agh_sko

  • Dokumenty97
  • Odsłony14 865
  • Obserwuję7
  • Rozmiar dokumentów156.1 MB
  • Ilość pobrań5 787

Tamela Quijas - Angels Fire, Demons Blood - Rozdział 3

Dodano: 6 lata temu

Informacje o dokumencie

Dodano: 6 lata temu
Rozmiar :134.0 KB
Rozszerzenie:pdf

Tamela Quijas - Angels Fire, Demons Blood - Rozdział 3.pdf

agh_sko EBooki Tamela Quijas
Użytkownik agh_sko wgrał ten materiał 6 lata temu. Od tego czasu zobaczyło go już 11 osób, 10 z nich pobrało dokument.

Komentarze i opinie (0)

Transkrypt ( 21 z dostępnych 21 stron)

Tłumaczenie dla: Translations_Club Tłumacz: Fardome Korekta: wanileczka

Rozdział 3 Tym samym anioł duszy ujrzy światło Obce kołatanie, niemal bełkoczące rozpoczęło się w jej piersi. Serce biło jej niezwykle szybko. Nie mogła złapać tchu na widok wilgotnej i przejrzystej otchłani jego ciemnoszarych, hipnotyzujących oczu, sprawiających, że z trudem łapała powietrze i musiała zmagać się z odzyskaniem głosu. Mimo fizycznego przyciągania, które odczuwała, Eva doznała bezpodstawnego uczucia déjà vu. Zastanawiała się, czy już nie spotkała tego mężczyzny w przeszłości . - Pan Angeles - powiedziała uprzejmie lekko wymuszonym tonem. Stał wciąż w tym samym miejscu, gapiąc się na nią i nie usiłując podać ręki na przywitanie. Brak jego reakcji dodatkowo podkreślał poprzednio zanotowaną zasadę nietykalności. Déjà vu jej tyłek! Odwracają wzrok od jego twarzy, Eva miała ochotę się uderzyć. Chciała krzyczeć na swoją głupotę, wiedząc, że spędziła o wiele za dużo czasu, oglądając ten cholerny program telewizyjny! Wiedziała, że gdyby spotkała go już wcześniej, na pewno by go zapamiętała. Nie mogłaby zapomnieć mężczyzny tak oszałamiającego jak Luke Angeles lub tak interesującego wpływu na jej głód seksualny. - Myślę, że powinienem powiedzieć, że przyjemność jest całkowicie po mojej stronie. Uśmiechnęła się cierpko, zmuszając się do zachowania spokoju. Oszołomiona mrugnęła parę razy, próbując skupić się na jego twarzy. Poczuła ciepło napływające na policzki, po czym potarła drżącą ręką kark, desperacko usiłując coś powiedzieć.

Nie musiała niczego mówić, jej reakcja wydawała się wywoływać na nim dziwny efekt. Po obejrzeniu trzech sezonów telewizyjnego show, Luke Angeles zrobił jedną rzecz, której Eva nigdy by się po nim nie spodziewała. Rzucił jej autentyczny, szczery uśmiech. Eva zamrugała, zdumiona tą nagłą zmianą. Uśmiech ten całkowicie go odmienił, nadając surrealistyczny wygląd jego zimnym metalicznym oczom. - Nie spodziewałaś się, że się pojawię? - Rzeczywiście nie. - Eva odpowiedziała szczerze, odnajdując swój głos. Przesunęła się nieznacznie, desperacko próbując załagodzić niekomfortowy ból w dolnych rejonach ciała. - Nigdy nie zostawiłbym cię zdaną na własne siły w wywiadzie na żywo, Pani Keyes - zapewnił. Jego delikatny ton był zwodniczo żartobliwy, a uśmiech zamarł na twarzy. - Moja nieobecność wywołałaby wyjątkowo poważny rozgłos. - Jakie to uprzejme z pana strony, panie Angeles - podniosła brwi, jakby go sprawdzała. Nagle jego uśmiech, tak jak się pojawił, tak zniknął. - To by było duże ryzyko dla ciebie i urzędu, jak również i dla moich ludzi. - Powrócił do swojej nadmiernej powagi, a cała jego serdeczność zaczęła zanikać. - Panie Angeles, to było niezwykle łaskawe z pana strony, aby przypomnieć o tym prawdopodobieństwie. - Nie mogła powstrzymać grymasu i oczywistej dawki sarkazmu. - Cała przyjemność po mojej stronie. - Wydawał się nie przejąć jej tonem i powrócił do patrzenia na nią tymi intrygującymi oczami. Znowu się przesunęła, wdzięczna, że pragnienie rzucenia się na niego ustąpiło. Analityczna część jej mózgu zaczęła pracować na najwyższych obrotach.

