kari23abc

  • Dokumenty125
  • Odsłony38 716
  • Obserwuję47
  • Rozmiar dokumentów151.8 MB
  • Ilość pobrań25 381

Shepard Sara - PLL- 08 - Pożądanie

Dodano: 8 lata temu

Informacje o dokumencie

Dodano: 8 lata temu
Rozmiar :829.3 KB
Rozszerzenie:pdf

Shepard Sara - PLL- 08 - Pożądanie.pdf

kari23abc EBooki Shepard Sara Pretty Little Liars
Użytkownik kari23abc wgrał ten materiał 8 lata temu.

Komentarze i opinie (0)

Transkrypt ( 25 z dostępnych 225 stron)

SPÓJRZ JESZCZE RAZ Mawiają, że obraz jest wart tysiąca słów. Kamera przemysłowa rejestruje piękną brunetkę, jak wynosi biżuterię ze sklepu Tiffany'ego. Paparazzi przyłapuje żonatego reżysera na romansie z młodą gwiazdką. Ale obraz nie powie ci, że ta dziewczyna tam pracuje i miała przenieść biżuterię do biura szefa, a reżyser już miesiąc wcześniej złożył pozew rozwodowy. A co ze zdjęciami rodzinnymi? Weźmy na przykład fotografię przedstawiającą mamę, tatę, siostrę i brata, jak siedzą na ganku luksusowej wiktoriańskiej willi. Przyjrzyjcie się dokładniej. Tata chyba trochę zmusza się do uśmiechu. Mama zezuje na lewo, na dom sąsiadów — a może po prostu na sąsiada. Brat ściska balustradę z całej siły, jakby chciał ją złamać. A siostra uśmiecha się tajemniczo, jakby kryła jakiś smakowity sekret. Połowę podwórka rozorała już wielka koparka, a w tle majaczy rozmazana sylwetka. Widać tylko burzę blond włosów i bladą cerę. To chłopak... czy dziewczyna? A może to złudzenie wywołane przez światło albo ślad po palcach. A może wszystko to, czego nie zauważyłyście na pierwszy rzut oka, znaczy o wiele więcej, niż myślicie. Czterem ślicznym dziewczynom z Rosewood wydaje się, że już wiedzą, co się wydarzyło tej nocy, kiedy zginęła ich przyjaciółka. Sprawcę aresztowano, a sprawę zamknięto. Ale gdyby sięgnęły jeszcze raz do swojej pamięci i spróbowały dostrzec to, co majaczy gdzieś na jej peryferiach, gdyby zaufały swoim przeczuciom, choć nie potrafią jeszcze ich nazwać, a przede wszystkim przyjrzały się bliżej ludziom, których mają tuż pod nosem, to ten bardzo wyraźny obraz mógłby się radykalnie zmienić. Gdyby wzięły kolejny głęboki oddech i spojrzały na zdjęcie jeszcze raz, to może odkryłyby coś zdumiewającego, a może nawet przerażającego.

Prawda jest czasem dziwniejsza niż zmyślenie. Szczególnie w Rosewood. Był mglisty czerwcowy wieczór, a księżyc nie pokazał się jeszcze na niebie. W ciemnym, gęstym lesie grały koniki polne, a w okolicy pachniało azaliami, świecami o zapachu cytrynowym i chlorowaną wodą z basenu. Nowiutkie luksusowe samochody stały w olbrzymich garażach. Jak zawsze w Rosewood w stanie Pensylwania, eleganckim miasteczku pełnym stylowych domów, oddalonym o czterdzieści kilometrów od Filadelfii, każde źdźbło trawy było na swoim miejscu, a każdy robił to, co do niego należy. Prawie każdy. Alison DiLaurentis, Spencer Hastings, Aria Montgomery, Emily Fields i Hanna Marin włączyły wszystkie światła w małym domku na tyłach posiadłości Hastingsów, rozpoczynając całonocną imprezę, która miała oficjalnie zakończyć siódmą klasę. Spencer szybko wrzuciła do kubła na śmieci kilka butelek po piwie zostawionych przez jej siostrę Melissę i jej chłopaka lana Thomasa. Spencer wyprosiła ich oboje z domku kilka minut wcześniej. Emily i Aria rzuciły w kąt swoje torby, żółtą i kasztanową, obie marki LeSportsac, spakowane na całą noc. Hanna położyła się na kanapie i łapczywie rzuciła się na resztki popcornu. Ali zamknęła i zaryglowała drzwi. Żadna z nich nie usłyszała cichych kroków na wilgotnej trawie ani nie zauważyła, że okno zaparowało od czyjegoś oddechu. Pstryk. — Dziewczyny - odezwała się Alison, przysiadając na oparciu skórzanej kanapy. - Mam świetny pomysł. -Okno było zamknięte, ale szyba na tyle cienka, że jej słowa słychać było na zewnątrz, pośród spokojnej, czerwcowej nocy. — Nauczyłam się, jak hipnotyzować ludzi. Mogę was zahipnotyzować, wszystkie naraz. Nastała długa cisza. Spencer skubała rąbek spódniczki do hokeja. Aria i Hanna spojrzały po sobie z niepokojem.

