PO G LĄ D N A «SPRAW Ę K R A SZ E W SK IE G O *
We wszystkich encyklopediach zagranicznych
wydanych po 1884 roku, zawierających życiorys wiel
kiego pisarza polskiego Józefa Ignacego Kraszew
skiego, powtarza się niemal bez wyjątku jednoznacz
ne sformułowanie:
„Z A SZPIEG O STW O N A R Z E C Z FR A N C JI skazany
został w roku 1884 na trzy i pół roku twierdzy, z cze
go odsiedział półtora roku w Magdeburgu, po czym,
urlopowany ze względu na ciężki stan zdrowia, nie
wrócił już do więzienia i zmarł w Genewie 19 III
1887.”
W encyklopediach krajowych natomiast pełno
jest dwuznaczności określeń: „Aresztowany p o d Z A
RZU TEM Z D R A D Y ST A N U ” , „O SK A R Ż O N Y O W SPÓŁ
PR A C Ę z francuskim wywiadem wojskowym” , „Ska
zany za U SIŁO W A N IE Z D R A D Y niemieckich tajemnic
wojskowych...”
Podobnie u historyków literatury:
„Rząd niemiecki chciał w oczach świata zdeptać
przedstawiciela narodu polskiego, czczonego niedaw
no przez ziomków i obcych. Skazany za U SIŁO W A N Ą
«ZD R A D Ę K R A JU >na trzy i pół lat więzienia w twier
dzy, znalazł się już w tydzień po wydaniu wyroku
w niezdrowym z powodu licznych fabryk Magdebur
gu” (Chlebowski). „Kilka lat zaledwie upłynęło od
tych świetnych dni, a jubilat znalazł się na ławie
oskarżonych przed najwyższym trybunałem niemiec
kim jako M N IE M A N Y Z D R A JC A T A JE M N IC PA Ń STW O
W YCH. Presja rządu niemieckiego, a mianowicie po-
W sl(p
tężnego jeszcze natenczas księcia Bismarcka, dążące
go do zgnębienia żywiołu polskiego w Prusiech, spra
wiła, że Kraszewski został skazany na kilkoletnie
więzienie w twierdzy magdeburskiej” (Chmielowski).
„Panowało powszechne przekonanie, że Bismarck do
prowadził do uwięzienia Kraszewskiego nie «D LA
R Z E K O M E J Z B R O D N I ST A N U *, ale dlatego, by «spo-
twarzyć męża uważanego za duchowego przywódcę
Polaków*” (Nowy Korbut).
Rzecz jednak znamienna, że niektórzy znawcy
literatury i spraw jej przedstawicieli orientowali się
inaczej i głębiej w „sprawie Kraszewskiego” . Wy
mownie przemilczał ją i usuwał całkowicie z przed
stawienia biegu życia pisarza Aleksander Bruckner.
0 winie Kraszewskiego przekonany był z pewno
ścią Jan Lorentowicz, formułując zgrabnie takie
zdania:
„Wspaniała uroczystość była hołdem, jakiego
nie otrzymał w Polsce nigdy żaden wielki człowiek.
Wdzięczność narodu dla zasług najpracowitszego
1 najpopularniejszego pisarza zjednoczyła wszystkie
ziemie polskie w zbiorowym akcie polityczno-kultu-
ralnym. Powróciwszy do swoich powieści historycz
nych, został Kraszewski w kilka lat po jubileuszu
zaaresztowany przez rząd pruski Z A T A JN E U SŁU G I
O D D A W A N E R Z Ą D O W I F R A N C U SK IE M U ” (Historia li-
literatury polskiej od r. 186} do chwili obecnej [w:]
Wiedza o Polsce, t. 2/II, s. 245).
A już bardzo czujnie przeżywający całą sprawę
współcześnie Stanisław Krzemiński stwierdzał i kon
kludował (w najlepszej polskiej encyklopedii, prze
rwanej po 55 tomach z powodu wybuchu pierwszej
wojny1 światowej):
„Dnia 12 maja 1884 r. stanął przed Sądem
Rzeszy (Reichsgericht) w Lipsku. Prokurator oskar
żył go o zbieranie dla rządu francuskiego takich wia
domości o wojsku i wojskowości pruskiej, które sta
nowiły tajemnicę państwową - i zażądał kary dzie
Pogląd na «sprawę Kraszewskiego» 9
sięcioletniego ciężkiego więzienia.1 Istotnie Kraszew
ski [...] przesyłał [...] do redakcji «Temps», dla biura
wywiadowczego Ministerstwa Wojny w Paryżu, róż
ne mniej ważne, ale też i rzeczywiście tajemnicą pań
stwową będące dokumenty, które niejaki Hentsch,
b. kapitan, wykradał ze sztabu generalnego pruskie
go. Pośredniczył między nim a Kraszewskim literat
Adler, stale bywający w willi, poufały, a nawet aro
gancki w stosunkach. Dostał się tedy wielki pisarz
między dwóch łotrów; obaj go wyzyskiwali, a literat,
przeniósłszy się do Wiednia, nic zawahał się, pomi
mo otrzymania sutego Scbweiggeldu i wydania listów
obciążających do rąk pełnomocnika Kraszewskiego,
posłać denuncjacji do Berlina. Znalazł się i trzeci nie
godziwiec, niejaki K...[ossiłowski] w Szkole Bati-
gnolskiej, który pieniądze za zdradę, przesyłane stale
na ręce Kraszewskiego, •przetrzymał i strwonił. Nie
szczęsną swą funkcję agenta francuskiego, tak przy
krą, tak bardzo ubliżającą stanowisku i powadze,
pełnił nierozważny człowiek do r. 1881, a pełnił
wbrew własnemu Programowi polskiemu, gdzie prze
cież wyraźnie ostrzegał przed lgnieniem do Francji.
Sąd d. 19 maja wydał wyrok skazujący Kraszewskie
go za wysłanie do Francji niemieckiego planu pocho
du na zachód i za list z d. 17 lipca 1878 r., wzywają
cy Adlera do zdrady, na półczwarta roku twierdzy;
w wyroku uwzględnił i działanie z czystych pobudek,
i nieskażone życie, i obconarodowość przestępcy.
Do skazania nie potrzebowali sędziowie nacisku
Bismarcka w słynnym, a po bismarckowsku fałsza
mi nadzianym, liście do ministra wojny Bronsarta
von Schellendorfa i Bismarckowi też nie chodziło tak
1 Sprostowanie: W rzeczywistości wniósł o pięć lat ciężkiego
więzienia i pozbawienie praw publicznych na lat pięć. Inaczej
ze wspóloskarżonym b. kapitanem Augustem Hentschem, który
skazany został na dziewięć lat ciężkiego więzienia z pozbawie
niem praw obywatelskich i honorowych. Zmarł notabene ze
zgryzoty w więzieniu w Halle 23 III 1885 (aT).
10 W slfp
bardzo o samo tylko skazanie: chciał on napiętnować
wszystkich Polaków jako wiecznych rewolucjonistów
i nastroić opinię całych Niemiec na ton nienawiści ku
Poznańczykom, aby snadniej dokonać rozbójniczego
zamachu prawodawczego...” (Wielka encyklopedia
powszechna ilustrowana, t. 40, Warszawa 1907
s- 79 5! przedruk w Nowych szkicach literackich.
Kraków - Warszawa 1911 s. 208-209).
Trzeba zaznaczyć, że byli współcześni świadko
wie wydarzeń, którzy uważali postępowanie sądowe
za wysoce obiektywne; w przewodniczącym trybu
nału Drcnkmannie widzieli wyraźną przychylność
dla oskarżonego (nie pozbawioną serca), a wyrok
musieli uznać za łagodny. Tak tę obiektywność Te
midy referował jedyny sprawozdawca sądowy
z Warszawy, Feliks Fryzę:
„Po zamknięciu posiedzenia Kraszewski zbliżył
się do mnie i rzekł:
- Fatalitas!
- No - odrzekłem - mogli byli i gorzej ska
zać.
- Ale, zmiłuj się, przecież mi nie dowiedli sto
sunków z rządem francuskim.
- Czy jest pan teraz wolny?
- Wolny, przecież mają moją kaucję.
Tymczasem ledwie wyszedł Kraszewski z sali,
aresztował go komisarz sądowy, a to na rozkaz nad-
prokuratora.
- Wyobraź sobie - mówi do mnie Kraszew
ski - prezes powiedział mi, iż pozostaję na wolnej
stopie, a tymczasem aresztowali mnie i chcą dziś je
szcze zawieźć do Magdeburga.
Zjawił się wnet jakiś strażnik więzienny w mun
durze i przy szpadzie i pragnął towarzyszyć do ho
telu Kraszewskiemu. Ten naturalnie nie chciał takie
go towarzystwa, więc po długich przekomarzaniach
stało się tak, iż Kraszewski i jego obrońca pojechali
do hotelu dorożką, w której zamiast strażnika usiadł
Pogląd na «sprawę Kraszewskiego* u
na trzeciego woźny sądu nie noszący munduru. Straż
nik zaś poszedł piechotą do hotelu.
Pokazało się, że Kraszewski aresztowany jest
na żądanie nadprokuratora [...1.
Dodać winienem, że kara twierdzy nie odbiera
czci, gdy tymczasem więzienie następuje z utratą
czci.
Wyrok zrobił ogromne wrażenie na wszystkich.
A jednak przyznać trzeba, że sąd państwowy, skoro
uznał winę Kraszewskiego, to ze swego punktu za
patrywania się skazał oskarżonego z całą względno
ścią” („Kurier Poranny” 1884 nr 141).
Polska racja stanu przemawiała wówczas za tym,
żeby zarzutom aktu oskarżenia generalnie zaprze
czyć. Niezależnie od stanu faktycznego, który był dla
pisarza kompromitujący, i materiałów obciążających,
wystarczających, by czynne zajmowanie się akcją
szpiegowską wykazać i dowieść w sposób nic dający
się odeprzeć. Rozumie się, że taktyką zaprzeczania,
robieniem z aresztowanego ofiary nieporozumień
i z całej afery ąui pro quo, jak i wmawianiem we
wszystkich niewinności przywódcy duchowego Pola
ków, sugerowaniem jej i uwierzeniem w nią po
wszechnym można mu było bardzo wiele dopomóc.
Był to jedyny realny sposób jego obrony. Zmniejszyć
jego winę - rewolucyjne dążenie do niepodległości
Polski - za wszelką cenęl
Jak zachowalibyśmy się podczas drugiej wojny
światowej w razie aresztowania patrioty polskiego
i znalezienia przy nim papierów świadczących o wiel
ce odważnej i „bezczelnej” działalności konspiracyj
nej, skierowanej przeciwko Niemcom okupantom?
Żeby go tylko wyrwać z rąk gestapo i gdyby to mia
ło najmniejsze szanse ratunku, twierdzilibyśmy, że
trefne materiały znalazły się w jego rękach zupełnie
przypadkowo, trafem wyjątkowym i nieszczęsnym,
usiłowalibyśmy za to przeprosić uniżenie panów ży
cia i śmierci, gdybyż tylko przeprosinami - najta
12 Wstęp
niej! - się zadowolili. Tylu a tylu Polaków cierpiało
przecież niewinnie...
Wychowawca trzech pokoleń XIX wieku, zjed-
noczyciel dążeń niepodległościowych trzech zaborów,
nie był jednak niewinny. Znamy jego program naj
śmielszy: Podpalić Europę ze wszystkich stron -
1 tak odrodzi się Polska! 2 On chciał się doczekać
tej niepodległej Polski za życia swego. Dążył do tego
niezachwianie, konspiracyjnie, mniej może nawet lek-
2 Relacja Teodora Tomasza Jeża o spotkaniu z Kraszewskim
w Paryżu w 1864 r.:
„«Wicsz, nie ma co... Poruszyć powinniśmy niebo i ziemię!#
Osłupiałem. Spodziewałem się raczej- wszystkiego, aniżeli przy
pierwszym w życiu z Kraszewskim zetknięciu się z ust jego
wyrazy podobne usłyszeć. [...]
Uchodziłem wówczas za mocno czerwonego, luboć nigdy ani
myślą, ani słowem, tym mniej zaś uczynkiem, nie dawałem pra
wa do posądzania mnie o intencje rzeźnicze. [...] W ustach atoli
Kraszewskiego taka zabrzmiała szczerość i tak to na mnie nie
spodzianie spadło, żem, jak powiadam, osłupiał. N a odpowiedź
w pierwszej chwili zdobyć się nic mogłem. N ie odpowiadałem
też zrazu nic - słuchałem. Kraszewski mi wykładał. Ze słów
jego poznałem, że wytworzył sobie teorię, wysnutą na wielkiej
rewolucji francuskiej. Tłumaczył mi, że pozbywając się wzglę
dów wszelkich, z czterech rogów Europy ogień podłożyć należy
i odtworzyć rewolucję francuską na szerszą, na europejską ska
lę. Obraz, jaki na tle tym kreślił, uderzał wielkością rozmia
rów. [...]
Dusza Kraszewskiego przedstawiała się mi w całej swojej, że
się tak wyrażę, posągowej nagości. Był to człowiek z prądem,
a raczej za prądem idący, ale zdolny do uniesień popychają
cych go do wyprzedzania prądu. Dla biografa jego ta ze mną
rozmowa ma - zdaniem moim - znaczenie ważne. Charaktery
zuje go ona. Dlatego ją zaznaczam w rysach głównych - szcze
gółów, rzecz prosta, nie pamiętam. Pamiętam jeno najpierwsze,
jakiem z ust jego usłyszał, wyrazy. Te mi się w pamięć wbiły
tak, że dotychczas niemal w uszach mi brzmią. Wedle nich są
dząc, biorąc obok tego na uwagę okoliczności owoczesne, o K ra
szewskim jako o członku społeczeństwa powiedzieć można, że
za prądem ogólnym szedł, a wrażenie chwili na niego oddzia
ływało i naprzód wypychało. Wątpliwości najmniejszej nie mam,
że gdyby mógł, byłby w momencie owym ze czterech rogów
Europę podpalił” (T. T . Jeż: Wspomnienia o ]. I. Kraszewskim.
Warszawa 1888 s. 32-34).
Pogląd na osprawę Kraszewskiego» '3
komyślnie i ostrożniej niż typowi działacze podzie
mia lat 1939-1945, mimo znanej swej ufności
w człowieka, branej za naiwność i łatwowierność,
gdy trzeba mu było przypiąć łatę albo ostrzegało się
za późno przed zgubą. Urodzony do walki, walczył.
Był we wszystkich poczynaniach patriotycznych naj
gorliwszym kontynuatorem poprzedników, bojowym
prekursorem następców. Był natchnieniem twórcy
Czerwonego sztandaru, Bolesława Czerwieńskiego,
i wszystkich innych poetów, którzy mu to w kilkuset
wierszach hołdowniczych na jego święto pracy
w 1879 r. przyznawali.
Czy nie najwymowniejszym wyrazicielem pobu
dek Kraszewskiego może być Władysław Bełza, se
kretarz Macierzy Polskiej, jako autor wiersza Już
dnieje, skreślonego na jednym z pierwszych blankie
tów tej instytucji, powołanej do życia przez jubilata
w przededniu najdramatyczniejszych jego przejść?
D O J. I. K R A S Z E W S K IE G O
O Panie drogi! o mistrzu kochany!
Czemuż pieśń twoja żałobną drga nutą,
A w uszach dzwonią stuletnie kajdany,
W które nas skuto?
Wszak to nie pęta z róż ani ze złota,
Choć w purpurowej krwi stopa się pławi,
Przędzę żelazną, co nas wkoło mota,
Rdza na proch strawi.
Och, czyż nie widzisz, że nad nami dnieje?
Że ku dniom jasnym każdy się sposobi?
Przez te cierpienia, w których duch mężnieje,
Polska się zrobi.
Wstały narody, o których po świecie
Zaledwie ciemne chodziły powieści;
VPst(t>Czyż te, co miały dziejów tysiąclecie,
Zginą bez części?
Wśród burz chwiejących macierzystą nawą,
Wśród'tych, co w głębiach pogrążyć ją radzi:
Nie! Ty sam widzisz tę rękę łaskawą,
Co nas prowadzi.
Więc ty doczekasz tej pogodnej chwili,
Że ścichną wichry, co po żaglach jęczą,
A dzień w twych oczach ciemności przesili,
Rozbłyśnie tęczą.
T chwycisz bardon w spracowane ręce,
I krzykniesz bodaj ostatnim krzykiem:
„Stójcie! ja Polsce hymn PIERW SZY poświęcę,
Bom był jej sternikiem.” 3
Wiersz datowany 13 października 1883 - rzecz
najbardziej charakterystyczna, bo powstanie jego przy
pada na okres ciężkiej sromoty, klęski i poniżenia pi
sarza: aresztu domowego pod nadzorem policji
w Dreźnie, między warunkowym zwolnieniem z wię
zienia śledczego a oczekiwaniem na rozprawę sądo
wą w Lipsku.
