Margo_77

  • Dokumenty166
  • Odsłony32 211
  • Obserwuję45
  • Rozmiar dokumentów271.4 MB
  • Ilość pobrań20 957

Christina Henry - Black Wings 06 - Black Heart tłumaczenie

Dodano: 7 lata temu

Informacje o dokumencie

Dodano: 7 lata temu
Rozmiar :1.3 MB
Rozszerzenie:pdf

Christina Henry - Black Wings 06 - Black Heart tłumaczenie.pdf

Margo_77 EBooki Henry Christina -- Black Wings
Użytkownik Margo_77 wgrał ten materiał 7 lata temu.

Komentarze i opinie (0)

Transkrypt ( 25 z dostępnych 246 stron)

Christina Henry – Black Wings 06 – Black Heart Tłumaczenie: karolciaka Korekta: czarymery Strona 1

Christina Henry – Black Wings 06 – Black Heart Tłumaczenie: karolciaka Korekta: czarymery Strona 2 1. - Musisz wynosić się z domu, teraz - powiedział J.B. - Czemu? - zapytałam. Stałam twarzą do frontowego okna, przenośny telefon miałam przystawiony do ucha. Dziwny czarny cień przesunął się po powierzchni szkła, jak smuga oleju. - Sokolov wysłał za tobą Retrievers - powiedział J.B. - Musisz uciekać. Teraz. Boczne okno w pokoju było spowite tym samym cieniem. Tak samo jak te w jadalni. Przebiegłam przez dom, szukając wyjścia, ale nie było żadnego. Stwory wyglądały jak tylko czarna ciecz, ale czułam ich nienawiść. Pragnęły mnie i nie odejdą beze mnie. - Za późno - powiedziałam, wycofując się do jadalni. Poczułam, jak ramiona Nathaniela zamykają się wokół mnie. - Już tu są. Obserwowaliśmy w ciszy, jak ciemna ciecz kłębiła się wokół każdego z okien. Głos J.B. był w moim uchu. Uświadomiłam sobie, że wciąż trzymałam telefon przy uchu, a on wciąż mówił. - Nie próbuj z nimi walczyć - powiedział J.B. Nigdy wcześniej nie słyszałam tego tonu w jego głosie. Błagał. - Będzie o wiele, wiele gorzej, jeśli to zrobisz. - Nie boję się ich - powiedziałam. Ale moja brawura była udawana. Bałam się. Apartament był zapieczętowany przez mrok. Retrievers nie zostawią mi drogi ucieczki. Ktoś uderzył o drzwi u podnóża schodów. J.B. wciąż gadał, mówił, żebym nie była głupia, że jeśli będę walczyć z Retrievers, to zwrócą mnie Beezle w tysiącu zakrwawionych kawałeczków.

Christina Henry – Black Wings 06 – Black Heart Tłumaczenie: karolciaka Korekta: czarymery Strona 3 - Beezle odszedł - powiedziałam. Walenie rozbrzmiało ponownie. Spojrzałam na Nathaniela. Potrząsnął głową z boku na bok. - Żegnaj, J.B. - powiedziałam. Wyłączyłam się, zanim mógł coś powiedzieć. - J.B. powiedział, żeby nie walczyć - powiedziałam. - Co myślisz? - On wie więcej o Retrievers niż ja - powiedział Nathaniel. - Być może powinnaś posłuchać jego rady. - Nie zabiorą mnie - powiedziałam. - W tej nikłej szansie, że pozostawią mnie żywą, z pewnością zabiorą - lub zabiją - moje dziecko jak tylko się urodzi. A nie spędzę reszty życia w jakimś więzieniu Agencji. Poniżej usłyszeliśmy dźwięk roztrzaskiwanego drewna. Retriever się włamali. - Z pewnością Lord Lucyfer nie pozwoli na to - powiedział Nathaniel. - Wezwij go po pomoc. - Lucyfer jest teraz nieco zajęty Alerianem - powiedziałam. - Jest ci winien więcej niż to - powiedział wściekle Nathaniel. - Nie byłabyś w tej sytuacji, gdyby nie on. Zmusił cię do pójścia do świata umarłych i odzyskania duszy Evangeline. - Gdybyś nie zauważył, Lucyfer nie za bardzo pomaga tym, którzy są w potrzebie - powiedziałam. - Uciekaj - powiedział. - Zostanę tu i ich powstrzymam, rozproszę ich. - Dokąd mam uciekać? - zapytałam. - Otoczyli dom. Nathaniel wymamrotał coś i pośrodku salonu pojawił się portal. Gapiłam się w jego wirującą głębię. - Dokąd biegnie?

Christina Henry – Black Wings 06 – Black Heart Tłumaczenie: karolciaka Korekta: czarymery Strona 4 - W bezpieczne miejsce - powiedział Nathaniel. - Uciekaj. Zamknę portal za tobą i upewnię się, że Retrievers nie podążą. Ciężkie kroki rozbrzmiały na schodach. - Ale... jak będę w stanie wrócić z powrotem do domu? Nathaniel złapał mnie za ramiona, pocałował mnie mocno i brutalnie, potem pchnął mnie w stronę portalu. - Porozmawiam z Lordem Lucyferem. Znajdziemy cię. Idź. Drzwi do apartamentu rozszczepiły się, kiedy stwory na zewnątrz uderzyły w nie. - Idź! - krzyknął Nathaniel. Odwrócił się w stronę drzwi, kiedy te walnęły o ziemię i coś okropnego przez nie przeleciało. Złapałam mignięcie ciemności, okropnej ciemności, kiedy zanurkowałam w portal, cień sięgał po Nathaniela, kiedy leciałam. Zawołałam raz jego imię, ale już mnie nie było. Portal naciskał na mnie, ściskał moją głowę w agonii. Nie miałam czasu się zastanawiać, dokąd wysłał mnie Nathaniel. Zanim się spostrzegłam, wypadałam z portalu, uderzając o miękki mech poniżej. Podniosłam się, otrzepałam ubrania, zebrałam do kupy moją godność i rozejrzałam się wokół. Gdziekolwiek Nathaniel mnie wysłał, wydawało się dość pierwotne. Byłam w bujnym lesie, otoczona paprociami, mchem i drzewami o szerokich liściach. Kwiaty o cukierkowych kolorach kwitły wszędzie, gdzie spojrzałam. Mały wodospad sączył się powoli po kamieniach i do smukłego strumienia po lewej. Był to całkowicie obcy świat, tak odległy od mojej miejskiej dżungli jak tylko się dało. Nogi mi nagle zadrżały, spóźniony efekt pojawienia się Retrieversów uderzył w moje ciało. Usiadłam na mchu i zrobiłam bilans. Byłam sama w dziwnym świecie bez jedzenia i wody. Miałam miecz i ubrania na plecach. A mój ostatni przyjaciel na świecie mógł właśnie zostać zarżnięty przez straszydła Agencji za to, że pomógł mi w ucieczce. Nie. Nie mogłam tak o tym myśleć. Nathaniel był potężny, teraz jeszcze bardziej, kiedy odzyskał swój spadek po Pucku. Musiałam wierzyć, że

