ania351

  • Dokumenty1 977
  • Odsłony107 138
  • Obserwuję93
  • Rozmiar dokumentów66.0 GB
  • Ilość pobrań70 592

Andrzej Donimirski - Na krawędzi niepoznanego

Dodano: 5 lata temu

Informacje o dokumencie

Dodano: 5 lata temu
Rozmiar :5.2 MB
Rozszerzenie:pdf

Andrzej Donimirski - Na krawędzi niepoznanego.pdf

ania351 Dokumenty
Użytkownik ania351 wgrał ten materiał 5 lata temu.

Komentarze i opinie (0)

Transkrypt ( 25 z dostępnych 84 stron)

ANDRZEJ DONIMIRSKi na krawędzi niepoznanego

m o je j córce Kosi. KRAJOWA AGENCJA WYDAWNICZA KATOWICE 1986 ANDRZEJ DONIMIRSKI NA KRAWĘDZI NIEPOZNANEGO

...... W szystkie istnieją ce obecnie po ję cia n a u ko w e cioty cza tylko bardzo ograniczonego w ycinka rzeczyw istości. J e j reszta, któ re j dotąd n ie poznano, /e st n ie sko ń czo n a " (W H eisen bery) WPROWADZENIE Żyjemy w niezwykłych czasach. Obecna epoka charakteryzuje się nadzwyczajnymi zmianami, obejmującymi niemal wszystkie dziedziny życia: systemy społeczne, modele gospodarowania, prawa moralne, postęp techniczny i wiele, wiele innych. Na naszych oczach powstaje zupełnie nowe spojrzenie na człowieka, na Ziemię i na otaczający nas Wszechświat, który jak zaczynamy zdawać sobie z tego sprawę - jest naszą prawdziwą ojczyzną. Stąd rodzi się nowe podejście do źródeł naszego myślenia, pochodzenia życia, powstania Ziemi i Słońca, a tak­ że możliwości kontaktów z innymi cywilizacjami istniejącymi praw do­ podobnie w głębi Kosmosu. Od początku istnienia ludzkości, co zanotowano w najstarszych źródłach historycznych, widoczne są ślady myśli zdążającej do od­ szukania miejsca człowieka w świecie. Pytania: Kim jestem? Dlacze­ go istnieję? Jak powinienem postępować? - towarzyszyły nam we wszystkich epokach historycznych i dziś są tak samo aktualne jak przed tysiącami lat. Na pytania te,próbowano odpowiadać początko­ wo w form ie m itów i legend, później w postaci osiągnięć nauko­ wych. W miarę upływu czasu dawne poglądy zastępowane były przez nowe, tak właśnie dokonywał się postęp. M im o to dziś, przy ogromnym rozwoju nauki i techniki, gdy wydaje się, że zaszliśmy juz tak daleko, w rzeczywistości w iem y nadal bardzo mało. Nie umiemy powiedzieć, jak wyglądają odległe galaktyki, ponieważ światło, a za­ tem informacja, potrzebuje ogromnej ilości czasu, by stamtąd do­ trzeć. Nie możemy odkryć w ielu tajemnic mikroświata, gdyż nasze instrum enty są za mało czułe lub informacja ginie przed dojściem do nas. Używamy na co dzień w ielu słów i pojęć, których zdefiniować właściw ie nie potrafimy, takich jak wieczność, nieskończoność, n i­ cość, próżnia. Nie bardzo wiemy, co to jest materia, dlaczego takie a nie inne prawa rządzą jej zachowaniem, czy istnieją podstawowe jednostki, z których jest ona zbudowana. Być może źródła tej niewiedzy wyniKają z natury wszechrzeczy, z ograniczonych możliwości badawczych lub z nieadekwatności naszych teorii w stosunku do w yników badań Być może, gdy zdobywamy okreś­ loną informację, nie potrafimy w pełni zrozumieć jej istotnego sensu 5

Czy wiec wolno nam wpisywać ja w system pojęć wyjaśniających świat? Nadal nie w iem y najważniejszego: czy przyroda i nauka próbu jaca ja poznać, mówią tym samym jeżykiem? u Nasz codzienny, tak pozornie poznany świat, pełen j»st jeszcze rze czy zadziwiających. Przezroczyste ciało meduzy, inteligencja delfinów, zjawiska parapsychologiczne, zaginione kontynenty, astronauci staro żytni i dziesiątki czy setki podobnych nadzwyczajności, są ciągle celem poszukiwań i badań Jest to na pewno siła napędowa do zdobywania nowych wiadomości o świecie, w którym żyjemy. Możliwe, ze taka jest właśnie natura człowieka, wyrażająca się w stałym dążeniu do nowych odkryć. Poszukuje on bowiem ciągle jakichś tajemnic, marzą mu sie zagadki piramid, budowle Wyspy Wielkanocnej, przybysze z Kosmosu, pochodzenie świadomości, chiromancja, kamienie Stonehenge, staro­ żytne mity, cudowne uzdrowienia i... droga do gwiazd! " Ksiazka ta ma za zadanie, w jakimś bardzo niewielkim stopniu, ułat wić te poszukiwania. Nie stanowi wyczerpującego leksykonu czy ob­ szernego zestawienia naszej niewiedzy obejmuje zaledwie kilkadzie­ siąt tylko, nierozwiązanych dotąd, problemów wśród m nóstwą innych, których pełnego opisania nie podjęłaby się nawet ogromna, tego rodza­ ju, encyklopedia. Chodzi o zasygnalizowanie Czytelnikowi tego, co w iem y juz o najbardziej dręczących nas problemach z zakresu wiedzy o Kosmosie, dawnych dziejów Ziemi, parapsychologii, a wreszcie co na­ leży sądzić o niektórych informacjach, jakie przynosi codzienna prasa. Nie są to więc rozważania o nowych czy nadzwyczajnych zagadkach Wręcz przeciwnie, większość z nich badana była od dawna i opisywana przez różne, często wzajem nie sprzeczne teorie Autorow i chodziło o przekazanie aktualnych i rzetelnych informacji, ujętych w najbardziej syntetycznej formie. Być może Czytelnik będzie miał wrażenie niedosytu lub nawet zawo­ du, wynikające z ujęcia w sposób możliwie ścisły tego, co obiegowo przekazywane było często w fantastycznej czy nawet bajkowej formie. Wiele z poruszonych tutaj problemów nie doczekało się dotąd rozwią­ zania i dlatego nie zawiera ich również książka. Zadaniem autora było przekazanie informacji prawdziwej, bez względu na to czy cieszy ona, czy rozczarowuje, czy jest wyczerpująca, czy tylko wstępna i niepełna, wymagająca dalszych jeszcze studiów i badań. Oczywiście i te - najbardziej zaktualizowane - informacje w niedłu­ gim czasie staną się znów przestarzałe. Nauka bowiem posuwa sie stale naprzód i jak powiedział znany astrofizyk Herman Bondi możliwa jest ona tylko dlatego, że można jednak powiedzieć coś, nie wiedząc wszystkiego... Zarówno więc dawnibj, jak i dziś, a także w przyszłości, zawsze chy ba, znajdować sie będziemy na krawędzi Niepoznanego 6 Y Ze . Część I TAJEMNICE KOSMOSU

WIELKI WYBUCH POCZĄTKIEM I KOŃCEM WSZECHŚWIATA Według obecnych poglądów jn/nd mniej wiecej piętnastoma miliar darni lat Wielki Wybuch (z any Big Bang) zapoczątkował dzieie Wszechświata. Materia była wtedy niesłychanie wprost zagęszczona: jak twierdzi angielski astronom G Gamow, każdy jej centymetr sześ cienny ważył około stu m ilionów ton Wszystkie istniejące dziś galakty ki, gwiazdy i planety zmieściłyby się w kuli trzydzieści razy większej niz Słonce. Tak rozpoczęła sie historia Kosmosu. W chwili Wielkiego Wybuchu istniały jak się przypuszcza - tylko cztery podstawowe elementy: ma teria.czas, przestrzeń, oraz prawa Natury. Stąd powstało wszystko, co istnieje obecnie. Czy są dowody świadczące o prawdziwości tej hipotezy? Juz w 1929 roku amerykański astronom, E. Hubble, doszedł do ta kiego wniosku na podstawie obserwacji widm odległych galaktyk, któ­ re wskazują przesunięcia w stronę czerwieni. Zjawisko to zwane jest efektem Dopplera i polega na tym, ze jeżeli źródło światła (w tym w y ­ padku odległej galaktyki) oddala się od obserwatora, następuje przesu męcie jej widm a w kierunku zakresu fal czerwonych. Obserwując bar­ dzo odległe obiekty kosmiczne, napotykamy na takie właśnie przesu­ nięcie Wynikałoby z tego, że cała przestrzeń otaczającego nas Wszechświata rozszerza się we wszystkich kierunkach. Są jeszcze i inne dowody. I tak, na przykład, o w ieku Kosmosu świadczyć może obecny stan „paliw a atom owego" w gwiazdach. Jak wiadomo, gwiazda promieniuje, przetwarzając |)osiadane zapasy wo doru w hel. Szacuje się, iż obecnie „spa lo n e" juz zostało około 25 procent wodoru. Gwiazdy promieniują więc od jakiegoś skończonego czasu Dalszą wskazówkę dają pierwiastki radioaktywne. Ciężkie jądra atomów, na przykład uranu, nie są trwałe, lecz rozpadają się w ramach tak zwanego rozpadu naturalnego, tworząc inne pierwiastki Proces ten kończy się powstawaniem pierwiastków niepromieniotwórczych: ołowiu i helu Ilościowe porównania produktów wyjściowych z obec­ nym stanem pozwala określić wiek Kosmosu. Dysponujemy wiec wspaniałą wizja rozszerzającego się Wszech­ świata; galaktyki rozbiegają się we wszystkich kierunkach Kosmos peczmeje jak jakaś niesamowitych rozmiarów bańka mydlana. Czy bę­ dzie tak zawsze? A poza tym, jeżeli na początku był Wielki Wybuch, to co było przed nim? Wydaje sie mało prawdopodobne, by rozszerzanie się Wszechświata istnieć mogło wiecznie. Raczej należy sądzić, że po jakim ś czasie, być 8 mo/e ogromnie długim, rozszerzanie to się skończy. Na podstawie ob serwacji można załozyć, iz szybkość rozbiegania się będzie maleć, az usianie zupełnie. Wezmą wtedy górę siły grawitacyjne, które zaczna przyciągać materie z |)owrotem, zmierzając do jej zagęszczenia Wszechświat zacznie się kurczyć, w jjierw pomału, potem prędzej, az za miliardy lat znów cała materia zbiegnie się do stanu pierwotnego pra- atomu Wtedy te same siły które były jirzyczyną poprzedniej eksplozji, spowodują następna Wszechświat zacznie się znów rozszerzać Hi|«>teza ta mówi wiec, ze Kosmos jest tworem pulsującym. Niektó rzy astronom owie szacują, iz jedna taka wielka pulsacja trwa około 80 m iliardów lat jest to czas między dwoma kolejnymi wybuchami Przez pierwszych 40 m iliardów lat Wszechświat rozszerza się i w tej fazie właśnie się znajdujemy Nastęimie zaczyna się proces odwrotny kur Czerne sie Trwa on również 40 miliardów lat Czy su to tylko filozoficzno naukowe rozważania? Oczywiscje żadnej jtewności me ma. Jest to po prostu hipoteza, przyjmowana obecnie jjrzez większość zajmujących się tymi próbie mami uczonych. Poza tym brak nadal odpowiedzi na następujące py tanie jeżeli na początku był Wielki Wybuch, to co było przed mm? Jak wyglądał tamten świat? Czy również zamieszkiwały go istoty rozumne? Na żadne z tych pytań nie odpowiemy I to me tylko dlatego, ze mowa tu o czymś, co mogło wydarzyć się przed kilkunastu miliardami lat. Odpowiedź jest na razie niemożliwa nawet teoretycznie sprzeczna byłaby z obowiązującymi prawami fizyki. Bowiem każdy cykl ew olucyj­ ny pulsującego Wszechświata rozpoczyna się i kończy „stanem osob­ liw ym " W tym to stanie przestają działać znane nam prawa fizyki. Dlatego me możemy sytuacji tej zdefiniować, tym bardziej że w osobli­ wościach tych giną wszelkie informacje o stanach ją poprzedzających lub po niej następujących. A więc nie będziemy wiedzieli, jak wyglądał tamten świat SYSTEMY PLANETARNE - WYJĄTEK CZY REGUŁA? Wydaje się, że rozwój cywilizacji podobnych do naszej mógł nastąpić jedynie na planetach, na których panowały podstawowe dla tego roz­ woju w arunki odpowiednia masa, aktywność tektoniczna i w u lk a n i­ czna, właściwa atmosfera, pole magnetyczne oraz ukierunkowana ewolucja biosfery. Wszystkie one bowiem miały decydujący w pływ na przebieg rozwoju biologicznego Ziemi 9

