cycek77

  • Dokumenty460
  • Odsłony196 401
  • Obserwuję233
  • Rozmiar dokumentów746.0 MB
  • Ilość pobrań95 056

Letnicy 5- Historia Christiana - Ane-Marie Kjeldberg

Dodano: 5 lata temu

Informacje o dokumencie

Dodano: 5 lata temu
Rozmiar :460.3 KB
Rozszerzenie:pdf

Letnicy 5- Historia Christiana - Ane-Marie Kjeldberg.pdf

cycek77 EBooki
Użytkownik cycek77 wgrał ten materiał 5 lata temu.

Komentarze i opinie (1)

Gość • 3 lata temu

Dziękuję

Transkrypt ( 25 z dostępnych 28 stron)

Ane-Marie Kjeldberg Letnicy 5: Historia Christiana Lust

Letnicy 5: Historia Christiana przełożył Stefan Nord tutuł oryginał Sommerfolket 5: Christians fortælling Copyright © 2017, 2019 Ane-Marie Kjeldberg i LUST Wszystkie prawa zastrzeżone ISBN: 9788726153927 1. Wydanie w formie e-booka, 2019 Format: EPUB 2.0 Ta książka jest chroniona prawem autorskim. Kopiowanie do celów innych niż do użytku własnego jest dozwolone wyłącznie za zgodą LUST oraz autora.

Późna wiosna 1969 Domek letniskowy Solhjem nad Morzem Północnym Christian i jego młodsza siostra Bodil odziedziczyli po swoich rodzicach i zachowali jako wspólną własność. Ponieważ Christian owdowiał, a następnie znowu się ożenił i ponownie rozwiódł, a Bodil również została wdową, wspólne zamieszkanie wydawało się świetnym rozwiązaniem. Rzeczą absolutnie niezbędną było jednak zatrudnienie pomocy domowej. Żadne z nich nie miało czasu na zajmowanie się domem. Christian był rozchwytywanym architektem, a Bodil odziedziczyła po mężu firmę, w której zdecydowała się objąć stanowisko dyrektora. Wszyscy wróżyli jej porażkę, ale ona zamiast tego osiągnęła oszałamiający sukces. To właśnie gosposia Nook stała się zarzewiem konfliktu, który właśnie powstał między rodzeństwem. Jako pomoc domowa była zawsze obowiązkową i niezawodną osobą, a oni przez ostatnich dwanaście lat byli z niej bardzo zadowoleni. Niestety, niedawno zmarła matka Nook, a trzydziestotrzyletnia kobieta całkowicie się rozsypała. Lekarz stwierdził załamanie nerwowe i zalecił spokój, odpoczynek i życzliwą atmosferę. – Świetnie – powiedziała Bodil przynajmniej dziesiąty raz. – Musi wrócić do Tajlandii, skąd pochodzi. Pewnie ma tam sporo dalszej rodziny, która się nią zajmie. – Przecież wyjechały z matką z Tajlandii, kiedy Nook miała czternaście lat. Nie zna tam nikogo. – Ale dostaje jakieś listy – powiedziała Bodil, stukając palcami w stół. – To nie to samo, co kogoś znać – powiedziała cicho Christian. – Uważam, że Christian ma rację – powiedziała Xenia, która właśnie ich odwiedziła razem z Ingrid, pasierbicą Christiana. Christian przez dyskrecję nazywał Ingrid i Xenię współlokatorkami, ponieważ dzieliły wspólnie domek letniskowy, ale w rzeczywistości łączyło je o wiele więcej. Cieszył się, wiedząc, jak promienieją z miłości.

– Ja też się zgadzam – powiedziała Ingrid. – Mój Boże! Co się z wami dzieje? – powiedziała Bodil i gwałtownie wstała, po czym zniknęła z salonu. – Nook to człowiek, a nie wytarta ścierka – powiedział Christian do Ingrid i Xenii. Widział, że doceniają jego ludzkie podejście, ale nie powiedział im, że to jego podejście do Nook było czymś więcej niż tylko troską odpowiedzialnego pracodawcy – było wyrazem szczególnej, silnej sympatii, jaką ją darzył. Przez te wszystkie lata, kiedy Nook pracowała w Vill Pax, jej twarz wyrażała uprzejmość i uśmiech, ale była pozbawiona emocji. Jedynie czasami coś się zmieniało i jej mimika stawała się żywsza i różnorodna. Fascynowało go to i chciał chronić Nook, aby na jej twarzy mogło pojawiać się więcej pozytywnych emocji. Lubił ją tak, jak domyślał się, że lubi się córkę, i bardzo chciał jej pomóc w tej osobistej tragedii, która kompletnie ją załamała. Nie miał jednak pewności, czy Nook mu na to pozwoli. Następnego dnia wrócił do domu wcześniej niż zazwyczaj i zastał Nook w kuchni, gdzie z zapłakanymi oczami właśnie przygotowywała obiad dla niego i Bodil. Po drodze kupił pączki. Wiedział, że Nook je uwielbia, i po krótkiej namowie Nook siedziała razem z nim przy kuchennym stole i popijając kawę, jadła jeden z nich. – Czy ma się pani lepiej, Nook? – zapytał, kiedy przełykała ostatni kęs. – Tak, dziękuję bardzo, panie Dahl – powiedziała Nook, uśmiechając się swoim wyuczonym, podobnym do maski uśmiechem. – Proszę mi opowiedzieć o swojej matce – poprosił cicho Christian. Nook spojrzała na niego przerażona. – Nie mogę. Nie mam siły o niej myśleć – próbowała tłumić płacz. – Nie mam już nikogo na tym świecie. – To nie tak – powiedział Christian. – Są ludzie, którzy panią lubią. Spojrzała na niego. Jej brązowe oczy były mętne. W tym samym momencie otworzyły się drzwi i do kuchni wparowała Bodil w swoim nieskazitelnie chabrowym stroju spacerowym. – Na miłość boską, Nook, obiad jeszcze nie jest gotowy? – zawołała, przelatując ostrym wzrokiem po stole kuchennym i kuchence.

