eugeniusz30

  • Dokumenty288
  • Odsłony29 423
  • Obserwuję16
  • Rozmiar dokumentów2.3 GB
  • Ilość pobrań15 754

Piotr Stachiewicz - akcja koppe

Dodano: 6 lata temu

Informacje o dokumencie

Dodano: 6 lata temu
Rozmiar :4.6 MB
Rozszerzenie:pdf

Piotr Stachiewicz - akcja koppe.pdf

eugeniusz30 SKANY2 historia II wojna światowa
Użytkownik eugeniusz30 wgrał ten materiał 6 lata temu.

Komentarze i opinie (0)

Transkrypt ( 25 z dostępnych 94 stron)

WSTĘP Życie jest powinnością w ażniejszą niż śmierć. A le są sytuacje, gdy śmierć jednych staje się pow innoś­ cią w obec życia drugich. Przekazywane do rąk Czytelnika opracowanie stanowi studium o charakterze historyczno-wojskowym jednego ważkiego, zbrojnego wystąpienia żołnierzy Aralii Krajo­ wej. Jak większość prac, przedstawiających tę problematykę, i ta praca nie jest pisana przez zawodowego historyka, Opracowywana była w bez mała trzydzieści lat od wyda­ rzeń, w czasie których szereg źródeł dokumentalnych ule­ gło zniszczeniu, rozproszeniu lub znalazło się w trudno do­ stępnych zbiorach osób prywatnych. Pozostałe dokumenty nie pozwoliłyby na opisanie tego faktu historycznego. W ciągu lat, jakie upłynęły od opisywanych wydarzeń, wielu uczestników i świadków zmarło; nieliczni z tych, którzy przeżyli, mogli mi jednak służyć osobistymi rela­ cjami. Chętnie z nich korzystałem. Relacja osobista też może być źródłem historycznym, choć z natury rzeczy bardzo subiektywnym. Najbardziej subiektywny charakter ma wtedy, kiedy osoby relacjonu- 7

jące odpowiadają na zadawane pytania, a więc — żyjąc w określonych układach polityczno-społecznych — starają się świadomie lub podświadomie eksponować swój punkt widzenia i swoje osobiste sprawy. Usytuowanie ich dzia­ łalności sprzed lat trzydziestu następuje — poza niedoma- ganiami pamięci —'przez pryzmat ich usytuowania dzisiej­ szego. Wobec takiej sytuacji relacje, dotyczące poszczególnych faz opisywanego wydarzenia — trzeba mnożyć, doszukując się coraz większej liczby świadków. Wreszcie zestaw moż­ liwych do osiągnięcia źródeł wyczerpuje się — względnie przy stosowaniu metody porównawczej badający uznaje dane zagadnienie za dostatecznie potwierdzane zebranymi informacjami. Rzecz oczywista, że opierając warsztat pracy na takich — jedynie dostępnych — metodach większymi możliwościami odkrywczymi dysponuje badacz, który był świadkiem opi­ sywanych czasów, uczestnikiem wydarzeń, pokrewnych opisywanym faktom, który niejako podskórnie czuje, co było możliwe, a co nie jest prawdopodobne. Sprawą, wymagającą najwięcej uczciwości i dużej dyscy­ pliny wewnętrznej, jest weryfikacja informacji ze źródeł zebranych: które ze zdarzeń można uznać za wyjaśnione, a których wyjaśnić jednoznacznie nie można. Ta faza pracy przesądza o jej wartości i rzetelności. Historyk na ogół podaje Czytelnikowi proces ujawniania źródeł — lub zaznacza rozbieżności między nimi w postaci przypisów czy aneksów, stanowiących nieraz poważną część opracowania. Autor niniejszego studium odstąpił jednak od tej zasady, upraszczając ją: przedstawia Czytel­ nikowi tylko osoby relacjonujące i ich stosunek do opisy­ wanego faktu oraz oryginalnych dokumentów.. Takie po­ traktowanie sprawy zostało podyktowane nie tyle brakiem wykształcenia historycznego czy nieznajomością warsztatu historyka, ile słusznością — z braku źródeł — przyjęcia takiej metody; nie narusza to jednak wymogów rzetelno­ ści. W przypadkach, w których sprawa nie jest jasna i nie może być jednoznacznie wyjaśniona, autor zaznacza to w tekście bądź przypisach. W odniesieniu jednakże do zagad­ nień, według autora skodyfikowanych i zweryfikowanych dostatecznie i jednoznacznie, powoływanie się na źródła byłoby zbędnym obarczaniem uwagi Czytelnika, szczegól­ 8 nie, że wiele z tych źródeł nie ma charakteru pisanego bądź powszechnie dostępnego. Tak więc jest to opracowanie o charakterze historycz­ nym powstałe z weryfikacji źródeł pierwotnych, przepro­ wadzonej przez świadka opisywanego okresu i uczestnika zachodzących w nim wydarzeń. Autor, co jest zrozumiałe, jest przekonany, ze przedsta­ wiona praca nie zawiera błędów, choć równocześnie ma poczucie tego, że niektóre problemy nie są wyjaśnione do końca. Jest także świadom, że na ich wyjaśnienie już za późno i że dla żyjących wspomnienia te nie są obojętne. Opisywana operacja specjalna „Koppe” poza znaczeniem moralnym miała mieć — choć w konsekwencjach nie miała — wyjątkową wagę polityczną., Zatem jej charakter nie ułatwia zadania. Tych parę wyjaśnień winno Czytelnikowi zobrazować nie tylko ogrom trudności i włożonej pracy zarówno „przy biurku”, jak i w czasie kilkunastu wędrówek terenowych szlakiem akcji — ale przede wszystkim winno określić metodę pracy. Przedstawiając niniejsze studium — pamięć szczególnie serdeczną kieruję ku osobie nieżyjącego już prof. dr. Sta­ nisława Herbsta, który dopomógł mi warsztat pracy wy­ kształcić i wdrożyć się w dyscyplinę — przy braku doku­ mentów — takiej właśnie metody przedstawiania faktów z dziejów walk polskiego podziemia w okresie drugiej wojny światowej.

Front Piąty rok okupacji niemieckiej miał się ku końcowi, gdy u podnóża wzgórza wawelskiego w Krakowie, mie­ szczącego siedzibę najwyższego namiestnika hitlerow­ skiego dla części ziem polskich, ujętych administracyj­ nie w tzw. Generalną Gubernię — gubernatora gene­ ralnego — rozległy się strzały, skierowane w pierw­ szego po nim dygnitarza, współodpowiedzialnego — na najwyższych szczeblach władzy — za biologiczne wyniszczenie narodu polskiego *. Echo tych strzałów — mimo że oddawanych tylko z pistoletów — było donoś­ ne. Słychać je było na Wawelu, w Krakowie, Warsza­ *Do dziś nie jest rozstrzygnięty problem, na temat którego toczyła się od lat dyskusja: kompetencji generalnego guberna­ tora i sekretarza do spraw bezpieczeństwa oraz zakresu odpo­ wiedzialności każdego z nich za politykę wobec Polaków. Część dyskutantów skłaniała się w kierunku obciążenia większą ini­ cjatywą i większą odpowiedzialnością sekretarza do spraw bez­ pieczeństwa, jako funkcjonariusza w tym zakresie pierwszopla­ nowego — przed generalnym gubernatorem — podległego wprost Heinrichowi Himmlerowi. 11

wie; ich odgłos szedł na Generalną Gubernię, przebijał się wśród zawieruchy wojennej przez Europę. Wyciszyć ich nie było w stanie nawet to, że pociski — nie mogąc przebić stalowych, ochronnych pancerzy i trafić w cel — odbijały się, nie pozwalając na zrealizowanie postawionego zadania: usunięcia sekretarza do spraw bezpieczeństwa w tzw. rządzie Generalnej Guberni, ge­ nerała Waffen SS i generała policji —■Wilhelma Kop- pego. Przez pięć lat okupacji działania obu stron nabierały rozmachu, dochodząc w drugiej połowie roku 1944 do szczytowego natężenia. Hitlerowcy rachowali kolejny, piąty już milion wymordowanych Polaków, doprowa­ dzając nasilenie terroru, represji i mordów do niezna­ nych rozmiarów, naród zaś — skazany na zagładę i ma­ sowo codziennie torturowany — podejmował kolejną akcję: w jego działalności konspiracyjnej liczone one już były w dziesiątkach tysięcy *. styczeń — 1125 czerwiec — 5699 luty — 1384 lipiec — 4340 marzec — 2491 sierpień — 6214 kwiecień — 3301 w rzesień — 5426 m aj — 4132 październik — 6208 Ogółem w ciągu 10 m iesięcy 40 320. Cały naród cierpiał i cały naród walczył. Starzy, młodzi i najmłodsi, nawet dzieci. Wszystkie zawody, klasy i warstwy społeczne, ludzie, których jedynym obliczem był patriotyzm, zawodowi wojskowi, a także ci, co czuli wstręt do przemocy i używania broni, ludzie * AW IH, sygn. 5—175, R—145, tzw. zbiory „A leksandryj­ skie”. M eldunki m iesięczne Dowództwa Okręgu Wojskowego (stanowiące zbiorcze zestawienie m eldunków tzw. kom endan­ tu r polowych W ehrm achtu, W ehrkreiskom m ando) z terenu G eneralnej Guberni zaw ierają liczby, dotyczące wszelkiego rodzaju akcji, skierow anych przeciwko Niemcom lub własności niem ieckiej, które przykładowo podajem y dla 10 miesięcy w ro k u 1943. 12 obojga płci — wszyscy włączeni byli w działania i akcje przeciwokupacyjne. Bezkompromisowość postawy całego narodu budziła zdumienie, wysiłek wojskowych w akcjach zbrojnych był godny podziwu, ale najwięcej uczucia i wzruszeń budził wtedy i dzisiaj — udział w nich młodzieży i młodocianych, nauczonych i przyuczonych, a szczegól­ nie nie znających w ogóle rzemiosła wojskowego, ale reagujących sercem na każdy akt przemocy wroga, na wszystkie cierpienia, tłamszenie godności człowieka, jego uczuć patriotycznych; włączających się w każde działanie wymierzone w ciemiężycieli, broniącej i chro­ niącej przed nimi własnych kolegów. Strzały pod Wawelem miały swoje echo, ale same były echem innych strzałów, oddanych w marcu 1943r. w Warszawie, pod Arsenałem. Tam zaczęła się zorga­ nizowana zbrojna miejska walka harcerzy Szaroszere- gowych, włączonych jako Grupy Szturmowe niespełna pół roku przedtem w szeregi Armii Krajowej. I tam, pod Arsenałem, i tu, pod Wawelem, oba zespoły akcyj­ ne rwały się do walki, oba — choć w różnym stop­ niu — stawiały na pierwszym miejscu karność, dyscyp­ linę, chęć najlepszego wykonania rozkazu, zasadę współdziałania zespołowego, ochronę kolegów, szczegól­ nie rannych. W obu młodzieżowych zespołach średnia wieku nie przekraczała 21 lat. Obie akcje zakończyły się częściowym powodzeniem: osiągnięto niektóre cele o za­ sadniczym znaczeniu. Obie także były wykonywane przez młodzież nie znającą w zasadzie rzemiosła woj­ skowego, w większości nie przyuczoną do niego nawet konspiracyjnie. Decydowały nie umiejętności walki, lecz postawa etyczno-moralna, patriotyzm. I dlatego konfrontacja wychowawczych ideałów z okupacyjną rzeczywistością często dawała priorytet sferze spraw etyczno-moralnych przy równoczesnym 13

