andzia3382

  • Dokumenty184
  • Odsłony69 825
  • Obserwuję51
  • Rozmiar dokumentów256.9 MB
  • Ilość pobrań38 518

Torill Thorup - TOM 10

Dodano: 8 lata temu

Informacje o dokumencie

Dodano: 8 lata temu
Rozmiar :764.9 KB
Rozszerzenie:pdf

Torill Thorup - TOM 10.pdf

andzia3382 EBooki Thorup Torill
Użytkownik andzia3382 wgrał ten materiał 8 lata temu.

Komentarze i opinie (0)

Transkrypt ( 25 z dostępnych 189 stron)

saga Cienie zprzeszłości Torill Thorup

W SERH UKAŻĄ SIĘ: tom 1. Inga tom 2. Korzenie tom 3. Podcięte skrzydła tom 4. Pakt milczenia tom 5. Groźny przeciwnik tom 6. Pościg tom 7. Mroczne tajemnice tom 8. Kłamstwa tom 9. Wrogość tom 10. Nad przepaścią tom 11. Odrzucenie tom 12. Zaginiony tom 13. Waśń rodowa

tom 10. NAD PRZEPAŚCIĄ

1 Gaupås, trzeci dzień Świąt Bożego Narodzenia 1908 roku Kiedy ludzie z Gaupås biegli na strych obory, po policz- kach Ingi leciały łzy. Co ona zrobiła? Dobry Boże, modliła się zrozpaczona, co ja zrobiłam? Wybuchła głośnym pła- czem. Nie miała siły wyciągnąć rąk, żeby się na nich wes- przeć, i z całej siły uderzyła ciałem o drewnianą podłogę. - To Gudrun! - zawołał Arne wzburzony. - Nie żyje! Ludzie zaczęli się gromadzić wokół martwej. Gudrun le- żała ze zmiażdżoną czaszką, jej puste oczy zwrócone były ku górze. Na niej spoczywała drabina. Od strony kuchni nadbiegała służba, Gulbrand wybiegł pędem z kuźni. - Inga! - krzyknął przerażony, kiedy zobaczył skuloną postać na strychu. Ale ona nie zdołała nic odpowiedzieć, tylko płakała i zawodziła. Zabiła Gudrun i teraz prawdopodobnie spędzi resztę życia w więzieniu. Czy przewiozą ją do lensma-na, gdzie siedział Bj0rnar w oczekiwaniu na proces? Co się stanie z Emilią? Zawiodła swoją córkę. Inga nie pojmowała, jak to możliwe, że jest w stanie tak jasno myśleć, najwyraź- niej jednak szok sprawiał, że jej myśli kierowały się ku bez- bronnemu dziecku. Emilia zostanie bez rodziców! - Nie, 5

nie! - jęknęła, kiedy dotarło do niej, co zrobiła: zawiodła najdroższą istotę, jaką miała tu na ziemi! Gulbrand znalazł drugą drabinę i przystawił ją do ściany. Inga zeszła, serce miała jak z lodu. Brakowało jej sił w no- gach, niepewnym korkiem ruszyła w stronę stołka. Opadła na niego, objęła się rękami, jakby próbując się chronić. Roz- płakała się. Każda próba wytłumaczenia tego, co się wyda- rzyło, skazana była na niepowodzenie. Świat zniknął za mgłą, kiedy zobaczyła, że ludzie wyno- szą Gudrun. Razem z nią wyszła też służba, tylko Gulbrand i Erling zostali przy niej. Kiedy wrzeszczący tłum zniknął, zapadła cisza. - Już dobrze, już dobrze, Inga. To nie twoja wina, ale ro- zumiem, że przeżyłaś szok - pocieszał ją Gulbrand łagod- nie. Położył ręce na jej wątłych, drżących ramionach. - Bie- dactwo, to straszne być świadkiem takiego wypadku. Gulbrand niczego nie rozumie, pomyślała Inga zdziwio- na i znów zaczęła płakać. Poczciwy Gulbrand nie pojmie, że to ja ją zabiłam. Nawet mnie nie podejrzewa! Jego łatwowierność sprawiła, że Inga jeszcze bardziej się skuliła, przygnieciona wyrzutami sumienia. Gulbrand są- dził, że była jedynie niewinnym świadkiem zdarzenia, gdy tak naprawdę stała się morderczynią. W tej samej chwili powietrze przeszył przeraźliwy krzyk. Desperacki, dobiegający z głębi duszy krzyk rozpaczy. Przy- bierał na sile, zamieniając się w niepocieszony szloch. Inga chciała zapaść się pod ziemię ze wstydu. Najwyraźniej Si- grid zobaczyła martwą siostrę leżącą na desce. Rzeczywi- stość dotarła już do wszystkich. Biedna, biedna Sigrid, łkała Inga udręczona. Zrozumiała, że nie tylko jej życie zostało w jakiś sposób zniszczone. Jej występek na zawsze zaważy też na życiu Sigrid. 6