Ale sa jeszcze dalsze uwarunkowania: planeta musi znajdować sit; w podobnej jak Ziemia odległości od swej gwiazdy słońca, musi mieć masę niewiele rózmaca się od masy Ziemi, odpowiedni zasób tlenu w atmosferze, a nawet prawdojjodobme księżyc o masie na tyle dużej, by wyw ierał w pływ na powstanie magnetosfery Przyjrzyjmy sie z tego właśnie punktu widzenia planetom naszego układu Merkury planeta znajdująca sie najbliżej Słońca (odległość ok 58 min km). Na skutek nakładania sie ruchu w irowego i ruchu wokół Słońca dzień trwa tam 88 dni ziemskich, drugie tyle noc Z powodu prawie całkowitego braku atmosfery temperatura waha się od 450 C w dzień do minus 180 C w nocy W enus (odległość od Słońca ok 108 min km). Otoczona jest stale gruba, jjonad 30 kilometrową warstwą obłoków, w skład których wchodzi między innymi kwas siarkowy Atmosfera składa się w 97 procentach z dwutlenku węgla. Powstający na skutek tego efekt ciep larniany powoduje, ze temperatura przy powierzchni wynosi ponad 480 C, a ciśnienie jest olbrzymie, około 90 atmosfer Mars (odległość od Słońca ok 228 min km). Stwierdzono obecność bardzo rozrzedzonej atmosfery o ciśnieniu zaledwie 9 m ilibarów (na Ziemi ponad 1000 milibarów) oraz temperaturę przygruntową w lecie w okolicach równikowych wyjątkowo do 3 0 CC, w zimie do minus 100 C Jest to wiec pokryta piaskiem i kamieniami pustynia zupełnie jałowa Jowisz (odległość od Słońca ok 780 min km) Planeta ta składa się głównie z wodoru w stanie gazowym, stąd nie wiadomo, gdzie zaczyna się stała powierzchnia trudno więc m ówić o dokładnej temperaturze i ciśnieniu Cztery największe księżyce Jowisza, zwane Galileuszo- wymi, pokryte są wiecznym lodem, z wyjątkiem księżyca Jo, oraz po­ zbawione atmosfery. Temperatury kształtują się z reguły poniżej minus 100°C. Saturn - (odległość od Słońca ok. 1400 min km). Budową planeta podobna jest do Jowisza - składa się również głównie z wodoru. Księ­ życe Saturna są małe, z wyjątkiem Tytana (większy od naszego Księży­ ca). Atmosfera Tytana składa się prawie wyłącznie z azotu, metan sta­ nowi mniej niz jeden procent jej składu. Ciśnienie wynosi około 1,5 atmosfery ziemskiej, a temperatura około minus 220°C. Pozostałe planety: Uran, Neptun, Pluton - sa bardzo odległe od gwiazdy centralnej. Światło słoneczne biegnie do najdalszej z nich, tj Plutona, około sześciu godzin (do Ziemi osiem minut). Na planetach tych temperatury kształtują się znacznie poniżej minus 2 0 0 :;C, a nie­ które z nich pokryte są przypuszczalnie wiecznym lodem. Trudno jest zdać sobie sprawę z niewyobrażalnie w ielkich odległości 10 międzygwiezdnych Możemy je pojąć tylko poprzez porównania I tak leżeliby zmniejszyć rozmiary Ziemi do ziarnka maku, a Słońca do spo­ rego jabłka, odległość miedzy nimi wyniosłaby wtedy około 10 m etrów W tej skali najbliższa gwiazda (Proxima Centauri) znalazłaby sie w odległości 2700 kilom etrów Czy wiec możemy mówić o innych układach planetarnych? Wiadomo, ze gwiazdy nie tkwią nieruchom o w przestrzeni, lecz po­ ruszają się, obiegając jądro naszej Galaktyki. Jeśli gwiazda przebiega przestrzeń samotnie, to wówczas rzut jej drogi na sferę niebieską daje idealny łuk Jeśli natomiast ma ona towarzysza, to rzut ten jest limą falistą, jako wynik nałożenia się dwóch ruchów gwiazdy: w okół współ nego środka masy gwiazdy i jej satelity oraz ruchu poprzez przestrzeń kosmiczną. W ten sposób gwiazdy mogą zdradzać istnienie niew ido­ cznego towarzysza. Poniżej dziesięć najbliżej Słońca położonych gwiazd oraz ich naj ważniejsze cechy fizyczne. Niektóre z nich mogą potwierdzać istnienie niewidocznych satelitów. Proxima Centauri odległa o 4,3 roku świetlnego Jest tak zwanym czerwonym karłem o nieregularnych rozbłyskach. Prawdopodobnie obiega ja ciało (planeta?) o wielkości 1,8 masy Jowisza Alfa Centauri - zwana tez Tolimanem A i B. odległa o 4,4 roku świetlnego, składa sie z dwóch gwiazd, zołtego słońca, zwanego skład mkiem A, i pomarańczowego, zwanego składnikiem B Być może Toh man B ma ciemnego towarzysza, bardzo dużego, rzędu 30 mas Jowi sza, oblegającego te gwiazdę w czasie 1,8 roku. Gwiazda Barnarda („S trzała") - odległa o 6,1 roku świetlnego, jest, podobnie jak Proxima, czerwonym, słabo świecącym słońcem W wy niku badań amerykańskiego astronoma, van de Kampa, przypuszcza się, iz posiada dwie planety o masach 0,4 i 1,0 masy Jowisza, obiega­ jące swą gwiazdę co 22 i co 1 1,5 roku W olf 359 odległa o 7,7 lat świetlnych, słabiutka gwiazda rozbłys kowa o jasności około 10 tysięcy razy słabszej niz Słońce. Nie stwier dzono żadnych satelitów. Lalande 21185 - odległa o 8,1 lat świetlnych, również słabo świeca ca gwiazdka. Przypuszczalnie obiega ją ciemny towarzysz o znacznej masie, nie jest wiec to w naszym rozumieniu planeta. Syrmsz odległy o 8,7 lat świetlnych. Jest najjaśniejszą gwiazda naszego nieba, 26 razy jaśniejszą niz Słońce. Syriusz to gwiazdą po dwó|na, składnik B jest małym, białym karłem o jasności zaledwie je d ­ nej setnej jasności Słońca. Pomimo sugestii, ze istnieje tak zwany Syrmsz C, nie stwierdzono obecności niewidocznych satelitów. Gwiazda L 726-8 odległa o 8,9 lat świetlnych, jest słabiutka gwiaz da podwójną o jasności jednei tysięcznej naszego Słońca

Ross 154 odległa o 9,5 roku świetlnego, słaba gwiazda pulsującą. Ross 248 odległa o 10,7 roku świetlnego, słaba gwiazda o jasności poniżej jednej tysięcznej jasności naszego Słońca. Ej)silon Eridani - odległa o 10,7 roku świetlnego, o jasności zbliżonej do naszego Słońca Zakłada się możliwość istnienia niewidocznej pla nety o masie pięciokrotnie większej od Jowisza. Reasumując w promieniu 12 lat świetlnych, licząc od Słońca, naj­ wyżej dwie gwiazdy (Toliman B i Epsilon Eridani) mogłyby być siedli skami życia. CZY ISTNIAŁ KIEDYŚ FAETON - PLANETA POMIĘDZY MARSEM A JOWISZEM? Przed paroma laty radziecki naukowiec, prof. Feliks Zigiel opubliko­ wał w zbiorze Na susze i na morie (Izdatielstwo Myśl, Moskwa 1975) artykuł pod tytułem Planety trygonalne Niedawne badania Marsa przy pomocy radzieckich i amerykań skich automatycznych stacji międzyplanetarnych ujawniły, ze w nie­ zbyt odległej przeszłości Mars posiadał obfitą hydrosferę. Parowy i koryta rzek, które dają się dobrze rozróżnić na zdjęciach tej sąsied­ niej planety, mogły powstać jedynie w wyniku erozji wodnej. Ale rzeki i morza marsjańskie mogły istnieć w zwyczajnej dla nas, ciekłej postaci jedynie wtedy, kiedy okrywała je atmosfera bardziej gęsta niż ta, która otacza Mars obecnie. Co się stało z Marsem? Dlaczego zachowawszy poprzednią masę - ,,zgubił" niemal całkowicie swoją atmosferę7 W celu wyjaśnienia tych niepojętych faktów można za­ proponować następującą hipotezę: Niegdyś na obszarze Układu Słonecznego, gdzie teraz znajduje się pas asteroid, w odległości 2,7 jednostki astronomicznej od Słońca (tj przy przyjęciu odległości Ziemi od Słońca równej 1) krążyły na jednej orbicie trzy planety: Faeton, Mars i Luna (nasz Księżyc). Ra­ zem ze Słońcem stale tworzyły one wierzchołki dwóch trójkątów równobocznych. Inaczej mówiąc Luna i Mars znajdowały się w dwóch ,,trygonalnych punktach libracji" (w Układzie Słońce - Fae­ ton). (...) Z jakiegoś powodu może w w yniku reakcji jądrowych albo wybuchu wywołanego wulkanizmem wewnętrznym - planeta Fae­ ton rozpadła się na rój asteroid Naruszyło to stabilność całego ukła­ du Mars przemieścił się na aktualną dziś orbitę o promieniu 1,6 jednostki astronomicznej Został on ogrzany przez Słońce, lekkie ga­ 12 zy (wodór, tlen i inne) opuściły jego atmosferę, pozostał jedynie cięż ki dwutlenek węgla gaz pochodzenia wulkanicznego. Rozszerzona atmosfera nie mogła utrzymać wody w stanie ciekłym i na po­ wierzchni marsjańskiej pozostały jedynie ślady erozji wodnej. Los Luny był nieco inny. Mając mniejszą niz Mars masę, a co za tym idzie narażony na znacznie silniejsze oddziaływania ze strony innych planet, Księżyc został schwytany przez Ziemię i stopniowo w prow a ­ dzony na aktualną orbitę. Spowodowało to - być może ogromny przypływ w hydrosferze Ziemi, co stało się przyczyną różnego rodza­ ju kataklizmów (powodzie, pogrążanie się w oceanach znacznych obszarów lądów itp.).. Pod koniec XVIII w ieku astronom owie Titus i Bodę odkryli form ułę odległości pomiędzy orbitami poszczególnych planet w naszym Ukła­ dzie Słonecznym. W największym uproszczeniu brzmi ona tak. jeżeli do każdej liczby następującego ciągu wzrastającego w postępie arytm ety­ cznym: 0, 3, 6, 12, 24, 48 itd. dodamy liczbę 4, a następnie podzielimy przez 10 otrzymamy odległości poszczególnych planet od Słońca, licząc w jednostkach astronomicznych. Liczby te kształtują się następu­ jąco: Merkury 0,4 Wenus 0,7 Ziemia 1,0 Mars 1,6 Pas planetoid 2,8 Jowisz 6,2 itd. Z prawa tego wynika, że w odległości 2,8 jednostki astronomicznej od Słońca winna znajdować się kolejna planeta, która ma krążyć po­ między Marsem a Jowiszem. Juz w końcu XVIII wieku rozpoczęto poszukiwania. Zamiast niej odkryto planetoidy, których liczba sięga obecnie dwóch tysięcy. Należy zaznaczyć, że środek strefy planetoid znajduje się właśnie w odległości 2,8 jednostki astronomicznej od Słońca, a więc całkowicie zgodnie z prawem Titusa i Bodego. Można jednak przytoczyć inne fakty, które świadczą, ze na miejscu dzisiejszego pasa planetoid istniała kiedyś planeta. Wiele charaktery­ stycznych cech budowy m eteorytów wskazuje, że materia ich kształto­ wała się pod wpływem ogromnych ciśnień oraz wysokiej temperatury. Tak wielkie ciśnienia charakterystyczne są dla budowy wnętrza planet typu naszej Ziemi. W niektórych meteorytach znajdowano diamenty oraz węgiel żelazawy, które powstać mogą tylko przy ciśnieniu kilkuna­ stu tysięcy atmosfer. Wskazywałoby to, ze hipotetyczny Faeton nie był mniejszy od naszego Księżyca. Uczona.radziecka óuskow a znalazła w mku 1943 w jednym z meteorytów ślady magnetyzmu. Pole magnety czne mogło tam zostać wzbudzone chyba tylko poprzez pole magnety czne większego ciała kosmicznego, z którego pochodził ten meteoryt. 13

Jakie mogły być w ym iary tej hipotetycznej planety? Na podstawie ruchów grawitacyjnych poszczególnych planetoid można wyliczyć ich masę Z tego szacunkowego rachunku wynika, że łączną masa tych ciał me przekracza 10 jtrocent masy Ziemi Przyjmując gęstość około 3,7 grama na centymetr sześcienny (odpowiednia liczba dla Ziemi w y ­ nosi 5,5 grama na centym etr sześcienny) odpowiadałoby to ciału kos­ micznemu o średnicy 7800 kilom etrów (Ziemia ma średnice 12 800 kilometrów) Możliwe jednak, że Faeton był większy, gdyż cześć aste- roidów mogła w międzyczasie zostać wyłapana przez wielkie planety, Jowisza i Saturna, jako ich księżyce. Mogła też opaść na planety mniejsze (Mars, Ziemia) jako meteoryty. Część tej materii prawdopo­ dobnie spadła także na Słońce. Przeciwnicy tej teorii twierdzę, ze chemiczny skład poszczególnych meteorytów wcale nie dowodzi, iż wszystkie one pochodzą z jednego większego ciała kosmicznego. Być może powstały one z kilku różnych ciał kosmicznych. W każdym razie nie ma żadnego dowodu, że meteo­ ryty pochodzą z rozpadu jednej praplanety. Małe diamenciki, znajdują­ ce się w niektórych z nich, mogły powstać pod w pływ em wielkich ciśnień i temperatur powstałych w w yniku zderzeń poszczególnych okruchów skalnych. Co zaś do magnetyzmu niektórych meteorytów to należy podkreślić, ze w ogóle sprawa pochodzenia magnetyzmu planet do tej pory nie została jeszcze wyjaśniona. Najbardziej zastanawiajace jest, że pewne meteoryty zawieraja czą­ steczki materii jakby organicznej. Stwierdzono, że te domniemane substancje organiczne w promieniowaniu nadfioletowym emanują żół­ tawa fluorescencja, czyli zachowują się jak substancje wchodzące w skład żywych organizmów. Wszystko to prowadziłoby do wniosku, że w niektórych meteorytach znajdują się być może szczątki żywych orga­ nizm ów Jeżeli to byłoby prawda, hipotetyczny Faeton musiałby posia­ dać wodę i atmosferę podobna do ziemskiej. Na Faetonie więc mogła rozwinąć się biosfera i to co najmniej taka, że mogły bytować w niej rośliny podobne do alg. Ponieważ na obecnych planetoidach nie ma powietrza ani wody, resztki roślinne mogą pochodzić'z pierwotnej pla­ nety Przeciwnicy tej hipotezy twierdzą, że cząstki organiczne w meteory­ tach mogły powstać niezależnie od pierwotnej praplanety. Natomiast odnośnie pochodzenia planetoid przypuszcza się, ze sa to bryły materii istniejące od początku powstania Systemu Słonecznego, a w prze­ strzeni pomiędzy Marsem a Jowiszem nie utworzyła się nigdy żadna większa planeta. Kontrargument stanowi twierdzenie, iż me ma znanego nam źródła energii, wystarczającego do rozerwania wielkiej planety na części i rozproszenia jej odłamków w brew polu siły ciążenia. 14 Co w e c stało sie z materiałem pierwotnym, którego w obręb, współczesnego pasa planetoid musiało być dużo wiecej? Po prostu został on wciągnięty przede wszystkim przez pole grawitacyjne Jowi- s ,, Ten więc częściowo rozrost sie kosztem planety, która me powsta r Z n e> agm,'ntOW- duzych 1małych' “ legło rozproszeniu w Ukta Zj t Słonecznym. Niejeden z nich mógł spaść na Ziemie, być może także w okiesie przedhistorycznym planeta?stemie słonecznym krąży dziesiąta t a Sys, r i1le S,0necznym krazV >eszc' e Jedna dziesiątą plane­ ta. W elt. astronomów uważa, ze taka planeta może istnieć, znajduje sie jednak na odległych peryferiach naszego Układu Astronom ów intrygują zagadkowe zakłócenia ruchu dwóch wielkich planet Utoną i Neptuna W ysunięto hipotezę, ze zakłócenia te nie sa przypadkowe ecz w yw oływ ane sa j.rzez jakieś skupisko masy na zew odleqła 'ze'z na n vrh '* , V W 19 3 ° ' ° (Jkryt° Plutona najbardziej dległa ze znanych p la n et naszego system u uw a ża no ze to on od Urana a |r j^ m a s a , maSa |ego Ksiezvca Plum '■ ' '*' r' ' n'‘ Sa ^,vu:zme mniejsze od masy naszego s ezyu* Pluton jest jedna z najmniejszych planet Ma również tylko lemiego satelitę o średnicy 5 0 0 kilometrów, który obraca sie synchro zt ie z p aneta, czyli stale wisi nad tym samym jej miejscem Być może Pluton jest zagubionym satelita Neptuna. W pobliżu Neptuna przeszło kiedyś bardzo duże ciało, które rozpędziło jego satelity Bvć może była t0 właśnie poszukiwana, dziesiątą planeta naszego Układu w nHiś i prawdopodobne twierdzą niektórzy astronomowie z- odległości około 10 m iliardów kilom etrów od Słońca krazy jeszcze jedna wielka planeta, rozmiarami zbliżona do Urana Przy takiej odleg losc, okres jej obiegu wokół Słońca wynos, około tysiaca lat Dlatego je, : r ; ; ; X o , uwanie s,e na - • — - co j w , P^ lady n a | stn 'en'e te j p|anety są różne I tak na przykład T.2 Dwo ■ K Rudnicki w książce Św iat planet (Warszawa, 1979) piszą: Z pewnych dość uproszczonych załozeń wynika, ze hipotetyczna I aneta X powinna obiegać Słonce w ś re d n ie j odległości 77 jedno 6 75 7a mk0nr t ,Cw 11'5 9° dz,n b,R9u światła) w ciągu 67 5 ,7 roku (...) Według tych załozeń p o w n n g to być planeta typu 15

