2
ROZDZIAŁ PIERWSZY
Alina Bethia Farrah bała się, że zmierza wprost do piekła.
Zawsze wiedziała, że najlepiej mówić prawdę, by nie znaleźć się w otchłani
potępienia. Niestety okazało się, że nie ceni uczciwości w dostateczny sposób. Choć
nie lubiła kłamać, obiecała swojej siostrze bliźniaczce, że zajmie jej miejsce,
stawiając czoła mężczyźnie, którego ta bardzo się obawiała. Jego wysokość Malik
Hourani, następca tronu Bha'Khar, miał zostać mężem Adiny.
Beth nie miała nikogo bliskiego oprócz niej. Tylko ona zawsze ją kochała.
Dlatego nie mogła odmówić.
Jednak teraz, gdy znalazła się w pałacu, oczekując na spotkanie z księciem,
beztroski nastrój, w jakim wyruszała w podróż do Bha'Khar, nagle ją opuścił. Kiedy
spojrzała na walizki ustawione na eleganckiej marmurowej podłodze, pewność,
która towarzyszyła jej przed wyjazdem z Los Angeles, że to, co zamierza zrobić, jest
szlachetne, bo powodowane wyższymi pobudkami, także ulotniła się jak sen.
Miała udawać, że jest kobietą zaręczoną z szejkiem, gdyż jej siostra pragnęła
uniknąć małżeństwa zaaranżowanego przez ojca.
Rafi Farrah, ambasador Bha'Khar w Stanach Zjednoczonych, zaręczył swoją
córkę Adinę z królewskim synem, mającym wkrótce objąć tron. Teraz Addie była
zrozpaczona, gdyż sądziła, że ukochany ojciec wyrzeknie się jej, jeśli nie poślubi
człowieka, którego kiedyś dla niej wybrał. Perspektywa utraty ojca była równie
przerażająca jak widmo związku z mężczyzną, którego nigdy w życiu nie widziała.
Poza tym niedawno zaczęła spotykać się z Tonym i wszystko wskazywało na to, że
właśnie on jest mężczyzną jej życia.
Już od kilku lat była pełnoletnia i miała nadzieję, że młody szejk zapomniał o
zaplanowanym przez rodziców ślubie. Niestety, parę tygodni temu przysłał
wiadomość, że oczekuje rychłej realizacji kontraktu małżeńskiego. Wtedy Addie
wpadła na pomysł, że na jakiś czas powinna zamienić się rolami z siostrą.
RS
3
W dzieciństwie pewna siebie Beth często zastępowała w różnych sytuacjach
spokojną, introwertyczną Addie. Teraz jednak nie chodziło o drobnostkę, tylko o
sprawę najwyższej wagi, która mogła mieć konsekwencje na skalę światową.
Beth nie lubiła sekretów, ale nie podobało się jej położenie, w jakim znalazła
się ukochana siostra. Ona sama kiedyś zakochała się w mężczyźnie równie bogatym
jak szejk i pochodzącym z rodziny o wielkich koneksjach politycznych. Później
okazało się, że mężczyzna ten uważa, iż ze względu na swoją pozycję ma prawo
mieć i żonę, i kochankę... Addie była zaręczona z jeszcze bardziej wpływowym
człowiekiem, jakim niewątpliwie był przyszły król Bha'Khar, i Beth aż bała się
myśleć, jakie zasady wyznawał następca tronu. To małżeństwo było nie do
przyjęcia, dlatego postanowiła za wszelką cenę ratować siostrę z opresji.
Teraz znajdowała się w pałacowym apartamencie, który miała zajmować do
dnia ślubu. Przemierzała go nerwowym krokiem, oglądając wnętrze. Widny i
przestronny salon ozdabiały cenne dzieła sztuki - obrazy, szklane bibeloty i figurki z
porcelany. Przeszklone drzwi prowadziły na taras, z którego roztaczał się widok na
Morze Arabskie. Kiedy je otworzyła, morska bryza przyjemnie ochłodziła jej
policzki.
Była pewna, że uda jej się udawać siostrę. Obie wyglądały identycznie i nikt,
nawet ojciec, nie potrafił ich odróżnić. To nie powinno być trudne, zwłaszcza że
książę nigdy nie widział żadnej z nich.
Zadrżała, słysząc pukanie. Wzięła głęboki oddech i otworzyła. Przed drzwiami
stał wysoki, ciemnowłosy, niezwykle przystojny mężczyzna. Tego się nie
spodziewała.
- Cześć! - rzuciła, odzyskawszy głos.
- Jestem Malik Hourani. - Skinął głową z szacunkiem.
- Książę?
- Tak. - Uśmiechnął się z błyskiem w oku.
- Witam.
RS
4
- Przepraszam, że nie byłem obecny przy lądowaniu twego samolotu.
- Przecież to twój samolot.
- To prawda - odparł z powagą. - Niestety, obowiązki nie pozwoliły mi
przywitać cię na lotnisku.
- Nie szkodzi - rzuciła lekkim tonem. - Uprzedzono mnie, że do wieczora
będziesz bardzo zajęty.
- Wszystko poszło lepiej, niż się spodziewałem, i cieszę się, że już teraz
mogłem się z tobą spotkać. Adino Farrah, witaj w naszym kraju!
Pierwsza przeszkoda pokonana. Od razu uwierzył, że ma przed sobą Addie.
Serce zaczęło jej bić gwałtownie. Teraz musi zacząć działać. Spojrzała na Malika.
W eleganckim czarnym garniturze jego wysoka, smukła sylwetka prezentowała się
nadzwyczaj atrakcyjnie. Miał szczupłe policzki i zgrabny prosty nos, ale najbardziej
zafascynowały ją usta - zmysłowe, ostro zarysowane, a przy tym delikatne.
Beth nigdy przedtem nie spotkała mężczyzny, którego od pierwszej chwili
pragnęłaby pocałować. Ale nie powinna zapominać, po co się tu znalazła. Trzeba od
razu uzgodnić z nim, jak ma się do niej zwracać.
- Nikt nie mówi do mnie Adina - powiedziała.
- Dlaczego?
Dobre pytanie.
- Wszyscy nazywają mnie Beth, od Bethia.
- O? - zdziwił się.
- To moje drugie imię. Rodzicom zabrakło wyobraźni, więc dostałyśmy z
siostrą podobne imiona. Adina, Alina. - Wzruszyła ramionami.
- Jesteście bliźniaczkami?
- Tak. - Z biciem serca czekała, czy powie, że zauważył jej podstęp. Jednak
nie miał powodu niczego podejrzewać.
- Czyli chcesz, żebym mówił do ciebie Beth?
- Tak.
RS
5
Skinął głową.
- Zgoda.
- Dziękuję, wasza wysokość.
- Nazywaj mnie Malik. Chcę, żebyś czuła się przy mnie swobodnie.
Chyba zauważył, że się denerwowała. Pewnie złożył to na karb niecodziennej
sytuacji.
- Jako córka ambasadora, dość wcześnie nauczyłam się zwracać w
odpowiedniej formie do ważnych osobistości. Teraz trudno mi będzie odzwyczaić
się od nawyków związanych z etykietą.
- To zrozumiałe. Czasem mówią do mnie „wasza wysokość", kiedy indziej
„sir" albo tak, że nie odważę się powtórzyć tego przy damie. - Uśmiechnął się,
ukazując śnieżnobiałe zęby. - Ale prywatnie wolałbym, żebyś zwracała się do mnie
po imieniu.
Czy to tylko złudzenie, że kiedy mówił „prywatnie", jego głos stał się cichy i
seksowny?
Wzięła głęboki oddech, bo w powietrzu nagle zaczęło brakować tlenu.
- Dobrze, Malik - odparła spokojnie. - Cieszę się, że mogę cię wreszcie
poznać.
- Cała przyjemność po mojej stronie, Beth.
Podała mu rękę i poczuła mocny dotyk jego dłoni. Dreszcz przebiegł jej po
ramieniu aż do piersi. Ciemne oczy wpatrywały się w nią z napięciem, jakby jemu
też zrobiło się gorąco.
- Dobrze - powiedziała. - W takim razie prezentację mamy już za sobą. -
Cofnęła dłoń, nie mogąc zebrać myśli. Dotyk tego mężczyzny zdawał się mącić jej
w głowie.
- Rzeczywiście. - Skinął w kierunku drugiego pokoju. - Może usiądźmy i
porozmawiajmy. W końcu powinniśmy lepiej się poznać.
RS
6
- Dobrze. - Na miękkich nogach doszła do sofy. Miała wrażenie, że nawet
gdyby nie była tu jako Addie, to i tak powinna uważać, żeby nie dać się omamić
temu mężczyźnie. Emanowały od niego siła i pewność siebie, które ją fascynowały i
podniecały. Te same cechy, które kiedyś sprawiły, że uległa czarowi człowieka,
który ją oszukał.
- Chciałbym, żebyś opowiedziała mi o sobie.
Czy to rozkaz? Nie spodobał jej się ten władczy ton.
- Przecież jesteśmy zaręczeni. Chyba wiesz już o mnie wszystko?
Rozpiął marynarkę, odsłaniając białą koszulę okrywającą płaski brzuch.
Potem usiadł w pewnej odległości od Beth i spojrzał jej prosto w oczy.
- Na pewno nie wszystko. Wiem, że wychowałaś się w Stanach, chodziłaś do
szkoły w Szwajcarii i studiowałaś historię sztuki we Francji. Jesteśmy zaręczeni
dlatego, że twój ojciec jest zaufanym ambasadorem i przyjacielem króla. Czy mogę
spytać, jak on się czuje?
- Dobrze - odpowiedziała, zastanawiając się, kiedy ostatni raz go widziała.
- Bardzo się cieszę. Twój ojciec wyrażał się o tobie w samych superlatywach.
Ale znam tylko niektóre szczegóły.
Diabeł tkwi w szczegółach. Miała ochotę powiedzieć mu od razu, po co
przyjechała, ale zdecydowała się zaczekać.
- Nie wiem, co powiedzieć - wyznała szczerze.
Spojrzał jej w oczy ze skupieniem malującym się na twarzy.
- Wolałbym zachowywać się tak, jakbyśmy poznali się przypadkiem.
Chciałbym, żeby różne cechy twojej osobowości odkrywały się przede mną
stopniowo. Lubię niespodzianki.
To świetnie. Jeśli kiedyś dowie się, kim jest, czeka go duża niespodzianka.
Kiedy ona i Addie były dziećmi, ubierały się tak samo i nosiły identyczne fryzury,
więc bardzo łatwo było się zamieniać. Obie ukończyły ekskluzywną szkołę dla
RS
7
dziewcząt z wyższych sfer, ale Beth została nauczycielką, a Addie na razie czekała,
kiedy będzie mogła urządzać oficjalne przyjęcia dla połowy królestwa.