– Przepraszam, pani Eriksen – powiedziała Nook, zrywając się gwałtownie i przewracając przy tym swoją do połowy pełną filiżankę kawy. – Niech się pani ogarnie! – krzyknęła Bodil. Nook próbowała wytrzeć kawę swoim fartuszkiem. – Niech pani pójdzie do siebie – powiedział Christian. – Ja się tym zajmę – delikatnie popchnął Nook w kierunku drzwi. – A co z posiłkiem? – Bodil rzuciła wściekłe spojrzenie najpierw na Nook, a potem na Christiana. – Ja się tym zajmę, Bodil – powtórzył Christian, wypowiadając te słowa ostro i głośniej niż zwykle, po czym zamknął drzwi za gosposią. – To moja wina, że nie skończyła przygotowywać obiadu – powiedział. – Poczęstowałem ją pączkiem. Bodil przewróciła oczami. – A czyja to wina, że nie odkurzyła w holu? Albo że od tygodni nie wyczyściła kołatki i skrzynki na listy. – Właśnie zmarła jej matka. – Właśnie?! Minęły już trzy miesiące. Może w końcu powinna wziąć się w garść. – Nie możesz okazać trochę współczucia? – spytał Christian. – Nie przez trzy miesiące. Jest dorosła. A poza tym płacimy jej za utrzymywanie naszego domu, a nie za użalanie się nad sobą. – Przestań. Ma załamanie nerwowe. – Załamanie nerwowe! Skoro tak, to znaczy, że jest niezdolna do pracy i powinniśmy zatrudnić kogoś innego. Szary Wzrok Bodil był zimny jak nierdzewna stal. Ale Christian w jednym się z nią zgadzał. Nook powinna opuścić ten dom. – Nook – zaczął delikatnie, kiedy wieczorem zawołał ją do swojego pokoju. – Chcielibyśmy dać pani wolne, aby mogła pani w spokoju dojść do siebie. – O nie, panie Dahl, obiecuję, że będę się starała i będę robiła wszystko poprawnie, i nie będę już więcej płakała – zapewniała go, mówiąc szybko z drżącymi ustami. – Proszę mnie nie odsyłać z powrotem do Tajlandii. Praktycznie nie potrafię już powiedzieć ani słowa po tajsku. Bardzo pana

proszę – łkała. – Ależ Nook, ja nie chcę odesłać pani do Tajlandii – powiedział Christian. – Chcę, żeby pani wyjechała nad Morze Północne. – Nad Morze Północne? Czy znajdę tam pracę? – spojrzała na niego. – Nie, nie. Nie będzie pani pracowała. Będzie pani odpoczywała. Pojadę z panią. Spędzimy kilka tygodni w domku letniskowym, moim i mojej siostry. Będę tam pracował, ale będę również robił sobie przerwy, żeby przygotowywać dla nas posiłki i tak dalej. Nie będzie pani nic musiała robić. – Czy pani Eriksen jedzie z nami? – zapytała Nook bez emocji. – Nie, tylko my. – Ale gdzie ja będę spała? – Nook spuściła wzrok. – Będzie pani miała swój własny pokój, tak jak tutaj – uśmiechnął się uspokajająco. – Dostanie pani pokój na górze, ja będę spał na parterze. Nook wciąż stała ze spuszczonym wzrokiem. W tym momencie w pośpiechu, pełnym zniecierpliwienia zamaszystym krokiem do holu weszła Bodil, stukając głośno wysokimi obcasami. Przez prawą powiekę oka Nook przebiegł skurcz. – Tak – powiedziała. – Wyjadę, jeżeli będę mogła zabrać ze sobą moje lalki. – Lalki? – Tak, to moje przyjaciółki. Dwa dni później kolekcja lalek Nook leżała spakowana w pudełku, które zostało wstawione do bagażnika citroena DS razem z jej walizką w kratę, skórzaną torbą Christiana oraz rzeczami niezbędnymi do jego pracy. Kiedy byli już na miejscu, Nook chodziła cicho po całym domku i wszystkiemu uważnie się przyglądała. Podziwiała oliwkową ławeczkę, dwuskrzydłowe przeszklone drzwi, które oddzielały dwa pokoje. Obserwowała portret matki Christiana z uczesanymi do góry włosami, w białej plisowanej sukience. Dotykała ostrożnie kwiecistych zasłon, wiklinowych mebli z poduszkami w biało-niebieskie paski oraz białego szwedzkiego pieca kaflowego. Przechodziła szerokimi drzwiami na krytą werandę i stała tam, długo wpatrując się w piasek i niebieskie morze. W łazience oglądała z zaciekawieniem z marmurową płytę, umywalkę w

kącie, duży prysznic sufitowy oraz drewnianą rączkę sznura od spłuczki nad toaletą, a w pokojach – kremowe toaletki i wykusze z okrągłymi oknami. Christian obserwował ją, ale nie był w stanie odczytać, co myślała lub czuła. Przypominała mu ptaka, który kiedyś przez przypadek wleciał do starego domu letniego. W jego czarnych oczach odbijały się meble, obrazy i dywany, a on, zdezorientowany, próbował wydostać się na zewnątrz przez zamknięte okna. Ostatecznie pozwolił Nook wybrać pokój, w którym chciałaby mieszkać. Wybrała najmniejsze pomieszczenie i ustawiła na parapecie swoje lalki. Następnie poradził jej, by poszła do salonu i odpoczęła sobie, podczas gdy sam zajął się przygotowaniem szybkiego posiłku. Kiedy wszedł do salonu, żeby zawołać ją do kuchni na kolację, Nook siedziała przy otwartych drzwiczkach pieca zwinięta w kłębek w jednym ze starych krzeseł wiklinowych i wpatrywała się w ogień. Znowu wyglądała jak zagubiony ptak, ale tym razem taki, który znalazł sobie gniazdo na noc gdzieś w obcym i nieznanym miejscu. Przy jedzeniu prowadzili niezobowiązującą rozmowę. Nook uśmiechała się, jakby miała na twarzy maskę, i odpowiadała „tak” lub „nie”. Potem zaproponowała, że pozmywa po kolacji, ale Christian uprzejmie, lecz zdecydowanie odmówił, biorąc to na siebie, więc Nook pożegnała się grzecznym, ale bezemocjonalnym życzeniem dobrej nocy. Po pozmywaniu naczyń Christian próbował czytać kryminał Marii Lang, ale nie mógł się skoncentrować. W końcu poszedł na górę do swojego gabinetu, żeby trochę popracować. Kiedy przechodził obok pokoju Nook, usłyszał, że z kimś rozmawia. Miał ochotę zatrzymać się pod jej drzwiami i posłuchać, ale przemknął się dalej. Gabinet znajdował się tuż obok jej pokoju i przez cienką ścianę słyszał, jak rozmawia, cicho i nieustępliwie. Nie rozróżniał słów, ale był pewien, że rozmawia po duńsku. Usiadł przy stole kreślarskim i zaczął rysować projekt willi. Przez długi czas jego pracy towarzyszył dźwięk głosu Nook, ale kiedy parę godzin później schodził po schodach do swojej sypialni, która znajdowała się na parterze, w jej pokoju było cicho. Następnego dnia Nook wciąż była bardzo zachowawcza w jego towarzystwie, ale udało mu się namówić ją na długi spacer po szerokiej