- Jak wspomniałam, to bardzo miłe z pana strony. - Za moment jej zaplanowany program miał się zacząć, dlatego Eva była wdzięczna, że się pojawił. Kątem oka zauważyła ekipę sygnalizującą kierunek, gdzie główna kamera będzie umiejscowiona. - Życzliwość nie ma nic wspólnego z przezornością - odpowiedział otwarcie. Eva wyczuła, że była to jedynie chwilowa uprzejmość, podczas gdy on przemieszczał się w kierunku krzesła stojącego na przeciwko jej. - Spokojnie, panie Angeles - zmusiła się do mówienia. Jej uwaga była rozproszona. - Wolałbym, abyś mówiła mi po imieniu. …Luke Gdy usiadł wygodnie, Eva zadrżała. Rzuciła okiem na jasne oświetlenie i dziwiła się odczuciem zimna na planie. Normalnie byłoby jej trochę za gorąco, ciepło pochodzące z żarówek nad jej głową intensywnością przypominało saunę. Natomiast jej ciało drżało, desperacko usiłując zatrzymać ciepło. Eva spuściła oczy i niepewnie powtórzyła jego imię, zupełnie nie zdając sobie sprawy z pary unoszącej się z jej ust. Gdy zrobiło jej się zimniej, stłumiła kolejny dreszcz i powtórzyła kolejny raz jego imię, bardziej jak mentalną notatkę. Skupiła spojrzenie na jego pozornie pozbawionych wyrazu rysach, aż nagle doświadczyła najbardziej osobliwego dzwonienia w swoim wewnętrznym uchu. Niejasno, gdzieś w jej świadomości, usłyszała męski głos, szepczący sugestię, której nie mogła zlekceważyć. …Luke …a może to Lucas? …nie, to nieprawda

Głos w jej głowie odetchnął głęboko. Mogłaby przysiąc, że prawie czuła powiew chłodnego oddechu na wrażliwej skórze szyi. Ponownie zadrżała, niemal przygryzając swój język. ...Luke -Luke - powtarzała imię mechanicznie. Głos w jej uchu zaczął cichnąć, usatysfakcjonowany, że wymówiła to imię głośno. Zrobiła głęboki wdech; zadowolona, że dźwięk ustał, stłumiła niezadowolony jęk. Równie niespodziewanie, te same szepty oświadczyły gderliwie. …nie, nie Luke - Proszę mi powiedzieć, panie Angeles, czy Luke nie jest skrótem od jakiegoś dłuższego imienia? Luke Angeles skupił swoją uwagę na grze świateł pulsujących na górze, przed przesunięciem się w stronę licznych telewizyjnych kamer. W milczeniu jego spojrzenie opadło, a potem przeniosło się w stronę ludzi będących w pobliżu. Grupa publiczności pojawiła się i nastąpił wzrost aktywności. Eva, po latach wywiadów, była odporna na różne hałasy. Czekając na jego reakcję, zastanawiała się, czy będzie musiała powtórzyć pytanie. Skierował na nią swą umyślnie niepozorną uwagę i nagrodził ją lekkim podniesieniem kącików ust. Gdy blady cień jego brwi urósł, zarumieniła się i spuściła oczy. Głos technika swobodnie przesunął się obok niej. Głośno upuścił mały mikrofon na stół najbliżej jej gościa, zanim szybko zniknął, drżąc. Zauważyła, że technik pojawił się dziwnie poruszony i zniecierpliwiony, aby uniknąć obecności Luke’a Angeles’a. - Chcesz, abym nałożył mikrofon? - Luke zapytał i wziął drobny przedmiot ze stołu, którego ciemny plastik ostro kontrastował z jego skórą.

- Panie Angeles, te mikrofony są świetnymi urządzeniami do nagrywania dźwięków. Prawie każdy reporter w telewizji ich używa, są wręcz niezastąpione - dodała głosem wyrażającym frustrację. - Oczywiście nosi je pan podczas pańskiego show? - Obawiam się że nie, skarbie - Luke spojrzał nieco gniewnie, obracając się i kręcąc między palcami małą hebanową klamrą. - W takim razie sugeruję ich użycie - powiedziała marszcząc brwi. - Te mikrofony są niezwykle małe i nie rzucają się w oczy, gdy je przypniesz do koszulki lub kurtki. Są dostępne już z oprogramowaniem I bezprzewodową konfiguracją, więc dźwięk jest czysty bez względu na to, gdzie się znajdujesz. - Wolę, aby moja ekipa używała zwykłych mikrofonów kierunkowych. Widać było, że nie lubi żadnych małych urządzeń przyczepionych do jego kołnierza, mimo że byłyby one praktycznie niewykrywalne pod ubraniem. - Gdybyś go użył, nie musiałbyś przyprowadzać dodatkowych członków ekipy do pilnowania tyczek mikrofonowych, czy monitorowania dźwięku - zasugerowała Eva. - Brzmienie pana show byłoby o wiele lepsze. Nie odpowiedział i skupił uwagę na mikrofonie. Celowo umieścił mikrofon na kołnierzu golfa, przypinając go mocno na miejsce. Eva patrzyła, gdy zręcznie umieszczał nadajnik w niższej części pleców, zanim usiadł wygodnie. - Pani Keyes, odważę się powtórzyć to jeszcze raz, wolę mój własny sprzęt - odpowiedział, nie patrząc na nią. - Są pewne moment, w których wolałbym, aby wymawiane przeze mnie słowa nie były nagrywane.