Resztką sił Inga wzięła się w garść. Próbowała nie do- puścić do siebie żadnych dźwięków, płakała cicho. Wreszcie poczuła się na siłach wytłumaczyć, co się stało. Elina z Nordistua, „obmywaczka ciał", jak ją też nazywano, przybyła do dworu natychmiast po śmierci Gudrun. Zo- stała wezwana, żeby przygotować zmarłą tak, żeby można było położyć ją na marach. Czuła się zaszczycona powie- rzonym jej zadaniem. Nie wyrażała głośno swojego zdzi- wienia, że to akurat Gudrun przyszło opuścić ten padół łez, widziała jednak, że także chłopak najwyraźniej uznał to za dziwne. Gulbrand kazał mu ją sprowadzić, nie podając jed- nak przyczyny śmierci. Chłopak powiedział jej więc tylko to, czego zdążył się dowiedzieć: że Gudrun znaleziono na klepisku w oborze ze zmiażdżoną czaszką. Przypuszczał, że wchodziła po drabinie, która najwyraźniej się przewró- ciła. Dziwne, pomyślała Elina, przybywszy do Gaupås. Gu- drun to jedna z najsilniejszych osób, które znała, zarówno jeśli chodzi o charakter, jak i siłę fizyczną. Elina drapała się po głowie zamyślona, doszła do wniosku, że przed wypad- kiem nikt nie jest w stanie się uchronić. Nawet Gudrun. Ciało leżało na naprędce zrobionych noszach w salo- nie. Elina przegnała służące, potrzebowała spokoju. Nie lu- biła szeptów i ciekawskich spojrzeń podczas tej podnios- łej przecież ceremonii. Widziała więcej ciał niż większość ludzi, jednak widok Gudrun sprawił, że się przeżegnała. Jej ciało uległo tak strasznemu zniekształceniu! Na szczęś- cie ktoś zdążył już zamknąć jej oczy, włosy były jednak całe we krwi. Z szacunkiem umyła i ubrała Gudrun. Ciemny, posępny 7

strój żałobny wisiał już naszykowany. Zwinnymi palcami zapięła guziki na plecach, włożywszy ręce pod ciało zmar- łej. Chwilę stała, zastanawiając się, czy powinna podwią- zać szczękę, ale uznała, że nie. Nie chciała podnosić głowy zmarłej, skoro czaszka została zmiażdżona. Podłożyła jej pod brodę Biblię, żeby podtrzymywała szczękę, dopóki cia- ło nie zacznie sztywnieć. Zmarłej zamykało się usta, żeby nie zaczęła przywoływać żyjących jeszcze osób i nie pociąg- nęła ich za sobą do krainy umarłych. Elina była przesądna, położyła więc dwie srebrne monety na powiekach zmarłej. W ten sposób zapewniła Gudrun spokój, srebro przyda się jej jako opłata za przewóz do krainy śmierci. Inga skończyła opowiadać. Serce waliło jej w piersi, nie śmiała podnieść głowy. Bała się spotkać wzrok Gulbranda i Er- linga, bała się, że jej kłamstwo wyjdzie na jaw. Bo przecież skłamała, chociaż wcale tego nie planowała. Jedno kłamli- we słowo pociągnęło za sobą kolejne. Im bardziej się wikła- ła, tym trudniej było jej przerwać i nagle wyjawić prawdę. - Jeśli dobrze cię zrozumiałem, Inga, to Gudrun stała na drabinie, która nagle usunęła się jej spod nóg. Stała wy soko, prawda? - westchnął Gulbrand. Inga przytaknęła, ale wciąż nie odważyła się spojrzeć mu w oczy. - Chciałaś przytrzymać drabinę, ale ci się nie udało? - pytał dalej Gulbrand, marszcząc czoło. Usiłował od- tworzyć sobie przebieg wydarzeń. - Tak, nie zdołałam jej dosięgnąć - odpowiedziała Inga. Czuła, jak kłamstwo rośnie jej w ustach, ale było już za późno, żeby się wycofać. Musiała brnąć dalej. - Nawet zadrapałam sobie rękę o ostry koniec drabiny - dodała. 8

Dla uwiarygodnienia swoich słów wyciągnęła drżącą rękę, pokazując zadrapania na przedramieniu. Wcześniej starła z nich krew, ręka wyraźnie spuchła. Gulbrand ujął jej rękę i zaczął się jej przyglądać. Inga wstrzymała oddech. Może zorientuje się, że rysy to wcale nie zadrapania, tylko ślady po ciosie zadanym nożem? - Nie wymagają szycia, nie są głębokie - powiedział Gulbrand, puszczając jej rękę. Inga zdławiła westchnienie. Służący niczego nie zauważył! Pomógł jej wstać i wspierał ją, kiedy ruszyła w stronę domu. Boże, pomyślała Inga, czując w piersi ciężar żalu i stra- chu. Gulbrand zachowuje się, jakby to mnie należało współ- czuć. Lubił Gudrun, w przeciwieństwie do mnie, i teraz ota- cza mnie swoją troską, bo sądzi, że próbowałam ją ratować! Nie, szeptała Inga sama do siebie. Czuła się winna. Wca- le nie próbowałam jej ratować. Ja ją zabiłam! A Gulbrand idzie teraz obok mnie, sądząc, że jestem dobrą samarytan- ką. Nawet nie przejdzie mu przez myśl, że mogę być win- na śmierci Gudrun. Mam wyjawić mu prawdę? Powiedzieć, że specjalnie pchnęłam Gudrun? Nie, nie jestem w stanie, pomyślała, gryząc się w rękę, żeby uspokoić targające nią emocje. Jeśli zbrodnia zostanie odkryta, zawiodę Emilię. A ona mnie potrzebuje! Inga zachwiała się. Jakby nogi nie chciały jej dalej nieść. Dokonała brzemiennego w skutki wyboru. Wybrała kłam- stwo zamiast prawdy. I teraz już zawsze będzie musiała przy nim trwać. Jej życie zależy teraz od tego, czy będzie w stanie milczeć o tej strasznej rzeczy, którą zrobiła. Jeśli nagle po- stanowi wyjawić prawdę, znajdzie się w niebezpieczeństwie. Wtedy czekać ją będą długie lata w ciemnym więzieniu... Inga usłyszała za sobą kroki Erlinga, obejrzała się przez ramię. Spojrzenie, jakie jej posłał, wstrząsnęło nią. Jego usta 9