plaży. Majowa pogoda pokazała swoje łagodne oblicze, ale Nook i tak było zimno, choć była opatulona w wełniane swetry, a na nogach miała kozaki. Mimo tego Christian odniósł wrażenie, że spodobało jej się Morze Północne ze swoim nigdy niekończącym się szumem. Po południu Nook znowu wróciła do swojego pokoju, a on poszedł popracować. Pod dachem krytym strzechą było ciepło, więc otworzył drzwi na balkon i wyszedł na moment na świeże powietrze. Znów usłyszał głos Nook, ale zdecydowanie wyraźniej niż ostatnim razem, bo otworzyła okno do swojego pokoju. – Nie, nie – mówiła cichym, ale wyraźnym głosem. – Nie bić jej, nie bić. – A następnie głębszym, surowym głosem: – Uważaj, gówniarzu, żebym to ja tobie nie przyłożyła. Christian pokręcił głową. Co tam się działo? Czy Nook ogarniał obłęd? Podszedł bliżej, żeby móc ją lepiej usłyszeć, ale nagle rozległo się skrzypienie desek na podłodze i Nook zatrzasnęła okno. Następnego dnia Christian siedział przed domkiem z książką, podczas gdy Nook znowu udała się do swojego pokoju. Po około pół godzinie usłyszał, jak otwiera u siebie okno, i za chwilę znowu zaczęła rozmawiać. Cicha luźna rozmowa na różne głosy, jakby dwie lub trzy osoby rozmawiały ze sobą, ale tak, jakby to jedna osoba bawiła się w to wszystko. I zrozumiał. Lalki. Nook bawiła się po prostu swoimi lalkami. Christian odłożył książkę. Było to dosyć dziwne. Nook raczej nie sprawiała wrażenia infantylnej – ani wcześniej, ani teraz. Robiła zakupy, zajmowała się domem, ze spokojem przyjmowała listonoszy i fachowców, dojrzale i kompetentnie załatwiając sprawy, zanim się załamała psychicznie. Była jedynie zdystansowana, a teraz, kiedy umarła jej matka, bez wątpienia samotna, ale nie sprawiała wrażenia, że dzieje się z nią coś dziwnego. Ale zabawa lalkami w wieku trzydziestu trzech lat – czy to nie było dziwne? Wieczorem Nook ponownie zaproponowała pomoc przy zmywaniu, więc Christian zgodził się, pozwalając jej wycierać naczynia. Opowiadał jej trochę o tym, jak spędzał wakacje w Solhjem, gdzie rodzina przenosiła się na całe lato razem z ciotkami, które były pannami, oraz z dziadkami i służącymi. – Mój ojciec spędzał tutaj tylko kilka tygodni. Pracował przecież w

Århus – powiedział. – Czy on był miły? – zapytała Nook, wycierając dokładnie szklankę. – Tak, ale prawie zawsze był zajęty, więc tygodnie, które tutaj spędzał, były naprawdę cenne. Nook pokiwała głową. – Kiedyś zrobił dla mnie latawiec – dodał Christian. – On nie był większy, niż pudełko zapałek, ale miał ogon z kawałków papieru i tak dalej. Następnego dnia wymknąłem się z lunchu, żeby go puścić. – Uśmiechnął się, a jego uśmiech sięgnął oczu, ale po chwili nagle zniknął z jego twarzy. – Nigdy nie miałam ojca – powiedziała Nook. – Ale pani matka wyszła za mąż tutaj w Danii, prawda? – To był mój ojczym. Miałam czternaście lat, kiedy się pobrali, a osiemnaście, kiedy się zmarł. – Jaki był? – Miły. Ale prawie nigdy nie było go w domu. Zawsze był w rozjazdach, miał swoje wykłady i podróże. – Wykłady? To kim był pani ojczym? – zapytał Christian. Nook wymieniła jego nazwisko. Był znanym duńskim podróżnikiem. Dziwne, że nigdy o nim nie wspominała. Christian obliczył w myślach, że musiał był sporo starszy od matki Nook. Następnie Christian zaprosił Nook na filiżankę kawy w salonie, ale najwidoczniej Nook nie miała już więcej ochoty rozmawiać. Siedziała i obserwowała ogień, popijając kawę. Christian oddał się lekturze Morderstwa w teatrze Marii Lang. Później Nook poszła do swojego pokoju, a Christian udał się do gabinetu, żeby trochę popracować. Z pokoju Nook znowu rozległy się dźwięki rozmowy, kiedy bawiła się lalkami. On jednak nie zwracał już na to uwagi, koncentrując się na swojej pracy przy stole kreślarskim. Nagle uniósł głowę. Dźwięki dobiegające pokoju obok stały się bardzo wyraźne. Ciężkie stękanie pomieszane z pojedynczymi wysokimi jękami. Zmarszczył czoło. Wstał od stołu i podszedł do ściany, po czym przystawił ucho do tapety w kwiaty. W tym momencie otworzył szerzej oczy. Nook bez wątpienia odgrywała stosunek. W pierwszej chwili chciał się odsunąć i

włączyć radio, ale nagle dźwięki uległy zmianie. – Nie, nie możesz być niedobry dla mamy, odejdź! – krzyknął cienki głos. A trochę głębszy głos odpowiedział: – Wyjdź, Nook. Nie mamy pieniędzy. Ten farang nam pomaga. Idź już. – Po chwili znowu rozległ się głębokie stękanie i głośne dyszenie, po czym zapadła cisza. Christian wrócił do pracy. Podpierał czoło palcami. Co to było? Farang oznaczał chyba po tajsku cudzoziemca. Czy Nook była świadkiem czegoś, czego nie powinna widzieć, czegoś, do czego doszło pomiędzy jej matką a podróżnikiem? Czy widziała coś, czego nie rozumiała, bo była jeszcze dzieckiem? Następnego wieczora po kolacji w hotelu Badehotellet, której daniem głównym był bażant, Nook i Christian wracali spacerem do domku. Czuć było zapach perfum Nook, w oddali słychać było fale. Christian wrócił pamięcią do swojej młodości, kiedy włóczył się z dziewczynami w majowe wieczory. – Kiedy byłem młody, często się zakochiwałem właśnie w maju – powiedział. – Ale teraz jestem stary – dodał. – Ja nigdy nie byłam zakochana – powiedziała Nook. – Naprawdę? – Nie. Nie lubię być zbyt blisko mężczyzny – powiedziała cicho w świetle zmroku. Christian poczuł się niepewnie. Żeby zmienić temat wskazał ręką na światła jakiegoś statku płynącego w oddali. Nook pokiwała głową. Resztę drogi przeszli w milczeniu. Po powrocie do domu Christian znowu przystawił ucho do ściany i nasłuchiwał, jak Nook bawi się lalkami. Głębszy głos powiedział tym razem: – Wyjdź, Nook. Przyjdzie farang dam. Nie mamy pieniędzy, a on nam pomaga. Znowu słychać było stękanie i sapanie, po czym pojawił się płacz. Nie był to jednak odgrywany płacz lalki, ale prawdziwy, najprawdziwszy płacz. Nook płakała naprawdę. Christian był bliski wejścia do jej pokoju, ale nie miał odwagi. Ona była taka delikatna i wrażliwa, a on był jednym z tych mężczyzn, z którymi nie chciała być zbyt blisko.

