ROZDZIAŁ PIERWSZY
Kristiania, lipiec 1906 roku
To był ciężki dzień. Elise wiedziała, że zapamięta tę datę - siódmego lipca. Dzień, w
którym Johan wyjechał z kraju. Być może na zawsze.
Sądziła, że straciła Johana w zeszłym roku, kiedy z więzienia Akershus napisał list, w
którym zerwał zaręczyny. W głębi duszy wierzyła jednak, że byłemu narzeczonemu nadal na
niej zależy. Później latem przyznał się nawet do tego, mimo że oboje założyli już własne
rodziny.
Dwa tygodnie temu, w wigilię nocy świętojańskiej, ponownie jej się zwierzył ze
swych uczuć; zjawił się wtedy tak nagle, kiedy zdrzemnęła się na słońcu. Pogładził ja szybko
po policzku i powiedział, że bardzo ją lubi. Po jego oczach poznała, że miał na myśli coś
więcej niż dawną przyjaźń.
A teraz szła na przystań się z nim pożegnać. Pytała samą siebie, dlaczego to robi, po
co zadaje sobie ból. Mogła przecież zostać w domu, postarać się o tym nie myśleć. Zająć się
praniem pieluch albo brudnych spodni chłopców, sprzątaniem kuchni lub myciem okien,
czymkolwiek, byleby dobrze się przy tym spocić i zagłuszyć myśli.
Chciała jednak przed rozstaniem powiedzieć mu coś miłego, pokazać, że jest ktoś, kto
się o niego martwi i wszędzie będzie przy nim myślami. Elise dowiedziała się od Anny, że
Johan strasznie pokłócił się z Agnes z powodu Magnusa Hansena, jej byłego chłopaka, i
dlatego Agnes nie zamierzała go odprowadzać. Anna tak pięknie poprosiła Elise, by poszła
zamiast niej, mówiła, że Johanowi będzie przykro odjeżdżać, jeśli nikt nie przyjdzie na
nabrzeże i mu nie pomacha.
Było ciepło, choć to dopiero wczesny ranek. W mieście dzień się już zaczął, ludzie
skoro świt śpieszyli do pracy. Kiedy Elise przechodziła obok Stortorvet, przekupki
handlowały na całego. Wysokie i postawne, w długich białych fartuchach na ciemnych
spódnicach i w białych chustkach na głowę nasuniętych głęboko na czoło. Poustawiały
skrzynki po margarynie wokół pomnika Christiana Kvarta i kusiły towarami rozłożonymi na
szerokich ladach. Chłopi już dawno przyjechali do miasta z wozami pełnymi ziemniaków,
kapusty, kalarepy, jajek i marchwi. Konie rżały i pochylały łby nad korytem z wodą, żeby
ugasić pragnienie, zanim zostaną zaprowadzone do stajni należących do tutejszych kupców.
Chłopcy roznoszący gazety wykrzykiwali wiadomości dnia. Koła wozów konnych stukały o
kamienie na moście, woźnice, siedząc na koźle, cięli batem powietrze, aż świstało. Już teraz
pierwsze służące przychodziły na zakupy ze swymi koszykami i siatkami. Elise nigdy
przedtem nie była tu w dole miasta o tej porze dnia; kipiące życie zmusiło ją, by zwolniła
kroku.
Wreszcie zbliżyła się do nabrzeża przy Vippetangen. Ładowano i rozładowywano i
wkoło było pełno tragarzy. W porcie jeden obok drugiego stały frachtowce, przycumowane
do wielkich boi. Za galeasami można było dostrzec przystań niedaleko Warsztatu Mechanicz-
nego w Aker, gdzie przy kei przycumowały szkunery. Elise wiedziała, że kiedyś w zimie,
prawie do końca wiosny, miasto było odcięte, ponieważ żaglowce nie mogły sforsować lodu.
Działo się tak aż do czasów, gdy lodołamacz „Mjolner” ruszył do pracy. Pamiętała, jak ojciec
opowiadał o „kruszeniu lodów” każdej wiosny, o tym, jak ręcznie wykuwali w lodzie drogę
wodną, gdy nie było jeszcze lodołamacza. Ludzie ściągali aż tu na nabrzeże, żeby się temu
przyglądać.
Na przystani czekał statek, który miał płynąć do Danii, Torkild wyjaśnił Elise, gdzie
go szukać.
Johan nie wiedział, że przyjdzie. Dopiero wczoraj wieczorem się zdecydowała.
Ponownie ogarnął ją smutek, ale widać tak miało być, że Johan musiał wyjechać.
Oboje założyli własne rodziny, i mimo że Emanuel wystąpił o rozwód, a Agnes dopuściła się
zdrady, nie byłoby dobrze, gdyby ona i Johan na nowo się związali. Elise nie wierzyła, by
Johan mógł uchylać się od odpowiedzialności, nawet jeśli Agnes zachowywała się
beznadziejnie, poza tym mogło jeszcze dużo czasu upłynąć, zanim Emanuel dostanie
orzeczenie rozwodu.
Ani ona, ani Johan nie byli jak ci z bohemy, którzy przesiadywali przy stoliku
artystów w Grand Cafe i pili, i dyskutowali. Christian Krogh, grupa malarzy i kilku artystów
pili mocny trunek, który nazywali koktajlem, jak opowiadał Emanuel. Widział ich. Na czele
tutejszej cyganerii stał Hans Joeger, który głosił tak zwaną wolną miłość. Uważał, że ludzie
dopiero wtedy mogą przeżywać prawdziwą radość życia i miłość, kiedy są całkowicie wolni.
Zarówno kobiety, jak i mężczyźni powinni wyzwolić się z wszystkich tych zasad, które
wiążą zwykłych obywateli, młodzi powinni zerwać z rodzinami i żyć tak, jak sami tego chcą.
Kościół był według cyganerii najgorszą instytucją, którą znali.
Emanuel był oburzony, kiedy jej o nich opowiadał. Równie oburzony jak większość
innych. Ludzie wielkim łukiem omijali Hansa Jaagera i jego przyjaciół. Emanuel twierdził,
że jest niebezpiecznym i grzesznym człowiekiem, od którego porządni ludzie powinni się
trzymać z daleka. Ale czy sam był lepszy?
Zastanowiła się, co Henryk Ibsen sądził o cyganerii. Miał swój stolik w tej samej
kawiarni, w ulubionym rogu czytelni. Emanuel opowiadał, że przygotowano dla niego
specjalne krzesło, na którego oparciu umieszczono napis: „Zarezerwowano dla dr. Ibsena”.
Siadywał tam między dwunastą a czternastą i czytał gazety. Dokładnie o osiemnastej wracał i
zawsze po półtorej godziny szedł z powrotem do domu, ubrany w swój długi frak, szerokie
spodnie, w cylindrze i z parasolem w ręku.
Dziwną wydaje się myśl, że już nie żyje.
Elise rozejrzała się wokół w nadziei, że dostrzeże Johana. Została jeszcze chwila,
zanim statek odbije od kei. Elise przyszła dużo wcześniej. I tak nie spała dziś w nocy, czuła,
że równie dobrze mogłaby wstać z łóżka i wyjść.
Rozczarowanie z powodu wyjazdu Johana tkwiło jeszcze w piersi niczym tępy ból.
Wiedziała, że nie powinna tak reagować, Johan był zamkniętym rozdziałem w jej życiu, ale
nie potrafiła uwolnić od niego myśli. Tak miło spędzili czas w przeddzień nocy świętojań-
skiej. Peder promieniał szczęściem na widok Johana, a i sama dawno nie była w tak dobrym
nastroju. Kiedy rozmawiali o czasach, gdy się razem spotykali, i Johan powiedział, że „od
uśmiechu Elise takiemu szczeniakowi jak on kręciło się w głowie”, poczuła, że jego słowa
dziwnie na nią podziałały. W myślach przeniosła się wstecz, do mrocznej klatki schodowej w
Andersengarden, gdzie dwoje nastolatków namiętnie się całowało.
Coś twardego usadowiło się w gardle. Kiedy Johan przybędzie do Kopenhagi,
profesorzy i inni ludzie posiadający wpływy i władzę zauważą jego wielki talent. Będzie
sławny, była tego pewna, i być może nigdy nie wróci do Norwegii. W stolicy Danii na pewno
roiło się od uroczych młodych dam, które bardziej niż chętnie pozwolą się adorować
utalentowanemu i uroczemu Norwegowi. I jeśli Johan dostanie kiedyś rozwód z Agnes, z
pewnością będzie mógł przebierać wśród najbardziej pożądanych piękności, które być może
również okażą się spadkobierczyniami ogromnych majątków. Dlaczego miałby zawracać
sobie głowę rozwiedzioną, biedną robotnicą z rodzimej Norwegii, skoro cały świat był pełen
o wiele bardziej atrakcyjnych, młodych kobiet?
- Elise?
Odwróciła się nagle. Szedł za nią, uśmiechając się, opalony, wysoki, wyprostowany,
ze starą, zniszczoną walizką w ręku, którą na pewno pożyczył lub tanio kupił. Wyglądał na
zaskoczonego.
- Przyszłaś?
Elise poczuła, że się zaczerwieniła.
- Anna mnie poprosiła. Uważa, że byłoby przykro, gdyby nikt nie stanął na nabrzeżu i
ci nie pomachał.
- Tylko dlatego tu jesteś? Bo Anna cię poprosiła? - spytał wesołym głosem.
Usiłowała się roześmiać, ogarnęło ją nagle zakłopotanie, nie mogła mu pokazać, co
czuje. Postawił walizkę na ziemi.
- Mam dużo czasu. Statek tak szybko nie odpłynie.
- Cieszysz się?
- Pewnie. To ekscytujące. Jeszcze do mnie nie dociera, że naprawdę miałem takie
szczęście. Przez moment bałem się, że nie dostanę paszportu, ale profesorowi udało się go
załatwić. Jedyne, czego żałuję, to to, że moja mama tego nie mogła zobaczyć.
Elise skinęła głową.
- Byłaby taka dumna. Chociaż na pewno by się o ciebie też bała. Johan uśmiechnął się
zaczepnie.
- Chcesz powiedzieć, że bałaby się, co mi może strzelić do głowy za granicą?
Elise chciała się roześmiać, ale śmiech utkwił jej w gardle. Może pomyślał o tym, co
się stało w zeszłym roku, kiedy dał się namówić do udziału w kradzieży?
- Wiesz, że twoja matka zawsze się martwiła - starała się jakoś wybrnąć. - Bała się,
żebyś nie chorował i żebyś nie uległ wypadkowi. - Wzruszyła ramionami, poczuła się głupio
i niezręcznie.
Uśmiech Johana zmienił się, stał się cieplejszy.
- Jesteś taka urocza, Elise. Wiem, o czym pomyślałaś, ale nie musisz się bać. Nigdy w
życiu nie zrobię już czegoś podobnego.
Pokręciła energicznie głową.
- Wcale cię o to nie posądzałam. Nie przyszło mi to nawet do głowy. Chodziło mi
tylko o to, że twoja matka martwiła się tyloma rzeczami.
Pogładził ją po policzku, tak jak to zrobił, kiedy siedzieli razem na ganku przed
domem.
- Powiedz, że przyszłaś z własnej woli, a nie dlatego, że Anna cię poprosiła.
Skinęła głową, patrząc mu w oczy.
- Kocham cię, Johanie. I to od czasów, gdy byłam jeszcze małą dziewczynką.
- Jak młodsza siostra, chciałaś powiedzieć? - W jego głosie nadal brzmiała wesołość,
ale Elise wiedziała, że Johan pyta poważnie i spodziewa się czegoś więcej.
Lekko pokręciła głową.
- Ożeniłeś się, a ja wyszłam za mąż. Mimo że Emanuel chce rozwodu, a Agnes... -
zamilkła, nie dała rady powiedzieć o tym wprost.
- Będzie miała dziecko z kimś innym - dokończył za nią. - Wiesz co, Elise? Wtedy w
przeddzień nocy świętojańskiej o mało nie spytałem cię, czy nie chciałabyś pojechać ze mną
do Kopenhagi.
Wpatrywała się w niego zaskoczona.
- Jak mogło ci przyjść do głowy coś takiego?
- Oczywiście mogłabyś zabrać ze sobą Hugo. Uznałem, że Hilda i jej chłopak
mogliby, chyba w tym czasie zająć się Pederem i Kristianem.
Pokręciła głową oszołomiona, nie mogła uwierzyć, że myślał o tym poważnie.
Wydawało się, jakby czytał w jej myślach.
- Wiedziałem, że to się nie uda, dlatego nawet nie spytałem.
- Ale jak to... To znaczy... Spojrzał na nią z powagą.
- Chciałem cię ze sobą zabrać, ponieważ cię kocham.
Nie była w stanie wymówić słowa, nie wiedziała, co powiedzieć. Ciągle nie mogła się
otrząsnąć z oszołomienia, nie wierzyła, że mógł wpaść na coś takiego.
- Poza tym jestem tak zarozumiały, że uważam, że i ty mnie kochasz. - Powiedział to
cichym, spokojnym głosem. - Nie nazwałbym tego niewiernością. Ty i ja złożyliśmy sobie
obietnicę dużo wcześniej, niż pojawili się Emanuel i Agnes. To ty i ja powinniśmy w
zeszłym roku kroczyć przez środek kościoła, Elise. Odnoszę wrażenie, że nie robię nic złego,
gdy przyznaję, że nadal cię kocham. Gdyby Agnes była dobrą żoną, nigdy bym ci tego nie
wyznał, tylko nosił swój smutek w sobie.
Elise nie zdołała spojrzeć mu w oczy. W jej duszy panował chaos sprzecznych uczuć.
Johan znowu musnął dłonią jej policzek.
- Wprawiłem cię w zdumienie? Naturalnie wiedziałem, że nie zostawiłabyś Pedera i
Kristiana. Ani swojej impulsywnej siostry. Nie miałabyś sumienia. Ponieważ jesteś, jaka
jesteś. Mój pomysł to tylko marzenie, gorące pragnienie. Słowa cisnęły mi się na język, kiedy
siedzieliśmy razem tego wieczoru w wigilię nocy świętojańskiej, ale zbyt dobrze cię znam i
wiem, że odpowiedź brzmiałaby „nie”. Elise walczyła z płaczem.
- Nie” mów nic więcej, Johanie. Nie zniosę tego. Nie wolno nam.
Pokręcił ze smutkiem głową.
- Wiem o tym. Chciałem tylko, żebyś wiedziała, co czuję. Nie zarzuciłem nadziei, że
kiedyś będziemy razem. Nie zapomnij o mnie, Elise.
Popatrzyła mu w oczy, po jej policzkach popłynęły łzy.
- Nigdy cię nie zapomnę, Johanie. Bez względu na to, co się stanie, na zawsze
pozostaniesz w moich myślach. Obawiam się jednak tego, że tak bardzo pochłonie cię praca,
a młode śliczne dziewczęta nie dadzą spokoju, że o mnie zapomnisz.
Roześmiał się cicho.
- Tak słabo mnie znasz? Myślisz, że dam się omamić jakiejś mice, kiedy mam w
domu szlachetny kamień? Nie wolno nam się poddawać, Elise. Agnes przyznała się, że
dziecko, którego się spodziewa, nie jest moje. Nie mam pojęcia, skąd o tym wie, ale wygląda
na to, że jest pewna. Takie małżeństwo nie może trwać długo. I chociaż Kościół odmawia
udzielania ślubu rozwodnikom, ty i ja możemy mimo to żyć razem. Wielu przed nami już się
na to zdecydowało. Musisz tylko przekonać samą siebie, że to nic złego. Nasza miłość jest
czysta, Elise. Zakochałaś się w Emanuelu, ponieważ był miły i wybawił cię z trudnej
sytuacji, ale wątpię w to, byś myślała o nim teraz jak najlepiej. Nie sądzę, byś martwiła się z
jego powodu, czujesz tylko złość, rozczarowanie i jest ci przykro, że tak się co do niego
pomyliłaś.
Skinęła głową. Dokładnie tak było.
- Będziesz na mnie czekała, Elise? - Spojrzał na nią z prośbą w oczach.
Przytaknęła.
- Tak, będę na ciebie czekała, Johanie - szepnęła zdławionym głosem.
Pochylił się i pocałował ją.
- Uważaj na siebie.
- Ty też.
