eugeniusz30

  • Dokumenty288
  • Odsłony29 423
  • Obserwuję16
  • Rozmiar dokumentów2.3 GB
  • Ilość pobrań15 754

Hadrian Daicoviciu - dakowie

Dodano: 6 lata temu

Informacje o dokumencie

Dodano: 6 lata temu
Rozmiar :16.8 MB
Rozszerzenie:pdf

Hadrian Daicoviciu - dakowie.pdf

eugeniusz30 SKANY2 historia rodowody cywilizacji
Użytkownik eugeniusz30 wgrał ten materiał 6 lata temu.

Komentarze i opinie (0)

Transkrypt ( 25 z dostępnych 184 stron)

S P I S T R E Ś C I PRZEDM OW A............................................................................................................. 7 I. „NAJMĘŻNIEJSI I NAJSPRAWIEDLIWSI WŚRÓD TRAKÓW" . . . 9 Kim są Dako-Getowie? —Język Dako-Getów. — Wygląd i ubiór Geto-Da- ków. — Szczepy geto-dackie. II. NA DRODZE DO STWORZENIA PAŃSTWA................................................... 19 Dwa okresy żelaza. — Geto-Dakowie i Grecy we wczesnym okresie żela­ za. —Elementy kultury duchowej. —Dako-Getowie wstępują w drugi okres żelaza. — Karty z historii plemion dako-geckich. III. B U R E B IS T A ..............................................................................................................53 Góry Oraętie — jądro państwa Daków. — „Pierwszy i największy król Tracji”. — Źródła potęgi Burebisty. — Charakter państwa Daków. IV. DACJA OD BUREBISTY DO DECEBALA...........................................................70 Los państwa Daków siedmiogrodzkich. — Co się dzieje w innych częściach Dacji? — Rzymianie zdobywają Dobrudżę. — Dakowie i Rzymianie przed Decebalem. V. PODROŻ DO SERCA DACJI................................................................................... 88 W twierdzach i wsiach Daków. — Bogactwo osiedli dackich. — Na dackich szlakach handlowych. VI. KULTURA DUCHOWA DAKO-GETOW............................................................... 114 Znowu Herodot. — Monoteizm czy politeizm? — Bogowie i boginie Da­ ków. — Obrzędy pogrzebowe. — Czy Dakowie znali pismo? — Wiedza Da­ ków za czasów Burebisty i Decebala. —Co nam zostało ze sztuki Daków? VII. DECEBAL..................................................................................................................... 140 Wojna w latach 86—89. — Decebal u szczytu potęgi. — Smutny los źródeł literackich. — Kolumna Trajana. —Pierwsza wojna dacka imperatora Tra- jana (101—102). —Druga wojna dacka Trajana (105—106). E P IL O G ................................................................................................................................16f PRZYPISY 17: INDEKS OSOB I N A Z W ............................................................................................... 17' SPIS RYCIN W TEKŚCIE................................................................................................18< SPIS ILUSTRACJI NA WKŁADKACH...................................................................... 18'

P R Z E D M O WA Napisałem tę książkę w przeświadczeniu, że jest niezmiernie potrzebna. Zdumiewające odkrycia, jakich zwłaszcza w ostatnim piętnastoleciu dokonano, rzuciły nowe światło na cywilizację i kulturę Daków. Dzięki pracom rumuńskich archeologów nieznany, wręcz nieprzeczuwany świat wychynął z pomroki dziejów i objawił się naszym oczom w całym antycz­ nym blasku. Na wysokich płaskowzgórzach Karpat Południowych wę­ drowiec może dziś podziwiać czcigodne ruiny dackich warowni w Costeęti, Blidaru, Piatra Roęie, Capilna, BSni^a i Tilięca, bądź też zagadkowe sank­ tuaria w Gradiętea Muncelului. Idąc skalistym grzbietem Piatra Craivii w Rudawach Siedmiogrodzkich mija on miejsce, gdzie wznosiła się nie­ gdyś twierdza Daków. Szczątki osady w Popeęti w żyznej dolinie rzeki Ardżesz i ślady domostw w Poiana w dolnym biegu Seretu są świadec­ twem życia i kultury naszych przodków; bardziej na północ, powyżej mias­ ta Piatra NeamJ, czuwa nad okolicznymi polami i łąkami warownia na Bitca Doamnei. Wszędzie, wśród gór i lasów, w głębi dolin i na rozległych równinach, stąpamy, zwykle nie zdając sobie z tego sprawy, po dawnych śladach Dako-Getów; przedmioty zgromadzone w wielu naszych muzeach uzupełniają obraz życia zaginionego przed wiekami. Uczeni prowadzili żmudne badania nad szczątkami cywilizacji dackiej zajmując się równie troskliwie potężnymi murami warowni w górach Oraętie, jak i okruchami glinianych naczyń. Rozszyfrowano sens wielu wykopalisk, inne wciąż pozostają zagadką i czekają na nowych uczonych, na dalsze badania. Plony wytrwałej pracy naszych archeologów i znawców historii starożytnej doczekały się omówienia w wielu dziełach fachowych, czytywanych na szczęście nie tylko przez fachowców. Na podstawie tych różnorodnych opracowań naukowych specjalista może z łatwością wyobrazić sobie rozwój społeczny, polityczny i kultu­ ralny Dako-Getów w takim zakresie, na jaki pozwala dotychczasowy stan wiedzy. Trudniej to przychodzi laikowi, chociażby go trawiła równa żą­ dza poznania. Potrzebuje on pracy syntetycznej, przystępnej, mniej ob-

» Przedmowa ciążonej terminami naukowymi oraz szczegółowymi opisami prac archeo­ logicznych i wykopalisk. Dzieje Daków w szczytowym okresie rozwoju gospodarczego, politycz­ nego i kulturalnego nie doczekały się jeszcze opracowania dostępnego dla szerokich kręgów czytelników, toteż odczuwając żywo brak takiej pu­ blikacji zabrałem się do pisania niniejszej książki. Nie jest ona podręcznikiem. Przedstawia nie tylko fakty ustalone z całą pewnością przez historyków i jednomyślnie przyjęte; częstokroć luki w dokumentacji przekazanej nam przez starożytnych tak w źródłach li­ terackich, jak i w zabytkach archeologicznych, epigraficznych, numizma­ tycznych itp., uzupełniłem hipotezami naukowymi, które bądź zostały już uznane przez wielu specjalistów, bądź też stanowią tylko mój osobisty pogląd. Niepodobna gwarantować jeszcze pewności tych hipotez. Nowe odkrycia, nowe interpretacje mogą w każdej chwili podważyć każdą z nich. Autor zapewnia jedynie, że posługuje się w swej pracy tylko takimi hipotezami, których wiarygodność stwierdził na podstawie do­ tychczas poznanego materiału. Co więcej, jeśli dotąd nie udało się za­ dowalająco wyjaśnić jakiegoś problemu, wolałem to jasno stwierdzić ani­ żeli przytaczać interpretację, która nie wydaje mi się słuszna. Uważam bowiem, że nie należy wprowadzać w błąd czytelnika sugerując mu, że specjaliści wiedzą więcej, niż to jest w istocie. Każdy bowiem ma prawo znać rzeczywisty stan wiedzy o przeszłości swej ojczyzny. Starałem się nadać tej książce dwojaki charakter. Z jednej strony chciałem, aby to była praca popularna, z drugiej — próbowałem zachować jej walory naukowe nie posługując się ani aparatem bibliograficznych odsyłaczy, ani ścisłym, suchym stylem, natomiast dbałem o rzetelność interpretacji, o słuszność wszystkich dowodów i argumentów. Rzeczą czytelnika jest ocenić, czy mi się to udało. Charakter książki nie pozwala mi dziesiątkami przypisów odwdzięczyć się dawnym i współczesnym uczonym, z których prac obficie korzystałem. Niech mi będzie wolno w tym miejscu złożyć im gorące podziękowanie za wkład, jaki każdy z nich wniósł do skarbnicy naszej wiedzy o Dakach. Niech mi będzie wolno wyrazić przekonanie, że bez ich owocnej działal­ ności książka ta nigdy nie mogłaby się ukazać. H. D. R O Z D Z I A Ł I „ N A J M Ę Ż N I E J S I I N A J S P R A W I E D L I W S I W Ś R Ó D T R A K Ó W ” Archeologowie znajdują się często w sytuacji, która w życiu codzien­ nym wydawałaby się szokująca. Czy można bowiem przypuścić, że znając kogoś z wyglądu, wiedząc, w jakim mieszka domu, czym się zaj­ muje, jakich używa narzędzi, w co się ubiera i czym przystraja, nie mielibyśmy jednocześnie pojęcia, jak się ów człowiek nazywa, z jakiego pochodzi narodu, jakim mówi językiem? Otóż archeologowie nader często bywają w takim położeniu. Dzięki drobiazgowym poszukiwaniom na terenie wykopalisk mogą dokładnie ustalić setki szczegółów dotyczących społeczeństwa wymarłego przed wiekami, chociaż nie znają nazwy tego ludu. Jak nazywali siebie ludzie, którzy stworzyli wspaniałą kulturę neo­ lityczną Cucuteni? Albo ci myśliwi z epoki paleolitu, których ślady przetrwały w jaskini w Baia de Fier? Nikt tego nie wie i mało prawdo­ podobne, by dowiedział się kiedykolwiek. Odkrycie grodów warownych w górach Oraętie zawdzięczamy współ­ czesnym archeologom. Wszakże wiadomości o tym, kto je zbudował, kto ich bronił i kto je zdobył, zawdzięczamy historykom sprzed wielu wieków, bodaj nawet sprzed dwóch tysiącleci. W dziełach starożytnych Greków i Rzymian przetrwała nazwa ludu mieszkającego na tych ziemiach: byli to Geto-Dakowie. Kiedy ci długowłosi ludzie z epoki brązu lub żelaza po raz pierwszy zetknęli się z Grekami — trudno dociec. Na obszarze dzisiejszej Rumuni znaleziono miecze z brązu pochodzące z drugiej połowy drugiego tysiąc­ lecia przed naszą erą; przywieziono je z wybrzeży Morza Egejskiego gdzie panowali wówczas Achajowie. Czy jednak sami Achajowie dotarł nż na teren dzisiejszej Rumunii? Czy też mieszkańcy Siedmiogrodu z epo ki brązu wyprawiali się aż na Peloponez i przywozili z sobą tę znakomit broń? A może wędrowała ona stopniowo na północ od jednego plemieni do drugiego, tak iż ów mykeński rzemieślnik, który ją wykonał, nie do

H) „Najmężniejsi i najsprawiedliwsi wśród Traków' wiedział się nigdy, kto ją podniósł przeciw wrogom? Dziś nie można jesz­ cze stanowczo na to odpowiedzieć, chociaż ostatnia hipoteza wydaje się najbliższa prawdy. Nie ulega natomiast wątpliwości, że w VIII wieku p.n.e. statki greckie zaczęły pruć fale Pontus Euxinus, czyli Morza Czarnego. Kierowała je w te strony ciekawość i właściwa Grekom żądza wiedzy, lecz bardziej jeszcze potrzeba znalezienia nowych krain, z których można by spro­ wadzać do Grecji zboże, drewno, bydło i do których można by wywozić towary greckie. W miejscach do tego sposobnych Grecy zatrzymywali się raz, drugi, dziesiąty; powstawała tam stopniowo osada handlowa, później wyrastało miasto. Pierwszą kolonią grecką była Histria w Dobrudży, za­ łożona przez kupców, którzy pod koniec VII stulecia przypłynęli z Miletu, kwitnącego miasta na zachodnim wybrzeżu Azji Mniejszej. Zbudowali oni gród na terenie zamieszkałym przez ludność, którą określali mianem „Getów” — dlatego zapewne, że sama się tak nazywała. Z czasem, w mia­ rę zacieśniania się stosunków między przybyszami a ludnością rdzenną, nazwa Getów przeniknęła z zapisków i rejestrów kupieckich do dzieł hi­ storyków i geografów. Część najdawniejszych informacji o Dako-Getach zaginęła prawdopo­ dobnie w ciągu wieków; nie jest wszakże dziełem przypadku, że pierwszą wiadomość o nich przekazał nam pewien logograf z Miletu: Hekatajos. Urodził się on w połowie VI wieku p.n.e., był politykiem, dziejopisem i geografem. Jako polityk wziął udział w powstaniu miast Azji Mniejszej przeciwko tyranii Persów; jako geograf i historyk napisał między innymi dzieło pt. Obejście świata, z którego zachowały się tylko fragmenty. Właśnie w jednym z nich znajdujemy wzmiankę o dwóch plemionach, Krobyzach i Trausach, które mieszkały na południu Dobrudży.1Późniejsz* źródła również wspominają o tych plemionach należących do szczepu Getów, tak więc dzięki Hekatajosowi Getowie pojawili się na kartach historii. Co prawda, fragment zachowany z jego dzieła niewiele o nich mówi. To raczej przekaz etnograficzno-historyczny niż historyczny. Tak samo nieprzydatny jest fakt, że Sofokles w tragedii Triptolemos — niemal w całości zaginionej2— mówi w jednym wierszu o królu Charnabonie, „który panuje nad Getami”. Cóż z tego, że — przynajmniej na dzisiej­ szym poziomie wiedzy — miano Getów pojawia się po raz pierwszy w dzie­ le literackim, skoro nie możemy ustalić, czy chodzi tu o jakiś szczep z południa Bałkanów, a więc bliższy Grecji, czy też o naszych Getów. „Nasi Gotowie”... Kim oni wszakże są? Kim są Dako-Getowie? 11 K I M S Ą D A K O - G E T O W I E ? Aby na to pytanie odpowiedzieć, trzeba poczekać, aż sławny Herodot napisze swoje Dzieje. Będzie on pierwszym pisarzem, który pragnąc dać swym współczesnym prawdziwą historię świata poświęci również Ge- tom nieco więcej miejsca. Powrócimy jeszcze do wypowiedzi Herodota; tymczasem poprzestaniemy na urywku zdania, które tak celnie odpowia­ da na postawione wyżej pytanie, że umieściłem je jako tytuł całego roz­ działu. Mówi bowiem Herodot, że Getowie są „najmężniejsi i najspra­ wiedliwsi wśród Traków”3, i wyjaśnia w ten sposób problem etnicznej przynależności Dako-Getów. Ojciec historii uważa Getów za północny szczep wielkiego plemienia Traków, za osobny szczep, skoro nosi odrębną nazwę i różni się od innych także obyczajem.4 Informacja Herodota, jakkolwiek ważna i cenna, nie może nam jednak wystarczyć. Getowie są szczepem trackim; bardzo pięknie. Ale Dakowie? Czy to inny lud? I wreszcie, jeśli Getowie należą do ludności trackiej, stanowiąc wszakże szczep oddzielny, kiedy oddzielili się od głównego pnia? Jakim mówili językiem? Skąd pochodzi ich nazwa? Od jak dawna miesz­ kali na tych ziemiach, gdzie ich znalazł Herodot? Ojciec historii nie od­ powiada nam na żadne z tych pytań. Ale uczeni nie poprzestają na jego pismach: podejmują badania archeologiczne, roztrząsają mizerne szczątki języka Geto-Daków, sprawdzają i porównują wiadomości przekazane przez innych pisarzy starożytnych, aby na podstawie tych wszystkich danych ‘wyjaśnić nasze wątpliwości. Mimo że Heredot żył w drugiej połowie V wieku p.n.e., pisał o wypad­ kach z końca poprzedniego wieku. Tak więc Getowie już od VI wieku żyli na ziemi rumuńskiej; informacje Herodota zgadzają się idealnie ze Jwvierdzeniem Hekatajosa z Miletu. Archeologowie zaś zdołali udowodnić, że w VI wieku p.n.e. istniała tutaj kultura halsztacka (a więc charakte­ rystyczna dla wczesnej epoki żelaza), która przedstawia się jednakowo na całym obszarze dzisiejszej Rumunii; korzenie jej sięgały odległej przesz­ łości, to jest epoki brązu. Wynika z tego, że Getowie mieszkali nie tylko w Dobrudży, jak twierdził Herodot, ale na terenie znacznie rozleglejszym, oraz że znaleźli się tutaj nie w VI wieku, lecz o wiele wcześniej. Nie wiadomo dokładnie, w jakim stopniu ludność z epoki neolitu przyczyniła się do ukształtowania Dako-Getów; pewne jest wszelako, iż około 1700 roku p.n.e., w początkach epoki brązu, nad Dunajem i u podnóża Karpat mieszkały ludy, które jeśli nie były jeszcze Dako-Getami, to w każdym razie miały później dać początek tym plemionom. Ten fakt pozwala nam mniemać, że w chwili wstąpienia na scenę historii pisanej Getowie ucho­ dzili w oczach Greków za odwiecznych mieszkańców tych ziem.

