Rozdział 10
Z powrotem była w lesie. Księżyc w pełni oświetlał obszar wokół niej.
Keisha rozpoznała polanę, na której wcześniej poznała Alexa.
Przypominając sobie, co stało się ostatnim razem, czekała na jego
pojawienie.
Hałas przerwał nocną ciszę i duży, czarny ptak znalazł się na polanie.
Kruk. Krążył nad głową zanim lekko wylądował na ziemi. Pochylił się i
przyjął postać człowieka. Wysoki, uderzająco przystojny mężczyzna, który
wydawał się jej znajomy. Conor. Kurcze ma dużo odwagi pokazując się jej
w taki sposób. Oczekiwała od niego wyjaśnień.
- Dlaczego mi to robisz? Dlaczego mnie tutaj wezwałeś?
- Aby dać ci to, czego najmocniej pragniesz.
- A kto ci na to pozwolił?
- Czy nie jest to czego my wszyscy pragniemy? Aby kochać i być
kochanym w zamian?
Miał rację, ale nie ucieszyło jej to.
- Conor, nie mówię, że nie masz racji, ale dlaczego ja? Nie wiem czy
potrafię dać mu to co chce, albo być tym, czego potrzebuje. On myśli, że
jestem jego partnerką i chce, żebym z nim została.
- A co jeśli jesteś jego partnerką? Czego się najbardziej obawiasz?
Zaproponował ci, żebyś się zmieniła?
- Nie.
- Czy poprosił cię, żebyś porzuciła swoją pracę, rodzinę, przyjaciół?
- Nie.
Alex zrobił zupełnie odwrotnie. Zachęcał ją do rozszerzenia swojej
działalności, pozwolił, aby przekazała rodzinie i podwładnym wiadomości,
gdzie się obecnie znajduję.
- Więc, co cię w nim najbardziej przeraża?
- Chce, żebym go pokochała. Była jego bratnią duszą. - Nie była
pewna, czy wierzy w pokrewieństwo dusz.
- Czy możesz powiedzieć, że nic do niego nie czujesz, że go nie
kochasz?
To było problemem. Miłość nie może przyjść tak znienacka. Potrzeba
czasu, dużo czasu. W jaki sposób mogła się dowiedzieć, czy to było szczere?
Czy mogła pozostawić swoją poukładaną rzeczywistość na rzecz niepewnej
przyszłości z Alexem? Co mogło jej zagwarantować przetrwanie tego
związku?
Jakby czytając w jej myślach Conor powiedział.
- Och, uwielbiasz sobie skomplikować życie. Miłość nie jest taka
trudna, jak sobie to wyobrażasz. Prawdziwa miłość oparta jest na zaufaniu,
na zaangażowaniu w imię dobra drugiej osoby. Jest to zobowiązanie, które
pozwoli przetrwać złe i dobre chwile. Miłostki przychodzą i odchodzą, ale
prawdziwy związek pozostaje na zawsze. Ten wilk jest przywiązany do
ciebie. Będzie z tobą do skończenia świata i o jeden dzień dłużej. Życie to
złapanie szansy i dawanie z siebie wszystkiego. To właśnie sprawia, że
opłaca się żyć. Co takiego masz w swoim bezpiecznym, małym świecie, co
można by porównać z tym? Przemyśl to.
Keisha obudziła się. Musiała jęczeć przez sen ponieważ Alex coś
zamruczał i ją mocniej przytulił. Nie wiedziała, która jest godzina, ale
wydawało się jej, że do rana jeszcze daleko. Musiała wreszcie zmierzyć się
faktami i podjąć jakąś decyzję. Zapowiadała się długa noc.
*****
Rozmyślając zasnęła. Kiedy się przebudziła znalazła się twarzą w twarz
z Alexem. Powróciła myślami do nocnej rozmowy z Conorem. Czy kochała
Alexa? Być może. Mogła przyznać przed sobą, że darzyła go uczuciem.
Podstawowym pytaniem było, czy kochała go wystarczająco mocno, aby
zostać jego partnerką, stworzyć związek. Nie wiedziała tego. Ale jak Conor
powiedział, musiała spróbować dać z siebie wszystko.
- Hej. - Alex obudził się podczas , gdy biła się z myślami.
Popatrzyła na niego, próbując wyzbyć się strachu przed jutrem i
wyznała mu miłość. To było jak skok na głęboką wodę.
- Kocham cię.
Zamrugał gwałtownie.
- Co powiedziałaś?
- Kocham cię. - Przynajmniej tak myślę, dodała w duchu, oczekując
jego reakcji.
Usiadł na łóżku opierając się o poduszki, jednocześnie wbijając w nią
wzrok.
- Co to wszystko ma znaczyć? - zapytał biorąc ją na kolana.
Keisha wyprostowała nogi, aby siedzieć wygodniej. Cóż, nie takiej
reakcji oczekiwała. Nie spodziewała się zachwytu pod niebiosa, ale mógłby
włożyć w to więcej serca. Czy nie widział ile ją kosztowały te słowa?
- Czy nie wierzysz każdej kobiecie, która mówi ci, że cię kocha?
- Tylko wtedy, kiedy ty mi to oznajmiasz. Nie zrozum mnie źle kochanie.
