak go kochasz i taka jesteś mu oddana i wyrozumiała, że gotowa jesteś godzić się na wszystko, byleby od ciebie nie odszedł? Zastanawiam się, czy ty w ogóle rozumiesz, co się stało. Signe wyznała mi wszystko: od pierwszej chwili, gdy go poznała i zakochała się w nim do szaleństwa, aż do pierwszej schadzki, kiedy odwiedził ją w nocy w jej pokoju. Powiedziała, że była to „święta chwila”. Byli tak odurzeni miłosnym aktem, że zdawało im się, iż świat wokół przestał istnieć, i kochali się aż po świt. A potem wciąż im było mało.

Wystarczyło, że go ujrzała, a jej ciało fizycznie domagało się jego bliskości. Opisywała w najdrobniejszych szczegółach, jak ją pieścił, jaką rozkosz sprawiało mu oglądanie jej nagiej, jak jęczał podniecony, gładząc jej piersi. Wiesz, Signe ma takie krągłe kształty. Karolinę znów się zaśmiała, jakby czerpała przyjemność z tej sytuacji. - Prawie upiłam Signe, by z niej wydobyć wszystkie szczegóły, bo chciałam znać całą prawdę. Potwierdziło to tylko moje przypuszczenia na temat mężczyzn. Oni nie potrafią kochać nikogo oprócz samych siebie! Nie mają pojęcia, czym jest miłość! Są jak psy goniące za suką, która ma cieczkę. Widziałam na wakacjach w Ringstad ogiera i klacz, psy i inne kopulujące ze sobą zwierzęta. Żony niewiernych mężów przymykają oczy i nie chcą znać prawdy, bo im się zdaje, że nic nie mogą na to poradzić. Najwyraźniej jesteś taka sama jak one. Ale tolerując i wybaczając zdradę, akceptujecie niemoralność! Nie czytałaś w gazecie o tych wszystkich szanowanych obywatelach, którzy potajemnie chodzą do Vaterlandu, by przeżyć przygodę z ulicznymi dziwkami? Te dziewczyny są dokładnie badane przez lekarzy, by uchronić mężczyzn z wyższych sfer przed chorobami wenerycznymi. Ludzie są wstrząśnięci podwójną moralnością, nikt jednak nie mówi o żonach, które siedzą w domu i bez sprzeciwu godzą się na taki los. Dlaczego nie uderzą pięścią w stół? Czemu nie zażądają rozwodu? Właśnie takie kobiety jak ty ponoszą winę za to, że ten proceder wciąż trwa. Wybaczając i puszczając w niepamięć, przyczyniasz się do legalizacji zdrady! Karolinę rozprawiała podniecona, a Elise aż skuliła się pod jej bezwzględnymi oskarżeniami. Nie miała jednak zamiaru dać sobą pomiatać i pozwolić na to, by ktokolwiek rozmawiał z nią w taki sposób. Wyprostowała się i uniosła dumnie głowę. - Nigdy nie akceptowałam niewierności, panno Carlsen. Zgadzam się, że w społeczeństwie panuje podwójna moralność. Oburza mnie, że potępia się dziewczyny, które zarabiają na ulicy, żeby przetrwać, a równocześnie bada się je, by mężczyźni, którzy wykorzystują ich beznadziejną sytuację, nie byli narażeni na choroby. - Więc dlaczego się na to godzisz? Czy tylko pieniądze dla ciebie się liczą? - Jak już powiedziałam, nie mam ochoty rozmawiać o naszym małżeństwie z innymi. Kiedy Emanuel poprosił mnie o rękę, sądziłam, że kieruje się jedynie litością, i nie przyjęłam jego oświadczyn. Równocześnie wiedziałam, że mnie kocha, a ja z czasem coraz bardziej go ceniłam. W końcu dałam się przekonać. Nie ma powodu ukrywać, że to małżeństwo uratowało mnie i moją rodzinę przed beznadziejną sytuacją. Nie miałam pieniędzy na czynsz, zarządca wymówił nam mieszkanie i mało brakowało, a znaleźlibyśmy się na ulicy. Moja mama ponad rok chorowała na suchoty, ojciec dopiero co umarł, a moim młodszym braciom było już wystarczająco ciężko. Emanuel zjawił się więc niczym wybawca. I za to, co zrobił,

