kakarota

  • Dokumenty646
  • Odsłony171 217
  • Obserwuję119
  • Rozmiar dokumentów1.7 GB
  • Ilość pobrań77 920

7,5 Boże Narodzenie w kuchni

Dodano: 7 lata temu

Informacje o dokumencie

Dodano: 7 lata temu
Rozmiar :113.1 KB
Rozszerzenie:pdf

7,5 Boże Narodzenie w kuchni.pdf

kakarota EBooki Serie / Autorzy PSI i Zmiennokształtni
Użytkownik kakarota wgrał ten materiał 7 lata temu.

Komentarze i opinie (0)

Transkrypt ( 6 z dostępnych 6 stron)

Nalini Singh Boże Narodzenie w kuchni. źródło: Newsletter Nalini Singh (zapisy na stronie www autorki) Tłumaczenie nieoficjalne: zapiski_mola_ksiazkowego Dorian był wysokiej klasy specjalistą w dziedzinie architektury, posiadał magiczne umiejętności związane z komputerami i licencję pilota. Był również snajperem, który potrafił strzelać z dokładnością wymagającą zimnej krwi. Miał jako partnera sparingowego byłego zabójcę Psi i przez więcej niż tylko jedną osobę był nazywany nadgorliwcem. Żadna z tych osób nigdy nie widziała, gdy próbował poradzić sobie z hydrauliką. „Cholera.” Wymruczał po raz trzeci z rzędu, gdy woda z rury ściekła mu na twarz. „Wydaje mi się, że to też liczy się jako brzydkie słowo.” Powiedział jego syn z miejsca, gdzie kucał przed zlewem świecąc światłem w ciemne miejsce pod zlewem. Dorian starł wodę i w tym samym czasie odsunął swoje biało-blond włosy z oczu, a potem ponownie przekręcił kluczem francuskim. „Podkablujesz mnie?” Wyszeptał. „Nie-e.” Keenan potrząsnął głową i odpowiedział mu szeptem. „Faceci trzymają się razem.” Leopard Dorian’a uśmiechnął się do chłopca, który na każdy sposób, za wyjątkiem genetyki, był jego. A to ostatnie miało niewielkie znaczenie dla jego kota. Wiedział jedynie, że ten dzieciak był jego, by się o niego troszczyć i go bronić. „Właśnie.” Odłożył klucz francuski i zaczekał na kolejne krople wody. Nic. „Szybko, choć uciekamy zanim kran zdecyduje, że woli przestać być grzeczny.” Odsunął się spod zlewu i wstał, a potem pomimo swoich słów ponownie sprawdził, czy wszystko działa tak jak powinno. „Doskonała robota partnerze.” Powiedział pocierając dłonią po głowie Keenan'a. Jedwab ciemnych włosów jego syna przesunął się przez jego palce. „Sądzę, że zasłużyliśmy na ciasteczka.” Ashaya podniosła na nich wzrok z miejsca po przeciwnej stronie blatu, gdzie lukrowała wspomniane ciasteczka. Bogaty brąz jej rozświetlonej skóry błyszczał w świetle wczesnego popołudnia. „Sądzę, że Keenan zasłużył na jedno, ale nie jestem przekonana co do ciebie Geniuszku.” Obnażył zęby w udawanym warknięciu na swoją wybrankę. „Shaya. Nie zmuszaj mnie, żebym cię ugryzł.” „Moje przerażenie nie zna granic.” Jej olśniewające szaro-niebieskie oczy były rozjaśnione śmiechem. Pochyliła się i uściskała uśmiechniętego Keenan'a. „Zdrajca.” Złapał chłopca w uścisk, gdy Ashaya ponownie się podniosła. Posadził go na blacie obok tacy z ciasteczkami. „Brudne ręce.” Powiedziała Ashaya, a KIeenan wyczyścił je mokrą chusteczką zanim pozwolił sobie na wybór ciasteczka. Dorian umył swoje przy zlewie, który właśnie naprawił i podszedł, by opleść od tyłu ramionami Ashay'ę. Przesuwał twarzą po koku, który zrobiła wcześniej dzisiejszego poranka, aż pasemka włosów zaczęły z niego uciekać. Obserwował ją rano jak się czesała, gdy leżał rozłożony w łóżku oglądając kreskówki z ubranym w piżamę Keenan'em. I nawet wtedy, knuł jak tu rozpleść ten zwięzły schludny kok.

