andzia3382

  • Dokumenty184
  • Odsłony69 825
  • Obserwuję51
  • Rozmiar dokumentów256.9 MB
  • Ilość pobrań38 518

Torill Thorup - TOM 8

Dodano: 8 lata temu

Informacje o dokumencie

Dodano: 8 lata temu
Rozmiar :797.5 KB
Rozszerzenie:pdf

Torill Thorup - TOM 8.pdf

andzia3382 EBooki Thorup Torill
Użytkownik andzia3382 wgrał ten materiał 8 lata temu.

Komentarze i opinie (0)

Transkrypt ( 25 z dostępnych 184 stron)

saga Cienie zprzeszłości Torill Thorup

W SERII UKAŻĄ SIĘ: tom 1. Inga tom 2. Korzenie tom 3. Podcięte skrzydła tom 4. Pakt milczenia tom 5. Groźny przeciwnik tom 6. Pościg tom 7. Mroczne tajemnice tom 8. Kłamstwa tom 9. Wrogość tom 10. Nad przepaścią tom 11. Odrzucenie tom 12. Zaginiony tom 13. Waśń rodowa

tom 8. KŁAMSTWA1 Gaupås, maj 1908 roku Cały świat wokół Ingi zniknął. Jedyne, co istniało, to zrozpaczo- ne oczy Kristoffera. Minęło kilka sekund, zanim zdołała prze- trawić okrutne słowa brata. - Co... Co powiedziałeś? Torstein z 0vre Gullhaug jest sy nem naszego ojca? Kristoffer patrzył nieobecnym, bezradnym wzrokiem. - Tak, Hedvig tak twierdzi. Wiesz, co to oznacza, Ingo? Czy ty rozumiesz, co to właściwie znaczy? Inga zrozpaczona pokiwała głową. - Tak, chyba tak - odparła bezbarwnie. - Ale nie wiem, czy chcę. Kristoffer głęboko wciągnął powietrze. - Svartdal przestanie należeć do naszego rodu. Ten szatan Torstein nagle okazał się dziedzicem, lecz dla mnie nigdy nie bę dzie pełnoprawnym członkiem rodziny! Ingę wypełniło współczucie. Biedny Kristoffer, to musiało być dla niego straszne zobaczyć, jak bezpieczna przyszłość nag- le się rozmywa i znika. Wszystko, na co ciężko pracował i cze- mu poświęcał swe siły, podstawa, na której opierało się jego całe życie, mogły teraz trafić w ręce kogoś innego. To niemożliwe, pomyślała Inga ze smutkiem, nikt nie ma prawa! Zrezygnowa- na przetarła oczy i próbowała się uspokoić. - Opowiedz mi, co się stało. 5

- Sam lensman się zjawił i wręczył ojcu zapieczętowany list. Wyglądało na to, że wie, co jest w środku, ponieważ wokół jego ust igrał fałszywy, zadowolony uśmieszek. - Kristoffer wzdryg nął się odruchowo. - Kiedy ojciec nie miał zamiaru otworzyć pisma, lensman zapytał bezczelnie, czy nie jest ciekaw zawarto ści. Inga potrafiła sobie wyobrazić tę scenę. Lensmana, który skręca w palcach długie wąsy i obserwuje reakcję Kristiana. Mogła niemal zobaczyć, jak twarz ojca poci się ze złości, powoli oblewa się rumieńcem, a w końcu blednie z niedowierzania. - I co? - spytała niecierpliwie. - Myślę, że nigdy nie widziałem ojca tak... porażonego. Kiedy przeczytał list, opuścił dłoń i spojrzał oniemiały na lens- mana. - Czy coś powiedział? - Tak. Szepnął coś, czego nie zrozumiałem... Inga aż drżała z niecierpliwości. Że też Kristoffer nie może od razu przejść do rzeczy! Wiedziała jednak, że brat chce po prostu dokładnie jej o tym opowiedzieć. Kristoffer nie zauważył, że Inga całym wysiłkiem stara się nad sobą zapanować. - Ojciec szepnął: „Po tych wszystkich latach..." - Po tych wszystkich latach - powtórzyła cicho Inga. Ojciec pomyślał pewnie o czymś, co zaszło między nim a Hedvig wiele lat temu. Ale co to mogło być? Bardzo chciałaby wiedzieć. - Wydawało mi się, że to jakiś zły sen, Ingo, kiedy ojciec w skrócie przekazał mi żądania Hedvig. Ta kobieta domaga się, żeby Torstein natychmiast przeprowadził się do Svartdal, tak by nauczył się prowadzić gospodarstwo i mógł je przejąć, kiedy oj ciec się zestarzeje. Inga poczuła wzmagający się ucisk w skroniach. - Żąda więc, żebyście Krister, Sorine i ty usunęli się w cień? - Tak, tego się obawiam - odparł Kristoffer zrezygnowa- 6

ny. - Po śmierci ojca nie będziemy mieli nic do powiedzenia, je- żeli Hedvig znajdzie poparcie w prawie. Może będziemy mogli zostać w Svartdal na łasce Torsteina. A wtedy, Ingo... - Kristo- ffer zagroził pięścią, a jego oczy zapłonęły gniewnie. - Wtedy opuszczę Botne. Nie zamierzam wystawiać się na pośmiewisko Gullhaugów! - Kristoffer opanował wściekłość, a ostatnie sło- wa wyrzekł z goryczą. - Jak zdołam wyjść Torsteinowi na spot- kanie? Albo słuchać, jak ludzie opowiadają o zmianach, które poczynił w naszym ukochanym Svartdal...? Serce Ingi krwawiło z powodu Kristoffera. Przykro było pa- trzeć na ból brata, a jednocześnie straszliwa tęsknota za Svart- dal niemal nie pozwalała oddychać. Tak, to będzie dla nich po- tworne, gdy się dowiedzą, że gospodarstwo, które należy do nich od pokoleń, muszą przekazać komuś innemu. - A co z ojcem? Zaprzeczył chyba oskarżeniom, że Torstein jest jego synem? Kristoffer zerkał przygnębiony to na konia, to na Ingę. - Uciekłem, Ingo, od lensmana i od niego. Nic na to nie po radzę, ale musiałem zniknąć. Po prostu wyjechać stamtąd i znów swobodnie oddychać. Być może to tchórzostwo, ale chciałem po rozmawiać z kimś, kto potrafi postawić się w tej sytuacji. Z kimś, kto jest związany ze Svartdal równie mocno jak ja... Na myśl, że Kristoffer obdarzył ją zaufaniem, Indze zrobiło się ciepło. Jakie to przyjemne, że starszy brat szuka u niej po- ciechy! Kristoffer i ona zawsze byli związani z gospodarstwem, chyba bardziej niż Krister. To prawda, Krister szczególnie uko- chał dom rodzinny, lecz Kristoffer wydawał się wręcz stworzo- ny do roli wielkiego gospodarza. Zawsze on przejmował ini- cjatywę, gdy coś trzeba było zrobić, czy chodziło o naprawę narzędzi, czy o wymianę ogrodzenia, czy też o jakieś uspraw- nienia w oborze lub stajni. Krister również brał w tym udział, ale nie z takim samym zapałem i zaangażowaniem co starszy brat. Sama Inga też miała uczucie, jak gdyby część swojej du- szy zostawiła w Svartdal. To tam dorastała i za tamtym dworem tęskniła, gdy dni w Gaupås były ponure i szare. 7

