Skutecznie można zwalczać jedynie to,
co się zna doskonale, gdyż tylko rozpoznanemu
niebezpieczeństwu możemy zawczasu zapobiec.
Stefan Row ecki
m ajor Sztabu G eneralnego
W arszaw a, w e w rześniu 1921 roku
(Z przedm ow y do książki F erdynanda T ouhy
T ajem nice szplegoztw a)
H
kazuje się oto drugie wydanie „Gestapowców”. Urząd
hitlerowski, który opisuję w tej książce, należał do naj
ważniejszych organów władzy III Rzeszy. Jego pełna na
zwa brzmiała: Der Kommandeur der Sicherheitspolizei
und des SD im Distrikt Krakau. W skrócie: KdS albo Sipo
u. SD. Po polsku: Urząd Komendanta Policji Bezpieczeństwa
i Służby Bezpieczeństwa w Dystrykcie Krakowskim. Adres:
Kraków, ulica Pomorska 2. Jednym z członów składowych
tego urzędu była Geheime Staatspolizei, czyli Tajna Policja
Państwowa; niemiecki skrót jej nazwy — gestapo — pozostał
w świadomości Polaków jako synonim terroru, okrucieństwa
i zdrady.
Urząd Sipo u. SD przy ulicy Pomorskiej 2 w latach 1939—
—1945 spełniał rolę centrali hitlerowskiej policji politycznej
w okręgu (dystrykcie) krakowskim. Podlegały mu usytuowane
w mniejszych miastach oddziały zamiejscowe (Aussendienst-
stellen), policyjne komisariaty graniczne (Grenzpolizeikommi-
ssariate) oraz mniejsze placówki (Nebenstellen) i policyjne po
sterunki graniczne (Grenzpolizeiposten). Wszystkie prowadzi
ły na terenach swojego stacjonowania podobną działalność jak
jednostka macierzysta.
Temat, który podjąłem, był więc interesujący, lecz nie z po
wodu emocji, jakie towarzyszą niezmiennie podobnym opraco
waniom. Nie chodziło o sensację. Zainteresowanie moje urzę
dem Sipo u. SD przy ulicy Pomorskiej wynikało z przekona
nia, że na obraz polskiej rzeczywistości okupacyjnej i tragedię
Polaków złożyły się nie tylko akty terroru, kazamaty, areszty,
szubienice, masowe mordy, ale w równym stopniu działalność
specyficznych struktur hitlerowskich urzędów policyjnych,
osobowości i zawodowe kwalifikacje ludzi, którzy owe urzędy
tworzyli i kierowali nimi, oraz metody ich pracy. Sprawom
7
tym rzadko i wycinkowo poświęca uwagę powojenna litera
tura — koncentrująca się zwykle na ukazywaniu walki, krzyw
dy i cierpienia Polaków, a moim zdaniem domagają się one
rozwinięcia i opisania.
Jak powstawała ta książka? W końcu lat siedemdziesiątych
przez blisko półtora roku ukazywały się na łamach Dzien
nika Polskiego moje artykuły o organizacji krakowskiego urzę
du Sipo u. SD, o gestapowcach i tajnikach ich pracy. Każda
taka publikacja wywoływała żywy oddźwięk ze strony Czy
telników. Listy, jakie wówczas otrzymywałem, nie tylko za
wierały aprobatę podjętego tematu, lecz także zachęcały do
głębszego zainteresowania się gestapo z ulicy Pomorskiej.
Nie było to łatwe. Zarówno struktury urzędów gestapow
skich, jak i technika ich pracy były zawsze okryte tajemnicą.
Dokumenty, które ich dotyczyły, opatrywano znakiem taj
ności. Utajniano wszystko: posługiwano się fałszywymi nazwi
skami, zatajano struktury organizacyjne, a nawet stopnie służ
bowe urzędników. W tej sytuacji jedynym źródłem, pozwa
lającym na odtworzenie rzeczywistego obrazu tak specyficz
nego tworu, za jaki należy uznać gestapo, mogły być tylko
nieliczne zachowane dokumenty, uzupełnione relacjami osób
pamiętających tamte zdarzenia. Wiele materiałów prawdopo
dobnie przepadło na zawsze. Te, które były osiągalne, pozoT
stawały w rozproszeniu i wymagały długotrwałych poszuki
wań.
Uwagę zwróciłem więc przede wszystkim na zbiory Okrę
gowej Komisji Badania Zbrodni Hitlerowskich — Instytutu
Pamięci Narodowej w Krakowie. Korzystałem również z ze
znań gestapowców, składanych przed sądami polskimi i nie
mieckimi, z archiwów konspiracyjnych — meldunków i ko
munikatów podziemnego kontrwywiadu, z materiałów zgro
madzonych w archiwach Ministerstwa Spraw Wewnętrznych
i Wojewódzkiego Urzędu Spraw Wewnętrznych w Krakowie,
ze wspomnień i pamiętników rodzinnych uczestników tamtych
wydarzeń, a niekiedy ich sprawców.
Do znacznej części owych materiałów należało jednak po
dejść krytycznie. Decydowały o tym dwa względy: atmosfera,
jaka otacza sam temat, oraz okoliczności, towarzyszące po
wstawaniu tych dokumentów. Chodziło w pierwszym rzędzie
o zeznania i relacje byłych gestapowców, a zwłaszcza SS-Ober-
sturmfuhrera Kurta Heinemeyera, na którego opinię nieraz
się powołuję. Otóż w 1947 roku Heinemeyer wydany został
Polsce i stanął tu przed sądem, oskarżony o zbrodnie przeciw
8
narodowi polskiemu. Równocześnie jednak wykorzystywano go
jako świadka w innych procesach sądowych, także przeciw
Polakom.
Heinemeyer różnił się od innych urzędników Sipo u. SD
właśnie brakiem oporów, gdy chodziło o składanie zeznań.
Ale owe dokumenty już wtedy budziły niejedną wątpliwość.
Pamiętać bowiem trzeba, że był to okres szczególny w życiu
naszego narodu — koniec lat czterdziestych i pierwsza połowa
pięćdziesiątych — sprzyjający zafałszowaniom historycznym.
Heinemeyer miał jednak swą własną filozofię życia. „Byłem
żołnierzem politycznym — twierdził. — Żołnierz pokonany
na froncie musi złożyć broń. Inaczej zginie. Żołnierz politycz
ny jest w analogicznej sytuacji, ale z tą różnicą, że złożenie
przez niego broni polega na przekazaniu przeciwnikowi wszy
stkich posiadanych informacji. Czy informacje te ocalą mi
życie? Nie wiem. Mam nadzieję przeżyć”.
Nadzieje gestapowca spełniły się. Zapłacił za swoją głowę
setkami stronic protokołów i relacji. Odpowiednia selekcja
tych materiałów pozwala odnaleźć wiele interesujących szcze
gółów. Przekazane bowiem przez Heinemeyera informacje,
mimo wielu wad, mają tę zaletę, że ich autorem był facho
wiec. „Uważam siebie za doświadczonego urzędnika kryminal
nego” — powiedział, gdy usiłowano podawać w wątpliwość
jego kompetencje zawodowe. I tych jego opinii, które dotyczą
technicznej strony działalności Sipo u. SD, nie sposób pod
ważyć. ^ r
Sprawą szczególnej troski była wiarygodność dokumentów
z procesów sądowych i śledztw z lat pięćdziesiątych, czy pro
tokołów przesłuchań prowadzonych przez oficerów śledczych
b. Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego. Chociaż chodziło
o wydobycie z nich tych informacji, które odnosiły się ściśle
do tematu książki, to jednak trzeba było odrzucić wszelkie
materiały, które wydawały się być fałszerstwem, czy zezna
niami wymuszonymi.
Inna sprawa to struktura książki. Kogoś mniej obeznanego
z tematem dziwić może zastosowany układ, pozorna niespój
ność opisywanych zdarzeń. Nie wynika to ani z przeoczenia,
ani z braku poszanowania porządku. Rzecz jest zamierzona;
struktura książki odpowiada bowiem strukturze urzędu Sipo
u. SD, a większość rozdziałów następuje zgodnie z numeracją
porządkową wydziałów, referatów i podreferatów.
Problemem, z którym również należało się uporać, był spo
sób przedstawiania Polaków, którzy wysługiwali się hitlerow-
9
com; problem moralny — pokazywać twarze tych ludzi, pisać
ich nazwiska w pełnym brzmieniu? Pozornie nie budzi to
wątpliwości: większość owych spraw jest już zakończona, wy
powiedział się sąd, wyrażona została opinia społeczna, często
jeszcze w czasie okupacji organizacje podziemne wykonały
na zdrajcach wyroki śmierci. Ale co zrobić w sytuacji, gdy
żyją ich rodziny? Z pewnością nie zasługują na pogardę, jakiej
doznałyby w przypadku ujawnienia nazwisk ich skompromi
towanych bliskich, najczęściej Już nieżyjących. Z tego względu
część nazwisk zastąpiona została inicjałami uniemożliwiającymi
identyfikację.
Tak powstała książka, której wznowienie oddaję do rąk
Czytelników. Od chwili, gdy po raz pierwszy pojawiła się w
księgarniach, upłynęło kilka lat. Miałem już wtedy świadomość,
że temat został zaledwie naszkicowany, że nie stworzyłem
pełnego obrazu krakowskiego gestapo, że praca nie została
■zakończona. Dlatego czas, jaki upłynął od tamtego wydania,
poświęciłem na poszukiwanie nowych materiałów. Dzięki dzie
siątkom odkrytych dokumentów udało mi się nie tylko usu
nąć niejedną wątpliwość, zweryfikować źródła, ale uczynić
książkę o wiele bogatszą i chyba bardziej interesującą.
Jak należało się spodziewać, metody działań gestapowskich,
stosowane przeciw polskim organizacjom wolnościowym, na
potykały na podobną broń. I właśnie ten aspekt działalności
podziemia został uwzględniony tym razem szeroko.
Książka ta jest w istocie swego rodzaju dokumentem hi
storycznym. Intencją moją jednak było, aby stała się zarazem
książką trafiającą do najszerszego grona Czytelników. Zasto
sowana forma opracowania popularnego, mam nadzieję, urze
czywistnia tę ideę, w niczym nie umniejszając wartości po
znawczych.
Urząd z Pomorskiej 2 zaciążył na życiu Krakowa bardzo
mocno. Dziś jest tam miejsce pamięci narodowej. Po prawie
czterdziestu latach w części pomieszczeń dawnej katowni ge
stapo utworzono oddział Muzeum Historycznego. Zebrane
eksponaty, zdjęcia i dokumenty przypominają o niemieckiej
zbrodni, o męczeństwie i walce Polaków.
Kminie
K
to pierwszy posłużył się nazwą: gestapo? Hans Bernd
Gisevius, niedoszły szef tego urzędu w Prusach twier
dzi, że uczynił to na początku lat trzydziestych urzęd
nik pocztowy w Berlinie. W celu ułatwienia sobie pracy
nad korespondencją służbową dokonał praktycznego skrótu
nazwy Ge/heime/ Sta/ats/po/lizei — Tajnej Policji Państwo
wej. Nikt wtedy pewnie nie przeczuwał, że formacja ta
ogarnie wkrótce Europę i stanie się najostrzejszym narzę
dziem hitlerowskiego ludobójstwa, a Międzynarodowy Trybu
nał Wojskowy w Norymberdze, osądzający po wojnie hitle
rowskich paladynów, uzna gestapo za organizację zbrodniczą,
rejestr jego zbrodni zaś określi słowami: „wygląda tak, jakby
układała go ręka szatana”.
Kiedy gestapo powstawało, naziści sięgali już po władzę,
wkraczali na arenę dziejową Niemiec, swej „tysiącletniej Rze
szy”. Ale historia nazizmu zaczęła się o wiele wcześniej, wraz
z powstaniem partii w 1919 roku, aby poprzez walkę, eufo
rię zwycięstwa, zakończyć się klęską. I była równocześnie
historią działalności jednego człowieka — Adolfa Hitlera.
Był Niemcem austriackim, człowiekiem pozbawionym per
spektyw życiowych, jakby z marginesu społecznego — bez
wykształcenia, majątku, na dodatek nie w pełni wiadomego
pochodzenia. Jego ojciec Alois urodził się mianowicie jako
nieślubne dziecko Marii Schicklgruber, która pracowała wów
czas w domu wiedeńskiego Żyda Frankenbergera. Kim zatem
naprawdę był dziadek Adolfa Hitlera? Nazwisko: Hitler poja
wiło się później, kiedy Maria Schicklgruber wyszła za mąż
za Johanna Hitlera, który usynowił Aloisa. Alois Hitler do
rósł, ożenił się i spłodził syna Adolfa. Człowieka, który miał
wstrząsnąć światem.
Adolf Hitler miał trzydzieści lat, gdy spróbował swej szan
13
sy w polityce w maleńkiej monachijskiej Niemieckiej Partii
Robotniczej (Deutsche Arbeiterpartei — DAP, którą kiero
wali ^Karl Harrer i Anton Drexler, dziennikarz i ślusarz.
Wkrótce bawarskie piwiarnie stały się widownią jego pierw
szych publicznych wystąpień. Zaczęły dziać się rzeczy nie
zwykłe. Rok później^ rachityczna do niedawna grupka mona
chijskich nacjonalistów była już trzytysięczną partią. W lu
tym 1920 roku Gottfried Feder, inżynier i jeden z nielicz
nych inteligentów partyjnych, opracował pierwszy program
Narodowosocjalistycznej Niemieckiej Partii Robotniczej (Natio-
nalsozialistische Deutsche Arbeiterpartei — NSDAP), ujęty
w dwudziestu pięciu punktach, który teoretycznie przetrwał
do ostatnich dni nazizmu. Tego samego jeszcze roku NSDAP
nabyła na własność organ prasowy Vólkisćher Beobachter. Nie
bawem Adolf Hitler osiągnął przywództwo partyjne. Dziesięć
lat później, we wrześniu 1930 roku, nazistów wspierało już
sześć milionów wyborców. Tym samym stali się drugą po
socjaldemokratach frakcją w Reichstagu, dysponującą stu
siedmioma mandatami poselskimi. Dwa lata wcześniej mieli
ich zaledwie dwanaście.
Burzliwe lata trzydzieste głębokiego kryzysu gospodarczego
i wielkich napięć społecznych sprawiły, że przywódca NSDAP,
Adolf Hitler stał się partnerem politycznym w państwie nie
mieckim. Jego popularność i popularność partii nazistowskiej
zwiększała się w tempie wręcz oszałamiającym. Rosła liczeb
ność członków NSDAP (rok 1930 — 389 tysięcy, rok 1931 —
806 tysięcy, rok 1932 — 1 414 975 członków). Składali dekla
racje partyjne drobnomieszczanie, rzemieślnicy, sklepikarze,
robotnicy, chłopi, nauczyciele, studenci... Ale także ludzie bez
zawodu i zajęcia, podobnie jak kiedyś sam Fiihrer.
Trzynaście lat trwała walka, zanim otworzyły się przed
Hitlerem drzwi gabinetów najwyższych urzędów w państwie.
30 stycznia 1933 roku złożył przysięgę przed blisko dziewięć
dziesięcioletnim prezydentem Republiki, feldmarszałkiem Pau
lem von Hindenburgiem na wierność konstytucji weimarskiej,
iako nowy kanclerz Niemiec. Biorąc władzę w swe ręce i ob
dzielając nią swoich partyjnych towarzyszy, przysięgali sobie,
że nigdy dobrowolnie jej nie oddadzą.
Pierwszy krok do jedynowładztwa miał wprawdzie Hitler
za sobą, ale cel ostateczny był jeszcze bardzo daleko. Niemcy
wciąż byłv republiką, obok NSDAP działały w państwie inne
partie polityczne, jak komunistyczna i socjaldemokratyczna,
które nigdy przecież nie wyrzekły się swego ideowego oblicza.
14
NSDAP miała zaś w tym czasie w rządzie zaledwie dwóch
ministrów: spraw wewnętrznych — Wilhelma Fricka i Her
manna Góringa — ministra bez teki. Co więcej, niecałe trzy
miesiące wcześniej, w listopadowych wyborach 1932 roku, par
tia komunistyczna zdobyła prawie sześć milionów głosow,
a socjaldemokraci przeszło siedem. Sytuacja była zatem dla
nazistów nagląca; należało się spieszyć. Hitler doskonale wie
dział dokąd ma iść. Tę drogę dla siebie i swojej partu wyty
czył jeszcze w 1923 roku. I wszystko, co miało się teraz zda
rzyć, zawarł w książce „Mein Kampf”, napisanej w więzieniu,
kiedy po nieudanym puczu w Monachium skazano go na pięć
lat i skasowano jego NSDAP (odsiedział sześć miesięcy, po
czym natychmiast odbudował partię).
O tym, jakie będą Niemcy, miały zadecydować pierwsze
miesiące roku 1933. Wódz NSDAP upatrywał swej szansy me
w grze parlamentarnej (choć właśnie parlament miał mu po
służyć za pretekst do zrealizowania jego planów), lecz sięgnął
po inną metodę: przemoc i gwałt. Ale do tego, żeby ów mecha
nizm terroru uruchomić, potrzebne było coś więcej, niż tylko
strukturv partyjne. Tym czymś, co zapewniało siłę, były
Sturmabteilungen — SA, czyli Oddziały Szturmowe NSDAP.
W dziejach hitleryzmu, i później w policji nazistowskiej,
właśnie owe SA odegrały rolę szczególną, choć same musiały
u szczytu powodzenia zejść z pierwszego planu sceny poli
tycznej. Historia ich była tak długa, jak historia partii. Na
rodziły się w 1920 roku w Monachium, jak wszystko, co
nazistowskie, tam się rodziło. Nazwa SA przyjęła sie później.
Kadra, umundurowanie, brunatne koszule, znaki złamanych
krzyży — przeszły z Freikorpsów, które po przegranej wojnie
gromadziły zawiedzionych w swych ambicjach młodych ofi
cerów, przedstawicieli drobnomieszczaństwa, ludzi poszukują
cych dla siebie miejsca w społeczeństwie. Nad tą siłą objął
dowództwo Ernst Rohm, człowiek z najbliższego grona towa
rzyszy partyjnych Adolfa Hitlera. Był dawnym zawodowym
oficerem, którego wybujałe asniracje zaprowadziły ostatecznie
pod ścianę. Ale to stało sie później, na razie dowodził liczna,
hałaśliwa armią SA — butnych, pewnych siebie młodych
Niemców. Tych ludzi, owe SA — brunatne koszule, jak ich
nazywano — wykorzystano nasteonie do obalenia demokracji.
Becz zanim do tego doszło, w ich łonie w marcu 1923 roku
ukształtowała sie nowa formacia, nod nazwą Sztafet Ochron
nych NSDAP (Schutzstaffeln der Nationalsozialistischen Deut-
schen Arbeiterpartei), które od roku 1925 znano już pod skró-
15
coną nazwą SS, pisaną często efektownymi starogermańskimi
znakami runicznymi.
Schutzstaffeln powstały jako szczególnie zaufany organ,
przeznaczony do ochrony przywódców NSDAP i partyjnych
zgromadzeń. Początek działalności SS był niezbyt ciekawy.
Formacja przechodziła przeobrażenia, zmieniali się dowódcy,
lecz pierwszeństwo należy się ostatniemu — Heinrichowi Him
mlerowi. I choć od tamtego czasu upłynęły dziesiątki lat.
postać Himmlera wzbudza nie mniejsze zainteresowanie, niż
osoba wodza partii. Do NSDAP wstąpił późno, dopiero w roku
1925 i był początkowo adiutantem Gregora Strassera, anta
gonisty Adolfa Hitlera. Ale wtedy partia była jeszcze zwarta
i w niczym nie szkodziło to Himmlerowi. Wyróżniał się zaś
jedynie tym, co potem zaszczepiał swoim esesmanom, mia
nowicie absolutną lojalnością i poczuciem dyscypliny. W 1929
roku właśnie jemu Hitler powierzył przywództwo nad SS,
których liczebność nie przekraczała jeszcze trzystu członków,
i które wciąż podlegały sztabowi SA, a pośrednio Ernstowi
Róhmowi.
Heinrich Himmler studiował w młodości agronomię, sprze
dawał nawozy sztuczne, prowadził hodowlę drobiu. Społeczna
i nolityczną działalność zaczął od członkostwa SA. W 1923
roku uczestniczył w d u c z u w Monachium, krocząc u boku
przywódców partyjnych ze sztandarem NSDAP. Gdv obejmo
wał przywództwo SS był jeszcze bardzo młody, podobnie jak
większość bojowników nazistowskich. Dziś nikt nie zaprzecza,
że w tej ich młodości tkwił sekret niemałej części sukcesów
partii i ich późniejszych olśniewających karier.
Pozycja, jaką w strukturze organizacji nrzynartyjnych za
częły zdobywać SS, sprawiła, że wokół tej formacji dość szyb
ko wytworzyła się atmosfera swoistej odrębności. SS stawały
się najwyraźniej organizacją dla wybranych, nazistowskiej
elity. A działo się to oczywiście nie bez udziału samego Him
mlera, który przede wszystkim umundurował swoich esesma
nów odmiennie niż SA — w mundury z czarnego sukna,
czarne wysokie buty, na kołnierzach mundurów czarne wy
łogi, dystynkcje w formie gwiazd lub plecionej tasiemki, ko
szule brunatne, czarne krawaty, trupie czaszki na czapkach,
pasy rzemienne z futerałami z czarnej skóry na pistolet. Od
świętne mundury były również z czarnego sukna, tyle że
zdobione białymi obszywkami, długie spodnie i półbuty, czar
ne krawaty i białe rękawiczki, a zamiast koszul brunatnych —
białe. Każdy esesman musiał sam sprawić sobie uniform.
16
Jednak zasadniczy próg, który należało przekroczyć, żeby
móc przywdziać czarny mundur SS, nie miał nic wspólnego
z koniecznością tego wydatku; próg ten stanowiła obłędna
teoria rasistowska. Jeszcze w czasie walki o władzę Himmler
opracował reguły dla wstępujących do SS, które „udoskona
lał” także potem. Były to wymogi tak osobliwe, tak dzi
waczne, że trudno uwierzyć, iż mogły wyjść z kręgu władz
państwa o wielowiekowej historii, w centrum Europy, prawie
w połowie dwudziestego wieku.
Podstawowym kryterium stała się — od początku najwyżej
ceniona — cnota ślepej wierności, podniesiona do rangi ho
noru. Do tego doszły następne: w SS nie było mianowicie
miejsca dla niearyjczyków — organizacja musiała być naj
czystsza rasowo. To zaś oznaczało najbardziej ogłupiające
praktyki, którym w końcu poddały się bezkrytycznie tysiące
Niemców. Można powiedzieć, że akt wstąpienia do SS stanowił
swoisty rytuał. Najpierw były sprawy oczywiste: życiorys,
kwestionariusz personalny, pytania o wykształcenie, zawód,
stan cywilny; po czym pytania stawały się bardziej szczegó
łowe: stosunek do NSDAP, partyjna grupa miejscowa, nazwi
sko kierownika (uwierzytelniony odpis ankiety członkowskiej),
służba wojskowa, ordery, wyróżnienia partyjne, sportowe, od
znaki wojskowe, SA, znajomość języków, zasługi dla partii,
kary sądowe, świadectwo policyjne; żeby przejść do zupeł
nie" osobistych: ślub zawierany w kościele, czy w urzędzie
stanu cywilnego, u wolnych — czy zamierza zawrzeć związek
małżeński... I znowu: w kościele, czy w urzędzie? dlaczego?
kiedy wystąpił z kościoła? sam? z rodziną? Jeszcze ciekawsza
była kartoteka rodowodu esesmana — wykaz aryjskości, okre
ślenie pochodzenia krwi niemieckiej aż po dalekich pradzia
dów ze strony obojga rodziców... W małżeństwach dowodzili
swej aryjskości oboje małżonkowie, u zaręczonych także
narzeczona. W przypadkach wątpliwych, przy dziecku nie
ślubnym, o czystości rasowej decydował Główny Urząd do
Spraw Rasowych i Osiedleńczych (SS-Rasse und Siedlungs-
Hauptamt).
Ale czystość rasowa to nie tylko genealogia przodków.
Oto następny dokument — kwestionariusz badawczy, a w
nim pytania-rubryki: poważniejsze choroby dziedziczne, na
łogi, rodzaj uprawianego sportu. Dalej: wygląd zewnętrzny,
kształt głowy, twarzy, harmonia ciała, wzrost (do SS przyjmo
wano kandydatów powyżej stu siedemdziesięciu centyme
trów!. Kiedy esesman zawierał związek małżeński, narzeczona
17
musiała udowodnić, że zdolna jest do małżeństwa i macie
rzyństwa. Gdy zaś wynik badań okazywał się negatywny,
odmawiano wydania rozkazu zaręczynowego... Walter Schellen-
berg napisał, że Heinrich Himmler tworzył swoje Schutzstaf-
feln na wzór zakonu jezuitów. Tak wykształcony rasizm, po
jęcia nadludzi i podludzi, zaprowadziły Schutzstaffeln — „ra
sowo czystych Aryjeżyków” w czarnych mundurach —” do
największej zbrodni: ludobójstwa.
SS rozwijały się szybko. W ramach jednej organizacji
z biegiem czasu wykształciły się formacje specjalistyczne, jak
„Jednostki Trupich Czaszek” dla obozów koncentracyjnych
oddziały dyspozycyjne, późniejsze Waffen SS i najtajniejsza
z tajnych Sicherheitsdienst — SD, czyli Służba Bezpieczeń
stwa Reichsfiihrera SS. SD po raz pierwszy pojawiła się
w sierpniu 1931 roku w Monachium, na razie jako Służba Ic
wywiadu partyjnego. W czasach gorących walk politycznych
wywiad partyjny zajmował się głównie rozpoznawaniem za
mierzeń przeciwnika — SPD, KPD, partii centrum — a nawet
własnych słabości.
Tworzyli ten wywiad starzy bojownicy NSDAP i dowódcy
Schutzstaffeln, jeszcze nieliczni, stawiający się do służby na
zasadzie honorowej przynależności. Zorganizowanie sprawnie
działającego aparatu wywiadowczego wymagało jednak czegoś
więcej, niż tylko dyscypliny partyjnej, mianowicie pewnej
wiedzy zawodowej z tego zakresu. NSDAP nie miała takich
fachowców, więc łatwo było znaleźć tu drogę do kariery.
W takich właśnie okolicznościach wkroczył na scenę politycz
ną Niemiec bardzo jeszcze młody Reinhard Heydrich, zale
dwie dwudziestosiedmioletni, z kilkumiesięcznym stażem par
tyjnym i w SS. Czy już wtedy w energicznym młodzieńcu
widział Himmler przyszłego wykonawcę swoich strasznych
planów?
Po pierwszej wojnie światowej kilkunastoletni Heydrich
należał krótko do J reikorpsów, ale był to epizod bez wpływu
na jego późniejsze życie. Pochodził z rodziny, w której ojciec
i dziadek byli muzykami: odebrał znakomite wychowanie,
sam grał na skrzypcach. Matka wpoiła mu wiarę katolicką,
ale on właśnie odrzucił religię. Był przystojny, wysporto
wany i błyskotliwie inteligentny.
W roku 1922, gdy miał osiemnaście lat, rozpoczął służbę
wojskową w oficerskiej szkole marynarki wojennej. Cztery
lata później był podporucznikiem w służbie czynnej. W 1928
roku zdobył specjalizację oficera łączności radiowej w służbie
18
wywiadu wojskowego Kriegsmarine. Ale wiosną 1931 roku,
kiedy uwiódł córkę jednego z oficerów, jego kariera wojskowa
nagle załamała się. Wpływowy ojciec dziewczyny spowodował
usunięcie Heydricha z korpusu oficerskiego w atmosferze
skandalu. O jego późniejszym losie nazisty zadecydował mo
ment, gdy ojciec chrzestny zaprotegował go Himmlerowi.
Pierwszy raz spotkali się 4 czerwca 1931 roku w Monachium.
W ciągu dwudziestu minut Heydrich zaprezentował Reichs-
fiihrerowi SS szkic przyszłych struktur wywiadu Sicherheits-
dienstu. Dwa miesiące później był już szefem SD. Niedawny
wyrzutek wojskowy sięgał po najmocniejszy atut służby par
tyjnej: wywiad, który jednak Himmler proroczo pozostawił
przy sobie, jako Sicherheitsdienst Reichsfiihrera SS (SD-RFSS).
Partia szła w ofensywie — przez Niemcy przetaczała się fala
zebrań, wystąpień bojówkarskich, propagandy... Wraz z nią
toczyła boje SD. Ale jej liczebność wciąż nie była imponu
jąca': SD zatrudniała zaledwie kilkudziesięciu etatowych pra
cowników, opłacanych z funduszów partyjnych, i kilkuset
współpracowników.