„Cała Polska z przejęciem i smutkiem była
świadkiem lipskiego procesu, a potem ostatnich chwil
gasnącego z wolna poety” - wspomina wkrótce po
tem, w chwili śmierci mistrza, wnuk jego nauczyciela,
syn rówieśnika i kolegi oraz sam współpracownik
bliski sponiewieranego starca, Kazimierz Bartosze
wicz. I dodaje:
„Zbyt znane są smutne czasy ostatnie, ażebyśmy
je na nowo mieli poruszać. Pamiętają je dobrze czy
telnicy nasi...
3 Z rękopisu w archiwum J. I. Kraszewskiego. Na blankiecie
firmowym podpisany ostentacyjnie: „W ładysław Bełza, sekretarz
Macierzy Polskiej we Lwowie” (Biblioteka Jagiellońska rkps
6031 IV, k. 202).
>4 __________________________
Pogląd na «sprawę Kraszewskiego» 15
Zamiast poruszać tę niezabliźnioną ranę, o któ
rej sam Kraszewski po opuszczeniu Magdeburga za
chowywał zupełne milczenie, lepiej wspomnijmy ową
uroczystość, kiedy naród cały, duchowymi węzłami
zawsze połączony, zbiegł się ze wszystkich dzielnic
Polski, aby dać świadectwo, że «naród żyje, gdy mu
przodem pochodnia wielkich myśli świeci, i jeszcze
wielkim jest narodem, gdy się odświeża życiem mło
dym, wydając z siebie takie cłziecio, jak śpiewał
Asnyk. [...]
Bez przesady mówiąc, nie było, a może i nie bę
dzie człowieka, który by w sferze twórczości literac
kiej tak wiele dla swej społeczności zgotował, ile
uczynił Kraszewski przy mało sprzyjających ku temu
warunkach” (Józef Ignacy Kraszewski. „Kurier Kra
kowski” 1887 nr 69 - bez podpisu).
O owym dramacie sądowym, który był dla ogó
łu polskiego niebywałym wstrząsem, publicysta „Ty
godnika Powszechnego” wyrażał przekonanie:
„Może nawet autor Starej baśni byłby zupełnie
uniewinniony, gdyby nie sprzysięgała się przeciw nie
mu własna jego sława europejska” (Kronika poli
tyczna. „Tygodnik Powszechny” 1883 nr 32).
Dziś wiemy, że nie byłby żadną miarą uniewin
niony, tylko nie miałby tak nowocześnie zaaranżowa
nego procesu pokazowego. Ale i łagodność sądu mo
gła mieć aspekt czysto polityczny, byleby cel propa
gandowy został spełniony. I to pognębienie najsław
niejszego Polaka było tu dla Niemców rzeczą naj
istotniejszą, konsekwentnie przeprowadzoną, z par
donem i bez pardonu wygraną.
Kraszewski zdawał sobie jasno sprawę z ryzyka,
jakie ponosił walcząc jak żołnierz, gotów oddać każ
dej chwili życie dla ojczyzny i poświęcający je pracy
dla kraju z gorliwością bezprzykładną. Potraktowa
ny też został ostatecznie jak żołnierz.
Nie ma takiego wyznania, w którym by żałował
swoich czynów. Mógł się liczyć z tym, że na jego sza
i6 Wstęp
leństwa patriotyczne inaczej patrzeć się będzie, gdy
to, co jest mrzonką, stanie się ciałem i rewolucja po
wszechna przyniesie Polsce wolność. Winą jego było,
że był-za bardzo przewidujący; że za mocno w Polskę
wierzył i tej jedynej mrzonki nie dawał sobie wybić
z głowy. To niecierpliwość oczekiwania wolności po
pchnęła go do współpracy z francuskim wywiadem
wojskowym - na fali nastrojów odwetowych we
Francji po wojnie 1870/71 r., która to wojna wstrząs
nęła nim jako klęska całej ludzkości. Przekonawszy
się, co to polityka, i sparzywszy sobie od niej nieraz
ręce, tym więcej zaufał walce zbrojnej i działaniom
militarnym, że one tylko doprowadzą do wolnej Pol
ski. Powodowała nim intuicja wypróbowanego rewo
lucjonisty, jakim był w istocie już w powstaniu listo
padowym (zagrożony wówczas karą śmierci w Wil
nie) - student uniwersytetu wileńskiego, jak i w po
wstaniu styczniowym (wydalony wtedy z Warszawy
i Królestwa Polskiego) - były redaktor „Gazety Pol
skiej” .
Słusznie analizowano to curriculum vitae na roz
prawie sądowej w Lipsku. Ale mógłże inaczej postą
pić pierwszy patriota polski w czasach zaborczych,
jak wypierać się wszystkiego w żywe oczy, nie wy
łączając i tego, że jest tym samym autorem, co działa
pod pseudonimem Bolesławita? Kiedy miało to być
wyraźnie jeszcze jednym dowodem obciążającym,
zbrodnią polityczną, ostrym napiętnowaniem: oto
i carat usiłuje obalić. Że rzeczywiście dąży do podpa
lenia Europy ze wszystkich stron, żeby wyszła z tego
Polska niepodległa.
Nie mieściło się własnym rodakom w głowie,
żeby on, nestor pisarzy polskich, myślał o wysadza
niu z posad bryły świata - ale od czegóż jest prowo
dyr? Od czego miecz w ręku szalonego? Od tego, by
się nim bawić, aby z nim igrać zupełnie świadomie,
a nuż się uda czego dokonać rewolucyjnie Z A
W SZ Y ST K IC H ? Kraszewski zajmujący się akcją szpie
Pogltjd na «sprawę Kraszewskiego’) i i
gowską - to jeszcze raz on z 1863/64 roku, według
ówczesnego spokojniejszego towarzysza, „Kraszewski
w całej swojej posągowej nagości” .
Oto analiza jego intencji w tajnej i wielce nie
bezpiecznej robocie na rzecz Francji, zamiast której
sam książę kanclerz pierwszy postawił słusznie wy
raz: Polska. Nie mógł tego uczynić wyraźniej, niż to
zrobił piętnując Kraszewskiego jako groźnego rewo
lucjonistę - albowiem, rzecz jasna, miał także intu
icję, przy tym większy rozum polityczny, szczęście,
władzę i wyrachowanie - Prusak nr I, Otto von Bis
marck Schonhauscn.
„«Możem ja był za wyniosły, możem zanadto
wierzył, że prace moje coś dla narodu warte —może
za tę pychę spotkało mię nieszczęście, które bez
szemrania znieść potrafię. TO M IĘ T Y L K O N A JW IĘ C E J
B O LI, Ż E P R Z Y M N IE W Y W S Z Y S C Y C IE R P IE Ć B Ę D Z IE
C IE , BO N IE O M N IE IM T Y L K O C H O D ZI *
Tak pisał Kraszewski, kiedy go po raz pierwszy
uwięziono - i pisał prawdę. Nie o niego im tylko
chodzi!” (Z Warszawy. „Biesiada Literacka” 1884
nr 22, 30 maja, po procesie Kraszewskiego w Lipsku).
Tak pisał „Sęp” , Władysław Malcszewski, fe
lietonista z Warszawy, cytując słowa Kraszewskiego,
kiedy go uwięziono po raz drugi.
Nie ma dwóch zdań, że ta runda z Bismarckiem
została przez wątłego i schorowanego geniusza na
szego sromotnie przegrana. Trzeba to sobie absolutnie
jasno powiedzieć. Rozumie się też samo przez się, że
w zamordowaniu politycznym Kraszewskiego chodzi
ło o Polskę, o kraj cały, o naród.
Wszakże w pierwszym pojedynku pośmiertnym,
który nastąpił natychmiast po zgonie pisarza w ho
telu „De la Paix” w Genewie, wielkie zwycięstwo
moralne odniósł już z miejsca autor trylogii saskie1
(składającej się z powieści Briihl, Hrabina C
i Z siedmioletniej wojny, a wydanej także \y* .
siątkach tysięcy egzemplarzy w Niemczech). [
2 Romana
i8 Wstęp
Nawet pozwolenie przewozu zwłok pisarza
z wolnej ziemi Helwetów do panteonu narodowego
na Skałce przez terytorium niemieckie zostało Pola
kom przez Bismarcka odmówione. Prośba o to tele
graficzna pośredników Szwajcarów pozostała zwy
czajnie bez odpowiedzi. Bez serca. Nie wiedział jed
nak Bismarck o tym, że pisarz oddał ducha w dniu
swoich imienin na rękach kochającej Niemki, „och
mistrzyni z Drezna” , która zamknęła mu oczy ostat
nia. I że odpowiedzi za niego udzielają po dziś dzień
liczni czytelnicy i entuzjaści pisarza - z sercem -
, w Niemczech.
Sam takich w najpiękniejszym mieście NRD -
Dreźnie - z radością niemało poznałem. Obyśmy tyl
ko my sami poznali się na naszym tytanie pracy i oce
nili go nieco sprawiedliwiej...
*
Felietonista warszawski pisał również z sercem
w maju 1884 r.:
„Nieszczęście, jakim ciężkie losy udarowały nas
i Kraszewskiego, stało się faktem niemal dziejowym,
któremu w tej chwili przypatruje się i przysłuchuje
cała Europa: na sąd do Lipska wszystkie wielkie
dzienniki europejskie wysłały swoich koresponden
tów. Kraszewski, ten olbrzym pracy i zasługi, ta
chluba nasza, teraz nareszcie będzie znanym całemu
światu, pisarz polski stał się «bohaterem dnia» wów
czas dopiero, kiedy go postawiono na cierniach i kol
cach, pod pręgierzem zarzutów i prześladowania. Co
za straszna ironia losu!” (/. I. Kraszewski. „Biesiada
Literacka” 1884 nr 20).
Otóż książka niniejsza nie jest i nie może być
w pełni wyjaśnieniem „sprawy Kraszewskiego” , któ
ra za przyczyną Bismarcka unicestwiła politycznie
jednego z największych pisarzy świata 4 na trzy i pół
k
^ N a le ż a ł do rasy olbrzymów” - to słowa wybitnego krytyka
Pogląd na «sprawę Kraszewskiego» 19
roku przed jego śmiercią naturalną, tak że dziś już
Mały Larousse o tym sponiewieranym i przez roda
ków własnych najbardziej także zdeprecjonowanym
autorze w ogóle nie wspomina.
Jest tylko opowieścią o jednym epizodzie w ży
ciu Kraszewskiego, w którym niespodziewanie a wy
raziście wystąpiła przedziwna nitka - z kłębka do
dziś nic rozwikłanego. Splątana i skomplikowana
ciągnie się ona z Drezna do Wiednia - czy też od
wrotnie - a z Wiednia do Lipska na salę są
dową via gabinet tytana pracy kanclerza Bismarcka
w urzędzie spraw zagranicznych w Berlinie i pobliski
hotel „Kaiserhof” przy ul. Friedrichstrasse, gdzie
w środę 13 czerwca 1883 aresztowany został drugi
tytan pracy. Że nić ta - czarna i miejscami odraża
jąca - prowadzi dalej do Paryża, Konstantynopola
i Petersburga, Monachium i Rzymu, że wreszcie two
rzy całą sieć europejską - to już inna sprawa. Od
tego praca źródłowa pt. Sprawa Kraszewskiego,
z olbrzymią dokumentacją rozwijającą wątki tutaj
rozmyślnie nie dosnute i skrócone lub przez detekty
wa literackiego ledwie zamarkowane.
Rzeczą tu było najważniejszą, aby przy okazji
wydobycia owej zapomnianej i nie dostrzeżonej do
tychczas zupełnie w „sprawie Kraszewskiego” nitki
opowiedzieć o pisarzu detale najważniejsze, jakie
są o nim, ściśle w ramach chronologicznych powyż
szego epizodu romantycznego, do opowiedzenia.
*
Ogromnej pomocy w zakresie dokumentacji
„sprawy Kraszewskiego” , tutaj w znikomej części do-
angielskiego, Edmunda Gosse, współczesnego J. I. Kraszewskie
mu redaktora „International Library” , z roku 1893. Zob. W . Bo
rowy: Kraszewski jako krytyk literatury europejskiej [w:] Księ
ga ku czci ]ózefa Ignacego Kraszewskiego. Łuck 1939 s. 249;
przedruk: Studia i rozprawy t. I, Wrocław 1952 s. 203.
20 Wstęp
piero zapoczątkowanej publicznie, doznał autor tej
pracy ze strony archiwów w Niemieckiej Republice
Demokratycznej - z Państwowym Zarządem Archi
wów Ministerstwa Spraw Wewnętrznych na czele.
Korzysta! z materiałów Niemieckiego Archiwum
Głównego w Poczdamie i Oddziału Historycznego
II Archiwum Głównego w Merseburgu, Archiwum
Państwowego w Poczdamie-Sans-Souci oraz Archi
wum Państwowego w Dreźnie. Dyrekcjom i pra
cownikom tych świetnie zorganizowanych i spraw
nych instytucji należy się podziękowanie za nieogra
niczone udostępnienie mi na miejscu akt Urzędu Spra
wiedliwości i Sądu Rzeszy, Ministerstwa Wojny
i Ministerstwa Spraw Wewnętrznych, Pruskiego Ar
chiwum Tajnego (cesarza Wilhelma I i kanclerza
Bismarcka), Saskiego Ministerstwa Spraw Wewnętrz
nych oraz Dyrekcji Policji w Berlinie i Dreźnie -
z lat pobytu Kraszewskiego na emigracji w Niem
czech i dochodzeń przeciwko niemu oraz jego procesu
przed Sądem Rzeszy w Lipsku. Pierwsze 14 fascy-
kułów akt „Sprawy Kraszewskiego i tow.” miałem
udostępnione w roku 1961 za pośrednictwem Na
czelnej Dyrekcji Archiwów Państwowych w War
szawie, dzięki łaskawości i pomocy prof. dra Piotra
Bańkowskiego. Do roku 1968, dzięki ułatwieniom
Ośrodka Dokumentacji Polskiej Akademii Nauk
i poparciu prof. Juliana Krzyżanowskiego - podej
mując poszukiwania i studia stale na własny koszt -
wszedłem nareszcie w posiadanie 1800 zdjęć mi
krofilmowych, obejmujących cenne kraszewsciana
w Niemczech. Znajdują się one w zbiorach Mariana
Walczaka w Poznaniu, najbliższego mi towarzysza
w istnych „wykopaliskach archeologicznych” pod
znakiem JIK.
W zebraniu danych biograficznych o mężu
Christy del Negro, byłej bohaterki osobliwego ro
mansu Kraszewskiego, dopomógł mi śp. Otto Forst-
-Battaglia w Wiedniu, a o żonie tegoż Karola von
Pogląd na «sprawę Kraszewskiego» zi
Thalera dodatkowo Czytelnia Austriacka w Warsza
wie. Dalsze kraszewsciana z Austrii zawdzięczam
uprzejmości Austriackiej Biblioteki Narodowej (Os-
tcrreichische Nationalbibliothek) w Wiedniu.
Nieocenioną kopalnią materiałów źródłowych
0 Kraszewskim pozostaje zawsze Biblioteka Jagiel
lońska, w której zbiorach specjalnych korzystało się
przez wiele lat z nieograniczonego dostępu do archi
wum po pisarzu, jednego z największych i najcie
kawszych archiwów literackich na świecie. Szczęściem
archiwum to jest prawie w całości zmikrofilmowane
1 dostępne w Bibliotece Narodowej, która poniosła
nieodżałowane i ogromne straty w zasobie nie wy
korzystanym skarbów rękopiśmiennych i artystystcz-
nych po Kraszewskim (największym, jaki posiadała
po literatach) w ostatnim roku drugiej wojny świa
towej.
Przyjacielowi memu, Franciszkowi Buhlowi
z Krakowa, należy się podziękowanie za pomoc, jaką
była w r. 1962 pierwsza z wielu redakcji dokonanego
wspólnie przekładu pamiętnika Christy del Negro
z egzemplarza znalezionego w Berlinie, a nie odszu
kanego nigdzie w kraju ani w Wiedniu (!). Pani
Marii Zawadzkiej, redaktorowi Dokumentacji Praso
wej w Warszawie, dziękuję za dokonanie przekładu
dwóch listów Fridy del Negro z języka francuskiego.
Z bibliotek, które się w ciągu dwunastu lat stu
diów nad J. I. Kraszewskim pilnie wykorzystywało,
wspominam najwdzięczniej Bibliotekę Jagiellońską
i Bibliotekę Czartoryskich w Krakowie, Zbiory spe
cjalne Biblioteki Narodowej, Zakład Narodowy im.
Ossolińskich we Wrocławiu, Bibliotekę Kórnicką
i Poznańskiego Towarzystwa Przyjaciół Nauk w Po
znaniu. Kraszewsciana zajmują w nich wszędzie po
czesne miejsce. Dotyczy to również Muzeów Naro
dowych: w Krakowie, Warszawie i w Poznaniu,
z Oddziałem w Rogalinie.