- Będziesz miał niespodziankę - powiedziała. Jeśli ich podstęp by się wydał,
Addie poniosłaby ogromną karę. Beth musi kłamać dalej, ale postara się mówić
prawdę, kiedy tylko będzie to możliwe. - Jestem nauczycielką w szkole średniej.
- Tego nie wiedziałem. A więc pracujesz?
- Tak.
- Lubisz uczyć? - spytał z zainteresowaniem.
- Tak.
- Lubisz też dzieci?
- Bardzo. Dlaczego pytasz?
- Ponieważ moim obowiązkiem jest zapewnienie królestwu następcy tronu.
- No to zajdź w ciążę. Wtedy będziesz mógł go urodzić! - wyrwało się jej,
zanim zdążyła ugryźć się w język.
Addie nigdy by się tak nie zachowała. Malik zmarszczył brwi.
- Nie chcesz mieć dzieci?
- Kiedyś tak. - Jeśli się zakocha, co było mało prawdopodobne.
- Będziesz tęsknić za pracą, kiedy wyjdziesz za mąż?
A więc zajmowanie miejsca u boku króla miało być zajęciem w pełnym
wymiarze godzin. Addie była do tego świetnie przygotowana. Tylko że on pytał ją,
Beth. Kochała swoją pracę i była bardzo przywiązana do uczniów.
- Muszę być szczera.
- Właśnie tego oczekuję.
- Bardzo bym tęskniła. Czy to stanowi problem?
Zamyślił się.
- Rozwiążemy go we właściwym czasie.
Jest prawdziwym dyplomatą - pomyślała. W przekładzie na zwykły język:
zrobimy tak, jak zechcę, a ty musisz się dostosować, choćbyś umierała z żalu.
RS
8
Kobieta, którą on poślubi, zawsze będzie traktowana w ten sposób. Na szczęście to
nie Beth jest jego prawdziwą narzeczoną.
- Zgoda.
- Jak ci się podoba Bha'Khar?
- Na razie niewiele widziałam. Ale pamiętam, jak chodziłyśmy z mamą na
targ, kiedy byłam dzieckiem. Moja mama...
Nagle przypomniały jej się zapachy, dźwięki i widoki towarzyszące tym
wyprawom oraz błogie poczucie bezpieczeństwa, gdy matka trzymała ją za rękę.
Potem nagle zniknęła, zostawiając ją i Addie pod opieką surowego i bezwzględnego
ojca. Beth ciężko to przeżyła, ale jej siostra rozpaczała jeszcze bardziej.
- Co się stało? - spytał Malik.
- Nic. - Nie chciała o tym mówić. Podczas pobytu w kraju zamierzała odnaleźć
matkę i powiedzieć jej prosto w twarz, co myśli o kimś, kto porzuca własne dzieci.
Poza tym chciała się dowiedzieć, dlaczego to zrobiła.
Do tej pory to on zadawał pytania, więc uznała, że powinna teraz dowiedzieć
się czegoś o nim. Oczywiście dla dobra Addie, żeby siostra mogła łatwiej wyplątać
się z niechcianego związku, a nie po to, by sama mogła przekonać się, jaki jest
mężczyzna, który dotykiem dłoni przyprawiał ją o drżenie.
- Opowiedz mi o sobie - zaproponowała.
Zastanawiał się przez chwilę.
- Wkrótce zostanę królem. Od dziecka byłem uczony, co powinienem robić,
aby mój naród żył w dobrobycie. Ojciec stanowi dla mnie wzór i zawsze staram się
mu dorównać.
- Gdzie studiowałeś?
- W Wharton School, jednej z najbardziej prestiżowych uczelni
ekonomicznych we wschodniej części Stanów Zjednoczonych. Mam tytuł magistra
ekonomii.
Wspaniale - pomyślała. - A więc jest mądry. Będzie umiał rządzić krajem.
RS
9
To jednak mogło okazać się dla niej niebezpieczne. Mądry, przystojny
mężczyzna z poczuciem humoru był niezwykle pociągający.
- Jakie masz oczekiwania w stosunku do mojej... do mnie? Jaka według ciebie
powinna być żona?
- Czuję się jak na rozmowie o pracę.
- Naprawdę? Byłeś kiedyś na takiej?
- Dlaczego pytasz?
Wzruszyła ramionami.
- Ponieważ jesteś pierwszy w kolejce do tronu, można powiedzieć, że masz
wszystko podane na tacy. Skąd możesz wiedzieć, jak wyglądają rozmowy
kwalifikacyjne?
- Masz rację. Nie było takiej rozmowy Dlatego następcy tronu stawiane są
wyższe wymagania niż innym synom.
- Czy tego samego oczekuje się od króla jako męża? A kobieta, którą
poślubisz? Skoro jestem wyznaczona do tej roli od urodzenia, czy to znaczy, że mi
także stawiane będą większe wymagania?
Zmarszczył brwi.
- Nie pomyślałem o tym.
- Zegar bije, wasza wysokość. Najwyższa pora się nad tym zastanowić.
Malik zauważył, że jest zdenerwowana. Miała zaciśnięte usta, nie patrzyła mu
w oczy, a kiedy się przywitali, szybko cofnęła rękę. Gdyby chodziło o inną kobietę,
zacząłby coś podejrzewać. Już raz zrobiono z niego głupca. Przeżył zdradę i teraz
miał się na baczności. Jednak Beth miała powody do zdenerwowania. Pierwsze
spotkanie z narzeczonym wymagało na pewno wiele odwagi.
On też był zdenerwowany. Widział ją tylko na zdjęciach. Spodobała się mu,
ale jego narzeczona nie musiała być piękna; ważniejsza była mądrość i uczciwość.
Jednak na żywo Beth go zachwyciła. Podobały mu się jej błyszczące ciemne włosy
okalające owalną twarz i opadające na szczupłe ramiona. Jedwabna bluzka włożona
RS
10
w spodnie przylegała do piersi, podkreślając ich kształt. Nie tylko uroda go
zaskoczyła. Biła z niej jakaś siła, której zupełnie nie zauważył na zdjęciach
pokazywanych mu przez ojca.
Fotografie nie oddawały w pełni wyglądu tej kobiety. W rzeczywistości miała
w sobie więcej ciepła i energii. Z jakim tupetem powiedziała, że zegar bije i zbliża
się termin zaręczyn!
- Denerwujesz się, że tak nalegam na to małżeństwo? - spytał. - Nie chciałbym
okazać się zbyt natarczywy.
- Od dawna wiedziałam, że jesteśmy zaręczeni - odparła wolno, starannie
dobierając słowa. - Tylko nie było ustalonej daty.
Z jego woli. Stracił serce dla kobiety, która okazała się oszustką. Wieść o jego
błędzie o mało nie przedostała się do wiadomości publicznej i trzeba było
poinformować o wszystkim króla. Ten incydent wprawił Malika w zażenowanie i
rozczarował głęboko jego ojca. Skoro następca tronu wykazał brak umiejętności
oceny ludzi - to nie wiadomo, czy potrafi być skutecznym przywódcą narodu. Po
tym skandalu Malik nie chciał angażować się w żaden inny związek. Jeszcze długo
odwlekałby decyzję o małżeństwie, ale musiał wreszcie udowodnić, że potrafi
sprostać obowiązkom ciążącym na następcy tronu. Kobiety przestały go interesować
i zajął się wyłącznie pracą.
- Mój ojciec chce abdykować - powiedział. - Życzy sobie, żebym jak
najszybciej przejął jego obowiązki.
- Rozumiem. - Beth splotła ręce na brzuchu. - Ale chyba możesz być królem i
nie mieć żony, prawda?
- Masz rację. Ale, jak mówiłem wcześniej, moim obowiązkiem jest
zapewnienie ciągłości sukcesji. Dziecko musi pochodzić z legalnego związku, a to
wymaga zawarcia małżeństwa.
Tak właśnie stwierdził król, gdy Malik chciał dłużej zwlekać ze ślubem.
Ojciec oświadczył stanowczo, że małżeństwo zapewnia mężczyźnie stabilność i
RS
11
szacunek, które to cechy powinien posiadać dobry władca. Ponieważ wybrana
narzeczona miała nieskazitelne pochodzenie i została wychowana w posłuszeństwie,
wiedząc, że powinna przedkładać patriotyczny obowiązek nad sprawy osobiste, nie
było niebezpieczeństwa, że znów zdarzy się jakiś kłopotliwy incydent.
Malik nie wiedział tylko, że Beth jest nauczycielką. Niewątpliwie jej ojciec
uznał to za nieistotny szczegół. W opinii Malika - niesłusznie. Skoro Beth wybrała
zawód nauczycielki, to będzie umiała postępować z dziećmi - bardzo ważna cecha u
kobiety, która będzie rodzić następców tronu.
- Mimo wszystko nie rozumiem, skąd ten pośpiech - powiedziała.
- Król chce złożyć abdykację, a poza tym pora spełnić dawne śluby.
Zostaniesz królową Bha'Khar i zajmiesz miejsce u mego boku, służąc naszemu
narodowi.
Oczy Beth zrobiły się okrągłe ze zdziwienia.
- Ojej!
- Jesteś zaskoczona?
- Tak. Mam być królową Bha'Khar? - W jej oczach pojawiła się panika.
- Nie rozumiem. Sama powiedziałaś, że wiesz o tym od dziecka.
- Tak. - Wstała. - Ale wiedzieć i doświadczyć czegoś, to dwie różne sprawy.
To tak, jak otrzymać wyrok śmierci, ale jeszcze nie siedzieć na krześle
elektrycznym.
- Czy mogę cię o coś zapytać?
- A musisz?
Starał się nie zwracać uwagi na jej zaczepki.
- Czy ucząc cię zasad protokołu dyplomatycznego i wymogów etykiety
dworskiej, nikt nie powiedział ci, że nie wypada porównywać życia w rodzinie
królewskiej do wyroku śmierci?
Beth uniosła głowę.
- Ja też chciałabym coś wyjaśnić.
RS
12
- Z przyjemnością porozmawiam z tobą na każdy temat. - Choć nie
odpowiedziała wcale na jego pytanie. - Czego chcesz się dowiedzieć?
- Czy naprawdę nie przeszkadza ci, że ktoś wybiera dla ciebie narzeczoną jak
krawat albo parę butów?
- Nie przypominasz mi krawatu.
Beth zaczęła nerwowo chodzić po salonie.
- Przecież wiesz, o czym mówię. A może do siebie nie pasujemy? Skąd wiesz,
że nie chrapię? Co będzie, jeśli mamy zupełnie inne poczucie humoru? A może
wcale nie znam się na żartach? Albo...
