andzia3382

  • Dokumenty184
  • Odsłony69 825
  • Obserwuję51
  • Rozmiar dokumentów256.9 MB
  • Ilość pobrań38 518

Thorup Torill - Cienie z przeszłości 06 - Pościg

Dodano: 8 lata temu

Informacje o dokumencie

Dodano: 8 lata temu
Rozmiar :644.5 KB
Rozszerzenie:pdf

Thorup Torill - Cienie z przeszłości 06 - Pościg.pdf

andzia3382 EBooki Thorup Torill
Użytkownik andzia3382 wgrał ten materiał 8 lata temu.

Komentarze i opinie (0)

Transkrypt ( 25 z dostępnych 189 stron)

saga Cienie z przeszłości Torill Thorup

WSERII tom 1. Inga tom2. Korzenie tom 3. Podcięte skrzydła tom 4. Pakt milczenia tom5. Groźny przeciwnik tom6.Pościg tom7.Mroczne tajemnice tom 8. Kłamstwa tom9. Wrogość tom 10. Nad przepaścią tom 11. Odrzucenie tom 12. Zaginiony tom13. Waśń rodowa

tom 6. POŚCIG

1 - Inga! Sorine chce z tobą rozmawiać - powie- dział Kristoffer, wchodząc do kuchni. Jego głos, wcześniej wysoki, ciepły i żywy, stracił swoją bar- wę. Inga pomyślała, że z brata uszła wszelka radość. Minęła go. Ze wstydem musiała przyznać, że histo- ria, którą opowiedziała jej Emma, przyćmiła nieco żal brata i jego żony po urodzeniu martwego dziecka. Tragiczne dzieje Jorgena poruszyły w niej jakieś czu- łe miejsce. Śmierć małego dziecka zawsze jest przy- kra, a fakt, że historia ta dotyczyła jej własnej rodzi- ny, sprawił, że wydała się jej szczególnie bliska, mimo że nigdy wcześniej nie słyszała o Jorgenie ani nigdy go nie widziała. Kiedy weszła do pokoju Sorine, poczuła ukłucie. Nie wiedziała, czego się spodziewać, ale na pewno nie tego, co zobaczyła. 5

- Ubrałaś go - powiedziała, i było to jedyne, na co mogła się zdobyć. Sorine przytaknęła, uśmiechając się smutno. - Tak. Postanowiliśmy ubrać go w koszulkę do chrztu. Nie przyda mu się już. Inga usiadła obok bratowej i chcąc ją pocieszyć, pogładziła ją po plecach. Nagle zaczęła się zastana- wiać, czy nieszczęście nie wpędzi Sorine w szaleń- stwo. Słyszała o kobietach, które przez wiele dni nie chciały się rozstać z dzieckiem, nie chciały uznać, że dziecko umarło. Sorine rozumiała, że chłopiec jest martwy, czynności, które wykonywała, miały stłumić jej żal. Inga czuła, że język przywiera jej do podnie- bienia, ale wiedziała, że musi to powiedzieć: - Rozu- miem, jak bardzo pragnęłaś tego dziecka. Szatka do chrztu jest niezwykle piękna, na pewno poświęciłaś jej wiele godzin pracy, prawda? - Tak - wymamrotała Sorine i zakryła ręką usta, próbując się opanować. - Kristoffer wybrał mate- riał - powiedziała, pociągając nosem. Wskazała ręką na koszulkę z kremowego jedwabiu. - A ja postano- wiłam złotą nicią wyhaftować liście i kwiaty, żeby podkreślić kolor jedwabiu. Sorine pięknie szyła, wybrała adamaszek o jas- noszarym odcieniu, przetykany białymi nićmi, kon- trastującymi z samym materiałem. Pasek uszyty był wełnianą nicią i ozdobiony kawałkiem bielonego lnu. Brzeg zdobiły śnieżnobiałe kwiatuszki. - Wasz synek zostanie pochowany w ubranku 6