12 „Najmężniejsi i najsprawiedliwsi wśród Traków' Badania historyczno-językowe dowiodły, że Dakowie i Getowie to właściwie ten sam lud. Antyczny geograf, Strabon, który żył na przełomie starej i naszej ery, stwierdził wyraźnie, że Dakowie i Getowie mówili tym samym językiem5, archeologia zaś pośrednio to potwierdza, gdyż nie różnili się oni także pod względem kultury materialnej. Jeśli występują w staro­ żytnych źródłach pod różnymi nazwami, to dlatego, iż zanim zjednoczyli się politycznie, dzielili się na wiele plemion, jak na przykład wspomniane wyżej plemiona Krobyzów i Trausów. Getowie i Dakowie stanowili za­ pewne większe i silniejsze plemiona, które narzuciły innym swoją nazwę. Miano Getów rozpowszechniło się wśród ludów zakarpackich, w Muntenii, w południowej Mołdawii oraz w Dobrudży, natomiast mianem Daków objęte zostały szczepy mieszkające na zachodzie dzisiejszej Rumunii, w Siedmiogrodzie, Banacie, Marmaroszu, Crięanie, może i w Oltenii. Grecy, którzy dotarli tam od południa i południowego wschodu, spotkali najpierw Getów i dlatego w źródłach greckich częściej występuje ta nazwa. Rzymianie zetknęli się przede wszystkim z Dakami od zachodu, więc też pisarze łacińscy częściej używają tego określenia. Oczywiście, zdarzają się odstępstwa od tej zasady, mające jednak znaczenie historycz­ ne. Ogólnie jednak rzecz biorąc nie trzeba przypisywać większej roli roz­ maitości tych nazw. W każdym razie jest jasne, że po zjednoczeniu Getów i Daków w potężne państwo pod wodzą Burebisty dawny podział geogra­ ficzny (nie etniczny!) na Getów i Daków traci jakiekolwiek znaczenie dla uczonego tej miary co Strabon; za jego przykładem będziemy więc na równi używać nazw: Dakowie, Getowie, Dako-Getowie i Geto-Dakowie na określenie tego samego ludu. Skąd jednak wzięły się te nazwy? Tego nikt nie wie na pewno, cho­ ciaż wiele podawano wyjaśnień. Może miano Getów wywodzi się ze sta­ rego źródłosłowu indoeuropejskiego o znaczeniu „mówić, gadać”, jak p o ­ puszcza historyk i filolog I. I. Russu. Natomiast nazwa Daków, zdaniem tegoż uczonego, mogłaby pochodzić od innego słowa indoeuropejskiego, które oznacza: „kłaść, umieszczać”. Jednakże C. Daicoviciu sądzi raczej, że nazwa tego ludu wywodzi się od domniemanego, choć nie potwierdzo­ nego w źródłach wyrazu daka, którym określano nóż lub miecz. W takim razie mielibyśmy i tu do czynienia ze zwyczajem, dość rozpowszechnio­ nym w starożytności, nazywania ludności od charakterystycznej dla niej broni. Uczony bułgarski, V. Georgiew, jest innego zdania; wiąże on słowo „Dak” z wyrazem daos, oznaczającym wilka w pokrewnej mowie frygijs- kiej; hipotezę jego wspiera fakt, że smok z wilczą głową występuje na kolumnie Trajana jako znak bojowy Daków. Nie wiadomo, co tu jest prawdą. Nie rezygnując z dociekania jej, bądź­ my wdzięczni, że przynajmniej nazwa Dako-Getów nie zaginęła w mroku d/.iejow. Starożytne źródła literackie oraz szczątki języka Dako-Getów, o któ­ rym będzie mowa dalej, pozwalają nam ustalić, że lud ów należał do wielkiej rodziny indoeuropejskiej. Obejmowała ona wiele plemion o cał­ kiem odmiennych cechach fizycznych, ludy te jednak mówiły pokrewny­ mi językami. Może wydać się dziwne, że Dakowie pod względem języko­ wym byli bardziej zbliżeni do Scytów i Hindusów, mniej już do Greków i Latynów, lecz tak było istotnie. Językoznawcy wychodzili niegdyś z założenia, że indoeuropejczycy sta­ nowili w przeszłości jeden lud mówiący wspólnym językiem i mający wspólną ojczyznę. Nowe badania, np. P. Bosch-Gimpery, odrzucają ten pogląd i przedstawiają rozwój ludów indoeuropejskich jako proces his­ toryczny bardziej złożony, trwający kilka tysięcy lat, i to w kilku róż­ nych ośrodkach. Przypuszcza się również, że pewne ludy indoeuropejskie mogły się wyodrębnić w różnych okresach. Problemy te dalekie są jesz­ cze ód rozwiązania i nie miejsce tu, by je roztrząsać. Wystarczy wspom­ nieć, że w epoce brązu nie tylko cały obszar obejmujący dzisiejszą Ru­ munię, lecz ciągnący się również na południe od Dunaju, był zamieszkały przez ludność indoeuropejską, która zasymilowała już tubylczą ludność 0 kulturze neolitycznej, a w każdym razie była w trakcie jej asymilowa- nda. Trudno dziś ustalić różnice wśród tych plemion karpackich, naddu- najskich, bałkańskich, z których wyodrębnili się później Ilirowie, Tra- kowie i Geto-Dakowie. Zdaniem części uczonych, podział na Traków 1 Ilirów nastąpił dopiero pod koniec epoki brązu, a oderwanie się Dako- -Getów od reszty plemion trackich miało miejsce dopiero w połowie pier­ wszego tysiąclecia przed naszą erą. Niektóre ustalenia dotyczące kultury materialnej na terenie karpacko-bałkańskim w okresie halsztackim zdają się przemawiać za tą interpretacją; z drugiej jednak strony, skoro wiemy, że w połowie drugiego tysiąclecia przed naszą erą istniał archaiczny język grecki utrwalony w piśmie (tak zwane pismo linearne B, odczytane z ta­ bliczek znalezionych na Krecie i Peloponezie), trudno sobie wyobrazić, że minęło jeszcze niemal tysiąc lat, zanim Dako-Getowie uformowali się jako odrębny szczep tracki, znany przez Herodota. J ĘZYK DAKO- GETÓW Aby poznać język, nie wystarczy nim mówić. Ile osób mówiących i pi­ szących po rumuńsku może się pochwalić znajomością wszystkich tajników tej mowy? Ile zna jej gramatyczną strukturę, wie, jaki jest podstawowy zasób językowy, umie wskazać pochodzenie stosowanych powszechnie wyrazów? Wiedza o języku nawet dobrze znanym, żywym, używanym w naszych czasach, to obszerna dziedzina. O ileż trudniej poznać język

1) „Najmężniejsi i najsprawiedliwsi wsroa iraitow martwy, z którego zachowały się tylko szczątki, mało znaczące ślady. Wyobraźmy sobie, iż z całego bogactwa mowy ojczystej ktoś znałby lyiko kilka słów, rzeczowników lub przymiotników, ponadto trochę nazw miejscowości i osad ludzkich, kilka imion własnych. Jak mógłby na tej podstawie odtworzyć język, zdać sobie sprawę z jego właściwości, z pra­ wideł gramatyki, z pokrewieństw z innymi językami? Byłoby to nader trudne i tylko w przybliżeniu możliwe. Nie obyłoby się przy tym bez większych i mniejszych błędów. A jednak uczeni biedzą się nad takim właśnie żmudnym i trudnym odtworzeniem mowy Daków. Materiał, jakim dysponują, jest tak skąpy i niejednolity, że nie mogą marzyć o zrekonstruowaniu całego języka naszych przodków; jest to nieosiągalne przy obecnym stanie wiedzy i za­ pewne nigdy nie zostanie urzeczywistnione. Musimy poprzestać na próbach ogólnikowej charakterystyki języka Dako-Getów i jego miejsca wśród innych języków indoeuropejskich. Ale nawet w takim zakresie nie wszyst­ kie hipotezy są pewne; rzadko się zdarza, by dwaj uczeni zajmujący się tym przedmiotem byli zgodni co do sensu i pochodzenia danego wyrazu, nie mówiąc już o zasadniczych problemach tego języka. Głównym powodem sporu są związki między mową Geto-Daków a ję­ zykiem Traków z południa Bałkanów. Czy to dwa dialekty jednego ję­ zyka? Czy też dwa blisko ze sobą spokrewnione, lecz odrębne języki? Do pierwszej z tych hipotez skłania się uczony rumuński I. I. Russu opierając się nie tylko na dostępnym nam materiale językowym, lecz i na twierdzeniu Strabona6, że Getowie i Trakowie mówią wspólnym językiem. Zdaniem językoznawcy bułgarskiego, Georgiewa, który niedawno ogłosił swą pracę w rumuńskich „Studiach Klasycznych”, tracki i dako-gecki to dwa różne języki; na poparcie swej tezy przytacza on różnice wystę­ pujące w strukturze nazw miejscowości (wiele nazw trackich kończy się na „para”, np. Bendipara, natomiast większość nazw dackich na ,,dava”, jak Sucidava) oraz odmienność fonetyki. ■Problem ten daleki jest jednak od rozstrzygnięcia i nie mam dość ar­ gumentów, by opowiedzieć się po stronie któregokolwiek z tych uczonych. Niewątpliwie istnieją różnice między tymi dwoma narzeczami, lecz nie wydają się one dość istotne, by podważyć oczywiste twierdzenie Strabona. Dlatego też sądzę, że przy dzisiejszym stanie wiedzy należy raczej uznać, że mamy do czynienia z jednym językiem trako-dackim 'o dwóch dia­ lektach: geto-dackim oraz trackim. Taka rozbieżność poglądów nie powinna wszakże nikogo dziwić. Języ­ koznawcy muszą przeprowadzać badania na bardzo skąpym i jednostron­ nym materiale. Brak niemal zupełnie tekstów, chociażby najkrótszych, w języku trako-dackim. W Gradiętea Muncelului znaleziono wprawdzie nnczynie gliniane z napisem dackim wyciśniętym na glinianej powierz­ chni; napis ten składa się z trzech wyrazów, ale dwa z nich to imiona! Dłuższy tekst, napisany alfabetem greckim, zachował się na złotym pier­ ścieniu w grobowcu trackim koło Ezerowa w Bułgarii; uczeni odcyfrowali go, odczytali, nikt jednak nie zdołał go dotąd zrozumieć. Jedynie Frygo- wie z Azji Mniejszej blisko spokrewnieni z Trakami, lecz różniący się od nich pod niejednym względem, zostawili po sobie kilka napisów na­ grobnych zawierających klątwy na tych, którzy ośmieliliby się zbezcześ­ cić groby; odczytano te napisy i zrozumiano je w przybliżeniu, lecz po­ mimo ich niewątpliwej wartości nie mogą one stać się kluczem do roz­ szyfrowania tajemnic mowy Traków. Z języka tego zachowały się znikome szczątki. U starożytnych leksyko­ grafów (zwłaszcza u Hesychiosa i Focjusza) przetrwała garść zwrotów tracko-dackich mających odpowiedniki greckie. Jest ich około 70—80; to cenny materiał, chociaż wartość jego umniejsza fakt, że nawet dla 30 z nich trudno ustalić dokładną etymologię; inaczej mówiąc, nie wiadomo dobrze, z jaldch źródeł się wywodzą. Traktaty botaniki lekarskiej Pseudo-Apulejusza oraz Dioskoridesa, le­ karza greckiego, który żył w I wieku n.e., zawierają nazwy dackie ziół leczniczych; 15 u pierwszego z nich, 27 u drugiego. Jednakże, jak to wy­ kazał zmarły niedawno nieodżałowany uczony bułgarski, D. Deczew, ich wartość naukowa jest ograniczona, gdyż etymologia ich pozostaje naj­ częściej nieznana, wiele nazw przekręcono, tak że trudno ustalić ich pra­ widłowe brzmienie. Nazwy tych roślin nie były podane zresztą w języku dackim na kartach oryginału, wprowadzili je dopiero kopiści w później­ szych wiekach. Znacznie więcej szczątków mowy Dako-Getów przetrwało w imionach ludzi i bóstw, w nazwach szczepów, osad ludzkich, w nazwach rzek i gór, zapisanych u autorów starożytnych, bądź też zachowanych w inskryp­ cjach greckich czy łacińskich na monetach. Liczba ich jest spora: około 2050, z czego mniiej więcej 1150 wiąże się z imionami ludzi oraz ich osiedli, 900 natomiast z nazwami rzek, gór i miejscowości. W miarę tego jak rozszyfrowywano znaczenie tych wyrazów, stawały się one cennym materiałem dla językoznawców. Udało się np. ustalić, że nazwa plemienia dackiego costoboci oznacza „sławni”, że bostes ze słowa określającego arystokrację dacką (tarabostes) znaczy „sławetni”, że końcówka ,,dava” wielu nazw dackich ma oznaczać „osada, wieś, miasto”, że imię króla Daków, Oroles, można by przetłumaczyć na „Orzeł” itd. Próbowano usta­ lić również etymologię wielu imion trako-dackich, lecz nasuwają one mnóstwo wątpliwości, tak że uczeni rozmaicie je interpretują. Nowsze badania, podjęte zwłaszcza przez I. I. Russu, dowiodły, że język Geto-Daków nie zniknął bez śladu, lecz wycisnął swe piętno na językach, którymi mówi się po dziś dzień. Zwłaszcza w rumuńskim i albańskim spo­