Ty cholerny, uparty człowieku! Pomyślała nieprzyjemnie. - W każdym razie, pani Keyes, obawiam się, że musiałem to przegapić - odpowiedział zwięźle, unosząc bladą brew, widząc jej nagłe zmieszanie. - Przegapić co? - Przypuszczam, że wleciał jakiś mały ptaszek i wyszeptał moje imię na pani słodkie uszy - wydawał się z niej kpić. Momentalnie się najeżyła. - Właśnie mi pan przypomniał, że nie odpowiedział pan na moje pytanie, panie Angeles - zauważyła, nie pozwalając mu na najmniejszą przewagę. Westchnął ciężko. Wydawał się nieporuszony chłodem panującym na planie, mimo że kika osób z ekipy telewizyjnej dygotało. Pozostawał cierpliwy, niczym rodzic radzący sobie z nadmiernie dociekliwym dzieckiem. - Moja droga, jeśli musisz wiedzieć, Luke jest zdrobnieniem od mojego imienia – odpowiedział, siadając wygodniej. Skutecznie uciął to krótkie przesłuchani, ale Eva była uparta. - Luke jako skrót od czego? - Myślę, że powinien nam wystarczyć Luke - odpowiedział stanowczo, po czym jego oczy ponownie uniosły się ku górze, jakby błagał niebiosa o ucieczkę. Eva ponownie poczuła alarmujące uczucie frustracji i zastanawiała się, czy celowo unikał jej wzroku. Westchnęła, wiedząc, że przekroczyła granicę wywiadu. Nie wiedziała, jaki efekt powinno to na niej wywrzeć lub dlaczego zjeżyła się w jego towarzystwie. Cokolwiek z nim się działo, musiała przetrwać tę godzinę tortur. Gdy już zakończy wywiad, będzie mogła wrócić do swojego normalnego życia, oglądając go jedynie w jego idiotycznym

show. Ostentacyjnie zaczęła przeglądać liczne strony swoich ręcznych notatek, gromadzące jej rozrzucone myśli. Milczała, nie mogąc skupić się na nabazgranych słowach. Udając skupienie, Eva pozwoliła myślom swobodnie płynąć i jednocześnie ukradkowo obserwowała mężczyznę. Mówił w przestarzały sposób, a jego sposób mówienia przypominał europejskie wychowanie, którego nie dostrzegła podczas oglądania jego show. Zdecydowanie, Luke Angeles nie był Amerykaninem. Kolejny fakt, który zauważyła - nie wyciągnął do niej ręki w jakiejkolwiek formie pozdrowienia. Brak potrząśnięcia dłoni, jedynego gestu powtarzanego na całym świecie, zakłopotał ją. Angeles, mocno trzymający się swojej nietykalności, nie miał zamiaru nawet przedłużyć zwykłej uprzejmości. Gdy się głębiej zastanowiła, przypomniała sobie, że Angeles zawsze nosił rękawiczki, nawet podczas programu. Dziś Eva nie mogła nie zauważyć znakomitości jego drogich, skórzanych rękawic motocyklowych. Wiedziała również z licznych wywiadów Those Among Us, że Luke Angeles nie miał prawa jazdy! Podniosła swój zaniepokojony wzrok znad papierów i zarumieniła się, zauważając, że jego oczy zwróciły się ku niej. Wydawał się łudząco spokojny i zadowolony z siebie, a jego blade rysy bez wyrazu. Eva gorączkowo starała się odzyskać zimną krew sekundy przed usłyszeniem krzyku dyrektora, że za kilka minut wchodzą na antenę. Westchnęła, wciągając głęboko powietrze, które mogło przywrócić jej profesjonalizm. Odłożyła na bok notatki i wzięła kolejny głęboki wdech. Spróbowała pozbyć się chłodu i wyprostowała się na krześle, szukając blasku wyświetlacza tekstu. Cierpliwie czekała, aż ekipa wskaże jej kamerę do której miała się uprzejmie uśmiechać po rozpoczęciu nadawania Keyes to New York.

