dariu

  • Dokumenty230
  • Odsłony15 581
  • Obserwuję12
  • Rozmiar dokumentów268.3 MB
  • Ilość pobrań9 838

Roberts Nora - Rodzina ODwyer 02 - Zaklety w cien

Dodano: 7 lata temu

Informacje o dokumencie

Dodano: 7 lata temu
Rozmiar :2.0 MB
Rozszerzenie:pdf

Roberts Nora - Rodzina ODwyer 02 - Zaklety w cien.pdf

dariu EBooki
Użytkownik dariu wgrał ten materiał 7 lata temu.

Komentarze i opinie (0)

Transkrypt ( 25 z dostępnych 1424 stron)

NORA ROBERTS Zaklęty w cień Rodzina O'Dwyer 02

Tytuł oryginału SHADOW SPELL Dla mojego kręgu rodziny i przyjaciół Nadchodzące wydarzenia rzucają wcześniej swój cień. Thomas Campbell TL R Ozdobą domu jest przyjaciel, który go odwiedza. Ralph Waldo Emerson ROZDZIAŁ PIERWSZY Jesień 1268

Mgła unosiła się nad wodą niczym oddech, gdy Eamon płynął niewielką łódką. Słońce świeciło bladym, chłodnym światłem, budząc się z nocnego spoczynku przy akompaniamencie ptasiego chóru. Eamon słyszał pianie koguta, tak aroganckiego i ważnego, i beczenie owiec skubiących trawę na zielonych łąkach. Znajome dźwięki, które witały go każdego ranka przez ostatnich pięć lat.

Jednak tu nie był jego dom. Bez względu na to, jak ciepło go tu przyjęto, jak dobrze poznał owo miejsce, ono nigdy nie stanie się jego domem. Tak bardzo pragnął mieć dom. Myśli o domu przeszywały go bólem aż do szpiku kości, aż czuł się jak starzec w wilgotną pogodę, budziły tęsknoty, od których jego serce krwawiło jak u wzgardzonego kochanka. A pod pragnieniem, bólem, tęsknotą, buzowała wściekłość, która w każdej chwili mogła wybuchnąć, paląc

mu gardło. TL R W niektóre noce śnił o domu, o ich chacie w wielkim lesie, w którym znał każde drzewo, każdy zakręt drogi. Czasami sny były tak realne jak jawa, aż czuł zapach torfowego ognia i miękkość materaca w jego łóżku, w który matka wplotła lawendę na dobry sen i spokojne sny. Słyszał jej głos, gdy śpiewała na poddaszu, mieszając swoje napary i

mikstury. Nazywali ją Czarownicą z Ciemności, z szacunkiem, ponieważ była potężna i silna. Czuła i dobra. Dlatego w niektóre noce, kiedy śnił o domu, kiedy słyszał matkę śpiewającą na strychu, budził się ze łzami na policzkach. Wtedy pośpiesznie je ocierał. Teraz był już mężczyzną, skończył 1 dziesięć lat i stał się głową rodziny, jak przed nim jego ojciec.

Łzy są dobre dla kobiet. A on musiał opiekować się siostrami, prawda? – upomniał sam siebie, odkładając wiosła. Pozwolił, by łódka dryfowała swobodnie, i zarzucił linkę. Brannaugh może i była najstarsza, ale to on jest mężczyzną w tej rodzinie. Złożył przysięgę, że będzie chronił siostry, i słowa dotrzyma. To on otrzymał miecz dziadka. I użyje go, gdy nadejdzie czas. A czas nadejdzie na pewno.

Wiedział, ponieważ miewał też inne sny, które przynosiły nie smutek, lecz lęk. Sny o Cabhanie, złym czarnoksiężniku. Po tych snach czuł w brzuchu lodowaty strach, który mroził nawet wrzącą wściekłość. Z tego strachu chłopiec, który nadal w nim mieszkał, chciał płakać i wołać mamę. Jednak nie mógł sobie pozwolić na to, by się bać. Jego matka odeszła, poświęciła siebie, aby ocalić ich troje, zaledwie kilka godzin po tym, jak Cabhan zamordował ich ojca.