Nauki, wyciągnięte przez nazistów z wydarzeń roku 1923,
były bardzo przejrzyste — zwycięstwo zapewnić może tylko
siła. Intensywnie rozwijali więc wszystkie przypartyjne for
macje. Na początku 1933 roku, niezależnie od poparcia wy
borczego, Hitler dysponował już około czterystutysięczną ar
mią SA, pięćdziesięciotysięcznymi siłami SS i wywiadem par
tyjnym SD. W tym czasie gestapo, jako wyspecjalizowana po-
licyjno-kontrwywiadowcza formacja, jeszcze nie istniało. Po
wstanie gestapo historia powiązała z osobą Hermanna Góringa,
który wraz z Hitlerem, Róhmem, Goebbelsem należał do głów
nych przywódców NSDAP. Wywodził się z bawarskich bo
jowników partyjnych. Brał udział w puczu monachijskim,
jednak pięć lat później był już deputowanym do Reichstagu,
a w 1932 roku został jego przewodniczącym.
Dzień po przejęciu władzy przez Hitlera, 31 stycznia 1933
roku, Hermann Góring został komisarycznym ministrem
spraw wewnętrznych w Prusach. Nominacja ta łączyła się
z dwiema niezwykle istotnymi okolicznościami: Prusy były
najpotężniejszym krajem w Republice Weimarskiej, a policja
pruska najlepiej zorganizowanym aparatem przymusu^ Edward
Crankshaw w książce pt. „Gestapo — narzędzie tyranii” pisze:
„W porównaniu z innymi krajami Zachodu Niemcy posiadały
od dawna niezwykle rozbudowany aparat policyjny. W Pru
sach policja niemundurowa składała się z policji kryminal
2* 19
nej (kripo), na której czele stał zakamuflowany hitlerowiec
Artur Nebe, i policji politycznej, która stanowiła specjalny
wydział I A”. Oto baza późniejszych wydziałów gestapo, o któ
rych będzie mowa dalej. Stanowili ją urzędnicy kryminalni,
zawodowcy policyjni, którzy jeszcze w latach zaciętych walk
partyjnych w Niemczech chronili Republikę Weimarską przed
wrogami politycznymi.
Góring, trzymający w ręku atrybuty władzy, szczególnie
mocno dzierżył ów specjalny wydział policyjny. Powód był
prosty: jego kartoteki zawierały informacje o całym życiu
politycznym w Prusach, a późniejszą jego rolę najtrafniej
określił Franciszek Ryszka w swym „Państwie stanu wyjąt
kowego”: „Policja polityczna miała być, rzecz jasna, organem
służącym polityce bezpośredniego likwidowania wrogów ustro
ju, ale na zasadach bardziej przemyślanych, dalekosiężnych
(...) zgodnych z całym systemem legalności pozorów”. Któż
zatem pozbawiałby się lekkomyślnie tak znakomitego instru
mentu walki o władzę i wpływy?
Wkrótce do gry o zawładnięcie policją wszedł następny
z „wielkich”, Reichsfiihrer SS Heinrich Himmler, sprawujący
na razie niezbyt jeszcze znaczące stanowisko państwowe: szefa
bawarskiej Dolicji. Drogę do Berlina miał mu torować Kurt
Daluege, członek SS, którego Goring powołał — jak pisze
Alwin Ramme — do „nadzorowania wszystkich pruskich od
działów policji”. Tymczasem szefem pruskiego oddziału po
licji politycznej został zupełnie kto inny, mianowicie oddany
Goringowi, i jego powinowaty, Rudolf Diels. Decyzję tę uzasad
niały racje służbowe, gdyż Diels nie był kimś nowym w Berli
nie. „Nie był także — pisze Crankshaw — żaden zakamuflowa
ny nazista (...) Pracował w departamencie politycznym mini
sterstwa, specjalizując się w zwalczaniu komunistów”.
Już ta wstępna reorganizacja tajnej policji, miała wkrótce
przynieść hitlerowcom owoce. 1 lutego 1933 roku prezydent
Hindenburg rozwiązał Reichstag. Na 5 marca zapowiedziano
nowe wybory. Ich wynik mógł przesądzić o tym, kto będzie
sprawował władzę w Niemczech. I bynajmniej nie musieli
to być naziści. Hitler, Goring i Goebbels żywo mieli w pamięci
listopadowe wybory, kiedy NSDAP utraciła dwa miliony gło
sów i trzydzieści cztery mandaty. Więc partia znowu ruszyła
do gwałtownego ataku po pełnię władzy. Hitler wygłosił przez
radio swoje wielkie przemówienie skierowane do narodu nie
mieckiego. Upowszechnił się jego głośny slogan: „Niemcy, daj
cie mi cztery lata czasu!”. Ale już zbliżała się decydująca noc.
20
Nigdy dotąd nie udało się odtworzyć treści tajnych narad
nazistowskich przywódców. O godzinie 21.15 27 lutego nad
Berlinem rozlała się nagle łuna ognia. Płonął Reichstag...
Kilkanaście minut później przywódcy NSDAP spotkali się przy
ogarniętym płomieniami Parlamencie. Nie było nigdy wątpli
wości co do tego, że stary gmach został podpalony, a jedy
nie — kto podłożył ogień. Pożar wybuchł dziwnie w porę.
Oczywiście, z punktu widzenia nazistów. W płonącym gmachu
znajdował się jeden człowiek, Marinus van der Lubbe, dwu
dziestodwuletni Holender. Kiedyś należał do młodzieżowej
organizacji komunistycznej, z której go wyrzucono. Przeby
wał w Niemczech z paszportem holenderskim. Co robił w
gmachu parlamentu, kiedy wszystko już płonęło? Gdy go
schwytano miał obłęd w oczach. Nigdy nie udało się odkryć
szczegółów konstrukcji tej największej prowokacji nazistów.
Tylko to, że van Lubbe na pewno był jej ofiarą. Świadomą
lub nieświadomą. Ale rolę, jaką mu wyznaczono — wypełnił.
Jeszcze tej samej nocy kanclerz Adolf Hitler oskarżył komu
nistów o przygotowywanie bolszewickiego powstania w Niem
czech, do którego wybuchu sygnałem miał być właśnie ogień
nad Reichstagiem.
Nazajutrz prezydent Hindenburg podpisał dekret „o obronie
narodu i państwa”. Następstwem tego kroku były masowe are
sztowania działaczy komunistycznych i innych przeciwników
politycznych NSDAP. Kazamaty policyjne zapełniały sie are
sztowanymi. Atmosfera terroru i pogromu towarzyszyła Niem
com udającym się do urn wyborczych. NSDAP zdobyła czter
dzieści cztery procent głosów. Zaraz potem Goring po raz
pierwszy podpisał dokument o utworzeniu obozów koncen
tracyjnych. Zdelegalizowano partię komunistyczną, zawieszono
wydawanie pism lewicowych.
Naziści nie ustawali w gwałtownym ataku na pozycje za
pewniające im pełnię władzy. Rosła potęga i ranga policji po
litycznej. Aby uniezależnić ją od ogólnej struktury policji,
w kwietniu 1933 roku Goring zdecydował się przekształcić
Wydział IA w samodzielny departament. Z tą chwilą Diels
przeniósł urząd do budynku przy Prinz Albrecht Strasse 8 *
* Budynek wzniesiony w 1905 roku mieścił szkołę przemysłu arty
stycznego, potem był użytkowany prywatnie aż do 1933 roku. Z po
czątkiem maja przejęło go gestapo. Szczątki budynku zbombardowa
nego podczas wojny zostały wysadzone w powietrze 15 czerwca 1958
roku. W trzydzieści lat potem odkopano fundamenty cel i schronów,
lecz senat Berlina Zachodniego nie wyraził zgody, by upamiętnić ten
osławiony obiekt.
21
w Berlinie. Równocześnie przeprowadzano czystkę kadrową w
całej policji niemieckiej. Bez jakiegokolwiek zaopatrzenia eme
rytalnego wyrzucono funkcjonariuszy związanych z komba
tancką organizacją socjaldemokratów „Reichsbanner” (Sztan
dar Rzeszy), „Stosstruppen” KPD — Związkiem Walki Czer
wonego Frontu, wolnomularstwem, partiami i ruchami spo
łecznymi zwalczającymi NSDAP. Zostali zawodowcy o nija
kich zapatrywaniach, dla których służba policyjna była właści
wie wszystkim — zaspokajała ich ambicje, zapewniała im byt
materialny i była drogą do społecznego awansu. Tę kadrę
uzupełniano teraz członkami SS.
W gmachu przy Prinz Albrecht Strasse 8 zaczęły się dziać
dziwne rzeczy. Sprzyjała zaś temu ogarniająca wszystko atmo
sfera szantażu, intrygi i mordu... Zrozumieć tamtą sytuację po
maca relacja naocznego świadka, Hansa Bernda Giseviusa:
„Żyliśmy w spelunce morderców (...) Nikt nie był pewien
dnia ani godzinv. Te słowa stale mi powtarzał, o każdej porze
dnia i noev, nie kto innv. lecz właśnie Nebe. który był prze
cież członkiem partii hitlerowskiei, starym iej bojownikiem,
i posiadał możnych protektorów (...) Do gmachu wchodził z za-
sadv tajnym wejściem, trzymając rękę w kieszeni z bronią
potowa do strzału (...) Niejednokrotnie upominał mnie ostro,
bym idąc schodami w górę zachowywał większą ostrożność
i nie szedł przv balustradzie (...) gdyż wówczas nie tak łatwo
może mnie dosięgnąć kula. Aresztowanie funkcjonariuszy zda
rzało sie tak często, że niemal uchodziło to naszei uwadze.
Dowiadywaliśmy się czegoś bliższego o takich wydarzeniach
doniero na skutek wiadomości ze szpitala lub kostnicy”.
Anarat policji politycznej rozwijał się w dalszym ciągu
bardzo intensywnie, ale teraz cześć stanowisk kierowniczych.
tvch najbardziej znaczących, zagarniali dla siebie członkowie
SS i SD. „Diels ustalił ponadto — pisze Alwin Ramme — że
młoda kadra funkcjonariuszy gestapo pochodziła w zasadzie
wyłącznie z szeregów SS”. A on sam „za swoje pionierskie
zasługi (...) został przyjęty do SS, po czym awansowano go
na stopień Standartenfuhrera”. Lecz „zasługi” te nie uchroniły
Dielsa przed atakami; nie pomogło nawet powinowactwo
z Goringiem. Oskarżono go o przynależność do partii komu
nistycznej. Pewnej nocv bojówka ŚS zdemolowała jego miesz
kanie. W odpowiedzi Diels ze swoimi policjantami wtargnął
do meliny boiówkarzy. Ale wtedv przeciw niemu wystani!
Himmler i Diels musiał uciekać. Uszedł do Czechosłowacji.
Dopiero po pewnym czasie, mając gwarancje bezpieczeństwa
22
od Goringa, wrócił do Berlina, lecz nie odegrał już żadnej roli.
10 kwietnia 1933 roku Herman Goring został premierem
Prus. I choć ogromne uprawnienia zapewniały mu między in
nymi pełną władzę nad policją, nie zdobył się na oddanie
komu innemu wydziału politycznego. Co więcej, dokonał wspo
mnianego przekształcenia: 26 kwietnia wyłączył dotychczaso
wy, samodzielny już przecież Wydział z gestii Prezydium Po
licji, tworząc zeń Tajny Urząd Policji Państwowej (Geheime
Staatspolizeiamt — gestapa), pod swym bezpośrednim zwierz
chnictwem. Wówczas jednak miało się okazać, jak doskona
łym graczem jest przebywający wciąż jeszcze w Monachium
Reichsfuhrer SS. W ciągu roku Himmler zdołał przekonać
Hitlera o korzyściach płynących ze scalenia wszystkich rodza
jów policji, i zawładnąć nimi. I tym razem nie zawiódł go
instynkt. 20 kwietnia 1934 roku Himmler zajął stanowisko
zastępcy Goringa jako szefa gestapo. Wtedy także przybył do
Berlina szef wywiadu SS, Reinhard Heydrich. Znowu byli
razem — Himmler i Heydrich, teraz w sercu Rzeszy.
Wiosną 1934 roku naziści mieli już za sobą rozbicie
struktur organizacyjnych przeciwników politycznych. Przy
wódców opozycyjnych partii i związków zawodowych wtrą
cono do więzień, zamknięto w obozach koncentracyjnych. Nie
którzy z prześladowanych uszli na emigrację. Ale kłopotów
zaczęła nastręczać sytuacja wewnętrzna w NSDAP. W czerwcu
1934 roku czołowi przywódcy SA zaczęli buntować się. Gro
ziło to rewoltą przeciw Hitlerowi. W ich dyspozycji były bo
wiem najlepiej wyszkolone jednostki SA we wszystkich częś
ciach Niemiec, liczące łącznie około czterech i pół miliona lu
dzi. Ernst Rohm widział w nich nową armię niemiecką, która
wchłonie Reichswehrę. Inni przywódcy, jak Gregor Strasser,
najpotężniejszy konkurent Adolfa Hitlera do władzy, uwa
żali, że NSDAP zatrzymała się w pół drogi przeobrażeń poli
tycznych i społecznych w Niemczech. Jego brat Otto z nie
wielką grupą niezadowolonych opuścił partię. W tej szczegól
nej sytuacji miało okazać się, jak proroczą była decyzja
Heinricha Himmlera zbudowania niezależnej od SA orga
nizacji. Fiihrer miał za sobą Goringa i jego gestapo, Himmlera
z SS i Heydricha z SD. 29 czerwca Hitler wykonał manewr,
jakiego nie spodziewał się nikt: naziści stanęli przeciw nazi
stom. Po zapadnięciu zmroku rozpoczęła się najzwyczajniejsza
rzeź, która przeszła do historii pod nazwą „nocy długich
noży”. W kazamatach gestapo i SS, w więzieniach i kosza
rach wojskowych stracono bez wyroków Ernsta Róhma i in
23
nych funkcyjnych SA najwyższych stopni — do Standarten-
fiihrera. Kulę dostał członek kierownictwa NSDAP, Gregor
Strasser. W krótkim czasie zginęło około półtora tysiąca lu
dzi.
Partia została oczyszczona. Na SS, w nagrodę za rozgro
mienie przeciwników politycznych, spłynęły przywileje;
Schutzstaffeln wyniesione zostały do samodzielnej formacji
NSDAP. Nazywano je odtąd „światopoglądowym zakonem nar-
tii”. Himmler zaś zdobył sobie u boku Fiihrera pozycję, z któ
rej nie pozwolił się zepchnąć nikomu. A rozgromione SA,
choć istniały nadal, już nigdy nie odbudowały swej pierwotnej
potęgi.
Z chwilą gdy SS pozbyły się konkurencji, wywiad Sicher
heitsdienst rozprzestrzenił się na terytorium Rzeszy, z par
tyjnej służby wywiadowczej przekształcając się w służbę in
formacyjną partii i państwa, opartą na stałej kadrze etato
wych pracowników. Wywodzili się oni z rodzin kupieckich
i rzemieślniczych, spośród studentów i ludzi z cenzusami
naukowymi, mieli nieposzlakowaną przeszłość, zasługi dla
NSDAP i, oczywiście, oredyspozycie do pracy w wywiadzie.
Przyjęcie do SD zakładało członkostwo partii, co wszelako
nie bvło obowiązkowe, natomiast obowiązkową była przyna
leżność do SS, każdy zaś członek SS... należał do NSDAP.”Oto
istota nazistowskiej władzy: w potrójnej strukturze i jedności
światonoglądowo-politycznej.
W drugiej połowie lat trzydziestych, w bogatej, choć krót
kiej jeszcze historii Sicherheitsdienstu nastąpiło ważne wyda
rzenie: powstał Główny Urząd SD (SD-Hauptamt — SDHA).
Równocześnie dokonywały się dalsze zmiany w policji. Pół
tora roku po wymordowaniu przywódców SA, 10 lutego 1936
roku gestapo otrzymało przywileje wyjątkowe. Stanęło poza
prawem, ściślej — ponad prawem. Żadnej instytucji państwo
wej nie przysługiwało prawo ingerowania w jego działalność.
17 czerwca tego samego roku Himmler wziął następną przesz
kodę: będąc nadal Reichsfuhrerem SS, został także szefem
niemieckiej policji (Chef der Deutschen Polizei). Dokonała
sie tym samym unia personalna dwóch najpotężniejszych orga
nizmów: partyjnych SS i państwowej policii.
Kilka dni później Himmler wprowadził w policii koleine
zmiany. Oddzielone mianowicie zostały od siebie Policja Po
rządkowa (Ordnungspolizei — orpo) i Policja Bezpieczeństwa
(Sicherheitspolizei — sipo). Wyodrębnione w ten sposób sipo
składało się z dwóch formacji: Policji Kryminalnej (Kriminal-
24
polizei — kripo) i Tajnej Policji Państwowej (Geheime Staats-
polizei_ gestapo). I dla tych dwóch formacii utworzono teraz
jeden wspólny organ zwierzchni: Główny Urząd Policji Bez
pieczeństwa. W czerwcu 1938 roku wydano zarządzenie o obo
wiązku przynależności wszystkich funkcjonariuszy policji do
SS. Choć nie zostało ono nigdy zrealizowane w pełni, było
w swej istocie jeszcze jednym ważnym aktem unifikującym
SS i policję. ..
Połączenie potęgi SS ze sprawnością zawodowców policji
państwowej dawało nazizmowi przeogromną siłę. Nastąpiło to
w tym samym czasie, gdy dojrzało do spełnienia najśmielsze
z dążeń hitleryzmu: podbój świata. Fiihrer widział już nowe
zadania dla swej policji. 1 września 1939 roku jej funkcjo
nariusze wkroczyli do Polski. Równocześnie z agresją przy
gotowywano w Berlinie ostateczne już zmiany w strukturze
Policji Bezpieczeństwa. Heinrich Himmler wprowadził je 27
września, kiedy dogorywały walki w Polsce. Utworzony został
wtedy Główny Urząd Bezpieczeństwa Rzeszy (Reichssicher-
heitshauptamt — RSHA), organ niezależny iuż od Minister
stwa Spraw Wewnętrznych, w którym Himmler połączył wre
szcie Sicherheitspolizei i Sicherheitsdienst, a zwierzchnictwo
nad nimi powierzył Reinhardowi Heydrichowi. Tak oto młody,
obiecujący skrzypek w ciągu zaledwie kilku lat stanął na czele
najpotężniejszej policji świata. Mógł zagrozić każdemu...
Cała ta doskonała, albo prawie doskonała, machina RSHA
składała sie z siedmiu departamentów (Hauptamt), będących
w rzeczywistości poszczególnymi służbami policii i SD. I tak
departamenty I i II, pod nazwą ,,Verwaltung und Recht” (Ad
ministracja i Prawo), obejmowały sprawv kadrowe, szkol
nictwo zawodowe i polityczne (przeiete częściowo z Głównego
Urzędu Bezpieczeństwa), wszelką administracje, więziennictwo,
służby wartownicze. Tę ważną agendę policji Himmler po
wierzył zasłużonemu naziście, członkowi SD, prawnikowi, dr.
Wernerowi Beśtowi. Best bvł druga po Heydrichu osobistością
w RSHA. Ale od połowy 1940 roku, po rozdzieleniu departa
mentów, szefem I (Administracji) został „krakauer” Bruno
Streckenbach, o którym będzie jeszcze mowa przy innej
okazii.
Sicherheitsdienst otrzymał aż trzy departamenty: III, VI
i VII. Już z tego wyliczenia można wywnioskować, że właśnie
^D stawała sie siła dominującą państwowego aparatu władzy.
Zyskała miano stróża ideologicznego policji. Dwa z tych de
partamentów: III i VI, były istną potęgą. Gromadzono tam
25
bowiem wszelkie informacje dotyczące państwa i świata. De
partament III zajmował się wywiadem wewnętrznym, czyli
tym wszystkim, czym interesował się dotąd wywiad partyjny
SS. Miał zatem wgląd w każdą dziedzinę życia, nie wyłącza
jąc partii. Z jego powstaniem wiąże się wielka kariera Otto
Ohlendorfa. Był zaledwie trzydziestodwuletnim mężczyzną w
chwili gdy Heydrich i Himmler powierzali mu stanowisko
szefa departamentu III, lecz zaliczał się już do starej gwardii
nazistów. Był prawnikiem, wyjeżdżał do Włoch, gdzie kontak
tował się z tamtejszymi organizacjami faszystowskimi, praco
wał w Instytucie Gospodarki Światowej w Kilonii. Z takim
przygotowaniem poświęcił się zawodowej działalności w ruchu
nazistowskim, zostając funkcjonariuszem SD. (Wojnę kończył
w stopniu SS-Gruppenfiihrera i generała policji. W 1951 roku,
osądzony za zbrodnie przeciw ludzkości, zawisł na szubienicy.)
W departamencie VI, czyli Amt VI RSHA, koncentrowały
się sprawy wywiadu zagranicznego. Wszystkie części świata,
oznaczone kryptonimami z liter alfabetu i cyfr; centrala Ber-
lin-Schmargendorf; centrale specjalistyczne, techniczno-radio-
we; podsłuch na wszystkich zakresach fal; fałszerstwa doku
mentów, walut różnych krajów świata; szkoły szpiegowskie,
sabotażu, dywersji łączności... Siatki agentów w różnych częś
ciach kuli ziemskiej, wielkie afery szpiegowskie — udane,
mniej udane, lub zupełnie nieudane... I mocna konkurencja
dla wojskowej Abwehry admirała Wilhelma Canarisa. Tym
wszystkim miał kierować Heinz Jost, stary członek partii.
Przy końcu lat dwudziestych, jeszcze jako student prawa, zo
stał członkiem NSDAP. W 1933 roku był już dyrektorem po
licji w Giessen, a w roku następnym funkcjonariuszem SD
i SS-Sturmbannfiihrerem. Wywiadem zagranicznym SD kie
rował Jost dwa lata, potem ustąpił ze stanowiska, jego miejsce
zaś zajął o pięć lat młodszy Walter Schellenberg. Z nazwis
kiem tego nazisty wiązać się będzie cała dalsza historia zagra
nicznej służby informacyjnej Sicherheitsdienst.
Schellenberg, który także był prawnikiem i członkiem SS,
pierwsze^ swoje kontakty z SD nawiązał na płaszczyźnie taj
nej współpracy o charakterze konfidenckim. Potem 'pracował
w gestapo, wreszcie w Głównym Urzędzie Bezpieczeństwa.
Zdolny, inteligentny, w 1944 roku awansował na SS-Briga-
defiihrera. W historii Niemiec hitlerowskich zaznaczył się oba
leniem Wilhelma Canarisa i podporządkowaniem Służbie Bez
pieczeństwa wszystkich agend Abwehry. Karierę zakończył
26
prawie bezboleśnie, skazany w 1949 roku jedynie na sześć
lat więzienia.
Utworzony nieco później departament VII miał charakter
instytutu naukowego i zajmował się sprawami światopoglą
dowymi. Szefem był tam Franz Six, doktor filozofii, profesor
uniwersytetów w Królewcu i Berlinie. Wcześniej kierował
Wydziałem II w Głównym Urzędzie SD. W roku 1939, z gro
nem najbliższych sztabowców Heydricha, zajmował się przygo
towaniem napadu na Polskę, tworzył plany przyszłych zbrodni.
Pozostałe dwa departamenty: IV i V, przeznaczono dla
Sicherheitspolizei. Departament IV tworzyło gestapo. Siła tej
formacji była ogromna, nie tylko dlatego, że wkrótce we
wszystkich placówkach rozsianych po Europie gestapo osią
gnęło stan zatrudnienia zbliżony do liczby czterdziestu tysięcy
urzędników, ale przede wszystkim dzięki nieograniczonym
uprawnieniom i zawodowej biegłości. W gestapo została stara
kadra rutynowanych policjantów, która posiadała wiedzę i do
świadczenie, a równocześnie potrafiła zasymilować się w no
wych warunkach.
Tym potężnym aparatem, w istocie trudną do wyobrażenia
machiną brutalności i zbrodni, przez całą wojnę, aż do roku
1945, kierował bawarski policjant z monachijskiej dyrekcji
policji, Heinrich Muller. Wszystko, czego dokonało gestapo,
firmowano ieeo imieniem.
Zanim objął eksponowane stanowisko w RSHA, przeszedł
ciekawą drogę. Urodził się w roku 1900 i dziś miałby około
dziewięćdziesięciu lat, ale ile przeżył naprawdę — tego do
końca nie wiadomo. Mając lat czternaście uczył się zawodu
montera w Bawarskich Zakładach Lotniczych w Monachium.
W siedemnastym roku życia bvł żołnierzem — lotnikiem, a dwa
lata później już asystentem kryminalnym w policji.
W 1934 roku Himmler i Heydrich ściągnęli go do Berlina,
z równoczesną nominacją na SS-Untersturmfuhrera. Był jed
nostka o dużej inteligencji, ale zarazem zdolną maczać palce
w najbrudnieiszych sprawach. W ciągu dwóch lat awansował
do stopnia SS-Obersturmbannfuhrera i nadinspektora poli
cyjnego. W roku 1937 otrzvmał tytuł nadradcy rządowego
i radcy kryminalnego, przeskakując trzy stopnie w hierarchii
służbowej. W SS awansował na Standartenfuhrera.
Kiedy zawładnał departamentem IV, przylgnęło doń szy
dercze przezwisko: GestaDO-Muller... Istotnie, wzbudzał strach
•u najbardziej zaufanych hitlerowców. Słuchał jedynie trzech:
27
Hitlera, Himmlera i bezpośredniego szefa w RSHA — Heydri-
cha; potem Kaltenbrunnera.
W październiku 1944 roku otrzymał Krzyż Rycerski Wo
jennego Krzyża Zasługi z Mieczami za wprowadzenie uspraw
nień w pracy gestapo. W SS uhonorowano go odznaką Starej
Gwardii i honorowym sztyletem Reichsfiihrera SS. Partia na
dała mu Order Krwi. Był do końca wierny Fiihrerowi.
Ostatnią egzekucję wykonał 28 kwietnia 1945 roku, tuż przed
jego samobójczą śmiercią. Rozstrzelał wtedy na rozkaz wodza
szwagra Hitlera (przez siostrę Ewy Braun), generała SS Her
manna Fegeleina za dezercję (Fahnenflucht), to jest samo
wolne opuszczenie bunkra Hitlera i przebranie się po cywil
nemu w oczekiwaniu końca. Potem Muller zaginął.
Nikomu dotąd nie udało się dowiedzieć, co działo się z Mul
lerem w ostatnich dniach wojny ani tego, jaką skończył
śmiercią, gdzie i kiedy? Jesienią 1945 roku spod ruin Reich-
skanzelei wydobyto szczątki, które zidentyfikowano jako
zwłoki Mullera, na podstawie znalezionych przy nich doku
mentów i odznaczeń. Na okazanych rodzinie w Monachium
legitymacjach nie było już zdjęć, przyjęto jednak, iż znale
zione szczątki rzeczywiście należą do byłego szefa gestapo.
Zwłoki pochowano na cmentarzu garnizonowym w Berlinie,
ale to, co nastąpiło dużo później, pozwala przypuszczać, że
Muller swoją najlepszą operację kryminalną zostawił na ko
niec kariery policyjnej. 1 lipca 1958 roku firma Pelz z Ber
lina postawiła Mullerowi nagrobek z inskrypcją: „Nasz kocha
ny tatuś Heinrich Muller, urodzony 28 IV 1900, poległ w Ber
linie w maju 1945”. Nagrobek zamówiła mieszkanka Berlina.
Muller żył w separacji z pozostawioną w Monachium żoną,
z którą miał dwoje dzieci. W Berlinie, z nieformalnego związ
ku miał ich prawdopodobnie kilkoro. Wydaje się, iż to kochan
ka zleciła wykonanie nagrobka.
Jednak wielu ludziom nie dawała spokoju myśl, że czło
wiek, który dowodził gestapo, dysponował nieograniczonymi
możliwościami fałszowania i kamuflażu, mógł zginąć pod ce
glanym murem, niczym prosty feldfebel, kiedy tylu innych
zachowało życie. Z końcem września 1963 roku otwarto gro
bowiec Mullera i zbadano pochowane w nim szczątki. Oka
zało się, że należą do trzech różnych osób. Tak oto zatarł za
sobą wszelkie ślady Heinrich Muller.
Zupełnie inaczej skończył Artur Nebe, który w 1939 roku
został szefem departamentu V RSHA — Kriminalpolizei. Nebe
należał od dawna do NSDAP i SS. Był SS-Gruppenffihrerem
28
i generałem porucznikiem policji. Karierę urzędnika krymi
nalnego zaczynał w 1921 roku w Prusach. Przez długie lata
żył i pracował podobnie jak Muller, cicho i dyskretnie, ale
głowę dał o wiele wcześniej niż inni: jako wtajemniczony
w spisek na życie Hitlera z 20 lipca 1944 roku, został stra
cony 5 marca 1945 roku. .
Tak pokrótce przedstawiała się partyjno-policyjna machina,
której forpoczty wkroczyły w 1939 roku do Polski, żeby utwo
rzyć tu swe komendy.