- Jest dzisiaj ze mną Luke Angeles, bestselerowy autor, znakomity detektyw zjawisk paranormalnych i gospodarz słynnego telewizyjnego show, Those Among Us. - Eva rozpoczęła swoim najgładszym i najbardziej melodyjnym z tonów. Odwróciła się na miejscu i skupiła na mężczyźnie. Jej wyraz twarzy przedstawiał głębokie zainteresowanie. Zignorowała nagły i prędki łomot serca. Przykleiła do twarzy zwodniczy, anielski uśmiech, mentalnie pragnąć ukraść gościowi część jego spokoju. - Proszę mi powiedzieć, panie Angeles, co sprawia, że człowiek staje się detektywem zjawisk paranormalnych? - Zaczęła, a jej miłość do dziennikarstwa zaczęła przerastać dziwnie pożądliwe, nalatujące na nią uczucia. - Czy myślał pan o tej profesji już za czasów dzieciństwa? Zaszczycił ją przeszywającym spojrzeniem. Wydawał się nad wyraz spokojny. Jego blade oczy wydawały się migotać bezczelnie w blasku świateł. Luke Angeles ważył słowa przed odpowiedzią. - Nie, ten zawód nigdy nie był moim życzeniem w dzieciństwie - jego twarz była ponura. - Jednak pewna noc w moim życiu sprawiła, że wydawał mi się moim powołaniem. - Więc polowanie na duchy było czymś, co chciał pan robić po ukończeniu studiów? - Wiedziała, że zarzuciła przynętę, ale naprawdę miała nadzieję zebrać więcej informacji o swoim tajemniczym gościu. - Nie dążyłem do zdibycia wyższego wykształcenia, pani Keyes - poinformował ją najbardziej spokojnym głosem. - Wolałem być obecnym na zajęciach. - I uczestniczył pan? - Tak, uczestniczyłem. - Przyznanie się wisiało w powietrzu.

- Dlaczego? - Nie mogła powstrzymać ciekawości. - Dlaczego pan po prostu uczestniczył w zajęciach, zamiast uczęszczać na miejscowy uniwersytet? Są przecież różne programy, stypendia, dotacje, pożyczki… - Moja sytuacja finansowa nigdy nie uniemożliwiała mi studiowania, pani Keyes. - Uśmiechnął się do niej, jego usta tylko lekko się ugięły. - Więc dlaczego? - To długa historia. - Wierz mi - zripostowała spontanicznie. - Moi widzowie byliby podekscytowani, wiedząc co panem kieruje. Uśmiechnął się ironicznie na jej komentarz i lekko potrząsnął głową. - Nie chcę pani zanudzać detalami mojej przeszłości. Cholera, chciała aby ją zanudzał! Z niecierpliwością przygryzła swoją wargę, jednocześnie przeszywając go spojrzeniem otwarcie mówiącym: Musisz powiedzieć. - Pewnego razu nowy szał zawładnął wyobraźnią cywilizowanego świata - zaczął powoli, a ona nie była pewna, czy po prostu nie nabierał rozpędu. - Wiara w zjawiska paranormalne była fenomenem, który rozpoczął się we wczesnych latach dwudziestych, gdzie seanse spirytystyczne i stukające stoły stały się ostatnim krzykiem mody. - Każdy historyk mógłby mi tyle powiedzieć. - Dociekliwe jednostki przebywają na tej ziemi, pani Keyes i pragną wyjaśnienia zjawisk paranormalnych. Ludzie szukają bliskich kontaktów z różnymi poziomami duchowego świata, którego nie rozumieją. Są nienasyceni, zdesperowani, aby nauczyć się wszystkiego, co możliwe o płaszczyźnie istniejącej poza doświadczeniem ludzkim.