Farang dam, pomyślał, kiedy ustał płacz. Czy to ten sam cudzoziemiec co ostatnio? Podróżnik? W każdym razie jakiś farang. A co znaczy dam? W końcu postanowił zadzwonić do swojego kolegi Erika. Erik i jego żona dużo podróżowali, również po Azji. – Farang dam? – powiedział Erik. – To znaczy cudzoziemiec, który jest czarny. Farang oznacza białego cudzoziemca, Europejczyka. Christian siedział długo przy swoim stole, zapatrzony w wiosenną noc. Chyba nie było żadnego innego sensownego wytłumaczenia niż to, że matka Nook sprzedawała się za pieniądze, by mieć na utrzymanie siebie i swojej córki. Potrząsnął głową i podrapał się po brodzie. Jego wewnętrzna potrzeba otaczania Nook ciepłem i spokojem stała się teraz jeszcze silniejsza, kiedy poznał tę wstrząsającą część jej historii. Zauważał, że Nook sprawiała wrażenie spokojniejszej, kiedy mogła pomagać przy praktycznych domowych zajęciach, więc choć uważał, że nie powinna nic robić, to jednak nie sprzeciwiał się temu. Zwłaszcza, że w takich chwilach Nook opowiadała szczegóły ze swojego życia. Najczęściej wspominała okresie, kiedy razem z matką mieszkały razem z podróżnikiem. – A jaką miał kuchnię! – powiedziała jednego dnia z podziwem, kiedy zmywała naczynia po śniadaniu. – Matka o mało co nie zemdlała, kiedy to zobaczyła. Kuchnia była olbrzymia i miał miedziane garnki. Myślałam, że są ze złota – uśmiechnęła się żywo i pięknie. – Czy on był miły? – zapytał Christian. – Uratował mnie – powiedziała Nook. – Uratował? – powiedziała Christian. – Przed czym? – Przed Tajlandią. Nie podobało mi się tam – odpowiedziała Nook i zamilkła. Jej twarz ponownie zrobiła się zamknięta. Christian poczuł, że ogarnia go desperacja. Tak bardzo chciałby widzieć ją ufną i zadowoloną – dla niej, przede wszystkim dla niej samej, powtarzał sobie. Ale zauważył, że jego własny nastrój również był silnie uzależniony od tego, jak ona się czuła. Próbował ją namówić, aby opowiedziała mu więcej o fantastycznej kuchni podróżnika, ale Nook odpowiadała już tylko krótkimi, oderwanymi zdaniami i uśmiechała się swoim uprzejmym, pustym uśmiechem.

Kiedy po południu Christian zapukał do niej, Nook uchyliła drzwi, patrząc na niego swoimi ciemnymi, ptasimi oczami, ale kiedy zapytał, czy nie zechciałaby ugotować czegoś tajskiego na kolację, natychmiast pojawiło się w nich ożywienie. Pojechali razem do Fjerritslev na zakupy. Nie mogli znaleźć wszystkich składników, których potrzebowała, ale zapewniła, że da sobie radę. Christian zauważył, że ludzie ją obserwują. Widać było, że są zaciekawieni, a wiele osób patrzyło z podziwem na jej egzotyczną urodę. Christian też uważał, że Nook jest wyjątkowo piękna, i czuł dumę, bezsensowną dumę, bo przecież ona nie należała do niego, o czym co chwilę sobie przypominał. Niedługo po tym, jak Nook weszła do kuchni, w całym domku zaczęły się roznosić egzotyczne zapachy. Christian obserwował ją, kiedy nakrywał do stołu. Jej ruchy były energiczne i sprawne i poruszała się żwawymi krokami. Była tak skoncentrowana, że od czasu do czasu, wystawiała czubek języka i oblizywała spierzchnięte usta. Śledził każdy jej ruch, żeby nie stracić niczego z tej krzątaniny. Kiedy w pewnym momencie z jej warkocza wysunął się kosmyk włosów, gdy właśnie oblizywała usta, coś się w nim stało. Ku swojemu przerażeniu zauważył, że ma ochotę polizać te usta, jej usta, dotknąć językiem ten wysunięty koniuszek jej języka. Uciekł z kuchni, otworzył tylne drzwi i potykając się, wyszedł na zewnątrz. Na szczęście zrobiło się chłodniej i zaczęło padać. Chłód i deszcz uderzyły go w twarz, jakby wymierzono mu policzek. Zasłużony policzek, pomyślał stojąc i próbując dojść do siebie. Nook promieniała i uśmiechała się, kiedy chwalił jej pad kee mao. Jej usta były duże i kształtne, a kiedy znowu pomyślał o różowym koniuszku jej języka, który przesuwa się po wargach, zakręciło mu się w głowie. – Nie robiłam pd kee mao od tamtego strasznego wieczora – powiedziała Nook. – Nie mogłam się do tego zmusić. – Cóż to był za wieczór? – zapytał Christian. – Brakowało nam pieniędzy na ubrania, a po jedzeniu miał przyjść w odwiedziny do matki jakiś farang. Matka była wściekła, bo stwierdził, że jest za stara. Po czym spojrzał na mnie i powiedział, że ja jestem w odpowiednim wieku. Miałam 12 lat. – A pani matka, ona..? – serce Christiana zamarło.

– Brakowało nam pieniędzy – powiedziała Nook prawie bezgłośnie. – Droga Nook, tak bardzo mi przykro. Ja… W tym momencie rozległo się głośne pukanie do drzwi. Nook była przerażona. Jej przerażenie stało się jeszcze silniejsze, kiedy kilka sekund później nieoczekiwany gość w swoim stroju spacerowym w pepitkę i szpiczastych czarno-białych szpilkach stał już w kuchni, stwierdzając z oburzeniem: – Co za bałagan! – Bodil! – powiedział zaskoczony Christian. – Co ty tutaj robisz? – Co to za bałagan? – powtórzyła Bodil, patrząc na swojego brata i na Nook, a swoim pomalowanym na różowo paznokciem wskazując stół kuchenny, na którym leżały resztki pieczarek, stał rondel, butelka sosu sojowego i kilka innych drobiazgów. – Nook właśnie zrobiła pad kee mao – odpowiedział Christian. – Za chwilę posprzątamy. Poczęstujesz się? – Po drodze zjadłam hot doga – powiedziała Bodil. – Czy może pani to sprzątnąć? – dodała. – Nie mogę patrzeć na ten bałagan. – Oczywiście – powiedziała Nook, spoglądając pytającym wzrokiem na Christiana. Żadne z nich nie skończyło jeszcze jeść. – Na miłość boską, czy ja sama mam to posprzątać? – powiedziała zniecierpliwiona Bodil, po czym głośno stukając szpilkami, podeszła do stołu kuchennego i z wielkim hałasem zaczęła robić porządki. – Widzę, że jest pani już na tyle zdrowa, żeby robić jakieś dziwne dania, ale zbyt chora, żeby po sobie posprzątać – syknęła, wpatrując się w Nook swoim stalowym wzrokiem. – Przestań, Bodil! – powiedział ostro Christian. Nook, która zrobiła się pąsowa na twarzy, wstała i uciekła z kuchni. – Do cholery, Bodil, jak ty się zachowujesz? – krzyknął Christian. – Nie krzycz na mnie – odpowiedziała, napinając policzki. – Aaa! – wysyczał przez zęby i wybiegł z kuchni za Nook. Nook zamknęła się w swoim pokoju. Słyszał, jak cicho płacze. Nie chciała otworzyć. – Proszę iść do swojej siostry, nic się nie stało – powiedziała łamiącym się głosem.