Nie chciałbym niczego więcej tylko, żebyś mnie kochała i mi o tym mówiła,
ale zabrzmiało to jakoś niepewnie. Dlatego pytam ponownie, co tam siedzi w
tej twojej głowie?
Alex wyglądał tak, jakby mógł siedzieć z nieskończoność w oczekiwaniu
na jej odpowiedź.
- Ostatniej nocy mi się coś śniło. Cóż, myślę, że to był sen. Kto wie? Sen
z Conorem. Ale może to i była prawda…
- Conor?
- Tak. Byłam na polanie, gdzie mnie znalazłeś i on tam był. Zmierzyłam
się z nim. Zapytałam go czemu zwodzi mnie, czemu nas zwodzi? - Zamilkła,
nadal zaniepokojona słowami Conora.
- Co on powiedział? - Alex delikatnie nakłaniał ją, aby mówiła dalej.
- Żebym pozwoliła na coś, czego najbardziej pragnę, na miłość.
Spierałam się z nim, ale co będzie jeśli on ma rację? Co, jeśli jesteś miłością
mojego życia, moim partnerem? Mogę po prostu to tak zostawić, tylko jak
mam do tego wrócić. To wszystko dzieje się zbyt szybko jak dla mnie. Boję się
nowych wyzwań, ale i boję się stania w miejscu. Lubię moje dotychczasowe
życie. Jest wygodne i bezpieczne, i mi odpowiada. Nie jestem pewna, czy chcę
je poświecić dla życia z tobą, ale jednocześnie jeśli tego nie zrobię to będę
żałowała do końca życia. Boże , nie wiem co mam wybrać.
- Przede wszystkim - zaczął. - Nigdzie sie nie wybieram. Czekałem tak
długo na ciebie, to poczekam jeszcze trochę. Jasne, że chcę, abyś przy mnie
została. Uwielbiam budzić się przy tobie i spać, gdy się we mnie wtulasz.
Wiem, że to wszystko dzieje się za szybko. Rozumiem to i mogę ci dać tyle
czasu ile potrzeba. Bez nacisków i stawiania ultimatum. Pożyjemy,
zobaczymy, co przyniesie Los. Możesz więc przestać się martwić i myśleć, co
by było, gdyby i zacząć cieszyć się tym, że jesteśmy razem. Możesz to zrobić
dla mnie?
Kamień spadł jej z serca, kiedy kiwnęła głową.
- No dobrze, a teraz mam tutaj kogoś w fatalnej kondycji, któremu
potrzebna jest mała wizyta u ciebie. - Podniósł ją i podciągnął nabijając na
swoją erekcję. - Cholernie dobrze czuć cię blisko. Utrzymywanie rąk z dala od
ciebie prawie mnie wczoraj zabiło.
- Witaj nieznajomy. - Zacisnęła mięśnie, ściskając go mocno w sobie.
- Ujeżdżaj mnie.
- Zrobię to z przyjemnością, mój panie. - Położyła ręce na jego
ramionach i podniosła się tak, że samym tylko czubkiem był w niej, a
następnie przesunęła się ku dołowi. Poruszała się w górę i w dół, delektując
się nim w swoim wnętrzu. Następnie on przejął inicjatywę.
Alex trzymał ją w pasie i zaczął wbijać się w nią, wtedy kiedy opuszczał
jej ciało na dół, dając jej niesamowite odczucia. Odrzuciła głowę do tyłu i
wbiła paznokcie w jego ramiona, poddając się rytmowi. Keisha poruszała
biodrami, przez co jej łechtaczka ocierała się o jego kość łonową. Orgazm
promieniował na zewnątrz od jej środka, przejął kontrolę nad każdym jej
mięśniem i każdym zakończeniem nerwowym.
Kiedy jej ciało drżało, Alex położył ją na plecach, mocnymi uderzeniami
doprowadzając do rozkoszy.
Nie chcąc jej przygniatać, zsunął się i pociągnął ją na siebie. W
milczeniu przejechał dłońmi po jej plecach, aż złapał ją za pośladki. To było
cholernie dobre. Głaskał je myśląc o tym, co mu wcześniej powiedziała.
Chociaż dowiedziała się już trochę o więzi partnerskiej, nie wyjawili jej
jeszcze wszystkiego. Ciągle było wiele niewiadomych, których znajomość
pozwoliłaby jej zminimalizować lęki. Z drugiej strony mogłaby je też
spotęgować. Jej emocjonalna chwiejność była dowodem, że więź działała.
Przyszło mu do głowy, aby wyjawić jej wszystkie szczegóły procesu
wiązania, ale porzucił ten pomysł. To nie było tak, że coś chciał przed nią
ukryć. Ten proces był inny dla każdej pary. Były w nim elementy wspólne i te
jej wyjawił. Reszta pozostawała nieznana. Kołysząc ją podczas snu, myślał o
tajemnicach wiązania i modlił się w duchu, aby Keisha była z nim tak długo,
aż ten proces się zakończy.
*****
Shannon obudziła się w nieznanym miejscu. Słysząc swojej imię
odwróciła się w kierunku głosu. Przy drzwiach stała bardzo atrakcyjna czarna
kobieta będąca w zaawansowanej ciąży. Wiedziała, że politycznie
poprawnym określeniem było Afroamerykanka, ale po co komu taka
komplikacja. Jesteśmy tym, czym jesteśmy. Próbowała się skupić na tym, co
mówiła kobieta.