Jeśli miałaby oceniać podstawy jego zainteresowań, stwierdziłaby, że są słuszne. - Temat badań paranormalnych jest denerwującą modą. Są zajęcia oferowane przez miejscowe uniwersytety, pokoje wypełnione często dociekliwymi i wysoce inteligentnymi studentami którzy nie uważają zjawisk paranormalnych za niedorzeczne żarty. - Zamiast wziąć te zajęcia, spędzał pan czas za kulisami? - Przyznam, że byłem zafascynowany - przyznał niechętnie, kiwając głową. - Trzymałem się w cieniu, czytając lektury w środku nocy, kiedy klasy były odwiedzane przez genialnych i uzdolnionych instruktorów. Pozwolił reszcie zdania zawisnąć w powietrzu i Eva wiedziała, że mogła uzupełnić informacje. Tak, byli znakomitymi wykładowcami, tak jak pan Linton. Najczęściej wielu nauczycieli było niepoważnymi głupcami, którzy obwieszczali wiedzę na temat światowych paranormalnych dziwactw. Ich obserwacje doprowadziły wielu ludzi do sławienia się z oburzonego śmiechu z absolutnych idiotyzmów. - Mogę szczerze przyznać, że bycie badaczem zjawisk paranormalnych nie jest moim życzeniem - kontynuował, a Eva musiała się powstrzymać od gwałtownego przerwania mu. - Jest to profesja, która wpada na twoje kolana. - Naprawdę? - Zapytała podnosząc brwi. - Chyba powinienem powiedzieć ręce? - Wtrącił szorstko, a jego ręce zacisnęły się w pięści. - Musi być jakieś zainteresowanie, niewątpliwa wiara w życie pozagrobowe i metafizyczność, kierujących ludzi do tej profesji.

Gładko, panie Angeles, jest pan tak bardzo spokojny. - Czy uważał pan polowanie na duchy za opłacalny zawód? - Powaga na jej twarzy nieświadomie odzwierciedlała jego. - Ach, tak - uśmiechnął się pozornie ciepło do tematu. Ta czynność spowodowała, że usiadła wygodnie i z niecierpliwością stukała palcem w prawy płatek ucha. Zauważyła dziwne szumienie w otworze, które powoli rosło w ogłuszające crescendo. - Śledzenie zjawisk paranormalnych to profesja, pani Keyes, hobby, obsesja. Jeżeli mi pani nie wierzy, powinna pani zadać to samo pytanie ośmiu tysiącom samozwańców badaczy w całych Stanach Zjednoczonych i milionom wierzących na całym świecie. Eva przesunęła dłonie z powrotem na kolana. Szum w jej uchu trwał nieprzerwanie, mimo że ton powrócił do niskiego echa tylko odrobinę niższego od jej własnego głosu. Poczuła nagłe pragnienie, aby zadać pytania, jak tylko o nich pomyślała, których nie miała w notatkach, spontaniczne. - Panie Angeles - była świadoma, że się minimalnie skrzywił na jej odmowę użycia jego imienia. - Przyznaję, że obejrzałam każdy odcinek pańskiego show i chciałabym zadać panu jedno pytanie, na które odpowiedź chcą usłyszeć wszyscy pańscy fani. Wygiął w łuk bladą brew, blask w jego oczach sugerował lekkie rozbawienie. - I jakie ono jest? - Czego potrzeba, aby być w pańskiej drużynie śledczych? - Muszę powiedzieć, że wiarygodność - odpowiedział bez wahania. - Człowiek musi naprawdę wierzyć w to, co bada. Ani moja ekipa, ani ja, nie mamy czasu na osoby, które nie wierzą w rzeczy niewidoczne dla

ludzkich oczu. Nie mam cierpliwości dla kogoś, kto czuje, że paranormalność jest na granicy z niepoczytalnością. Eva kiwnęła głową. - Poza wiarygodnością, czy zajęcia w tych klasach oferowanych przez większość uniwersytetów dawałyby jakiekolwiek korzyści przy ich kontynuacji? - Cóż, stałem się badaczem, znalazłem świeże kursy będące odpowiednikami do spędzania godzin z drogimi psychologami. Zajęcia są rażącą utratą pieniędzy w porównaniu do normalnych ludzkich możliwości. Eva skrzywiła się, wiedząc, że do rana do stacji zdąży zadzwonić kilka telefonów. Każdy psycholog na wschodnim wybrzeżu będzie oburzony i wściekły na obserwacje tej jednej osoby. - Jakie inne cechy uważasz za ważne? - Zapytała, mając nadzieję na uratowanie tej chwili. - Fizyczne i mentalne zdolności są konieczne dla każdego dobrze wytrenowanego śledczego - odpowiedział uporczywie Luke Angeles, dotykając koniuszkami palca czoła, podkreślając jego punkt. - Śledztwo paranormalne jest mentalnie wymagające. Nie mogę podkreślać psychologicznej siły koniecznej dla osoby, która chciałaby wykonywać zawód tego typu. - Dlaczego miałoby to być konieczne? - Czynny udział w tym fachu łączy się z licznymi lękami mieszkającymi wewnątrz nas. Trzeba stanąć z nimi twarzą w twarz. Być może powinienem powiedzieć: pokonywać je, kiedy tylko nadarzy się okazja. Odkryłem, że w środowisku nadnaturalnym są ukryte dziecięce