„Dorian!” Krzyknęła w roześmianej dezaprobacie. Pozbawiony skruchy jedną dłonią pociągnął za kok uwalniając całą masę wolno. Dzikie loki rozproszyły się w każdym kierunku. „Ładne.” Powiedział przytulając szczękę do jej skroni. Jego leopard był niezmiennie zafascynowany jej włosami pełnymi wibrującego życia. Czasami, gdy był w formie leoparda, a ona leżała obok niego przed ogniskiem z plazmy dotykał ich tylko po to, żeby zobaczyć jak sprężynują. „A teraz daj mi moje ciasteczko.” Ścisnął ją mocno pokazując tym samym, że mówi serio, jednocześnie delikatnie podgryzając ją w szyję. „Słodyczowy potwór.” Podała mu mocno okraszone lukrem czekoladowe ciasteczko. „To doskonały balans składników odżywczych i śmieciowego jedzenia. Użyłam mąki wzbogaconej witaminami i protein warzywnych.” Roześmiała się, gdy spostrzegała jego pełne powątpiewania spojrzenie. „Nie martw się – w smaku nie można wyczuć niczego poza czekoladą, cukrem i tłuszczem.” Wziął gryza i sprawdził, czy to prawda. „Nie odbiorę ci twojej licencji na pieczenie.” Powiedział z udawaną powagą zaskoczony, że taka domowa czynność sprawiała tyle przyjemności naukowemu umysłowi jego wybranki. „Dlaczego pieczenie sprawia ci taką przyjemność?” Zapytał delikatnie ciągnąc ją za loczek, gdy Keenan wesoło wymachiwał nogami i zlizywał lukier ze swojego ciasteczka. „To rodzaj kreatywnych poszukiwań.” Powiedziała Ashaya. „Tego rodzaju rozciąganie moich umiejętności umysłowych ma na mnie dobry wpływ.” Było to nieświadome przypomnienie, że nie pozwalano jej na tego rodzaju zabawę, gdy była uwięziona w lodowatej pułapce Sieci Psi. „Ale te kreatywne poszukiwania mają porządek – przepisy mają pewne stałe składniki, i choć eksperymenty są dopuszczalne i zachęca się do nich, ich rezultaty są proste do osądzenia. To mnie uspokaja. Sprawia mi radość.” „Na szczęście dla mnie i dla Keenan'a.” I okazjonalnych członków stada, którzy wywąchali co jest w menu. To zabawne jak często miało to miejsce. Wziął drugie ciasteczko, pocałował ją w policzek i odszedł, by pochylić się nad blatem obok siedzącego Keenan’a. „Twoje ciasteczka są nawet lepsze od wypieków Tamsyn.” Powiedział wspominając uzdrowicielkę stada. „Czaruś.” Posłała mu pełen zadowolenia uśmiech. „Zaczekaj, aż zobaczysz co zrobiłam, gdy wy dwoje oglądaliście kreskówki.” Obaj, on i Keenan, czekali zaciekawieni, gdy otworzyła szafkę na końcu blatu i wyciągnęła tacę zawierającą szereg babeczek ustawionych w rzędach z różnego rodzaju polewami. Wzięła dwie i dała im po jednej jednocześnie całując ich w policzek. „Dla moich silnych zdolnych mężczyzn.” Dorian już miał ją przyciągnąć, by skraść dużo bardziej dorosły pocałunek, gdy w świetle wpadającym przez otwarte tylne drzwi pojawiła się znajoma twarz. „Wyczuwam ciasteczka?” Kit wszedł do środka, a jego oczy były niczym zahipnotyzowane przez leżące na blacie wypieki. Ashaya palcem wskazała na muskularnego młodego mężczyznę zatrzymując go w połowie drogi. „Jedno ciasteczko i jedna babeczka.” „Rozumiem.” Wziął dozwoloną liczbę słodyczy i zmierzwił włosy Keenan’a. Jego własne ciemno kasztanowe pasma były rozwiane przez wiatr. „Hej, mały mężczyzno. Dlaczego twoja mama tak zawzięcie strzeże ciasteczek?” „Są na jutrzejsze przyjęcie wigilijne stada.” Odpowiedziała mu Ashaya. Pełne uczucia oczy zaprzeczały jej poważnemu wyrazowi twarzy. „Zaczynam rozumieć, dlaczego Tammy kazała mi upiec dwa razy tyle ile zamierzałam przynieść.” Kit uniósł się na blacie sąsiadującym ze zlewem i wykończył babeczkę w dwóch gryzach. Nie tak dawno temu Dorian dosłownie wyrzucił tego młodszego żołnierza prosto z baru, bo Kit był tak pijany. A przed tym, Dorian i inny Strażnik rozgonili bójkę, w której Kit bardzo dotkliwie pobił innego członka stada. Ale w czasie, który od tamtej pory upłynął Kit dorósł na wiele sposobów. Teraz był jednym z najbardziej stabilnych młodych żołnierzy w stadzie. Jego siła tkwiła nie tylko w jego ciele, ale również w jego silnej woli i lojalności. „Lubię twoje hobby.” Powiedział do Ashay'i wgryzając się w ciasteczko i wypróbowując powolny