- Och, cieszę się, że się obudziłaś. Jak się czujesz? Jestem Carol, beta
sfory Kurków. Jesteś w moim domu, ponieważ jestem również pielęgniarką.
Muszę cię obejrzeć i sprawdzić, czy wszystko w porządku. Chcesz najpierw
zjeść, a później być zbadaną, czy odwrotnie?
Musiała wyglądać na zdezorientowaną, ponieważ Carol przyniosła tacę
i położyła ją na stoliku przy łóżku.
- Proszę zjedz najpierw. Przepraszam, musisz być osłabiona lekami,
które zaaplikował ci Alex. Alex jest alfą sfory Kruków i jest też lekarzem.
Zaszył twoje rany po tym jak cię znaleziono i przyniesiono do nas. Byłaś
nieprzytomna przez prawie całą dobę. Przy łóżku masz wodę, a łazienka jest
za tamtymi drzwiami, jakbyś chciała z niej skorzystać.
Po wysłuchaniu informacji Shannon zdała sobie sprawę z trzech rzeczy.
Czuła się zakręcona, prawdopodobnie z powodu leków, które jej podano. Była
tak głodna, że mogła zjeść konia z kopytami i jej pęcherz domagał się
opróżnienia. Poruszyła się, aby wyjść z łóżka. Carol zbliżyła się do niej.
Niechętnie przyjęła jej pomoc, ale gdy stanęła na nogi i pokój zaczął jej
wirować, była zadowolona, że ma się o kogo oprzeć.
- Nie obawiaj się, to minie. Byłaś w postaci wilka, kiedy Alex cię
opatrywał. Żeby cię nie bolało, dał ci taką ilość leków, że konia by powaliło.
Kiedy coś zjesz, wrócą ci siły i będziesz jak nowonarodzona. Poradzisz sobie
już dalej, czy chcesz, żebym ci pomogła?
Shannon potrząsnęła głową i chwyciła się umywalki, żeby się
wesprzeć. Pielęgniarka, czy nie, nikt nie musiał jej oglądać podczas
korzystania z łazienki. Po zakończeniu umyła ręce i popatrzyła na swoje
odbicie w lustrze. Wyglądała źle i tak też się czuła.
Otworzyła drzwi, aby zobaczyć, że Carol czeka za drzwiami. Gdy wróciła
do łóżka, Carol podłożyła jej poduszki pod plecami i wygładziła kołdrę zanim
położyła na niej tacę.
- Proszę najpierw zjedz, później porozmawiamy. Alex przyjdzie do
Ciebie jutro. Będzie chciał wiedzieć co się stało. W międzyczasie odpocznij.
Jesteś pod ochroną sfory Kruków. Nikt poza alfą i moim partnerem nie wie,
że jesteś tutaj. - Carol uśmiechnęła się i wyszła z pokoju.
Shannon spojrzała na jedzenie na talerzu. Był tam duży, soczysty stek,
dobrze wysmażony. Zmienni potrzebowali białka, szczególnie kiedy
wyczerpywali swoją energię na leczenie. Czuła się dosyć poobijana. Pamiętała
atak. Wyzwała i pokonała dwóch najsilniejszych mężczyzn w jej sforze, zanim
stawiła czoło swojemu bratu. Zazwyczaj walczyli podobnie. Tym razem była
ranna po dwóch poważnych walkach, po pogoni przez kilka kilometrów,
która ją wyczerpała. Chciał ją pokonać, ale nie to było jego ostatecznym
celem. Chciał dać jej nauczkę i zmusić, aby go słuchała. Do diabła! Dzień w
którym mu się podda, będzie ostatnim dniem przed zakończeniem świata.
Najadła się i napiła, dopadło ją zmęczenie, kiedy odstawiała tacę.
Układając się do snu zaczęła przypominać sobie ostatnie wydarzenia. Ciągle
była pod wpływem leków, więc przychodziło jej to z trudnością. Ostatnia
rzeczą, jaką przypomniała sobie przed zapadnięciem w sen była para
przenikliwych, brązowych oczu.
*****
Kiedy obudził ją dzwonek telefonu, Keisha chciała wrzasnąć. Co trzeba
było zrobić w tym domu, aby móc się wyspać? Była zmęczona, bolały ją
mięśnie i do tego wczorajszy seks zrobił swoje. Potrzebna jej była cisza, aby
odpoczęła.
Jej poduszka przesunęła się pod nią i poczuła wibrację głosu Alexa
podczas , gdy rozmawiał przez telefon.
- Ona teraz śpi. Mogę przekazać jej wiadomość.
Wyciągnęła rękę po telefon.
- Halo?
- Jesteś jeszcze w łóżku? Ty zdziro! Zazdroszczę.
Nie rób tego - pomyślała. Keisha usiadła opierając się na poduszkach.
Potrzebowała wszystkich swoich zdolności, aby poradzić sobie z Shay.
- Która jest godzina i dlaczego do mnie dzwonisz?