Christina Henry – Black Wings 06 – Black Heart Tłumaczenie: karolciaka Korekta: czarymery Strona 5 będzie w stanie się obronić. Musiałam również wierzyć, że Retrievers w końcu zostawią go w spokoju. Wszystko, co wiedziałam o Retrievers mówiło, że byli jak atakujące psy, które posłano za szczególnym celem. Trochę jak Pies Polowania, pomyślałam. Więc były duże szanse, że Nathaniel zostanie zignorowany, skoro nie zostali posłani po niego, ale jeśli zacznie z nimi walczyć, stanie im na drodze... Każdy mój instynkt mówił, żebym otworzyła kolejny portal, wróciła do domu i walczyła, aż Retrievers zostaną zniszczeni. Ja nie uciekam. Nie jest w mojej naturze, żeby zostawić walkę, ale J.B. nie wydawał się myśleć, że miałabym jakieś szanse przeciwko Retrievers, a J.B. rozumiał dość dobrze, co byłam w stanie robić. Czy to znaczyło, że Retrievers są potężniejsi od Lucyfera? Od Pucka i Aleriana? A mówiąc o Alerianie, jakie miał teraz zamiary, kiedy obudził się po długim śnie? Potarłam czoło. Było zbyt wiele problemów. Nie mogłam rozwiązać żadnego z nich będąc tutaj. Gdziekolwiek to 'tutaj' było. Po pierwsze musiałam znaleźć coś do jedzenia i jakieś bezpieczne miejsce do spania. Nie spałam z wyjątkiem tej drzemki na tylnym podwórku po tym, jak przyprowadziłam Evangeline ze świata umarłych dla Lucyfera. Nie mogłam sobie przypomnieć, kiedy jadłam po raz ostatni. Nathaniel i ja mieliśmy zamiar zrobić naleśniki, kiedy przybyli Retrievers. Naleśniki. Mogłabym się teraz rzucić na wielki stos naleśników. Jaka szkoda, że nie było tu żadnego drzewa naleśnikowego. Będę musiała udać się na poszukiwanie jedzenia. Gdyby Beezle był tu ze mną, śmiałby się do rozpuku na myśl o mnie udającej się na poszukiwanie. Kiedy byłam mała, próbowałam raz obozować na tylnym podwórku. Znalazłam stary namiot w piwnicy i wpadłam na pomysł, że będę miała przygodę. Oczywiście, myślałam, że spanie pod namiotem na tylnym podwórku będzie krokiem w dorosłość, gdzie będę podróżować po świecie z niczym

Christina Henry – Black Wings 06 – Black Heart Tłumaczenie: karolciaka Korekta: czarymery Strona 6 poza plecakiem, spać na ziemi w Andach i Pirenejach, czy gdziekolwiek poniosą mnie nogi. Nie przetrwałam nawet nocy. Szczury łażące po podwórku godzinami trzymały mnie przytomną. W ciemności mój umysł powiększał gryzonie do rozmiarów psów. Koło północy poddałam się i wróciłam do domu. Beezle chrapał na poręczy, kiedy weszłam. Otworzył swoje oczy na wystarczająco długo, żeby powiedzieć 'A nie mówiłem?', zanim ponownie je zamknął. I to był koniec mojej obozowej przygody. Poczułam małe ukłucie myśląc o Beezle i zdecydowanie odsunęłam je na bok. Beezle zawsze był w moim życiu, ale postanowił odejść. Rozmyślanie nad tym teraz nie pomoże mi przetrwać. Podniosłam się po raz drugi. Wyciągnęłam miecz i rozejrzałam się po niebie. Słońce kryło się za baldachimem liści. Nie było gwarancji, że słońce poruszało się tu w ten sam sposób, co to w domu. Nie byłam pewna, gdzie jestem, ale miałam wrażenie, że nie w tym samym układzie słonecznym. Czy nawet w tej samej galaktyce, na dobrą sprawę. Zaczęłam iść przed siebie, podążając za wijącą się ścieżką strumienia. Kiedy szłam, robiłam małe krzyżyki na co trzecim drzewie, myśląc, że to ułatwi mi życie, jeśli zgubię się i zacznę chodzić w kółko. Robaki bzyczały w drzewach i trawie, podtrzymując ciągły hałas cykad. Niektóre z robaczków przelatywały z drzewa na drzewo, czy z kwiatka na kwiatek. Były niepokojąco wielkie. Widziałam robaka podobnego do żuka z opalizującą zieloną skorupą, wielkości mojej dłoni. Motyle tak wielkie jak chicagowskie gołębie trzepotały wokół mojej głowy. Nie widziałam żadnych ssaków. Kiedy szłam dalej, strumień rozszerzał się i zobaczyłam grube płazy wskakujące do wody z kamieni. Okazjonalny srebrny błysk ryby pojawił się tuż pod powierzchnią. Zastanawiałam się, czy odważę się napić wody ze strumienia. Nie miałam przy sobie żadnych tabletek oczyszczających. Rozpalenie ognia nie było kłopotem, ale nie miałam żadnego naczynia, w którym mogłabym podgrzać wodę.

Christina Henry – Black Wings 06 – Black Heart Tłumaczenie: karolciaka Korekta: czarymery Strona 7 Chciało mi się pić, ale nie do punktu desperacji. Jeszcze. Szukałam wzrokiem czegokolwiek, co mogłabym uznać za garnek. Podobne do melonów owoce zwisały z wysokich gałęzi drzewa. Podleciałam do gałęzi i wyszarpałam jeden, sprawdzając go. Skorupa nie wydawała się wystarczająco twarda, żeby wytrzymać ciepło ognia, ale owoc w środku mógł być zjadliwy. A jeśli taki był, prawdopodobnie będę mogła się zająć głodem i pragnieniem za jednym zamachem. Poleciałam z powrotem na ziemię, umieszczając ciężki owoc na płaskim kamieniu pokrytym mchem. Uniosłam miecz wysoko i rozcięłam owoc. Połówki łatwo się rozeszły, ujawniając lśniące, żółto pomarańczowe wnętrze. Łapanie owocu garściami i wrzucanie ich do ust byłoby głupie. Melon mógł być zatruty. Odcięłam malutki, wielkości myszy kawałek i wsunęłam go do ust. Miałam zamiar go zjeść, poczekać kilka godzin, potem zobaczyć, czy w jakiś sposób mi zaszkodził, ale nie doszłam tak daleko. Jak tylko owoc znalazł się na moim języku, wyplułam go. Smakował jak paliwo do diesel'a. - Cóż, to nie zadziała - powiedziałam, patrząc ponownie z utęsknieniem na strumień. Chciałam pozbyć się okropnego smaku owocu z moich ust. Prawdopodobnie będę bezpieczna, jeśli tylko przepłuczę usta i wypluję wodę. Prawdopodobnie. Podeszłam do wody, uklękłam przy strumieniu. Był tak czysty jak woda nietknięta przez człowieka i cywilizację. Nie byłam pewna, czy kiedykolwiek widziałam wodę tak idealną, tak srebrzystą i szeleszczącą. Zanurzyłam rękę w strumieniu i podniosłam ją do ust. Słodycz eksplodowała mi na języku i smak był tak wyborny, że przełknęłam mimowolnie. Chłodna ciecz spłynęła w dół mojego spieczonego gardła i była tak dobra, że nie mogłam się oprzeć. Ponownie zanurzyłam rękę i jeszcze raz i jeszcze, aż wsadziłam głowę do strumienia jak pies. Chciałam ściągnąć z siebie ubrania i zanurzyć się w niej. Ręce miałam były na krawędzi koszulki zanim uświadomiłam sobie co robiłam. Czekaj. Myśl. Nie tak się zazwyczaj zachowujesz, nie ważne jak spragniona jesteś.