SCHEMAT STRUKTURY PO L IC JI PO L IT Y C Z N E J
I I I RZESZY (według stanu z roku 1940)
STAATSPOLIZEISTELLEN
KRIMINALPOUZEI
REICHSFUHRER SS SZEF POLICJI
NIEMIECKIEJ
W MINISTERSTWIE SPRAW
WEWNĘTRZNYCH
HEINRICH HIMMLER
SZEF POLICJI-BEZPIECZEŃSTWA
l SŁUŻBY BEZPIECZEŃSTWA
REINHARD HEYDRICH
SZEF POLICJI
PORZĄDKOWEJ
KURT DALUEGE
DEPARTAMENT
SPRAWY
PERSONALNE
DEPARTAMENT
PRAWNO-
ADMINISTRACYJNY
DEPARTAMENT II
URZĄD DOWÓDZTWAADMINISTRACJA,
PRAWO
(Yerwaltung u. Recht)
INSPEKTORZY POLICJI
DEPARTAMENT III PORZĄDKOWEJ
WYWIAD
WEWNĘTRZNY
WYŻSI DOWÓDCY SSDEPARTAMENT IV
I POLICJI
OEHEIME
STAATSPOLIZEI
(Gestapo)
ADMINISTRACJA
OGÓLNA W ZAKRESIE
DEPARTAMENT V USPRAWNIEŃ
K.RIM NALPOLIZEI POLICYJNYCH
(Kripo)
DEPARTAMENT VI
IdS (KdS, BdS)
WYWIAD
ZEWNĘTRZNY
DEPARTAMENT VII
ANALIZY I STUDIA
ŚWIATOPOGLĄDOWE
S T ® rzygotowania do agresji przeciw Polsce hitlerowski apa-
F
rat bezpieczeństwa skoncentrował w swoim najbardziej
zaufanym organie — mianowicie w Głównym Urzędzie
Bezpieczeństwa w Berlinie. Stamtąd sterowano opera
cjami antypolskimi zanim wybuchła wojna, tam gromadzono
informacje, które miały zapewnić policyjny sukces po ataku
na Polskę. Sicherheistdienst, choć nie osiągnęła jeszcze w tym
czasie doskonałości zawodowej, posiadała już jednak spore
doświadczenie zdobyte w działalności wywiadowczo-policyjnej
w Austrii i Czechosłowacji, a także wcześniej, w latach utrwa
lania reżimu nazistowskiego we własnym kraju.
W maju 1939 roku w Głównym Urzędzie SD utworzył
Heydrich centralę (Zentralstelle) o kryptonimie „IIP ”, którą
rządził — wówczas jeszcze SS-Standartenfiihrer ■— dr Franz
Six. Pod jego właśnie kierunkiem powstawał wywiadowczy
obraz życia naszego narodu, jego ideologii, kultury, nauki,
ekonomiki... Chodziło o zgromadzenie możliwie pełnej wiedzy,
potrzebnej do likwidacji przywódców życia społecznego i do
złamania oporu Polaków po odniesieniu zwycięstwa militar
nego przez Wehrmacht.
Ale nie tylko Sicherheitsdienst służyła Hitlerowi w przygo
towaniu napadu na Polskę; nie była jedyną centralą szpiegow
ską III Rzeszy. Równolegle z wywiadem SD działała w Niem
czech o wiele starsza, obrosła tradycjami Abwehra — organ
wywiadu wojskowego. Zainteresowania swoje kierowała prze
de wszystkim na armię, obiekty strategiczne i przemysł zbro
jeniowy.
Wartki potok przeróżnych informacji szpiegowskich płynął
do Berlina również kanałami dyplomatycznymi i poprzez naj
różniejsze agendy współpracy międzynarodowej.
3 — G esta p o w c y 33
Cały południowy rejon naszego kraju, więc także Kraków,
rozpracowywała wrocławska placówka Abwehry, mająca swe
biura w gmachu Wehrmachtkommando VIII przy Globitzstras-
se. Była jedną z najpotężniejszych, jej agenci sięgali daleko
na polskie terytorium — poprzez Śląsk do Krakowa, Central
nego Okręgu Przemysłowego, aż po wschodnią granicę pań
stwa. Z Wrocławia oddziaływał także ośrodek Sicherheitsdienst.
A w Krakowie, przy ulicy Basztowej 15, miał swoją oficjalną
placówkę konsulat generalny Rzeszy. Pracowali w nim, oprócz
zawodowych dyplomatów, zakamuflowani oficerowie wywia
du i ich współpracownicy.
Po aneksji Austrii wywiad hitlerowski w Krakowie umocnił
się jeszcze bardziej, przejmując poufne kontakty konsulatu
austriackiego.^ Na teren Krakowa sięgała agentura wielu in
nych ośrodków wywiadu niemieckiego: z Frankfurtu nad
Odrą, z Berlina, Gdańska, a nawet Królewca. Gromadzone po
wojnie materiały dotyczące hitlerowskiego wywiadu zawierają
liczne ^informacje o okolicznościach wysyłania do Krakowa
szpiegów, ujawniają ich nazwiska, niekiedy późniejsze losy.
Większość z nich przeszła później do służby w policji i kontr
wywiadzie.
Służba wywiadowcza jest zawsze wykładnią zamierzeń po
litycznych i militarnych. W każdym państwie i w każdym
czasie. I one właśnie warunkują różnorodność jej działań.
Więc decyzja Hitlera o podboju Polski uruchomiła natychmiast
wszystkie służące temu celowi mechanizmy wywiadowcze.
Czymże była choćby „piąta kolumna”? Armią nie do zwalcze
nia. Wskazania szły z central szpiegowskich. Zaczynało się
sielsko — od spotkań koleżeńskich i śpiewania piosenek, lekcji
w szkołach mniejszości narodowej niemieckiej, kazań podczas
nabożeństw protestanckich; potem były wakacyjne wyjazdy
do Rzeszy, szkolenie w ośrodkach wywiadu; później — szpie
gostwo, na koniec — dywersja. Wokół Krakowa bogatym ży
ciem narodowym tętniły trzy liczne skupiska mniejszości nie
mieckiej: w Nowym Sączu, pod Mielcem i w Bielsku.
Żeby zahamować ten zmasowany impet wywiadowczy, na
leżało wznieść odpowiednio silną barierę. Śląska i Małopolski
bronił Samodzielny Referat Informacyjny (SRI) przy Dowódz
twie Okręgu Korpusu V w Krakowie*. Gdy działalność wy
* Samodzielny Referat Informacyjny DOK V był jednym z jede
nastu, jakie działały na terenie kraju w latach międzywojennych. Pod
legał dowódcy korpusu, a w sprawach kontrwywiadu — Oddziałowi II
34
wiadowcza osiągnęła wymiar totalny i wojna stała się nie
unikniona, środowiska niemieckie poddano dodatkowo rozpra
cowaniu policyjnemu. W tym celu w 1939 roku w Brygadzie
Politycznej Urzędu Śledczego powołano sekcję antyniemiecką.
Lecz na rozwinięcie działalności operacyjnej, pogłębionej agen-
turalnie, najzwyczajniej zebrakło czasu.
W końcu sierpnia było już bardzo gorąco. Wtedy Abwehr-
stelle Breslau i centrale Sicherheitsdienstu przeszły do dzia
łalności sabotażowo-dywersyjnej. W nocy 28 sierpnia o godzi
nie 23.18 w przechowali bagażu na dworcu kolejowym w Tar
nowie eksplodowała bomba zegarowa, przywieziona z Bielska
przez Antoniego Guzego. Zginęło dwadzieścia osób cywilnych,
a trzydzieści pięć zostało rannych. 29 sierpnia wyleciał w po
wietrze most kolejowy na Kamienicy, na linii Nowy Sącz —
Kamionka. Akcję tę zorganizowała grupa kolonistów sądeckich.
Oto jeden z zapisów powojennych — relacja „Kazka”: „Prze
ciw nim prowadziłem śledztwo. Ustaliłem, że Stuber, ten co
miał sklep przy ulicy Jagiellońskiej, sportowy, narzeczony
Jackerównej i Jecker wysadzili most”. Urząd Śledczy areszto
wał wtedy jedenaście osób. Na początku września aresztantów
przetransportowano do więzienia w Tarnowie. Kiedy Niemcy
bombardowali już linie kolejowe, policja albo straż więzienna
(tu jest luka w dokumentacji) rozstrzelała wszystkich pod
Baranowem.
Polski kontrwywiad toczył bój z hitlerowską agenturą do
ostatnich godzin wolności. Aresztowano jeszcze jedną grupę
Niemców; w tym samym czasie pod Krakowem, na torach
przy stacji kolejowej w Podłężu, odkryto i unieszkodliwiono
bombę zegarową na dwie godziny przed eksplozją; na Plan
tach patrole policyjne znajdowały podrzucane materiały wy
buchowe w puszkach od konserw firmy „Pudliszki”.
Wywiad, który zawsze był podporą militaryzmu niemieckie
go, stał się teraz ważnym instrumentem podboju. Służył wier
nie Hitlerowi. Nikomu nie udało się ujawnić pełnej liczby
Sztabu Głównego (Wydział II B). Posiadał ekspozytury w Katowicach
i Bielsku. W jednostkach wojskowych (pułkach,_samodzielnych bata
lionach) działalność kontrwywiadowczą prowadzili oficerowie informa
cyjni. Na czele SRI stał kierownik, któremu podlegały referaty: ochro
ny, narodowościowy, budżetowy, kancelaria, sekcja wywiadowców, ra
dio. SRI DOK V zatrudniał około jedenastu pracowników. Ostatnim
kierownikiem był kpt. Tadeusz Klocek. We wrześniu 1939 ^roku opuścił
kraj i przez Rumunię przedostał się do Francji, następnie do Anglii.
W Londynie pracował w Oddziale II Naczelnego Wodza.
s* 35
agentów głębokiego wywiadu Rzeszy, którzy pomogli rozszy
frować tajemnice naszego kraju w przededniu wojny. Ta nie
widzialna armia musiała być jednak znaczna, zważywszy na
późniejsze wydarzenia. Centrale hitlerowskiego wywiadu zdo
łały zgromadzić w swych tajnych archiwach dokumenty, o któ
rych świat nie miał się nigdy dowiedzieć. Tą kartą zdrady
i szpiegostwa zagrano w Berlinie w sierpniu 1939 roku. Od
niesienie zwycięstwa Hitler powierzył Wehrmachtowi. Utrzy
manie zdobyczy — kontrwywiadowi i policji.
Na początku września 1939 roku wkroczyli na krakowską
ziemię funkcjonariusze policji kryminalnej, gestapo i SD __
starzy towarzysze partyjni z czasów kiedy ich Fiihrer sposobił
się do przejęcia władzy w Niemczech. Wszyscy mieli ukoń
czone szkoły policyjne, wielu średnie wykształcenie ogólne,
a niektórzy uniwersyteckie dyplomy. Ich akcję w Polsce za
szyfrowano kryptonimem „Tannenberg”. Przybyli zorganizo
wani w oddziały specjalne (Einsatzkommandos — EK) w ra
mach grupy operacyjnej (Einsatzgruppe — EG) „Wiedeń” *.
Do tej specjalnej służby powołano ich przy końcu sierpnia
z urzędów policyjnych Rzeszy. Gustaw Schielke, rocznik 1896,
policjant od 1923 roku, sekretarz kryminalny stapo w Hano
werze i SS-Untersturmfuhrer, wymaszerował do miejsca kon
centracji 20 sierpnia „w grupie 10—12 urzędników policji.
Byli kryminalnymi asystentami, ludźmi przeważnie młodymi
i przynależącymi do SS”.
Inny gestapowiec z Krakowa, zeznający po wojnie przed
polskim sądem, radca kryminalny z Bremy, Max Muller po
wiedział o tym: „Zgłaszających się dzielono na oddziały (Kom-
mandos). Jednocześnie otrzymaliśmy mundury połowę koloru
szarego, podobne do mundurów wojskowych, ale z tą różnicą,
że nasze mundury miały kołnierze wykładane, na kołnie
rzach zaś naszywki (Kragenspiegel) koloru czarnego. Po prze-
mundurowaniu poszczególne oddziały przewieziono samocho
dami w Sudety, a po rozpoczęciu kroków nieprzyjacielskich
przeciwko Polsce, oddziały te wysłano w kierunku wschodnim”.
Niebawem uporządkowano nazewnictwo grup i oddziałów, któ
re operowały już na terenach przyfrontowych, nadając im
numerację na wzór wojskowy. Dotąd grupy nosiły nazwy
* Grupa operacyjna „Wiedeń” była jedną z sześciu grup policyj
nych, które, przydzielone do poszczególnych armii, wkroczyły 1 wrze
śnia 1939 roku na ziemie polskie.
36
miast, w których powstały. Grupa „Wiedeń” * otrzymała nu
mer I, a oddziały wchodzące w jej skład — od 1 do 4. Liczyły
od stu do stu pięćdziesięciu ludzi. Dowodzili nimi: dr Ludwig
Hahn, dr Bruno Muller, dr Alfred Hasselberg, dr Karl Brun-
ner. Wszyscy w stopniu SS-Sturmbannfiihrerów, z policyjny
mi tytułami radców rządowych. A całą wiedeńską grupą —
SS-Brigadefiihrer Bruno Streckenbach.
Einsatzgruppe otrzymała przydział do 14 Armii generała
Wilhelma Lista, która uderzyła na Polskę ze Śląska, Moraw
i Słowacji. Jako oficera łącznikowego do sztabu armii odko
menderował Streckenbach swego zastępcę, SS-Sturmbannfiih-
rera i radcę rządowego, Waltera Huppenkothena. Specjalnością
grupy były mordy i pacyfikacje. Szczególne zarządzenie dla
Einsatzgruppe Policji Bezpieczeństwa przewidywało „zwalcza
nie wszelkich elementów wrogich Rzeszy i antyniemieckich w
kraju nieprzyjacielskim na tyłach walczących wojsk”. Oficjal
nie nazywało się to oczyszczaniem terenu z resztek sił prze
ciwnika, ustępującego pod naporem pancernych zagonów; w
praktyce zajmowano obiekty przemysłowe, wyznaczano za
kładników, likwidowano osoby uznane za niebezpieczne.
7 września sztab grupy kwaterował w Krakowie, tego dnia
spłonęła tu wielka synagoga. W niedzielę 10 września na ulicy
Wielickiej zabito pierwszych krakowian. Trzynastu. Przebieg
akcji był typowy dla Sipo u. SD. Funkcjonariusze dyspono
wali przygotowaną już wcześniej listą poszukiwanych. Przy
jechały auta pełne Niemców, którzy otoczyli ulicę, strzelali,
rzucali granaty do piwnic... Później zabrali owych trzynastu.
Nie wiadomo, co było przyczyną tej akcji terrorystycznej.
Istnieją na ten temat dwie wersje: pierwsza mówi o zemście
za ucieczkę osób znajdujących się „na czarnej liście”, druga,
że była to akcja odwetowa za strzał oddany z wiaduktu do
przejeżdżających samochodów z wojskiem niemieckim. Ro
dziny bezskutecznie szukały swoich najbliższych, bo wszelki
ślad po nich zaginął. Prawie rok cały upłynął, aż kiedyś psy
rozgrzebały ziemię przy murze cmentarza żydowskiego i ktoś
dostrzegł ludzką stonę, wystającą z ziemi. Rozkopano ziemię
w tym miejscu i odkryto ciała trzynastu zabitych mężczyzn.
Zwłoki przewieziono do Zakładu Medycyny Sądowej. Zacho
wały się akta z oględzin, w których stwierdzono, że męż
czyźni zginęli od postrzałów oraz strzaskania czaszek.
Z meldunków, jakie sztab Einsatzgruppe wysyłał do Ber
lina, wynika, że stacjonował w „głównym odwachu policyj
nym” przy ulicy Siemiradzkiego. Kilka dni później przybył
37
do Krakowa sztab oddziału operacyjnego 2/1 Bruno Mullera
i zajął na swą siedzibę zespół gmachów przy ulicy Pomorskiej.
13 września Bruno Streckenbach zawiadomił Berlin o spra
wie dużej wagi; meldunek dotyczył mianowicie efektów po
szukiwań przez Einsatzgruppe I pracowników byłego niemiec
kiego konsulatu generalnego w Krakowie, poszukiwań podję
tych natychmiast po wkroczeniu do miasta. Z treści meldunku
wynika, że Niemcom udało się na razie ustalić jedynie pewne
okoliczności zniknięcia dyplomatów. Oto ów ciekawy doku
ment: „Niemiecki konsul gneralny w Krakowie, August
Schillinger, wraz z pięcioma urzędnikami konsulatu został
w nocy z 2 na 3 września 1939 roku uprowadzony przez polską
policję. Konsul holenderski przejął ochronę konsulatu i prze
kazał placówkę dowódcy Einsatzgruppe. Czterech innych pra
cowników konsulatu ukryło się i zdrowi przebywają w Kra
kowie. Los konsula generalnego nie jest znany”.
Co się wydarzyło tamtej wrześniowej nocy? Wiadomo, że
dyplomatów uprowadzili wywiadowcy z sekcji antyniemiec-
kiej Brygady Politycznej Urzędu Śledczego. Auta z dyploma
tami odjechały z Krakowa w stronę Katowic. Na tym infor
macja się urywa. Zważywszy jednak na kierunek jazdy mamy
podstawy sądzić, że dla sipo dalsze losy tych ludzi nie były
tajemnicą. Jednym z konwojujących był przodownik służby
śledczej Karol Macioł.
17 września Streckenbach zameldował w Berlinie, że dwa
dni wcześniej rozkazał rozstrzelać w Krakowie dwudziestu
trzech Polaków, wśród których znajdowali się ci, „którzy zor
ganizowali komórkę informacyjną dla polskiej armii”. Nie
udało się dotąd ustalić o jaką „komórkę informacyjną” cho
dziło. Być może był to tylko pretekst.
Niebawem wydarzyło się coś, co po wojnie znalazło od
bicie w ciekawym dokumencie tłumaczonym z angielskiego,
zatytułowanym: „Polskie Biuro do Spraw Zbrodni Wojennych.
Skarga polska nr 29”. Na stronie 8, w punkcie 13, czytamy:
„Armia pod dowództwem oskarżonych (...) Wilhelma von Lista
zajęła Kraków (...) Niemieccy oficerowie zaczęli wizytować
sklepy (...) 17 września 1939 aresztowano około pięćdziesięciu
żydowskich właścicieli sklepów. Zabrano ich na Rynek, gdzie
wręczono im nie naładowane rewolwery i kazano im mierzyć
do żołnierzy niemieckich ustawionych jak na rozstrzelanie.
Scenę tę sfotografowano. Następnie aresztowanych Żydów prze
transportowano do Niemiec. Wzięto ich do Norymbergi, Frank
furtu i Eisenach. Tam prowadzono ich przez ulice z wielkimi
38
tablicami na piersiach i napisem: Diese verflluchten Juden
schossen auf unsere tapferen Soldaten (Ci przeklęci Żydzi
strzelali do naszych dzielnych żołnierzy). Na ofiary pluto
i rzucano w nie kamieniami. Nie dawano im pożywienia ani
wody. Po około dziesięciu dniach odwieziono ich z powrotem
do Krakowa i umieszczono w barakach”.
12 października 1939 roku Hitler dokonał ostatecznego uni
cestwienia państwa polskiego, podpisując dekret o utworzeniu
Generalnego Gubernatorstwa, który wszedł w życie 26 tego
miesiąca. Gubernatorem generalnym uczynił Hansa Franka.
Frank był towarzyszem partyjnym Hitlera już w latach
dwudziestych w Monachium. Szczycił się zawsze tymi swoimi
związkami z Fiihrerem. Równocześnie był człowiekiem wy
kształconym, doktorem prawa, i w latach poprzedzających
zdobycie władzy przez nazistów bronił wodza i jego Parteige-
nossen przed trybunałem sprawiedliwości. Potem w nagrodę
piastował wiele wysokich stanowisk: ministra sprawiedliwości
Bawarii, Reichsleitera NSDAP, ministra Rzeszy i posła do
Reichstagu. W czerwcu 1933 roku założył w Monachium Aka
demię Prawa Niemieckiego (Akademie fur deutsches Recht) —
placówkę naukową pracującą nad ukształtowaniem niemiec
kiego prawa zgodnie ze światopoglądem narodowosocjalistycz-
nym — i został jej prezydentem.
Przyjeżdżał więc do Krakowa człowiek odpowiadający w
pewnym sensie naukowej randze miasta, a także ktoś już tu
znany. Oto w roku 1936, kiedy Herman Góring polował w
Puszczy Białowieskiej z prezydentem Ignacym Mościckim,
Hans Frank bawił w Warszawie, a potem złożył wizytę w Kra
kowie. Była ona wyrazem istniejących wcześniej kontaktów
Franka z tym miastem. Jeden z profesorów Uniwersytetu Ja
giellońskiego, Fryderyk Zoll był członkiem korespondentem
jego monachijskiej Akademii, wyjeżdżał tam na coroczne sesje
naukowe. Wizyta miała — jak się wydaje — charakter kur
tuazyjny; wieczorem, po spotkaniu w Uniwersytecie Jagielloń
skim odbył się raut z udziałem przedstawicieli nauki i sztuki.
Przybyli zaproszeni profesorowie, artyści, muzycy... Frank ści
skał dłonie krakowianom i bawił się świetnie. Kiedy o godzi
nie dwudziestej drugiej trzydzieści raut zakończył się, arty
styczne towarzystwo ruszyło „w Polskę”, do... „Cyganerii”,
zwanej wówczas „Teatralną” na „Dans la brousse Bal
w dżungli”. Późną nocą przybył tam i Frank z towarzystwem...
26 października Hans Frank proklamował Generalne Gu
bernatorstwo. Ukazały się wielkie, dwujęzyczne afisze z dru-
39
karni „Deutsche Lodzer Zeitung”, opatrzone jego podpisem.
„Pod sprawiedliwą władzą zapracuje każdy na swój chleb po
wszedni” — pisał Frank do Polaków, ale zaraz ostrzegał: „wszel
kie próby oporu (...) niszczone będą z bezwzględną surowością
za pomocą potężnego oręża Wielkiej Rzeszy Niemieckiej”.
Twór pod nazwą Generalgouvernement składał się z pięciu
dystryktów: krakowskiego, warszawskiego, radomskiego, lu
belskiego, a od roku 1941 — po wybuchu wojny niemiecko-
-radzieckiej — także galicyjskiego, z siedzibą władz we Lwowie.
Na obszarze 110 tysięcy kilometrów kwadratowych hitlerowcy
usiłowali zapanować nad czternastoma i pół milionami ludzi,
a następnie redukować ich liczbę znanymi sobie metodami.
Na stolicę GG wyznaczono Kraków, siedzibą gubernatora i je
go rządu został Wawel, którego nazwę Niemcy pomijali, uży
wając określenia Burg (zamek).
Wprowadzono wszędzie administrację niemiecką, Polakom
zostawiając funkcje drugorzędne i służebne.
Z chwilą powstania GG jednostki Sipo u. SD (owe Einsatz-
kommandos) przeszły do działań opartych o instrukcje opra
cowane w Berlinie przez specjalistów wywiadu i policji. Orga
nizmy policyjne zaczęły bardzo szybko nabierać swoistych
form. Powstały urzędy nieznane dotąd w Polsce.
Rozkaz zmieniający dotychczasowy kształt organizacyjny
policji ukazał się 20 listopada, podpisany przez osobistość nu
mer dwa w RSHA, dra Wernera Besta, „w zastępstwie” szefa
Policji Bezpieczeństwa i Służby Bezpieczeństwa Reinharda
Heydricha. Kierowano go do licznych adresatów — dowód
ców i komendantów na całym terytorium Polski, a nawet w
Królewcu i Wrocławiu; przesyłano do wiadomości „panom
namiestnikom Rzeszy” i „panom nadprezydentom”. Na mocy
tego rozkazu Kraków pozostawał w obszarze działania Ein-
satzgruppe I i jej specjalnych oddziałów.
Kto choć trochę interesował się policją Niemiec z czasów
Adolfa Hitlera, wie, że ogarnięcie jej struktur nie jest łatwe.
Aparat ten, już w swoim zewnętrznym wymiarze ogromny,
stawał się jakby mało przejrzysty. Aresztowany po wojnie
gestapowiec Gustaw Liske napisał o tym policyjnym molochu,
że „chorował na chroniczne przeładowanie dowódcami, urzę
dami dowódców i organami nadzorczymi”. Liske pisał wręcz:
„Stał się domeną ludzi szukających najzwyczajniej dla siebie
żłobu”. Ale nie dopowiadał rzeczy najistotniejszej, choć pisał
swoją relację już z pewnego dystansu czasowego i miał okazję
przemyśleć niejedno. Otóż prócz „szukania żłobu” były inne
40
SCHEMAT STRUKTURY POLICJI W PIONIE RZĄDU GG
aspekty, w hierarchii ważności stojące o wiele wyżej; wyni
kały z podstawowych założeń nazistowskiego systemu rządze
nia państwem. Chodziło o zawładnięcie przez nazistów naj
czulszym aparatem władzy państwowej, jakim była zawsze
policja, i stworzenie niezawodnych jej struktur. Natomiast
owa mnogość dowództw, komend i urzędów, powodująca po
zorny chaos w zakresie kompetencji i podległości służbo
wych — gdy rozkazy krzyżowały się, a niekiedy wykluczały
wzajemnie, była w rzeczywistości znakomicie pomyślaną me
todą rządzenia. W tej sytuacji bowiem nikt nie czuł się mocny,
wszyscy pilnowali się wzajemnie, wszyscy wzajemnie się gry
źli, a każda kontrowersja, każda sporna sprawa, musiała trafić
do Berlina. Tam zapadały decyzje. Gustaw Liske pisał o tym
po wojnie: „Biada, gdy jakiś urząd wyskoczył z szeregu”.
Kiedy więc rozkaz z 20 listopada ujrzał światło dzienne,
w tzw. Generalnym Gubernatorstwie natychmiast wyłoniło się
kilka ośrodków policyjnego dowodzenia. Ten, który stanowi
główny przedmiot niniejszych rozważań nosił nazwę: Befehls-
haber der Sicherheitspolizei und des SD im GG — BdS. W tłu
maczeniu na polski brzmi ona: Dowódca Policji Bezpieczeństwa
i Służby Bezpieczeństwa. Zatem nie urząd, lecz człowiek, do
wódca... I wszystkie powojenne relacje, pisane w więzieniach
przez byłych funkcjonariuszy policji hitlerowskiej, w ten właś
nie sposób ujmują nazwę tej policyjnej jednostki. Lecz dla
uniknięcia^ dwuznaczności, w tej książce nazywa się ją „urzę
dem dowódcy”, co bliższe jest naszym pojęciom i odczuciu
językowemu, a w niczym nie zmienia treści.
Urząd Dowódcy Policji Bezpieczeństwa i Służby Bezpieczeń
stwa centralny dla Generalnego Gubernatorstwa, a więc pod
stawowego terytorium Polski, powstał w Krakowie, a pierw
szym jego dowódcą uczyniono SS-Brigadefiihrera i dyrektora
rządowego policji Bruno Streckenbacha, tego samego, który
jeszcze niedawno, dowodząc Einsatzgruppe I, bawił tu w dro
dze z Wiednia, a potem krótko przebywał w Łodzi jako do
wódca policyjny przy naczelnym dowódcy wojskowym armii
„Wschód”. Wypada przeto opowieść o urzędzie BdS zacząć
właśnie od Streckenbacha.
Urodził się i wychował w Hamburgu w rodzinie urzędnika
celnego. Kiedy w 1918 roku ukończył gimnazjum, dogasała
pierwsza wojna światowa, zmieniająca oblicze Europy, a i w
Hamburgu działy się rzeczy bardzo ciekawe. Oto 8 listopada
władzę w mieście przejęły Rady Robotniczo-Żołnierskie, lecz
zaraz przeciw nim wyruszyły Freikorpsy. W ich szeregach
12
znalazł się młody Bruno Streckenbach. Potem, nie ma
jąc wyuczonego zawodu, Streckenbach należał przez pewien
czas do Werwolfu, praktykował w firmie importowej, był ko
respondentem prasowym — wciąż jeszcze daleki od nazizmu.
Dopiero w grudniu 1930 roku wstąpił do NSDAP, kiedy partia
liczyła prawie pół miliona członków. Rok później przyjęto go
do SS i niebawem otrzymał stopień SS-Untersturmfiihrera.
Już w SS związał się z partyjną służbą wywiadowczą. Ten
krok otworzył mu drogę do pierwszego szeregu bojowników
„rewolucji narodowosocjalistycznej”. Partia hojnie płaciła za
wierność. W październiku 1933 roku dowodził policją poli
tyczną w Hamburgu; miesiąc później, kiedy naziści święto
wali dziesiątą rocznicę puczu w Monachium, był już SS-Sturm-
bannfuhrerem i radcą rządowym policji. Zaraz potem podpo
rządkował swój urząd Himmlerowi, więc Reichsfuhrer wyna
grodził mu to stopniem SS-Standartenfuhrera i tytułem nad-
radcy rządowego.
Kariera Streckenbacha należała do wyjątkowo błyskotli
wych. Od czasu kiedy otrzymał pierwszy stopień dowódczy,
upłynęły zaledwie cztery lata, on zaś szczycił się już posia
daniem honorowego pierścienia z trupią czaszką i sztyletu
otrzymanych od Reichsfuhrera SS.