Antoni Trepiński
ROMANS
KRASZEWSKIEGO
Z WIEDENKĄ
Biograficzne badania wykazały w rozwoju
umysłowym Goethego niewątpliwą prze
wagę niewieściego wpływu matki, a od
tego czasu stało się wyszukiwanie wpły
wów kobiecych w wychowaniu znakomi
tych pisarzy istną manią - i każdy bio
graf powtarza swoje „cberchcz la jemme” ,
podobnie jak ów sędzia francuski czy
wioski, który z innych przyczyn zwykł był
oglądać się w każdym niezwykłym wypad
ku sądowym za kobietą. [...] W tej mierze
stanowi Kraszewski wybitny przykład dla
teorii wspomnianej powyżej.
(Bolesław Baranowski: Józef Ignacy Kraszewską
jego życic i zaslagi, Lwów 1879 s. 23),
Naturalnie nie uwierzylibyśmy w ten cały ro
mans, gdyby nie istniała dokumentacja przekonywa
jąca dostatecznie, że był rzeczywiście w życju Józefa
Ignacego Kraszewskiego, poruszał go od stóp do gło
wy i odgrywał w tym' owocnym życiu rolę pierwszo
rzędną. No i gdyby tak obszerna faktografia życia
i twórczości pisarza nie potwierdzała również nie
zwykłości historii i nie dostarczała dowodów cieka
wych na to, że się rozegrała - bez liku.
Mamy przede wszystkim świadectwo autentycz
ne, łatwe w całej rozciągłości do sprawdzenia, a tak
że rewelacje samej wiedenki, która była przedmio
tem marzeń, myśli i uczuć jubilata od apogeum jego
pięćdziesięcioletniej działalności aż do pogrążenia go
politycznego przez Niemców w opinii publicznej świa
ta pod koniec fenomenalnego działania.
Są dwa listy niezdawkowe „niedoszłej teścio
wej” z Wiednia, Fridy del Negro, młodszej z pewno
ścią od 69-letniego adonisa, zapalonego uczuciem do
jej uroczej córki 29-letniej wiotkiej czarnookiej bru
netki, Christy del Negro.
Mamy wizerunki bohaterki romansu, która sta
ła się straszną pomyłką życiową Kraszewskiego, i re
lację świadka jego głębokiego zainteresowania oso
bistego dla niefortunnego obiektu.
A już najciekawiej zapowiadają się dalsze do
wody stosunków, jakie łączyły wielkiego a kochliwe
go pisarza polskiego z inteligentną i piękną (?) da
mą. Jest bowiem rzeczą prawdopodobną, że dojdzie
my jeszcze do odkrycia korespondencji wielbiciela
26 Romans Kraszewskiego z wiedenką
młodszej od niego o czterdzieści lat „Zulejki” i że
dowiedzie to ni mniej, ni więcej - tylko wpływu bez
pośredniego czy pośredniego romantycznej historii
na zmierzch jego gwiazdy, że odsłoni to źródła nie
bywałej tragedii osobistej, o których by się dzisiaj
nikomu nic śniło.
Co do Zulejki, to epitet bierze się ze zdrowej
rady, udzielonej starszemu panu przez drugiego dżen
telmena tuż po flircie korespondencyjnym, jaki uciął
sobie autor Starej baśni z Jadwigą Kuleszanką, mło
dziutką nauczycielką z Kijowa, której w roku 1876
dedykował właśnie ten sławny utwór powieściowy.1
Flirt ten zostawił u pisarza wyraźnie niedosyt - „roz
płynął się po kościach” , zakończył się na papierze.
Zamiast odmłodzić go za sprawą Fauna - postarzył
go. Niebawem w liście do pięćdziesięciosześcioletnie-
go Józefa Keniga, redaktora „Gazety Warszawskiej” ,
narzekał na swe sterane kości na emigracji w Dreź
nie. Na co pan Józef z Warszawy obruszył się do
żywego:
„Żal mi tylko, że się z Tobą zobaczyć nie mogę
i przekonać Cię, że z tą Twoją starością nie jest tak,
jak piszesz. Co za starość 64 czy 651 Goethe w sześć
dziesiątym szóstym kochał się i palił jak kot do
pani von Willemer (Suleika), a w siedemdziesiątym
szóstym do baronessy von Lewetzow, nie licząc pod
rzędniejszego spódnicowego plebsu w ciągu owych
lat dziesięciu. Co mi tam, Kochany Panic Józefie,
mówisz o starości itd. Że Cię hałasy jubileuszowe nu
dzą, bardzo wierzę, ale za to są odwrotne strony za
sługi, trzeba je znosić, śmiać się z nich, a o starości
nie myśleć. Ztbym Ci mógł znaleźć jaką Zulejkę.
1 Muza „Starej baśni", u listów Kraszewskiego do Jadwigi
Kuleszanki z lat 1875-1877. Ogłosił Wincenty Danek. „Pamięt
nik Literacki” R. 49 (1958) z. j.
Romans Kraszewskiego z wiedenką 27
pewno byś tak nic zakończył listu do mnie, jak za
kończyłeś.” 2
Otóż Zulejka nawinęła się Kraszewskiemu
w Wiedniu na zakończenie okazałych obchodów je*
go pięćdziesięciolecia pracy literackiej.
Przedstawiamy ją:
Christine Grciner, urodzona 23 X 1852 r. w Mo
nachium. Pochodziła ze skromnego środowiska stoli
cy Bawarii. Była dziennikarką i publicystką, lite
ratką, autorką romansu Na zawsze połączeni (Auł
Ewig gebunden, 1882). Matka jej, Frida Greiner,
wyszła za mąż powtórnie za Włocha, wenecjanina
Candido del Negro - stąd pseudonim literacki córki
z nazwiska ojczyma: Christa del Negro. Obyte z kul
turą włoską i francuską, rozmawiały i koresponden-
dowały z Kraszewskim wyłącznie po francusku.
Naźwana później typową nowoczesną dzienni
karką, przebywała Christa del Negro lat kilkanaście
we Włoszech, głównie we Florencji i Rzymie, jeździ
ła wielokrotnie do Paryża. Podróżowała do Egiptu,
gdzie była m. in. sprawozdawczynią prasy nie
mieckiej z ekspedycji sir Samuela Bakera, badacza
Nilu w latach siedemdziesiątych zeszłego wieku.
Współpracowała z dziennikami niemieckimi: „Frank
furter Journal” i „Augsburger Allgemeine Zeitung” ,
jako korespondentka prasowa z Włoch i Egiptu.
Uprawiała nawet dziennikarstwo polityczne, pisząc
m. in. artykuły inspirowane przez Bismarcka (!).
Weszła w świat dyplomatyczny przez posła nie
mieckiego we Florencji, Wilhelma von Dónnigesa,
z którego żoną i córką pozostawała w serdecznej
przyjaźni. Zaczęła robić istną furorę w salonach am
basady, gdy przedstawicielem zwycięskiej Rzeszy po
1870 r. został faworyt Bismarcka, hrabia Brassier de
2 Z korespondencji Józefa Keniga do Kraszewskiego (list dato
wany 17 X 1878), Archiwum J. I. Kraszewskiego w Bibliotece
Jagiellońskiej, rkps 6509 IV , k. 356.
28 Romans Kraszewskiego z wiedenką
Saint-Simon Vallade, który się w niej podkochiwał.
Szczegóły to bardzo ważne ze względu na jej przy
szłe poufne stosunki z Kraszewskim.3 Jakby ten nie
miał z kim inteligentniejszym i ciekawszym romanso
wać, jakby nie miał obiektu bardziej godnego uwiel
bienia - on patriota polski i... wróg Bismarcka nr i.
Dyplomaci i poeci należeli do kręgu urodziwej
dziennikarki, która około 1878 r. osiedliła się z matką
na stałe w Wiedniu. Przyjaźnili się z nią przedstawi
ciele świata naukowego, literackiego i artystycznego,
jak autor wielu dramatów Ludwik Anzengrubcr, po
wieściopisarka Maria von Ebner-Eschenbach, prof.
Józef von Weilen - dramaturg i organizator teatrów,
artysta rzeźbiarz Wiktor Tilgner, malarze Franz von
Lenbach i Hans Makart - portreciści Bismarcka,
Biilowa i niemieckiej arystokracji.
Co to może zdziałać kobieta, poczynają*; od su
gestii „wpływów w prasie" i „operatywności zawo
dowej” , zwłaszcza gdy się pono było „pierwszą żur-
nalistką w Niemczech” !
O barwnym życiu wiedenki dowiadujemy się
z jej pamiętnika dyktowanego przez nią w latach sta
rości, kiedy już spotkał ją ciężki los niewidomej.
„Praca bez wytchnienia, los równie słodki, jak i nie
szczęsny każdego ducha usiłującego czegoś inten
sywnie dokonać, był także udziałem tej kobiety. Na
stępstwem jej pracowitości bezgranicznej i wysiłków
nadmiernych była utrata wzroku w sędziwym wieku.
Dla przyjaciela - jedna podnieta więcej do podjęcia
3 Kraszewski miał w tych latach gotową książkę Lettres sur
VAllemagne, lecz sam nie dopuścił do jej wydania, gdy roz
pętała się w roku 1883 nagonka przeciw niemu, jako obywatelo
wi nielojalnemu wobec przybranej ojczyzny. „Nakładcy fran
cuscy dobijali się bardzo natarczywie o wydanie tego dzieła,
ale Kraszewski nie chciał go wydać bezpośrednio po swym
procesie, ażeby nie drażnić Niemców, gdyż dzieło zawiera dość
ostrą krytykę stosunków państwowych i społecznych Niemiec”
(G. S. [Grzegorz Smólski]: Korespondencja z San Remo. „K u
rier Warszawski” 1887 nr 96).
Romans Kraszewskiego Z wiedenką 29
się uporządkowania i opracowania jej wspomnień 4—
pisze dr Rudolf Schade, który te pamiętniki, zatytu
łowane Księga życia pierwszej dziennikarki niemiec
kie), wydał w Berlinie około 193° r- nakładem To
warzystwa Niemieckich Przyjaciół Literatury.
Książka ta zawiera 23 stronice liczący rozdział
o przyjaźni literatki austriackiej z naszym bibliopeą
(ochrzczonym tak ówcześnie przez ojca naszej biblio
grafii, Karola Estreichera) pod tytułem: Ostatnia mi
łość poety.
Charakterystycznie nazywa go autorka wyłącz
nie „poetą” , co dla barwy relacji wypadałoby może
uszanować, zwłaszcza że Kraszewski był poetą po
dwójnie, bo także w prozie. Ale według intencji
autorki, określenie to oznacza uniwersalnie pisarza
z kolosalną wyobraźnią.
Aż dziwne, że poza skromną notatką w tygod
niku literackim z 1932 roku5 nikt nie zwrócił na
nią w ogóle uwagi jako na arcyważny komentarz do
lat drezdeńskich pisarza i źródło wiadomości o nim
zgoła niebłahe. Gdzież jest w literaturze obcej druga
taka relacja pamiętnikarska o jakimkolwiek pisarzu
polskim XIX wieku i o romansie literatki niemieckiej
z pisarzem polskim - aż do opisu jego ust namięt
nych, młodego serca i zalet towarzyskich włącznie?
Recenzent przed czterdziestoma laty podawał wpraw
dzie w wątpliwość, czy wszystko, co ona mówi, na
leży przyjąć za dobrą monetę, czy zasługuje w zupeł
ności na wiarę, ale nikt nie podjął się trudu spraw
dzenia tych rewelacji i ciekawostek biograficznych,
ogłoszonych drukiem jeszcze za jej życia.
4 Christine v. Thaler (Christa ciel Ncgro): Fantasia D as Le-
bensbuch der ersten deutschen ] oianahstin Mit 4 Bildbeigaben.
Bearbeitet von Rudolf Schade (Verlag der GescUschaft deu-
tscher Literaturfreunde). Berlin (b. d.), rozdz. V III: Etnes
Dichters letzte Liebe, s. 259-281. , ■
5 pe. [Paweł Ettinger]: Ostatnia mtlosc Kraszewskiego. „W ia
domości Literackie” 1952 nr 462.
3° Romans Kraszewskiego z wiedenką
Po dziesiątkach lat dopiero my to stwierdzamy
dokumentarnie, w czym przyjąć należy prawdę
0 Kraszewskim z dzieleniem jej przez pól jako fan
tazję powieściopisarską. Ale wskażemy w niej także
sporo nitek prowadzących do kłębka zagadkowej afe
ry polityczno-kryminalnej Kraszewskiego z lat 1883
1 1884, nie rozwikłanego do dnia dzisiejszego.
Na przykład: dlaczego to właśnie inżynier Ale
ksander Dienhcim-Brochocki z Florencji założył za
Kraszewskiego po raz wtóry kaucję, wyzwalając go
dnia 15 listopada 1885 r. warunkowo z twierdzy
magdeburskiej. Przebywał tam powieściopisarz pół
tora roku, zadenuncjowany z Wiednia przez dzien
nikarza Arnima Adlera z nieodpartymi dowodami
działalności antypaństwowej, skierowanej przeciw
Niemcom bismarckowskim i skazany bez prawa do
apelacji na wyższy wymiar kary. Interweniował
w sprawie tego czasowego zwolnienia u cesarza Wil
helma I - książę Antoni Radziwiłł, interweniowała
Polka, księżna Falconieri-Carpegna6, u królowej
włoskiej Małgorzaty, a ta z kolei u króla. Król na
drodze dyplomatycznej usiłował złamać opór Bis
marcka - choćby dla ocalenia honoru Italii, która
odznaczyła parę lat wcześniej dra Józefa I. Kraszew
skiego najwyższym swym odznaczeniem cywilnym:
Krzyżem Komandorskim Korony Włoskiej z Gwiazdą
Grand’Ufficiale. Aż wreszcie kanclerz zmiękł - za
okupem 22 000 marek, a Dienheim-Brochocki nie
skąpił na to pieniędzy z własnej kieszeni! 7
6 Na Wizerunkach książąt i królów polskich J. I. Kraszewskie
go (Warszawa 1888) znajdujemy z tego tytułu dedykację:
,,J. O. Księżnie Ludwice z Hołyńskich Falconieri-Carpegna -
w dowód najgłębszego szacunku przesyła Autor. Magdeburg,
d. 16 października 188; r.”
7 Fakt wiadomy z ówczesnych doniesień prasowych, sprawdzo
ny u Aleksandra Brochockiego przez Stanisława Krzemińskie
go - zob. S. Krzemiński: Józef Ignacy Kraszewski [w:] Nowe
szkice literackie. Warszawa - Kraków 1911 s. 209.
Romans Kraszewskiego z wiedenką ii'
Wspomnienia Christy del Negro mają powiąza
nia z poszczególnymi utworami i dziejami wydań
Kraszewskiego. Np. w wydaniu wiedeńskim, auto
ryzowanym, wyboru jego pism, z lat 1880-1881, dwa
pierwsze tomy spośród dwunastu opatrzone są na
zwiskiem Christy del Negro jako tłumaczki Hrabiny
Cosel na język niemiecki.8 Albo ze wspomnień tych
dowiadujemy się, w jakich warunkach skreślił J. I.
Kraszewski w Hyeres na Riwierze powieść histo
ryczną Król chłopów. Przebywał tam od 4 lutego do
końca kwietnia 1881 r., blisko trzy miesiące w willi
„Charles” , w Ogrodzie Hesperyd, avenue Tropez.
Wiemy o tym z korespondencji Kraszewskiego, ale
już nie wiedzieliśmy - że w towarzystwie pani Kry
styny i jej matki.9 Tam zarysowało się częściowo tło
powieści Bez serca, tłumaczonej natychmiast, w roku
1882 na język niemiecki i drukowanej na łamach
wiedeńskiej „Neue Freie Presse” .10
Niepodobna pominąć faktu, że wspomnienia
Christy del Negro rzucają światło nawet na uczynek
wdowy po Józefie I. Kraszewskim, godny ubolewa
nia. Pani Zofia z Woroniczów Kraszewska, zmarła
w trzy i pół roku po mężu (pochowana w stroju za
konu kanoniczek na Powązkach w Warszawie - kwa-
8 D ie Grafin Cosel, historischcr Roman, zwci Bandę. Aus-
gewahlte Werke von J. I. Kraszewski, autorisiertc Ausgabe -
mit Portrat und Biographic des Verfasscrs. Wicn Pcst -
Leipzig (A. Hartlebens Vcrlag) 1880. Band I und II, iiber-
setzt von Ch. del Negro. Jest to wydanie poprzedzone drukiem
powieści na łamach „Deutsche Zcitung” w Wiedniu w pierw
szym półroczu 1880 r.
9 J. I. Kraszewski: Król chłopów. Czasy Każmirza Wielkiego.
Powieść w 4 tomach. Kraków 1881 (przedmowa datowana: Hyc-
res 6 IV 1881).
10 Bez serca. Obrazy naszych czasów przez J. I. Kraszewskiego.
Utwór, ukończony według sygnatury autora w styczniu 1882 r.,
ukazał się w 79 odcinkach „Kuriera Warszawskiego” (od
4 września 1882, nr 198 i nn., do 18 stycznia 1883, nr 1-14).