Jowisza o znacznej masie Te planetę, w której istnienie pewni as tronom owie świecie wierzą, nazwano tymczasem roboczym imię niem Transpluton Niestety, próby jej poszukiwania zakończyły sie niepowodzeniem. Nie znaczy to, ze planety tej na pewno me ma, jjroblem jest ciągle otwarty. Z kolei odkrycie w roku 1978 przez Christy ego i Harrmgtona satelity Plutona (nazwanego później Charonem) spowodowało, ze trzeba było zredukować dotychczasowe obliczenia, dotyczące masy układu Pluton - Charon, do jednej piątej masy naszego Księżyca. To z kolei pozwoliło obliczyć średnice Plutona, która wynosi prawdopodobnie nie wiecej mz około czterech tysięcy kilometrów. Jest to masa zbyt mała, by można zrzucie na ma odpowiedzialność za niewytłumaczalne dotychczas, niewielkie, lecz regularnie powtarzające sie przesunięcia orbit Neptu­ na i Urana. Dotychczas meregularności te tłumaczone były przyciąga­ niem grawitacyjnym Plutona. Astronom amerykański, J.L. Brady, doszedł na podstawie badań or bit komet do wniosku, ze w odległości około dziewięciu miliardów ki lom etrów od Słońca (a wiec dwa razy wiecej niz wynosi orbita Neptu na) powinna krążyć dziesiąta planeta. Dokonuje ona pełnego obiegu dookoła Słońca w ciągu 4 60 lat. Mozę mieć dość duże rozmiary, a wiec świecić na tyle jasno, by można ją dostrzec przez nasze telesKopy. Amerykańska organizacja lotów kosmicznych NASA opublikowała w 1982 roku oficjalny komunikat, obejmujący poglądy uczonych na temat możliwości istnienia niedostrzezonego dotychczas ciała niebieskiego, należącego do Systemu Słonecznego. Komunikat rozpoczyna sie stwierdzeniem, że dwa statki kosmiczne typu Pioneer być może wykry ją wkrótce dziesiątą planetą naszego Systemu. Znajdują sią one w jedynym swego rodzaju położeniu, które ułatwia tego typu poszukiwania, a systematycznie pojawiające sie nieregular- ności orbit Neptuna i Urana wyraźnie wskazują, iz rzeczywiście jakiś tajemniczy obiekt krąży gdzieś daleko od centrum naszego Systemu, znacznie dalej niz najodleglejsza z planet - Pluton. Dzięki temu, że sondy Pioneer 10 i Pioneer 11 znajdują sie po prze­ ciwległych stronach Układu Słonecznego jedna z nich powinńa od­ czuć przyciąganie małej planety w sposób bardziej wyczuwalny niz druga. Natomiast bardziej oddalone i większe ciało niebieskie oddzia- łowałoby na obydwa statki w prawie jednakowym stopniu. Dlatego też pomiary trajektorii Pioneerów opuszczających Układ Słoneczny, pro­ wadzone regularnie przez okres kilkunastu miesiący, mogą udzielić odpowiedzi na pytanie, czy statki te znajdowały sie pod działaniem względnie bliskiej planety czy tez bardziej odległej gwiazdy lub nawet czarnei dziury. 16 Na koniec zaznaczyć należy, ze wysunięto jeszcze inna hipotezę, ttumaczaca zakłócenia w rudnią Urana i Neptuna W Kosmosie bardzo e/i sto spotykane sa podwójne układy gwiazd Prawdopodobne jest, iz nasze Słońce tez ma gwiazdą sasiadke. Ta druga mogłaby jednak znaj­ dować sie w znacznie późniejszej fazie ewolucji Wysunięto przy­ puszczenie, ze jest to wygasły juz czarny karzeł albo gwiazda neutro nowa, znajdująca sią w odległości 80 100 m iliardów kilom etrów od .lonca GALAKTYCZNE RYTMY DZIEJÓW ZIEMI Historia geologiczna Ziemi charakteryzuje sie pewna cyklicznościa Kolejne cykle zalezą jednak me tylko od procesów dokonujących sie na naszej planecie, lecz również od sił rodzących sie bardzo daleko od Układu Słonecznego. W historii Ziemi daje sie bowiem zauważyć oddziaływanie cyklu zwanego galaktycznym, a wynikającego z obiegu naszego Układu Sło­ necznego wokół centruńi Galaktyki. Obrót taki trwa około 240 m ilio ­ nów lat Orbita Słońca jest elipsą, przez co w jednych okresach przybli za sią ono do centrum Galaktyki, a w innych oddala Słońce w ywiera jtoprzez oddziaływanie grawitacyjne i magnetyzm w pływ na Ziemią. Nasilenie tych oddziaływań ulega różnym w ahaniom Uczeni twierdzą, ze wpływają one na półpłynne wnątrze Ziemi, a tym samym na kształ towanie sie rzeźby jej jjowierzchni (w makroskali) Przyjęcie tej hipote­ zy pozwala na wyjaśnienie powtarzania sie głównych epok górotw ór­ czych, które występowały około 560, 380, 210 i 30 m ilionów lat temu Sądzi sią, ze wskazują one poszczególne fazy cyklu galaktycznego Od tego cyklu zalezy również, w skali globalnej, kurczenie sie i rozszerza­ nie powierzchni mórz oraz zmiany poziomu światowego oceanu Przy­ puszcza sie, ze na'każdy rok galaktyczny przypadają dwie takie epoki, zalewanie lądów i cofanie sią mórz Na różne oddziaływania fizyczne, napotykane w trakcie przesuwania sie po galaktycznej orbicie Układu Słonecznego, reaguje także jadro Ziemi Z oddziaływaniem tym można wiazać okresy wzmożonej aktyw ­ ności wulkanicznej i powstawania wielkich pęknięć w skorupie ziem ­ skiej Wydaje sie także, iz poszczególne fazy cyklu galaktycznego roz ■ladaja sie na krótsze okresy: po około 30 60 m ilionów lat Odpowiada t u l 8 i 1 .4 galaktycznego roku Badania zależności dziejów Ziemi od rytmów galaktycznych podej . Na k ra w ę d z i n ie p o zn a n e g o 17

mowane w ostatnich latach przez światowa geologie i astronomie maja duże znaczenie dla poznania przeszłości naszej planety Wych wycenie pewnej cykliczności, widocznej w późniejszych fazach rozwo­ ju Ziemi, pozwoliłoby przez analogie wyjaśnić zjawiska kształtujące nasza planete w jej młodości Ujawnione zostały także różne m echa­ nizmy oddziałujące na Ziemie i w przeszłości, i obecnie. Również ogólne, długotrwałe zmiany w atmosferze ziemskiej były prawdopodobnie zalezne od galaktycznych cyklów. W prekambrze, kie­ dy na Ziemi żyły jedynie prym itywne organizmy, skład atmosfery różnił sie od obecnego Było w mej znacznie mniej tlenu, a więcej dwutlenku węgla i metanu. Ze względu na zawartość ciężkich gazów panowało wieksze ciśnienie. \ Wypływająca często z w ulkanów lawa, użyźniająca glebe i w p ły w a ­ jąca na zmianę składu atmosfery, sprzyjała rozwojowi roślinności Ogromne ilości dwutlenku węgla dostawały sie do atmosfery w rezul tacie chemicznego rozkładu skał. Cykl aktywności wulkanicznej powta rżał sie mniej wiecej co 80 90 m ilionów lat. Wiaze się to z cyklem galaktycznym, odpowiadają temu okresy 450, 210 190, 110 m ilionów lat, stanowiące cześć roku galaktycznego. Uczeni zwrócili także uwagę, ze okresy weglowe od karbonu az po schyłek trzeciorzędu, to jest w ostatnich 270 milionach lat, dzielą sie na regularne cykle Występuje również pewna regularność okresów tak zwanego maksimum węglowego, wynosząca 20 35 m ilionów lat I tu geolodzy doszukują się wpływu roku galaktycznego. Podejmowane są badania nad powiązaniem kataklizmów ziemskich, a szczególnie epok lodowych, z cyklem galaktycznym. Ostatnio wysunięto hipotezę, ze wielkie zlodowacenia występują w okresach, gdy nasz Układ Słone czny wędruję poprzez spiralne ramiona Galaktyki, gdzie duże zagesz czenie materii redukuje promieniowanie Słońca CZY GWIAZDA BETLEJEMSKA BYŁA SUPERNOWĄ? W kronice napisanej w roku 1222 przez Chińczyka Ma Tuan-Lm umieszczono następujące zdanie W jtierwszym roku okresu Cziho, w piątym miesiącu w dniu Ki czon ukazał;) sie obca gwiazda po południowo wschodniej stronie Tien Kuan W końcu tego roku zniknęła ona '8 fa krotka notatka, która odnaleziona została przypadkowo prze, zwedzkiego astronoma Lundmarka przed 50 laty, pochodzi prawdo podobnie od prowadzącego kalendarz wydarzeń na dworze cesarskim w Chinach. Dala ta odpowiadała według naszej rachuby czasu dacie 4 Iipca 1054 Natomiast gwiazda, o której mowa, jest dziś jeszcze widoczna w gwiazdozbiorze Byka, w postaci lak zwanej mgławicy Krab. W miejscu, gdzie ponad 900 lat temu Chińczyk zobaczył nowa gwiazdę, znajduje się bowiem chmura gazu kosmicznego Została ona zauważo­ na przez astronoma francuskiego Charles M essieLa w 1758 roku O pi­ sał ją jako wielka plamę białego światła Następnie Anglik W illiam Barsons (1850 r ) nazwał ja mgławicą Krab. Dziś nazywamy ja tak samo. Rano w dniu 4 lipca 1054 na wschodmo-północnym horyzoncie chińskiego nieba ukazała się więc nagle nowa gwiazda Stawała sie ona z godziny na godzinę coraz jaśniejsza, wkrótce była juz tak jasna, ze zaćmiła swym blaskiem najjaśniejsza planetę nieba Wenus Przez (trawie trzy tygodnie można ją było obserwować gołym okiem zarówno w dzień, jak i w nocy. Następnie zaczęła słabnąć, az po dalszych paru tygodniach zniknęła zupełnie. Dziś jasne jest, ze średniowieczni astronom owie chińscy zauważyli, nie po raz pierwszy w dziejach ludzkości, wybuch gwiazdy supernowej. Na podstawie obserwacji mgławicy Krab, która jest pozostałością po tym wybuchu, obliczono, ze znajduje sia ona w odległości czterech tysięcy lat świetlnych od Ziemi Obliczono także, ze gwiazda ta w chwili wybuchu obserwowanego w roku 1054 osiągnęła siłę światła 300 600 m ilionów razy większa mz nasze Słońce! Promieniowanie jej w ciągu sekundy odpowiadało promieniowaniu Słońca w ciągu 10 lat Według współczesnych obserwacji mgławica Krab, mimo upływu 900 lat od chwili wybuchu, rozszerza się nadal z szybkością 1300 kilom etrów na sekunde. Znajduje sie tam tez jedno z najsilniejszych i adio/rodel naszego nieba Miejsce to wysyła fale świetlne, fale radio we oraz elektrycznie naładowane cząstki Pojawienie sie gwiazdy supernowej jest wydarzeniem niesłychanie izad m Podręczniki astronomii mowia, ze zdarza sie ono średnio raz na 100 lat Jednakże z uwagi na niewyobrażalny ogrom tep liczącej około dwustu miliardów słońc, gwiezdnej chmury, stanowiącej wielki dysk o średnicy ponad 100 tysięcy lat biegu światła większość w y b u ­ chów supernowych jest niezauważalna Sa bowiem zbyt daleko od nas Od roku 1054 obserwowano zaledwie dwa dalsze wybuchy W 1572 słynny astronom czasów nowożytnych, Tycho de Brahe, zauw a­ żył supernowa w gwiazdozbiorze Kasjopei gwiazda ta osiągnęła wówczas |asnośc planety W enus W roku 1604 astronom Jan Kepplei miat szczescie ogladac wybuch supei nowej w gwiazdozbiorze W ęzow 19

mka Osiągnęła ona jasnosć planety Jowisz W miejscach tych pozo­ stały do dziś silne radioźródła, jednakże słabsze niz w wypadku mgła wicy Krab Pozostały tez podobne mgławice Na podstawie skojarzenia niektórych starych zapisów z nowoczes nymi metodami radioastronomii można stwierdzić, ze w roku 827 n.e. wybuchła supernowa w gwiazdozbiorze Skorpiona. Osiągnęła ona ja s ­ ność jeszcze większa mz supernowa z roku 1054 Stwierdzono także, iz słaba, pierścieniowa, jasna mgławica znajdująca się w gwiazdozbiorze Kasjopei, pokrywająca sie z jednym z najsilniejszych źródeł promie niowama radiowego, utworzyła się w wyniku rozbłysku gwiazdy su ­ pernowej w roku 369 Potwierdzają to notatki w kronikach Przypusz­ cza sie, ze wiele innych źródeł galaktycznego radiopromieniowama to również pozostałości po wybuchu supernowych Angielscy astronomowie, D Ciarkę, J. Parkinson i F Stephenson, zebrali w ostatnich latach szereg danych astronomicznych pochodzą­ cych ze starych kronik wschodnich, głównie chińskich i koreańskich Chodziło im o stwierdzenie, czy Gwiazda Betlejemska naprawdę istma ła Jeszcze w XVIII w ieku uważano, że widoczna jako jeden świecący punkt gwiazda ta była po prostu efektem zbliżenia dwóch planet Jowisza i Saturna. Obecnie natomiast uważa sie, ze planety te me mogły się znajdować w tak bliskim sąsiedztwie, by obserwowano je jako jedna gwiazdę Według innych hipotez Gwiazda Betlejemska mo gła być kometa Wiele kłopotu sprawiło dokładne ustalenie czasu pojawienia sie Gwiazdy Betlejemskiej Współczesny kalendarz, liczący lata od na rodzin Chrystusa, został wprowadzony dopiero w VI wieku n.e. Stad pewne rozbieżności w określeniu roku zerowego. Wskazówka może być stwierdzenie, ze okres ten przypadał na koniec panowania króla judejskiego Heroda Śmierć Heroda historia datuje (według danych o ówczesnym zaćmieniu Księżyca) na dzień 13 marca 4 roku naszej ery. Tę datę przyjęli wspomniani juz angielscy astronom owie jako punkt wyjścia do poszukiwań zjawisk astronomicznych, które można by iden­ tyfikować z Gwiazda Betlejemska. Udało im się rozszyfrować zapisy dawnych chińskich, koreańskich oraz indyjskich astronom ów Oczy wiście stosowali om inny podział nieba i inne nazwy gwiazdozbiorów. Przeanalizowano szczegółowo okres od roku 10 p.n.e do roku 13 n.e. W wyniku żmudnych badań okazało się, że w 5 roku p n.e. wybuchła gwiazda supernowa. Widziano ja w postaci bardzo jasnego punktu, nisko nad horyzontem we wschodniej części nieba, dokładnie tak, jak to opisuje Ewangelia Jednakże gwiazdę te widzieli astronomowie tylko na Dalekim Wschodzie, w kręgu śródziemnomorskim (poza Ewangelia) me ma o mej żadnych wzmianek Stad wielu uczonych nadal sadzi, ze owa Gwiazda Betlejemska była po prostu komunkcja 20 czyli bardzo znacznym zbliżeniem planet Jowisza i Saturna, co jak twierdza zdarzyło sie w 7 roku p.n.e Mogła to być również kometa meokresowa. CZARNA DZIURA PRZEJŚCIE DO INNEGO WSZECHŚWIATA? Czarne dziury stanowię, według najnowszych poglądów, końcowy etap życia pewnei kategorii gwiazd. Gdy gwiazda ma średnia masę, to |est zbliżona do rozmiarów naszego Słońca, i kiedy wyczerpała już zna­ czna część swego jądrowego paliwa, zaczyna pęcznieć, stajać się tak zwanym czerwonym olbrzymem, a następnie zapada się, przekształ­ cając sie w białego karła. Jeżeli gwiazda ma większa masę, w procesie jej starzenia sie dojść może do wybuchu, w czasie którego wyrzuca ona w przestrzeń znaczna część swej materii Nazywa się wtedy gwiazda nowa lub supernowa. Po wybuchu pozostaje tylko niewyobrażalnie geste jadro, które przekształca się w gwiazdę neutronowa (lub tzw. pulsar), obracajaca sie z ogromna prędkością wokół swej osi i emitującą regularne sygnały i adiowe. Jeżeli natomiast gwiazda ma bardzo duża masę, może nastąpić jej zapadanie się, czyli implozja, która (z matematycznego punktu widzę ma) me będzie imała końca. Gwiazda staje sie bowiem coraz mniejsza i coraz gęściejsza, a jej przyciąganie grawitacyjne wzrasta tak silnie, ze mc nie może mu się wymknąć, nawet światło I gdy przestrzeń, zgodnie z wzorami Einsteina i Schwarzchilda, zamyka się wokół takiej gwiazdy, staje się ona ,,dziura" w przestrzeni Czarna dziura Gęstość takiego obiektu jest niewyobrażalna Obliczono, ze mała łyżeczka jego materii ważyłaby około 70 m iliardów ton Każde ciało, przechodzące dość blisko czarnej dziury, może być przez ma wchłonięte, znikając na zawsze. Czarna dziura me tylko zniekształca przestrzeń i deformuje czas, ale przede wszystkim nikt me wie, co dzięje się w jej wnętrzu. Gdy jaka­ kolwiek materia przekroczy rejon krytyczny takiego tunelu, przestaję działać znane nam prawa fizyki, a sama materia znika z pola widzeńia Czy gromadzi się ona tam i czarna dziura stale się powiększa, czy też materia przenika gdzieś głebiej? Być może czarna dziura cięgnie się dalej w głąb, az do tak zwanego punktu osobliwego, gdzie materia znajduje się w stadium maksymal nego zagęszczenia podobnie jak znajdowała się niegdyś w momencie 21