Urząd BdS, który tworzył teraz w Krakowie, miał spełniać
rolę szczebla pośredniego między RSHA a powstającymi rów
nocześnie urzędami komendantów Sipo u. SD we wszystkich
pięciu dystryktach GG i zarazem ich organu nadzorczego.
Nie wymyślono zatem w tej materii niczego nowego, BdS
powielał bowiem istniejące w Rzeszy od 1936 roku podobne
urzędy inspektorów Sipo u. SD (IdS) dla okręgów politycz
nych (Gau) odpowiadających prowincjom Rzeszy. Strecken
bach, jeszcze jako SS-Standartenfuhrer, był do wybuchu woj
ny inspektorem w Hamburgu, co pozwoliło mu zdobyć do
świadczenie przydatne w sprawowaniu podobnych funkcji do
wódczych.
Niemcy kroczyły już wtedy drogą podbojów. Przed po
licją stawały nowe zadania; także przed krakowskim urzędem
Befehlshabera Sipo u. SD. Miał je określone jasno: ekstermi
nacja narodu polskiego i zniweczenie niepodległościowych dą
żeń Polaków. _
Jaki zatem był ów urząd? Oto jeden z dokumentów sporzą
dzony w języku niemieckim przez funkcjonariusza Strecken-
bachowego urzędu, Wiktora Forstera, który swoje relacje spi
sywał po wojnie, przebywając w polskim więzieniu: „Organi
43
zacja urzędu BdS: Befehlshaber — jako szef urzędu, oso
bisty referent dowódcy, adiutant względnie kierownik biura,
dwie stenotypistki; Wydział I personalny; Wydział II gospo
darczy z kasynem, biuro komendanta spraw dochodzeniowych
UF (oficer śledczy), wydział — administracja i prawo VuR
łącznie z biurem paszportowym; Wydział III SD wywiad; Wy
dział IV — gestapo; Wydział V — kripo; Funkstelle — ra
diowcy, krótkofalówka, połączenia radiowe BdS, dalekopisy
tworzące techniczną służbę łączności, kierowcy, portierzy i do
zorcy oraz stały polski personel gospodarczy w budynku i ka
synie; obiekty podlegające BdS: Instytut Medycyny i Krymi
nalistyki, gospodarstwo rolne w Kurdwanowie, Szkoła Sipo
u. SD w Rabce łącznie z domem wypoczynkowym dowódców
SS, dom wypoczynkowy BdS w Rabce, niedaleko dworca, pod
nazwą Haus Annemarie, dom wypoczynkowy Haus Donauland”.
Dziś wiadomo, że Forster nie ujawnił wszystkiego, bowiem
przy BdS działał jeszcze Instytut Kryminalno-Techniczny (Kri-
minaltechnisches Institut), kierowany przez SS-Hauptsturm-
ftihrera Eduarda Michaelisa, podlegający w sprawach mery
torycznych centrali berlińskiej. I na tej samej zasadzie —
oficer łącznikowy departamentu VI RSHA.
Befehlshaber i jego sztab założyli swoją kwaterę w najpięk
niejszej dzielnicy miasta, w domu narożnym przy skrzyżo
waniu Alej Trzech Wieszczów z ulicą Artura Grottgera (adres:
Grottgera 1), przystosowując go do potrzeb policji. Na parte
rze po lewej stronie, tuż za okienkiem z informacją, był pokój
z dalekopisami, dalej sala sypialna dla służby wartowniczej
i kierowców. Po prawej kancelaria oficera służbowego. Gabi
net Befehlshabera znajdował się na pierwszym piętrze w cia
snym, podłużnym pokoiku obok sali konferencyjnej, tu były
też pokoje adiutanta, osobistych referentów, stenotypistek,
poczty specjalnej i prywatne mieszkanie dowódcy. Wyżej —
registratura akt personalnych, osobno akta i kartoteka gestapo
i Sicherheitsdienstu.
BdS zajmował oczywiście kilka innych budowli w Krakowie.
Wydział kripo, na przykład, wraz z aresztami, znajdował się
przy ulicy Lenartowicza 14, tam także były biura Wydziałów
I i II, włącznie z biurem paszportowym, a na drugim piętrze
Sicherheitsdienst; przy Lenartowicza 19 — biuro oficera śled
czego, radiotelegrafiści, mieszkania urzędników.
Opis ten świadczyłby o dużym rozmachu urzędniczym, lecz
nie w tym przypadku, gdyż swej dowódczej funkcji Befehls
haber nie wykonywał w pełni: „ani od siebie nie wydawał roz
44
kazów — pisze Forster — ani za swoim pośrednictwem nie
przekazywał ich z Berlina dla pięciu mających mu podlegać
komendantów Sipo u. SD w dystryktach”. Nie była to funkcja
dowódcy z prawdziwego zdarzenia. Streckenbach, jeden z naj
bardziej zasłużonych nazistów, znajdował się jakby na po
boczu, przy równoczesnym zachowaniu całego splendoru wła
dzy. Wyjaśnienia tego zjawiska należy szukać w mechaniz
mach dowodzenia siecią urzędów Sipo u. SD. Otóż^ w ciągu
całego wojennego pięciolecia do urzędów komendantów w dy
stryktach prowadziły trzy drogi służbowe, trzy drogi rozka
zodawcze. Główna, którą przepływało około osiemdziesięciu
procent całej komunikacji służbowej, szła bezpośrednio od
RSHA do komendantów Sipo u. SD w dystryktach. I była to
droga najważniejsza — robocza, codzienna... Tą drogą RSHA
i Urzędy KdS wymieniały korespondencję dotyczącą spraw
operacyjnych, agentów, aresztowań, nie dopuszczając do tych
tajników nikogo.
Inna droga służbowa przebiegała w pionie SS: od Reichs-
fiihrera i szefa niemieckiej policji, a od 1943 — Ministra Spraw
Wewnętrznych Heinricha Himmlera do wyższego dowódcy
SS i policji GG, następnie rozgałęziała się i przez jego pięciu
dowódców SS i policji w dystryktach docierała do pięciu
urzędów komendantów Sipo u. SD. Znowu „za plecami” urzę
du BdS.
Trzeci kanał rozkazodawczy w układzie rządowym General
nego Gubernatorstwa przebiegał od Hansa Franka do sekre
tarza stanu do spraw bezpieczeństwa, w jednej osobie wyż
szego dowódcy SS i policji, następnie przez stałego referenta
przy sekretarzu stanu dla sektora Sipo u. SD, a zatem Be
fehlshabera, i przez niego do KdS. Befehlshaber nadzorował
wykonanie owych zarządzeń, zdając później sprawozdanie se
kretarzowi stanu.
Ten system dowodzenia policją bezpieczeństwa pozostawiał
właściwie na uboczu także wyższego dowódcę SS i policji
(Hóherer SS u. Polizeifuhrer — HSSuPF), obdarzonego przecież
najwyższym zaufaniem Heinricha Himmlera i odpowiedzial
nego za umocnienie niemczyzny na Wschodzie. Sprawował ten
urząd w 1939 roku nieco starszy wiekiem od Streckenbacha
i znacznie bardziej zasłużony dla partii nazista, Friedrich Wil
helm Kriigier (niegdyś zawodowy wojskowy, potem księgarz,
w końcu lat dwudziestych dyrektor przedsiębiorstwa wywozu
śmieci w Berlinie). Był członkiem SS i zaufanym Himmlera.
W 1931 roku Reichsfiihrer SS umieścił go w sztabie SA, jako
45
odpowiedzialnego za szkolenie, a więc tuż pod bokiem szefa
sztabu Ernsta Róhma. Kruger był wtedy jeszcze SS-Unter-
sturmfuhrerem, ale w czerwcu 1934 roku, owej „nocy długich
noży”, jego rzeczywista rola zaznaczyła się bardzo wyraźnie,
a kariera od tego momentu przebiegała błyskawicznie. Gdy
przyjechał do Krakowa w końcu 1939 roku był już w stopniu
SS-Obergruppenfiihrera. W 1942 roku został sekretarzem sta
nu w rządzie Franka. A mimo to działalność Sipo u. SD to
czyła się poza nim.
Zdarzyło się kiedyś, że w którymś z dystryktów KdS aresz
tował kilka polskich osobistości, kiedy indziej znowu niemiec
kiego Kreishauptmanna z powodu wykroczenia służbowego.
Interwencje w tych sprawach dotarły do generalnego guber
natora. Frank polecił sekretarzowi stanu zwolnić aresztowa
nych. Sprawy drogą służbową trafiły następnie do Befehlsha-
bera, potem do KdS, w którego rękach byli aresztowani, i tam
utknęły. KdS sprzeciwił się poleceniom Franka i przedstawił
argumenty uzasadniające pozostawienie aresztowanych w wię
zieniu. Dalekopisy wymieniano tam i z powrotem. Befehlsha-
ber stawał do raportu u sekretarza stanu. W końcu sprawa
stała się niewygodna dla KdS, więc zameldował o niej w
RSHA, w departamencie IV. Lecz zanim nadeszła z RSHA de
cyzja, KdS na własną rękę przekazał aresztowanych do dyspo
zycji Staatspolizei Kattowitz, szybko zawiadamiając o tym Amt
IV w Berlinie, z góry pewny, że jego krok zostanie zaakcepto
wany. W ten sposób usunął aresztowanych z zasięgu generalne
go gubernatora, po czym lakonicznie poinformował BdS, że
aresztowane osoby, zgodnie z dyrektywą RSHA, skierowano
na terytorium Rzeszy, co uniemożliwia spełnienie poleceń gu
bernatora. Tak komendant Sipo u. SD na szczeblu dystryktu
wyprowadził w pole Franka, Krugera i Streckenbacha równo
cześnie, a na dodatek zupełnie bezkarnie. Historię tę opisał
Forster, ale nie podał nazwisk jej bohaterów, ani bliższych
okoliczności; prawdopodobnie znał ją tylko ze słyszenia.
Mimo tych ograniczeń Streckenbachowi pozostawał jednak
ogromny obszar działania w zakresie organizacji urzędów
Sipo u. SD niższych szczebli, środków łączności, szkolnictwa
zawodowego, akcji represyjnych wprowadzanych na całym te
rytorium GG, spraw socjalnych funkcjonariuszy policji, jed
nolitej polityki personalnej, przepisów o bezpieczeństwie, czy
dyscyplinie wewnętrznej... Dla podstawowego tematu tej książ
ki szczególnie istotne było utworzenie w Rabce szkoły poli
cyjnej (Schule der Sipo u. SD), będącej jedyną szkołą poli
46
cyjną tego typu w GG. Szkoła ta funkcjonowała przez wszyst
kie lata wojny. Nigdy dotąd nie opracowano jej monografii,
wiadomo jednak na pewno, że miała charakter wielonarodo
wy: organizowano tam kursy dla Niemców, ale także dla
Ukraińców i Polaków. W tym miejscu dotykamy po raz
pierwszy osobliwego problemu kolaboracji, który pojawiać się
będzie w tej książce jeszcze wielokrotnie.
Organizatorem szkoły i jej pierwszym administracyjnym
kierownikiem był Hans Kruger (nie mylić z sekretarzem stanu
GG), Niemiec, który urodził się i wychował w Poznaniu. Po
licyjne kursy zaczął organizować najpierw w Zakopanem, już
w listopadzie 1939 roku. Do Rabki przeniósł szkołę w sierpniu
następnego roku. Początkowo mieściła się w domu Marii
Frenklowej, przeznaczonym na fundację dla dzieci żydowskich,
a od października na stałe w gmachu Gimnazjum Żeńskiego
św. Teresy. Wkrótce potem Kruger wyjechał do Berlina,
a jego miejsce zajął Wilhelm Rozenbaum, urzędnik admini
stracyjno-gospodarczy BdS, syn flisaka spod Hamburga. Ko
mendantem szkoły do spraw dydaktyki był SS-Sturmbann-
fiihrer i radca policyjny Dobiat.
W ciągu krótkiego czasu, bo zaledwie do lata 1940 roku,
Streckenbachowi udało się stworzyć na całym terenie GG
bardzo sprawnie funkcjonujące mechanizmy policji bezpie
czeństwa, które przetrwały wojnę niewiele się zmieniając. Ale
aspiracje Streckenbacha były znacznie wyższe; podobnie jak
kiedyś Himmler, on także spoglądał w stronę Berlina. W po
łowie 1940 roku mogło się wydawać, że jego pozycja w poli
cyjnej elicie władzy w Rzeszy jest ugruntowana — zacho
wując stanowisko w Krakowie, kierował równocześnie depar
tamentem I RSHA.
Z Krakowem pożegnał się ostatecznie pół roku później, 14
stycznia 1941 roku, wielką fetą w komnatach wawelskich dla
najwyższych dostojników hitlerowskich. Frank nazwał go wte
dy „drogim brygadierem”, a utworzenie w Polsce Sicherheits-
polizei — „dziełem jego życia”. Streckenbach natomiast okres
pracy w Polsce uznał za jeden „z najpiękniejszych w swoim
życiu”. Historia nazwała go później okresem ludobójstwa.
Bruno Streckenbach wypełnił swoją misje w Polsce. Potem
z łatwością wszedł w rolę osoby numer dwa w RSHA. Po
odejściu Besta kierował najczulszym instrumentem władzy
nazistowskiej: sprawami personalnymi Sipo u. SD, członków
partii. SS, wychowaniem światopoglądowym... I był wyraźnie
na fali.
47
W czerwcu 1941 roku przygotował Einsatzgruppen do udzia
łu w agresji na ZSRR. W listopadzie, z okazji dnia partii,
otrzymał awans na SS-Gruppenfiihrera i generała porucznika
policji. Wkrótce potem jak 4 czerwca 1942 roku umarł Hey-
drich, na skutek ran odniesionych w zamachu w czeskich
Lidicach, Streckenbach objął obowiązki szefa RSHA. Był
u szczytu. Brakowało mu jedynie formalnego awansu. Lecz
tego ostatniego gestu nie doczekał się. W styczniu 1943 roku
szefem RSHA został austriacki nazista, adwokat dr Ernst
Kaltenbrunner — wyższy dowódca SS i policji w Austrii.
Streckenbach z wierzchołka dowódczego RSHA spadł do roli
kapitana Waffen SS. Pojechał na front wschodni w składzie
8 Dywizji Kawalerii SS. Dobił się jeszcze wprawdzie jej
dowództwa, lecz nieuchronnie zbliżał się koniec wojny i Stre
ckenbach dostał się do niewoli w Kurlandii. W 1945 roku
władze radzieckie skazały go na 25 lat więzienia. Zwolniony
po wizycie kanclerza Konrada Adenauera w Moskwie w 1955
roku, wrócił do Hamburga, gdzie lekarze orzekli jego nie
zdolność do dalszego odbywania kary. Zmarł w swym rodzin
nym mieście. Były esesman Gustaw Liske określił go jako
najbardziej eleganckiego spośród dowódców Sipo u. SD w Kra
kowie. Wiktor Forster nazwał go „sprawiedliwym, zdolnym,
porządnym, przede wszystkim dalekowzrocznym szefem urzę
du, z niezwykłym talentem organizacyjnym”. Tylko dla Pola
ków wynikało z tego wszystko co najgorsze.
Po wyjeździe Streckenbacha, nowym dowódcą w Krakowie
został mniej błyskotliwy, ale również stary narodowy socja
lista jeszcze z początku lat dwudziestych, SS-Brigadefiihrer
i generał major policji Eberhard Schongarth, do niedawna
inspektor Sipo u. SD w Dreźnie. Postać charakterystyczna, bo
Schongarth był niezwykle nerwowy, mówił dużo, nieskładnie,
i często popadał w konflikty. Mieszkał z żoną w willi z ogro
dem przy ulicy Juliusza Lea. W życiu pozasłużbowym odda
wał się nałogowi alkoholizmu, uwielbiał ucztowanie. Stano
wisko, które przyszło mu piastować w Krakowie, przerastało
go. Sam prostacki mechanizm zabijania nie wystarczał. Spra
wowanie funkcji dowódczej wymagało inteligencji, zwłaszcza
w rozgrywkach personalnych, a tej Schóngarthowi najwyraź
niej nie starczało.
W 1942 roku znalazł się w najciemniejszym okresie swej
kariery, wtedy bowiem zbliżało się apogeum zbrodni na na
rodzie żydowskim. 19 stycznia Schongarth wyjechał do Ber
lina, a nazajutrz uczestniczył w konferencji u Heydricha nad
48
jeziorem Wannsee. Tam, w opustoszałym kąpielisku Wielkiego
Berlina, przygotowano zagładę narodu żydowskiego w Euro
pie, nazywając tę największą ze zbrodni „rozwiązaniem kwe
stii żydowskiej”. Schongarth brał na siebie odpowiedzialność
za wygubienie Żydów w GG. Dokument podsumowujący kon
ferencję mówił o jedenastu milionach Żydów. W Generalnym
Gubernatorstwie mieszkało ich około dwa i pół miliona. W Kra
kowie kilkadziesiąt tysięcy...
Wymordowanie tak olbrzymiej liczby ludzi wymagało czasu
i odpowiednich przygotowań. Schongarth dokonał więc szyb
kiej reorganizacji urzędów sipo niższych szczebli, powołując
nowe placówki gestapo w rejonach większych skupisk Żydów.
W każdym urzędzie znajdowały się referaty lub samodzielnie
pracujący referenci do spraw żydowskich. Tam, skąd nie wy
wożono Żydów do obozów zagłady, zabijano ich na miejscu.
Odpowiedzialnymi za wykonanie zadania Schongarth uczynił
kierowników jednostek policji bezpieczeństwa wszystkich
szczebli. Masowe groby kopano niekiedy wprost pod ścianami
urzędów policji. Rabczańskich Żydów Schongarth rozkazał
wymordować na terenie Schule der Sipo u. SD, w obiekcie
bezpośrednio jemu podporządkowanym.
Mord zorganizował urzędnik BdS, kierownik administracyj
ny szkoły, Willi Rozenbaum. Wraz ze swymi współpracowni
kami zabił około czterystu osób. Kiedy stanął po wojnie przed
sądem w Hamburgu, usprawiedliwiał się, że wszystko co robił,
usankcjonowane było rozkazami dowódcy sipo. Meldowałem
pisemnie i ustnie o egzekucjach — powiedział Rozenbaum.
Schongarth opuścił Kraków latem 1943 roku, przeniesiony
do Hagi, jako Befehlshaber Holandii. Na jego miejsce przybył
najwybitniejszy zapewne spośród tej trójki dowódców —
SS-Brigadefiihrer i generał major policji Walter Bierkamp,
narodowy socjalista o wieloletniej przynależności do NSDAP
i SS. Pracował kiedyś w służbie państwowej jako prokurator
w Hamburgu, a wybrawszy karierę policyjną powiązał się
z Sicherheitsdienstem i niebawem doszedł do najwyższych sta
nowisk w sipo. Podobnie jak jego poprzednicy, on także przez
pewien czas był inspektorem Sipo u. SD, w Dusseldorfie.
Potem, do przyjazdu do Krakowa, dowodził Einsatzgruppe D
i jej oddziałami na południowych krańcach Związku Radziec
kiego, aż po Kaukaz.
W dokumentach pozostawionych w polskich archiwach za
chowała się szczegółowa charakterystyka Bierkampa. Był męż
czyzną wysokim, barczystym, o niebieskich oczach, ciemno-
4 —Gestapowcy 49
blond włosach i orlim nosie. W przeciwieństwie do Schón-
gartha, który miał usposobienie sybaryty, Bierkampa cecho
wała niezwykła ruchliwość. Wobec podwładnych szorstki, ale
prywatnie podobno świetny kompan, towarzyski, chętnie grał
w skata i nie stronił od alkoholu, lecz pił umiarkowanie. Do
Krakowa sprowadził z Niemiec żonę i trójkę dzieci. Bierkamę
powie zamieszkali na blisko dwa lata w głównym budynku
policyjnym przy ulicy Grottgera.
Równocześnie Bierkamp przyciągnął za sobą do Krakowa
znaczną grupę ludzi, z którymi związał się podczas walk Ein-
satzgruppe D na kaukaskich rubieżach imperium Adolfa Hi
tlera.
Przyjechał z nim adiutant, berlińczyk, członek SD, Her
mann Thielecke, z którym Bierkamp nie rozstawał się nigdy,
nawet wówczas, gdy w ramach wojennych ograniczeń RSHA
nakazało likwidację stanowisk adiutantów. Bierkamp rozkaz
zwierzchników ominął, mianując Thieleckiego kierownikiem
kancelarii i wszystko zostało po staremu.
Wtedy także pojawili się w Krakowie tzw. hiwisi. Nie byli
to Niemcy, lecz obcoplemienne kompanie kaukaskie, które
walczyły w Einsatzgruppe D aż do jej rozwiązania. Bierkamp
sprowadził hiwisów do GG i osadził w KdS we Lwowie i Lu
blinie, skąd w rok później wymiótł ich front. Byli w nadzorze
więzień, w oddziałach służby wartowniczej, część brała udział
w zbrojnych akcjach terenowych przeciw oddziałom party
zanckim i w pacyfikacjach. Hiwisi nosili szare uniformy SS
z czarnymi „szpiglami”, ale bez oznak SD. Jakaś część hiwi
sów przybyła także do Krakowa. Pracowali w majątku BdS
w Kurdwanowie, a kilku znalazło zajecie przydające swoistego
kolorytu Befehlshaberowi i jego urzędnikom. Było to w owym
czasie, gdy Rzesza zaczęła dotkliwie odczuwać brak benzyny
i wyszedł z Berlina rozkaz ograniczający używanie samocho
dów służbowych. Befehlshaber sprawił wtedy swoim urzędni
kom cztery parokonne dorożki, a woźnicami i stajennymi zo
stali hiwisi.
9 lipca 1943 roku Hans Frank mianował Bierkampa człon
kiem rządu GG. W wygłoszonym z tej okazji przemówieniu
podkreślił, że czyni to w celu utrzymania kontaktu między
organami Sicherheitspolizei a rządem. Bierkamp, który prze
szedł twardą i bezwzględną służbę dowódczą na terenach
objętych bezpośrednio wojną, nie wyobrażał sobie zapewne,
że mógłby obecnie zostać pozbawiony wpływu na to, co dzieje
się w GG. Przede wszystkim więc nie pozwolił się zepchnąć
50
w cień. Przełamując opory komendantów, zmusił ich do
bezwzględnego posłuchu i przedkładania mu pełnej dokumen
tacji o wszystkich wydarzeniach, także operacyjnych. Osią
gnął to dzięki sile swej osobowości. Ale oprócz osobowości,
jak się okazało, miał równie silne plecy. Latem 1944 roku
przejechał przez Kraków pociągiem specjalnym powracający
do Rzeszy z frontu wschodniego Reichsfuhrer SS. Z tej okazji
na Dworcu Głównym zebrali się wszyscy SS-Fuhrerzy i do
wódcy policji, żeby pozdrowić swego najwyższego przełożo
nego. Kiedy pociąg zatrzymał się, Himmler wysiadł z salonki,
zszedł na peron i najpierw wyraźnie to akcentując, przy
witał się właśnie z Bierkampem. Świadkiem tej sceny był
Wiktor Forster, który tak zapamiętał tamto wydarzenie: „Him
mler pozdrowił Bierkampa szczególnie serdecznie i uścisnął
mu rękę, klepiąc koleżeńsko po ramieniu; znalazł dla niego
słowa pochwały i uznania, kiedy ten był szefem Einsatzgruppe
D w Rosji, a także teraz, podczas sprawowania dowództwa
Sipo u.SD. Innych pozdrowił raczej formalnie i chłodno,
i nie poświęcał im więcej uwagi”.
Odtąd już nic nie działo się za plecami Befehlshabera. Otrzy
mywał kopie wszystkich dokumentów wysyłanych przez każ
dy KdS do RSHA, włączał się do działań operacyjnych, zgła
szał zastrzeżenia, rozkazywał... Decydował o obsadzie kadro
wej, opiniował wnioski awansowe, zgadzał się albo odrzucał.
Pracował prężnie i energicznie. W każdy piątek o dziewiątej
rano zwoływał kierowników wydziałów i kierowników śled
czych do głównego gmachu przy Grottgera 1. Raz w mie
siącu odbywały się w Krakowie narady komendantów Sipo
u. SD. Wysłuchiwał projektów i zamierzeń gestapo, Sicher-
heitsdienst, Kriminalpolizei, po czym podejmował stosowne
decyzje. 22 lipća na posiedzeniu rządu GG przedstawił kie
runki działania podejmowane przez Sipo u. SD, a w szcze
gólności „wprowadzanie” do polskich organizacji konfidentów.
Dwa miesiące później, podczas ogólnej dyskusji nad problemem
obrony GG, poinformował Franka o zamiarze stosowania w
przyszłości pokazowych egzekucji ulicznych: „wyrok śmierci
zostanie wykonany na miejscu napadu”. Jego działania sta
wały się coraz okrutniejsze. Einsatzgruppe D, którą kiedyś
dowodził, wymordowała przeszło dziewięćdziesiąt tysięcy lu
dzi; nie liczył się z ludzkim życiem także w Krakowie.
10 października 1943 roku Frank wprowadził rozporządze
nie o karze śmierci „za najmniejsze przewinienie”. O winie
orzekały „sądy doraźne policji bezpieczeństwa” w urzędach KdS.
4* 51
A cała ta bezprzykładna maskarada, jakby na urągowisko,
miała bogatą dokumentację procesową. Pod nagłówkiem do
kumentu „oskarżenia” pisano nazwisko podsądnego, miejsce
urodzenia, datę wydania wyroku, uzasadnienie, krótki opis
faktów, materiału dowodowego. Niżej ■— podpisy „sędziów”,
część wyjaśniająca, czy wydano wyrok śmierci przez rozstrze
lanie, czy powieszenie, w którym dniu, o godzinie... Taki do
kument przesyłano następnie Bierkampowi, który zatwierdzał
wyrok.
6 sierpnia 1944 roku, po wybuchu Powstania Warszawskiego,
Befehlshaber podpisał rozkaz skierowany do SS-Obersturm-
bannfiihrera Joachima Ilmera, komendanta Sipo u. SD w Ra
domiu, stanowiący jakby blokadę przeciwpowstaniową. Naka
zywał mianowicie „zatroszczyć się wspólnie z Wehrmachtem
0 to, aby w większych miastach wziąć po dziesięć tysięcy
zakładników, którzy z chwilą wybuchu powstania mają być
natychmiast rozstrzelani”. W tym samym celu rozkazał are
sztować w Krakowie kilka tysięcy osób i umieścić w obozach.
Niebezpieczeństwo zaglądało Bierkampowi w oczy coraz
natarczywiej. O Kraków miały się niebawem obić echa po
wstania Słowaków. Wypróbowanym zwyczajem RSHA rozpo
czął organizowanie specjalnego Einsatzkommando Sipo u. SD,
na miejsce koncentracji oddziału wyznaczając właśnie Kra
ków. Dowództwa nie objął osobiście, skala działań była o wie
le mniejsza, niż kiedy dowodził pod Kaukazem; dowódcą
słowackiego Einsatzkommando RSHA mianował SS-Sturm-
bannfiihrera i radcę kryminalnego Hansa Liskego z KdS
w Lublinie.
Utworzenie EK nie nastręczało większych trudności. W dru
giej połowie lata 1944 nie istniały już dwa z pięciu KdS, mia
nowicie w Lublinie i Lwowie, skąd radziecka ofensywa wy
miotła kadrę sipo. Nadwyżki mogły więc wymaszerować na
Słowację. Sprawiło to zawód wielu mającym nadzieję na cie
plarniany żywot z dala od frontów, w zacisznych gabinetach
1 luksusowych kasynach. Dekowników nigdy nie brakowało,
ale w Krakowie było ich istotnie w nadmiarze. BdS rozrósł
się wówczas do stu dwudziestu osób. Część tej niepotrzebnej
kadry Bierkamp odprawił do Rzeszy. Jednak, co może się
wydać zaskakujące, chętnych do wyjazdu nie było wielu. Bar
dzo nie chcieli wracać zwłaszcza kawalerowie i samotne pan
ny, nie mający w ojczyźnie zobowiązań rodzinnych. Więc do
kumenty personalne opatrywano zawsze adnotacją, że rozkaz
jest tymczasowy i będzie zmieniony, gdy tylko sytuacja wo
52
jenna na to pozwoli. Ale sytuacja wojenna nie pozwalała już
na żadne złudzenia, bowiem kiedy latem 1944 roku front
wschodni stanął w granicach krakowskiego dystryktu, żaden
rozkaz dowódcy nie mógł już zmienić czegokolwiek. Zakres
władzy Befehlshabera kurczył się i groził całkowitą likwidacją
jego urzędu, a mimo to Bierkamp starał się stwarzać wrażenie,
że nic złego się jeszcze nie dzieje, że Kraków się utrzyma
i Wehrmacht znowu pójdzie do przodu. Wehrmacht do przodu
jednak nie szedł, a do sipo napływały meldunki nie tylko
z frontów, lecz i z okolic o wiele bliższych, o atakach na samo
chody wojskowe i policji podczas przejeżdżania przez leśne
drogi, co niepokoiło Bierkampa bardziej, niż sytuacja wojenna.
