Kaaasia241992

  • Dokumenty470
  • Odsłony994 438
  • Obserwuję692
  • Rozmiar dokumentów740.9 MB
  • Ilość pobrań609 455

DOM NOCY 11 - rozdział trzynasty

Dodano: 8 lata temu

Informacje o dokumencie

Dodano: 8 lata temu
Rozmiar :398.8 KB
Rozszerzenie:pdf

Moje dokumenty

Kaaasia241992
Dokumenty

DOM NOCY 11 - rozdział trzynasty.pdf

Kaaasia241992 Dokumenty Cast P.C., Cast Kristin - Dom nocy (1-12) XI Cast P.C Cast Kristin - Dom Nocy - Ujawniona
Użytkownik Kaaasia241992 wgrał ten materiał 8 lata temu.

Komentarze i opinie (0)

Transkrypt ( 21 z dostępnych 21 stron)

Tłumaczenie nieoficjalne KAZchomik

Shaunee „Nie musisz zostawać,” Shaunee powiedziała Thanatos. Nie wyglądała jak Wysoka Kapłanka. Skupiała swój wzrok na płonącym stosie. „Będę czuwać. Myślę, że powinnam, plus to coś co naprawdę chcę robić.” „Byłaś dobrym przyjacielem dla niej,” powiedziała Thanatos. „Mam nadzieję, że byłam. Starałam się, ale sprawy przybrały dziwny obrót i nie było takie, jakim spodziewałam się, że będą.” „Córko, takie jest życie: brudne, mylące, bolesne, ale wspaniałe. * Wszystko co każdy z nas może zrobić, stara się by było najlepsze, i uczymy się na naszych błędach, jak również na naszych zwycięstwach.” „Cóż, w tym momencie najlepsze co mogę zrobić to zostać tu, z Erin, i pilnować jej, aż do świtu.” „Jest to starożytna tradycja, że ci co najbardziej kochali osobę, którą zabrała śmierć czuwali przy stosie od pierwszego płomienia, po pierwszy płomień świtu. Zostawię cię z twym czuwaniem, życząc, byś była błogosławiona, Shaunee.” Shaunee zacisnęła rękę na serccu i skłoniła się z szacunkiem przed Thanatos zanim odwróciła *Powiedź to Neferet – ona zrozumie twe słowa :P

się by oglądać blask stosu. „Też nie musisz zostawać,” Shaunee przemówiła do nieśmiertelnego, wiedząc, że obserwował z cieni. „Stevie Rae i Zoey cię potrzebują. Wszystko będzie dobrze.” „Nie podoba mi się jak Dallas wyglądał tej nocy.* Chce zadośćuczynienia za tą śmierć, co jest niemożliwe,” powiedział Kalona. „Wyglądał na smutnego, gdy zapalił stos. Może to wszystko, że ona jest – była jego dziewczyną,” powiedziała Shaunee, chcąc w to uwierzyć. „Gdyby naprawdę ją kochał, czuwałby tak jak ty.” Kalona powiedział to o czym Shaunee nie chciała myśleć. „Każdy płacze inaczej,” powiedziała. „Uznaję jego sposób żałoby* , i wiem, że zmieni się w gniew. Będzie chlastał, starając się zagłuszyć ból przemocą i zemstą.” „To jest to co sam zrobiłeś?” Shaunee spojrzała zza stosu na Kalone. Skrzydlaty nieśmiertelny był tak piękny, jak jasne były płomienie, promieniował srebrnym blaskiem Otherworldu. „Tak,” przyznał powoli. „Tak, to właśnie uczyniłem. Dlatego uznaję to w Dallasie. Również dlatego rozumiem, jak niebezpieczny może się stać.” „Oto, czego nie rozumiem,” Shaunee *Ten jego nie gustowny ubiór – dodał w myśli Kalona głosem Macieja Piróga xD *Ja też uwielbiam Resident Evil, ale tylko do 3 części, później to już masakra. Gry z tej serii polecam, ale do 4 części :)