Uniósł rękę w górę.
- Widzę, że nie jesteś przekonana do naszych zaręczyn.
- Zgadza się - odparła z zadowoleniem. - A ty tak?
- Tak.
Ta kobieta została przygotowana do tego, żeby pełnić rolę królowej. Działając
wspólnie, sprawią, że Bha'Khar zajmie ważne miejsce na mapie świata. To mu
wystarczało. Dziwne tylko, że ani razu nie powiedziała czegoś, co spodziewałby się
usłyszeć od kobiety.
- Nie interesuje cię miłość?
- Nie - odparła z nagłą pasją.
- Nie chcesz się zakochać?
- Za żadne skarby świata. - Odwróciła się i znów zaczęła chodzić po salonie. -
Prawdziwa miłość nie istnieje.
- Zgadzam się z tobą. - Wiedział, dlaczego sam nie chce kochać, ale był
ciekaw, co sprawiło, że ta kobieta negowała to uczucie.
- To dobrze.
- Tak. Zgoda między małżonkami jest wielkim skarbem.
- Chwileczkę!
- Co takiego?
RS
13
- To, że oboje nie chcemy się zakochać, wcale nie znaczy, że jesteśmy ze sobą
zgodni. Miłość to jedna sprawa. Oprócz tego są miliony innych.
- Znów się z tobą zgadzam. Po ślubie będziemy mieli czas, żeby to wszystko
przedyskutować.
Stanęła tuż przed nim.
- Właśnie o to mi chodzi. Kobieta i mężczyzna, którzy chcą spędzić ze sobą
życie, zwykle omawiają takie sprawy przed ślubem.
- W rodzinie królewskiej jest inaczej.
Spojrzała na niego z niedowierzaniem.
- Żartujesz!
- Czy twój ojciec wie, że masz takie wątpliwości?
Odwróciła głowę w bok.
- Ojca bardziej interesuje wydawanie oświadczeń i zarządzeń niż rozmowy z
córkami.
- Skoro nie akceptujesz odwiecznej tradycji zaręczyn obowiązującej w
Bha'Khar, to po co przyjechałaś tu z tak daleka?
- W tym rzecz - powiedziała. - Przyjechałam tutaj namówić cię, żebyś
zrezygnował z tego małżeństwa.
RS
14
ROZDZIAŁ DRUGI
- Przejechałaś pół świata, żeby mnie przekonać, że powinienem zmienić
zdanie i postąpić wbrew tradycji obowiązującej w naszym królestwie?
Skrzywiła się. Przyjechała dlatego, że błagała ją o to siostra. Addie musiała
mieć trochę czasu, żeby zastanowić się, jak zerwać zaręczyny, nie narażając się na
potępienie ze strony ojca. Wiedziała, że jeśli postąpi wbrew jego woli, gotów
zapomnieć o jej istnieniu, a przecież miała tylko jego.
Beth nie była tak posłuszna jak siostra. Zawsze miała własne zdanie, co
doprowadziło do zerwania stosunków z ojcem. Pozbawiona opieki matki, rozumiała,
dlaczego Addie tak bardzo zależy na zachowaniu więzi z jedynym rodzicem, jaki jej
pozostał. Gdyby nie siostra, Beth w ogóle nie wiedziałaby, co to znaczy kochać. Nie
miała co prawda dobrych doświadczeń z mężczyznami, ale przynajmniej zaznała
prawdziwego uczucia. Nie mogła patrzeć bezczynnie, jak siostra traci miłość ojca, w
którego była wpatrzona jak w obraz.
Malik nie powinien upierać się przy swojej decyzji. Skoro nie miał wpływu na
wybór narzeczonej, może uda jej się przemówić mu do rozsądku. Na miłość boską,
przecież miał być królem! Czy nie powinien sam zdecydować, jaka kobieta będzie u
jego boku?
Spojrzała na niego uważnie.
- Czasem dobrze jest coś zmienić.
- A w niektórych sytuacjach lepiej trzymać się tradycji.
- W porządku - odparła, dotykając palcami warg. - Ale nie powiedziałeś mi
jeszcze, czy nie przeszkadza ci, że sam nie zdecydowałeś, kto będzie twoją żoną.
- Ma to pewne plusy, o ile wybór został dokonany obiektywnie.
Spojrzała mu prosto w oczy, opierając dłonie na talii.
- Mówisz tak, jakbyś kupował śliwki na targu.
RS
15
- Bynajmniej. Śliwki są znacznie słodsze i nie prowokują dyskusji. Poza tym -
wzruszył ramionami - jestem zadowolony z wyboru, jakiego dokonał ojciec.
Beth nie wiedziała, czy to miał być komplement, czy obraza. A może jedno i
drugie?
- Oczywiście, że jesteś zadowolony. Dlaczego nie?
- Czy możesz wyrażać się jaśniej? - Skrzyżował ręce na piersiach,
przyglądając się jej uważnie.
- Zaaranżowane małżeństwo jest dla ciebie korzystne, bo masz władzę.
Potrząsnął głową.
- Nie rozumiem, co to ma do rzeczy.
- Masz władzę, więc będziesz panem sytuacji. Niestety nic nie przemawia na
moją korzyść.
- Nic? - Zmarszczył brwi. - Nie podobam ci się?
Ależ tak! - chciała krzyknąć.
- Jesteś bardzo przystojny - odparła spokojnie.
Kąciki jego ust nieznacznie się uniosły.
- A więc może mój charakter?
- Dopiero się poznaliśmy, więc nie mogę tego stwierdzić. Na razie wydajesz
się być w porządku.
Skinął głową.
- Nie chcesz tu mieszkać? Nie podoba ci się pałac?
- Och, przestań. Dobrze wiesz, że jest wspaniały.
- W takim razie nie rozumiem twoich zastrzeżeń.
- Moje wątpliwości wynikają z faktu, że w małżeństwie liczy się coś więcej
niż miła powierzchowność, charakter i pałac. A co z zalotami?
- Czy możesz mi to wyjaśnić?
Wyjaśniać takie rzeczy? Skoro jednak Beth zobowiązała się udawać siostrę,
musi być równie cierpliwa jak Adina.
RS
16
- Owszem. Normalnie dziewczyna spotyka chłopaka, który jej się podoba,
poznaje go lepiej i się zakochuje. Tradycja wyboru królowej w Bha'Khar pozbawia
cię tych doświadczeń.
- Mnie czy ciebie?
- Nas oboje.
- Wiem, że mnie nie znasz, ale podobno jestem całkiem niezłą partią.
Ojciec mówił to samo Adinie.
- Małżeństwo to poważny krok, dość niebezpieczny, jeśli nie ma się zielonego
pojęcia o swoim przyszłym mężu.
Malik zmarszczył brwi i podszedł do okna.
- Nie rozumiem - powiedział, odwracając się do Beth. Przez jego pogodną
twarz przebiegł cień. - Czy nikt nie mówił ci, że po zaręczynach będziemy mogli
lepiej się poznać?
- Tak. - Pewnie mówiono to Adinie. Ale i tak zwykłe reguły zostały
naruszone. Ojciec wybrał córce męża, a zaręczyny zostały ogłoszone, zanim młodzi
mieli okazję się poznać. Teraz szybki ślub i „żyli długo i szczęśliwie"? Takie
zakończenie mają tylko bajki.
Zbliżyła się do drzwi balkonowych. Lekki wietrzyk znad morza pieścił jej
twarz. Kiedy spojrzała w ciemne oczy Malika, zapragnęła dowiedzieć się, co
naprawdę myśli.
- A jeśli się nie uda? Nie spodobam ci się albo ty mi się nie spodobasz? Jeśli...
Przerwał, kładąc palec na jej ustach.
- Zawsze myślisz tak pesymistycznie?
- A jeśli tak? Nie będzie zaręczyn?
Roześmiał się.
- Mógłbym pomyśleć, że specjalnie starasz się mnie do siebie zniechęcić.
- I dobrze mi to wychodzi?
- Nie wiem.
RS
17
- Muszę się bardziej postarać?
- To zależy, co chcesz osiągnąć. Nie wyrobiłem sobie opinii na twój temat i ty
też nie powinnaś z góry nic przesądzać.
- Wcale nie przesądzam.
- Nieprawda. Przyjechałaś tutaj przekonać mnie, żebym się wycofał, co
oznacza, że wykluczyłaś możliwość, że nasze małżeństwo może być szczęśliwe.
Na pewno nie.
- No i co z tego? A nawet jeśli masz rację?
Zbliżył się o krok.
- Pozbądźmy się uprzedzeń - wyszeptał, biorąc ją pod brodę. - Pozwól mi
udowodnić, że naprawdę jestem dobrą partią.
Z wrażenia wstrzymała oddech. Podniecający zapach tego mężczyzny
pobudzał wszystkie zmysły. W jego oczach pojawił się zwycięski błysk. Beth starała
się opanować podniecenie, choć nie było to łatwe.
- Nie wątpię, że jesteś bardzo miły, Malik. Nie miałam zamiaru cię urazić i
przepraszam, jeśli tak to odebrałeś.
- Twoje obawy są zrozumiałe.
To, że był miły, jeszcze bardziej utrudniało sytuację. Choć czarujący i bardzo
przystojny, nie miała powodu sądzić, że ma lepszy charakter niż człowiek, który
porzucił ją, żeby poślubić inną kobietę. W dodatku Malik miał większą władzę,
przez co był jeszcze bardziej niebezpieczny. Gdyby to zależało od niej,
powiedziałaby, żeby dał jej spokój. Jednak Addie prosiła, żeby grać na zwłokę.
Dlatego Beth musiała zachować rozwagę.
- Dziękuję ci za cierpliwość, Malik.
- Byłbym wdzięczny, gdybyś ty także mi ją okazała. Spróbujmy się lepiej
poznać. Jeśli potem będziemy mieć wątpliwości, zastanowimy się, co robić.
Chciał zawrzeć rozejm. Byłoby lepiej, gdyby okazał się nudny i odrażający.
Wtedy mogłaby powiedzieć mu, co myśli o zaręczynach. Z drugiej strony, jeśli sam
RS
18
uzna, że nie chce się zaręczać, Addie pozbędzie się kłopotów i ojciec nie będzie
mógł jej nic zarzucić. A więc rozejm.
Uśmiechnęła się.
- Jak mogłabym ci odmówić?
Większość kobiet cieszyłaby się z zaręczyn z następcą tronu w Bha'Khar,
jednak Malik trafił na tę, która nie była z tego zadowolona. Ale, o dziwo, nie
sprawiło mu to przykrości. Posłuszeństwo to miła cecha u kobiety, ale po spotkaniu
z Beth Malik uświadomił sobie, że szybko znudziłby się potulną narzeczoną.