Ograniczał przeto swoje podróże inspekcyjne po kraju do mini
mum.
Najdłuższe, trwające kilka dni podróże odbył po upadku
Powstania Warszawskiego. KdS z Alei Szucha, pozbawiony
przez powstańców siedziby, zmuszony był wynieść się (w
zmniejszonym składzie) do siedziby swej Aussendienststelle
w Sochaczewie; mniej więcej w tym samym czasie radomski
KdS, ze względu na bliskość frontu, przeniesiono do Czę
stochowy. Befehlshaber podróżował zawsze pod silną osłoną.
Używał do podróży dwóch pojazdów: czteroosobowego samo
chodu służbowego, w którym jechał z kierowcą i z jednym
albo dwoma SS-Unterfiihrerami, oraz sześcioosobowego woj
skowego samochodu z SS-Unterfuhrerami uzbrojonymi w pi
stolety maszynowe i granaty. Kiedy samochody zbliżały się
do okolic zagrożonych, osłona jechała około stu-dwustu me
trów przed samochodem Befehlshabera. Gdy niebezpieczeństwo
mijało, wóz dowódcy znowu wysuwał się na czoło. Zabezpie
czenie było zresztą wszechstronne. Na przykład o wyjeździe
Befehlshabera urzędnicy sipo w Krakowie dowiadywali się
„najczęściej dopiero wtedy — zaprotokołowano przy jednym
z zeznań — gdy Bierkamp ze swoją eskortą był już dawno
w drodze i gdy się okazywało, że na wartowni brakuje per
sonelu”.
Zarówno w drodze jak i w urzędzie Bierkamp stale miał
wokół siebie uzbrojonych wartowników. W marcu 1944 za
rządził utworzenie dodatkowo wartowniczej służby alarmowej,
niezależnie od stałej warty pełnionej przez volksdeutschów,
czy obcoplemiennych w budynkach służbowych. Jednostka
alarmowa w sile jeden SS-Fiihrer i ośmiu SS-Unterfiihrerów
zaczynała pracę po zamknięciu biura. Nie wolno im było opu
szczać budynku przez całą noc. Wyposażeni w hełmy i pistole
53
Skutecznie można zwalczać jedynie to, co się zna doskonale, gdyż tylko rozpoznanemu niebezpieczeństwu możemy zawczasu zapobiec. Stefan Row ecki m ajor Sztabu G eneralnego W arszaw a, w e w rześniu 1921 roku (Z przedm ow y do książki F erdynanda T ouhy T ajem nice szplegoztw a)
H kazuje się oto drugie wydanie „Gestapowców”. Urząd hitlerowski, który opisuję w tej książce, należał do naj ważniejszych organów władzy III Rzeszy. Jego pełna na zwa brzmiała: Der Kommandeur der Sicherheitspolizei und des SD im Distrikt Krakau. W skrócie: KdS albo Sipo u. SD. Po polsku: Urząd Komendanta Policji Bezpieczeństwa i Służby Bezpieczeństwa w Dystrykcie Krakowskim. Adres: Kraków, ulica Pomorska 2. Jednym z członów składowych tego urzędu była Geheime Staatspolizei, czyli Tajna Policja Państwowa; niemiecki skrót jej nazwy — gestapo — pozostał w świadomości Polaków jako synonim terroru, okrucieństwa i zdrady. Urząd Sipo u. SD przy ulicy Pomorskiej 2 w latach 1939— —1945 spełniał rolę centrali hitlerowskiej policji politycznej w okręgu (dystrykcie) krakowskim. Podlegały mu usytuowane w mniejszych miastach oddziały zamiejscowe (Aussendienst- stellen), policyjne komisariaty graniczne (Grenzpolizeikommi- ssariate) oraz mniejsze placówki (Nebenstellen) i policyjne po sterunki graniczne (Grenzpolizeiposten). Wszystkie prowadzi ły na terenach swojego stacjonowania podobną działalność jak jednostka macierzysta. Temat, który podjąłem, był więc interesujący, lecz nie z po wodu emocji, jakie towarzyszą niezmiennie podobnym opraco waniom. Nie chodziło o sensację. Zainteresowanie moje urzę dem Sipo u. SD przy ulicy Pomorskiej wynikało z przekona nia, że na obraz polskiej rzeczywistości okupacyjnej i tragedię Polaków złożyły się nie tylko akty terroru, kazamaty, areszty, szubienice, masowe mordy, ale w równym stopniu działalność specyficznych struktur hitlerowskich urzędów policyjnych, osobowości i zawodowe kwalifikacje ludzi, którzy owe urzędy tworzyli i kierowali nimi, oraz metody ich pracy. Sprawom 7
tym rzadko i wycinkowo poświęca uwagę powojenna litera tura — koncentrująca się zwykle na ukazywaniu walki, krzyw dy i cierpienia Polaków, a moim zdaniem domagają się one rozwinięcia i opisania. Jak powstawała ta książka? W końcu lat siedemdziesiątych przez blisko półtora roku ukazywały się na łamach Dzien nika Polskiego moje artykuły o organizacji krakowskiego urzę du Sipo u. SD, o gestapowcach i tajnikach ich pracy. Każda taka publikacja wywoływała żywy oddźwięk ze strony Czy telników. Listy, jakie wówczas otrzymywałem, nie tylko za wierały aprobatę podjętego tematu, lecz także zachęcały do głębszego zainteresowania się gestapo z ulicy Pomorskiej. Nie było to łatwe. Zarówno struktury urzędów gestapow skich, jak i technika ich pracy były zawsze okryte tajemnicą. Dokumenty, które ich dotyczyły, opatrywano znakiem taj ności. Utajniano wszystko: posługiwano się fałszywymi nazwi skami, zatajano struktury organizacyjne, a nawet stopnie służ bowe urzędników. W tej sytuacji jedynym źródłem, pozwa lającym na odtworzenie rzeczywistego obrazu tak specyficz nego tworu, za jaki należy uznać gestapo, mogły być tylko nieliczne zachowane dokumenty, uzupełnione relacjami osób pamiętających tamte zdarzenia. Wiele materiałów prawdopo dobnie przepadło na zawsze. Te, które były osiągalne, pozoT stawały w rozproszeniu i wymagały długotrwałych poszuki wań. Uwagę zwróciłem więc przede wszystkim na zbiory Okrę gowej Komisji Badania Zbrodni Hitlerowskich — Instytutu Pamięci Narodowej w Krakowie. Korzystałem również z ze znań gestapowców, składanych przed sądami polskimi i nie mieckimi, z archiwów konspiracyjnych — meldunków i ko munikatów podziemnego kontrwywiadu, z materiałów zgro madzonych w archiwach Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Wojewódzkiego Urzędu Spraw Wewnętrznych w Krakowie, ze wspomnień i pamiętników rodzinnych uczestników tamtych wydarzeń, a niekiedy ich sprawców. Do znacznej części owych materiałów należało jednak po dejść krytycznie. Decydowały o tym dwa względy: atmosfera, jaka otacza sam temat, oraz okoliczności, towarzyszące po wstawaniu tych dokumentów. Chodziło w pierwszym rzędzie o zeznania i relacje byłych gestapowców, a zwłaszcza SS-Ober- sturmfuhrera Kurta Heinemeyera, na którego opinię nieraz się powołuję. Otóż w 1947 roku Heinemeyer wydany został Polsce i stanął tu przed sądem, oskarżony o zbrodnie przeciw 8 narodowi polskiemu. Równocześnie jednak wykorzystywano go jako świadka w innych procesach sądowych, także przeciw Polakom. Heinemeyer różnił się od innych urzędników Sipo u. SD właśnie brakiem oporów, gdy chodziło o składanie zeznań. Ale owe dokumenty już wtedy budziły niejedną wątpliwość. Pamiętać bowiem trzeba, że był to okres szczególny w życiu naszego narodu — koniec lat czterdziestych i pierwsza połowa pięćdziesiątych — sprzyjający zafałszowaniom historycznym. Heinemeyer miał jednak swą własną filozofię życia. „Byłem żołnierzem politycznym — twierdził. — Żołnierz pokonany na froncie musi złożyć broń. Inaczej zginie. Żołnierz politycz ny jest w analogicznej sytuacji, ale z tą różnicą, że złożenie przez niego broni polega na przekazaniu przeciwnikowi wszy stkich posiadanych informacji. Czy informacje te ocalą mi życie? Nie wiem. Mam nadzieję przeżyć”. Nadzieje gestapowca spełniły się. Zapłacił za swoją głowę setkami stronic protokołów i relacji. Odpowiednia selekcja tych materiałów pozwala odnaleźć wiele interesujących szcze gółów. Przekazane bowiem przez Heinemeyera informacje, mimo wielu wad, mają tę zaletę, że ich autorem był facho wiec. „Uważam siebie za doświadczonego urzędnika kryminal nego” — powiedział, gdy usiłowano podawać w wątpliwość jego kompetencje zawodowe. I tych jego opinii, które dotyczą technicznej strony działalności Sipo u. SD, nie sposób pod ważyć. ^ r Sprawą szczególnej troski była wiarygodność dokumentów z procesów sądowych i śledztw z lat pięćdziesiątych, czy pro tokołów przesłuchań prowadzonych przez oficerów śledczych b. Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego. Chociaż chodziło o wydobycie z nich tych informacji, które odnosiły się ściśle do tematu książki, to jednak trzeba było odrzucić wszelkie materiały, które wydawały się być fałszerstwem, czy zezna niami wymuszonymi. Inna sprawa to struktura książki. Kogoś mniej obeznanego z tematem dziwić może zastosowany układ, pozorna niespój ność opisywanych zdarzeń. Nie wynika to ani z przeoczenia, ani z braku poszanowania porządku. Rzecz jest zamierzona; struktura książki odpowiada bowiem strukturze urzędu Sipo u. SD, a większość rozdziałów następuje zgodnie z numeracją porządkową wydziałów, referatów i podreferatów. Problemem, z którym również należało się uporać, był spo sób przedstawiania Polaków, którzy wysługiwali się hitlerow- 9
com; problem moralny — pokazywać twarze tych ludzi, pisać ich nazwiska w pełnym brzmieniu? Pozornie nie budzi to wątpliwości: większość owych spraw jest już zakończona, wy powiedział się sąd, wyrażona została opinia społeczna, często jeszcze w czasie okupacji organizacje podziemne wykonały na zdrajcach wyroki śmierci. Ale co zrobić w sytuacji, gdy żyją ich rodziny? Z pewnością nie zasługują na pogardę, jakiej doznałyby w przypadku ujawnienia nazwisk ich skompromi towanych bliskich, najczęściej Już nieżyjących. Z tego względu część nazwisk zastąpiona została inicjałami uniemożliwiającymi identyfikację. Tak powstała książka, której wznowienie oddaję do rąk Czytelników. Od chwili, gdy po raz pierwszy pojawiła się w księgarniach, upłynęło kilka lat. Miałem już wtedy świadomość, że temat został zaledwie naszkicowany, że nie stworzyłem pełnego obrazu krakowskiego gestapo, że praca nie została ■zakończona. Dlatego czas, jaki upłynął od tamtego wydania, poświęciłem na poszukiwanie nowych materiałów. Dzięki dzie siątkom odkrytych dokumentów udało mi się nie tylko usu nąć niejedną wątpliwość, zweryfikować źródła, ale uczynić książkę o wiele bogatszą i chyba bardziej interesującą. Jak należało się spodziewać, metody działań gestapowskich, stosowane przeciw polskim organizacjom wolnościowym, na potykały na podobną broń. I właśnie ten aspekt działalności podziemia został uwzględniony tym razem szeroko. Książka ta jest w istocie swego rodzaju dokumentem hi storycznym. Intencją moją jednak było, aby stała się zarazem książką trafiającą do najszerszego grona Czytelników. Zasto sowana forma opracowania popularnego, mam nadzieję, urze czywistnia tę ideę, w niczym nie umniejszając wartości po znawczych. Urząd z Pomorskiej 2 zaciążył na życiu Krakowa bardzo mocno. Dziś jest tam miejsce pamięci narodowej. Po prawie czterdziestu latach w części pomieszczeń dawnej katowni ge stapo utworzono oddział Muzeum Historycznego. Zebrane eksponaty, zdjęcia i dokumenty przypominają o niemieckiej zbrodni, o męczeństwie i walce Polaków.
Kminie K to pierwszy posłużył się nazwą: gestapo? Hans Bernd Gisevius, niedoszły szef tego urzędu w Prusach twier dzi, że uczynił to na początku lat trzydziestych urzęd nik pocztowy w Berlinie. W celu ułatwienia sobie pracy nad korespondencją służbową dokonał praktycznego skrótu nazwy Ge/heime/ Sta/ats/po/lizei — Tajnej Policji Państwo wej. Nikt wtedy pewnie nie przeczuwał, że formacja ta ogarnie wkrótce Europę i stanie się najostrzejszym narzę dziem hitlerowskiego ludobójstwa, a Międzynarodowy Trybu nał Wojskowy w Norymberdze, osądzający po wojnie hitle rowskich paladynów, uzna gestapo za organizację zbrodniczą, rejestr jego zbrodni zaś określi słowami: „wygląda tak, jakby układała go ręka szatana”. Kiedy gestapo powstawało, naziści sięgali już po władzę, wkraczali na arenę dziejową Niemiec, swej „tysiącletniej Rze szy”. Ale historia nazizmu zaczęła się o wiele wcześniej, wraz z powstaniem partii w 1919 roku, aby poprzez walkę, eufo rię zwycięstwa, zakończyć się klęską. I była równocześnie historią działalności jednego człowieka — Adolfa Hitlera. Był Niemcem austriackim, człowiekiem pozbawionym per spektyw życiowych, jakby z marginesu społecznego — bez wykształcenia, majątku, na dodatek nie w pełni wiadomego pochodzenia. Jego ojciec Alois urodził się mianowicie jako nieślubne dziecko Marii Schicklgruber, która pracowała wów czas w domu wiedeńskiego Żyda Frankenbergera. Kim zatem naprawdę był dziadek Adolfa Hitlera? Nazwisko: Hitler poja wiło się później, kiedy Maria Schicklgruber wyszła za mąż za Johanna Hitlera, który usynowił Aloisa. Alois Hitler do rósł, ożenił się i spłodził syna Adolfa. Człowieka, który miał wstrząsnąć światem. Adolf Hitler miał trzydzieści lat, gdy spróbował swej szan 13
sy w polityce w maleńkiej monachijskiej Niemieckiej Partii Robotniczej (Deutsche Arbeiterpartei — DAP, którą kiero wali ^Karl Harrer i Anton Drexler, dziennikarz i ślusarz. Wkrótce bawarskie piwiarnie stały się widownią jego pierw szych publicznych wystąpień. Zaczęły dziać się rzeczy nie zwykłe. Rok później^ rachityczna do niedawna grupka mona chijskich nacjonalistów była już trzytysięczną partią. W lu tym 1920 roku Gottfried Feder, inżynier i jeden z nielicz nych inteligentów partyjnych, opracował pierwszy program Narodowosocjalistycznej Niemieckiej Partii Robotniczej (Natio- nalsozialistische Deutsche Arbeiterpartei — NSDAP), ujęty w dwudziestu pięciu punktach, który teoretycznie przetrwał do ostatnich dni nazizmu. Tego samego jeszcze roku NSDAP nabyła na własność organ prasowy Vólkisćher Beobachter. Nie bawem Adolf Hitler osiągnął przywództwo partyjne. Dziesięć lat później, we wrześniu 1930 roku, nazistów wspierało już sześć milionów wyborców. Tym samym stali się drugą po socjaldemokratach frakcją w Reichstagu, dysponującą stu siedmioma mandatami poselskimi. Dwa lata wcześniej mieli ich zaledwie dwanaście. Burzliwe lata trzydzieste głębokiego kryzysu gospodarczego i wielkich napięć społecznych sprawiły, że przywódca NSDAP, Adolf Hitler stał się partnerem politycznym w państwie nie mieckim. Jego popularność i popularność partii nazistowskiej zwiększała się w tempie wręcz oszałamiającym. Rosła liczeb ność członków NSDAP (rok 1930 — 389 tysięcy, rok 1931 — 806 tysięcy, rok 1932 — 1 414 975 członków). Składali dekla racje partyjne drobnomieszczanie, rzemieślnicy, sklepikarze, robotnicy, chłopi, nauczyciele, studenci... Ale także ludzie bez zawodu i zajęcia, podobnie jak kiedyś sam Fiihrer. Trzynaście lat trwała walka, zanim otworzyły się przed Hitlerem drzwi gabinetów najwyższych urzędów w państwie. 30 stycznia 1933 roku złożył przysięgę przed blisko dziewięć dziesięcioletnim prezydentem Republiki, feldmarszałkiem Pau lem von Hindenburgiem na wierność konstytucji weimarskiej, iako nowy kanclerz Niemiec. Biorąc władzę w swe ręce i ob dzielając nią swoich partyjnych towarzyszy, przysięgali sobie, że nigdy dobrowolnie jej nie oddadzą. Pierwszy krok do jedynowładztwa miał wprawdzie Hitler za sobą, ale cel ostateczny był jeszcze bardzo daleko. Niemcy wciąż byłv republiką, obok NSDAP działały w państwie inne partie polityczne, jak komunistyczna i socjaldemokratyczna, które nigdy przecież nie wyrzekły się swego ideowego oblicza. 14 NSDAP miała zaś w tym czasie w rządzie zaledwie dwóch ministrów: spraw wewnętrznych — Wilhelma Fricka i Her manna Góringa — ministra bez teki. Co więcej, niecałe trzy miesiące wcześniej, w listopadowych wyborach 1932 roku, par tia komunistyczna zdobyła prawie sześć milionów głosow, a socjaldemokraci przeszło siedem. Sytuacja była zatem dla nazistów nagląca; należało się spieszyć. Hitler doskonale wie dział dokąd ma iść. Tę drogę dla siebie i swojej partu wyty czył jeszcze w 1923 roku. I wszystko, co miało się teraz zda rzyć, zawarł w książce „Mein Kampf”, napisanej w więzieniu, kiedy po nieudanym puczu w Monachium skazano go na pięć lat i skasowano jego NSDAP (odsiedział sześć miesięcy, po czym natychmiast odbudował partię). O tym, jakie będą Niemcy, miały zadecydować pierwsze miesiące roku 1933. Wódz NSDAP upatrywał swej szansy me w grze parlamentarnej (choć właśnie parlament miał mu po służyć za pretekst do zrealizowania jego planów), lecz sięgnął po inną metodę: przemoc i gwałt. Ale do tego, żeby ów mecha nizm terroru uruchomić, potrzebne było coś więcej, niż tylko strukturv partyjne. Tym czymś, co zapewniało siłę, były Sturmabteilungen — SA, czyli Oddziały Szturmowe NSDAP. W dziejach hitleryzmu, i później w policji nazistowskiej, właśnie owe SA odegrały rolę szczególną, choć same musiały u szczytu powodzenia zejść z pierwszego planu sceny poli tycznej. Historia ich była tak długa, jak historia partii. Na rodziły się w 1920 roku w Monachium, jak wszystko, co nazistowskie, tam się rodziło. Nazwa SA przyjęła sie później. Kadra, umundurowanie, brunatne koszule, znaki złamanych krzyży — przeszły z Freikorpsów, które po przegranej wojnie gromadziły zawiedzionych w swych ambicjach młodych ofi cerów, przedstawicieli drobnomieszczaństwa, ludzi poszukują cych dla siebie miejsca w społeczeństwie. Nad tą siłą objął dowództwo Ernst Rohm, człowiek z najbliższego grona towa rzyszy partyjnych Adolfa Hitlera. Był dawnym zawodowym oficerem, którego wybujałe asniracje zaprowadziły ostatecznie pod ścianę. Ale to stało sie później, na razie dowodził liczna, hałaśliwa armią SA — butnych, pewnych siebie młodych Niemców. Tych ludzi, owe SA — brunatne koszule, jak ich nazywano — wykorzystano nasteonie do obalenia demokracji. Becz zanim do tego doszło, w ich łonie w marcu 1923 roku ukształtowała sie nowa formacia, nod nazwą Sztafet Ochron nych NSDAP (Schutzstaffeln der Nationalsozialistischen Deut- schen Arbeiterpartei), które od roku 1925 znano już pod skró- 15
coną nazwą SS, pisaną często efektownymi starogermańskimi znakami runicznymi. Schutzstaffeln powstały jako szczególnie zaufany organ, przeznaczony do ochrony przywódców NSDAP i partyjnych zgromadzeń. Początek działalności SS był niezbyt ciekawy. Formacja przechodziła przeobrażenia, zmieniali się dowódcy, lecz pierwszeństwo należy się ostatniemu — Heinrichowi Him mlerowi. I choć od tamtego czasu upłynęły dziesiątki lat. postać Himmlera wzbudza nie mniejsze zainteresowanie, niż osoba wodza partii. Do NSDAP wstąpił późno, dopiero w roku 1925 i był początkowo adiutantem Gregora Strassera, anta gonisty Adolfa Hitlera. Ale wtedy partia była jeszcze zwarta i w niczym nie szkodziło to Himmlerowi. Wyróżniał się zaś jedynie tym, co potem zaszczepiał swoim esesmanom, mia nowicie absolutną lojalnością i poczuciem dyscypliny. W 1929 roku właśnie jemu Hitler powierzył przywództwo nad SS, których liczebność nie przekraczała jeszcze trzystu członków, i które wciąż podlegały sztabowi SA, a pośrednio Ernstowi Róhmowi. Heinrich Himmler studiował w młodości agronomię, sprze dawał nawozy sztuczne, prowadził hodowlę drobiu. Społeczna i nolityczną działalność zaczął od członkostwa SA. W 1923 roku uczestniczył w d u c z u w Monachium, krocząc u boku przywódców partyjnych ze sztandarem NSDAP. Gdv obejmo wał przywództwo SS był jeszcze bardzo młody, podobnie jak większość bojowników nazistowskich. Dziś nikt nie zaprzecza, że w tej ich młodości tkwił sekret niemałej części sukcesów partii i ich późniejszych olśniewających karier. Pozycja, jaką w strukturze organizacji nrzynartyjnych za częły zdobywać SS, sprawiła, że wokół tej formacji dość szyb ko wytworzyła się atmosfera swoistej odrębności. SS stawały się najwyraźniej organizacją dla wybranych, nazistowskiej elity. A działo się to oczywiście nie bez udziału samego Him mlera, który przede wszystkim umundurował swoich esesma nów odmiennie niż SA — w mundury z czarnego sukna, czarne wysokie buty, na kołnierzach mundurów czarne wy łogi, dystynkcje w formie gwiazd lub plecionej tasiemki, ko szule brunatne, czarne krawaty, trupie czaszki na czapkach, pasy rzemienne z futerałami z czarnej skóry na pistolet. Od świętne mundury były również z czarnego sukna, tyle że zdobione białymi obszywkami, długie spodnie i półbuty, czar ne krawaty i białe rękawiczki, a zamiast koszul brunatnych — białe. Każdy esesman musiał sam sprawić sobie uniform. 16 Jednak zasadniczy próg, który należało przekroczyć, żeby móc przywdziać czarny mundur SS, nie miał nic wspólnego z koniecznością tego wydatku; próg ten stanowiła obłędna teoria rasistowska. Jeszcze w czasie walki o władzę Himmler opracował reguły dla wstępujących do SS, które „udoskona lał” także potem. Były to wymogi tak osobliwe, tak dzi waczne, że trudno uwierzyć, iż mogły wyjść z kręgu władz państwa o wielowiekowej historii, w centrum Europy, prawie w połowie dwudziestego wieku. Podstawowym kryterium stała się — od początku najwyżej ceniona — cnota ślepej wierności, podniesiona do rangi ho noru. Do tego doszły następne: w SS nie było mianowicie miejsca dla niearyjczyków — organizacja musiała być naj czystsza rasowo. To zaś oznaczało najbardziej ogłupiające praktyki, którym w końcu poddały się bezkrytycznie tysiące Niemców. Można powiedzieć, że akt wstąpienia do SS stanowił swoisty rytuał. Najpierw były sprawy oczywiste: życiorys, kwestionariusz personalny, pytania o wykształcenie, zawód, stan cywilny; po czym pytania stawały się bardziej szczegó łowe: stosunek do NSDAP, partyjna grupa miejscowa, nazwi sko kierownika (uwierzytelniony odpis ankiety członkowskiej), służba wojskowa, ordery, wyróżnienia partyjne, sportowe, od znaki wojskowe, SA, znajomość języków, zasługi dla partii, kary sądowe, świadectwo policyjne; żeby przejść do zupeł nie" osobistych: ślub zawierany w kościele, czy w urzędzie stanu cywilnego, u wolnych — czy zamierza zawrzeć związek małżeński... I znowu: w kościele, czy w urzędzie? dlaczego? kiedy wystąpił z kościoła? sam? z rodziną? Jeszcze ciekawsza była kartoteka rodowodu esesmana — wykaz aryjskości, okre ślenie pochodzenia krwi niemieckiej aż po dalekich pradzia dów ze strony obojga rodziców... W małżeństwach dowodzili swej aryjskości oboje małżonkowie, u zaręczonych także narzeczona. W przypadkach wątpliwych, przy dziecku nie ślubnym, o czystości rasowej decydował Główny Urząd do Spraw Rasowych i Osiedleńczych (SS-Rasse und Siedlungs- Hauptamt). Ale czystość rasowa to nie tylko genealogia przodków. Oto następny dokument — kwestionariusz badawczy, a w nim pytania-rubryki: poważniejsze choroby dziedziczne, na łogi, rodzaj uprawianego sportu. Dalej: wygląd zewnętrzny, kształt głowy, twarzy, harmonia ciała, wzrost (do SS przyjmo wano kandydatów powyżej stu siedemdziesięciu centyme trów!. Kiedy esesman zawierał związek małżeński, narzeczona 17
musiała udowodnić, że zdolna jest do małżeństwa i macie rzyństwa. Gdy zaś wynik badań okazywał się negatywny, odmawiano wydania rozkazu zaręczynowego... Walter Schellen- berg napisał, że Heinrich Himmler tworzył swoje Schutzstaf- feln na wzór zakonu jezuitów. Tak wykształcony rasizm, po jęcia nadludzi i podludzi, zaprowadziły Schutzstaffeln — „ra sowo czystych Aryjeżyków” w czarnych mundurach —” do największej zbrodni: ludobójstwa. SS rozwijały się szybko. W ramach jednej organizacji z biegiem czasu wykształciły się formacje specjalistyczne, jak „Jednostki Trupich Czaszek” dla obozów koncentracyjnych oddziały dyspozycyjne, późniejsze Waffen SS i najtajniejsza z tajnych Sicherheitsdienst — SD, czyli Służba Bezpieczeń stwa Reichsfiihrera SS. SD po raz pierwszy pojawiła się w sierpniu 1931 roku w Monachium, na razie jako Służba Ic wywiadu partyjnego. W czasach gorących walk politycznych wywiad partyjny zajmował się głównie rozpoznawaniem za mierzeń przeciwnika — SPD, KPD, partii centrum — a nawet własnych słabości. Tworzyli ten wywiad starzy bojownicy NSDAP i dowódcy Schutzstaffeln, jeszcze nieliczni, stawiający się do służby na zasadzie honorowej przynależności. Zorganizowanie sprawnie działającego aparatu wywiadowczego wymagało jednak czegoś więcej, niż tylko dyscypliny partyjnej, mianowicie pewnej wiedzy zawodowej z tego zakresu. NSDAP nie miała takich fachowców, więc łatwo było znaleźć tu drogę do kariery. W takich właśnie okolicznościach wkroczył na scenę politycz ną Niemiec bardzo jeszcze młody Reinhard Heydrich, zale dwie dwudziestosiedmioletni, z kilkumiesięcznym stażem par tyjnym i w SS. Czy już wtedy w energicznym młodzieńcu widział Himmler przyszłego wykonawcę swoich strasznych planów? Po pierwszej wojnie światowej kilkunastoletni Heydrich należał krótko do J reikorpsów, ale był to epizod bez wpływu na jego późniejsze życie. Pochodził z rodziny, w której ojciec i dziadek byli muzykami: odebrał znakomite wychowanie, sam grał na skrzypcach. Matka wpoiła mu wiarę katolicką, ale on właśnie odrzucił religię. Był przystojny, wysporto wany i błyskotliwie inteligentny. W roku 1922, gdy miał osiemnaście lat, rozpoczął służbę wojskową w oficerskiej szkole marynarki wojennej. Cztery lata później był podporucznikiem w służbie czynnej. W 1928 roku zdobył specjalizację oficera łączności radiowej w służbie 18 wywiadu wojskowego Kriegsmarine. Ale wiosną 1931 roku, kiedy uwiódł córkę jednego z oficerów, jego kariera wojskowa nagle załamała się. Wpływowy ojciec dziewczyny spowodował usunięcie Heydricha z korpusu oficerskiego w atmosferze skandalu. O jego późniejszym losie nazisty zadecydował mo ment, gdy ojciec chrzestny zaprotegował go Himmlerowi. Pierwszy raz spotkali się 4 czerwca 1931 roku w Monachium. W ciągu dwudziestu minut Heydrich zaprezentował Reichs- fiihrerowi SS szkic przyszłych struktur wywiadu Sicherheits- dienstu. Dwa miesiące później był już szefem SD. Niedawny wyrzutek wojskowy sięgał po najmocniejszy atut służby par tyjnej: wywiad, który jednak Himmler proroczo pozostawił przy sobie, jako Sicherheitsdienst Reichsfiihrera SS (SD-RFSS). Partia szła w ofensywie — przez Niemcy przetaczała się fala zebrań, wystąpień bojówkarskich, propagandy... Wraz z nią toczyła boje SD. Ale jej liczebność wciąż nie była imponu jąca': SD zatrudniała zaledwie kilkudziesięciu etatowych pra cowników, opłacanych z funduszów partyjnych, i kilkuset współpracowników. Nauki, wyciągnięte przez nazistów z wydarzeń roku 1923, były bardzo przejrzyste — zwycięstwo zapewnić może tylko siła. Intensywnie rozwijali więc wszystkie przypartyjne for macje. Na początku 1933 roku, niezależnie od poparcia wy borczego, Hitler dysponował już około czterystutysięczną ar mią SA, pięćdziesięciotysięcznymi siłami SS i wywiadem par tyjnym SD. W tym czasie gestapo, jako wyspecjalizowana po- licyjno-kontrwywiadowcza formacja, jeszcze nie istniało. Po wstanie gestapo historia powiązała z osobą Hermanna Góringa, który wraz z Hitlerem, Róhmem, Goebbelsem należał do głów nych przywódców NSDAP. Wywodził się z bawarskich bo jowników partyjnych. Brał udział w puczu monachijskim, jednak pięć lat później był już deputowanym do Reichstagu, a w 1932 roku został jego przewodniczącym. Dzień po przejęciu władzy przez Hitlera, 31 stycznia 1933 roku, Hermann Góring został komisarycznym ministrem spraw wewnętrznych w Prusach. Nominacja ta łączyła się z dwiema niezwykle istotnymi okolicznościami: Prusy były najpotężniejszym krajem w Republice Weimarskiej, a policja pruska najlepiej zorganizowanym aparatem przymusu^ Edward Crankshaw w książce pt. „Gestapo — narzędzie tyranii” pisze: „W porównaniu z innymi krajami Zachodu Niemcy posiadały od dawna niezwykle rozbudowany aparat policyjny. W Pru sach policja niemundurowa składała się z policji kryminal 2* 19