Eamon z trudem przywoływał w pamięci obraz ojca, często musiał korzystać z pomocy ognia, by go zobaczyć – wysokiego, dumnego Daithiego, TL R cennfine o jasnych włosach, zawsze skorego do śmiechu. Wystarczyło jednak, by zamknął oczy, a już widział matkę, bladą jak zbliżająca się ku niej śmierć, stojącą przed chatą w lesie tamtego mglistego poranka, gdy on odjeżdżał z siostrami, z żałobą w sercu i

świeżą, gorącą mocą we krwi. Od tamtego ranka nie był już chłopcem, stał się jednym z trojga, potomkiem Czarownicy z Ciemności, zobowiązanym przysięgą i krwią, by zniszczyć to, czego nie zdołała unicestwić nawet jego matka. Po części pragnął, aby spokojny czas w Galway, na farmie kuzynki, gdzie rano piał kogut, a owce beczały na polach, trwał. Jednak mężczyzna i czarownik tkwiący w nim nie mógł się doczekać, kiedy ten czas dobiegnie

2 końca, a on będzie miał dosyć siły, by unieść miecz dziadka bez drżenia ręki pod ciężarem broni. Kiedy nadejdzie chwila, gdy w pełni wykorzysta swą moc i magię, z którą się urodził. Gdy przeleje czarną krew Cabhana, aż jej strumień wypali ziemię. Jednak w snach był tylko chłopcem, niedoświadczonym i słabym, ściganym przez wilka, w którego przemienił się Cabhan, wilka z czerwonym

klejnotem na szyi, pulsującym czarną mocą. I to jego krew, Eamona, i krew jego sióstr, ciepła i czerwona, spływała na ziemię. Rankami po najgorszych snach wypływał na rzekę, by łowić ryby i pobyć samemu, choć przez większość dni pragnął towarzystwa, głosów, zapachów kuchni, unoszących się w domu. Dlatego teraz siedział w łódce, smukły, dziesięcioletni chłopiec z brązową czupryną, wciąż potarganą od

snu, i błękitnymi oczami ojca, pełnymi jasnej, wrzącej mocy matki. Tutaj mógł słuchać, jak wokół niego budzi się dzień, i pogryzając owsiane ciastko, które zabrał z kuchni kuzynki, czekać cierpliwie, aż ryba połakomi się na przynętę. TL R I mógł znowu odnaleźć siebie. Rzeka, cisza, delikatne kołysanie łódki przypominały mu o ostatnim,

naprawdę szczęśliwym dniu, jaki spędził z matką i siostrami. Pamiętał, że wtedy dobrze wyglądała, choć przez całą długą, mroźną zimę była blada i wyczerpana. Wszyscy odliczali dni do Beltaine, do powrotu jego ojca. Wtedy usiądą wokół ognia, tak myślał Eamon, i jedząc ciastka i pijąc słodzony miodem napar, będą słuchali opowieści Daithiego o polowaniach i bitwach. Zasiądą do uczty, myślał, a matka wyzdrowieje.

Tak wtedy wierzył, tamtego dnia na rzece, gdy łowili ryby, śmiali się i 3 rozmawiali o tym, że już niedługo ojciec wróci do domu. Jednak nigdy nie wrócił, ponieważ Cabhan wykorzystał swą ciemną magię, by zgładzić dzielnego Daithiego. I Sorchę, Czarownicę z Ciemności. Chociaż spaliła go na popiół, ją także zabił. Uśmiercił ją, a sam w jakiś sposób nadal egzystował.

Eamon wiedział to ze snów, z dreszczu, który przebiegał mu po kręgosłupie. Widział tę prawdę w oczach sióstr. Miał jednak tamten dzień, przechowywał w pamięci ów słoneczny, wiosenny dzień na rzece. Chociaż ryba zaczęła ciągnąć linkę, chłopiec cofnął się myślami w przeszłość i zobaczył siebie, kiedy miał pięć lat i wyciągnął z ciemnej rzeki lśniącą zdobycz. Teraz poczuł tę samą dumę.