Drżała, z trudem panowała nad uczuciami. Kiedy szła na przystań, nie spodziewała
się, że to pożegnanie przyjmie taki obrót. Sądziła, że Johan będzie tak pochłonięty tym, co go
czeka, że nie pomyśli o niczym innym.
- Pozdrów wszystkich w domu i powiedz Pederowi, że wrócę przed upływem roku. A
wtedy przywiozę coś dziwnego dla niego, Kristiana i Hugo. I naturalnie dla Everta.
Elise skinęła głową i uśmiechnęła się przez łzy.
Stał przez moment nieporuszony i patrzył na Elise poważnym wzrokiem. Następnie
chwycił walizkę, uśmiechnął się, uścisnął szybko Elise i odwrócił się, żeby odejść. Jak przez
mgłę widziała go, jak wchodzi po trapie i znika na pokładzie. Niedługo potem ujrzała dym
unoszący się z komina i kiedy parowiec powoli odbił od kei i obrał kurs na morze, odwróciła
się i biegiem pognała do domu.
Tego samego wieczoru zwierzyła się Hildzie. Położyły się spać, ale żadna nie czuła
się śpiąca. Na dworze było ciepło. Do zapadnięcia zmroku zostało jeszcze dużo czasu, jeżeli
w ogóle zrobi się ciemno. Słyszały ludzi przechodzących obok i gawędzących wesoło, ludzi,
którzy nie musieli iść o szóstej rano do fabryki i chcieli korzystać z jasnego letniego
wieczoru.
- Pamiętasz chyba, co mówiłam, kiedy wychodziłaś za mąż za Emanuela? Nie
rozumiałam, dlaczego nie mogłaś poczekać na Johana.
- Wtedy nie wiedziałaś, dlaczego zgodziłam się na ślub z Emanuelem. Potem
nauczyłam się go kochać, wierzyłam, że jest dobrym człowiekiem.
Zapadła cisza.
- Uważam, że powinnaś pójść do lekarza, zanim znowu się zwiążesz z Johanem. -
Głos Hildy brzmiał inaczej niż zwykle.
- Znowu zwiążę się z Johanem? - Elise powtórzyła słowa siostry poirytowana. -
Zapomniałaś, że nadal jestem mężatką? - Nagle urwała. - Dlaczego mówisz, że mam się
zbadać?
- Sama przecież narzekałaś, że nie czujesz się dobrze. Prawie nic nie jesz, jesteś blada,
masz sińce pod oczami. Proszę cię, Elise! Wiem, że boisz się wydać dwóch koron na coś, co
według ciebie nie jest niezbędne, ale możesz chyba czasem to zrobić, choćby ze względu na
nas. Pomyśl o Pederze, o Hugo, pomyśl, co by było, gdyby ci się coś stało. Ci dwaj są od
ciebie całkiem zależni.
Elise nie odpowiedziała. Nagle ogarnął ją strach. Czy to możliwe, żeby dolegało jej
coś poważnego?
ROZDZIAŁ DRUGI
Dopiero następnego ranka powiedziała braciom, że poszła na przystań pożegnać się z
Johanem. Właściwie nie miała okazji z nimi wcześniej porozmawiać. Kiedy Peder i Evert
skończyli lekcje, Reidar zabrał ich w górę rzeki na ryby. Potem całe popołudnie siedział z
Pederem w salonie i ćwiczył z nim czytanie.
Wiedziała, że znalazłaby okazję, by im to przekazać, gdyby próbowała, lecz coś ją
powstrzymywało. Czyżby się bała, że zdradzi się przed nimi ze swymi uczuciami, którymi
nadal darzyła Johana? Musiała najpierw trochę ochłonąć. Mimo wszystko była żoną Emanue-
la.
Peder spojrzał na nią rozczarowany.
- Dlaczego nie mogłem pójść z tobą? Przecież wiesz, że Johan jest moim najlepszym
przyjacielem zaraz po Evercie. Przynajmniej teraz, kiedy Emanuel zniknął.
Kristian siedział w milczeniu i przyglądał się siostrze zamyślony. Elise poznała po
nim, że zastanawia się nad tym, co przewidywała. W końcu odezwał się.
- Chyba powinnaś mi coś wytłumaczyć, Elise. Dlaczego Johan wybrał się z nami na
święto nocy świętojańskiej, jeśli jest mężem Agnes? I dlaczego to ty poszłaś się z nim
pożegnać na nabrzeże? Czy ciągle go kochasz?
Elise nie była w stanie spojrzeć w jego szczere oczy. Wzięła ścierkę i przetarła stół w
kuchni.
- Wiesz, że Emanuel zdecydował się zostać z Signe. Obaj pamiętacie też, że byliśmy z
Johanem zaręczeni i bardzo się lubiliśmy. W wyniku nieszczęśliwych zdarzeń nasze drogi
rozeszły się i każde z nas wzięło ślub z kimś innym. Oboje cierpimy z tego powodu. Agnes i
Johan również nie są ze sobą szczęśliwi. Evert pokręcił głową, nie rozumiejąc.
- Zastanawiam się, jak to jest być dorosłym. Czy musimy pobierać się i ciupciać,
kiedy będziemy duzi, czy też może zostać tak, jak jest?
Elise przez moment doznała szoku, ale nie dała nic po sobie poznać, uśmiechnęła się i
pogładziła Everta po policzku.
- Nikt nie musi żenić się ani wychodzić za mąż, jeżeli nie chce. Ale kiedy będziesz
duży i zakochasz się w jakiejś dziewczynie, zupełnie inaczej na to spojrzysz.
Peder zwrócił się do Everta:
- Myślę, że powinniśmy sobie jednak dać spokój z małżeństwem. To wydaje się takie
ohydne.
Elise z Hildą musiały się powstrzymać, by się nie roześmiać. Gdy tylko chłopcy
wyszli, Hilda na powrót spoważniała.
- Jutro wracam do pracy, Elise. To ostatni dzień, gdy mogę przypilnować Hugo. Czy
nie mogłabyś dziś pójść do lekarza?
- Nic mi nie dolega. Jestem tylko zmęczona po tym wszystkim, co się stało.
- Chciałabym, żebyś mimo wszystko poszła.
- Dobrze, pójdę ze względu na ciebie, ale to wyrzucone pieniądze.
Petrike i Hjalmar Olsen wyszli do pracy. Elise i Hilda były w domu same. Hugo leżał
na dywaniku w kuchni, przewrócił się na brzuch, uderzał drewnianą łyżką i blaszanym
kubkiem o pokrywkę i piszczał z radości. Rude kręcone włosy otaczały jego głowę niczym
aureola. Poprzedniego dnia po raz pierwszy usiadł, w jego buzi błyszczały dwa pierwsze
dolne ząbki, przypominające białe ziarnka ryżu.
- Elise? - Hilda z kubkiem kawy w ręku zerknęła na siostrę pytająco. - Jak myślisz, co
powiedzą rodzice Reidara, gdy im oznajmi, że zamierzamy się pobrać?
Elise poczuła ukłucie w piersi. Jeżeli rodzice Reidara są tacy jak Ringstadowie, to
Hildę czekają ciężkie czasy.
- To zależy, jacy oni są - odparła niepewnie. - Nie wszyscy są takimi snobami jak
matka Emanuela. Niektórzy pragną dla swych dzieci jak najlepiej.
Hilda nic nie powiedziała. Elise zauważyła, że zamyśliła się.
- Nie martw się na zapas, Hildo. Może są wyrozumiali i mili i bardziej cenią to, jaka
jesteś, niż skąd pochodzisz.
- Ale ja urodziłam dwoje dzieci, Elise! Jedno oddałam, a drugie... - zacisnęła mocno
usta.
- Jeżeli się dowiedzą, dlaczego to zrobiłaś, będą ci współczuć. Reidar na pewno już co
nieco im opowiedział. Był wstrząśnięty, gdy usłyszał, jak żyją robotnicy tu nad rzeką, i
pewnie powtórzył to swoim rodzicom. Jeśli tylko będziesz się dobrze zachowywać i mówić,
tak jak nauczyła nas mama, to jestem pewna, że wszystko się uda.
Hilda rozpogodziła się trochę, jednak nie dała się całkiem przekonać. Przez chwilę
siedziała w milczeniu. Wreszcie wyznała, wyglądało na to, że niechętnie:
- Przyznałam się Reidarowi, że Paulsen Junior jest moim synem, Braciszkiem.
Elise spojrzała na nią przerażona.
- Musiałaś? Uzgodniłyśmy, że nikt się o tym nie dowie.
- Jeżeli mam wyjść za niego za mąż, musi się o tym wcześniej czy później
dowiedzieć.
- Uprzedziłaś go chyba, że pani Paulsen nie zna prawdy i że Reidar ma nikomu o tym
nie mówić?
Hilda skinęła głową.
- Ale nie powiedziałam, że zamierzałam również oddać Jensine.
Jej oczy nagle wypełniły się łzami.
- Gdybym pozwoliła im ją zabrać, pewnie dzisiaj by żyła. Rozpłakała się.
- Hildo, nie wolno ci tak myśleć! - przekonywała Elise. - Mówiłam ci, że Jensine
urodziła się bardzo słaba, nie przeżyłaby, bez względu na to, u kogo by była. Wypij kawę i
pomóż mi trochę, bo nie zdążę dziś do lekarza.
Hilda wstała, odwróciła się do kuchni i nalała gorącej wody do balii, żeby pozmywać.
Łzy ciekły jej po policzkach. Serce Elise krwawiło z powodu siostry, lecz współczucie tylko
spotęgowałoby ból. Życie większości ludzi nie układa się gładko, a Hildzie tylko ciężki
wysiłek może pomóc zapomnieć o smutku. Dobrze, że dziewczyna zaczyna jutro pracę w
fabryce odzieży, bo będzie mogła zająć myśli czymś innym.
- Reidarowi dobrze idzie nauka z Pederem - zagadnęła Elise. - Wydaje mi się, że już
zauważyłam pewien postęp, chociaż poprawa następuje powoli. Wczoraj nasłuchiwałam zza
drzwi do salonu i słyszałam, że Peder przeczytał całe zdanie bez mylenia liter. Wprawdzie
były to proste, krótkie wyrazy, ale jednak. Jeżeli nadal będzie się tak starał, istnieje być może
nadzieja, że razem z Evertem przejdzie do czwartej klasy. Boję się nawet pomyśleć, jak
bardzo będzie nieszczęśliwy, - jeżeli to się nie uda.
Hilda pociągnęła nosem, wytarła łzy rękawem kaftana i skinęła głową.
- Reidar jest cierpliwy. Poza tym uważa, że Peder jest zabawny i na pewno da sobie
radę. Mówi, że liczy się nie tylko umysł, ale również to, jak człowiek się odnosi do innych.
Elise zdawało się, jakby słyszała słowa Johana, kiedy wdrapywali się na wzgórze w
przeddzień nocy świętojańskiej: „Peder ma wiele zalet, które są równie cenne jak dobre
stopnie; ma wdzięk i dobre serce, jest impulsywny i szczery, lubi ludzi”.
W tej samej chwili usłyszały za oknem listonosza. Elise podeszła do drzwi.
Codziennie czekała na niego tak samo niecierpliwie, ale do tej pory za każdym razem
przeżywała rozczarowanie, kiedy śpieszyła na ganek, żeby sprawdzić, czy przyszła poczta.
Pismo kobiece powinno przecież przysłać jej jakąś odpowiedź, nie mogło chyba odrzucić jej
opowiadania, nie powiadamiając jej o tym?
Ładna pogoda utrzymywała się, ciepło lata uderzyło ją, kiedy wyszła na dwór. Gdy
tylko skręciła za róg domu, zobaczyła, że listonosz zatrzymał się przed ogrodzeniem.
Zorientowała się, że to nowy pracownik. Serce zabiło jej mocniej i podekscytowana pod-
biegła bliżej.
Listonosz stał z kopertą w ręku.
- Pani Elise Ringstad, czy to pani? Skinęła głową i wyciągnęła rękę.
- Tak, to ja. Dziękuję.
Poczuła, że palą ją policzki, zaschło jej w ustach z przejęcia, kiedy szybko minęła róg
domu, usiadła na ganku i rozerwała kopertę. Tak jak się domyślała, przesyłka przyszła od
„Nylsnde”, pisma dla feministek, a podpisała ją redaktor Gina Krog. Trzymając list drżącymi
rękami, Elise zaczęła czytać:
Szanowna Pani Elise Ringstad, alias Elias Aasl
Otrzymaliśmy Pani opowiadanie Pokrzywdzeni i mamy niniejszym przyjemność
powiadomić Panią, że chętnie wydrukowalibyśmy Pani utwór w naszym czasopiśmie, jeśli
może Pani przybyć do naszego biura, to zapraszamy po odbiór honorarium w wysokości
trzydziestu koron. Chętnie porozmawiamy z Panią na temat tego opowiadania, jak również o
ewentualnych innych tekstach, które zapewne mogłaby nam Pani zaproponować.
Z poważaniem Gina Krog
Elise wpatrywała się w kartkę papieru, jak gdyby ujrzała ducha. Szybko przeczytała
list jeszcze raz, po czym jak burza wbiegła z ganku do kuchni.
- Hildo, chodź i zobacz! Czasopismo przyjęło moje opowiadanie! Dostanę trzydzieści
koron, tyle, co za miesiąc pracy w przędzalni! Chcą nawet, żebym napisała dla nich coś
jeszcze! - Tańczyła z radości dookoła kuchni, wymachując listem. - Czy potrafisz w to
uwierzyć? Teraz być może nie będę musiała wracać do pracy w przędzalni, kiedy Hugo na
tyle dorośnie, by pójść do żłobka! Wcale nie będę musiała oddawać go do żłobka, tylko
będzie mógł się bawić tu na podłodze, gdy ja będę pisać!
Hilda patrzyła na siostrę szeroko otwartymi oczami z podziwem zmieszanym z
zazdrością.
- Jak ci się to udało?
- Napisałam tylko o Othilie, prostytutce, którą spotkałam w Vaterlandzie, kiedy
szukałam tych dwóch, które były z ojcem w dniu, kiedy zginął. Dokładnie tak, jak
opowiedziałam o Mathilde, która rzuciła się do rzeki.
Hilda nie odzywała się.
Być może się wstydziła, że wcześniej nie wykazała zainteresowania twórczością
Elise. Albo też dziwiła się, że można zarabiać pieniądze samym pisaniem, w dodatku o
czymś, co się samemu widziało lub przeżyło.
Po chwili jej twarz rozpromieniła się.
- W takim razie może będę mogła kupić sobie nowy kapelusz na lato? Powinnaś
zobaczyć ten cudowny kapelusz, który widziałam wczoraj u panny Grorud! Z
jasnoczerwonymi piwoniami i wstążką przewiązaną dookoła. Reidar oniemieje z podziwu.
Elise westchnęła w duchu. Czy Hilda kiedykolwiek naprawdę dorośnie?
- Zobaczymy, Hildo. Najpierw muszę kupić drewno i węgiel na zimę, obliczyć, ile w
najbliższych miesiącach będę potrzebowała pieniędzy na czynsz, ile trzeba przeznaczyć na
ubranie i buty dla Kristiana, Pedera i Everta oraz co muszę kupić dla Hugo. Poza tym dach
zaczął przeciekać, boję się nawet pomyśleć, ile będzie kosztowała naprawa.
- Masz przecież masę pieniędzy w szufladzie komody. Elise posłała jej oburzone
spojrzenie.
- Chyba nie myszkujesz w moich rzeczach?
- Pewnie, że nie! Sama mi przecież o tym powiedziałaś.
Elise poszła do pokoiku i położyła list na komodzie. Jutro pójdzie do redakcji i
porozmawia; już teraz wiedziała, o czym będzie następne opowiadanie. Na nowo odżyła w
niej radość. To niepojęte! Muszę napisać o tym Johanowi, pomyślała podniecona. Na pewno
się ucieszy razem ze mną.
- No to idę do lekarza - oznajmiła, kiedy wróciła do kuchni. - Mam nadzieję, że w
poczekalni nie będzie zbyt dużo ludzi. Jeżeli Hugo zacznie płakać, to na pewno dlatego, że
będzie chciał pić. Daj mu gotowanej wody, zostawiłam trochę w kubku do przestudzenia.
