agh_sko

  • Dokumenty97
  • Odsłony16 059
  • Obserwuję9
  • Rozmiar dokumentów156.1 MB
  • Ilość pobrań6 095

Zena Wynn - True Mates 01 - True Mates - Rozdział 5

Dodano: 6 lata temu

Informacje o dokumencie

Dodano: 6 lata temu
Rozmiar :75.5 KB
Rozszerzenie:pdf

Zena Wynn - True Mates 01 - True Mates - Rozdział 5.pdf

agh_sko EBooki Zena Wynn
Użytkownik agh_sko wgrał ten materiał 6 lata temu.

Komentarze i opinie (0)

Transkrypt ( 11 z dostępnych 11 stron)

Tłumaczenie dla: Translations_Club Tłumacz: Oliwia2341 Korekta: AnubisX

Rozdział 5 Kiedy Alex opuścił sypialnie, usłyszał jak Kiesha udała się do głównej łazienki. Wziął prysznic w łazience dla gości i ubrał się szybko przed zejściem do kuchni. Zegar w kuchence oznajmił, że była prawie jedenasta, bliżej obiadu niż śniadania. To był doskonały czas, aby wykonać trochę telefonów, podczas gdy jego partnerka brała prysznic. Chwytając telefon, przez szybkie wybieranie zadzwonił do Carol Johnson, bety w jego sforze. - Dzień dobry. Gratulujemy znalezienia prawdziwej partnerki. Opierając się plecami o ladę, przewrócił oczami. - Sposób w jaki informacje się rozprzestrzeniają w tym mieście, nie przestaje mnie zadziwiać. - Hej, co mogę powiedzieć? Dobre wieści rozchodzą się szybko. Poza tym, Sam wpadł wczoraj wieczorem. Wiesz co to znaczy. - Taa. Sam był znany z tego, że nie mógł utrzymać języka za zębami. - Wiec, co tam? - Potrzebuje, abyś poprowadziła sforę przez kilka dni. – Odwrócił się i zdjął patelnie z haka, z centrum wyspy kuchennej, a następnie umieścił ją na kuchence. Kładąc bekon na patelnie, czekał, aż zacznie się smażyć. - Nie ma problemu. Już się nią zajęłam. Sam powiedział, że twoja partnerka jest człowiekiem. Jak sobie radzi? Całkiem niezłe, pomyślał, biorąc to wszystko pod uwagę. Nie uwierzyła w żadne jego słowo, ale nie uciekła krzycząc w nocy. To teżs ię liczy. - Można sobie wyobrazić. - Alex wiedział, że jeśli ktokolwiek miałby wiedzieć, o tym przed czym staje, to jego beta. Spotkała swojego

prawdziwego partnera w college’u. Też był człowiekiem i nie wiedział nic o zmienno-kształtnych. Ich związek był trudny od początku. Teraz, jednakże spodziewali się pierwszego dziecka. - Dostosuje się, jak Mark. Daj mi znać, jeśli możemy pomoc ci w jakikolwiek sposób. - To doprowadza na do drugiej sprawy. Ona potrzebuje jakieś ubrań. Nie ma żadnych. - Och, biedactwo. Sprawdzę okolice sfory i zobaczę, co mogę wymyślić. Jaki rozmiar nosi? Nie był ekspertem od rozmiarach damskich. Alex pamiętał jej sarkastyczny komentarz w wannie. - Według Kieshy, rozmiar szesnaście. Oh, i będzie potrzebować też jakiś butów. Nie wiem jakiego rozmiaru. - Nawet nie miał zamiaru zgadywać. - Dobrze, przyniosę kilka różnych rozmiarów. Sfora będzie chciała się z nią spotkać niedługo, wiesz o tym. Ona jest ich nową kobietą alfa. - Tak wiem, ale ona nie jest na to jeszcze gotowa . Wciąż się dostosowuje do idei tego czym jestem i kim jest dla mnie. Nie jestem pewny czy poradzi sobie, z byciem otoczona przez nas wszystkich. - Mogłaby biec tak szybko w przeciwnym kierunku, że nawet zdolności zmiennych, by jej nie dogoniły. - Prawda. Trochę czasu zajęło Markowi dostosowanie się. Nadal jest czasami trochę podejrzliwy . Bądź cierpliwy. Bedzie dobrze. Wpadnę wieczorem z ubraniami. - Dzięki Carol. Doceniam to. - Przyjemność po mojej stronie. Koncentruj się na swojej partnerce. Miłego miesiąca miodowego. - powiedziała i rozłączyła się.