tyka się sporo wyrazów, których nie można zaliczyć ani do łacińskiej spuścizny, ani do obcych naleciałości; są to właśnie szczątki mowy trako- -dackiej. I. I. Russu wyróżnił około 160 takich słów; większość ich odnosi się do ciała i natury człowieka, do jego domu, narzędzi, zwierząt i roślin. Takie słowa, jak baci (baca), balaur (smok), barza (bocian), brad (jodła), gard (płot), grumaz (kark), mai (brzeg), mistref (dzik), minz (źrebak), prunc (dziecię), a rdbda (znosić, wytrzymywać), a speria (przerażać), stru- gure (winogrono), strungd (przełaz, szczerba), urda (ser owczy), vatra (wa­ tra), a źburda (hasać), zgarda (obroża) — zostawili nam w spadku Dako- wie, którzy używali ich w tym samym lub zbliżonym znaczeniu, chociaż zapewne wymawiali je nieco inaczej, ale tego dziś odtworzyć niepodobna. Nieliczne, rozproszone elementy języka trako-dackiego pozwoliły wszakże uczonym określić jego cechy i miejsce w wielkiej rodzinie języ­ ków indoeuropejskich. Języki te dzielą się na dwie grupy, określane jako „kentum” i „satem”. Charakterystyczna dla nich różnica polega na tym, że w językach typu centum ujednostajniły się spółgłoski zwarte tylnojęzykowe palatalne i niepalatalne, natomiast w grupie satem ujednostajniły się tylnojęzy­ kowe zwykłe i labializowane, mówiąc prościej, wiele elementów leksy­ kalnych zawierających spółgłoski k i g(h) pierwszej grupy odpowiada spółgłoskom s i z drugiej grupy. Przyjęto jako przykład wyraz oznacza­ jący 100—centum łacińskie (Rzymianie wymawiali je k e n t u m) i satem w sanskrycie, języku starohinduskim. Stąd nazwy dane przez uczonych obu tym grupom językowym. W skład grupy kentum wchodziły języki italskie, grecki, celtyckie, germańskie itd., w skład grupy satem zaś: sanskryt, języki indoirańskie, bałto-słowiańskie, ormiański i inne. Udało się ustalić, że język trako-dacki należy również do grupy satem i jest spokrewniony z sanskrytem oraz językami irańskimi i bałto-słowiańskimi, przede wszystkim zaś z iliryj- skim, którym mówiono w zachodniej części Półwyspu Bałkańskiego, jak również na terenie Kalabrii i Apulii w południowo-wschodnich Włoszech. Tak więc Dako-Getowie wynurzają się stopniowo z pomroki dziejów. Wiemy już, z jakiego ludu się wywodzą, domyślamy się, kiedy odłączyli się od Traków jako szczep odrębny, i znamy, przynajmniej w ogólnych zarysach, cechy ich języka. Narzuca się teraz pytanie: jak oni wyglądali? W Y G L Ą D I U B I Ó R G E T O - D A K O W Starożytni nie znali jeszcze antropometrii, czyli naukowej metody po­ miarów ciała ludzkiego. Toteż nie możemy się spodziewać, że w dawnych źródłach literackich znajdziemy dokładny opis powierzchowności Daków; Wygląd i ubiór Geto-Daków 17 możemy wszakże odtworzyć sobie ich wygląd na podstawie kilku wzmia­ nek znajdujących potwierdzenie w płaskorzeźbach na kolumnie Trajana i na pomniku w Adamclissi, a także w kilkunastu posągach Daków, jakie wyrzeźbili artyści rzymscy. Współczesne metody antropologii również nam się nie przydadzą. Da- kowie bowiem mieli zwyczaj palić swoich zmarłych, a nie grzebać; naj­ znakomitszy antropolog jest bezradny, kiedy szczątki ciała są tylko gar­ stką spalonych kości, która doskonale mieści się w niewielkiej urnie. Groby zawierające zwłoki ludzkie są nieliczne, co zmniejsza wartość usta­ leń antropologicznych. Tak więc trzeba się oprzeć głównie na opisach i przedstawieniach starożytnych. Literackie przekazy stwierdzają, że Dakowie, a nawet i Trakowie, byli podobni do ludów mieszkających w północnej Europie: do Scytów, Cel­ tów, 'Germanów. Dakowie byli rośli, krzepcy, mieli na ogół jasną cerę, niebieskie oczy i włosy rudoblond. Ludzie z gminu obcinali tylko grzywkę nad czołem, resztę włosów rozpuszczali na ramiona; dlatego też zwano ich comati (długowłosi); trudniej ustalić, jak czesali się nobilowie daccy (tarabostes, pileati), gdyż nosili oni wełniane czapki (pileum) dla pod­ kreślenia swej rangi społecznej. W każdym razie jedni i drudzy mieli gęste brody i wąsy przystrzyżone nożycami. Niektórzy autorzy starożytni twierdzą, że Geto-Dakowie stosowali tatuaż; zdaniem innych, tatuaż był oznaką niewolnictwa, lecz wiadomości te nie są na tyle wiarygodne, by można z nich było wyciągać pewne wnioski. Kobiety dackie uchodziły za urodziwe, lecz uroda ich była surowa, można by powiedzieć — zgrzebna, choć wyrazista. Rzeźbiarz przedstawił je na kolumnie Trajana w sposób nieco wyidealizowany: jako isrtoty smukłe, wysokie, silne; włosy mają zaczesane na skronie, z przedziałkiem pośrodku głowy, zebrane w kok na karku. Ubiór Geto-Daków był dość prosty i przypominał odzież rumuńskich chłopów. Mężczyźni nosili spodnie dwojakiego rodzaju: szersze lub też bardziej obcisłe na łydkach, podobne do góralskich portek. Koszulę roz­ ciętą po bokach wyrzucali na spodnie i przepasywali szerokim pasem skó­ rzanym lub parcianym. Odzież wierzchnia składała się z kurty z ręka­ wami, krótkiego płaszcza bez rękawów, niekiedy wykończonego frędzlą; albo z szuby futrzanej, niezbyt długiej. Płaszcz spięty zapinką (fibula) miał, jak się zdaje, kaptur, którym Dakowie osłaniali głowę przed desz­ czem. Kobiety nosiły marszczoną koszulę o krótkich rękawach i spódnicę. Na kolumnie Trajana widać też kilka niewiast w długich, fałdzisitych płaszczach. Chustka, zapewne barwna, okrywała włosy. Zarówno nobilowie, jak i ludzie z gminu, mężczyźni i kobiety, wszyscy nosili bąd* sukienne ciżmy, bądź skórzane kierpce, lecz na pewno wieś­ niacy grodzili Ifttem boso. W wykopaliskach znaleziono żelazne ćwieki,

18 „Najmężniejsi i najsprawiedliwsi wśród Traków” które przytwierdzano do podeszwy, żeby nie ślizgać się na śniegu i lo­ dzie. Dakowie używali też żelaznych ostróg do konnej jazdy. S Z C Z E P Y G E T O - D A C K I E Nazwy: Getowie i Dakowie, którymi określano dwa największe i naj­ potężniejsze szczepy, rozciągnęły się z czasem na całą ludność tracką mieszkającą na północy. Nie wyparły one jednak całkowicie określeń re­ gionalnych, plemiennych; pojawiają się one dość często w źródłach sta­ rożytnych. Podobnie zresztą miano Rumuna nie wyklucza używania określeń dokładniejszych, dzielnicowych, jak Mołdawianin, Siedmiogro- dzianin, Olteńczyk. Nawet po zjednoczeniu wszystkich czy choćby tylko większości Geto-Daków pod jednym berłem, określenia plemienne po­ jawiają się w tekstach obok nazwy ogólniejszej. I tak na przykład, obok Krobyzów i Trausów, wspomnianych przez He- katajosa, spotykamy plemię Appulów („silnych, dzielnych”), którzy miesz­ kali w okolicy dzisiejszej Alba Iulia, następnie Suków nad ujściem Aluty do Dunaju, Burów na wzgórzach Muntenii i Oltenii oraz Ordessów na brzegach Ardżeszu, Wielkich Daków w okolicach Marmaroszu i Crięana, Kostoboków w Karpatach Północno-Wschodnich, Karpów na terenach nadmorskich, a później w Mołdawii. Niektóre z tych plemion zostały wspomniane mimochodem przez pisarzy starożytnych; inne jednak, jak na przykład Karpowie, którzy od III wieku dawali się we znaki Rzymia­ nom, często pojawiają się w źródłach. Czas kończyć ten rozdział. Wiemy już, z kim mamy do czynienia. Mo­ żemy teraz śledzić na przestrzeni wielu wieków historię Dako-Getów, których rzymscy poeci nieraz nazywali „surowymi”; Owidiusz uważał ich mowę za nie dość giętką, lecz przebywając na wygnaniu potrafił w niej jednak układać wiersze na cześć imperatora. Zaciekawią nas, oczywiście, przede wszystkim chlubne dzieje Burebisty i Decebala; żeby je wszakże zrozumieć, musimy wiedzieć, co dokonało się przed nimi. Spróbujmy więc uprzytomnić sobie, jak żył i rozwijał się od VI wieku p.n.e. do I wieku p.n.e. lud, który, zdaniem Herodota, był najmężniejszym i najsprawie­ dliwszym wśród Traków. R O Z D Z I A Ł II NA D R O D Z E DO S T W O R Z E N I A P A Ń S T W A Powróćmy jeszcze myślą do śmiałych żeglarzy greckich, którzy od VIII wieku jęli się zapuszczać na wody Morza Czarnego i przybi­ jali do jego brzegów. Zapewne morze przyjęło ich wrogo: musieli sta­ wiać czoło mgłom i nawałnicom, wiele statków zatonęło; dlatego też pierwsi żeglarze, którzy z ust tamtejszych mieszkańców posłyszeli irań­ ską nazwę: Morze Czarne (Akszaena), przekręcili ją na greckie Aksenos (niegościnne). Z początku bowiem Morze Czarne wydawało się Grekom Morzem Niegościnnym. Z czasem wszakże wiele się zmieniło. Grecy zbudowali lepsze statki, dzięki czemu zmalało ryzyko żeglugi. W miarę częstszych wypraw na Morze Czarne poznawano je coraz lepiej i kapitanowie statków wybierali stosowniejszą porę do podróży. Nade wszystko jednak przekonano się, że stosunki z rdzenną ludnością przynoszą znaczne zyski kupcom grec­ kim. Toteż ich statki coraz częściej przeprawiały się przez Bosfor. Zda­ rzało się czasem, że któryś z okrętów zatonął, ale znaczna ich większość szczęśliwie powracała z wyprawy przywożąc cenny ładunek zboża, skór, budulca. Żeby więc zjednać sobie przychylność morza, Grecy przekształ­ cili jego nazwę z „niegościnnego” (aksenos) na „gościnne” (euksenos), a więc życzliwe cudzoziemcom i zaczęli na jego brzegach budować swe osady. Pierwszą kolonią grecką na dzisiejszej ziemi rumuńskiej była Histria. Obywatele bogatego Miletu wysiedli w drugiej połowie VII wieku p.n.e. na brzeg zatoki, zwanej dziś jeziorem Sinoe, położonym o 50 km na pół­ noc od Konstancy, i zbudowali tam zrazu dość skromną osadę na skalis­ tym wzniesieniu. Pod koniec następnego stulecia poszli w ich ślady przy­ bysze z Heraklei Pontyjskiej, która była sama kolonią megarejską, zbu­ dowaną na północnym wybrzeżu dzisiejszej Turcji; Heraklejczycy osied­ lili się na żyznych wybrzeżach południowej Dobrudży. W miejscu dzisiej­ szej Mangalii założyli osadę Kallatis. W tym samym czasie lub może

w pierwszych latach V wieku mieszkańcy Miletu wznieśli na terenie dzi­ siejszej Konstancy skromną osadę, mającą służyć wymianie handlowej z rdzenną ludnością, i osadę tę nazwali Tomi albo Tomis. Dlaczego założono te kolonie? I dlaczego właśnie w Dobrudży? Trzeba przyznać, że miejsce wybrano doskonale. Sinoe, na którego brzegu wyrosła Histria, było podówczas zatoką, dającą bezpieczne schro­ nienie statkom, nie zaś, jak dzisiaj, jeziorem, do którego broni wstępu piaszczysta łacha. Kallatis również miało dobry port, a ponadto żyzne okolice; jeśli zaś idzie o Tomis, to po dzień dzisiejszy znajduje się tam najlepszy, najważniejszy port rumuński — Konstanca. Jednakże osiedlenie się Greków na tych terenach trudno przypisać tylko sprzyjającym warunkom hojnie darowanym przez naturę. Żyzne ziemie i dogodne porty znajdowały się także gdzie indziej. Najlepszy zresztą port nie na wiele by się przydał, gdyby kupcy nie mieli komu sprzedawać swych towarów i nie mogli nabywać produktów potrzebnych mieszkańcom dalekiej Grecji. Najdogodniejszy port na pustkowiu nie znę­ ciłby nigdy sprytnych kupców greckich. Rzecz się miała inaczej, jeśli w jego pobliżu mieszkała liczna ludność nie gardząca winem i oliwą, lud­ ność skłonna wymieniać swoje plony i wyroby w zamian za broń, narzę­ dzia i ozdoby wykonane przez greckich rzemieślników. Decydujący wpływ na osadnictwo Greków miały więc, jak to wykazał Em.Condurachi, nie tyle warunki terenowe, choć i one nie były bez zna­ czenia, co stosunki społeczne i gospodarcze środowiska autochtonicznego. Tylko wówczas, gdy ludność rdzenna osiągnęła wystarczający stopień roz­ woju, aby zależało jej na wymianie towarowej z Grekami, tym ostatnim opłacało się wznieść osadę handlową. Tak właśnie było w Dobrudży, gdzie na dwieście lat przed Herodotem ludność osiągnęła poziom wczes­ nego okresu żelaza. I oto wyłonił się problem, który trzeba sprecyzować, nim podejmiemy dalszy wątek opowieści. Co to jest mianowicie wczesny okres żelaza? DWA O K R E S Y Z E L A Z A Archeolodzy opracowali periodyzację najdawniejszych dziejów ludz­ kości przyjmując za kryterium surowce, z jakich sporządzano broń i na­ rzędzia, oraz technikę stosowaną przy obróbce tych surowców. Tak więc , znsy, w których posługiwano się kamiennymi narzędziami, nazwano epo­ ką kamienia; w zależności od sposobu jego obróbki (łupania, szlifowania) wyodrębniono w tej epoce trzy fazy: p a l e o l i t (starsza epoka kamien­ na), kiedy przy produkcji narzędzi posługiwano się techniką łupania ka­ mienia; m e z o l i t (środkowa epoka kamienna), z narzędziami również łupanymi, ale z dającym się zaobserwować pewnym postępem technicz­ nymi oraz n e o l i t (młodsza epoka kamienna), kiedy zaczęto wykony­ wać narzędzia techniką szlifowania. Po upływie setek tysięcy lat posłu­ giwania się wyłącznie narzędziami z kamienia, drewna i kości, ludzie nauczyli się wydobywać i obrabiać metal, wykonywać z niego narzędzia; najpierw używali miedzi (epoka miedzi, eneolit, chalkolit), później brązu', czyli stopu miedzi z cyną (epoka brązu) i wreszcie żelaza (epoka żelaza). Oczywiście, że nie tylko technika, lecz i samo społeczeństwo zmieniło się w ciągu tysiącleci dzięki rozwojowi sił wytwórczych; od stadium pierwot­ nej gromady koczowników, charakterystycznego dla początków paleolitu, ludzie przeszli przez stadium rodu matriarchalnego w neolicie, aby wresz­ cie w epoce brązu połączyć się w rody patriarchalne i plemiona. W ciągu wielu tysiącleci ludzkość nauczyła się stopniowo uprawiać ziemię, hodo­ wać bydło, sporządzać rozmaite narzędzia, różne rodzaje broni z kamie­ nia i metalu, wykonywać naczynia gliniane, które z czasem zaczęto wy­ palać w piecach. Mieszkańcy Europy w epoce brązu mieli już na ogół dobrze rozwinięte rolnictwo, zajmowali się intensywnie hodowlą bydła i byli zręcznymi rzemieślnikami. Mężczyzna odgrywał teraz główną rolę w produkcji, co mu dawało również pierwszeństwo w życiu społecznym. Ze wspólnoty pierwotnej wyodrębniły się liczne rodziny patriarchalne, obejmujące kilka pokoleń w linii prostej oraz wielu krewniaków z linii bocznych, głową takiej rodziny był najstarszy wiekiem mężczyzna. Ro­ dzina posiadała narzędzia pracy, zwierzęta, domy mieszkalne i zabudo­ wania gospodarcze, dysponowała plonami. Natomiast pola uprawne, pas­ twiska, lasy i rzeki pozostawały wspólną własnością plemienia. Takie było, z grubsza biorąc, stadium rozwoju osiągniętego przez ludy europejskie w połowie drugiego tysiąclecia przed naszą erą. W tym czasie Hetyci mieszkający w Azji Mniejszej wynaleźli sposób otrzymywania że­ laza z rudy i dalszej jego obróbki. Stopniowo i zależnie od rozmaitych warunków dziejowych żelazo przeszło z rąk Hetytów do mieszkańców Bliskiego Wschodu i plemion zamieszkałych w Europie. Dzięki szczegól­ nym okolicznościom, w jakich rozwijały się społeczeństwa wschodnie (Egipcjanie, ludy Mezopotamii, Chin, Indii), potrafiły one stworzyć or­ ganizację państwową jeszcze w epoce brązu i uległy podziałowi na klasy antagonistyczne; wynalezienie żelaza przyspieszyło tam jedynie postęp gospodarczy, nie wywołując wszakże zasadniczego przewrotu stosunków społecznych. Natomiast wśród plemion europejskich żelazo spowodowało tak gwałtowny przewrót, że, jak to wykazał Engels, epoka żelaza przy­ niosła więcej zmian w dziedzinie produkcji niż wszystkie poprzednie ra­ zem. 7 Istotnie, zastąpienie brązu żelazem miało przełomowe znaczenie dla wszystkich dziedzin gospodarki. Przede wszystkim dla rolnictwa. W pracy pt. Pochodzenie todzinyr