- Kiedy ojciec ma się stawić w sądzie? - Nie wiem - przyznał Kristoffer, wskakując na Czarnulkę. Siodło zatrzeszczało, kiedy się w nim poprawił. - Ale to zwykle trochę trwa. Mam nadzieję. Może na jesieni... Pomyśleć tylko, że Torsteinowi będzie wolno się do nas wprowadzić! Inga potrząsnęła głową, żeby przegonić przytłaczające my- śli. Nie, nie potrafiła przywołać w wyobraźni obrazu sań, wy- pełnionych osobistymi rzeczami, zjeżdżających do Svartdal. Albo ludzi depczących sobie po piętach w pośpiechu, żeby zdą- żyć zrobić jak najwięcej przed przybyciem rodziny z 0vre Gull- haug. Inga podeszła bliżej i położyła dłoń na ręce Kristoffera, którą mocno zaciskał na cuglach. Niezbyt często mieli tak bli- ski kontakt, ale teraz Inga chciała zrobić wszystko, żeby zwrócić uwagę brata. - Hedvig musi przedstawić dowód i znaleźć wiarygodnych świadków... A sędzia nie może mieć żadnych wątpliwości, że ta kobieta mówi prawdę. - A co, jeśli jej się uda, Ingo? Co, jeśli rzeczywiście ma w ręku mocne karty? Inga poklepała brata po ramieniu, żeby mu dodać otuchy. - Jesteśmy z rodu Svartdalów, Kristofferze! Odtąd musimy trzymać się razem bez względu na to, co się stanie! A ty... - Przy- kuła go spojrzeniem, zanim dokończyła z pasją: - Nie poddamy się bez walki! - Nielsie, czy możemy porozmawiać? - zagadnęła męża, gdy Kristoffer odjechał. Zapiekło ją w piersi, kiedy Kristoffer zawrócił Srebrnego Księcia z powrotem do domu. Zwykle pro- ste plecy i wyprężona sylwetka brata bardzo się przygarbiły. - Ze mną? - Niels otworzył usta, nie rozumiejąc. Inga skinęła głową nieobecna myślami. - Tak, jest coś, o czym muszę z tobą pomówić. - Dopiero wtedy zauważyła, że jej mąż skulił się. Wygląda, jakby się mnie bał, pomyślała zaskoczona. Wstrząśnięta i jednocześnie poiry- 8

towana warknęła: - Spokojnie, Nielsie, nie zamierzam rozgrze- bywać tamtego. Niels powoli się odprężył i odetchnął z ulgą. W gabinecie Inga wyrzuciła z siebie to, czego dowiedziała się od Kristoffera: - Wiedziałeś o planach Hedvig, Nielsie? - Nie, oszalałaś? - Niels oszołomiony podrapał się po błyszczącej łysinie. -Trudno uwierzyć w to, co ona opowiada. - Proszę cię, Nielsie, żebyś zapomniał na chwilę o wiążącej cię jako sędziego tajemnicy zawodowej i powiedział mi wszyst- ko, co wiesz o tej sprawie. - Inga nie pamiętała, kiedy ostatnio rozmawiali tak spokojnie i zgodnie. - Na mnie to też spadło jak grom, Ingo. Nie myśl, że było inaczej! - Niels zamyślił się, odchylił do tyłu i oparł na oparciu krzesła, po czym mruknął: - Że Kristian okaże się ojcem Tor- steina... - Myślisz, że to prawda? - spytała Inga smutno. - Myślisz, że rzeczywiście jedynie udawał przed całą wsią, że dla niego li- czyła się tylko Jenny, żeby ukryć nieślubnego syna? Niels czyścił paznokcie nożem do listów. - Miłości do Jenny nikt mu nie może zabrać! Prawdopo dobnie plotki pomkną jak ogień po suchej trawie. Zobaczysz, że ludzie będą drwić z małżeństwa twoich rodziców. Ucieszą się, diabły, że wreszcie będą mogli zbrukać opinię samego Kri- stiana Svartdala. Inga rzadko widywała męża tak rozsierdzonego. Na szczęś- cie trzymał stronę Kristiana. - Czy podejrzewasz, dlaczego Hedvig oskarża ojca teraz, po tylu latach? Niels odłożył nóż do listów i splótł ręce za głową. - Wydawało mi się, że zachowywała się dziwnie na ślubie Martina i Gudrun. Nie spuszczała twego ojca z oczu. Przyszło mi na myśl, że może... - Ten starszy mężczyzna zaczerwienił się, co wjego wieku mu nie przystało. -Że się w nimpodkochuje. Inga przypomniała sobie, że Hedvig poprosiła Kristiana do 9