Wyjął kolejną patelnie i zaczął smażyć kiełbasę, z myślami szybującymi gdzieś indziej. Kochał być alfa, ale nie było wątpliwości, że to trzymało sprawiało ,iż był ciągle zajęty. Tymczasowe wyłączenie z kontroli na sforą i danie jej Carol i jej partnerowi, da mu czas, aby skupić się na jego niechętnej partnerce. Nie ma żadnych przerw. Kiesha była teraz priorytetem numer jeden. Była ważniejsza niż sfora lub jego biznes. Teraz, był czas aby poradzić sobie z kolejnym „problemem” w jego życiu - jego praktyka weterynaryjna. Wybrał numer kolejny na swojej liście. - Halo? - Pete? Tu Alex. - Szefie. Jak leci, koleś? - Pomimo, tego jak brzmiał, Pete był najlepszym z klasy studentem i wkrótce będzie pierwszej klasy lekarzem weterynarii. Teraz miał staż u Alex, jako cześć swojego programu studiów. Alex już zaproponował mu stanowisko po jego ukończeniu. Jeśli biznes będzie wciąż się rozwijał, mógłby rozważyć zaproponowanie mu współprace. To była główna decyzja do podjęcia, pomiędzy prowadzeniem sfory ,a jego rodziną, będzie potrzebował dodatkowej pomocy. - Znalazłem tą jedyną. – Wyjmując miskę, zaczął wbijać do niej jajka . Nie był pewien ile je jego partnerka, ale jego apetyt był zawsze zdrowo zaostrzony. Zdecydował się dodać trzy więcej do czterech, które zazwyczaj jadał. - Ekstra, koleś. Potrzebujesz czegoś? Daj mi znać. Jestem twoim facetem. - Właśnie dzwonie. Mógłbyś obsłużyć praktykę, do czasu aż sprawy się ułożą?

- Nic nie mów. Jestem totalnie za. - Zadzwoń do reszty i powiedz, że ty teraz jesteś przy władzy. - Przyjąłem, i gratulacje dla ciebie i nowej kobiety. - Dzięki, Pete. Zadzwonię później. Słysząc jak prysznic się wyłączył, wlał jajka na patelnie. Boczek i kiełbasa były już prawie gotowe, a ciastka były w piekarniku. Rozglądając się wokół, postanowił, że zjedzą w śniadaniowym kącie. To będzie lepsze niż jedzenie przy barze. Stół stał przy oknie z widokiem na dolinę poniżej. Nakrył do stołu i zaczął rozkładać jedzenie, kiedy usłyszał Kieshe schodząca po schodach. - Jedzenie gotowe. Kładąc talerze na stole, sprawdził czy wszystko było jak trzeba. Kawa! Chwycił kawę i jakieś kubki, a w ostatniej chwili, postawił sok na stole. Alex odwrócił się, kiedy weszła do pokoju ubrana w jedną z jego koszul i parę jego spodenek. ***** Siadając na krześle, zaoferowanym przez Alex, Kiesha popatrzyła na ogromne ilości jedzenia ustawione przed nią. - Ktoś przychodzi? - Na stole był talerz wypełniony boczkiem i kiełbasą, inny z herbatnikami i miska pełna jajecznicy. Skrzywił się. - Nie, dlaczego?

