kakarota

  • Dokumenty646
  • Odsłony172 136
  • Obserwuję120
  • Rozmiar dokumentów1.7 GB
  • Ilość pobrań78 193

Wampiry z Morganville - ROZDZIAŁ 14

Dodano: 7 lata temu

Informacje o dokumencie

Dodano: 7 lata temu
Rozmiar :62.2 KB
Rozszerzenie:pdf

Wampiry z Morganville - ROZDZIAŁ 14.pdf

kakarota EBooki Serie / Autorzy Wampiry z Morganville Caine Rachel - Wampiry z Morganville 14 - Fall of night (tłum. nieof.
Użytkownik kakarota wgrał ten materiał 7 lata temu.

Komentarze i opinie (0)

Transkrypt ( 9 z dostępnych 9 stron)

SHANE Przegraliśmy przez starą wrestlingową sztuczkę, ale hej, musi być jakiś powód, dzięki któremu goście zarabiają na tym sporą kasę. Po pierwsze, wszczynasz bójkę – głośną na tyle by przyciągnąć uwagę strażników. Następnie, walczysz, im bardziej realnie tym lepiej. (Wierzcie mi, Eve potrafi zadać cios, jeśli się wczuje. Dziewczyna wie jak wykorzystać siłę ramion.) Na koniec, fundujesz sobie krwawą ranę głowy i drobne skaleczenia, by kupili twój pokaz jak padasz pokonany, pobity i – w tym przypadku – korzystne byłoby wyglądać naprawdę martwo. Żeby twoi przyjaciele się nie zdradzili, muszą wołać o pomoc, jakby byli w prawdziwym niebezpieczeństwie, pomaga też, kiedy ich ręce są całe we krwi. Eve była może trochę zbyt przekonująca, ale Pete sprzedał wszystko – wyglądał ponuro, był przestraszony, a plamy krwi naokoło wyglądały, jakbym dostał krwotoku z tętnicy i wykrwawił się do ostatniego litra. Prawdopodobnie naszych nowych przyjaciół wcale to nie obchodziło, ale jak większość pracodawców, pewnie chcieli by wyjaśnień co się stało z ich zwierzątkami, a nikt nie będzie chciał powiedzieć, że pozwolił im się wykrwawić na podłodze, bo nie był należycie staranny. Otworzyli drzwi, weszli, a Pete stał pochylony nad moją szyją z zardzewiałym kawałkiem metalu, którego użyłem, aby przeciąć sobie głowę. ‘Chodźcie ludzie, pośpieszcie się, on traci za dużo krwi!’ powiedział do dwóch strażników, którzy weszli. Jeden podszedł do mnie z pistoletem w kaburze. Drugi stał w drzwiach trzymając broń na zewnątrz, w gotowości. Pete wstał i odsunął się, by zrobić miejsce dla ochroniarza, który uklęknął obok mnie. Eve krzyczała i płakała, ciągle powtarzając, że nie mogła wyczuć pulsu, co było strasznie rozpraszające. Pete nadal się cofał, trzymając swoje zakrwawione ręce na twarzy; ramiona mu się przy tym trzęsły co wyglądało jak prawdziwy płacz. Byłem pod wrażeniem. Facet miał przyszłość na scenie. To wszystko wyglądało jak prawdziwy żal i było pełno hałasu wokół mojego bezwładnego ciała, spowodowało to że strażnik, który był przy drzwiach, nie zauważył, że Pete podchodził coraz bliżej, dopóki nie było za późno. Pete odwrócił się, chwycił mężczyznę z bronią za ramię i popchnął go, kiedy ten drugi wstał z kolan, co sprawiło, że się poruszyłem. Strażnik wygiął się. W tym samym momencie Eve rzuciła się wzdłuż mojego ciała na strażnika, który mnie sprawdzał, a ja wróciłem do żywych i przygwoździłem go, kiedy Eve wyrwała mu broń i w niego wycelowała.