tańca. I strasznie mu się naprzykrzała. Później ojciec wyrażał się o niej jak o ladacznicy. Indze zaczęło się robić gorąco. Czyż- by Hedvig się mściła, bo Kristian zaspokoił swą wolę? Czy obo- je... przespali się ze sobą, a potem ojciec bez skrupułów odtrą- cił wdowę po Halvdanie? To możliwe, choć Inga nie potrafiła sobie wyobrazić, by mógł zachować się tak cynicznie. - Jesteś sędzią, Nielsie. Proszę cię, wytłumacz mi, jaki może zapaść wyrok, jeśli dojdzie do sprawy sądowej. Zamknęła oczy, żeby się przygotować na najgorsze. Strach niczym zaciskający się węzeł dusił ją w piersi. - Albo Hedvig przegra, albo... Kristian będzie się musiał pogodzić, że Torstein zostanie prawnym spadkobiercą. - Czy nie możemy nic zrobić, żeby temu przeszkodzić? - zdołała tylko wyszeptać. - To zależy, czy Hedvig kłamie, czy nie. A jeśli to Kristian zataił swe ojcostwo? Inga podskoczyła. Niels nie mógł chyba tak pomyśleć o naj- lepszym przyjacielu? Chciała zbyć śmiechem wątpliwości Niel- sa, ale jeśli to rzeczywiście prawda? Ogarnął ją strach. - Halvdan i Kristian chodzili w młodości... do szkoły rolni- czej w Stavern - jąkał się Niels. - To tam poznali Hedvig. O ile wiem... ona już wtedy cieszyła się niezbyt... dobrą reputacją. Nie możemy wykluczyć, że... zawarli wtedy bliższą znajomość. - Znajomość - powtórzyła Inga wzburzona. W dzieciństwie słyszała urywki rozmów o tym, że ojciec chodził do szkoły razem ze zmarłym Halvdanem, ale nie wiedziała, że to tam Halvdan spotkał swą wybrankę. Niels snuł domysły: - Halvdan i Hedvig pobrali się bez zgody jego rodziców. Czy ciąża była powodem, że postanowili wziąć ślub w tajemni cy i w takim pośpiechu? Inga poderwała się z krzesła. - Sugerujesz, że ojciec spłodził to dziecko, a do ojcostwa przyznał się Halvdan? Skoro musieli tak szybko się pobrać? Niels zwilżył wargi czubkiem języka. 10

- Oczywiście, że nie. Rzucam tylko przykładowe teorie. Jak już mówiłem, w przyszłości grad takich pytań i domysłów będzie padać ze wszystkich stron. Musimy rozważyć wszystkie możliwości i spróbować na nie odpowiedzieć. Inga osunęła się zmęczona na krzesło. - A więc chcesz nampomóc? Niels z ożywieniem pochylił się do przodu i chwycił jej bez- silne ręce. - Jako sędzia muszę przestrzegać określonych zasad, lecz gdy tylko przeczytam pozew, postaram się, żeby Svartdal zosta ło w waszej rodzinie. Inga posłała mu pełne wdzięczności spojrzenie. - Hedvig nie ma zapewne na tyle przyzwoitości, żeby trzy mać się teraz od nas z daleka. W każdym razie skoro Torstein zamierza się ożenić z Sigrid. Kto by pomyślał, że Sigrid pewne go dnia mogłaby zostać gospodynią w domu mojego dzieciń stwa. .. - Ostrożnie cofnęła ręce ku sobie. Niels spoważniał. - Tak, tu mogą pojawić się problemy, jeśli Torstein poślubi moją córkę. Jednak konflikt między Hedvig i Kristianem nie powinien wpłynąć na związek tych dwojga młodych. Obiecaj mi, Ingo, że nadal będziesz traktowała Torsteina z szacunkiem. On nie jest temu winien, że jego matka wyzbyła się wszelkich zahamowań. - Wiem, wiem - westchnęła Inga. Miała ochotę się rozpła- kać. Zdawała sobie sprawę, że odtąd nie będzie łatwo rozma- wiać z Torsteinem. Hedvig natomiast nie powinna zaglądać do Gaupås częściej, niż to absolutnie konieczne. Inga nie bardzo wiedziała, co by zrobiła, gdyby matka Torsteina tu przyszła, ale z pewnością nikt jej tu serdecznie nie przywita! Na samą myśl ogarnęła ją fala gorąca ze złości. - Kristian znalazł się w niewesołym położeniu - mówił da- lej Niels. - Stać się przedmiotem takich plotek... - Pojadę do niego - oznajmiła Inga. - Powinien mieć świa- domość, że może liczyć na moje wsparcie. 11

Niels uśmiechnął się. - Jedź, Ingo. To mądrze z twojej strony. Przekaż ojcu wia- domość, że odwiedzę go pojutrze. - Doceniam to, że stanąłeś po stronie Svartdalów, Niel-sie - wyznała Inga cicho. Onieśmielona okręcała guzik bluzki. Niels rozpromienił się. - Jesteś pewna, że powinienem się tu zatrzymać? - spytał Gulbrand bez przekonania. Zawołał „Prrr!" na konia i delikat nie pociągnął za lejce. Cała służba w Gaupås znała już wstrząsa jącą nowinę. W zielonych oczach Gulbranda malowały się smu tek i współczucie. Inga zeskoczyła na ziemię. - Tak. Przejdę się kawałek. Jest tyle myśli, które muszę po- układać... - Jak chcesz, Ingo. Poproszę Eugenie, żeby zajęła się Emilią, aż nie wrócisz. Inga poczuła pieczenie w nosie i z wielkim wysiłkiem po- wstrzymała się, żeby się nie rozpłakać. Dopiero kiedy wóz z. Gulbrandem zniknął za zakrętem, pozwoliła sobie na płacz. Łzy stoczyły się po policzkach i zwilżyły ziemię. Ingę wypełnił wewnętrzny smutek. Ze zmartwienia, że być może stracą Svartdal, nie mogła złapać tchu. Objęła się ramio- nami i próbowała usunąć bolesną kluchę, która mocno osadziła się w piersi. Pomyśleć tylko, że może nadejść taki dzień, kiedy już nigdy nie pójdzie zarośniętą ścieżką prowadzącą do Svartdal... Torstein i Sigrid przejęliby gospodarstwo. Naturalnie mog- łaby ich odwiedzać, ale to nie to samo, stwierdziła w duchu, ponieważ to Emma powinna ją przywitać z szerokim uśmie- chem. To zapach wypieków Emmy i świeżo zaparzonej kawy powinien uderzyć ją w progu. Dający poczucie bezpieczeń- stwa. Znajomy i kochany. Na Boga, łkała Inga, pomyśleć tylko, że przyjdzie taki dzień, kiedy to Hedvig otworzy jej drzwi, gdy zapuka... 12