- Zrobiłeś to całe jedzenie, tylko dla dwóch osób? - Zmienni dużo jedzą. Mamy wysoki metabolizm, wiec stale spalamy kalorie. - Jesz tak codziennie? Każdy posiłek? - Musi być miło nie martwic się o wagę. -Czy to jest problem - Jeżeli nie płacę za zakupy, to nie. Alex zaśmiał się. - Nie przejmuj się tym. Stać mnie na jedzenie dla nas. Zignorowała uwagę domniemanej przyszłości razem, wlała sobie w filiżankę kawę. Nałożyła sobie jedzenie. Kiesha nie mogła nie zauważyć kontrastu miedzy ilością jedzenia na talerzach. Zawsze uważała, Że posiada zdrowy apetyt, ale w porównaniu z ilością jedzenia na talerzu Alexa, jej talerz był wręcz skromny. Kiedy usiedli podczas posiłku, zapadła miedzy nimi cisza. Zerkała na pokój kiedy jadła, patrząc na każdy detal. To był naprawdę piękny dom. Kuchnia była jak marzenie, masywny salon był idealny do spotkań lub po prostu leniwego popołudnia. Miał w sobie tyle ciepła. Mogła łatwo sobie wyobrazić życie tutaj. Szkoda, że nie zabawi tu dłużej. W poniedziałek rano, będzie z powrotem w pracy, a ten weekend będzie niczym więcej, niż pięknym wspomnieniem. Gdyby nie jego naciski na to, że była jego partnerką, może zasugerowałby, że będą się spotykać sporadycznie i zarysują ich wzajemna zabawę. Wątpiła, że Alex będzie zadowolony z bycia "przyjaciółmi z dodatkami". Szkoda. Faceci wiedzą jak zepsuć coś dobrego.

Patrząc przez okno, zauważyła, że wychodziło ono na tył domu. Był tam ganek, który obiegał całą długość domu. Kochała ganki. Po bliższym przyjrzeniu się, zauważyła że był to taras, taki który występuje w domkach nad jeziorem lub plażowych domach. Patrząc dalej, poza ganek, zauważyła krajobraz po raz pierwszy. Zobaczyła dolinę, a nie wodę, którą spodziewała się zobaczyć. Odkładając widelec, stanęła by zobaczyć lepiej. Tak, zdecydowanie to była dolina. A gdzie były doliny, były też góry. Myślała, że są na wybrzeżu. Nie było żadnych pieprzonych gór, tam gdzie mieszkała. Odeszła od stołu i otworzyła balkonowe drzwi, które prowadziły na taras. Usłyszała głos Alexa z tyłu. – To właśnie ten widok, sprawił, że wybrałem to miejsce. Spędzam tu dużo czasu, wieczorami odpoczywając. Ignorując go, weszła na ganek i podeszła do krawędzi, jej umysł nie był w stanie zrozumieć, co widzi. - Alex? - zapytała - Gdzie jestem? Kątem oka zauważyła, jak zesztywniał lekko, na ton jej głosu. Mogła usłyszeć wahanie w jego głosie, kiedy odpowiedział. - Kochanie, jesteś w moim domu. Cóż, teraz naszym domu. Ostentacyjnie pominęła, jego odniesienie do ich partnerstwa. Miała teraz ważniejsze rzeczy na głowie, takie jak to, gdzie do cholery jest. - No, gdzie ja jestem? - Machnęła ręką na widok. - Tu są góry, Tam gdzie mieszkam nie ma gór. - Mówiła powoli i wyraźnie. - Więc, pytam ponownie. Gdzie jestem? - Jesteś w Północnej Karolinie, kochanie, w pobliżu azylu. A myślałaś, że gdzie jesteś? Oczy jej wyszły, a szczęka opadła. Nie panikuj. Pamiętaj, że kontrola jest twoim drugim imieniem. Nie chciała popadać w panikę,