zastygły w uśmiechu, widziała jego zęby, jego wzrok śmier- telnie ją przeraził. Nagle zrozumiała: Erling wie, że zabiła Gudrun! Dobry Boże, on wie o jej zbrodni... Eugeriie podbiegła do Ingi, kiedy ta weszła do kuchni. - Inga, to straszne być świadkiem czegoś tak potwor nego! - powiedziała i przytuliła Ingę do siebie. Klepała ją pocieszająco po plecach. Gdybyś ty wiedziała! - krzyczała Inga, chociaż jej usta milczały. Gdybyście wy wszyscy wiedzieli! Patrzycie na mnie jak na bohaterkę. Nie rozumiecie, że jestem morder- czynią? Z wdzięcznością usiadła na krześle, które ktoś jej podsunął. - Sigrid... Co z Sigrid? - spytała bezsilnie. Eugenie i Marlenę wymieniły zmartwione spojrzenia. - Kristiane jest z nią w pokoju - zaczęła Eugenie. - Si grid osunęła się na podłogę, kiedy zobaczyła, że jej siostra... nie żyje. Inga zacisnęła powieki, w głębi duszy jęczała niczym postrzelone zwierzę. Sigrid cierpiała - a wszystko przez nią! Targały nią wyrzuty sumienia, musiała wałczyć ze sobą, żeby nie wyjawić prawdy. Sigrid to przecież nie pomoże, pomyślała w przebłysku zdrowego rozsądku. Nic nie wróci Gudrun życia. Służba tłoczyła się wokół Ingi, padały pytania i słowa współczucia. - Nie napierajcie tak na Ingę - odezwał się Gulbrand władczym tonem. - Potrzebuje spokoju po tragedii, któ rą przeżyła. - Stanął za nią, położył jej ręce na ramionach i spytał z troską: - Chcesz zobaczyć ciało Gudrun? 10

Inga odwróciła się, zmieszana. Czy chce zobaczyć Gu- drun? Nie, nie, pomyślała histerycznie, nie mam siły oglą- dać ciała kobiety, którą zabiłam! Jeśli uklęknę przy jej ma- rach, nie będę w stanie się powstrzymać i wyjawię całą prawdę. - Pomyślałem, że może lepiej się poczujesz, jeśli zoba- czysz Gudrun pięknie ubraną i taką spokojną... - zaczął i urwał, widząc, że Inga zaczyna drżeć, a na jej twarzy maluje się strach. - Rozumiem. Rozumiem, że wolisz tego uniknąć - uspokoił ją Gulbrand łagodnie. Inga posłała mu wdzięczne spojrzenie. Na samą myśl, że miałaby oglądać martwą Gudrun, kropelki potu pojawi- ły się na jej czole. Widziała przecież, jak leżała na klepisku z niewidzącymi oczami. Nie czuła potrzeby oglądać ją teraz ponownie, bała się, że powrócą te najstraszniejsze sekundy w jej życiu: widok walącej się drabiny i Gudrun szukają- cej czegoś, czego mogłaby się chwycić. Odgłos czaszki ude- rzającej o ziemię, jakby ktoś rozbił skorupkę jajka o ostry brzeg... Inga zbladła, kiedy Erling ruszył w kierunku stołu. Ot- worzył usta, chcąc coś powiedzieć, i nagle je zamknął. Tyl- ko uśmiechnął się do niej. W jego uśmiechu był triumf.

2 Wszyscy z wyjątkiem Ingi opuścili kuchnię, kiedy w Gaupås zjawił się lensman Thuesen. Natychmiast został powiado- miony o tragicznym wydarzeniu i teraz miał zacząć prze- słuchiwać świadków. Inga w życiu nie czuła równie wielkiego strachu jak ten, który przepełnił jej ciało na widok korpulentnego przedsta- wiciela władzy. Serce w piersi waliło jej tak mocno, że z tru- dem kontrolowała oddech. Oczy zaszły czerwoną mgłą, odnosiła wrażenie, że zaraz zemdleje. Złapała się kurczo- wo brzegu stołu, ale miała spocone dłonie, więc bezsilnie opadła na krzesło. Zrozpaczona zdała sobie sprawę, że nie jest w stanie wydać z siebie żadnego słowa. Miała ściśnięte gardło, pomyślała jednak, że może władczy głos lensmana sprawi, że słowa do niej wrócą. Właściwe słowa. Na szczęście Eugenie zadbała o wszystko. Nakryła do stołu, podała kawę, śmietankę, cukier. Na paterze piętrzy- ły się bułeczki. Lensman uwielbiał jeść, a szczególnie lubił słodycze, więc może okaże się przyjaźniej nastawiony, jeśli zostanie dobrze podjęty? Lensman przywitał się i wszedł do kuchni. Inga podnios- ła na niego zapłakane oczy. Nie była w stanie nic powie- dzieć, więc jedynie skinęła głową. Lensman wziął krzesło 12