uśmiech, który sprawił, że więcej niż tylko jedna dziewczyna podążyła za nim między drzewa, z czego Dorian doskonale zdawał sobie sprawę. „To ciasteczko jest niesamowite.” „Zapomnij o tym.” Powiedziała ze śmiechem Ashaya. „Mieszkam z kotem, pamiętasz? Wiem wszystko na temat podstępnego czaru.” Kit zrobił niezadowoloną minę i ze zdegustowaniem spojrzał na Dorian'a. „Niezły sposób, żeby zrujnować wszystko całej reszcie.” „Znajdź sobie własną kobietę kotku.” Keenan roześmiał się w słodki i psotny sposób w odpowiedzi na warknięcie Kit’a, któremu kropla lukru utknęła na nosie. Oplatając ramię wokół szyi chłopca i już miał udawać, że kradnie na wpół zjedzoną babeczkę Keenan’a, gdy wyłapał kilka znajomych zapachów, za którymi podążył dźwięk małych stóp biegnących po znajdującym się na dworze igliwie. Wypuścił z objęć Keenan'a, by złapać w nie Noor, która wpadła do domu. Jej kitki unosiły się razem z jasno pomarańczowymi wstążkami, którymi był związane. Pocałował małą dziewczynkę w policzek zanim posadził ją na blacie obok Keenan'a. Najlepsza przyjaciółka jego syna promieniała. Jej piękne ciemne oczy były otwarte i pozbawione przebiegłości. „Chcesz trochę?” Zapytał Keenan oferując Noor gryza swojej babeczki. Przytaknęła i wgryzła się krusząc okruszki na dżinsową katanę, którą miała nałożoną na niebieski sweter. „Pycha.” A gdy Shaya podała jej babeczkę pomalowaną fioletowym lukrem z radością jej podziękowała. „Dziękuję.” I natychmiast obróciła się w stronę Keenan'a oferując mu gryza swojej zdobyczy. „Twoja jest zielona. Ta będzie miała inny smak.” „Tak sądzisz?” Zapytał Keenan i widząc przytaknięcie Noor wziął od niej gryza. „Smakuje jak winogrona!” Ponad dwoma małymi główkami Dorian spojrzał w oczy Ashay’i i wiedział, że myśleli o tym samym. Dobrze było widzieć te dzieci, niezwykłe i unikalne, zachowujące się dokładnie tak jak inne dzieci. Honorem i przywilejem stada było upewnienie się, by Keenan i Noor mieli szansę, by dorosnąć kochani i zadbani przez innych, pozwalając, by ich niesamowite dary rozwinęły się w naturalnym dla nich tempie. „Hej.” Z przejścia słychać było kolejny męski głos. „Dlaczego maluchy dostały babeczki?” Intensywnie fioletowe oczy Jon'a, zdumiewająco kontrastujące z jego włosami koloru białego złota, miały niezadowolony wyraz. „Ty też dostałeś babeczkę?” Nastolatek zapytał Kit'a. Kit posłał mu uśmiech pełen samozadowolenia w momencie, gdy Talin i Clay pojawili się za nim. Strażnik i jego wybranka weszli za Jon'em do kuchni. Oboje przeszli wokół blatu i usiedli po jego drugiej stronie, podczas gdy Jon oparł się o zlew obok siedzącego przy nim Kit'a. A gdy Noor zaoferowała, że podzieli się z nim swoją babeczką niespodziewanie słodko się do niej uśmiechnął. „To nic Księżniczko. To jest dla ciebie.” Dorian spojrzał Clay’owi prosto w oczy. „Dobrze cię widzieć.” Zielonooki strażnik przybił z nim żółwika. „Próbowałam upiec ciasto na przyjęcie.” Talin mówiła właśnie do Ashay'i, „Ale zapadło się w środku. Było tak złe, że już miałam je wyrzucić ...” Kit wydał z siebie zduszony dźwięk. „... ale Jon z nim uciekł.” Posłała roześmiane spojrzenie na nastolatka, którego razem z Clay'em adoptowała do ich rodziny. Clay z kocią gracją skradł dwie babeczki i rzucił jedną nastolatkowi, gdy Ashaya obróciła się, by spojrzeć na Jon'a. A gdy Ashaya obróciła się z powrotem udawał niewiniątko. Ciemnoskóry strażnik wpatrywał się w leżącą przed nią babeczkę tak jakby nie miał pojęcia jak się tam znalazła. Dorian z trudem zdusił śmiech. Clay zawsze był zbyt poważny. W niebezpieczny sposób znajdował się zbyt blisko swojej leopardziej strony, aż do momentu, gdy wszyscy martwili się, że nie wydostanie się z ciemności – widok tego jak się bawi sprawiał, że leopard Dorian'a opuszczał szczękę w uśmiechu, w którym błyszczały jego białe kły. Usta Ashay’i zadrżały od wstrzymywanego uśmiechu, gdy wyrzuciła ręce w górę w geście poddania. „Jeżeli macie zamiar pochłonąć wszystkie moje babeczki i ciasteczka, będziecie musieli

