SPÓJRZ JESZCZE RAZ
Mawiają, że obraz jest wart tysiąca słów. Kamera przemysłowa
rejestruje piękną brunetkę, jak wynosi biżuterię ze
sklepu Tiffany'ego. Paparazzi przyłapuje żonatego reżysera na
romansie z młodą gwiazdką. Ale obraz nie powie ci, że ta
dziewczyna tam pracuje i miała przenieść biżuterię do biura
szefa, a reżyser już miesiąc wcześniej złożył pozew
rozwodowy.
A co ze zdjęciami rodzinnymi? Weźmy na przykład fotografię
przedstawiającą mamę, tatę, siostrę i brata, jak siedzą
na ganku luksusowej wiktoriańskiej willi. Przyjrzyjcie się
dokładniej. Tata chyba trochę zmusza się do uśmiechu. Mama
zezuje na lewo, na dom sąsiadów — a może po prostu na
sąsiada. Brat ściska balustradę z całej siły, jakby chciał ją
złamać. A siostra uśmiecha się tajemniczo, jakby kryła jakiś
smakowity sekret. Połowę podwórka rozorała już wielka
koparka, a w tle majaczy rozmazana sylwetka. Widać tylko
burzę blond włosów i bladą cerę. To
chłopak... czy dziewczyna? A może to złudzenie
wywołane przez światło albo ślad po palcach.
A może wszystko to, czego nie zauważyłyście na pierwszy
rzut oka, znaczy o wiele więcej, niż myślicie.
Czterem ślicznym dziewczynom z Rosewood wydaje się,
że już wiedzą, co się wydarzyło tej nocy, kiedy zginęła ich
przyjaciółka. Sprawcę aresztowano, a sprawę zamknięto. Ale
gdyby sięgnęły jeszcze raz do swojej pamięci i spróbowały
dostrzec to, co majaczy gdzieś na jej peryferiach, gdyby
zaufały swoim przeczuciom, choć nie potrafią jeszcze ich
nazwać, a przede wszystkim przyjrzały się bliżej ludziom,
których mają tuż pod nosem, to ten bardzo wyraźny
obraz mógłby się radykalnie zmienić. Gdyby wzięły kolejny
głęboki oddech i spojrzały na zdjęcie jeszcze raz, to może
odkryłyby coś zdumiewającego, a może nawet przerażającego.
Prawda jest czasem dziwniejsza niż zmyślenie. Szczególnie
w Rosewood.
Był mglisty czerwcowy wieczór, a księżyc nie pokazał się
jeszcze na niebie. W ciemnym, gęstym lesie grały koniki polne,
a w okolicy pachniało azaliami, świecami o zapachu
cytrynowym i chlorowaną wodą z basenu. Nowiutkie
luksusowe samochody stały w olbrzymich garażach. Jak
zawsze w Rosewood w stanie Pensylwania, eleganckim
miasteczku pełnym stylowych domów, oddalonym o czterdzieści
kilometrów od Filadelfii, każde źdźbło trawy było na
swoim miejscu, a każdy robił to, co do niego należy.
Prawie każdy.
Alison DiLaurentis, Spencer Hastings, Aria Montgomery,
Emily Fields i Hanna Marin włączyły wszystkie światła w
małym domku na tyłach posiadłości Hastingsów,
rozpoczynając całonocną imprezę, która miała oficjalnie
zakończyć siódmą klasę. Spencer szybko wrzuciła do kubła na
śmieci kilka butelek po piwie zostawionych przez jej siostrę
Melissę i jej chłopaka lana Thomasa. Spencer wyprosiła ich
oboje z domku kilka minut wcześniej. Emily i Aria rzuciły w
kąt swoje torby, żółtą i kasztanową, obie marki LeSportsac,
spakowane na całą noc. Hanna położyła się na kanapie i
łapczywie rzuciła się na resztki popcornu. Ali zamknęła i
zaryglowała drzwi. Żadna z nich nie usłyszała cichych kroków
na wilgotnej trawie ani nie zauważyła, że okno zaparowało od
czyjegoś oddechu.
Pstryk.
— Dziewczyny - odezwała się Alison, przysiadając na
oparciu skórzanej kanapy. - Mam świetny pomysł. -Okno było
zamknięte, ale szyba na tyle cienka, że jej słowa słychać było
na zewnątrz, pośród spokojnej, czerwcowej nocy. —
Nauczyłam się, jak hipnotyzować ludzi. Mogę was
zahipnotyzować, wszystkie naraz.