Bardzo zaciekawiła go ta urocza, pewna siebie dziewczyna, która kontrowała
wszystkie jego wypowiedzi. Kiedy powiedziała, że Malik ma władzę, w jej ustach
nie zabrzmiało to wcale jak komplement. Nie mógł się doczekać, kiedy znów ją
spotka. Chciał się dowiedzieć, dlaczego tak obawia się małżeństwa. Postara się ją
przekonać, że powinna zmienić o nim zdanie.
Wszedł do jadalni i przyciemnił górne światło, a potem zapalił świece po obu
stronach ozdobionego kwiatami stołu, na którym stały kryształowe kieliszki, a obok
w srebrnym wiaderku chłodził się wyborny szampan.
Beth zaraz przyjdzie i spędzą razem pierwszy romantyczny wieczór. Dreszcz
przeszedł mu po plecach. Od dawna nie oczekiwał czegoś z takim podnieceniem.
Rzeczywiście dawno nie spotkał tak fascynującej kobiety. Ostatnia ukochana
oszukała go. Jak to dobrze, że taka sytuacja na pewno się teraz nie powtórzy.
Przejrzał się w fazowanym lustrze w pozłacanych ramach wiszącym w
kolistym pasażu między salonem i jadalnią. Miał nienaganną fryzurę i był świeżo
ogolony - na wypadek, gdyby mógł ją pocałować, czego bardzo pragnął. Jedwabna
koszula rozpięta pod szyją i ciemne spodnie sprawiały wrażenie pozornej
niedbałości, co było ważne, gdyż chciał, żeby jego narzeczona nie czuła się
skrępowana.
Wtem rozległo się delikatne pukanie do drzwi. Beth stanęła w progu w białej
lnianej sukni bez rękawów, ściągniętej szerokim czarnym paskiem podkreślającym
RS
19
smukłą talię. Wyglądała elegancko i wytwornie. W jej wielkich brązowych oczach
ozdobionych złotymi punkcikami tliła się nieufność.
Skłonił się lekko.
- Dobry wieczór, Beth. Proszę, wejdź.
- Dziękuję.
Kiedy go mijała, poczuł subtelny kwiatowy zapach, który rozpalił jego
zmysły. Zatrzymała się i rozejrzała po jadalni.
- Witaj w nowym domu - powiedział. - Tu zamieszkamy po ślubie.
- Jeśli chodzi o ślub...
- Beth.
Spojrzała na niego.
- Tak?
- Obiecałaś, że spróbujesz.
- „Obiecałam" to za dużo powiedziane. Stwierdziłam tylko, że nie mogę ci
odmówić.
Uśmiechnął się.
- W każdym razie zgodziłaś się, że powinniśmy się lepiej poznać. Dlatego
proszę, żebyś dziś powstrzymała się od negatywnych komentarzy na temat naszego
małżeństwa.
- Czy to żądanie?
- Serdeczna prośba. Ja nie mam żadnych uprzedzeń.
W jej oczach zamigotały iskierki.
- A więc wasza wysokość chce zachowywać się skromnie?
- Oczywiście. - Wyciągnął rękę w kierunku drzwi prowadzących na taras. -
Usiądź na świeżym powietrzu. Zaraz przyniosę szampana.
- Czy to rozkaz?
W jej głosie wyczuł zdenerwowanie. Z pewnością obawiała się, że zechce ją
uwieść. To był kuszący pomysł, ale Malik miał inne plany. Dziś wieczór musi ją
RS
20
oczarować. Księżyc w pełni, ciepły wietrzyk i zapach jaśminu zmieszany z wonią
morza. Natura zadbała o romantyczny nastrój.
- To nie rozkaz, tylko propozycja. Pomyślałem, że spodoba ci się widok z
góry.
- Ach, tak. - Nie oglądając się za siebie, wyszła na taras.
Malik nalał szampana do kryształowych kieliszków i ruszył za nią.
- Za co wypijemy? - spytał, podając kieliszek Beth.
Zastanawiała się przez chwilę.
- Za lojalność.
Trochę zaskoczony przystał na jej pomysł, wspominając swoje ostatnie
doświadczenia.
- I uczciwość - dodał.
Kryształowe kieliszki brzęknęły melodyjnie. Beth wypiła łyk szampana,
spoglądając na morze. Światło księżyca srebrzyło się na wodzie uderzającej
rytmicznie o brzeg.
- Wspaniały widok - powiedziała oczarowana.
- Tak. - Zamiast patrzeć na morze zastanawiał się, czy jest coś piękniejszego
na świecie niż widok kobiety w świetle księżyca. Kobiety, której z pewnością nie
potrafiłby się oprzeć.
- Powiedz mi coś o sobie - poprosił, wpatrując się w smukły zarys jej długiej
szyi. Zadrżała.
- Co chciałbyś wiedzieć?
- Dlaczego myślisz, że prawdziwa miłość nie istnieje?
- Chyba żartujesz!
- Wręcz przeciwnie. Myślę, że w tym tkwi sekret twojej niechęci do
małżeństwa. - Wypił łyk szampana.
- Dobrze... Był w moim życiu pewien mężczyzna. Poznałam go na studiach.
Bardzo szybko zaczęliśmy się spotykać.
RS
21
- Kochasz go? - spytał, czując dziwne ukłucie w sercu, choć znał Beth
zaledwie od kilku godzin.
- Już nie.
- Ale kochałaś?
- Tak myślałam.
- I co się stało?
- Uwierzyłam, że jesteśmy dla siebie stworzeni. Potem złamał mi serce, żeniąc
się z inną.
Malik odetchnął z ulgą.
- Chyba zdawałaś sobie sprawę, że jako moja narzeczona nie powinnaś wiązać
się z kimś innym?
- Niestety nie miałam na to wpływu, Malik. Zakochałam się. Na szczęście nie
spałam z tym mężczyzną. - Spojrzała mu odważnie prosto w oczy.
Właśnie wznieśli toast za uczciwość. Nie miał powodu jej nie ufać.
- Wierzę ci.
Usiadła na ozdobionym sztukaterią murku i podziwiała widok roztaczający się
z tarasu.
- Chyba żałujesz, że mnie o to zapytałeś.
- Podoba mi się twoja szczerość. Prawda czasem nie jest łatwa, ale lepsza od
udawania.
Beth zakrztusiła się szampanem. Malik usiadł obok niej.
- Nic ci nie jest? - spytał.
Skinęła głową i zakasłała cicho.
- Nie podoba mi się twój kaszel. I nie podoba mi się, że spotykałaś się z innym
mężczyzną.
- Nic się nie stało, skoro ten związek się rozpadł.
- Nieprawda.
RS
22
- Masz mi to za złe? - spytała z nadzieją w głosie. - Jeśli tak, możemy
zrezygnować ze ślubu. Na pewno to zrozumiem. Powiedz tylko słowo i wrócę do
Ameryki...
- Wykluczone - przerwał. Zauważył, że kiedy była zdenerwowana, mówiła
dużo i bardzo szybko. - Uważam, że kobieta, która poznała miłość, będzie jej znowu
szukać.
- Mimo że powiedziałam ci, że nie chcę się zakochać?
- Tak.
- Mylisz się. - Potrząsnęła głową, zaciskając usta. - Nie chcę już nigdy
przeżywać czegoś takiego.
- Dlaczego?
- Gdybym się nie zakochała, nie musiałabym potem rozpaczać. Przyrzekłam
sobie, że już nigdy nie będę płakać przez mężczyznę.
Rozumiał ją. On też obiecywał sobie, że nie ulegnie urokowi żadnej kobiety.
Ojciec był zdania, że Malik wykazał całkowity brak umiejętności oceny ludzkich
charakterów. To nie mogło się powtórzyć. Jednak jego obowiązkiem było się ożenić
i zapewnić ciągłość sukcesji. Nie powinien kierować się uczuciami. Dlatego ożenek
z kobietą wybraną przez ojca był najlepszym rozwiązaniem. Małżeństwo z Beth
zapewniłoby mu spokój i szacunek.
Siedzieli obok siebie, wpatrując się w romantyczny pejzaż. Kiedy ich ramiona
musnęły się przelotnie, Malikowi zrobiło się gorąco.
- Nasze zaręczyny są dla ciebie korzystne, skoro masz takie doświadczenia.
- Jak to?
- Możesz cieszyć się przywilejami wynikającymi z małżeństwa z królem
Bha'Khar bez narażania się na kłopoty, jakie niesie miłość.
- A więc mogę korzystać z życia jak mężczyzna? - Spojrzała mu w oczy, a
potem uśmiechnęła się tak, że zaparło mu dech.
RS
23
Ujął jej smukłą dłoń i ucałował ją. Zalotne spojrzenie Beth wyostrzyło się. Nie
przejął się tym. On też nie chciał narażać się na kłopoty związane z miłością.
Najważniejsze, żeby doszli do porozumienia, bo jego narzeczona zachwycała go
coraz bardziej charakterem i urodą. Ich małżeństwo było kontraktem, co bardzo mu
odpowiadało.
Pogładził kciukiem dłoń, którą przed chwilą pocałował.
- Nie mogę domagać się czy żądać, żebyś mnie pokochała. Ale nie będziesz
nigdy podobna do mężczyzny, skarbie. I jestem za to wdzięczny losowi.
RS
24
ROZDZIAŁ TRZECI
Następnego ranka Beth stała na balkonie z filiżanką kawy w ręku i
spoglądając na morze rozważała swoją sytuację. Wspomnienia ostatniego wieczoru
przesuwały się w jej pamięci jak w kalejdoskopie. Malik uśmiechający się cza-
rująco, mówiący jej, że cieszy się, że nie jest podobna do mężczyzny i całujący ją w
rękę. Pragnęła, żeby naprawdę ją pocałował, i była rozczarowana, że tego nie zrobił.
Potem ogarnęły ją wyrzuty sumienia. Zapomniała, po co przyjechała do Bha'Khar.
Ciepły wietrzyk muskał jej twarz. Malik Hourani okazał się inny, niż się
spodziewała. Był miły, łagodny i romantyczny. Jeśli tak dalej pójdzie, może mieć to
bardzo przykre konsekwencje. Ta maskarada nie skończy się dobrze. Okłamała go i
powinna zostać ukarana.
Weszła do sypialni. Zadzwoni do Addie i poprosi, żeby siostra zakończyła jej
męki. Zanim zdążyła wystukać jej numer, usłyszała dzwonek telefonu.
- Słucham - powiedziała, podnosząc słuchawkę.