Wielkiego Wybuchu, od którego rozpoczęta sie ekspansja W sM ch świata? Istnieje na ten temat szereg hipotez Autorem najbardziej znanej jest światowej sławy uczony John A. Wheeler, profesor fizyki na U niw ersy­ tecie w Princetown (Kalifornia, USA) Przypuszcza on, ze wnikająca w głąb czarnej dziury materia przedostaje sie przez swego rodzaju kanał na ,,tamta stronę", to jest. do innego Wszechświata. Jak wyglada ten drugi Wszechświat? Profesor Wheeler (i inni) wyobraża sobie, iz tam me obowiązują lub obowiązują w zupełnie inny sposób znane nam prawa fizyki, przede wszystkim dotyczące przestrzeni i czasu Czas na przykład może płynąć tam w zupełnie innej skali Oznaczałoby to ze kanał, łączący nas po przez czarna dziurę z innym Wszechświatem, byłby nie tylko swego rodzaju skokiem przez przestrzeń, ule i owniez skokiem pr zez czas Czte iow ym iarow e continuum czasowo-przestrzenne zostaje wiec w lye miejscu przekształcone Jeżeli może być tak, lze skok przez czarna dziurę do innego Wszech świata jest zmiana me tylko w wymiarze przestrzeni, ale także w wy mmrze czasu, materia dostaje sie również w inny wym iar czasowy Tam istnieć może daleka o miliony lat odległa przyszłość lub od wrotme: daleka przeszłość? Można więc sadzić, iz materia, która w tamtym Wszechświecie przeniesiona jest w daleka przyszłość, może ewentualnie wrócić do nas z powrotem, przesunięta jednak w czasie o miliony lat. Jak się dziś przypuszcza, istnieje bardzo wiele czarnych dziur, istnie je wiec może również wiele takich kanałów, stanowiących powiązanie naszego Wszechświata z wielka ilością innych Wszechświatów W ramach tej hipotezy profesor Wheeler porównuje nasz Wszechświat do wielkiego wieńca, na którego zakrzywionej powierzchni rozmiesz czone sa poszczególne gwiazdy i galaktyki Dziury w tym wieńcu pro wadza do innych W szechświatów Nie daja sit' one jednak określić za pomocą naszych pojec. W tej przestrzeni pisze Wheeler me ma seńsu pytanie: co bedzie później? Słowa bowiem ..przed tym' i ,,po tym " traca swoje znaczenie. J A . Wheelar: Einsteina Vision (Berlin 1968 r ) Czy sa to opowiadania typu science fiction? Dla większości fizyków teoria Wheelera pozostaje na etapie deklara tywnej tylko hipotezy. Brak bowiem obliczeń potwierdzających mozli wosc istnienia tego rodzaju przejść pomiędzy poszczególnymi Wszech światami Próba zbudowania fizycznego obrazu świata jedynie w opar ciu o własności przestrzeni i czasu, mimo wieloletnich wysiłków Em 22 steina i innych wybitnych teoretyków, me wyszła dotąd poza stadium programu Hipoteza ta jest wiec teoretyczną abstrakcją ŚWIATY Z ANTYMATERII Zespół badaczy amerykańskich, pod kierunkiem dr Roberta Goldena z Uniwersytetu w Nowym Meksyku, wykrył za pomocą aparatów umieszczonych w gondoli balonu stratosferycznego, szybującego na wysokości 36 kilometrów, 29 cząstek antymaterii Doświadczenia, przeprowadzone ostatnio nad obszarem Teksasu i Nowego Meksyku w Stanach Zjednoczonych, wykazały obecność antymaterii, potwierdza­ jąc hipotezę wylansowaną po raz pierwszy przez wielkiego fizyka an­ gielskiego i współtwórcę mechaniki kwantowej Paula Diraca. Na poczatkti lat siedemdziesiątych naszego stulecia doświadczenia potwierdzające obecność antymaterii prowadzili badacze radzieccy w ramach eksperymentu „A n tip ". Za pomocą balonu szybującego na w y ­ sokości 30 kilometrów wykryto siedem cząstek, zidentyfikowanych ja ko antyprotony. Rezultaty tych badań zostały obecnie potwierdzone w całej rozciągłości. Antym ateria składa sie z cząstek elementarnych o takiej samej m a­ sie i ładunkach elektrycznych jak materia, jednak z tą podstawową różnicą, ze maja one znaki przeciwne ujemne zamiast dodatnich. Tak wiec, jeżeli proton spotka się z antyprotonem, dochodzi do anihilacji dwóch cząstek i emisji promieniowania. Superczułe aparaty w ykryw a ­ jące cząstki antymaterii muszą być umieszczone na dużej wysokości ponad 30 kilometrów Odkrycie we Wszechświecie obecności antymaterii ma kapitalne znaczenie i umożliwi wyjaśnienie wielu jeszcze tajemnic związanych zarówno z jego poznaniem jak i antyświatów na jego granicach stwierdził dr Golden Według hipotezy Big Bangu, cała energia Wszechświata znajdowała się kiedyś w jednym miejscu, jeżeli więc załozyć prawidłowość tej teo­ rii. W szechświat miał kiedyś takie same ilości materii i antymaterii Co zatem stało sie z antymaterią? Według Goldena uciekła ona praw do­ podobnie ku dalszym rejonom Wszechświata, tworząc tam gwiazdy i całe zespoły galaktyk Wyizolowanie antycząsteczek za pomocą silnego magnesu o wadze ponad 136 kilogramów pozwoliło na podważenie dotychczasowego mniemania o nieobecności antymaterii we Wszechświecie Potwier dza to również hipoteza Diraca o dodatnich elektronach 23

PRZYSZŁOŚĆ WSZECHŚWIATA Dl,i poznania najdalszej przyszłości Kosmosu niezwykle istotne zna czeme ma odpowiedź na jjytame, czy rozszerzanie się Wszechświata będzie nieograniczone i nieskończone. Jeśli bowiem gęstość matem jest dostatecznie wielka, to siły grawitacyjne zahamują w końcu ten proces Natomiast jeśli gęstość materii jest zbyt mała, Wszechświat bedzie się stale rozszerzać W castatnich latach poświęcono temu zagadnieniu wiele obserwacji i rozważań teoretycznych, mimo to jest ono nadal nierozstrzygnięte. Najprostsze byłoby zmierzenie ilości materii zawartej w dużej, repre­ zentatywnej przestrzeni i oszacowanie na tej podstawie gęstości mate­ rii w całym Kosmosie. Jeśli gęstość ta jest równa lub większa od tak zwanej krytycznej, wynoszącej około jednego atomu wodoru na Każdy metr sześcienny przestrzeni, wówczas grawitacja musi w końcu przezwyciężyć ekspansje Wszechświata i zacznie sie on kurczyć. O takim modelu Wszechświata mówi się, ze jest zamknięty. Jeśli nato­ miast gęstość jest mniejsza od krytycznej, pozostanie on otwarty, co oznacza, ze ekspansja bedzie coraz wolniejsza, ale nigdy nie zostanie przez grawitacje powstrzymana. Na podstawie obliczeń dotyczących liczby gwiazd w typowej galakty­ ce oraz liczby galaktyk w danej jednostce objętości Kosmosu można obliczyć gęstość materii. Wynosi ona zaledwie p>ęć procent gęstości krytycznej. Wynikałoby z tego, ze Wszechświat jest otwarty Trzeba jednak pamiętać, ze oszacowanie masy, jjolegajace na liczeniu gwiazd, bierze poci uwagę jedynie materię świecącą; jeśli materia nieświecąca stanowi znaczna cześć Wszechświata, wówczas oszacowanie takie jest niedokładne. Załóżmy jednak, ze podane wyżej obliczenie jest prawidłowe i spró­ bujmy przewidzieć, jakie procesy beda przeważać w ciągle rozszerzają­ cym sie Wszechświecie? Przede wszystkim oczywiście mowa jest o bardzo długim czasie zaczną powoli gasnąć gwiazdy. Nasze Słońce zakończy po kilku m iliar­ dach lat swoja działalność i zmieni się w białego karła, niewielką styg­ nącą gwiazdkę, mniej więcej wielkości Ziemi Natomiast gwiazdy ma- sywmejsze przekształcacie albo w supergęste gwiazdy neutronowe, albo w czarne dziury obiekty o niewyobrażalnie silnym polu graw ita­ cyjnym Na skutek wyczerpywania się zasobów materii nie beda po­ w staw ały juz nowe gwiazdy Ten okres ewolucji Wszechświata zakoń­ czy sie mniej wiecej po 10 ’ ' latach. Wtedy rozpocznie sie drugi etap rozwoju Kosmosu Galaktyki złozone z m iliardów gwiazd, z czarnymi dziurami w centrum, zaczną stopniowo 24 zanikać Nastąpi bowiem ucieczka gwiazd z centralnych rejonów galak tyk i zagęszczanie czarnych dziur, w wyniku czego powstaną superma sywne czarne dziury pochłaniające resztki gwiazd Proces rozpadu ga laktyk zakończy sie jjo 10' ' latach Około roku 10 W szechświat rozszerzy się wiecej niz 10- razy w porównaniu z rozmiarami obecnymi, toteż na przykład średnia odleg­ łość pomiędzy elektronem i pozytronem bedzie porównywalna do obecnej wielkości naszej Galaktyki. Kolejny etap to rozpadanie się materii gwiezdnej, Rozpadające sie protony wytworzą ciepło we wnętrzu wygasłych gwiazd, które uciekły z galaktyk To ogrzewanie stanie się znaczące w ciągu 10- lat. Gwiazdy i planety przekształcą się w fotony i neutrina. Beda istniały tylko czarne dziury, ale i one ulegną w końcu rozpadowi Ten proces bedzie trwać 10' lat Superdzuura o masie m iliardów słońc zniknie w ciągu 10JC lat Na stąpi kolejny etap istnienia Wszechświata era promieniowania, w te ­ dy nie będzie juz praktycznie mc materialnego. Fotony i neutrina strącą swoja energię i w miarę dalszego rozszerzania się Kosmosu, podobnie jak inne jego składniki, stana sie coraz rzadsze. Jednak astrofizycy przestrzegają przed popadaniem w pesymizm Zmieni sie obraz świata, przestaną działać pewne procesy fizyczne ale w toku ewolucji mogą powstać nowe zjawiska zmieniające całkowicie sytuacje Poza tym opisane tu objawy umierania Wszechświata zaczna się jeszcze niej)rędko, nawet w astronomicznej skali czasu. Być może rozwój kwantowej teorii grawitacji umożliwi blizsze po znanie tych zagadnień