Broń drugiego strażnika wypadła, kiedy walczył z Pete’m, Pete wywrócił go na podłogę, waląc tym zardzewiałym kawałkiem metalu i zgarnął broń. ‘Zabierz ją!’ krzyknął, wskazał na Liz, kiedy kierował się w kierunku drzwi. Podniosłem się, wziąłem Liz, przewiesiłem ją sobie na ramiona i straciłem równowagę, bo zaczęła walczyć. Cholera, to zdecydowanie nie był odpowiedni moment, żeby dziewczyna się budziła. ‘Musimy wyjść z tego pomieszczenia!’ Powiedziałem do Eve, ona skinęła i dołączyła do Pete’a, który był przy drzwiach. Poklepała go po plecach, żeby wiedział, że stoi za nim, szybko wyszedł z pokoju i zszedł z linii strzału. Okazało się, że celowo strzelał wysoko, bo kiedy podążałem za nim i Eve, strażnicy byli osłonięci przewróconymi stalowymi stolikami. Wokoło było dużo zmieszanych krzyków. Wybiegliśmy, zanim mogli się przeorganizować, bo to była jedyna rzecz jaką mogliśmy zrobić. Eve się wyłamała i wróciła do klatki Michael’a, czego nie pozwoliłbym jej zrobić, gdybym miał jakikolwiek wybór w tej sprawie, ale ona to przemyślała; zabrała klucze strażnikowi, którego skrępowaliśmy i kiedy Pete przytrzymał głowę tego drugiego w dole, szukała pasującego klucza i znalazła ten, który w końcu otworzył zamek. Michael nie był już tak osłabiony, na jakiego wyglądał. Rozwinął się z pozycji embrionalnej, w której był, wylazł i rzucił się na Eve. Przez przerażającą sekundę, obawiałem się, że podpisała na siebie wyrok śmierci, ale to był tylko uścisk, nie atak; nie wystawił swoich kłów, a kiedy wstał na nogi, jego przejaw energii wydawał się być wszystkim na co było go stać, bo ugiął się, a Eve musiała ciągnąć go do drzwi. Zobaczyłem jego twarz nad jej ramieniem – mój chłopak Mikey wrócił. Nie czuł się jeszcze dobrze, nawet w połowie, ale to był on, patrzył na mnie swoimi błękitnymi oczami. Dajesz, bracie. To wszystko trwało może z dziesięć sekund, ale wydawało się jakby zajęło nam pół godziny, żebyśmy znaleźli się na drugiej stronie pokoju; po jakimś czasie strażnicy zaczęli do nas strzelać, więc Pete przestał celować nad ich głowami i zaczął robić dziury w blatach stołów, za którymi byli schowani. To sprawiło, że pozostali schowani. Prawie wywróciłem się do tyłu, kiedy Liz zaczęła kopać i się wić; była wyższa niż Claire, silniejsza i spanikowana. Pozwoliłem się jej ześlizgnąć, gdy dotarliśmy już daleko do drzwi. Omal nie upadła, kiedy próbowała stanąć na obu nogach. Kiedy próbowała się ode mnie uwolnić, przyciągnąłem ją bliżej. ‘Jestem chłopakiem Claire!’ Krzyknąłem do niej. Wiedziałem, że krew spływająca po mojej twarzy, nie sprawiała mnie bardziej godnym zaufania, bo nie wydawała się być pewną. ‘Idź!’ Pchnąłem ją przed