•>■) Na drodze do stworzenia państwa własności prywatnej i państwa Engels wskazał, że tylko dzięki żelaznej siekierze i motyce było możliwe wykarczowanie wielkich obszarów lasu oraz przekształcenie ich w pola i pastwiska. Niepodobna byłoby jednak uprawić tych terenów, gdyby ludzie nie wynaleźli żelaznego lemiesza do pługa o zaprzęgu zwierzęcym, który spisywał się znacznie lepiej niż le­ miesze z kamienia lub rogu używane w epoce brązu. Rozwój rolnictwa, jak wykazał Engels, pozwolił na niemal nieograniczone w owych czasach pomnożenie środków żywności. Zastosowanie żelaza przyspieszyło też dalszy postęp w tej dziedzinie: podzielono tereny na pola uprawne, łąki i pastwiska, najżyźniejsze ziemie przeznaczono do stałej uprawy, zaczęto stosować płodozmian. Zaczął się okres szybkiego wzrostu wydajności pra­ cy i produkcji rolnej. Równie doniosłe skutki miało zastosowanie żelaza w rzemiośle. „Że­ lazo [...] dostarczyło rzemieślnikowi narzędzi tak twardych i ostrych, że nie mógł im się oprzeć żaden kamień, żaden inny ze znanych metali.” 8 Nic dziwnego, iż w tych warunkach rozwinęła się metalurgia, kopalnictwo rudy, ciesielstwo, obróbka kamienia i wiele innych rzemiosł. Żelazo roz­ powszechniło się i wyparło całkowicie narzędzia z brązu i kamienia w głównych gałęziach produkcji, przez co nie tylko zwiększyła się wy­ dajność pracy, lecz i obniżyły koszty z nią związane, gdyż brąz był su­ rowcem droższym i rzadszym niż żelazo. W tym okresie ogólnego postępu technicznego rozwinęły się również i te dziedziny produkcji, które nie miały bezpośredniego związku z zasto­ sowaniem żelaza: hodowla bydła, bartnictwo, garncarstwo, tkactwo i in­ ne. Zaczęto wyrabiać coraz to lepszą broń, przydatną tak w natarciu, jak i obronie: hełmy, włócznie, dzidy, miecze, żelazne groty do strzał. Jak zwykle, postęp w zakresie produkcji, a więc postęp gospodarczy, spowodował przemiany społeczne. Tym razem u większości plemion eu­ ropejskich były one bardzo istotne. Rozwój rzemiosła, coraz większy popyt na jego wyroby sprawiły, że członkowie plemienia nie mogli jednocześnie trudnić się rolnictwem i rze­ miosłem. Co prawda, niektóre rzemiosła nadal praktykowano w domu (np. Ikactwo), inne wszakże, jak wydobywanie rudy, obróbka metalu i ka­ mienia, wymagały już specjalizacji. Tak więc w każdym plemieniu po- |nwili się rzemieślnicy, którzy pracowali wyłącznie w swoim zawodzie. Zjawisko to nazwano „wyodrębnieniem rzemiosła od rolnictwa”; był to Już drugi społeczny podział pracy. Pierwszy, oddzielenie pasterzy od rolników, miał miejsce w okresie przejściowym od neolitu do epoki brązu. LaIwo się domyślić, jakie następstwa miał ten drugi wielki podział pracy. Rzemieślnicy rozporządzali wytworem swoich rąk: bronią, narzę­ dziami, przedmiotami codziennego użytku, rolnicy zaś zbożem i produk- Dwa okresy żelaza 23 tami pochodzenia zwierzęcego. W łonie każdego plemienia istniały więc dwie grupy ludzi, z których każda dysponowała innymi dobrami i po­ trzebowała produktów wytwarzanych przez drugą grupę. Naturalnym biegiem rzeczy produkty rzemieślnicze wymieniano na żywność; z cza­ sem rzemieślnicy zaczęli pracować wyłącznie dla tej wymiany, czyli, mówiąc inaczej, rozpoczęła się produkcja towarowa w pierwotnej for­ mie w ramach jednego plemienia. W miarę jak wymiana wśród członków plemienia bądź też między plemionami stawała się coraz żywsza, system wymiany naturalnej okazał się nie dość wygodny; posługiwano się więc wartościami umownymi: bydłem, kawałkami metalu, cennymi przedmio­ tami, wreszcie — monetą. Zastosowanie żelaza odbiło się również na stosunkach własności. Z po­ mocą żelaznej siekiery i motyki nawet mniejsze grupy ludności mogły podjąć karczowanie lasów, niepotrzebny był do tego udział całego ple­ mienia. Stopniowo prócz terenów uprawnych należących do plemienia pojawiły się działki uprawiane przez garstkę ludzi. Z czasem uznano je za własność tych, którzy je wykarczowali i uprawili. Tak więc własność prywatna, obejmująca w epoce brązu tylko narzędzia, bydło i plony uzys­ kane dzięki pracy rodziny patriarchalnej, rozszerzyła się również na część ziemi uprawnej. Kim byli ci właściciele? W epoce brązu prawo własności miała rodzina patriarchalna, gdyż ona stanowiła kolektyw roboczy, podstawową ko­ mórkę społeczną. Zwiększenie wydajności pracy dzięki użyciu żelaznych narzędzi pozwoliło jednak zaspokoić wszystkie potrzeby i zdobyć środki żywności w mniejszym zespole: w zwykłej rodzinie, złożonej z pary ro­ dziców i ich potomstwa. Rodzina ta starała się przejąć w swe władanie te dobra, które należały dotąd do rodziny patriarchalnej. Na tym tle powstawały konflikty, rozstrzygane ostatecznie na korzyść małej rodziny. W wyniku tego długiego procesu mała rodzina stała się podstawową ko­ mórką społeczeństwa; do niej miały należeć teraz narzędzia, bydło, domy mieszkalne, plony i część gruntów ornych. Co prawda, dzięki istnieniu plemiennej własności znacznych obszarów uprawnych i nieuprawnych, ■rozwój własności prywatnej postępował wolno; jednakże samo już pow­ stanie rodziny w jej nowej formie prowadziło do rozpadu rodziny pa­ triarchalnej. Skutkiem tego zanika stopniowo również i wspólnota oparta na związkach pokrewieństwa; wspólnota tworzy się teraz jako kolektyw rodzin mieszkających na określonym terytorium, w określonej miejsco­ wości, niezależnie od tego, czy są ze sobą spokrewnione, czy też nie. Jest to wspólnota terytorialna lub wiejska. Zwiększenie wydajności pracy dzięki użyciu doskonalszych narzędzi od dawna prowadziło do pojawienia się wartości dodatkowej. Innymi sło­ wy, udoskonalenie narzędzi pozwalało człowiekowi wytwarzać więcej,

24 Na drodze do stworzenia państwa niż mu było potrzeba na własny użytek, stwarzało możliwość pracy dla innych, możliwość wyzysku człowieka przez człowieka. Jeszcze pod koniec neolitu, a najpóźniej w epoce brązu, zaniechano mordowania jeńców wziętych do niewoli podczas walk między plemionami, nie przyjmowano też jeńców do zwycięskiego plemienia na równych prawach, jak to się niegdyś zdarzało, lecz zaczęto ich używać do pracy jako niewolników. Zjawisko to rozpowszechniło się jeszcze bardziej w epoce żelaza; niewol­ nictwo pozostawało zrazu w formie patriarchalnej, gdyż jeńcy byli nie­ liczni i nie odgrywali większej roli w produkcji, wykorzystywano ich ra­ czej do prac domowych. Istnienie produkcji przeznaczonej na handel, niewolnictwo i, co naj­ ważniejsze, wciąż rozszerzająca się własność prywatna, powodowały zwiększanie się różnic majątkowych między rodzinami. Niepostrzeżenie przekształciły się one w różnice społeczne: najbogatsi bowiem i najsil­ niejsi, przede wszystkim wodzowie, zdobyli bądź podstępem, bądź siłą znaczną część posiadłości plemiennych i zmuszali biedniejszych członków plemienia do pracy na rzecz właściciela. Tak zrodziła się arystokracja plemienna; królowie objęli władzę najpierw nad własnym plemieniem, później rozszerzyli ją też na inne plemiona. Istniały nadal zgromadzenia ludzi zbrojnych, wyłącznie mężczyzn, które miały prawo na wniosek wodza decydować o sprawach obchodzących całą społeczność: o wojnie i pokoju, o wysłaniu posłów do innego plemienia, o karze śmierci itd. Była to epoka demokracji wojskowej, opisana przez Homera w Iliadzie i Odysei. Epoka poprzedzająca powstanie społeczeństwa niewolniczego i państwa niewolniczego. Kilka stron wystarczyło nam, by naszkicować rozwój społeczno-gospo­ darczy w epoce brązu. Ale sam proces rozwoju trwał kilka wieków. Nie wszędzie zaczął się w tym samym czasie i rozmaicie rozwijał się w róż­ nych częściach Europy. I chociaż Grecy wytapiali już żelazo w 1200 roku p.n.e., to na terenie Rumunii pierwsze przedmioty żelazne miejscowej produkcji pojawiły się dopiero w latach 800—700 p.n.e. Rozwój produkcji żelaza bywał szybszy lub powolniejszy, łatwiejszy lub trudniejszy — w zależności od sytuacji. Nie wszystkie zjawiska opisane na poprzednich stronach miały miejsce jednocześnie. Siekiera żelazna pojawia się już na początku epoki żelaza, rudlica żelazna do pługa dopiero u jej schyłku; naczynia gliniane lepiono nudni ręcznie; o wiele później wchodzi w użycie koło garncarskie. Po­ dobnie też rozmaite zjawiska społeczne zachodziły stopniowo, nasilały się z czasem. Na podstawie owych stopni rozwoju uczeni podzielili epokę żelaza na dwa okresy: wczesny, zwany „halsztackim”, zawdzięcza nazwę słynnemu cmentarzysku w Hallstatt w Austrii, gdzie odkryto ponad dwa tysiące Dwa okresy żelaza 25 grobów z początków epoki żelaza; drugi nazwano „lateńskim” od celtyc­ kiej placówki wojskowej na mieliźnie La Tene jeziora Neuchatel w Szwaj­ carii, gdzie odkryto pierwsze typowe znaleziska z II wieku p.n.e. Okresy te nie wszędzie trwały jednakowo długo, i w różnych okolicach Europy inaczej odbywało się przejście od jednego okresu do drugiego. Mimo to główne cechy okresu halsztackiego i lateńskiego zaobserwować można w całej Europie. We wczesnym okresie nowy metal jest jeszcze rzadki i drogi. Prawda, że skorupa ziemska zawiera go pod dostatkiem, w każdym razie znacznie więcej niż miedzi lub cyny, lecz wydobycie rudy żelaznej nastręcza wiele trudności. Aby otrzymać żelazo dobrej jakości z domieszką węgla w gra­ nicach 0,5%—1% trzeba odpowiednich warunków technologicznych, te zaś udoskonala się powoli. Toteż narzędzi żelaznych we wczesnym okresie jest jeszcze dość mało, częściej spotyka się broń. Rolnictwo dopiero się rozwija; wprawdzie zaprzęgnięto już zwierzę do radła, lecz jego lemiesz wciąż bywa kamienny lub drewniany. Nieliczna ludność potrzebuje nie­ wiele żywności; hodowla zwierząt ma duże znaczenie w gospodarce ogól­ nej, w niektórych okolicach większe nawet niż uprawa roli. Garnki lepi się ręcznie. Ludzie mieszkają w ziemiankach. Stosunki gospodarcze i spo­ łeczne mało się różnią od epoki brązu. Całkiem inaczej przedstawia się okres lateński. Znacznie więcej jest siedzib ludzkich i są one coraz zamożniejsze. Rozpowszechnia się obróbka żelaza: powstają kopalnie rudy, mnożą się piece do jej wytapiania, kuźnie do obróbki metalu. „Człowiek żaczął posługiwać się żelazem — ostatnim i najważniejszym z surowców, które odegrały rewolucyjną rolę w his­ torii [...]”* Pojawiają się nowe narzędzia, przede wszystkim radlica do pługa. Z brązu robi się teraz przedmioty zbytku, ozdoby. Natomiast że­ lazo staje się niemal uniwersalnym surowcem, bywa używane wszędzie, od ciężkich narzędzi i broni począwszy, a skończywszy na gwoździach i ostrogach. Coraz rzadziej ludzie mieszkają w ziemiankach. Zamiast nich budują domy drewniane z grubych bierwion ociosanych siekierą. Ścia­ ny stoją na kamiennych fundamentach i są obrzucone gliną. Rzemieślnicy wykuwają misterne ozdoby z szlachetnych metali, garncarze z pomocą koła tworzą nowe formy naczyń z lepiej przygotowanego materiału i wy­ palają je później w piecu. Rolnicy więcej zbierają z pola, w zagrodach kopie się jamy zasobowe. Wzmaga się handel zarówno z odległymi ośrod­ kami, jak i wewnątrz plemienia; pojawia się moneta będąc imitacją tych, które są w użyciu w państwach niewolniczych nad Morzem Śród­ ziemnym. Arystokracja zdobywa coraz większe znaczenie, staje się stop­ niowo klasą panującą. Wykorzystując pracę niewolników i biedoty wznosi ona grody warowne, służące nie tylko do obrony przed wrogiem ze­ wnętrznym. lecz i do ujarzmienia mieszkańców własnego kraju. Żądza