Nastała długa cisza. Spencer skubała rąbek spódniczki do
hokeja. Aria i Hanna spojrzały po sobie z niepokojem.
-Prooosz ę - błagała Ali, składając dłonie jak do
modlitwy. Rzuciła okiem na Emily. - Ty na pewno dasz się
zahipnotyzować, prawda?
— Mhm... - Emily drżał głos. — No cóż...
— Ja się zgadzam — wtrąciła się Hanna. Pstryk.
Wrr.
Pozostałe dziewczyny zgodziły się bez entuzjazmu. Czy
miały inne wyjście? Ali była najpopularniejszą dziewczyną w
ich szkole, w Rosewood Day. Wszyscy chłopcy chcieli z nią
chodzić, wszystkie dziewczyny chciały być takie jak ona,
wszyscy rodzice uważali ją za idealne dziecko, a ona zawsze
dostawała to, czego chciała. Jeszcze rok temu Spencer, Aria,
Emily i Hanna w najśmielszych marzeniach nie spodziewały
się, że Ali wybierze je do swojej świty w czasie szkolnej
imprezy charytatywnej. Dzięki niej cztery szare myszki
zmieniły się w najważniejsze szkolne osobistości. Ali zabierała
je na weekendowe wypady w góry Pocono, kupowała im
maseczki z glinki i dzięki niej zajmowały najlepszy stolik w
stołówce. Ale zmuszała je też do robienia rzeczy, na które nie
miały najmniejszej ochoty. To ona wplątała je w sprawę Jenny,
każąc im przysiąc, że do końca życia dochowają tego
przerażającego sekretu. Czasem czuły się jak marionetki w
rękach Ali.
Ostatnio Ali nie odbierała ich telefonów i zadawała się ze
starszymi koleżankami z drużyny hokeja. Właściwie interesowały
ją tylko sekrety i ułomności przyjaciółek. Droczyła
się z Arią, przypominając jej na każdym kroku o romansie jej
taty ze studentką. Wyśmiewała obsesję Hanny na punkcie
chrupek serowych i jej coraz szersze biodra. Drwiła z Emily,
która się w niej zadurzyła. Groziła, że powie wszystkim, że
Spencer całowała się z chłopakiem swojej siostry. Wszystkie
miały poczucie, że ich przyjaźń z Ali przecieka im przez palce.
W głębi duszy każda się zastanawiała, czy po dzisiejszej
imprezie nadal będą się przyjaźnić.
Pstryk.
Ali pospiesznie zaczęła zapalać waniliowe świece zapalniczką
Zippo i zasuwać rolety. Kazała dziewczynom usiąść po
turecku na okrągłym dywanie z frędzlami. Posłusznie
wykonały polecenie, choć wcale nie miały na to ochoty. A co,
jeśli Ali faktycznie je zahipnotyzuje? Każda skrywała jakiś
wielki sekret, o którym wiedziała tylko Ali. Wcale nie chciały
dzielić się tymi tajemnicami z pozostałymi przyjaciółkami, a
już na pewno nie z całym światem.
Pstryk.
Wrr.
Ali zaczęła powoli odliczać od stu do jednego. Mówiła
ściszonym, kojącym głosem. Żadna z dziewczyn nawet nie
drgnęła. Ali na palcach przeszła przez salon, minęła wielkie
biurko z komputerem, pełne książek regały i malutką kuchnię.
Jej przyjaciółki siedziały spokojnie, jak skamieniałe. Żadna nie
spojrzała w stronę okna. Żadna nie słyszała mechanicznego
pstrykania starego polaroida, który rejestrował je na
rozmazanych zdjęciach, ani cichego warkotu, kiedy aparat
wypluwał na ziemię fotografie. W szparach między roletami
było dostatecznie dużo miejsca, żeby zrobić zdjęcie, na którym
zmieściły się wszystkie.
Pstryk.
Wrr.
Kiedy Ali doliczyła do jednego, Spencer zerwała się na
równe nogi i podbiegła do okna.
- Tu jest za ciemno - oznajmiła. Odsłoniła rolety, a do
wnętrza wpadł snop światła. - Wolę, żeby tu było jaśniej.