braku respektowania praw samej walki. Ładunek jed­ nak emocjonalno-ideowy działań szeregów harcerskich Armii Krajowej był tak olbrzymi, że przesłaniał zda­ rzające się niepowodzenia taktyczne. Walka w latach 1939—1945 nie była kwestią wyboru, była nakazem życia narodu. Decydowali się na nią nie tylko ci, którzy mieli predyspozycje czy umiejętności, lecz przede wszystkim ludzie, którzy nie umieli być obojętni, a głę­ boko odczuwali potrzebę obrony wszelkich wartości humanitarnych i patriotyczno-narodowych. A więc ci, którzy sprawy te emocjonalnie stawiali wyżej od włas­ nej sytuacji życiowej, od właściwego każdemu człowie­ kowi przywiązania do życia. Zatem przede wszystkim młodzież. Dowódcą operacji specjalnej „Koppe” był kpr. pchor. (w okresie powstania już ppor.) „Rafał” (Stanisław Le­ opold). Jego udział w samej akcji, jak i objęcie funkcji dowódcy nie było przypadkowe. Było kwestią świado­ mego wyboru i celowego przejścia z walki cywilnej na drogę walki zbrojnej, rezultatem stopnia jego świado­ mości i zaangażowania. Nie wynikał ze szlifowanych przez lata czy zdobywanych umiejętności wojskowych ani wrodzonych cech charakteru. Stanisław Leopold urodził się 9 stycznia 1918 r. jako młodszy z dwóch synów Stanisława i Małgorzaty z Ro- mockich Leopoldów. Była to rodzina ziemiańska, ale nie tyle sam fakt pochodzenia jest ważny, ile atmo­ sfera i wychowanie. Obie rodziny: Leopoldów i Ro- mockich miały wyjątkowo bogate tradycje walk nie­ podległościowych. Dwory ich zapełnione były rodzinnymi pamiątkami i żywą tradycją działalności pradziadów i dziadów, któ­ rzy uczestniczyli w szeregu ważnych dla historii Polski wydarzeniach. Pradziad Stasia, Kazimierz Leopold, był porucznikiem w 16 pułku piechoty kompanii grenadie- 14 Stanisław Leopold, „Rafał" rów, „Wielkiej Armii” napoleońskiej, później walczył już w stopniu kapitana w powstaniu listopadowym. Brat Kazimierza poległ — w stopniu kapitana — w bit­ wie pod Berezyną. Dziadek ze strony matki, Juliusz Romocki, brał udział w bitwie pod Sędziejowicami jako oficer w oddziałach Taczanowskiego, dziadek zaś ze strony ojca czynnie działał w „Sokole”, w którym swą pracę społeczno-polityczną rozpoczynał ojciec Stasia. Niezależnie od tych opowiadanych tradycji \v dworach przechowywano niezliczoną liczbę pamiątkowych mun­ durów, starej broni i innych akcesoriów, związanych z polskimi walkami niepodległościowymi. Poza tym ojciec Stanisława był działaczem Samorządowej Izby Rolniczej. Staś bardzo szybko nauczył się — chociaż początko­ wo w chłopięcy jeszcze sposób — widzieć, a może tyl­ ko wyczuwać różnice w poziomie życia i statusie spo­ łecznym różnych grup ludności, zamieszkałej na wsi. Dostrzegał różnice w poziomie bytowania dworu i czworaków, z niejakim zażenowaniem odnosząc się do wspólnych zabaw dziecięcych: dzieci równych, 15

a jednak innych. To połączenie mimo wszystko dwóch światów: dworskiego i czworaków wpływało na kształ­ towanie osobowości dorastających dzieci — zarówno rodziny Leopoldów, jak i Romockich (Andrzej Romocki, późniejszy kapitan, harcmistrz ,,Morro” * i Jan Romoc­ ki, późniejszy podporucznik, podharcmistrz „Bonawen­ tura” **). W tym czasie kształtuje się w nim poszano­ wanie ciężkiej i solidnej pracy. Mając dziesięć lat Staś zostaje — po okresie nauki w domu — umieszczony w gimnazjum Zgromadzenia Kupców w Łodzi. Wkrótce po rozpoczęciu nauki należy do nielegalnej (w szkole średniej) komórki szkolnej Związku Polskiej Młodzieży Demokratycznej. W roku 1935 zapisuje się do Szkoły Głównej Handlowej w Warszawie. W czasie studiów, poświęconych problematyce spółdzielczości rolniczej, rozwija i wzbogaca zamiłowania do zagadnień społecz­ nych. Wzbogaca je przede wszystkim dzięki poznaniu Bolesława Srockiego, który wywiera trwałe i decydu­ jące piętno na charakterze i umysłowości Stanisława, najpierw dublując, a później zastępując mu ojca. Bolesław Srocki, człowiek niepozorny, fizycznie ułomny, o olbrzymiej inteligencji i kulturze, wycho­ wawca i urodzony pedagog, o zasobie wiedzy, predesty­ nującej go do miana humanisty, reprezentujący po­ glądy postępowe, lewicujące — posiadał sugestywny dar przekonywania i umiejętność przekazywania swej wiedzy; mógł i wywierał przemożny wpływ na mło­ dzież. Mimo że był niemal dwukrotnie starszy i wobec * A ndrzej R o m o c k i (lat 21) — dowódca drugiej kom ­ panii „Rudy” batalionu „Zośka”. Odznaczony Krzyżem VM i dw ukrotnie Krzyżem W alecznych, poległ 15 września 1944 r. w Pow staniu W arszawskim na ul. Solec. ** Jan R o m o c k i (lat 19) — dowódca drużyny w plutonie o kryptonim ie „Sad” drugiej kom panii „Rudy” batalionu „Zoś­ ka”. Odznaczony K rzyżem VM i K rzyżem W alecznych, poległ 18 sierpnia 1944 r. w Pow staniu W arszaw skim na ul. M iodo­ wej. 16 skupionej wokół niego młodzieży troskliwie opiekuń­ czy — potrafił nauczyć ją myślenia, społecznego po­ dejścia do rozważanych problemów. Jak rzadko — zetknięcie się Bolesława Srockiego ze Stanisławem było spotkaniem dwóch przystających do siebie intelektualnie ludzi, których wzajemny stosunek rozwinął się już na początku okupacji. Platformą, na której następuje ich poznanie, jest wspólne uczestnictwo w ZPMD * oraz działalność re­ dakcyjna w organie prasowym tego związku, przezna­ czonym dla młodzieży szkolnej, „Czerwone Tarcze”, a także redakcji pisma „Naród i Państwo” **. Studia kończy Stanisław w roku 1939 ze specjaliza­ cją: spółdzielczość. W chwili wybuchu wojny jest już w pełni ukształtowanym człowiekiem: postawnym, wy­ sokim, przystojnym, wyczulonym społecznie, znającym podstawowe niesprawiedliwości socjalne Polski między­ wojennej, o dominującej umysłowości i charakterze predestynujących go do przywództwa, przede wszyst­ kim intelektualnego. We wrześniu 1939 r. nie bierze udziału w wojnie. Nie otrzymuje wezwania do wojska w Warszawie, w której przebywa do ostatnich dni sierpnia, wyrusza więc ostatnim odchodzącym z Warszawy do Łodzi po­ ciągiem i dociera do rodzinnego majątku. Ogólne za­ mieszanie nie pozwala mu na ochotnicze przyłączenie się do oddziałów wojskowych, a później musi porzucić * Związek Polskiej Młodzieży Dem okratycznej (ZPMD). Za­ łożony został w roku 1927. N aw iązyw ał do tradycji Zetu. W 1936 r. ulega podziałowi i przekształceniu. ** Do redakcji pism a „Naród i P aństw o”, będącego organem form alnie w tedy już nie istniejącego „Zw iązku N apraw y Rze­ czypospolitej” (lewicującego odłamu sanacji), w ydawanego od lutego 1931, w prow adził w roku 1938 Stanisław a Leopolda — Bolesław Srocki redaktor naczelny tego pisma, działający ów­ cześnie w tzw. Towarzystwie Straży K resowej. Por. Bolesław Srocki: ^ W t^ p v ą e c iw k o T ow arzystw u Straży K resow ej w pra­ sie i se/rm% 1921. 17

myśl o przedzieraniu się do walczącej Warszawy. Po­ wodem tego jest niemal bezzwłoczne po wkroczeniu Niemców aresztowanie ojca Stanisława i wywiezienie go jeszcze we wrześniu 1939 r. do obozu koncentracyj­ nego w Oranienburgu, w którym zostaje zamordowany 7 marca 1940 r. Stanisław musi się zaopiekować matką i próbuje — jeszcze pełen złudzeń — wpłynąć na los ojca. Gdy mu się to nie udaje, w październiku przyby­ wa z powrotem do Warszawy, Warszawy pierwszego miesiąca okupacji i budowy zrębów wielostronnej kons­ piracji. Ponownie styka się Stanisław z Bolesławem Srockim, próbując nawiązać zerwane nici kontaktów młodzieżowych — redakcyjnych, szkolnych, społecz­ no-politycznych. Wspólnie dochodzą do wniosku, że najwłaściwszą drogą Stanisława w konspiracji nie jest walka zbrojna, lecz opór i przeciwdziałanie zarzą­ dzeniom okupanta, zmierzającym do zahamowania roz­ woju młodzieży, do jej zdeprawowania moralnego i in­ telektualnego. Obaj nie mieli zacięcia ani ochoty do budowy wielkich konspiracyjnych organizacji młodzie­ żowych. Poszli w kierunku bardziej kameralnym; do­ boru określonego, dość ścisłego środowiska chłopców i dziewcząt, których walory umysłowe i zawiązki wy­ sokiego poziomu intelektualnego stwarzały przesłanki do ukształtowania ich na przyszłych luminarzy powo­ jennego życia umysłowego Polski. Grupy tej młodzieży zaczęły formować się już w 1939 r., choć zorganizowaną formę i nazwę przyjęto dopiero w 1941 r. Była to naz­ wa zapożyczona z organizacji młodzieżowej sprzed I wojny światowej ;— „Przyszłość” (w skrócie nazywa­ na „Pet”). Organizacja ta zaczęła wydawać własne pi­ semko na powielaczu, także pt. „Przyszłość”, którego redaktorem był Stanisław. „Pet” podzielony był terytorialnie na okręg północny Warszawy, tzw. „Pet — żoliborski”, i okręg południo- 18 Jerzy Zborowski, „Jeremi” wy, tzw. „Pet — mokotowski”. Przywódcą pierwszej grupy męskiej był „Jurek Żoliborski” („Jeremi” — Je­ rzy Zborowski, późniejszy zastępca dowódcy batalio­ nu „Parasol”), przywódcą drugiej męskiej — kuzyn Stanisława, Andrzej Romocki (późniejszy dowódca II kompanii batalionu „Zośka”). Faktycznym kierowni­ kiem, wychowawcą i ideologiem obu grupt był Stanis­ ław, choć inspirację i wiele pomysłów czerpał od Bo­ lesława Srockiego. Główne zadania tej organizacji i kie­ runki działania — to praca nad wyrobieniem własnego charakteru, uformowaniem światopoglądu z przekona­ niem o konieczności daleko idącej przebudowy ustroju społecznego i podstaw gospodarczych Polski powojen­ nej, celowe, najszersze i najgłębsze przygotowanie do przyszłej pracy publicznej w wybranym przez siebie kierunku, wreszcie aktualny udział w walce o wolność. Dyskusje nad obszarem ziem zachodnich i północnych, które miałyby być przyłączone do Polski po wojnie, ich strukturą społeczną i ekonomiczną, profilem zagos­ podarowania, zakresem i zasięgiem przebudowy socjal­ 19