-Prooosz ę - błagała Ali, składając dłonie jak do modlitwy. Rzuciła okiem na Emily. - Ty na pewno dasz się zahipnotyzować, prawda? — Mhm... - Emily drżał głos. — No cóż... — Ja się zgadzam — wtrąciła się Hanna. Pstryk. Wrr. Pozostałe dziewczyny zgodziły się bez entuzjazmu. Czy miały inne wyjście? Ali była najpopularniejszą dziewczyną w ich szkole, w Rosewood Day. Wszyscy chłopcy chcieli z nią chodzić, wszystkie dziewczyny chciały być takie jak ona, wszyscy rodzice uważali ją za idealne dziecko, a ona zawsze dostawała to, czego chciała. Jeszcze rok temu Spencer, Aria, Emily i Hanna w najśmielszych marzeniach nie spodziewały się, że Ali wybierze je do swojej świty w czasie szkolnej imprezy charytatywnej. Dzięki niej cztery szare myszki zmieniły się w najważniejsze szkolne osobistości. Ali zabierała je na weekendowe wypady w góry Pocono, kupowała im maseczki z glinki i dzięki niej zajmowały najlepszy stolik w stołówce. Ale zmuszała je też do robienia rzeczy, na które nie miały najmniejszej ochoty. To ona wplątała je w sprawę Jenny, każąc im przysiąc, że do końca życia dochowają tego przerażającego sekretu. Czasem czuły się jak marionetki w rękach Ali. Ostatnio Ali nie odbierała ich telefonów i zadawała się ze starszymi koleżankami z drużyny hokeja. Właściwie interesowały ją tylko sekrety i ułomności przyjaciółek. Droczyła się z Arią, przypominając jej na każdym kroku o romansie jej taty ze studentką. Wyśmiewała obsesję Hanny na punkcie chrupek serowych i jej coraz szersze biodra. Drwiła z Emily, która się w niej zadurzyła. Groziła, że powie wszystkim, że Spencer całowała się z chłopakiem swojej siostry. Wszystkie miały poczucie, że ich przyjaźń z Ali przecieka im przez palce. W głębi duszy każda się zastanawiała, czy po dzisiejszej imprezie nadal będą się przyjaźnić. Pstryk.

Ali pospiesznie zaczęła zapalać waniliowe świece zapalniczką Zippo i zasuwać rolety. Kazała dziewczynom usiąść po turecku na okrągłym dywanie z frędzlami. Posłusznie wykonały polecenie, choć wcale nie miały na to ochoty. A co, jeśli Ali faktycznie je zahipnotyzuje? Każda skrywała jakiś wielki sekret, o którym wiedziała tylko Ali. Wcale nie chciały dzielić się tymi tajemnicami z pozostałymi przyjaciółkami, a już na pewno nie z całym światem. Pstryk. Wrr. Ali zaczęła powoli odliczać od stu do jednego. Mówiła ściszonym, kojącym głosem. Żadna z dziewczyn nawet nie drgnęła. Ali na palcach przeszła przez salon, minęła wielkie biurko z komputerem, pełne książek regały i malutką kuchnię. Jej przyjaciółki siedziały spokojnie, jak skamieniałe. Żadna nie spojrzała w stronę okna. Żadna nie słyszała mechanicznego pstrykania starego polaroida, który rejestrował je na rozmazanych zdjęciach, ani cichego warkotu, kiedy aparat wypluwał na ziemię fotografie. W szparach między roletami było dostatecznie dużo miejsca, żeby zrobić zdjęcie, na którym zmieściły się wszystkie. Pstryk. Wrr. Kiedy Ali doliczyła do jednego, Spencer zerwała się na równe nogi i podbiegła do okna. - Tu jest za ciemno - oznajmiła. Odsłoniła rolety, a do wnętrza wpadł snop światła. - Wolę, żeby tu było jaśniej. Zresztą chyba nie tylko ja. Ali spojrzała na przyjaciółki. Jej usta wykrzywił złośliwy uśmiech. — Zasłoń! — rozkazała. Spencer przewróciła oczami. — Boże, weź na wstrzymanie. Ali spojrzała przez odsłonięte okno. Na jej twarzy pojawił się cień przerażenia. Zauważyła kogoś? Rozpoznała osobę za oknem? Wiedziała, co ją czeka?

Szybko odwróciła się do Spencer. Zacisnęła pięści. — Uważasz, że to ja powinnam wziąć na wstrzymanie? Pstryk. Z aparatu wysunęło się kolejne zdjęcie. Z nicości wyłonił się obraz. Spencer i Ali wpatrywały się w siebie przez chwilę. Pozostałe dziewczyny siedziały na dywanie. Hanna i Emily kołysały się w przód i w tył, pogrążone w transie, ale Aria miała półprzymknięte oczy. Obserwowała kłótnię Spencer i Ali, nie miała jednak siły, żeby interweniować. — Wyjdź! — rozkazała Spencer i pokazała ręką drzwi. — Dobrze. — Ali wyszła na ganek, z całej siły zatrzaskując za sobą drzwi. Ali przez chwilę stała za drzwiami, oddychając ciężko. Liście drzew szemrały lekko, jakby coś szeptały. Lampa w kształcie starej latarni, wisząca nad wejściem, oświetlała połowę sylwetki dziewczyny. Na twarzy miała grymas pełen goryczy i gniewu. Nie spojrzała z przestrachem za róg domu. Nie wyczuła niebezpieczeństwa, które czaiło się tuż obok. Może to dlatego, że sama musiała tak bardzo się starać, żeby nie wyszedł na jaw jej wielki sekret. Musiała się teraz z kimś spotkać. I jak ognia unikać spotkania z kimś innym. Po chwili ruszyła ścieżką. Kilka sekund później drzwi do domku znowu zamknęły się z trzaskiem. Spencer wyszła i dogoniła ją przy granicy lasu. Choć rozmawiały cicho, w ich głosach słychać było narastającą irytację. „Chcesz mi wszystko odebrać. Ale tego nie dostaniesz. Przeczytałaś o tym w moim pamiętniku, tak? Myślałaś, że pocałunek z łanem był szczególny, ale on mi mówił, że nawet nie wiedziałaś, jak się do tego zabrać". Nagle rozległ się odgłos butów ślizgających się na mokrej trawie. I krzyk. A potem groźne trzaśnięcie. I zduszony jęk przerażenia. Później zapadła cisza. Aria wyszła na ganek i się rozejrzała. - Ali!? - zawołała. Zaczęła się jej trząść dolna warga. Żadnej odpowiedzi. Aria czuła drżenie w koniuszkach