powiedziała. Jak można zatracić się w miłości, tak, że chce się zniszczyć ludzi? Kiedy Erin i ja nie byłyśmy już Bliźniaczkami byłam smutna i samotna. Ale nie uważam, że tak z nią było, czy z Dallasem, nawet, jeśli sądzę, że nie był dla niej wystarczająco dobry.” Kiedy nieśmiertelny nie odpowiedział jej, Shaunee odwróciła się do niego, podniosła rękę, wskazując dłonią na stos, kontrolowała swój element i pozwoliła by znajome ciepło ukoiło smutek w niej. „Wierzę, że na twoje pytanie może odpowiedzieć tylko poszczególne jednostki.” „Więc, nie odpowiesz mi?” Kalona zawahał się, i Shaunee mogła zobaczyć jak kilka emocji przewija się po jego przystojnej twarzy: smutek, wątpliwości, a nawet irytacja. Jego skrzydła poruszyły się niespokojnie, ale w końcu odpowiedział jej. „Gdy straciłem Nyx jedynym sposobem bym mógł to znieść, było zastąpić całą miłość gniewem. Tak długo jak paliła mnie złość uwierzyłem, że miłość do Bogini była kłamstwem.” Kalona spotkał spojrzenie Shaunee, a ona pomyślała, że może zobaczyć eony nędzy w jego bursztynowych oczach, „Utrzymywanie tego gniewu miało cenę a była nią przemoc i zniszczenie, śmierć i ciemność.” „Ale nie było w tym więcej sensu, gdybyś

poszedł do Nyx i wyznał, że nie chcesz żyć bez niej?”* Uśmiech Kalony był nieskończenie smutny. „Moja duma powstrzymuje mnie przed znalezieniem drogi do niej.” „Nadal?” „Nie. Nyx sama dobrze wie, kto jest teraz po jej stronie,” powiedział Kalona. „Nie uważam, że ona zawsze wie,” powiedziała Shaunee. „Jesteś młoda,” powiedział. „Nie żyjesz wystarczająco długo, aby życie zabiło w tobie nadzieje.” „Cóż, nie wiem o Nyx tak dużo jak ty, ale jestem absolutnie pewna, wierzę, że ona po prostu jest wybaczającą boginią. Udowodniła mi tym to razem. Widziałam to, a mam tylko osiemnaście lat.” Shaunee zastopowała. „Może tu nie o to chodzi, jak długo żyjesz, lub czy posiadasz zdolność do nadziei. Może chodzi o to ile masz wiary.” „Mam wiarę, młoda adeptko. Wierzę, że Nyx wybacza tym, którzy zasługują na pebaczenie,” powiedział. „Myślisz, że nie zasługujesz na jej wybaczenie?” „Wiem, że nie.” Skłonił głowę lekko do niej. „Zostań pilnować przyjaciela. Nie będę ci *„Życie to nie film. To jest wojna! Musicie zabijać! Albo nie przeżyjecie!” B. Linda – Detektyw Inwektyw. Facet nigdy nie przyzna się do pomyłki :P

przeszkadzać.” po tym zniknął w ciemnościach. Shaunee odwróciła się do stosu i uniosła drugą dłoń. Zrobiła krok bliżej, zamknęła oczy i pozwoliła jej elementowi prowadzić się, gdy to zrobiła przemówiła do stosu niosąc słowa do Nyx. „Bogini, to jest moje do widzenia dla Erin. Wiem, że jest z tobą i wreszcie odzyskała spokój. Dziękuję za to, że kochałaś ją i dbałaś o nią. Również, dziękuję za miłość, którą obdarzyłaś Kalone i za opiekę nad nim, też, bez względu na to co, wiem, że nie odwracasz się od ludzi, których kochasz.” „Myślisz, że jesteś kurwa lepsza ode mnie, nie?” Głos Dallasa dołączył do niej, i Shaunee nie mogła nic powiedzieć, gdyż kontrolowała swój element. Płonący stos odzwierciedlił jej szok, i Shaunee nie mogła się skupić i przywrócić kontrolę, naturalnym było, że mogła pochłonąć Dallasa. Gdy uzyskała kontrolę nad elementem ponownie i mogła zwrócić swą uwagę na Dallasa, głupi dzieciak stał tam, uśmiechając się i patrząc na nią swoim chujowym spojrzeniem* nie zauważając faktu, że właśnie uratowała życie temu idiocie. „Nie, Dallas, nie uważam się za lepszą od ciebie. *Nie pytajcie jak takie spojrzenie wygląda...