bogactw pcha nobilów na wyprawy łupieskie w sąsiednie kraje. Pod wpływem powszechnego użytku żelaza społeczeństwa plemienne szybko się przekształcają i wielkimi krokami zmierzają ku stworzeniu klas antagonistycznych i państwa. Wiele plemion europejskich przeszło z pierwszego do drugiego okresu żelaza pod wpływem cywilizacji greckiej. Sieć kolonii greckich oplotła wybrzeża Morza Śródziemnego, Morza Czarnego i Morza Marmara. Za pośrednictwem kolonistów Grecja przekazała ludom barbarzyńskim — Celtom, Trakom, Geto-Dakom i Scytom — zdobycze cywilizacji osiągnięte w ustroju niewolniczym: narzędzia, broń, ozdoby, tkaniny, ceramikę wy­ sokiej jakości i wartości artystycznej. Ludność miejscowa używając tych przedmiotów nauczyła się z czasem sama je wyrabiać. Tak więc na pod­ stawie kultury halsztackiej i pod ożywczym wpływem Grecji rodzi się cywilizacja typu lateńskiego. G E T O - D A K O W I E I GRECY WE WC Z E S N Y M O K R E S I E Ż E L A Z A Mniej więcej na sto lat przed pojawieniem się pierwszych kolonistów u brzegów Dobrudży, Geto-Dakowie weszli w pierwszy okres żelaza. Były to dopiero jego początki: Grecy napotkali niewielkie osady, składające 1 się z ziemianek; ich mieszkańcy posługiwali się prymitywną ceramiką z ornamentem wstęgowym żłobionym lub wypukłym. Ostatnie odkrycia archeologiczne potwierdzają niezbicie, że w chwili osiedlania się kolonistów greckich w Dobrudży, przewagę etniczną miała tam ludność gecka. Wykopaliska przeprowadzone w Histrii po roku 1948 ujawniły obok starożytnych naczyń greckich obecność znacznej ilości ceramiki miejscowej typu halsztackiego, co świadczy o tym, że Getowie przebywali także w mieście założonym przez kolonistów z Miletu. Jesz­ cze liczniejsze są osady Getów dookoła Histrii. W Tariverdi, na lewym brzegu rzeczki Iunandere, badano przez wiele lat osadę gecką. W 1952 roku odkryto tam pięć ziemianek, których inwentarz składa się głównie z naczyń; znaleziono tam fragmenty ceramiki greckiej archaicznego typu, lecz także i części prymitywnych, ręcznie lepionych naczyń, pochodzących niewątpliwie od miejscowej ludności. Jedno z tych naczyń, które udało się* zrekonstruować, było czarniawe, z połyskiem, miało dno płaskie, kształt półowalny; ozdobę jego stanowiło pięć krążków glinianych pod brzegiem otworu i tyleż wypukłości poniżej brzuśca. Inne fragmenty po­ chodziły z naczyń o prostym brzegu, ozdobione tuż pod nim wstęgą prze­ rywaną niewielkimi wypukłościami. Ceramika ta, wywodząca się z VI wieku p.n.e. świadczy nie tylko o istnieniu Geto-Daków w Tariverdi, lecz 1o Ich bliskich, zażyłych stosunkach z Grekami. Osada na brzegu Iunandere nie należy bynajmniej do wyjątkowych na terenie Dobrudży. W Sinoe na urwistym brzegu jeziora Zmeica oraz w Vadual odkryto również szczątki archaicznej ceramiki greckiej pomie­ szane z częściami naczyń pochodzących z pierwszego okresu żelaza i wy­ konanych przez ludność miejscową. Podobne zjawisko występuje na cmentarzyskach kurhanowych koło Histrii; w najstarszych grobach (z trze­ ciego ćwierćwiecza VI wieku p.n.e.) znaleziono również ślady kultury I. Ceramika Daków z okresu halsztackiego

materialnej Getów obok przedmiotów pochodzenia greckiego. Te ślady oraz pewne odmienności obrządku grzebalnego pozwoliły uczonym bu­ kareszteńskim, Petre Alexandrescu i Victorii Eftimie, przypisać Getom pierwsze groby na cmentarzysku w Histrii. Jest to na razie tylko hipo­ teza, lecz ma Oina poważne szanse, by okazać się prawdą. Wiele przedmiotów pochodzenia greckiego znajdujących się w osadach Getów na terenie Dobrudży potwierdza żywą wymianę między ludnością miejscową i kolonistami. Oznacza to, że w chwili założenia kolonii Histria i Kallatis ludność geto-dacka dojrzała już do wymiany handlowej z przy­ byszami. W zamian za luksusowe wyroby rzemieślników, za sprzęty, biżu­ terię, tkaniny, broń i ozdoby, za wino i oliwę w amforach, za naczynia wy­ sokiej jakości, za te wszystkie produkty ośrodków greckich w Milecie, Rodos, w Chios, Samos, Naukratis i Koryncie, później zaś i w Atenach tu­ bylcy dawali wielkie ilości zboża, ryb, drobiu, bydła, drewna, miodu i wos­ ku, a także niewolników. Oczywiście, handel ten przynosił zyski nie tylko kupcom greckim, lecz i arystokracji plemiennej tubylców. Do nich prze­ cież należała znaczna część produktu dodatkowego, która mogła być przed­ miotem wymiany; oni również byli głównymi odbiorcami greckich przed­ miotów zbytku. Żądza bogactw, chęć posiadania coraz to większych ilości najlepszych towarów greckich skłoniła ich do zwiększenia wyzysku in­ nych członków plemienia; ta okoliczność miała przyspieszyć proces zróż­ nicowania społeczno-gospodarczego i umocnić arystokrację plemienną. Byłoby błędem mniemać, że miasta greckie na wybrzeżu Morza Czai>nego w Dobrudży zajmowały się tylko handlem tranzytowym i sprowa­ dzały jedynie z południa wszystkie produkty przeznaczone dla tubylców. Niewątpliwie w połowie wieku V p.n.e., kiedy Histria stała się ważnym ośrodkiem produkcji rzemieślniczej, wiele przedmiotów sprowadzano na­ dal z wspomnianych wyżej ośrodków greckich. Ale już i w VI wieku rze­ mieślnicy z Histrii wyrabiali część przedmiotów na potrzeby miejscom wej ludności. W najstarszej warstwie (VI wiek) i w znacznej części wars­ twy z V wieku p.n.e. pojawia się w Histrii sporo naczyń, wykonanych za pomocą koła garncarskiego; są to dzbanuszki (oinochoiai) i misy róż­ nego kształtu, różnej wielkości, rozmaicie zdobione, które służyły do codziennego użytku. Aczkolwiek nie mamy dotąd bezpośredniego dowodu, możemy jednak przyjąć z dużym prawdopodobieństwem, iż właśnie ta ceramika była przynajmniej częściowo wykonana w Histrii. O wymianie handlowej między Getami a Histrią świadczy również fakt, że podobne naczynia można znaleźć nie tylko w Tariverdi, lecz i w osa­ dzie gcckiej Alexandria, jak również na Nizinie Wołoskiej, choć tam mogły one dotrzeć równie dobrze z innych ośrodków greckich na po­ łudnie od Dunaju. Z tego okresu pochodzą bowiem nie tylko znane nam osady geto-dackie w Dobrudży. Znaleziono wielką osadę w miejscowości Zimnicea; przedmio­ ty z tamtejszych wykopalisk potwierdzają bliskie związki między tą osadą gecką a osadami Traków i Greków na terenie Tracji, brak nam wszak­ że dotąd pewnych dowodów na potwierdzenie związków między Getami z Zimnicea i koloniami w Dobrudży na brzegu Morza Czarnego. Podobne odkrycia (przemieszanie ceramiki greckiej, toczonej na kole, z naczyniami pochodzenia miejscowego, lepionymi ręcznie, charakterystycznymi dla II. Fragmenty szarej ceramiki greckiej

Na drodze do stworzenia państwa30 okresu halsztackiego) poczyniono w Epureęti, nad Neajlov, w głębi Mun- tenii, w Gheorghe Doją, nie opodal Bukaresztu, w odległości około 100 km od Dunaju, w Ćhirnogi (rejon Olteni(a), w Salcia (rejon Calafat) i w wielu innych miejscowościach na południe od Karpat. Stanowi to oczywisty dowód, że coraz żywsze stosunki handlowe łączyły Greków z Geto-Dakami w wiekach VI—III p.n.e. i że wpływy greckie wzrastały stale wśród ludności miejscowej. Podobnych odkryć nie brak również w Mołdawii. Znaleziono tam wiel­ ką osadę warowną w miejscowości Poiana nad Seretem (starożytna Piro- boridava), w której warstwy kulturowe następują po sobie od wieku VII p.n.e. do początków II wieku n.e. Siady sprzed IV wieku są co prawda mniej liczne i trudniejsze do ustalenia, jednakże w warstwie pochodzą­ cej z tego wieku odnaleziono budynki mieszkalne z drewna i gliny, wznie­ sione na planie prostokątnym, stłoczone blisko siebie na niewielkiej przestrzeni, tak iż między nimi znajdowały się tylko nieforemne przejś­ cia. Oprócz wyrobów miejscowych, zwłaszcza prymitywnej ceramiki, zna­ leziono tu przedmioty obcego pochodzenia: fibule trackie, trójgraniaste groty z brązu do strzał typu scytyjskiego, części amfor i zbytkownych naczyń greckich. Ilość przedmiotów importowanych zwiększa się w młod­ szych warstwach stanowiska wykopaliskowego w Poiana. Nieco późniejsze niż w Poiana osady z umocnieniami lub bez umoc­ nień, pochodzące więc z końca okresu halsztackiego i początku okresu lateńskiego, odkryto jeszcze w Mołdawii w Stanceęti, w pobliżu Botosza- nów, w Lunca Ciurei i w Criveęti (region Jassy), oraz w Truęeęti (region Suczawa). Nieco inna jest sytuacja w Siedmiogrodzie. W VI wieku p.n.e. dotarli tu Scytowie, którzy osiedlili się w środkowym biegu rzeki Marusza i nad Tyrnawą. Zostało po nich kilka cmentarzysk płaskich szkieletowych, z charakterystycznym inwentarzem; spotyka się tam mieczyki żelazne, groty do strzał wykonane z brązu i kości, zwierciadełka z brązu itd. Scytowie w znacznym stopniu przyczynili się do rozpowszechnienia i udoskonalenia obróbki żelaza w Siedmiogrodzie, ponieważ jednak był to lud wędrowny, pasterski, przeto przyjął ceramikę od ludności miejs­ cowej; w grobach scytyjskich znajdujemy więc duże naczynia dwustożko- we, misy z brzegiem wywiniętym do wnętrza, czerpaki z wysokim, ster­ czącym ponad brzeg uchem. W ciągu dwóch stuleci niezbyt liczni Scyto­ wie stopili się z ludnością miejscową. To, że dobrze znamy groby Scytów w Siedmiogrodzie, nie znaczy by­ najmniej, iż nie znaleziono na tym obszarze śladów osadnictwa Geto-Da- ków. Co prawda, większość z nich pochodzi z wcześniejszego okresu niż ten, którym się zajmujemy obecnie. Należy jednak, bodaj dla przykładu, wymienić osadę halsztacką w miejscowości SSra(el nad Bystrzycą, pięk­ Geto-Dakowie i Grecy we wczesnym okresie żelaza 31 ną osadę o trzech halsztackich warstwach w Someęul Rece (koło Klużu), osadę w Kluż-Manaętur z IV wieku p.n.e. i z tego samego wieku osadę w miejscowości Sfintul Gheorghe-Bedehaza. Nie tylko Grecy i- Scytowie przybyli na nasze ziemife w pierwszym okresie żelaza. Na południowym zachodzie Oltenii powstało w IV wieku p.n.e osadnictwo iliryjskie; świadczy o jego istnieniu cmentarzysko w miejscowości Balta Verde, podczas gdy w Agighiol na terenie Dobrudży znajduje się bogaty kurhan zawierający zwłoki wodza trackiego (praw­ dopodobnie Kotysa, sądząc po nazwisku wypisanym greckimi literami na jednym z przedmiotów); grób ten, zawierający wiele wyrobów ze srebra ozdobionych na modłę scytyjską oraz szczątki ceramiki greckiej, pocho­ dzi prawdopodobnie z V wieku p.n.e. Nie tylko osiedla, cmentarzyska również świadczą o rozwoju stosunków łączących Geto-Daków z Grekami. Wspomniałem już, że w najstarszych grobach koło Histrii przedmiotom pochodzenia miejscowego towarzyszą zwykle wyroby greckie. W Birseęti koło Gałacza na cmentarzysku kurha­ nowym ciałopalnym znaleziono nieco przedmiotów pochodzenia greckiego obok wielu wyrobów miejscowych typu halsztackiego. W miejscowości Cernavoda nad Dunajem odkryto cztery groby przykryte kamiennymi płytami. Spalone szczątki znajdowały się w urnach typowych dla okresu halsztackiego, dwie z nich posiadały tharakterystyczny ornament wstęgo­ wy; w jednej z urn znaleziono wśród szczątków kości żelazny nożyk i grec­ kie zwierciadło z brązu, co pozwoliło ustalić, że grób ten pochodzi z dru­ giej połowy V wieku p.n.e. W Satu Nou, także w Dobrudży, odkryto w 1958 roku dwa pochówki geckie. W jednym z nich szczątki spoczywały w ręcznie lepionych ur­ nach typu halsztackiego, w drugim znajdowały się w greckiej amforze, uszkodzonej już wówczas, kiedy zakopywano ją w ziemi, brakowało jej bo­ wiem uchwytów i części dna. Ceramikę grecką reprezentują liczne amfory z Tazos i Heraklei oraz toczone na kole naczynia, znalezione na cmenta­ rzyskach dako-geckich we wschodniej Dobrudży, pochodzące z końca IV wieku p.n.e. i zapewne z wieku następnego. W Murighiol znaleziono wiele naczyń miejscowej roboty, ulepionych ręcznie, o najrozmaitszych kształ- luch, co świadczy nie tyle o fantazji garncarza, ile o nieporadności czło­ wieka, który je sporządzał na własny użytek. W grobach znaleziono też noże żelazne o jednym, lekko wygiętym ostrzu, z rękojeścią drewnianą lub kościaną; pochodzi stamtąd krótki miecz (55 cm) o dwóch ostrzach i wiele trójgraniastych grotów z brązu do strzał. Cmentarzyska z tych samych czasów i o podobnym inwentarzu odkryto niedawno w Nuntaęi opodal Histrii (Dobrudża). Muntenia ma swoje groby w Zimnicea, Moł­ dawia zaś w Birseęti i Poiana. Również do Siedmiogrodu dotarły naczynia i inne wyroby greckie.