nej, narodowościowej i demograficznej, oczywiście nie obejmowały ziem zachodnio-północnych PRL w ich dzisiejszym kształcie, ale bardzo zbliżonym. W tę sferę działania „Pętu” głównie zaangażowany jest Stanisław, mimo iż „Pet” równolegle bierze intensywny udział w akcjach małego sabotażu, prowadzonego przez „Wa­ wer” na podstawie porozumienia z inicjatorem i kie­ rownikiem tych akcji, Aleksandrem Kamińskim. Na tej płaszczyźnie następuje zbliżenie się i nawiązanie kon­ taktów z Szaroszeregowcami. Nadchodzi schyłek roku 1942, podział Szarych Sze­ regów i wydzielenie Grup Szturmowych. Wzmaga się walka czynna. Młodzież „Petowska” nie chce pozostać na uboczu; rozumie to również Stanisław. „Pet” zostaje włączony w Grupy Szturmowe, w jeden z najbardziej aktywnych odcinków walki. Jest to wynik długich ne­ gocjacji Stanisława z Kwaterą Główną Szarych Szere­ gów, w wyniku których zapada decyzja włączenia, ale pod szeregiem warunków obwarowujących użycie tej młodzieży w walce. Nie po to ich chronił Stanisław, wkładał w ich wychowanie całe serce, by teraz mieli ginąć lub być narażeni na częstokroć zgubne skutki stałego obcowania z bronią. A więc więź „Petowska” ma istnieć nadal. I rzeczywiście istniała, choć z ten­ dencją coraz większego rozluźniania się; układ organi­ zacyjny przetrwa do późnej wiosny 1943 r. Równolegle z „Petem” Stanisław wchodzi w skład Kwatery Głów­ nej Szarych Szeregów i w niedługim czasie otrzymuje stopień harcmistrza. Prawdopodobnie pod koniec 1943 r. rozpoczyna III turnus szkoły podchorążych**. * Nie uzyskano dotąd wiarygodnego potw ierdzenia ukończe­ nia przez „Rafała” konspiracyjnej szkoły podchorążych. ZWZ — AK w W arszawie ogółem przeprow adziła 4 kursy szko­ ły podchorążych, z których ostatni, przebiegający w okresie: XI/43 — V/44, nosił nazw ę „A grykola” i traktow any był jako podchorążów ka Szarych Szeregów. Na tym kursie „R afała” 20 Zostaje redaktorem pisma Grup Szturmowych pt.: „Pismo Młodych” *, później redaktorem pisma „Agencja Młodych” **. Jest także inspektorem KG Szarych Szeregów; pod jego bezpośrednią opieką pozo­ staje „Ul Zboże”, czyli chorągiew lubelska, rozbita are­ sztowaniami kadry instruktorskiej w roku 1943. Nadchodzą dalsze zmiany organizacyjne. Warszaw­ skie Grupy Szturmowe, włączone już w szeregi Armii Krajowej na zasadzie oddziałów wojskowych, dzielą się w sierpniu 1943 r. na dwa oddziały: „Zośka” i „Pa­ rasol” (pierwsze kryptonimy: „Agat” i „Pegaz”). „Pet Żoliborski” wchodzi w skład kompanii „Para­ sol”, „Pet mokotowski” w skład „Zośki”. Stanisław mocno i boleśnie przeżywał podział „Pę­ tu” i włączenie go do dwóch oddziałów. Więź Stanisła­ wa z „Petowcami” — mimo że nadal intelektualnie silna — na co dzień słabnie coraz bardziej. Żyją inny­ mi problemami, mają wspólną platformę porozumienia na płaszczyźnie humanistycznej, schodzącej coraz bar­ dziej na plan drugi, ale nie istnieje ona w ogóle w sfe­ rze najbardziej absorbującej uwagę: działań wojsko­ wych. We wrześniu 1943r. „Jurek Żoliborski” dowo­ dzi zbrojną akcją na kata Pawiaka, Biirkla ***, w któ- z pew nością nie było. Jako instruktor K G Szarych Szeregów „R afał” m ógł najpraw dopodobniej ukończyć III k urs szkoły podchorążych AK w okresie III/43 — X/43, którego uczestnika­ mi była znaczna część członków K G Szarych Szeregów, a sze­ fem kursu był „Piotr” „Piotr Pom ian” (Eugeniusz Stasiecki). Stopień harcm istrza otrzym ał „R afał” 27 grudnia 1943 r. * „Pismo M łodych” — zaczęto w ydaw ać w r. 1943, a konty­ nuowano w r. 1944 pod nazw ą „B rzask”. Było ono organem Grup Szturm owych. W ydawała je K w atera Główna Szarych Szeregów. Nie jest spraw ą rozstrzygniętą, czy „R afał” pisyw ał do nich artykuły; brak dostatecznie przekonyw ających doku­ mentów. ** „Agencja M łodych” — pismo to zaczęto w ydaw ać z chw i­ lą objęcia oddziaływ aniem harcerskim młodzieży, któ ra nie znalazła się w Szarych Szeregach. *** O berscharfuhrer F ranz B i i r k l zginął z w yroku K ierow ­ nictw a W alki Podziem nej w akcji wykonanej przez zespół od- 21

Józef Szczepański, „Ziutek'' rej pierwszym wykonawcą jest przyjaciel Stanisława, Bronisław Pietraszewicz. Mimo wszelkich oporów wewnętrznych, mimo nalegań Srockiego: pozostania przy dotychczasowej pracy, mimo obowiązków zwią­ zanych z posiadaniem młodziutkiej żony i dopiero co urodzonego dziecka — zaczynają się w Stanisła­ wie rodzić wątpliwości, czy obrana przez niego droga jest słuszna. Czy ma moralne prawo działać dalej na odcinku walki cywilnej, w chwili gdy jego młodsi ko­ ledzy i przyjaciele znajdują się w pierwszej linii walki zbrojnej. Nie bez znaczenia na pewno pozostaje tu przykład obu kuzynów Stanisława: Andrzeja i Janka Romockich, zaangażowanych w działania oddziału „Zoś­ ka”, biorących udział w akcjach dywersyjnych, inten­ sywnie uczących się rzemiosła wojskowego, zdobywa­ jących doświadczenie bojowe, a w szczególności — przy­ kład bliskiego Stanisławowi Janka. Rozstrzyga wątpliwości i wyzwala decyzję przepro- działu „A gat” w dniu 7 w rześnia 1943 r. na rogu ulic M arszał­ kow skiej i Litewskiej. 22 wadzona przez „Parasol” — pod dowództwem Bronisła­ wa Pietraszewicza „Lota” — w dniu 1 lutego 1944 r. akcja na Kutscherę. Powierzenie dowództwa tej akcji Bronkowi, jego śmiertelne w niej ranienie, a wreszcie śmierć w dniu 4 lutego 1944 r. — w wyniku odniesionych postrza­ łów — wstrząsnęły Stanisławem Leopoldem głęboko i spowodowały niewzruszoną już decyzję przejścia do pierwszej linii frontu walki zbrojnej. Na przełomie lutego i marca 1944 r. obejmuje funkcję, pozostawioną przez Bronka: zostaje dowódcą pierwszego plutonu (a następnie pierwszej kompanii) oddziału „Parasol” *, obierając sobie pseudonim „Rafał” **. Ma wtedy ukończone 26 lat, jest w pełni dojrzałym, choć nie oswojonym z walką mężczyzną, skupiającym w sobie szereg rozlicznych, choć nie wojskowych zalet. Już w czasie Powstania Warszawskiego, po śmierci „Ra­ fała” na Starym Mieście, jego podkomendny i współ­ uczestnik operacji specjalnej „Koppe”, znany „Para­ solowy” twórca piosenek i wierszy, „Ziutek” (Józef Szczepański) napisze w wierszu jemu poświęconym: * W miesiąc później, w kw ietniu 1944 r., nom inacją n a do­ wódcą batalionu otrzym ał dr inż. Adam B o r y s (kpt. „Pług”). Zm iana struktury kom panii o ówczesnym kryptonim ie „Pe­ gaz” — na stru k tu rą batalionu „Parasol” — trw ała do czerwca 1944 r. T ak wiąc form alnie „P arasol” w kw ietniu 1944 r. był już oddziałem na etacie batalionu, choć w ew nętrznie posługi­ wano się jeszcze przez trzy, cztery m iesiące — a w niektórych przypadkach naw et do czasów P ow stania W arszawskiego — nom enklaturą kom panii. S tąd — gdy m ow a w tekście jest o pierw szym plutonie czy pierw szej kom panii — należy je traktow ać jako synonim. ** W ybór pseudonim u, jak to się często zdarzało, nie był przypadkow y. Poprzedziły go długie dyskusje w gronie rodziny i najbliższych przyjaciół. Stanisław Leopold szukał w zoru po­ czątkowo wśród postaci Sienkiewiczowskich; zależało m u jed­ nak na tym , by postać stanow iła sym bol nie tylko patriotyz­ m u, ale rów nież posiadała w alory społecznego zaangażowania. Po długich debatach — za nam ow ą B. Srockiego, który był wielbicielem Żerom skiego — w ybrano „R afała” (Olbromskiego). 23

Ty nie byłeś z krw i, kości żołnierzem , Nie kochałeś sią w łunach i wrzaw ie, W karabinie, peemie, bagnecie. Byłeś jednym z tych nielicznych na świecie, Którzy walczą, a serce im krw aw i, Że nie o to się biją, w co wierzą!... Droga życia „Rafała” skończyła się w niespełna pół roku po przyjściu do „Parasola”. Poległ w ataku, któ­ rego celem było odbicie Pałacu Radziwiłłów w nocy 25 sierpnia 1944 r. Pozostawił żonę, osierocił dziecko, opuścił żyjących jeszcze przyjaciół i „Petowców”. Ta­ kie były prawa tamtych lat. Podlegał ich działaniu „Rafał” i jego koledzy, choćby wspomniany wyżej „Ziutek”, który ciężko ranny 1 września 1944 r., w cza­ sie ostatnich walk na pl. Krasińskich, przeniesiony kanałami do śródmieścia i powtórnie ranny w czasie bombardowania szpitali — zmarł 10 września. Prezentując „Rafała” mamy na myśli nie tylko przed­ stawienie Czytelnikowi sylwetki dowódcy operacji specjalnej „Koppe” — jako człowieka operację tę orga­ nizującego i nią dowodzącego, ale również pokazanie jego drogi życia — jako przedstawiciela jednego z nur­ tów ideowych, które powodowały młodzieżą i kiero­ wały ją na pierwszą linię zbrojnej walki o Niepodległą Polskę. Główny cel uderzenia Koppe nie był mordercą w potocznym rozumieniu tego określenia. Sprawując w omawianym okresie funkcję wyższego dowódcy SS i policji „Wschodu” oraz sekretarza do spraw bezpieczeństwa w tzw. „rzą­ dzie” GG — w stopniu Obergruppenfiihrera, generała Waffen SS i generała policji — był funkcjonariuszem, tworzącym koncepcje okupacyjnej administracji nie­ mieckiej, w zakresie spraw bezpieczeństwa na terenach Generalnej Guberni i na wschód od niej. Podlegając częściowo kompetencjom generalnego gubernatora, dr. Hansa Franka, był jednocześnie przedstawicielem i delegatem Reichsfiihrera Rzeszy, Heinricha Himmle­ ra, w szczególności w zakresie umacniania niemczyzny na zajętych obszarach. Wilhelm Koppe urodził się 15 czerwca 1896 r. w Hil- desheim jako syn komornika sądowego. W roku 1930 wstąpił do NSDAP i SA otrzymując legitymację z nu­ merem 305 584. W styczniu 1932 r. wstępuje do SS i otrzymuje legitymację z numerem 25 955. Po objęciu 25