palców. Może w głębi duszy czuła, że nie jest tu sama. - Spencer!? - zawołała znowu Aria. Wyciągnęła dłoń i dotknęła dzwoneczków - chciała usłyszeć ich kojący dźwięk. Odezwały się melodyjnie. Aria wróciła do domku w chwili, gdy obudziły się Hanna i Emily. - Miałam przedziwny sen - wyszeptała Emily, przecierając oczy. - Ali wpadła do bardzo głębokiej studni, a wokół rosły wielkie rośliny. - Mnie się śniło to samo! - wykrzyknęła Hanna. Patrzyły na siebie z niedowierzaniem. Spencer wróciła na ganek, zdezorientowana i poruszona. - Gdzie Ali? - zapytały dziewczyny. - Nie wiem - odparła Spencer nieobecnym głosem. Rozejrzała się. - Myślałam... zresztą sama nie wiem. W tym momencie ktoś już pozbierał wszystkie zdjęcia i schował je do kieszeni. Ale aparat uruchomił się jeszcze raz, przez przypadek, a lampa błyskowa oświetliła czerwony siding domku. Wysunęło się kolejne zdjęcie. Pstryk. Wrr. Dziewczyny patrzyły przez okno, drżąc ze strachu. Czy ktoś tam się czaił? Ali? A może Melissa z łanem? Przecież dopiero co wyszli. Panowała absolutna cisza. Minęły dwie sekundy. Pięć. Dziesięć. Nic nie zmąciło ciszy. „To tylko wiatr", pomyślały. A może gałąź uderzyła w szybę i przesunęła się po niej, wydając taki dźwięk, jak paznokieć drapiący kawałek styropianu. — Chyba chcę iść do domu — oświadczyła Emily. Dziewczyny wyszły razem z domku. Były wściekłe, zażenowane i wstrząśnięte. Ali je olała. Ich przyjaźń się skończyła. Przeszły przez podwórko przy domu Spencer, nie przeczuwając nawet, jakie straszne rzeczy jeszcze się wydarzą. Twarz zza okna też zniknęła. Ten ktoś podążył za Ali. Maszyna ruszyła, uruchamiając łańcuch nieuniknionych wydarzeń.

Za kilka godzin Ali miała już nie żyć.

1 NA RUINACH DOMU Spencer przetarła zapuchnięte od snu oczy i włożyła gofra do tostera. W kuchni jej rodzinnego domu pachniało świeżo zaparzoną kawą, ciastem i cytrynowym płynem do pielęgnacji mebli. Dwa labradory, Rufus i Beatrice, otoczyły ją, machając ogonami. Na ekranie stojącego w rogu małego plazmowego telewizora pojawiła się czołówka wiadomości. Reporterka w granatowym żakiecie od Burberry stała przed szefem policji w Rosewood i siwowłosym mężczyzną w czarnym garniturze. Napis na dole ekranu głosił-. „Morderstwa w Rosewood". - Mojego klienta niesłusznie oskarżono - oświadczył mężczyzna w garniturze. Był adwokatem z urzędu reprezentującym Williama „Billy'ego" Forda i po raz pierwszy od aresztowania klienta wypowiadał się publicznie na jego temat. - Jest zupełnie niewinny. Został wrobiony. - No jasne - rzuciła Spencer. Ręka trzęsła się jej nerwowo, kiedy nalewała kawę do kubka z napisem: „SZKOŁA PODSTAWOWA W ROSEWOOD". Spencer nie miała najmniejszych wątpliwości, że to Billy prawie cztery lata temu zabił jej najlepszą przyjaciółkę Alison DiLaurentis. A teraz zamordował też Jennę Cavanaugh, niewidomą dziewczynę z klasy Spencer, a także najprawdopodobniej lana Thomasa, byłego chłopaka Melissy, w którym podkochiwała się też Ali i którego wcześniej posądzono o jej zabicie. Policjanci znaleźli w samochodzie Billy'ego zakrwawiony T-shirt należący do lana, a teraz poszukiwali jego ciała, choć do tej pory nie natrafili na żadne ślady warte uwagi. Na zewnątrz, na ślepej ulicy, przy której mieszkała Spencer, rozległ się warkot śmieciarki. W ułamku sekundy ten

sam warkot rozległ się z głośnika w telewizorze. Spencer weszła do salonu i rozchyliła kotary w oknie wychodzącym na ulicę. Oczywiście, przy chodniku już zaparkowała furgonetka z logo stacji telewizyjnej. Kamerzysta przechodził od jednej osoby do drugiej, a towarzyszący mu pomocnik trzymający wielki mikrofon osłaniał się przed silnym wiatrem. Spencer nawet z tej odległości widziała poruszające się usta reporterki, a z telewizora dobiegał jej głos. Podwórko naprzeciwko domu Cavanaughów otoczono żółtą taśmą Zõ€ùàpolicyjną. Od kiedy zamordowano Jennę, na podjeździe stało auto policyjne. Pies przewodnik Jenny, przysadzisty owczarek niemiecki, wyglądał przez okno w salonie. Stał tak dzień i noc od kilku tygodni, jakby czekał na powrót swojej pani. Policja znalazła sztywne, martwe ciało Jenny w rowie za domem. Wedle doniesień medialnych rodzice Jenny przyjechali do domu w sobotę, żeby go opróżnić. Państwo Cavanaughowie usłyszeli dzikie, nieustające szczekanie na tyłach swojej posiadłości. Pies Jenny stał przywiązany do drzewa, a Jenna... zniknęła. Kiedy uwolnili psa, natychmiast popędził w stronę rowu wykopanego przez hydraulików kilka dni wcześniej podczas naprawy pękniętej rury. Ale w środku znaleziono coś więcej niż tylko nowo wstawioną rurę. Wyglądało to tak, jakby morderca chci a ł, żeby Jennę znaleziono. Anonimowy informator naprowadził policję na trop Billy'ego Forda. Policja oskarżyła Forda również o zabicie Alison DiLaurentis. Wszystkie dowody na to wskazywały. Billy należał do ekipy, która tego lata, kiedy zniknęła Ali, budowała altanę przy domu DiLaurentisów. Ali często skarżyła się na to, że robotnicy gapią się na nią. Wtedy Spencer wydawało się, że to tylko przechwałki. Teraz wiedziała już, co się naprawdę wydarzyło. Toster zabrzęczał, gdy wyskoczył z niego gorący gofr, i Spencer powlokła się do kuchni. W telewizji nadawano już audycję ze studia, w którym przy