- Dzień dobry - odezwał się znajomy aksamitny głos. - Mam nadzieję, że
dobrze spałaś?
- Wspaniale. - Kłamstwa przychodziły jej z coraz większą łatwością. Co z
tego, że postanowiła jak najczęściej mówić prawdę?
- Cieszę się. Mam dla ciebie niespodziankę.
- Co takiego?
- Nie mogę powiedzieć, bo to nie byłaby niespodzianka. Przyjdę po ciebie za
godzinę.
- Gdzie się wybieramy?
- Koniecznie chcesz zepsuć niespodziankę?
- Muszę wiedzieć, jak mam się ubrać.
- Normalnie.
Normalnie? To mogło oznaczać dżinsy, ale równie dobrze jedwabną suknię.
RS
1 Teresa Southwick Niewinne kłamstwo Cykl: „Romans z szejkiem" - 13
2 ROZDZIAŁ PIERWSZY Alina Bethia Farrah bała się, że zmierza wprost do piekła. Zawsze wiedziała, że najlepiej mówić prawdę, by nie znaleźć się w otchłani potępienia. Niestety okazało się, że nie ceni uczciwości w dostateczny sposób. Choć nie lubiła kłamać, obiecała swojej siostrze bliźniaczce, że zajmie jej miejsce, stawiając czoła mężczyźnie, którego ta bardzo się obawiała. Jego wysokość Malik Hourani, następca tronu Bha'Khar, miał zostać mężem Adiny. Beth nie miała nikogo bliskiego oprócz niej. Tylko ona zawsze ją kochała. Dlatego nie mogła odmówić. Jednak teraz, gdy znalazła się w pałacu, oczekując na spotkanie z księciem, beztroski nastrój, w jakim wyruszała w podróż do Bha'Khar, nagle ją opuścił. Kiedy spojrzała na walizki ustawione na eleganckiej marmurowej podłodze, pewność, która towarzyszyła jej przed wyjazdem z Los Angeles, że to, co zamierza zrobić, jest szlachetne, bo powodowane wyższymi pobudkami, także ulotniła się jak sen. Miała udawać, że jest kobietą zaręczoną z szejkiem, gdyż jej siostra pragnęła uniknąć małżeństwa zaaranżowanego przez ojca. Rafi Farrah, ambasador Bha'Khar w Stanach Zjednoczonych, zaręczył swoją córkę Adinę z królewskim synem, mającym wkrótce objąć tron. Teraz Addie była zrozpaczona, gdyż sądziła, że ukochany ojciec wyrzeknie się jej, jeśli nie poślubi człowieka, którego kiedyś dla niej wybrał. Perspektywa utraty ojca była równie przerażająca jak widmo związku z mężczyzną, którego nigdy w życiu nie widziała. Poza tym niedawno zaczęła spotykać się z Tonym i wszystko wskazywało na to, że właśnie on jest mężczyzną jej życia. Już od kilku lat była pełnoletnia i miała nadzieję, że młody szejk zapomniał o zaplanowanym przez rodziców ślubie. Niestety, parę tygodni temu przysłał wiadomość, że oczekuje rychłej realizacji kontraktu małżeńskiego. Wtedy Addie wpadła na pomysł, że na jakiś czas powinna zamienić się rolami z siostrą. RS
3 W dzieciństwie pewna siebie Beth często zastępowała w różnych sytuacjach spokojną, introwertyczną Addie. Teraz jednak nie chodziło o drobnostkę, tylko o sprawę najwyższej wagi, która mogła mieć konsekwencje na skalę światową. Beth nie lubiła sekretów, ale nie podobało się jej położenie, w jakim znalazła się ukochana siostra. Ona sama kiedyś zakochała się w mężczyźnie równie bogatym jak szejk i pochodzącym z rodziny o wielkich koneksjach politycznych. Później okazało się, że mężczyzna ten uważa, iż ze względu na swoją pozycję ma prawo mieć i żonę, i kochankę... Addie była zaręczona z jeszcze bardziej wpływowym człowiekiem, jakim niewątpliwie był przyszły król Bha'Khar, i Beth aż bała się myśleć, jakie zasady wyznawał następca tronu. To małżeństwo było nie do przyjęcia, dlatego postanowiła za wszelką cenę ratować siostrę z opresji. Teraz znajdowała się w pałacowym apartamencie, który miała zajmować do dnia ślubu. Przemierzała go nerwowym krokiem, oglądając wnętrze. Widny i przestronny salon ozdabiały cenne dzieła sztuki - obrazy, szklane bibeloty i figurki z porcelany. Przeszklone drzwi prowadziły na taras, z którego roztaczał się widok na Morze Arabskie. Kiedy je otworzyła, morska bryza przyjemnie ochłodziła jej policzki. Była pewna, że uda jej się udawać siostrę. Obie wyglądały identycznie i nikt, nawet ojciec, nie potrafił ich odróżnić. To nie powinno być trudne, zwłaszcza że książę nigdy nie widział żadnej z nich. Zadrżała, słysząc pukanie. Wzięła głęboki oddech i otworzyła. Przed drzwiami stał wysoki, ciemnowłosy, niezwykle przystojny mężczyzna. Tego się nie spodziewała. - Cześć! - rzuciła, odzyskawszy głos. - Jestem Malik Hourani. - Skinął głową z szacunkiem. - Książę? - Tak. - Uśmiechnął się z błyskiem w oku. - Witam. RS
4 - Przepraszam, że nie byłem obecny przy lądowaniu twego samolotu. - Przecież to twój samolot. - To prawda - odparł z powagą. - Niestety, obowiązki nie pozwoliły mi przywitać cię na lotnisku. - Nie szkodzi - rzuciła lekkim tonem. - Uprzedzono mnie, że do wieczora będziesz bardzo zajęty. - Wszystko poszło lepiej, niż się spodziewałem, i cieszę się, że już teraz mogłem się z tobą spotkać. Adino Farrah, witaj w naszym kraju! Pierwsza przeszkoda pokonana. Od razu uwierzył, że ma przed sobą Addie. Serce zaczęło jej bić gwałtownie. Teraz musi zacząć działać. Spojrzała na Malika. W eleganckim czarnym garniturze jego wysoka, smukła sylwetka prezentowała się nadzwyczaj atrakcyjnie. Miał szczupłe policzki i zgrabny prosty nos, ale najbardziej zafascynowały ją usta - zmysłowe, ostro zarysowane, a przy tym delikatne. Beth nigdy przedtem nie spotkała mężczyzny, którego od pierwszej chwili pragnęłaby pocałować. Ale nie powinna zapominać, po co się tu znalazła. Trzeba od razu uzgodnić z nim, jak ma się do niej zwracać. - Nikt nie mówi do mnie Adina - powiedziała. - Dlaczego? Dobre pytanie. - Wszyscy nazywają mnie Beth, od Bethia. - O? - zdziwił się. - To moje drugie imię. Rodzicom zabrakło wyobraźni, więc dostałyśmy z siostrą podobne imiona. Adina, Alina. - Wzruszyła ramionami. - Jesteście bliźniaczkami? - Tak. - Z biciem serca czekała, czy powie, że zauważył jej podstęp. Jednak nie miał powodu niczego podejrzewać. - Czyli chcesz, żebym mówił do ciebie Beth? - Tak. RS
5 Skinął głową. - Zgoda. - Dziękuję, wasza wysokość. - Nazywaj mnie Malik. Chcę, żebyś czuła się przy mnie swobodnie. Chyba zauważył, że się denerwowała. Pewnie złożył to na karb niecodziennej sytuacji. - Jako córka ambasadora, dość wcześnie nauczyłam się zwracać w odpowiedniej formie do ważnych osobistości. Teraz trudno mi będzie odzwyczaić się od nawyków związanych z etykietą. - To zrozumiałe. Czasem mówią do mnie „wasza wysokość", kiedy indziej „sir" albo tak, że nie odważę się powtórzyć tego przy damie. - Uśmiechnął się, ukazując śnieżnobiałe zęby. - Ale prywatnie wolałbym, żebyś zwracała się do mnie po imieniu. Czy to tylko złudzenie, że kiedy mówił „prywatnie", jego głos stał się cichy i seksowny? Wzięła głęboki oddech, bo w powietrzu nagle zaczęło brakować tlenu. - Dobrze, Malik - odparła spokojnie. - Cieszę się, że mogę cię wreszcie poznać. - Cała przyjemność po mojej stronie, Beth. Podała mu rękę i poczuła mocny dotyk jego dłoni. Dreszcz przebiegł jej po ramieniu aż do piersi. Ciemne oczy wpatrywały się w nią z napięciem, jakby jemu też zrobiło się gorąco. - Dobrze - powiedziała. - W takim razie prezentację mamy już za sobą. - Cofnęła dłoń, nie mogąc zebrać myśli. Dotyk tego mężczyzny zdawał się mącić jej w głowie. - Rzeczywiście. - Skinął w kierunku drugiego pokoju. - Może usiądźmy i porozmawiajmy. W końcu powinniśmy lepiej się poznać. RS
6 - Dobrze. - Na miękkich nogach doszła do sofy. Miała wrażenie, że nawet gdyby nie była tu jako Addie, to i tak powinna uważać, żeby nie dać się omamić temu mężczyźnie. Emanowały od niego siła i pewność siebie, które ją fascynowały i podniecały. Te same cechy, które kiedyś sprawiły, że uległa czarowi człowieka, który ją oszukał. - Chciałbym, żebyś opowiedziała mi o sobie. Czy to rozkaz? Nie spodobał jej się ten władczy ton. - Przecież jesteśmy zaręczeni. Chyba wiesz już o mnie wszystko? Rozpiął marynarkę, odsłaniając białą koszulę okrywającą płaski brzuch. Potem usiadł w pewnej odległości od Beth i spojrzał jej prosto w oczy. - Na pewno nie wszystko. Wiem, że wychowałaś się w Stanach, chodziłaś do szkoły w Szwajcarii i studiowałaś historię sztuki we Francji. Jesteśmy zaręczeni dlatego, że twój ojciec jest zaufanym ambasadorem i przyjacielem króla. Czy mogę spytać, jak on się czuje? - Dobrze - odpowiedziała, zastanawiając się, kiedy ostatni raz go widziała. - Bardzo się cieszę. Twój ojciec wyrażał się o tobie w samych superlatywach. Ale znam tylko niektóre szczegóły. Diabeł tkwi w szczegółach. Miała ochotę powiedzieć mu od razu, po co przyjechała, ale zdecydowała się zaczekać. - Nie wiem, co powiedzieć - wyznała szczerze. Spojrzał jej w oczy ze skupieniem malującym się na twarzy. - Wolałbym zachowywać się tak, jakbyśmy poznali się przypadkiem. Chciałbym, żeby różne cechy twojej osobowości odkrywały się przede mną stopniowo. Lubię niespodzianki. To świetnie. Jeśli kiedyś dowie się, kim jest, czeka go duża niespodzianka. Kiedy ona i Addie były dziećmi, ubierały się tak samo i nosiły identyczne fryzury, więc bardzo łatwo było się zamieniać. Obie ukończyły ekskluzywną szkołę dla RS