władzy przez Hitlera Koppe robi zawrotną karierę. W roku 1933 jest już SS-Standartenfiihrerem (pułkow­ nikiem), w roku 1934 zostaje SS-Brigadenfuhrerem (generał-majorem), a w roku 1936 — SS-Gruppen- fiihrerem (generał-porucznikiem). W trzecim roku drugiej wojny światowej awanso­ wany zostaje do stopnia SS-Obergruppenfiihrera (ge­ nerała). Ponadto jeszcze 10IV1941 r. zostaje genera- łem-porucznikiem policji, a 30 11942 r. generałem po­ licji. 1VII 1944 zostaje mianowany generałem Waffen SS. Od 26 października 1939 r. do 17 stycznia 1945 r., a więc przez cały okres okupacji niemieckiej, Koppe działa w Polsce. Od 26 października do końca tego miesiąca 1943 r. jest wyższym dowódcą SS i policji w Poznańskiem, przekształconym wówczas wraz z in­ nymi podległymi obszarami w „Okręg Rzeszy — Kraj Warty”. Formalnie od 10 listopada 1943 r., a faktycznie od pierwszych dni listopada 1943 r. przeniesiony zosta­ je do Generalnej Guberni na analogiczne stanowisko, opuszczone przez Friedricha Krugera po czteroletnim jego urzędowaniu. Schyłkowy okres urzędowania Krugera i początko­ wy Koppego — to okres zdecydowanego zaostrzenia terroru wobec Polaków i polskości. Przyjście Koppego do GG, czasowo związane z objęciem funkcji dowód­ cy SS i policji na tzw. dystrykt warszawski przez ge­ nerała SS i generała policji Franza Kutscherę, to okres rozpętania na terenie GG jednej z największych akcji represyjnych, u podstaw której legło znane rozporzą­ dzenie generalnego gubernatora Franka „o zwalczaniu napaści na niemieckie dzieło odbudowy”, wydane w październiku 1943 r. i uzupełnione w pół roku póź­ niej przez Koppego rozkazem wprowadzającym tzw. „odpowiedzialność rodową”. Oba te akty „normatyw­ ne”, zezwalające na bezkarne mordowanie ludności pol­ 26 skiej całymi rodzinami, powszechne wprowadzenie miażdżącej psychikę ludności metody publicznych roz­ strzeliwań ulicznych, niezależnie od masowych mordów potajemnych, wprowadzanie coraz większych sił do walki z ruchem podziemnym, stosowanie coraz bardziej bestialskich metod walki spowodowało, że Koppe nie tylko z racji piastowanych funkcji, ale i osobistego w ich wykonywaniu zaangażowania — został niemal bezzwłocznie po objęciu stanowiska wciągnięty przez Kierownictwo Walki Podziemnej na następne po gene­ ralnym gubernatorze miejsce w wykazie tzw. „Akcji Główek” *, co równało się wyrokowi śmierci. Równocześnie intensyfikacja wielostronnej walki podziemnej z okupantem spowodowała rozkaz KG AK, nakazujący natychmiastowe usunięcie Koppego **. * Niem cy uderzali — w ram ach ogólnego terroru — szcze­ gólnie zaciekle i konsekw entnie w czołowych przedstawicieli społeczeństwa polskiego, pochodzących z różnych w arstw i róż­ nych zawodów. W odpowiedzi na to zrodziła się koncepcja uderzenia w pro­ m inentów niem ieckiej adm inistracji — funkcjonariuszy, repre­ zentujących instytucje, prow adzące najbardziej szkodliwą działalność, w ym ierzoną przeciwko Polakom . A kcje tego typu zaczęły się w ro k u 1942, ale dopiero w na­ stępnym uzyskały form ę zorganizowaną. Założone zostały w y­ kazy im ienne czołowych hitlerowców, ustalono hierarchię ude­ rzeń, zaczęto szkolić specjalnie oddziały, które m iały je w yko­ nywać. K ryptonim tei akcji brzm iał: ..Akcja Główki”. ** Koppe jako jeden z głównych prom inentów zbrodni hit­ lerow skich wobec naszego narodu, dw ukrotnie został um iesz­ czony na listach UNWCC i nie ukarany... Choć od szeregu lat znany jest w kołach kupieckich Bonn.

Pierwsze próby krakowskie Kraków w planach hitlerowskich miał być pierwszym miastem w Polsce (tzw. Generalnej Guberni), prze­ kształconym w miasto niemieckie, nie tylko z nazwy, ale głównie z charakteru wewnętrznego i składu lud­ ności. Dlatego został „stolicą” tzw. Generalnej Guber­ ni, a więc siedzibą najwyższych władz okupanta. Na Wawelu znajdowały się apartamenty prywatne i re- cepcyjne generalnego gubernatora oraz innych najwyż­ szych dostojników niemieckich, w tym i Koppego. Sie­ dzibą tzw. rządu Generalnej Guberni, czyli miejscem urzędowania również Koppego, był budynek główny Akademii Górniczo-Hutniczej, położony przy alei Mic­ kiewicza 30. Nasycanie Krakowa niemiecką ludnością cywilną, urzędami niemieckimi, policją jawną i tajną, żandarmerią i innymi formacjami niemieckimi było znacznie większe niż w Warszawie, sprowadzanej po­ woli do znaczenia, a w przyszłości i wielkości miasta prowincjonalnego, powiatowego. Proces degradacji Warszawy ledwo się zresztą zaczął 28 Generalna Gubernia. Rejon Krakowa, podział na obwody i inspekto­ rat „Maria”

i poza pociągnięciami natury administracyjnej oraz brakiem wszelkich inwestycji sprowadzał się raczej do sfery planów perspektywicznych. Kraków natomiast w zamiarach niemieckich miał zostać uczyniony mias­ tem niemieckim i przeobrażenie jego w tym kierunku następowało dość szybko. Wystarczy przytoczyć, że na około 300 000 mieszkańców okupacyjnego Krakowa około 50 000 stanowili Reichs- i Volksdeutsche, co ozna­ cza, że co szósty statystycznie mieszkaniec stanowił zagrożenie ludności polskiej i oddziałów podziemnych. Analogiczny stosunek w Warszawie charakteryzuje się liczbą około co trzydziestego mieszkańca, który był Niemcem lub osobą z nimi związaną. Charakterystyka ta wypadnie jeszcze gorzej dla Kra­ kowa, jeżeli zważymy, że zaludnienie na 1 km2 w Kra­ kowie wynosiło ca 4 500 osób, podczas gdy w Warsza­ wie ca 8 300 osób, a tzw. dzielnica śródmiejska w Kra­ kowie była od warszawskiej około 10 razy mniejsza, przy czym w Krakowie stanowiła prawie w całości tzw. dzielnicę niemiecką, podczas gdy w Warszawie znaczna jej część nie należała do niej. Liczby — aczkolwiek bardzo wymowne — nie oddają zdecydowanie różnej atmosfery obu miast pod okupa­ cją. Podczas gdy w Warszawie odczuwało się czasami „powietrze”, można było złapać oddech, stąpało się nie­ kiedy głośno i otwarcie rozmawiało, w Krakowie roz­ mowy wiodło się szeptem, stąpało bezszelestnie i led­ wie oddychało. Nad Krakowem zalegała bez przerwy powała niemieckiego terroru, inwigilacji, węszenia. Różnica w sytuacji obu miast miała od samego początku okupacji odbicie w sytuacji ruchu podziemnego. Roz­ poczęte w roku 1940 i ciągnące się nieprzerwanie do połowy roku 1941 aresztowania w organizacjach pod­ ziemnych doprowadziły do znacznego rozbicia Ko­ mendy Okręgu AK w Krakowie. Podjęte środki ostroż- 30 ności i zabezpieczenia nie uchroniły jednak od dalszych wsyp o tak masowym charakterze, że były okresy cał­ kowitego zamarcia działalności podziemia. Aczkolwiek i w Warszawie zdarzały się wsypy, nigdy jednak nie miały tak masowego charakteru, nigdy również nie doprowadziły do dezorganizacji na szerszą skalę i do unicestwienia działalności całych odcinków. Wypływało z tego znaczne utrudnienie pracy konspi­ racyjnej w Krakowie, nie mówiąc już o możliwościach prowadzenia akcji zbrojnych na skalę Warszawy. Orga­ nizowane w Krakowie życie podziemne miało te same ramy organizacyjne co w Warszawie, różne zaś było zasadniczo w formach prowadzonej walki zbrojnej i jej rozmiarach. Przeważał indywidualnie przeprowadzany zamach, nie wiążący się z jakąkolwiek szerszą walką. Pewnym odstępstwem od tej zasady była przeprowa­ dzona przez krakowski zespół oddziału „Kosa” * wielo­ osobowa akcja na Krugera ** w dniu 20 kwietnia 1943 roku. , * Oddział „Kosa” został zorganizowany pod kryptonim em „Osa” (O rganizacja Specjalnych A kcji Bojowych) w 1942 r. — jako jednostka podległa Kom endzie Głównej AK,‘ z zadaniem prow adzenia akcji dyw ersyjno-bojow ych o charakterze zaczep­ nym, odwetowym i ochronnym, wym ierzonych rów nież w wyż­ szych funkcjonariuszy gestapo, policji i adm inistracji okupa­ cyjnej na terenie Generalnego G ubernatorstw a. Z tej racji po­ siadał oddziały w W arszawie, K rakow ie, Lublinie i Lwowie. W ram ach oddziału powołano pod koniec 1942 r. specjalną ko­ m órkę o kryptonim ie „Zagrali n”, która przeprow adziła udane akcje dyw ersyjne w Rydze i Berlinie. P o utw orzeniu Kedyw u oddział wszedł w r. 1943 w skład oddziałów Kedyw u K G pod kryptonim em „Kosa”. ** F riedrich W ilhelm K r u g e r — był zastępcą generalnego gubernatora od 1939 r. Wyższy dowódca SS, gestapo i policji w tzw. Generalnym G ubernatorstw ie, sekretarz stanu do spraw bezpieczeństwa w tzw. „rządzie” GG, generał SS i policji, od­ powiedzialny od początku okupacji za terror i represje, m.in. za w ywiezienie do obozów koncentracyjnych profesorów Uni­ w ersytetu Jagiellońskiego, m asowe egzekucje, pacyfikacje i akcję wysiedlenia Zamojszczyzny, eksterm inację Polaków po­ chodzenia żydowskiego. Po nim objął funkcję W ilhelm Koppe. 31

Według zachowanego oryginalnego meldunku * z tej akcji sześcioosobowa grupa w składzie: „Góral” (Ta­ deusz Battek) z bombą i pistoletem, „Czesław” (Andrzej Jankowski) z bombą, „Wojtek-Stanisław” (Klemens Tadeusz Wojs) z pistoletem, „Wojtek-Karol” (Julian Krężel) także z pistoletem, „Bogusław-Bolesław” (Ed­ ward Madej) i „Bogusław-Jan” (Jerzy Kleczkowski) również z pistoletami — zaatakowali auto wiozące ge­ nerała Friedricha Krugera o godzinie 9.50 przy skrzy­ żowaniu al. Krasińskiego i ul. Wygoda. W wyniku tej akcji prawdopodobnie zraniono Krugera, zabito dwóch Niemców, przeszkadzających w odskoku z miejsca akcji, a z grupy, przeprowadzającej akcję, ranny został odłamkami bomby rzucający ją „Góral” **. Pierwszy więc plan usunięcia Koppego przewidywał jednoosobowo przeprowadzony zamach snajperski. Ka­ mienica na rogu ul. Bernardyńskiej i Smoczej, na sa­ mym narożniku, posiada wieżyczkę, której malutkie okienka znajdują się na wysokości około 5 piętra i wy­ chodzą na stronę Wawelu. Widać z nich dobrze podwó­ rze, znajdujące się już w obrębie i po wewnętrznej stronie Wawelu, na które podjeżdżał samochód, zabie­ rający Koppego do siedziby tzw. „rządu” GG. Od wyjścia z budynku zamkowego na Wawelu do wejścia do samochodu Koppe musiał przejść pieszo od­ ległość około pięciu metrów. Na tym odcinku, znajdu­ jącym się w odległości około dwustu pięćdziesięciu * AW IH, sygn. III/17/7. ** W edług niektórych historyków w akcji na F. K rugera nie b ra ł udziału „W ojtek-K arol” (Julian Krężel), który zgodnie z planem wchodził w skład zespołu akcyjnego, jednakże w ostatniej chw ili nie mógł zw olnić się z m iejsca pracy i na akcję nie przybył. M eldunek form ow any zaraz po akcji przez dowódcę oddziału m ógł w istocie tej korekty nie uwzględnić. Por. Stefan Sm arzyński: Zamach, którego nie było. Zam ach na gen. Krugera. „Tygodnik Pow szechny” n r 48 z 30 X I 1958 r., n r 17 z 26 IV 1959 r. 32 metrów od okienek wieżyczki, Koppe miał zostać tra­ fiony pociskiem karabinu snajperskiego przez porucz­ nika Kedywu okręgu krakowskiego, „Powolnego” (Ry­ szard Nuszkiewicz), zrzuconego z Anglii do Polski w lu­ tym 1943. Po oddaniu strzału czy strzałów w Koppego „Powolny” miał szybko wyjść z wieżyczki, zejść scho­ dami na podwórze i dalej — łączącymi się podwórza­ mi sąsiednich kamienic — opuścić miejsce akcji. Mimo opracowania tego planu i poczynienia pewnych przygotowań — nie uzyskał on akceptacji. Wiadomo było, że Niemcy dojdą w końcu — ustalając pozycję Koppego w chwili zamachu, kąt trafienia i tor pocis­ ku — do miejsca, z którego został oddany strzał. Oba­ wiano się, że wynikiem takiego ustalenia byłaby nie­ wątpliwie pacyfikacja ludności cywilnej, przynajmniej tej zamieszkałej w kamienicy narożnej, a najprawdo­ podobniej również w kamienicach obocznych. Miano również na uwadze i to, że nawet w przypadku zabi­ cia Koppego Niemcy w ogóle mogli się do tego nie przyznać i cały, ważny psychologicznie dla społeczeń­ stwa polskiego i polskiej polityki aspekt akcji byłby zaprzepaszczony w podobnym stopniu, jak stało się to przy Krugerze, którego los po zamachu nie był znany *. | Porzucając więc plan zamachu snajperskiego na Koppego, przystąpiono z początkiem roku 1944 do sy- * Wybuch granatu-bom by o spotęgowanej w stosunku do nor­ m alnego granatu sile pod — czy zaraz za tyłem sam ochodu K rugera (w skutek czego wyleciały szyby w sąsiednich kam ie­ niczkach — w edług relacji świadków akcji i lokatorów m iesz­ kań) pow inien był spowodować w jakim ś stopniu ranienie sa­ mego K rugera. W pierw szych m eldunkach po akcji była na ten tem at m owa — obok sugestii pierw otnych, że został za­ bity, a następnie, że — ciężko ranny — znajduje się w szpi­ talu. Ostatecznie wiadom o, że w akcji nie zginął, ale do dziś nie jest ustalone, czy i w jakim stopniu został ranny. W iado­ mość ta w okresie okupacji m iałaby duże znaczenie m oralne i polityczne dla naszego społeczeństwa. 3 — A k cja K oppe 33