którą prawie czuła. W totalnym niedowierzaniem, powiedziała, - Na Florydzie, tam gdzie należę… - Jako moja partnerka, należysz do mnie. - Nie rozumiesz. Musze wrócić do domu. - Kiesha chodziła tam i z powrotem pobudzona. Jej umysł był pełen pytań. Zapomnij o tym, jak się tutaj dostała? Jej umysł po prostu nie mógł sobie z tym teraz poradzić . Skup się na ważnej kwestii - jak wrócić do domu. Miała pieniądze w banku, ale nie miała do nich dostępu. Mogła wynająć samochód lub złapać samolot, jeśli znalazłaby numer karty debetowej. Mogła go zarezerwować online. Kurde! Nie miała przy sobie prawa jazdy. To wyklucza wynajęcie samochodu. Bez dowodu, nie mogła nawet złapać samolotu, pod warunkiem, że przypomni sobie swój numer i mogłaby znaleźć drogę do najbliższego lotniska. To nie wszystko, prawdopodobnie Bedzie musiała pokazać swoją kartę, gdy tam dotrze. Nie mogła zadzwonić do kogoś i poprosić go o to. Jak mogłaby wyjaśnić tą sytuację? Utknęła tu. Była w pułapce. Alex nigdzie jej nie zabierze, a dobrowolnie nie pomoże jej wrócić do domu. Chciał ją tutaj przy nim, a ona tu zostanie, chyba, że znajdzie kogoś, kto jej pomoże. To było jego miasto i jego ludzie. Kto tutaj jej pomoże? Panika zaczęła się zaciskać w jej piersi, oddychanie stawało się coraz trudniejsze, kiedy nie było wyjścia z sytuacji. - Kiesha, uspokój się. - Uspokoić się? Mówisz mi, że mam się uspokoić? - Wybuchała - Nie mam pieniędzy, transportu, nic. Ja nawet nie mam własnych ubrań. Cholera, nawet nie mogę ich zdobyć bo nie mam dowodu. - Kiesha, będzie dobrze. Cokolwiek potrzebujesz, zapewnie ci to. - Jego ton i wyraz twarzy, powiedział jej, że nie widział o co było tyle krzyku.

Starała uspokoić się. Panika nigdy nie była dobra. Kontrola. Musiała mieć kontrolę. - Mam rzeczy, do których muszę wrócić. Nie mogę tu zostać. Mam życie, biznes, ludzi którzy mi podlegają. Unikając jej gestykulujących rąk, złapał ją, kiedy maszerowała i przyciągnął blisko siebie. Objął jej ramiona swoimi, zaciskając je, kiedy walczyła, próbując się uwolnić. - Będę dbać o ciebie. To jest to, co robią partnerzy. Powoli relaksując się w jego ramionach, wypuściła głęboki oddech i pochyliła się do jego ciała, dając mu przyzwolenie, ona trzymanie jej. - Alex, wiem że myślisz, że jestem twoją partnerką, ale jestem przyzwyczajona, do dbania o siebie samą. Nie jest mi dobrze z myślą, że ktoś dba o mnie, szczególnie mężczyzna, którego dopiero poznałam. - W jej umyśle, było za dużo myśli. Głaszcząc jej plecy, kołysał ją. - Nie myślę, że jesteś moją partnerką. Ja to wiem. Pozwól mi dbać o ciebie. Już zająłem się tą całą sytuacją. Carol, moja beta, przyjdzie później, z ubraniami, które możesz nosić, zanim nie zdobędziesz własnych Przewróciła oczami, a następnie uderzyła głową o jego klatkę piersiową. - Właśnie, jak mam zdobyć własne ubrania, jak nie ma pieniędzy. - On po prostu nie widział jak poważna ta sytuacja była. Alex pociągnął ja za rękę przez kuchnie i gabinet, aż do komputera, wtedy sięgnął, aby go włączyć. - Siadaj. - Kiedy komputer uruchamiał się, wyciągnął portfel z tylnie kieszeni. Przebiegł przez zawartość, aż znalazł, swoją złotą kartę VISA. Położył ją przed nią na biurku. - Wejdź do Internetu i kup wszystko czego potrzebujesz. Pobieraj z tego konta. Ubrania, buty, bielizna, cokolwiek. Nie martw się kosztami. Użyj przesyłki ekspresowej.