nej (kripo), na której czele stał zakamuflowany hitlerowiec Artur Nebe, i policji politycznej, która stanowiła specjalny wydział I A”. Oto baza późniejszych wydziałów gestapo, o któ rych będzie mowa dalej. Stanowili ją urzędnicy kryminalni, zawodowcy policyjni, którzy jeszcze w latach zaciętych walk partyjnych w Niemczech chronili Republikę Weimarską przed wrogami politycznymi. Góring, trzymający w ręku atrybuty władzy, szczególnie mocno dzierżył ów specjalny wydział policyjny. Powód był prosty: jego kartoteki zawierały informacje o całym życiu politycznym w Prusach, a późniejszą jego rolę najtrafniej określił Franciszek Ryszka w swym „Państwie stanu wyjąt kowego”: „Policja polityczna miała być, rzecz jasna, organem służącym polityce bezpośredniego likwidowania wrogów ustro ju, ale na zasadach bardziej przemyślanych, dalekosiężnych (...) zgodnych z całym systemem legalności pozorów”. Któż zatem pozbawiałby się lekkomyślnie tak znakomitego instru mentu walki o władzę i wpływy? Wkrótce do gry o zawładnięcie policją wszedł następny z „wielkich”, Reichsfiihrer SS Heinrich Himmler, sprawujący na razie niezbyt jeszcze znaczące stanowisko państwowe: szefa bawarskiej Dolicji. Drogę do Berlina miał mu torować Kurt Daluege, członek SS, którego Goring powołał — jak pisze Alwin Ramme — do „nadzorowania wszystkich pruskich od działów policji”. Tymczasem szefem pruskiego oddziału po licji politycznej został zupełnie kto inny, mianowicie oddany Goringowi, i jego powinowaty, Rudolf Diels. Decyzję tę uzasad niały racje służbowe, gdyż Diels nie był kimś nowym w Berli nie. „Nie był także — pisze Crankshaw — żaden zakamuflowa ny nazista (...) Pracował w departamencie politycznym mini sterstwa, specjalizując się w zwalczaniu komunistów”. Już ta wstępna reorganizacja tajnej policji, miała wkrótce przynieść hitlerowcom owoce. 1 lutego 1933 roku prezydent Hindenburg rozwiązał Reichstag. Na 5 marca zapowiedziano nowe wybory. Ich wynik mógł przesądzić o tym, kto będzie sprawował władzę w Niemczech. I bynajmniej nie musieli to być naziści. Hitler, Goring i Goebbels żywo mieli w pamięci listopadowe wybory, kiedy NSDAP utraciła dwa miliony gło sów i trzydzieści cztery mandaty. Więc partia znowu ruszyła do gwałtownego ataku po pełnię władzy. Hitler wygłosił przez radio swoje wielkie przemówienie skierowane do narodu nie mieckiego. Upowszechnił się jego głośny slogan: „Niemcy, daj cie mi cztery lata czasu!”. Ale już zbliżała się decydująca noc. 20 Nigdy dotąd nie udało się odtworzyć treści tajnych narad nazistowskich przywódców. O godzinie 21.15 27 lutego nad Berlinem rozlała się nagle łuna ognia. Płonął Reichstag... Kilkanaście minut później przywódcy NSDAP spotkali się przy ogarniętym płomieniami Parlamencie. Nie było nigdy wątpli wości co do tego, że stary gmach został podpalony, a jedy nie — kto podłożył ogień. Pożar wybuchł dziwnie w porę. Oczywiście, z punktu widzenia nazistów. W płonącym gmachu znajdował się jeden człowiek, Marinus van der Lubbe, dwu dziestodwuletni Holender. Kiedyś należał do młodzieżowej organizacji komunistycznej, z której go wyrzucono. Przeby wał w Niemczech z paszportem holenderskim. Co robił w gmachu parlamentu, kiedy wszystko już płonęło? Gdy go schwytano miał obłęd w oczach. Nigdy nie udało się odkryć szczegółów konstrukcji tej największej prowokacji nazistów. Tylko to, że van Lubbe na pewno był jej ofiarą. Świadomą lub nieświadomą. Ale rolę, jaką mu wyznaczono — wypełnił. Jeszcze tej samej nocy kanclerz Adolf Hitler oskarżył komu nistów o przygotowywanie bolszewickiego powstania w Niem czech, do którego wybuchu sygnałem miał być właśnie ogień nad Reichstagiem. Nazajutrz prezydent Hindenburg podpisał dekret „o obronie narodu i państwa”. Następstwem tego kroku były masowe are sztowania działaczy komunistycznych i innych przeciwników politycznych NSDAP. Kazamaty policyjne zapełniały sie are sztowanymi. Atmosfera terroru i pogromu towarzyszyła Niem com udającym się do urn wyborczych. NSDAP zdobyła czter dzieści cztery procent głosów. Zaraz potem Goring po raz pierwszy podpisał dokument o utworzeniu obozów koncen tracyjnych. Zdelegalizowano partię komunistyczną, zawieszono wydawanie pism lewicowych. Naziści nie ustawali w gwałtownym ataku na pozycje za pewniające im pełnię władzy. Rosła potęga i ranga policji po litycznej. Aby uniezależnić ją od ogólnej struktury policji, w kwietniu 1933 roku Goring zdecydował się przekształcić Wydział IA w samodzielny departament. Z tą chwilą Diels przeniósł urząd do budynku przy Prinz Albrecht Strasse 8 * * Budynek wzniesiony w 1905 roku mieścił szkołę przemysłu arty stycznego, potem był użytkowany prywatnie aż do 1933 roku. Z po czątkiem maja przejęło go gestapo. Szczątki budynku zbombardowa nego podczas wojny zostały wysadzone w powietrze 15 czerwca 1958 roku. W trzydzieści lat potem odkopano fundamenty cel i schronów, lecz senat Berlina Zachodniego nie wyraził zgody, by upamiętnić ten osławiony obiekt. 21
w Berlinie. Równocześnie przeprowadzano czystkę kadrową w całej policji niemieckiej. Bez jakiegokolwiek zaopatrzenia eme rytalnego wyrzucono funkcjonariuszy związanych z komba tancką organizacją socjaldemokratów „Reichsbanner” (Sztan dar Rzeszy), „Stosstruppen” KPD — Związkiem Walki Czer wonego Frontu, wolnomularstwem, partiami i ruchami spo łecznymi zwalczającymi NSDAP. Zostali zawodowcy o nija kich zapatrywaniach, dla których służba policyjna była właści wie wszystkim — zaspokajała ich ambicje, zapewniała im byt materialny i była drogą do społecznego awansu. Tę kadrę uzupełniano teraz członkami SS. W gmachu przy Prinz Albrecht Strasse 8 zaczęły się dziać dziwne rzeczy. Sprzyjała zaś temu ogarniająca wszystko atmo sfera szantażu, intrygi i mordu... Zrozumieć tamtą sytuację po maca relacja naocznego świadka, Hansa Bernda Giseviusa: „Żyliśmy w spelunce morderców (...) Nikt nie był pewien dnia ani godzinv. Te słowa stale mi powtarzał, o każdej porze dnia i noev, nie kto innv. lecz właśnie Nebe. który był prze cież członkiem partii hitlerowskiei, starym iej bojownikiem, i posiadał możnych protektorów (...) Do gmachu wchodził z za- sadv tajnym wejściem, trzymając rękę w kieszeni z bronią potowa do strzału (...) Niejednokrotnie upominał mnie ostro, bym idąc schodami w górę zachowywał większą ostrożność i nie szedł przv balustradzie (...) gdyż wówczas nie tak łatwo może mnie dosięgnąć kula. Aresztowanie funkcjonariuszy zda rzało sie tak często, że niemal uchodziło to naszei uwadze. Dowiadywaliśmy się czegoś bliższego o takich wydarzeniach doniero na skutek wiadomości ze szpitala lub kostnicy”. Anarat policji politycznej rozwijał się w dalszym ciągu bardzo intensywnie, ale teraz cześć stanowisk kierowniczych. tvch najbardziej znaczących, zagarniali dla siebie członkowie SS i SD. „Diels ustalił ponadto — pisze Alwin Ramme — że młoda kadra funkcjonariuszy gestapo pochodziła w zasadzie wyłącznie z szeregów SS”. A on sam „za swoje pionierskie zasługi (...) został przyjęty do SS, po czym awansowano go na stopień Standartenfuhrera”. Lecz „zasługi” te nie uchroniły Dielsa przed atakami; nie pomogło nawet powinowactwo z Goringiem. Oskarżono go o przynależność do partii komu nistycznej. Pewnej nocv bojówka ŚS zdemolowała jego miesz kanie. W odpowiedzi Diels ze swoimi policjantami wtargnął do meliny boiówkarzy. Ale wtedv przeciw niemu wystani! Himmler i Diels musiał uciekać. Uszedł do Czechosłowacji. Dopiero po pewnym czasie, mając gwarancje bezpieczeństwa 22 od Goringa, wrócił do Berlina, lecz nie odegrał już żadnej roli. 10 kwietnia 1933 roku Herman Goring został premierem Prus. I choć ogromne uprawnienia zapewniały mu między in nymi pełną władzę nad policją, nie zdobył się na oddanie komu innemu wydziału politycznego. Co więcej, dokonał wspo mnianego przekształcenia: 26 kwietnia wyłączył dotychczaso wy, samodzielny już przecież Wydział z gestii Prezydium Po licji, tworząc zeń Tajny Urząd Policji Państwowej (Geheime Staatspolizeiamt — gestapa), pod swym bezpośrednim zwierz chnictwem. Wówczas jednak miało się okazać, jak doskona łym graczem jest przebywający wciąż jeszcze w Monachium Reichsfuhrer SS. W ciągu roku Himmler zdołał przekonać Hitlera o korzyściach płynących ze scalenia wszystkich rodza jów policji, i zawładnąć nimi. I tym razem nie zawiódł go instynkt. 20 kwietnia 1934 roku Himmler zajął stanowisko zastępcy Goringa jako szefa gestapo. Wtedy także przybył do Berlina szef wywiadu SS, Reinhard Heydrich. Znowu byli razem — Himmler i Heydrich, teraz w sercu Rzeszy. Wiosną 1934 roku naziści mieli już za sobą rozbicie struktur organizacyjnych przeciwników politycznych. Przy wódców opozycyjnych partii i związków zawodowych wtrą cono do więzień, zamknięto w obozach koncentracyjnych. Nie którzy z prześladowanych uszli na emigrację. Ale kłopotów zaczęła nastręczać sytuacja wewnętrzna w NSDAP. W czerwcu 1934 roku czołowi przywódcy SA zaczęli buntować się. Gro ziło to rewoltą przeciw Hitlerowi. W ich dyspozycji były bo wiem najlepiej wyszkolone jednostki SA we wszystkich częś ciach Niemiec, liczące łącznie około czterech i pół miliona lu dzi. Ernst Rohm widział w nich nową armię niemiecką, która wchłonie Reichswehrę. Inni przywódcy, jak Gregor Strasser, najpotężniejszy konkurent Adolfa Hitlera do władzy, uwa żali, że NSDAP zatrzymała się w pół drogi przeobrażeń poli tycznych i społecznych w Niemczech. Jego brat Otto z nie wielką grupą niezadowolonych opuścił partię. W tej szczegól nej sytuacji miało okazać się, jak proroczą była decyzja Heinricha Himmlera zbudowania niezależnej od SA orga nizacji. Fiihrer miał za sobą Goringa i jego gestapo, Himmlera z SS i Heydricha z SD. 29 czerwca Hitler wykonał manewr, jakiego nie spodziewał się nikt: naziści stanęli przeciw nazi stom. Po zapadnięciu zmroku rozpoczęła się najzwyczajniejsza rzeź, która przeszła do historii pod nazwą „nocy długich noży”. W kazamatach gestapo i SS, w więzieniach i kosza rach wojskowych stracono bez wyroków Ernsta Róhma i in 23
nych funkcyjnych SA najwyższych stopni — do Standarten- fiihrera. Kulę dostał członek kierownictwa NSDAP, Gregor Strasser. W krótkim czasie zginęło około półtora tysiąca lu dzi. Partia została oczyszczona. Na SS, w nagrodę za rozgro mienie przeciwników politycznych, spłynęły przywileje; Schutzstaffeln wyniesione zostały do samodzielnej formacji NSDAP. Nazywano je odtąd „światopoglądowym zakonem nar- tii”. Himmler zaś zdobył sobie u boku Fiihrera pozycję, z któ rej nie pozwolił się zepchnąć nikomu. A rozgromione SA, choć istniały nadal, już nigdy nie odbudowały swej pierwotnej potęgi. Z chwilą gdy SS pozbyły się konkurencji, wywiad Sicher heitsdienst rozprzestrzenił się na terytorium Rzeszy, z par tyjnej służby wywiadowczej przekształcając się w służbę in formacyjną partii i państwa, opartą na stałej kadrze etato wych pracowników. Wywodzili się oni z rodzin kupieckich i rzemieślniczych, spośród studentów i ludzi z cenzusami naukowymi, mieli nieposzlakowaną przeszłość, zasługi dla NSDAP i, oczywiście, oredyspozycie do pracy w wywiadzie. Przyjęcie do SD zakładało członkostwo partii, co wszelako nie bvło obowiązkowe, natomiast obowiązkową była przyna leżność do SS, każdy zaś członek SS... należał do NSDAP.”Oto istota nazistowskiej władzy: w potrójnej strukturze i jedności światonoglądowo-politycznej. W drugiej połowie lat trzydziestych, w bogatej, choć krót kiej jeszcze historii Sicherheitsdienstu nastąpiło ważne wyda rzenie: powstał Główny Urząd SD (SD-Hauptamt — SDHA). Równocześnie dokonywały się dalsze zmiany w policji. Pół tora roku po wymordowaniu przywódców SA, 10 lutego 1936 roku gestapo otrzymało przywileje wyjątkowe. Stanęło poza prawem, ściślej — ponad prawem. Żadnej instytucji państwo wej nie przysługiwało prawo ingerowania w jego działalność. 17 czerwca tego samego roku Himmler wziął następną przesz kodę: będąc nadal Reichsfuhrerem SS, został także szefem niemieckiej policji (Chef der Deutschen Polizei). Dokonała sie tym samym unia personalna dwóch najpotężniejszych orga nizmów: partyjnych SS i państwowej policii. Kilka dni później Himmler wprowadził w policii koleine zmiany. Oddzielone mianowicie zostały od siebie Policja Po rządkowa (Ordnungspolizei — orpo) i Policja Bezpieczeństwa (Sicherheitspolizei — sipo). Wyodrębnione w ten sposób sipo składało się z dwóch formacji: Policji Kryminalnej (Kriminal- 24 polizei — kripo) i Tajnej Policji Państwowej (Geheime Staats- polizei_ gestapo). I dla tych dwóch formacii utworzono teraz jeden wspólny organ zwierzchni: Główny Urząd Policji Bez pieczeństwa. W czerwcu 1938 roku wydano zarządzenie o obo wiązku przynależności wszystkich funkcjonariuszy policji do SS. Choć nie zostało ono nigdy zrealizowane w pełni, było w swej istocie jeszcze jednym ważnym aktem unifikującym SS i policję. .. Połączenie potęgi SS ze sprawnością zawodowców policji państwowej dawało nazizmowi przeogromną siłę. Nastąpiło to w tym samym czasie, gdy dojrzało do spełnienia najśmielsze z dążeń hitleryzmu: podbój świata. Fiihrer widział już nowe zadania dla swej policji. 1 września 1939 roku jej funkcjo nariusze wkroczyli do Polski. Równocześnie z agresją przy gotowywano w Berlinie ostateczne już zmiany w strukturze Policji Bezpieczeństwa. Heinrich Himmler wprowadził je 27 września, kiedy dogorywały walki w Polsce. Utworzony został wtedy Główny Urząd Bezpieczeństwa Rzeszy (Reichssicher- heitshauptamt — RSHA), organ niezależny iuż od Minister stwa Spraw Wewnętrznych, w którym Himmler połączył wre szcie Sicherheitspolizei i Sicherheitsdienst, a zwierzchnictwo nad nimi powierzył Reinhardowi Heydrichowi. Tak oto młody, obiecujący skrzypek w ciągu zaledwie kilku lat stanął na czele najpotężniejszej policji świata. Mógł zagrozić każdemu... Cała ta doskonała, albo prawie doskonała, machina RSHA składała sie z siedmiu departamentów (Hauptamt), będących w rzeczywistości poszczególnymi służbami policii i SD. I tak departamenty I i II, pod nazwą ,,Verwaltung und Recht” (Ad ministracja i Prawo), obejmowały sprawv kadrowe, szkol nictwo zawodowe i polityczne (przeiete częściowo z Głównego Urzędu Bezpieczeństwa), wszelką administracje, więziennictwo, służby wartownicze. Tę ważną agendę policji Himmler po wierzył zasłużonemu naziście, członkowi SD, prawnikowi, dr. Wernerowi Beśtowi. Best bvł druga po Heydrichu osobistością w RSHA. Ale od połowy 1940 roku, po rozdzieleniu departa mentów, szefem I (Administracji) został „krakauer” Bruno Streckenbach, o którym będzie jeszcze mowa przy innej okazii. Sicherheitsdienst otrzymał aż trzy departamenty: III, VI i VII. Już z tego wyliczenia można wywnioskować, że właśnie ^D stawała sie siła dominującą państwowego aparatu władzy. Zyskała miano stróża ideologicznego policji. Dwa z tych de partamentów: III i VI, były istną potęgą. Gromadzono tam 25
bowiem wszelkie informacje dotyczące państwa i świata. De partament III zajmował się wywiadem wewnętrznym, czyli tym wszystkim, czym interesował się dotąd wywiad partyjny SS. Miał zatem wgląd w każdą dziedzinę życia, nie wyłącza jąc partii. Z jego powstaniem wiąże się wielka kariera Otto Ohlendorfa. Był zaledwie trzydziestodwuletnim mężczyzną w chwili gdy Heydrich i Himmler powierzali mu stanowisko szefa departamentu III, lecz zaliczał się już do starej gwardii nazistów. Był prawnikiem, wyjeżdżał do Włoch, gdzie kontak tował się z tamtejszymi organizacjami faszystowskimi, praco wał w Instytucie Gospodarki Światowej w Kilonii. Z takim przygotowaniem poświęcił się zawodowej działalności w ruchu nazistowskim, zostając funkcjonariuszem SD. (Wojnę kończył w stopniu SS-Gruppenfiihrera i generała policji. W 1951 roku, osądzony za zbrodnie przeciw ludzkości, zawisł na szubienicy.) W departamencie VI, czyli Amt VI RSHA, koncentrowały się sprawy wywiadu zagranicznego. Wszystkie części świata, oznaczone kryptonimami z liter alfabetu i cyfr; centrala Ber- lin-Schmargendorf; centrale specjalistyczne, techniczno-radio- we; podsłuch na wszystkich zakresach fal; fałszerstwa doku mentów, walut różnych krajów świata; szkoły szpiegowskie, sabotażu, dywersji łączności... Siatki agentów w różnych częś ciach kuli ziemskiej, wielkie afery szpiegowskie — udane, mniej udane, lub zupełnie nieudane... I mocna konkurencja dla wojskowej Abwehry admirała Wilhelma Canarisa. Tym wszystkim miał kierować Heinz Jost, stary członek partii. Przy końcu lat dwudziestych, jeszcze jako student prawa, zo stał członkiem NSDAP. W 1933 roku był już dyrektorem po licji w Giessen, a w roku następnym funkcjonariuszem SD i SS-Sturmbannfiihrerem. Wywiadem zagranicznym SD kie rował Jost dwa lata, potem ustąpił ze stanowiska, jego miejsce zaś zajął o pięć lat młodszy Walter Schellenberg. Z nazwis kiem tego nazisty wiązać się będzie cała dalsza historia zagra nicznej służby informacyjnej Sicherheitsdienst. Schellenberg, który także był prawnikiem i członkiem SS, pierwsze^ swoje kontakty z SD nawiązał na płaszczyźnie taj nej współpracy o charakterze konfidenckim. Potem 'pracował w gestapo, wreszcie w Głównym Urzędzie Bezpieczeństwa. Zdolny, inteligentny, w 1944 roku awansował na SS-Briga- defiihrera. W historii Niemiec hitlerowskich zaznaczył się oba leniem Wilhelma Canarisa i podporządkowaniem Służbie Bez pieczeństwa wszystkich agend Abwehry. Karierę zakończył 26 prawie bezboleśnie, skazany w 1949 roku jedynie na sześć lat więzienia. Utworzony nieco później departament VII miał charakter instytutu naukowego i zajmował się sprawami światopoglą dowymi. Szefem był tam Franz Six, doktor filozofii, profesor uniwersytetów w Królewcu i Berlinie. Wcześniej kierował Wydziałem II w Głównym Urzędzie SD. W roku 1939, z gro nem najbliższych sztabowców Heydricha, zajmował się przygo towaniem napadu na Polskę, tworzył plany przyszłych zbrodni. Pozostałe dwa departamenty: IV i V, przeznaczono dla Sicherheitspolizei. Departament IV tworzyło gestapo. Siła tej formacji była ogromna, nie tylko dlatego, że wkrótce we wszystkich placówkach rozsianych po Europie gestapo osią gnęło stan zatrudnienia zbliżony do liczby czterdziestu tysięcy urzędników, ale przede wszystkim dzięki nieograniczonym uprawnieniom i zawodowej biegłości. W gestapo została stara kadra rutynowanych policjantów, która posiadała wiedzę i do świadczenie, a równocześnie potrafiła zasymilować się w no wych warunkach. Tym potężnym aparatem, w istocie trudną do wyobrażenia machiną brutalności i zbrodni, przez całą wojnę, aż do roku 1945, kierował bawarski policjant z monachijskiej dyrekcji policji, Heinrich Muller. Wszystko, czego dokonało gestapo, firmowano ieeo imieniem. Zanim objął eksponowane stanowisko w RSHA, przeszedł ciekawą drogę. Urodził się w roku 1900 i dziś miałby około dziewięćdziesięciu lat, ale ile przeżył naprawdę — tego do końca nie wiadomo. Mając lat czternaście uczył się zawodu montera w Bawarskich Zakładach Lotniczych w Monachium. W siedemnastym roku życia bvł żołnierzem — lotnikiem, a dwa lata później już asystentem kryminalnym w policji. W 1934 roku Himmler i Heydrich ściągnęli go do Berlina, z równoczesną nominacją na SS-Untersturmfuhrera. Był jed nostka o dużej inteligencji, ale zarazem zdolną maczać palce w najbrudnieiszych sprawach. W ciągu dwóch lat awansował do stopnia SS-Obersturmbannfuhrera i nadinspektora poli cyjnego. W roku 1937 otrzvmał tytuł nadradcy rządowego i radcy kryminalnego, przeskakując trzy stopnie w hierarchii służbowej. W SS awansował na Standartenfuhrera. Kiedy zawładnał departamentem IV, przylgnęło doń szy dercze przezwisko: GestaDO-Muller... Istotnie, wzbudzał strach •u najbardziej zaufanych hitlerowców. Słuchał jedynie trzech: 27
Hitlera, Himmlera i bezpośredniego szefa w RSHA — Heydri- cha; potem Kaltenbrunnera. W październiku 1944 roku otrzymał Krzyż Rycerski Wo jennego Krzyża Zasługi z Mieczami za wprowadzenie uspraw nień w pracy gestapo. W SS uhonorowano go odznaką Starej Gwardii i honorowym sztyletem Reichsfiihrera SS. Partia na dała mu Order Krwi. Był do końca wierny Fiihrerowi. Ostatnią egzekucję wykonał 28 kwietnia 1945 roku, tuż przed jego samobójczą śmiercią. Rozstrzelał wtedy na rozkaz wodza szwagra Hitlera (przez siostrę Ewy Braun), generała SS Her manna Fegeleina za dezercję (Fahnenflucht), to jest samo wolne opuszczenie bunkra Hitlera i przebranie się po cywil nemu w oczekiwaniu końca. Potem Muller zaginął. Nikomu dotąd nie udało się dowiedzieć, co działo się z Mul lerem w ostatnich dniach wojny ani tego, jaką skończył śmiercią, gdzie i kiedy? Jesienią 1945 roku spod ruin Reich- skanzelei wydobyto szczątki, które zidentyfikowano jako zwłoki Mullera, na podstawie znalezionych przy nich doku mentów i odznaczeń. Na okazanych rodzinie w Monachium legitymacjach nie było już zdjęć, przyjęto jednak, iż znale zione szczątki rzeczywiście należą do byłego szefa gestapo. Zwłoki pochowano na cmentarzu garnizonowym w Berlinie, ale to, co nastąpiło dużo później, pozwala przypuszczać, że Muller swoją najlepszą operację kryminalną zostawił na ko niec kariery policyjnej. 1 lipca 1958 roku firma Pelz z Ber lina postawiła Mullerowi nagrobek z inskrypcją: „Nasz kocha ny tatuś Heinrich Muller, urodzony 28 IV 1900, poległ w Ber linie w maju 1945”. Nagrobek zamówiła mieszkanka Berlina. Muller żył w separacji z pozostawioną w Monachium żoną, z którą miał dwoje dzieci. W Berlinie, z nieformalnego związ ku miał ich prawdopodobnie kilkoro. Wydaje się, iż to kochan ka zleciła wykonanie nagrobka. Jednak wielu ludziom nie dawała spokoju myśl, że czło wiek, który dowodził gestapo, dysponował nieograniczonymi możliwościami fałszowania i kamuflażu, mógł zginąć pod ce glanym murem, niczym prosty feldfebel, kiedy tylu innych zachowało życie. Z końcem września 1963 roku otwarto gro bowiec Mullera i zbadano pochowane w nim szczątki. Oka zało się, że należą do trzech różnych osób. Tak oto zatarł za sobą wszelkie ślady Heinrich Muller. Zupełnie inaczej skończył Artur Nebe, który w 1939 roku został szefem departamentu V RSHA — Kriminalpolizei. Nebe należał od dawna do NSDAP i SS. Był SS-Gruppenffihrerem 28 i generałem porucznikiem policji. Karierę urzędnika krymi nalnego zaczynał w 1921 roku w Prusach. Przez długie lata żył i pracował podobnie jak Muller, cicho i dyskretnie, ale głowę dał o wiele wcześniej niż inni: jako wtajemniczony w spisek na życie Hitlera z 20 lipca 1944 roku, został stra cony 5 marca 1945 roku. . Tak pokrótce przedstawiała się partyjno-policyjna machina, której forpoczty wkroczyły w 1939 roku do Polski, żeby utwo rzyć tu swe komendy.