długim biurku siedziała ciemnowłosa prezenterka z wielkimi kolczykami w uszach. — Policja znalazła w laptopie pana Forda mnóstwo zdjęć stanowiących niepodważalne dowody przeciwko niemu — oznajmiła grobowym głosem. — Dowodzą one, że pan Ford obsesyjnie śledził Alison DiLaurentis, Jennę Ca-vanaugh i cztery inne dziewczęta znane jako Kłamczuchy. Na ekranie pojawiały się, jedno po drugim, stare zdjęcia Jenny i Ali. Wiele z nich wyglądało tak, jakby zrobiono je z ukrycia, zza drzewa albo z samochodu. Potem pokazano zdjęcia Spencer, Arii, Emily i Hanny, niektóre jeszcze z siódmej klasy, kiedy żyła Ali, inne bardziej aktualne. Na jednym wszystkie cztery stały w ciemnych sukienkach i butach na obcasach, czekając na rozpoczęcie procesu lana i wprowadzenie oskarżonego. Inne przedstawiało je przy huśtawkach przed szkołą, ubrane w wełniane płaszcze, czapki i rękawiczki. To wtedy rozmawiały o pojawieniu się nowego A. Spencer poczuła się nieswojo. — W komputerze pana Forda znaleziono także zapisy wiadomości z pogróżkami, które przesyłał czterem przyjaciółkom Alison — kontynuowała prezenterka. Na ekranie pojawiło się zdjęcie wychodzącego z konfesjonału Darrena Wildena, a także seria innych, znajomo wyglądających e-maili i zapisów czatów internetowych. Każda wiadomość była podpisana tylko jedną literą — A. Od kiedy Billy'ego aresztowano, ani Spencer, ani żadna z jej przyjaciółek nie dostała nawet jednego SMS-a od A. Spencer napiła się kawy. Gorący napój parzył jej gardło, lecz ona ledwie to zauważyła. Nie mogła uwierzyć w to, że nikomu nieznany Billy Ford stał za wszystkim. Spencer nie miała pojęcia, dlaczego chciał je skrzywdzić. — To nie pierwsze przestępstwo popełnione przez pana Forda — informowała prezenterka. Spencer odstawiła kubek z kawą i spojrzała na telewizor. Na ekranie pojawił się film z YouTube'a. Mimo złej jakości

nagrania widać było na nim, jak Billy bije się z jakimś facetem w czapeczce bejsbolowej z logo filadelfijskiej drużyny na parkingu przed supermarketem. Kiedy przeciwnik Billy'ego upadł na ziemię, ten nadal go kopał. Spencer zakryła usta dłonią, wyobrażając sobie, że mężczyzna tak samo skatował Ali. — Tych zdjęć nie widziano nigdy wcześniej. Znaleziono je również w samochodzie pana Forda. Na ekranie wyświetlono zamazane zdjęcie z polaroida. Spencer machinalnie nachyliła się do przodu. Nie mogła uwierzyć własnym oczom. Zdjęcie przedstawiało wnętrze domku na tyłach posiadłości jej rodziców. Domek został doszczętnie zniszczony w czasie pożaru, najprawdopodobniej wywołanego przez Billy'ego w celu zatarcia śladów łączących go z zamordowaniem Ali i lana. Na zdjęciu cztery dziewczyny siedziały ze spuszczonymi głowami na okrągłym dywanie pośrodku pokoju. Nad nimi stała piąta, z uniesionymi w górę rękami. Następna fotografia przedstawiała tę samą scenę, ale stojąca dziewczyna przesunęła się o krok w lewo. Na następnym zdjęciu jedna z siedzących wcześniej dziewczyn stała koło okna. Spencer rozpoznała blond włosy o popielatym odcieniu i podwiniętą spódniczkę do hokeja. Westchnęła. Patrzyła na siebie samą sprzed lat. Zdjęcia zrobiono tej nocy, kiedy zaginęła Ali. Billy stał wtedy przed domkiem i je obserwował. A one niczego nie p rzeczuwał y. Usłyszała za sobą ciche kaszlnięcie. Odwróciła się. Przy kuchennym stole siedziała pani Hastings ze wzrokiem wbitym w kubek pełen herbaty earl grey. Miała na sobie szare spodnie do jogi, z małą dziurą na kolanie, przybrudzone białe skarpetki i za duże polo od Ralpha Laurena. Nie umyła włosów, a do jej lewego policzka przy kleiły się jakieś okruchy. Zazwyczaj mama Spencer nawet swoim psom nie pokazywała się bez idealnego makijażu i stroju. — Mamo? — zapytała ostrożnie Spencer, zastanawiając

się, czy mama też zauważyła polaroidy. Pani Hastings odwróciła się tak wolno, jakby poruszała się w wodzie. — Cześć, Spence — przywitała się matowym głosem. A potem znowu spuściła wzrok i bez słowa wpatrywała się w torebkę z herbatą, tonącą na dnie kubka. Spencer włożyła do ust koniuszek małego, wymanikiurowanego paznokcia. Jakby było mało nieszczęść, jej mama zachowywała się jak zombie... i to z winy Spencer. Gdyby tylko nie rozgłosiła wszem wobec tej okropnej tajemnicy, którą przekazał jej Billy jako A. Poinformował ją o tym, że pan Hastings miał romans z mamą Ali. Okazało się, że jej przyjaciółka była jej przyrodnią siostrą. Gdyby Billy nie dał Spencer do zrozumienia, że jej mama wie i całej sprawie i że to ona zabiła Ali, żeby ukarać męża, sekret nigdy nie wyszedłby na jaw. Ale kiedy Spencer wyjawiła prawdę mamie, zorientowała się, że ona o niczym nie wiedziała i że to nie ona zabiła Ali. Potem pani Hastings wyrzuciła męża z domu i właściwie wyłączyła się z życia. Rozległo się znajome stukanie obcasów na mahoniowej podłodze. Siostra Spencer, Melissa, weszła dumnie do kuchni otoczona chmurą zapachu Miss Dior. Miała na sobie jasnoniebieską dzianinową sukienkę od Kate Spade i popielate buty na niskim obcasie. Jej blond włosy podtrzymywała popielata opaska. Pod pachą niosła srebrny notatnik, a za ucho zatknęła pióro Montblanc. — Cześć, mamo! — przywitała się radośnie i pocałowała panią Hastings w czoło. Na widok Spencer przestała się uśmiechać. — Hej, Spence — rzuciła chłodno. Spencer usiadła na najbliższym krześle. Wielkie, siostrzane uczucia, które pojawiły się między nimi tej nocy, kiedy zginęła Jenna, trwały nie dłużej niż dwadzieścia cztery godziny. Teraz układało im się jak dawniej, a Melissa obwiniała Spencer za zrujnowanie ich rodziny. Docinała