Inga zatrzymała się na szczycie wzgórza, podziwiając piękny widok, kiedy jej oczom ukazał się dostojny dwór. Pokraśniała z dumy. W okolicy można by znaleźć nowsze, pomalowane na biało budynki mieszkalne wraz z imponującymi czerwonymi zabudowaniami gospodarczymi, lecz mimo wszystko nie da się ich porównać z jej domem rodzinnym. Svartdal ma szczególną atmosferę i duszę, pomyślała z nostalgią. W gospodarstwie panował przygnębiający, ponury nastrój. Inga zauważyła to od razu, kiedy weszła na dziedziniec. Emb- rik wyprowadzał Czarnego ze stajni do zagrody. Pozdrowił Ingę uprzejmie, ale na jego twarzy malowała się niepewność. Czarny nadstawił uszu i zarżał cicho, kiedy Inga przechodziła obok. Po- winna poklepać zwierzę, ale nie zdołała. Wszyscy bacznie przyjrzeli się Indze, gdy przekroczyła próg kuchni. - Jak to dobrze, że przyszłaś! - zawołała Emma i objęła ją. - Mam uczucie, jak gdyby nadszedł sądny dzień - mówiła dalej służąca, kiedy się uścisnęły. Szlochając, wytarła nos w chu- steczkę. - Jakżebym mogła nie przyjść - odparła Inga. - Powinni- śmy się teraz zebrać razem całą rodziną i wspólnie znaleźć ja- kieś rozwiązanie. Coś, co przeszkodziłoby Hedvig w wyegze- kwowaniu swej woli. Nikt nie odpowiedział. Kristoffer demonstracyjnie odwrócił głowę. Krister, który zazwyczaj uśmiechał się ciepło i żartob- liwie, patrzył teraz smutnym, umykającym wzrokiem. - Chyba się już nie poddaliście? - spytała Inga przestraszo- na. Sądziła, że przekleństwa i złorzeczenia będą fruwać w po- wietrzu, lecz zamiast tego wszędzie panowała przygnębiająca cisza. - Ojciec nie chce o tym rozmawiać - rzekł niechętnie Kri- stoffer. - Wygląda więc na to, że Hedvig mówi prawdę, twier- dząc, że Torstein jest jego najstarszym synem. Inga jęknęła głośno. - Ojciec nigdy nie był rozmowny, ale my nie możemy po- 13

zwolić, żeby się teraz ukrywał. Mimo wszystko mamy prawo wiedzieć. Zdecydowanie odwróciła się na pięcie i obrała kierunek na sypialnię Kristiana. Przed wejściem zatrzymała się i nabrała powietrza. Musiała przez kilka sekund zebrać myśli, po czym mocno zapukała do drzwi.

2 Hedvig czuła obrzydliwy ucisk w żołądku. To ze strachu, po- myślała zaniepokojona, ale teraz nie było już odwrotu. Pozwała Kristiana do sądu i zrobi wszystko, co w jej mocy, żeby został skazany. Wiedziała, że to ryzykowna gra, ale tym większa bę- dzie wygrana. Kiedy ogarniały ją panika i żal, Hedyig uspokajała samą sie- bie, że sam pastor Mohr wziął udział w jej planie. Miał zeznawać na jej korzyść, wprawdzie za pokaźne honorarium, ale żaden sędzia nie będzie chyba podejrzewał duchownego o kłamstwo? Rozprawa odbędzie się prawdopodobnie późnym latem, może bliżej jesieni. Czas, który do tego dnia pozostał, trzeba wyko- rzystać na urobienie i przygotowanie Torsteina i innych osób zamieszanych w sprawę. Hedvig upiła niewielki łyk ze szklaneczki koniaku, na którą sobie pozwoliła. Złocisty trunek rozgrzewał gardło. Czekała, aż Torstein się przebierze. Syn przyrzekł, że młodszy brat Torbjorn i siostra Ingebjorg zostaną zabezpieczeni finansowo, lecz jesz- cze mu nie powiedziała, jaka w tym wszystkim jemu przypad- nie rola. Nie, pomyślała i upiła jeszcze jeden łyk, najpierw trze- ba mu uświadomić, o jakie wartości tu chodzi. Będzie go łatwiej przekonać, kiedy Torstein zrozumie, jak wspaniałym gospodar- stwem jest Svartdal. Kto nie chciałby zostać właścicielem tak okazałego majątku? - Nareszcie jesteś! - zawołała radośnie na widok syna. Za- 15

chwycona odstawiła szklaneczkę na stół, wstała i wygładziła swój strój do jazdy konnej. Torstein w milczeniu podążył za matką na dziedziniec. Sta- jenny włożył damskie siodło na spokojną klacz, Grację, a młodą Furię osiodłał dla Torsteina. Matka i syn wsiedli na wierzchowce i skinęli przyjaźnie stajennemu na pożegnanie. - Co takiego chcesz mi pokazać? - spytał Torstein zacieka- wiony, kiedy ujechali spory kawał drogi. - Poczekaj, a zobaczysz - zamruczała Hedvig zagadkowo. Nic mu się nie stanie, gdy go trochę potrzymam w niepewności, pomyślała. Zwłoka tylko spotęguje napięcie. - Czego tu szukamy? - chciał wiedzieć Torstein, kiedy mat- ka zarządziła przystanek na wzgórzu, z którego wiodła droga do Svartdal. - Wybieramy się w odwiedziny do Kristiana? Hedvig uśmiechnęła się. - Nie, bynajmniej. Teraz nie jesteśmy tu mile widziani. Wzrokiem powędrowała w stronę gospodarstwa, pięknie położonego na dnie doliny. Na dziedzińcu nie było widać ni- kogo, zauważyła i ucieszyła się. Przypuszczalnie siedzą w domu i prowadzą naradę. Przez moment zapragnęła stać się niewi- dzialna. Ach, gdyby móc ich teraz zobaczyć i posłuchać ich na- rzekań! - Co... Co przez to rozumiesz? - spytał Torstein podener wowany. - Nie poróżniły nas chyba ze Svartdalami żadne nie- załatwione sprawy. Hedvig podprowadziła swą klacz całkiem blisko źrebaka. - W zeszłym tygodniu prosiłam cię o przysługę. Pamię tasz? Torstein skinął głową. - Wtedy obiecałeś, że uczynisz wszystko, co w twojej mocy, żeby Torbjornowi i Ingebjerg niczego nie brakowało. Praw da? - Jej brązowe oczy z charakterystycznymi zielonymi cętka mi przykuwały jego wzrok. Nie odezwała się, dopóki nie przy taknął. - To wszystko może być twoje - wyjaśniła i wskazała ręką na stary drewniany dwór. 16