– Nook – nalegał błagalnym tonem. – Proszę mnie zostawić – poprosiła. Bodil siedziała w kuchni na miejscu Nook. Paliła nerwowo papierosa, stukając palcami w blat stołu. – Po co przyjechałaś? – zapytał Christian. Czując się zmęczony i poddenerwowany. – To przecież tak samo mój dom, jak i twój! – wypaliła. Christian wycofał się z podniesionymi rękoma. Rano najpierw na próżno czekał na Nook, aż pojawi się na śniadaniu, ale w końcu poszedł po nią. – Mogę zjeść tutaj, na górze – powiedziała, ale on nalegał. Rozmawiali, jedząc we dwoje. Nook odpowiadała grzecznie, ale z dystansem. Kiedy w korytarzu rozległ się stukot szpilek Bodil, zaczęło jej drgać prawe oko. Bodil jadła w milczeniu, przeglądając jakiś magazyn. Christian próbował podtrzymywać rozmowę z Nook, ale ona odpowiadała tylko, kiwając lub kręcąc głową. W pewnej chwili Bodil odłożyła magazyn. – Czy mogłaby pani pójść do swojego pokoju? – spojrzała na Nook. – Chciałabym porozmawiać z moim bratem w cztery oczy. Nook natychmiast wstała od stołu, ale Christian złapał ją za ramię. – Zostań – powiedział, po czym zwrócił się do Bodil: – Nook jest moim gościem. Nie możesz sobie tak przychodzić i po prostu ją wypraszać! – Chcę o czymś z tobą porozmawiać – powiedziała Bodil i posłała mu swoje szare spojrzenie. – Więc zachowuj się poprawnie – poprosił, wciąż trzymając Nook za ramię. – Nie mam czasu na te grzecznostki – wypaliła Bodil. Nook wyrwała się i wybiegła za drzwi. – Dlaczego musisz ją ciągle w ten sposób płoszyć? – krzyknął Christian. – Dlaczego jej uczucia są ważniejsze od moich? – odkrzyknęła Bodil. – Ona jest wrażliwa i delikatna! – A ja jestem nieczułą suką? Nie odpowiedział.

– Dziękuję za odpowiedź! – powiedziała wymownie Bodil, po czym stukając obcasami, ruszyła z kuchni w stronę schodów. Kilka minut później jej głośne kroki znów rozległy się w korytarzu. Bodil z walizką w ręku energicznie wyszła z domku, wsiadła do auta i odjechała, pozostawiając za sobą chmurę pyłu. Christian usiadł na werandzie. Dzisiaj było właściwie trochę za zimno, by tu siedzieć, ale teraz potrzebował chwili z zapachem i uspokajającym dźwiękiem morza. Po kilku minutach otworzyło się jedno ze skrzydeł drzwi. – Przepraszam, panie Dahl, ale czy wie pan, jak dostanę się do najbliższej stacji? – spytała Nook. Miała na sobie płaszcz, a w ręce trzymała walizkę. Podniósł się wzburzony. – Ale dokąd się pani wybiera? – Chciałabym pojechać do Århus, żeby mógł pan w spokoju spędzić trochę czasu ze swoją siostrą. – Moja siostra przed chwilą wyjechała. Wydaje mi się, że wraca do domu. – Do Århus? To dokąd ja mam pojechać? – twarz Nook drżała. – Proszę zostać. Musi pani mieć spokój, a to znajdzie pani właśnie tutaj, przy mnie. – Ale to nie podoba się pana siostrze. Powinnam wyjechać – spojrzała na niego swoimi oczami, które przypominały oczy ptaka, którego kiedyś prawie złapał. – Nie, nie powinna pani tego robić. Jest pani wciąż chora – powiedział łagodnie. Podszedł do niej, ostrożnie położył dłonie na jej ramionach i je uścisnął lekko. – Może jednak pani zostanie? Opuścił ręce i stał tak przez chwilę, patrząc na nią wyczekująco. W końcu uśmiechnął się. Nook spojrzała na niego swoim ciemnym wzrokiem. Na jej twarzy pojawił się lekki uśmiech. Tego wieczora jedli pączki do kawy, a potem Nook siedziała zwinięta w kłębek na wiklinowym fotelu i patrzyła w ogień. – Kiedy miałam trzynaście lat, marzyłam o tym, że zjawi się książę i zabierze mnie do zamku, w którym się pobierzemy, a on będzie mnie trzymał za rękę i dbał o mnie – powiedziała, a następnie zlizała wdzięcznie

kilka ziarenek cukru ze swoich palców. – Ale to podróżnik się zjawił, ożenił się z matką i zabrał nas do Danii. Chyba nawet nie trzymał mamy za rękę. Chciał nam pomóc, a nie nas wykorzystać. Christian w zamyśleniu pokiwał głową. Zastanawiał się, w jaki sposób on, starszy mężczyzna również mógłby pomóc Nook, ale jej nie wykorzystać. Ta młoda kobieta przeszła już dostatecznie dużo w swoim życiu. – A o czym pan marzył? – przerwała nagle jego myśli. – O miłości? Spojrzał na nią zaskoczony tym pytaniem. – He’s more myself than I am – powiedział po chwili. – Whatever souls are made of, his and mine are the same. Mniej więcej tak pisały siostry Bronte i ten fragment zrobił na mnie duże wrażenie, kiedy go przeczytałem wiele lat temu. – W Wichrowych Wzgórzach, prawda? – Uśmiech Nook był bardziej radosny niż kiedykolwiek przedtem. – Czytała pani? – spytał, a jego uśmiech był odbiciem jej uśmiechu. Pokiwała głową. Próbował ponownie się skoncentrować, ale ten ich wspólny uśmiech rozproszył go na chwilę i Christian nie bardzo już wiedział, co chciał powiedzieć. – Czy to właśnie o takiej miłości pan marzył? – próbowała go naprowadzić Nook. – Tak, właśnie o takiej – powiedział z wdzięcznością. – Ale nie udało mi się jej znaleźć w realnym świecie – dodał. Zapadła między nimi cisza. I nie była to cisza z rodzaju niezręcznych, zauważył Christian. W nocy poprawiła się pogoda, więc następnego dnia przebywali głównie poza domkiem. Christian czytał swoją powieść kryminalną i rozwiązywał krzyżówki, podczas gdy Nook oddała się lekturze zniszczonego egzemplarza Pożegnania z Afryką, który znalazła na półce w salonie. Wieczorem było tak ciepło, że usiedli z kawą na werandzie. Spokojnie zapadł majowy zmrok. Nook przechadzała się po domku i zapalała świeczki na parapetach. – Okropnie mnie bolało, kiedy robiłam to z pierwszym farangiem – powiedziała nagle, zapalając świece na stole.