Właściwie nie denerwowała się wizytą u lekarza, postanowiła do niego pójść tylko
dlatego, że Hilda nalegała. Złościło ją, że taki piękny letni dzień będzie musiała spędzić w
zatłoczonej poczekalni, ale Hilda miała rację. Elise często czuła się zmęczona w ciągu dnia,
była blada i nie miała apetytu. Rzeczywiście może lepiej to zbadać. Chłopcy jeszcze dość
długo będą od niej zależni, poza tym Peder odchodziłby od zmysłów, gdyby zachorowała.
Pamięta ten dzień, kiedy płakał nad wszystkimi, których stracił, i poczuła bolesne kołatanie w
piersi. Dobry Boże, nie pozwól, by dolegało mi coś poważnego, poprosiła w duchu.
Chciała ominąć miejsce, w którym cuchnęło od rzeki, uważała, że nigdy dotąd odór
nie był tak nieznośny jak teraz. Zamiast pójść tą drogą co zawsze, wybrała ścieżkę pomiędzy
niedużymi drewnianymi domami, gdzie mieszkała Kiełbaska. Po lewej stronie jaśniała
kwiecista łączka, żółciutkie jaskry lśniły niczym maleńkie słońca, a błękitne dzwoneczki
kiwały się na swych cienkich łodyżkach na słabym wietrze. Trawa była soczysta i zielona,
spomiędzy gałęzi krzaku bzu obok domu kowala dochodził niemal ogłuszający świergot
chmary ptaków. Słońce cudownie grzało w twarz, niebo było czyste i niebieskie. Elise z
drżeniem wciągnęła powietrze. Ach, gdyby tak lato mogło trwać cały rok!
Kiedy wróci od lekarza, wybierze się na długi spacer z Hugo. Nie wiedziała, jak długo
będzie jej wolno zatrzymać wózek, i musiała korzystać z okazji, póki się nadarzała. Teraz,
kiedy zarobiła tyle pieniędzy za opowiadanie, mogła sobie zafundować jedno wolne
przedpołudnie. Uśmiechnęła się do siebie. To nie do wiary. Pomyśleć tylko, że przyjęli jej
opowiadanie w piśmie kobiecym! Gdyby ktoś jej o tym powiedział rok temu, roześmiałaby
się w głos jak z dobrego żartu.
Czy rzeczywiście można się utrzymać z pisania? Trzydzieści koron, cała miesięczna
pensja. Może to tylko za pierwszym razem dostawało się tyle pieniędzy? Poza tym to nic
pewnego, czy zechcą przyjąć następną historię, którą napisze. To niemożliwe, żeby po-
trzebowali tyle opowiadań, poza tym nie jest jedyną, która pisze. Pewnie w historii Othilie
było coś, co wywarło wrażenie.
Czy powinna się odważyć, żeby napisać o sobie, zmieniając tylko imiona? O pani
Ringstad, która odnosiła się do nich tak słodko i życzliwie tylko dlatego, że żal jej było dzieci
z fabrycznej dzielnicy Kristianii i chciała spełnić dobry uczynek. A potem ku swemu
przerażeniu dowiedziała się, że jej jedyny syn i spadkobierca majątku oddał swe serce
ubogiej robotnicy, i wtedy zaczęła śpiewać inaczej. Czy ktoś uwierzyłby w tę historię, gdyby
ją opisała wiernie, tak jak naprawdę było? Że pan Ringstad wynajął adwokata i przekonał
Elise, by podpisała oświadczenie, że spodziewała się dziecka innego mężczyzny, kiedy
wychodziła za mąż za Emanuela? A wtedy Emanuel mógł natychmiast uzyskać rozwód z
powodu „niewierności” Elise i ożenić się z Signe tak szybko, jak to możliwe, ażeby zapewnić
jej synowi prawo dziedziczenia. Elise nie miała pojęcia, jak zamierzali to załatwić, skoro
Signe urodziła dziecko, gdy Emanuel był jeszcze jej mężem, ale zdolnemu adwokatowi
pewnie i to się uda.
Czy bogaci mogli być aż tak nikczemni? I czy prawo nie było równe dla wszystkich?
A może by napisać takie opowiadanie, wydrukować je i wysłać anonimowo rodzinie
Ringstadów! Gdyby zobaczyli czarno na białym, może by zrozumieli, że zachowali się
obrzydliwie.
Zmęczona wciągnęła powietrze i pokręciła głową. Pewnie jednak nie. Ludzie, którzy
potrafili tak postąpić, nie byliby zdolni do skruchy. Widzieli tylko czubek własnego nosa i
nie umieli postrzegać rzeczy z dwóch stron.
Jednak Emanuel był miły i pełen zrozumienia, kiedy go poznała. Trudno wprost
uwierzyć, że stał się kimś zupełnie innym, a może po prostu udało mu się ukryć przed nią
swoje prawdziwe oblicze.
Może to ja nie wiem wystarczająco dużo o ludziach, zastanawiała się. Przez całe życie
obracała się wśród prostych, uczciwych ludzi i niewiele wiedziała o bogatych. Wprawdzie
poznała nieco historię Karolinę i przez wiele lat przyglądała się z zainteresowaniem córce
dyrektora przędzalni, kiedy kołysząc biodrami, wchodziła do fabryki. Jednak nie znała jej i
zbyt mało o niej wiedziała, żeby móc powiedzieć, jaka jest. Karolinę była złośliwa, ale to
pewnie dlatego, że kochała się nieszczęśliwie w Emanuelu.
W poczekalni do lekarza nie czekało wielu pacjentów. Elise usiadła najbliżej drzwi i
zerkała na nich ciekawie. Przypomniała sobie dzień, kiedy przyszła tu razem z Evertem, żeby
się upewnić, czy chłopak nie zapadł na suchoty. Zastanowiła się, co się dzieje z tymi
młodymi matkami, które tu wtedy czekały razem z nimi. Jedna z nich wybiegła z płaczem z
gabinetu, prawdopodobnie lekarz nie dał jej dziecku szans na przeżycie.
Spoglądała od jednego pacjenta do drugiego. Zupełnie nie mieściło jej się w głowie,
że mogłoby jej coś dolegać. Przecież by coś czuła?
Ostatnio kiedy tu przyszła, spotkała Oline. Dziewczyna wydawała się oschła i
zgorzkniała po tym, jak wyrzucono ją z pracy za to, że się spóźniła z powodu choroby
dziecka. Małemu nie udało się przeżyć. Teraz wyszła na ulicę, a dzieci muszą sobie radzić
same.
Czy powinna się odważyć i opowiedzieć historię Oline? Nie musi się zbytnio
rozpisywać o nędznym życiu koleżanki, odkąd została prostytutką, lecz mogłaby ukazać ów
ranek, kiedy Oline miała wyjść do pracy na szóstą, lecz nie była w stanie się rozstać z
chorym dzieckiem. Jeszcze brzmiał jej w uszach zdesperowany głos Oline, kiedy upadła na
kolana, uchwyciła się nogawek spodni nadzorcy i z płaczem zaklinała go, by mogła zostać.
Chłopczyk leżał w gorączce i nagle wydał się taki dziwny, mówiła. „Myślałam, że umrze mi
na rękach”, szlochała.
Elise nadal czuła wzbierającą złość na samo wspomnienie ostrych słów nadzorcy:
„Wynoś się! To nie moja wina, że wydajecie na świat tyle bachorów”. A co sobie myślał, że
niby jak miały temu zaradzić? Czy znał jakiegoś męża, który pogodziłby się z odmową
czułości w łóżku? Płodzili dzieci czy kobiety chciały tego, czy nie. Jedyną nadzieją matek był
okres, kiedy karmiły piersią. Wtedy rzadziej trafiała się niechciana ciąża, jak twierdziła
Agnes.
Elise już zaczęła w głowie formułować zdania. Najpierw opisze los Oline, kiedy
została wdową z czwórką dzieci, spróbuje ukazać, co to znaczy ponosić w pojedynkę
odpowiedzialność za czworo maluchów i jednocześnie pracować po dwanaście i czternaście
godzin w fabryce, kiedy to myśli nieustannie gnają ku pociechom, które zostały same w
domu. Chyba były ostrożne, dokładając do pieca, i się nie poparzyły? Oby tylko za mocno
nie podkręciły płomienia w lampie parafinowej! Powinna była nakroić więcej kromek chleba
przed wyjściem do pracy, żeby nie musiały używać noża, ale tak się śpieszyła. I dlaczego nie
sprzątnęła butelki z ługiem ze stołu w kuchni? Nie tak dawno temu słyszały o chłopcu, który
się go napił i nieodwracalnie uszkodził sobie przełyk.
Potem opisałaby ten ranek, kiedy najmłodszy synek leżał w łóżku trawiony gorączką i
nagle tak dziwnie zmienił się na twarzy, opowiedziała o strachu, który ścisnął w piersi, aż
ciężko było oddychać. Boże, to chyba nic poważnego? Czy on umrze? Chryste, nie może go
tak zostawić bez opieki kogoś dorosłego, kto by go doglądał. Wszystkie inne matki z
kamienicy poszły do pracy. Załamała bezradnie ręce, nie wiedziała, czy wyjść, czy zostać.
Taka historia powinna poruszyć nawet najbardziej nieczułego czytelnika. A o tym, co
się później stało z Oline, można by tylko napomknąć. Co prawda „Nylamde” przyjął do
druku opowieść o Othilie, ale nie wiadomo, czy pismo odważy się publikować tak wiele hi-
storii o prostytutkach.
- Następny! - Lekarz stał w drzwiach i powiódł wokół wzrokiem znad okularów po
czekających pacjentach. Elise była tak pochłonięta opowieścią, którą miała napisać, że nie
zwróciła uwagi, że przyszła jej kolej. - Pani Ringstad? Jak tam się czuje chłopiec, z którym
była pani ostatnio? Co się z nim stało po śmierci pani Berg?
- Zamieszkał z nami i na szczęście wyzdrowiał. On i Peder, mój młodszy brat,
trzymają się razem jak papużki nierozłączki.
- Miło mi to słyszeć. Dużo rozmyślałem o tym małym cudaku od czasu, gdy pani go
tu przyprowadziła. Chyba po raz pierwszy mi się zdarzyło, że gdy spytałem dziecko z ubogiej
rodziny, kim chce zostać, odpowiedziało, że będzie lekarzem. Większość chłopców mówi
zwykle, że zostanie strażakiem lub konstablem.
Elise uśmiechnęła się.
- Evert nie jest taki jak inni. Nadal jest najzdolniejszy w klasie, nie musi poświęcać
dużo czasu na odrabianie lekcji, uczy się błyskawicznie, wystarczy, że raz coś usłyszy.
Natomiast mój młodszy brat mozolnie ślęczy nad książkami i niewiele z tego wynika.
Uważa, że to niesprawiedliwe. - Uśmiechnęła się przepraszająco. Lekarz spojrzał na nią
poważnie.
- Proszę go ode mnie pozdrowić i powiedzieć, że świat jest niesprawiedliwy. Ale
może któregoś pięknego dnia zrozumie, że może dla niego z tego wyniknąć również coś
dobrego, ponieważ stajemy się silni, kiedy pokonujemy przeciwności. A na co pani się
skarży, pani Ringstad? Wydaje mi się, że wygląda pani blado i jest osłabiona. Czy dobrze się
pani odżywia?
- Nie sądzę, by mi coś dolegało, ale moja siostra upierała się, żebym koniecznie do
pana przyszła. Nie mam apetytu, bardziej się męczę niż kiedyś i często mnie boli głowa.
Ponieważ mam czworo dzieci na wychowaniu, pomyślałam, że powinnam się zbadać. Na
wszelki wypadek.
Doktor odchylił się do tyłu na krześle, splótł dłonie i przyjrzał się Elise badawczo.
- Czy przypadkiem nie jest pani znowu w ciąży? Mam do tego nosa. My lekarze
posiadamy ten zmysł.
Elise poczuła, że się czerwieni.
- Mój mąż nie... hm... wyjechał na jakiś czas, a poza tym jeszcze karmię. Hugo ma
dopiero pół roku.
- Karmienie nie daje gwarancji i nie zapobiega zajściu w ciążę.
- Ale ja nie wymiotuję rano.
- Niektóre kobiety nie mają mdłości.
- Ale ja... ja do nich nie należę. - Poczuła, jak ogarnia ją panika. - Ze mną było
inaczej, kiedy miał się urodzić Hugo. Wtedy codziennie rano było mi niedobrze i...
Lekarz pochylił się do przodu i położył Elise rękę na ramieniu.
- Wiem, jak to jest, pani Ringstad. Widziałem to setki razy. Tak reagują wszystkie
matki, które tu przychodzą. Co roku mają dziecko i za każdym razem są coraz bardziej
przerażone, aż w końcu przestają się przejmować i przyjmują tę wiadomość wzruszeniem
ramion.
- Tak, ale to nie jest... Chcę powiedzieć, że to niemożliwe. My nie... Jego nie...
Doktor przerwał jej z pełnym zrozumienia nieznacznym uśmiechem.
- Rozumie pani, do tego tak niewiele trzeba. Mniej, niż się wielu wydaje. Są takie
kobiety, które zachodzą w ciążę od pierwszego razu. Proszę się położyć, to zobaczymy, czy
nie mam racji.
ROZDZIAŁ TRZECI
Pół godziny później Elise była już w drodze powrotnej do domu. Zataczała się jak
półprzytomna. Zachmurzyło się, łagodny letni deszcz padał bezgłośnie na ziemię. Lecz Elise
nie czuła, że moknie, myśli kłębiły się, a w gardle dławił płacz. To niemożliwe. Lekarz
powiedział, że prawdopodobnie jest w drugim miesiącu ciąży. Czy los naprawdę mógłby się
dla niej okazać tak okrutny?
Obiecała Johanowi, że będzie na niego czekała, a on chciał ją nawet zabrać ze sobą do
Kopenhagi. Boże, co za nieszczęście.
A co powiedziałby teraz Emanuel? Czy wycofałby wniosek o rozwód? Odszedł od
niej, ponieważ Hugo nie był jego dzieckiem, a Signe urodziła mu jego własne. Ale co teraz?
A jak zareagują jego rodzice?
Oczywiście nadal będą mieli jej wiele do zarzucenia, nadal przecież była ubogą
robotnicą znad rzeki Aker. Wcale im nie musi mówić o dziecku. Teraz, kiedy może zarabiać
pisaniem opowiadań, będzie w stanie utrzymać chłopców i własne dzieci bez niczyjej po-
mocy.
Jednak ponieważ plotki w tych stronach rozchodzą się nadzwyczaj szybko, zwłaszcza
odkąd zjawili się tu Petrike i Hjalmar Olsen, z pewnością nie potrwa długo, zanim nowina
dotrze do pani Paul - sen i Karolinę, a wtedy już nie trzeba będzie długo czekać, by dowie-
działa się o wszystkim rodzina Ringstadów.
Na sekundę oswoiła się z myślą o dziecku i ujrzała w wyobraźni przerażoną twarz
pani Ringstad. W następnym okamgnieniu wróciła jednak do rzeczywistości. Czuła, jak
gdyby cały świat jej się zawalił. Już zaczynała dostrzegać światełko w oddali, szczęśliwe
ponowne zejście się z Johanem, znak, że we wszystkim jest jakiś sens. Ale teraz? Johan nie
będzie chciał się ź nią związać, kiedy będzie miała dwoje dzieci, w dodatku każde z kimś
innym.
Dziecko z Emanuelem zmieniało wszystko. Zniszczyło jej szansę na rozpoczęcie
nowego życia z Johanem i być może przysporzy jej jeszcze więcej kłopotów ze strony
rodziny Ringstadów. Nie chciała już, żeby znowu się ułożyło między nią a Emanuelem.
Zdarzyło się zbyt wiele złego i nie da się tego naprawić. Kiedy mąż jej się zwierzył, że ją
zdradził, zdołała mu wybaczyć, ponieważ wierzyła, że zdarzyło się to tylko ten jeden raz.
Teraz wiedziała więcej. Był bezwolnym człowiekiem, lekkoduchem bez charakteru. Samej
będzie jej lepiej.
Bała się powiedzieć Hildzie o ciąży. Czy siostra coś podejrzewała? Czy dlatego tak
się upierała, żeby Elise poszła do lekarza?