Christina Henry – Black Wings 06 – Black Heart Tłumaczenie: karolciaka Korekta: czarymery Strona 8 Myśl była jak uderzenie pioruna i wydawała się wytrzasnąć mnie z pijanego zamroczenia wywołanego przez wodę. Podniosłam się i cofnęłam, ocierając ciecz z ust tyłem dłoni. Tak się martwiłam zarazkami, że nawet nie rozważyłam możliwości, że strumień może być zaklęty. Teraz, zbyt późno, zrozumiałam jaka byłam głupia. Małe punkciki światła tańczyły mi przed oczami. Drzewa, kwiaty i paprocie nagle wydawały się spryskane złotem. Wszędzie wokół mnie wszystko migotało w świetle słońca. Głęboko wewnątrz mnie, mój syn trzepotał skrzydłami szybciej i szybciej. Czy było za późno, żeby cofnąć efekty? Pierwszy łyk uderzył w mój krwiobieg, sprawiając, że się zatoczyłam. Wepchnęłam palce do gardła, próbując się zadławić. Gula się podniosła, ale zaklęcie walczyło, opierając mi się. Zakaszlałam, zadławiłam się, ale nie byłam w stanie wyrzucić z siebie wody, którą wypiłam. Czułam, jak przeze mnie płynie, mrożąc ogień w moich żyłach. Świat przechylił się na bok i nagle pod moim policzkiem znalazł się mech. Podniosłam się na ręce i kolana, drżąc. Słońce zniknęło za chmurami, czy może moja wizja poczerniała. Ciężko powiedzieć. Pot pokazał się na moim czole. Dziecko uderzało skrzydłami jak oszalały koliber wewnątrz mnie. Usiadłam na piętach i otarłam pot z oczu. Próbowałam głęboko oddychać, ale dodatkowy tlen wydawał się tylko przyspieszać efekty zaklęcia. Podpełzłam do drzwi. Poruszały się tam cienie, tuż poza zasięgiem światła. Powierzchnia strumienia przechyliła się i postacie podniosły się z wody. Były człekokształtne, ale wyryte z wody zamiast z ciała i kości. Podniosłam się na nogi, kiedy ich ramiona sięgnęły po mnie. Jedna z wodnistych rąk zamknęła się na moim nadgarstku. Próbowałam ją strząsnąć, ale trzymała mnie z zaskakującą siłą. - Zjeżdżaj - wymamrotałam i trzepnęłam w dłoń istoty. Postać z wody wydawała się uśmiechnąć do mnie. A przynajmniej topografia jej twarzy się zmieniła. Ciężko było rozróżnić rysy. Ciężko było myśleć.

Christina Henry – Black Wings 06 – Black Heart Tłumaczenie: karolciaka Korekta: czarymery Strona 9 Pozostałe stwory poruszyły się w moją stronę. Miałam nagłą wizję bycia przytłoczoną przez te stwory i wciągniętą z powrotem do wody. - Nie - powiedziałam. Położyłam wolną ręką na dłoni istoty, tej, która trzymała mnie mocno i strzeliłam w nią nightfire'em. Ogień natychmiast został pochłonięty przez wodę. Oczywiście, że tak. Nie myślałam jasno. W walce pomiędzy ogniem i wodą, ogień przygrywał. Podejrzewałam, że inne narzędzia w moim arsenale - elektryczność, wielkie wybuchy gwiazd - nie zrobią mi nic dobrego przy istocie stworzonej z wody. Postawiłam na mojego długiego towarzysza - miecz. Sięgnęłam po niego, kiedy kreatura przyciągnęła mnie bliżej. Jej drugie ramię poleciało wokół mojej talii, owijając mnie w uścisku. Palcami drapałam plecy, macając za mieczem, którego nie było. Rozejrzałam się dziko wokół siebie. Metal lśnił przytłumiony w ziemi, gdzie upuściłam go przy brzegu jeziora. Kreatura zacisnęła mocniej ramiona, jak kaftan bezpieczeństwa wokół mojego ciała. Jej twarz była przyciśnięta bardzo blisko mojej. Przechyliłam głowę na jedną stronę i próbowałam przyciągnąć magię. Nic. Woda, którą wypiłam wydawała się powoli osłabiać moje zdolności, które były zrodzone ze słońca. Fajnie by było mieć w tej chwili moce wujka Aleriana. Skrzydła uderzały o moje plecy w desperacji. Moje stopy uniosły się na na cal czy dwa ponad ziemię. Uścisk stwora poluźnił się nieco, jakby został zaskoczony. Skorzystałam z okazji, wyrywając ręce i uderzając mocniej skrzydłami. Kiedy uniosłam się z ziemi, kreatura i jej kumple wyrzucili ramiona wokół moich nóg, sycząc. Kły uformowały się w ich galaretowatych twarzach. Mając nadzieję na cud, czy przynajmniej na sukces sztuczki umysłu Jedi, wyciągnęłam dłoń w stronę miecza Lucyfera. Nic się nie stało. Nie mogłam mieć aż takiego szczęścia.

Christina Henry – Black Wings 06 – Black Heart Tłumaczenie: karolciaka Korekta: czarymery Strona 10 Ciężar istot wody ciągnął mnie w dół. Miałam wrażenie, jakby moje nogi miały się zaraz oddzielić od torsu. Nie miałam miecza, nie miałam magii, tylko siłę woli. Nie zostanę zabita przez garść demonów. Nie umrę samotna w nieznanym miejscu. Moje skrzydła trzepotały. Uderzałam pięściami w głowy stworów. A potem nagle, byłam wolna i unosiłam się ponad strumieniem. Kreatury pluły i potrząsały na mnie pięściami. Poleciałam wystarczająco wysoko, żeby być poza ich zasięgiem i usadowiłam się na gałęzi, opierając plecy o twardą korę. Wodne stwory okręcały się i wiły na powierzchni strumienia jak masa węży. Usłyszałam, jak syczą we frustracji. Najwidoczniej nie mgli opuścić wody, więc byłam bezpieczna na drzewie. Na razie. Już miałam dosyć uciekania przez Retrievers. Jak tylko będę mogła, miałam zamiar zeskoczyć z drzewa, złapać miecz i stworzyć portal z powrotem do domu. Wydawało mi się śmieszne, że biegałam po obcym świecie pojedynkując się z nowymi stworami, które chciały mnie zabić zamiast wrócić i rozprawić się z istotami, które chciały mnie zabić w moim własnym mieście. Rozluźniłam się na drzewie, gotowa by czekać aż stwory się poddadzą i ponownie znikną pod wodą. Zamrugałam i zrobiła się noc. Moje ciało jakby zamarło w jednej pozycji. W oczach miałam piasek. Uświadomiłam sobie, że zasnęłam na drzewie. Miałam szczęście, że nic nie przyszło mnie zjeść, kiedy drzemałam. Przesunęłam się na gałęzi, nogi zwisały mi po obu jej stronach i czekałam, aż wzrok przyzwyczai się do ciemności. W mieście nigdy nie zdajesz sobie sprawy, jak naprawdę mroczna jest noc. W Chicago zawsze skądś dochodziło światło - z lampy ulicznej, sygnalizatorów świateł na ulicach, przednich świateł samochodów. Są dziury głębokiego mroku w mieście, ale zawsze gdzieś w pobliżu jest miejsce ulgi. W lesie, z daleka od sztucznego poblasku, nie ma takiej ulgi. Niebo miało więcej gwiazd niż kiedykolwiek sobie wyobrażałam. Powoli byłam w stanie odróżnić kształty w ciemności. Tutaj drzewo, tam kamień, tam lśniąca woda strumienia odbijała światła gwiazd. Zgięłam palce. Sen przywrócił moją magię, kiedy zaklęcie się rozproszyło.