w kolorze symbolizującym niewinność - wyszepta- ła Inga. - To dobrze. Nikomu nie wyrządził żadnej krzywdy. Sorine zamknęła oczy, po policzkach płynęły jej łzy. - Nie myślałam o tym, kiedy szyłam tę koszulkę, wtedy miałam pewność, że chłopca czeka długie, bo- gate życie. Teraz to, że zostanie pochowany w bieli, jest dla mnie pocieszeniem. - Pochyliła się i pocałowała sine czoło synka. Potem podniosła głowę i spojrzała prosto na Ingę. - Nie zapomniałam tego, co mi powie- działaś. Kiedy tu weszłaś. Kiedy byłam przestraszo- na i bałam się porodu. Kazałaś mi wtedy myśleć tym, co mnie czeka. I widzisz - powiedziała Sorine z go- ryczą, podnosząc do góry dziecko. Jej niebieskie oczy były niczym lód. - Urodziłam martwego syna! Inga czuła, jak jej pulsuje krew. Coś w niej pękło. Oparła ręce o kolana i pozwoliła, żeby jej czarne wło- sy zasłoniły twarz. - Tak mi przykro! Tak mi przykro, że tak powie- działam. Nie wierzyłam, że coś może się stać... - za- kończyła głosem przechodzącym w szloch. - Idź już - powiedziała Sorine, prostując się. Kiedy do Ingi dotarło, że bratowa nigdy jej nie wybaczy, poczuła skurcz w żołądku. W oniemieniu zrozumiała, że Sorine oskarża ją o to, co się stało. Nie, nie, to nie tak, pomyślała. Sorine musi zrozu- mieć. - Przyjechałam pomóc ci przy porodzie... 7

Serine znów się wyprostowała. - Okłamałaś mnie. Dałaś mi fałszywą nadzieję. Nie chcę mieć z tobą nic wspólnego! - zawołała, a jej głos był zimny, odmieniony nie do poznania. Sigrid wymknęła się ze służbówki, upewniwszy się, że babcia zdążyła się już w nim urządzić. Używano jedynie pokoi na parterze, więc nie sądziła, że ktoś zauważy Elen, którą Sigrid umieściła na piętrze. Może powinna była zabrać babcię do domu i po- wiedzieć wszystkim, kim jest ta stara kobieta, ale się nie odważyła. Nie chciała narażać Elen na widok zdziwionych twarzy i na pytania ojca. Poza tym... jaką miała gwarancję, że ojciec nie wygnałby Elen z domu? On na pewno zna historię konfliktu An- drine i Elen. Kiedy weszła do kuchni, poczuła przyjemny za- pach świeżo zmielonej kawy. Czuła się psychicznie wyczerpana po nieoczekiwanym spotkaniu z babcią. Zmęczona opadła na krzesło. - Pomożesz mi nakryć do stołu? - spytała grzecz- nie Eugenie. - Nie - odpowiedziała Sigrid i oparła czoło o blat stołu. Eugenie stanęła speszona. - Nie? Jesteś chora? - Nie. 8

Odmowa sprawiła, że Eugenie przybrała surowy wyraz twarzy, ale nie poddawała się. - Jesteś zmęczona? Wróciliście późno z wesela? - Nie. Służąca żachnęła się. Niezadowolona otworzyła drzwi do spiżarni i wyjęła wędliny. Nielsowi zależało, żeby ewentualni goście zostali dobrze podjęci. Dzi- siaj poda do stołu smakołyki, które zostały z uczty. Sigrid przełknęła ślinę. Z głodu burczało jej w brzuchu. Była głodna. Teraz to czuła. Miała przed sobą sery, dżemy, pasztety i najbardziej wykwintne wędliny i mięsa: pieczony schab, wędzone kiełbasy i cienkie plastry szynki. Patrzyła na Eugenie z poczuciem winy. Służąca nie była winna, że ona musiała stoczyć ze sobą we- wnętrzną walkę. - Daj - powiedziała, wyjmując jej z ręki patel- nię. - Rozumiem, że masz inne zajęcia. Zaraz usma- żę omlet. Eugenie uśmiechnęła się, ukazując swoje krzywe zęby. Kiedy Niels i służba zasiedli do suto zastawionego stołu, zewsząd słychać było wesołe śmiechy. Sigrid nie mogła się powstrzymać, ale kiedy dzisiaj rano zobaczyła ojca, poczuła do niego wstręt. Ostat- nio w ogóle z trudem go znosiła! Zawsze go lubiła, ale teraz wiedziała już, do czego był zdolny... Jedno- cześnie czuła, jak narasta w niej złość, że on i mat- ka nie pozwolili jej lepiej poznać dziadków. Mogli 9