Torstein zakrztusił się z przerażenia. - Svartdal może być moje?Jakto? Hedvig przytaknęła pośpiesznie. - Może. Gospodarstwo jest ogromne, to ponad czterdzieści hektarów ziemi i siedemdziesiąt arów lasu. Ziemia jest nie do pogardzenia, a i budynki dobrze utrzymane. - Do czego zmierzasz, matko? Szczerze mówiąc, nic z tego nie rozumiem... Hedvig wyprostowała się. Najwyższy czas wtajemniczyć syna w cały plan. - Za kilka miesięcy mam się spotkać z Kristianem w sądzie. Zamierzam walczyć o to, żebyś ty - położyła nacisk na ostatnie słowo - przejął Svartdal. Torstein ścisnął lejce między palcami i spojrzał na matkę za- skoczony. Hedvig odwróciła głowę. Nie była w stanie patrzeć na jego wstrząśniętą twarz, kiedy wyjaśniała: - Będę twierdzić, że ty jesteś dziedzicem Svartdal. - Niejestem! Hedvig uśmiechnęła się chytrze. - Nie, nie jesteś, ale sędzia o tym nie wie. Zamierzam przedstawić dowód, że jesteś najstarszym synem Kristiana. - Halvdan był moim ojcem - rzekł Torstein ochrypłym głosem. - Jak możesz w ten sposób go oczerniać? Chyba osza- lałaś, mamo. Czy do tego zmierzałaś poprzedniej nocy? Mięśnie brzucha Hedvig napięły się, usta wykrzywiły w gry- masie. A co to? Czy Torstein nie rozumie, że ona pragnie tylko dobra rodziny? - A teraz posłuchaj! - rzekła ze złością. - Nie wolno ci zro bić nic wbrew mej woli. Nikt nie może żądać, byś zeznawał w sądzie, lecz ja zamierzam stwierdzić, że jesteś tylko niczego nieświadomym, biednym bękartem! Wydawało się, że Torstein z wrażenia zaraz wypadnie z siod- ła. Pochylił się do przodu i złapał za cugle. - Naprawdę tylko dlatego, żebym ja mógł dostać Svartdal, 17

chcesz wystąpić jako... ladacznica? - Język kleił się do podnie- bienia i Torstein z trudem wymówił to brudne słowo. - Phi! Nie przejmuj się tym - zbagatelizowała jego obawy Hedvig. - Na pewno uda mi się jakoś wywinąć. Zrozum, Tor- steinie, zawiadomiłam już lensmana. Właśnie dostarczył Kri- stianowi wezwanie! Torstein rwał sobie włosy z głowy sfrustrowany. - Nie, nie... To się nie uda, mamo. W najśmielszych ma rzeniach nie śniłem, że wciągniesz mnie w coś takiego. Hedvig poprowadziła Grację dookoła źrebaka. Przez cały czas wpatrywała się w Torsteina obłąkanym wzrokiem. Dzikim, pałającym spojrzeniem usiłowała go nakłonić, by zrozumiał, że jest za późno, żeby się wycofać. W końcu syn powoli opuścił ramiona i przygarbił się, wpatrując się ponuro w ziemię. Hedvig przemówiła łagodniej: - Bez względu na to, jaki będzie wyrok w sprawie, ty nie zrobiłeś nic złego. Ludzie pomyślą, że to ja kazałam ci wierzyć, że Kristian jest twoim ojcem. Co w tym złego, że upomnisz się o dziedzictwo? - Nie cierpimy biedy w 0vre Gullhaug. Po co nam drugie gospodarstwo? - spytał chłopak zrezygnowany. - Moim celem jest, żebyś ty przejął Svartdal, a Torbjorn po- prowadził 0vre Gullhaug. - A co z Ingebjorg? Hedvig odczuła ulgę. Wreszcie syn zdawał się pomału ak- ceptować jej pomysł. Jego niechęć jakby trochę osłabła. - Niedługo osiągnie wiek, kiedy będzie mogła wyjść za mąż. Być może znajdzie sobie męża z gospodarstwem. Jeżeli nie... - Wokół ust Hedvig błąkał się uśmiech. - To jej braciom wystarczy środków, by nie cierpiała biedy. - Dlaczego tak bardzo nienawidzisz Kristiana, że chcesz go pozbawić ziemi i gospodarstwa? Hedvig drgnęła. - To moja tajemnica - odparła ostro. Torstein pokręcił głową zmartwiony. 18