Prawda jest taka, że nie myślę zbyt dużo o tobie,” powiedziała. „Erin powiedziała, że jesteś spiętą kurwą,” powiedział. Shaunee przygryzła wargę, zamiast odpowiedzieć mu. Mogłaby spalić go jednym ruchem, lyb słowem. Ale nie chciała tego zrobić, zwłaszcza, szczególnie przy stosie Erin. Więc, pomyślała o tym przez jedną długą, niewygodną chwilę, a następnie powiedziała najmilszą rzecz o jakiej mogła pomyśleć. „Jesteś pewien, że wiedziałeś co Erin tak naprawdę myślała?” „Pierdoliłem ją! Oczywiście, że wiedziałeś co myślała.” Zrobił kilka kroków z ciemności w kierunku Shaunee a jego uśmiech stawał się szydzący. „Chyba, że powiesz mi, że z nią też się pierdoliłaś.” Shaunee patrzyła na niego, zbyt wstrząśnięta ignorancją jego słów, by móc odpowiedzieć. „Kuuurwa! Wiedziałem, że wy dwie byłyście nienormalnie blisko. Pierdoliłaś ją! I nigdy mi o tym nie powiedziała. Jaki wstyd.* Nasza trójka mogła mieć dobrą zabawę.” Płomienie, które powstały w niej rozgrzały Shaunee do białej gorączki. Jej umysł oczyścił się. Uwięziła Dallasa jednym spojrzeniem. „Nie lubiłam cię, gdy byłeś z Stevie Rae. Zawsze *Właśnie to powiedzieli jego rodzice, gdy po raz pierwszy go zobaczyli: JAKI WSTYD!!!!!

miałeś coś do mnie. Plus, jesteś za niski,” nie mogła się powstrzymać by tego nie dodać. Po tym skupiła się i powiedziała prawdę, bez wyzwisk, czy złośliwych komentarzy. Przekazała mu ogień, ale zamiast spalić go, Shaunee przypaliła go prawdą. „Przez całe jej życie, Erin największym pragnieniem było znaleźć, kogokolwiek, cokolwiek, co pozwoliłoby jej poczuć coś. Ty byłeś tylko ostatnim w długiej liście kogokolwiek. Rozumiem jak wrażliwa i zawiedziona była, i naprawdę dbałam o nią, nawet po tym jak już nie była moim najlepszym przyjacielem. Jeśli naprawdę troszczyłeś się o nią, pokażesz to zostając tu ze mną, aż nastanie świt i poszanujesz jej pamięć, nawet jeśli jej już nie ma.” Dallas nie wydawał się uciekać od niej wzrokiem. Jego oczy były pełne łez, a potem przepełnione. Shaunee mogła dostrzec prawdziwego chłopca na sekundę – chłopca, który może rzeczywiście był w stanie kochać Erin. Potem zamrugał i otarł policzki tyłem jego rękawku. Jej warga zadrżała. „Jesteś tak głupia jak Erin cię opisywała. Nie mogę zostać tu, aż do wschodu słońca. Jestem czerwonym wampirem. Słońce mnie spali.” Element Shaunee wypełnił ją i uspokoił. Nie wróciła do jadowitej retoryki. „Zawsze wiesz,