Christina Henry – Black Wings 06 – Black Heart Tłumaczenie: karolciaka Korekta: czarymery Strona 11 Zaburczało mi w brzuchu i poczułam potężną potrzebę wysikania się. Byłam w ciąży i miałam biologiczne potrzeby, którym trzeba było zaradzić, ale nie chciałam zeskoczyć na dół i być może przyciągnąć uwagę istot wody. Jeśli obudzą się, zanim uda mi się odzyskać miecz, będę musiała ponownie czekać, a kto wiedział jak długo to zajmie? Zerknęłam w mrok, próbując dostrzec miecz na ziemi. Wydawało mi się, że widziałam błysk rękojeści, ale nie mogłam być pewna, czy to nie moja wyobraźnia. Miecz był po dalszej stronie strumienia. Byłam w stanie widzieć go z mojej żerdzi, kiedy słońce było wysoko. Kraina wydawała się zmienić w ciemności. Teraz nie byłam do końca pewna, gdzie znajduje się miecz. Nie miałam co z tym zrobić. Będę musiała się zbliżyć i go poszukać. Przynajmniej będę w stanie lecieć ponad powierzchnią. Wodne stworzenia nie dostaną kolejnej szansy, żeby mnie złapać. Właśnie miałam podnieść się z gałęzi, kiedy usłyszałam coś wielkiego poruszającego się przez drzewa. Coś ogromnego. Prychnął i uświadomiłam sobie, że znajdował się tylko kilka stóp ode mnie. Zamarłam. Nie mogłam powiedzieć z którego kierunku nadchodził dźwięk. Noc była miejscem zwodu, miejscem, w którym rozwijały się drapieżniki. Nie wydawało się zbyt dobrym pomysłem latanie po okolicy i przyciąganie uwagi, zwłaszcza kiedy niebezpiecznie jest założyć, że to, co znajdowało się w pobliżu nie ma skrzydeł. Byłam goniona przez mnóstwo potworów, które latały. A nawet, jeśli nie latał, mógł mieć wielkie macki, żeby ściągnąć mnie z powietrza. Nie, najlepiej było stać nieruchomo i czekać. I mieć nadzieję, że stwór minie mnie w ciemności bez zauważenia mojej obecności. Istota sapała, odtrącając na boki gałęzie i krzewy. Ciężkie kroki rozbrzmiały na ziemi. Wydawało się, że powietrze robi się coraz cieplejsze, coraz cięższe. Pachniał jak dym, jak pozostałości węgla drzewnego, który spłonął. Stwór otarł się o drzewo, na którym siedziałam i cała ziemia zadrżała. Złapałam gałąź obiema dłońmi, żebym nie spadła na plecy stwora. Widziałam tylko szeroką powierzchnię poznaczoną rzędami trójkątnych łusek.

Christina Henry – Black Wings 06 – Black Heart Tłumaczenie: karolciaka Korekta: czarymery Strona 12 Stegozaur? pomyślałam. Nathaniel, gdzieś ty do cholery mnie wysłał? Zwierzę minęło drzewo i wydawało się to ciągnąć przez wieki. Czymkolwiek był, wydawał się o wiele większy niż szkielet stegozaura w Field Museum. Stałam nieruchomo i próbowałam cicho oddychać. Byłam dość wysoko, jakieś dwadzieścia stóp nad ziemią, ale mogłam sięgnąć ręką i dotknąć końców łusek istoty. Nie chciałam wdać się w konflikt z niczym tego rozmiaru. Nie chciałam zaangażować się w kolejną walkę jeśli nie musiałam. Prawdę powiedziawszy, zaczynałam mieć po dziurki w nosie walki. Nie jestem typem uciekiniera, ale zaczynałam się czuć, jakby w życiu chodziło o coś więcej niż tłuczenie rzeczy. Ogon gigantycznego stwora ciągnął się po ziemi i wreszcie mnie minął. Na nieszczęście, skierował się prosto do strumienia. Nie odzyskam miecza tak długo, jak ten stwór tu zostanie. Gigantyczne stworzenie przestało się poruszać. Wyczuł mnie? Znieruchomiałam, gotowa odlecieć i wrócić po miecz później. Noc rozświetlił wybuch płomieni. Coś wrzasnęło z bólu i powietrze wypełniło się dławiącym zapachem palonego ciała. Byłam do głębi wdzięczna, że nie próbowałam odlecieć, kiedy usłyszałam stwora w lesie. Strumień płomieni oświetlił głowę kreatury i teraz wiedziałam, że będzie w stanie mnie złapać, nie ważne czy zostanę na ziemi, czy w powietrzu. Był to smok. Smok przeżuwał głośno swoją chrupką przekąskę. Kości trzaskały, a mięśnie piszczały, kiedy jadł. Zamiast poczuć mdłości, przypomniało mi to o własnym głodzie, który jeszcze nie został zaspokojony. Stwór wydawał się jeść przez wieki. Miałam nadzieję, że nie postanowi się zdrzemnąć tu przy strumieniu, ponieważ mój pęcherz zaczynał protestować. Po bardzo długim czasie, smok wreszcie powlekł się do strumienia i zanurzył paszczę.

Christina Henry – Black Wings 06 – Black Heart Tłumaczenie: karolciaka Korekta: czarymery Strona 13 Usłyszałam jak siorbie i zastanawiałam się, czy woda zaczaruje smoka tak, jak to zrobiła ze mną. Najwidoczniej nie, ponieważ po kilku chwilach smok uderzył ciężkimi skrzydłami i uniósł się w rozsianą gwiazdami noc. Zeskoczyłam z drzewa, używając skrzydeł, żeby podryfować na ziemię i zaspokoiłam potrzeby z wielką ulgą. Wkrótce dziecko zacznie naciskać na mój pęcherz przez cały czas. Zastanawiałam się, jak to wpłynie na moją zdolność radzenia sobie z prawie codziennymi zagrożeniami mojego życia. Nie myślałam, żeby którykolwiek z moich śmiertelnych wrogów przestał próbować mnie zabić tylko dlatego, że powiem 'Poczekaj chwilę. Muszę siku.' A śmiertelnych wrogów miałam mnóstwo. Titania, Najwyższa Królowa Faerie, znajdowała się teraz na pierwszym miejscu, ale Focalor wciąż czaił się gdzieś czekając na swoją szansę, by uderzyć. Focalor zadał sobie trud wspomożenia mojego ojca, Azazela, w rebelii przeciwko Lucyferowi. Porwał i torturował Gabriela, a potem sprzedał mojego ochroniarza Amaranthcie jako ogiera rozpłodowego. I próbował zabić mnie kilkakrotnie. Nie ma mowy, żeby tak po prostu o mnie zapomniał, nie kiedy to ja upewniałam się, żeby nie dostał tego, czego chciał. Amarantha okazała się wytrwałym wrogiem pomimo faktu, że już raz ją zabiłam. I z pewnością wampiry wyślą wkrótce na mnie jakiegoś zabójcę w zemście za całkowitą i totalną destrukcję ich braci - co zostało uwiecznione na żywo w telewizji. Potem był jeszcze problem najnowszego potomka Lucyfera, spłodzonego w krainie śmierci i obecnie rosnącego w brzuchu Evangeline. Teraz kiedy Alerian się podniósł, wyglądało na to, że trwająca od tysiącleci walka o władzę pomiędzy Lucyferem, Puckiem, Alerianem i ich tajemniczym czwartym bratem rozpocznie się na nowo. Nie trzeba być jasnowidzem, żeby wiedzieć, że dziecko Evangeline będzie potworem - albo, że Lucyfer i Puck zrobią wszystko, co w ich mocy, żeby wciągnąć w swój bajzel Nathaniela i mnie. Wszystko to nawet nie brało pod uwagę Retrievers, którzy są powodem, dla którego byłam pośrodku dżungli na obcej ziemi próbując uniknąć zostania zjedzoną przez smoka czy utopioną przez złośliwe wodne duchy.