- Nie mam pojęcia, jak przeprowadzisz swój plan. Co cię do tego... do tego skłoniło? Matka miała nadzieję, że nie będzie zadawał tak kłopotli- wych pytań. Przez moment zastanowiła się, czy nie powiedzieć, że to nie jego sprawa, ale zaraz uznała, że powinien się o wszyst- kim dowiedzieć. - Nie zostałeś ochrzczony od razu, kiedy twój ojciec i ja przybyliśmy do 0vre Gullhaug. Rodzice Halvdana nie byli za- chwyceni, że pobraliśmy się w tajemnicy, dlatego żeby ich udo- bruchać, postanowiliśmy ochrzcić cię w kościele w Hillestad. Wtedy miałeś już dziewięć miesięcy. - Mamo! Wiesz, że nieochrzczone dziecko jest poganinem i jest narażone na działanie złych mocy? Powinniście jak najszybciej zanieść mnie do kościoła i włączyć do wspólnoty chrześcijańskiej! - Nonsens! - odpowiedziała Hedvig na krytykę. - Gadanie o pogaństwie to przeklęte bzdury i przesądy. Poza tym kiedy się urodziłeś, akuszerka odczytała nad tobą zaklęcia. No, daj mi dokończyć i nie przerywaj! Pastor Mohr... - Wzdrygnęła się. Niełatwo będzie to przyznać. - Wyrwał jedną stronę z księgi kościelnej. Odtąd już nikt nie znajdzie dowodu na to, że Halv- dan był twoim ojcem. Torstein oszołomiony zsiadł z konia, zachwiał się i oparł o drzewo. Osunął się wzdłuż pnia i usiadł na mchu. - A co z rodzicami chrzestnymi? Ktoś z krewnych musiał mnie chyba trzymać do chrztu? Nie wiadomo, czy będą mil- czeć, mimo że jesteśmy jedną rodziną. - Podejrzewasz mnie, że o tym nie pomyślałam? - spytała Hedvig urażona. - Oboje twoi chrzestni nie żyją. Rodzice twego ojca zmarli ponad dziesięć lat temu. - Czy ja byłem jedynym chrzczonym dzieckiem tego dnia? - dopytywał się Torstein. - Nniee - Hedvig przeciągnęła tę odpowiedź. - Razem z tobą pastor chrzcił jeszcze jednego chłopczyka. Nagle Torstein wstał. 19

- A widzisz! - niemal krzyknął. - Jeżeli rodzice tego chłop ca się dowiedzą, że brakuje strony w księdze kościelnej, będą pewnie chcieli to zbadać. Wtedy wszyscy się dowiedzą, że pa stor wyrwał kartkę z księgi. Czy zdajesz sobie sprawę, że to po ważne przestępstwo? Hedvig przeszedł chłód, mimo że słońce przyjemnie przy- grzewało. O tym nie pomyślała! Zakłopotana zagryzła dolną wargę i zastanowiła się. Z wahaniem rzekła, broniąc się: - To nie jest istotą sprawy! Najważniejsze, żeby sędzia się dowiedział, że ty jesteś dziedzicem Svartdal. Nie wiadomo, czy w ogóle ktoś wspomni o księdze. A poza tym - dodała re zolutnie - księgi są pełne wpisów pod datami chrzcin, ale to nie znaczy, że Halvdan podał tam ciebie jako swego pierworodne go. Nikt nie wie, kogo wpisał pastor jako twego ojca. Torstein podrapał się w czoło. - Mimo wszystko, mamo... - Poza tym pastor Rollefsen, który ciebie chrzcił, już nie żyje. Nie może zeznać przed sądem, co zostało zapisane. I pa- miętaj, że mamy Mohra po swojej stronie! Odległy wyraz zamyślenia przesłonił cieniem twarz Torstei- na. Hedvig podążyła za wzrokiem syna, kiedy przyglądał się Svartdal. Chłopak musi się skusić na tę piękną posiadłość! Czyż nie rozumiał, że może zapewnić swej rodzinie bogactwo? Sama więcej nie nalegała. Torstein musi mieć czas, żeby to przemyśleć.Byłapewna,żewkońcupójdzieporozumdogłowy. Zwiedzanie nie poszło tak dobrze, jak Hedvig się spodziewa- ła. Miała nadzieję, że syn zachwyci się na myśl o tym, że mógłby zostać właścicielem Svartdal, ale co do tego się przeliczyła. Za- dawał zbyt wiele zawiłych pytań. Kiedy znów znaleźli się w domu w 0vre Gullhaug, Hedvig udawała, że jest bardzo zajęta oporządzaniem Gracji. Dopiero gdy Torstein wyszedł ze stajni, ponownie wsiadła na konia i po- galopowała na plebanię. - No, pani Gullhaug - zaczął pastor Mohr z ociąganiem po wstępnych powitaniach. - Czy lensman dostarczył wezwanie? 20

- Kristian przyjął je niedawno. Pastor mlasnął zadowolony. - Dobrze, dobrze. Eh... Chciałbym ci przypomnieć, że za warłem z tobą tę umowę na pewnych warunkach. Rozumiesz z pewnością, że dla człowieka na moim stanowisku usunięcie poważnych dowodów wiąże się z wysokim ryzykiem. Kiedy za tem mogę się spodziewać mojego wynagrodzenia? Hedvig zrobiło się gorąco z oburzenia. Czy pieniądze to wszystko, na czym mu zależy? Czy nie powinni raczej skupić się na ułożeniu planu? Zawarła pakt z samym szatanem, zdała sobie sprawę. Dobrze, pomyślała z pewnością siebie i nieznacz- nie uniosła głowę, pastor będzie musiał naprawdę zasłużyć na zapłatę. - Naturalnie dostaniesz swoje wynagrodzenie - uśmiech- nęła się, czując sztywność w kącikach ust - jeżeli nam się uda. - Jeżeli nam się uda - powtórzył pastor Mohr ostro. - Ja już złamałem kościelne przepisy! - zagrzmiał. - Powinieneś wcześniej o tym pomyśleć - odparła Hedvig, złowieszczo zniżając głos. - W umowie nie było mowy, że do- staniesz zapłatę, jeżeli przegram sprawę. Nozdrza pastora rozdęły się. - Zadrwiłaś sobie ze mnie, pani Gullhaug? Zrobiłem, o co mnie prosiłaś, i powinienem dostać pieniądze bez względu na wszystko. - Tak, tak - odparła Hedvig poirytowana. Nie śmiała w tej sytuacji prosić go o więcej. Najmądrzej będzie zapłacić od razu. Może wtedy pastor będzie bardziej skory do współpracy. Z wy- siłkiem przywołała najbardziej uroczy z uśmiechów. - Ile się należy za kłopot? Pastor z zadowoleniem oparł się z powrotem na oparciu krzesła. - Hm. Jaką taryfę zastosować wobec Svartdal? Muszę okreś lić kwotę proporcjonalnie do wartości. To szczwany lis, pomyślała Hedvig ze złością, jaki chciwy! Żeby tylko nie musiała sprzedawać żadnych budynków go- 21