kiedy nastanie świt. Możesz odejść tuż zanim słońce wstanie, i tyle. Ja będę czuwać przez resztę tego czasu z nią. Erin to doceni.” „Myślałem, że byłem ostatni na długiej liście kogokolwiek,” powiedział. „Nie powinnam była tego mówić – to nie było właściwe – aby kłócić się przy stosie Erin. Dallas, przepraszam.” Zaśmiał się sarkastycznie. „Nie jest mi przykro, jesteś słaba. Erin wiedziała to, gdy od ciebie odeszła. Tak jak ja wiedziałem, gdy opuszczałem Stevie Rae.” „Nie zostawiłeś Stevie Rae. Stevie Rae zakochała się w Rephaimem. Ona ciebie zostawiła, i nie mogłeś nic na to poradzić. To dlatego zwróciłeś się do Ciemności, i ciągle tu wracasz.” „Pierdolić Stevie Rae! Pierdolić was wszystkich! Twoi przyjaciele są winni śmierci Erin!” Dallas krzyknął, biorąc agresywny krok w jej kierunku. Shaunee uniosła rękę. Ściana ciepła kierowana przez nią stanęła pomiędzy nimi. Osłaniając twarz ramieniem, Dallas zatoczył się. „Zapłacisz za to, co zrobiłaś. Wszyscy za to zapłacicie!”

Stark „Ten dzieciak będzie jutro cierpiał,” powiedział Stark, gdy wszedł do starego pokoju Zoey w akademiku. Zostało tylko dziesięć minut do świtu, a on czuł masę zmęczenia utkwionego gdzieś głęboko w nim. „Zajęło ci to wieczność. Zaczęłam się martwić, że nie wrócisz przed wschodem słońca,” powiedziała Zoey, siadając na łóżku i odrzuciła książkę, którą czytała. „Taa, sorrka, nie mogłem go zostawić tak samemu po tym wszystkim.” Uśmiechnął się do Z i podszedł do zlewu. „Z Shaunee wszystko dobrze?” Zoey spojrzała zirytowana pytaniem. „Taaa, wydaje się w porządku. Cóż, jest trochę smutna i tak dalej, ale jest w porządku. Zostanie przy stosie dopóki słońce nie wstanie. Zgaduję, że Dallas przyjdzie i zrobi jakąś głupią scenę, która jest w jego stylu, ale Shaunee go zleje.” „Nie sądzisz, że trzeba było z nią zostać?” „Z Shaunee? Przy stosie?” Zoey zmarszczyła na niego brwi. „Tak. Jesteś jej Wysoką Kapłanką.” „Cóż, technicznie, tak długo jak utknęliśmy

tutaj, Thanatos jest jej Kapłanką, nie ja. I Shaunee powiedziała Thanatos, że chce zostać przy stosie sama. Thanatos uszanowała jej życzenie – pomyślałam, że i ja powinnam. Masz z tym problem?”* Stark ujął w dłonie wodę by spłukać mydło z twarzy, zastanawiając się jak rozmawiać z Z. Była tak cholernie drażliwa od tej całej sprawy z balkonem, gdy ujrzała, że Aurox był Heathem, a Heath był Auroxem. To sprawiało, że czuł się jak jeżozwierz! „Nie,” powiedział wreszcie. „Nie mam z tym żadnego problemy. Z, nie próbowałem się z tobą kłócić. Po prostu chciałem wiedzieć co z Shaunee.” „Pogrzeb Erin się skończył. Z Shaunee wszystko w porządku. To tyle. Naprawdę chcę wiedzieć co z Auroxem i tymi ludzkimi chłopcami. Nie ogarniam o co chodziło i o czym mówił Heath.” Żołądek Starka skurczył się. „Masz na myśli Auroxa.” „Taaa, Auroxa.” Zoey zmarszczyła brwi. „Tak właśnie powiedziała,. Więc co się dzieje?” Stark był zbyt zmęczony, żeby się z nią kłócić* , więc zignorował jej Freudowski poślizg, mimo iż poczuł ból w sercu. „Dwoje facetów jakoś znalazło dziurę w ścianie niedaleko akademika. *Kojarzycie takich dresów z komiksów? „Masz jakiś problem? No to będzie wpierdol!” Tak właśnie Zoey się zachowuje, jak osiedlowy dres :P *Przecież on to uwielbia. Wiecznie szuka zaczepek.