Co ludzie sobie o nich pomyślą? Wprawdzie aż roi się od niezamężnych matek nad
całą rzeką Aker, ale chyba nikt nie miał tak pogmatwanego życia jak one. Hilda oddała jedno
dziecko, a drugie umarło, jednak nikt nie wiedział, kto jest ojcem, Elise zaś zaszła w ciążę
zbyt szybko, by mogła pójść do ślubu jako niewinna panna młoda. Niedługo potem odszedł
jej mąż i jak gdyby tego jeszcze było mało, wkrótce Elise znowu urodzi dziecko. Jeśli ktoś
zastanawiał się, czy Emanuel jest ojcem pierwszego, to z pewnością będą zachodzić w głowę,
kto jest ojcem dziecka numer dwa. Boże, co za chaos! Biedni Peder i Kristian, którzy mają
takie siostry, wychowują się bez ojca, a ich matka zostawiła ich dla innego mężczyzny i jego
dziecka.
Zdumiała się, że tak szybko dotarła do drewnianych domów, gdzie mieszkała
Kiełbaska, pogrążona w ponurych myślach nie zwracała uwagi na nic dookoła.
Kiełbaska, kołysząc się, wyszła właśnie z domu, dziwne, że nie poszła jeszcze do
pracy. W tej samej chwili dostrzegła Elise i zatrzymała się.
- To ty, Elise? Skąd się tu wzięłaś?
Elise nie była w stanie wymyślić żadnej prawdopodobnej wymówki.
- Byłam u lekarza, ale na szczęście nic takiego mi nie dolega. Kiełbaska przyjrzała się
jej badawczo spod przymrużonych oczu.
- Wydajesz się dziwnie blada i masz podkrążone oczy, ale to chyba nic
zaskakującego. - Popatrzyła na nią wymownie.
Elise wiedziała, do czego zmierza, ale nie miała ochoty dyskutować.
- Powinien dostać porządne lanie. Miałabym ochotę splunąć mu w twarz! Pomyśleć
tylko, że uciekł z inną. Słyszałam, jak mówią, że ona też urodziła dziecko. I ono teraz zgarnie
cały majątek, wielkie gospodarstwo i wszystko. Gdybym go tu spotkała, ukręciłabym mu łeb.
Nigdzie nie znajdzie drugiej takiej jak ty.
Elise westchnęła zmęczona.
- Nie on jedyny nad rzeką Aker będzie miał dziecko z inną kobietą.
- Nie, ale, na Boga, nie wychodziłaś za mąż za jakiegoś bałamuta. Po takim
kanceliście spodziewałabym się czegoś więcej. Czy on nie był w Armii, zanim za niego
wyszłaś, co?
Elise przytaknęła niechętnie, nie miała siły teraz o tym rozmawiać.
- Czy Larsine jest u nas?
- Hilda ją wpuściła. Zamknęła drzwi na klucz. Powiedz mi, czego się boicie. Po co
zamykać drzwi tam, gdzie nie ma co ukraść oprócz kwaśnego mleka? Myślisz, że włóczęgom
chciałoby się iść aż taki kawał drogi z Lakkegata?
Elise nie odpowiedziała.
- Muszę się pośpieszyć. Hilda zaczyna jutro pracę w Nydalens Compagnie i mamy
mnóstwo roboty.
Kiełbaska spojrzała na Elise zaciekawiona.
- A co z tobą? Nie wracasz do fabryki?
- Chyba słyszałaś, że zaczęłam szyć na zamówienie?
- Szyjesz dla ludzi? Da się z tego żyć?
- Tak, jeśli tylko znajdę klientów, którzy dobrze płacą. No, ale na mnie już czas.
Ruszyła w stronę domu.
- Masz na myśli tę wytworną damę, która mieszka niedaleko kościoła?! - usłyszała
wołanie Kiełbaski.
- Tak! - krzyknęła w odpowiedzi, nie oglądając się za siebie. Boże, czy jest coś, co
ukryje się przed tymi pleciuchami? Zanim minie dzień, całe Sagene będzie trąbić o tym, że
była u lekarza, a domysłom nie będzie końca!
Kiedy zbliżała się do szczytu wzgórza, zobaczyła Hildę z wiadrem wody, jak idzie do
drzwi. Siostra zatrzymała się, gdy ją zobaczyła, odstawiła wiadro na ziemię i czekała.
- Czy coś się stało?
Elise nie odpowiedziała, dopóki nie podeszła całkiem blisko. Kiedy stanęła tuż obok
Hildy i napotkała jej przestraszony wzrok, uświadomiła sobie własną tragedię. Przełknęła
kilka razy ślinę, walcząc z płaczem, ale nie zdołała się opanować. Łkając, opowiedziała
siostrze, czego się dowiedziała.
Hilda stała jak sparaliżowana.
- Znowu będziesz miała dziecko? Z Emanuelem? Ale jak to... - wydawała się całkiem
oszołomiona.
- Myślałam, że to niemożliwe, dopóki karmię - pociągnęła nosem i otarła dłonią oczy.
- Jeszcze nie mam okresu.
- Może lekarz się pomylił? - w głosie Hildy brzmiała nadzieja. Elise nie była w stanie
podzielać jej optymizmu.
- Był całkiem pewien. Poznał to po mnie, zanim jeszcze mnie zbadał. Nie mam
pojęcia, jakim cudem.
- W takim razie musiało to się stać przed odejściem Emanuela.
Elise skinęła głową, wytarła oczy rękawem kubraka i znowu się rozpłakała.
- Tylko nie mów nikomu, Hildo! Hilda wzruszyła ramionami.
- A jakie to ma znaczenie? Prędzej czy później ludzie i tak się dowiedzą.
- Spotkałam Kiełbaskę. Dopytywała się, gdzie byłam, i nie udało mi się niczego
wymyślić. Powiedziałam, że byłam u lekarza, ale na szczęście nic mi nie dolega.
- I myślisz, że zachowa to w tajemnicy? Zanim stanęłaś w drzwiach, plotka pomknęła
niczym strzała wzdłuż całej rzeki.
Nagle objęła Elise ramionami.
- Nie płacz, Elise. Damy sobie radę. Mówiłaś przecież, że nie musisz wracać do pracy
w przędzalni, ale możesz zarabiać pisaniem.
Elise wyswobodziła się z objęć siostry i w pośpiechu weszła do domu w obawie, że
ktoś, przechodząc przez most, może je zobaczyć i usłyszeć.
- Ale pomyśl, jeżeli nie przyjmą następnego opowiadania... - rozpłakała się, zaraz gdy
weszły do środka i zamknęły za sobą drzwi na klucz.
- Masz przecież oszczędności w szufladzie komody.
- Nie będziemy mogły z nich korzystać w nieskończoność. Hilda zamyśliła się, po
czym zawołała ożywiona.
- Musi się o tym dowiedzieć Emanuel! Jego matka i ojciec są bogaci.
Elise nie odezwała się.
Hilda spojrzała na nią zdumiona.
- Chyba zamierzałaś mu powiedzieć? Elise pokręciła głową.
- Nie wiem. Najchętniej bym mu nie mówiła. Co on może zrobić? Signe dopiero co
urodziła dziecko, a on wybrał ją, a nie mnie.
- To dlatego, że jest matką jego dziecka, a ty masz Hugo z kimś innym.
- Nie tylko dlatego. Według jego rodziców ja nie byłam odpowiednią żoną dla
Emanuela. Gdyby nie spotkał Signe, nie wróciłby do Ringstadów; a teraz są szczęśliwi, że
znów jest razem z nimi w domu. Jego matka będzie walczyć zębami i pazurami, żeby mu
przeszkodzić, by się nie rozmyślił. Rozgłosiła po całej wsi, że Signe jest żoną jej syna. Poza
tym podpisałam oświadczenie, że go zdradziłam. Zdrada to wystarczający powód, by dostać
szybki rozwód. I co to zmieni, jeśli urodzę teraz jego dziecko?
Hilda w milczeniu obserwowała siostrę.
- Wiesz, co myślę, Elise? - przerwała na chwilę, zanim zaczęła mówić dalej. - Myślę,
że ty nie chcesz, żeby Emanuel do ciebie wrócił.
- Czy to takie dziwne? - Elise sama poznała po swoim głosie, że próbuje się bronić. -
Nie dalej jak wczoraj rano ty też mówiłaś, że powinnam poczekać na Johana.
Hilda skinęła głową.
- I tak naprawdę uważałam, ale przecież nie możesz zataić przed Emanuelem, że
będziesz miała z nim dziecko.
- Teraz mówisz jak matka. Od kiedy jesteś taka rozsądna? Hilda nie mogła się nie
roześmiać.
- Uważam, że masz rację, Elise. Nie mów mu! Niech to będzie dla niego przykra
niespodzianka kiedyś w przyszłości. Już widzę, jak się przypadkowo spotykacie na Karl
Johan. Emanuel pod ramię z Signe, a za nimi ich zasmarkany szczeniak. Ty z rudowłosym
Hugo i rok młodszym synkiem o niebieskich oczach Emanuela i jego falistych brązowych
włosach. Zatrzymują się, a ty przedstawiasz im chłopczyka: „Mathias Ringstad, nazwany tak
po moim ojcu. Imię dziadka ze strony ojca otrzymał już Hugo”.
Elise nie zdołała się roześmiać, mimo że przedstawiony z fantazją opis Hildy był tak
dobry, że wyraźnie zobaczyła tę sytuację w wyobraźni. Po plecach przeszedł jej zimny
dreszcz.
- Nic pewnego, że to będzie chłopiec - zdołała tylko wykrztusić.
- Zgoda. Może to być śliczna młoda dziewczyna z długimi falującymi włosami, która
spojrzy na ojca ze zdziwieniem w swych dużych niebieskich oczach. Możesz ją nazwać
Marie po teściowej. Tym słodsza będzie zemsta.
- Nie szukam zemsty. Emanuel nie jest zły, lecz po prostu słaby. - Opadła ciężko na
stołek. - A co na to powiedzą chłopcy? I tak już są zdezorientowani; nie zrozumieją, że
mogłam zajść w ciążę z człowiekiem, którego nie kocham.
Hilda uśmiechnęła się pod nosem.
- Nie, „to obrzydliwe”, jak powiedziałby Peder.
- Nie ma się z czego śmiać.
Hilda przyniosła czajnik z kawą, która jeszcze była letnia, i nalała do dwóch kubków,
zanim usiadła.
- Nie rozumiesz, że staram się cię rozbawić? Płacz nic tu nie pomoże, i tak nie
odwrócisz tego, co się stało. Peder na pewno będzie zachwycony, on kocha małe dzieci.
Kristian zresztą też. Tylko zobacz, jak się bawi z Hugo. Dorośli zrozumieją, że dziecko zosta-
ło spłodzone, zanim Emanuel od ciebie odszedł. Nikt nie będzie cię podejrzewał o
rozwiązłość. Teraz wszyscy będą się zastanawiać, co zrobi Emanuel.
- Tak, to na pewno stanie się najbardziej ekscytującym tematem lata. - Elise sama
usłyszała sarkazm w swoim głosie. - Nie minie wiele czasu, a plotki dotrą na szczyt wzgórza
Aker i Karolinę się dowie.
- A wtedy i Emanuel pozna prawdę. To niedobrze. Powinien żyć w nieświadomości
przynajmniej do czasu, aż dziecko się urodzi.
- Tak czy owak będzie to dla niego niczym uderzenie w twarz.
- Mam nadzieję, że przeżyje prawdziwy szok, dostanie wrzodów żołądka, straci
włosy, apetyt i zacznie cierpieć na bezsenność! - Hilda uśmiechnęła się zjadliwie.
Elise nie odezwała się. Rozumiała zdenerwowanie Hildy.
- Nie chciałabym, żeby się dowiedział - wyznała po chwili. - Obiecaj, że nikomu o
tym nie powiesz, Hildo. W każdym razie dopóki niczego po mnie nie będzie widać. Będę
wkładać ten obszerny fartuch, który mama tu zostawiła, wtedy ludzie nieprędko się zo-
rientują. Nie będzie też widać, że jestem taka chuda.
Hilda poderwała się nagle od stołu.
- Zmieniłam zdanie. Naprawdę uważasz, że ten łotr powinien tak łatwo się z tego
wywinąć? Ty, która już miałaś nadzieję, że uda ci się jednak zejść na powrót z Johanem! Co
teraz? Myślisz, że Johan teraz cię zechce z dwójką dzieci? Jest tylko mężczyzną. Emanuel
zmarnował ci życie, Elise, a ty siedzisz tu i chcesz oszczędzić mu kłopotów!
Słowa Hildy zapiekły Elise niczym wymierzony policzek. Poczuła, jak na twarz
występują jej wypieki.
- Nie chcę go przed niczym oszczędzać, po prostu nie chcę mieć z nim nic wspólnego.
Nie mogę na niego patrzeć.
- Nie bądź niemądra, Elise. Nie wiesz, czy twoja następna historia zostanie przyjęta,
sama mówiłaś, z czego będziesz żyła? Ojciec Emanuela ma mnóstwo forsy, z radością sypnie
groszem, żeby uniknąć ludzkiego gadania. Chodzi nie tylko o twoją przyszłość, ale również o
twoje dzieci. Emanuel powinien przynajmniej łożyć na swoje potomstwo, to dla niego
naprawdę niewiele. Co, do licha, przyjdzie ci z twojej dumy?
- Ty za to zupełnie jesteś pozbawiona dumy. Czy tak jest lepiej? Usłyszały szybkie
kroki na zewnątrz i natychmiast obie umilkły.
- To Petrike - szepnęła Elise. - Jej w każdym razie nie wolno ci pisnąć ani słowa.
Hilda pokręciła głową.
- Nie powinnyśmy były im wynajmować. Pomyśl o tych wszystkich miłych ludziach,
których mogłyśmy wybrać, a wydawało nam się, że Petrike i Hjalmar byli najlepsi. Pewnie
obie nie jesteśmy zbyt dobrymi znawczyniami ludzi, Elise. Nie udało nam się przejrzeć
Emanuela ani też naszych lokatorów.
Elise nie odpowiedziała. Nie sądziła, by Emanuel świadomie ukrywał niektóre swoje
wady, po prostu panicznie bał się własnej matki. Ale chyba właśnie to powinna była
zauważyć i to powinno ją zastanowić.
Petrike wparowała prosto do kuchni, nie pukając, chociaż wiele razy tłumaczyły jej,
żeby korzystała z drugich drzwi, które prowadziły bezpośrednio na poddasze.
- Słyszałyście ostatnie wieści? - Z jej oczu biła żądza sensacji. - Johan Thoresen
uciekł z kraju, ponieważ jego żona związała się z innym!
Elise aż podskoczyła na stołku, owładnięta nagłą wściekłością, i zwróciła się do
Petrike, ciskając wzrokiem błyskawice.
- Jesteś najgorszą plotkarą, jaką znam. To nieprawda, co mówisz. Johan dostał
stypendium i będzie studiował rzeźbę w Kopenhadze.
- O rany! Czemu się tak złościsz? Wyjechał studiować czy uciekł, co za różnica?
Rozmawiałam z panią Evertsen z Andersengarden, a ona zna Annę, siostrę Johana
Thoresena. Ludzie z okolicy widzieli, jak Agnes kręciła się niedaleko wzgórza Aker i
zniknęła w domu swego dawnego kochanka, więc nie mów mi, że kłamię!
Potem z zadartym nosem przemaszerowała do drzwi na korytarz i zniknęła. Hilda i
Elise słyszały jej szybkie i uparte kroki na stromych schodach na poddasze.
Siostry spojrzały po sobie. Hilda wydawała się zmartwiona.
- Niedobrze.
Elise poczuła skruchę.
- Nie wiem, co we mnie wstąpiło. Nigdy nie odzywam się do niej w ten sposób.
Hilda uśmiechnęła się.
- Chyba nietrudno zrozumieć dlaczego? Miejmy tylko nadzieję, że Petrike się nie
domyśli.
Elise posłała jej przerażone spojrzenie.
- Dlaczego miałaby się domyślić?
- Petrike wietrzy sensację w każdym słowie rzuconym w złości. Ale nie martwmy się
na zapas. Zapomnijmy o strachu i pomyślmy raczej o twoim opowiadaniu, które przyjęto do
druku.
Elise popatrzyła na siostrę zdumiona. Jakże się ona zmieniła! W tej samej chwili
usłyszały na zewnątrz tupot nóg i chwilę później do kuchni wbiegli Peder i Evert.