pomóc mi polukrować dodatkowy zestaw.” Noor i Keenan, którzy do tej pory dyskutowali w swoim własnym języku, który był niezrozumiały dla dorosłych, zaklaskali w dłonie słysząc ten pomysł. Niedługo po tym kuchnia wypełniła się śmiechem, kolorem i cukrem. Jon i Kit przysiedli w dobrych nastrojach przy stole pomagając Keenan'owi i Noor tworzyć ich dzieła — choć połowa wypieków lądowała w żołądkach młodych chłopców, które wydawały się nie mieć dna. W tym samym czasie Ashaya zaoferowała się pomóc Talin przyrządzić ciasto, które jak ją zapewniła, na pewno się nie zapadnie. „Wiele razy eksperymentowałam z tym przepisem.” Powiedziała wyciągając recepturę. Talin skrzyżowała ramiona. Jej mysie włosy były związane w kucyk takim samym kolorem wstążki jak te, które zdobiły włosy Noor – choć kokardka Talin była związana w chwiejny sposób, tak jakby była zawiązana przez małe dłonie. „Dobrze.” Powiedziała. „Pokaż mi co mam robić.” Gdy Ashaya i Talin kontynuowały swoją rozmowę, Dorian nalał kawy dla siebie i dla Clay'a, obszedł blat i usiadł na stołku obok niego. „Czy byłbyś w stanie to przewiedzieć kilka lat temu?” Wymruczał bardzo cicho w sposób, który był słyszalny jedynie dla Clay'a. Oczy Strażnika zatrzymały się na kobiecie, która była jego bratnią duszą. „Nie sądzę bym odważył się nawet snuć tak wielkie marzenia.” „Tak.” Nawet w swoich najdzikszych snach Dorian nie mógł sobie wyobrazić, że będzie tak mocno kochany, że stanie się to cichym intensywnym pulsem w jego wnętrzu, w którym jego serce będzie związane z jego własnym sercem. A co do Keenan'a — jak kiedykolwiek mógłby wiedzieć jakie zmiany sprawi w nim bycie ojcem, posiadanie w swoich rękach życie niewinnej istoty? Czasami dary, które otrzymał nadal nim wstrząsały. „Tamsyn dzwoniła do ciebie w sprawie drzewka?” Zapytał Clay w akompaniamencie panującej między nimi ciszy. Dorian uśmiechnął się. „Poprosiła mnie o przyniesienie nowych łańcuchów z światełkami, bo jej bliźniaki w zeszłym roku przegryzły się przez przewody.” Uzdrowicielka stada dwie dekady temu rozpoczęła tradycję ustawiania gigantycznej choinki. Tradycja ta przetrwała przez uczucie bólu, straty i czasu. Clay potrząsnął głową z pełnym rozbawienia uczuciem, gdy Dorian subtelnie skinął na Jon'a. „Jak on sobie radzi?” Ten chłopiec przeszedł rzeczy, które załamałyby nie jednego dorosłego mężczyznę. „Ustatkował się. Nawiązał trochę solidnych jak skała przyjaźni.” Ton Clay'a zawierał ciche głębokie poczucie dumy. „I świetnie sobie radzi z Noor – jeżeli chodzi o nią, jest jej starszym bratem, i tyle. Przesiaduje nawet przez przyjęcia herbaciane, które urządza swoim lalkom w miniatrowym domku na drzewie, który dla niej zbudowałem, choć musi się wciskać do środka.” Dorian zakrztusił się śmiechem, równie dumny z tego chłopca, co Clay. Po tym co przetrwał Jon, nikt nie winiłby go, gdyby był zbyt przerażony, by troszczyć się o bezbronne serce dziecka. To, że przezwyciężył brzydotę tego co go spotkało i nauczył się ponownie śmiać świadczyło o sile, która sprawi, że w następnych latach będzie się stabilnie rozwijał. „Kylie zmuszała mnie do robienia tego samego.” Powiedział będąc w końcu w stanie rozmawiać o swojej zmarłej siostrze bez bycia przytłoczonym przez wściekłość z powodu jej skradzionego życia. Jej strata nadal była bolesna, ale teraz próbował pamiętać to co dobre. Próbował myśleć o tym jak bardzo uwielbiałaby być ciocią dla Keenan'a i szwagierką dla Shay'i. „A potem pozwalała mi wybrać zabawę, a ja wysyłałem jej lalki do dżungli razem z moimi figurkami akcji.” Biedne lalki jego siostry zawsze spotykał tragiczny los z rąk aligatorów i anakond jedynie po to, by ponownie powstać, by stawić czoła następnej przygodzie. „Wiesz co?” Wyraz twarzy Clay’a był pełen zaskoczenia. „Zapomniałem o tym aż do tej pory, ale ja też piłem maleńkie filiżanki herbaty razem z Tally, gdy byliśmy dziećmi. Miała taką szmacianą lalkę i była bardzo surowa egzekwując bym nie pił mojej herbaty zanim lalka nie wypiła swojej.” To sprawiło, że Dorian roześmiał się na myśl o wielkim, często cichym Clay'u cierpliwie czekającym aż lalka wypije swoją herbatkę. „Kobiety – robimy dla nich wiele rzeczy.” „A skoro już mowa o kobietach.” Clay jeszcze bardziej obniżył swój głos. „Miałem z tobą porozmawiać na temat Jon'a. Zadurzył się w Rin'ie, więc może pojawić się, gdy będziesz z nią trenował. Nie bądź dla niego zbyt surowy.”