Zresztą chyba nie tylko ja.
Ali spojrzała na przyjaciółki. Jej usta wykrzywił złośliwy
uśmiech.
— Zasłoń! — rozkazała. Spencer przewróciła oczami.
— Boże, weź na wstrzymanie.
Ali spojrzała przez odsłonięte okno. Na jej twarzy pojawił
się cień przerażenia. Zauważyła kogoś? Rozpoznała osobę za
oknem? Wiedziała, co ją czeka?
Szybko odwróciła się do Spencer. Zacisnęła pięści.
— Uważasz, że to ja powinnam wziąć na wstrzymanie?
Pstryk. Z aparatu wysunęło się kolejne zdjęcie. Z nicości
wyłonił się obraz.
Spencer i Ali wpatrywały się w siebie przez chwilę. Pozostałe
dziewczyny siedziały na dywanie. Hanna i Emily
kołysały się w przód i w tył, pogrążone w transie, ale Aria
miała półprzymknięte oczy. Obserwowała kłótnię Spencer i
Ali, nie miała jednak siły, żeby interweniować.
— Wyjdź! — rozkazała Spencer i pokazała ręką drzwi.
— Dobrze. — Ali wyszła na ganek, z całej siły
zatrzaskując za sobą drzwi.
Ali przez chwilę stała za drzwiami, oddychając ciężko.
Liście drzew szemrały lekko, jakby coś szeptały. Lampa w
kształcie starej latarni, wisząca nad wejściem, oświetlała
połowę sylwetki dziewczyny. Na twarzy miała grymas pełen
goryczy i gniewu. Nie spojrzała z przestrachem za róg domu.
Nie wyczuła niebezpieczeństwa, które czaiło się tuż obok.
Może to dlatego, że sama musiała tak bardzo się starać, żeby
nie wyszedł na jaw jej wielki sekret. Musiała się teraz z kimś
spotkać. I jak ognia unikać spotkania z kimś innym.
Po chwili ruszyła ścieżką. Kilka sekund później drzwi do
domku znowu zamknęły się z trzaskiem. Spencer wyszła i
dogoniła ją przy granicy lasu. Choć rozmawiały cicho,
w ich głosach słychać było narastającą irytację. „Chcesz
mi wszystko odebrać. Ale tego nie dostaniesz. Przeczytałaś o
tym w moim pamiętniku, tak? Myślałaś, że pocałunek z łanem
był szczególny, ale on mi mówił, że nawet nie wiedziałaś, jak
się do tego zabrać".
Nagle rozległ się odgłos butów ślizgających się na mokrej
trawie. I krzyk. A potem groźne trzaśnięcie. I zduszony jęk
przerażenia. Później zapadła cisza.
Aria wyszła na ganek i się rozejrzała.
- Ali!? - zawołała. Zaczęła się jej trząść dolna warga.
Żadnej odpowiedzi. Aria czuła drżenie w koniuszkach
palców. Może w głębi duszy czuła, że nie jest tu sama.
- Spencer!? - zawołała znowu Aria.
Wyciągnęła dłoń i dotknęła dzwoneczków - chciała
usłyszeć ich kojący dźwięk. Odezwały się melodyjnie.
Aria wróciła do domku w chwili, gdy obudziły się Hanna i
Emily.
- Miałam przedziwny sen - wyszeptała Emily, przecierając
oczy. - Ali wpadła do bardzo głębokiej studni, a wokół
rosły wielkie rośliny.
- Mnie się śniło to samo! - wykrzyknęła Hanna. Patrzyły
na siebie z niedowierzaniem.
Spencer wróciła na ganek, zdezorientowana i poruszona.
- Gdzie Ali? - zapytały dziewczyny.
- Nie wiem - odparła Spencer nieobecnym głosem.
Rozejrzała się. - Myślałam... zresztą sama nie wiem.
W tym momencie ktoś już pozbierał wszystkie zdjęcia i
schował je do kieszeni. Ale aparat uruchomił się jeszcze raz,
przez przypadek, a lampa błyskowa oświetliła czerwony siding
domku. Wysunęło się kolejne zdjęcie.
Pstryk. Wrr.
Dziewczyny patrzyły przez okno, drżąc ze strachu. Czy
ktoś tam się czaił? Ali? A może Melissa z łanem? Przecież
dopiero co wyszli.