– Kuzynka Ailish się ucieszy. Gdy wrzucił rybę do wiadra z wodą, by zachowała świeżość, matka uśmiechnęła się do niego. To jego ogromna tęsknota przywołała Sorchę, by przyniosła mu pocieszenie. Znowu zaczepił haczyk, a coraz cieplejsze promienie słońca TL R rozpraszały rzednącą mgłę. – Potrzebna nam więcej niż jedna.

Pamiętał, że to samo powiedziała tamtego dnia dawno temu. – W takim razie złapiesz więcej niż jedną. – Szybciej złowiłbym je w naszej rzece. – Kiedyś złowisz. Pewnego dnia, mo chroi, wrócisz do domu. Pewnego dnia ci, którzy powstaną z ciebie, będą łowić ryby w naszej rzece, spacerować po naszym lesie. Obiecuję ci to. Do oczu napłynęły mu łzy, zamazując obraz matki, aż zaczęła znikać.

Powstrzymał je siłą woli, by nadal wyraźnie ją widzieć. Ciemne włosy, 4 którym pozwalała opadać swobodnie aż do pasa, ciemne oczy, pełne miłości. I moc, która biła z niej niczym blask. Nawet teraz, choć była to tylko wizja, czuł jej moc. – Dlaczego nie mogłaś go zniszczyć, mamo? Dlaczego nie mogłaś przeżyć? – Nie takie było moje przeznaczenie.

Moja miłości, mój chłopcze, moje serce, gdybym tylko mogła oszczędzić ciebie i twoje siostry, oddałabym więcej niż życie. – Oddałaś. Przekazałaś nam swoją moc, prawie całą. Gdybyś ją zachowała... – Nadszedł mój czas, a wam moc się należała z racji urodzenia. I uwierz mi, jestem z tego powodu szczęśliwa. – Lśniła srebrem w rzednącej mgle. – Na zawsze pozostanę w tobie,

Eamonie Lojalny. Jestem w twojej krwi, w twoim sercu, w myślach. Nie jesteś sam. – Tęsknię za tobą. Poczuł na policzku jej usta, ciepło jej pocałunku, otulił go jej zapach. I TL R przez tę chwilę, tylko przez ten jeden moment, znowu mógł być dzieckiem. – Chcę być odważny i silny. I będę, przysięgam. Będę chronił Brannaugh i Teagan.

– Będziecie chronić siebie nawzajem. Jesteście trojgiem. Razem macie więcej mocy, niż ja kiedykolwiek posiadałam. – Czy ja go zabiję? – To było jego najgłębsze, najciemniejsze marzenie. – Czy to ja go unicestwię? – Nie znam odpowiedzi na to pytanie, wiem tylko, że on nigdy nie może odebrać ci tego, kim jesteś. Moc, którą posiadasz, musi zostać darowana, jak ja przekazałam ją wam. On nosi moje zaklęcie i jego znak. Wszyscy, którzy z

5 niego powstaną, będą go nosić, tak jak wszyscy, którzy zrodzą się z ciebie, będą nieśli światło. Moja krew, Eamonie. – Odwróciła dłoń wnętrzem do góry, a na skórze zalśniła cienka czerwona strużka. – I twoja. Poczuł nagłe ukłucie bólu, zobaczył ranę na własnej dłoni. I przycisnął ją do dłoni matki. – Krew trojga z Sorchy unicestwi go, choćby to miało potrwać tysiąc lat.

Zaufaj temu, kim jesteś. To wystarczy. Pocałowała go jeszcze raz, uśmiechnęła się znowu. – Złowiłeś więcej niż jedną. Szarpanie linki przywróciło Eamona do rzeczywistości. Tak, złowił więcej niż jedną. Będzie odważny, pomyślał, wyciągając rzucającą się rybę z wody. Będzie silny. Aż pewnego dnia stanie się wystarczająco silny. Spojrzał na dłoń, na której teraz nie było