Cześć II NIE WYJAŚNIONE PROBLEMY DZIEJÓW ZIEMI

SKŁADNIKI WODY MORSKIEJ I GLEBY A POCHODZENIE ŻYCIA Od dawna wiemy, ze prawie wszystkie rosimy reaguja bardzo silnie na sól. Juz przy stosunkowo małej zawartości chlorku sodowego w glebie giną. A przecież zakłada sie, iz rośliny lądowe pochodzą od roślin morskich, które w ogromnej rozmaitości gatunków zyja w wo dach mórz i oceanów, gdzie koncentracja soli dochodzi do 3,5 pro­ centa Dziwne wydaje się również, ze poziom zawartości niektórych metali w żywych organizmach, co w jakimś sensie powinno zależeć od rodza­ ju gleby i składu atmosfery, wykazuje znaczne różnice I tak na przykład stwierdzono, ze średnia ilość pierwiastka molibdenu w gruncie jest znacznie nizsza niz w roślinach, a równocześnie procentowy udział niklu i chromu w obu wypadkach jest prawie taki sam Występowanie w organizmach żywych molibdenu jest natomiast, w pewnym stopniu, analogiczne do składu wnętrza Ziemi. Tymczasem skorupa Ziemi za­ wiera znacznie wiecei molibdenu niz chromu i niklu Wysokość udziału tych metali w organizmach żywych byłaby więc sprzeczna z teoria jtowstania ich w tak zwanym praoceanie. Skład chemiczny istniej;) cych obecnie organizmów powinien być odzwierciedleniem warun ków, w których powstali dalecy ich przodkowie. Dziś wiemy, ze życie pojawiło się około trzy i pół miliarda lat temu Poprzedzi! je długi okres tak zwanej ewolucji chemicznej, w czasie którego w ciepłych morzach z nieożywionych składników ziemskiej biosfery, takich jak aminokwasy, cukry itd , powstały polimery, a w szczególności polipeptydy, proteiny, tłuszcze i węglowodory Jest to teoria uczonego radzieckiego Oparina, która mówi o powstawaniu tak zwanych koacerwatów, z których z czasem wyłoniły się związki organi­ czne zdolne do samoodzywiania i samorozmnazania sie. Mogły one juz bytować w pewnym stopniu niezależnie od biosfery. Dla rozeznania istoty tego zagadnienia konieczne jest wprowadzenie pojęcia potencjału jonowego. Można go zdefiniować jako dodatni ła­ dunek jonowy podzielony przez jego promień. Każdy jon dodatni w roztworze wodnym jest przyciągany przez silnie spolaryzowana czą­ steczkę wody i zostaje ,,stłum iony” bardziej lut^m niej przez atomy wodoru To ,,stłum ienie” jest tym silniejsze, im mniejszy jest jon meta lu, a większy ładunek elektryczny. Przy niskim potencjale jonowym przyciąganie między jonem a atomem tlenu z cząsteczki wody jest sła­ be Jon pozostaje w roztworze wodnym nadal wolny, tylko otoczony cząsteczkami wody Tak dzieje się w wypadku litu, sodu, potasu itd. Przy średniej sile potencjału jonowego wchodzą w grę magnez, tytan i 28 krzem Jeżeli natężenie jest jeszcze silniejsze, z wody zostają wyrzucc ne różne związki tlenu. Zakładano, ze ponieważ życie powstało w pierwotnych oceanach, pierwiastki występujące w ich wodach powinny wejść w skład żywych organizmów - i to w proporcjach ogólnie zgodnych ze składem wody. Tymczasem doświadczenia mówią, że wszystkie cztery główne grupy organizmów, takich jak bakterie, grzyby, rośliny i zwierzęta lądowe mają ten sam stopień stężenia różnych jonów, za wyjątkiem pierw iast­ ka molibdenu. Oparin dowodził, ze reakcje biochemiczne wszystkich żywych organizmów, poczynając od prymitywnych alg, a kończąc na najwyższych gatunkach ssaków, są takie same. Podobnie więc p o w in ­ no być ze stopniem jonizacji. Próbując odpowiedzieć na pytanie, w której w arstw ie wody morskiej - przed miliardami lat powstało życie, uczeni konstruują różne hipo­ tezy. Przypuszcza się, ze była to powierzchnia mórz, gdzie woda stykała sie z pierwotną atmosferą i jej składnikami, to jest głównie związkami węgla i azotu. Na skutek spadania kropli deszczu i powstawania w związku z tym reakcji chemicznych mogły pojawiać się wspomniane już koacerwaty Oparina. Jest prawdopodobne, że wszystkie te reakcje odbywały się w stosunkowo cienkiej warstwie, gdzie przebiegała dy­ fuzja pomiędzy atmosferą i woda. Interesujący jest także wynik obliczeń stopnia potencjału jonowego w gruncie ziemskim Podobny jest on bardzo do wodnego Ustalenie zawartości związków węgla i azotu w glebie jest doskonałą drogą do wyciagama w niosków o pochodzeniu życia, a także do stwierdzenia, czy życie w tej glebie istnieje. Na tym właśnie opierały się urządzenia badawcze automatycznych sond typu Viking w czasie w yprawy na Marsa To, ze grunt marsjański nie wykazał wyższych ponad normalną koncentracji związków węgla, każe przypuszczać, iz na Marsie nie ist­ nieje życie. Na koniec jeszcze jedno Uczeni przypuszczają dziś, ze woda w pra- oceanach przed około czterema miliardami lat nie zawierała w ogóle soli Morza te były więc słodkie. Aby to stwierdzić, trzeba wiedzieć, od kiedy woda oceanów zawiera pierwiastki niektórych metali. I tak obli­ czono, ze pierwiastki takie jak fluor, fosfor, nikiel czy mangan znajdują się tam od setek tysięcy lat, magnez, molibden i bor od m ilionów lat Natomiast, aby woda morska osiągnęła obecne nasycenie związkami sodu i chloru (czyli soiąj, musiały upłynąć setki m ilionów lat. I stale nasycenie to wzrasta. Rośliny podmorskie miały wiec bardzo dużo czasu, by przystosować się do zasolonego środowiska Nie potrzebo­ wały tego natomiast rośliny lądowe I dlatego w łaśnie nie znoszą one soli 29

OCEANY JAKO EFEKT KOSMICZNEJ KATASTROFY Niektóre badania geofizyczne oraz geologiczne zdaja sie potwierdzać hipotezę, iz Ziemia obracała się kiedyś znacznie szybciej mz obecnie. Wiaze sie to z zasada zachowania krętu, w myśl której nasza planeta stopniowo powiększa się, a zwiększając objętość, zwalnia prędkość rotacji Ruch kontynentów, a szczególnie rozpad jednego ogólnoziem- skiego prakontynentu zwanego Pangea, mógł jak się przypuszcza zdarzyć sie tylko w przypadku znacznie szybszego obrotu Ziemi mz obecnie Istniały wtedy warunki sprzyjające również odpływaniu po­ szczególnych płyt kontynentalnych. Tworzyły sie wówczas szczeliny, które stały się zalazkami późniejszych oceanów. Takie były dotychczasowe poglądy na historię powstania ziemskich mórz i oceanów Tymczasem ostatnio wysunięto nowa hipotezę mo , wiaca, ze przyczyna rozpadu Pangei mogła być kosmiczna katastrofa. Hipoteza ta przedstawia się w skrócie następująco: Ziemia miała kiedyś dwa satelity, obok Księżyca był jeszcze drugi Perun Na skutek pewnych zakłóceń sił grawitacyjnych został on przechwycony przez Ziemię, następnie ściągany coraz bliżej, az wresz cie runął na powierzchnię naszej planety (Jak wiadomo taki los czeka również mniejszego satelitę Marsa, Fobosa) Jeśli bowiem satelita przyciągany przez planete posiada pewne, określone rachunkiem, rozmiary może zostać, pod wpływem sił grawitacyjnych, rozerwany na części jeszcze w przestrzeni kosmicznej. Wtedy właśnie szczątki takiego satelity utworzą wokół planety pierścienie, podobnie jak to ma miejsce w przypadku Saturna. Być może Perun me upadł na Ziemię bezpośrednio najpierw się rozpadł, a jego szczątki zostały szybko ściągnięte przez nasz glob Jak twierdzi omawiana tu hipoteza, zbliżanie się tego satelity do Ziemi rozpoczęło się juz w okresie dewońskim, to jest około 400 m ilionów lat temu Szybkość obiegu Peruna wokół Ziemi przewyższała wtedy szyb­ kość obrotów naszej planety wokół własnej osi. W efekcie satelita zaczai oddziaływać na obroty planety przyspieszając je Maksimum te go przyspieszenia osiągnięte zostało przypuszczalnie około 70 m ilio­ nów lat temu Wtedy nastąpiła katastrofa Perun rozsiadł się na drób niejsze fragmenty, jego szczątki wybity ogromną dziurę w miejscu, • gdzie dziś jest Pacyfik, niszcząc wielki kontynent zwany Pacyfida. Szczątki Peruna przeniknęły az do wnętrza Ziemi i zasiliły materią jej jadro Wszystkie kontynenty poodrywały sie od siebie, powstały najwaz mejsze łańcuchy górskie Andy i Kordyliery w Ameryce czy system aljtiejsko-lumalajski w Euroazji To wydarzeniu tłumaczy także liczne kataklizmy, wzmożona aklywM 30 ność wulkanów, zagładę dinozaurów i wiele innych. Tak w każdym razie mówi streszczona tu hipoteza. Jest ona jednak me sprawdzona, gdyż jak dotąd me ma możliwości chemicznego zbadania wnętrza Ziemi. ZJAWISKO PŁYWÓW OCEANICZNYCH A POWSTANIE WYŻSZYCH FORM ŻYCIA W ramach dyskusji nad problemami pochodzenia życia i istot ro­ zumnych omawiana jest miedzy innymi hipoteza profesora Hansa Bartha, członka Rumuńskiej Akademii Nauk Twierdzi on, ze decydują­ cy w pływ na powstanie wyższych organizmów żywych miało zjawisko przypływów mórz i oceanów, występujące jako efekt grawitacyjnego oddziaływania Księżyca i Słońca Oci czasu odkrycia przez Izaaka Newtona prawa powszechnego cia zema wiadomo, ze Księżyc, odległy od Ziemi średnio o 385 tysięcy kilometrów, silnie na ma oddziałuje, wielokrotnie silniej mz Słońce Najbardziej uwidacznia sie to na obszarach mórz i oceanów w postaci stałych przypływów i odpływów, przeciętnie dwukrotnie w ciągu doby Sa one szczególnie wielkie, gdy nakladaja sie na siebie siły przyciąga ma Słońca i Księżyca, to znaczy wtedy, gdy oba te ciała niebieskie znajda sie wraz z Ziemia na lim. prostej. Jak w iadom o dzieje sie tak dwukrotnie w ciągu miesiąca, w czasie każdej pełni i nowiu Księżyca. Spietrzeme wociy w oceanie dochodzi wówczas cio 15 metrów, a od pływ sięga na odległość do 1,5 tysiaca metrów. Wiadomo tez, ze w ubiegłych epokach oddziaływanie to było jeszcze silniejsze, gdyż przed milionami lat Księżyc okraznł Ziemie po znacznie bliższej orbicie W y ­ stępowały wtedy pływy me tylko o większej sile, ale także większej częstotliwości, więc |>rzerwy miedzy mmi były krótsze Wiadomo także, iz przed około 400 350 milionami lat miało miejsce jedno z najważniejszych wydarzeń w historii życia na naszej planecie a mianowicie wyjście ryb trzonopłetwycb na lad i przekształcanie sie ich w płazy, pierwsze kręgowce lądowe Dotychczas me bardzo w ia ­ domo, co spowodowało ten exodus. A tymczasem bez mego me do­ szłoby prawdopodobnie nigdy do powstania wyższych form życia Pro fesor Barth próbuje wyjaśnić go następująco Pierwsze zwierzęta, które 400 m ilionów lat temu wyszły z m or/ i oceanów me uczyniły tego dobrowolnie Wręcz przeciwnie w |>r/e ce ln ych warunkach panujacyc h na planecie, to znaczy gdyby me po siadała ona, tak jak Ziemia kiego i bliskiego s a t e l i t y , ży c ie nigdy 31

me wydostałoby się z wody. Bowiem na ladzie istniały dla niego skraj nie niedogodne warunki. Zamiast stałej temperatury wody, zwierzęta natrafiały tu na znaczne wahania: raz wysuszające upały, innym razem dreczace zimno Ich skrzela wystawione były na wielkie niebezpie­ czeństwo, do szybszego poruszania sie na ladzie brakowało im pod­ stawowych narządów Również zdobycie pożywienia na ladzie stano­ wiło ogromna trudność, bo układy trawienne me przystosowane były do przyjmowania ziemskiego pokarmu roślinnego. Jednym słowem na ladzie wszystko było obce, wrogie, a nawet śmiertelnie niebezpieczne. Łatwo to sobie wyobrazić, gdy widzimy wyrzucone na brzeg ryby lub inne zwierzęta morskie. Należy wiec przyjąć, że wyjście z mórz dokonało sie niejako pod przymusem Po prostu twierdzi profesor Barth występujące w ó w ­ czas czeste i ogromne przypływy wyrzucały wiele mniejszych i w ięk­ szych zwierząt na brzeg Tylko część z nich dostawała się z powrotem do morza, (pozostałe me mogły juz powrócić, ginęły, o ile me udało im sie doczekać kolejnego przypływu I tak było przez tysiące, a być może miliony lat Kolejne.generacje wyrzuconych na lad wodnych zwierząt walczyły o życie, ogromna większość ginęła, ale niektóre próbowały sie dostosować. Krok po kroku, niesłychanie powoli, bo tak właśnie zgodnie z teoria Darwina posuwała się ewolucja, kształtował sie nowy biotyp Uporczywa walka o przetrwanie prowadziła najpierw do różnych zmian organicznych, a następnie powstawania gatunków ziemno wodnych. Z nich dopiero w yłoniły się pierwsze zwierzęta la dowe Był to zupełnie nowy, odmienny proces rozwojowy. Jego przebieg w ogólnych zarysach można dziś zrekonstruować następująco: w erze paleozoicznej, w okresie karbońskim (345 m ilionów lat temu) powstały pierwsze gady, ptaki oraz prym itywne ssaki. Ponad 65 m ilionów lat temu powstały naczelne, z których 25 m ilionów lat temu wyłoniły się małpy człekokształtne. Mniej wiecej przed 10 milionami lat pojawili sie pierwsi hommidzi, a w końcu gatunek Homo sapiens. Można wiec powiedzieć, ze Księżyc był w pewnym sensie naszym współtwórca, że w du^ym stopniu zawdzięczamy mu istnienie. Wydaje sie, ze sama tylko Ziemia i Słońce nie mogły nas stworzyć takimi, jakimi jesteśmy. Potrzebny był duży satelita, aby spowodować powsta­ nie układu planeta księżyc, w którym masy obu składników musiały pozostawać mniej więcej w takim stosunku jak w przypadku Ziemi i Księżyca, a więc 81:1 W rezultacie wystąpiło zjawisko silnych pły­ wów, które niejako zmusiły przyrodę do dokonania skoku ewolucyjne­ go od zwierząt wodnych do lądowych. Każde poważniejsze odchylenie od tych szczególnych uwarunkowań mogło zahamować lub zupełnie inaczej ukierunkować dalszy bieg ewolucji Być może w takim wypadku 32 życie na naszej planecie rozwijałoby sie dalej tylko w wodzie A w tym środowisku powstanie istot inteligentnych wydaje sie bardzo mało prawdopodobne. PRZYCZYNY WYMARCIA WIELKICH GADÓW Era mezozoiczna trwała na Ziemi od 220 do 70 m ilionów lat temu, był to czas świetności wielkich gadów. Panowały one wtedy bezspor­ nie w królestwie zwierząt na ladzie, w wodzie i powietrzu. W ogóle era ta to szczególna epoka w historii naszej planety Nigdy juz więcej natu ­ ra nie wytworzyła form tak olbrzymich, dzisiejsze wieloryby stanowię bowiem tylko wyjątek wśród świata zwierząt. Era mezozoiczna charakteryzowała się wiec swego rodzaju eksplozja rozwoju wielkich form zwierzęcych Jednakże około 70 m ilionów lat temu, to jest przy końcu okresu kredy a z początkiem trzeciorzędu, wielkie gady wymarły, a małe i słabe ssaki opanowały Ziemię! W historii ewolucji świata zwierzęcego i roślinnego następowało wiele zmian form życia Jednak wymarcie gadów było z jednej strony najszybsza a z drugiej najmniej uzasadniona zmiana. Była to swego rodzaju rewolucja. Usiłowano podać szereg wyjaśnień tego zjawiska. Najstarsza hipote­ za głosi, ze przy końcu okresu kredy nastąpiły daleko idące zmiany w ziemskiej biosferze. W historii Ziemi napotykamy dowody na to, ze świat roślin i zwierząt uzależniony jest ściśle od środowiska, w którym żyje A zmieniało się ono czasem bardzo wolno, a czasem bardzo szyb­ ko. Na przykład w okresie permu (około 270 220 m ilionów lat temu) panował na Ziemi gorący i suchy klimat, co - jak się przypuszcza spowodowało, iz niektóre zwierzęta ziemno-wodne zerwały ostate cznie z oceanami i przystosowały się do życia na ladzie. Podobny pro­ ces przebiegał wśród świata roślin Później nastąpił okres gadów, który trwał przez dziesiątki m ilionów lat. Stwierdzono, ze wielkie gady nie wymarły tak nagle, jak się to potocznie przyjmuje Dla porównania cała historia rozwoju ludzkości, która od czasów jaskiniowych az do startu w Kosmos liczy setki tysięcy (a może milion?) lat, trwała znacznie krócej niz okres wymierania gadów. Wszystko to jednak nie wyjaśnia istotnych przyczyn wyginięcia tych olbrzymów. W tym czasie niew ątpliw ie zmieniły sie warunki życia na Ziemi. Między innymi obniżyła sie powierzchnia mórz i nastąpiło prze mieszczenie się kontynentów, na skutek czego przestrzeń życiowa zwierząt została zmniejszona, a suchy Klimat nie pozwalał na dalszy ich