młodszej siostrze na każdym kroku i z typową dla siebie wyższością brała na swoje barki wszystkie domowe obowiązki. Melissa uniosła w górę notatnik. - Idę do sklepu. Jakieś specjalne życzenia? — Mówiła do pani Hastings tak głośno, jakby mama miała dziewięćdziesiąt lat i dawno temu straciła słuch. - Ach, nie wiem - odparła niepewnie pani Hastings. Wpatrywała się w swoje otwarte dłonie, jakby chciała z nich wyczytać jakieś mądre przesłanie na całe życie. — To wszystko bez sensu. Jemy, jedzenie się kończy, a my robimy się znowu głodni. — Nagle wstała, westchnęła głośno i powlokła się na górę do swojego pokoju. Melissie drżała górna warga. Notatnik uderzał miarowo o jej biodro. Spojrzała na Spencer, mrużąc oczy. Jej oczy krzyczały: „I popatrz, co narobiłaś!". Spencer spojrzała przez wielkie okno wychodzące na tylne podwórko. Na ścieżce lśniły błękitne tafle lodu. Ze spalonych drzew zwisały ostro zakończone sople. W miejscu gdzie dawniej stał domek, znajdowało się teraz tylko poczerniałe rumowisko pokryte grubą warstwą popiołu. Na fragmencie ściany młyna, który również zawalił się w czasie pożaru, widniał napis: „KŁAMIESZ". Do oczu Spencer napłynęły łzy. Na widok zniszczonego w pożarze podwórka nachodziła ją nagła chęć, by pobiec na górę, zamknąć się w swoim pokoju i skulić na łóżku. Zanim wyjawiła mamie prawdę o romansie taty, jej relacje z rodzicami układały się doskonale. Po raz pierwszy od dawna. A teraz czuła się tak jak wtedy, kiedy spróbowała lodów cappuccino domowej roboty z cukierni w Hollis. Gdy tylko ich posmakowała, musiała natychmiast zjeść wielką porcję. Po tym, jak zaznała życia w normalnej, kochającej rodzinie, nie potrafiła się odnaleźć w toksycznym domu, pełnym złych emocji. Telewizor wciąż hałasował. Na ekranie pojawiło się zdjęcie Ali. Melissa zatrzymała się i zaczęła oglądać telewizję.

Reporter właśnie relacjonował przebieg wydarzeń w dniu zaginięcia Ali. Spencer zagryzła dolną wargę. Do tej pory nie rozmawiała z Melissą o tym, że Ali była ich przyrodnią siostrą. Teraz, kiedy Spencer wiedziała już, że była spokrewniona z Ali, jej życie przewróciło się do góry nogami. Przez długi czas Spencer trochę nienawidziła Ali, która próbowała kontrolować każde jej posunięcie i odkrywała wszystkie jej tajemnice. Wszystkie te niesnaski przestały się jednak liczyć. Spencer chciała tylko cofnąć się w czasie do tamtego wieczoru i uratować Ali przed Billym. Teraz na ekranie pokazało się ujęcie długiego, wysokiego stołu, przy którym siedziało kilku dziennikarzy i zastanawiało się wspólnie, jak potoczą się dalej losy Billy'ego. — Dziś nikomu nie można już ufać! — wykrzyknęła kobieta o śniadej cerze, w wiśniowym kostiumie. — Żadne dziecko nie jest bezpieczne. — Zaraz, zaraz — ciemnoskóry mężczyzna z bródką próbował uspokoić swoich rozmówców. — Może powinniśmy dać szansę panu Fordowi. Człowiek jest niewinny, dopóki nie udowodni się mu winy, prawda? Melissa podniosła z kuchennego stołu czarną skórzaną torbę od Gucciego. — Nie rozumiem, czemu marnują czas na takie rozmowy — rzuciła lodowatym tonem. — Zasłużył na to, żeby nie wyjrzeć z piekła. Spencer spojrzała na siostrę z ukosa. To była kolejna dziwna zmiana w domu Hastingsów. Niespodziewanie Melissa bez cienia wątpliwości, wręcz fanatycznie wierzyła w to, że Billy był mordercą. Kiedy tylko słyszała, że ktoś śmie wątpić w jego winę, wpadała w szał. - Pójdzie siedzieć - upewniła ją Spencer. - To oczywiste. — No i dobrze. Melissa odwróciła się, wyjęła kluczyki do mercedesa z ceramicznej miski stojącej obok telefonu, zapięła kurtkę od

Marca Jacobsa, kupioną tydzień wcześniej w Sak-sie - bo najwyraźniej rozpad rodziny nie poruszył jej aż tak bardzo, żeby straciła ochotę na zakupy - i wyszła, trzaskając drzwiami. Dziennikarze nadal rozprawiali o losie Billy'ego, a Spencer podeszła do okna i patrzyła, jak siostra odjeżdża sprzed domu. Melissa posła jej uśmiech tak niepokojący, że Spencer przeszły ciarki. Z jakiegoś powodu Melissa wyglądała tak, jakby... jej ulż y ło .