Christina Henry – Black Wings 06 – Black Heart Tłumaczenie: karolciaka Korekta: czarymery Strona 14 Kiedy przeleciałam w ten sposób listę, ciężko było nie czuć depresji. A grupa moich przyjaciół szybko się zmniejszyła. Nie ważne jak potężna magicznie się stałam, wciąż było o wiele milej wiedzieć, że mam super drużynę za plecami. Teraz w ogóle nie miałam drużyny. Cóż, pozostanie tutaj niczego nie rozwiąże, pomyślałam. Zamierzałam wrócić. Zaryzykuję z Retrievers i Agencją. Może nawet Lucyfer pokaże się i dorzuci nieco mocy do wyzwania. To byłoby miłe. Nie jestem bezradną księżniczką w wieży, ale odświeżające by było, gdyby ktoś inny od czasu do czasu dowodził ekipą ratowniczą. Uświadomiłam sobie, że stałam pod drzewem w ciemności, bujając w obłokach. Dobrze by było, gdybym została zaatakowana, ponieważ rozmyślałam, zamiast przejść do interesów. Trzepnęłam skrzydłami, unosząc się wystarczająco, żeby być poza zasięgiem wodnych stworzeń. Leciałam ponad strumieniem, lądując po drugiej stronie, szukając w ciemności błysku metalu. Nic nie widziałam. Może się przeliczyłam. Może miecz był nieco bardziej w górę lub w dół strumienia. Nie chciałam podchodzić zbyt blisko wody. Nie wiedziałam, czy duchy budzą się tylko, kiedy pijesz ze strumienia, czy leżą i czekają na każdego, kto podejdzie. Jeśli go chciałam, musiałam podejść bliżej. Skradałam się ostrożnie w stronę płynącej wody i prawie natychmiast poczułam przytłaczającą chęć ponownego napicia się. Przesunęłam się w tył po ziemi i impuls minął. Interesujące. Strumień wydawał się wywierać nacisk na każdego, kto pił z niego wcześniej, po to, że gdyby ofiara duchów uciekła, nie była w stanie zrobić tego ponownie. Nie doświadczyłam tego samego przymusu, kiedy latałam, więc zaklęcie było prawdopodobnie ograniczone do ziemi blisko strumienia. Podniosłam się ponownie i podleciałam do strumienia jak wcześniej. Czułam się jak ja, żadnego pociągu do picia wody, która próbowałaby mnie zabić. Ha! pomyślałam. Przynajmniej udało mi się przechytrzyć chociaż jedną pułapkę. Sekundę później moja euforia osłabła. Zobaczyłam błysk miecza w ciemności. Był w wodzie.

Christina Henry – Black Wings 06 – Black Heart Tłumaczenie: karolciaka Korekta: czarymery Strona 15 2. Musiałam się urodzić pod najmniej szczęśliwą gwiazdą, jaka istnieje. Nie mogę nawet upuścić miecza na ziemię, żeby jego poszukiwanie nie zmieniło się w małą historię. Ostrze błyskało, kiedy woda po nim przepływała, tak kusząco blisko, ale wiedziałam tak dobrze, jak znałam własne imię, że jeśli wsadzę tam chociaż palec, duchy rzucą się na mnie. Poleciałam z powrotem na brzeg i usadowiłam się na ziemi, tuż poza zasięgiem zaklęcia. Owinęłam ramiona wokół nóg i patrzyłam twardo na strumień, pragnąc, by rozwiązanie się zaprezentowało. Wszystko zrobiło się rozmazane, więc wytarłam łzy z oczu. Pomyślałam, że mam prawo, żeby sobie popłakać. Zostałam wygnana z własnego domu. Byłam głodna, zmęczona i w ciąży. I chciałam odzyskać mój miecz. Ten miecz ocalił mi życie w Labiryncie oraz setki razy od tamtej pory. I jeśli go tu zostawię, przepadnie na zawsze, ponieważ zdecydowanie nie zamierzałam tutaj wracać. Musiało być jakieś magiczne rozwiązanie, które nie zakładało wkładania ręki do wody. Już próbowałam i nie udało mi się przyciągnąć miecza, tak jak Thor wzywał swój Mjolnir. Moje umiejętności piromanki były całkowicie bezużyteczne przeciwko wodzie. Prawdę powiedziawszy, nigdy nie nauczyłam się wykorzystywać moich umiejętności w inny sposób, jak tylko po to, by niszczyć przeszkody na mojej drodze. Myśl jak Lucyfer. W tej myśli było zarówno niebezpieczeństwo jak i rozsądek. Lucyfer był mistrzem subtelności, cechy, której nie wydawałam się posiadać. Subtelna magia wydawała się tu wymagana. Z drugiej strony, myślenie jak Lucyfer nawet przez chwilę, otwierało drzwi, które nie byłam pewna, czy będę mogła zamknąć. Mogłabyś po prostu zostawić miecz i wrócić do domu. To tylko kawałek metalu. Może Lucyfer zrobi ci kolejny, tym razem z cechą auto-powrotu.

Christina Henry – Black Wings 06 – Black Heart Tłumaczenie: karolciaka Korekta: czarymery Strona 16 To nie wydawało się prawdopodobne. Lucyfer włożył w ten miecz część siebie i zrobił to z jakiegoś powodu. Z pewnością nie odda kolejnej części swoich mocy, zwłaszcza z Evangeline wychylającą mu się ponad ramieniem. Moja wiele-razy-pra-babka nie miała dla mnie żadnej miłości. Bez wątpienia czuła do mnie jeszcze mniej teraz, kiedy straciła oboje oczu i ramię, jako cenę za przejście ze świata umarłych z powrotem do żywych. Pomimo faktu, że cena została ustanowiona przez wszechświat, a nie przeze mnie, byłam pewna, że będzie mnie za to winiła. Zawsze obwiniano mnie za takie rzeczy. Nie, nie mogłam zostawić tu miecza. Był czymś więcej niż kawałkiem metalu. Był potężnym magicznym obiektem. Co więcej, był mój. Nie oddawałam z łatwością czegoś, co należało do mnie. Pomysł o byciu pokonaną przez garść przebiegłych wodnych potworów nie była łatwa. Złapanie miecza w wodzie nie wchodziło w rachubę, ale co, jeśli przesunę wodę? Mogłam to w ogóle zrobić? Zaklęcie na strumieniu było bardzo silne. Gdybym spróbowała przesunąć wodę, z pewnością by walczyło. Wciąż, nie było tak, jakbym próbowała zmienić kierunek biegu rzeki. Chciałam tylko przesunąć wodę wokół miecza, żebym mogła złapać go bezpiecznie bez zostania złapaną. Problemem było to, że nigdy nie próbowałam tego rodzaju mocy. Nie byłam do końca pewna, jak zacząć. Myśl subtelnie. Myśl tak, jak wtedy, gdy wygoniłaś Amaranthę z J.B. To z pewnością była delikatna magia. Musiałam wydostać Amaranthę bez zabicia J.B. To trudne, ale byłam pod presją. Więc tak naprawdę nie myślałam, jak to zrobić. Po prostu to zrobiłam. Teraz się guzdrałam. Wiedziałam o tym. Nawet wiedziałam dlaczego. Naprawdę tak przyzwyczaiłam się do zwyciężania, że nie wiedziałam, jak przegrać. Nie wiedziałam, jaką miałam inną opcję poza pozostawieniem miecza, jeśli to nie zadziała.