- Jest trochę po dziesiątej i dzwonię aby ci powiedzieć, że twoje rzeczy
będą do odebrania o trzeciej.
- Dzięki Shay. Naprawdę doceniam to. - Usłyszała prysznic w łazience.
Przez moment, pomimo swojego zmęczenia, chciała tam być z Alexem, a nie
sterczeć przy telefonie.
- Keisha, wiem, że wczoraj cię wypytywałam, ale powiedz mi, czy
wszystko jest w porządku? Nie masz żadnych problemów? - To było coś, co
uwielbiała w swojej kuzynce. Może plotła jak nakręcona, ale miała dobre
serce, bystry umysł przykryty maską szaleństwa.
- Chce, abym za niego wyszła. Abym się spakowała, przeniosła tutaj i
żyła z nim. Wiesz to całe "i żyli długo i szczęśliwie". - Czuła się bezpiecznie
mówiąc to. Alex był pod prysznicem i nie mógł jej usłyszeć. Poza tym, Shay
była jedyną osobą, na którą zawsze mogła liczyć.
- Jesteś tam, bez kasy, więc musi być bogaty i nie byłabyś tam, gdyby był
gburem. W czym tkwi problem?
Jak mogła to wyjaśnić, żeby nie wyjść na idiotkę?
- Nie znamy się zbyt długo. Nie wiem, czy jestem gotowa na tego
rodzaju zmiany w moim życiu.
- Kee, rozmawiasz ze mną. Nigdy nie obawiałaś się podjąć ryzyka, więc
czemu się wahasz? Swój biznes możesz prowadzić gdziekolwiek tylko
będziesz. I nie musisz się bać się, że mnie opuścisz. Nie pozwolę ci zerwać ze
mną znajomości. - Przez chwilę milczała. - Kochasz go?
- Tak myślę. Może. Nie jestem pewna. - Nie chciała o tym teraz
rozmawiać. Czasami Shay była za bardzo spostrzegawcza.
- Posłuchaj mnie. To przez to, że boisz się zaangażować, obawiasz się, że
cię ktoś zrani.
- Shay, o czym ty mówisz? Byłam zakochana już wcześniej.
- Nie, proszę pani. Nie bardzo. Nie pozwalasz nikomu zbliżyć się do
siebie, aby nie ryzykować, że cię zrani, nie mówię tutaj tylko o mężczyznach.
Jesteś taka od czasu, kiedy ciocia Miriam zmarła.
Na wspomnienie mamy, Keisha poczuł ukłucie w sercu. Minęły już dwa
lata, a ona czuła jakby to było wczoraj.
- Nieprawda. Byłam z kimś związana. Jestem blisko z tobą.
- Ponieważ ja nie pozwalam, żebyś mnie odepchnęła. To też prawda.
Kiedy ciocia Miri zmarła, cała rodzina próbowała do ciebie dotrzeć. Każdego
odepchnęłaś. I nie zaczynaj mi tutaj opowiadać o swoich związkach.
Świadomie wybierasz facetów, o których wiedziałaś, że są tylko na chwilę.
Tak naprawdę nie przeszkadzało ci to kiedy zrywaliście. Nie oczekiwałaś
niczego od nich. Dlatego tak wariujesz z powodu Alexa. On cię kontroluje.
- Więc tak, jestem tylko wielkim, emocjonalnym tchórzem? Tak mnie
widzisz Czy ty wiesz jak trudno bogatej kobiecie znaleźć odpowiedniego
faceta? Bogaci chcą białej kobiety. Nie jestem dla nich odpowiednia.
Kiesha nie mogła uwierzyć, że broniła swoich poprzednich facetów
przed Shay. Wyznają te same zasady, jeśli chodzi o facetów, może tylko się jej
tak zdawało.
- Więc co jeśli to gra? Nie oznacza to, że jestem oziębła. – Płakała. Ja
nigdy nie płaczę. Cholera. Wzięła głęboki wdech by się uspokoić.
- Och nie, kochanie, to nie tak. Czujesz wszystko bardzo głęboko.
Dlatego właśnie tak mocno zabolała cię śmierć cioci Miri. Od tamtej pory
jakby coś w tobie umarło. Teraz nadszedł czas, aby pozwolić jej odejść. Kee,
nie chce widzieć jak się starzejesz samotnie, ponieważ boisz się zranienia
przez kogoś.
Keisha otarła cieknącą po twarzy łzę.
- Obiecuję ci, że to przemyślę. Nie wiedziałam, że odpycham każdego.
- Wiemy to kochanie. Nikt nie jest na ciebie zły z tego powodu. Daliśmy
ci przestrzeń, której potrzebujesz. To jest co robią rodziny. Teraz idź i kochaj
tego twojego faceta. Nie bój przyznać się do swoich uczuć i pamiętaj, że zawsze
możesz do mnie zadzwonić.
Usłyszała, że Alex zakręcił wodę.
- Pa, Shay. I dziękuję. - Rozłączyła się, kiedy Alex wyszedł z łazienki.
- Wszystko w porządku?