i usiadł po przeciwnej stronie stołu. Zobaczyła, że kładzie przed nią znienawidzony zeszyt i pióro. - Więc znów się spotykamy, pani Gaupås - odezwał się Thuesen współczująco. - Tak się złożyło - odpowiedziała Inga jakby lekko nie- zadowolona. Zdziwiło ją brzmienie własnego głosu. Przy- pominał bardziej skrzeczenie żaby niż głos człowieka. - Niewiele wiem o tym, co się wydarzyło - przyznał lensman. - Rozumiem, że Torę... Jego głos odbijał się echem w głowie Ingi. Na szczęście nikt jeszcze nie zdążył przedstawić Thuesenowi swojego zdania na temat tego, co się stało. Dzięki Bogu, że teraz była z nim sama! Miała możliwość opowiedzieć mu swoją wer- sję wypadku. Jeśli tylko zdoła kłamać... - Dlatego, pani Gaupås, musi mi pani wszystko opo wiedzieć. Tak szczegółowa, jak to tylko możliwe. Inga miała wrażenie, że widzi w jego oczach jakieś ostrzeżenie, ale nie miała siły się tym przejąć. Nerwowo zaczęła częstować go kawą i bułeczkami. Może jeśli zajmie czymś ręce, będzie notował mniej gorliwie... Lensman nie odmówił skosztowania smakołyków, którymi go częstowa- no, od razu wziął dwie bułeczki i dolał sobie hojnie śmieta- ny do kawy. Inga wzięła kawałek placka i błądząc myślami gdzieś da- leko, zaczęła w końcu opowiadać. - Więc Gudrun Storedal przyjechała tu w odwiedzi- ny? - spytał Thuesen, kiedy skończyła swoją opowieść. - Tak - przytaknęła Inga i zamilkła. - Pani Storedal wchodziła po drabinie, a kiedy znalazła się w połowie drogi, drabina nagle zaczęła się chwiać? - Tak - odpowiedziała Inga i odchrząknęła. - Ale nie była w połowie, dotarła już niemal na samą górę. Stała na 13

ostatnim szczeblu, kiedy drabina się zachwiała. Właśnie miała zacząć schodzić, kiedy nagle straciła równowagę. Lensman przytaknął. - To tłumaczyłoby siłę upadku. Im wyżej człowiek stoi, tym większe prawdopodobieństwo, że się zabije. Inga odetchnęła z ulgą. Wyglądało na to, że przyjął jej tłumaczenie. - Czego pani Storedal szukała na strychu? Krew odpłynęła jej z twarzy. Inga poczuła, jak chłód ogarnia jej ciało, miała lodowate palce. Po co Gudrun tam poszła? Nie pomyślała, jaki mogłaby podać wiarygodny po- wód. .. - Ona... już się pożegnała... i wtedy... spytałam, czy chciałaby zobaczyć maleńkie króliczki - powiedzia ła i zadowolona, że jednak zdołała coś wymyślić, ciągnę ła dalej: - Pan lensman musi wiedzieć, że mamy na stry chu cztery piękne, małe króliczki. Mają mięciutkie futerko, są śliczne i cieplutkie. Nie trzeba było zachęcać Gudrun, żeby poszła je zobaczyć. Pióro lensmana wędrowało po papierze, jedną ręką pi- sał, drugą wkładał sobie do ust kawałek placka. Kiedy zjadł, przeciągnął dłonią po brodzie. - Zostały nam już tylko oględziny miejsca wypad ku - zakończył, zamykając swój zeszyt. - Będzie mi pani towarzyszyć, pani Gaupås? Słaniając się na nogach, czując, jak ból rozsadza jej gło- wę, Inga z pewnym oporem wstała z krzesła. Wiedziała, że kiedyś będzie musiała pójść na miejsce zabójstwa, miała jednak nadzieję, że stanie się to dopiero za kilka dni. - Oczywiście - odpowiedziała niepewnie. Torę i Gulbrand cofnęli się, kiedy Inga z lensmanem weszli do obory. Byli zajęci noszeniem siana dla koni, sto- 14