Pili i szukali gorących wampirów.” „To tyle.” powtórzył jej słowa, zdjął koszulkę i zaczął szczotkować zęby. „Stark, serio? Opuszczasz ważne szczegóły.” Wzruszył ramionami, powiedział z szczoteczką w zębach, mając nadzieje, że to zakończy jej przesłuchanie. „Nic wielkiego. Wykorzystałem moje super moce czerwonego wampira i sprawiłem, że uwierzyli, że jestem policjantem i, że mają szczęście. Powiedziałem, że nie chcę ciągać ich do więzienia, za zakłócanie spokoju, i wzywać ich rodziców. Myślą, że Dom Nocy jest pod moim patrolem, więc nie będą teraz już nikogo tu nachodzić.” „No, to dobre.” Nie powiedziała nic więcej, tak długo ile zajęło mu zakończenie mycia zębów o dostał się do łóżka, ale wiedział, że przygryzła wargę i zmarszczyła czoło co oznaczało, że ma więcej do powiedzenia. Plus, mógł wyczuć jej napięcie. Zawsze mógł wyczuć jej napięcie. Zdał sobie sprawę, że może rozmasować jej ramiona i starać się by się zrelaksowała, ale nie mógł ominąć powodu jej napięcia. Aurox był Heathem. Zoey kochała Heatha. I tak uczucia Starka sprawiły, że czuł się jak gówno. Więc, położył się obok niej i zgasił małą gazową

lampkę, mając nadzieje, że wszystko czego chce to to, aby Zoey zwinęła się w jego ramionach i by objęła go rękoma i powiedziała, że nie musi się martwić o to, że chce Auroxa, czy Heatha, czy kogokolwiek oprócz niego. Zamiast tego, z ciemności, Zoey powiedziała, „Dlaczego był zewnątrz?” Stark westchnął. „Biegał wokół szkolnego muru. Nie pytaj mnie dlaczego i tak nie potrafię tego wyjaśnić samemu sobie.” „Bieganie wycisza jego umysł,” powiedziała Zoey. „Skąd wiesz?” Nastąpiła krótka cisza, i mógł prawie usłyszeć jak myśli, zanim powiedziała, „Tak robił Heath, gdy miał problem. Musiał się zmęczyć by wyłączyć myśli.” „Oh,” powiedział Stark, czując mdłości przez moment. „Gdzie jest teraz?” spytała. „Nieprzytomny w piwnicy,” powiedział Stark. „Nie myślę, że śpi.” „Może nie, ale mogę ci obiecać, że jest nieprzytomny.” „Położyłeś go na boku tak, żeby nie udusił się, jeśli się zrzyga?”* „Nie, ale nie krępuj się by go tu przytargać, jeśli *Jakie to romantyczne :3

tak się cholernie o niego martwisz.” „Stark, ja tylko – ” „Wiem co tylko. Wiem wszystko, Zoey. W tym problem.” „Nie musisz się na mnie wściekać,” powiedziała. „Nie jestem wściekły. Jestem zmęczony. Słońce zaraz wstanie i muszę spać. Dobranoc.” Stark przewrócił się na bok. Odwrócił się do niej, zwinął się, mając nadzieje, że owinie go ramionami i przyciągnie do siebie i powie, że wszystko będzie w porządku, że ogarną to razem. Zamiast tego usłyszał jej miękki głos, „Dobranoc.” Czuł jak przesuwa się z dala od niego. Stark nigdy nie był tak zadowolony, że nie miał problemu by zasnąć po wschodzie słońca. Stevie Rae To zawsze jest strasznie trudne powiedzieć do widzenia Rephaimowi. Stevie Rae zwinęła się, sama na jej łóżku. Była wyczerpana – słońce wstało kilka minut temu, i nawet chwila walki ze