Pierwodruk niemiecki w „Neue Freie Presse” w miesiącach
wcześniejszych 1882 r.
tera 67), nie mogła mu podobno darować, że nie do
trzymał jej wierności, którą przysiągł w dwudziestym
szóstym roku życia. Przed śmiercią zniszczyła doku
mentnie wszystkie jego listy do niej pisane,11 gdy
tymczasem autor Szalonej zachował skrupulatnie
(i owszem, wiernie) 841 listów żony z całego życia
(przechowywanych dziś w Bibliotece Jagiellońskiej).
Można sobie wyobrazić, co się biedaczka czcigodna
o mężu nasłuchała, skoro nawet w druku wypomniał
mu tę niewierność bardzo elegancko hrabia Stanisław
Tarnowski, jeszcze za jej życia.12 Ile się nasłuchała
o zdemaskowaniu męża przez Niemców jako fran
cuskiego szpiega! No, ale nie zapomnijmy tu dodać,
że państwo Kraszewscy nie widzieli się przez dwa
dzieścia cztery lata - aż do śmierci - ani razu... od
raptownego opuszczenia Warszawy przez pisarza za
raz po wybuchu powstania styczniowego, kiedy gro
ziło mu zesłanie na Syberię. Było to przecież abso
lutnie to samo, co oderwanie się od kraju tysięcy oj-
3* ________ __________________Romans Kraszewskiego z wiedenką
11 ..... spaliła je przed swoją śmiercią (6 X I 1890). Musiało
ich być ponad osiemset, sądząc po liczbie jej listów do męża.”
(M. Kulikowski: Korespondencja Kraszewskiego, odbitka
z Księgi ku czci Józefa Ignacego Kraszewskiego, s. 433).
12 W recenzji monografii Piotra Chmielowskiego: Józef Ignacy
Kraszewski. Zarys historyczno-literacki. Kraków 1888 („Prze
gląd Polski” 1888, t. I, s. 581-594).
„G d y Chmielowski w zupełności zdaje się podzielać zdanie
Kraszewskiego, z niechęcią malującego «strupieszalość i zgni
liznę* sfer szlacheckich i arystokratycznych, Tarnowski, świa
dom złego małżeńskiego pożycia Kraszewskiego, takim krytym
sztychem odparowuje insynuację: «Co zaś do zepsucia obycza
jów, Iuźności związków małżeńskich i podobnie, które K ra
szewski wyrzuca A R Y ST O K R A T O M , grzechy takie nie między
nimi tylko się trafiają - a między nimi trafiają się właśnie,
dzięki Bogu, daleko rzadziej -niz przed rokiem 1830, a nawet
1840. Oczywiście nie wątpimy ani na chwilę, że Kraszewski
miał prawo do kazań tego rodzaju, że sam byt przykładnym
i wiernym małżonkiem!* Inaczej byłoby w tych jego kazaniach
coś bardzo nieprzyjemnego” (zob. F. Hoesick: Stanisław Tar
nowski. Rys życia i prac. Warszawa 1906, t. II, s. 182).
Kraszewski ,,w wieku późniejszym” . Rys. Władysław Podkowiń
ski piórkiem, na podstawie poprzedniego zdjęcia, 1887
Christine Greiner vel Christa del Ncgro, później pani Thaler.
Malował Hans Makart, 1875 JÓ2ef I. Kraszewski w Wiedniu. Fotografia z lat 1879 1881
Gmach opery dworskiej (Hofoper), gdzie w październiku r. odbyło się przedstawienie calowe na czcić
1. I. Kraszewskiego
Reichsratstrasse z gmachem Rady Państwa (na prawo) i nowym Ratuszem (w głębi), w śródmieściu Wiednia
z końca XTX wieku
Jeden z ulubionych motywów rysunkowych autora Chaty za
wsią, przewijających się u niego również w okresie romansu
z wiedenką. Rysunek ołówkiem, datowany 25 I [880
Romans Kraszewskiego z wiedenką 33
ców rodzin po 1939 roku na ćwierć wieku czy mniej
lub więcej!
Nie są do zakwestionowania pobyty Kraszew
skiego w Wiedniu po pierwszym spotkaniu z Krysty
ną del Negro, m. in. podczas kongresu międzynaro
dowego literatów w dniach 1 5 - 1 6 września 1881 r.
Wiadomo skądinąd, że Kraszewski przebywał w Wie
dniu od 26 stycznia do 1 lutego 1881 r. - w sprawie
zbiorowego wydania swych pism, na które miał na
kładcę z jego własnej inicjatywy. I że stąd wybierał
się przez Genuę i Niceę do Hyeres.13 Pamiętnik po
zwala się domyślać, że wtedy zostały omówione szcze
góły wspólnego pobytu z paniami na Lazurowym Wy
brzeżu. Itinerarium pisarza potwierdza informacje
0 przygodach pamiętnikarki, przeżytych razem z nim.
Tak samo wiadomo skądinąd, że pisarz przebywał
nie po raz pierwszy w lipcu 1880 r. na kuracji
w Homburgu. Tylko pamiętnik jednak pozwala się
domyślać, że był w Wiedniu zaraz potem, i ujawnia
ciekawy szczegół o utworze Kraszewskiego, napisa
nym świeżo w Homburgu, a drukowanym, zdaje się,
tylko po niemiecku.
Christa del Negro wyszła za mąż po śmierci
Kraszewskiego, w dość późnym wieku, za literata
austriackiego, Karola Thalera (1836-1916), starsze
go od niej o lat szesnaście, doktora filozofii, poetę
1 dramaturga, byłego redaktora „Neue Freie Presse”
(w latach 1868-1870), współwydawcę ;,Deutsche
Zeitung” w Wiedniu (od 1873 r.). Życiorysy jego
podają, że ożenił się w r. 1881 z Adaminą von der
Becke, z domu Baumgartner, ale nie podają daty za
warcia małżeństwa z Christą del Negro. Thaler znał
piętnaście języków. „Neue Freie Presse” była za jego
redakcji bardzo agresywna w germanofilstwie oraz
13 W . B. Engestrom: Listy ]. I. Kraszewskiego do mnie pisa
ne iSig-iSSy (97 listów w rękopisie. Biblioteka Polskiej A ka
demii Nauk w Warszawie, PK iN , k. 47-48 oraz k. 20).
Romans
34 Romans Kraszewskiego z wiedenkę;
krańcowo nacjonalistyczna, zgodnie z ówczesnymi dą
żeniami pangermańskimi, i to tak dalece, że stracił
swe stanowisko z tego powodu.14 Pozostał jednak
nadal współpracownikiem literackim i szarą eminen
cją pisma. Ten to właśnie dziennik wiedeński druko
wał przed oryginałem polskim głośną powieść J. I.
Kraszewskiego Obne Herz (Bez serca).
Autorka wyznań o miłości Kraszewskiego zmar
ła dnia 12 stycznia 1 9 r. w Gallneukirchen, w gór
nej Austrii (koło Linzu).
Wspomnienia jej następują w przekładzie in
extenso.
14 Dane biograficzne o Karolu Thalerze z listu Otto Forst-
-Battaglii do Antoniego Trepińskiego, datowanego: Wiedeń
12 i 21 X 1063, ze wskazaniem licznych źródeł informacyjnych
(rkps w posiadaniu adresata).
Pamiętnik wiedenki
«OSTATNIA MIŁOŚĆ PISARZA*
Napisała
Christa del Negro
(Christine v. Thaler)
Tytuł oryginału
EINES DICHTERS LETZTE T.IF.BH
rozdział VIII książki
FANTASIA. DAS EEBENSRUCH
DER ER STEN DEUTSCHEN JOURNALISTIN
Stosunki moje z pisarzem polskim Ignacym Kra
szewskim 1 są dostatecznie frapujące, aby wiadomo
ściami o nich podzielić się z publicznością.
JÓ ZEF IGNACY KRASZEW SKI, jeden z naj
znakomitszych nowszych pisarzy polskich, wywarł
wielki wpływ na swe czasy. Twórczość jego obejmuje
prawie wszystkie rodzaje literackie’; odznaczając się
zdumiewającą płodnością, napisał ponad 400 tomów.
Najlepsze rzeczy stworzył jako nowelista i powieścio-
pisarz; wyborne jego powiastki przyczyniły się do wy
parcia panoszącej się francuszczyzny i przygotowania
gruntu pod rozwój rodzimej literatury. Pisał rozpra
wy historycznoliterackie, studia ’ o Dantcm, kartki
z podróży, dzieła historyczne, ukoronowane Polską
w czasie trzech rozbiorów. Redagował też „Gazetę
Polską” . Żył potem w Dreźnie, gdyż czuł się dobrze
na ziemi niemieckiej, został jednak obwiniony o upra
wianie działalności antyniemieckiej i aresztowany.
Z więzienia zwolniony na urlop, zapewniał mnie cią
gle o swej niewinności. W jednym z listów datowa
nych 1879 r. pisał: „Niemcy pokochałem tak, że stały
1 Błędnic podaje tu autorka (czy raczej edytor!) wspomnień
nazwisko Kraszewskiego w zestawieniu z tym imieniem - nigdy
przezeń oddzielnie nie używanym. Nie trzeba wszakże mylić
Józefa Ignacego z księdzem biskupem Krasickim ani nie wy
pada, jak się zdarza, klepać tak obu po ramieniu. Można raczej
pisać: Józef Kraszewski, gdyż w dzieciństwie i młodości w ten
sposób się podpisywał, obchodzi! imieniny na Józefa, było to
jego imię główne i jedyne na co dzień w rodzinie. Edytor
zresztą błędu powyższego ani razu nie powtórzył (aT).
58 CHRISTA DEL NEGRO
się moją drugą ojczyzną, dlatego przyjąłem obywa
telstwo niemieckie.”
Zawarcie znajomości z wielkim poetą wiąże się
z osobą jego rodaka, hrabiego Brochockiego, owego
„biednego wygnańca polskiego” , którego poznałam
we Florencji. Kiedym go spotkała po raz wtóry
w Wiedniu, nie był to już ten pauure exile polonais,
jak lubił siebie nazywać; dźwięczne nazwisko:
hrabia „Dienheim Szczawiński-Brochocki” , pomogło
mu w ■ zdobyciu intratnego stanowiska. Zajmował
piękny dwupokojowy apartament w hotelu „Grand”
i mógł sobie pozwolić na wszelkie przyjemności. Na
wiasem mówiąc, miał za sobą romans, który przypra
wił go li tylko o zmartwienie. Tytuł hrabiowski i po
trójne górnie brzmiące nazwisko obudziły u pewnej
młodej, ambitnej Amerykanki życzenie zaprowadze
nia go do ołtarza. Pozbawiony urody, próżny i ujęty
pochlebstwami Polak wpadł łatwo w sidła. Natych
miast po zawarciu małżeństwa piękna Amerykan
ka w charakterze dumnej hrabiny wybrała się sama
do Ameryki i nie pokazała mu się więcej na oczy.
Brochocki łudził się skrycie a niewzruszenie nadzie
ją, że jeszcze do niego powróci, lecz daremnie. Pozo
stał człowiekiem osamotnionym.
Przybył wtedy wprost z Krakowa, gdzie brał
udział w okazałych obchodach jubileuszowych, od
prawionych niezwykle szumnie dla uczczenia pięćdzie
sięcioletniej działalności literackiej jego sławnego ro
daka, Kraszewskiego (2-10 X 1819). Również Wie
deń szykował się do uczczenia polskiego jubilata.
Dzień, w którym sędziwy pisarz przybyć miał do sto
licy państwa, został już wyznaczony.
W tym czasie przyniósł mi Brochocki niektóre
dzieła swego przyjaciela. Rozkładając je na stole,
przy którym mnie zastał, unosił się zachwytem:
- To są arcydzieła! Musi je pani przeczytać!
Niech pani spojrzy, oto Poeta i świat (Poznań 1839).
Kraszewski ugruntował tym swoją sławę. Tu Mori-
«Ostatnia miłość pisarza» 3 9
turi, tam Resurrecturi i jemioła, wzruszająco piękna
rzecz, odsłaniająca szlachetne serce mego niezrówna
nego współziomka. Poznajomiłbym panią chętnie
z tym wspaniałym człowiekiem. Odniesie pani z te
go wielką korzyść. Nie wiem jednak, czy uda mi się
Kraszewskiego przyprowadzić...
Spojrzenie jego padło nagle na moją prawą rę
kę, sięgającą po jedną z książek.
- Już mam koncept! - zawołał uradowany. -
Nie zdoła się temu oprzeć wielki adorator pięknych
damskich dłoni. Opiszę mu pani rączkę i to go rzuci
do jej stóp...
Zaczerwieniłam się na ten rycerski komplement,
ale przypomniałam sobie, że ręką moją zachwycał się
również Hans Makart, który mnie malował i... jego
przyjaciel, rzeźbiarz Tilgner, modelator jej odlewu.
Wydało mi się jednak, że od skromności mej wyma
gano zbyt wiele.
W dniu galowego przedstawienia na cześć Kra
szewskiego, zapowiedzianego w dworskim teatrze
operowym, hrabia przyniósł bilety do loży dla mojej
matki i dla mnie.
- Przyprowadzę wam jubilata w pierwszym
antrakcie, lecz musi mi pani za to przyrzec, że zdej
mie pani rękawiczkę. Niech się pani zrobi jak naj
piękniejsza, droga przyjaciółko. Byłbym dumny, gdy
by się pani udało podbić pisarza, starszego pana...
Wybierając się do opery włożyłam na siebie bia
łą suknię z kosztownej crepe de Chine, otrzymaną
kiedyś w darze od naszego przyjaciela, konsula Tra-
versa. Lekkie westchnienie wyrwało mi się mimo wo
li. Ubiór leżał na mnie jak na pannie młodej, a prze
cież czułam się wówczas bardziej oddalona od zwy
kłego ludzkiego szczęścia niż kiedykolwiek, wiodąc
życie oddane pracy i tylko pracy...
Gdy wieczorem w operze opadła kurtyna po
pierwszym akcie, matka przypomniała mi obietnicę,
którą wymógł na mnie hrabia Brochocki. Przesiadłam
CHRISTA DEL NEGRO
się na tylne miejsce w loży, gdyż jaskrawe oświetle
nie gmachu sprawiało ból moim oczom, osłabionym
już wówczas wytężoną nocną pracą literacką; usia
dłam na czerwonej kozetce i ściągnęłam rękawiczki...
Wtem otwarły się drzwi loży i do środka wpadł, po
przedzony przez Brochockiego, uderzająco małego
wzrostu pan, pochylony, w głębokich ukłonach. Wło
sy rzadkie, siwa gęsta broda zmierzwiona. Ruchy
kanciaste i niezgrabne. Usiadł przy mnie. I dopiero
w tej chwili uświadomiłam sobie obecność znakomi
tego człowieka: czoło wysokie i jasne, zwierciadło
wielkich myśli; brwi silne i krzaczaste, jak gdyby cie
niem mające osłonić niżej tkwiące oczy, aby nie znik
nęły pod na wpół przymkniętymi powiekami; nos
ładny i wydatny, usta uduchowione i znamiennie
młodzieńcze.
Gdy mówiłam o jego dziełach, rzucił uwagę, że
ludzie chwalą zbyt często to, czego wcale nic czytali.
Zacytowałam na to parę zdań z jego powieści, by do
wieść, iż je naprawdę czytałam. Powiedziałam to,
a on spojrzał na moje ręce. Ja umilkłam, on rzekł:
- Zostawmy moje utwory, madame. Posiada
pani coś, co jest więcej warte od wszystkiego, co wy
drukowano.- ręce pani to dzieła sztuki. Pozwoli pani,
że złożę na nich z pełnym uszanowaniem pocałunek,
w chwili gdy będziemy się żegnali?
Uśmiechnęłam się z zażenowaniem i odpowie
działam wymijająco, że przełożyłabym chętnie jedną
z jego powieści na niemiecki, gdybym znała język
polski.
- Na to jest rada - odrzekł i po raz pierwszy
przyjrzał mi się bliżej (miał szaroniebieskie oczy
o przyjaznym spojrzeniu i rzadko spotykanym bla
sku).
- Moja Hrabina Cosel została przetłumaczona
na francuski, może ją pani z tego przełożyć na nie
miecki. Prześlę pani egzemplarz, jak tylko znajdę się
ponownie w Dreźnie. Może przypadnie pani do gu
«Qstajnia miłość ptsarza» 41
stu. Jest to historia nieszczęśliwej przyjaciółki Augu
sta Mocnego, jednej z najpiękniejszych i najinteli
gentniejszych kobiet jego czasów; popadła w niełaskę
i zmarła w twierdzy Stolpen.
Przyrzekłam dołożyć starań, by przetłumaczyć
Hrabinę Cosel jak najlepiej. Pochwycił nagle obie
moje ręce, ucałował je i rzucił się ku wyjściu z loży.
- Mon Dieit, mon Dieu! - zawołał z gestem de
speracji hrabia Brochocki, pożegnał się śpiesznie
i pobiegł za osobliwym jubilatem.