Christina Henry – Black Wings 06 – Black Heart Tłumaczenie: karolciaka Korekta: czarymery Strona 17 Wstałam, wzięłam głęboki oddech i podniosłam się w powietrze. Ustawiłam się nad wodą, sporo poza zasięgiem jakiejkolwiek z kreatur, które mogły się podnieść. Taką miałam nadzieję. Zawsze istniała możliwość, że duchy wystrzelą z powierzchni jak ogromna fontanna. Sięgnęłam po moc i spiętrzyłam ją, tak jak zawsze, jak wielką, porywistą falę. Tylko, że tym razem nie miałam dla niej planu, czy miejsca, gdzie ją puścić. Moje ciało było przepełnione magią, magią, która mrowiła w skórę i tworzyła małe elektryczne łuki na moich palcach. Wyobraziłam sobie magię jako niewidzialną siłę, która wylewa się spokojnie z moich palców. Księżyc się podniósł, zalewając niebo i krainę biało-niebieskim światłem. Otworzyłam dłonie, kierując zaklęcie na wodę wokół miecza. Jak tylko magia uderzyła w powierzchnię, stwory wybuchły z wody sycząc, ich ręce sięgały po mnie. Kiedy zobaczyły, jak wysoko się znajdowałam, wydały z siebie dziwne, wodniste warknięcia. Pchnęłam mocniej zaklęcie w twarz stwora stojącego najbliżej miecza. Wzdrygnął się i zakrył twarz na chwilę rękami, ale to nie wystarczyło, żeby zmusić go do odejścia. Zaklęcie nie wydawało się robić nic więcej, jak go zirytować. Chciałam tylko rozwalić ziemię i posłać wodę w przepaść. To było bardziej w moim stylu, ale bez wątpienia mnóstwo stworzeń polegało na tym strumieniu wody, a nie chciałam spowodować katastrofy ekologicznej. Chciałam tylko odzyskać miecz i wrócić do domu. Ponownie pchnęłam magię z większą ilością siły i wydarzyła się dziwna rzecz. Celowałam w masę stworów skupionych wokół miecza. Magia odbiła się od grupy, wydając się nie robić im szkody. Zaklęcie poleciało w bok, uderzyło w brzeg strumienia i spowodowało, że kilka kawałków ziemi wpadło do wody. Duchy wydały z siebie równoczesny krzyk, trzymając się za głowy. Najwidoczniej źle się do tego zabrałam. Stwory musiały ciągnąć swoją moc z brzegu strumienia, a nie z samego strumienia. Albo może ciągnęły moc z wody, a obecność suchego lądu była jak kryptonit. Tak czy inaczej, mogłam przestać bawić się z wodą. Co było dobre, ponieważ nie robiłam zbytnich postępów w tej dziedzinie.

Christina Henry – Black Wings 06 – Black Heart Tłumaczenie: karolciaka Korekta: czarymery Strona 18 Przesunęłam się tak, że byłam bliżej brzegu i posłałam pełne uderzenie nightfire'a w ziemię, która biegła wzdłuż strumienia. Wybuchła w bardzo satysfakcjonujący sposób, wyrzucając ziemię na wodne istoty. Jak tylko ziemia się na nie rozsypała, para uniosła się z miejsc uderzeń na ciałach stworów. Wrzasnęły na mnie, dźwięk ranił mi uszy. Ich głosy były jak kawałki połamanego szkła, ocierane o siebie. Uderzyłam w brzeg większą ilością nightfre'a, podtrzymując ciągły strumień, żeby stwory wciąż i wciąż były zasypywane. Krzyczały, wyły, zgrzytały swoimi wodnistymi zębami, ale się nie poddawały. Te stwory mnie nie znały. Ja się nigdy nie poddaję, nie w kłótni z Beezle czy w walce z potężnym wrogiem. I byłam wkurzona. I wściekła. I spragniona. Wszystkie te rzeczy wirowały we mnie jak rozgrzana do białości wściekłość. Chciałam tylko odzyskać miecz. Nie musiało to być tak trudne. Ile jeszcze bólu były w stanie znieść te istoty? Kiedy się poddadzą? Kiedy ulegną? Byłam tak zajęta przelewaniem własnej furii, iż nie zauważyłam, że większość istot zniknęła. Pozostała tylko jedna, wisząc ponad mieczem jak zaborczy duch, odmawiając oddania go pomimo faktu, że wyraźnie bardzo cierpiała. Teraz naprawdę schodziło to do walki na siłę woli. Wygram. Czułam to. Mogłam tego posmakować. Im więcej ziemi uderzało w stwora, tym więcej jego ciała było zjadane. Po jakimś czasie, pozostał ohydną, powykręcaną wersją siebie. Wyglądał jak z obrazu Salvadora Dali, kończyny miał wydłużone. W głowie i torsie brakowało sporych kawałków. Na chwilę opuściłam ramiona, przytłoczona dziwnym współczuciem do żałosnej istoty. Był jak złamany robak, kosarz, któremu jakieś okrutne dziecko powyrywało nogi i zostawiło z niczym poza ciałem, rzucającym się i wijącym na ziemi. - Puść - powiedziałam. Stwór syknął na mnie w odpowiedzi.

Christina Henry – Black Wings 06 – Black Heart Tłumaczenie: karolciaka Korekta: czarymery Strona 19 - Puść - powtórzyłam. Moja wściekłość osłabła i straciłam apetyt na ukaranie. Nie chciałam już nikogo krzywdzić. Chciałam stąd odejść. Stwór podniósł się w odpowiedzi, pokazując mi pełnię krzywd, jakie mu zrobiłam. Uniósł głowę w widocznej dumie, ośmielając mnie, bym kontynuowała, ale nie odejdzie, a ja to zaczęłam, więc musiałam to skończyć. - Przykro mi - powiedziałam i pozwoliłam mocy płynąć. Stwór trzymał głowę wysoko i ciało proste nawet, kiedy jego postać rozproszyła się wokół niego. Po jakimś czasie już go nie widziałam wyraźnie. Łzy płynęły mi zbyt mocno i szybko po policzkach. Wreszcie się to skończyło. Stwory zniknęły. Czy je zabiłam czy przeraziłam nie miało znaczenia. Wygrałam. Zleciałam do powierzchni wody, wsadziłam w nią rękę i wyciągnęłam miecz. - Yay dla mnie - powiedziałam delikatnie. Dotknęłam ziemi daleko od strumienia i przygotowałam się do otwarcia portalu do domu. Przynajmniej Retrievers byli znanym mi przeciwnikiem. Tutaj mogłam skończyć na walce z cholera wie czym. I serio, Lucyfer mógłby mi pomóc dla odmiany. Nie chciałby, żeby jego cenny nienarodzony wnuk został zabrany przez Retrievers. Albo może by chciał. Może była to jakaś część jego wielkiego projektu. Nie zamierzałam udawać, że rozumiałam Lucyfera. Gdybym zaczęła myśleć, że czyny Lucyfera mają sens, to prawdopodobnie byłby to zły znak. Wezwałam całą energię potrzebną do otwarcia portalu, skoncentrowałam się na moim celu i sięgnęłam po materiał czasu i przestrzeni. Kiedy tworzy się portal, rozrywa się szew w tym materiale. Nigdy nie rozumiałam, jak to zrobić, dopóki nie doszłam do pełni swych mocy. Teraz wydawało się to dziecinnie łatwe. Pomyśl o celu, wyryj drogę do domu. Łatwizna. Tylko że, kiedy próbowałam stworzyć tą ścieżkę, świat się sprzeciwił. Nie było na to innego słowa. Nie było dla mnie miejsca, żeby zrobić nacięcie w materiale.