spodarczych ani cennych przedmiotów, by mu zapłacić. Na koń- cu języka paliła ją cięta odpowiedź, ale Hedvig się opamiętała. Najpierw musiała usłyszeć, czego on chce. I, pomyślała zado- wolona, nie da mu ani korony, jeśli sprawa zostanie rozstrzyg- nięta na korzyść Kristiana! Wtedy powie pastorowi, że nie może żądać zapłaty. Mohr nie pójdzie przecież na skargę do sądu ani do biskupa, przyznając się, na co się zgodził... - Tysiąc koron - zaproponował pastor z uśmiechem. - Tyle warta jest moja przysługa! Cała krew napłynęła Hedvig do twarzy. Tysiąc koron. Tysiąc koron. Niemało sobie zażyczył ten chytrus. Musi się targować, uznała. - Pięćset koron przed rozprawą. Resztę dostaniesz potem. Nietrudno było zobaczyć, że pastor Mohr nie był zadowolo ny z propozycji. - Jesteś przecież majętną kobietą. Sądziłem, że zdobycie ta- kiej kwoty nie będzie trudne... - A jednak wyobraź sobie, że tak - odparła Hedvig wzbu- rzona. - Pięćset teraz i pięćset potem. I tak będzie. Pastor przyglądał się jej w skupieniu, po czym powoli skinął głową.

3 Inga nie czekała na odpowiedź, po prostu otworzyła drzwi i przekroczyła próg. Serce waliło jej w piersi. Zwykle zawsze czekała na jego władcze „Proszę!" Lecz dziś nie chciała mu dać okazji, by ją odprawił. Przywitał ją widok złamanego człowieka. Ojciec siedział na krześle pochylony, z łokciami opartymi na kolanach i twarzą ukry- tą w dłoniach. Włosy miał potargane, jak gdyby wiele razy zde- nerwowanyprzeczesywał jepalcami. Nawet jedenjego mięsień nie drgnął.Wydawałosięniemal,jakgdybybyłsparaliżowany. - Ojcze... - zaczęła z wahaniem i podeszła bliżej. Nie poruszył się. - Ojcze - powtórzyła z naciskiem. - Musimy o tym poroz- mawiać. - Po co? - odparł nagle zachrypniętym i zrezygnowanym głosem. - Ponieważ... Ponieważ nie możemy pozwolić, by Hedvig przeforsowała swoją wolę. Nie ma prawa pozbawić naszej ro- dziny tego majątku. Kristian westchnął ciężko, lecz podniósł głowę i spojrzał na córkę. Ingę uderzyło, że w jego oczach nie było życia. Zadrżała. - Chodźmy do kuchni, do pozostałych domowników, oj cze. - Wyciągnęła do niego rękę. Kristian powoli podniósł się. 23

- Dobrze, chodźmy. Jednak nie chwycił jej za rękę. Inga w zakłopotaniu cofnęła ją ku sobie, ale doszła do wniosku, że powinna się cieszyć, że zgodził się wyjść razem z nią z sypialni. Wszyscy poderwali się, gdy zobaczyli, jak ojciec z córką wchodzą do środka. - Potrzebujemy czegoś na rozgrzewkę - orzekła Emma, trzęsąc się z zimna, i postawiła czajnik z kawą na ogniu. Wokół panowała zupełna cisza, kiedy Emma nalewała kawę do filiżanek. Inga zauważyła błagalne spojrzenia braci. Tak, tak, pomyślała, zbierając się na odwagę, w takim razie to ona będzie musiała zadawać ojcu pytania. - Najchętniej nie wtrącałabymsię do twoich osobistych spraw, alemusimydowiedziećsięwszystkiego,skoromamycipomóc. Ojciec spojrzał na nią blado. - My? Inga przesunęła się niespokojnie na krześle. - Kristoffer, Krister i ja. I Niels. - I ja - dodała Emma - o ile stara służąca może się na coś przydać. Kristian nie odpowiedział, lecz Inga zdążyła zauważyć w jego oczach błysk wdzięczności, zanim odwrócił głowę. Kristoffer odchrząknął i skinął ku siostrze, i nagle Inga ode- zwała się: - Czy Torstein jest twoimsynem? Tak czy nie?! Ojciec na chwilę zesztywniał, wolno odwrócił się w jej stro- nę i odpowiedział oburzony: - Nie! Jak mogłaś w ogóle tak pomyśleć? - wybuchnął, lecz zaraz się uspokoił. - Wcale tak nie pomyślałam - broniła się Inga. - Ale mu- siałam się upewnić, że zarzuty są nieprawdziwe. Chyba to rozu- miesz? Mimo to... Przy bliższym przyjrzeniu się Tprstein może nieco przypominać Kristoffera... - Ingo! - przerwał jej ojciec poirytowany. Inga wzruszyła ramionami. 24