Nazajutrz wczesnym rankiem przygalopowal
fiakrem przed nasz dom Henryk Reschauer. Ruchli
wemu i cenionemu wydawcy „Deutscher Zeitung”
śpieszyło się widać strasznie, gdyż wpadł do mego
pokoju jak wicher i wołał od progu:
- Musimy napisać coś o jubilacie!
Usiadłam i poprosiłam go ruchem ręki, aby
również spoczął.
- Nie mam czasu, nie mam czasu, idę natych
miast do biura. Poznała go pani osobiście?
Potwierdziłam.
- Niech pani to zrelacjonuje, Auguście Folle-
nius 2. Musi też pani pertraktować w naszym imie
niu o powieść pióra Kraszewskiego...
- To już zostało załatwione, panie Reschauer -
przerwałam mu. - Starszy pan raczył mi udzielić zgo
dy na przełożenie jego Hrabiny Cosel.
- Naprawdę? - zdumiał się ogromnie. - Jest
pani współpracowniczką bezkonkurencyjną. Ale
niech pani w końcu opowie, niech pani opowie, jak
do tego doszło.
Teraz dopiero usiadł, a ja zdałam mu sprawę
z wczorajszego wieczora w operze dworskiej.
- Pyszne, wyborne! - mówił śmiejąc się. -
Dziś jeszcze muszę oznajmić czytelnikom, że udało
się nam pozyskać romans mistrzowskiego pióra Kra-
• Pseudonim, który mi nadal jako autorce felietonów.
PO G LĄ D N A «SPRAW Ę K R A SZ E W SK IE G O * We wszystkich encyklopediach zagranicznych wydanych po 1884 roku, zawierających życiorys wiel kiego pisarza polskiego Józefa Ignacego Kraszew skiego, powtarza się niemal bez wyjątku jednoznacz ne sformułowanie: „Z A SZPIEG O STW O N A R Z E C Z FR A N C JI skazany został w roku 1884 na trzy i pół roku twierdzy, z cze go odsiedział półtora roku w Magdeburgu, po czym, urlopowany ze względu na ciężki stan zdrowia, nie wrócił już do więzienia i zmarł w Genewie 19 III 1887.” W encyklopediach krajowych natomiast pełno jest dwuznaczności określeń: „Aresztowany p o d Z A RZU TEM Z D R A D Y ST A N U ” , „O SK A R Ż O N Y O W SPÓŁ PR A C Ę z francuskim wywiadem wojskowym” , „Ska zany za U SIŁO W A N IE Z D R A D Y niemieckich tajemnic wojskowych...” Podobnie u historyków literatury: „Rząd niemiecki chciał w oczach świata zdeptać przedstawiciela narodu polskiego, czczonego niedaw no przez ziomków i obcych. Skazany za U SIŁO W A N Ą «ZD R A D Ę K R A JU >na trzy i pół lat więzienia w twier dzy, znalazł się już w tydzień po wydaniu wyroku w niezdrowym z powodu licznych fabryk Magdebur gu” (Chlebowski). „Kilka lat zaledwie upłynęło od tych świetnych dni, a jubilat znalazł się na ławie oskarżonych przed najwyższym trybunałem niemiec kim jako M N IE M A N Y Z D R A JC A T A JE M N IC PA Ń STW O W YCH. Presja rządu niemieckiego, a mianowicie po-
W sl(p tężnego jeszcze natenczas księcia Bismarcka, dążące go do zgnębienia żywiołu polskiego w Prusiech, spra wiła, że Kraszewski został skazany na kilkoletnie więzienie w twierdzy magdeburskiej” (Chmielowski). „Panowało powszechne przekonanie, że Bismarck do prowadził do uwięzienia Kraszewskiego nie «D LA R Z E K O M E J Z B R O D N I ST A N U *, ale dlatego, by «spo- twarzyć męża uważanego za duchowego przywódcę Polaków*” (Nowy Korbut). Rzecz jednak znamienna, że niektórzy znawcy literatury i spraw jej przedstawicieli orientowali się inaczej i głębiej w „sprawie Kraszewskiego” . Wy mownie przemilczał ją i usuwał całkowicie z przed stawienia biegu życia pisarza Aleksander Bruckner. 0 winie Kraszewskiego przekonany był z pewno ścią Jan Lorentowicz, formułując zgrabnie takie zdania: „Wspaniała uroczystość była hołdem, jakiego nie otrzymał w Polsce nigdy żaden wielki człowiek. Wdzięczność narodu dla zasług najpracowitszego 1 najpopularniejszego pisarza zjednoczyła wszystkie ziemie polskie w zbiorowym akcie polityczno-kultu- ralnym. Powróciwszy do swoich powieści historycz nych, został Kraszewski w kilka lat po jubileuszu zaaresztowany przez rząd pruski Z A T A JN E U SŁU G I O D D A W A N E R Z Ą D O W I F R A N C U SK IE M U ” (Historia li- literatury polskiej od r. 186} do chwili obecnej [w:] Wiedza o Polsce, t. 2/II, s. 245). A już bardzo czujnie przeżywający całą sprawę współcześnie Stanisław Krzemiński stwierdzał i kon kludował (w najlepszej polskiej encyklopedii, prze rwanej po 55 tomach z powodu wybuchu pierwszej wojny1 światowej): „Dnia 12 maja 1884 r. stanął przed Sądem Rzeszy (Reichsgericht) w Lipsku. Prokurator oskar żył go o zbieranie dla rządu francuskiego takich wia domości o wojsku i wojskowości pruskiej, które sta nowiły tajemnicę państwową - i zażądał kary dzie Pogląd na «sprawę Kraszewskiego» 9 sięcioletniego ciężkiego więzienia.1 Istotnie Kraszew ski [...] przesyłał [...] do redakcji «Temps», dla biura wywiadowczego Ministerstwa Wojny w Paryżu, róż ne mniej ważne, ale też i rzeczywiście tajemnicą pań stwową będące dokumenty, które niejaki Hentsch, b. kapitan, wykradał ze sztabu generalnego pruskie go. Pośredniczył między nim a Kraszewskim literat Adler, stale bywający w willi, poufały, a nawet aro gancki w stosunkach. Dostał się tedy wielki pisarz między dwóch łotrów; obaj go wyzyskiwali, a literat, przeniósłszy się do Wiednia, nic zawahał się, pomi mo otrzymania sutego Scbweiggeldu i wydania listów obciążających do rąk pełnomocnika Kraszewskiego, posłać denuncjacji do Berlina. Znalazł się i trzeci nie godziwiec, niejaki K...[ossiłowski] w Szkole Bati- gnolskiej, który pieniądze za zdradę, przesyłane stale na ręce Kraszewskiego, •przetrzymał i strwonił. Nie szczęsną swą funkcję agenta francuskiego, tak przy krą, tak bardzo ubliżającą stanowisku i powadze, pełnił nierozważny człowiek do r. 1881, a pełnił wbrew własnemu Programowi polskiemu, gdzie prze cież wyraźnie ostrzegał przed lgnieniem do Francji. Sąd d. 19 maja wydał wyrok skazujący Kraszewskie go za wysłanie do Francji niemieckiego planu pocho du na zachód i za list z d. 17 lipca 1878 r., wzywają cy Adlera do zdrady, na półczwarta roku twierdzy; w wyroku uwzględnił i działanie z czystych pobudek, i nieskażone życie, i obconarodowość przestępcy. Do skazania nie potrzebowali sędziowie nacisku Bismarcka w słynnym, a po bismarckowsku fałsza mi nadzianym, liście do ministra wojny Bronsarta von Schellendorfa i Bismarckowi też nie chodziło tak 1 Sprostowanie: W rzeczywistości wniósł o pięć lat ciężkiego więzienia i pozbawienie praw publicznych na lat pięć. Inaczej ze wspóloskarżonym b. kapitanem Augustem Hentschem, który skazany został na dziewięć lat ciężkiego więzienia z pozbawie niem praw obywatelskich i honorowych. Zmarł notabene ze zgryzoty w więzieniu w Halle 23 III 1885 (aT).
10 W slfp bardzo o samo tylko skazanie: chciał on napiętnować wszystkich Polaków jako wiecznych rewolucjonistów i nastroić opinię całych Niemiec na ton nienawiści ku Poznańczykom, aby snadniej dokonać rozbójniczego zamachu prawodawczego...” (Wielka encyklopedia powszechna ilustrowana, t. 40, Warszawa 1907 s- 79 5! przedruk w Nowych szkicach literackich. Kraków - Warszawa 1911 s. 208-209). Trzeba zaznaczyć, że byli współcześni świadko wie wydarzeń, którzy uważali postępowanie sądowe za wysoce obiektywne; w przewodniczącym trybu nału Drcnkmannie widzieli wyraźną przychylność dla oskarżonego (nie pozbawioną serca), a wyrok musieli uznać za łagodny. Tak tę obiektywność Te midy referował jedyny sprawozdawca sądowy z Warszawy, Feliks Fryzę: „Po zamknięciu posiedzenia Kraszewski zbliżył się do mnie i rzekł: - Fatalitas! - No - odrzekłem - mogli byli i gorzej ska zać. - Ale, zmiłuj się, przecież mi nie dowiedli sto sunków z rządem francuskim. - Czy jest pan teraz wolny? - Wolny, przecież mają moją kaucję. Tymczasem ledwie wyszedł Kraszewski z sali, aresztował go komisarz sądowy, a to na rozkaz nad- prokuratora. - Wyobraź sobie - mówi do mnie Kraszew ski - prezes powiedział mi, iż pozostaję na wolnej stopie, a tymczasem aresztowali mnie i chcą dziś je szcze zawieźć do Magdeburga. Zjawił się wnet jakiś strażnik więzienny w mun durze i przy szpadzie i pragnął towarzyszyć do ho telu Kraszewskiemu. Ten naturalnie nie chciał takie go towarzystwa, więc po długich przekomarzaniach stało się tak, iż Kraszewski i jego obrońca pojechali do hotelu dorożką, w której zamiast strażnika usiadł Pogląd na «sprawę Kraszewskiego* u na trzeciego woźny sądu nie noszący munduru. Straż nik zaś poszedł piechotą do hotelu. Pokazało się, że Kraszewski aresztowany jest na żądanie nadprokuratora [...1. Dodać winienem, że kara twierdzy nie odbiera czci, gdy tymczasem więzienie następuje z utratą czci. Wyrok zrobił ogromne wrażenie na wszystkich. A jednak przyznać trzeba, że sąd państwowy, skoro uznał winę Kraszewskiego, to ze swego punktu za patrywania się skazał oskarżonego z całą względno ścią” („Kurier Poranny” 1884 nr 141). Polska racja stanu przemawiała wówczas za tym, żeby zarzutom aktu oskarżenia generalnie zaprze czyć. Niezależnie od stanu faktycznego, który był dla pisarza kompromitujący, i materiałów obciążających, wystarczających, by czynne zajmowanie się akcją szpiegowską wykazać i dowieść w sposób nic dający się odeprzeć. Rozumie się, że taktyką zaprzeczania, robieniem z aresztowanego ofiary nieporozumień i z całej afery ąui pro quo, jak i wmawianiem we wszystkich niewinności przywódcy duchowego Pola ków, sugerowaniem jej i uwierzeniem w nią po wszechnym można mu było bardzo wiele dopomóc. Był to jedyny realny sposób jego obrony. Zmniejszyć jego winę - rewolucyjne dążenie do niepodległości Polski - za wszelką cenęl Jak zachowalibyśmy się podczas drugiej wojny światowej w razie aresztowania patrioty polskiego i znalezienia przy nim papierów świadczących o wiel ce odważnej i „bezczelnej” działalności konspiracyj nej, skierowanej przeciwko Niemcom okupantom? Żeby go tylko wyrwać z rąk gestapo i gdyby to mia ło najmniejsze szanse ratunku, twierdzilibyśmy, że trefne materiały znalazły się w jego rękach zupełnie przypadkowo, trafem wyjątkowym i nieszczęsnym, usiłowalibyśmy za to przeprosić uniżenie panów ży cia i śmierci, gdybyż tylko przeprosinami - najta
12 Wstęp niej! - się zadowolili. Tylu a tylu Polaków cierpiało przecież niewinnie... Wychowawca trzech pokoleń XIX wieku, zjed- noczyciel dążeń niepodległościowych trzech zaborów, nie był jednak niewinny. Znamy jego program naj śmielszy: Podpalić Europę ze wszystkich stron - 1 tak odrodzi się Polska! 2 On chciał się doczekać tej niepodległej Polski za życia swego. Dążył do tego niezachwianie, konspiracyjnie, mniej może nawet lek- 2 Relacja Teodora Tomasza Jeża o spotkaniu z Kraszewskim w Paryżu w 1864 r.: „«Wicsz, nie ma co... Poruszyć powinniśmy niebo i ziemię!# Osłupiałem. Spodziewałem się raczej- wszystkiego, aniżeli przy pierwszym w życiu z Kraszewskim zetknięciu się z ust jego wyrazy podobne usłyszeć. [...] Uchodziłem wówczas za mocno czerwonego, luboć nigdy ani myślą, ani słowem, tym mniej zaś uczynkiem, nie dawałem pra wa do posądzania mnie o intencje rzeźnicze. [...] W ustach atoli Kraszewskiego taka zabrzmiała szczerość i tak to na mnie nie spodzianie spadło, żem, jak powiadam, osłupiał. N a odpowiedź w pierwszej chwili zdobyć się nic mogłem. N ie odpowiadałem też zrazu nic - słuchałem. Kraszewski mi wykładał. Ze słów jego poznałem, że wytworzył sobie teorię, wysnutą na wielkiej rewolucji francuskiej. Tłumaczył mi, że pozbywając się wzglę dów wszelkich, z czterech rogów Europy ogień podłożyć należy i odtworzyć rewolucję francuską na szerszą, na europejską ska lę. Obraz, jaki na tle tym kreślił, uderzał wielkością rozmia rów. [...] Dusza Kraszewskiego przedstawiała się mi w całej swojej, że się tak wyrażę, posągowej nagości. Był to człowiek z prądem, a raczej za prądem idący, ale zdolny do uniesień popychają cych go do wyprzedzania prądu. Dla biografa jego ta ze mną rozmowa ma - zdaniem moim - znaczenie ważne. Charaktery zuje go ona. Dlatego ją zaznaczam w rysach głównych - szcze gółów, rzecz prosta, nie pamiętam. Pamiętam jeno najpierwsze, jakiem z ust jego usłyszał, wyrazy. Te mi się w pamięć wbiły tak, że dotychczas niemal w uszach mi brzmią. Wedle nich są dząc, biorąc obok tego na uwagę okoliczności owoczesne, o K ra szewskim jako o członku społeczeństwa powiedzieć można, że za prądem ogólnym szedł, a wrażenie chwili na niego oddzia ływało i naprzód wypychało. Wątpliwości najmniejszej nie mam, że gdyby mógł, byłby w momencie owym ze czterech rogów Europę podpalił” (T. T . Jeż: Wspomnienia o ]. I. Kraszewskim. Warszawa 1888 s. 32-34). Pogląd na osprawę Kraszewskiego» '3 komyślnie i ostrożniej niż typowi działacze podzie mia lat 1939-1945, mimo znanej swej ufności w człowieka, branej za naiwność i łatwowierność, gdy trzeba mu było przypiąć łatę albo ostrzegało się za późno przed zgubą. Urodzony do walki, walczył. Był we wszystkich poczynaniach patriotycznych naj gorliwszym kontynuatorem poprzedników, bojowym prekursorem następców. Był natchnieniem twórcy Czerwonego sztandaru, Bolesława Czerwieńskiego, i wszystkich innych poetów, którzy mu to w kilkuset wierszach hołdowniczych na jego święto pracy w 1879 r. przyznawali. Czy nie najwymowniejszym wyrazicielem pobu dek Kraszewskiego może być Władysław Bełza, se kretarz Macierzy Polskiej, jako autor wiersza Już dnieje, skreślonego na jednym z pierwszych blankie tów tej instytucji, powołanej do życia przez jubilata w przededniu najdramatyczniejszych jego przejść? D O J. I. K R A S Z E W S K IE G O O Panie drogi! o mistrzu kochany! Czemuż pieśń twoja żałobną drga nutą, A w uszach dzwonią stuletnie kajdany, W które nas skuto? Wszak to nie pęta z róż ani ze złota, Choć w purpurowej krwi stopa się pławi, Przędzę żelazną, co nas wkoło mota, Rdza na proch strawi. Och, czyż nie widzisz, że nad nami dnieje? Że ku dniom jasnym każdy się sposobi? Przez te cierpienia, w których duch mężnieje, Polska się zrobi. Wstały narody, o których po świecie Zaledwie ciemne chodziły powieści;