czuć żal do Auduna i Elen, ale dlaczego z tego powo- du pozbawili ją prawa do szukania swoich korzeni? Bo przecież to właśnie zrobili! - Eee... - zaczął Niels niezdarnie, kiedy posiłek miał się ku końcowi. - Czy ktoś widział Ingę? - Posłano po nią ze Svartdal - wytłumaczyła Eu- genie. - Pojechała przed wschodem słońca, Sorine zaczęła rodzić. Niels zakrztusił się kawą. - Co ty mówisz? Jesteśmy zaproszeni na śniada- nie do Storedal! - Wiem tylko, że przyjechał Embrik i ją zabrał - od- powiedziała Eugenie nieco niepewnie. W oczach Nielsa widać było poirytowanie. - Inga powinna pojechać na przyjęcie na cześć młodej pary, a nie od razu gnać do Svartdal! - powie- dział Niels, uderzając palcami o blat stołu. - Nie mogę zostać w domu - wymamrotał. - Laurensowi by się to nie spodobało... Pojedziesz ze mną, Sigrid. Sigrid wzdrygnęła się. - Nie ma mowy - wyrwało się jej. - Odmawiasz? - spytał Niels poruszony. Sigrid zaczerwieniła się. - Wolałabym zostać w domu. Skorzystam z oka- zji, żeby lepiej... - zaczęła, ale w porę powstrzyma- ła potok słów. Niewiele brakowało, a zdradziłaby, że woli zostać w domu razem ze swoją wytęsknioną babcią. Poza tym myśl, że będzie blisko ojca... teraz, kiedy Gudrun już nie ma... Nie będzie miał okazji, 10

żeby zmusić ją do... do... tych obrzydliwych rzeczy, które robił z Gudrun! - Żeby co lepiej...? - spytał Niels, przyglądając się jej podejrzliwie. - Nic takiego - odparowała szybko. - To dobrze - odpowiedział Niels niezadowolo- ny. - Ubierz się, pojedziesz ze mną do Storedal. - Nie słyszałeś, tato? Nie zamierzam z tobą je- chać! , W zapuchniętych oczach starego człowieka po- jawił się strach. Niels przejechał językiem po war- gach. - Gudrun na pewno się ucieszy, jeśli przyjedzie- my. .. Obejrzysz wszystkie piękne prezenty, które ona i Martin dostali. Nie masz ochoty, Sigrid? - ciągnął dalej, próbując ją udobruchać. Sigrid demonstracyjnie odwróciła twarz. Pochleb- stwa niczego nie zmienią, pomyślała z pogardą. Jej milczenie w obecności służby sprawiło, że Niels zmienił taktykę. Zdenerwowany zaczął jej grozić: - Kto tu decyduje? Ty czyja? Gulbrand włączył się ostrożnie do rozmowy. - Zawiozę was do StoredaL I zaczekam w stajni, jeśli chcecie - powiedział, spoglądając z nadzieją na Sigrid. Sigrid zawahała się. Jeśli Gulbrand pojedzie, bę- dzie mogła się czuć bezpieczna. Ojciec nie znajdzie wtedy okazji, żeby zostać z nią sam. - No dobrze - odezwała się łaskawie. - Mogę sie- 11

dzieć z tobą na miejscu woźnicy, Gulbrand? - spy- tała. Gulbrand pokiwał głową. Sigrid długo jeszcze została przy stole. Dłużej niż zwykle. Wiedziała, że Gulbrand często przychodził wypić drugą filiżankę kawy, zanim przystąpił do swo- ich obowiązków. Poza tym Niels oznajmił, że musi się przebrać przed wyjazdem do Storedal, więc nie trze- ba było jeszcze siodłać koni. Kiedy Eugenie sprzątnę- ła wędliny i wyszła, Sigrid nachyliła się do Gulbranda i tajemniczo szepnęła: - Ona tu jest! - Kto? - spytał Gulbrand cicho. - Babcia! - roześmiała się Sigrid podniecona. - Co ty mówisz? - wybuchnął przerażony Gul- brand. - Elen jest tutaj? - Tak. Nasze drogi musiały się przeciąć. Pamię- tasz, jechaliśmy przez Sande, a ona szła przez 0vre Eikeren, przez Eidsfoss, kierując się w stronę Hof. - Nie wierzę własnym uszom - powiedział Gulbrand, uśmiechając się. Podekscytowany na- lał sobie kolejną filiżankę kawy. - Już uwierzyłem, że nigdy jej nie poznasz. A okazuje się, że postano- wiła tu przyjść dokładnie wtedy, kiedy zaczęliśmy jej szukać. Dziwny zbieg okoliczności! To dlatego przed chwilą tak się opierałaś? Chciałaś spędzić czas z babcią! 12