rozwój. Lecz różnice te me były tak duże, by mogły spowodować zagła­ dę całych gatunków. Przyczyna więc musiała być jakaś katastrofa. To znaczy wydarzenie nie mieszczące sie w kategoriach zmian klimatu, środowiska czy tekto­ niki. Być może były to w pływ y Kosmosu, na przykład skutki wybuchu gwiazdy supernowej. Jeśliby gwiazda supernowa eksplodowała w od­ ległości kilkudziesięciu lat świetlnych od nas, Ziemia poddana byłaby przez dziesięciolecia (a może i stulecia) prom ieniowaniu falami ultra­ krótkimi, które w yw arłyby poważny w pływ na geny: nosicieli dziedzi­ czności w komórkach organizmów Dokumenty paleontologiczne m ó­ wią, ze ewolucja nie posuwała się równomiernie, w pewnych okresach dużo szybciej pojawiały się nowe gatunki. Nie jest więc wykluczone, ze przyczyna tego było bombardowanie Ziemi fotonami fal krótkich na skutek w ybuchów gwiazd supernowych Jeżeli jednak w końcu okresu kredy Ziemia została objęta tak silnym prom ieniowaniem , w inn o to pozostawić ślady nie tylko w świecie zwierzęcym, ale i roślinnym. Tymczasem w drugiej połowie tego okre­ su wyginęły co prawda niektóre gatunki roślin niżej zorganizowanych, jak na przykład zalążkowe, lecz równocześnie powstały nowe rośliny kwiatowe oraz nowe gatunki drzew platany, dęby, eukaliptusy itd. Do­ konało się to jednakże jak stwierdzono przed w ym arciem gadów, niejednocześnie ze zmianami w świecie zwierząt Fakt ten podważa w znacznym stopniu hipotezę o wpływie promieniowania. Być może przyczyną wyginięcia wielkich gadów był wzrost pro­ mieniowania niewiadomego pochodzenia. Nie jest jednak pewne, czy mogło tak być. Kości zwierzęce bowiem sa szczególnie podatne na wchłanianie radioaktywnych pierwiastków takich jak uran, tor itp. Zawartość ich w kościach może być od stu do tysiąca razy większa niż w środowisku, w którym dane zwierzę żyje. Ilość elem entów ra­ dioaktywnych w szkieletach martwych zwierząt mogła więc zalezeć od w ielu przyczyn. Na przykład od tego, czy kości te zostały kiedyś nasycone wodą gruntową oraz jak długo to trwało i jakie elementy radioaktywne ta woda zawierała. W jednym z odkopanych osiedli ludzkich sprzed trzech tysięcy lat znaleziono resztki ryb zawierające 0,001 procenta uranu. Równocześnie resztki tych samych ryb zna­ lezione w innym, podobnie trzy tysiące lat liczącym osiedlu, zawie­ rały 0,016 procenta uranu, a więc szesnastokrotnie więcej. Oka­ zało się, ze to drugie osiedle było położone w pobliżu wielkich for macji granitowych, a granit zawiera wiecej elementów radioaktyw nych niz inne skały. Podobne fakty stwierdzono przy badaniu szczat ków dinozaurów z okresu kredy. Radioaktywność w znaleziskach na pustyni Gobi okazała się znacznie wyzsza niz w innych częściach globu Tylko więc dalsze szczegółowe badania mogą dać w yjaśnie­ 34 I nie, czy radioaktywność powoduje zmiany w faunie i florze Ziemi Faktem jest, że po w ym arciu gadów, ssaki opanowały świat. M usiały więc posiadać cechy, które zadecydowały o zwycięstwie we współza­ w odnictw ie z gadami. Sta'ła ciepłota ciała czyniła ich organizmy nieza­ leżnymi od zmian temperatury otoczenia i umożliwiała znacznie w ię k ­ szą aktywność życiową, ich mózgi były lepiej rozwinięte, w przeci­ w ieństw ie do gadów troskliwie opiekowały się swoim potomstwem I to, być może, okazało się decydujące. Słabą stroną wielkich gadów było to, ze w ogóle nie troszczyły się o swe potomstwo. A tymczasem nowo urodzone osobniki były przez naturę znacznie gorzej zabezpieczone przed szkodliwymi w pływ am i otoczenia niz na przykład młode ssaki Wiadomo także, ze jaja gadów były w dużym procencie odnajdywane przez ssaki i służyły im za pożywienie. Mozę to właśnie spowodowało zagładę olbrzymów? Flipoteza ta, choć bardzo prawdopodobna, me wszystko jednak wyjaśnia. Problem pozostaje nierozstrzygnięty. Wszystkie przytoczone tu hipo­ tezy nie są w pełni zadawalające, każdą z nich można zakwestionować Równocześnie jednak każda zawiera jakąś część prawdy CZY 12 TYSIĘCY LAT TEMU WYDARZYŁA SIE WIELKA OGÓLNOŚWIATOWA KATASTROFA? Czy 12 tysięcy lat temu wydarzyła się jakaś wielka ogólnoświatowa katastrofa, która mogła stać się przyczyną zmian linii brzegowych, podniesienia się poziomu oceanów oraz przesunięć stref klim aty­ cznych na Ziemi? Pewne ślady wskazywałyby, iz mogło tak być. Najważniejszym z nicłi jest, niewytłumaczone dotąd, zakończenie się ostatniej epoki lodowej. Zdarzyło się to około 12 do 10 tysięcy lat temu Nikt dotąd tego me wyjaśnił, nadal trwają dyskusje i spory. Oto kilka stwierdzeń, a raczej wstępnych w yników badań Na Bermudach rosły kiedyś duże cedrowe lasy ich szczątki znajdują się dziś jeszcze pod wodami Atlantyku Metoda węgla C -14 stwierdzo­ no, ze zatopione one zostały 11 tysięcy lat temu. Badania nad wiekiem Wąwozu wyżłobionego przez słynny wodospad Niagara na długości pomiędzy wodospadem obecnym a jego śladami z przeszłości (kiedyś bowiem znajdował sie on w pobliżu jeziora Ontario i stale cofa się w kierunku jeziora Eire) wskazują, ze wąwóz ten był wypłukiwany przez około 12 500 lat. Dno jeziora Michigan (USA) zawiera pokłady torfu, utworzonego ze szczątków drzew (jodły, sosny, dębu) Torf ten poddano analizie labora 35

toryjnej i stwierdzono jak pisze polski astronom prof. A. Kamieński iz powstał on z pni drzew rosnących przed około 1 1 500 laty. Około 1O do 12 tysięcy lat temu północny Atlantyk był terenem potę­ żnej aktywności wulkanów. Dowodzą tego powszechnie występujące w arstw y popiołu w osadach dennych. Daty te pokrywają się z okrespm ruchów tektonicznych i w ybuchów wulkanicznych we Francji, Niem ­ czech, w Karpatach, na Kaukazie i w wielu innych rejonach. Stałe cofanie sie lodowca w Skandynawii miało swój początek około 10 tysięcy lat temu, a fazy ocieplenia w Europie (tak zwane ocieplenie Boelling i Allroed) wystąpiły około 12 500 12 000 lat p.n.e Wdarcie sie ciepłych mas Prądu Zatokowego na tereny dzisiejszej Arktyki nastąpiło po raz pierwszy 12 do 10 tysięcy lat temu itd. Badamaradzieckich oceanologów dowodzą, ze dzisiejsza fauna i flo­ ra wód arktycznych ukształtowała sie ostatecznie dopiero 12 tysięcy lat temu. W szczególności: Wędrówka tak zwanych ciepłolubnych otwornic do północnego At lantyku odbywała sie około 10 tysięcy lat temu. Krótkotrwałość tego zjawiska świadczyłaby, ze spowodowała je jakaś katastrofa. Na zboczach Grzbietu Atlantyckiego znaleziono otoczaki i muszle z płycizn oraz odkryto próbki skał całkowicie lub częściowo zwietrzałych, podobnie jak skały na ladzie. Tymczasem podwodna erozja zachodzi bardzo wolno, nawet w geologicznej skali czasowej Wegorze z Europy płyną na tarło do Morza Sargassowego (zachodni rejon centralnego Atlantyku), przemierzając w swej wędrówce każdo­ razowo tysiące kilom etrów w obie strony. Flora i większość fauny Morza Sargassowego są pokrewne nie tery­ torialnie bliskim gatunkom z Ameryki, lecz odległym z Morza Śródzie­ mnego, a plankton głębokich wód planktonowi z Morza Norweskiego. Gdy szkielety syberyjskich m am utów zbadano metoda węgla C-14, wykazano, ze zginęły one około 12 tysięcy lat temu Tysiące zwierząt musiała zaskoczyć śmierć, wiele z odkopanych ciał znajdowało się w pozycji stojącej z niestrawionym pokarmem w żołądku Zakonserwo­ wana w lodzie skóra pokryta była czerwonymi plamami, co świadczyć może, ze śmierć nastąpił;) wskutek zatonięcia lub uduszenia. Tak przedstawiają się wyniki niektórych badań nad przeszłością Oceanu Atlantyckiego, Ameryki Północnej i Europy. Może więc wyda­ rzyła sie tu straszliwa katastrofa, której ślady przetrwały do dziś? W ięk­ szość badaczy zgadza sie iż mogła być to katastrofa kosmiczna Nieżyjący juz polski uczony, profesor Kamieński, opracował hipotezę, która miała wyjaśnić przyczynę tej katastrofy. Mówi ona o upadku na] Ziemie części jądra komety Halley a Kometa ta pojawia się mniej wie cej co 7(i lal Profesor Kamieński, po dokonaniu wielu żmudnych obli czeń, zestawił tabelę chronologiczną, obejmującą 149 przejść komety 36 Halley'a przez peryhelium, to jest punkt przysłoneczny jej orbity Ostatnia pozycja tabeli, odpowiadająca najdawniejszemu pojawianiu sie komety, nosi datę 9542 roku p.n.e Czy w łaśnie wtedy cześć korne ty, która oderwała się od mej, mogła spowodować ogulnoziemska ka tastrofe? Według wyliczeń radzieckiego astronoma, W. W ieljamm owa, jądro komety Halley a ma przekrój około 30 kilom etrów i składa się z licznych brył, niektóre z nich osiągają średnice ponad kilometra Ogól na masa komety wynosi az 30 bilionów ton. Jeżel wiec część jądra spadłaby na Ziemię, zniszczyłaby całkowicie obszar kilkudziesięciu ty siecy kilom etrów kwadratowych. Profesor Kamieński pisze Dokładna analiza wykazuje, ze w okresie około 11 do 15 tysięcy lat temu miała miejsce na całej kuli ziemskiej, a przynajmniej na jej półkuli północnej, gwałtow na zmiana w arunków życia Nastąpiła w tym czasie zmiana klimatu, zmiana ukształtowania sie ładów, prze sunęły się linie brzegowe oceanów i mórz Autor zwraca następnie uwagę na związek zachodzący miedzy ko meta Halley'a a rojami spadających gwiazd: Akwarydami i Prionidam z którymi Ziemia spotyka się corocznie, a które są spokrewnione z kometą Halley a i biegną po jej orbicie. Obecnie orbita komety prze­ chodzi dość blisko Ziemi, najbliżej w połowie maja każdego roku. W zamierzchłej przeszłość odległość ta mogła być jeszcze mniejsza. Reasumując, na podstawie licznych, przytoczonych wyżej badan, za­ ryzykować można następującą hipotezę Okres ostatniego zlodowacenia zakończył się około 10 tysięcy lat temu Przyczyną tego mogła być zmiana sił ciążenia, jako skutek przelo­ tu w pobliżu Ziemi większego ciała kosmicznego albo zderzenie sie naszej planety z częścią komety lub wielkim meteorem. Wydarzenie to miało znaczenie o zasięgu światowym , ponieważ stopniała wtedy większa cześć pokrywających Ziemie lodowców, a to z kolei spowodo­ wało znaczne podniesienie się poziomu mórz i oceanów w efekcie ogolny potop i zmiany niektórych stref klimatycznych ZAGADKA WYGINIĘCIA SYBERYJSKICH MAMUTÓW Jeszcze Darwin przyznawał, ze nie jest w stanie wyjaśnić przyczyn wymarcia mamutów, rozwinięte były przecież wcale nie gorzej, a na wet lepiej niż współczesne im słonie. 37