siebie, a ona potknęła się na ledwie funkcjonujących nogach, wpadając na stalowe drzwi. Były zamknięte. ‘Eve!’ krzyknąłem i wskazałem na broń, którą strzelała. Rzuciła ją do mnie i pobiegła w kierunku drzwi, próbując dobrać klucz w gorączkowym pośpiechu. Pół-automatyczna broń, którą strzelałem razem z Pete’m mieściła piętnaście kul, Pete już zużył przynajmniej dziewięć, a Eve cztery. Nie zostało nam dużo czasu, bo staraliśmy się zastraszyć pokój pełny facetów z kulami, którzy przeszli hardcorowy trening, aby nauczyć się ich używać. Żaden z kluczy Eve nie pasował. Ponuro próbowała jeszcze raz, a ja użyłem w tym czasie czterech kul z naszych zasobów. Miałem nadzieję, że nikogo nie trafię, ale na tą chwilę, mimo wszystko, nie miałbym nic przeciwko. Michael przeszedł obok nas. Przesunął Eve z drogi, chwycił za klamkę i mocno szarpnął. Zamek w drzwiach się wyłamał i mogliśmy w końcu wyjść. Potem znów prawie upadł i Eve musiała go przenieść do przedpokoju. Nie byliśmy już na linii ognia i po westchnieniu Pete’a wiedziałem, że udało nam się uciec. Michael krzyknął coś, czego nie rozumiałem, stanął na nogi i pobiegł do przodu – w wampirzych normach, to było bardziej jak ociężałe potknięcie niż bieg, bo nie poruszył się szybciej niż reszta z nas. Ściągnął gościa, który miał Eve na celowniku, przygwoździł go do podłogi, i wreszcie jego wampirze instynkty się obudziły. Usłyszałem nisko-gardłowe warczenie, zobaczyłem błysk wychodzących kłów, w odpowiedzi poczułem palenie wewnątrz. Na początku pochodziło z mojej ręki; już prawie zapomniałem o ugryzieniu przed wyjazdem z Morganville, to mi o tym przypomniało, na tyle mocno by mnie rozłożyło, tak że musiałem złapać się ściany. Ból czołgał się do mojego ramienia i rozprzestrzeniał się jak ogień w sieci moich kości; nie wiedziałem co się do cholery ze mną dzieje. Upadłem, kaszląc i usłyszałem Pete’a domagającego się odpowiedzi czy ktoś mnie uderzył. Potrząsnąłem głową. Nie zostałem raniony, ale czułem się chory, naprawdę chory i wiedziałem, że to było przez to, że Michael stał się wampirem, to właśnie to wywołało ten ból. Coś było ze mną nie tak. Bardzo nie tak. To była jakby moja reakcja na niego. Liz była zmieszana i przerażona, starała się jakoś wykręcić by nie znajdować się w naszym towarzystwie zwariowanych ludzi; nie winiłem jej za to. Nie byliśmy w zasadzie najbardziej niewiarygodną ekipą ratunkową na świecie, zważywszy na całą tą krew, którą wypił Michael z