- Cóż - powiedziała Sigrid wymijająco. - To nie jedyny powód. Radość, którą czuła, dzieląc się ze służącym wia- domością, powoli znikała. - Tylko ty wiesz, że babcia tu jest. - Niczego nie zdradzę - zapewnił Gulbrand. - Bar- dzo się cieszę, Sigrid. Mam nadzieję, że naprawdę le- piej się poznacie. Że Elen spełni twoje oczekiwania. Zawsze chciałaś się czegoś dowiedzieć o swoich ko- rzeniach. Sigrid przytaknęła z taką siłą, że warkocz na jej plecach zaczął podskakiwać. Oboje zamilkli, kiedy Niels otworzył drzwi do po- koju. Inga płakała, opuszczając Svartdal. Wszystko skoń- czyło się tragicznie. Chwyciła się futryny, jej palce były białe. Chciała jej tyle powiedzieć. Wytłumaczyć. Jednak sądząc po srogiej, zawziętej twarzy Sorine, było to bezcelowe. Bratowa zamknęła się w sobie. Uznała, że Inga ją okłamała. Ale to przecież niepraw- da, westchnęła Inga. Przecież ja nie wiedziałam, mia- łam nadzieję, wierzyłam, że poród pójdzie dobrze... Wzbierała w niej złość. Gdyby okoliczności, w ja- kich padło oskarżenie, były inne, Inga chwyciłaby ją za ramiona i potrząsała nią tak długo, aż ta wycofa- łaby swoje słowa. Ale Sorine czuła się nieszczęśliwa, 13

czuła potrzebę zrzucenia na kogoś winy. Inga miała nadzieję, że bratowa się opamięta, kiedy minie naj- większy wstrząs. - Dobrze, że przyszłaś - zapewniał ją Kristoffer. Położył swoją dużą dłoń na jej drobnej dłoni. - Mimo że... - załamał mu się głos. Inga poczuła, że ma ściśnięte gardło. Najwyraź- niej Sorine nie wtajemniczyła męża w swoje oskarże- nia. - Na niewiele się przydałam - odpowiedziała bez- barwnym głosem. - Byłaś tutaj. To najważniejsze. Inga zerknęła na Sorine. Bratowa patrzyła na nią przez zmrużone oczy, z niechęcią. Biła od niej niena- wiść. - Co się urodziło? - spytała Eugenie, przyglądając się Indze w napięciu. - Svartdal ma dziedzica? - dziew- częta parsknęły radosnym śmiechem. - Muszę teraz iść do mojej córeczki - powiedzia- ła Inga i ruszyła szybko przez dziedziniec. Eugenie patrzyła za nią zdezorientowana. Inga zatrzymała się przy schodach: - Chodź ze mną. Porozmawiamy, kiedy będę ją karmiła. Na twarzy dziewczyny pojawił się niepewny uśmiech, ale podążyła za swoją panią. Inga ostrożnie otworzyła drzwi do sypialni, żeby nie obudzić maleństwa, które spokojnie spało w ko- 14