Jedna z najbardziej rozpowszechnionych hipotez wiąże nagłe w y g i­ niecie m am utów z zatopieniem legendarnej Atlantydy. Zakłada sie ze około 15 do 12 tysięcy lat temu Ziemia zderzyła sie z małym asteroi- dem, który traf'ł w Ocean Atlantycki. Uderzenie spowodowało przesu­ nięcie sie biegunów, a co za tym idzie przesunięcie sie stref klimaty­ cznych. Na północnej półkuli, gdzie żyły mamuty, nastąpiło gwałtowne rchłodzenie, spowodowało ono masową śmierć tych zwierząt. Na terenach środkowej i wschodniej Syberii znajdowano ciała ma mutów, a w ich żołądkach nie przetrawione jeszcze rośliny Mięso tych zwierząt zakonserwowało się tak dobrze, że po wielu tysiącleciach psy jadły je ze smakiem. W innych przypadkach ciała zniknęły, lecz kości skoncentrowane były w tak wielkiej liczbie, jak gdyby równocześnie ginęły całe stada. Natomiast uczony radziecki, geograf G A Awsiuk, twierdzi, ze cm en­ tarzyska m am utów mogły powstawać stopniowo Po prostu ciała zwie­ rząt, które umarły z różnych przyczyn i w różnym czasie, spłyyvały w dół rzek i zbierały się w ich ujściach, na nadmorskich mieliznach. Tak mogły powstać cmentarzyska m am utów na Wyspach Nowosybirskich. Jeśli chodzi o pojedyncze egzemplarze, mogły one zachować się w tej naturalnej lodówce razem z nie strawionym jeszcze pokarmem, po­ nieważ uległy wypadkowi. Można przypuszczać, że taki wielotonowy smakosz w czasie posiłku wpadł do głębokiej lodowej rozpadliny, któ rych wiele znajduje się dotąd w północnej Syberii. Jak twierdzi radziecki uczony, E N Pawłowskij, mam uty nie były tak dobrze przystosowane do chłodu, jak się to powszechnie przyjmuje. Zimno raczej im przeszkadzało, nie łatw o było zaspokoić głód tym tra- wozernym kolosom. Każdy mamut potrzebował w ciągu roku tyle zielo - nej paszy, ile jej daje pastwisko o powierzchni 5 do 10 kilometrów kwadratowych. Jeśli porównać m am uta z jego najbliższym krewnym, do dziś żyją­ cym na Ziemi, to jest ze słoniem, ten pierwszy okazuje się prawdziwym polarnikiem: ma gęsta długa sierść. Być może 12 tysięcy lat temu było mu gorąco, tym bardziej, że klimat zmieniał sie stopniowo i stawał się coraz cieplejszy. Wszystko to działo się jednakże w ciągu tysięcy lat, mam uty więc miały wiele czasu by się przystosować Przeżyły przecież epoki międzylodowcowe. Wtedy było jeszcze cieplej: w rzekach Francji pływały hipopotamy, w błotach Niemiec wodne bawoły. Co więc spra­ wiło, ze mamuty wyginęły? Najnowsza hipoteza brzmi następująco: Era m am utów rozpoczęła się wiele tysiącleci temu i zbiegła sie z okresem zlodowacenia. Epoka ta jednakże przyniosła jeszcze ważniej­ sze wydarzenie: pojawił się człowiek Dla niego mam uty okazały sie niezwykle interesującą zdobyczą. Wielkie, żyjące w stadach ssaki mc potrafiły znaleźć odpowiedniego schronienia-, łatwiej je było wyśledzić 38 aniżeli pozostałe zwierzęta, żyjące w zasadzie pojedynczo, a do tego szybkie i zwinne Do jamy zastawionej przez łowców, zamaskowanej chrustem i śniegiem, w ielotonow a góra mięsa wpadała o wiele łatwiej niz inne czworonogi. Co prawda to samo odnieść można i do słoni, one jednak przebywały w pasie podzwrotnikowym, gdzie zwierzyna łowna była bardziej różnorodna i liczniejsza Natomiast w krajach północnych podstawowym celem polowań był mamut Być może więc mam uty nie wymarły, a zostały wybite przez człowieka7 W spomniany juz E N. Pawłowskij doszedł do wniosku, ze mogły one zyć jeszcze w epoce polodowcowej, a nawet później Dochowały się prawdopodobnie do pierwszego tysiąclecia naszej ery na terytorium radzieckiego Powołża. Natomiast amerykańscy badacze minionego stu­ lecia twierdzą, ze w tym czasie na Alasce można było jeszcze napotkać pojedyncze mamuty, szczególnie na północnym wschodzie tego pół­ wyspu. CZY ŻYJEMY W OKRESIE MIĘDZYLODOWCOWYM? Około 600 tysięcy lat temu lodowce z terenów dzisiejszego Półwyspu Skandynawskiego olbrzymimi masami ruszyły na południe. Pokryły Morze Północne i Bałtyk. Lód sięgnął po tereny południowej Anglii, dotarł do Holandii, północnych i środkowych Niemiec, a na wschodzie objął prawie całą europejska część Związku Radzieckiego az po Ukrai­ nę. W Ameryce Północnej lody posunęły się jeszcze bardziej na połud­ nie, dotarły bowiem poza Nowy Jork, który leży na szerokości geografi­ cznej Madrytu. W zachodniej części tego kontynentu lodowiec sięgał do obecnego stanu Oregon. Były to olbrzymie masy lodu podobne do tych, które jeszcze dzisiaj znajdują się na Grenlandii i Antarktydzie. Pancerz lodowy miał grubość wielu setek metrów, o czym świadczy fakt, ze w górach Harzu wielkie kamienne bloki wypchnięte zostały na wysokość 450 metrów ponad poziom morza Wszystko, co znajdowało sie na drodze posuwającego sie naprzód lodu, było miażdżone, rozbijane lub zostało wryte w ziemię. Panujący uprzednio na tych terenach ciepły klimat w okresie trzecio­ rzędu uległ gwałtownem u oziębieniu, a żyjące tam zwierzęta m.usiały\ uciekać na południe. Od 600 tysięcy lat do chw ili obecnej wystąpiły cztery kolejne wielkie zlodowacenia. W yw arły one decydujący w pływ na rozwój fauny i flo ry w Europie i Północnej Ameryce. Na niektórych obszarach wymarły całe gatunki zwierząt, inne przeniosły się na tereny Europy Połud

niowej I tak w środkowej Europie w yginał słoń, a jego miejsce zajał m am ut Potem znów lody się cofały, zwierzęta i rośliny wracały wiec z powrotem ku północy i następował tak zwany okres miedzy- lodowcowy. Geolodzy, geofizycy, astronomowie, meteorolodzy i inni uczeni do dziś nie potrafią ustalić przyczyn pojawiania sie kolejnych epok lodo­ wych. Skonstruowano szereg hipotez, żadna z nich jednak nie jest przekonywająca Przedstawimy tu kilka najciekawszych. Pierwsza z nich zakłada, ze przyczyna nadejścia epok lodowych były tak zwane wędrówki biegunów. Około 30 m ilionów lat temu na A ntark­ tydzie żyły zwierzęta, które mogły egzystować tylko w sferze ciepłej. A wiec biegun południowy, pokryty dziś wielka skorupą lodu, musiał być kiedyś od niego wolny. Wykopaliska na Grenlandii i Spitsbergenie również świadczą, ze w okresie trzeciorzędu panow/ał tam klimat zna­ cznie cieplejszy niz dziś. Fakt, ze na Spitsbergenie i wyspach północnej Kanady znajdują sie zasoby węgla, dowodzi, że kiedyś rosły tam w spa­ niałe lasy. W ądrówki biegunów zdaniem uczonych - byłyby w ten sposób udowodnione Dziś stwierdza sie, ze bieguny w dalszym aagu wędrują Inna hipotezą prezentuje uczony austriacki, P. Kaiser. Pisze on: Odnosimy na ogół wrażenie, ze Ziemia jest kulą, podobną do dużej twardei piłki. W rzeczywistości jednak stałe jest jedynie jądro Ziemi, masa w centrum naszej planety o promieniu nieco większym niz 12.00 kilometrów. Jądro to otaczają mniej lub bardziej płynne mate­ riały Na wierzchu zaś znajduje sie to. co nazywamy trwałą Ziemią, a co odpowiada około 1,2 procenta promienia planety. Tu leżą konty­ nenty, wyspy i dna mórz. W związku z obrotem planety dookoła jej osi płynne części Ziemi obracaja sie w tym samym tempie co jądro, natomiast zewnętrzne w arstw y rotują przypuszczalnie szybciej W ten sposób powstają wewnętrzne prądy elektromagnetyczne. Nasza planetą można by wiec porównać do dynamomaszyny, która porusza sie w Kosmosie. Jedynie pole sił ciążenia Układu Słonecznego i obrót Ziepu wokół osi utrzymują ją we wzgłądnej równowadze. Ta „e le ktry­ czna siłow nia" nie jest^ednak stabilna Niewielkie nawet zewnątrzne bodźce mogą spowodować zakłócenia Jeżeli na przykład pole m ag­ netyczne Słońca zmaleje wówczas zmniejszy sią również siła ziem ­ skiego pola magnetycznego. W następstwie wytworzy sią wprawdzie nowy system sił, bedzie miał on jednak inny kierunek, który spowodu­ je poruszenie sią zewnętrznych w arstw skorupy ziemskiej. Po nowym usytuowaniu sią pola magnetycznego należy oczekiwać zmian po­ między wewnątrznym i i zewnątrznymi elementami rotacj. planety, co może być przyczyną przemieszczenia sią skorupy ziemskiej Dzisiej­ 40 szy obszar północnopolarny może zatem przesunąć sie bardziej ku szerokości południowej. Trudno przewidzieć, jak cząste bądą te wed rowki biegunów ani w jakim kierunku bądą następowały. Teorety czme jest jednak możliwe, ze przy nastąpnym skoku bieguna przesu ną sie strefy um iarkowane zachodniej Europy i wschodniej Ameryki w kierunku bardziej południowej szerokości geograficznej.. Kolejna hipoteza, próbująca wyjaśnić zagadką epok lodowcowych, uzależnia je od czynników kosmicznych. Wielkie okresy zlodowaceń zamykają sią bowiem w cyklach około 200 m ilionów lat. Są to epoki wielkich oziąbień klimatu, o czym dowiadujemy się z najstarszych w y ­ kopalisk. Ten długotrwały rytm zgadza się z czasem obiegu Słońca dookoła centrum Galaktyki. Jak wiadomo nasza galaktyka wykonuje pełny obrót raz na mniej więcej 200 m ilionów lat. Wynika z tego, ze Słońce w tej drodze poprzez przestrzeń kosmiczną przechodzić musi poprzez chm ury pyłu kosmicznego, które znacznie osłabiają jego pro­ mieniowanie. Hipoteza ta zyskuje ostatnio więcej zwolenników. W y li­ czono bowiem, że zmniejszenie dostaw ciepła słonecznego przeciętnie tylko o jeden stopień w roku może spowodować znaczne zwiększenie obszaru lodowców. Z kolei uczony radziecki Kondriatowicz przedstawia hipotezę opart; na związku zachodzącym pomiędzy klimatem a magnetyzmem. Tereny o najniższej temperaturze znajdują się w zasadzie na półkuli północnej, właśnie tam, gdzie nasilenie magnetyzmu jest najwrększe. Kon­ driatowicz przypuszcza, ze pole magnetyczne prżyciąga atomy tlenu, stąd atmosfera jest tu silniej nasycona tym gazem Atomy tlenu w atmosferze miałyby - zdaniem Kondriatowicza częściowo zatrzymy­ wać jtrom ieniowanie Słońca Dla podbudowania tej hipotezy Kondria towicz podaje zależność pomiędzy magnetyzmem a klimatem w ciągu ostatnich kilkuset lat. W XVI i XVII wieku, gdy nastąpiło przesunięcie bieg una. magnetycznego wkierunkuT3renlandii, zmienił się klimat tego kraju Grenlandia, „K raj Zielony" jak nazywali go odkrywcy, Wikin gowie - dziś na całym prawie obszarze jest pustynią lodową. Jaly widaę, przyczyny nadchodzenia kolejnych epok lodowych nie zostały do dziś ostatecznie ustalone Wiemy tylko, że ostatnia z nich zakończyła się 12 tysięcy lat temu. Czy więc żyjemy w tak zwanym interglacjale czyli okresie międzylodowcowym? Być może. Niektórzy uczeni twierdzą, że za 30 tysięcy lat lody znów pokryją Europę i Pół nocną Amerykę gruba, kilkusetmetrową skorupa t

NATURALNY REAKTOR ATOMOWY Czy w tropikalnych rejonach dzisiejszego Gabonu (Afryka Środkowa) nastąpił kiedyś wybuch atom ow y7 W 1972 roku ekipa naukowców francuskich natknęła się na ślad, który wskazywał, ze w pobliżu m iejs­ cowości Oklo w Gabonie w wyniku działania naturalnych czynników powstał chłodzony wodą reaktor jądrowy. Działo sie to około 1700 tysięcy lat temu Z różnymi przerwami działał on prawdopodobnie oko­ ło miliona lat. Informacje tego rodzaju opublikował dr F. Perrin, były przewodniczący francuskiej Komisji Energii Atom owej (w skrócie: CEA) w czasopiśmie N ew Scienctist (9 12.1972). Jak wiadomo, do nuklearnej reakcji łańcuchowej dojść może, gdy swobodne neutrony, pochodzące z rozpadu uranu, bombardują inne atomy tego pierwiastka i w efekcie ilość swobodnych neutronów stale wzrasta Gdy zabraknie odpowiedniego moderatora, który pochłama nadwyżkowe neutrony, dochodzi do eksplozji jądrowej Podstawą hipo­ tezy francuskiego badacza stała sie, odkryta w tym rejonie, niewyjaś­ niona ilość izotopu pierwiastka uranu. W normalnym stanie uran za­ wiera około 0,72 procenta izotopu U-235. Tymczasem ten, znaleziony w Oklo, miał znacznie niższy procent izotopu. Odkrycie to podsunęło wniosek, ze doszło tu kiedyś do spontanicznej, naturalnej reakcji jąd­ rowej Hipotezą te zdaje sie potwierdzać szereg dalszych odkryć. I tak na przykład pewna część rozpoznanych w Oklo złóz uranowych zawiera - odwrotnie niż poprzednie - znacznie więcej ponad przeciętna izotopu U-235 To z kolei może wynikać z faktu, że, podobnie jak w urządze­ niach budowanych przez ludzi, reakcja jądrowa prowadzi do tworzenia się plutonu, który następnie z powrotem przekształca się w uran Ten nowy uran jest oczywiście młodszy i dlatego bogatszy w izotop U-235. Próbki pobrane w rejonach Oklo wskazywały także na występowanie śladowych ilości innych, rzadko spotykanych pierwiastków, a m iano­ wicie neodymu, samaru, europu i ceru. Ich izotopy powstają tylko w wyniku działalności współcześnie budowanych reaktorów atomowych. Teoretycznie w przyrodzie mogą powstać warunki, sprzyjające zaist­ nieniu samorzutnej reakcji jądrowej. Wtedy jednak koncentracja uranu musi być bardzo wysoka, potrzebne są odpowiednie moderatory i ukła­ dy chłodzące, a przede wszystkim cały rejon musi być bezwzględnie w olny od wszelkich substancji absorbujących swobodne neutrony. Po­ szukiwania i studia geologiczne w rejonie Oklo, w odniesieniu do okre­ su prekambryjskiego, potwierdziły, ze warunki te mogły być spełnione Oficjalny raport stwierdza: 42 .. Natura z wielka zapobiegliwością wypracowała swój własny, hete rogenny reaktor wzbogaconego uranu ( ) Wszystko wskazuje na to, ze działanie tego reaktora trwało każdorazowo tak długo, aż woda, która przepływała tu przez w arstw y piasku i uranu, zaczęła zmieniać się w parę. Wtedy reakcja była przerywana, by rozpocząć się znów w niedalekim, dogodnym miejscu. Podobnie jak w gigantycznym „kotle czarow nic" cała okolica Oklo przed ponad milionem lat gotowała się, kipiała i okrywała obłokami pary... Według poglądów J L. Lancelota i innych badaczy, ogłoszonych w „E a rth and Planetary Science Letters" (25.3.1 975), można przyjąć, że ten naturalny reaktor atomowy istniał około 1700 tysięcy lat temu Wskazuje na to obecny wzajemny stosunek uranu i ołowiu względnie rubidu i strontu w tamtejszej okolicy. Wynik badań terenowych zgadza się z obliczeniami, które opierają się na zawartości w rudzie uranowej uranu 238 w stosunku do zawartości izotopu 235. W związku z możliwością powstania przedhistorycznego reaktora jądrowego w Oklo w Gabonie nasuwa się pytanie, czy jest to jedyny czy tez typowy przypadek. Odpowiedź jest ważna, dotyczy bowiem także innych złóż uranowych na świecie. Niektórzy uczeni są przekonani, że w w ielu miejscach, gdzie zalegają złoza uranu, zaistnieć mogły kiedyś warunki do powstania takich naturalnych reaktorów. TAK ZWANA „HIPOTEZA GAI” Badania i doświadczenia, z których wynika, ze ziemska biosfera w pewnym sensie reguluje sobie skład chemiczny atmosfery, temperatu rę powierzchni oraz szereg innych elem entów naszego planetarnego środowiska - skłaniają pewnych uczonych do wniosku, ze istotę tych zjawisk można będzie w pełni zrozumieć dopiero, gdy spojrzy się na Ziemię jak na jeden ogromny, żywy organizm. Jest to nawrót do zna­ nego w starożytności mitu Dlatego poglądowi temu nadano nazwę „Hipotezy G ai” - od imienia greckiej bogini Ziemi. Zakłada on, iz cała żyjąca materia, atmosfera, wody oceanów itd. sa częściami jednego wielkiego Systemu, który steruje przebiegiem życia na naszej planecie i wypracowuje optymalne warunki dla jego rozwoju. Hipoteza ta opracowana została po raz pierwszy w latach siedem ­ dziesiątych przez angielskich naukowców: Jamesa Lovelock'a i Sidney Epton'a przy współpracy amerykańskiego biologa Lynn Margulis a O publikowano ją w czasopiśmie. ..New S cientist" (1 975 rok) M im o ze 43