jących w swoich zagrodach. Inga widziała, że obaj udają nieporuszonych, ale ich oczy pozostawały zwrócone na miejsce wypadku, obaj też milczeli, chcąc usłyszeć, co po- wie lensman. Lensman okręcił sobie wokół palca wskazującego kos- myki brody. Zerkając na strych, rysował jakieś kreski w swoim zeszycie, po czym znów spojrzał do góry. Inga nie zdawała sobie sprawy, jakie wrażenie zrobią na niej ślady krwi, wciąż widoczne na klepisku. Ziemia częś- ciowo wchłonęła krew, ale czerwone ślady nadal odcinały się wyraźnie. Inga poczuła, że skręca się jej żołądek, walczy- ła, żeby nie zwymiotować, jej ciało drżało. Torę zrozumiał, co się dzieje, chwycił za łopatę i posypał plamę wiórami. Inga stała jak sparaliżowana, patrzyła, jak krew powoli zostaje wchłonięta przez wióry. Powoli, bardzo powoli wió- ry z bladożółtych stawały się krwistoczerwone. Inga z tru- dem łapała powietrze, nagle odwróciła się i tak szybko, jak tylko zdołała, wybiegła na zewnątrz. Zdążyła dobiec do let- niej kuchni, kiedy targnęły nią wymioty. Zapłakana i wy- czerpana opadła na kolana. „Przyznaj się", nakazywał jej ja- kiś wewnętrzny głos. „Ulżyj własnemu sumieniu i powiedz lensmanowi, co naprawdę się wydarzyło. Przez jakiś czas na pewno będzie to bolesne, ale w końcu zaznasz spokoju. Jakie będzie twoje życie, Ingo, jeśli zdecydujesz się do koń- ca swoich dni dźwigać tę tajemnicę? Duchy będą cię nawie- dzać po wsze czasy..." Chwiejąc się, Inga podniosła się. Po policzkach leciały jej łzy. Tak, najroztropniej będzie, jeśli posłucha tego we- wnętrznego głosu rozsądku. Miał rację. Zostanie ukarana za swój niecny czyn, ale kiedy za niego odpokutuje, odzy- ska wolność. Wyjdzie z więzienia z czystym sumieniem. 15

„Czyś ty oszalała, Inga!" - grzmiał inny, zły głos w jej głowie. „Zastanowiłaś się, co się stanie z Emilią, kiedy znaj- dziesz się w więzieniu? Kto się nią zaopiekuje? Oczywi- ście, że Sigrid zadba o twoje dziecko, ale to przecież nie to samo. Nie pamiętasz, że sama dorastałaś bez matki? Lepiej od innych wiesz, co to znaczy nie mieć matki... Chcesz, żeby ten sam los spotkał Emilię? Jeśli teraz się przyznasz, nie będziesz już miała odwrotu. Pamiętaj, że zabiłaś Gu- drun w obronie własnej... Albo ty byś zginęła, albo ona..." Rozsądek walczył w Indze z pokusą skłamania. Jak miała postąpić? Na pewno zyskałaby spokój, jeśli wyznałaby praw- dę. Jeśli podtrzyma swoją wersję wydarzeń, do końca życia będzie dręczyć ją sumienie. Dobry głos kusił i próbował prze- konać, że powinna porozmawiać z lensmanem, ale zło nie puszczało swojego uścisku. To prawda, że działała w obronie własnej. Nie planowała zabójstwa Gudrun. Dla niej była to walka na śmierć i życie. I Gudrun przegrała... Inga uznała, że zda się na los. Smutna oparła się o ścia- nę budynku. Jeśli lensman przyjdzie tu za nią, powie mu, co się wydarzyło. Jeśli zostawi ją w spokoju, uczepi się szan- sy, że prawda nigdy nie wyjdzie na jaw... Gulbrand oparł się o zagrodę, w której stał Mikrus, i ciężko westchnął. Zmęczony przetarł oczy. Przed chwilą lensman opuścił Gaupås, co ucieszyło Gulbranda. Miał wrażenie, że urzędnik rozumiał, dlaczego Inga wybiegła na zewnątrz. Thuesen mógł sprawiać wraże- nie osoby zarozumiałej i nieco irytującej, ale nie był prze- cież całkiem bez serca. Gulbrand ukrył twarz w dłoniach. Wiek zaczynał mu ciążyć, teraz to czuł. Ostatni rok był dramatyczny, przyniósł 16

wiele smutku, jednak za każdym razem potrafił się zmobili- zować, sam nie bardzo wiedział, skąd czerpał siły. Dobrze, że Niels nie dożył wypadku Gudrun. Załamał- by się, wiedząc, w jaki sposób umarła jego najstarsza córka. Więź między nimi należała do niezwykle silnych. Biedna Gudrun, pomyślał Gulbrand, walcząc z płaczem. To straszne, że w ten sposób skończyła życie. Była taka mło- da. Tyle rzeczy jeszcze na nią czekało. Gulbrand pocieszał się jednak, że jej śmierć była szybka i bezbolesna. Co do tego ostatniego nie miał co prawda pewności, ale Inga wy- szeptała coś, że umarła natychmiast po tym, jak uderzyła głową o klepisko. Gulbrand uznał, że musi teraz na jakiś czas zapomnieć o własnych kłopotach. Najważniejsze to pocieszyć Sigrid w jej bólu. Niewiele mógł zrobić, ale chciał, żeby wiedziała, że zawsze może na niego Uczyć. Ta nieśmiała, cicha dziew- czyna najczęściej szukała pocieszenia właśnie u niego. No i nie wolno mu też zapomnieć o Indze. W końcu była świadkiem całego zdarzenia. Gudrun i ona co prawda się nie przyjaźniły, ale na pewno bardzo przeżyła śmierć pa- sierbicy. Tak, postanowił Gulbrand, przeciągając zdecydowanym gestem ręką po brodzie: w najbliższym czasie musi zadbać o Sigrid i o Ingę. Kiedy minie pierwszy szok i okres żałoby, wtedy będzie mógł odejść, ale nie wcześniej. Martin zmierzał przez łąkę w stronę Storedal. Był bardzo zadowolony z dzisiejszego polowania. Na plecach niósł dwa rude lisy. Będzie z nich piękne futro. Ustrzelił dwie okazałe, piękne sztuki. Puszyste kity machały na boki, kiedy mozol- nie pokonywał ostatni stromy kawałek wzgórza. 17