łysce. Podeszła cicho i nachyliła się nad dzieckiem. Ze łzami w oczach przyglądała się Emilii, jej czarnym włoskom, okrągłym policzkom i małym czerwonym usteczkom. Serce omal nie pękło jej z matczynej mi- łości. - Długo tak śpi? - spytała. - Około dwóch godzin. Opiekowanie się nią to sama przyjemność. Jest miła i spokojna. Inga gładziła Emilię po pleckach. Czule i delikat- nie, mając nadzieję, że w ten sposób obudzi córeczkę. Emilia stęknęła i przekręciła się na bok, ale Inga dalej ją gładziła. W końcu dziecko odwróciło główkę, ot- worzyło oczy i sennie zaczęło się rozglądać po po- koju. - Mamusia jest przy tobie - szeptała Inga łagod- nie. Odsunęła wełniany kocyk, wzięła córeczkę i pod- niosła ją. Delikatnie przystawiła ją do piersi. Wdy- chała cudowny, słodki zapach niemowlęcia. W nagłym olśnieniu Inga zrozumiała, jakie miała szczęście. To prawda, że była z mężczyzną, którego nie kochała, prawda, że walka między nią a Gudrun okazała się długa i bolesna, ale teraz nagle dostrzegła światło, o którym mówiła Emma. Może w przyszło- ści nauczy się żyć z Nielsem? Czy naprawdę był tak odrażający, jak jej się zdawało? Nic w nim jej do nie- go nie przyciągało, ale miała nadzieję, że teraz, kiedy Gudrun już tu nie było, Niels stanie się spokojniejszy. Inga czuła, że znów może swobodnie oddychać. Mia- ła wrażenie, że duszne powietrze zostało zastąpione świeżym i czystym. 15

I co najważniejsze, pomyślała, była matką śliczne- go, zdrowego dziecka. Przepaść między tym, co ona miała, a co Sorine utraciła, była ogromna. Eugenie stała za nią, czekała. Inga odwróciła się i zaproponowała, żeby usiadła. - Przepraszam - powiedziała - tyle różnych my- śli kłębi mi się w głowie... - Nie szkodzi. Rozumiem, że w Svartdal coś się wydarzyło. Łamiącym się głosem Inga zaczęła opowiadać o tym, czego była świadkiem. Eugenie milczała dłuższą chwilę. - Przykro mi to słyszeć. Sorine musi bardzo cier- pieć. Inga przytaknęła. - Gdzie jest Niels? - spytała nagle. - Nie wiesz? - Eugenie popatrzyła na nią zdzi- wiona. - Nie. - Pojechał do Storedal. Byliście zaproszeni na weselne śniadanie. Inga zakryła usta ręką. - Boże, zupełnie zapomniałam! - Posłano po ciebie, zaczął się poród, oczywiście musiałaś jechać i pomóc - uspokajała ją Eugenie. - Masz rację. Niels z pewnością zrozumie, dla- czego nie pojechałam - powiedziała z ulgą. - Wytłu- maczyłaś mu, dlaczego w takim pośpiechu musiałam jechać do Svartdal? 16

- Tak, powiedziałam, że Embrik przyjechał po ciebie... - wymamrotała Eugenie ledwie zrozumiale. - Dziękuję. - Ale to, co się rano wydarzyło, nie było przyjem- ne - mówiła dalej Eugenie i nagle zamilkła speszo- na. - Zapomnij, co przed chwilą powiedziałam, mnie nic do tego. Pracuję dla Nielsa i nie zamierzam wcho- dzić w sprawy między nim a jego córką. - Jakie sprawy? Znów coś z Gudrun? Eugenie czuła się nieswojo. - Nie, tylko Sigrid i Niels... Posprzeczali się. - Sigrid? Trudno mi to sobie wyobrazić. Cicha i spokojna Sigrid miałaby się przeciwstawić ojcu? Ona, która zawsze jest taka grzeczna i spełnia wszystkie jego życzenia, zawsze chętnie i odpowiedzialnie?! - Dzisiaj sprawy wyglądały inaczej - przerwała jej Eugenie. - Zaczęło się od tego, że Niels był poiry- towany tym, że go zostawiłaś. Uznał, że powinnaś je- chać z nim uczcić młodą parę, a nie „lecieć" do Svart- dal. Inga poczuła, że wzbiera w niej złość niczym wiel- ka, ciemna fala. - Svartdal to moja rodzina! Znaczy dla mnie wię- cej niż to diabelskie... Oczy Eugenie zrobiły się okrągłe jak piłeczki. Inga opanowała się. Jeśli teraz wybuchnie, dziew- czyna pewnie nie będzie chciała jej nic więcej powie- dzieć. A musiała przyznać, że naprawdę była ciekawa, co też takiego rozegrało się między Nielsem a Sigrid. 17