- A jak myślisz, ojcze, czym teraz będą się zajmować lu- dzie we wsi? Będą lustrować wzrokiem ciebie i Torsteina, szu- kając między wami podobieństw. Bezlitośnie będą rozprawiać o ciemnym kolorze waszych włosów, a gdy nie znajdą cech wspólnych, jak na przykład kolor oczu, na pewno wymyślą ja- kieś odpowiednie wyjaśnienie. Oni chcą, byście byli do siebie podobni, rozumiesz chyba! - Obawiam się, że Inga ma rację - wtrącił się Kristoffer. - Do diabła! - zaklął Kristian pod nosem. - Na pewno się teraz cieszą, psy. Cholera! - Ze złością huknął pięścią w stół, aż filiżanki zabrzęczały na spodeczkach. Nikt nie skomentował jego zachowania. Każdy rozumiał, że Kristian znalazł się w sytuacji nie do pozazdroszczenia. - Musisz nam opowiedzieć o wszystkim, co się wydarzyło, kiedy chodziłeś do szkoły w Stavern. O twojej znajomości z Halvdanem i Hedvig. - A co to pomoże? - spytał Kristian bezbarwnie. - Może uda nam się znaleźć nieścisłości w tym, co twier- dzi Hedvig. Goś, co ją zdemaskuje - wyjaśniła Inga łagodnie. To niemal nie do pomyślenia, zdała sobie sprawę, że oto wypy- tuje swego ojca. Zawsze z taką niechęcią mówił o przeszłości, ale teraz musi im podać jak najwięcej informacji. Kristian odchrząknął. - Laurens i ja poszliśmy do szkoły o rok wcześniej niż Halv- dan. - Zamilkł i wyjrzał przez okno zamyślony. Na zewnątrz Embrik prowadził Srebrnego Księcia przez dziedziniec. Żwir tak głośno chrzęścił pod twardymi kopytami, że słychać było aż w kuchni. Inga drgnęła. Ojciec po raz pierwszy wspomniał o Lauren- sie z własnej woli! A więc obaj chodzili razem do szkoły rolni- czej ... Niels mówił coś o tym, ale nie powiedział, że Kristian był tam razem z Laurensem. Inga zanotowała sobie ten fakt w pa- mięci, może się później przydać. Jakby z oddali ponownie dobiegł ją głos ojca, więc starała się skoncentrować. 25

- Hedvig pracowała w szkolnej kuchni i znana była z tego, że... że zabawiała męską część studentów. Nie żeby jej płacili... Tak mi się w każdym razie wydaje - dodał pośpiesznie. Inga przełknęła ciężko ślinę, a na jej policzki wystąpiły ru- mieńce. - Czy tobie też świadczyła takie usługi? - Właściwie znała odpowiedź, ale musiała się upewnić. Kristian natychmiast wbił w córkę wzrok. - Właśnie odpowiedziałem na to pytanie. Nie, Ingo, nie. Nigdy nie przespałem się z Hedvig. Nigdy! Inga przycisnęła zimne dłonie do rozpalonych policzków w nadziei, że uda jej się nieco je ochłodzić. Ojciec mówił dalej zdenerwowany. - Przez pierwszy rok robiła mi propozycje. Nietrudno było ją zaciągnąć na siano... jeśli tak mogę to nazwać. - Nie tylko Inga się zaczerwieniła, również twarz ojca przybrała kolor świe żo rozkwitłej piwonii. - Uparcie wbijałem jej do głowy, że je stem zaręczony. Myśl o tym, by tknąć Hedvig, gdy tymczasem Jenny wiernie na mnie czekała... Nie, nawet nie czułem pokusy. Hedvig poczytała to jako zniewagę, ale na szczęście się podda ła. A kiedy rok później pojawił się w szkole Halvdan, na niego skierowała swoje zaloty... - I Laurens może to poświadczyć? - spytała Inga. Kristian skinął głową. - Tak, ale czort wie, czy to zrobi! Nie potrzebuję pomocy od tego... tego... - wyrzucił z siebie stek wyzwisk. - Laurens wie, że nie tknąłem Hedvig, lecz prędzej stoczę się do rynszto- ka, niż poproszę go o pomoc! - Nawet jeśli nasz majątek miałby trafić w obce ręce? - Inga zdawała sobie sprawę, że jest nieco sarkastyczna, lecz nie dbała oto. Kristian zerknął na nią. Wyraz jego twarzy mówił wyraźnie, że nie podoba mu się ani ta sytuacja, ani dociekliwe pytania córki. Nie zwykł odkrywać niczego, co dotyczyło jego osoby. - Nie wiem - odparł wreszcie - jednak Laurensa nie po- 26

winniśmy do tego mieszać, zanim nie wyczerpiemy wszyst- kich innych możliwości. Pamiętaj o tym, dziecko, Laurens nie może się o niczym dowiedzieć, dopóki sędzia nie zagrozi wy- daniem wyroku na korzyść Hedvig. - Kristian bębnił palcami w stół. - Nie wiem, czy nawet wtedy bym tego chciał - dodał przygnębiony. - Zobaczymy - westchnął zmęczony. - Nic pew- nego, czy Laurens zechce nam podać pomocną dłoń. Nie odmówi, pomyślała Inga. Laurens może się wzbraniać, ile tylko chce, ale wtedy będzie miał z nią do czynienia. Oczy- wiście spróbuje go przekonać prośbą, ale niech go Bóg bro- ni, jeśli tylko zdecyduje się odmówić zeznań. Wtedy na włas- nej skórze odczuje, że Inga jest nieodrodną córką swego ojca. Nie będzie przebierała w słowach i wykorzysta wszelkie możli- we środki, żeby zmusić Laurensa, by zeznawał na korzyść Kri- stiana. Cóż, pomyślała spokojniej, trzeba poczekać na rozwój sprawy. Ze względu na ojca miała nadzieję, że w ogóle nie bę- dzie potrzeby angażować Laurensa. Nikt więcej z obecnych nie odważył się zadawać pytań. Być może z przerażenia nie byli zdolni do działania, pomyślała Inga wyrozumiale, albo po prostu nie mieli odwagi. - Czy podejrzewasz, dlaczego Hedvig chce nas pozbawić Svartdal? - spytała, przekrzywiając głowę. - N-nie -odparł Kristian niechętnie. -Nic jej nie zrobiłem... Inga stłumiła westchnienie. Ojciec wcale nie miał zamiaru wyjawić nic więcej, co mogłoby rzucić światło na całą sprawę, ale przecież nie wiedział, że Inga odbyła niedawno poufną roz- mowę z Miną. Mina zdradziła to i owo na temat stosunków łą- czących Hedvig z ojcem. Czy naprawdę musiała wykorzystać te informacje, żeby go zmusić do mówienia? - Zastanów się dobrze - poprosiła, nie poddając się. - Może przypomni ci się coś, cokolwiek, za co Hedvig mogłaby żywić do ciebie nienawiść? Tańczyłeś przecież z nią na weselu Martina i Gudrun. Czy powiedziałeś jej coś, co mogłoby ją dotknąć? - Nie, nic takiego nie zrobiłem - zaprotestował ojciec. - Być może nie byłem zbyt chętnym partnerem do tańca, ale... 27