szyi faceta; Eve ignorującą całe to zdarzenie i sięgającą po jego spadającą broń a także mnie próbującego obrzygać ścianę. Liz nie oddaliła się zbytnio. Dr Davis wyszedł z kuchni. Trzymał broń skierowaną na Liz; poślizgnęła się, ramiona wyciągając do przodu, chcąc spowolnić pęd ciągnący ją do przodu. Nie zdążyła i rozbiła się o niego. Chwycił ją, złapał ją za szyję przytulił do siebie, tak, że była jego ludzką tarczą, podczas gdy Pete i Eve wycelowali broń w niego. Michael skończył ze swoim obiadem – chciałbym, żeby to był żart – i spojrzał na Davis’a, oczy zaświeciły mu czerwienią, która powinna istnieć tylko w horrorach. Oblizał wargi, ale nie wstał z kucków. Mimo tego było to jeszcze bardziej przerażające. Teraz poczułem coś nowego. Nie lepszego, ale mocniejszego. Szybszego. Przez to poczułem prawie niekontrolowaną potrzebę oderwania głowy Michael’a od reszty jego ciała. Tak jakby był jedynym realnym wrogiem w tym pokoju. Byłem prawie pewny, że ta ostatnia rzecz była zła. Potrząsnąłem głową, żeby rozjaśniły mi się myśli, a krople krwi spływały ze mnie jak pot po ciężkiej pracy. Rana na mojej głowie wciąż krwawiła. Widziałem Michael’a zmysłami, czułem go zmysłami, coś w środku mnie uśmiechało się w oczekiwaniu i ryczało do niego, żeby to wypróbował. Michael nie szedł do mnie i w jakiś sposób, udało mi się opanować ten impuls, który kazał mi go atakować. Liz, uświadomiłem sobie. Dziewczyna nie miała bladego pojęcia, że jest w niebezpieczeństwie, a żadne z nas nie mogło teraz się rozpraszać, cokolwiek dziwnego działo się teraz wewnątrz mnie. ‘Zabiję ją,’ powiedział Dr Davis i wycofał się w kierunku drzwi; przeciągając ją ze sobą. Zdałem sobie sprawę, że byliśmy w ślepej uliczce, a jego ludzie mogli przyjść z tamtego pokoju, gotowi do walki w każdej chwili. Cofnąłem się, Chwyciłem stalowe drzwi i siłowałem się, żeby je zamknąć. Nie ma mowy, żeby się teraz zamknęły, po tym jak Michael nas stamtąd wyciągnął, ale przynajmniej ich trochę spowolnią. Ale nie na długo. Słyszałem ich jak przesuwają stalowe stoły. Eve zrobiła krok do przodu w kierunku Wrednego Doktorka, wyglądała jak lodowo zimna wojownicza księżniczka, jeśli wojownicze księżniczki były w tym sezonie uzbrojone w pół-automatyczne pistolety. ‘No dalej,’ powiedziała. ‘Jeśli to zrobisz, jesteś martwy.’ Oblizał wargi i zobaczyłem zwątpienie na jego twarzy. Nie sądziłem, że Eve pociągnie za spust z zimną krwią, ale mimo tego, nie byłem całkiem pewien.

On też nie był pewien. Sytuacja stanęła w martwym punkcie. Ale to nie mogło trwać długo, bo jego wsparcie miało nadejść szybko, a nasze – cóż. Aktualnie nie mieliśmy żadnego, o którym bym wiedział. Naszą jedyną szansą było wydostanie się na zewnątrz do furgonetki, mając nadzieję, że kluczyki były w pęku, który przywłaszczyła sobie Eve i uciekać jak szybko się da. Ale to znaczyło, że musielibyśmy zostawić tu Claire. A mimo, że nie wylewałbym łez za wampirami, które z nią były, nie było mowy, żebym opuścił tą cholerną farmę bez mojej dziewczyny. I jak się okazało nie musiałem tego robić. Drzwi wejściowe otworzyły się za plecami Worka Łajna Davis’a, a do środka weszła Claire. Wyglądała na zmęczoną, zestresowaną, niespokojną i niewyspaną, a jej oczy wylądowały na nas, analizując sytuację, aż w końcu jej spojrzenie spotkało się z moim. Nie wiedziałem co myślała, albo co czuła, ale Boże, kochałem ją tak bardzo, kiedy zrobiła duży krok do przodu i przyłożyła broń do pleców Doktora Davis’a i powiedziała bardzo spokojnie: ‘Wypuść ją.’ Pewnie dodałbym, ty wielki wstrętny kutasie, ale tak też podziałało. Davis wyglądał na zdziwionego jak Wile E. Coyote (kojot z kreskówki o strusiu pędziwiatrze – przyp. tłum.) zawieszony nad kanionem, szybko wypuścił z rąk broń i Liz. Liz oddaliła się o krok lub dwa, sięgnęła po broń i wymierzyła doktorkowi w twarz. Joł. To nie wyglądało przyjaźnie. Przez jedną chorą, zapierającą dech w piersi sekundę naprawdę pomyślałem, że dziewczyna to zrobi … Ale wycofała się, drżąc. Davis klęknął z rękami do góry, wyraźnie się poddając. ‘Chodźcie,’ powiedziała Claire. ‘Chodźcie, musimy iść. Szybko!’ Nie musiała wysyłać oficjalnego zaproszenia. Wszyscy za nią podążyliśmy, kiedy wychodziła. Farma, którą zostawialiśmy była wypełniona krzykami i słyszałem jak stalowe drzwi otwierają się chrobocząc; nie musieliśmy długo czekać, żeby mieli nas z powrotem na celowniku. A jak by problemów było mało, było jeszcze trzech strażników wychodzących z obory przy żwirowisku. Ciągnęli trzy bezwładne wampirze ciała. Nie wiem dlaczego, ale ten widok mnie zaszokował. Myrnin, Oliver, Jesse – nie wampirzo-bladzi, ale biało-niebiescy. Śmiertelnie biali. Mój Boże, co się tam stało? Strażnicy krzyknęli, kiedy nas zobaczyli, rzucili ciała i wyciągnęli broń. Schroniliśmy się w furgonetce, zanim mogli wycelować i strzelić, prześlizgnąłem się obok tylnych drzwi, żeby wpuścić Michael’a pierwszego do auta – bo płonął już w promieniach słońca – Eve, Pete i Liz stanęli obok.