- Hurra! Teraz możemy się bawić do końca dnia.
Oczy Pedera błyszczały. Chłopak miał brudną twarz, ręce i ubranie, a na kolanie
wielką ranę.
Hilda spojrzała na niego zaskoczona.
- Nie uczysz się dziś po południu z Reidarem? Peder pokręcił głową.
- Reidar nie ma czasu. Mówił, że musi pogadać ze swoimi rodzicami o ślubie.
Hilda zrobiła się czerwona na twarzy.
- Tak powiedział? Nie uprzedził mnie. - Posłała Elise bezradne spojrzenie. - Nie mam
odwagi, Elise. A jeśli oni są tacy jak Ringstadowie?
Peder popatrzył na siostrę przestraszony, a potem rzekł poważnie:
- Będę z tobą, Hildo. Dobrze mieć u boku mężczyznę. Prawda?
FRID INGULSTAD BLIŹNI Saga Wiatr Nadziei część 12
ROZDZIAŁ PIERWSZY Kristiania, lipiec 1906 roku To był ciężki dzień. Elise wiedziała, że zapamięta tę datę - siódmego lipca. Dzień, w którym Johan wyjechał z kraju. Być może na zawsze. Sądziła, że straciła Johana w zeszłym roku, kiedy z więzienia Akershus napisał list, w którym zerwał zaręczyny. W głębi duszy wierzyła jednak, że byłemu narzeczonemu nadal na niej zależy. Później latem przyznał się nawet do tego, mimo że oboje założyli już własne rodziny. Dwa tygodnie temu, w wigilię nocy świętojańskiej, ponownie jej się zwierzył ze swych uczuć; zjawił się wtedy tak nagle, kiedy zdrzemnęła się na słońcu. Pogładził ja szybko po policzku i powiedział, że bardzo ją lubi. Po jego oczach poznała, że miał na myśli coś więcej niż dawną przyjaźń. A teraz szła na przystań się z nim pożegnać. Pytała samą siebie, dlaczego to robi, po co zadaje sobie ból. Mogła przecież zostać w domu, postarać się o tym nie myśleć. Zająć się praniem pieluch albo brudnych spodni chłopców, sprzątaniem kuchni lub myciem okien, czymkolwiek, byleby dobrze się przy tym spocić i zagłuszyć myśli. Chciała jednak przed rozstaniem powiedzieć mu coś miłego, pokazać, że jest ktoś, kto się o niego martwi i wszędzie będzie przy nim myślami. Elise dowiedziała się od Anny, że Johan strasznie pokłócił się z Agnes z powodu Magnusa Hansena, jej byłego chłopaka, i dlatego Agnes nie zamierzała go odprowadzać. Anna tak pięknie poprosiła Elise, by poszła zamiast niej, mówiła, że Johanowi będzie przykro odjeżdżać, jeśli nikt nie przyjdzie na nabrzeże i mu nie pomacha. Było ciepło, choć to dopiero wczesny ranek. W mieście dzień się już zaczął, ludzie skoro świt śpieszyli do pracy. Kiedy Elise przechodziła obok Stortorvet, przekupki handlowały na całego. Wysokie i postawne, w długich białych fartuchach na ciemnych spódnicach i w białych chustkach na głowę nasuniętych głęboko na czoło. Poustawiały skrzynki po margarynie wokół pomnika Christiana Kvarta i kusiły towarami rozłożonymi na szerokich ladach. Chłopi już dawno przyjechali do miasta z wozami pełnymi ziemniaków, kapusty, kalarepy, jajek i marchwi. Konie rżały i pochylały łby nad korytem z wodą, żeby ugasić pragnienie, zanim zostaną zaprowadzone do stajni należących do tutejszych kupców. Chłopcy roznoszący gazety wykrzykiwali wiadomości dnia. Koła wozów konnych stukały o kamienie na moście, woźnice, siedząc na koźle, cięli batem powietrze, aż świstało. Już teraz
pierwsze służące przychodziły na zakupy ze swymi koszykami i siatkami. Elise nigdy przedtem nie była tu w dole miasta o tej porze dnia; kipiące życie zmusiło ją, by zwolniła kroku. Wreszcie zbliżyła się do nabrzeża przy Vippetangen. Ładowano i rozładowywano i wkoło było pełno tragarzy. W porcie jeden obok drugiego stały frachtowce, przycumowane do wielkich boi. Za galeasami można było dostrzec przystań niedaleko Warsztatu Mechanicz- nego w Aker, gdzie przy kei przycumowały szkunery. Elise wiedziała, że kiedyś w zimie, prawie do końca wiosny, miasto było odcięte, ponieważ żaglowce nie mogły sforsować lodu. Działo się tak aż do czasów, gdy lodołamacz „Mjolner” ruszył do pracy. Pamiętała, jak ojciec opowiadał o „kruszeniu lodów” każdej wiosny, o tym, jak ręcznie wykuwali w lodzie drogę wodną, gdy nie było jeszcze lodołamacza. Ludzie ściągali aż tu na nabrzeże, żeby się temu przyglądać. Na przystani czekał statek, który miał płynąć do Danii, Torkild wyjaśnił Elise, gdzie go szukać. Johan nie wiedział, że przyjdzie. Dopiero wczoraj wieczorem się zdecydowała. Ponownie ogarnął ją smutek, ale widać tak miało być, że Johan musiał wyjechać. Oboje założyli własne rodziny, i mimo że Emanuel wystąpił o rozwód, a Agnes dopuściła się zdrady, nie byłoby dobrze, gdyby ona i Johan na nowo się związali. Elise nie wierzyła, by Johan mógł uchylać się od odpowiedzialności, nawet jeśli Agnes zachowywała się beznadziejnie, poza tym mogło jeszcze dużo czasu upłynąć, zanim Emanuel dostanie orzeczenie rozwodu. Ani ona, ani Johan nie byli jak ci z bohemy, którzy przesiadywali przy stoliku artystów w Grand Cafe i pili, i dyskutowali. Christian Krogh, grupa malarzy i kilku artystów pili mocny trunek, który nazywali koktajlem, jak opowiadał Emanuel. Widział ich. Na czele tutejszej cyganerii stał Hans Joeger, który głosił tak zwaną wolną miłość. Uważał, że ludzie dopiero wtedy mogą przeżywać prawdziwą radość życia i miłość, kiedy są całkowicie wolni. Zarówno kobiety, jak i mężczyźni powinni wyzwolić się z wszystkich tych zasad, które wiążą zwykłych obywateli, młodzi powinni zerwać z rodzinami i żyć tak, jak sami tego chcą. Kościół był według cyganerii najgorszą instytucją, którą znali. Emanuel był oburzony, kiedy jej o nich opowiadał. Równie oburzony jak większość innych. Ludzie wielkim łukiem omijali Hansa Jaagera i jego przyjaciół. Emanuel twierdził, że jest niebezpiecznym i grzesznym człowiekiem, od którego porządni ludzie powinni się trzymać z daleka. Ale czy sam był lepszy? Zastanowiła się, co Henryk Ibsen sądził o cyganerii. Miał swój stolik w tej samej
kawiarni, w ulubionym rogu czytelni. Emanuel opowiadał, że przygotowano dla niego specjalne krzesło, na którego oparciu umieszczono napis: „Zarezerwowano dla dr. Ibsena”. Siadywał tam między dwunastą a czternastą i czytał gazety. Dokładnie o osiemnastej wracał i zawsze po półtorej godziny szedł z powrotem do domu, ubrany w swój długi frak, szerokie spodnie, w cylindrze i z parasolem w ręku. Dziwną wydaje się myśl, że już nie żyje. Elise rozejrzała się wokół w nadziei, że dostrzeże Johana. Została jeszcze chwila, zanim statek odbije od kei. Elise przyszła dużo wcześniej. I tak nie spała dziś w nocy, czuła, że równie dobrze mogłaby wstać z łóżka i wyjść. Rozczarowanie z powodu wyjazdu Johana tkwiło jeszcze w piersi niczym tępy ból. Wiedziała, że nie powinna tak reagować, Johan był zamkniętym rozdziałem w jej życiu, ale nie potrafiła uwolnić od niego myśli. Tak miło spędzili czas w przeddzień nocy świętojań- skiej. Peder promieniał szczęściem na widok Johana, a i sama dawno nie była w tak dobrym nastroju. Kiedy rozmawiali o czasach, gdy się razem spotykali, i Johan powiedział, że „od uśmiechu Elise takiemu szczeniakowi jak on kręciło się w głowie”, poczuła, że jego słowa dziwnie na nią podziałały. W myślach przeniosła się wstecz, do mrocznej klatki schodowej w Andersengarden, gdzie dwoje nastolatków namiętnie się całowało. Coś twardego usadowiło się w gardle. Kiedy Johan przybędzie do Kopenhagi, profesorzy i inni ludzie posiadający wpływy i władzę zauważą jego wielki talent. Będzie sławny, była tego pewna, i być może nigdy nie wróci do Norwegii. W stolicy Danii na pewno roiło się od uroczych młodych dam, które bardziej niż chętnie pozwolą się adorować utalentowanemu i uroczemu Norwegowi. I jeśli Johan dostanie kiedyś rozwód z Agnes, z pewnością będzie mógł przebierać wśród najbardziej pożądanych piękności, które być może również okażą się spadkobierczyniami ogromnych majątków. Dlaczego miałby zawracać sobie głowę rozwiedzioną, biedną robotnicą z rodzimej Norwegii, skoro cały świat był pełen o wiele bardziej atrakcyjnych, młodych kobiet? - Elise? Odwróciła się nagle. Szedł za nią, uśmiechając się, opalony, wysoki, wyprostowany, ze starą, zniszczoną walizką w ręku, którą na pewno pożyczył lub tanio kupił. Wyglądał na zaskoczonego. - Przyszłaś? Elise poczuła, że się zaczerwieniła. - Anna mnie poprosiła. Uważa, że byłoby przykro, gdyby nikt nie stanął na nabrzeżu i ci nie pomachał.
- Tylko dlatego tu jesteś? Bo Anna cię poprosiła? - spytał wesołym głosem. Usiłowała się roześmiać, ogarnęło ją nagle zakłopotanie, nie mogła mu pokazać, co czuje. Postawił walizkę na ziemi. - Mam dużo czasu. Statek tak szybko nie odpłynie. - Cieszysz się? - Pewnie. To ekscytujące. Jeszcze do mnie nie dociera, że naprawdę miałem takie szczęście. Przez moment bałem się, że nie dostanę paszportu, ale profesorowi udało się go załatwić. Jedyne, czego żałuję, to to, że moja mama tego nie mogła zobaczyć. Elise skinęła głową. - Byłaby taka dumna. Chociaż na pewno by się o ciebie też bała. Johan uśmiechnął się zaczepnie. - Chcesz powiedzieć, że bałaby się, co mi może strzelić do głowy za granicą? Elise chciała się roześmiać, ale śmiech utkwił jej w gardle. Może pomyślał o tym, co się stało w zeszłym roku, kiedy dał się namówić do udziału w kradzieży? - Wiesz, że twoja matka zawsze się martwiła - starała się jakoś wybrnąć. - Bała się, żebyś nie chorował i żebyś nie uległ wypadkowi. - Wzruszyła ramionami, poczuła się głupio i niezręcznie. Uśmiech Johana zmienił się, stał się cieplejszy. - Jesteś taka urocza, Elise. Wiem, o czym pomyślałaś, ale nie musisz się bać. Nigdy w życiu nie zrobię już czegoś podobnego. Pokręciła energicznie głową. - Wcale cię o to nie posądzałam. Nie przyszło mi to nawet do głowy. Chodziło mi tylko o to, że twoja matka martwiła się tyloma rzeczami. Pogładził ją po policzku, tak jak to zrobił, kiedy siedzieli razem na ganku przed domem. - Powiedz, że przyszłaś z własnej woli, a nie dlatego, że Anna cię poprosiła. Skinęła głową, patrząc mu w oczy. - Kocham cię, Johanie. I to od czasów, gdy byłam jeszcze małą dziewczynką. - Jak młodsza siostra, chciałaś powiedzieć? - W jego głosie nadal brzmiała wesołość, ale Elise wiedziała, że Johan pyta poważnie i spodziewa się czegoś więcej. Lekko pokręciła głową. - Ożeniłeś się, a ja wyszłam za mąż. Mimo że Emanuel chce rozwodu, a Agnes... - zamilkła, nie dała rady powiedzieć o tym wprost. - Będzie miała dziecko z kimś innym - dokończył za nią. - Wiesz co, Elise? Wtedy w
przeddzień nocy świętojańskiej o mało nie spytałem cię, czy nie chciałabyś pojechać ze mną do Kopenhagi. Wpatrywała się w niego zaskoczona. - Jak mogło ci przyjść do głowy coś takiego? - Oczywiście mogłabyś zabrać ze sobą Hugo. Uznałem, że Hilda i jej chłopak mogliby, chyba w tym czasie zająć się Pederem i Kristianem. Pokręciła głową oszołomiona, nie mogła uwierzyć, że myślał o tym poważnie. Wydawało się, jakby czytał w jej myślach. - Wiedziałem, że to się nie uda, dlatego nawet nie spytałem. - Ale jak to... To znaczy... Spojrzał na nią z powagą. - Chciałem cię ze sobą zabrać, ponieważ cię kocham. Nie była w stanie wymówić słowa, nie wiedziała, co powiedzieć. Ciągle nie mogła się otrząsnąć z oszołomienia, nie wierzyła, że mógł wpaść na coś takiego. - Poza tym jestem tak zarozumiały, że uważam, że i ty mnie kochasz. - Powiedział to cichym, spokojnym głosem. - Nie nazwałbym tego niewiernością. Ty i ja złożyliśmy sobie obietnicę dużo wcześniej, niż pojawili się Emanuel i Agnes. To ty i ja powinniśmy w zeszłym roku kroczyć przez środek kościoła, Elise. Odnoszę wrażenie, że nie robię nic złego, gdy przyznaję, że nadal cię kocham. Gdyby Agnes była dobrą żoną, nigdy bym ci tego nie wyznał, tylko nosił swój smutek w sobie. Elise nie zdołała spojrzeć mu w oczy. W jej duszy panował chaos sprzecznych uczuć. Johan znowu musnął dłonią jej policzek. - Wprawiłem cię w zdumienie? Naturalnie wiedziałem, że nie zostawiłabyś Pedera i Kristiana. Ani swojej impulsywnej siostry. Nie miałabyś sumienia. Ponieważ jesteś, jaka jesteś. Mój pomysł to tylko marzenie, gorące pragnienie. Słowa cisnęły mi się na język, kiedy siedzieliśmy razem tego wieczoru w wigilię nocy świętojańskiej, ale zbyt dobrze cię znam i wiem, że odpowiedź brzmiałaby „nie”. Elise walczyła z płaczem. - Nie” mów nic więcej, Johanie. Nie zniosę tego. Nie wolno nam. Pokręcił ze smutkiem głową. - Wiem o tym. Chciałem tylko, żebyś wiedziała, co czuję. Nie zarzuciłem nadziei, że kiedyś będziemy razem. Nie zapomnij o mnie, Elise. Popatrzyła mu w oczy, po jej policzkach popłynęły łzy. - Nigdy cię nie zapomnę, Johanie. Bez względu na to, co się stanie, na zawsze pozostaniesz w moich myślach. Obawiam się jednak tego, że tak bardzo pochłonie cię praca, a młode śliczne dziewczęta nie dadzą spokoju, że o mnie zapomnisz.