7 dziewcząt z wyższych sfer, ale Beth została nauczycielką, a Addie na razie czekała, kiedy będzie mogła urządzać oficjalne przyjęcia dla połowy królestwa. - Będziesz miał niespodziankę - powiedziała. Jeśli ich podstęp by się wydał, Addie poniosłaby ogromną karę. Beth musi kłamać dalej, ale postara się mówić prawdę, kiedy tylko będzie to możliwe. - Jestem nauczycielką w szkole średniej. - Tego nie wiedziałem. A więc pracujesz? - Tak. - Lubisz uczyć? - spytał z zainteresowaniem. - Tak. - Lubisz też dzieci? - Bardzo. Dlaczego pytasz? - Ponieważ moim obowiązkiem jest zapewnienie królestwu następcy tronu. - No to zajdź w ciążę. Wtedy będziesz mógł go urodzić! - wyrwało się jej, zanim zdążyła ugryźć się w język. Addie nigdy by się tak nie zachowała. Malik zmarszczył brwi. - Nie chcesz mieć dzieci? - Kiedyś tak. - Jeśli się zakocha, co było mało prawdopodobne. - Będziesz tęsknić za pracą, kiedy wyjdziesz za mąż? A więc zajmowanie miejsca u boku króla miało być zajęciem w pełnym wymiarze godzin. Addie była do tego świetnie przygotowana. Tylko że on pytał ją, Beth. Kochała swoją pracę i była bardzo przywiązana do uczniów. - Muszę być szczera. - Właśnie tego oczekuję. - Bardzo bym tęskniła. Czy to stanowi problem? Zamyślił się. - Rozwiążemy go we właściwym czasie. Jest prawdziwym dyplomatą - pomyślała. W przekładzie na zwykły język: zrobimy tak, jak zechcę, a ty musisz się dostosować, choćbyś umierała z żalu. RS
8 Kobieta, którą on poślubi, zawsze będzie traktowana w ten sposób. Na szczęście to nie Beth jest jego prawdziwą narzeczoną. - Zgoda. - Jak ci się podoba Bha'Khar? - Na razie niewiele widziałam. Ale pamiętam, jak chodziłyśmy z mamą na targ, kiedy byłam dzieckiem. Moja mama... Nagle przypomniały jej się zapachy, dźwięki i widoki towarzyszące tym wyprawom oraz błogie poczucie bezpieczeństwa, gdy matka trzymała ją za rękę. Potem nagle zniknęła, zostawiając ją i Addie pod opieką surowego i bezwzględnego ojca. Beth ciężko to przeżyła, ale jej siostra rozpaczała jeszcze bardziej. - Co się stało? - spytał Malik. - Nic. - Nie chciała o tym mówić. Podczas pobytu w kraju zamierzała odnaleźć matkę i powiedzieć jej prosto w twarz, co myśli o kimś, kto porzuca własne dzieci. Poza tym chciała się dowiedzieć, dlaczego to zrobiła. Do tej pory to on zadawał pytania, więc uznała, że powinna teraz dowiedzieć się czegoś o nim. Oczywiście dla dobra Addie, żeby siostra mogła łatwiej wyplątać się z niechcianego związku, a nie po to, by sama mogła przekonać się, jaki jest mężczyzna, który dotykiem dłoni przyprawiał ją o drżenie. - Opowiedz mi o sobie - zaproponowała. Zastanawiał się przez chwilę. - Wkrótce zostanę królem. Od dziecka byłem uczony, co powinienem robić, aby mój naród żył w dobrobycie. Ojciec stanowi dla mnie wzór i zawsze staram się mu dorównać. - Gdzie studiowałeś? - W Wharton School, jednej z najbardziej prestiżowych uczelni ekonomicznych we wschodniej części Stanów Zjednoczonych. Mam tytuł magistra ekonomii. Wspaniale - pomyślała. - A więc jest mądry. Będzie umiał rządzić krajem. RS
9 To jednak mogło okazać się dla niej niebezpieczne. Mądry, przystojny mężczyzna z poczuciem humoru był niezwykle pociągający. - Jakie masz oczekiwania w stosunku do mojej... do mnie? Jaka według ciebie powinna być żona? - Czuję się jak na rozmowie o pracę. - Naprawdę? Byłeś kiedyś na takiej? - Dlaczego pytasz? Wzruszyła ramionami. - Ponieważ jesteś pierwszy w kolejce do tronu, można powiedzieć, że masz wszystko podane na tacy. Skąd możesz wiedzieć, jak wyglądają rozmowy kwalifikacyjne? - Masz rację. Nie było takiej rozmowy Dlatego następcy tronu stawiane są wyższe wymagania niż innym synom. - Czy tego samego oczekuje się od króla jako męża? A kobieta, którą poślubisz? Skoro jestem wyznaczona do tej roli od urodzenia, czy to znaczy, że mi także stawiane będą większe wymagania? Zmarszczył brwi. - Nie pomyślałem o tym. - Zegar bije, wasza wysokość. Najwyższa pora się nad tym zastanowić. Malik zauważył, że jest zdenerwowana. Miała zaciśnięte usta, nie patrzyła mu w oczy, a kiedy się przywitali, szybko cofnęła rękę. Gdyby chodziło o inną kobietę, zacząłby coś podejrzewać. Już raz zrobiono z niego głupca. Przeżył zdradę i teraz miał się na baczności. Jednak Beth miała powody do zdenerwowania. Pierwsze spotkanie z narzeczonym wymagało na pewno wiele odwagi. On też był zdenerwowany. Widział ją tylko na zdjęciach. Spodobała się mu, ale jego narzeczona nie musiała być piękna; ważniejsza była mądrość i uczciwość. Jednak na żywo Beth go zachwyciła. Podobały mu się jej błyszczące ciemne włosy okalające owalną twarz i opadające na szczupłe ramiona. Jedwabna bluzka włożona RS
10 w spodnie przylegała do piersi, podkreślając ich kształt. Nie tylko uroda go zaskoczyła. Biła z niej jakaś siła, której zupełnie nie zauważył na zdjęciach pokazywanych mu przez ojca. Fotografie nie oddawały w pełni wyglądu tej kobiety. W rzeczywistości miała w sobie więcej ciepła i energii. Z jakim tupetem powiedziała, że zegar bije i zbliża się termin zaręczyn! - Denerwujesz się, że tak nalegam na to małżeństwo? - spytał. - Nie chciałbym okazać się zbyt natarczywy. - Od dawna wiedziałam, że jesteśmy zaręczeni - odparła wolno, starannie dobierając słowa. - Tylko nie było ustalonej daty. Z jego woli. Stracił serce dla kobiety, która okazała się oszustką. Wieść o jego błędzie o mało nie przedostała się do wiadomości publicznej i trzeba było poinformować o wszystkim króla. Ten incydent wprawił Malika w zażenowanie i rozczarował głęboko jego ojca. Skoro następca tronu wykazał brak umiejętności oceny ludzi - to nie wiadomo, czy potrafi być skutecznym przywódcą narodu. Po tym skandalu Malik nie chciał angażować się w żaden inny związek. Jeszcze długo odwlekałby decyzję o małżeństwie, ale musiał wreszcie udowodnić, że potrafi sprostać obowiązkom ciążącym na następcy tronu. Kobiety przestały go interesować i zajął się wyłącznie pracą. - Mój ojciec chce abdykować - powiedział. - Życzy sobie, żebym jak najszybciej przejął jego obowiązki. - Rozumiem. - Beth splotła ręce na brzuchu. - Ale chyba możesz być królem i nie mieć żony, prawda? - Masz rację. Ale, jak mówiłem wcześniej, moim obowiązkiem jest zapewnienie ciągłości sukcesji. Dziecko musi pochodzić z legalnego związku, a to wymaga zawarcia małżeństwa. Tak właśnie stwierdził król, gdy Malik chciał dłużej zwlekać ze ślubem. Ojciec oświadczył stanowczo, że małżeństwo zapewnia mężczyźnie stabilność i RS
11 szacunek, które to cechy powinien posiadać dobry władca. Ponieważ wybrana narzeczona miała nieskazitelne pochodzenie i została wychowana w posłuszeństwie, wiedząc, że powinna przedkładać patriotyczny obowiązek nad sprawy osobiste, nie było niebezpieczeństwa, że znów zdarzy się jakiś kłopotliwy incydent. Malik nie wiedział tylko, że Beth jest nauczycielką. Niewątpliwie jej ojciec uznał to za nieistotny szczegół. W opinii Malika - niesłusznie. Skoro Beth wybrała zawód nauczycielki, to będzie umiała postępować z dziećmi - bardzo ważna cecha u kobiety, która będzie rodzić następców tronu. - Mimo wszystko nie rozumiem, skąd ten pośpiech - powiedziała. - Król chce złożyć abdykację, a poza tym pora spełnić dawne śluby. Zostaniesz królową Bha'Khar i zajmiesz miejsce u mego boku, służąc naszemu narodowi. Oczy Beth zrobiły się okrągłe ze zdziwienia. - Ojej! - Jesteś zaskoczona? - Tak. Mam być królową Bha'Khar? - W jej oczach pojawiła się panika. - Nie rozumiem. Sama powiedziałaś, że wiesz o tym od dziecka. - Tak. - Wstała. - Ale wiedzieć i doświadczyć czegoś, to dwie różne sprawy. To tak, jak otrzymać wyrok śmierci, ale jeszcze nie siedzieć na krześle elektrycznym. - Czy mogę cię o coś zapytać? - A musisz? Starał się nie zwracać uwagi na jej zaczepki. - Czy ucząc cię zasad protokołu dyplomatycznego i wymogów etykiety dworskiej, nikt nie powiedział ci, że nie wypada porównywać życia w rodzinie królewskiej do wyroku śmierci? Beth uniosła głowę. - Ja też chciałabym coś wyjaśnić. RS