2 GŁĘBOKO SKRYWANE SEKRETY Aria Montgomery i jej chłopak Noel Kahn wysiedli z samochodu i szli przytuleni w kierunku głównego wejścia do szkoły. Kiedy tylko weszli do środka, ogarnęła ich fala ciepłego powietrza, jednak na widok wystawy przy drzwiach do auli Aria zesztywniała. Na długim stole przysuniętym do ściany stało zdjęcie Jenny Cavanaugh. Porcelanowa cera Jenny lśniła, a jej usta miały naturalny, karminowy kolor. Uśmiechała się lekko. Olbrzymie ciemne okulary od Gucciego zakrywały jej okaleczone oczy. Nad zdjęciem umieszczono wykonany ze złotej folii napis: „Tęsknimy za tobą, Jenno". Wokół stały mniejsze fotografie, kwiaty, pamiątki i podarunki. Ktoś położył nawet obok zdjęcia paczkę marlboro ultra light, choć Jenna z pewnością nie należała do dziewczyn, które po kryjomu popalałyby papierosy. Aria jęknęła cicho. Słyszała, że szkoła miała zamiar upamiętnić Jennę, to jednak wydawało się jej takie... tanie. — Cholera — wyszeptał Noel. — Że też musieliśmy wejść akurat tędy. Oczy Arii napełniły się łzami. Przecież jeszcze niedawno, w czasie imprezy u Noela, widziała Jennę żywą, patrzyła, jak świetnie się bawiła w towarzystwie Mai St. Germain. A niedługo później... To, co się stało później, było tak przerażające, że Aria nie chciała nawet o tym myśleć. Wiedziała, że powinna czuć ulgę, bo złapano mordercę Jenny. Rozwiązano zagadkę morderstwa Ali i skończyły się pogróżki od A. Ale co się stało, to się nie odstanie. Zabito niewinną dziewczynę. Aria mimowolnie zastanawiała się, czy z pomocą przyjaciółek mogła zapobiec śmierci Jenny. Kiedy jeszcze Billy pisał do nich jako A., przysłał Emily zdjęcie Ali i Jenny z okresu ich dzieciństwa. Potem skierował Emily do domu

Jenny, która właśnie wtedy kłóciła się z Jasonem DiLaurentisem. Najwyraźniej Billy sugerował, kto będzie jego następną ofiarą. Poza tym niedawno Jenna kręciła się wokół domu Arii, jakby chciała o czymś z nią porozmawiać. Kiedy Aria ją zawołała, Jenna zbladła i szybko się oddaliła. Może przeczuwała, że Billy chce ją skrzywdzić? Czy Aria powinna się zorientować, że coś jest nie tak? Jakaś drugoklasistka położyła czerwoną różę na ołtarzyku upamiętniającym Jennę. Aria zamknęła oczy. Czy na każdym kroku coś musiało jej przypominać o tym, co zrobił Billy? Rano oglądała w telewizji program, w którym prezentowano serię polaroidów wykonanych przez Billy'ego w czasie ich imprezy w siódmej klasie. Trudno uwierzyć, że tak bardzo się do nich zbliżył. W czasie śniadania, ślęcząc nad miseczką z płatkami śniadaniowymi, raz po raz wracała pamięcią do tamtego momentu, próbując przypomnieć sobie wszystkie szczegóły. Czy słyszała jakieś niepokojące hałasy na ganku albo podejrzane szmery za oknem? Czy czuła na sobie pełen nienawiści wzrok kogoś, kto stał na zewnątrz? Nie potrafiła sobie niczego przypomnieć. Aria oparła się o ścianę po drugiej stronie korytarza. Kilku chłopców z drużyny wioślarskiej zebrało się wokół czyjegoś iPhone'a, śmiejąc się z aplikacji, która wydawała dźwięk wody spuszczanej w toalecie. Sean Ackard i Kirsten Cullen porównywali odpowiedzi w zadaniu domowym z matematyki. Jennifer Thatcher i Jennings Silver całowali się nieopodal ołtarzyka Jenny. Jennifer uderzyła biodrem w stół i przewróciło się małe zdjęcie w złotej ramce. Aria z trudem oddychała. Podeszła do stołu i poprawiła fotografię. Jennifer i Jennings oderwali się od siebie i spojrzeli na Arię ze skruchą. — Trochę szacunku — warknęła do nich Aria. Noel położył jej dłoń na ramieniu. — Chodź — powiedział cicho. — Zabieram cię stąd. Wyprowadził ją z holu. Skręcili w boczny korytarz.

Przy szafkach stali uczniowie szkoły, którzy wieszali kurtki i wyciągali książki. Na drugim końcu korytarza Rekinie Głosy, chór śpiewający a cappella, ćwiczył I Heard It Through the Grapevine przed zbliżającym się koncertem. Obok fontanny brat Arii, Mike, bił się na żarty z Masonem Byersem. Aria podeszła do swojej szafki i wstukała kod. — Jakby wszyscy już zapomnieli, co się wydarzyło — wymamrotała. — Może właśnie tak sobie z tym radzą — cicho powiedział Noel. Położył dłoń na jej ramieniu. — Musimy jakoś odciągnąć cię od tych czarnych myśli. Aria zdjęła płaszcz w pepitkę, kupiony w sklepie z używaną odzieżą w Filadelfii, i powiesiła na haczyku w szafce. — Co masz na myśli? — Zrobimy, co tylko zechcesz. Aria z wdzięcznością przytuliła go do siebie. Noel pachniał gumą miętową i odświeżaczem powietrza o zapachu lukrecji, który wisiał w jego cadillacu escalade. — Gdybyś zaprosił mnie dziś do Clio, nie odmówiłabym. Clio było nową, uroczą kafejką, otwartą niedawno w centrum Rosewood. Gorącą czekoladę podawano tam w filiżankach wielkości czapeczki bejsbolowej. — Mówisz, masz — odparł Noel. Ale po chwili skrzywił się i zamknął oczy. — Zaraz. Dziś nie mogę. Idę na spotkanie grupy wsparcia. Aria ze zrozumieniem pokiwała głową. Starszy brat Noela popełnił samobójstwo, a Noel chodził na grupową terapię dla osób, które straciły kogoś bliskiego. Kiedy Aria i jej przyjaciółki zobaczyły ducha Ali w tę noc, gdy spłonął las w pobliżu domu Spencer, Aria skontaktowała się z medium, które przekazało jej, że Ali zabi ł a Al i. Dlatego Aria zastanawiała się, czy Ali przypadkiem nie popełniła samobójstwa. — Pomaga ci to? — zapytała. — Chyba tak. Zaczekaj... — Noel pstryknął palcami na widok plakatu wiszącego na przeciwległej ścianie. — Może