32 Na drodze do stworzenia państwa Trzeba jeszcze postawić pytanie, w jaki sposób odbywał się handel Dako-Getów z Grekami? Na ile stosunki handlowe były żywe i rozpo­ wszechnione? Nie ulega wątpliwości, że początkowo był to handel wymienny: za am­ forę słodkiego wina greckiego nobil gecki dawał pewną, i to niemałą ilość zboża lub innych miejscowych produktów. Z czasem wszakże, kiedy wymiana handlowa stała się żywsza i bardziej regularna, ten sposób pro­ wadzenia transakcji okazał się niewygodny. Getowie nie znali jeszcze monety (mieli się szybko nauczyć, jaki jest z niej pożytek), tak że zaczęto stosować najpierw wymianę posługując się przedmiotami mającymi war­ tość umowną: w archaicznej warstwie osad Histrii i Tariverdii znaleziono groty z brązu bez śladów praktycznego użytku, które służyły jako śro­ dek płatniczy. W Turnu Magurele odkryto jeszcze w ubiegłym stuleciu skarb zawierający 433 złote pierścienie i kilka przedmiotów również ze złota, o kształcie cylindrycznym, wykutych wedle miary i wagi miasta Kyzikos na południowym brzegu Propontydy (Morza Marmara). Zresztą najpóźniej w V wieku pojawia się na rynku geto-dackim moneta właściwa. Najstarsze monety, jakie krążyły w Dobrudży, pochodziły z Kyzikos i Olbii, co potwierdza odnalezienie aes grave (dużej, prymityw­ nej miedzianej monety) olbijskiej w miejscowości Salsovia w pobliżu Histrii oraz kilku staterów z Kyzikos w miejscowości Cuzgun. Od połowy V wieku Histria, w której rozwinęła się własna produkcja towarów, bije srebrną monetę (drachma) i zapewne też brązową, w czym naśladuje ją od IV wieku Kallatis. Monety bite w Histrii dla potrzeb handlu z miej­ scową ludnością krążą po całej Dobrudży i bywają często gromadzone przez Dako-Getów; wiele takich monet znaleziono w Baieni (koło Tulczy) i pod Konstancą. Statery z Kyzikos znaleziono także w Gałaczu. Pod koniec IV wieku wzmaga się obieg pieniądza. Znaczne ilości te- tradrachm i innych monet macedońskich Filipa II i Aleksandra Wiel­ kiego, jak również monety macedońskiego króla Tracji, Lizymacha, do­ cierają do Geto-Daków. Znaleziono je w wielu miejscach na obszarze Rumunii. W niektórych miejscowościach (np. Slava Rusa lub Daieni) odkryto całe skarby zakopane przez właścicieli i przechowane do naszych czasów. Handel między ludnością miejscową a Grekami musiał być nader oży­ wiony, jeśli przyjąć, że odkrycia archeologiczne wydobyły na światło dzienne znikomą tylko część wyrobów greckich i obcych monet, które w znacznych ilościach krążyły od V do IV wieku wśród plemion geto- dackich. Słusznie też pisał Vasile Parvan, że około 500 roku p.n.e. „Du­ naj aż do ujścia Seretu był rzeką grecką, rybacy zaś i kupcy z Histrii dobrze znali ziemię Getów i Scytów, gdyż odwiedzali ją często podróżując 1. Menhir

FiKui ka mężczyzny, terakota 3. Figurka kobiety, terakota

4. Głowa Daka 5. Nobil dacki

6. Żelazne narzędzia rolnicze i rzemieślnicze Daków i'1 /.odmioty celtyckie

U Naczynia z ceramiki Elementy kultury duchowej 33 w górę i w dół tej części Dunaju”.10 Natomiast osady położone na rów­ ninach Muntenii i Oltenii utrzymywały stosunki handlowe raczej z mias­ tami greckimi i trackimi na terenie dzisiejszej Bułgarii. Trudno dziś ustalić, dokąd dotarli kupcy greccy. Na mapie sporządzonej przez Victorię Eftimie dla zilustrowania zasięgu amfor greckich w okre­ sie, którym się zajmujemy, oraz w okresie nieco późniejszym, widać, że najwięcej takich znalezisk jest w Dobrudży (26), sporo w Muntenii (12), natomiast w Mołdawii tylko 4, a w Oltenii 3. Nie wiemy jednak, czy kupcy greccy dotarli tam osobiście; nie ulega natomiast wątpliwości, że przemierzali oni Dobrudżę, południową Mołdawię i naddunajską część Muntenii, dalej wszakże wyroby greckie dostawały się zapewne drogą wymiany międzyplemiennej. Nie mamy dowodu, by jakiś kupiec grecki przedarł się przez góry aż do Siedmiogrodu, i wydaje się to bardzo wątpli­ we; jednakże wyroby greckie (ceramika) oraz monety macedońskie rów­ nież tam dotarły. Zwróciłem szczególną uwagę na stosunki Geto-Daków z Grekami nie dlatego, by wpływy greckie miały decydujące znaczenie dla rozwoju miejscowego społeczeństwa, lecz dlatego, że stosunki te potwierdzają dość wysoki szczebel rozwoju, jaki osiągnęli Dako-Getowie. Co więcej, od­ krycie monet i wyrobów greckich czy macedońskich pozwala nam ustalić dokładnie, kiedy powstały osiedla dako-geckie. Obraz to rzeczywisty, lecz niepełny. Archeologia powiedziała nam wiele o kulturze materialnej Daków, o sposobie ich życia, o ich stosunkach z Grekami i Scytami. Czy moglibyśmy ją skłonić, by powiedziała nam o ich kulturze duchowej, o ich wierzeniach i zakresie wiedzy? E L E M E N T Y K U L T U R Y DUC HOWE J Odtworzenie życia umysłowego na podstawie danych archeologicznych jest, niestety, znacznie trudniejsze. Istnieje, co prawda, garść informacji o religii Geto-Daków zachowana u starożytnych pisarzy, lecz wiadomości te są tak skąpe, iż nie mogę omawiać ich w dwóch oddzielnych rozdzia­ łach tej książki; pozostawiam je więc na później, kiedy można je będzie skonfrontować z pewnymi ustaleniami archeologicznymi. Teraz muszę poprzestać na tym, co wydobyły na światło dzienne wykopaliska prowa­ dzone w osadach i cmentarzyskach. Najwięcej wiadomości dostarcza ar­ cheologia na temat zwyczajów pogrzebowych i ceremonii, które im to­ warzyszą. Uważne badanie tych śladów nasuwa ciekawe wnioski o pew­ nych wierzeniach Geto-Daków. Wielu badaczy stwierdziło, że na początk’ okresu halsztackiego przeważał zwyczaj grzebania zwłok. Zmarłego sk dano do grobu, na którym wznoszono zazwyczaj kopiec ziemi, kurhan. ;i D akow le

:ti Na drodze do stworzenia państwa Rzadko grzebano zmarłego bez zaopatrzenia go w różne przedmioty; za­ zwyczaj kładziono mu do grobu narzędzia, broń i ozdoby, których używał za życia, jak również naczynia z jedzeniem i napitkiem. Zwyczaj ten wiązał się naturalnie z wiarą w życie pozagrobowe i świadczył o lęku oto­ czenia, by zmarły nie powrócił na ziemię i nie mścił się na żyjących, jeśli mu czegokolwiek zabraknie. W połowie i pod koniec pierwszego okresu żelaza sytuacja ulega zmia­ nie. Już w VI wieku na południu Mołdawii, w Birseęti, oraz w Oltenii, w miejscowości Ferigele, Geto-Dakowie zaczynają palić zwłoki; jeśli naj- >starsze kurhany w Histrii są naprawdę geckie, mielibyśmy do czynienia z podobnym procesem i w Dobrudży; w każdym razie pochówki z urna­ mi w Cernavoda (druga połowa V wieku) potwierdzają, że ostatecznie i Getowie z Dobrudży przyjęli nowy zwyczaj. Palenie zwłok było pow­ szechne w Murighiol i Satu Nou; zaledwie kilka grobów w tych miej­ scowościach zawiera zwłoki ludzkie. Podobnie w Zimnicea grzebanie zwłok w wiekach VI, V zastąpiono w wieku IV paleniem zmarłych. Tylko w Piroboridavie wśród szczątków siedzib ludzkich z IV—III wieku p.n.e znaleziono szkielety dorosłych i dzieci wrzucone byle jak do jamy, pod­ czas gdy inni zostali pogrzebani zgodnie z rytuałem w pozycji skulonej (kolana wiązano do piersi, może właśnie po to, aby nie mogli wrócić na ziemię) i otoczeni naczyniami. Profesor Radu Vulpe, odkrywca cmen­ tarzyska w Poiana, uważa, iż szkielety z pierwszej grupy mogą być ofia­ rami wojny pogrzebanymi pod ruinami swoich domów, choć również na­ suwają one myśl o składaniu ofiar z ludzi. Jakkolwiek by było, te wyjątki nie przeczą temu, że stopniowo grze­ banie zwłok ustąpiło ich paleniu. Oczywiście, zmiana rytuału odpowiada przekształceniu wierzeń religijnych Geto-Daków. Na czym polegają owe zmiany, trudno wyjaśnić z całą pewnością. Może palenie zwłok odpowiada nowej koncepcji nieśmiertelności; jeśli poprzed­ nio wierzono, iż w życie pozagrobowe człowiek wchodzi z całym ciałem, i dlatego chowano go w grobie, teraz, być może, przyjęło się przekonanie, że tylko dusza jest nieśmiertelna i że należy ją uwolnić przez ogień z jej cielesnego więzienia. Być może również, iż według starych wierzeń czło­ wiek po śmierci szedł do bóstwa podziemi, natomiast według nowej wiary wznosił się do nieba, ku gwiazdom; w pierwszym wypadku grzebanie zwłok wydaje się naturalne, w drugim natomiast równie naturalne jest przekształcenie trupa w dym i popiół. Czy mam powiedzieć, że oba po­ glądy na nieśmiertelność były równie błędne? Wydają się nam one jed­ nak naturalne w czasach, kiedy człowiek był ignorantem i nie mógł so­ lili* wyjaśnić wielu zjawisk przyrody, fizyki i biologii, do których należy również proces życia i śmierci. Niewyjaśniona jest również różnica w spo­ sobie palenia zwłok. Niekiedy, jak np. w Murighiol, palono zwłoki w je­ Dako-Getowie wstępują w drugi okres żelaza 35 dnym miejscu na stosie, popiół zaś złożony w umie zakopywano gdzie indziej. Natomiast w Zimnicea oraz w Poieneęti w Mołdawii znaleziono dwa cmentarzyska, które ich odkrywcy nazwali, zapewne błędnie, pie­ cami do palenia zmarłych. Aczkolwiek nie wierzę w istnienie pieców, być może, iż w tych dwóch wypadkach mamy do czynienia z pozostawieniem szczątków ludzkich w tym miejscu, na którym spalono ciała. Z podob­ nym wypadkiem mamy do czynienia w okolicy Histrii w trzech kurhanach, uważanych za geckie. Dwa z nich zasługują na szczególną uwagę. W kurhanie XVII oprócz resztek stosu na środku majdanu znaleziono w rowie otaczającym go trzy szkielety ludzkie i cztery końskie, pogrzebane bez jakiegokolwiek mate­ riału archeologicznego. Szkielety ludzi znajdowały się w niezwykłym po­ łożeniu: widocznie ludzi tych zabito, kiedy klęczeli nad rowem. Dwóch z nich miało ręce związane na plecach, jeden na piersiach. W rowie ota­ czającym kurhan XIX znaleziono także dwa szkielety ludzkie jeden na drugim, co świadczy o tym, że zwłoki ich wrzucono po prostu do rowu. W północnej części tego kurhanu odkryto jeszcze dziwniejsze zjawisko: dwa zbiorowe groby zawierające 35 szkieletów ludzkich oraz 50 nóg i czę­ ści szkieletów końskich, 11 czaszek i 6 tułowi końskich. Położenie szkie­ letów ludzkich świadczyło o tym, iż wszystkie zwłoki wrzucono razem do grobu. Jeśli te kurhany są naprawdę geckie, mamy przykład składania przez Getów ofiar z ludzi (może jeńców wojennych?) podczas pogrzebu wodza. D A K O - G E T O W I E W S T Ę P U J Ą W D R U G I OKRES Ż E L A Z A Życie Dako-Getów, które widzieliśmy w osadach halsztackich z czasu pierwszych kontaktów z Grekami, nie zatrzymało się w miejscu; prze­ ciwnie, rozwijało się dalej, stawało się bardziej złożone i bogate. Dzięki poprzednim osiągnięciom Dakowie udoskonalili gospodarkę, produkowali coraz więcej zboża, coraz lepsze narzędzia i broń. Zboże było potrzebne zarówno dla wyżywienia coraz liczniejszej ludności, jak i dla handlu z Grekami, narzędzia były nieodzowne, by produkować więcej i prędzej, broń stała się konieczna do prowadzenia wojen z pokrewnymi plemiona­ mi bądź też z najeźdźcami scytyjskimi czy celtyckimi. Żyzność ziemi, bo­ gactwa naturalne sprzyjały rozwojowi gospodarczemu, a wyroby greckie stanowiły godne naśladowania wzory w zakresie metalurgii, kowalstwa, ceramiki. Pod koniec IV wieku i w wieku następnym osady w Zimnicea, Poiana i Tariverdi prezentują się bardziej okazale, obfitują w rozmaite wyroby greckie i miejscowe, jak również w monety greckie i macedoń­ skie. Pod koniec III wieku pojawiają się na Nizinie Wołoskiej nowe osady