– Tak… – odpowiedział Christian wyczekująco. Zabrzmiało to, jakby żmija niespodziewanie naruszyła ich spokój, a on siedział w bezruchu. – Ale to nie było najgorsze – dodała, siadając w wiklinowym fotelu. – Gorzej było z następnymi, z którymi musiałam robić inne rzeczy. Milczała. Christian tak bardzo chciał odpędzić żmiję daleko, daleko od Nook, ale czuł, że kiedy otwierała się w ten sposób, powinien ją w tym wspierać. – Co pani musiała robić? – zapytał bez emocji. Potarła czoło dwoma palcami i spojrzała na ciemnoszarą powierzchnię morza. – Już samo to, że musiałam coś robić i udawać, że mi się to podoba – powiedziała prawie bezgłośnie. – Niektórzy z nich… – zamknęła oczy. – Niektórzy z nich smakowali tak okropnie. Christian poczuł się źle z obrzydzenia. Spojrzał na spokojny krajobraz wydm. – Tak strasznie mi przykro – powiedział. Twarz Nook była nieruchoma, ale nie pozbawiona emocji. Tak jak on, patrzyła na wydmy. Po chwili Christian wstał, przyniósł z pokoju książkę i zaczął przewracać kartki, aż w końcu znalazł fragment, którego szukał. „I can live alone, if self-respect, and circumstances require me so to do. I need not seel my soul to buy bliss. I have inward treasure born with me, which can keep me alive If all extraneous delights should be withheld, of offered only at a price I cannot afford to give.” Być może ten fragment nie był całkowicie odpowiedni do tej sytuacji, ale mimo tego czuł, że pasował. Nook dolała kawy do ich filiżanek. Następnie sięgnęła po książkę i w skupieniu przewracała kartki. – Jest – powiedziała i przeczytała na głos: – I knew, you would do me good, in some way, at some time; - I saw it in your eyes when I first beheld you: their expression and smile did not strike delight to my very inmost hear so for nothing. Christian obserwował ją. Oczywiście, że ona też świetnie znała dzieło Charlotte Bronte. Nie powinno go to dziwić, ale mimo wszystko był zaskoczony.

– Właściwie zawsze bardziej podobała mi się Jane Eyre niż Wichrowe Wzgórza – powiedziała. Morze miało dostojnie stalowoszary kolor pod pastelowożółtym i różowym horyzontem. Najlepsze były wieczory. Zmęczenie, przyćmione światło i wzrok ich obojga wpatrzony jednocześnie w to samo miejsce, skierowany na ogień lub morze, zacierały granice wszystkiego i tworzyło atmosferę zaufania. Tego wieczora pili herbatę yunnan, patrząc na wodę, która zmieniała barwy z błękitnej na niebieską. Christian czytał Makbeta. Nagle odłożył gwałtownie książkę i zaproponował, żeby przeszli na „ty”. Nook uśmiechnęła się i z wdziękiem lekko przechyliła głowę na bok. Chwilę potem, obserwując w oddali jakąś łódkę, zapytała: – Jak to jest się kochać, kiedy się kocha? Christian spojrzał na nią pytającym wzrokiem, a ona odwróciła głowę w jego stronę i popatrzyła mu w oczy, po czym skierowała wzrok w dół. – Nie wiem o tym zbyt wiele, muszę przyznać – powiedział z wahaniem. – Moje związki często się psuły już na samym początku. Spojrzała na niego oczekująco. – Ale jednej nocy, wiele lat temu wróciłem do domu razem z jedną dziewczyną. Byliśmy przyjaciółmi, bardzo bliskimi przyjaciółmi, i wynajmowaliśmy pokoje w tym samym miejscu. Wróciliśmy właśnie z wesela naszych wspólnych znajomych. Byliśmy bardzo zmęczeni, zaczynało już świtać, ale ja zaprosiłem ją do siebie na filiżankę herbaty. I nagle się pocałowaliśmy, a potem wszystko potoczyło się bez przeszkód lub niezręcznych sytuacji. Byliśmy nadzy, pieściliśmy zachłannie nasze ciała. Wszedłem w nią. Czułem lekkość, podczas gdy pożądanie między nami cały czas rosło. Po jakimś czasie byliśmy zmęczeni. Miałem wrażenie, że wszystko to, co się między nami dzieje, było naturalną kontynuację naszych wspólnych rozmów, a ja wznosiłem się na wyżyny rozkoszy dokładnie w tym samym momencie co ona. Działo się to dokładnie o wschodzie słońca. Potem powiedziała mi, że czuła się uwolniona od ciała, jakby była czystą rozkoszą. Nook patrzyła na niego z lekko rozchylonymi ustami, po czym nachyliła głowę i szepnęła:

– Dziękuję. W tym samym momencie zaczął sobie wyobrażać, że to ona była tą dziewczyną. Że stała naga w promieniach wschodzącego słońca. Że całował ją i lizał, że przygniatał swoim ciężarem jej szczupłe ciało, że rozchylał jej nogi i w nią wchodził. Że posuwał ją tak ostro, że jej piersi zaczęły się kołysać, że szybko i nierówno oddychała, że przed samym orgazmem nagle zamilkła i doszła w momencie, gdy on wypełniał ją spermą, bez reszty upojony spełnieniem i owładnięty czułością. Nagle otrząsnął się. Wstał od stolika i wyszedł, mówiąc, że musi popracować. Siedział po prostu w gabinecie. Nie mógł pracować. Słyszał, jak Nook krząta się u siebie, i wyobraził sobie, że idzie do jej pokoju, całuje ją i zdejmuje z niej ubranie. Zamknął oczy i próbował zmusić się do myślenia o czymś innym, o czymś całkowicie neutralnym, na przykład o jutrzejszej kolacji, ale nie potrafił. Poszedł do łazienki. Czuł, że musi wziąć zimny prysznic, żeby trochę ochłonąć, ale natychmiast wyobraził sobie, że do łazienki wchodzi Nook, zdejmuje sukienkę, biustonosz i majtki i wślizguje się do niego pod prysznic. Nie mógł się opanować i zaczął dotykać swojego penisa. Erekcja nie opuszczała go od momentu, kiedy siedzieli na werandzie. Wyobrażał sobie, że Nook pieści go swoimi małymi, jędrnymi, ciemnymi paluszkami. Pocierał swój członek coraz gwałtowniej, wyobrażając sobie, że podnosi Nook i wchodzi w nią, stękając głośno, coraz głośniej, podczas gdy ona pożądliwie wczepia się w niego. Doszedł szybko, czując coś przerażająco błogiego, co było mieszaniną wstydu z pożądaniem. W kuchni wypił szklankę zimnej wody i wrócił do pracy. Wiedział, że nie będzie mógł zasnąć. Kiedy cicho wszedł na górę, usłyszał jakieś dźwięki dochodzące z pokoju Nook. Zdziwił się, bo ostatnio miał wrażenie, że przestała się bawić lalkami, co postrzegał jako oznakę poprawiającego się jej samopoczucia, ale widocznie ich ostatnia wspólna rozmowa musiała być dla niej zbyt dużym przeżyciem. Kiedy przechodził obok jej drzwi, zwolnił, bo miał wrażenie, że tym razem dźwięki są nieco inne niż wcześniej. Wstrzymując oddech, stanął nieruchomo pod jej drzwiami. Dochodzących odgłosów nie można było interpretować inaczej, niż odgłosów seksu, ale tym razem brakowało głosu napalonego

mężczyzny, który zazwyczaj się pojawiał, kiedy odgrywała sceny z farangiem. Również głos kobiecy był inny niż zwykle. Tak mu się przynajmniej wydawało. W końcu zmusił się do tego, żeby pójść dalej, ale kiedy był w swoim pokoju, nie mógł się pohamować przed przyłożeniem ucha do ściany. Po kilku sekundach miał już pewność, że odgłosy, które słyszał, nie były odgrywane przy pomocy lalek. To, co słyszał, było prawdziwe. Całkowicie prawdziwe. To był jęk małej, delikatnej i wrażliwej Nook, która była tak podniecona, że zdawała się być bliska orgazmu. Wiedział, że powinien przestać podsłuchiwać, ale został przy ścianie. Po chwili poczuł, że znowu ma erekcję. Wyjął penisa i zaczął go pieścić, podczas gdy Nook zajmowała się sobą, pojękując i dysząc. Po chwili doszła, wydając z siebie przedziwne miałczące łkanie, które po chwili przeszło w jedno słowo powtarzane raz za razem zdyszanym, zachrypniętym głosem. Ciałem Christian wstrząsały skurcze orgazmu, który przeżywał bezgłośnie, z trudem powstrzymując dźwięk przyspieszonego oddechu i zarazem upajając się słowem powtarzanym za ścianą pełnym pożądania głosem. Szybko po sobie posprzątał. Kręciło mu się w głowie, czuł wstyd. Młodziutka, wrażliwa Nook przeżyła wspaniały orgazm, wymawiając jego imię. Kiedy leżał w swoim łóżku, wszystko było już jasne: nie może dalej działać w ten sposób. Musiał przyznać, że miał niezmierną ochotę zbliżyć się do Nook tak blisko, jak to tylko było możliwe, ale wiedział, że nie może jej wykorzystać. Nawet jeżeli bez wątpienia o nim fantazjowała. Ona była przecież o trzydzieści lat od niego młodsza i zbyt wrażliwa. To nie wchodziło w rachubę. Następnego dnia obudził go zapach kawy i zastał Nook w kuchni, jak nakrywała stół do śniadania. Miała na sobie czerwoną trapezową sukienkę do kolan, baleriny w tym samym kolorze i uśmiechała się do niego szczerze i ciepło, co normalnie zauważyłby z dużą radością. Ale teraz wiedział, że musi działać odpowiedzialnie i że nie może zrobić niczego, co mogłoby ją potem zranić, więc skinął tylko głową i podszedł do stołu, żeby posmarować sobie kilka kromek chleba pszennego, które następnie umieścił razem z filiżanką kawy na tacy.

– Mam mnóstwo pracy, więc zjem śniadanie u siebie – powiedział i uśmiechnął się oficjalnie. – Rozumiem – powiedziała zmieszana. – Ale… – Jestem bardzo zajęty – przerwał jej. – Więc niestety… – zręcznie wycofał się z kuchni. Wieczorem zrobił gulasz węgierski z puree ziemniaczanym i kiszoną kapustą. Nook nakryła do stołu. – To niezwykłe, że tak dobrze gotujesz – powiedziała, utwierdzając go w przekonaniu, że to, co robi, ma dla niej wartość. – Niewielu mężczyzn posiada takie umiejętności kulinarne – dodała. – Och, pomyśl tylko o Conradzie i Axlu – powiedział Christian, próbując gulasz. – To nie to samo. Oni są przecież kucharzami – odpowiedziała Nook. – Conrad chyba nie jest – powiedział Christian. – Jest recenzentem kulinarnym czy kimś takim. – Ty też możesz być kimś takim – powiedziała Nook, kładąc lekko dłoń na jego ramieniu i uśmiechając się do niego. Sięgnął pieprz stojący na półce i próbował się skupić na doprawieniu potrawy. Po posiłku zrobił kawę i nalał ją do termosu. – Muszę pójść znowu popracować. Później pozmywam naczynia. Ty możesz usiąść na werandzie i odpocząć – powiedział do Nook i spojrzał na swój zegarek. – Okay – powiedziała, patrząc na niego swoimi dużymi, czarnymi oczami. Gdy siedział w swoim gabinecie na piętrze, tak naprawdę wcale nie pracując, słyszał, jak Nook zaczęła zmywać naczynia. Potem weszła po schodach. Wydawało mu się, że przez chwilę stoi w korytarzu i czeka, ale zaraz usłyszał, jak otworzyły się drzwi jej pokoju. Następnego dnia rano wyglądała na zapłakaną i zaniosła swój chleb i kawę do siebie na górę. Christian pojechał do Fjerritslev na zakupy, ale nie zaproponował jej wspólnego wyjazdu. Wieczorem Nook zrezygnowała z kolacji. Powiedziała, że boli ją głowa. Około dziewiątej wieczorem