Christina Henry – Black Wings 06 – Black Heart Tłumaczenie: karolciaka Korekta: czarymery Strona 20 Użyłam więcej mocy, więcej woli i udało mi się tylko spocić i wkurzyć. - Gdzieś ty do cholery mnie wysłał, Nathanielu? - zapytałam na głos. Nie mogłam stworzyć portalu. To nie znaczyło, że gdzieś na tym świecie nie znajdował się istniejący portal. Każdy świat miał wyjście awaryjne. Po prostu musiałam je znaleźć. Mogłam łazić bez celu aż się na nie natknę. Mogłam też użyć zaklęcia śledzącego, żeby znaleźć jego lokalizację. Jedynym kłopotem było to, że nie wiedziałam, jak wielki był ten świat. Mogłam zużyć mnóstwo energii na znalezienie portalu, a potem odkryć, że jestem za słaba, żeby się do niego dostać. Już minęłam punkt niesamowitego głodu i powoli przechodziłam do miejsca, gdzie po prostu poczuję mdłości. To było naprawdę niedobre, ponieważ uważałam, że moje dziecko zjadało więcej niż zwykłą porcję źródeł. Moje ubrania jeszcze ze mnie nie spadały, ale nie minie dużo czasu zanim to zrobią. Moim priorytetem wciąż było znalezienie czegoś do jedzenia i picia. Jeśli gdzieś w pobliżu był portal, mogłabym iść bezpośrednio tam i zjeść, kiedy wrócę do domu. Po tym stworzyć plan działania. Używanie zaklęcia śledzącego będzie dość rozpraszające, więc musiałam znaleźć jakieś w miarę bezpieczne miejsce, żeby zamknąć oczy. Poleciałam z powrotem na drzewo, na którym wcześniej drzemałam. Spałam tam przez kilka godzin bez przeszkód, więc wydawało mi się to najlepszą opcją. Usadowiłam się na swojej grzędzie i próbowałam zignorować mój burczący brzuch. Kiedyś, gdy Gabriel i Beezle zaginęli, rzuciłam sieć na całą aleję i znalazłam permanentny portal pośrodku Chicago. Chciałam zrobić teraz coś podobnego, ale patrząc na potencjalną wielkość tego świata, musiałam zacząć od małej okolicy i powoli rozszerzać sieć. Wizualizowałam sobie sieć w głowie, wyobrażając, jak opada na wszystko, co widzę. Kiedy już poczułam, że mam na niej dobry chwyt, powoli ją rozszerzałam. Rozmyślnie ograniczyłam parametry zaklęcia do portalu. Gdybym rozszerzyła je do znalezienia wszystkiego, co posiadało magiczną

Christina Henry – Black Wings 06 – Black Heart Tłumaczenie: karolciaka Korekta: czarymery Strona 21 sygnaturę, skończyłabym na otrzymaniu mnóstwa sygnałów. Pokazałoby się wszystko z nawet dotykiem magii, włączając w to smoka, wodne stwory i zaczarowany brzeg strumienia. Kiedy zaklęcie powoli rozprzestrzeniało się z moich palców, 'widziałam' kształt krainy pod nim. Ta dżungla wydawała się ciągnąć przez wieki, nieprzerwana przez nic poza okazjonalnym ciałem wody. Były strumienie, rzeki, jeziora, wodospady. Ziemia pofalowana lekkimi wzgórzami, a daleko w oddali, za lasem znajdowały się wysokie, kamienne szczyty. Cała ta woda musiała gdzieś uchodzić, więc podejrzewałam - i znalazłam - ogromny zbiornik wodny, który mógł być tylko oceanem. I dalej nie było żadnego portalu. Po raz pierwszy poczułam małe ukłucie rozpaczy. Wydawało się niemożliwe, żebym w kółko przeżywała tak szalone sytuacje tylko po to, żeby umrzeć z głodu na samotnej planecie z daleka od domu. Szukaj dalej, powiedziałam sobie. Szukaj. Jeśli nie będziesz walczyć, możesz równie dobrze pozwolić stworom z wody zająć się tobą. Moje zaklęcie poleciało dalej, przemierzając ocean. Wyczułam poruszenie wielkich zwierząt pod powierzchnią i nic nie mogłam poradzić na to, że pomyślałam o Alerianie. Bracie Lucyfera. Wodnym bogu. Pojawił się najpierw jako coś, co wyglądało jak wielka kałamarnica. Zastanawiałam się, czy Lucyferowi i Puckowi udało się odkryć, czego chciał Alerian, dlaczego obudził się po tak długim czasie. Zastanawiałam się, czy Chicago wciąż będzie istnieć, kiedy się stąd wydostanę, czy powrócę do dymiących ruin. Komu zależało wystarczająco, by bronić miasta podczas mojej nieobecności? Nathanielowi? Być może, ale to on wysłał mnie w to miejsce, którego nie mogłam opuścić z łatwością. Mógł to zrobić, żeby zagwarantować mi bezpieczeństwo, skoro znał mnie wystarczająco dobrze, żeby wiedzieć, że będę miała wątpliwości co do ucieczki przed Retrievers. Albo, jeśli chciałam być podejrzliwa, możliwe było, że wysłał mnie tu, żeby usunąć mnie z drogi bez zabijania mnie i tym samym ściągnięcia gniewu Lucyfera na swoją głowę.

Christina Henry – Black Wings 06 – Black Heart Tłumaczenie: karolciaka Korekta: czarymery Strona 22 Nie chciałam myśleć o Nathanielu w ten sposób, ale teraz należał do Pucka, a Puck i Lucyfer nienawidzą się nawzajem. Gdyby doszło do wyboru pomiędzy mną i Puckiem, czy Nathaniel wybrałby swoją niechętną prawie- kochankę czy swojego ojca? Potrząsnęłam głową, żeby ponownie się skupić. Nie mogłam teraz martwić się o Nathaniela. Miałam plan i musiałam się go trzymać. Znaleźć portal. Znaleźć jedzenie. Znaleźć wodę. Wynieść się stąd najszybciej jak to możliwe. Moje zaklęcie rozciągało się dalej. Ocean wreszcie się skończył i po drugiej stronie były góry, młodsze, z wyższymi, postrzępionymi szczytami, niezniszczonymi przez czas. Za górami, na wzniesieniach, wreszcie znalazłam to, czego szukałam. Moje wyjście awaryjne. Portal. Otworzyłam oczy. Był setki mil stąd, może tysiące i poza grzbietem gór, które były prawdopodobnie pełne niebezpieczeństw. Jak mam się tam dostać? Lot przez ocean mógłby mnie zabić. W dobrych chwilach nie miałabym wystarczająco sił. Cóż, musiałam się tam dostać. Musiałam tylko wymyślić jak. Rzucenie zaklęcia śledzącego prawie mnie wyczerpało, ale pomyślałam, że mogłabym spróbować zrobić nieco postępów w tamtą stronę. Wiedziałam, że tu nie było dla mnie ani wody, ani jedzenia, więc postanowiłam lecieć do najbliższego jeziora. Miałam tylko nadzieję, że nie będzie zaklęte tak samo jak strumień. Podniosłam się ponad drzewa i skierowałam w stronę, gdzie wyczułam większy akwen. Minęło więcej czasu niż się spodziewałam. Księżyc już zachodził, tak nisko na niebie, że wydawał się muskać korony drzew. W dali po mojej lewej, coś wielkiego rozłożyło skrzydła i podniosło się w powietrze. Ten smok albo raczej po prostu smok. Nie było gwarancji, że w tych lasach jest tylko jeden. Olbrzymi zwierz oddalał się ode mnie. Wydawał się w ogóle mnie nie zauważyć. Dzięki bogom. Może szczęście się do mnie uśmiechało. Dwukrotnie udało mi się uniknąć smoka.