tam pójdziemy? Pokazał na jaskraworóżowy plakat przedstawiający czarne sylwetki tańczących dzieci. Przypominał bardzo popularne reklamy iPoda. Tylko że zamiast iPodów nano i touch dzieci trzymały w rękach małe serca. Ognistoczerwony napis namawiał: „ZNAJDŹ MIŁOŚĆ NA BALU WALENTYNKOWYM. W NAJBLIŻSZĄ SOBOTĘ". — Co ty na to? — Noel zrobił tak słodką minę, że Aria nie potrafiłaby mu odmówić. — Pójdziesz ze mną? — Och! — westchnęła. Tak naprawdę miała ogromną ochotę pójść na tę imprezę, od kiedy Teagan Scott, śliczny licealista, zaprosił na nią Ali w siódmej klasie. Aria z przyjaciółkami pomagały Ali w przygotowaniach, jakby była Kopciuszkiem wybierającym się na bal. Hanna miała za zadanie zrobić Ali fryzurę, Emily pomogła jej włożyć sukienkę z tiulu, a Aria dostąpiła zaszczytu zapięcia na szyi Ali diamentowego wisiorka pożyczonego od pani DiLaurentis na tę specjalną okazję. Potem Ali chwaliła się wszystkim, jaki piękny bukiecik nosiła na nadgarstku, jaką super muzykę grał DJ i jak fotograf robiący zdjęcia tańczącym parom nie odstępował jej na krok, powtarzając jej, że jest najpiękniejszą dziewczyną na balu. Jak zwykle. Aria spojrzała nieśmiało na Noela. — Może być fajnie. — Na pewno będzie fajnie — poprawił ją Noel. — Obiecuję. — Jego lodowato błękitne oczy stały się w jednej chwili łagodne. — Poza tym słyszałem, że właśnie organizowana jest nowa grupa pomocy dla osób w żałobie. Może chcesz się do niej przyłączyć? — Ach, nie wiem — odparła wymijająco Aria. Usunęła się z drogi Gemmie Curran, która próbowała wcisnąć do szafki futerał na skrzypce. — Nie mam przekonania do terapii grupowej. — Zastanów się — poradził jej Noel. Nachylił się, cmoknął Arię w policzek i odszedł. Aria

patrzyła za nim, kiedy zniknął na schodach. Wiedziała, że terapia grupowa w niczym jej nie pomoże. Już kiedyś z przyjaciółkami uczestniczyły w takich sesjach. W styczniu spotykały się z terapeutką o imieniu Marion, próbując pogodzić się z utratą Ali, ale to tylko wpędziło je w jeszcze większą obsesję. Tak naprawdę wciąż dręczyły ją pewne pytania dotyczące całej sprawy i nie potrafiła opędzić się od tych myśli. Zastanawiało ją na przykład to, skąd Billy wiedział aż tyle na temat jej i jej przyjaciółek. Znał nawet największe sekrety rodziny Spencer. I dlaczego kiedy zapytała na cmentarzu Jasona DiLaurentisa o to, czy był pacjentem szpitala psychiatrycznego, odpowiedział: „Aria, nic nie rozumiesz". Niby cz ego nie rozumiała? Przecież miały dowody na to, że Jason leczył się w klinice Radley, gdzie obecnie mieścił się luksusowy hotel. Emily znalazła jego nazwisko w szpitalnym rejestrze. Aria zatrzasnęła drzwi szafki. Kiedy ruszyła korytarzem, w oddali rozległ się znajomy chichot, taki sam, jaki co chwila słyszała, od kiedy zaczęły przychodzić wiadomości od A. Rozejrzała się z bijącym sercem. Tłum się przerzedził, bo wszyscy spieszyli się na lekcje. Nikt nie zwracał na nią uwagi. Trzęsącymi się dłońmi sięgnęła po torbę ze skóry jaka i wyciągnęła telefon. Otworzyła skrzynkę odbiorczą, ale nie dostała żadnych nowych wiadomości. Żadnych wskazówek od A. Westchnęła. To oczywiste, że nie dostała żadnego SMS-a od A. Billy'ego aresztowano. A wszystkie podpowiadane przez niego tropy prowadziły donikąd. Zagadkę rozwiązano. Nie było sensu łamać sobie głowy nad wszystkimi elementami, które nie pasowały do układanki. Aria wrzuciła telefon z powrotem do torby i wytarła spocone dłonie o żakiet. „A. już nie wróci", powiedziała do siebie w myślach. Może jak zacznie to powtarzać, w końcu w to uwierzy.