Głęboko poruszona, podniosła kartę. - Odpłacę ci za to. Obiecuje. Gniewnie spojrzał jej w oczy, - Nie, nie zrobisz tego, Jesteś moją partnerką. Moim zadaniem jest dbanie o ciebie. Pozwól mi wykonać moją pracę. Proszę. - Ok, - cicho zgodziła się, choć i tak mu odda wszystko, bez względu na to co powiedział. Całując ją delikatnie w czoło, wyszedł z pokoju. Patrząc jak wychodził, spojrzała na kartę, następnie na komputer. Nikt o nią nie dbał, od kiedy zmarła jej mama. Ona była żywicielką. Była tą, od której rodzina i przyjaciele się odwrócili. To był powód, dlaczego każdy z jej nielicznych związków się rozpadł. Faceci, z który mi się spotykała, wszyscy pragnęli kobiety, która zadbałaby o nich. Chciała mężczyzny, nie maminsynka. Właśnie dla tego była sama. Nie musisz być już sama, jej podświadomość podpowiedziała, Możesz mieć Alexa jako partnera. Partnera, który był zdolny do dbania o nią, jeśli karta VISA, miała być jakąś wskazówką. Wszystko co musiała zrobić, to zaakceptować warunki ich związku, jakie oferował. Spojrzała na kartę kredytową w swoim ręku. To była najmilsza rzecz, jaką ktokolwiek zrobił dla niej, od dłuższego czasu. Z nią, mogła zrobić co tylko chciała, a on po prostu dał ją jej i wyszedł bez żadnych zobowiązań. Dał tyle zaufania i wiary komuś, kto ledwo poznał. Przez ten prosty akt, przywrócił środek kontroli nad jej okoliczności. Jej serce przepełniło się wdzięcznością, odskoczyła od komputera i pobiegła go znaleźć. Był w kuchni, sprzątał. Podbiegła do niego i zarzuciła swoje ramiona na szyję i pocałowała go. Robiąc krok w tył szybko znalazł równowagę i przejął kontrolę nad pocałunkiem Alex chwycił tył jej głowy i wepchnął swój język do ust, powodując jęki w jej gardle. Ciepło szybko ją przepełniło, kiedy namiętność miedzy nimi przejęła pałeczkę. Podnosząc jej talię, posadził ją na ladzie,

podciągając ją do swojej wysokości. Szarpiąc jej koszulę, wyrywał guziki , które dały mu widok na jej piersi. Jego usta opuściły jej, kiedy uczepił się piersi i ssał ją głęboko. Jęcząc, przyciągnęła go bliżej. Alex podniósł ją jednym ramieniem i zdjął jej szorty. Wtedy odpiął swoje jeansy i pociągnął je w dół, uwalniając fiuta. Przyciągnął jej ciało na krawędź lady i wepchano się w nią. Wziął szybko i wściekle. Ledwo doszła, kiedy wybuchł w jej wnętrzu. Cały czas pozostał twardy , wyszedł z jeansów, które opadły mu do kostek. - Owiń swoje nogi wokół mnie. - Kiesha zrobiła o co prosił i zamknęła swoje piety wokół jego pleców. Kiedy podniósł ją z blatu, owinęła ręce wokół jego szyi, trącając nosem i liżąc jego ucho. Przeklinając, szybko wniósł ją po schodach do sypialni, wciąż osadzony głęboko wewnątrz niej. Spędził resztę popołudnia na kochaniu się z nią.