Józef Baster, „Rak" stematycznego rozpracowania zwyczajów jego życia, układu dnia, poruszania się, środków lokomocji itd. Zadania w tym zakresie zlecono w organizacji Kedy­ wu krakowskiego — szefowi łączności, kpt. „Rakowi” (Józefowi Basterowi). Kpt. „Rak” poprowadził rozpoz­ nawanie Koppego dwoma torami. Z jednej strony na ulicach Krakowa między Wawelem i gmachem Akade­ mii Górniczo-Hutniczej zorganizował rozpoznawanie tras przejazdu Koppego, samochodów, jakimi jeździł, częstotliwości i regularności jego poruszania się, które prowadziły łączniczki Kedywu krakowskiego, a przede wszystkim „Ina” (Zofia Jasieńska), „Bobo” (Irena So­ kołowska), „Dzidzia” (Zofia Sokołowska), „Ada” (Irena Potoczek) i „Tomek” (Anna Szygalska). Z drugiej strony obserwacje prowadzone przez łączniczki uzupeł­ 34 niane były i weryfikowane przez Bazylego Czykaluka, dowódcę patrolu specjalnego kontrwywiadu Kedywu krakowskiego, do którego wstąpił po ucieczce z niewo­ li niemieckiej w roku 1940. Czykaluk nie pracował w policji kryminalnej za cza­ sów okupacji, miał natomiast tam swoich ludzi, którzy z nim współpracowali. Należeli do nich przede wszy­ stkim: Józef Owsiak i Michał Kurasz. Przy ich pomocy otrzymywał wiadomości o aresztowanych, o planowa­ nych obławach, konfidentach niemieckich. Ich też wy­ korzystał, otrzymawszy z początkiem roku 1944 od swe­ go bezpośredniego przełożonego kpt. „Osy-Twardego” (Stanisław Matusiak) rozkaz Kedywu, dotyczący roz­ pracowania Koppego. Poza nimi nawiązał Czykaluk również kontakt z pra­ cownikiem z okresu przedwojennego i okupacyjnego na Wawelu (Józefem... NN), przez którego ustalał go­ dziny wyjazdu i wjazdu Koppego na Wawel, później częstotliwość i zasady zmiany znaków rejestracyjnych samochodu Koppego, liczebność i uzbrojenie jego ochro­ ny. On to właśnie scharakteryzował Czykalukowi samo­ chód, jakim jeździł Koppe: nadwozie wykonane z bla­ chy pancernej, od spodu zabezpieczony grubą warstwą gumy, posiadający tylko dwoje drzwi z jednej strony, szyby z kuloodpornego szkła. Synchronizowanie napływających informacji z róż­ nych stron pozwoliło złożyć już 25 stycznia 1944 r. meldunek następującej treści: „Po kilkudniowej przerwie zaobserwowałem w dniu 22 i 24 wyjazd Koppego z Wawelu o godz. 9.30. Wy­ jazd odbył się autem SS 270-343, szarozielonego kolo­ ru, marki Mercedes, limuzyna. Według wszelkiego prawdopodobieństwa, sądząc zwłaszcza ze świeżego lakieru na limuzynie i tabliczek z numerami, jest to dawne auto Krugera przemalowane dla niepoznaki. 35

Marszrutę z zamku do siedziby GG również zmieniono. Z Wawelu zjeżdża nie na lewo ku kościołowi św. Idzie­ go, lecz na prawo na ul. Bernardyńską, objeżdża brze­ giem Wisły zamek i przez Powiśle jedzie na Al. Kra­ sińskiego. W najbliższych dniach zostanie ustalone, czy jest to stała nowa marszruta”. Zgodnie z zapowiedzią, zawartą w meldunku, obser­ wacje prowadzone były dalej i pozwoliły w dniu 1 lu­ tego 1944 r. (dla przypomnienia dodać można, że był to dzień udanej akcji na gen. Kutscherę, który zginął w Warszawie przed gmachem swego urzędu), złożyć meldunek następującej treści: „Po kilkudniowych obserwacjach okazało się, że przypuszczenia co do samochodu Koppego są słuszne. Obecnie jeździ on w tym samym samochodzie pod daw­ nym numerem SS 20-710, poprzednio podawany nu­ mer był przyczepiony prowizorycznie. Trasa prowadzi po dawnemu koło kościoła św. Idziego. Obserwacje trwają nadal”. Prowadzono więc rozpoznanie nadal i kontynuowano je dość długo z uwagi na fakt, że po ochłonięciu z wia­ domości o zamachu na Kutscherę, Koppe wprowadził dodatkowe innowacje, które nie pozwalały długi czas na uchwycenie prawidłowości. Wtedy dopiero Koppe wprowadził, już jako zasadę stałą, okresową zmianę znaków rejestracyjnych samo­ chodu, trzy różne trasy codziennego poruszania się itp. Widać z tego, że zdawał sobie sprawę, iż powodzenie każdego zamachu zależy od obserwacji elementów re­ gularności w trybie życia. Można również przypuszczać, jak w wyniku tego wzmogła się dyskretna inwigilacja na ulicach Krakowa, jaką ostrożność i umiejętność, a także rozwagę musiały posiadać wywiadowczynie „ciułające” elementy rozpoznania, równocześnie same nie wpadając w oko i ręce Niemców. 36 Nie wiadomo, jak rozwinęłaby się sytuacja dalej, gdyby nie potężny wstrząs, który przeżyła armia pod­ ziemna w Krakowie. Trzeci kolejny od początku oku­ pacji dowódca okręgu krakowskiego Armii Krajowej, płk „Luty” (Józef Spychalski, zrzucony do Polski w* marcu 1942 r.*), w piątym miesiącu dowodzenia okręgiem zostaje aresztowany przez Niemców w mar­ cu 1944 r. Alarmowy stan zagrożenia z jednej strony, a spontaniczna chęć odbicia z rąk Niemców płk. „Lu­ tego” z drugiej strony — spowodowały okres przejścio­ wego zamieszania, pokrzyżowania ustalonych planów i odsunęły dla organizacji krakowskiej AK przeprowa­ dzenie akcji „Koppe” na plan drugi. W Krakowie znajdowały się wtedy oddziały Kedywu podokręgu rzeszowskiego (podokręg okręgu krakowskie­ go AK) z ich dowódcą, kpt. „Swidą” **. * Józef S p y c h a l s k i (ur. 19.3.1898 r.) m jr, ppłk, płk był dowódcą batalionu stołecznego w czasie obrony W arszaw y we wrześniu 1939 r. Od listopada 1939 kom endant O kręgu Lubel­ skiego SZP, a następnie ZWZ do lipca 1940 r. (ps. „Socha”, „Scibor”, „Stryjek”). Później skierow any do Okręgu Lw ow ­ skiego AK. Od 1941 r. był w arm ii pod dowództwem gen. A n­ dersa, a następnie w Wielkiej B rytanii. Z pow rotem powrócił do okupowanego kraju, zrzucony na spadochronie w nocy z 30 na 31 m arca 1942 r. (ps. „Jurand”, „G rudzień”, „Luty”). Za­ m ordowany prawdopodobnie w obozie koncentracyjnym . Od­ znaczony Krzyżam i V irtuti M ilitari kl. IV i V, Krzyżem W a­ lecznych, Złotym Krzyżem Zasługi z Mieczami. ** Zenon S o b o t a ps. „Świda” (konspiracyjne nazw isko: Ze­ non Tom aszewski; nazw iska tego używ ał rów nież po wojnie. U r. w 1906 r.). W interesującym nas okresie pełnił funkcję szefa K edyw u podokręgu Rzeszów, wchodzącego w skład okrę­ gu krakow skiego AK; był członkiem sztabu OK AK. Zarówno jego osoba, jak i działalność w okresie okupacji stały się kon­ trow ersyjne. U kazanie się w ostatnim okresie prac Ł. Grzywa- cza-Switalskiego, Z w alk na Podkarpaciu, W -w a 1971 r. i St. D ąbrow y-K ostki, W okupow anym Krakow ie, W -w a 1972 r., spowodowało wszczęcie dyskusji, toczącej się na łam ach czaso­ pism a „Za W olność i L ud” (nr 45, 50 z 1973 r. i n r 13 z 1974 r.) pt. Zdrajca czy bohater, która prawdopodobnie to­ czyć się będzie dalej i która pow inna zakończyć się jedno­ znacznymi i udokum entow anym i wnioskam i. Trudno bow iem — skoro się staw ia jakiś problem — uznać za zam knięcie dys- 37