VPst(t>Czyż te, co miały dziejów tysiąclecie, Zginą bez części? Wśród burz chwiejących macierzystą nawą, Wśród'tych, co w głębiach pogrążyć ją radzi: Nie! Ty sam widzisz tę rękę łaskawą, Co nas prowadzi. Więc ty doczekasz tej pogodnej chwili, Że ścichną wichry, co po żaglach jęczą, A dzień w twych oczach ciemności przesili, Rozbłyśnie tęczą. T chwycisz bardon w spracowane ręce, I krzykniesz bodaj ostatnim krzykiem: „Stójcie! ja Polsce hymn PIERW SZY poświęcę, Bom był jej sternikiem.” 3 Wiersz datowany 13 października 1883 - rzecz najbardziej charakterystyczna, bo powstanie jego przy pada na okres ciężkiej sromoty, klęski i poniżenia pi sarza: aresztu domowego pod nadzorem policji w Dreźnie, między warunkowym zwolnieniem z wię zienia śledczego a oczekiwaniem na rozprawę sądo wą w Lipsku. „Cała Polska z przejęciem i smutkiem była świadkiem lipskiego procesu, a potem ostatnich chwil gasnącego z wolna poety” - wspomina wkrótce po tem, w chwili śmierci mistrza, wnuk jego nauczyciela, syn rówieśnika i kolegi oraz sam współpracownik bliski sponiewieranego starca, Kazimierz Bartosze wicz. I dodaje: „Zbyt znane są smutne czasy ostatnie, ażebyśmy je na nowo mieli poruszać. Pamiętają je dobrze czy telnicy nasi... 3 Z rękopisu w archiwum J. I. Kraszewskiego. Na blankiecie firmowym podpisany ostentacyjnie: „W ładysław Bełza, sekretarz Macierzy Polskiej we Lwowie” (Biblioteka Jagiellońska rkps 6031 IV, k. 202). >4 __________________________ Pogląd na «sprawę Kraszewskiego» 15 Zamiast poruszać tę niezabliźnioną ranę, o któ rej sam Kraszewski po opuszczeniu Magdeburga za chowywał zupełne milczenie, lepiej wspomnijmy ową uroczystość, kiedy naród cały, duchowymi węzłami zawsze połączony, zbiegł się ze wszystkich dzielnic Polski, aby dać świadectwo, że «naród żyje, gdy mu przodem pochodnia wielkich myśli świeci, i jeszcze wielkim jest narodem, gdy się odświeża życiem mło dym, wydając z siebie takie cłziecio, jak śpiewał Asnyk. [...] Bez przesady mówiąc, nie było, a może i nie bę dzie człowieka, który by w sferze twórczości literac kiej tak wiele dla swej społeczności zgotował, ile uczynił Kraszewski przy mało sprzyjających ku temu warunkach” (Józef Ignacy Kraszewski. „Kurier Kra kowski” 1887 nr 69 - bez podpisu). O owym dramacie sądowym, który był dla ogó łu polskiego niebywałym wstrząsem, publicysta „Ty godnika Powszechnego” wyrażał przekonanie: „Może nawet autor Starej baśni byłby zupełnie uniewinniony, gdyby nie sprzysięgała się przeciw nie mu własna jego sława europejska” (Kronika poli tyczna. „Tygodnik Powszechny” 1883 nr 32). Dziś wiemy, że nie byłby żadną miarą uniewin niony, tylko nie miałby tak nowocześnie zaaranżowa nego procesu pokazowego. Ale i łagodność sądu mo gła mieć aspekt czysto polityczny, byleby cel propa gandowy został spełniony. I to pognębienie najsław niejszego Polaka było tu dla Niemców rzeczą naj istotniejszą, konsekwentnie przeprowadzoną, z par donem i bez pardonu wygraną. Kraszewski zdawał sobie jasno sprawę z ryzyka, jakie ponosił walcząc jak żołnierz, gotów oddać każ dej chwili życie dla ojczyzny i poświęcający je pracy dla kraju z gorliwością bezprzykładną. Potraktowa ny też został ostatecznie jak żołnierz. Nie ma takiego wyznania, w którym by żałował swoich czynów. Mógł się liczyć z tym, że na jego sza
i6 Wstęp leństwa patriotyczne inaczej patrzeć się będzie, gdy to, co jest mrzonką, stanie się ciałem i rewolucja po wszechna przyniesie Polsce wolność. Winą jego było, że był-za bardzo przewidujący; że za mocno w Polskę wierzył i tej jedynej mrzonki nie dawał sobie wybić z głowy. To niecierpliwość oczekiwania wolności po pchnęła go do współpracy z francuskim wywiadem wojskowym - na fali nastrojów odwetowych we Francji po wojnie 1870/71 r., która to wojna wstrząs nęła nim jako klęska całej ludzkości. Przekonawszy się, co to polityka, i sparzywszy sobie od niej nieraz ręce, tym więcej zaufał walce zbrojnej i działaniom militarnym, że one tylko doprowadzą do wolnej Pol ski. Powodowała nim intuicja wypróbowanego rewo lucjonisty, jakim był w istocie już w powstaniu listo padowym (zagrożony wówczas karą śmierci w Wil nie) - student uniwersytetu wileńskiego, jak i w po wstaniu styczniowym (wydalony wtedy z Warszawy i Królestwa Polskiego) - były redaktor „Gazety Pol skiej” . Słusznie analizowano to curriculum vitae na roz prawie sądowej w Lipsku. Ale mógłże inaczej postą pić pierwszy patriota polski w czasach zaborczych, jak wypierać się wszystkiego w żywe oczy, nie wy łączając i tego, że jest tym samym autorem, co działa pod pseudonimem Bolesławita? Kiedy miało to być wyraźnie jeszcze jednym dowodem obciążającym, zbrodnią polityczną, ostrym napiętnowaniem: oto i carat usiłuje obalić. Że rzeczywiście dąży do podpa lenia Europy ze wszystkich stron, żeby wyszła z tego Polska niepodległa. Nie mieściło się własnym rodakom w głowie, żeby on, nestor pisarzy polskich, myślał o wysadza niu z posad bryły świata - ale od czegóż jest prowo dyr? Od czego miecz w ręku szalonego? Od tego, by się nim bawić, aby z nim igrać zupełnie świadomie, a nuż się uda czego dokonać rewolucyjnie Z A W SZ Y ST K IC H ? Kraszewski zajmujący się akcją szpie Pogltjd na «sprawę Kraszewskiego’) i i gowską - to jeszcze raz on z 1863/64 roku, według ówczesnego spokojniejszego towarzysza, „Kraszewski w całej swojej posągowej nagości” . Oto analiza jego intencji w tajnej i wielce nie bezpiecznej robocie na rzecz Francji, zamiast której sam książę kanclerz pierwszy postawił słusznie wy raz: Polska. Nie mógł tego uczynić wyraźniej, niż to zrobił piętnując Kraszewskiego jako groźnego rewo lucjonistę - albowiem, rzecz jasna, miał także intu icję, przy tym większy rozum polityczny, szczęście, władzę i wyrachowanie - Prusak nr I, Otto von Bis marck Schonhauscn. „«Możem ja był za wyniosły, możem zanadto wierzył, że prace moje coś dla narodu warte —może za tę pychę spotkało mię nieszczęście, które bez szemrania znieść potrafię. TO M IĘ T Y L K O N A JW IĘ C E J B O LI, Ż E P R Z Y M N IE W Y W S Z Y S C Y C IE R P IE Ć B Ę D Z IE C IE , BO N IE O M N IE IM T Y L K O C H O D ZI * Tak pisał Kraszewski, kiedy go po raz pierwszy uwięziono - i pisał prawdę. Nie o niego im tylko chodzi!” (Z Warszawy. „Biesiada Literacka” 1884 nr 22, 30 maja, po procesie Kraszewskiego w Lipsku). Tak pisał „Sęp” , Władysław Malcszewski, fe lietonista z Warszawy, cytując słowa Kraszewskiego, kiedy go uwięziono po raz drugi. Nie ma dwóch zdań, że ta runda z Bismarckiem została przez wątłego i schorowanego geniusza na szego sromotnie przegrana. Trzeba to sobie absolutnie jasno powiedzieć. Rozumie się też samo przez się, że w zamordowaniu politycznym Kraszewskiego chodzi ło o Polskę, o kraj cały, o naród. Wszakże w pierwszym pojedynku pośmiertnym, który nastąpił natychmiast po zgonie pisarza w ho telu „De la Paix” w Genewie, wielkie zwycięstwo moralne odniósł już z miejsca autor trylogii saskie1 (składającej się z powieści Briihl, Hrabina C i Z siedmioletniej wojny, a wydanej także \y* . siątkach tysięcy egzemplarzy w Niemczech). [ 2 Romana
i8 Wstęp Nawet pozwolenie przewozu zwłok pisarza z wolnej ziemi Helwetów do panteonu narodowego na Skałce przez terytorium niemieckie zostało Pola kom przez Bismarcka odmówione. Prośba o to tele graficzna pośredników Szwajcarów pozostała zwy czajnie bez odpowiedzi. Bez serca. Nie wiedział jed nak Bismarck o tym, że pisarz oddał ducha w dniu swoich imienin na rękach kochającej Niemki, „och mistrzyni z Drezna” , która zamknęła mu oczy ostat nia. I że odpowiedzi za niego udzielają po dziś dzień liczni czytelnicy i entuzjaści pisarza - z sercem - , w Niemczech. Sam takich w najpiękniejszym mieście NRD - Dreźnie - z radością niemało poznałem. Obyśmy tyl ko my sami poznali się na naszym tytanie pracy i oce nili go nieco sprawiedliwiej... * Felietonista warszawski pisał również z sercem w maju 1884 r.: „Nieszczęście, jakim ciężkie losy udarowały nas i Kraszewskiego, stało się faktem niemal dziejowym, któremu w tej chwili przypatruje się i przysłuchuje cała Europa: na sąd do Lipska wszystkie wielkie dzienniki europejskie wysłały swoich koresponden tów. Kraszewski, ten olbrzym pracy i zasługi, ta chluba nasza, teraz nareszcie będzie znanym całemu światu, pisarz polski stał się «bohaterem dnia» wów czas dopiero, kiedy go postawiono na cierniach i kol cach, pod pręgierzem zarzutów i prześladowania. Co za straszna ironia losu!” (/. I. Kraszewski. „Biesiada Literacka” 1884 nr 20). Otóż książka niniejsza nie jest i nie może być w pełni wyjaśnieniem „sprawy Kraszewskiego” , któ ra za przyczyną Bismarcka unicestwiła politycznie jednego z największych pisarzy świata 4 na trzy i pół k ^ N a le ż a ł do rasy olbrzymów” - to słowa wybitnego krytyka Pogląd na «sprawę Kraszewskiego» 19 roku przed jego śmiercią naturalną, tak że dziś już Mały Larousse o tym sponiewieranym i przez roda ków własnych najbardziej także zdeprecjonowanym autorze w ogóle nie wspomina. Jest tylko opowieścią o jednym epizodzie w ży ciu Kraszewskiego, w którym niespodziewanie a wy raziście wystąpiła przedziwna nitka - z kłębka do dziś nic rozwikłanego. Splątana i skomplikowana ciągnie się ona z Drezna do Wiednia - czy też od wrotnie - a z Wiednia do Lipska na salę są dową via gabinet tytana pracy kanclerza Bismarcka w urzędzie spraw zagranicznych w Berlinie i pobliski hotel „Kaiserhof” przy ul. Friedrichstrasse, gdzie w środę 13 czerwca 1883 aresztowany został drugi tytan pracy. Że nić ta - czarna i miejscami odraża jąca - prowadzi dalej do Paryża, Konstantynopola i Petersburga, Monachium i Rzymu, że wreszcie two rzy całą sieć europejską - to już inna sprawa. Od tego praca źródłowa pt. Sprawa Kraszewskiego, z olbrzymią dokumentacją rozwijającą wątki tutaj rozmyślnie nie dosnute i skrócone lub przez detekty wa literackiego ledwie zamarkowane. Rzeczą tu było najważniejszą, aby przy okazji wydobycia owej zapomnianej i nie dostrzeżonej do tychczas zupełnie w „sprawie Kraszewskiego” nitki opowiedzieć o pisarzu detale najważniejsze, jakie są o nim, ściśle w ramach chronologicznych powyż szego epizodu romantycznego, do opowiedzenia. * Ogromnej pomocy w zakresie dokumentacji „sprawy Kraszewskiego” , tutaj w znikomej części do- angielskiego, Edmunda Gosse, współczesnego J. I. Kraszewskie mu redaktora „International Library” , z roku 1893. Zob. W . Bo rowy: Kraszewski jako krytyk literatury europejskiej [w:] Księ ga ku czci ]ózefa Ignacego Kraszewskiego. Łuck 1939 s. 249; przedruk: Studia i rozprawy t. I, Wrocław 1952 s. 203.