- Mów dalej, Eugenie - powiedziała. Dziewczyna zaczęła niepewnie. - Miałam wrażenie, że Niels nie chce jechać do Sto- redal bez ciebie. Wahał się, czy jechać, ale w końcu się zdecydował. - Eugenie nerwowo załamywała ręce. - Nie podoba mi się to! Jakbym obgadywała gospodarza. Le- piej będzie, jeśli samaz nim porozmawiasz. Ingę paliła ciekawość. Niels na pewno miał powód, żeby nie chcieć odwiedzać młodej pary bez niej, wie- działa jednak, że nigdyjej nie powie, co się wydarzyło. Proszę, Eugenie - błagała. - Zachowam dla cie- bie wdzięczność do końca życia, jeśli odważysz się mi to powiedzieć. Wtedy będzie mi łatwiej wytłumaczyć Nielsowi, dlaczego musiałam jechać pomóc Sorine przy porodzie. Na pewno nie będzie protestował, kie- dy się dowie, że dziecko urodziło się martwe - po- wiedziała, wyrzucając to z siebie jednym tchem. Z pewnym wahaniem Eugenie zaczęła mówić: - Kiedy Niels dał znać Sigrid, żeby poszła się przebrać, ona po prostu stwierdziła, że nie chce z nim jechać. - Dlaczego? - Tego nie wiem. Dawno nie widziałam Nielsa tak... wściekłego - wyznała Eugenie cicho. - Myślę, że nie spodziewał się problemów z Sigrid. Nie dawała się przekonać, ani groźbą, ani prośbą. Siedziała tam ze skrzyżowanymi na piersi rękami i nie chciała na niego patrzeć. Inga z trudem mogła w to uwierzyć. 18

- Sigrid? Taka zbuntowana? - Zgodziła się dopiero wtedy, gdy Gulbrand po- wiedział, że może ich zawieźć, a potem przywieźć. - Więc w końcu uległa... - W końcu tak. Nie pojmuję, co w nią wstąpiło. Zawsze była ojcu bardzo posłuszna. Dziwne, pomyślała Inga. Coś musiało dręczyć Si- grid, i to już od dłuższego czasu. Nie zrobiła tego pod wpływem chwili. Musiała znajdować się pod jakąś presją. Inaczej by tak nie postąpiła. Inga postanowiła się dowiedzieć, o co chodzi. Ale musi zrobić to deli- katnie. Jeśli będzie zbyt natrętna, pasierbica zamknie się w sobie. Prawdę mówiąc, trudno jej było ją zro- zumieć. Ciekawe, jakie ona nosi w sobie tajemnice, zastanawiała się Inga zmartwiona.

2 Matka i córka znajdowały się w ogrodzie, kiedy wóz wjechał na dziedziniec. - Witajcie - pozdrowiła Inga. - Spędziliście miło czas w Storedal? Niels był blady, miał ściągniętą twarz, ale jak tylko zobaczył Emilię, na ustach pojawił się uśmiech. Po- gładził córeczkę po policzku. - Tak - powiedział - państwo młodzi dostali mnóstwo pięknych prezentów! - Ach tak - szepnęła Inga. Niels natomiast opowiadał dalej z zapałem. - Dostali piękny cynowy komplet, talerze, wiel- kie półmiski, wazy do zupy i dzbanki. Poza tym też szkło z huty Nostetangen. Podobno najwyższej jako- ści. Takie kruche, zachwycające... - A szafa, którą dostali od nas? - przerwała mu Inga. 20

Gulbrand włożył dużo pracy w szafę, którą zlecono mu zrobić. Była prosta w formie, kwadrat z pełnymi drzwiami, na dole znajdowała się szuflada, wewnątrz dwie półki. Służący wykończył ją dwiema szerokimi, pięknie szlifowanymi listwami i dekoracyjnym, wy- ciętym w drewnie szlaczkiem, żelazne zawiasy zro- bił kowal. Była bardzo ładna, uważała Inga, za ładna, żeby trafiła do zadzierającej nosa Gudrun. - Mam przekazać gorące podziękowania - wtrą- cił Niels. - Dla ciebie, Inga... i dla cieśli - powiedział, wskazując ręką na Gulbranda. - Cieszę się, że im się spodobała - odparła Inga monotonnym głosem. Nie miała ochoty wysłuchiwać, jakie to kosztowne prezenty otrzymali Martin i Gu- drun. Nie zazdrościła im rzeczy, tylko tego, że mie- li razem tworzyć dom... Emilia szybko wyrwała ją z tych ponurych rozmyślań, chwyciła za włosy i teraz ciągnęła mocno swoimi silnymi paluszkami. - Au, Emilia, tak nie wolno! Emilia uśmiechnęła się wdzięcznie, ale Inga nie uległa jej czarowi. - Nie - powiedziała powoli, podnosząc ostrzega- jąco palec. To wystarczyło, żeby usta Emilii wykrzywjły się w podkówkę, i zaraz też w jej oczach pokazały się łzy. Obrażona, zaczęła krzyczeć, a jej twarzyczka zrobiła się czerwona. - Chodź do tatusia - kusił Niels, a małej nie trze- ba było długo prosić. Bezpieczna na jego ręku, zaraz 21