Rozkazem dowódcy okręgu krakowskiego AK, płk. „Lutego”, kpt. „Swida” powołany został — z dniem 27 marca 1944 r. — w skład sztabu Kedywu okręgu krakowskiego. Rozkaz ten w dotychczasowej historio­ grafii nie był nigdy publikowany ani cytowany i wy­ daje się być nieznany. Ponieważ może on posiadać znaczenie zarówno dla ustalenia daty aresztowania płk. „Lutego”, jak i dla sytuacji w sztabie okręgu kra­ kowskiego AK — w przededniu rozmów „Rafała” — podajemy jego treść według oryginału*. Ponieważ trzy trójki oznaczały wtedy kryptonim do­ wódcy okręgu AK Kraków, płk. „Lutego”, wynikałoby z powyższego rozkazu, że płk „Luty” nie mógł być kusji wypowiedź J. E. W ilczura: „nie m a raczej w idoków na to, aby m ożliwe było w krótkim czasie ustalenie pełnej praw ­ dy o Zenonie Sobocie. N ajpełniejszą, którą znał on sam , za­ brał ze sobą do grobu”. Dodać tylko m ożna, że już 23 lata tem u. Pow ojenna działalność „Sw idy” — z uw agi na zorgani­ zowanie w latach pięćdziesiątych konspiracyjnej organizacji „K raj”, wym ierzonej w PRL, a zwłaszcza uśm iercenie, w dniu 9 IX 1951 r., przez tę organizację spikera Polskiego Radia, S tefana M artyki — m usi zostać oceniona negatyw nie, nie­ zależnie od tego, czy i jak zostanie udokum entow ana ocena jego działalności w okresie okupacji niem ieckiej. * AWIH, III/44/74. „333 do Swidy m p 27 3 1944 A. Pow ołuję P an a z dniem 27 m arca br. w skład Sztabu Kedyw u Okręgowego z przydziałem referatów : 1) inspekcji dyw ersji w inspektoratach 2) planow ania prac organizacyjnych i bojowych w ins­ pektoratach 3) organizacji i reorganizacji partyzantki na terenie Okręgu. Polecam: ad 1) zorganizować natychm iast odpowiedni ap arat ins­ pekcyjny i rozpocząć zaraz szczegółową inspekcję dyw . na terenie poszczególnych Inspektoratów , ad 2) do dnia 15 kw ietnia przeprow adzić odpraw y z wszystkim i oficeram i dyw. na terenie Okręgu, przy w spółudziale Inspektorów , i ustalić dokładny plan pracy dyw. w poszczególnych Inspektoratach. P rzy ustalaniu planów przestrzegać wytycznych, podanych w m oich poprzednich w tej spraw ie roz­ kazach. Do dni trzech przedłożyć dokładny plan i term inarz odpraw. 38 aresztowany — jak podają dotychczasowe publikacje — 24 marca, bowiem jeszcze 27 marca .wydawał cyto­ wany rozkaz. Należy też wątpić, by w trzy dni po jego aresztowaniu w okręgu krakowskim istniała atmosfera i warunki do wydania takiego rozkazu. Polecenie przeprowadzenia natychmiastowej akcji w celu odbicia żołnierzy AK z więzienia w Krakowie przy ul. Czarneckiego było bardzo charakterystyczne i świadczyło dowodnie o braku na terenie Krakowa od­ powiednich sił do przeprowadzenia tego typu akcji. Rozkaz odbicia dotyczył w szczególności żołnierza z ko­ mórki broni okręgu krakowskiego AK, Władysława Banasia, który dał znać grypsem, że nie wytrzymuje śledztwa. Równocześnie mieli zostać odbici wszyscy za­ trzymani w tym więzieniu. Akcja ta nie doszła do skutku i została odwołana z powodu przeniesienia W. Banasia do więzienia na Montelupich. Nim jednakże kpt. „Swida” wycofał oddziały z Kra­ kowa, nastąpiło aresztowanie płk. „Lutego”. W tej sytuacji ówczesny (do maja 1944 r.) * dowódca Kedywu krakowskiego, płk „Jarema” (dr Stefan Tar­ ad 3) przedłożyć projekt m ającego się w ydać rozkazu w spraw ie reorganizacji partyzantki na terenie Okręgu. Przeprow adzić w drugiej połowie kw iet­ nia br. 14-dniowy kurs dla d-ców oddziałów p ar­ tyzanckich, połączony z wzorową partyzantką. Do dni 3-ech przedłożyć dokładny plan kursu. W raz z m eldunkam i odnośnie 1, 2, 3, przedłożyć prelim inarz budżetowy referatu n a kwiecień br. Odpisy wszystkich m eldunków przedkładać należy zawsze do 277/17. B. Polecam przeprow adzić natychm iast akcję odbicia żołnie­ rzy AK, znajdujących się w więzieniu na ul. Czarniec­ kiego. Odw rotnie przedłożyć plan uderzenia. 333”. * Obsada personalna funkcji dowódcy okręgu krakow skiego AK: płk Julian Filipowicz, ps. „Róg” X/39 — V/41 płk Zygm unt M iłkowski, ps. „W rzos” VI/41 — XI/42 płk Józef Spychalski, ps. „Luty” XI/42 — III/44 39

nawski) *, wydał rozkaz kpt. „Swidzę” przygotowania się do odbicia z rąk Niemców płk. „Lutego”, także uwięzionego na Montelupich. Sprawa odbicia płk. „Lutego” nie była prosta. Wię­ zienie na Montelupich w Krakowie — to nie to samo co więzienie na ul. Czarneckiego czy też więzienie w Jaśle, skąd „Swida” niedawno więźniów odbijał. Do­ stanie się do płk. „Lutego” wymagało formalnej bitwy, do której — poza mnogością żołnierzy — potrzebne było ciężkie uzbrojenie. Kozważano nawet możliwość współdziałania lotnictwa alianckiego, którego nalot ułatwić miał zadanie naziemne. Plan tego współdzia­ łania okazał się jednak nierealny z różnych przyczyn, przede wszystkim wymagał zbyt precyzyjnego, a rów­ nocześnie odległego od baz bombardowania. Komenda płk W ojciech W ajda, ps. „O dw et” IV/44 — V/44 płk Edw ard Godlewski, ps. „G arda” VI/44 — X/44 płk Przem ysław Nakonecznikoff, ps. „K ruk II” X/44 — 1/45 Dowództwo K edyw u okręgu: płk Stefan Tarnaw ski, ps. „Jarem a” 1/43 — V/44 m jr Ja n Pańczakiew icz, ps. „S kała”, „Zim owit” V/44 — 1/45 * Stefan T a r n a w s k i ps. „Jarem a” (ur. 1898) — płk, dr. Odznaczony dw ukrotnie K rzyżem W alecznych i Srebrnym Krzyżem V irtuti M ilitari. N ależał do organizatorów harcerstw a polskiego na U krainie; a następnie POW . W latach 1920—26 odkom enderowany z wojska studiuje m edycynę na U niw ersyte­ cie W arszawskim , wieńcząc studia tytułem doktorskim . W okre­ sie przedw ojennym jest naczelnym lekarzem 21 P P, a następ­ nie Pierwszego P ułku Szwoleżerów. We w rześniu 1939 r. szef sanitarny M azowieckiej B rygady K aw alerii. Okres okupacji rozpoczyna służbą lekarską w S zpitalu Ujazdowskim, a w oj­ skow ą w TOW (Tajna O rganizacja W ojskowa). W 1942 r. zo­ staje szefem okręgu krakow skiego TOW. W początkach roku 1943 TOW zostaje scalony z A rm ią K rajow ą i na jego m.in. siatce organizacyjnej, w szczególności w Krakow skiem , rozpo­ czyna działalność K edyw okręgu krakowskiego. „Jarem a” zo­ staje szefem; funkcję pełni do m aja 1944 r. W m aju pow raca do W arszawy. Zostaje szefem sanitarnym „G rupy Północ” A rm ii K rajow ej w P ow staniu W arszawskim . P łk Stefan T arnaw ski jest charakterystycznym przykładem lekarza wojskowego, który pod p resją w arunków okupacyj­ nych — okresowo porzucając służbę lekarską — przeszedł do kierow nictw a sabotażem i dyw ersją. Obecnie na rencie dla zasłużonych. 40 Główna Armii Krajowej nie chciała jednakże wyrazić zgody na odsunięcie na plan dalszy akcji na Koppego. Wtedy „Świda” zaczął rozważać plan połączenia obu akcji, którego principium stanowiło uchwycenie w akcji żywego Koppego i wymienienie go na płk. „Lu­ tego”. W Komendzie Głównej AK uznano jednakże ten plan za fantastyczny i zażądano natychmiastowego wykonania akcji „Koppe”. Wydaje się tu słuszny wniosek, że kpt. „Swida” nie zdawał sobie sprawy z podejścia do akcji odbicia płk. „Lutego” Komendy Głównej AK, która reprezen­ towała w tym przypadku ogólnie obowiązujące prawi­ dła, dotyczące akcji odbijania więźniów. Nie są znane przypadki sprzeciwu KG AK do od­ dolnej lub współkoleżeńskiej inicjatywy odbicia aresz­ towanego kolegi, choć niezmiernie rzadkie są przypadki rozkazu organizowania takiego odbicia. Walka prowa­ dzona przez Armię Krajową z wrogiem musiała pocią­ gać za sobą ofiary, których śmierć była wyjątkowo po­ tworna i częstokroć makabryczna, najczęściej mało ma­ jąca wspólnego ze śmiercią żołnierską na polu bitwy. Ograniczone siły ludzkie i ogniowe, jakje posiadała armia podziemna, nie mogły być marnowane nawet na najbardziej humanitarne, ale nie stanowiące głównego celu, akcje odbijania kolegów, którzy wpadli. Za dużo ich wpadało. Zadania walki były zupełnie inne i akcje odbijania więźniów, o ile nie miały ogólnie odweto­ wego charakteru, a były inicjatywą współkolegów — mogły być przeprowadzane na marginesie właściwej działalności, a nie zamiast niej. Akcja odbicia płk. „Lu­ tego” mogła zostać przeprowadzona, o ile KO AK Kra­ ków chciała i miała po temu środki, by ją przeprowa­ dzić, ale pierwszoplanowym zadaniem w tym okresie była akcja „Koppe” i jej wykonania żądała Komenda Główna AK. 41

Nie otrzymując potwierdzenia przyjęcia do wykona­ nia tego rozkazu przez okręg krakowski AK, Komenda Główna AK przekazała rozkaz wykonania Kedywowi KG. Podczas gdy cytowany poniżej meldunek kpt. „Swidy” wędrował drogą służbową do KG AK, w Krakowie znajdował się już szef wywiadu „Para­ sola”. „11.V.1944 ...W miesiącu kwietniu br., tj. w czasie, gdy przy­ gotowania do akcji odbicia znajdowały się w toku, otrzymałem od dotychczasowego szefa 299 Kedywu Kraków rozkaz przeprowadzenia akcji «Koppe». Na odprawie u p.o. kmdta okręgu 300 ustaliliśmy, że z uwagi na charakter akcji odbicia «Lutego» oraz spe­ cyficzne warunki miejscowe — przeprowadzone zosta­ nie najpierw odbicie, a dopiero bezpośrednio potem akcja „Koppe”. Do tej ostatniej poczyniłem daleko idą­ ce przygotowania, organizując przede wszystkim do­ kładne w tej sprawie rozpoznanie. M.in. zwerbowałem informatorów, którymi są ludzie, stykający się bez­ pośrednio z najbliższym otoczeniem Koppego. Przygo­ towania do akcji «Koppe» nastawione są na dwa nie­ zależne iod siebie warianty, tj.: — na ujęcie żywcem — na akcję likwidacji bez ujmowania. Techniczne przygotowania znajdują się w końcowym stadium. Ponieważ przy ustalaniu powyższych zadań nie zo­ stałem skrępowany żadnymi terminami, a terminy ustalam we własnym zakresie ■— w zależności od wy­ twarzających się warunków — z drugiej strony z uwa­ gi na poczynione przeze mnie daleko idące przygoto­ wania do obu akcji, proszę: — by akcje odbyły się w kolejności przeze mnie planowanej, 42 — by w poczynionych przeze mnie przygotowaniach technicznych i osobowych oraz planowaniu nie były już przeprowadzane żadne zmiany, a to dla dobra obu akcji, — by delegowany przez KG zespół do akcji «Koppe» został odwołany z tym, że biorę osobiście pełną odpowiedzialność za wykonanie akcji w mającym się ustalić terminie. Px*zewiduję, że obie akcje przeprowadzę do końca pierwszej dekady czerw­ ca br.” * Mimo więc wzięcia pełnej odpowiedzialności przez kpt. „Swidę” na siebie za przeprowadzenie obu akcji, w meldunku znalazły się stwierdzenia, uzależniające ich przeprowadzenie od zaistniałych warunków. W akcji odbicia płk. „Lutego” warunki te ułożyły się tak, że został on wywieziony z Krakowa przed uwol­ nieniem i przeprowadzeniem akcji. Wykonanie akcji „Koppe” powierzono Kedywowi Komendy Głównej AK w Warszawie i decyzji tej nie chciano zmienić. W tej sytuacji Kedyw KG wydał roz­ kaz wykonania akcji jedynemu oddziałowi do prze­ prowadzania tego typu akcji predysponowanemu, tj. od­ działowi „Parasol” **. Miała to być piętnasta i ostatnia * Dokum enty w zbiorach pryw atnych Stanisław a D ąbrow y- Kostki. ** W listopadzie 1942 r. w W arszawie nastąpił podział m ęs­ kich szeregów harcerskich, znanych pod kryptonim em Szare Szeregi, na trzy szczeble w edług kryterium wieku. Były to: roczniki najstarsze, ujęte w tzw. G rupy Szturm owe (GS — pow yżej lat 18), Bojowe Szkoły (BS 16 — 18 lat) i Zawisza (poniżej lat 16). G rupy Szturm ow e zostały przekazane — jako roczniki pobo­ row e — do A rm ii K rajow ej pod kryptonim em „Oddział Sztur­ mowy Jerzy” i włączone do w alki bieżącej, prow adzonej przez K edyw KG. W sierpniu 1943 r. „O S-Jerzy” ulega podziałowi na dw a oddziały: „Zośka” i „A gat” (o późniejszych kryptoni­ m ach „Pegaz” i „Parasol”). W ciągu blisko roku działalności (1 8 1943—31 7 1944) oddział przeprow adził następujące opera­ cje zbrojne z rozkazu Kedywu KG: 43