Dorian jęknął. Rina była starszą siostrą Kit'a, i jedną z najsilniejszych, najbardziej pewnych siebie kobiet żołnierzy w całym stadzie. „Nawet gdyby był dorosłym mężczyzną, a nie nastolatkiem, pożarłaby go żywcem.” „Sądzę, że umarłby szczęśliwy.” Kot Clay'a skrywał się w jego oczach napełniając je śmiechem. „Prawda jest taka, że traktuje go delikatnie.” „Rina? Delikatna?” Dorian był trenerem i przełożonym Rin’y. To zadanie spadło na niego, po tym jak ta młoda kobieta oplotła sobie wcześniejszego trenera wokół palca. Lubił ją, i był śmiertelnie pewien, że stanie się jednym z fundamentów stada, gdy wrośnie w swoją siłę, ale delikatność nie była w stylu Rin'y. Jak wszystkie dominujące dorosłe kobiety leoparda, była bardziej skłonna do tego, by rzucić swojemu adoratorowi wyzwanie, niż go pieścić. „Sądzisz, że wie, że on ją adoruje?” Clay przytaknął. „Wydaje mi się, że stara się go delikatnie odtrącić, ponieważ jest jeszcze dzieciakiem – ale stawiam kasę na Jon'a. Daj mu jeszcze kilka lat, i z bez względu na różnicę wieku, założę się, że ruszy za nią.” „To odważne stwierdzenie, facet.” Dorian zagwizdał delikatnie. „Ale powiem ci coś – jeżeli okaże się, że miałeś rację, to upiekę ci ciasto razem z obfitym różowym lukrem.” „Trzymam cię za słowo.” Ashaya obeszła blat i pochyliła się przy Dorian'ie, włosy, które wcześniej zmierzwił ponownie były związane w zgrabny kok. „O czym dyskutujecie?” Zapytała, gdy oparł się nęcącej pokusie, by ponownie go rozwiązać i zniweczyć tym samym jej dzieło. Jego kot pocierał go o skórę z powodu jej bliskości. Uczucie futra przesuwającego się pod skórą teraz nie było już bolesne, gdy mógł zmienić się w formę leoparda. „Knujecie coś.” Dodała jego wybranka w odrobinę podejrzliwym tonie. Uśmiechając się Dorian zrobił to na co miał ochotę wcześniej, a potem przyciągnął ją na długi, bujny pocałunek, który sprawił, że jej palce zaplotły się w jego koszulkę, a dźwięk dziecięcego rozbawienia rozbrzmiewał wokół nich. „Rozmawiamy na temat pieczenia ciast.” Wymruczał później. Usta Ashay'i były spuchnięte od uszczypnięć, na które pozwolił sobie podczas pocałunku. Jej głos był zachypnięty. „Nie mówiłeś mi czasem, że potrafisz zrobić najlepsze ciasto bananowe? Mam trochę dojrzałych bananów.” „A może konkurs? Dorian przeciwko Clay'owi.” Powiedziała Talin z drugiej strony blatu sięgając, by lekko stuknąć Clay'a w nos swoją łyżką do mieszania ciasta. Kit i Jon, którzy obrócili się, by posłuchać unieśli kciuki do góry. „Zgłaszamy się na ochotnika do sędziowania.” Powiedzieli jednocześnie. „Sądzisz, że nie potrafię upiec ciasta?” Clay powiedział do swojej wybranki z psotną iskierką w oku. Policzki Talin zaczerwieniły się, piegi na jej złotej skórze spotęgowały figlarny wyraz jej twarzy. „Sądzę, że skopiesz Dorian'owi jego ładniutki tyłek.” Posłała Clay'owi całusa, który sprawił, że jego usta wygięły się w uśmiechu. „Choć zgadzam się z twoją oceną dotyczącą ciała Dorian'a, muszę wyrazić swój sprzeciw w stosunku do reszty tego zdania.” Powiedziała pozornie poważnym tonem Ashaya bawiąc się palcami we włosach Dorian'a w sposób, który sprawiał, że mruczenie wibrowało w jego piersi. Jego naukowiec pochyliła się bliżej, z tymi swoimi delikatnymi krągłościami i ciepłą kobiecością. „Mój wybranek zostawi twojego w piekarskim kurzu.” „Sądzę, że to było wyzwanie.” Powiedział Kit. Do jego głosu wróciła odrobina diablika, którym kiedyś był. „A z tego co słyszałem, Strażnicy nigdy nie wycofują się z wyzwań.” Dodał Jon. ~ Trzy godziny później Dorian stuknął się butelkami piwa z Clay'em, gdy stali przed domem. „Nie było zbyt gumowate. Serio.” „A twoje wcale nie miało za dużo soli.” Odpowiedział Clay lojalny do szpiku kości.