lęki, które mają tendencję do dominowania powszechnymi, wrodzonymi zmysłami. - Dziecięce lęki? - Czekała, aż zacznie kontynuować. - Cała ludzkość rozwija się dzięki lękom przed nieznanym i niewyjaśnionym. Zaistniały skok adrenaliny staje się narkotykiem dla wielu ludzi. Bądź przeszkodą. - Czy to będzie podobne do fascynacji, którą ktoś posiada, jeśli jest fanem przejażdżek kolejkami górskimi lub horrorów? Wysłał jej tajemniczy uśmiech, jego oczy były niezgłębione. - Właściwie strach będzie zawsze czaić się w podświadomości. Człowiek albo uczy się przyjmować te lęki, jak entuzjaści kolejek górskich lub wybiera unikanie ich w niepohamowanej pasji. - Które lęki uważasz za najpowszechniejsze wśród badaczy? - Jest główna obawa, którą wszyscy otrzymaliśmy, będąc dziećmi, który nawiedza nas również w dorosłości - rozpoczął poważnie. - Ten lęk, niewyjaśniony i irracjonalny czai się w ciemności, zawsze utrzymuje się w ludzkim umyśle. Eva powstrzymała chęć roześmiania się. - To, jak sam pan powiedział, jest dziecinne! - Niemniej jest to racjonalny strach. - Zaakcentował łatwo, co natychmiast odegnało jej śmiech. Skrzywiła się, wdzięczna, że kamera nie była skierowana w jej stronę. Eva miała wielką ochotę śmiać się z absurdalności jego stwierdzenia, choć znalazła ziarno prawdy w jego obserwacjach. - Mimo że ludzie mogą zbliżać się do dorosłości, lęki z naszej przeszłości są trudne do zignorowania. Badacz zjawisk paranormalnych musi nauczyć się te wątpliwości przezwyciężać - zmarszczył lekko brwi.

Zadrżała ponownie, mając nieprzyjemne wrażenie, że jest zdolny do odczytania jej najskrytsze myśli. Eva wygięła cynicznie kąciki ust i boleśnie ugryzła wnętrze policzka. - Gardzę ludźmi, którzy podchodzą do sytuacji z fałszywą brawurą, która może zagrozić całemu oddziałowi. Wyłapała ukrytą nutę cenzury i miała ochotę pokazać mu język. Od razu pożałowała tej myśli i poczuła, że zaczyna tracić kontrolę nad swoim profesjonalizmem. - Co, jeśli początkujący śledczy może czuć potrzebę ukrycia tych lęków, przez co może pasować do pańskiego wyobrażenia? - Jedyne o co proszę badaczy, to otworzenie umysłu, akceptacja i korzystanie z potrzeby odkrywania nieznanego. Ani ja, ani osoby z mojej ekipy, nie będą nikogo ośmieszać z powodu jego niepewności. Zastrzeżenia są określonymi porcjami naszych tożsamości i nigdy, przenigdy, nie zdążyła się sytuacja, w której moi śledczy ukryli przede mną jakiekolwiek cechy. - Powiedz mi szczerze - pochyliła się do przodu, skupiając wzrok. - Czy cierpiał pan na któreś z tych lęków, panie Angeles? - Moja droga pani Keyes, czułem lęki, których normalny człowiek nigdy by nie zrozumiał - odparł niskim głosem. - Przyjąłem je już wiele lat temu. - Przyjął pan? - Ach, tak. Nawet pomimo niejasności kryjących się pod spodem mojego wizerunku, nie pozwolę obawom wtrącać się w moją pracę. - Stanowczość jego głosu zaskoczyła ją. Eva myślała, że cudowny Luke Angeles będzie nieustraszony. Zawsze określał swoją osobę jako pewną siebie i niezłomną, nawet podczas najbardziej dziwacznych transmisji. Gdy rozważała swoje myśli, Luke kontynuował, pełen rezerwy i powagi.