Keisha spojrzała na niego, mając w głowie to, co powiedziała Shayla. To
był facet warty zatrzymania. Może nie w tej chwili, ale będzie. Zdecydowała,
że nie pozwoli na to, aby strach ją sparaliżował i coś ją ominęło. Nawet jeśli
znała Alexa krótko, wiedziała, że jego strata będzie bolesna. Czy to stanie się
teraz, czy za pięć lat, nie ma to znaczenia. Będzie łapała każdą okazję. Jutro
zastanowi się co dalej.
Tłumaczenie dla: Translations_Club Tłumacz: Oliwia2341 Korekta: Joselinka
Rozdział 10 Z powrotem była w lesie. Księżyc w pełni oświetlał obszar wokół niej. Keisha rozpoznała polanę, na której wcześniej poznała Alexa. Przypominając sobie, co stało się ostatnim razem, czekała na jego pojawienie. Hałas przerwał nocną ciszę i duży, czarny ptak znalazł się na polanie. Kruk. Krążył nad głową zanim lekko wylądował na ziemi. Pochylił się i przyjął postać człowieka. Wysoki, uderzająco przystojny mężczyzna, który wydawał się jej znajomy. Conor. Kurcze ma dużo odwagi pokazując się jej w taki sposób. Oczekiwała od niego wyjaśnień. - Dlaczego mi to robisz? Dlaczego mnie tutaj wezwałeś? - Aby dać ci to, czego najmocniej pragniesz. - A kto ci na to pozwolił? - Czy nie jest to czego my wszyscy pragniemy? Aby kochać i być kochanym w zamian? Miał rację, ale nie ucieszyło jej to. - Conor, nie mówię, że nie masz racji, ale dlaczego ja? Nie wiem czy potrafię dać mu to co chce, albo być tym, czego potrzebuje. On myśli, że jestem jego partnerką i chce, żebym z nim została. - A co jeśli jesteś jego partnerką? Czego się najbardziej obawiasz? Zaproponował ci, żebyś się zmieniła? - Nie.
- Czy poprosił cię, żebyś porzuciła swoją pracę, rodzinę, przyjaciół? - Nie. Alex zrobił zupełnie odwrotnie. Zachęcał ją do rozszerzenia swojej działalności, pozwolił, aby przekazała rodzinie i podwładnym wiadomości, gdzie się obecnie znajduję. - Więc, co cię w nim najbardziej przeraża? - Chce, żebym go pokochała. Była jego bratnią duszą. - Nie była pewna, czy wierzy w pokrewieństwo dusz. - Czy możesz powiedzieć, że nic do niego nie czujesz, że go nie kochasz? To było problemem. Miłość nie może przyjść tak znienacka. Potrzeba czasu, dużo czasu. W jaki sposób mogła się dowiedzieć, czy to było szczere? Czy mogła pozostawić swoją poukładaną rzeczywistość na rzecz niepewnej przyszłości z Alexem? Co mogło jej zagwarantować przetrwanie tego związku? Jakby czytając w jej myślach Conor powiedział. - Och, uwielbiasz sobie skomplikować życie. Miłość nie jest taka trudna, jak sobie to wyobrażasz. Prawdziwa miłość oparta jest na zaufaniu, na zaangażowaniu w imię dobra drugiej osoby. Jest to zobowiązanie, które pozwoli przetrwać złe i dobre chwile. Miłostki przychodzą i odchodzą, ale prawdziwy związek pozostaje na zawsze. Ten wilk jest przywiązany do ciebie. Będzie z tobą do skończenia świata i o jeden dzień dłużej. Życie to złapanie szansy i dawanie z siebie wszystkiego. To właśnie sprawia, że opłaca się żyć. Co takiego masz w swoim bezpiecznym, małym świecie, co
można by porównać z tym? Przemyśl to. Keisha obudziła się. Musiała jęczeć przez sen ponieważ Alex coś zamruczał i ją mocniej przytulił. Nie wiedziała, która jest godzina, ale wydawało się jej, że do rana jeszcze daleko. Musiała wreszcie zmierzyć się faktami i podjąć jakąś decyzję. Zapowiadała się długa noc. ***** Rozmyślając zasnęła. Kiedy się przebudziła znalazła się twarzą w twarz z Alexem. Powróciła myślami do nocnej rozmowy z Conorem. Czy kochała Alexa? Być może. Mogła przyznać przed sobą, że darzyła go uczuciem. Podstawowym pytaniem było, czy kochała go wystarczająco mocno, aby zostać jego partnerką, stworzyć związek. Nie wiedziała tego. Ale jak Conor powiedział, musiała spróbować dać z siebie wszystko. - Hej. - Alex obudził się podczas , gdy biła się z myślami. Popatrzyła na niego, próbując wyzbyć się strachu przed jutrem i wyznała mu miłość. To było jak skok na głęboką wodę. - Kocham cię. Zamrugał gwałtownie. - Co powiedziałaś? - Kocham cię. - Przynajmniej tak myślę, dodała w duchu, oczekując jego reakcji.