Christian zadzwonił do swojej siostry, do Århus. – Potrzebuję dobrej rady – powiedział. – Nook jest tak nieszczęśliwa, że po prostu nie wiem, co mam robić. Jak można pocieszyć nieszczęśliwą kobietę, Bodil? – Wydaje ci się, ze wszystkie kobiety są takie same? – powiedziała Bodil. – Wydaje ci się, że wiem, jak pocieszyć kogoś takiego jak Nook, ponieważ przez przypadek jesteśmy tej samej płci? Nie widzisz, że jesteśmy całkowicie różnymi osobami? – Sądziłem, że może mogłabyś mi doradzić, co powinienem zrobić – powiedział Christian i nie mógł się zmusić do tego, że opowiedzieć jej o swojej słabości do Nook. Albo o jej słabości do niego. – Mam taki sam pomysł, jak zawsze: wyślij dziewczynę do domu, do Tajlandii – powiedziała Bodil. – Och, Bodil – burknął Christian. – Z ciebie zawsze był taki brat łata, który ratował trzynożne pająki i szkolnych kolegów, których rodzice pili i znęcali się nad nimi, ale mógłbyś chyba wreszcie zmienić swoje priorytety? Nie możesz chociaż raz zainteresować się życiem swojej siostry, zamiast ratować nadwrażliwą ciamajdę z Tajlandii? – Ona nie jest żadną ciamajdą! Nie wszyscy mają takie łatwe i przebojowe życie, jak ty. Niektórzy ludzie mają w życiu pod górkę, mają prawdziwe problemy. Ale dobrze, sam sobie dam z tym radę. Przepraszam, że ci przeszkodziłem – powiedział i rzucił słuchawkę. Jak to możliwe, że jego siostra stała się taką nieczułą i wyrachowaną egoistką? Podrapał się w brodę i czuł się jeszcze bardziej zagubiony, niż chciał to przyznać. Tymczasem w Århus Bodil siedziała i patrzyła na zatokę. Była wściekła na Christiana albo raczej próbowała sobie wmówić, że była na niego wściekła. Przygryzła wargę. „Daj spokój, Bodil – przywołała siebie do porządku. – Tylko nie zacznij płakać. Przecież ty nigdy nie płaczesz, wiesz o tym. W każdym razie nie ma żadnego powodu, żeby teraz płakać. Chciał porozmawiać o gosposi, i co z tego? Mogłaś mimo to opowiedzieć mu o całej sprawie z Ibem, powiedzieć, że się zaręczyłaś. Dlaczego nie byłaś bardziej radosna, Bodil? Dlaczego właściwie?”

Dzień później Christian pojechał do Ålborga. Przedtem powiedział Nook, że ma tam spotkanie i żeby po prostu cieszyła się spokojem w domu podczas jego nieobecności. Uśmiechał się sztucznie wesoło. Nie było wątpliwości, że ona to po nim widziała. Nie miał oczywiście żadnego spotkania, miał potrzebę oddalić się gdzieś, ponieważ w całym jego przygnębieniu i zdezorientowaniu nieustannie rozpraszała go jej uroda, jeszcze bardziej utrudniając całą tę sytuację. Uroda Nook podsycała jego tęsknotę za ich wspólnymi rozmowami, za uśmiechem, za dotykiem i chęcią jej posiadania. Zjadł kanapki w przypadkowym pubie, poszedł do ogrodu zoologicznego, wypił kawę, posiedział na ławce i próbował znaleźć jakieś rozwiązanie. Jednak wracając do domu, nadal nie miał żadnego rozwiązania. Postanowił, że będzie po prostu tworzył dystans, nie raniąc Nook. Czy był w stanie? Czy był w stanie samemu siebie przy tym nie ranić? Nie miał pojęcia. Kiedy wszedł do domku, w środku panowała dziwna cisza. Krzyknął „dzień dobry”, ale nikt nie odpowiedział. Na dole nie było ani śladu Nook. Poszedł na górę i zapukał do jej drzwi. Nie było żadnej reakcji. Otworzył drzwi. Poza rzędem lalek na parapecie pokój był pusty. Walizka Nook wciąż stała w rogu. Zszedł na dół i zaczął obierać ziemniaki. Wkrótce ziemniaki się już gotowały, pieczeń wieprzowa piekła się w piecyku, ale Nook nie wracała. Nie było jej też, kiedy już nakrył do stołu. Christian jadł w samotności. „Powinna była zostawić karteczkę,” pomyślał, kiedy zegar wybił siódmą. W końcu wyszedł i zaczął jej szukać na plaży i na wydmach, pytając o nią sąsiadów i miejscowych. Nikt jej nie widział. Po powrocie do domu chodził przez kilka minut tam i z powrotem. Następnie zadzwonił do dzielnicowego Kæra. – Hm – powiedział z powagą Kær. – A może po prostu wyszła się trochę rozerwać? – To nie jest do niej podobne. Poza tym jest bardzo przygnębiona. Niedawno zmarła jej matka. – Zazwyczaj nie zaczynamy śledztwa przed upływem doby, nawet, kiedy ktoś właśnie stracił matkę. Zobaczy pan, panie Dahl, niedługo wróci do domu.

Christian ponownie rozpoczął poszukiwania. Znowu na próżno. O dziewiątej zadzwonił do Bodil i wyrzucił z siebie mnóstwo słów, szybko i chaotycznie, powtarzając co chwila to samo. – O Boże, czyżby ona uciekła? – spytała Bodil. Christian pokiwał w milczeniu głową. – Powiedz mi, Christian, czy ty jesteś w niej zakochany? – zapytała niespodziewanie. Potwierdził, wstrzymał oddech i czekał na awanturę. Jednak ku jego zaskoczeniu nic takiego nie nastąpiło. – Czy ona ciebie kocha? – zapytała jego siostra delikatnie. – Może. Tak mi się wydaje – powiedział Christian. – Ale Bodil, ja ją odtrąciłem. – I opowiedział, że on nie miał odwagi się do niej zbliżyć, wiedząc, przez co przeszła w swoim życiu. – Bałem się, że ją zranię – dodał. – Również nietypowe kobiety czują potrzebę miłości – powiedziała Bodil stłumionym głosem. – Jadę do ciebie, braciszku. Kilka godzin później była już na miejscu. Wyskoczyła z samochodu w praktycznych kaloszach i objęła swojego brata, tuląc go długo i mocno. A potem poszli nocą razem szukać Nook. Następnego dnia o szóstej rano Christian siedział przy stole w kuchni i popijał kawę, którą zrobiła dla niego Bodil. Patrzyła na niego. Po nieprzespanej nocy miał czarne cienie pod oczami, a jego szara czupryna była dziwnie pozbawiona blasku i potargana. – O siódmej znowu zadzwoń na policję – powiedziała. – Muszą rozpocząć poszukiwania. Christian pokiwał głową. – Co się mogło stać? – po raz trzydziesty tej nocy zadał sobie to pytanie. Pokręciła głową. Nagle wstał. – Zadzwonię teraz. Wyszedł na korytarz i podniósł słuchawkę. W momencie, kiedy odezwała się centrala, rozległo się pukanie do drzwi. – Ruszam zaraz w rejs dookoła świata z jednym młodym facetem,