- Jest cienka linia pomiędzy posiadanymi lękami i emocjami, a umiejętnością kontrolowania ich lub ich kontrolą nad tobą. Bez względu na powody, które skłoniły cię do zostania badaczem zjawisk, będą momenty, w których będziesz musiał z pomstą kontrolować swoje emocje. - Co, jeśli utraci się umiejętność kontroli tak zwanych lęków i emocji? - Jeżeli jeden z moich śledczych straci kontrolę nad podstawowymi instynktami, zagraża całemu dochodzeniu. Nie mógłbym uważać za odpowiednie posiadanie członka drużyny, który zagrażałby bezpieczeństwu, wiarygodności, bądź radości jego współpracowników. - Panie Angeles, czy jest jakaś wielka przyjemność w grzebaniu się wokoło w ciemności? - Powstrzymała się od przewrócenia oczami. Badania NADGEL były przeprowadzane w nocy, w dziwnych miejscach i w absolutnej ciemności. Ich jedyne źródło światła stanowił blask latarek i podczerwień aparatów fotograficznych, które nosił każdy śledczy. - Grzebaniu się w ciemności? - Wydawał się rozbawiony komentarzem, zanim widocznie spoważniał. - Tak długo, jak twoje lęki cię nie kontrolują, tak jest w tym niewytłumaczalna przyjemność. Możliwe, że te uczucie może być porównane do skoku adrenaliny. Jest w tym poczucie nieznanego, chęć znalezienia czegokolwiek trzymającego się na skraju ludzkiego istnienia. - Czy jest pan kiedykolwiek sceptycznie nastawiony do proponowanych miejsc? - Zawsze - powiedział bez wahania. - Jest więcej przyjemności, gdy miejscu towarzyszy uczucie sceptycyzmu. Nieufność stwarza możliwości usunięcia badacza ze śledztwa.

- Czy badał pan miejsca swoich dochodzeń? - Podstawowe tło informacji dotyczy miejsc w jakiś sposób zapisanych. Jednak nakłaniam moją ekipę do zbytniego nie zagłębiania się w legendy I mity. Miejsce akcji jest o wiele ważniejsze - odpowiedział otwarcie, bardziej przypominając jej pełnego zapału profesora. - Uważam, że gdy zbyt wiele opowieści obiega okolicę, ludzka obiektywność staje się skażona. - Czy właśnie to, co pan powiedział, spowodowało fenomenalny sukces Those Among Us? - Wiele milionów ludzi wierzy w świat istniejący poza tym, co widzimy gołym okiem. Moja załoga i ja oferujemy to połączenie z nieznanym i proponujemy wyjaśnienia. Jesteśmy łącznikami z nadnaturalnością i nasi fani domagają się wyjaśnień, które tylko my możemy zapewnić. Okay, pomyślała, był straszny i trochę zbyt pewny siebie. - Czy uważa pan, że jest jeszcze coś, co przyczynia się do międzynarodowego sukcesu pańskiego show? - Komunikacja i koleżeństwo są kluczem do światowego sukcesu programu - odpowiedział płynnie. - Moja drużyna posiada wiedzę, którą uważam za wyjątkową podczas przebiegu śledztwa. Zawsze dążyłem do zrozumienia tego, co oni obserwują i co czują podczas pewnych sytuacji. - Jak nazwałbyś więź pomiędzy tobą a resztą śledczych? - Mam nadzieję, że stworzyliśmy silną więź - kontynuował, jakby każdą odpowiedź powtórzył w myślach, zanim ją wypowiedział. Mówił pokrótce o swoich wspólnikach i ich różnych dziedzinach wiedzy. Eva dostrzegła głęboko ukryty podziw w jego słowach, wydawał się bardziej dumny ze swoich współpracowników niż z programu telewizyjnego.

Kątem oka Eva wyłapała szybki znak ręką od producenta. Nieprzygotowana na tak szybki upływ czasu, nie zauważyła, że niedługo minie pełna godzina. Luke Angeles zauważył jej nagłe rozproszenie i uraczył ją uśmiechem. - Czy jest coś jeszcze, co chciałaby pani omówić, pani Keyes? - Właściwie tak - odpowiedziała śmiało, a seria pytań szalała w jej umyśle. - Jako głowa NADGEL, czy wierzy pan szczerze w zjawiska paranormalne? Czy naprawdę potrafi pan widzieć duchy? - Pani Keyes, co za wysoce nieprofesjonalne pytanie! - Uszczypliwość jego słów była wyraźna. - Pokładałem naprawdę wielkie nadzieje w młodej kobiecie pani kalibru. Eva zarumieniła się wściekle, dzwonienie w jej uszach wzrosło do niemal otępiającego poziomu. Nie słyszała wyraźnych sapnięć niedowierzania ze strony ekipy na planie, ani też gorączkowego sygnału producenta z tylnego skrzydła. Luke Angeles miał rację, zakończyła to nieodpowiednio, Eva Keyes przekroczyła granicę profesjonalności. - Czy szczerze pan wierzy w to, co pan bada, panie Angeles? - Nie ustąpiła, nawet gdy zalała ją lekka fala nudności. Niejasno usłyszała odpowiedź podobną do mamrotania i nie do rozszyfrowania skargi techników od dźwięku. - A pani, pani Keyes? - Nie wierzę w zjawy. - Z wysiłkiem wymówiła słowa, każda sylaba stawała jej w gardle. - Nawet trochę? - Nie. - Kamera zwróciła się w jej stronę, odsłaniając jej wyczerpanie. Utrzymywała spokojny wyraz twarzy, nawet gdy fala gorąca zalała jej chłodne ciało.