- Martin! Och, Martin - szlochała matka na progu. Martina przeszył chłód. Kiedy zobaczył biegnącą ku niemu płaczącą matkę, natychmiast zrozumiał, że coś się stało. Ragnhild nie należała do kobiet, które płaczą z byle powodu. Zmieszany odłożył strzelbę i swój łup i objął mat- kę, która histerycznie rzuciła mu się w ramiona. - Coś się stało z ojcem? - spytał z narastającym niepo kojem. Nigdy dotąd nie trzymał w ten sposób matki w swo ich ramionach, był więc pewien, że wydarzyło się coś na prawdę strasznego. W końcu Ragnhild wyzwoliła się z jego objęć. - Z ojcem wszystko w porządku, ale... - Ale co...? - niemal zawołał Martin, próbując wydo- być z niej coś więcej. - Gudrun nie żyje! - wyrzuciła w końcu z siebie Ragn- hild i znów opadła na jego pierś. Martin stał jak sparaliżowany. - Gudrun... nie żyje? Jesteś tego pewna? - spytał nie pewnie. - Już raz też prawie się utopiła... Ragnhild przerwała mu: - To się wydarzyło w Gaupås. Spadła ze strychu. Powia- domiono nas, że już została złożona na marach. - Nie wierzę - wymamrotał Martin, błądząc myślami gdzieś daleko. Ragnhild kręciła głową i pociągała nosem. - Ja i ojciec też nie mogliśmy w to uwierzyć - powie- działa zmartwiona - ale lensman był już w Gaupås i prze- słuchał świadków. A doktor Lindberg wypisał już chyba akt zgonu... - Przesłuchał świadków... - powtórzył Martin powoli. - Tak, Inga i Gudrun były razem na strychu, kiedy to się stało... 18

Martin poczuł ukłucie w piersi, kiedy matka wymieniła imię Ingi. Czyżby one dwie, odwieczne rywalki, naprawdę były tam razem? Dlaczego? Nie, nie chciał teraz się nad tym zastanawiać. Matka i syn weszli do środka, wzajemnie się wspierając. Ragnhild patrzyła na niego wzrokiem pełnym bólu i współczucia. - Wiedz, że jestem przy tobie, Martin. Jeśli będziesz mnie potrzebował... - Tak, wiem, mamo - uspokajał ją serdecznie - ale te- raz chciałbym chwilę pobyć sam. Próbował odsunąć ją najdelikatniej, jak potrafił, wie- dział przecież, że całe zdarzenie na pewno i dla niej było wstrząsem. - Zajmę się teraz Runą - powiedziała Ragnhild ponu rym głosem. Jak tylko Martin został sam, opadł na najbliższe krzesło. Dwa ustrzelone lisy leżały nadal na podłodze, strzelba stała oparta o ścianę. Nie docierało do niego, że jego żona leży mar- twa i zimna w Gaupås. Nigdy już nie da żadnego znaku życia. Nigdy już nie weźmie na ręce Runy, śmiejąc się szczęśliwa. Martin przyznawał, że początki ich małżeństwa były trudne. Nie kochał Gudrun, a i ona za nim nie przepadała. Inga stała na drodze do jego szczęścia i tak było nadal, tyle że w ostatnich miesiącach Gudrun i on jakby się do siebie zbliżyli. Gudrun nareszcie odważyła się przed nim otworzyć. Nie żeby stała się wylewna, co to, to nie, ale pozwalała mu na pieszczoty i czułe słówka. Kiedy kładła głowę na jego ramieniu, wzdychała głęboko, wierzył, że ze szczęścia. Akt małżeński jeszcze się nie dopełnił, ale poznawali się na inne sposoby... 19

Początkowo odczuwał wyrzuty sumienia wobec Ingi. W oczach ciągle miał jej śliczną twarz. Jej śmiech odbijał się echem w jego uszach, w końcu jednak pogodził się z tym, że jego żoną jest Gudrun. Tęsknił za Ingą, ale to z Gudrun przyszło mu dzielić życie. A jednak nie miało się tak stać, pomyślał zasmucony. Dzisiaj został wdowcem. Inga leżała skulona w pozycji płodowej na swoim łóżku. Wyglądała, jakby trawiła ją gorączka. Czuła kolejne fale gorąca, w jednej chwili pot ściekał jej po plecach, za mo- ment była lodowato zimna, musiała ocierać stopę o stopę, żeby się trochę ogrzać. Groteskowe obrazy upadku Gu- drun, przesuwające się przed jej oczami, sprawiały, że za- czynała jęczeć, zaciskała mocno oczy. Jeśli jednocześnie próbowała potrząsać głową, obrazy przestawały ją drę- czyć. Na chwilę. Usłyszała pukanie do drzwi. Przerażona wstrzymała oddech, wzięła się jednak w garść i cienkim głosem powiedziała: - Proszę wejść... Kiedy zobaczyła w drzwiach Martina, opadła na mate- rac i zaczęła łkać jak dziecko. Włożyła do ust róg kołdry, żeby zdusić płacz. Martin, zmieszany, usiadł na krawędzi łóżka i zaczął gładzić ją uspokajająco po plecach. - Inga, Inga - wzdychał ciężko. - Wiem, że ty i Gudrun się nie przyjaźniłyście, ale patrzeć, jak spada... To musiało być dla ciebie strasznym przeżyciem... - Tak, trudno mi to nawet opisać - płakała Inga. - Ale co z tobą, Martin? Jeśli dobrze się domyślam, to sprawy 20