przestała płakać. Patrzyła na Ingę naburmuszona. Niels się roześmiał i z dzieckiem na ręku ruszył przez dziedziniec. Inga podeszła do Sigrid. W jej twarzy było coś no- wego, twardego i stanowczego, jakby chciała się wy- cofać, zostać sama. - Zostań ze mną! Chcę ci coś pokazać! W oczach Sigrid znów pojawiło się życie, błysz- czały, kiedy spojrzała na Ingę. - Co się stało? - Nic ci nie powiem. Sama zaraz zobaczysz. - Chcesz mi pokazać krowę? - spytała Sigrid z niedowierzaniem, kiedy znalazły się w oborze, i ro- ześmiała się. Jej śmiech odbijał się od belek na sufi- cie. - Pomyślałam... - zaczęła Inga, prowadząc ją do Barlin i pokazując na cielaka, który w tak dramatycz- nych okolicznościach przyszedł na świat w maju - że skoro Torę i Eugenie mają się niedługo pobrać, to... Myślisz,że cielak będziedobrym prezentem ślubnym? - Mówisz poważnie? - spytała Sigrid, śmiejąc się. - Jak sądzisz, co tata na to powie? - Nie przejmuj się! - rzuciła energicznie Inga. - Przekonam go! Wyobrażasz to sobie, Sigrid: Torę i Eugenie szczęśliwi w swoim gospodarstwie z nie- sfornym cielakiem? - Rzeczywiście sielanka - przyznała Sigrid. - Cie- szę się, że nie ja będę o tym rozmawiać z ojcem! - Daj spokój - powiedziała Inga pewnie. - Wszy- 22

scy wiedzą, że twój ojciec nie jest chciwy. Wydaje mi się, że pomysł mu się spodoba. I znów oczy Sigrid stały się dalekie, jakby przysło- niła je jakaś dziwna mgła. Już się nie uśmiechała, tyl- ko uderzała zawzięcie obcasem o ziemię. Milcząc, wyszły z obory. Inga nie wiedziała, o co chodzi, ale czuła, że z Sigrid coś się dzieje. Wiedziała, że musi dociec co, zanim będzie za późno. Sigrid czuła, jak krew pulsuje jej w skroniach. Nie wie- działa, czy powiedzieć Indze, że umieściła babcię w pokoju w służbówce, chyba jednak nie miała wyj- ścia, westchnęła zrezygnowana. - Inga... Inga natychmiast się do niej odwróciła. Sigrid zaczęła niepewnie: - Zjawiła się tu stara kobieta. Kiedy pomagałaś wSvartdal... - Tak? Czego chciała? Wbrew sobie Sigrid skłamała: - Była zmęczona i wyczerpana. Długo szła. Spy- tała, czy znajdzie schronienie tu, w Gaupås. - Wędruje od parafii do parafii? Myślałam, że tego zwyczaju dawno już poniechano. - Tak! Chodzi od drzwi do drzwi - przytaknęła Sigrid ochoczo. - Dałaś jej jedzenie? Na pewno była głodna. - Tak, dałam - odpowiedziała Sigrid zachęco- 23