Mina Luke’a wyrażała dobre wychowanie, lekki uśmiech wpełzł na cienką linię jego ust. - Wyzywam panią, pani Keyes, aby dołączyła pani do mojej drużyny na czas śledztwa. - Wyzywa mnie pan? - Zapytała zdumiona, jego słowa wysłały kolejny powiew chłodu przez jej czerwoną skórę. - Och tak, wyzywam panią - potwierdził spokojnie, jego słowa były jedwabiście gładkie. - Wyzywam panią do dołączenia do mnie. - Nie wierzę w świat duchów - wyszeptała, jasność jej spojrzenia zmniejszała się, gdy producent sygnalizował początek reklamowej przerwy. Kamera się nie poruszyła, a jej oszołomienie było widoczne dla każdego widza oglądającego wieczorny program. - Nie wierzysz też nawet w ten głos? - Nie ustępował, jego głos przeszedł w prawie niewykrywalny szept, nawet mimo bardzo czułego mikrofonu. …masz kłopoty, Noah. Mikrofon wydaje się nie działać… - Jaki głos? …Eva, jest problem z twoim mikrofonem. Otrzymujemy jakieś sprzężenie… - Czy wierzy pani w głos szepczący pani do ucha? …Zignoruj to, to tylko dogrywanie końcówki show. Niemożliwym było znać te dziwne i bezustanne brzęczenie, które stało się chrapliwym szeptem w jej wewnętrznym uchu. Eva zadrżała, zaczął ją wypełniać narastający dreszcz zimna. Słabo słyszała głosy krzyczące z planu. Była nieświadoma nagrania jej reakcji przez telewizyjną kamerę z mrożącą krew w żyłach przejrzystością.

- Zaufaj mi, Evangeline - Luke Angeles wyszeptał gardłowo. Zamrugała w zdziwieniu na dźwięk swojego imienia wychodzącego tak łatwo z jego ust. Poczuła kolejny nadchodzący dreszcz i podniosła na niego swoje jasne oczy. Jakim cudem wiedział? Nie było nikogo w jej towarzystwie, oprócz kilku wybranych bliskich współpracowników i jej najbliższej rodziny, kto znałby jej prawdziwą tożsamość. - Skąd znasz moje imię? - Wiem wiele o tobie, Evangeline Keegan. Wiem więcej, niż byś była w stanie zrozumieć w tym życiu lub następnym. - Luke Angeles wygiął wargi w tajemniczym uśmiechu. Jej oczy przeskakiwały z jego twarzy do migającej na planie ręki z podniesionymi palcami mówiącymi jej o końcówce reklam. - Nie wiem, jak się dowiedziałeś… - warknęła oburzona. - Posłuchaj głosu - namawiał, rażąco ją ignorując. Sposób, w jaki wymawiał słowa, był prawie hipnotyzujący. Jej oczy rozszerzyły się gdy zdała sobie sprawę, że jego usta ani razu się nie poruszyły. - Słuchaj uważnie, Evangeline. On, sam, wyjawi ci moją prawdziwą tożsamość. Skupiła się ślepo na mężczyźnie siedzącym przed nią, dygocząc ze strachu. Brzęczenie, które rozbrzmiewało co jakiś czas w jej uszach zanikało, a zastąpił je dźwięk nieustępliwego, gardłowego szeptu. Eva zamknęła oczy, jej umysł cierpiał, usiłując głęboko oddychać i skupić na gładkiej wymowie. Pojedyncze słowa zaczęły się formować, kręcąc się wewnątrz zamętu jej oszołomionego umysłu i przesuwały się na czubek jej języka. - Czy wierzysz w uwolnione od ciała duchy? - Luke Angeles nie ustępował. Była wystarczająco blisko uświadomienia sobie, że chociaż wydawał się patrzeć na nią, jego uwaga była utkwiona w punkcie za nią.

Słowa utkwione na końcu języka mrowiły, pragnąc uwolnienia, najcichszy odgłos śmiechu naszedł mnogie, szeptane słowa wypełniające jej umysł. Eva zauważyła niewyraźną zmianę omiatającą mężczyznę. Kamera nie zarejestrowała zmiany, ponieważ on umyślnie przedstawiał wyłącznie profil swojej twarzy. Zimna szarość jego oczu powoli zanikała, a zamiast niej pojawił się najbardziej niepokojący odcień czerni, łapczywie konsumując czystość gałek ocznych. - Jeśli wierzysz, Evangeline, wyjawi ci moje imię. …Lucien