ina aroaze ao stworzenia państwa.in w Piscul Craęanilor nad Jałomicą, w Tinosul nad Prahovą, w następnym zaś wieku w Popeęti nad rzeką Ardżesz; jednocześnie w Mołdawii powsta­ je i rozkwita osada w Lunca Ciurei. Przejście od pierwszego do drugiego okresu żelaza zdeterminowane rozwojem wewnętrznym społeczeństwa geto-dackiego odbyło się pod silnym, bezpośrednim i pośrednim wpływem Grecji. Bezpośrednio wpływ ten wywierali kupcy greccy z kolonii nad Morzem Czarnym, którzy rozprowadzali wśród tubylców towary sprowa­ dzane z południa bądź wytwarzane na miejscu. Wpływy greckie docie­ rały też pośrednio przez Traków mieszkających na południe od Dunaju. Żyli oni z dawien dawna w sąsiedztwie Greków i pozostawali z nimi w zażyłych stosunkach, toteż ich kultura materialna była silnie zhelle- nizowana. Ponieważ ludność ta, blisko spokrewniona z Dakami, przejęła wiele elementów cywilizacji greckiej, przeto Getowie z kolei tym łatwiej przejęli je od swych sąsiadów. W ten sposób odbyło się przejście do okresu lateńskiego w okolicach zakarpackich; postęp ten ilustrują wyraźnie wykopaliska archeologiczne. W warstwach z III—II wieku w Poiana występują liczniej narzędzia że­ lazne i doły pełne zapasów żywności; zamiast ostrzy do strzał z brązu spotyka się żelazne. W Murighiol, w grobach z III wieku p.n.e., pojawia się więcej skorup szarych naczyń glinianych, toczonych na kole; część ich pochodzi z Grecji, lecz wiele zdaje się być dziełem ludności miejsco­ wej. Pod koniec tego wieku Getowie z Poiana zaczęli chyba posługiwać się kołem garncarskim, które stopniowo rozpowszechnia się we wszystkich osadach geto-dackich w Mołdawii i Dobrudży w II wieku p.n.e. W dru- kiej połowie II wieku, jak to widać w wykopaliskach w Ceta^eni nad Dymbowicą i w Moęneni koło Mangalii, pojawił się żelazny lemiesz do radła, mający szczególny kształt, spotykany tylko wśród Dako-Getów, co stwierdził uczony z Klużu, I. Crięan, chociaż lemiesz ten może być naśla­ downictwem prototypu greckiego. Może się wydać dziwne, że Dako-Getowie z okolic zakarpackich, któ­ rzy już w wiekach VII—VI poznali wyroby greckie (przedmioty meta­ lowe wysokiej jakości, naczynia toczone na kole garncarskim itp.), po­ trzebowali 300 czy 400 lat, aby przyswoić sobie osiągnięcia techniki grec­ kiej. Jest to tym dziwniejsze, iż Getowie chętnie i w dużych ilościach kupowali wyroby greckie i że stwierdzono niewątpliwy wpływ greckiej ceramiki codziennego użytku na miejscowe garncarstwo. Maria Coja, któ­ ra prowadzi badania w tym zakresie, wpływami ceramiki greckiej tłu­ maczy fakt, że jej charakterystyczne formy — miska i kubek — przyjęły się wśród ludności geckiej dopiero wówczas, gdy przyswoiła ona sobie technikę koła garncarskiego. Geto-Dakowie rozwinęli jeszcze te formy, utworzyli nowe, lecz przez długi czas byli wierni beztlenowej technice wypalania, zapewniającej naczyniom szarą barwę. Dako-Getowie wstępują w drugi okres żelaza 37 To, że Dakowie późno przyjęli wyższą technikę grecką, jest wbrew pozorom rzeczą zrozumiałą i naturalną. Społeczeństwo nie porzuca bo­ wiem dawnego sposobu wytwarzania tylko dlatego, że zetknęło się z lepszą techniką. Przemiana, skok jakościowy następują dopiero wów­ czas, kiedy ludność odczuwa ekonomiczną potrzebę zastosowania nowej techniki oraz jest dostatecznie przygotowana, by ją przyjąć. Przygoto­ wanie w zakresie metalurgii na przykład wymagało długiego okresu nau­ ki, nie mówiąc już o tym, że Getowie z terenów zakarpackich (zwłaszcza w Dobrudży, Muntenii i Mołdawii) rozporządzali małą ilością rud żelaza, Dakowie zaś siedmiogrodzcy nie dość znali wyroby kowali greckich. Technikę wyrobu naczyń glinianych na kole garncarskim łatwiej może było przyswoić; wymagała ona jednak powstania pracowni wyspecjali­ zowanych, co było niemożliwe dopóty, dopóki zapotrzebowanie na ich wyroby pozostawało niewielkie (naczynia dobrej jakości kupowała przede wszystkim arystokracja) i dopóki konkurencja dosyć tanich wyrobów greckich zdawała się nie do pokonania. Dopiero gdy liczniejsza ludność potrzebowała więcej żywności i wszelakich dóbr materialnych, kiedy do­ stawy towarów greckich nie mogły zaspokoić popytu na broń, narzędzia, naczynia i ozdoby, wówczas dopiero przyjęcie nowej techniki w różnych dziedzinach wytwórczości stało się konieczne i opłacalne. Toteż Geto- -Dakowie przyswoili ją sobie nader szybko i posługiwali się nią znako­ micie. Nie należy jednak sądzić, że brak dostatecznej ilości wyrobów greckich spowodowany został osłabieniem wymiany handlowej z miejscową lud­ nością. Przeciwnie, w epoce hellenistycznej handel z Geto-Dakami się wzmaga. Grecy zakładają nowe miasto: Aksiopolis (dziś Cernavoda) oraz faktorie handlowe w Karsium (dziś Hir$ova) i Barboęi. Wino i oliwę sprowadza się z południa w tak wielkich ilościach, że właściciel ubogiego domku na przedmieściu Histrii mógł ułożyć podłogę z kilku tysięcy szyjek amfor greckich, a we wsi Ciurea, blisko Jassy, znaleziono wiele stemplowanych uchwytów od amfor z Rodos. Ponieważ siła nabywcza ludności miejscowej przewyższała często ilość towarów sprowadzanych przez kupców czarnomorskich, rzemieślnicy geto-daccy jęli wyrabiać to­ wary na wzór grecki, a nawet naśladowali kształt naczyń i stemple pracowni greckich, które cieszyły się dobrą sławą. Tym należy tłuma­ czyć, że w 6 miejscowościach na terenie Muntenii znaleziono amfory miejscowej produkcji ze znakami naśladującymi niezręcznie greckie ory­ ginały. Podobne zjawisko występuje odnośnie monet. Aczkolwiek kupcy grec­ cy wprowadzali na rynek dużą ilość pieniędzy, nie zaspokajała ona po­ trzeb. Nie wystarczała zwłaszcza w handlu wewnętrznym Getów, toteż rozmaici wodzowie plemion i związków plemiennych zaczęli bić własną

Na drodze do stworzenia państwa31! monetę w III wieku p.n.e. Ani wygląd jej, ani skład i ciężar nie jest oryginalny; żadna władza państwowa nie gwarantowała jej wartości z tego prostego powodu, że takiej władzy nie było wówczas w spo­ łeczności Daków. Moneta dacka, bita niemal zawsze w srebrze, naślado­ wała macedońskie tetradrachmy Filipa II i Aleksandra Wielkiego, trackie tetradrachmy Lizymacha oraz monety greckie z Amfipolis i wyspy Tazos. Na terenie Rumunii znaleziono setki takich naśladownictw. Niekiedy monety dackie mają kształt dysku; kiedy indziej są wklęsłe (monety scyphate). Naśladownictwo jest często niezręczne i typy mone­ tarne zniekształcone (rysunek wzięty z oryginału monety obcej sprowa­ dza się do kilku linii schematycznych), bądź też następuje skrzyżowanie wzorów (elementy dwóch obcych monet spotykają się na jednej monecie dako-geckiej). Ciekawe jest wszakże, iż te monety pochodzenia miejsco­ wego, plemiennego są zazwyczaj tylko naśladownictwem, a nie fałszer­ stwem. Chociaż bite prymitywnie, mają początkowo ciężar i skład nie­ mal równy południowym oryginałom. Stanowi to najlepszy dowód, że nie mamy do czynienia z nieuczciwością, lecz z zaspokajaniem własnymi siłami ważnej potrzeby gospodarczej, którą odczuwało społeczeństwo geto-dackie, potrzeby posiadania gotówki. Jeśli chodzi o rozwój kultury materialnej, wszystko przemawia za tym, abyśmy ustalili na rok 300 p.n.e. początek okresu lateńskiego Dacji zakarpackiej, jak to zresztą czyni V. Parvan, aczkolwiek z innych mo­ tywów. Potwierdzają to również zjawiska polityczne, które omówimy w końcu rozdziału. Co dzieje się w tym czasie w Siedmiogrodzie? Bardziej oddalony od greckich ośrodków wytwórczości i handlu, region ten nie zetknął się w wie­ kach VI—IV z taką obfitością wyrobów greckich, jakie stwierdzono na terenach zakarpackich. Przedmioty greckie dotarły i do Siedmiogrodu; niektóre z nich, np. amfory, były później naśladowane przez miejscową ludność, lecz przedmioty te dotarły w znikomej ilości. Co prawda, jak wykazali numizmatycy, Judita Vinkler i Constantin Preda, ilość monet Filipa II znalezionych w Siedmiogrodzie i Banacie jest większa niż na terenach zakarpackich, lecz nie świadczy to o bezpośredniej wymianie z Grekami. Brak wpływów greckich bądź ich słabość sprawiły, że Da- kowie siedmiogrodzcy rozwijali się nieco wolniej w wiekach VI IV; około roku 300 p.n.e. Siedmiogród dalszy był jeszcze od stadium la­ teńskiego niż Dobrudża, Nizina Wołoska oraz Mołdawia środkowa i po­ łudniowa. Jednakże z początkiem III wieku pojawia się również w Siedmiogrodzie czynnik obcy, który przyspiesza rozwój miejscowego społeczeństwa, po­ dobnie Jak wpływy greckie przyspieszyły go na terenach zakarpackich. Czynnikiem tym jest przybycie Celtów. Dako-Getowie wstępują w drugi okres żelaza 39 Celtowie byli ludnością indoeuropejską z grupy kentum, najbardziej zachodnią gałęzią ludów indoeuropejskich. W ojczyźnie swojej, Francji, Szwajcarii i południowych Niemczech, osiągnęli oni w połowie pierwszego tysiąclecia przed naszą erą wszechstronny rozwój i pod wpływem czyn­ ników cywilizacji greckiej stworzyli właściwą kulturę lateńską. Byli do­ brymi rolnikami, hodowcami bydła, mieli zręcznych rzemieślników (zwłaszcza w zakresie obróbki brązu i żelaza oraz w garncarstwie, gdyż posługiwali się już kołem garncarskim); mieli też wybitnych budowniczych, którzy potrafili wznosić potężne twierdze. W ekspansji na wschód (druga połowa pierwszego tysiąclecia) docierają na początku III wieku p.n.e. do Siedmiogrodu, jak się zdaje, dwiema drogami: do­ liną rzeki Samosz i doliną rzeki Marusza. Nieco później, schodząc ku Du­ najowi, Celtowie dotarli na tereny położone z prawej strony Aluty. Po Celtach pozostały cmentarzyska zawierające szczątki spalonych zwłok składane bezpośrednio w ziemi obok urny, czasami też i w jej wnętrzu. Najciekawsze odkrycia cmentarzysk celtyckich poczyniono w Si­ li^ ? koło Aiud, w Apahida i Dezmir pod Klużem, w Mediaę, jak również i w Calaraęi w Oltenii, lecz jest ich znacznie więcej. W grobach znaleziono rozmaite charakterystyczne dla Celtów przedmioty: narzędzia (nożyczki, noże), broń (długie miecze żelazne, ostrza dzid z żelaza, ciężkie miecze bojowe, hełmy, części tarcz i wozów bojowych), ozdoby (bransolety i na­ szyjniki z brązu, bransolety z brązu złożone z wielu części półkolistych, zwanych semiove, zapinki z brązu i żelaza, bransolety ze szklistej masy o barwie niebieskiej) oraz naczynia toczone na kole garncarskim z do­ brego materiału barwy szaro-czarnej, dobrze wypalone. Charakterysty­ czną formą wyróżniają się misy i garnki zdobione ukośnymi liniami, składającymi się z drobnych punktów, oraz motywami gładzonymi lub malowanymi. Znamy dotąd jedną tylko osadę celtycką: Ciumeęti w regionie Marma- rosz, gdzie odkopano kilka ziemianek i znaleziono m.in. wspaniale zacho­ wany hełm paradny, ozdobiony orłem z brązu. Zapewne Celtowie weszli do Siedmiogrodu nie bez walk i być może, iż właśnie zaciekły opór Daków przeszkodził Celtom w zajęciu całego rejonu. W każdym razie szybko zżyli się z ludnością miejscową, jak to widać na przykładzie odkryć w Ciumeęti i cmentarzyska w Dezmir. Da- kowie siedmiogrodzcy przejęli od Celtów to, co ich bracia z drugiej stro­ ny Karpat zapożyczyli od Greków i południowych Traków: ulepszoną technologię wyrobu żelaza i koło garncarskie. Zetknięcie się z Celtami przyspieszyło rozwój Daków z Siedmiogrodu i osiągnięcie poziomu kul­ tury lateńskiej. Możemy przypuszczać, iż pomimo różnic w tempie i for­ mie rozwoju był on podobny na terenach leżących wewnątrz i zewnątrz Karpat i że w III wieku p.n.e. zaczęła się tum kształtować kultura lateń­

40 Na drodze do stworzenia państwa ska. Najpóźniej około roku 150 p.n.e. cała społeczność Dako-Getów znala­ zła się mniej więcej na tym samym poziomie rozwoju i gotowa była prze­ kroczyć granicę między wspólnotą rodowo-plemienną a ustrojem nie­ wolniczym. Rozwój Daków siedmiogrodzkich potwierdzają niedawne odkrycia ar­ cheologiczne. Nie mówiąc już o osadzie w Sfintul Gheorghe-Bedehaza, któ­ ra nadal się rozwija, wspomnę tylko, że w Someęul Rece na trzy warstwy halsztackie nakłada się wczesna warstwa lateńska. W Doboęeni, w re­ jonie Odorhei, odkryto w 1957 dwa piece dackie do wytopu rudy żelaznej, co świadczy o tym, że zasoby mineralne Siedmiogrodu były już bardziej wykorzystywane. W Moreęti, na wyżynie Podei zamieszkiwanej w róż­ nych epokach, prof. Kurt Horedt odkrył szczątki osady dackiej; znale­ ziono tu 6 ziemianek wzniesionych na nieregularnym, asymetrycznym planie, którym towarzyszyło zapewne kilka domów, lecz tylko część ich szczątków odnaleziono podczas prac wykopaliskowych. Ziemianki są nieco zagłębione w żółtej glinie i nie posiadają paleniska; zapewne ogień roz­ niecano na dworze. Fragmenty naczyń są prymitywne, zdobione paskami i wypukłościami; ulepiono je ręcznie, zgodnie z tradycją halsztacką, ale towarzyszą im również wyroby celtyckie wykonane z pomocą koła garn­ carskiego. Znalezienie srebrnej fibuli ze środkowego latenu (zgodnie z chronologią przyjętą dla zachodu i środka Europy) oraz części bransolety z niebieskiego szkła pozwalają umieścić tę osadę dacką w wiekach III— II p.n.e. Siady podobnych osad z tego samego okresu odkryto również w Lechinja de Mureę, w Mediaę, Noęlac koło Aiud oraz w Sebeę-Alba. Rozwój społeczeństwa siedmiogrodzkiego potwierdzają również zjawiska polityczne, jak to zaraz zobaczymy. K A R T Y Z H I S T O R I I P L E M I O N D A K O - G E C K I C H Dając ten tytuł myślałem naturalnie o historii politycznej Dako-Getów w wiekach VI—II p.n.e., gdyż stosunki społeczno-ekonomiczne śledziliśmy na poprzednich stronach. Jeśli zamiast „Historia Dako-Getów” napisałem tylko „Karty z historii plemion dako-geckich”, uczyniłem to nie przy­ padkiem, lecz zmuszony przeciwnościami losu. Prawdę powiedziawszy, dnlecy jesteśmy, niestety, od poznania całej historii politycznej wszyst­ kich Dako-Getów w wiekach VI—II. Z ogromnej księgi dawnych dziejów tego ludu zachowało się tylko parę kart; dziesiątki stronic, i to pewno najciekawszych, przepadło na wieki, wiele zaś równie interesujących może nigdy nie zostało zapisanych przez starożytnych autorów. Do czasów Ilerodota nie mamy dokładnej wiadomości o Getach, jeśli nie liczyć wzmianki Hekatajosa o Krobyzach i Trausach; nie jesteśmy Karty z historii plemion dako-geckich 41 też pewni, czy wzmianka ta rzeczywiście pochodzi sprzed 514 roku p.n.e. W tym roku straszna wieść mknie jak błyskawica po wybrzeżach Morza Czarnego: król Dariusz, król królów, władca ogromnego imperium pers­ kiego, wyruszył na czele wojsk przeciw Scytom, aby pomścić, jak mówił, dawne zniewagi; w rzeczywistości jednak po to, by rozciągnąć swe pa­ nowanie nad basenem Morza Czarnego, podobnie jak to uczynił nad Mo­ rzem Egejskim. Przeprawiwszy się przez Hellespont olbrzymie wojsko perskie posuwało się wolno przez kraj Traków na północ; jednocześnie na falach Morza Czarnego płynęła flota złożona z najświetniejszych łodzi fenickich i statków Greków jońskich. Przerażone potęgą Persji ludy Tracji poddawały się jeden po drugim bez walki, tak iż Dariusz nie na­ potkawszy oporu wszedł na teren Dobrudży. Oddajmy teraz jednak głos Herodotowi: „Zanim przybył nad Ister, podbił przede wszystkim Getów, którzy wie­ rzą w nieśmiertelność dusz. Albowiem Trakowie zamieszkujący Salmy- dessos, i ci, którzy mają swe siedziby powyżej miasta Apollonii i Mesem- brii, a nazywają się Skyrmiadami i Nipsajami, poddali się bez walki Da­ riuszowi; Getowie natomiast uparcie się bronili, lecz zaraz zostali ujarz­ mieni, chociaż są najmężniejsi i najsprawiedliwsi wśród Traków l„.] Getowie tedy [...] pokonani przez Persów, poszli za resztą armii.” u Klęska mężnych Getów stawiała Histrię w trudnym położeniu. Jak miało się zachować miasto wobec najazdu Persów? Jasne, że nie darzyło ich ono sympatią, czy mogło jednak stawiać im jakikolwiek opór nie narażając się na całkowite zniszczenie? A zresztą, czy mieszkańcy Histrii, którą związki handlowe łączyły z metropolią w Milecie, mogli zapomnieć, że to właśnie mieszkańcy Miletu towarzyszyli Dariuszowi na okrętach? Getowie postanowili opierać się królowi Persów i zostali pobici; od nich w równej mierze jak od Miletu zależała pomyślność Histrii. Scytowie także stanowili groźną niewiadomą: gdyby mieszkańcy Histrii wsparli Dariusza i Scytowie zostali pokonani, wszystko byłoby dobrze; ale gdyby wyprawa się nie powiodła? Czy Scytowie nie zemściliby się na mieście? W każdym razie najbliższe niebezpieczeństwo groziło ze strony wojsk perskich. Po naradach, które musiały być burzliwe, mieszkańcy Histrii postanowili nie przeszkadzać w zamiarach Dariusza. Lecz jak wiadomo, wyprawa jego skończyła się klęską; król perski nie zdołał zmusić Scytów do decydującej bitwy i ostatecznie jego wielkie wojsko, wygłodzone i na­ pastowane ze wszystkich stron, musiało się wycofać. Z podbojów swych, Jak się zdaje, Dariusz zachował tylko południowo-wschodni teren Tracji. (letowie znów poczuli się panami we własnym domu i może przy pomo­ ry Scytów ukarali niewiernych mieszkańców Histrii; w każdym razie pod koniec VI wieku zniszczona została północno-zachodnia dzielnica miesz­ kaniowa tego miasta.