między wami zaczynały się ostatnio chyba trochę lepiej układać. Martin przestał ją gładzić. - Tak. To prawda. Muszę to przyznać... Mimo że my dwoje też przeżyliśmy piękne chwile. Nie kochałem jej, Ingo. Mówię to z bólem, tym bardziej że przecież wiem, że... jej już nie ma. Ostatnio nieco się do siebie zbliżyliśmy. Po śmierci Nielsa jakby bardziej się otworzyła... Miałem wrażenie, że mnie potrzebuje. Ku swojemu zdziwieniu Inga nie czuła żadnej zazdro- ści. Zwykle było je) przykro, kiedy wyobrażała sobie Mar- tina i Gudrun razem, teraz pozostawało jej to obojętne. To, co zaszło między nimi, nie miało już żadnego znaczenia. - Nie wiem, ile jeszcze dam radę znieść - wyrwało się jej, zanim zdążyła się zastanowić. - Poradzisz sobie, Inga - powiedział Martin, a jego głos brzmiał mocno i stanowczo. - Ty zawsze sobie poradzisz. Masz siłę, jakiej nie ma żadna inna kobieta. Nie wiem, skąd ta siła pochodzi, ale pewnie jesteś podobna do swojego ojca. Inga wytarła oczy rąbkiem kołdry. Nie masz pojęcia, z czym muszę walczyć, Martin, nie wiesz, że ten czyn będzie mnie dręczył już zawsze. Ten dzień i to zdarzenie zmienią w moim życiu więcej, niż ktokolwiek może sobie wyobra- zić. Strach, niepewność i kłamstwo będą od teraz rządzić moim dniem, pomyślała. - Cierpię razem z tobą, Inga... W tym momencie Inga się odwróciła i spojrzała w jego niebieskie oczy. - Wiem, mój kochany, ale nie potrzebuję twojego współczucia. Inni potrzebują cię bardziej... Martin sprawiał wrażenie zmieszanego. 21

- Tak? - Chcę, żebyś poszedł do Sigrid. Jest niepocieszona, wstrząśnięta i smutna. Idź, Martin, wesprzyj ją. W końcu straciła siostrę - powiedziała i odprawiła go gestem ręki. Martin wstał, wyglądał na zmieszanego. - Jeśli tego chcesz... - Tak, chcę tego - podkreśliła Inga stanowczo. Kiedy Martin opuścił pokój, Inga ukryła twarz w po- ścieli. Teraz Sigrid potrzebuje twojej troski, myślała zrozpa- czona, ja na nią nie zasługuję... Mimo nieszczęścia, które tak brutalnie i niespodziewanie dotknęło Gaupås, ani Gulbrand, ani reszta służby nie mogli myśleć o odpoczynku. W związku z pogrzebem Gudrun trzeba było się zająć wieloma rzeczami. Martin po rozmowie z Sigrid poszedł do Gulbranda. Dwaj mężczyźni nie musieli nawet wymienić uścisku dłoni czy poklepać się współczująco po ramieniu, żeby dać wyraz swojemu żalowi. W ich oczach gościł smutek, chociaż każ- dy z nich przeżywał go na swój sposób. Martin tłumaczył, że uległ prośbom Sigrid, która bła- gała go, żeby Gudrun do pogrzebu została w Gaupås. Tu, w Gaupås, się urodziła - mówiła Sigrid - i tu umarła. Z ciężkim sercem Martin się zgodził. W ostatnim cza- sie Gudrun była już panią Storedal, ale wiedział, jak bardzo pozostawała związana ze swoim domem rodzinnym. Dla- tego objął drobną, cichą Sigrid i powiedział, że spełni jej prośbę. Eugenie znalazła kir, który miał okrywać trumnę. Po- stanowiła go lekko wykrochmalić. Kiedy szła do kuchni, zobaczyła, że Erling i Arne zaczęli stawiać specjalną bra- 22