Panowała absolutna cisza. Minęły dwie sekundy. Pięć.
Dziesięć. Nic nie zmąciło ciszy. „To tylko wiatr", pomyślały.
A może gałąź uderzyła w szybę i przesunęła się po niej,
wydając taki dźwięk, jak paznokieć drapiący kawałek
styropianu.
— Chyba chcę iść do domu — oświadczyła Emily.
Dziewczyny wyszły razem z domku. Były wściekłe,
zażenowane i wstrząśnięte. Ali je olała. Ich przyjaźń się
skończyła. Przeszły przez podwórko przy domu Spencer, nie
przeczuwając nawet, jakie straszne rzeczy jeszcze się wydarzą.
Twarz zza okna też zniknęła. Ten ktoś podążył za Ali. Maszyna
ruszyła, uruchamiając łańcuch nieuniknionych wydarzeń.
Za kilka godzin Ali miała już nie żyć.
1
NA RUINACH DOMU
Spencer przetarła zapuchnięte od snu oczy i włożyła gofra
do tostera. W kuchni jej rodzinnego domu pachniało świeżo
zaparzoną kawą, ciastem i cytrynowym płynem do pielęgnacji
mebli. Dwa labradory, Rufus i Beatrice, otoczyły ją, machając
ogonami.
Na ekranie stojącego w rogu małego plazmowego telewizora
pojawiła się czołówka wiadomości. Reporterka w
granatowym żakiecie od Burberry stała przed szefem policji w
Rosewood i siwowłosym mężczyzną w czarnym garniturze.
Napis na dole ekranu głosił-. „Morderstwa
w Rosewood".
- Mojego klienta niesłusznie oskarżono - oświadczył
mężczyzna w garniturze. Był adwokatem z urzędu
reprezentującym
Williama „Billy'ego" Forda i po raz pierwszy od
aresztowania klienta wypowiadał się publicznie na jego temat.
- Jest zupełnie niewinny. Został wrobiony.
- No jasne - rzuciła Spencer.
Ręka trzęsła się jej nerwowo, kiedy nalewała kawę do
kubka z napisem: „SZKOŁA PODSTAWOWA W ROSEWOOD".
Spencer nie miała najmniejszych wątpliwości, że to
Billy prawie cztery lata temu zabił jej najlepszą przyjaciółkę
Alison DiLaurentis. A teraz zamordował też Jennę Cavanaugh,
niewidomą dziewczynę z klasy Spencer, a także
najprawdopodobniej lana Thomasa, byłego chłopaka Melissy,
w którym podkochiwała się też Ali i którego wcześniej
posądzono o jej zabicie. Policjanci znaleźli w samochodzie
Billy'ego zakrwawiony T-shirt należący do lana, a teraz
poszukiwali jego ciała, choć do tej pory nie natrafili na żadne
ślady warte uwagi.
Na zewnątrz, na ślepej ulicy, przy której mieszkała
Spencer, rozległ się warkot śmieciarki. W ułamku sekundy ten
sam warkot rozległ się z głośnika w telewizorze. Spencer
weszła do salonu i rozchyliła kotary w oknie wychodzącym na
ulicę. Oczywiście, przy chodniku już zaparkowała furgonetka z
logo stacji telewizyjnej. Kamerzysta przechodził od jednej
osoby do drugiej, a towarzyszący mu pomocnik trzymający
wielki mikrofon osłaniał się przed silnym wiatrem. Spencer
nawet z tej odległości widziała poruszające się usta reporterki,
a z telewizora dobiegał jej głos.
Podwórko naprzeciwko domu Cavanaughów otoczono
żółtą taśmą Zõ€ùàpolicyjną. Od kiedy zamordowano Jennę, na
podjeździe stało auto policyjne. Pies przewodnik Jenny,
przysadzisty owczarek niemiecki, wyglądał przez okno w
salonie. Stał tak dzień i noc od kilku tygodni, jakby czekał na
powrót swojej pani.
Policja znalazła sztywne, martwe ciało Jenny w rowie za
domem. Wedle doniesień medialnych rodzice Jenny
przyjechali do domu w sobotę, żeby go opróżnić. Państwo
Cavanaughowie usłyszeli dzikie, nieustające szczekanie na
tyłach swojej posiadłości. Pies Jenny stał przywiązany do
drzewa, a Jenna... zniknęła. Kiedy uwolnili psa, natychmiast
popędził w stronę rowu wykopanego przez hydraulików kilka
dni wcześniej podczas naprawy pękniętej rury. Ale w środku
znaleziono coś więcej niż tylko nowo wstawioną rurę.