12 - Z przyjemnością porozmawiam z tobą na każdy temat. - Choć nie odpowiedziała wcale na jego pytanie. - Czego chcesz się dowiedzieć? - Czy naprawdę nie przeszkadza ci, że ktoś wybiera dla ciebie narzeczoną jak krawat albo parę butów? - Nie przypominasz mi krawatu. Beth zaczęła nerwowo chodzić po salonie. - Przecież wiesz, o czym mówię. A może do siebie nie pasujemy? Skąd wiesz, że nie chrapię? Co będzie, jeśli mamy zupełnie inne poczucie humoru? A może wcale nie znam się na żartach? Albo... Uniósł rękę w górę. - Widzę, że nie jesteś przekonana do naszych zaręczyn. - Zgadza się - odparła z zadowoleniem. - A ty tak? - Tak. Ta kobieta została przygotowana do tego, żeby pełnić rolę królowej. Działając wspólnie, sprawią, że Bha'Khar zajmie ważne miejsce na mapie świata. To mu wystarczało. Dziwne tylko, że ani razu nie powiedziała czegoś, co spodziewałby się usłyszeć od kobiety. - Nie interesuje cię miłość? - Nie - odparła z nagłą pasją. - Nie chcesz się zakochać? - Za żadne skarby świata. - Odwróciła się i znów zaczęła chodzić po salonie. - Prawdziwa miłość nie istnieje. - Zgadzam się z tobą. - Wiedział, dlaczego sam nie chce kochać, ale był ciekaw, co sprawiło, że ta kobieta negowała to uczucie. - To dobrze. - Tak. Zgoda między małżonkami jest wielkim skarbem. - Chwileczkę! - Co takiego? RS
13 - To, że oboje nie chcemy się zakochać, wcale nie znaczy, że jesteśmy ze sobą zgodni. Miłość to jedna sprawa. Oprócz tego są miliony innych. - Znów się z tobą zgadzam. Po ślubie będziemy mieli czas, żeby to wszystko przedyskutować. Stanęła tuż przed nim. - Właśnie o to mi chodzi. Kobieta i mężczyzna, którzy chcą spędzić ze sobą życie, zwykle omawiają takie sprawy przed ślubem. - W rodzinie królewskiej jest inaczej. Spojrzała na niego z niedowierzaniem. - Żartujesz! - Czy twój ojciec wie, że masz takie wątpliwości? Odwróciła głowę w bok. - Ojca bardziej interesuje wydawanie oświadczeń i zarządzeń niż rozmowy z córkami. - Skoro nie akceptujesz odwiecznej tradycji zaręczyn obowiązującej w Bha'Khar, to po co przyjechałaś tu z tak daleka? - W tym rzecz - powiedziała. - Przyjechałam tutaj namówić cię, żebyś zrezygnował z tego małżeństwa. RS
14 ROZDZIAŁ DRUGI - Przejechałaś pół świata, żeby mnie przekonać, że powinienem zmienić zdanie i postąpić wbrew tradycji obowiązującej w naszym królestwie? Skrzywiła się. Przyjechała dlatego, że błagała ją o to siostra. Addie musiała mieć trochę czasu, żeby zastanowić się, jak zerwać zaręczyny, nie narażając się na potępienie ze strony ojca. Wiedziała, że jeśli postąpi wbrew jego woli, gotów zapomnieć o jej istnieniu, a przecież miała tylko jego. Beth nie była tak posłuszna jak siostra. Zawsze miała własne zdanie, co doprowadziło do zerwania stosunków z ojcem. Pozbawiona opieki matki, rozumiała, dlaczego Addie tak bardzo zależy na zachowaniu więzi z jedynym rodzicem, jaki jej pozostał. Gdyby nie siostra, Beth w ogóle nie wiedziałaby, co to znaczy kochać. Nie miała co prawda dobrych doświadczeń z mężczyznami, ale przynajmniej zaznała prawdziwego uczucia. Nie mogła patrzeć bezczynnie, jak siostra traci miłość ojca, w którego była wpatrzona jak w obraz. Malik nie powinien upierać się przy swojej decyzji. Skoro nie miał wpływu na wybór narzeczonej, może uda jej się przemówić mu do rozsądku. Na miłość boską, przecież miał być królem! Czy nie powinien sam zdecydować, jaka kobieta będzie u jego boku? Spojrzała na niego uważnie. - Czasem dobrze jest coś zmienić. - A w niektórych sytuacjach lepiej trzymać się tradycji. - W porządku - odparła, dotykając palcami warg. - Ale nie powiedziałeś mi jeszcze, czy nie przeszkadza ci, że sam nie zdecydowałeś, kto będzie twoją żoną. - Ma to pewne plusy, o ile wybór został dokonany obiektywnie. Spojrzała mu prosto w oczy, opierając dłonie na talii. - Mówisz tak, jakbyś kupował śliwki na targu. RS
15 - Bynajmniej. Śliwki są znacznie słodsze i nie prowokują dyskusji. Poza tym - wzruszył ramionami - jestem zadowolony z wyboru, jakiego dokonał ojciec. Beth nie wiedziała, czy to miał być komplement, czy obraza. A może jedno i drugie? - Oczywiście, że jesteś zadowolony. Dlaczego nie? - Czy możesz wyrażać się jaśniej? - Skrzyżował ręce na piersiach, przyglądając się jej uważnie. - Zaaranżowane małżeństwo jest dla ciebie korzystne, bo masz władzę. Potrząsnął głową. - Nie rozumiem, co to ma do rzeczy. - Masz władzę, więc będziesz panem sytuacji. Niestety nic nie przemawia na moją korzyść. - Nic? - Zmarszczył brwi. - Nie podobam ci się? Ależ tak! - chciała krzyknąć. - Jesteś bardzo przystojny - odparła spokojnie. Kąciki jego ust nieznacznie się uniosły. - A więc może mój charakter? - Dopiero się poznaliśmy, więc nie mogę tego stwierdzić. Na razie wydajesz się być w porządku. Skinął głową. - Nie chcesz tu mieszkać? Nie podoba ci się pałac? - Och, przestań. Dobrze wiesz, że jest wspaniały. - W takim razie nie rozumiem twoich zastrzeżeń. - Moje wątpliwości wynikają z faktu, że w małżeństwie liczy się coś więcej niż miła powierzchowność, charakter i pałac. A co z zalotami? - Czy możesz mi to wyjaśnić? Wyjaśniać takie rzeczy? Skoro jednak Beth zobowiązała się udawać siostrę, musi być równie cierpliwa jak Adina. RS
16 - Owszem. Normalnie dziewczyna spotyka chłopaka, który jej się podoba, poznaje go lepiej i się zakochuje. Tradycja wyboru królowej w Bha'Khar pozbawia cię tych doświadczeń. - Mnie czy ciebie? - Nas oboje. - Wiem, że mnie nie znasz, ale podobno jestem całkiem niezłą partią. Ojciec mówił to samo Adinie. - Małżeństwo to poważny krok, dość niebezpieczny, jeśli nie ma się zielonego pojęcia o swoim przyszłym mężu. Malik zmarszczył brwi i podszedł do okna. - Nie rozumiem - powiedział, odwracając się do Beth. Przez jego pogodną twarz przebiegł cień. - Czy nikt nie mówił ci, że po zaręczynach będziemy mogli lepiej się poznać? - Tak. - Pewnie mówiono to Adinie. Ale i tak zwykłe reguły zostały naruszone. Ojciec wybrał córce męża, a zaręczyny zostały ogłoszone, zanim młodzi mieli okazję się poznać. Teraz szybki ślub i „żyli długo i szczęśliwie"? Takie zakończenie mają tylko bajki. Zbliżyła się do drzwi balkonowych. Lekki wietrzyk znad morza pieścił jej twarz. Kiedy spojrzała w ciemne oczy Malika, zapragnęła dowiedzieć się, co naprawdę myśli. - A jeśli się nie uda? Nie spodobam ci się albo ty mi się nie spodobasz? Jeśli... Przerwał, kładąc palec na jej ustach. - Zawsze myślisz tak pesymistycznie? - A jeśli tak? Nie będzie zaręczyn? Roześmiał się. - Mógłbym pomyśleć, że specjalnie starasz się mnie do siebie zniechęcić. - I dobrze mi to wychodzi? - Nie wiem. RS
17 - Muszę się bardziej postarać? - To zależy, co chcesz osiągnąć. Nie wyrobiłem sobie opinii na twój temat i ty też nie powinnaś z góry nic przesądzać. - Wcale nie przesądzam. - Nieprawda. Przyjechałaś tutaj przekonać mnie, żebym się wycofał, co oznacza, że wykluczyłaś możliwość, że nasze małżeństwo może być szczęśliwe. Na pewno nie. - No i co z tego? A nawet jeśli masz rację? Zbliżył się o krok. - Pozbądźmy się uprzedzeń - wyszeptał, biorąc ją pod brodę. - Pozwól mi udowodnić, że naprawdę jestem dobrą partią. Z wrażenia wstrzymała oddech. Podniecający zapach tego mężczyzny pobudzał wszystkie zmysły. W jego oczach pojawił się zwycięski błysk. Beth starała się opanować podniecenie, choć nie było to łatwe. - Nie wątpię, że jesteś bardzo miły, Malik. Nie miałam zamiaru cię urazić i przepraszam, jeśli tak to odebrałeś. - Twoje obawy są zrozumiałe. To, że był miły, jeszcze bardziej utrudniało sytuację. Choć czarujący i bardzo przystojny, nie miała powodu sądzić, że ma lepszy charakter niż człowiek, który porzucił ją, żeby poślubić inną kobietę. W dodatku Malik miał większą władzę, przez co był jeszcze bardziej niebezpieczny. Gdyby to zależało od niej, powiedziałaby, żeby dał jej spokój. Jednak Addie prosiła, żeby grać na zwłokę. Dlatego Beth musiała zachować rozwagę. - Dziękuję ci za cierpliwość, Malik. - Byłbym wdzięczny, gdybyś ty także mi ją okazała. Spróbujmy się lepiej poznać. Jeśli potem będziemy mieć wątpliwości, zastanowimy się, co robić. Chciał zawrzeć rozejm. Byłoby lepiej, gdyby okazał się nudny i odrażający. Wtedy mogłaby powiedzieć mu, co myśli o zaręczynach. Z drugiej strony, jeśli sam RS