snem była ciężką batalią. Ale to był ten czas, gdy jej umysł wyłączał się. Nie mogła przestać myśleć o tym, jak pragnęła, aby Rephaim był tam z nią. Nie chciała być niewdzięczna, ale po pogrzebie Erin, zerwaniu stosunków Thanatos z Wysoką Radą, przysięgą Nicole wierności (jej!), nie wspominając o Neferet co-nikt-nie-wie-gdzie- jest, sprawiało, że naprawdę, naprawdę chciała wtulić się w ramiona Rephaima i czuć się bezpieczna i kochana. Zamiast tego powiedziała do widzenia do niego na zewnątrz chwilkę przed wschodem i poszła do pokoju, który dzieliła z Shaunee. Stevie Rae wzięła łóżko najbliżej okna, nawet jeśli nie był to najmądrzejszy pomysł. Ich pokój wychodził na wschód i był wypełniony słońcem z rana. Jeśli nie miałyby rolety, usmażyłaby się jak bekon na patelni. Ale one miały rolety – duże, z grubego ciemnego materiału. Były tak ciężkie i tak mocno ze sobą związane, że Stevie Rae mogła mieć otwarte okno przez cały dzień, podczas gdy spała, nawet najsilniejszy wiatr nie powodował ich ruchu. To było dobre, ponieważ ona zawsze zostawiała otwarte okno. Co jeśli Rephaim będzie chciał do niej przyjść? Jeśli wpadnie w jakieś kłopoty, gdy będzie krukiem i będzie potrzebował bezpiecznego miejsca? Chciała wierzyć, że coś z

chłopca, którego kocha pozostaje głęboko w nim, nawet, gdy jest bestią. To dlatego chciała by pozwolił jej zostać i oglądać jak zmienia się w kruka.* Sporo myślała o tym, i chciała go dotknąć – oswoić go. „Po tym wszystkim” powiedziała mu dzień po tym, gdy Bogini wybaczyła Rephaimowi i ofiarowała mu postać ludzkiego chłopca w godzinach między zachodem a wschodem słońca, „Oswoiłam już raz bestię. Może uda mi się jeszcze raz!” powiedziała Rephaimowi spowiedziewając się, że doprowadzi go uśmiechu i śmiechu, jak to miał w zwyczaju – wydawał się taki szczęśliwy będąc blisko niej. Lecz nie. Był całkowicie poważny i wziął ją za ręce, powiedział: „Kiedy byłem Raven Mocker miałem trochę człowieka w sobie. Musisz pamiętać, że jestem teraz inny. Gdy jestem chłopcem, jak teraz, jestem całkowicie człowiekiem. Gdy jestem krukiem, jestem niczym więcej, niż bestią. Znam tylko niebo i potrzebuję lecieć z wiatrem.” To ją przeraziło. I powiedziała mu to. Nie chciała ukrywać rzeczy przed Rephaimem – byli zbyt blisko na to. „Ale zawsze wrócisz do mnie. To nie znaczy, że coś wciąż jest w środku kruka?” *Niech przyzna, że chce oglądać go bez majciochów :D

Spojrzał smutno, ale powiedział jej prawdę jak obiecał. „Kiedy jestem krukiem jestem bestią. Nie wiem kochana. Nie znam cię. Proszę nie zmuszaj go do niczego.” „Ale wrócisz do mnie!” „Stevie Rae.” Ujął jej twarz w ręce. „Myślę, że to dlatego, że jest w tym coś z magii Nyx.” „Jakby umieściła w tobie GPS byś mógł mnie znaleźć?” „GPS?” „Nowoczesna magia, która pomaga znaleźć drogę do domu.” Uśmiechnął się. „Tak! Nyx włożyła we mnie GPS i mogę cię znaleźć.” Stevie Rae zrzuciła koc i spojrzała na puste łóżko Shaunee. Starała się nie zasnąć i mieć pewność, że z Shaunee wszystko w porządku. To było straszne stracić najlepszą przyjaciółkę, i chociaż Erin i Shaunee miały problemy, to nie zmienia jednak faktu, że do kilku tygodni temu, były nierozłączne od czasu, gdy przyszły do Domu Nocy. Była duża różnica między kłótnią z BFF a śmiercią twojej BFF. Umysł Stevie Rae automatycznie wrócił do nocy, gdy Erin zaczęła kaszleć krwią i zmarła. Zoey była z nią każdą sekundę. To pomogło. Shaunee była tam dla Erin by jej pomoc.