SCHEMAT STRUKTURY PO L IC JI PO L IT Y C Z N E J I I I RZESZY (według stanu z roku 1940) STAATSPOLIZEISTELLEN KRIMINALPOUZEI REICHSFUHRER SS SZEF POLICJI NIEMIECKIEJ W MINISTERSTWIE SPRAW WEWNĘTRZNYCH HEINRICH HIMMLER SZEF POLICJI-BEZPIECZEŃSTWA l SŁUŻBY BEZPIECZEŃSTWA REINHARD HEYDRICH SZEF POLICJI PORZĄDKOWEJ KURT DALUEGE DEPARTAMENT SPRAWY PERSONALNE DEPARTAMENT PRAWNO- ADMINISTRACYJNY DEPARTAMENT II URZĄD DOWÓDZTWAADMINISTRACJA, PRAWO (Yerwaltung u. Recht) INSPEKTORZY POLICJI DEPARTAMENT III PORZĄDKOWEJ WYWIAD WEWNĘTRZNY WYŻSI DOWÓDCY SSDEPARTAMENT IV I POLICJI OEHEIME STAATSPOLIZEI (Gestapo) ADMINISTRACJA OGÓLNA W ZAKRESIE DEPARTAMENT V USPRAWNIEŃ K.RIM NALPOLIZEI POLICYJNYCH (Kripo) DEPARTAMENT VI IdS (KdS, BdS) WYWIAD ZEWNĘTRZNY DEPARTAMENT VII ANALIZY I STUDIA ŚWIATOPOGLĄDOWE
S T ® rzygotowania do agresji przeciw Polsce hitlerowski apa- F rat bezpieczeństwa skoncentrował w swoim najbardziej zaufanym organie — mianowicie w Głównym Urzędzie Bezpieczeństwa w Berlinie. Stamtąd sterowano opera cjami antypolskimi zanim wybuchła wojna, tam gromadzono informacje, które miały zapewnić policyjny sukces po ataku na Polskę. Sicherheistdienst, choć nie osiągnęła jeszcze w tym czasie doskonałości zawodowej, posiadała już jednak spore doświadczenie zdobyte w działalności wywiadowczo-policyjnej w Austrii i Czechosłowacji, a także wcześniej, w latach utrwa lania reżimu nazistowskiego we własnym kraju. W maju 1939 roku w Głównym Urzędzie SD utworzył Heydrich centralę (Zentralstelle) o kryptonimie „IIP ”, którą rządził — wówczas jeszcze SS-Standartenfiihrer ■— dr Franz Six. Pod jego właśnie kierunkiem powstawał wywiadowczy obraz życia naszego narodu, jego ideologii, kultury, nauki, ekonomiki... Chodziło o zgromadzenie możliwie pełnej wiedzy, potrzebnej do likwidacji przywódców życia społecznego i do złamania oporu Polaków po odniesieniu zwycięstwa militar nego przez Wehrmacht. Ale nie tylko Sicherheitsdienst służyła Hitlerowi w przygo towaniu napadu na Polskę; nie była jedyną centralą szpiegow ską III Rzeszy. Równolegle z wywiadem SD działała w Niem czech o wiele starsza, obrosła tradycjami Abwehra — organ wywiadu wojskowego. Zainteresowania swoje kierowała prze de wszystkim na armię, obiekty strategiczne i przemysł zbro jeniowy. Wartki potok przeróżnych informacji szpiegowskich płynął do Berlina również kanałami dyplomatycznymi i poprzez naj różniejsze agendy współpracy międzynarodowej. 3 — G esta p o w c y 33
Cały południowy rejon naszego kraju, więc także Kraków, rozpracowywała wrocławska placówka Abwehry, mająca swe biura w gmachu Wehrmachtkommando VIII przy Globitzstras- se. Była jedną z najpotężniejszych, jej agenci sięgali daleko na polskie terytorium — poprzez Śląsk do Krakowa, Central nego Okręgu Przemysłowego, aż po wschodnią granicę pań stwa. Z Wrocławia oddziaływał także ośrodek Sicherheitsdienst. A w Krakowie, przy ulicy Basztowej 15, miał swoją oficjalną placówkę konsulat generalny Rzeszy. Pracowali w nim, oprócz zawodowych dyplomatów, zakamuflowani oficerowie wywia du i ich współpracownicy. Po aneksji Austrii wywiad hitlerowski w Krakowie umocnił się jeszcze bardziej, przejmując poufne kontakty konsulatu austriackiego.^ Na teren Krakowa sięgała agentura wielu in nych ośrodków wywiadu niemieckiego: z Frankfurtu nad Odrą, z Berlina, Gdańska, a nawet Królewca. Gromadzone po wojnie materiały dotyczące hitlerowskiego wywiadu zawierają liczne ^informacje o okolicznościach wysyłania do Krakowa szpiegów, ujawniają ich nazwiska, niekiedy późniejsze losy. Większość z nich przeszła później do służby w policji i kontr wywiadzie. Służba wywiadowcza jest zawsze wykładnią zamierzeń po litycznych i militarnych. W każdym państwie i w każdym czasie. I one właśnie warunkują różnorodność jej działań. Więc decyzja Hitlera o podboju Polski uruchomiła natychmiast wszystkie służące temu celowi mechanizmy wywiadowcze. Czymże była choćby „piąta kolumna”? Armią nie do zwalcze nia. Wskazania szły z central szpiegowskich. Zaczynało się sielsko — od spotkań koleżeńskich i śpiewania piosenek, lekcji w szkołach mniejszości narodowej niemieckiej, kazań podczas nabożeństw protestanckich; potem były wakacyjne wyjazdy do Rzeszy, szkolenie w ośrodkach wywiadu; później — szpie gostwo, na koniec — dywersja. Wokół Krakowa bogatym ży ciem narodowym tętniły trzy liczne skupiska mniejszości nie mieckiej: w Nowym Sączu, pod Mielcem i w Bielsku. Żeby zahamować ten zmasowany impet wywiadowczy, na leżało wznieść odpowiednio silną barierę. Śląska i Małopolski bronił Samodzielny Referat Informacyjny (SRI) przy Dowódz twie Okręgu Korpusu V w Krakowie*. Gdy działalność wy * Samodzielny Referat Informacyjny DOK V był jednym z jede nastu, jakie działały na terenie kraju w latach międzywojennych. Pod legał dowódcy korpusu, a w sprawach kontrwywiadu — Oddziałowi II 34 wiadowcza osiągnęła wymiar totalny i wojna stała się nie unikniona, środowiska niemieckie poddano dodatkowo rozpra cowaniu policyjnemu. W tym celu w 1939 roku w Brygadzie Politycznej Urzędu Śledczego powołano sekcję antyniemiecką. Lecz na rozwinięcie działalności operacyjnej, pogłębionej agen- turalnie, najzwyczajniej zebrakło czasu. W końcu sierpnia było już bardzo gorąco. Wtedy Abwehr- stelle Breslau i centrale Sicherheitsdienstu przeszły do dzia łalności sabotażowo-dywersyjnej. W nocy 28 sierpnia o godzi nie 23.18 w przechowali bagażu na dworcu kolejowym w Tar nowie eksplodowała bomba zegarowa, przywieziona z Bielska przez Antoniego Guzego. Zginęło dwadzieścia osób cywilnych, a trzydzieści pięć zostało rannych. 29 sierpnia wyleciał w po wietrze most kolejowy na Kamienicy, na linii Nowy Sącz — Kamionka. Akcję tę zorganizowała grupa kolonistów sądeckich. Oto jeden z zapisów powojennych — relacja „Kazka”: „Prze ciw nim prowadziłem śledztwo. Ustaliłem, że Stuber, ten co miał sklep przy ulicy Jagiellońskiej, sportowy, narzeczony Jackerównej i Jecker wysadzili most”. Urząd Śledczy areszto wał wtedy jedenaście osób. Na początku września aresztantów przetransportowano do więzienia w Tarnowie. Kiedy Niemcy bombardowali już linie kolejowe, policja albo straż więzienna (tu jest luka w dokumentacji) rozstrzelała wszystkich pod Baranowem. Polski kontrwywiad toczył bój z hitlerowską agenturą do ostatnich godzin wolności. Aresztowano jeszcze jedną grupę Niemców; w tym samym czasie pod Krakowem, na torach przy stacji kolejowej w Podłężu, odkryto i unieszkodliwiono bombę zegarową na dwie godziny przed eksplozją; na Plan tach patrole policyjne znajdowały podrzucane materiały wy buchowe w puszkach od konserw firmy „Pudliszki”. Wywiad, który zawsze był podporą militaryzmu niemieckie go, stał się teraz ważnym instrumentem podboju. Służył wier nie Hitlerowi. Nikomu nie udało się ujawnić pełnej liczby Sztabu Głównego (Wydział II B). Posiadał ekspozytury w Katowicach i Bielsku. W jednostkach wojskowych (pułkach,_samodzielnych bata lionach) działalność kontrwywiadowczą prowadzili oficerowie informa cyjni. Na czele SRI stał kierownik, któremu podlegały referaty: ochro ny, narodowościowy, budżetowy, kancelaria, sekcja wywiadowców, ra dio. SRI DOK V zatrudniał około jedenastu pracowników. Ostatnim kierownikiem był kpt. Tadeusz Klocek. We wrześniu 1939 ^roku opuścił kraj i przez Rumunię przedostał się do Francji, następnie do Anglii. W Londynie pracował w Oddziale II Naczelnego Wodza. s* 35
agentów głębokiego wywiadu Rzeszy, którzy pomogli rozszy frować tajemnice naszego kraju w przededniu wojny. Ta nie widzialna armia musiała być jednak znaczna, zważywszy na późniejsze wydarzenia. Centrale hitlerowskiego wywiadu zdo łały zgromadzić w swych tajnych archiwach dokumenty, o któ rych świat nie miał się nigdy dowiedzieć. Tą kartą zdrady i szpiegostwa zagrano w Berlinie w sierpniu 1939 roku. Od niesienie zwycięstwa Hitler powierzył Wehrmachtowi. Utrzy manie zdobyczy — kontrwywiadowi i policji. Na początku września 1939 roku wkroczyli na krakowską ziemię funkcjonariusze policji kryminalnej, gestapo i SD __ starzy towarzysze partyjni z czasów kiedy ich Fiihrer sposobił się do przejęcia władzy w Niemczech. Wszyscy mieli ukoń czone szkoły policyjne, wielu średnie wykształcenie ogólne, a niektórzy uniwersyteckie dyplomy. Ich akcję w Polsce za szyfrowano kryptonimem „Tannenberg”. Przybyli zorganizo wani w oddziały specjalne (Einsatzkommandos — EK) w ra mach grupy operacyjnej (Einsatzgruppe — EG) „Wiedeń” *. Do tej specjalnej służby powołano ich przy końcu sierpnia z urzędów policyjnych Rzeszy. Gustaw Schielke, rocznik 1896, policjant od 1923 roku, sekretarz kryminalny stapo w Hano werze i SS-Untersturmfuhrer, wymaszerował do miejsca kon centracji 20 sierpnia „w grupie 10—12 urzędników policji. Byli kryminalnymi asystentami, ludźmi przeważnie młodymi i przynależącymi do SS”. Inny gestapowiec z Krakowa, zeznający po wojnie przed polskim sądem, radca kryminalny z Bremy, Max Muller po wiedział o tym: „Zgłaszających się dzielono na oddziały (Kom- mandos). Jednocześnie otrzymaliśmy mundury połowę koloru szarego, podobne do mundurów wojskowych, ale z tą różnicą, że nasze mundury miały kołnierze wykładane, na kołnie rzach zaś naszywki (Kragenspiegel) koloru czarnego. Po prze- mundurowaniu poszczególne oddziały przewieziono samocho dami w Sudety, a po rozpoczęciu kroków nieprzyjacielskich przeciwko Polsce, oddziały te wysłano w kierunku wschodnim”. Niebawem uporządkowano nazewnictwo grup i oddziałów, któ re operowały już na terenach przyfrontowych, nadając im numerację na wzór wojskowy. Dotąd grupy nosiły nazwy * Grupa operacyjna „Wiedeń” była jedną z sześciu grup policyj nych, które, przydzielone do poszczególnych armii, wkroczyły 1 wrze śnia 1939 roku na ziemie polskie. 36 miast, w których powstały. Grupa „Wiedeń” * otrzymała nu mer I, a oddziały wchodzące w jej skład — od 1 do 4. Liczyły od stu do stu pięćdziesięciu ludzi. Dowodzili nimi: dr Ludwig Hahn, dr Bruno Muller, dr Alfred Hasselberg, dr Karl Brun- ner. Wszyscy w stopniu SS-Sturmbannfiihrerów, z policyjny mi tytułami radców rządowych. A całą wiedeńską grupą — SS-Brigadefiihrer Bruno Streckenbach. Einsatzgruppe otrzymała przydział do 14 Armii generała Wilhelma Lista, która uderzyła na Polskę ze Śląska, Moraw i Słowacji. Jako oficera łącznikowego do sztabu armii odko menderował Streckenbach swego zastępcę, SS-Sturmbannfiih- rera i radcę rządowego, Waltera Huppenkothena. Specjalnością grupy były mordy i pacyfikacje. Szczególne zarządzenie dla Einsatzgruppe Policji Bezpieczeństwa przewidywało „zwalcza nie wszelkich elementów wrogich Rzeszy i antyniemieckich w kraju nieprzyjacielskim na tyłach walczących wojsk”. Oficjal nie nazywało się to oczyszczaniem terenu z resztek sił prze ciwnika, ustępującego pod naporem pancernych zagonów; w praktyce zajmowano obiekty przemysłowe, wyznaczano za kładników, likwidowano osoby uznane za niebezpieczne. 7 września sztab grupy kwaterował w Krakowie, tego dnia spłonęła tu wielka synagoga. W niedzielę 10 września na ulicy Wielickiej zabito pierwszych krakowian. Trzynastu. Przebieg akcji był typowy dla Sipo u. SD. Funkcjonariusze dyspono wali przygotowaną już wcześniej listą poszukiwanych. Przy jechały auta pełne Niemców, którzy otoczyli ulicę, strzelali, rzucali granaty do piwnic... Później zabrali owych trzynastu. Nie wiadomo, co było przyczyną tej akcji terrorystycznej. Istnieją na ten temat dwie wersje: pierwsza mówi o zemście za ucieczkę osób znajdujących się „na czarnej liście”, druga, że była to akcja odwetowa za strzał oddany z wiaduktu do przejeżdżających samochodów z wojskiem niemieckim. Ro dziny bezskutecznie szukały swoich najbliższych, bo wszelki ślad po nich zaginął. Prawie rok cały upłynął, aż kiedyś psy rozgrzebały ziemię przy murze cmentarza żydowskiego i ktoś dostrzegł ludzką stonę, wystającą z ziemi. Rozkopano ziemię w tym miejscu i odkryto ciała trzynastu zabitych mężczyzn. Zwłoki przewieziono do Zakładu Medycyny Sądowej. Zacho wały się akta z oględzin, w których stwierdzono, że męż czyźni zginęli od postrzałów oraz strzaskania czaszek. Z meldunków, jakie sztab Einsatzgruppe wysyłał do Ber lina, wynika, że stacjonował w „głównym odwachu policyj nym” przy ulicy Siemiradzkiego. Kilka dni później przybył 37
do Krakowa sztab oddziału operacyjnego 2/1 Bruno Mullera i zajął na swą siedzibę zespół gmachów przy ulicy Pomorskiej. 13 września Bruno Streckenbach zawiadomił Berlin o spra wie dużej wagi; meldunek dotyczył mianowicie efektów po szukiwań przez Einsatzgruppe I pracowników byłego niemiec kiego konsulatu generalnego w Krakowie, poszukiwań podję tych natychmiast po wkroczeniu do miasta. Z treści meldunku wynika, że Niemcom udało się na razie ustalić jedynie pewne okoliczności zniknięcia dyplomatów. Oto ów ciekawy doku ment: „Niemiecki konsul gneralny w Krakowie, August Schillinger, wraz z pięcioma urzędnikami konsulatu został w nocy z 2 na 3 września 1939 roku uprowadzony przez polską policję. Konsul holenderski przejął ochronę konsulatu i prze kazał placówkę dowódcy Einsatzgruppe. Czterech innych pra cowników konsulatu ukryło się i zdrowi przebywają w Kra kowie. Los konsula generalnego nie jest znany”. Co się wydarzyło tamtej wrześniowej nocy? Wiadomo, że dyplomatów uprowadzili wywiadowcy z sekcji antyniemiec- kiej Brygady Politycznej Urzędu Śledczego. Auta z dyploma tami odjechały z Krakowa w stronę Katowic. Na tym infor macja się urywa. Zważywszy jednak na kierunek jazdy mamy podstawy sądzić, że dla sipo dalsze losy tych ludzi nie były tajemnicą. Jednym z konwojujących był przodownik służby śledczej Karol Macioł. 17 września Streckenbach zameldował w Berlinie, że dwa dni wcześniej rozkazał rozstrzelać w Krakowie dwudziestu trzech Polaków, wśród których znajdowali się ci, „którzy zor ganizowali komórkę informacyjną dla polskiej armii”. Nie udało się dotąd ustalić o jaką „komórkę informacyjną” cho dziło. Być może był to tylko pretekst. Niebawem wydarzyło się coś, co po wojnie znalazło od bicie w ciekawym dokumencie tłumaczonym z angielskiego, zatytułowanym: „Polskie Biuro do Spraw Zbrodni Wojennych. Skarga polska nr 29”. Na stronie 8, w punkcie 13, czytamy: „Armia pod dowództwem oskarżonych (...) Wilhelma von Lista zajęła Kraków (...) Niemieccy oficerowie zaczęli wizytować sklepy (...) 17 września 1939 aresztowano około pięćdziesięciu żydowskich właścicieli sklepów. Zabrano ich na Rynek, gdzie wręczono im nie naładowane rewolwery i kazano im mierzyć do żołnierzy niemieckich ustawionych jak na rozstrzelanie. Scenę tę sfotografowano. Następnie aresztowanych Żydów prze transportowano do Niemiec. Wzięto ich do Norymbergi, Frank furtu i Eisenach. Tam prowadzono ich przez ulice z wielkimi 38 tablicami na piersiach i napisem: Diese verflluchten Juden schossen auf unsere tapferen Soldaten (Ci przeklęci Żydzi strzelali do naszych dzielnych żołnierzy). Na ofiary pluto i rzucano w nie kamieniami. Nie dawano im pożywienia ani wody. Po około dziesięciu dniach odwieziono ich z powrotem do Krakowa i umieszczono w barakach”. 12 października 1939 roku Hitler dokonał ostatecznego uni cestwienia państwa polskiego, podpisując dekret o utworzeniu Generalnego Gubernatorstwa, który wszedł w życie 26 tego miesiąca. Gubernatorem generalnym uczynił Hansa Franka. Frank był towarzyszem partyjnym Hitlera już w latach dwudziestych w Monachium. Szczycił się zawsze tymi swoimi związkami z Fiihrerem. Równocześnie był człowiekiem wy kształconym, doktorem prawa, i w latach poprzedzających zdobycie władzy przez nazistów bronił wodza i jego Parteige- nossen przed trybunałem sprawiedliwości. Potem w nagrodę piastował wiele wysokich stanowisk: ministra sprawiedliwości Bawarii, Reichsleitera NSDAP, ministra Rzeszy i posła do Reichstagu. W czerwcu 1933 roku założył w Monachium Aka demię Prawa Niemieckiego (Akademie fur deutsches Recht) — placówkę naukową pracującą nad ukształtowaniem niemiec kiego prawa zgodnie ze światopoglądem narodowosocjalistycz- nym — i został jej prezydentem. Przyjeżdżał więc do Krakowa człowiek odpowiadający w pewnym sensie naukowej randze miasta, a także ktoś już tu znany. Oto w roku 1936, kiedy Herman Góring polował w Puszczy Białowieskiej z prezydentem Ignacym Mościckim, Hans Frank bawił w Warszawie, a potem złożył wizytę w Kra kowie. Była ona wyrazem istniejących wcześniej kontaktów Franka z tym miastem. Jeden z profesorów Uniwersytetu Ja giellońskiego, Fryderyk Zoll był członkiem korespondentem jego monachijskiej Akademii, wyjeżdżał tam na coroczne sesje naukowe. Wizyta miała — jak się wydaje — charakter kur tuazyjny; wieczorem, po spotkaniu w Uniwersytecie Jagielloń skim odbył się raut z udziałem przedstawicieli nauki i sztuki. Przybyli zaproszeni profesorowie, artyści, muzycy... Frank ści skał dłonie krakowianom i bawił się świetnie. Kiedy o godzi nie dwudziestej drugiej trzydzieści raut zakończył się, arty styczne towarzystwo ruszyło „w Polskę”, do... „Cyganerii”, zwanej wówczas „Teatralną” na „Dans la brousse Bal w dżungli”. Późną nocą przybył tam i Frank z towarzystwem... 26 października Hans Frank proklamował Generalne Gu bernatorstwo. Ukazały się wielkie, dwujęzyczne afisze z dru- 39
karni „Deutsche Lodzer Zeitung”, opatrzone jego podpisem. „Pod sprawiedliwą władzą zapracuje każdy na swój chleb po wszedni” — pisał Frank do Polaków, ale zaraz ostrzegał: „wszel kie próby oporu (...) niszczone będą z bezwzględną surowością za pomocą potężnego oręża Wielkiej Rzeszy Niemieckiej”. Twór pod nazwą Generalgouvernement składał się z pięciu dystryktów: krakowskiego, warszawskiego, radomskiego, lu belskiego, a od roku 1941 — po wybuchu wojny niemiecko- -radzieckiej — także galicyjskiego, z siedzibą władz we Lwowie. Na obszarze 110 tysięcy kilometrów kwadratowych hitlerowcy usiłowali zapanować nad czternastoma i pół milionami ludzi, a następnie redukować ich liczbę znanymi sobie metodami. Na stolicę GG wyznaczono Kraków, siedzibą gubernatora i je go rządu został Wawel, którego nazwę Niemcy pomijali, uży wając określenia Burg (zamek). Wprowadzono wszędzie administrację niemiecką, Polakom zostawiając funkcje drugorzędne i służebne. Z chwilą powstania GG jednostki Sipo u. SD (owe Einsatz- kommandos) przeszły do działań opartych o instrukcje opra cowane w Berlinie przez specjalistów wywiadu i policji. Orga nizmy policyjne zaczęły bardzo szybko nabierać swoistych form. Powstały urzędy nieznane dotąd w Polsce. Rozkaz zmieniający dotychczasowy kształt organizacyjny policji ukazał się 20 listopada, podpisany przez osobistość nu mer dwa w RSHA, dra Wernera Besta, „w zastępstwie” szefa Policji Bezpieczeństwa i Służby Bezpieczeństwa Reinharda Heydricha. Kierowano go do licznych adresatów — dowód ców i komendantów na całym terytorium Polski, a nawet w Królewcu i Wrocławiu; przesyłano do wiadomości „panom namiestnikom Rzeszy” i „panom nadprezydentom”. Na mocy tego rozkazu Kraków pozostawał w obszarze działania Ein- satzgruppe I i jej specjalnych oddziałów. Kto choć trochę interesował się policją Niemiec z czasów Adolfa Hitlera, wie, że ogarnięcie jej struktur nie jest łatwe. Aparat ten, już w swoim zewnętrznym wymiarze ogromny, stawał się jakby mało przejrzysty. Aresztowany po wojnie gestapowiec Gustaw Liske napisał o tym policyjnym molochu, że „chorował na chroniczne przeładowanie dowódcami, urzę dami dowódców i organami nadzorczymi”. Liske pisał wręcz: „Stał się domeną ludzi szukających najzwyczajniej dla siebie żłobu”. Ale nie dopowiadał rzeczy najistotniejszej, choć pisał swoją relację już z pewnego dystansu czasowego i miał okazję przemyśleć niejedno. Otóż prócz „szukania żłobu” były inne 40 SCHEMAT STRUKTURY POLICJI W PIONIE RZĄDU GG
aspekty, w hierarchii ważności stojące o wiele wyżej; wyni kały z podstawowych założeń nazistowskiego systemu rządze nia państwem. Chodziło o zawładnięcie przez nazistów naj czulszym aparatem władzy państwowej, jakim była zawsze policja, i stworzenie niezawodnych jej struktur. Natomiast owa mnogość dowództw, komend i urzędów, powodująca po zorny chaos w zakresie kompetencji i podległości służbo wych — gdy rozkazy krzyżowały się, a niekiedy wykluczały wzajemnie, była w rzeczywistości znakomicie pomyślaną me todą rządzenia. W tej sytuacji bowiem nikt nie czuł się mocny, wszyscy pilnowali się wzajemnie, wszyscy wzajemnie się gry źli, a każda kontrowersja, każda sporna sprawa, musiała trafić do Berlina. Tam zapadały decyzje. Gustaw Liske pisał o tym po wojnie: „Biada, gdy jakiś urząd wyskoczył z szeregu”. Kiedy więc rozkaz z 20 listopada ujrzał światło dzienne, w tzw. Generalnym Gubernatorstwie natychmiast wyłoniło się kilka ośrodków policyjnego dowodzenia. Ten, który stanowi główny przedmiot niniejszych rozważań nosił nazwę: Befehls- haber der Sicherheitspolizei und des SD im GG — BdS. W tłu maczeniu na polski brzmi ona: Dowódca Policji Bezpieczeństwa i Służby Bezpieczeństwa. Zatem nie urząd, lecz człowiek, do wódca... I wszystkie powojenne relacje, pisane w więzieniach przez byłych funkcjonariuszy policji hitlerowskiej, w ten właś nie sposób ujmują nazwę tej policyjnej jednostki. Lecz dla uniknięcia^ dwuznaczności, w tej książce nazywa się ją „urzę dem dowódcy”, co bliższe jest naszym pojęciom i odczuciu językowemu, a w niczym nie zmienia treści. Urząd Dowódcy Policji Bezpieczeństwa i Służby Bezpieczeń stwa centralny dla Generalnego Gubernatorstwa, a więc pod stawowego terytorium Polski, powstał w Krakowie, a pierw szym jego dowódcą uczyniono SS-Brigadefiihrera i dyrektora rządowego policji Bruno Streckenbacha, tego samego, który jeszcze niedawno, dowodząc Einsatzgruppe I, bawił tu w dro dze z Wiednia, a potem krótko przebywał w Łodzi jako do wódca policyjny przy naczelnym dowódcy wojskowym armii „Wschód”. Wypada przeto opowieść o urzędzie BdS zacząć właśnie od Streckenbacha. Urodził się i wychował w Hamburgu w rodzinie urzędnika celnego. Kiedy w 1918 roku ukończył gimnazjum, dogasała pierwsza wojna światowa, zmieniająca oblicze Europy, a i w Hamburgu działy się rzeczy bardzo ciekawe. Oto 8 listopada władzę w mieście przejęły Rady Robotniczo-Żołnierskie, lecz zaraz przeciw nim wyruszyły Freikorpsy. W ich szeregach 12 znalazł się młody Bruno Streckenbach. Potem, nie ma jąc wyuczonego zawodu, Streckenbach należał przez pewien czas do Werwolfu, praktykował w firmie importowej, był ko respondentem prasowym — wciąż jeszcze daleki od nazizmu. Dopiero w grudniu 1930 roku wstąpił do NSDAP, kiedy partia liczyła prawie pół miliona członków. Rok później przyjęto go do SS i niebawem otrzymał stopień SS-Untersturmfiihrera. Już w SS związał się z partyjną służbą wywiadowczą. Ten krok otworzył mu drogę do pierwszego szeregu bojowników „rewolucji narodowosocjalistycznej”. Partia hojnie płaciła za wierność. W październiku 1933 roku dowodził policją poli tyczną w Hamburgu; miesiąc później, kiedy naziści święto wali dziesiątą rocznicę puczu w Monachium, był już SS-Sturm- bannfuhrerem i radcą rządowym policji. Zaraz potem podpo rządkował swój urząd Himmlerowi, więc Reichsfuhrer wyna grodził mu to stopniem SS-Standartenfuhrera i tytułem nad- radcy rządowego. Kariera Streckenbacha należała do wyjątkowo błyskotli wych. Od czasu kiedy otrzymał pierwszy stopień dowódczy, upłynęły zaledwie cztery lata, on zaś szczycił się już posia daniem honorowego pierścienia z trupią czaszką i sztyletu otrzymanych od Reichsfuhrera SS. Urząd BdS, który tworzył teraz w Krakowie, miał spełniać rolę szczebla pośredniego między RSHA a powstającymi rów nocześnie urzędami komendantów Sipo u. SD we wszystkich pięciu dystryktach GG i zarazem ich organu nadzorczego. Nie wymyślono zatem w tej materii niczego nowego, BdS powielał bowiem istniejące w Rzeszy od 1936 roku podobne urzędy inspektorów Sipo u. SD (IdS) dla okręgów politycz nych (Gau) odpowiadających prowincjom Rzeszy. Strecken bach, jeszcze jako SS-Standartenfuhrer, był do wybuchu woj ny inspektorem w Hamburgu, co pozwoliło mu zdobyć do świadczenie przydatne w sprawowaniu podobnych funkcji do wódczych. Niemcy kroczyły już wtedy drogą podbojów. Przed po licją stawały nowe zadania; także przed krakowskim urzędem Befehlshabera Sipo u. SD. Miał je określone jasno: ekstermi nacja narodu polskiego i zniweczenie niepodległościowych dą żeń Polaków. _ Jaki zatem był ów urząd? Oto jeden z dokumentów sporzą dzony w języku niemieckim przez funkcjonariusza Strecken- bachowego urzędu, Wiktora Forstera, który swoje relacje spi sywał po wojnie, przebywając w polskim więzieniu: „Organi 43