Usiadł na łóżku opierając się o poduszki, jednocześnie wbijając w nią wzrok. - Co to wszystko ma znaczyć? - zapytał biorąc ją na kolana. Keisha wyprostowała nogi, aby siedzieć wygodniej. Cóż, nie takiej reakcji oczekiwała. Nie spodziewała się zachwytu pod niebiosa, ale mógłby włożyć w to więcej serca. Czy nie widział ile ją kosztowały te słowa? - Czy nie wierzysz każdej kobiecie, która mówi ci, że cię kocha? - Tylko wtedy, kiedy ty mi to oznajmiasz. Nie zrozum mnie źle kochanie. Nie chciałbym niczego więcej tylko, żebyś mnie kochała i mi o tym mówiła, ale zabrzmiało to jakoś niepewnie. Dlatego pytam ponownie, co tam siedzi w tej twojej głowie? Alex wyglądał tak, jakby mógł siedzieć z nieskończoność w oczekiwaniu na jej odpowiedź. - Ostatniej nocy mi się coś śniło. Cóż, myślę, że to był sen. Kto wie? Sen z Conorem. Ale może to i była prawda… - Conor? - Tak. Byłam na polanie, gdzie mnie znalazłeś i on tam był. Zmierzyłam się z nim. Zapytałam go czemu zwodzi mnie, czemu nas zwodzi? - Zamilkła, nadal zaniepokojona słowami Conora. - Co on powiedział? - Alex delikatnie nakłaniał ją, aby mówiła dalej. - Żebym pozwoliła na coś, czego najbardziej pragnę, na miłość. Spierałam się z nim, ale co będzie jeśli on ma rację? Co, jeśli jesteś miłością mojego życia, moim partnerem? Mogę po prostu to tak zostawić, tylko jak
mam do tego wrócić. To wszystko dzieje się zbyt szybko jak dla mnie. Boję się nowych wyzwań, ale i boję się stania w miejscu. Lubię moje dotychczasowe życie. Jest wygodne i bezpieczne, i mi odpowiada. Nie jestem pewna, czy chcę je poświecić dla życia z tobą, ale jednocześnie jeśli tego nie zrobię to będę żałowała do końca życia. Boże , nie wiem co mam wybrać. - Przede wszystkim - zaczął. - Nigdzie sie nie wybieram. Czekałem tak długo na ciebie, to poczekam jeszcze trochę. Jasne, że chcę, abyś przy mnie została. Uwielbiam budzić się przy tobie i spać, gdy się we mnie wtulasz. Wiem, że to wszystko dzieje się za szybko. Rozumiem to i mogę ci dać tyle czasu ile potrzeba. Bez nacisków i stawiania ultimatum. Pożyjemy, zobaczymy, co przyniesie Los. Możesz więc przestać się martwić i myśleć, co by było, gdyby i zacząć cieszyć się tym, że jesteśmy razem. Możesz to zrobić dla mnie? Kamień spadł jej z serca, kiedy kiwnęła głową. - No dobrze, a teraz mam tutaj kogoś w fatalnej kondycji, któremu potrzebna jest mała wizyta u ciebie. - Podniósł ją i podciągnął nabijając na swoją erekcję. - Cholernie dobrze czuć cię blisko. Utrzymywanie rąk z dala od ciebie prawie mnie wczoraj zabiło. - Witaj nieznajomy. - Zacisnęła mięśnie, ściskając go mocno w sobie. - Ujeżdżaj mnie. - Zrobię to z przyjemnością, mój panie. - Położyła ręce na jego ramionach i podniosła się tak, że samym tylko czubkiem był w niej, a następnie przesunęła się ku dołowi. Poruszała się w górę i w dół, delektując się nim w swoim wnętrzu. Następnie on przejął inicjatywę.
Alex trzymał ją w pasie i zaczął wbijać się w nią, wtedy kiedy opuszczał jej ciało na dół, dając jej niesamowite odczucia. Odrzuciła głowę do tyłu i wbiła paznokcie w jego ramiona, poddając się rytmowi. Keisha poruszała biodrami, przez co jej łechtaczka ocierała się o jego kość łonową. Orgazm promieniował na zewnątrz od jej środka, przejął kontrolę nad każdym jej mięśniem i każdym zakończeniem nerwowym. Kiedy jej ciało drżało, Alex położył ją na plecach, mocnymi uderzeniami doprowadzając do rozkoszy. Nie chcąc jej przygniatać, zsunął się i pociągnął ją na siebie. W milczeniu przejechał dłońmi po jej plecach, aż złapał ją za pośladki. To było cholernie dobre. Głaskał je myśląc o tym, co mu wcześniej powiedziała. Chociaż dowiedziała się już trochę o więzi partnerskiej, nie wyjawili jej jeszcze wszystkiego. Ciągle było wiele niewiadomych, których znajomość pozwoliłaby jej zminimalizować lęki. Z drugiej strony mogłaby je też spotęgować. Jej emocjonalna chwiejność była dowodem, że więź działała. Przyszło mu do głowy, aby wyjawić jej wszystkie szczegóły procesu wiązania, ale porzucił ten pomysł. To nie było tak, że coś chciał przed nią ukryć. Ten proces był inny dla każdej pary. Były w nim elementy wspólne i te jej wyjawił. Reszta pozostawała nieznana. Kołysząc ją podczas snu, myślał o tajemnicach wiązania i modlił się w duchu, aby Keisha była z nim tak długo, aż ten proces się zakończy. ***** Shannon obudziła się w nieznanym miejscu. Słysząc swojej imię odwróciła się w kierunku głosu. Przy drzwiach stała bardzo atrakcyjna czarna