Roześmiał się cicho. - Tak słabo mnie znasz? Myślisz, że dam się omamić jakiejś mice, kiedy mam w domu szlachetny kamień? Nie wolno nam się poddawać, Elise. Agnes przyznała się, że dziecko, którego się spodziewa, nie jest moje. Nie mam pojęcia, skąd o tym wie, ale wygląda na to, że jest pewna. Takie małżeństwo nie może trwać długo. I chociaż Kościół odmawia udzielania ślubu rozwodnikom, ty i ja możemy mimo to żyć razem. Wielu przed nami już się na to zdecydowało. Musisz tylko przekonać samą siebie, że to nic złego. Nasza miłość jest czysta, Elise. Zakochałaś się w Emanuelu, ponieważ był miły i wybawił cię z trudnej sytuacji, ale wątpię w to, byś myślała o nim teraz jak najlepiej. Nie sądzę, byś martwiła się z jego powodu, czujesz tylko złość, rozczarowanie i jest ci przykro, że tak się co do niego pomyliłaś. Skinęła głową. Dokładnie tak było. - Będziesz na mnie czekała, Elise? - Spojrzał na nią z prośbą w oczach. Przytaknęła. - Tak, będę na ciebie czekała, Johanie - szepnęła zdławionym głosem. Pochylił się i pocałował ją. - Uważaj na siebie. - Ty też. Drżała, z trudem panowała nad uczuciami. Kiedy szła na przystań, nie spodziewała się, że to pożegnanie przyjmie taki obrót. Sądziła, że Johan będzie tak pochłonięty tym, co go czeka, że nie pomyśli o niczym innym. - Pozdrów wszystkich w domu i powiedz Pederowi, że wrócę przed upływem roku. A wtedy przywiozę coś dziwnego dla niego, Kristiana i Hugo. I naturalnie dla Everta. Elise skinęła głową i uśmiechnęła się przez łzy. Stał przez moment nieporuszony i patrzył na Elise poważnym wzrokiem. Następnie chwycił walizkę, uśmiechnął się, uścisnął szybko Elise i odwrócił się, żeby odejść. Jak przez mgłę widziała go, jak wchodzi po trapie i znika na pokładzie. Niedługo potem ujrzała dym unoszący się z komina i kiedy parowiec powoli odbił od kei i obrał kurs na morze, odwróciła się i biegiem pognała do domu. Tego samego wieczoru zwierzyła się Hildzie. Położyły się spać, ale żadna nie czuła się śpiąca. Na dworze było ciepło. Do zapadnięcia zmroku zostało jeszcze dużo czasu, jeżeli w ogóle zrobi się ciemno. Słyszały ludzi przechodzących obok i gawędzących wesoło, ludzi, którzy nie musieli iść o szóstej rano do fabryki i chcieli korzystać z jasnego letniego wieczoru.
- Pamiętasz chyba, co mówiłam, kiedy wychodziłaś za mąż za Emanuela? Nie rozumiałam, dlaczego nie mogłaś poczekać na Johana. - Wtedy nie wiedziałaś, dlaczego zgodziłam się na ślub z Emanuelem. Potem nauczyłam się go kochać, wierzyłam, że jest dobrym człowiekiem. Zapadła cisza. - Uważam, że powinnaś pójść do lekarza, zanim znowu się zwiążesz z Johanem. - Głos Hildy brzmiał inaczej niż zwykle. - Znowu zwiążę się z Johanem? - Elise powtórzyła słowa siostry poirytowana. - Zapomniałaś, że nadal jestem mężatką? - Nagle urwała. - Dlaczego mówisz, że mam się zbadać? - Sama przecież narzekałaś, że nie czujesz się dobrze. Prawie nic nie jesz, jesteś blada, masz sińce pod oczami. Proszę cię, Elise! Wiem, że boisz się wydać dwóch koron na coś, co według ciebie nie jest niezbędne, ale możesz chyba czasem to zrobić, choćby ze względu na nas. Pomyśl o Pederze, o Hugo, pomyśl, co by było, gdyby ci się coś stało. Ci dwaj są od ciebie całkiem zależni. Elise nie odpowiedziała. Nagle ogarnął ją strach. Czy to możliwe, żeby dolegało jej coś poważnego?
ROZDZIAŁ DRUGI Dopiero następnego ranka powiedziała braciom, że poszła na przystań pożegnać się z Johanem. Właściwie nie miała okazji z nimi wcześniej porozmawiać. Kiedy Peder i Evert skończyli lekcje, Reidar zabrał ich w górę rzeki na ryby. Potem całe popołudnie siedział z Pederem w salonie i ćwiczył z nim czytanie. Wiedziała, że znalazłaby okazję, by im to przekazać, gdyby próbowała, lecz coś ją powstrzymywało. Czyżby się bała, że zdradzi się przed nimi ze swymi uczuciami, którymi nadal darzyła Johana? Musiała najpierw trochę ochłonąć. Mimo wszystko była żoną Emanue- la. Peder spojrzał na nią rozczarowany. - Dlaczego nie mogłem pójść z tobą? Przecież wiesz, że Johan jest moim najlepszym przyjacielem zaraz po Evercie. Przynajmniej teraz, kiedy Emanuel zniknął. Kristian siedział w milczeniu i przyglądał się siostrze zamyślony. Elise poznała po nim, że zastanawia się nad tym, co przewidywała. W końcu odezwał się. - Chyba powinnaś mi coś wytłumaczyć, Elise. Dlaczego Johan wybrał się z nami na święto nocy świętojańskiej, jeśli jest mężem Agnes? I dlaczego to ty poszłaś się z nim pożegnać na nabrzeże? Czy ciągle go kochasz? Elise nie była w stanie spojrzeć w jego szczere oczy. Wzięła ścierkę i przetarła stół w kuchni. - Wiesz, że Emanuel zdecydował się zostać z Signe. Obaj pamiętacie też, że byliśmy z Johanem zaręczeni i bardzo się lubiliśmy. W wyniku nieszczęśliwych zdarzeń nasze drogi rozeszły się i każde z nas wzięło ślub z kimś innym. Oboje cierpimy z tego powodu. Agnes i Johan również nie są ze sobą szczęśliwi. Evert pokręcił głową, nie rozumiejąc. - Zastanawiam się, jak to jest być dorosłym. Czy musimy pobierać się i ciupciać, kiedy będziemy duzi, czy też może zostać tak, jak jest? Elise przez moment doznała szoku, ale nie dała nic po sobie poznać, uśmiechnęła się i pogładziła Everta po policzku. - Nikt nie musi żenić się ani wychodzić za mąż, jeżeli nie chce. Ale kiedy będziesz duży i zakochasz się w jakiejś dziewczynie, zupełnie inaczej na to spojrzysz. Peder zwrócił się do Everta: - Myślę, że powinniśmy sobie jednak dać spokój z małżeństwem. To wydaje się takie ohydne.
Elise z Hildą musiały się powstrzymać, by się nie roześmiać. Gdy tylko chłopcy wyszli, Hilda na powrót spoważniała. - Jutro wracam do pracy, Elise. To ostatni dzień, gdy mogę przypilnować Hugo. Czy nie mogłabyś dziś pójść do lekarza? - Nic mi nie dolega. Jestem tylko zmęczona po tym wszystkim, co się stało. - Chciałabym, żebyś mimo wszystko poszła. - Dobrze, pójdę ze względu na ciebie, ale to wyrzucone pieniądze. Petrike i Hjalmar Olsen wyszli do pracy. Elise i Hilda były w domu same. Hugo leżał na dywaniku w kuchni, przewrócił się na brzuch, uderzał drewnianą łyżką i blaszanym kubkiem o pokrywkę i piszczał z radości. Rude kręcone włosy otaczały jego głowę niczym aureola. Poprzedniego dnia po raz pierwszy usiadł, w jego buzi błyszczały dwa pierwsze dolne ząbki, przypominające białe ziarnka ryżu. - Elise? - Hilda z kubkiem kawy w ręku zerknęła na siostrę pytająco. - Jak myślisz, co powiedzą rodzice Reidara, gdy im oznajmi, że zamierzamy się pobrać? Elise poczuła ukłucie w piersi. Jeżeli rodzice Reidara są tacy jak Ringstadowie, to Hildę czekają ciężkie czasy. - To zależy, jacy oni są - odparła niepewnie. - Nie wszyscy są takimi snobami jak matka Emanuela. Niektórzy pragną dla swych dzieci jak najlepiej. Hilda nic nie powiedziała. Elise zauważyła, że zamyśliła się. - Nie martw się na zapas, Hildo. Może są wyrozumiali i mili i bardziej cenią to, jaka jesteś, niż skąd pochodzisz. - Ale ja urodziłam dwoje dzieci, Elise! Jedno oddałam, a drugie... - zacisnęła mocno usta. - Jeżeli się dowiedzą, dlaczego to zrobiłaś, będą ci współczuć. Reidar na pewno już co nieco im opowiedział. Był wstrząśnięty, gdy usłyszał, jak żyją robotnicy tu nad rzeką, i pewnie powtórzył to swoim rodzicom. Jeśli tylko będziesz się dobrze zachowywać i mówić, tak jak nauczyła nas mama, to jestem pewna, że wszystko się uda. Hilda rozpogodziła się trochę, jednak nie dała się całkiem przekonać. Przez chwilę siedziała w milczeniu. Wreszcie wyznała, wyglądało na to, że niechętnie: - Przyznałam się Reidarowi, że Paulsen Junior jest moim synem, Braciszkiem. Elise spojrzała na nią przerażona. - Musiałaś? Uzgodniłyśmy, że nikt się o tym nie dowie. - Jeżeli mam wyjść za niego za mąż, musi się o tym wcześniej czy później dowiedzieć.
- Uprzedziłaś go chyba, że pani Paulsen nie zna prawdy i że Reidar ma nikomu o tym nie mówić? Hilda skinęła głową. - Ale nie powiedziałam, że zamierzałam również oddać Jensine. Jej oczy nagle wypełniły się łzami. - Gdybym pozwoliła im ją zabrać, pewnie dzisiaj by żyła. Rozpłakała się. - Hildo, nie wolno ci tak myśleć! - przekonywała Elise. - Mówiłam ci, że Jensine urodziła się bardzo słaba, nie przeżyłaby, bez względu na to, u kogo by była. Wypij kawę i pomóż mi trochę, bo nie zdążę dziś do lekarza. Hilda wstała, odwróciła się do kuchni i nalała gorącej wody do balii, żeby pozmywać. Łzy ciekły jej po policzkach. Serce Elise krwawiło z powodu siostry, lecz współczucie tylko spotęgowałoby ból. Życie większości ludzi nie układa się gładko, a Hildzie tylko ciężki wysiłek może pomóc zapomnieć o smutku. Dobrze, że dziewczyna zaczyna jutro pracę w fabryce odzieży, bo będzie mogła zająć myśli czymś innym. - Reidarowi dobrze idzie nauka z Pederem - zagadnęła Elise. - Wydaje mi się, że już zauważyłam pewien postęp, chociaż poprawa następuje powoli. Wczoraj nasłuchiwałam zza drzwi do salonu i słyszałam, że Peder przeczytał całe zdanie bez mylenia liter. Wprawdzie były to proste, krótkie wyrazy, ale jednak. Jeżeli nadal będzie się tak starał, istnieje być może nadzieja, że razem z Evertem przejdzie do czwartej klasy. Boję się nawet pomyśleć, jak bardzo będzie nieszczęśliwy, - jeżeli to się nie uda. Hilda pociągnęła nosem, wytarła łzy rękawem kaftana i skinęła głową. - Reidar jest cierpliwy. Poza tym uważa, że Peder jest zabawny i na pewno da sobie radę. Mówi, że liczy się nie tylko umysł, ale również to, jak człowiek się odnosi do innych. Elise zdawało się, jakby słyszała słowa Johana, kiedy wdrapywali się na wzgórze w przeddzień nocy świętojańskiej: „Peder ma wiele zalet, które są równie cenne jak dobre stopnie; ma wdzięk i dobre serce, jest impulsywny i szczery, lubi ludzi”. W tej samej chwili usłyszały za oknem listonosza. Elise podeszła do drzwi. Codziennie czekała na niego tak samo niecierpliwie, ale do tej pory za każdym razem przeżywała rozczarowanie, kiedy śpieszyła na ganek, żeby sprawdzić, czy przyszła poczta. Pismo kobiece powinno przecież przysłać jej jakąś odpowiedź, nie mogło chyba odrzucić jej opowiadania, nie powiadamiając jej o tym? Ładna pogoda utrzymywała się, ciepło lata uderzyło ją, kiedy wyszła na dwór. Gdy tylko skręciła za róg domu, zobaczyła, że listonosz zatrzymał się przed ogrodzeniem. Zorientowała się, że to nowy pracownik. Serce zabiło jej mocniej i podekscytowana pod-
biegła bliżej. Listonosz stał z kopertą w ręku. - Pani Elise Ringstad, czy to pani? Skinęła głową i wyciągnęła rękę. - Tak, to ja. Dziękuję. Poczuła, że palą ją policzki, zaschło jej w ustach z przejęcia, kiedy szybko minęła róg domu, usiadła na ganku i rozerwała kopertę. Tak jak się domyślała, przesyłka przyszła od „Nylsnde”, pisma dla feministek, a podpisała ją redaktor Gina Krog. Trzymając list drżącymi rękami, Elise zaczęła czytać: Szanowna Pani Elise Ringstad, alias Elias Aasl Otrzymaliśmy Pani opowiadanie Pokrzywdzeni i mamy niniejszym przyjemność powiadomić Panią, że chętnie wydrukowalibyśmy Pani utwór w naszym czasopiśmie, jeśli może Pani przybyć do naszego biura, to zapraszamy po odbiór honorarium w wysokości trzydziestu koron. Chętnie porozmawiamy z Panią na temat tego opowiadania, jak również o ewentualnych innych tekstach, które zapewne mogłaby nam Pani zaproponować. Z poważaniem Gina Krog Elise wpatrywała się w kartkę papieru, jak gdyby ujrzała ducha. Szybko przeczytała list jeszcze raz, po czym jak burza wbiegła z ganku do kuchni. - Hildo, chodź i zobacz! Czasopismo przyjęło moje opowiadanie! Dostanę trzydzieści koron, tyle, co za miesiąc pracy w przędzalni! Chcą nawet, żebym napisała dla nich coś jeszcze! - Tańczyła z radości dookoła kuchni, wymachując listem. - Czy potrafisz w to uwierzyć? Teraz być może nie będę musiała wracać do pracy w przędzalni, kiedy Hugo na tyle dorośnie, by pójść do żłobka! Wcale nie będę musiała oddawać go do żłobka, tylko będzie mógł się bawić tu na podłodze, gdy ja będę pisać! Hilda patrzyła na siostrę szeroko otwartymi oczami z podziwem zmieszanym z zazdrością. - Jak ci się to udało? - Napisałam tylko o Othilie, prostytutce, którą spotkałam w Vaterlandzie, kiedy szukałam tych dwóch, które były z ojcem w dniu, kiedy zginął. Dokładnie tak, jak opowiedziałam o Mathilde, która rzuciła się do rzeki. Hilda nie odzywała się. Być może się wstydziła, że wcześniej nie wykazała zainteresowania twórczością Elise. Albo też dziwiła się, że można zarabiać pieniądze samym pisaniem, w dodatku o czymś, co się samemu widziało lub przeżyło. Po chwili jej twarz rozpromieniła się.
- W takim razie może będę mogła kupić sobie nowy kapelusz na lato? Powinnaś zobaczyć ten cudowny kapelusz, który widziałam wczoraj u panny Grorud! Z jasnoczerwonymi piwoniami i wstążką przewiązaną dookoła. Reidar oniemieje z podziwu. Elise westchnęła w duchu. Czy Hilda kiedykolwiek naprawdę dorośnie? - Zobaczymy, Hildo. Najpierw muszę kupić drewno i węgiel na zimę, obliczyć, ile w najbliższych miesiącach będę potrzebowała pieniędzy na czynsz, ile trzeba przeznaczyć na ubranie i buty dla Kristiana, Pedera i Everta oraz co muszę kupić dla Hugo. Poza tym dach zaczął przeciekać, boję się nawet pomyśleć, ile będzie kosztowała naprawa. - Masz przecież masę pieniędzy w szufladzie komody. Elise posłała jej oburzone spojrzenie. - Chyba nie myszkujesz w moich rzeczach? - Pewnie, że nie! Sama mi przecież o tym powiedziałaś. Elise poszła do pokoiku i położyła list na komodzie. Jutro pójdzie do redakcji i porozmawia; już teraz wiedziała, o czym będzie następne opowiadanie. Na nowo odżyła w niej radość. To niepojęte! Muszę napisać o tym Johanowi, pomyślała podniecona. Na pewno się ucieszy razem ze mną. - No to idę do lekarza - oznajmiła, kiedy wróciła do kuchni. - Mam nadzieję, że w poczekalni nie będzie zbyt dużo ludzi. Jeżeli Hugo zacznie płakać, to na pewno dlatego, że będzie chciał pić. Daj mu gotowanej wody, zostawiłam trochę w kubku do przestudzenia. Właściwie nie denerwowała się wizytą u lekarza, postanowiła do niego pójść tylko dlatego, że Hilda nalegała. Złościło ją, że taki piękny letni dzień będzie musiała spędzić w zatłoczonej poczekalni, ale Hilda miała rację. Elise często czuła się zmęczona w ciągu dnia, była blada i nie miała apetytu. Rzeczywiście może lepiej to zbadać. Chłopcy jeszcze dość długo będą od niej zależni, poza tym Peder odchodziłby od zmysłów, gdyby zachorowała. Pamięta ten dzień, kiedy płakał nad wszystkimi, których stracił, i poczuła bolesne kołatanie w piersi. Dobry Boże, nie pozwól, by dolegało mi coś poważnego, poprosiła w duchu. Chciała ominąć miejsce, w którym cuchnęło od rzeki, uważała, że nigdy dotąd odór nie był tak nieznośny jak teraz. Zamiast pójść tą drogą co zawsze, wybrała ścieżkę pomiędzy niedużymi drewnianymi domami, gdzie mieszkała Kiełbaska. Po lewej stronie jaśniała kwiecista łączka, żółciutkie jaskry lśniły niczym maleńkie słońca, a błękitne dzwoneczki kiwały się na swych cienkich łodyżkach na słabym wietrze. Trawa była soczysta i zielona, spomiędzy gałęzi krzaku bzu obok domu kowala dochodził niemal ogłuszający świergot chmary ptaków. Słońce cudownie grzało w twarz, niebo było czyste i niebieskie. Elise z drżeniem wciągnęła powietrze. Ach, gdyby tak lato mogło trwać cały rok!