Claire się nie dostała. Oparła plecy na zimnym metalu, ciężko oddychając i wydawała się być chora, tak jak ja. Serio, mój cały układ krwionośny płonął i jeśli nie znajdowalibyśmy się w sytuacji życia lub śmierci, prawdopodobnie ból by mnie powalił … ale na razie, musiałem go jakoś pokonywać. Lepiej płonąć niż zostać naszpikowanym kulkami. ‘Ja ich zabiłam,’ powiedziała do mnie. Brzmiała na zniszczoną. ‘Myślałam - myślałam, że ich ratuję. Ale chyba ich po prostu zabiłam.’ Miała rację. Trzy wampiry leżały w słońcu, nie ruszając się. Skóra Oliver’a zaczęła się trochę palić, jak mgła opadająca nad jeziorem. Nie potrwa to długo, zanim sczernieje i spłonie. Pozostałym działo się to samo. Myrnin był stary, Jesse mogła być nawet starsza, nie byłem pewien. Ale i tak w końcu zostanie z nich popiół i kości. Zabijała ją myśl, że to ona jest sprawcą tego wszystkiego. ‘Wsiadaj,’ powiedziałem. Eve zdążyła się już wcisnąć na siedzenie kierowcy i próbowała kluczy, z pęku który miała; jeden pasował i silnik odpalił. ‘Musimy ruszać i to już!’ I staraliśmy się. Naprawdę. Wepchnąłem Claire do furgonetki, ścisnęliśmy się wszyscy, zatrzasnęliśmy drzwi, a Eve zatrzasnęła je mocniej i ruszyła, aż z tylnych kół posypał się żwir. Ale inna furgonetka przyśpieszyła z przodu, żeby nas zablokować. Eve obróciła się, krzycząc: ‘Trzymajcie się,’ i walnęła w biały płot koło stodoły, przebijając się przez suche bruzdy na polu w pozycji pod kątem do drogi rolniczej, którą tu przyjechaliśmy. Nie udało nam się za daleko ujechać bo – nie terenowa – furgonetka ugrzęzła. Opony ugrzęzły w piachu, nie mogąc znaleźć punktu zaczepienia, ale Eve jak to Eve, kołysała nią w tą i z powrotem, nie poddając się, ale po prostu zakopywaliśmy się głębiej. Utknęliśmy. Mieliśmy w sumie wielkie cztery karabiny, jeden do połowy pusty, jednego prawie nie było, dwa prawie pełne. Wampira, który wyglądał trochę bardziej jak on, ale nadal poruszał się w jednej czwartej swojej szybkości i to w najlepszym wypadku. Mieliśmy mnie, trzęsącego się z potrzeby zastrzelenia swojego przyjaciela i rozerwania jego martwego ciała na części, z absolutnie nielogicznych przyczyn, o których nie mogłem przestać myśleć … i to mnie przerażało. To było tak, jakbym był opętany. Spojrzałem na Claire, mając nadzieję, że miała jakiś cud w zanadrzu, jakiś genialny ruch, który by nas wyciągnął z tej sytuacji. Ale Claire wyglądała w tym momencie jak, wrażliwa osiemnastoletnia dziewczyna, przerażona, odrętwiała i przytłoczona. Przyciągnąłem ją do siebie i przytuliłem, bo przytulenie jej wydawało się jedyną rzeczą, jaką mogłem zrobić. Próbując, w tej chwili desperacji, zadbać o jej bezpieczeństwo.