na. - No i... pozwoliłam jej odpocząć w jednym z po- koi w służbówce. - To ładnie z twojej strony - skomentowała Inga, uśmiechając się do niej serdecznie. - O wszystkich się troszczysz. Powieś pościel na dworze, niech się wywietrzy. - To niemożliwe - stwierdziła Sigrid stanow- czo. - Ona wciąż tam jest. - Co? - Chodź ze mną, poznasz ją! - Sigrid chwyciła macochę za rękaw. - Obiecałam, że ty zadecydujesz, co ma się z nią stać. - Sigrid! Nie możemy założyć tu ochronki dla biedaków! Oczywiście, że może odpocząć u nas kilka godzin, ale nie zostać na dłużej. - Dlaczego nie? - Bo... Bo... - zaczęła Inga, w końcu rozłoży- ła bezradnie ręce i się roześmiała. - Nie mogę po- wiedzieć, że nie mamy dość miejsca, bo to niepraw- da. Ale nie mamy czasu, żeby zajmować się starymi, schorowanymi ludźmi. - Chcesz, żebym ją stąd wygnała? Inga pokręciła głową tak, że jej czarne włosy roz- sypały się, okalając jej twarz. - Dobrze, zaprowadź mnie do niej. Porozmawiam z nią. Kiedy weszły do pokoju, Elen leżała wyciągnięta na wąskiej drewnianej ławie. Z trudem się podniosła, usiad- łaiprzygładziławłosy.Uśmiechnęłasięnieśmiało. 24

- Więc to jest twoja macocha, Sigrid. Miło mi! Z narastającą radością Sigrid obserwowała, jak Inga podchodzi do staruszki. Nie uciekła wzrokiem od oszpeconej twarzy, tylko podała Elen rękę i uprzej- mie się przywitała. - Elen Grindstuen - przedstawiła się starusz- ka. - Jestem babcią Sigrid, jak pewnie już wiesz. Inga otworzyła szeroko usta. - Babcia? Babcia?! Elen się przestraszyła. - Sigrid, nic nie powiedziałaś? Myślałam... My- ślałam, że twoja macocha wie. Sigrid usiadła na ławie i ciężko westchnęła. - Sigrid - zaczęła Inga - jeśli to twoja babcia... to dlaczego umieściłaś ją tutaj? Powinnaś umieścić ją w jednym z pokoi gościnnych. - Nie chcę, żeby tata się dowiedział, że Elen tu jest. Boję się, że każe ją stąd przepędzić. - Niels? Dlaczego miałby tak się zachować wobec swojej dawnej teściowej? Sigrid i Elen wymieniły spojrzenia, Elen pokiwała głową. Bezbarwnym głosem Sigrid opowiedziała In- dze tragiczną historię Andrine i jej matki. - W życiu czegoś takiego nie słyszałam! - krzyk- nęła Inga przerażona. - To dlatego masz tak zeszpe- coną twarz? Elen odwróciła się do nich swoim kalekim profilem. Obnażyła się przed nimi, bez wstydu i zahamowań. - Tak. To jest dzieło Andrine. 25

Inga delikatnie przeciągnęła palcem po zdefor- mowanym uchu Elen. Zatrzymała się, kiedy dotarła do miejsca, gdzie powinna być górna warga, a gdzie była po prostu jedna duża blizna. - Andrine wiedzia- ła, że pani znajduje się wewnątrz, kiedy podpaliła dom? Chciała... panią zabić? Elen schyliła głowę. Po policzku potoczyła się łza, jej ciałem wstrząsnął szloch, łzy zmoczyły jej dłonie. - Tak. Wiedziała, że Audun wyjechał na pastwi- sko w góry kosić trawę razem z naszymi synami, z Andersem i z Arnem. Ja zostałam w domu, położy- łam się na chwilę, żeby odpocząć. - Więc to o panią jej chodziło? Elen wzruszyła ramionami. - Nie wiem. Od czasu kiedy Audun przegonił jej zalotnika, była wściekła na nas oboje. Popierałam mojego męża, też uważałam, że nie powinni się zarę- czać. Elen najwyraźniej wróciła do wspomnień, po chwi- li zaczęła opowiadać dalej: - Kilka dni wcześniej zaprzysięgła się zemścić na Audunie i na mnie, ale uznaliśmy, że to tylko wybuch wściekłości. Nie mieliśmy pojęcia, że wprowadzi swo- je groźby w czyn! Andrine dobrze wiedziała, ile go- spodarstwo znaczy dla Auduna. Jego ojciec, Anders, zginął tragicznie, utopił się, a matka, Karen, umarła ze zgryzoty. Audun wiele razy powtarzał, że dzieło życia jego rodziców, na które pracowali całe swoje ży- cie, musi pozostać w rodzinie. Kiedy Andrine podło- 26