A teraz Shaunee robiła właściwą rzecz – czuwała przy stosie do rana. Stevie Rae przekręciła się znowu i spojrzała na czarne zasłony, próbując mieć otwarte oczy – próbując zwalczyć drenaż energii, który był w jakiś sposób naturalny dla czerwonych adeptów i wampirów, gdy słońce było na niebie. Nie było dla niej możliwe by utrzymać przytomność za dnia. To było po prostu trudne. Naprawdę trudne. Jej powieki zatrzepotały. Być może, mogłaby odpocząć tylko przez chwilę. Usłyszała Shaunee jak wchodzi i obudziła się ponownie i sprawdziła ją... Drzwi otworzyły się tak cicho, że prawie nie obudziły Stevie Rae. Leżała na boku, z twarzą do okna, starając się w pełni się obudzić. Shaunee jest tak cicho, powiedziała sobie Stevie Rae. Może chce po prostu spać. Stevie Rae zdecydowała, że przekręci się i otworzy oczy, ale nie powiedziała nic – po prostu niech Shaunee wie, że ona tu jest i nie śpi (prawie) jeśli chce pogadać. Zaczęła się obracać i nagle usłyszała dziwny trzask tuż nad jej ramieniem. Próbowała usiąść a trzeszczenie zmieniło się w buczenie jak rażenie prądem, jakby elektryczność statyczna na sterydach, trafił ją, przyciskając ją do łóżka. Natychmiast obudziła się i całkowicie ożywiona,

Stevie Rae próbowała usiąść ponownie, mówiąc „Shaunee, coś tu jest nie tak.” Mimo, iż nic nie widziała, energia elektryczna przeszła przez nią ponownie! Wciąż po swojej stronie, Stevie Rae przytuliła się do łóżka, starając się trzymać z dala od niewidzialnego niebezpieczeństwa wiszącego nad nią. „Shaunee!” Wrzasnęła. „Pomóż mi!” „Nie ma jej tu. Wciąż jest przy stosie Erin. Pierdolona hipokrytka.” Oddech Stevie Rae zmienił się w mały i płytki, przepełniła ją panika, gdy rozpoznała głos. „Dallas, co ty tu robisz?” Automatycznie, Stevie Rae zaczęła docierać do ochrony elementem, ale pokój Shaunee był na trzecim piętrze akademika – zbyt dużo metrów nad ziemią, by jej element pomógł bez pomocy całego kręgu i zwiększania mocy Zoey. Wszedł w jej widok, ciemna sylwetka na tle czarnych zasłon.* Widziała, że trzymał jedną rękę ku górze, otwarta dłoń w jej kierunku. Dłoń emanowała światłem. Drugą ręką sięgnął gruby przewód, którym związane były zasłony. „Powiedzmy, że jestem tutaj, aby rozpocząć zwrot z inwestycji.” Stevie Rae próbowała wstać z łóżka. Elektryczne pole trzeszczało i uderzało przez *Jak to się mówi? Widziałam za dużo interentów by wiedzieć jak to się skończy :P Rape Time Bitch!