konspiracyjna akcja tego oddziału, będąca kolejnym wykonaniem wyroku Kierownictwa Walki Podziem­ nej. 1) „Biirkl” — 7.9.43 r. 2) „K retschm ann” — 24.9.43 r. 3) „W effels” — 1.10.43 r. 4) „M ilkę” — 5.10.43 r. 5) „Lisowa” — 5.10.43 r. 6) „F riihw irth” — 25.10.43 r. 7) „H ergel” — 10.12/13 r. 8) „B raun” — 13.12.43 r. 9) „M yrcha” — 15.12.43 r. 10) „K utschera” — 1.2.44 r. 11) „Płochocim” — 20.4.44 r. 12) „G resser” — 26.4.44 r. 13) „Stam m ” — 6.5.44 r. 14) „H ahn” — 6.44 r. 15) „K oppe” — 11.7.44 r. W ym ienione operacje specjalne ówcześnie dzielone były na następujące fazy działań: — otrzym anie rozkazu K edyw u KG w ydanego w oparciu o w y­ rok KWP, — plan i przygotow anie operacji specjalnej, — opracow anie planu akcji i odskoku z m iejsca jej wyko­ nania, — przeprow adzenie akcji, — odskok z m iejsca akcji, — likw idacja skutków przeprow adzonej operacji specjalnej, — analiza i ocena operacji specjalnej. Przygotowanie operacji specjalnej W trzeciej dekadzie kwietnia 1944 r. „Rajski” *, zgodnie z otrzymanym rozkazem dowódcy oddziału „Parasol”, kpt. „Pługa” (dr inż. Adam Borys)**, prze­ rywa prowadzone w Warszawie rozpoznanie, przygoto- * A leksander K u n i c k i , ps. „R ajski” (ur. 1898) — już przed wybuchem w ojny był pracow nikiem w yw iadu wojskowego. We w rześniu 1939 r. internow any w R um unii; udaje m u się w szak­ że przedostać przez Grecję do F rancji. Jest funkcjonariuszem w Kom endzie Głównej ZWZ przy gen. K. Sosnkowskim . Po zajęciu części F rancji przez Niem ców — przedziera się do P ol­ ski. O trzym uje przydział do K om endy Okręgu ZWZ w Brześ­ ciu. W roku 1942 przeniesiony zostaje do W arszawy; otrzym uje nom inację na szefa w yw iadu oddziału dyspozycyjnego Kedy­ w u KG o kryptonim ie „Kosa”. Po likw idacji tego oddziału zostaje szefem służby w yw iadu w oddziale „A gat”, „Pegaz”, „Parasol”. Obecnie na rencie dla zasłużonych. ** Adam B o r y s , ps. „Pług”, „B ryl”, „D yrektor” (ur. 1909) — d r inż. m jr. W roku 1935 przebyw a — w ram ach F undacji Kościuszkowskiej — w Stanach Zjednoczonych na specjali­ stycznych studiach w zakresie przetw órstw a mięsnego. We w rześniu 1939 r. — powołany jako oficer rezerw y — dowodzi drugim rzutem 17 PAL, wchodzącej w skład 17 D P Armii „Poznań” w grupie operacyjnej gen. Knolla. Przez W ęgry prze­ dziera się do F rancji, a następnie do Anglii. Przechodzi w y­ szkolenie „cichociemnego” — po zgłoszeniu się do zrzutu do 45

wujące planowaną akcję na Waltera Stamma — SS-Sturmbanfiihrera, szefa wydziału IV (Gegner und Abwehr, czyli Gestapo) Urzędu Komendanta Policji Bezpieczeństwa i Służby Bezpieczeństwa dystryktu warszawskiego *. Wyjazd do Krakowa „Rajskiego” na­ stępuje w pierwszych dniach maja. W Krakowie za­ mieszkuje prywatnie u znajomych. Nawiązuje znany już sobie z przygotowań do akcji na gen. Krugera kon­ takt z poznanym wtedy „Wareckim” (Feliks Grochal). Wojnę we wrześniu 1939 r. „Warecki” przebył słu- Adam Borys, „Pług"Aleksander „Rajski" kraju- Zrzut następuje w nocy z pierw szego na drugiego paź­ dziernika 1942 r. Zostaje drugim zastępca dowódcy oddziałów dyspozycyjnych (m jr Jan W ojciech Kiwerski, ps. „O liw a”) K e­ dyw u KG. Bierze udział w opracow aniu szeregu akcji dyw er­ syjnych. W czerw cu 1943 r. jest inicjatorem i organizatorem oddziału do zadań specjalnych Kedyw u KG o początkowym kryptonim ie „A gat”, a późniejszych „Pegaz” i „Parasol”. Zo­ staje jego dowódcą. W dniu 6 sierpnia 1944 r. w w alce o cmen­ tarz wolski zostaje ciężko ranny, z konsekw encjam i inw alidz­ kim i. Obecnie doc. dr, pracow nik instytutu naukowego. * Rozpoznanie W altera Stam m a nie weszło jeszcze w fazę stałych obserw acji z uwagi na jego okresowe znikanie z pola obserw acji w yw iadu oddziału. 46 żąc w 20 pp. Z początkiem okupacji został w porozu­ mieniu z organizacją podziemną pracownikiem policji kryminalnej, której siedziba mieściła się w Krakowie, przy ul. Szlak. Z jego cennych informacji „Rajski” korzystał już nieraz, do niego też mając zaufanie skie­ rował pierwsze kroki, rozpoczynając rozpracowanie gen. Koppego. Później „Warecki” wpadł. Biorąc udział w likwidacji jednego z gestapowców pod koniec 1944 r. został złapany przez gestapo i ślad po nim zaginął. Przekazawszy swoje zalecenia „Wareckiemu” „Raj­ ski” powrócił do Warszawy pod koniec pierwszej deka­ dy maja 1944 r. Po pierwsze, by poznać przyczyny i rzeczywiste roz­ miary niepowodzenia w akcji „Stamm” (w której zgi­ nęło ośmiu żołnierzy z „Parasola”, a dalszych czterech zostało rannych) oraz by uzyskać dalsze instrukcje w sprawie akcji „Koppe”. Wraz z delegowaniem w końcu kwietnia do akcji „Koppe” — „Rajskiego”, w dowództwie batalionu „Pa­ rasol” rozpoczęły się pierwsze rozważania, dotyczące ustalenia zespołu, który miał wykonać akcję — oraz jego dowódcy. Kpt. „Pług” sugerował wykonanie akcji przez zespół drugiej kompanii pod dowództwem „Mir­ skiego” (Jerzy Zapadko), tj. dowódcy uprzednio dru­ giego plutonu, a obecnie drugiej kompanii, ewentualnie pod dowództwem „Orkana” (Kazimierz Kardaś) lub „Kopcia” (Stanisław Jastrzębski) *, gdyby do tej pory minęła temu ostatniemu kontuzja ręki, odniesiona w akcji „Gresser”. Za kandydatami tymi przemawiały poważne względy. * Stanisław J a s t r z ę b s k i , ps. „Kopeć” — dowodził akcją „K retschm ann”, był też pierw szym wykonaw cą w akcji „G re­ sser”. W yjm ując dokum enty E. G ressera — zranił rękę odłam ­ kam i rozbitego szkła samochodu. Później pierw szy wykonaw ca w akcji „H ahn”, k tó ra nie doszła do skutku. Obecnie m gr inż. pracow nik biu ra projektów . 47

Do czasu akcji „Koppe” druga kompania miała za sobą sześć przeprowadzonych akcji; w jednej dowódcą był sam „Mirski”, w dwóch „Kopeć”, w dwóch „Orkan”, w pozostałej „Zawał” (Krystyn Strzelecki). Ci dowódcy, z zespołem drugiego plutonu, czyli nowo tworzonej kompanii drugiej — dawali największą gwarancję po­ wodzenia następnej akcji — najtrudniejszej. Z militarnego punktu widzenia koncepcja kpt. „Płu­ ga” była całkowicie słuszna. Obstawał on przy tym, by na dowódcę akcji wyznaczyć „Orkana”, „Mirskiemu” zaś powierzyć wykonanie akcji „Stamm”. Do „Orkana” kpt. „Pług” miał dużo zaufania i dużo uznania za jego predyspozycje i talenty wojskowe. Był to zresztą chło­ pak nieprzeciętny. „Orkan” urodził się 17 stycznia 1919 r. jako najmłod­ sze z siedmiorga dzieci leśniczego w majątku Popie­ lów w Kurozwękach koło Kocmyrzowa. Gdy ma dwa lata, traci ojca. Fakt ten pozbawia rodzinę możliwości normalnego rozwoju, środków utrzymania i powoduje jej rozproszenie. Matka przenosi się do Krakowa, Kazik zaś zostaje w Kurozwękach i wychowuje się w zakła­ dzie przy klasztorze Sióstr Szarytek. Przebywa w nim aż do ukończenia 4 klasy szkoły powszechnej, po czym przeniesiony zostaje do zakładu OO. Salezjanów w War­ szawie. Zmiana ta podyktowana jest koniecznością jak najszybszego zakończenia nauki zawodu i rozpoczęcia zarobkowania. Nie z wyboru więc, a z konieczności kończy w tym zakładzie szkołę krawiecką. Uczy się dobrze, dobrze też współżyje z kolegami, jest harce­ rzem, wykazuje duże zdolności muzyczne. Zawsze spo­ kojny i powściągliwy. Brak rodzinnego ciepła domo­ wego, surowość zasad wychowawczych i życia w zakła­ dach zakonnych wpłynęły na wykształcenie się w nim uporu i zdecydowania, silnej woli osiągania wytknię­ tych celów. 48 Sporo czyta w tym okresie, szczególnie powieści hi­ storycznych, a później i dzieł naukowych. Pracując już w zawodzie krawca, dużo wysiłku wkłada w samo­ kształcenie. Wojna zastaje go w Warszawie. Nie mogąc dostać się — mimo podejmowanych wysiłków — do wojska, bierze udział w działalności prowadzonej przez „Pogotowie Harcerzy”. Jako harcerz włącza się od razu w działalność konspiracyjną, wstępuje do Szarych Sze­ regów zaraz po ich uformowaniu. Stoi konsekwentnie na stanowisku, że nakazem chwili jest walka z najeź­ dźcą i że jego miejsce jest w pierwszej linii. Nie ustę­ puje nawet na nalegania matki i perswazje rodzeństwa. Bierze udział w wielu akcjach małego sabotażu, a pod koniec 1942 r. należy do Warszawskich Grup Szturmo­ wych. Kontynuuje intensywne samokształcenie nieza­ leżnie od kończonych kursów o charakterze wojsko­ wym — minerskiego i samochodowego. Przenosi się od OO. Salezjanów na kwaterę prywatną, w której za­ mieszkuje najpierw z kolegą, a później sam. Żle mu się wiedzie, środków ledwo starcza na przeżycie; otrzy­ muje niewielką pomoc od matki, która na okres wojny powraca z Krakowa do Kurozwęk. W liścte, skierowa­ nym do siostry z roku 1943, pisze: „...warunki, w ja­ kich żyję, są bardzo przykre, a to, co zarabiam, jest naprawdę za mało dla mnie... paczkę z jabłkami otrzy­ małem, jabłka były pierwszorzędne... Pozdrów ode mnie mamusię i powiedz, że jestem chory — na dobry apetyt. Całuję — Kazik (przyszły nieboszczyk)”. Żart, świadomość wielkiego ryzyka czy przeczucie? Podczas podziału warszawskich Grup Szturmowych w drugiej połowie 1943 r. wchodzi do oddziału „Agat” — „Pegaz” — „Parasol”. We wrześniu tego roku bierze udział w akcji „Wilanów”, pierwszego paź­ dziernika jest już dowódcą akcji „Weffels” i pierwszym w niej wykonawcą. To on ścigać będzie Weffelsa po 4 — A k cja K oppe 49