18 uzna, że nie chce się zaręczać, Addie pozbędzie się kłopotów i ojciec nie będzie mógł jej nic zarzucić. A więc rozejm. Uśmiechnęła się. - Jak mogłabym ci odmówić? Większość kobiet cieszyłaby się z zaręczyn z następcą tronu w Bha'Khar, jednak Malik trafił na tę, która nie była z tego zadowolona. Ale, o dziwo, nie sprawiło mu to przykrości. Posłuszeństwo to miła cecha u kobiety, ale po spotkaniu z Beth Malik uświadomił sobie, że szybko znudziłby się potulną narzeczoną. Bardzo zaciekawiła go ta urocza, pewna siebie dziewczyna, która kontrowała wszystkie jego wypowiedzi. Kiedy powiedziała, że Malik ma władzę, w jej ustach nie zabrzmiało to wcale jak komplement. Nie mógł się doczekać, kiedy znów ją spotka. Chciał się dowiedzieć, dlaczego tak obawia się małżeństwa. Postara się ją przekonać, że powinna zmienić o nim zdanie. Wszedł do jadalni i przyciemnił górne światło, a potem zapalił świece po obu stronach ozdobionego kwiatami stołu, na którym stały kryształowe kieliszki, a obok w srebrnym wiaderku chłodził się wyborny szampan. Beth zaraz przyjdzie i spędzą razem pierwszy romantyczny wieczór. Dreszcz przeszedł mu po plecach. Od dawna nie oczekiwał czegoś z takim podnieceniem. Rzeczywiście dawno nie spotkał tak fascynującej kobiety. Ostatnia ukochana oszukała go. Jak to dobrze, że taka sytuacja na pewno się teraz nie powtórzy. Przejrzał się w fazowanym lustrze w pozłacanych ramach wiszącym w kolistym pasażu między salonem i jadalnią. Miał nienaganną fryzurę i był świeżo ogolony - na wypadek, gdyby mógł ją pocałować, czego bardzo pragnął. Jedwabna koszula rozpięta pod szyją i ciemne spodnie sprawiały wrażenie pozornej niedbałości, co było ważne, gdyż chciał, żeby jego narzeczona nie czuła się skrępowana. Wtem rozległo się delikatne pukanie do drzwi. Beth stanęła w progu w białej lnianej sukni bez rękawów, ściągniętej szerokim czarnym paskiem podkreślającym RS
19 smukłą talię. Wyglądała elegancko i wytwornie. W jej wielkich brązowych oczach ozdobionych złotymi punkcikami tliła się nieufność. Skłonił się lekko. - Dobry wieczór, Beth. Proszę, wejdź. - Dziękuję. Kiedy go mijała, poczuł subtelny kwiatowy zapach, który rozpalił jego zmysły. Zatrzymała się i rozejrzała po jadalni. - Witaj w nowym domu - powiedział. - Tu zamieszkamy po ślubie. - Jeśli chodzi o ślub... - Beth. Spojrzała na niego. - Tak? - Obiecałaś, że spróbujesz. - „Obiecałam" to za dużo powiedziane. Stwierdziłam tylko, że nie mogę ci odmówić. Uśmiechnął się. - W każdym razie zgodziłaś się, że powinniśmy się lepiej poznać. Dlatego proszę, żebyś dziś powstrzymała się od negatywnych komentarzy na temat naszego małżeństwa. - Czy to żądanie? - Serdeczna prośba. Ja nie mam żadnych uprzedzeń. W jej oczach zamigotały iskierki. - A więc wasza wysokość chce zachowywać się skromnie? - Oczywiście. - Wyciągnął rękę w kierunku drzwi prowadzących na taras. - Usiądź na świeżym powietrzu. Zaraz przyniosę szampana. - Czy to rozkaz? W jej głosie wyczuł zdenerwowanie. Z pewnością obawiała się, że zechce ją uwieść. To był kuszący pomysł, ale Malik miał inne plany. Dziś wieczór musi ją RS
20 oczarować. Księżyc w pełni, ciepły wietrzyk i zapach jaśminu zmieszany z wonią morza. Natura zadbała o romantyczny nastrój. - To nie rozkaz, tylko propozycja. Pomyślałem, że spodoba ci się widok z góry. - Ach, tak. - Nie oglądając się za siebie, wyszła na taras. Malik nalał szampana do kryształowych kieliszków i ruszył za nią. - Za co wypijemy? - spytał, podając kieliszek Beth. Zastanawiała się przez chwilę. - Za lojalność. Trochę zaskoczony przystał na jej pomysł, wspominając swoje ostatnie doświadczenia. - I uczciwość - dodał. Kryształowe kieliszki brzęknęły melodyjnie. Beth wypiła łyk szampana, spoglądając na morze. Światło księżyca srebrzyło się na wodzie uderzającej rytmicznie o brzeg. - Wspaniały widok - powiedziała oczarowana. - Tak. - Zamiast patrzeć na morze zastanawiał się, czy jest coś piękniejszego na świecie niż widok kobiety w świetle księżyca. Kobiety, której z pewnością nie potrafiłby się oprzeć. - Powiedz mi coś o sobie - poprosił, wpatrując się w smukły zarys jej długiej szyi. Zadrżała. - Co chciałbyś wiedzieć? - Dlaczego myślisz, że prawdziwa miłość nie istnieje? - Chyba żartujesz! - Wręcz przeciwnie. Myślę, że w tym tkwi sekret twojej niechęci do małżeństwa. - Wypił łyk szampana. - Dobrze... Był w moim życiu pewien mężczyzna. Poznałam go na studiach. Bardzo szybko zaczęliśmy się spotykać. RS
21 - Kochasz go? - spytał, czując dziwne ukłucie w sercu, choć znał Beth zaledwie od kilku godzin. - Już nie. - Ale kochałaś? - Tak myślałam. - I co się stało? - Uwierzyłam, że jesteśmy dla siebie stworzeni. Potem złamał mi serce, żeniąc się z inną. Malik odetchnął z ulgą. - Chyba zdawałaś sobie sprawę, że jako moja narzeczona nie powinnaś wiązać się z kimś innym? - Niestety nie miałam na to wpływu, Malik. Zakochałam się. Na szczęście nie spałam z tym mężczyzną. - Spojrzała mu odważnie prosto w oczy. Właśnie wznieśli toast za uczciwość. Nie miał powodu jej nie ufać. - Wierzę ci. Usiadła na ozdobionym sztukaterią murku i podziwiała widok roztaczający się z tarasu. - Chyba żałujesz, że mnie o to zapytałeś. - Podoba mi się twoja szczerość. Prawda czasem nie jest łatwa, ale lepsza od udawania. Beth zakrztusiła się szampanem. Malik usiadł obok niej. - Nic ci nie jest? - spytał. Skinęła głową i zakasłała cicho. - Nie podoba mi się twój kaszel. I nie podoba mi się, że spotykałaś się z innym mężczyzną. - Nic się nie stało, skoro ten związek się rozpadł. - Nieprawda. RS
22 - Masz mi to za złe? - spytała z nadzieją w głosie. - Jeśli tak, możemy zrezygnować ze ślubu. Na pewno to zrozumiem. Powiedz tylko słowo i wrócę do Ameryki... - Wykluczone - przerwał. Zauważył, że kiedy była zdenerwowana, mówiła dużo i bardzo szybko. - Uważam, że kobieta, która poznała miłość, będzie jej znowu szukać. - Mimo że powiedziałam ci, że nie chcę się zakochać? - Tak. - Mylisz się. - Potrząsnęła głową, zaciskając usta. - Nie chcę już nigdy przeżywać czegoś takiego. - Dlaczego? - Gdybym się nie zakochała, nie musiałabym potem rozpaczać. Przyrzekłam sobie, że już nigdy nie będę płakać przez mężczyznę. Rozumiał ją. On też obiecywał sobie, że nie ulegnie urokowi żadnej kobiety. Ojciec był zdania, że Malik wykazał całkowity brak umiejętności oceny ludzkich charakterów. To nie mogło się powtórzyć. Jednak jego obowiązkiem było się ożenić i zapewnić ciągłość sukcesji. Nie powinien kierować się uczuciami. Dlatego ożenek z kobietą wybraną przez ojca był najlepszym rozwiązaniem. Małżeństwo z Beth zapewniłoby mu spokój i szacunek. Siedzieli obok siebie, wpatrując się w romantyczny pejzaż. Kiedy ich ramiona musnęły się przelotnie, Malikowi zrobiło się gorąco. - Nasze zaręczyny są dla ciebie korzystne, skoro masz takie doświadczenia. - Jak to? - Możesz cieszyć się przywilejami wynikającymi z małżeństwa z królem Bha'Khar bez narażania się na kłopoty, jakie niesie miłość. - A więc mogę korzystać z życia jak mężczyzna? - Spojrzała mu w oczy, a potem uśmiechnęła się tak, że zaparło mu dech. RS
23 Ujął jej smukłą dłoń i ucałował ją. Zalotne spojrzenie Beth wyostrzyło się. Nie przejął się tym. On też nie chciał narażać się na kłopoty związane z miłością. Najważniejsze, żeby doszli do porozumienia, bo jego narzeczona zachwycała go coraz bardziej charakterem i urodą. Ich małżeństwo było kontraktem, co bardzo mu odpowiadało. Pogładził kciukiem dłoń, którą przed chwilą pocałował. - Nie mogę domagać się czy żądać, żebyś mnie pokochała. Ale nie będziesz nigdy podobna do mężczyzny, skarbie. I jestem za to wdzięczny losowi. RS
24 ROZDZIAŁ TRZECI Następnego ranka Beth stała na balkonie z filiżanką kawy w ręku i spoglądając na morze rozważała swoją sytuację. Wspomnienia ostatniego wieczoru przesuwały się w jej pamięci jak w kalejdoskopie. Malik uśmiechający się cza- rująco, mówiący jej, że cieszy się, że nie jest podobna do mężczyzny i całujący ją w rękę. Pragnęła, żeby naprawdę ją pocałował, i była rozczarowana, że tego nie zrobił. Potem ogarnęły ją wyrzuty sumienia. Zapomniała, po co przyjechała do Bha'Khar. Ciepły wietrzyk muskał jej twarz. Malik Hourani okazał się inny, niż się spodziewała. Był miły, łagodny i romantyczny. Jeśli tak dalej pójdzie, może mieć to bardzo przykre konsekwencje. Ta maskarada nie skończy się dobrze. Okłamała go i powinna zostać ukarana. Weszła do sypialni. Zadzwoni do Addie i poprosi, żeby siostra zakończyła jej męki. Zanim zdążyła wystukać jej numer, usłyszała dzwonek telefonu. - Słucham - powiedziała, podnosząc słuchawkę. - Dzień dobry - odezwał się znajomy aksamitny głos. - Mam nadzieję, że dobrze spałaś? - Wspaniale. - Kłamstwa przychodziły jej z coraz większą łatwością. Co z tego, że postanowiła jak najczęściej mówić prawdę? - Cieszę się. Mam dla ciebie niespodziankę. - Co takiego? - Nie mogę powiedzieć, bo to nie byłaby niespodzianka. Przyjdę po ciebie za godzinę. - Gdzie się wybieramy? - Koniecznie chcesz zepsuć niespodziankę? - Muszę wiedzieć, jak mam się ubrać. - Normalnie. Normalnie? To mogło oznaczać dżinsy, ale równie dobrze jedwabną suknię. RS