życie na naszej planecie nie ulega zasadniczym zmianom, jak dotąd nikt przekonywająco nie wyjaśnił, w jaki, sposób powstały warunki mu sprzyjające i dlaczego potrafiły utrzymać się tak długo. Wypełniając te lukę hipoteza Gai zakłada, że organizmy żyjące na Ziemi warunki te kontrolują. Oznacza to, ze ziemska biosfera steruje istniejącymi zaso­ bami wód, składem chemicznym atmosfery, temperatura powierzchni gruntu, zakresem promieniowania ultrafioletowego, które przenika przez atmosferę, zasoleniem względnie zakwaszeniem gleb oraz sze­ regiem innych tego rodzaju uw arunkow ań Hipoteza ta zakłada dalej, że wszystkie żyjące organizmy niejako zespołowo dbają, by warunki te utrzymać we właściwych, potrzebnych im proporcjach. Według J. Lo- velock'a na Ziemi istnieje jeden wielki, żywy organizm. I to właśnie stanowi rdzeń hipotezy Gai. Od dawna było wiadomo, że poszczególne organizmy pełnią różne zadania w stwarzaniu i utrzymywaniu w arunków koniecznych dla ży­ cia. Wystarczy przypomnieć tu istnienie fotosyntezy, z którą wiąże sie oddawanie tlenu do atmosfery przez rośliny zielone czy też utrzymy­ wanie w dość wąskich granicach temperatury otoczenia (np. gleby) przez niektóre bakterie, regulowanie w atmosferze procentowego udziału wiążących ciepło gazów jak amoniak lub dwutlenek węgla oraz szereg innych tego rodzaju zjawisk. Byłyby to dodatkowe argumenty przemawiające za przyjęciem omawianej tu hipotezy. Należy jednakże podkreślić, ze hipoteza Gai jest obecnie zaledwie wstępną, roboczą teorią. Na wiele pytań nie umie jeszpze odpowie dzieć. Ma tez wielu przeciwników, którzy twierdzą, ze jest tak ogólni­ kowo sformułowana, iż można nią wytłumaczyć w łaściw ie wszystko, co dzieje sie na Ziemi. Musi więc być odrzucona lub precyzyjniej opra­ cowana, bowiem w obecnej postaci me stanowi przyczynku do wzbo­ gacenia naszej wiedzy o świecie. Dotąd nie umiemy wyjaśnić, jak pojedyncze organizmy mogą w pły­ wać na regulowanie w arunków życia na naszej planecie. W nauce juz od dziesiątków lat obowiązuje teoria ewolucji, zakładająca, że środowi­ sko me zostało ukształtowane przez żywe organizmy, lecz odwrotnie: organizmy żywe musiały się przez bardzo długi okres przystosowywać do środowiska. W myśl tej teorii nie można zakładać, że żywe organiz­ my przekształcają świat, w którym żyją, bo one same są rezultatem procesu adaptacyjnego. Jak widać, sprzeczności pomiędzy teorią ewolucji a hipotezą Gai maja charakter fundamentalny. Nie wiadomo, czy ta ostatnia zostanie przez naukę przyjęta czy tez okaże się jakąś ślepa ścieżka w drodze do poznawania świata. 6 i° 6i°30‘ 6 2 862*30’63C 63°3o>Część lll ZAGINIONE LĄDY

ATLANTYDA - LĄD, WYSPA CZY FIKCJA? Pełny tekst dialogów Platona „ Timaios" i „K ritia s", zawierających opis legendarnej wyspy na Oceanie Atlantyckim oraz istniejącej na niej wspaniałej cywilizacji, którą 10 tysięcy lat p.n.e. zniszczyła jakaś potworna katastrofa - nie przekracza 25 stron druku. Natomiast ko­ mentarze do tego tekstu, narosłe w ciągu ponad dwóch tysięcy lat, ocenia się na 25 tysięcy tomów! Dlatego pobieżne nawet rozpatrzenie problemu Atlantydy jest w tym krótkim szkicu - niemożliwe. Poru­ szymy więc tylko kilka wybranych zagadnień. Zacznijmy od zaprezentowania nie wyjaśnionych dotąd zagadek z zakresu geografii, paleontologii, biologu, historii i innych. Oto niektóre z nich: Dlaczego w odległości tysięcy kilom etrów od brzegów Oceanu A tla n ­ tyckiego, tj w pobliżu Wysp Azorskich znaleziono na dnie morza pia­ ski? Piasek, jak wiadomo, może wytworzyć się tylko w warunkach lą­ dowych? Dlaczego węgorze z jezior i rzek Europy wyruszają na tarło do za­ chodnich rejonów Oceanu Atlantyckiego, tj. do Morza Sargassowego, którego wodorosty, co dziwniejsze, nie mają nic wspólnego z gatun­ kami amerykańskimi, są natomiast spokrewnione ze śródziemno­ morskimi? Dlaczego prastarzy przodkowie Europejczyków - Cro-Magnończycy oraz Guanczowie z Wysp Kanaryjskich i niektóre inne plemiona w yka­ zują bliskie pokrewieństwo antropologiczne? Dlaczego starożytni Egipcjanie, Toltekowie, M ajowie oraz Czumowie z Peru mieli jednakowe obyczaje: wznosili piramidy i m um ifikowali zwłoki? Czym należy tłumaczyć podobieństwo słowa ,,Atlantyda' z azteakim słowem „ A lt" (woda) oraz z nazwą praojczyzny Azteków „A ztla n ” (miasto na wodzie południowej). Jak dotąd nie udało sie przekonywająco odpowiedzieć na te pytania. Zwolennicy istnienia Atlantydy twierdzą, ze właśnie brak odpowiedzi jest najlepszym dowodem potwierdzającym ich teorię. Są natomiast inne argumenty. I tak na przykład: Środkową część Oceanu Atlantyckiego przecina podwodny łańcuch górski w kształcie litery S, którego poszczególne wierzchołki do dziś wznoszą sie ponad powierzchnię wody, tworząc między innymi Wyspy Azorskie. Istnieje wiele wspólnych cech w legendach Wschodu i Zachodu, wspólne motywy architektoniczne M ajów i Egipcjan w ogóle znaczna zbieżność kultur Ameryki oraz Afryki i Europy. 46 Starożytna stolica państwa Azteków Tenochtitlan, położona w śród ku jeziora, otoczona była koncentrycznymi kanałami i połączona z brze­ gami kilkoma groblami Legendy Azteków mówiły, ze miasto to zbudo­ wano na podobieństwo poprzedniej stolicy, która znajdowała się w ich praojczyźnie Aztlanie. Problem Atlantydy sprowadza się właściwie do ustalenia, na jakiej podstawie powstały oba utwory Platona, od których rozpoczął się słyn­ ny, trw ający dwa i pół tysiąclecia, spór. Jedni twierdza, ze były to tylko alegorie, przykłady państwa doskonałego, którego teorię studiował Pla­ ton Inni natomiast dowodzą, że relacja ta była prawdziwa i stanowi swoisty przekaz historyczny. Edward Thompson, amerykański archeolog, wystąpił z końcem ubiegłego stulecia z hipotezą, że przed wieloma tysiącami lat istniało na Oceanie Atlantyckim pasmo wysp, coś w rodzaju pomostu, przez który jakiś lud dotarł do wybrzeży środkowoamerykańskich Teoria ta opiera się na następujących założeniach: Cywilizacja Atlantydy rozw i­ nęła się na wyspach atlantyckich (między innymi na Wyspach Kanaryj­ skich i na Azorach) około 10 tysięcy lat p.n.e. Potop, czyli ogólne pod­ niesienie się poziomu mórz po zakończeniu ostatniej epoki lodowco­ wej, położył kres tej cywilizacji, ale nie doprowadził do jej zaniku Mieszkańcy wysp atlantyckich przystąpili bowiem w międzyczasie do działalności kolonizacyjnej, ruszyli ku Wschodowi (Afryka i basen śród­ ziemnomorski) oraz Zachodowi (wybrzeże środkowoamerykańskie). Hi­ poteza ta, podbudowana dość poważnymi argumentami, wymaga je d ­ nak dalszych badań archeologicznych, antropologicznych i oceanogra­ ficznych. Amerykański historyk, L Spraęue de Camp, autor znanej książki pt. Wielcy t mali twórcy cywilizacji w swej kolejnej pracy pt Tajemnice zaginionych m iast w h istorii świata, w rozdziale Atlantyda srebrne miasto na Oceanie pisze: Przekonanie, że jakiś ląd mógł zatonąć w głębinach morskich, m o ­ że mieć w rzeczywistości historyczne podłoże Stwierdzono m iano­ wicie, że w roku 426 p.n.e , na rok przed urodzeniem się Platona, jedna z małych greckich wysepek, zwana Atalanta, zapadła się w morze na skutek silnego trzęsienia ziemi. Z tego wydarzenia w y w o ­ dzić sie mogłaby nazwa i wyobrażenie Atlantydy Jest bowiem moz liwe, ze Platon połączył sjtrawe zatopienia wysepki Atalanty z legen dą-e połbogu Atlasie, który rzekomo zył kiedyś w górach dzisiejszej Afryki połnocno zachodniej, obecnie zwanymi górami Atlas Badania radzieckich hydrologów dowodzą, ze dzisiejsza fauna i flora wod arktycznych ukształtowała się około 10 tysięcy lat temu. Jest to 47

równocześnie data końca ostatniego zlodowacenia w Europie i A m ery­ ce Północnej Potwierdzają to liczne badania prowadzone metoda izo­ topów Można więc przypuścić, ze jakiś ląd, znajdujący się gdzieś na zachód od Cieśniny Gibraltarskiej, zatonął pod koniec epoki lodowco­ wej. W trzeciorzędzie układ lądów i mórz ułątw ił ciepłemu południowemu prądowi swobodny dostęp do terenów podbiegunowych. Prąd ten, Golfstrom, był przyczyną powstania w tych okolicach ciepłego klimatu. Świadczą o tym liczne, znalezione na Grenlandii w osadach trzeciorzę­ dowych, szczątki roślin. Natomiast gwałtowne oziębienie w końcu trzeciorzędu mogło nastąpić na skutek wynurzenia się z Oceanu A tlan­ tyckiego początkowo kilku mniejszych wysp, a następnie lądu lub w ie l­ kiej wyspy, który przegrodził ciepłemu prądowi drogę do okolic arkty- cznych Ląd ten - przypuszczalnie Atlantyda - po upływie kilkuset ty ­ sięcy lat znów zaczął się zanurzać az 12 tysięcy lat temu znikł zupeł­ nie Po zatopieniu Atlantydy Prąd Zatokowy mógł znów bez przeszkód skierować się na północ i spowodować ocieplenie klimatu, trwające po dzień dzisiejszy. HIPOTEZA MUCKA O KATASTROFIE ATLANTYDY Zagadka Atlantydy ciągle pasjonuje nie tylko zwykłych ludzi, lecz także naukowców, publicystów i pisarzy. W podaniach i legendach wielu ludów stale napotykamy na mit o potopie i skutkach, jatde z tego wynikły. O tym zaś, co było przed potopem, prawie nic nie wiemy. Być może istniały już wtedy ośrodki wysoko rozwiniętej kultury? Otto Muck, człowiek o wszechstronnych zainteresowaniach, ukoń­ czył politechnikę w M onachium , a następnie specjalizował się w za­ kresie fizyki, geografii oraz prehistorii. Poświęcił wiele lat życia stu­ diowaniu problemu Atlantydy, opierając się na rzetelnych badaniach naukowych Zarówno szczegółowa analiza starych legend i tekstów, jak również niektórych wydarzeń z okresu prehistorii doprowadziły go do wniosku, że Atlantyda faktycznie istniała i została zniszczona przez wstrząs skorupy ziemskiej, w wyniku czego powstało olbrzymie falo­ wanie oceanu. Ten największy w dziejach świata potop nastąpił na skutek uderzenia w skorupę ziemską małej planetoidy, której średnice szacuje się na około dziesięć kilometrów. Zdaniem Mucka Atlantyda była dużą wyspą, leżącą pomiędzy 30 a 40 stopniem szerokości północnej i 25 a 35 stopniem długości zachodniej Powierzchnia jej wynosiła 4 00 tysięcy kilom etrów kwadratowych. Pół 48 nocną część stanowiły bardzo wysokie góry sięgające do 5 tysięcy m e­ trów, ich najwyższe szczyty to obecnie archipelag wysp Azorskich, gdzie Pico Alto wznosi sie na wysokość 2321 m etrów n.p.m. Azory leżą na podmorskim płaskowyżu głębokość oceanu w pobliżu wysp w y n o ­ si kilkaset metrów, dalej natomiast zwiększa się do 2 tysięcy m etrów Zdaniem Mucka północna część Atlantydy stanowiła wyżynę przecho­ dząca w pokryte wiecznymi śniegami góry, natomiast część południo­ wa była niziną obejmująca około 200 tysięcy kilom etrów kw adrato­ wych, oblewaną przez ciepłe wody płynącego tu wtedy Prądu Zatoko­ wego. W arunki te stwarzały, opisany przez Platona, idealny klimat. Tu właśnie miała rozwinąć się pierwsza w dziejach Ziemi cywilizacja, tu miał być biblijny raj, opisywany następnie w legendach i podaniach. Kraj ten został zniszczony przez katastrofę, która wydarzyła się na na­ szej planecie 11 tysięcy lat temu, a skutki jej w jakimś stopniu do dziś odczuwamy. Za pomocą bardzo skomplikowanych rachunków Otto Muck obliczył drogę owej planetoidy Przyleciała ona z kierunku północnozachod- niego, podobnie jak w naszych czasach, w roku 1936, planetoida A do­ nis, która minęła Ziemię w stosunkowo nieznacznej odległości i ob­ serwowana była przez astronomów. Muck uważa, że ówczesna plane- toida mogła pochodzić z tej samej grupy Jak w iadom o większe m eteo­ ryty zjawiają się okresowo w pobliżu Ziemi w postaci tak zwanych gromad i pochodzą przypuszczalnie z rejonu pomiędzy Marsem a J o w i­ szem A więc - jak głosi omawiana tu hipoteza - przed 11 tysiącami lat mała planetoida zbliżyła się do naszej planety i byłaby ją minęła w stosunkowo bezpiecznej odległości, lecz właśnie wtedy bardzo n iefor­ tunnie usytuowały się najbliższe Ziemi ciała w Kosmosie. A m ia n o w i­ cie Wenus, Księżyc i Ziemia znalazły się na linii prostej w stosunku do Słońca, a więc najbardziej zbliżone do siebie. Stąd ich siły grawitacyjne nałożyły się. W rezultacie na skutek zwiększonego przyciągania tor lotu planetoidy uległ zakrzywieniu i uderzyła ona w Ziemię. Według szcze­ gółowych obliczeń Mucka stało się to 5 czerwca 8498 roku p.n.e. Planetoida wtargnęła w górne w arstw y atmosfery z szybkością około 15 kilom etrów na sekundę, a tor jej lotu tworzył kąt 30 stopni z drogą Ziemi w okół Słońca. Już około 400 kilom etrów nad powierzchnią Ziemi asteroid rozpalił się do koloru czerwonego, następnie, w miarę zagłę­ biania się w gęstniejącą atmosferę, nagrzanie jego wzrastało Świecił więc żółto, a w końcu oślepiającym białym blaskiem. Równocześnie zaczął się za nim ciągnąć olbrzymi ogon jarzącego sie gazu. Słońce zostało całkowicie przyćmione, gdy asteroid jak straszliwy piorun ude­ rzył w powierzchnię Ziemi. M iał on wtedy jasność ponad dwadzieścia razy większą niz Słońce. 4 Na k r a w ę d z i m e p o z n a n a g o 49