zacja urzędu BdS: Befehlshaber — jako szef urzędu, oso bisty referent dowódcy, adiutant względnie kierownik biura, dwie stenotypistki; Wydział I personalny; Wydział II gospo darczy z kasynem, biuro komendanta spraw dochodzeniowych UF (oficer śledczy), wydział — administracja i prawo VuR łącznie z biurem paszportowym; Wydział III SD wywiad; Wy dział IV — gestapo; Wydział V — kripo; Funkstelle — ra diowcy, krótkofalówka, połączenia radiowe BdS, dalekopisy tworzące techniczną służbę łączności, kierowcy, portierzy i do zorcy oraz stały polski personel gospodarczy w budynku i ka synie; obiekty podlegające BdS: Instytut Medycyny i Krymi nalistyki, gospodarstwo rolne w Kurdwanowie, Szkoła Sipo u. SD w Rabce łącznie z domem wypoczynkowym dowódców SS, dom wypoczynkowy BdS w Rabce, niedaleko dworca, pod nazwą Haus Annemarie, dom wypoczynkowy Haus Donauland”. Dziś wiadomo, że Forster nie ujawnił wszystkiego, bowiem przy BdS działał jeszcze Instytut Kryminalno-Techniczny (Kri- minaltechnisches Institut), kierowany przez SS-Hauptsturm- ftihrera Eduarda Michaelisa, podlegający w sprawach mery torycznych centrali berlińskiej. I na tej samej zasadzie — oficer łącznikowy departamentu VI RSHA. Befehlshaber i jego sztab założyli swoją kwaterę w najpięk niejszej dzielnicy miasta, w domu narożnym przy skrzyżo waniu Alej Trzech Wieszczów z ulicą Artura Grottgera (adres: Grottgera 1), przystosowując go do potrzeb policji. Na parte rze po lewej stronie, tuż za okienkiem z informacją, był pokój z dalekopisami, dalej sala sypialna dla służby wartowniczej i kierowców. Po prawej kancelaria oficera służbowego. Gabi net Befehlshabera znajdował się na pierwszym piętrze w cia snym, podłużnym pokoiku obok sali konferencyjnej, tu były też pokoje adiutanta, osobistych referentów, stenotypistek, poczty specjalnej i prywatne mieszkanie dowódcy. Wyżej — registratura akt personalnych, osobno akta i kartoteka gestapo i Sicherheitsdienstu. BdS zajmował oczywiście kilka innych budowli w Krakowie. Wydział kripo, na przykład, wraz z aresztami, znajdował się przy ulicy Lenartowicza 14, tam także były biura Wydziałów I i II, włącznie z biurem paszportowym, a na drugim piętrze Sicherheitsdienst; przy Lenartowicza 19 — biuro oficera śled czego, radiotelegrafiści, mieszkania urzędników. Opis ten świadczyłby o dużym rozmachu urzędniczym, lecz nie w tym przypadku, gdyż swej dowódczej funkcji Befehls haber nie wykonywał w pełni: „ani od siebie nie wydawał roz 44 kazów — pisze Forster — ani za swoim pośrednictwem nie przekazywał ich z Berlina dla pięciu mających mu podlegać komendantów Sipo u. SD w dystryktach”. Nie była to funkcja dowódcy z prawdziwego zdarzenia. Streckenbach, jeden z naj bardziej zasłużonych nazistów, znajdował się jakby na po boczu, przy równoczesnym zachowaniu całego splendoru wła dzy. Wyjaśnienia tego zjawiska należy szukać w mechaniz mach dowodzenia siecią urzędów Sipo u. SD. Otóż^ w ciągu całego wojennego pięciolecia do urzędów komendantów w dy stryktach prowadziły trzy drogi służbowe, trzy drogi rozka zodawcze. Główna, którą przepływało około osiemdziesięciu procent całej komunikacji służbowej, szła bezpośrednio od RSHA do komendantów Sipo u. SD w dystryktach. I była to droga najważniejsza — robocza, codzienna... Tą drogą RSHA i Urzędy KdS wymieniały korespondencję dotyczącą spraw operacyjnych, agentów, aresztowań, nie dopuszczając do tych tajników nikogo. Inna droga służbowa przebiegała w pionie SS: od Reichs- fiihrera i szefa niemieckiej policji, a od 1943 — Ministra Spraw Wewnętrznych Heinricha Himmlera do wyższego dowódcy SS i policji GG, następnie rozgałęziała się i przez jego pięciu dowódców SS i policji w dystryktach docierała do pięciu urzędów komendantów Sipo u. SD. Znowu „za plecami” urzę du BdS. Trzeci kanał rozkazodawczy w układzie rządowym General nego Gubernatorstwa przebiegał od Hansa Franka do sekre tarza stanu do spraw bezpieczeństwa, w jednej osobie wyż szego dowódcy SS i policji, następnie przez stałego referenta przy sekretarzu stanu dla sektora Sipo u. SD, a zatem Be fehlshabera, i przez niego do KdS. Befehlshaber nadzorował wykonanie owych zarządzeń, zdając później sprawozdanie se kretarzowi stanu. Ten system dowodzenia policją bezpieczeństwa pozostawiał właściwie na uboczu także wyższego dowódcę SS i policji (Hóherer SS u. Polizeifuhrer — HSSuPF), obdarzonego przecież najwyższym zaufaniem Heinricha Himmlera i odpowiedzial nego za umocnienie niemczyzny na Wschodzie. Sprawował ten urząd w 1939 roku nieco starszy wiekiem od Streckenbacha i znacznie bardziej zasłużony dla partii nazista, Friedrich Wil helm Kriigier (niegdyś zawodowy wojskowy, potem księgarz, w końcu lat dwudziestych dyrektor przedsiębiorstwa wywozu śmieci w Berlinie). Był członkiem SS i zaufanym Himmlera. W 1931 roku Reichsfiihrer SS umieścił go w sztabie SA, jako 45
odpowiedzialnego za szkolenie, a więc tuż pod bokiem szefa sztabu Ernsta Róhma. Kruger był wtedy jeszcze SS-Unter- sturmfuhrerem, ale w czerwcu 1934 roku, owej „nocy długich noży”, jego rzeczywista rola zaznaczyła się bardzo wyraźnie, a kariera od tego momentu przebiegała błyskawicznie. Gdy przyjechał do Krakowa w końcu 1939 roku był już w stopniu SS-Obergruppenfiihrera. W 1942 roku został sekretarzem sta nu w rządzie Franka. A mimo to działalność Sipo u. SD to czyła się poza nim. Zdarzyło się kiedyś, że w którymś z dystryktów KdS aresz tował kilka polskich osobistości, kiedy indziej znowu niemiec kiego Kreishauptmanna z powodu wykroczenia służbowego. Interwencje w tych sprawach dotarły do generalnego guber natora. Frank polecił sekretarzowi stanu zwolnić aresztowa nych. Sprawy drogą służbową trafiły następnie do Befehlsha- bera, potem do KdS, w którego rękach byli aresztowani, i tam utknęły. KdS sprzeciwił się poleceniom Franka i przedstawił argumenty uzasadniające pozostawienie aresztowanych w wię zieniu. Dalekopisy wymieniano tam i z powrotem. Befehlsha- ber stawał do raportu u sekretarza stanu. W końcu sprawa stała się niewygodna dla KdS, więc zameldował o niej w RSHA, w departamencie IV. Lecz zanim nadeszła z RSHA de cyzja, KdS na własną rękę przekazał aresztowanych do dyspo zycji Staatspolizei Kattowitz, szybko zawiadamiając o tym Amt IV w Berlinie, z góry pewny, że jego krok zostanie zaakcepto wany. W ten sposób usunął aresztowanych z zasięgu generalne go gubernatora, po czym lakonicznie poinformował BdS, że aresztowane osoby, zgodnie z dyrektywą RSHA, skierowano na terytorium Rzeszy, co uniemożliwia spełnienie poleceń gu bernatora. Tak komendant Sipo u. SD na szczeblu dystryktu wyprowadził w pole Franka, Krugera i Streckenbacha równo cześnie, a na dodatek zupełnie bezkarnie. Historię tę opisał Forster, ale nie podał nazwisk jej bohaterów, ani bliższych okoliczności; prawdopodobnie znał ją tylko ze słyszenia. Mimo tych ograniczeń Streckenbachowi pozostawał jednak ogromny obszar działania w zakresie organizacji urzędów Sipo u. SD niższych szczebli, środków łączności, szkolnictwa zawodowego, akcji represyjnych wprowadzanych na całym te rytorium GG, spraw socjalnych funkcjonariuszy policji, jed nolitej polityki personalnej, przepisów o bezpieczeństwie, czy dyscyplinie wewnętrznej... Dla podstawowego tematu tej książ ki szczególnie istotne było utworzenie w Rabce szkoły poli cyjnej (Schule der Sipo u. SD), będącej jedyną szkołą poli 46 cyjną tego typu w GG. Szkoła ta funkcjonowała przez wszyst kie lata wojny. Nigdy dotąd nie opracowano jej monografii, wiadomo jednak na pewno, że miała charakter wielonarodo wy: organizowano tam kursy dla Niemców, ale także dla Ukraińców i Polaków. W tym miejscu dotykamy po raz pierwszy osobliwego problemu kolaboracji, który pojawiać się będzie w tej książce jeszcze wielokrotnie. Organizatorem szkoły i jej pierwszym administracyjnym kierownikiem był Hans Kruger (nie mylić z sekretarzem stanu GG), Niemiec, który urodził się i wychował w Poznaniu. Po licyjne kursy zaczął organizować najpierw w Zakopanem, już w listopadzie 1939 roku. Do Rabki przeniósł szkołę w sierpniu następnego roku. Początkowo mieściła się w domu Marii Frenklowej, przeznaczonym na fundację dla dzieci żydowskich, a od października na stałe w gmachu Gimnazjum Żeńskiego św. Teresy. Wkrótce potem Kruger wyjechał do Berlina, a jego miejsce zajął Wilhelm Rozenbaum, urzędnik admini stracyjno-gospodarczy BdS, syn flisaka spod Hamburga. Ko mendantem szkoły do spraw dydaktyki był SS-Sturmbann- fiihrer i radca policyjny Dobiat. W ciągu krótkiego czasu, bo zaledwie do lata 1940 roku, Streckenbachowi udało się stworzyć na całym terenie GG bardzo sprawnie funkcjonujące mechanizmy policji bezpie czeństwa, które przetrwały wojnę niewiele się zmieniając. Ale aspiracje Streckenbacha były znacznie wyższe; podobnie jak kiedyś Himmler, on także spoglądał w stronę Berlina. W po łowie 1940 roku mogło się wydawać, że jego pozycja w poli cyjnej elicie władzy w Rzeszy jest ugruntowana — zacho wując stanowisko w Krakowie, kierował równocześnie depar tamentem I RSHA. Z Krakowem pożegnał się ostatecznie pół roku później, 14 stycznia 1941 roku, wielką fetą w komnatach wawelskich dla najwyższych dostojników hitlerowskich. Frank nazwał go wte dy „drogim brygadierem”, a utworzenie w Polsce Sicherheits- polizei — „dziełem jego życia”. Streckenbach natomiast okres pracy w Polsce uznał za jeden „z najpiękniejszych w swoim życiu”. Historia nazwała go później okresem ludobójstwa. Bruno Streckenbach wypełnił swoją misje w Polsce. Potem z łatwością wszedł w rolę osoby numer dwa w RSHA. Po odejściu Besta kierował najczulszym instrumentem władzy nazistowskiej: sprawami personalnymi Sipo u. SD, członków partii. SS, wychowaniem światopoglądowym... I był wyraźnie na fali. 47
W czerwcu 1941 roku przygotował Einsatzgruppen do udzia łu w agresji na ZSRR. W listopadzie, z okazji dnia partii, otrzymał awans na SS-Gruppenfiihrera i generała porucznika policji. Wkrótce potem jak 4 czerwca 1942 roku umarł Hey- drich, na skutek ran odniesionych w zamachu w czeskich Lidicach, Streckenbach objął obowiązki szefa RSHA. Był u szczytu. Brakowało mu jedynie formalnego awansu. Lecz tego ostatniego gestu nie doczekał się. W styczniu 1943 roku szefem RSHA został austriacki nazista, adwokat dr Ernst Kaltenbrunner — wyższy dowódca SS i policji w Austrii. Streckenbach z wierzchołka dowódczego RSHA spadł do roli kapitana Waffen SS. Pojechał na front wschodni w składzie 8 Dywizji Kawalerii SS. Dobił się jeszcze wprawdzie jej dowództwa, lecz nieuchronnie zbliżał się koniec wojny i Stre ckenbach dostał się do niewoli w Kurlandii. W 1945 roku władze radzieckie skazały go na 25 lat więzienia. Zwolniony po wizycie kanclerza Konrada Adenauera w Moskwie w 1955 roku, wrócił do Hamburga, gdzie lekarze orzekli jego nie zdolność do dalszego odbywania kary. Zmarł w swym rodzin nym mieście. Były esesman Gustaw Liske określił go jako najbardziej eleganckiego spośród dowódców Sipo u. SD w Kra kowie. Wiktor Forster nazwał go „sprawiedliwym, zdolnym, porządnym, przede wszystkim dalekowzrocznym szefem urzę du, z niezwykłym talentem organizacyjnym”. Tylko dla Pola ków wynikało z tego wszystko co najgorsze. Po wyjeździe Streckenbacha, nowym dowódcą w Krakowie został mniej błyskotliwy, ale również stary narodowy socja lista jeszcze z początku lat dwudziestych, SS-Brigadefiihrer i generał major policji Eberhard Schongarth, do niedawna inspektor Sipo u. SD w Dreźnie. Postać charakterystyczna, bo Schongarth był niezwykle nerwowy, mówił dużo, nieskładnie, i często popadał w konflikty. Mieszkał z żoną w willi z ogro dem przy ulicy Juliusza Lea. W życiu pozasłużbowym odda wał się nałogowi alkoholizmu, uwielbiał ucztowanie. Stano wisko, które przyszło mu piastować w Krakowie, przerastało go. Sam prostacki mechanizm zabijania nie wystarczał. Spra wowanie funkcji dowódczej wymagało inteligencji, zwłaszcza w rozgrywkach personalnych, a tej Schóngarthowi najwyraź niej nie starczało. W 1942 roku znalazł się w najciemniejszym okresie swej kariery, wtedy bowiem zbliżało się apogeum zbrodni na na rodzie żydowskim. 19 stycznia Schongarth wyjechał do Ber lina, a nazajutrz uczestniczył w konferencji u Heydricha nad 48 jeziorem Wannsee. Tam, w opustoszałym kąpielisku Wielkiego Berlina, przygotowano zagładę narodu żydowskiego w Euro pie, nazywając tę największą ze zbrodni „rozwiązaniem kwe stii żydowskiej”. Schongarth brał na siebie odpowiedzialność za wygubienie Żydów w GG. Dokument podsumowujący kon ferencję mówił o jedenastu milionach Żydów. W Generalnym Gubernatorstwie mieszkało ich około dwa i pół miliona. W Kra kowie kilkadziesiąt tysięcy... Wymordowanie tak olbrzymiej liczby ludzi wymagało czasu i odpowiednich przygotowań. Schongarth dokonał więc szyb kiej reorganizacji urzędów sipo niższych szczebli, powołując nowe placówki gestapo w rejonach większych skupisk Żydów. W każdym urzędzie znajdowały się referaty lub samodzielnie pracujący referenci do spraw żydowskich. Tam, skąd nie wy wożono Żydów do obozów zagłady, zabijano ich na miejscu. Odpowiedzialnymi za wykonanie zadania Schongarth uczynił kierowników jednostek policji bezpieczeństwa wszystkich szczebli. Masowe groby kopano niekiedy wprost pod ścianami urzędów policji. Rabczańskich Żydów Schongarth rozkazał wymordować na terenie Schule der Sipo u. SD, w obiekcie bezpośrednio jemu podporządkowanym. Mord zorganizował urzędnik BdS, kierownik administracyj ny szkoły, Willi Rozenbaum. Wraz ze swymi współpracowni kami zabił około czterystu osób. Kiedy stanął po wojnie przed sądem w Hamburgu, usprawiedliwiał się, że wszystko co robił, usankcjonowane było rozkazami dowódcy sipo. Meldowałem pisemnie i ustnie o egzekucjach — powiedział Rozenbaum. Schongarth opuścił Kraków latem 1943 roku, przeniesiony do Hagi, jako Befehlshaber Holandii. Na jego miejsce przybył najwybitniejszy zapewne spośród tej trójki dowódców — SS-Brigadefiihrer i generał major policji Walter Bierkamp, narodowy socjalista o wieloletniej przynależności do NSDAP i SS. Pracował kiedyś w służbie państwowej jako prokurator w Hamburgu, a wybrawszy karierę policyjną powiązał się z Sicherheitsdienstem i niebawem doszedł do najwyższych sta nowisk w sipo. Podobnie jak jego poprzednicy, on także przez pewien czas był inspektorem Sipo u. SD, w Dusseldorfie. Potem, do przyjazdu do Krakowa, dowodził Einsatzgruppe D i jej oddziałami na południowych krańcach Związku Radziec kiego, aż po Kaukaz. W dokumentach pozostawionych w polskich archiwach za chowała się szczegółowa charakterystyka Bierkampa. Był męż czyzną wysokim, barczystym, o niebieskich oczach, ciemno- 4 —Gestapowcy 49
blond włosach i orlim nosie. W przeciwieństwie do Schón- gartha, który miał usposobienie sybaryty, Bierkampa cecho wała niezwykła ruchliwość. Wobec podwładnych szorstki, ale prywatnie podobno świetny kompan, towarzyski, chętnie grał w skata i nie stronił od alkoholu, lecz pił umiarkowanie. Do Krakowa sprowadził z Niemiec żonę i trójkę dzieci. Bierkamę powie zamieszkali na blisko dwa lata w głównym budynku policyjnym przy ulicy Grottgera. Równocześnie Bierkamp przyciągnął za sobą do Krakowa znaczną grupę ludzi, z którymi związał się podczas walk Ein- satzgruppe D na kaukaskich rubieżach imperium Adolfa Hi tlera. Przyjechał z nim adiutant, berlińczyk, członek SD, Her mann Thielecke, z którym Bierkamp nie rozstawał się nigdy, nawet wówczas, gdy w ramach wojennych ograniczeń RSHA nakazało likwidację stanowisk adiutantów. Bierkamp rozkaz zwierzchników ominął, mianując Thieleckiego kierownikiem kancelarii i wszystko zostało po staremu. Wtedy także pojawili się w Krakowie tzw. hiwisi. Nie byli to Niemcy, lecz obcoplemienne kompanie kaukaskie, które walczyły w Einsatzgruppe D aż do jej rozwiązania. Bierkamp sprowadził hiwisów do GG i osadził w KdS we Lwowie i Lu blinie, skąd w rok później wymiótł ich front. Byli w nadzorze więzień, w oddziałach służby wartowniczej, część brała udział w zbrojnych akcjach terenowych przeciw oddziałom party zanckim i w pacyfikacjach. Hiwisi nosili szare uniformy SS z czarnymi „szpiglami”, ale bez oznak SD. Jakaś część hiwi sów przybyła także do Krakowa. Pracowali w majątku BdS w Kurdwanowie, a kilku znalazło zajecie przydające swoistego kolorytu Befehlshaberowi i jego urzędnikom. Było to w owym czasie, gdy Rzesza zaczęła dotkliwie odczuwać brak benzyny i wyszedł z Berlina rozkaz ograniczający używanie samocho dów służbowych. Befehlshaber sprawił wtedy swoim urzędni kom cztery parokonne dorożki, a woźnicami i stajennymi zo stali hiwisi. 9 lipca 1943 roku Hans Frank mianował Bierkampa człon kiem rządu GG. W wygłoszonym z tej okazji przemówieniu podkreślił, że czyni to w celu utrzymania kontaktu między organami Sicherheitspolizei a rządem. Bierkamp, który prze szedł twardą i bezwzględną służbę dowódczą na terenach objętych bezpośrednio wojną, nie wyobrażał sobie zapewne, że mógłby obecnie zostać pozbawiony wpływu na to, co dzieje się w GG. Przede wszystkim więc nie pozwolił się zepchnąć 50 w cień. Przełamując opory komendantów, zmusił ich do bezwzględnego posłuchu i przedkładania mu pełnej dokumen tacji o wszystkich wydarzeniach, także operacyjnych. Osią gnął to dzięki sile swej osobowości. Ale oprócz osobowości, jak się okazało, miał równie silne plecy. Latem 1944 roku przejechał przez Kraków pociągiem specjalnym powracający do Rzeszy z frontu wschodniego Reichsfuhrer SS. Z tej okazji na Dworcu Głównym zebrali się wszyscy SS-Fuhrerzy i do wódcy policji, żeby pozdrowić swego najwyższego przełożo nego. Kiedy pociąg zatrzymał się, Himmler wysiadł z salonki, zszedł na peron i najpierw wyraźnie to akcentując, przy witał się właśnie z Bierkampem. Świadkiem tej sceny był Wiktor Forster, który tak zapamiętał tamto wydarzenie: „Him mler pozdrowił Bierkampa szczególnie serdecznie i uścisnął mu rękę, klepiąc koleżeńsko po ramieniu; znalazł dla niego słowa pochwały i uznania, kiedy ten był szefem Einsatzgruppe D w Rosji, a także teraz, podczas sprawowania dowództwa Sipo u.SD. Innych pozdrowił raczej formalnie i chłodno, i nie poświęcał im więcej uwagi”. Odtąd już nic nie działo się za plecami Befehlshabera. Otrzy mywał kopie wszystkich dokumentów wysyłanych przez każ dy KdS do RSHA, włączał się do działań operacyjnych, zgła szał zastrzeżenia, rozkazywał... Decydował o obsadzie kadro wej, opiniował wnioski awansowe, zgadzał się albo odrzucał. Pracował prężnie i energicznie. W każdy piątek o dziewiątej rano zwoływał kierowników wydziałów i kierowników śled czych do głównego gmachu przy Grottgera 1. Raz w mie siącu odbywały się w Krakowie narady komendantów Sipo u. SD. Wysłuchiwał projektów i zamierzeń gestapo, Sicher- heitsdienst, Kriminalpolizei, po czym podejmował stosowne decyzje. 22 lipća na posiedzeniu rządu GG przedstawił kie runki działania podejmowane przez Sipo u. SD, a w szcze gólności „wprowadzanie” do polskich organizacji konfidentów. Dwa miesiące później, podczas ogólnej dyskusji nad problemem obrony GG, poinformował Franka o zamiarze stosowania w przyszłości pokazowych egzekucji ulicznych: „wyrok śmierci zostanie wykonany na miejscu napadu”. Jego działania sta wały się coraz okrutniejsze. Einsatzgruppe D, którą kiedyś dowodził, wymordowała przeszło dziewięćdziesiąt tysięcy lu dzi; nie liczył się z ludzkim życiem także w Krakowie. 10 października 1943 roku Frank wprowadził rozporządze nie o karze śmierci „za najmniejsze przewinienie”. O winie orzekały „sądy doraźne policji bezpieczeństwa” w urzędach KdS. 4* 51
A cała ta bezprzykładna maskarada, jakby na urągowisko, miała bogatą dokumentację procesową. Pod nagłówkiem do kumentu „oskarżenia” pisano nazwisko podsądnego, miejsce urodzenia, datę wydania wyroku, uzasadnienie, krótki opis faktów, materiału dowodowego. Niżej ■— podpisy „sędziów”, część wyjaśniająca, czy wydano wyrok śmierci przez rozstrze lanie, czy powieszenie, w którym dniu, o godzinie... Taki do kument przesyłano następnie Bierkampowi, który zatwierdzał wyrok. 6 sierpnia 1944 roku, po wybuchu Powstania Warszawskiego, Befehlshaber podpisał rozkaz skierowany do SS-Obersturm- bannfiihrera Joachima Ilmera, komendanta Sipo u. SD w Ra domiu, stanowiący jakby blokadę przeciwpowstaniową. Naka zywał mianowicie „zatroszczyć się wspólnie z Wehrmachtem 0 to, aby w większych miastach wziąć po dziesięć tysięcy zakładników, którzy z chwilą wybuchu powstania mają być natychmiast rozstrzelani”. W tym samym celu rozkazał are sztować w Krakowie kilka tysięcy osób i umieścić w obozach. Niebezpieczeństwo zaglądało Bierkampowi w oczy coraz natarczywiej. O Kraków miały się niebawem obić echa po wstania Słowaków. Wypróbowanym zwyczajem RSHA rozpo czął organizowanie specjalnego Einsatzkommando Sipo u. SD, na miejsce koncentracji oddziału wyznaczając właśnie Kra ków. Dowództwa nie objął osobiście, skala działań była o wie le mniejsza, niż kiedy dowodził pod Kaukazem; dowódcą słowackiego Einsatzkommando RSHA mianował SS-Sturm- bannfiihrera i radcę kryminalnego Hansa Liskego z KdS w Lublinie. Utworzenie EK nie nastręczało większych trudności. W dru giej połowie lata 1944 nie istniały już dwa z pięciu KdS, mia nowicie w Lublinie i Lwowie, skąd radziecka ofensywa wy miotła kadrę sipo. Nadwyżki mogły więc wymaszerować na Słowację. Sprawiło to zawód wielu mającym nadzieję na cie plarniany żywot z dala od frontów, w zacisznych gabinetach 1 luksusowych kasynach. Dekowników nigdy nie brakowało, ale w Krakowie było ich istotnie w nadmiarze. BdS rozrósł się wówczas do stu dwudziestu osób. Część tej niepotrzebnej kadry Bierkamp odprawił do Rzeszy. Jednak, co może się wydać zaskakujące, chętnych do wyjazdu nie było wielu. Bar dzo nie chcieli wracać zwłaszcza kawalerowie i samotne pan ny, nie mający w ojczyźnie zobowiązań rodzinnych. Więc do kumenty personalne opatrywano zawsze adnotacją, że rozkaz jest tymczasowy i będzie zmieniony, gdy tylko sytuacja wo 52 jenna na to pozwoli. Ale sytuacja wojenna nie pozwalała już na żadne złudzenia, bowiem kiedy latem 1944 roku front wschodni stanął w granicach krakowskiego dystryktu, żaden rozkaz dowódcy nie mógł już zmienić czegokolwiek. Zakres władzy Befehlshabera kurczył się i groził całkowitą likwidacją jego urzędu, a mimo to Bierkamp starał się stwarzać wrażenie, że nic złego się jeszcze nie dzieje, że Kraków się utrzyma i Wehrmacht znowu pójdzie do przodu. Wehrmacht do przodu jednak nie szedł, a do sipo napływały meldunki nie tylko z frontów, lecz i z okolic o wiele bliższych, o atakach na samo chody wojskowe i policji podczas przejeżdżania przez leśne drogi, co niepokoiło Bierkampa bardziej, niż sytuacja wojenna. Ograniczał przeto swoje podróże inspekcyjne po kraju do mini mum. Najdłuższe, trwające kilka dni podróże odbył po upadku Powstania Warszawskiego. KdS z Alei Szucha, pozbawiony przez powstańców siedziby, zmuszony był wynieść się (w zmniejszonym składzie) do siedziby swej Aussendienststelle w Sochaczewie; mniej więcej w tym samym czasie radomski KdS, ze względu na bliskość frontu, przeniesiono do Czę stochowy. Befehlshaber podróżował zawsze pod silną osłoną. Używał do podróży dwóch pojazdów: czteroosobowego samo chodu służbowego, w którym jechał z kierowcą i z jednym albo dwoma SS-Unterfiihrerami, oraz sześcioosobowego woj skowego samochodu z SS-Unterfuhrerami uzbrojonymi w pi stolety maszynowe i granaty. Kiedy samochody zbliżały się do okolic zagrożonych, osłona jechała około stu-dwustu me trów przed samochodem Befehlshabera. Gdy niebezpieczeństwo mijało, wóz dowódcy znowu wysuwał się na czoło. Zabezpie czenie było zresztą wszechstronne. Na przykład o wyjeździe Befehlshabera urzędnicy sipo w Krakowie dowiadywali się „najczęściej dopiero wtedy — zaprotokołowano przy jednym z zeznań — gdy Bierkamp ze swoją eskortą był już dawno w drodze i gdy się okazywało, że na wartowni brakuje per sonelu”. Zarówno w drodze jak i w urzędzie Bierkamp stale miał wokół siebie uzbrojonych wartowników. W marcu 1944 za rządził utworzenie dodatkowo wartowniczej służby alarmowej, niezależnie od stałej warty pełnionej przez volksdeutschów, czy obcoplemiennych w budynkach służbowych. Jednostka alarmowa w sile jeden SS-Fiihrer i ośmiu SS-Unterfiihrerów zaczynała pracę po zamknięciu biura. Nie wolno im było opu szczać budynku przez całą noc. Wyposażeni w hełmy i pistole 53