Kiedy wróci od lekarza, wybierze się na długi spacer z Hugo. Nie wiedziała, jak długo będzie jej wolno zatrzymać wózek, i musiała korzystać z okazji, póki się nadarzała. Teraz, kiedy zarobiła tyle pieniędzy za opowiadanie, mogła sobie zafundować jedno wolne przedpołudnie. Uśmiechnęła się do siebie. To nie do wiary. Pomyśleć tylko, że przyjęli jej opowiadanie w piśmie kobiecym! Gdyby ktoś jej o tym powiedział rok temu, roześmiałaby się w głos jak z dobrego żartu. Czy rzeczywiście można się utrzymać z pisania? Trzydzieści koron, cała miesięczna pensja. Może to tylko za pierwszym razem dostawało się tyle pieniędzy? Poza tym to nic pewnego, czy zechcą przyjąć następną historię, którą napisze. To niemożliwe, żeby po- trzebowali tyle opowiadań, poza tym nie jest jedyną, która pisze. Pewnie w historii Othilie było coś, co wywarło wrażenie. Czy powinna się odważyć, żeby napisać o sobie, zmieniając tylko imiona? O pani Ringstad, która odnosiła się do nich tak słodko i życzliwie tylko dlatego, że żal jej było dzieci z fabrycznej dzielnicy Kristianii i chciała spełnić dobry uczynek. A potem ku swemu przerażeniu dowiedziała się, że jej jedyny syn i spadkobierca majątku oddał swe serce ubogiej robotnicy, i wtedy zaczęła śpiewać inaczej. Czy ktoś uwierzyłby w tę historię, gdyby ją opisała wiernie, tak jak naprawdę było? Że pan Ringstad wynajął adwokata i przekonał Elise, by podpisała oświadczenie, że spodziewała się dziecka innego mężczyzny, kiedy wychodziła za mąż za Emanuela? A wtedy Emanuel mógł natychmiast uzyskać rozwód z powodu „niewierności” Elise i ożenić się z Signe tak szybko, jak to możliwe, ażeby zapewnić jej synowi prawo dziedziczenia. Elise nie miała pojęcia, jak zamierzali to załatwić, skoro Signe urodziła dziecko, gdy Emanuel był jeszcze jej mężem, ale zdolnemu adwokatowi pewnie i to się uda. Czy bogaci mogli być aż tak nikczemni? I czy prawo nie było równe dla wszystkich? A może by napisać takie opowiadanie, wydrukować je i wysłać anonimowo rodzinie Ringstadów! Gdyby zobaczyli czarno na białym, może by zrozumieli, że zachowali się obrzydliwie. Zmęczona wciągnęła powietrze i pokręciła głową. Pewnie jednak nie. Ludzie, którzy potrafili tak postąpić, nie byliby zdolni do skruchy. Widzieli tylko czubek własnego nosa i nie umieli postrzegać rzeczy z dwóch stron. Jednak Emanuel był miły i pełen zrozumienia, kiedy go poznała. Trudno wprost uwierzyć, że stał się kimś zupełnie innym, a może po prostu udało mu się ukryć przed nią swoje prawdziwe oblicze. Może to ja nie wiem wystarczająco dużo o ludziach, zastanawiała się. Przez całe życie
obracała się wśród prostych, uczciwych ludzi i niewiele wiedziała o bogatych. Wprawdzie poznała nieco historię Karolinę i przez wiele lat przyglądała się z zainteresowaniem córce dyrektora przędzalni, kiedy kołysząc biodrami, wchodziła do fabryki. Jednak nie znała jej i zbyt mało o niej wiedziała, żeby móc powiedzieć, jaka jest. Karolinę była złośliwa, ale to pewnie dlatego, że kochała się nieszczęśliwie w Emanuelu. W poczekalni do lekarza nie czekało wielu pacjentów. Elise usiadła najbliżej drzwi i zerkała na nich ciekawie. Przypomniała sobie dzień, kiedy przyszła tu razem z Evertem, żeby się upewnić, czy chłopak nie zapadł na suchoty. Zastanowiła się, co się dzieje z tymi młodymi matkami, które tu wtedy czekały razem z nimi. Jedna z nich wybiegła z płaczem z gabinetu, prawdopodobnie lekarz nie dał jej dziecku szans na przeżycie. Spoglądała od jednego pacjenta do drugiego. Zupełnie nie mieściło jej się w głowie, że mogłoby jej coś dolegać. Przecież by coś czuła? Ostatnio kiedy tu przyszła, spotkała Oline. Dziewczyna wydawała się oschła i zgorzkniała po tym, jak wyrzucono ją z pracy za to, że się spóźniła z powodu choroby dziecka. Małemu nie udało się przeżyć. Teraz wyszła na ulicę, a dzieci muszą sobie radzić same. Czy powinna się odważyć i opowiedzieć historię Oline? Nie musi się zbytnio rozpisywać o nędznym życiu koleżanki, odkąd została prostytutką, lecz mogłaby ukazać ów ranek, kiedy Oline miała wyjść do pracy na szóstą, lecz nie była w stanie się rozstać z chorym dzieckiem. Jeszcze brzmiał jej w uszach zdesperowany głos Oline, kiedy upadła na kolana, uchwyciła się nogawek spodni nadzorcy i z płaczem zaklinała go, by mogła zostać. Chłopczyk leżał w gorączce i nagle wydał się taki dziwny, mówiła. „Myślałam, że umrze mi na rękach”, szlochała. Elise nadal czuła wzbierającą złość na samo wspomnienie ostrych słów nadzorcy: „Wynoś się! To nie moja wina, że wydajecie na świat tyle bachorów”. A co sobie myślał, że niby jak miały temu zaradzić? Czy znał jakiegoś męża, który pogodziłby się z odmową czułości w łóżku? Płodzili dzieci czy kobiety chciały tego, czy nie. Jedyną nadzieją matek był okres, kiedy karmiły piersią. Wtedy rzadziej trafiała się niechciana ciąża, jak twierdziła Agnes. Elise już zaczęła w głowie formułować zdania. Najpierw opisze los Oline, kiedy została wdową z czwórką dzieci, spróbuje ukazać, co to znaczy ponosić w pojedynkę odpowiedzialność za czworo maluchów i jednocześnie pracować po dwanaście i czternaście godzin w fabryce, kiedy to myśli nieustannie gnają ku pociechom, które zostały same w domu. Chyba były ostrożne, dokładając do pieca, i się nie poparzyły? Oby tylko za mocno
nie podkręciły płomienia w lampie parafinowej! Powinna była nakroić więcej kromek chleba przed wyjściem do pracy, żeby nie musiały używać noża, ale tak się śpieszyła. I dlaczego nie sprzątnęła butelki z ługiem ze stołu w kuchni? Nie tak dawno temu słyszały o chłopcu, który się go napił i nieodwracalnie uszkodził sobie przełyk. Potem opisałaby ten ranek, kiedy najmłodszy synek leżał w łóżku trawiony gorączką i nagle tak dziwnie zmienił się na twarzy, opowiedziała o strachu, który ścisnął w piersi, aż ciężko było oddychać. Boże, to chyba nic poważnego? Czy on umrze? Chryste, nie może go tak zostawić bez opieki kogoś dorosłego, kto by go doglądał. Wszystkie inne matki z kamienicy poszły do pracy. Załamała bezradnie ręce, nie wiedziała, czy wyjść, czy zostać. Taka historia powinna poruszyć nawet najbardziej nieczułego czytelnika. A o tym, co się później stało z Oline, można by tylko napomknąć. Co prawda „Nylamde” przyjął do druku opowieść o Othilie, ale nie wiadomo, czy pismo odważy się publikować tak wiele hi- storii o prostytutkach. - Następny! - Lekarz stał w drzwiach i powiódł wokół wzrokiem znad okularów po czekających pacjentach. Elise była tak pochłonięta opowieścią, którą miała napisać, że nie zwróciła uwagi, że przyszła jej kolej. - Pani Ringstad? Jak tam się czuje chłopiec, z którym była pani ostatnio? Co się z nim stało po śmierci pani Berg? - Zamieszkał z nami i na szczęście wyzdrowiał. On i Peder, mój młodszy brat, trzymają się razem jak papużki nierozłączki. - Miło mi to słyszeć. Dużo rozmyślałem o tym małym cudaku od czasu, gdy pani go tu przyprowadziła. Chyba po raz pierwszy mi się zdarzyło, że gdy spytałem dziecko z ubogiej rodziny, kim chce zostać, odpowiedziało, że będzie lekarzem. Większość chłopców mówi zwykle, że zostanie strażakiem lub konstablem. Elise uśmiechnęła się. - Evert nie jest taki jak inni. Nadal jest najzdolniejszy w klasie, nie musi poświęcać dużo czasu na odrabianie lekcji, uczy się błyskawicznie, wystarczy, że raz coś usłyszy. Natomiast mój młodszy brat mozolnie ślęczy nad książkami i niewiele z tego wynika. Uważa, że to niesprawiedliwe. - Uśmiechnęła się przepraszająco. Lekarz spojrzał na nią poważnie. - Proszę go ode mnie pozdrowić i powiedzieć, że świat jest niesprawiedliwy. Ale może któregoś pięknego dnia zrozumie, że może dla niego z tego wyniknąć również coś dobrego, ponieważ stajemy się silni, kiedy pokonujemy przeciwności. A na co pani się skarży, pani Ringstad? Wydaje mi się, że wygląda pani blado i jest osłabiona. Czy dobrze się pani odżywia?
- Nie sądzę, by mi coś dolegało, ale moja siostra upierała się, żebym koniecznie do pana przyszła. Nie mam apetytu, bardziej się męczę niż kiedyś i często mnie boli głowa. Ponieważ mam czworo dzieci na wychowaniu, pomyślałam, że powinnam się zbadać. Na wszelki wypadek. Doktor odchylił się do tyłu na krześle, splótł dłonie i przyjrzał się Elise badawczo. - Czy przypadkiem nie jest pani znowu w ciąży? Mam do tego nosa. My lekarze posiadamy ten zmysł. Elise poczuła, że się czerwieni. - Mój mąż nie... hm... wyjechał na jakiś czas, a poza tym jeszcze karmię. Hugo ma dopiero pół roku. - Karmienie nie daje gwarancji i nie zapobiega zajściu w ciążę. - Ale ja nie wymiotuję rano. - Niektóre kobiety nie mają mdłości. - Ale ja... ja do nich nie należę. - Poczuła, jak ogarnia ją panika. - Ze mną było inaczej, kiedy miał się urodzić Hugo. Wtedy codziennie rano było mi niedobrze i... Lekarz pochylił się do przodu i położył Elise rękę na ramieniu. - Wiem, jak to jest, pani Ringstad. Widziałem to setki razy. Tak reagują wszystkie matki, które tu przychodzą. Co roku mają dziecko i za każdym razem są coraz bardziej przerażone, aż w końcu przestają się przejmować i przyjmują tę wiadomość wzruszeniem ramion. - Tak, ale to nie jest... Chcę powiedzieć, że to niemożliwe. My nie... Jego nie... Doktor przerwał jej z pełnym zrozumienia nieznacznym uśmiechem. - Rozumie pani, do tego tak niewiele trzeba. Mniej, niż się wielu wydaje. Są takie kobiety, które zachodzą w ciążę od pierwszego razu. Proszę się położyć, to zobaczymy, czy nie mam racji.
ROZDZIAŁ TRZECI Pół godziny później Elise była już w drodze powrotnej do domu. Zataczała się jak półprzytomna. Zachmurzyło się, łagodny letni deszcz padał bezgłośnie na ziemię. Lecz Elise nie czuła, że moknie, myśli kłębiły się, a w gardle dławił płacz. To niemożliwe. Lekarz powiedział, że prawdopodobnie jest w drugim miesiącu ciąży. Czy los naprawdę mógłby się dla niej okazać tak okrutny? Obiecała Johanowi, że będzie na niego czekała, a on chciał ją nawet zabrać ze sobą do Kopenhagi. Boże, co za nieszczęście. A co powiedziałby teraz Emanuel? Czy wycofałby wniosek o rozwód? Odszedł od niej, ponieważ Hugo nie był jego dzieckiem, a Signe urodziła mu jego własne. Ale co teraz? A jak zareagują jego rodzice? Oczywiście nadal będą mieli jej wiele do zarzucenia, nadal przecież była ubogą robotnicą znad rzeki Aker. Wcale im nie musi mówić o dziecku. Teraz, kiedy może zarabiać pisaniem opowiadań, będzie w stanie utrzymać chłopców i własne dzieci bez niczyjej po- mocy. Jednak ponieważ plotki w tych stronach rozchodzą się nadzwyczaj szybko, zwłaszcza odkąd zjawili się tu Petrike i Hjalmar Olsen, z pewnością nie potrwa długo, zanim nowina dotrze do pani Paul - sen i Karolinę, a wtedy już nie trzeba będzie długo czekać, by dowie- działa się o wszystkim rodzina Ringstadów. Na sekundę oswoiła się z myślą o dziecku i ujrzała w wyobraźni przerażoną twarz pani Ringstad. W następnym okamgnieniu wróciła jednak do rzeczywistości. Czuła, jak gdyby cały świat jej się zawalił. Już zaczynała dostrzegać światełko w oddali, szczęśliwe ponowne zejście się z Johanem, znak, że we wszystkim jest jakiś sens. Ale teraz? Johan nie będzie chciał się ź nią związać, kiedy będzie miała dwoje dzieci, w dodatku każde z kimś innym. Dziecko z Emanuelem zmieniało wszystko. Zniszczyło jej szansę na rozpoczęcie nowego życia z Johanem i być może przysporzy jej jeszcze więcej kłopotów ze strony rodziny Ringstadów. Nie chciała już, żeby znowu się ułożyło między nią a Emanuelem. Zdarzyło się zbyt wiele złego i nie da się tego naprawić. Kiedy mąż jej się zwierzył, że ją zdradził, zdołała mu wybaczyć, ponieważ wierzyła, że zdarzyło się to tylko ten jeden raz. Teraz wiedziała więcej. Był bezwolnym człowiekiem, lekkoduchem bez charakteru. Samej będzie jej lepiej.