Na drodze do stworzenia państwa Relacja Herodota jest jak promień światła w głębokim mroku, do któ­ rego porównać można naszą niewiedzę o historii Geto-Daków w wiekach VI—V p.n.e. I znów źródła historyczne przemilczają całkowicie półtora wieku. Tylko od Tukidydesa dowiadujemy się, iż w wieku V p.n.e. obszar Dobrudży wchodził w skład związku plemion trackich, znanego pod na­ zwą królestwa Odryzów. Źródło to mówi, że król Odryzów, Sitalkes, pa­ nował i nad Getami z północy, którzy dostarczali mu jeźdźców, w innym zaś miejscu stwierdza, że panowanie Odryzów rozciągało się od Abdery na południu Tracji aż po ujście Dunaju do Morza Czarnego i że za panowa­ nia Seutesa, następcy Sitalkesa, danina, jaką płacili Odryzom barbarzyńcy i Grecy, wynosiła znaczną sumę 400 talentów srebra.12 Informacje Tu­ kidydesa znalazły potwierdzenie w książęcym grobie trackim odkrytym w Agighiol w północnej Dobrudży. Jasne jest, że pomimo tej daniny panowanie Odryzów zapewniało w Do­ brudży równowagę polityczną i spokój potrzebny rozwojowi gospodarki. Nic więc dziwnego, że w tym czasie rozkwitają miasta greckie (przypo­ mnijmy sobie, że w V wieku w Histrii rozwija się produkcja towarów i że bije się tam monetę); wzrastają również osady ludności miejscowej, np. w Tariverdi. Zasłona milczenia okrywająca, być może, długi okres pokoju opada dopiero w drugiej połowie IV wieku p.n.e., dokładnie w roku 339. W tym czasie ma miejsce próba przemieszczenia się na południe do Dobrudży i ewentualnie na Nizinę Wołoską potężnego związku plemion scytyjskich pod wodzą Ateasa. Napotkał on zacięty opór ze strony anonimowego rex Histrianorum (króla mieszkańców Histrii), który oczywiście nie mógł być królem miasta (będącego republiką), a tylko wodzem plemion Getów naddunajskich albo z okolic Histrii. Przez pewien czas wojna toczy się pomyślnie dla Getów, i Ateas musi prosić o pomoc sławnego Filipa II, króla Macedonii, obiecując mu w zamian dziedzictwo tronu Scytów. Monarcha macedoński śle posiłki, ale że rex Histrianorum umiera w tym czasie, Ateas odsyła żołnierzy Filipa nie płacąc im oczywiście ani grosza i powiadamia ich władcę, iż mając zdrowego syna nie my­ śli o tym, by komu innemu przekazać swe królestwo. Filip II nie należał do ludzi, którzy pogodziliby się z takim stanem rzeczy; nie cho­ dziło tylko o pieniądze i obrazę, groźniejszy był fakt, że Ateas po śmierci swego geckiego przeciwnika wtargnął do Dobrudży i szedł na Bałkany ku tym ziemiom, które Filip włączył do swego państwa. Król macedoński osobiście wyruszył przeciwko Ateasowi i, jak mówi źródło13, „chociaż Scytowie byli dzielniejsi, zostali pokonani tylko przez podstęp Filipa”; król macedoński wziął 20 000 jeńców (kobiet i dzieci), wiele bydła i 20 000 klaczy scytyjskich, które uszlachetniły rasę koni macedońskich. Tak więc wyprawa Alcasa zakończyła się zupełną klęską, Dobrudza zaś po krótko­ Karty z historii plemion dako-geckich 43 trwałym panowaniu Odryzów i Scytów znalazła się pod jarzmem mace­ dońskim. Nie minęły cztery lata, i Geto-Dakowie znów pojawiają się na scenie politycznej w dolnym biegu Dunaju. Filip II został zamordowany w 336 roku podczas przygotowań do wyprawy przeciw Persom, a na tron ma­ cedoński wstępuje Aleksander, dwudziestoletni młodzieniec władający całą wschodnią połową Półwyspu Bałkańskiego, hegemon Grecji poko­ nanej przed dwoma laty. Wielu poddanych, zarówno barbarzyńców, jak i Greków, uznało tę zmianę władzy za sprzyjającą okazję do uwolnienia się spod jarzma narzuconego przez Filipa. Pierwsi zrobili to Triballowie, lud tracki z południa Dunaju, mieszkający na jego prawym brzegu na­ przeciwko ujścia Aluty; co prawda, nawet Filip II nie mógł ich całkowi­ cie zmusić do uległości, i zuchwalstwo ich stanowiło przykład dla ludów podbitych nad Dunajem; mogli oni zagrozić zamieszkami na tyłach frontu podczas wyprawy, jaką Aleksander zdecydował się podjąć przeciw Per­ som. Dlatego też młody król odłożył tę ekspedycję na czas pewien i wy­ ruszył nad Dunaj, aby zmusić Triballów do posłuchu. Pokonał ich, ale nie zgniótł w walce; Triballowie pod wodzą króla Syrmosa oraz inni Trako- wie schronili się na wyspie na Dunaju. Próby Aleksandra przeprawienia się tam były daremne, gdyż „barbarzyńcy zjawili się natychmiast nad rzeką w tym miejscu, gdzie się okręty zbliżały do lądu. Statków było ma­ ło, a wojska na nich też niewiele, brzegi zaś wyspy przeważnie były stro­ me, a prąd rzeki płynącej przy wyspie zwężonym korytem był gwał­ towny i nie sprzyjał lądowaniu.” MWiększe niewątpliwie znaczenie miał fakt, że Syrmos otrzymywał posiłki z lewego brzegu Dunaju od Getów, którzy dostarczali mu żywności; w tych warunkach opór Triballów mógł trwać przez czas dłuższy. Talent strategiczny Aleksandra kazał mu na­ tychmiast wyruszyć przeciw Getom. Opis tych wypadków zawierający walkę z Getami daje nam Arrian, pisarz grecki, który zajmował różne wysokie stanowiska w imperium rzymskim w pierwszej połowie II wieku p.n.e. Aczkolwiek, jak widać, pisał o tych wydarzeniach wiele później, dzieło jego pt. Wyprawa Alek­ sandra Wielkiego, opis wyprawy i podbojów Aleksandra Macedońskiego, jest pierwszorzędnym źródłem wiadomości, opiera się bowiem na rela­ cjach Ptolemeusza, syna Lagosa, dowódcy wojsk macedońskich, który później został królem Egiptu; brał on udział w wielu wyprawach Alek­ sandra, inne zaś znał dokładnie z opowieści naocznych świadków. Posłuchajmy więc Arriana 15. „Aleksander zawrócił więc statki i postanowił przepłynąć przez Ister i rozprawić się z Getami osiadłymi na drugim jego brzegu. Zauważył bowiem wielkie ich gromady nad brzegiem Istru, gotowe do ataku na wypadek, gdyby próbował tam dopłynąć. Mieli oni około czterech tysięcy

•14 Na drodze do stworzenia państwa jazdy i ponad dziesięć tysięcy piechoty. Aleksandra ogarnęła jednak prze­ można chęć przeprawienia się na drugi brzeg. Wyszedł na pokład swojego okrętu i kazał napełnić sianem wszystkie skóry namiotowe i sprowadzić wszystkie drewniane łodzie z okolicy; a było ich tam pod dostatkiem, gdyż mieszkańcy znad Istru posługiwali się nimi przy połowach na tej rzece, przy wzajemnych odwiedzinach, a szczególnie przy dokonywaniu rozbojów. Zebrawszy więc jak najwięcej tych łodzi, przewiózł w ten spo­ sób tyle wojska, ile tylko było można. Tak więc z Aleksandrem przepra­ wiło się około tysiąca pięciuset jeźdźców, a piechoty bez mała cztery tysiące.” Jak widać, Aleksander podjął nader ryzykowną decyzję. Wojsko Ge- tów było dwa razy liczniejsze niż ekspedycja Macedończyków. Ponieważ Aleksander krótko przebywał w tych stronach i wieść o jego przybyciu nie mogła jeszcze roznieść się daleko, należy przyjąć, że wojownicy geccy pochodzili ze stosunkowo niewielkiej, lecz gęsto zamieszkałej przestrzeni; oblicza się zwykle, że na 1 wojownika przypada 4 ludzi nie biorących udziału w walce (kobiet, dzieci, starców), a więc w tym wypadku, skoro mowa o 14—15 000 żołnierzy, można sądzić, że ludność miejscowa liczyła 70—75 000. Na uwagę zasługuje również wzmianka o mnóstwie czółen służących nie tylko dla spokojnego rybołówstwa i handlu (mieszkańcy obu brzegów rzeki używali czółen z pewnością nie tylko po to, by składać sobie grzecz­ nościowe wizyty!), ale i dla celów łupieskich; podróże kupców greckich po Dunaju nie były widocznie tak całkiem bezpieczne w czasach rozkwi­ tu demokracji wojskowej. Podejmijmy wszakże wątek opowieści: „Przeprawa nastąpiła w nocy, w miejscu gdzie rozciągało się pole po­ rośnięte wysokim żytem, tak że niepostrzeżenie można było dobić do brzegu. Przed świtem powiódł Aleksander wojsko przez zasiane pole, po­ leciwszy piechocie odchylać żyto przy pomocy ukośnie trzymanych włócz­ ni, aby dojść w ten sposób na nie uprawioną ziemię. Jazda posuwała się w ślad za piechotą maszerującą przez łany zboża. Skoro tylko wyszli z uprawnych pól, Aleksander sam poprowadził jazdę na prawe skrzydło, n Nikanorowi rozkazał prowadzić piechotę w szyku czworobocznym. Ge- towie nie wytrzymali nawet pierwszego ataku jazdy. Odwaga Aleksandra wydała się im wprost niezwykła z tego względu, że przeprawił się przez największą rzekę Ister bez trudu w ciągu jednej nocy, nie budując nawet mnslu Także zwartość falangi wydała im się straszliwa, a natarcie jazdy gwałtowne. Zrazu uciekali do miasta położonego w odległości jednej pa­ ranangl od Istru. Gdy jednak ujrzeli, że Aleksander, by uniknąć niespo­ dziewanego otoczenia ze strony Getów, posuwa się pośpiesznie naprzód z piechota, nie tracąc przy tym oparcia o rzekę i wysuwając na czoło Karty z historii plemion dako-geckich 45 swoją jazdę, opuścili miasto słabo obwarowane, zabierając z sobą tyle ko­ biet i dzieci na konie, ile tylko konie mogły unieść. Celem ich było odda­ lić się jak najbardziej od rzeki i ruszyć w stepy. Aleksander zajął miasto i cały dobytek pozostawiony przez Getów. Łupy kazał zabrać Meleagrowi i Filipowi. Sam zaś zrównał miasto z ziemią, a później złożył ofiary dzięk­ czynne na brzegu Istru Zeusowi-Zbawcy, Heraklesowi i bogu rzeki Ister za to, że umożliwił mu przeprawę. Tego samego dnia powiódł całe swe wojsko bez strat do obozu.” Nie zatrzymując się na tym świadectwie rozwoju geckiego rolnictwa i aluzji do rozległych pastwisk (gdyż owe pustkowia, o których mówi Ar- rian, były po prostu pastwiskami), spróbujmy podążyć za Aleksandrem. Po wyjściu z łanów zboża wojsko macedońskie posuwa się naprzód; jazda idzie po prawej stronie, piechota po lewej, wzdłuż rzeki, a więc ku za­ chodowi lub północo-zachodowi. Tu ma miejsce krótka potyczka kawale­ ryjska, w której łatwo zwyciężają Macedończycy; Getowie wycofują się do miasta o słabych umocnieniach typu ,,dava”, bronionego tylko przez szaniec ziemny i palisadę, lecz nie mającego murów kamiennych; Geto­ wie mieli nadzieję, że Macedończycy nie odważą się natrzeć na miasto. Ale nieustraszony atak Aleksandra wywołuje popłoch; oddają miasto bez walki, ewakuując większość ludności. Mogła ona liczyć kilka tysięcy lu­ dzi; prawdopodobniejsze jest wszakże, iż oprócz stałych mieszkańców, których było zapewne mniej, schronili się w mieście również okoliczni rolnicy. Aczkolwiek miasto było słabo ufortyfikowane, Aleksander zdo­ był w nim dość liczne łupy (zapewne zboże, bydło, przedmioty ze szla­ chetnych metali, odzież), skoro zasługiwały na to, by je przewieźć na drugą stronę rzeki. Możliwe jednak, że wzmianka Arriana o licznej jeździe Getów jest odzwierciedleniem nie tylko zjawiska ściśle wojskowego (Getowie z Ni­ ziny Wołoskiej byli dobrze znani jako łucznicy na koniach), lecz i spo­ łecznego stanu rzeczy. Konno wojowali zwykle najbogatsi członkowie społeczności, którzy posiadali konia i mogli narażać go na niebezpieczeń­ stwo wojenne. Istniał w społeczeństwie Geto-Daków podział na szlachtę i zwykłych ludzi, na bogatych i biednych; nie mógł być on jednak zbyt głęboki zważywszy dużą liczebność jazdy (tylko dwa i pół raza mniejszą niż liczba pieszych). Gdzie miały miejsce te zdarzenia? C. Daicoviciu badając kierunki prze­ marszu wojsk Aleksandra skłonny jest przyjąć wschodnią część Oltenii, lecz nie wyklucza hipotezy wysuwanej przez innych, że lądowanie wojsk macedońskich odbyło się na wschód od Aluty i że miasto o słabych umoc­ nieniach wspomniane przez Arriana było właśnie osadą gecką Zimnicea, dobrze znaną dzięki wykopaliskom archeologicznym. Jakkolwiek by było, opowieść, którą Arrian podaje nam za Ptolemeuszem I, synem Lagosa,