20 Wstęp piero zapoczątkowanej publicznie, doznał autor tej pracy ze strony archiwów w Niemieckiej Republice Demokratycznej - z Państwowym Zarządem Archi wów Ministerstwa Spraw Wewnętrznych na czele. Korzysta! z materiałów Niemieckiego Archiwum Głównego w Poczdamie i Oddziału Historycznego II Archiwum Głównego w Merseburgu, Archiwum Państwowego w Poczdamie-Sans-Souci oraz Archi wum Państwowego w Dreźnie. Dyrekcjom i pra cownikom tych świetnie zorganizowanych i spraw nych instytucji należy się podziękowanie za nieogra niczone udostępnienie mi na miejscu akt Urzędu Spra wiedliwości i Sądu Rzeszy, Ministerstwa Wojny i Ministerstwa Spraw Wewnętrznych, Pruskiego Ar chiwum Tajnego (cesarza Wilhelma I i kanclerza Bismarcka), Saskiego Ministerstwa Spraw Wewnętrz nych oraz Dyrekcji Policji w Berlinie i Dreźnie - z lat pobytu Kraszewskiego na emigracji w Niem czech i dochodzeń przeciwko niemu oraz jego procesu przed Sądem Rzeszy w Lipsku. Pierwsze 14 fascy- kułów akt „Sprawy Kraszewskiego i tow.” miałem udostępnione w roku 1961 za pośrednictwem Na czelnej Dyrekcji Archiwów Państwowych w War szawie, dzięki łaskawości i pomocy prof. dra Piotra Bańkowskiego. Do roku 1968, dzięki ułatwieniom Ośrodka Dokumentacji Polskiej Akademii Nauk i poparciu prof. Juliana Krzyżanowskiego - podej mując poszukiwania i studia stale na własny koszt - wszedłem nareszcie w posiadanie 1800 zdjęć mi krofilmowych, obejmujących cenne kraszewsciana w Niemczech. Znajdują się one w zbiorach Mariana Walczaka w Poznaniu, najbliższego mi towarzysza w istnych „wykopaliskach archeologicznych” pod znakiem JIK. W zebraniu danych biograficznych o mężu Christy del Negro, byłej bohaterki osobliwego ro mansu Kraszewskiego, dopomógł mi śp. Otto Forst- -Battaglia w Wiedniu, a o żonie tegoż Karola von Pogląd na «sprawę Kraszewskiego» zi Thalera dodatkowo Czytelnia Austriacka w Warsza wie. Dalsze kraszewsciana z Austrii zawdzięczam uprzejmości Austriackiej Biblioteki Narodowej (Os- tcrreichische Nationalbibliothek) w Wiedniu. Nieocenioną kopalnią materiałów źródłowych 0 Kraszewskim pozostaje zawsze Biblioteka Jagiel lońska, w której zbiorach specjalnych korzystało się przez wiele lat z nieograniczonego dostępu do archi wum po pisarzu, jednego z największych i najcie kawszych archiwów literackich na świecie. Szczęściem archiwum to jest prawie w całości zmikrofilmowane 1 dostępne w Bibliotece Narodowej, która poniosła nieodżałowane i ogromne straty w zasobie nie wy korzystanym skarbów rękopiśmiennych i artystystcz- nych po Kraszewskim (największym, jaki posiadała po literatach) w ostatnim roku drugiej wojny świa towej. Przyjacielowi memu, Franciszkowi Buhlowi z Krakowa, należy się podziękowanie za pomoc, jaką była w r. 1962 pierwsza z wielu redakcji dokonanego wspólnie przekładu pamiętnika Christy del Negro z egzemplarza znalezionego w Berlinie, a nie odszu kanego nigdzie w kraju ani w Wiedniu (!). Pani Marii Zawadzkiej, redaktorowi Dokumentacji Praso wej w Warszawie, dziękuję za dokonanie przekładu dwóch listów Fridy del Negro z języka francuskiego. Z bibliotek, które się w ciągu dwunastu lat stu diów nad J. I. Kraszewskim pilnie wykorzystywało, wspominam najwdzięczniej Bibliotekę Jagiellońską i Bibliotekę Czartoryskich w Krakowie, Zbiory spe cjalne Biblioteki Narodowej, Zakład Narodowy im. Ossolińskich we Wrocławiu, Bibliotekę Kórnicką i Poznańskiego Towarzystwa Przyjaciół Nauk w Po znaniu. Kraszewsciana zajmują w nich wszędzie po czesne miejsce. Dotyczy to również Muzeów Naro dowych: w Krakowie, Warszawie i w Poznaniu, z Oddziałem w Rogalinie. Antoni Trepiński
ROMANS KRASZEWSKIEGO Z WIEDENKĄ Biograficzne badania wykazały w rozwoju umysłowym Goethego niewątpliwą prze wagę niewieściego wpływu matki, a od tego czasu stało się wyszukiwanie wpły wów kobiecych w wychowaniu znakomi tych pisarzy istną manią - i każdy bio graf powtarza swoje „cberchcz la jemme” , podobnie jak ów sędzia francuski czy wioski, który z innych przyczyn zwykł był oglądać się w każdym niezwykłym wypad ku sądowym za kobietą. [...] W tej mierze stanowi Kraszewski wybitny przykład dla teorii wspomnianej powyżej. (Bolesław Baranowski: Józef Ignacy Kraszewską jego życic i zaslagi, Lwów 1879 s. 23),
Naturalnie nie uwierzylibyśmy w ten cały ro mans, gdyby nie istniała dokumentacja przekonywa jąca dostatecznie, że był rzeczywiście w życju Józefa Ignacego Kraszewskiego, poruszał go od stóp do gło wy i odgrywał w tym' owocnym życiu rolę pierwszo rzędną. No i gdyby tak obszerna faktografia życia i twórczości pisarza nie potwierdzała również nie zwykłości historii i nie dostarczała dowodów cieka wych na to, że się rozegrała - bez liku. Mamy przede wszystkim świadectwo autentycz ne, łatwe w całej rozciągłości do sprawdzenia, a tak że rewelacje samej wiedenki, która była przedmio tem marzeń, myśli i uczuć jubilata od apogeum jego pięćdziesięcioletniej działalności aż do pogrążenia go politycznego przez Niemców w opinii publicznej świa ta pod koniec fenomenalnego działania. Są dwa listy niezdawkowe „niedoszłej teścio wej” z Wiednia, Fridy del Negro, młodszej z pewno ścią od 69-letniego adonisa, zapalonego uczuciem do jej uroczej córki 29-letniej wiotkiej czarnookiej bru netki, Christy del Negro. Mamy wizerunki bohaterki romansu, która sta ła się straszną pomyłką życiową Kraszewskiego, i re lację świadka jego głębokiego zainteresowania oso bistego dla niefortunnego obiektu. A już najciekawiej zapowiadają się dalsze do wody stosunków, jakie łączyły wielkiego a kochliwe go pisarza polskiego z inteligentną i piękną (?) da mą. Jest bowiem rzeczą prawdopodobną, że dojdzie my jeszcze do odkrycia korespondencji wielbiciela
26 Romans Kraszewskiego z wiedenką młodszej od niego o czterdzieści lat „Zulejki” i że dowiedzie to ni mniej, ni więcej - tylko wpływu bez pośredniego czy pośredniego romantycznej historii na zmierzch jego gwiazdy, że odsłoni to źródła nie bywałej tragedii osobistej, o których by się dzisiaj nikomu nic śniło. Co do Zulejki, to epitet bierze się ze zdrowej rady, udzielonej starszemu panu przez drugiego dżen telmena tuż po flircie korespondencyjnym, jaki uciął sobie autor Starej baśni z Jadwigą Kuleszanką, mło dziutką nauczycielką z Kijowa, której w roku 1876 dedykował właśnie ten sławny utwór powieściowy.1 Flirt ten zostawił u pisarza wyraźnie niedosyt - „roz płynął się po kościach” , zakończył się na papierze. Zamiast odmłodzić go za sprawą Fauna - postarzył go. Niebawem w liście do pięćdziesięciosześcioletnie- go Józefa Keniga, redaktora „Gazety Warszawskiej” , narzekał na swe sterane kości na emigracji w Dreź nie. Na co pan Józef z Warszawy obruszył się do żywego: „Żal mi tylko, że się z Tobą zobaczyć nie mogę i przekonać Cię, że z tą Twoją starością nie jest tak, jak piszesz. Co za starość 64 czy 651 Goethe w sześć dziesiątym szóstym kochał się i palił jak kot do pani von Willemer (Suleika), a w siedemdziesiątym szóstym do baronessy von Lewetzow, nie licząc pod rzędniejszego spódnicowego plebsu w ciągu owych lat dziesięciu. Co mi tam, Kochany Panic Józefie, mówisz o starości itd. Że Cię hałasy jubileuszowe nu dzą, bardzo wierzę, ale za to są odwrotne strony za sługi, trzeba je znosić, śmiać się z nich, a o starości nie myśleć. Ztbym Ci mógł znaleźć jaką Zulejkę. 1 Muza „Starej baśni", u listów Kraszewskiego do Jadwigi Kuleszanki z lat 1875-1877. Ogłosił Wincenty Danek. „Pamięt nik Literacki” R. 49 (1958) z. j. Romans Kraszewskiego z wiedenką 27 pewno byś tak nic zakończył listu do mnie, jak za kończyłeś.” 2 Otóż Zulejka nawinęła się Kraszewskiemu w Wiedniu na zakończenie okazałych obchodów je* go pięćdziesięciolecia pracy literackiej. Przedstawiamy ją: Christine Grciner, urodzona 23 X 1852 r. w Mo nachium. Pochodziła ze skromnego środowiska stoli cy Bawarii. Była dziennikarką i publicystką, lite ratką, autorką romansu Na zawsze połączeni (Auł Ewig gebunden, 1882). Matka jej, Frida Greiner, wyszła za mąż powtórnie za Włocha, wenecjanina Candido del Negro - stąd pseudonim literacki córki z nazwiska ojczyma: Christa del Negro. Obyte z kul turą włoską i francuską, rozmawiały i koresponden- dowały z Kraszewskim wyłącznie po francusku. Naźwana później typową nowoczesną dzienni karką, przebywała Christa del Negro lat kilkanaście we Włoszech, głównie we Florencji i Rzymie, jeździ ła wielokrotnie do Paryża. Podróżowała do Egiptu, gdzie była m. in. sprawozdawczynią prasy nie mieckiej z ekspedycji sir Samuela Bakera, badacza Nilu w latach siedemdziesiątych zeszłego wieku. Współpracowała z dziennikami niemieckimi: „Frank furter Journal” i „Augsburger Allgemeine Zeitung” , jako korespondentka prasowa z Włoch i Egiptu. Uprawiała nawet dziennikarstwo polityczne, pisząc m. in. artykuły inspirowane przez Bismarcka (!). Weszła w świat dyplomatyczny przez posła nie mieckiego we Florencji, Wilhelma von Dónnigesa, z którego żoną i córką pozostawała w serdecznej przyjaźni. Zaczęła robić istną furorę w salonach am basady, gdy przedstawicielem zwycięskiej Rzeszy po 1870 r. został faworyt Bismarcka, hrabia Brassier de 2 Z korespondencji Józefa Keniga do Kraszewskiego (list dato wany 17 X 1878), Archiwum J. I. Kraszewskiego w Bibliotece Jagiellońskiej, rkps 6509 IV , k. 356.
28 Romans Kraszewskiego z wiedenką Saint-Simon Vallade, który się w niej podkochiwał. Szczegóły to bardzo ważne ze względu na jej przy szłe poufne stosunki z Kraszewskim.3 Jakby ten nie miał z kim inteligentniejszym i ciekawszym romanso wać, jakby nie miał obiektu bardziej godnego uwiel bienia - on patriota polski i... wróg Bismarcka nr i. Dyplomaci i poeci należeli do kręgu urodziwej dziennikarki, która około 1878 r. osiedliła się z matką na stałe w Wiedniu. Przyjaźnili się z nią przedstawi ciele świata naukowego, literackiego i artystycznego, jak autor wielu dramatów Ludwik Anzengrubcr, po wieściopisarka Maria von Ebner-Eschenbach, prof. Józef von Weilen - dramaturg i organizator teatrów, artysta rzeźbiarz Wiktor Tilgner, malarze Franz von Lenbach i Hans Makart - portreciści Bismarcka, Biilowa i niemieckiej arystokracji. Co to może zdziałać kobieta, poczynają*; od su gestii „wpływów w prasie" i „operatywności zawo dowej” , zwłaszcza gdy się pono było „pierwszą żur- nalistką w Niemczech” ! O barwnym życiu wiedenki dowiadujemy się z jej pamiętnika dyktowanego przez nią w latach sta rości, kiedy już spotkał ją ciężki los niewidomej. „Praca bez wytchnienia, los równie słodki, jak i nie szczęsny każdego ducha usiłującego czegoś inten sywnie dokonać, był także udziałem tej kobiety. Na stępstwem jej pracowitości bezgranicznej i wysiłków nadmiernych była utrata wzroku w sędziwym wieku. Dla przyjaciela - jedna podnieta więcej do podjęcia 3 Kraszewski miał w tych latach gotową książkę Lettres sur VAllemagne, lecz sam nie dopuścił do jej wydania, gdy roz pętała się w roku 1883 nagonka przeciw niemu, jako obywatelo wi nielojalnemu wobec przybranej ojczyzny. „Nakładcy fran cuscy dobijali się bardzo natarczywie o wydanie tego dzieła, ale Kraszewski nie chciał go wydać bezpośrednio po swym procesie, ażeby nie drażnić Niemców, gdyż dzieło zawiera dość ostrą krytykę stosunków państwowych i społecznych Niemiec” (G. S. [Grzegorz Smólski]: Korespondencja z San Remo. „K u rier Warszawski” 1887 nr 96). Romans Kraszewskiego Z wiedenką 29 się uporządkowania i opracowania jej wspomnień 4— pisze dr Rudolf Schade, który te pamiętniki, zatytu łowane Księga życia pierwszej dziennikarki niemiec kie), wydał w Berlinie około 193° r- nakładem To warzystwa Niemieckich Przyjaciół Literatury. Książka ta zawiera 23 stronice liczący rozdział o przyjaźni literatki austriackiej z naszym bibliopeą (ochrzczonym tak ówcześnie przez ojca naszej biblio grafii, Karola Estreichera) pod tytułem: Ostatnia mi łość poety. Charakterystycznie nazywa go autorka wyłącz nie „poetą” , co dla barwy relacji wypadałoby może uszanować, zwłaszcza że Kraszewski był poetą po dwójnie, bo także w prozie. Ale według intencji autorki, określenie to oznacza uniwersalnie pisarza z kolosalną wyobraźnią. Aż dziwne, że poza skromną notatką w tygod niku literackim z 1932 roku5 nikt nie zwrócił na nią w ogóle uwagi jako na arcyważny komentarz do lat drezdeńskich pisarza i źródło wiadomości o nim zgoła niebłahe. Gdzież jest w literaturze obcej druga taka relacja pamiętnikarska o jakimkolwiek pisarzu polskim XIX wieku i o romansie literatki niemieckiej z pisarzem polskim - aż do opisu jego ust namięt nych, młodego serca i zalet towarzyskich włącznie? Recenzent przed czterdziestoma laty podawał wpraw dzie w wątpliwość, czy wszystko, co ona mówi, na leży przyjąć za dobrą monetę, czy zasługuje w zupeł ności na wiarę, ale nikt nie podjął się trudu spraw dzenia tych rewelacji i ciekawostek biograficznych, ogłoszonych drukiem jeszcze za jej życia. 4 Christine v. Thaler (Christa ciel Ncgro): Fantasia D as Le- bensbuch der ersten deutschen ] oianahstin Mit 4 Bildbeigaben. Bearbeitet von Rudolf Schade (Verlag der GescUschaft deu- tscher Literaturfreunde). Berlin (b. d.), rozdz. V III: Etnes Dichters letzte Liebe, s. 259-281. , ■ 5 pe. [Paweł Ettinger]: Ostatnia mtlosc Kraszewskiego. „W ia domości Literackie” 1952 nr 462.
3° Romans Kraszewskiego z wiedenką Po dziesiątkach lat dopiero my to stwierdzamy dokumentarnie, w czym przyjąć należy prawdę 0 Kraszewskim z dzieleniem jej przez pól jako fan tazję powieściopisarską. Ale wskażemy w niej także sporo nitek prowadzących do kłębka zagadkowej afe ry polityczno-kryminalnej Kraszewskiego z lat 1883 1 1884, nie rozwikłanego do dnia dzisiejszego. Na przykład: dlaczego to właśnie inżynier Ale ksander Dienhcim-Brochocki z Florencji założył za Kraszewskiego po raz wtóry kaucję, wyzwalając go dnia 15 listopada 1885 r. warunkowo z twierdzy magdeburskiej. Przebywał tam powieściopisarz pół tora roku, zadenuncjowany z Wiednia przez dzien nikarza Arnima Adlera z nieodpartymi dowodami działalności antypaństwowej, skierowanej przeciw Niemcom bismarckowskim i skazany bez prawa do apelacji na wyższy wymiar kary. Interweniował w sprawie tego czasowego zwolnienia u cesarza Wil helma I - książę Antoni Radziwiłł, interweniowała Polka, księżna Falconieri-Carpegna6, u królowej włoskiej Małgorzaty, a ta z kolei u króla. Król na drodze dyplomatycznej usiłował złamać opór Bis marcka - choćby dla ocalenia honoru Italii, która odznaczyła parę lat wcześniej dra Józefa I. Kraszew skiego najwyższym swym odznaczeniem cywilnym: Krzyżem Komandorskim Korony Włoskiej z Gwiazdą Grand’Ufficiale. Aż wreszcie kanclerz zmiękł - za okupem 22 000 marek, a Dienheim-Brochocki nie skąpił na to pieniędzy z własnej kieszeni! 7 6 Na Wizerunkach książąt i królów polskich J. I. Kraszewskie go (Warszawa 1888) znajdujemy z tego tytułu dedykację: ,,J. O. Księżnie Ludwice z Hołyńskich Falconieri-Carpegna - w dowód najgłębszego szacunku przesyła Autor. Magdeburg, d. 16 października 188; r.” 7 Fakt wiadomy z ówczesnych doniesień prasowych, sprawdzo ny u Aleksandra Brochockiego przez Stanisława Krzemińskie go - zob. S. Krzemiński: Józef Ignacy Kraszewski [w:] Nowe szkice literackie. Warszawa - Kraków 1911 s. 209. Romans Kraszewskiego z wiedenką ii' Wspomnienia Christy del Negro mają powiąza nia z poszczególnymi utworami i dziejami wydań Kraszewskiego. Np. w wydaniu wiedeńskim, auto ryzowanym, wyboru jego pism, z lat 1880-1881, dwa pierwsze tomy spośród dwunastu opatrzone są na zwiskiem Christy del Negro jako tłumaczki Hrabiny Cosel na język niemiecki.8 Albo ze wspomnień tych dowiadujemy się, w jakich warunkach skreślił J. I. Kraszewski w Hyeres na Riwierze powieść histo ryczną Król chłopów. Przebywał tam od 4 lutego do końca kwietnia 1881 r., blisko trzy miesiące w willi „Charles” , w Ogrodzie Hesperyd, avenue Tropez. Wiemy o tym z korespondencji Kraszewskiego, ale już nie wiedzieliśmy - że w towarzystwie pani Kry styny i jej matki.9 Tam zarysowało się częściowo tło powieści Bez serca, tłumaczonej natychmiast, w roku 1882 na język niemiecki i drukowanej na łamach wiedeńskiej „Neue Freie Presse” .10 Niepodobna pominąć faktu, że wspomnienia Christy del Negro rzucają światło nawet na uczynek wdowy po Józefie I. Kraszewskim, godny ubolewa nia. Pani Zofia z Woroniczów Kraszewska, zmarła w trzy i pół roku po mężu (pochowana w stroju za konu kanoniczek na Powązkach w Warszawie - kwa- 8 D ie Grafin Cosel, historischcr Roman, zwci Bandę. Aus- gewahlte Werke von J. I. Kraszewski, autorisiertc Ausgabe - mit Portrat und Biographic des Verfasscrs. Wicn Pcst - Leipzig (A. Hartlebens Vcrlag) 1880. Band I und II, iiber- setzt von Ch. del Negro. Jest to wydanie poprzedzone drukiem powieści na łamach „Deutsche Zcitung” w Wiedniu w pierw szym półroczu 1880 r. 9 J. I. Kraszewski: Król chłopów. Czasy Każmirza Wielkiego. Powieść w 4 tomach. Kraków 1881 (przedmowa datowana: Hyc- res 6 IV 1881). 10 Bez serca. Obrazy naszych czasów przez J. I. Kraszewskiego. Utwór, ukończony według sygnatury autora w styczniu 1882 r., ukazał się w 79 odcinkach „Kuriera Warszawskiego” (od 4 września 1882, nr 198 i nn., do 18 stycznia 1883, nr 1-14). Pierwodruk niemiecki w „Neue Freie Presse” w miesiącach wcześniejszych 1882 r.
tera 67), nie mogła mu podobno darować, że nie do trzymał jej wierności, którą przysiągł w dwudziestym szóstym roku życia. Przed śmiercią zniszczyła doku mentnie wszystkie jego listy do niej pisane,11 gdy tymczasem autor Szalonej zachował skrupulatnie (i owszem, wiernie) 841 listów żony z całego życia (przechowywanych dziś w Bibliotece Jagiellońskiej). Można sobie wyobrazić, co się biedaczka czcigodna o mężu nasłuchała, skoro nawet w druku wypomniał mu tę niewierność bardzo elegancko hrabia Stanisław Tarnowski, jeszcze za jej życia.12 Ile się nasłuchała o zdemaskowaniu męża przez Niemców jako fran cuskiego szpiega! No, ale nie zapomnijmy tu dodać, że państwo Kraszewscy nie widzieli się przez dwa dzieścia cztery lata - aż do śmierci - ani razu... od raptownego opuszczenia Warszawy przez pisarza za raz po wybuchu powstania styczniowego, kiedy gro ziło mu zesłanie na Syberię. Było to przecież abso lutnie to samo, co oderwanie się od kraju tysięcy oj- 3* ________ __________________Romans Kraszewskiego z wiedenką 11 ..... spaliła je przed swoją śmiercią (6 X I 1890). Musiało ich być ponad osiemset, sądząc po liczbie jej listów do męża.” (M. Kulikowski: Korespondencja Kraszewskiego, odbitka z Księgi ku czci Józefa Ignacego Kraszewskiego, s. 433). 12 W recenzji monografii Piotra Chmielowskiego: Józef Ignacy Kraszewski. Zarys historyczno-literacki. Kraków 1888 („Prze gląd Polski” 1888, t. I, s. 581-594). „G d y Chmielowski w zupełności zdaje się podzielać zdanie Kraszewskiego, z niechęcią malującego «strupieszalość i zgni liznę* sfer szlacheckich i arystokratycznych, Tarnowski, świa dom złego małżeńskiego pożycia Kraszewskiego, takim krytym sztychem odparowuje insynuację: «Co zaś do zepsucia obycza jów, Iuźności związków małżeńskich i podobnie, które K ra szewski wyrzuca A R Y ST O K R A T O M , grzechy takie nie między nimi tylko się trafiają - a między nimi trafiają się właśnie, dzięki Bogu, daleko rzadziej -niz przed rokiem 1830, a nawet 1840. Oczywiście nie wątpimy ani na chwilę, że Kraszewski miał prawo do kazań tego rodzaju, że sam byt przykładnym i wiernym małżonkiem!* Inaczej byłoby w tych jego kazaniach coś bardzo nieprzyjemnego” (zob. F. Hoesick: Stanisław Tar nowski. Rys życia i prac. Warszawa 1906, t. II, s. 182).