Christina Henry – Black Wings 06 – Black Heart Tłumaczenie: karolciaka Korekta: czarymery Strona 23 Leciałam nisko, tuż ponad linią drzew. Patrzyłam uważnie w dół, szukając jeziora czy dobrego miejsca, by znaleźć jedzenie. Nie widziałam żadnego ruchu czy dowodów na istnienie innych stworzeń poza smokiem. Wkrótce zdałam sobie sprawę, że jestem zbyt zmęczona, żeby kontynuować. Opadłam na drzewo, znalazłam wygodnie wyglądającą gałąź i zasnęłam zanim się spostrzegłam. Moje sny były plątaniną rzeczy, obrazów Gabriela i Nathaniela mieszających się w jedno ciało; ciemna, czająca się groźba Retrievers; widok Aleriana podnoszącego się z Jeziora Michigan; uczucie, jakbym tonęła, kiedy dotknęłam jego ręki. Potem był tam Lucyfer, a za nim Evangeline. Uśmiechnął się do mnie, kiedy Evangeline rosła, coraz wyższa i wyższa, jej brzuch ogromny przez dziecko, jej cień groził, że pokryje ziemię. Byłam dla niej tylko insektem, gotowym do zmiażdżenia. Uciekałam i uciekałam, mój własny brzuch był nieporęczny, napuchnięty przez mojego syna, ale nigdy nie byłam w stanie uciec wystarczająco daleko, czy wystarczająco szybko. Ona i tak mnie dopadnie. Obudziłam się przez przeszywający ból, uczucie spadania. W moje prawe udo wbita była strzała i ktokolwiek mnie postrzelił, strącił mnie z drzewa. Uderzyłam skrzydłami, żebym nie rozwaliła się na ziemi, ale w coś się zaplątały. W sieć. Uderzyłam twardo w ziemię i całe powietrze opuściło moje płuca. Przetoczyłam się, sieć przekręciła się na moich skrzydłach i pokryła mi twarz. Moje udo płonęło od wbitej strzały. Złapałam sieć rękami i próbowałam ją podpalić, ale była zrobiona z jakiegoś elastycznego metalu i udało mi się tylko poparzyć. Wokół mnie nastąpiły rozmazane ruchy, miękkie kroki na trawie, głosy szepczące w jakimś śpiewnym języku. Szarpałam się wewnątrz sieci, szamocząc, niezdolna do jakiegokolwiek postępu z powodu skrzydeł. Wysokie, smukłe cienie stłoczyły się wokół mnie, ich twarze skrywały kaptury. Wszyscy trzymali łuki ze strzałami wymierzonymi we mnie.

Christina Henry – Black Wings 06 – Black Heart Tłumaczenie: karolciaka Korekta: czarymery Strona 24 Przestałam się wiercić. Tylko się męczyłam. Otaczało mnie sześć postaci, wszystkie idealnie nieruchome. Wiedziałam, że gdybym spróbowała rzucać magią, te strzały wypełniłyby mnie jak poduszeczkę na szpilki. Nienawidzę bycia uwięzioną, nienawidzę myśli, że nie mam wyboru. Miałam wystarczająco przeszkód na drodze bez bycia porwaną przez jakiś wrogi gatunek. - Czego chcecie? - zapytałam, próbując brzmieć, jakbym nie była tak szaleńczo wkurzona, jak w rzeczywistości byłam. Zakapturzone postacie nie odpowiedziały. - Czego chcecie? - powtórzyłam. Przyznaję, że brzmiałam o wiele groźniej za drugim razem. Co mogło być powodem, dla którego jedna z postaci wyszła do przodu i uderzyła mnie w głowę łukiem. Wszystko ponownie zalała czerń. Ktoś mnie wołał. Madeline? Gabriel? Czy to był głos Gabriela? Madeline, bądź ostrożna. Nie są tym, czym się wydają. - Gabriel! - krzyknęłam, czy raczej, próbowałam krzyknąć. Moje usta były zakneblowane kawałkiem materiału. Byłam w niskiej chacie, która wydawała się być zrobiona z wielkich liści i długich pasm gałęzi drzew. Podłogą była ziemia, sprawiając, że struktura była czymś nieco więcej niż namiotem. Ręce i kostki miałam związane przez coś zimnego i metalicznego. Przetestowałam siłę więzów, żeby zobaczyć, czy jestem w stanie je rozerwać. Jestem dużo silniejsza od zwykłego człowieka, ale bransoletki wokół moich nadgarstków się nie poddały. W zasadzie, wydawały się zrobić ciaśniejsze. Moja skóra otarła się o metal i przestałam się wiercić, zanim rozerwę sobie nadgarstki.

Christina Henry – Black Wings 06 – Black Heart Tłumaczenie: karolciaka Korekta: czarymery Strona 25 Leżałam na prawym boku, twarzą w stronę ściany, więc przetoczyłam się na drugi bok, żeby zobaczyć resztę pokoju. Nie było to tak łatwe jak się wydawało, zwłaszcza, kiedy czyjeś mięśnie brzucha są - ahem - niezbyt rozwinięte. Po spędzeniu kilku chwil na perfekcyjnym przypominaniu ryby wyjętej z wody, udało mi się przekręcić na lewy bok. Widok tej części pokoju był mniej niż inspirujący. Chata była mała, okrągła i jednoizbowa. Pośrodku było palenisko i mała dziura u szczytu, by odprowadzać dym. W pomieszczeniu nie było innych przedmiotów. Kilka liści pociętych w długie pasy wisiało nad drzwiami w prowizorycznej zasłonie. Byłam sama w chacie, ale na zewnątrz z pewnością byli strażnicy. Cóż, nie zamierzałam leżeć tu i czekać, aż po mnie przyjdą. Wciąż miałam skrzydła. Przetestowałam je, żeby sprawdzić, czy moi porywacze również je związali. Na nieszczęście, owszem. Poczułam jakąś wstążkę ciągnącą za nie. Nie było mowy, żebym była w stanie latać w ten sposób. Byłam powiązana jak indyk na niedzielę i w ogóle nie mogłam się poruszać, chyba że przekręcę się jeszcze raz i będę udawać gąsienicę. Pełzanie na brzuchu nie wydawało się efektywnym sposobem ucieczki, ale jeśli była to jedyna dostępna mi opcja, to to właśnie zrobię. Nikt nigdy wcześniej mnie nie uwięził i byłam nieco znieważona. Do tego, odkąd wylądowałam na tej głupiej planecie praktycznie zbijałam bąki. Teraz, kiedy wiedziałam, gdzie jest portal, zamierzałam się do niego dostać. Pierwszą sprawą było pozbycie się tych więzów. Gdybym miała nieskończenie wiele czasu i energii, prawdopodobnie mogłabym wymyślić sposób, żeby rozłożyć bransoletki na poziomie cząsteczkowym, ale nie miałam nieskończenie wiele czasu i energii więc zrobiłam to, w czym byłam najlepsza. Podpaliłam chatę. Moje dłonie były skierowane na zewnątrz, kiedy wiązano mi je z tyłu pleców, więc musiałam tylko wezwać parę kul ognia i upewnić się, że moje dłonie wskazywały na ścianę.