3 HANNA I MIKE - IDEALNA PARA Hanna Marin siedziała w rogu szkolnej kafeterii, czekając na swojego chłopaka Mike'a Montgomery'ego. Oboje nie mieli już lekcji, więc umówili się na małą randkę. Hanna przeglądała najnowszy katalog Victoria's Secret, zaznaczając niektóre strony. Razem z Mikiem uwielbiali wybierać modelki z najbardziej sztucznie wyglądającym biustem. Kiedyś Hanna bawiła się tak z Moną Vanderwaal, swoją najlepszą przyjaciółką, która okazała się niebezpieczną wariatką, ale z Mikiem grało się o niebo lepiej. Uwielbiała ich wspólne zabawy. Większość facetów, z którymi kiedyś się umawiała, udawała świętoszków, którzy nie spojrzeliby na półnagą dziewczynę, albo uważała, że wyśmiewanie innych to czysta złośliwość. A co najważniejsze, Mike jako członek szkolnej drużyny lacrosse, cieszył się ogromną popularnością, większą nawet niż Sean Ackard, który zachowywał się jak niedoszły kaznodzieja, od kiedy zerwał z Arią i na nowo zapisał się do Klubu Dziewic. Odezwał się iPhone Hanny. Wyciągnęła go z różowego skórzanego pokrowca. Odczytała e-maila od Jessiki Barnes, dziennikarki z lokalnej gazety. Próbowała sprowokować Hannę do wypowiedzi, którą mogłaby zacytować w kolejnym artykuliku na temat Billy'ego Forda. Co sądzisz o wypowiedzi prawnika Billyego, który twierdzi, ze Billy jest niewinny? Jak zareagowałaś na widok polaroidów przedstawiających ciebie i twoje przyjaciółki tej nocy, gdy zaginęła Alison? Napisz na Twitterze! Hanna skasowała wiadomość, nie odpowiadając. Przecież to absurd twierdzić, że Billy nie popełnił zarzucanych mu zbrodni. Każdy prawnik musiał dobrze mówić o swoim kliencie, choćby przyszło mu bronić największego łotra na świecie. Hanna nie miała zamiaru komentować tych ohydnych,

rozmazanych polaroidów z tamtej feralnej nocy. Wolałaby już nigdy nie wspominać tamtego wieczoru. Kiedy tylko przypominała sobie o zamordowaniu Ali, lana i Jenny, o tym, że Billy śledził ją i jej przyjaciółki, serce zaczynało jej bić tak szybko, jak beat w utworze techno. A gdyby policja nie złapała Billy'ego? Czy Hanna jako następna poszłaby pod nóż? Spojrzała na korytarz, modląc się w duchu, by Mike się pospieszył. Kilku uczniów stało opartych o szafki i wpatrywało się w ekrany telefonów komórkowych. Jakiś drugoklasista o wiewiórczych rysach zapisywał coś na dłoni, pewnie robił ściągę na następną lekcję. Naomi Zeigler, Riley Wolfe i przyszła przyrodnia siostra Hanny, Kate Randall, stały przed olejnym portretem Marcusa Wellingtona, jednego z założycieli szkoły. Śmiały się z czegoś, jednak Hanna nie wiedziała z czego. Wszystkie trzy miały lśniące włosy, spódniczki skrócone siedem centymetrów nad kolano, takie same mokasyny od Toda i wzorzyste rajstopy od J. Crew. Hanna wygładziła nową szafirową bluzkę od Nanette Lepore, kupioną dzień wcześniej w jej ulubionym butiku w centrum handlowym. Wygładziła też dłonią swoje idealnie proste, kasztanowe włosy. Rano poszła do spa Fermata na prostowanie włosów. Wyglądała idealnie i szykownie. Nikt nie pomyślałby, że spędziła choć jeden dzień w klinice psychiatrycznej. A już na pewno nie wyglądała na dziewczynę dręczoną przez szaloną współlokatorkę Iris ani na osobę wsadzoną za kratki na kilka godzin, co miało miejsce dwa tygodnie wcześniej. Takiej dziewczyny nie odrzuciłoby żadne towarzystwo i na pewno nikt by jej nie wyśmiewał. Ale perfekcyjny wygląd nie mógł wymazać z jej pamięci wszystkich tych wydarzeń. Tata Hanny ostrzegł Kate, że napyta sobie biedy, jeśli piśnie choć słowo na temat pobytu Hanny w klinice psychiatrycznej Zacisze Addison-Stevens. To Billy jako A. zdołał przekonać pana Marina, że wysłanie tam Hanny to najlepszy sposób na poradzenie sobie z jej szokiem pourazowym. Wszystko się zmieniło, kiedy zdjęcie Hanny w

klinice ukazało się w plotkarskim czasopiśmie „People". Wycieczka do wariatkowa w jednej chwili zamieniła Hannę w persona non grata, którą po powrocie do Rosewood natychmiast wykluczono ze szkolnej elity. Niedługo później ktoś napisał wodoodpornym flamastrem na jej szafce: „ŚWIRUSKA". Potem dostała na Facebooku zaproszenie do grona znajomych od kogoś o nazwisku Hanna Świruska Marin. Oczywiście, Hanna Swiruska Marin nie miała żadnych znajomych. Kiedy poskarżyła się tacie — bo czuła, że to wszystko sprawka Kate — on tylko wzruszył ramionami i odparł: — Nie mogę was zmusić, żebyście się polubiły. Hanna wstała, wygładziła ubranie i zaczęła przeciskać się przez tłum. Do Naomi, Riley i Kate dołączyli Mason Byers i James Freed. Ku zaskoczeniu Hanny obok stał też Mike. — To nieprawda — protestował. Na twarzy i szyi wyszły mu różowe plamy. — Skoro tak twierdzisz. — Mason przewrócił oczami. — Przecież widzę, że to twoja szafka. — Pokazał ekran telefonu Naomi, Kate i Riley. Wszystkie jak na komendę zaczęły jęczeć i piszczeć. Hanna ścisnęła dłoń Mike'a. — Co się stało? Mike patrzył na nią szeroko otwartymi szarymi oczami. — Ktoś przysłał Masonowi zdjęcie mojej szafki ze sprzętem do lacrosse — wyznał nieśmiało Mike. — Ale to nie moje rzeczy. Przysięgam. — No jasne, obesrańcu — drażnił się James. — Obesraniec — zawtórowała mu Naomi. Wszyscy zachichotali. — Jakie rzeczy? — Hanna rzuciła okiem na Naomi, Riley i Kate. Wciąż się gapiły na ekran telefonu Masona. -Jakie rzeczy nie należą do Mike'a? — powtórzyła z naciskiem. — Ktoś tu ma mały problem z obesranym tyłkiem —