Kraszewski ,,w wieku późniejszym” . Rys. Władysław Podkowiń ski piórkiem, na podstawie poprzedniego zdjęcia, 1887
Christine Greiner vel Christa del Ncgro, później pani Thaler. Malował Hans Makart, 1875 JÓ2ef I. Kraszewski w Wiedniu. Fotografia z lat 1879 1881
Gmach opery dworskiej (Hofoper), gdzie w październiku r. odbyło się przedstawienie calowe na czcić 1. I. Kraszewskiego Reichsratstrasse z gmachem Rady Państwa (na prawo) i nowym Ratuszem (w głębi), w śródmieściu Wiednia z końca XTX wieku
Jeden z ulubionych motywów rysunkowych autora Chaty za wsią, przewijających się u niego również w okresie romansu z wiedenką. Rysunek ołówkiem, datowany 25 I [880 Romans Kraszewskiego z wiedenką 33 ców rodzin po 1939 roku na ćwierć wieku czy mniej lub więcej! Nie są do zakwestionowania pobyty Kraszew skiego w Wiedniu po pierwszym spotkaniu z Krysty ną del Negro, m. in. podczas kongresu międzynaro dowego literatów w dniach 1 5 - 1 6 września 1881 r. Wiadomo skądinąd, że Kraszewski przebywał w Wie dniu od 26 stycznia do 1 lutego 1881 r. - w sprawie zbiorowego wydania swych pism, na które miał na kładcę z jego własnej inicjatywy. I że stąd wybierał się przez Genuę i Niceę do Hyeres.13 Pamiętnik po zwala się domyślać, że wtedy zostały omówione szcze góły wspólnego pobytu z paniami na Lazurowym Wy brzeżu. Itinerarium pisarza potwierdza informacje 0 przygodach pamiętnikarki, przeżytych razem z nim. Tak samo wiadomo skądinąd, że pisarz przebywał nie po raz pierwszy w lipcu 1880 r. na kuracji w Homburgu. Tylko pamiętnik jednak pozwala się domyślać, że był w Wiedniu zaraz potem, i ujawnia ciekawy szczegół o utworze Kraszewskiego, napisa nym świeżo w Homburgu, a drukowanym, zdaje się, tylko po niemiecku. Christa del Negro wyszła za mąż po śmierci Kraszewskiego, w dość późnym wieku, za literata austriackiego, Karola Thalera (1836-1916), starsze go od niej o lat szesnaście, doktora filozofii, poetę 1 dramaturga, byłego redaktora „Neue Freie Presse” (w latach 1868-1870), współwydawcę ;,Deutsche Zeitung” w Wiedniu (od 1873 r.). Życiorysy jego podają, że ożenił się w r. 1881 z Adaminą von der Becke, z domu Baumgartner, ale nie podają daty za warcia małżeństwa z Christą del Negro. Thaler znał piętnaście języków. „Neue Freie Presse” była za jego redakcji bardzo agresywna w germanofilstwie oraz 13 W . B. Engestrom: Listy ]. I. Kraszewskiego do mnie pisa ne iSig-iSSy (97 listów w rękopisie. Biblioteka Polskiej A ka demii Nauk w Warszawie, PK iN , k. 47-48 oraz k. 20). Romans
34 Romans Kraszewskiego z wiedenkę; krańcowo nacjonalistyczna, zgodnie z ówczesnymi dą żeniami pangermańskimi, i to tak dalece, że stracił swe stanowisko z tego powodu.14 Pozostał jednak nadal współpracownikiem literackim i szarą eminen cją pisma. Ten to właśnie dziennik wiedeński druko wał przed oryginałem polskim głośną powieść J. I. Kraszewskiego Obne Herz (Bez serca). Autorka wyznań o miłości Kraszewskiego zmar ła dnia 12 stycznia 1 9 r. w Gallneukirchen, w gór nej Austrii (koło Linzu). Wspomnienia jej następują w przekładzie in extenso. 14 Dane biograficzne o Karolu Thalerze z listu Otto Forst- -Battaglii do Antoniego Trepińskiego, datowanego: Wiedeń 12 i 21 X 1063, ze wskazaniem licznych źródeł informacyjnych (rkps w posiadaniu adresata). Pamiętnik wiedenki «OSTATNIA MIŁOŚĆ PISARZA* Napisała Christa del Negro (Christine v. Thaler)
Tytuł oryginału EINES DICHTERS LETZTE T.IF.BH rozdział VIII książki FANTASIA. DAS EEBENSRUCH DER ER STEN DEUTSCHEN JOURNALISTIN Stosunki moje z pisarzem polskim Ignacym Kra szewskim 1 są dostatecznie frapujące, aby wiadomo ściami o nich podzielić się z publicznością. JÓ ZEF IGNACY KRASZEW SKI, jeden z naj znakomitszych nowszych pisarzy polskich, wywarł wielki wpływ na swe czasy. Twórczość jego obejmuje prawie wszystkie rodzaje literackie’; odznaczając się zdumiewającą płodnością, napisał ponad 400 tomów. Najlepsze rzeczy stworzył jako nowelista i powieścio- pisarz; wyborne jego powiastki przyczyniły się do wy parcia panoszącej się francuszczyzny i przygotowania gruntu pod rozwój rodzimej literatury. Pisał rozpra wy historycznoliterackie, studia ’ o Dantcm, kartki z podróży, dzieła historyczne, ukoronowane Polską w czasie trzech rozbiorów. Redagował też „Gazetę Polską” . Żył potem w Dreźnie, gdyż czuł się dobrze na ziemi niemieckiej, został jednak obwiniony o upra wianie działalności antyniemieckiej i aresztowany. Z więzienia zwolniony na urlop, zapewniał mnie cią gle o swej niewinności. W jednym z listów datowa nych 1879 r. pisał: „Niemcy pokochałem tak, że stały 1 Błędnic podaje tu autorka (czy raczej edytor!) wspomnień nazwisko Kraszewskiego w zestawieniu z tym imieniem - nigdy przezeń oddzielnie nie używanym. Nie trzeba wszakże mylić Józefa Ignacego z księdzem biskupem Krasickim ani nie wy pada, jak się zdarza, klepać tak obu po ramieniu. Można raczej pisać: Józef Kraszewski, gdyż w dzieciństwie i młodości w ten sposób się podpisywał, obchodzi! imieniny na Józefa, było to jego imię główne i jedyne na co dzień w rodzinie. Edytor zresztą błędu powyższego ani razu nie powtórzył (aT).
58 CHRISTA DEL NEGRO się moją drugą ojczyzną, dlatego przyjąłem obywa telstwo niemieckie.” Zawarcie znajomości z wielkim poetą wiąże się z osobą jego rodaka, hrabiego Brochockiego, owego „biednego wygnańca polskiego” , którego poznałam we Florencji. Kiedym go spotkała po raz wtóry w Wiedniu, nie był to już ten pauure exile polonais, jak lubił siebie nazywać; dźwięczne nazwisko: hrabia „Dienheim Szczawiński-Brochocki” , pomogło mu w ■ zdobyciu intratnego stanowiska. Zajmował piękny dwupokojowy apartament w hotelu „Grand” i mógł sobie pozwolić na wszelkie przyjemności. Na wiasem mówiąc, miał za sobą romans, który przypra wił go li tylko o zmartwienie. Tytuł hrabiowski i po trójne górnie brzmiące nazwisko obudziły u pewnej młodej, ambitnej Amerykanki życzenie zaprowadze nia go do ołtarza. Pozbawiony urody, próżny i ujęty pochlebstwami Polak wpadł łatwo w sidła. Natych miast po zawarciu małżeństwa piękna Amerykan ka w charakterze dumnej hrabiny wybrała się sama do Ameryki i nie pokazała mu się więcej na oczy. Brochocki łudził się skrycie a niewzruszenie nadzie ją, że jeszcze do niego powróci, lecz daremnie. Pozo stał człowiekiem osamotnionym. Przybył wtedy wprost z Krakowa, gdzie brał udział w okazałych obchodach jubileuszowych, od prawionych niezwykle szumnie dla uczczenia pięćdzie sięcioletniej działalności literackiej jego sławnego ro daka, Kraszewskiego (2-10 X 1819). Również Wie deń szykował się do uczczenia polskiego jubilata. Dzień, w którym sędziwy pisarz przybyć miał do sto licy państwa, został już wyznaczony. W tym czasie przyniósł mi Brochocki niektóre dzieła swego przyjaciela. Rozkładając je na stole, przy którym mnie zastał, unosił się zachwytem: - To są arcydzieła! Musi je pani przeczytać! Niech pani spojrzy, oto Poeta i świat (Poznań 1839). Kraszewski ugruntował tym swoją sławę. Tu Mori- «Ostatnia miłość pisarza» 3 9 turi, tam Resurrecturi i jemioła, wzruszająco piękna rzecz, odsłaniająca szlachetne serce mego niezrówna nego współziomka. Poznajomiłbym panią chętnie z tym wspaniałym człowiekiem. Odniesie pani z te go wielką korzyść. Nie wiem jednak, czy uda mi się Kraszewskiego przyprowadzić... Spojrzenie jego padło nagle na moją prawą rę kę, sięgającą po jedną z książek. - Już mam koncept! - zawołał uradowany. - Nie zdoła się temu oprzeć wielki adorator pięknych damskich dłoni. Opiszę mu pani rączkę i to go rzuci do jej stóp... Zaczerwieniłam się na ten rycerski komplement, ale przypomniałam sobie, że ręką moją zachwycał się również Hans Makart, który mnie malował i... jego przyjaciel, rzeźbiarz Tilgner, modelator jej odlewu. Wydało mi się jednak, że od skromności mej wyma gano zbyt wiele. W dniu galowego przedstawienia na cześć Kra szewskiego, zapowiedzianego w dworskim teatrze operowym, hrabia przyniósł bilety do loży dla mojej matki i dla mnie. - Przyprowadzę wam jubilata w pierwszym antrakcie, lecz musi mi pani za to przyrzec, że zdej mie pani rękawiczkę. Niech się pani zrobi jak naj piękniejsza, droga przyjaciółko. Byłbym dumny, gdy by się pani udało podbić pisarza, starszego pana... Wybierając się do opery włożyłam na siebie bia łą suknię z kosztownej crepe de Chine, otrzymaną kiedyś w darze od naszego przyjaciela, konsula Tra- versa. Lekkie westchnienie wyrwało mi się mimo wo li. Ubiór leżał na mnie jak na pannie młodej, a prze cież czułam się wówczas bardziej oddalona od zwy kłego ludzkiego szczęścia niż kiedykolwiek, wiodąc życie oddane pracy i tylko pracy... Gdy wieczorem w operze opadła kurtyna po pierwszym akcie, matka przypomniała mi obietnicę, którą wymógł na mnie hrabia Brochocki. Przesiadłam
CHRISTA DEL NEGRO się na tylne miejsce w loży, gdyż jaskrawe oświetle nie gmachu sprawiało ból moim oczom, osłabionym już wówczas wytężoną nocną pracą literacką; usia dłam na czerwonej kozetce i ściągnęłam rękawiczki... Wtem otwarły się drzwi loży i do środka wpadł, po przedzony przez Brochockiego, uderzająco małego wzrostu pan, pochylony, w głębokich ukłonach. Wło sy rzadkie, siwa gęsta broda zmierzwiona. Ruchy kanciaste i niezgrabne. Usiadł przy mnie. I dopiero w tej chwili uświadomiłam sobie obecność znakomi tego człowieka: czoło wysokie i jasne, zwierciadło wielkich myśli; brwi silne i krzaczaste, jak gdyby cie niem mające osłonić niżej tkwiące oczy, aby nie znik nęły pod na wpół przymkniętymi powiekami; nos ładny i wydatny, usta uduchowione i znamiennie młodzieńcze. Gdy mówiłam o jego dziełach, rzucił uwagę, że ludzie chwalą zbyt często to, czego wcale nic czytali. Zacytowałam na to parę zdań z jego powieści, by do wieść, iż je naprawdę czytałam. Powiedziałam to, a on spojrzał na moje ręce. Ja umilkłam, on rzekł: - Zostawmy moje utwory, madame. Posiada pani coś, co jest więcej warte od wszystkiego, co wy drukowano.- ręce pani to dzieła sztuki. Pozwoli pani, że złożę na nich z pełnym uszanowaniem pocałunek, w chwili gdy będziemy się żegnali? Uśmiechnęłam się z zażenowaniem i odpowie działam wymijająco, że przełożyłabym chętnie jedną z jego powieści na niemiecki, gdybym znała język polski. - Na to jest rada - odrzekł i po raz pierwszy przyjrzał mi się bliżej (miał szaroniebieskie oczy o przyjaznym spojrzeniu i rzadko spotykanym bla sku). - Moja Hrabina Cosel została przetłumaczona na francuski, może ją pani z tego przełożyć na nie miecki. Prześlę pani egzemplarz, jak tylko znajdę się ponownie w Dreźnie. Może przypadnie pani do gu «Qstajnia miłość ptsarza» 41 stu. Jest to historia nieszczęśliwej przyjaciółki Augu sta Mocnego, jednej z najpiękniejszych i najinteli gentniejszych kobiet jego czasów; popadła w niełaskę i zmarła w twierdzy Stolpen. Przyrzekłam dołożyć starań, by przetłumaczyć Hrabinę Cosel jak najlepiej. Pochwycił nagle obie moje ręce, ucałował je i rzucił się ku wyjściu z loży. - Mon Dieit, mon Dieu! - zawołał z gestem de speracji hrabia Brochocki, pożegnał się śpiesznie i pobiegł za osobliwym jubilatem. Nazajutrz wczesnym rankiem przygalopowal fiakrem przed nasz dom Henryk Reschauer. Ruchli wemu i cenionemu wydawcy „Deutscher Zeitung” śpieszyło się widać strasznie, gdyż wpadł do mego pokoju jak wicher i wołał od progu: - Musimy napisać coś o jubilacie! Usiadłam i poprosiłam go ruchem ręki, aby również spoczął. - Nie mam czasu, nie mam czasu, idę natych miast do biura. Poznała go pani osobiście? Potwierdziłam. - Niech pani to zrelacjonuje, Auguście Folle- nius 2. Musi też pani pertraktować w naszym imie niu o powieść pióra Kraszewskiego... - To już zostało załatwione, panie Reschauer - przerwałam mu. - Starszy pan raczył mi udzielić zgo dy na przełożenie jego Hrabiny Cosel. - Naprawdę? - zdumiał się ogromnie. - Jest pani współpracowniczką bezkonkurencyjną. Ale niech pani w końcu opowie, niech pani opowie, jak do tego doszło. Teraz dopiero usiadł, a ja zdałam mu sprawę z wczorajszego wieczora w operze dworskiej. - Pyszne, wyborne! - mówił śmiejąc się. - Dziś jeszcze muszę oznajmić czytelnikom, że udało się nam pozyskać romans mistrzowskiego pióra Kra- • Pseudonim, który mi nadal jako autorce felietonów.