parku Ujazdowskim aż do całkowitego wykonania za­ dania i uzyskania dokumentów. Trzynastego grudnia tego roku dowodzi akcją „Braun”, jedną z najlepiej zorganizowanych i przeprowadzonych akcji oddziału. Za obie akcje odznaczony zostaje Krzyżami Walecz­ nych, zyskując wtedy uznanie i zaufanie dowódcy od­ działu. Błyskawiczność decyzji i szybkość wykonania, decyzji na ogół najbardziej słusznych w danej sytuacji, zjednuje mu całkowite zaufanie i szacunek podkomen­ dnych. Jest wtedy zastępcą dowódcy drugiego plutonu. Dowódca zaś oddziału ocenia go jako jednego z najbar­ dziej utalentowanych i myślących żołnierzy. 1 października 1943 r. rozpoczyna szkołę podchorą­ żych „Agrykola”, w klasie o kryptonimie „Aniela”. Nie­ zależnie od szkoły podchorążych kontynuuje regularne samokształcenie wojskowe, historyczne i taktyczne. Pociąga go wojskowość; snuje plany, by w przyszłości pozostać również w wojsku. Miał poczucie ryzyka, ale podejmował je zupełnie świadomie. W liście do siostry, półtora miesiąca przed śmiercią, napisał: „Już drugi list otrzymałem od ciebie z propozycjami, ażeby rzucić wszystko w Warszawie i wyjechać do Ku- rozwęk. Ażeby co do tego nie było żadnych wątpli­ wości, komunikuję Wam, że w żadnym wypadku War­ szawy w obecnej chwili opuścić nie mogę i nie chcę. Tak jestem z Warszawą związany, że wyjazd mój jest dla mnie niemożliwy...” Nie rezygnując z desygnowania „Orkana” na dowód­ cę akcji „Koppe” kpt. „Pług” powierza mu dowodzenie akcją „Stamm”, przewidując, że jeszcze bogatszy w do­ świadczenie — sprosta bardzo trudnym zadaniom orga­ nizacyjnym akcji w Krakowie. , Jednakże zastępca dowódcy oddziału, por. „Jeremi” (Jerzy Zborowski), przeciwstawiał temu poglądowi inny 50 Stanisław Huskowski, „Ali" punkt widzenia. Akcję powinien wykonywać pierwszy pluton, czyli aktualnie pierwsza kompania pod komen­ dą aktualnego dowódcy, „Rafała”. Kompania pierwsza do czasu akcji „Koppe” brała udział — jako pierwszy pluton — tylko w dwóch operacjach; obie zakończyły się sukcesem (akcja „Burki”, przeprowadzona 7 IX 1943 roku, i akcja „Kutschera”, przeprowadzona 1II 1944 r.). Ponadto po śmierci „Lota” i po parotygodniowym spra­ wowaniu funkcji dowódcy pierwszego plutonu przez „Alego” (Stanisław Huskowski *) — z „Pasieki” (Kwa­ tera Główna Szarych Szeregów), na stanowisko dowód­ cy pierwszego plutonu przyszedł „Rafał”. Było to na przełomie lutego i marca 1944 r. Należy więc dać mu możność dowodzenia w akcji, w celu sprawdzenia lub nawet samosprawdzenia kwalifikacji dowódczych, * Stanisław H u s k o w s k i , ps. „A li” — w w ieku dw udzie­ stu trzech lat członek żoliborskiej grupy PET-u, następnie W arszaw skich G rup Szturm owych Szarych Szeregów, Oddziału Specjalnego „Jerzy”, w reszcie „Parasola”. Student w yższej po­ litechnicznej konspiracyjnej uczelni. Uczestnik akcji przeciwko dowódcy SS i policji na dystrykt warszaw ski, generałow i SS, Franzow i Kutscherze. 51

a także zdobycia niezbędnego autorytetu wśród „starej wiary”, wiedzącej, że stażu bojowego „Rafał” nie po­ siada. „Jeremi” deklarował przy tym pełną swoją po­ moc i opiekę zarówno dla „Rafała”, którego znał i z któ­ rym przyjaźnił się od dawna, jak i dla przebiegu przy­ gotowań i. całej operacji. Kpt. „Pług” uznawał w zasa­ dzie argumenty „Jeremiego”, jednakże nie uważał, by przemawiały za odstąpieniem od własnego stanowiska. Rozważania te przerwane zostały ostatnimi przygoto­ waniami i przeprowadzeniem akcji „Stamm” w dniu 6 maja 1944 r. w alei Szucha. Niedopracowana wy­ wiadowczo akcja spowodowała w drugiej kompanii śmierć ośmiu żołnierzy, w tym dowódcy akcji „Orka- na”, ranienie ciężkie dalszych czterech żołnierzy; głę­ boko wstrząsnęła oddziałem, samym kpt. „Pługiem”. Gdy powrócono do przerwanego tematu na przełomie maja, sprawa dowodzenia przez „Rafała” operacją spe­ cjalną „Koppe”, opieki nad nią i współdziałania w jej wykonaniu ze strony „Jeremiego”, udziału w niej pier­ wszej kompanii była prawie bezdyskusyjna. Druga i trzecia kompania po akcji „Stamm” dłuższy czas mu­ siała dochodzić do równowagi. Tak więc dowódcą operacji został „Rafał”, „Jeremi” zaś jego doradcą z tytułu łączącej ich przyjaźni, a także formalnie obserwatorem z ramienia dowódcy oddziału. Jeżeli nawet ze strony „Rafała” istniały opory i za­ strzeżenia, dotyczące wzięcia na siebie obowiązków i odpowiedzialności — a z wielu okoliczności można tak przypuszczać — musiały być one w końcu pokonane. Skoro operację specjalną miała przeprowadzić pierwsza kompania, nikt inny praktycznie nie wchodził w rachu­ bę. Mógłby nią dowodzić „Lot”, ale już nie było go wśród żyjących. „Jeremi” był zastępcą dowódcy od­ działu, a nie tylko żołnierzem. Dowodzenie mógłby objąć wyznaczony przez „Rafała” któryś z żołnierzy 52 Elżbieta Dziembowska. „Dewajtis" Zbigniew Dworak, „dr Maks” Maria Chojecka-Stypułkowska, „Kama" Wojciech Świątkowski, „Korczak"

np. jeden z uczestników akcji „Kutschera” albo „Burki”, ale w takim przypadku zrodziłoby się od razu pytanie w oddziale, dlaczego „Rafał” zaszczyt ten, do którego każdy się rwał, przekazuje innemu, skoro sam jest człowiekiem świeżym i w akcji nie dowodził. Sy­ tuacja ta pewno była rozważana pomiędzy „Rafałem” a „Jeremim” i przypuszczać można, że „Jeremi” prze­ konał „Rafała”, argumentując, że on sam też kiedyś dowodził akcją po raz pierwszy... Rozpoczęło się kompletowanie zespołu. Wejście w je­ go skład „Dewajtis” * i „Kamy” ** — było oczywiste z racji dotychczasowego doświadczenia w prowadzeniu rozpoznania wojskowego w wielu akcjach, w tym także na „Kutscherę”. Niemalże automatyczną sprawą było skierowanie „Korczaka” *******— na krótko przed obję­ ciem funkcji szefa służby motoryzacyjnej oddziału — jako szefa tejże służby w akcji, oraz „dr. Maksa” ***’• jako szefa sanitariatu akcji. * „D ewajtis” — Elżbieta D z i e m b o w s k a (ur. w 1929 r.) H arcerka 58 WDH, wykonaw czyni akcji „W awel”. Z ostaje żoł­ nierzem oddziału od m om entu jego utworzenia. Uczestniczy w akcjach: „K utschera”, „B raun”, „G resser”, „Friihw irth”. Sa­ nitariuszka w „P arasolu” w Pow staniu W arszawskim . Obecnie pedagog, doc. d r muzykolog. ** „K am a” — M aria C h o j e c k a-S t y p u ł k o w s k a (ur. w 1926 r.). W ykonawczyni akcji „W aw er”. Zostaje żołnierzem oddziału od m om entu jego utw orzenia. Uczestniczy w akcjach: „K utschera”, „W effels”, „B raun”, F riihw irth”. S anitariuszka w „Parasolu” w Pow staniu W arszaw skim . Obecnie pedagog i wydaw ca, dr polonistyki. *** „K orczak” — W ojciech Ś w i ą t k o w s k i (ur. w 1922r.). Ukończył wydział architektury politechniki warszaw skiej, m ając przerw ą w studiach w okresie: styczeń 1949 — luty 1955. Obecnie Główny P rojektant W arszawskiego B iura P ro ­ jektów Budow nictw a Ogólnego. **** „Dr M aks” — Zbigniew D w o r a k (ur. w 1917 r.). S tu­ dent m edycyny. Lekarz sanitariatu Kedywu KG, później lekarz batalionu „Parasol” i szef jego służby sanitarnej. Od lutego 1944 r. główny organizator tej służby w e w szy­ stkich akcjach bojowych, a następnie w pow staniu w arszaw ­ skim . Po wojnie kończy m edycynę i jest dyrektorem szpitala. Zm arł nagle 11 w rześnia 1963 r. Odznaczony Złotym Krzyżem Zasługi z Mieczami. 54 Zespół kompletowany był według kryteriów: posia­ dane doświadczenie, umiejętności i szereg innych czyn­ ników. 1. „Dietrich” * — kompania pierwsza, uczestnik akcji „Burki”; 2. „Kruszynka” ** — kompania pierwsza, uczestnik akcji „Kutschera”; 3. „Ali” (Stanisław Huskowski) — kompania pierw­ sza, uczestnik akcji „Kutschera”; 4. „Ziutek” (Józef Szczepański) — kompania pierw­ sza; 5. „Mietek” *** — zastępca dowódcy kompanii pierw­ szej; 6. „Rek” ***": — kompania pierwsza; W skład zespołu, wykonującego operację specjalną „Koppe”, weszła również dawna członkini żoliborskiej grupy PETu, łączniczka oddziału, podająca broń wyko­ nawcom akcji „Kutschera”, jedna z najciekawszych i * Eugeniusz S c h i e l b e r g (ur. w 1920 r.) — rszpoczął stu­ dia n a politechnice w D arm stadt — w r. 1945 — jak o sty­ pendysta UNNRA. Stopień inżyniera elektryka otrzym uje na politechnice w arszaw skiej w r. 1953. Obecnie specjalista w w arszaw skich Zakładach Urządzeń Inform atyki. ** Zdzisław P o r a d z k i (ur. w 1921 r.), — uczestnik akcji „K utschera”. Ciężko ranny w pow staniu w arszaw skim . W r. 1947 rozpoczął studia filologii angielskiej na U niw ersyte­ cie W arszawskim — jako 89% inw alida. Zm arł nagle 29 m aja 1952 r. Odznaczony Srebrnym Krzyżem V irtuti M ilitari i K rzy­ żem G runw aldu III kl. oraz Krzyżem W alecznych. *** A ntoni S a k o w s k i — m imo rany, jaką odniósł w cza­ sie akcji „Koppe” — bierze udział w pow staniu w arszawskim . 26 sierpnia zostaje ciężko ranny odłam kam i granatnika na sta­ now isku bojowym w gruzach getta. Pierw szego września — przenoszony kanałam i przez grupę ludności cyw ilnej ze S ta­ rego M iasta do Śródm ieścia — pozostaje w kanale. Odznaczony Krzyżem Walecznych. **** Jerzy M a ł o w — poległ 5 sierpnia, jako pierw szy z pierw szej kom panii, w czasie w alk na Woli, o ul. M łynarską. 55