Ponieważ każda sekunda teraz się liczyła, tamci na pewno chcieli otoczyć furgonetkę i wpakować w nią tyle kul, abyśmy poczuli się jak piñata (Hiszpańska zabawa polegająca na strąceniu specjalnie przygotowanej kuli wypełnionej przeważnie słodyczami, których uczestnicy starają się zebrać jak najwięcej – przyp. tłum.) kartelu narkotykowego. Nie mieli nic do stracenia. Udowodniliśmy, że nie przydamy się im, a Claire nie jest już potrzebna Dr Anderson, po zniszczeniu wampirów, które służyły jej za szczury laboratoryjne. Michael mimo wszystko to przeżyje. Straszne. ‘Zabiłam ich,’ szepnęła do mnie. Jej głos był roztrzęsiony i czułem gorące, mokre łzy na mojej skórze. ‘O Boże, Shane, zabiłam ich …’ Nie mogłem zrobić nic, poza przytuleniem jej. Nie wiedziałem czy to jej pomaga, ale pomagało mi odepchnąć od siebie ten impuls przemocy, który siedział we mnie i mówił, że powinienem zająć się jedynym pozostałym wśród nas wampirem, zanim będzie za późno. Zaczęli strzelać, wzdrygnąłem się i pchnąłem Claire na podłogę furgonetki, osłaniając ją. Usłyszałem, że inni też rzucają się na podłogę. Czekałem na dźwięk uderzeń kul w metal i tłuczonego szkła … ale się nie pojawił. W cokolwiek strzelali, to nie byliśmy my. Odczekałem jeszcze parę sekund i ostrożnie wstałem z kucków. Nie mogłem dostrzec rzeczy przed przednią szybą, bo byliśmy obróceni w drugą stronę, ale jeśli nikt do nas nie strzelał, mieliśmy szansę, której nie mogliśmy zmarnować. Otworzyłem boczne drzwi furgonetki. ‘Na zewnątrz! Wszyscy na zewnątrz! Biegnijcie!’ Nie wiedziałem nawet, gdzie biegniemy, ale pozostanie tam gdzie się znajdowaliśmy nie było żadną opcją. Przebywanie na słońcu było piekłem dla Michael’a, więc rozejrzałem się dookoła, w poszukiwaniu czegoś co mogłoby mu pomóc. Znalazłem plastikowy worek na śmieci zwinięty za siedzeniem kierowcy i rzuciłem mu; przerwał sznurki, które zamykały worek i owinął się tym tak, że wyglądał jak przenośny namiot. ‘Idę pierwszy,’ powiedział. ‘Pilnuj Eve.’ Skinąłem głową. Ciężko było nie użyć żadnej przemocy, z nim tak blisko mnie. Wewnętrzny konflikt rozdzierał mnie, ale starałem się tego nie pokazywać; mimo tego, Michael obdarzył mnie dziwnym spojrzeniem, i wyskoczył, a niebieski brezent wokół niego wyglądał jak najbardziej szczelny płaszcz przeciwdeszczowy. Pete i Liz podążyli za nim, potem Eve. Claire i ja jako ostatni byliśmy na zewątrz. ‘Co wy robicie?’ krzyknąłem. ‘Ruszać się—’ Ponieważ reszta zatrzymała się w bezruchu tam gdzie stali, tylko kilka stóp od furgonetki. I wtedy zobaczyłem dlaczego.