należy mu się moim zdaniem szacunek. Karolinę pokiwała głową, wyraźnie zadowolona. - Wiedziałam - rzekła. - Ożenił się z tobą z litości. To Armia Zbawienia karmiła go takimi obłąkanymi ideami. Wydaje mu się, że może uratować świat, a tak naprawdę nie jest ani trochę lepszy od innych. A do kobiet ma taką samą słabość jak każdy mężczyzna i też nie potrafi utrzymać swej chuci na wodzy. Boleję z twojego powodu, Elise, ale równocześnie irytuje mnie, że pozwalasz mu na to. Wyobrażasz sobie może, że on zrezygnował z Signe, umieszczając ją u kogoś w mieście? Ogarnia go podniecenie, gdy tylko na nią spojrzy. Wiem, bo obserwowałam ich za każdym razem, gdy nas tu odwiedzał od świąt. Pożera ją wprost wzrokiem, mruga do niej, gdy mu się zdaje, że nikt nie widzi, dotyka jej, gdy przechodzi obok. Kiedyś zaskoczyłam ich u niej w pokoju. Całowali się niemal do utraty tchu, a on, wsadziwszy jej rękę pod bluzkę, stękał i pojękiwał. Gdybym nie chrząknęła, dając znak, że stoję w drzwiach, pewnie zadarłby jej spódnicę i dobrał się do niej. Jestem tego pewna. Elise odwróciła się i skierowała do wyjścia. Zemdliło ją, płacz ściskał ją w gardle, nie miała siły dłużej tego słuchać. Nie obchodzi mnie zapłata, nie chcę mieć nic wspólnego z Karolinę, pomyślała. Karolinę jest złym człowiekiem i lubi sprawiać innym przykrość. To, co wygaduje, nie może być prawdą. - Wiesz, jakie Signe ma plany? - usłyszała za plecami wołanie Karolinę. - Zamierza zostać gospodynią w Ringstad! Jeśli urodzi syna, on będzie dziedzicem, a jeśli tym razem będzie to córeczka, chłopiec urodzi się następny w kolejności. Ona uważa, że Emanuel nie wytrzyma długo w tym kurniku! Kiedyś tam, na granicy, wypił za dużo i opowiedział jej, że nie jest ojcem twojego dziecka. Zwierzył jej się też, że okolica, w której teraz mieszka, jest obrzydliwa. Elise pośpiesznie wyszła i z trzaskiem zamknęła za sobą drzwi. Jakże nienawidziła Karolinę! Nienawidziła jej każdym skrawkiem swojego ciała. Zasłużyła na to, by stracić wszystko, co posiada! Zasłużyła, by znaleźć się wśród dziwek na Lakkegata, sprzedawać swoje ciało, by nie umrzeć z głodu, żyć wśród szczurów, pluskiew i pijaków. Odżywiać się kaszą na wodzie, śledziami i ziemniakami. Miałaby wówczas za swoje! Ale wnet wściekłość opadła i zebrało jej się na płacz. Dlaczego Karolinę mi to robi? - zastanawiała się. Czym ją uraziłam, że cieszy się teraz moim nieszczęściem? A więc to Emanuel sam zdradził ich tajemnicę! Wyjawił ją swojej kochance, która powtórzyła wszystko Karolinę. Jego ostatniego by o to posądzała. Czy po tym wszystkim mogę mu na powrót zaufać? - zastanawiała się. Czy mogę kochać kogoś, kto mnie tak zawiódł? Może i byłabym

w stanie wybaczyć mu niewierność, ale nie wybaczę nigdy, że wyjawił komuś naszą najpilniej strzeżoną tajemnicę. Przecież umówiliśmy się, że nigdy nikomu o tym nie powiemy! Miała wrażenie, że wszystko się wokół niej wali. W pobliżu fabryki zwolniła nieco. Nie miała teraz siły rozmawiać o tym wszystkim z Emanuelem. Musi najpierw dokładnie przemyśleć całą sytuację. Tylko jak zdoła ukryć doznaną przykrość? Zauważył ją chyba przez okno, bo gdy weszła na ganek, otworzył jej drzwi. - Jak poszło? - zapytał. - Wyglądasz na smutną. - Jestem po prostu zmęczona. Szyłam przez całą noc - odparła, unikając jego wzroku. - Zapłaciła ci odpowiednio? - Nic nie dostałam. - Nic nie dostałaś? Przecież niemożliwe, by ci nie zapłaciła! - Emanuel zmarszczył czoło i spojrzał gniewnie. - Spodziewam się, że prześle pieniądze przez posłańca. Nie wiedziała przecież, kiedy przyjdę. Pewnie nie miała przygotowanych pieniędzy. - Ale suknia miała być gotowa na dzisiaj! - Może oczekiwała mnie o późniejszej porze? Pokręcił głową z niedowierzaniem, ale naraz stracił pewność siebie i zapytał: - Była niemiła? Elise pokiwała tylko głową, odwieszając szal i chustę, po czym nachyliła się, by zdjąć zdarte, przemoczone buty. - Powiedziała coś... To znaczy, jak... Boi się, pomyślała Elise, czując przypływ pogardy. Boi się tego, co Karolinę dowiedziała się od Signe i mi z lubością powtórzyła. - Nie pytaj mnie proszę, Emanuelu - odparła drżącym głosem i westchnęła. - Może później, ale nie teraz. Nie musisz wracać do fabryki? Chyba już się skończyła przerwa obiadowa? Pokiwał głową i zdjął płaszcz z haka. - Hugo spał przez cały czas. Przynajmniej raz miałem okazję przeczytać ze spokojem gazetę. - To dobrze. Chyba zacznę powoli wiosenne porządki. Może uda mi się umyć okna, zanim się obudzi. Dobrze by było mieć to już zrobione, zanim trafi mi się kolejne zamówienie.