kobieta będąca w zaawansowanej ciąży. Wiedziała, że politycznie poprawnym określeniem było Afroamerykanka, ale po co komu taka komplikacja. Jesteśmy tym, czym jesteśmy. Próbowała się skupić na tym, co mówiła kobieta. - Och, cieszę się, że się obudziłaś. Jak się czujesz? Jestem Carol, beta sfory Kurków. Jesteś w moim domu, ponieważ jestem również pielęgniarką. Muszę cię obejrzeć i sprawdzić, czy wszystko w porządku. Chcesz najpierw zjeść, a później być zbadaną, czy odwrotnie? Musiała wyglądać na zdezorientowaną, ponieważ Carol przyniosła tacę i położyła ją na stoliku przy łóżku. - Proszę zjedz najpierw. Przepraszam, musisz być osłabiona lekami, które zaaplikował ci Alex. Alex jest alfą sfory Kruków i jest też lekarzem. Zaszył twoje rany po tym jak cię znaleziono i przyniesiono do nas. Byłaś nieprzytomna przez prawie całą dobę. Przy łóżku masz wodę, a łazienka jest za tamtymi drzwiami, jakbyś chciała z niej skorzystać. Po wysłuchaniu informacji Shannon zdała sobie sprawę z trzech rzeczy. Czuła się zakręcona, prawdopodobnie z powodu leków, które jej podano. Była tak głodna, że mogła zjeść konia z kopytami i jej pęcherz domagał się opróżnienia. Poruszyła się, aby wyjść z łóżka. Carol zbliżyła się do niej. Niechętnie przyjęła jej pomoc, ale gdy stanęła na nogi i pokój zaczął jej wirować, była zadowolona, że ma się o kogo oprzeć. - Nie obawiaj się, to minie. Byłaś w postaci wilka, kiedy Alex cię opatrywał. Żeby cię nie bolało, dał ci taką ilość leków, że konia by powaliło. Kiedy coś zjesz, wrócą ci siły i będziesz jak nowonarodzona. Poradzisz sobie już dalej, czy chcesz, żebym ci pomogła?
Shannon potrząsnęła głową i chwyciła się umywalki, żeby się wesprzeć. Pielęgniarka, czy nie, nikt nie musiał jej oglądać podczas korzystania z łazienki. Po zakończeniu umyła ręce i popatrzyła na swoje odbicie w lustrze. Wyglądała źle i tak też się czuła. Otworzyła drzwi, aby zobaczyć, że Carol czeka za drzwiami. Gdy wróciła do łóżka, Carol podłożyła jej poduszki pod plecami i wygładziła kołdrę zanim położyła na niej tacę. - Proszę najpierw zjedz, później porozmawiamy. Alex przyjdzie do Ciebie jutro. Będzie chciał wiedzieć co się stało. W międzyczasie odpocznij. Jesteś pod ochroną sfory Kruków. Nikt poza alfą i moim partnerem nie wie, że jesteś tutaj. - Carol uśmiechnęła się i wyszła z pokoju. Shannon spojrzała na jedzenie na talerzu. Był tam duży, soczysty stek, dobrze wysmażony. Zmienni potrzebowali białka, szczególnie kiedy wyczerpywali swoją energię na leczenie. Czuła się dosyć poobijana. Pamiętała atak. Wyzwała i pokonała dwóch najsilniejszych mężczyzn w jej sforze, zanim stawiła czoło swojemu bratu. Zazwyczaj walczyli podobnie. Tym razem była ranna po dwóch poważnych walkach, po pogoni przez kilka kilometrów, która ją wyczerpała. Chciał ją pokonać, ale nie to było jego ostatecznym celem. Chciał dać jej nauczkę i zmusić, aby go słuchała. Do diabła! Dzień w którym mu się podda, będzie ostatnim dniem przed zakończeniem świata. Najadła się i napiła, dopadło ją zmęczenie, kiedy odstawiała tacę. Układając się do snu zaczęła przypominać sobie ostatnie wydarzenia. Ciągle była pod wpływem leków, więc przychodziło jej to z trudnością. Ostatnia rzeczą, jaką przypomniała sobie przed zapadnięciem w sen była para przenikliwych, brązowych oczu.
***** Kiedy obudził ją dzwonek telefonu, Keisha chciała wrzasnąć. Co trzeba było zrobić w tym domu, aby móc się wyspać? Była zmęczona, bolały ją mięśnie i do tego wczorajszy seks zrobił swoje. Potrzebna jej była cisza, aby odpoczęła. Jej poduszka przesunęła się pod nią i poczuła wibrację głosu Alexa podczas , gdy rozmawiał przez telefon. - Ona teraz śpi. Mogę przekazać jej wiadomość. Wyciągnęła rękę po telefon. - Halo? - Jesteś jeszcze w łóżku? Ty zdziro! Zazdroszczę. Nie rób tego - pomyślała. Keisha usiadła opierając się na poduszkach. Potrzebowała wszystkich swoich zdolności, aby poradzić sobie z Shay. - Która jest godzina i dlaczego do mnie dzwonisz? - Jest trochę po dziesiątej i dzwonię aby ci powiedzieć, że twoje rzeczy będą do odebrania o trzeciej. - Dzięki Shay. Naprawdę doceniam to. - Usłyszała prysznic w łazience. Przez moment, pomimo swojego zmęczenia, chciała tam być z Alexem, a nie sterczeć przy telefonie.