mę wjazdową. Po dwóch stronach drogi wetknęli w zie- mię brzozy, naginając je tak, żeby utworzyły łuk Później przykryją je świerkiem i powieszą na nich literki, tworzące imię Gudrun. W dniu pogrzebu, na odcinku między bra- mą a drzwiami frontowymi domu, posadzone zostaną małe choinki, a ścieżka między nimi wysypana zostanie świerko- wym igliwiem. Kiedy Eugenie wracała z kirem ładnie zwiniętym w ru- lon, młody byczek już pożegnał się z życiem. Na pogrzeb na pewno przybędzie dużo ludzi i z bliska, i z daleka, trzeba będzie mieć ich czym poczęstować. Nie zdążą już uwarzyć piwa, ani chmielowego, ani sło- dowego, na to brakowało już czasu. Będą musieli się zado- wolić brzeczką, której warzenie nie zajmie więcej niż dwa, trzy dni. Z Bożego Narodzenia zostało im jeszcze kilka bu- telek wina morelowego i porzeczkowego. Eugenie szybko nastawiła dużo wody, jednocześnie w oddzielnym garnku zagotowała litr wody z chmielem i jagodami. Na patelni zrumieniła cukier, który miał nadać właściwy kolor. Potem wymieszała wszystko z chmielem i jagodami i przelała do jednego, dużego kotła. Dalsze prace zleciła Marlenę, która miała doglądać wa- rzenia brzeczki w dzień i w nocy. Na koniec trzeba było ją rozlać do butelek. Eugenie podniosła Emilię, która przed chwilą uderzy- ła się główką o kant stołu i zaczęła marudzić, zerkając jed- nocześnie w górę, na sufit. Pani domu, po przesłuchaniu przez lensmana, oddaliła się. Można było odnieść wrażenie, że zapomniała, że w ogóle ma córeczkę. Jej obojętność dzi- wiła Eugenie, Inga najwyraźniej ciężko przeżyła śmierć Gu- drun. Podejrzanie ciężko, pomyślała Eugenie i podmuchała na mały guz, który pojawił się na czole Emilii. 23

Wieczorem w łóżku Inga naciągnęła na siebie pierzynę. Czuła zmęczenie w całym ciele, dobrze było wyciągnąć się w chłodnym łóżku. Ale w jej duszy pozostała rana. Rana, która już na zawsze w niej pozostanie, ukryta przed wszyst- kimi. Czas na pewno ukoi trochę ból, ale Inga zawsze bę- dzie świadoma zbrodni, którą popełniła. Dzisiaj zabiła człowieka! Dzisiaj stała się morderczynią. Zabiła swoją pasierbicę i swojego wroga. Łkanie rozrywało jej piersi. Nigdy, naprawdę nigdy nie życzyła Gudrun śmierci, mimo jej złośliwości i cierpkich słów. A już na pewno nie chciała zabić jej własnymi rękami. Erling zawsze będzie kładł się cieniem na jej życiu. Po- woli zaczynała zdawać sobie sprawę z tego, że nie będzie jej łatwo się go pozbyć. W przyszłości musi być pokorna i uleg- ła, jeśli nie chce, żeby podzielił się z kimś swoimi wątpli- wościami. Oczywiście będzie mogła wszystkiemu zaprze- czyć, jeśli zacznie mówić ludziom o swoich podejrzeniach, ale wtedy będą to jej słowa przeciwko jego. W głębi duszy wiedziała, że miejscowa wiedźma skwapliwie wysłuchiwała wszystkich plotek, a ona przecież przebywała razem z Gu- drun w chwili, kiedy ta spadła z drabiny. Prawdę mówiąc, stała nad nią i mogła ją złapać. Poza tym wszyscy widzieli, jak po wypadku siedziała przerażona i nieszczęśliwa na strychu. Inga zgięła się wpół ze strachu. Czy po tym wszystkim będzie jeszcze kiedykolwiek szczęśliwa? Czy będzie w stanie się odprężyć i zapomnieć o koszma- rze? Kiedy Inga już prawie zasypiała, nagle w jej głowie po- jawiło się ostrzeżenie. Miała wrażenie, że zapomniała o ja- kimś bardzo istotnym szczególe. Nie była jednak w stanie 24

przypomnieć sobie, o jakim. W końcu, wyczerpana i pełna wyrzutów sumienia, zasnęła. W środku nocy Inga obudziła się, krzycząc z przera- żenia. Desperackim gestem zakryła dłonią usta, poczuła ukłucie strachu. We śnie zrozumiała, co znaczyło ostrzeże- nie. Wiedziała już, co zostawiła w oborze - zostawiła tam obciążający ją dowód. Nóż...

3 Pod osłoną nocy młoda kobieta biegła w stronę obory w Gaupås. Nie zważała na padający śnieg. Nie czuła, jak przywiera do jej spódnicy, której dół był już cały mokry. Tylko jedna myśl tłukła się w jej głowie: musi znaleźć nóż! Jeśli go nie znajdzie, może to przesądzić o wszystkim. To przecież dowód jej zbrodni... Tragedia, która wcześniej w ciągu dnia dotknęła domo- stwo, tkwiła w Indze niczym złe wspomnienie. Do końca życia będzie wspominać ten dzień z rozpaczą. Z rozpaczą i szaleńczym przerażeniem. Dzień zaczął się pogodnie. Najpierw zjadła śniadanie ze służbą. Ponieważ był to trzeci dzień świąt Bożego Narodzenia, Eugenie nakryła ładnie stół, podając wędzonego łososia i jajka, oprócz zwyczajo- wych twarogu, sera i dżemów. Po śniadaniu Inga sprzątnęła klatki królików. Złościła się na siebie, że od razu nie przejrzała udawanego, przy- jaznego tonu Gudrun i jej fałszywego uśmiechu. Powinna była odkryć podstęp pasierbicy... Gdyby udało się jej ode- pchnąć drabinę, zanim Gudrun zaczęła na nią wchodzić... Gudrun na pewno nie poddałaby się tak łatwo, pewnie pró- bowałaby ją znów postawić, ale wtedy ona ponownie by ją odepchnęła i pewnie w końcu Gudrun by zrezygnowała. 26