Strażnicy leżeli. W sumie nie wszyscy, bo jeden wciąż biegł i strzelał dziko, ale zauważyłem, że Jesse – Lady Grey – zrobiła skok, który miał co najmniej dwadzieścia stóp. Wylądowała na stopach tuż przed nim, złapała go za gardło i rzuciła nim na odległość jakiś dwudziestu stóp do Olivera, który złapał go i – cóż, złamał. Próbowałem nie widzieć więcej niż musiałem. Myrnin też wstał, ale wszystko co mogłem dojrzeć to to jak mignął i zniknął w stodole. Oliver wykończył resztę strażników, skinął na Jesse i podążył za Myrninem. Poszła do farmy i słychać było krzyk. Dużo krzyku. ‘Jezu,’ szepnęła Eve. Przeszła samą siebie żegnając się jak mieliśmy w zwyczaju robić to w dzieciństwie; byliśmy świadkami czegoś, czego nigdy wcześniej nie widziałem: wampiry pozbyły się wszystkich swoich zahamowań. Najczystsza postać drapieżnika. To było cholernie przerażające ‘Oni - oni zabijają—’ Claire się trzęsła, A jej twarz była pusta. ‘Oni zabijają wszystkich.’ Objąłem ją, nie mówiąc nic. Skoncentrowałem się na oddechu, na ugaszeniu ognia w mojej krwi; nie stawało się to łatwiejsze. Fakt, trzy najstarsze wampiry były z powrotem w grze – i sprzątały bałagan – to faktycznie było gorsze. Instynkty krzyczały wewnątrz mnie, żebym coś zrobił. Zabij ich. Zabij ich wszystkich. Rzuciłem broń, którą trzymałem. Bałem się ją dalej trzymać. Nie byłem pewien czy będę mógł dalej kontrolować tą rzecz we mnie. Myrnin wyłonił się ze stodoły. Nadal był lodowato blady, jak chodzący szkielet i trzymał dwa niezgrabne, wielkie urządzenia – rzeczy, które zaprojektowała Claire, te które miały służyć do ujarzmiania wampirów. Z jednego wystawały druty i miał uszkodzony obwód. Pomyślałem, że moglibyśmy teraz skorzystać z tego nieuszkodzonego, bo Jesse wyszła z domu na farmie i wyglądała piekielnie. Nie sądziłem, że zostawiła tam cokolwiek żywego. Klimat, który ją otaczał był pełen ciemności i całkowitego zniszczenia. Oliver także wyszedł ze stodoły. Widać było, że jest zrelaksowany, w prawie dobrym nastroju; znałem go jako pseudo-przyjacielskiego hippisa prowadzącego kawiarnię i jako wrednego wojownika pełnego przemocy. Ale nie znałem tej wersji Oliver’a. Był w pełni wampirem, władcą śmierci. Stał tam w pełnym słońcu, biały jak marmur, gapiąc się na nas oczami czerwonymi jak rubiny i uśmiechał się leniwie. Jego kły były na wierzchu, co było niewiarygodnie przerażające. Płonął w słońcu, stając się czarny. I wcale się tym nie przejmował.

Michael wysunął się do przodu, schowany pod płachtą i powiedział, ‘Skończyłeś?’ nie brzmiał dziwnie, ani na zmartwionego. Domyśliłem się, że to było dla niego normalne, w jakiś naprawdę straszny sposób. Rozumiał to. ‘Bo wszyscy, którzy tutaj zostali, są przyjaciółmi. Zrozumiano?’ Oliver skinął. Nie byłem pewien czy to było przytaknięcie, czy tylko zwykły gest, więc byłem przygotowany do ataku.