Spojrzeli na siebie nawzajem i zaczęli się śmiać. Dźwięk ich radości niósł się w powietrzu aż do miejsca, gdzie bawiły się dzieci, a ich wybranki siedziały pogrążone w rozmowie. Kit'a i Jon'a nie było – Kit zabrał chłopca ze sobą na kontynuowaną przez niego wartę. Obiecali jednak, że wrócą na kolację. „Sądzę, że powinniśmy dać sędziom wielkie kawałki naszych ciast na deser.” „To dobrze zrobiłoby tym mądralom za podpuszczanie nas.” Clay wziął łyka swojego piwa. „Te banany zginęły okrutną i niezwykłą śmiercią.” „I kto to mówi – co ty do cholery zrobiłeś z czekoladą? Sądzę, że Shaya i Talin nadal obchodzą po niej żałobę.” To ponownie sprawiło, że wybuchli śmiechem tak mocnym, że skończyli siedząc na ziemi, a butelki ledwo przytrzymywali opuszkami palców. A gdy Ashaya obróciła się w ich stronę ponad ramieniem i uśmiechnęła się do niego więź wybranków wibrowała w jego wnętrzu dzikim światłem. Dorian doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że choć pieczenie i hydraulika mogły nie zajmować miejsca w jego CV, w jednej rzeczy był, i zawsze pozostanie, ekspertem: w kochaniu Shay'i.