Bała się powiedzieć Hildzie o ciąży. Czy siostra coś podejrzewała? Czy dlatego tak się upierała, żeby Elise poszła do lekarza? Co ludzie sobie o nich pomyślą? Wprawdzie aż roi się od niezamężnych matek nad całą rzeką Aker, ale chyba nikt nie miał tak pogmatwanego życia jak one. Hilda oddała jedno dziecko, a drugie umarło, jednak nikt nie wiedział, kto jest ojcem, Elise zaś zaszła w ciążę zbyt szybko, by mogła pójść do ślubu jako niewinna panna młoda. Niedługo potem odszedł jej mąż i jak gdyby tego jeszcze było mało, wkrótce Elise znowu urodzi dziecko. Jeśli ktoś zastanawiał się, czy Emanuel jest ojcem pierwszego, to z pewnością będą zachodzić w głowę, kto jest ojcem dziecka numer dwa. Boże, co za chaos! Biedni Peder i Kristian, którzy mają takie siostry, wychowują się bez ojca, a ich matka zostawiła ich dla innego mężczyzny i jego dziecka. Zdumiała się, że tak szybko dotarła do drewnianych domów, gdzie mieszkała Kiełbaska, pogrążona w ponurych myślach nie zwracała uwagi na nic dookoła. Kiełbaska, kołysząc się, wyszła właśnie z domu, dziwne, że nie poszła jeszcze do pracy. W tej samej chwili dostrzegła Elise i zatrzymała się. - To ty, Elise? Skąd się tu wzięłaś? Elise nie była w stanie wymyślić żadnej prawdopodobnej wymówki. - Byłam u lekarza, ale na szczęście nic takiego mi nie dolega. Kiełbaska przyjrzała się jej badawczo spod przymrużonych oczu. - Wydajesz się dziwnie blada i masz podkrążone oczy, ale to chyba nic zaskakującego. - Popatrzyła na nią wymownie. Elise wiedziała, do czego zmierza, ale nie miała ochoty dyskutować. - Powinien dostać porządne lanie. Miałabym ochotę splunąć mu w twarz! Pomyśleć tylko, że uciekł z inną. Słyszałam, jak mówią, że ona też urodziła dziecko. I ono teraz zgarnie cały majątek, wielkie gospodarstwo i wszystko. Gdybym go tu spotkała, ukręciłabym mu łeb. Nigdzie nie znajdzie drugiej takiej jak ty. Elise westchnęła zmęczona. - Nie on jedyny nad rzeką Aker będzie miał dziecko z inną kobietą. - Nie, ale, na Boga, nie wychodziłaś za mąż za jakiegoś bałamuta. Po takim kanceliście spodziewałabym się czegoś więcej. Czy on nie był w Armii, zanim za niego wyszłaś, co? Elise przytaknęła niechętnie, nie miała siły teraz o tym rozmawiać. - Czy Larsine jest u nas? - Hilda ją wpuściła. Zamknęła drzwi na klucz. Powiedz mi, czego się boicie. Po co
zamykać drzwi tam, gdzie nie ma co ukraść oprócz kwaśnego mleka? Myślisz, że włóczęgom chciałoby się iść aż taki kawał drogi z Lakkegata? Elise nie odpowiedziała. - Muszę się pośpieszyć. Hilda zaczyna jutro pracę w Nydalens Compagnie i mamy mnóstwo roboty. Kiełbaska spojrzała na Elise zaciekawiona. - A co z tobą? Nie wracasz do fabryki? - Chyba słyszałaś, że zaczęłam szyć na zamówienie? - Szyjesz dla ludzi? Da się z tego żyć? - Tak, jeśli tylko znajdę klientów, którzy dobrze płacą. No, ale na mnie już czas. Ruszyła w stronę domu. - Masz na myśli tę wytworną damę, która mieszka niedaleko kościoła?! - usłyszała wołanie Kiełbaski. - Tak! - krzyknęła w odpowiedzi, nie oglądając się za siebie. Boże, czy jest coś, co ukryje się przed tymi pleciuchami? Zanim minie dzień, całe Sagene będzie trąbić o tym, że była u lekarza, a domysłom nie będzie końca! Kiedy zbliżała się do szczytu wzgórza, zobaczyła Hildę z wiadrem wody, jak idzie do drzwi. Siostra zatrzymała się, gdy ją zobaczyła, odstawiła wiadro na ziemię i czekała. - Czy coś się stało? Elise nie odpowiedziała, dopóki nie podeszła całkiem blisko. Kiedy stanęła tuż obok Hildy i napotkała jej przestraszony wzrok, uświadomiła sobie własną tragedię. Przełknęła kilka razy ślinę, walcząc z płaczem, ale nie zdołała się opanować. Łkając, opowiedziała siostrze, czego się dowiedziała. Hilda stała jak sparaliżowana. - Znowu będziesz miała dziecko? Z Emanuelem? Ale jak to... - wydawała się całkiem oszołomiona. - Myślałam, że to niemożliwe, dopóki karmię - pociągnęła nosem i otarła dłonią oczy. - Jeszcze nie mam okresu. - Może lekarz się pomylił? - w głosie Hildy brzmiała nadzieja. Elise nie była w stanie podzielać jej optymizmu. - Był całkiem pewien. Poznał to po mnie, zanim jeszcze mnie zbadał. Nie mam pojęcia, jakim cudem. - W takim razie musiało to się stać przed odejściem Emanuela. Elise skinęła głową, wytarła oczy rękawem kubraka i znowu się rozpłakała.
- Tylko nie mów nikomu, Hildo! Hilda wzruszyła ramionami. - A jakie to ma znaczenie? Prędzej czy później ludzie i tak się dowiedzą. - Spotkałam Kiełbaskę. Dopytywała się, gdzie byłam, i nie udało mi się niczego wymyślić. Powiedziałam, że byłam u lekarza, ale na szczęście nic mi nie dolega. - I myślisz, że zachowa to w tajemnicy? Zanim stanęłaś w drzwiach, plotka pomknęła niczym strzała wzdłuż całej rzeki. Nagle objęła Elise ramionami. - Nie płacz, Elise. Damy sobie radę. Mówiłaś przecież, że nie musisz wracać do pracy w przędzalni, ale możesz zarabiać pisaniem. Elise wyswobodziła się z objęć siostry i w pośpiechu weszła do domu w obawie, że ktoś, przechodząc przez most, może je zobaczyć i usłyszeć. - Ale pomyśl, jeżeli nie przyjmą następnego opowiadania... - rozpłakała się, zaraz gdy weszły do środka i zamknęły za sobą drzwi na klucz. - Masz przecież oszczędności w szufladzie komody. - Nie będziemy mogły z nich korzystać w nieskończoność. Hilda zamyśliła się, po czym zawołała ożywiona. - Musi się o tym dowiedzieć Emanuel! Jego matka i ojciec są bogaci. Elise nie odezwała się. Hilda spojrzała na nią zdumiona. - Chyba zamierzałaś mu powiedzieć? Elise pokręciła głową. - Nie wiem. Najchętniej bym mu nie mówiła. Co on może zrobić? Signe dopiero co urodziła dziecko, a on wybrał ją, a nie mnie. - To dlatego, że jest matką jego dziecka, a ty masz Hugo z kimś innym. - Nie tylko dlatego. Według jego rodziców ja nie byłam odpowiednią żoną dla Emanuela. Gdyby nie spotkał Signe, nie wróciłby do Ringstadów; a teraz są szczęśliwi, że znów jest razem z nimi w domu. Jego matka będzie walczyć zębami i pazurami, żeby mu przeszkodzić, by się nie rozmyślił. Rozgłosiła po całej wsi, że Signe jest żoną jej syna. Poza tym podpisałam oświadczenie, że go zdradziłam. Zdrada to wystarczający powód, by dostać szybki rozwód. I co to zmieni, jeśli urodzę teraz jego dziecko? Hilda w milczeniu obserwowała siostrę. - Wiesz, co myślę, Elise? - przerwała na chwilę, zanim zaczęła mówić dalej. - Myślę, że ty nie chcesz, żeby Emanuel do ciebie wrócił. - Czy to takie dziwne? - Elise sama poznała po swoim głosie, że próbuje się bronić. - Nie dalej jak wczoraj rano ty też mówiłaś, że powinnam poczekać na Johana.
Hilda skinęła głową. - I tak naprawdę uważałam, ale przecież nie możesz zataić przed Emanuelem, że będziesz miała z nim dziecko. - Teraz mówisz jak matka. Od kiedy jesteś taka rozsądna? Hilda nie mogła się nie roześmiać. - Uważam, że masz rację, Elise. Nie mów mu! Niech to będzie dla niego przykra niespodzianka kiedyś w przyszłości. Już widzę, jak się przypadkowo spotykacie na Karl Johan. Emanuel pod ramię z Signe, a za nimi ich zasmarkany szczeniak. Ty z rudowłosym Hugo i rok młodszym synkiem o niebieskich oczach Emanuela i jego falistych brązowych włosach. Zatrzymują się, a ty przedstawiasz im chłopczyka: „Mathias Ringstad, nazwany tak po moim ojcu. Imię dziadka ze strony ojca otrzymał już Hugo”. Elise nie zdołała się roześmiać, mimo że przedstawiony z fantazją opis Hildy był tak dobry, że wyraźnie zobaczyła tę sytuację w wyobraźni. Po plecach przeszedł jej zimny dreszcz. - Nic pewnego, że to będzie chłopiec - zdołała tylko wykrztusić. - Zgoda. Może to być śliczna młoda dziewczyna z długimi falującymi włosami, która spojrzy na ojca ze zdziwieniem w swych dużych niebieskich oczach. Możesz ją nazwać Marie po teściowej. Tym słodsza będzie zemsta. - Nie szukam zemsty. Emanuel nie jest zły, lecz po prostu słaby. - Opadła ciężko na stołek. - A co na to powiedzą chłopcy? I tak już są zdezorientowani; nie zrozumieją, że mogłam zajść w ciążę z człowiekiem, którego nie kocham. Hilda uśmiechnęła się pod nosem. - Nie, „to obrzydliwe”, jak powiedziałby Peder. - Nie ma się z czego śmiać. Hilda przyniosła czajnik z kawą, która jeszcze była letnia, i nalała do dwóch kubków, zanim usiadła. - Nie rozumiesz, że staram się cię rozbawić? Płacz nic tu nie pomoże, i tak nie odwrócisz tego, co się stało. Peder na pewno będzie zachwycony, on kocha małe dzieci. Kristian zresztą też. Tylko zobacz, jak się bawi z Hugo. Dorośli zrozumieją, że dziecko zosta- ło spłodzone, zanim Emanuel od ciebie odszedł. Nikt nie będzie cię podejrzewał o rozwiązłość. Teraz wszyscy będą się zastanawiać, co zrobi Emanuel. - Tak, to na pewno stanie się najbardziej ekscytującym tematem lata. - Elise sama usłyszała sarkazm w swoim głosie. - Nie minie wiele czasu, a plotki dotrą na szczyt wzgórza Aker i Karolinę się dowie.
- A wtedy i Emanuel pozna prawdę. To niedobrze. Powinien żyć w nieświadomości przynajmniej do czasu, aż dziecko się urodzi. - Tak czy owak będzie to dla niego niczym uderzenie w twarz. - Mam nadzieję, że przeżyje prawdziwy szok, dostanie wrzodów żołądka, straci włosy, apetyt i zacznie cierpieć na bezsenność! - Hilda uśmiechnęła się zjadliwie. Elise nie odezwała się. Rozumiała zdenerwowanie Hildy. - Nie chciałabym, żeby się dowiedział - wyznała po chwili. - Obiecaj, że nikomu o tym nie powiesz, Hildo. W każdym razie dopóki niczego po mnie nie będzie widać. Będę wkładać ten obszerny fartuch, który mama tu zostawiła, wtedy ludzie nieprędko się zo- rientują. Nie będzie też widać, że jestem taka chuda. Hilda poderwała się nagle od stołu. - Zmieniłam zdanie. Naprawdę uważasz, że ten łotr powinien tak łatwo się z tego wywinąć? Ty, która już miałaś nadzieję, że uda ci się jednak zejść na powrót z Johanem! Co teraz? Myślisz, że Johan teraz cię zechce z dwójką dzieci? Jest tylko mężczyzną. Emanuel zmarnował ci życie, Elise, a ty siedzisz tu i chcesz oszczędzić mu kłopotów! Słowa Hildy zapiekły Elise niczym wymierzony policzek. Poczuła, jak na twarz występują jej wypieki. - Nie chcę go przed niczym oszczędzać, po prostu nie chcę mieć z nim nic wspólnego. Nie mogę na niego patrzeć. - Nie bądź niemądra, Elise. Nie wiesz, czy twoja następna historia zostanie przyjęta, sama mówiłaś, z czego będziesz żyła? Ojciec Emanuela ma mnóstwo forsy, z radością sypnie groszem, żeby uniknąć ludzkiego gadania. Chodzi nie tylko o twoją przyszłość, ale również o twoje dzieci. Emanuel powinien przynajmniej łożyć na swoje potomstwo, to dla niego naprawdę niewiele. Co, do licha, przyjdzie ci z twojej dumy? - Ty za to zupełnie jesteś pozbawiona dumy. Czy tak jest lepiej? Usłyszały szybkie kroki na zewnątrz i natychmiast obie umilkły. - To Petrike - szepnęła Elise. - Jej w każdym razie nie wolno ci pisnąć ani słowa. Hilda pokręciła głową. - Nie powinnyśmy były im wynajmować. Pomyśl o tych wszystkich miłych ludziach, których mogłyśmy wybrać, a wydawało nam się, że Petrike i Hjalmar byli najlepsi. Pewnie obie nie jesteśmy zbyt dobrymi znawczyniami ludzi, Elise. Nie udało nam się przejrzeć Emanuela ani też naszych lokatorów. Elise nie odpowiedziała. Nie sądziła, by Emanuel świadomie ukrywał niektóre swoje wady, po prostu panicznie bał się własnej matki. Ale chyba właśnie to powinna była
zauważyć i to powinno ją zastanowić. Petrike wparowała prosto do kuchni, nie pukając, chociaż wiele razy tłumaczyły jej, żeby korzystała z drugich drzwi, które prowadziły bezpośrednio na poddasze. - Słyszałyście ostatnie wieści? - Z jej oczu biła żądza sensacji. - Johan Thoresen uciekł z kraju, ponieważ jego żona związała się z innym! Elise aż podskoczyła na stołku, owładnięta nagłą wściekłością, i zwróciła się do Petrike, ciskając wzrokiem błyskawice. - Jesteś najgorszą plotkarą, jaką znam. To nieprawda, co mówisz. Johan dostał stypendium i będzie studiował rzeźbę w Kopenhadze. - O rany! Czemu się tak złościsz? Wyjechał studiować czy uciekł, co za różnica? Rozmawiałam z panią Evertsen z Andersengarden, a ona zna Annę, siostrę Johana Thoresena. Ludzie z okolicy widzieli, jak Agnes kręciła się niedaleko wzgórza Aker i zniknęła w domu swego dawnego kochanka, więc nie mów mi, że kłamię! Potem z zadartym nosem przemaszerowała do drzwi na korytarz i zniknęła. Hilda i Elise słyszały jej szybkie i uparte kroki na stromych schodach na poddasze. Siostry spojrzały po sobie. Hilda wydawała się zmartwiona. - Niedobrze. Elise poczuła skruchę. - Nie wiem, co we mnie wstąpiło. Nigdy nie odzywam się do niej w ten sposób. Hilda uśmiechnęła się. - Chyba nietrudno zrozumieć dlaczego? Miejmy tylko nadzieję, że Petrike się nie domyśli. Elise posłała jej przerażone spojrzenie. - Dlaczego miałaby się domyślić? - Petrike wietrzy sensację w każdym słowie rzuconym w złości. Ale nie martwmy się na zapas. Zapomnijmy o strachu i pomyślmy raczej o twoim opowiadaniu, które przyjęto do druku. Elise popatrzyła na siostrę zdumiona. Jakże się ona zmieniła! W tej samej chwili usłyszały na zewnątrz tupot nóg i chwilę później do kuchni wbiegli Peder i Evert. - Hurra! Teraz możemy się bawić do końca dnia. Oczy Pedera błyszczały. Chłopak miał brudną twarz, ręce i ubranie, a na kolanie wielką ranę. Hilda spojrzała na niego zaskoczona. - Nie uczysz się dziś po południu z Reidarem? Peder pokręcił głową.
- Reidar nie ma czasu. Mówił, że musi pogadać ze swoimi rodzicami o ślubie. Hilda zrobiła się czerwona na twarzy. - Tak powiedział? Nie uprzedził mnie. - Posłała Elise bezradne spojrzenie. - Nie mam odwagi, Elise. A jeśli oni są tacy jak Ringstadowie? Peder popatrzył na siostrę przestraszony, a potem rzekł poważnie: - Będę z tobą, Hildo. Dobrze mieć u boku mężczyznę. Prawda?