- Keisha, wiem, że wczoraj cię wypytywałam, ale powiedz mi, czy wszystko jest w porządku? Nie masz żadnych problemów? - To było coś, co uwielbiała w swojej kuzynce. Może plotła jak nakręcona, ale miała dobre serce, bystry umysł przykryty maską szaleństwa. - Chce, abym za niego wyszła. Abym się spakowała, przeniosła tutaj i żyła z nim. Wiesz to całe "i żyli długo i szczęśliwie". - Czuła się bezpiecznie mówiąc to. Alex był pod prysznicem i nie mógł jej usłyszeć. Poza tym, Shay była jedyną osobą, na którą zawsze mogła liczyć. - Jesteś tam, bez kasy, więc musi być bogaty i nie byłabyś tam, gdyby był gburem. W czym tkwi problem? Jak mogła to wyjaśnić, żeby nie wyjść na idiotkę? - Nie znamy się zbyt długo. Nie wiem, czy jestem gotowa na tego rodzaju zmiany w moim życiu. - Kee, rozmawiasz ze mną. Nigdy nie obawiałaś się podjąć ryzyka, więc czemu się wahasz? Swój biznes możesz prowadzić gdziekolwiek tylko będziesz. I nie musisz się bać się, że mnie opuścisz. Nie pozwolę ci zerwać ze mną znajomości. - Przez chwilę milczała. - Kochasz go? - Tak myślę. Może. Nie jestem pewna. - Nie chciała o tym teraz rozmawiać. Czasami Shay była za bardzo spostrzegawcza. - Posłuchaj mnie. To przez to, że boisz się zaangażować, obawiasz się, że cię ktoś zrani. - Shay, o czym ty mówisz? Byłam zakochana już wcześniej. - Nie, proszę pani. Nie bardzo. Nie pozwalasz nikomu zbliżyć się do
siebie, aby nie ryzykować, że cię zrani, nie mówię tutaj tylko o mężczyznach. Jesteś taka od czasu, kiedy ciocia Miriam zmarła. Na wspomnienie mamy, Keisha poczuł ukłucie w sercu. Minęły już dwa lata, a ona czuła jakby to było wczoraj. - Nieprawda. Byłam z kimś związana. Jestem blisko z tobą. - Ponieważ ja nie pozwalam, żebyś mnie odepchnęła. To też prawda. Kiedy ciocia Miri zmarła, cała rodzina próbowała do ciebie dotrzeć. Każdego odepchnęłaś. I nie zaczynaj mi tutaj opowiadać o swoich związkach. Świadomie wybierasz facetów, o których wiedziałaś, że są tylko na chwilę. Tak naprawdę nie przeszkadzało ci to kiedy zrywaliście. Nie oczekiwałaś niczego od nich. Dlatego tak wariujesz z powodu Alexa. On cię kontroluje. - Więc tak, jestem tylko wielkim, emocjonalnym tchórzem? Tak mnie widzisz Czy ty wiesz jak trudno bogatej kobiecie znaleźć odpowiedniego faceta? Bogaci chcą białej kobiety. Nie jestem dla nich odpowiednia. Kiesha nie mogła uwierzyć, że broniła swoich poprzednich facetów przed Shay. Wyznają te same zasady, jeśli chodzi o facetów, może tylko się jej tak zdawało. - Więc co jeśli to gra? Nie oznacza to, że jestem oziębła. – Płakała. Ja nigdy nie płaczę. Cholera. Wzięła głęboki wdech by się uspokoić. - Och nie, kochanie, to nie tak. Czujesz wszystko bardzo głęboko. Dlatego właśnie tak mocno zabolała cię śmierć cioci Miri. Od tamtej pory jakby coś w tobie umarło. Teraz nadszedł czas, aby pozwolić jej odejść. Kee, nie chce widzieć jak się starzejesz samotnie, ponieważ boisz się zranienia przez kogoś.
Keisha otarła cieknącą po twarzy łzę. - Obiecuję ci, że to przemyślę. Nie wiedziałam, że odpycham każdego. - Wiemy to kochanie. Nikt nie jest na ciebie zły z tego powodu. Daliśmy ci przestrzeń, której potrzebujesz. To jest co robią rodziny. Teraz idź i kochaj tego twojego faceta. Nie bój przyznać się do swoich uczuć i pamiętaj, że zawsze możesz do mnie zadzwonić. Usłyszała, że Alex zakręcił wodę. - Pa, Shay. I dziękuję. - Rozłączyła się, kiedy Alex wyszedł z łazienki. - Wszystko w porządku? Keisha spojrzała na niego, mając w głowie to, co powiedziała Shayla. To był facet warty zatrzymania. Może nie w tej chwili, ale będzie. Zdecydowała, że nie pozwoli na to, aby strach ją sparaliżował i coś ją ominęło. Nawet jeśli znała Alexa krótko, wiedziała, że jego strata będzie bolesna. Czy to stanie się teraz, czy za pięć lat, nie ma to znaczenia. Będzie łapała każdą okazję. Jutro zastanowi się co dalej.