nią, co sprawiało, że chciała krzyczeć i płakać z bólu. „Dallas, to szaleństwo! Shaunee zaraz tu będzie.” „Będzie za późno dla ciebie. I nie martw się, upewnię się, że jej też się coś przytrafi. Ale najpierw, twoja kolej.” Jego oczy były puste. Jego głos pełen nienawiści. „Zabiję ją szybko, jednym trzaśnięciem. Ale nie ciebie – zasługujesz na cierpienie. Zdradziłaś mnie z pierdolonym dziwactwem – teraz usmaż się za to!” Dallas pociągnął mocno za kabel, uwalniając rolety. Wyciągając połowę kurtyny, ale uważając, aby utrzymać je z dala od siebie. Światło dzienne zalało pokój przez otwarte okno, padając bezpośrednio na Stevie Rae. To było jakby weszła do pieca. Elektryczne pole przypieło ją do łóżka, światło zaczęło palić jej skórę. Stevie Rae zakryła twarz, wijąc się w agoni i zaczęła krzyczeć. Potem wszystko okazało się bardzo szalone. Był straszny pisk, tak głośny, że przebił agonię Stevie Rae. „Ahhhh! Spierdalaj!” Dallas wrzasnął i zatoczył się po pokoju. Pole elektryczne, które utrzymywało Stevie Rae na łóżku opadło a wraz z nim zsunęła się i ona.

Przytuliła się do boku łóżka, uciekając w chłodny cień. Dallas przechylił się obok niej, oczywiście starając się dostać do drzwi, ale atak ogromnego kruka był nieugięty. Całkowicie zszokowana, Stevie Rae obserwowała ptaka malującego Dallasa krwią, ryjąc pazurami po jego podniesionych rękoma jak bił potężnymi skrzydłami w powietrze i wrzeszczał w bólu. Drzwi otworzyły się i do pokoju wpadła Shaunee. „Stevie Rae! Co do – ” Dallas chwycił ją, trzymając ją przed sobą, używając jak tarczy. „Nie Rephaim nie skrzywdź Shaunee!” Kruk cofnął się w ostatniej chwili milimetry od twarzy Shaunee i zaatakował ponownie przyszpilając ich do ściany. Dallas popchnął Shaunee na kruka, a następnie pobiegł, rzucając się przez drzwi, trzaskając nimi za sobą. Shaunee zwymiotowała na podłogę obok Stevie Rae. „OMÓJBOŻE! Twoja skóra! Oh, Stevie Rae jesteś strasznie spalona! Nie ruszaj się – nie ruszaj się. Zamknę zasłonę i pomogę.” Stevie Rae chwyciła ja za rękę. Dyszała z bólu, ale zmusiła się by coś powiedzieć. „Najpierw Rephaim. Będzie się bał.” Shaunee nie musiała szukać kruka. Latał nad

nimi, szumiąc skrzydłami tak, że Stevie Rae poczuła jak porusza powietrze. Wylądował na oparciu łóżka. Spojrzał na Stevie Rae, przechylając głowę. „No dalej,” powiedziała, starając się brzmieć spokojnie i normalnie. „Nic mi nie jest. Wyjdź na zewnątrz. Stevie Rae podniosła rękę, wskazała słabym gestem w stronę otwartego okna i zignorowała fakt, że jej ręka – jej ramie – i z pewnością twarz - miała umazaną w krwi. „Shaunee zajmie się mną teraz. Zobaczymy się o zachodzie słońca.” Przechylił głowę i ponownie wykonał miękki krakanie. Stevie Rae pomyślała, że to najpiękniejszy ptak jaki kiedykolwiek widziała. „Kocham cię, Rephaim,” powiedziała. „Dziękuję ci za uratowanie mnie.” Jakby to było to, na co czekał, wielki kruk rozpostarł skrzydła i poszybował przez okno. Shaunee pobiegła do okna, zamknęła je, i wzięła następnie szarpnęła rolety, wiążąc je szybko bezpiecznie. Przykucnęła sobok Stevie Rae. „Chcesz bym przeniosła cie do łóżka?” „Nie. Idź po pomoc.” Gdy Shaunee wybiegła sprintem z pokoju, Stevie

Rae przycisnęła twarz do podłogi i modliła się by to przeszło.