Wyglądało to tak, jakby morderca chci a ł, żeby Jennę
znaleziono.
Anonimowy informator naprowadził policję na trop
Billy'ego Forda. Policja oskarżyła Forda również o zabicie
Alison DiLaurentis. Wszystkie dowody na to wskazywały.
Billy należał do ekipy, która tego lata, kiedy zniknęła Ali,
budowała altanę przy domu DiLaurentisów. Ali często
skarżyła się na to, że robotnicy gapią się na nią. Wtedy Spencer
wydawało się, że to tylko przechwałki. Teraz wiedziała już, co
się naprawdę wydarzyło. Toster zabrzęczał, gdy wyskoczył z
niego gorący gofr, i Spencer powlokła się do kuchni. W
telewizji nadawano już audycję ze studia, w którym przy
długim biurku siedziała ciemnowłosa prezenterka z wielkimi
kolczykami w uszach.
— Policja znalazła w laptopie pana Forda mnóstwo zdjęć
stanowiących niepodważalne dowody przeciwko niemu —
oznajmiła grobowym głosem. — Dowodzą one, że pan Ford
obsesyjnie śledził Alison DiLaurentis, Jennę Ca-vanaugh i
cztery inne dziewczęta znane jako Kłamczuchy.
Na ekranie pojawiały się, jedno po drugim, stare zdjęcia
Jenny i Ali. Wiele z nich wyglądało tak, jakby zrobiono je z
ukrycia, zza drzewa albo z samochodu. Potem pokazano
zdjęcia Spencer, Arii, Emily i Hanny, niektóre jeszcze z
siódmej klasy, kiedy żyła Ali, inne bardziej
aktualne. Na jednym wszystkie cztery stały w ciemnych
sukienkach i butach na obcasach, czekając na rozpoczęcie
procesu lana i wprowadzenie oskarżonego. Inne przedstawiało
je przy huśtawkach przed szkołą, ubrane w wełniane płaszcze,
czapki i rękawiczki. To wtedy rozmawiały o pojawieniu się
nowego A. Spencer poczuła się nieswojo.
— W komputerze pana Forda znaleziono także zapisy
wiadomości z pogróżkami, które przesyłał czterem przyjaciółkom
Alison — kontynuowała prezenterka.
Na ekranie pojawiło się zdjęcie wychodzącego z konfesjonału
Darrena Wildena, a także seria innych, znajomo
wyglądających e-maili i zapisów czatów internetowych. Każda
wiadomość była podpisana tylko jedną literą — A. Od kiedy
Billy'ego aresztowano, ani Spencer, ani żadna z jej
przyjaciółek nie dostała nawet jednego SMS-a od A.
Spencer napiła się kawy. Gorący napój parzył jej gardło,
lecz ona ledwie to zauważyła. Nie mogła uwierzyć w to, że
nikomu nieznany Billy Ford stał za wszystkim. Spencer nie
miała pojęcia, dlaczego chciał je skrzywdzić.
— To nie pierwsze przestępstwo popełnione przez pana
Forda — informowała prezenterka.
Spencer odstawiła kubek z kawą i spojrzała na telewizor.
Na ekranie pojawił się film z YouTube'a. Mimo złej jakości
nagrania widać było na nim, jak Billy bije się z jakimś facetem
w czapeczce bejsbolowej z logo filadelfijskiej drużyny na
parkingu przed supermarketem. Kiedy przeciwnik Billy'ego
upadł na ziemię, ten nadal go kopał. Spencer zakryła usta
dłonią, wyobrażając sobie, że mężczyzna tak samo skatował
Ali.
— Tych zdjęć nie widziano nigdy wcześniej. Znaleziono
je również w samochodzie pana Forda.
Na ekranie wyświetlono zamazane zdjęcie z polaroida.
Spencer machinalnie nachyliła się do przodu. Nie mogła
uwierzyć własnym oczom. Zdjęcie przedstawiało wnętrze
domku na tyłach posiadłości jej rodziców. Domek został
doszczętnie zniszczony w czasie pożaru, najprawdopodobniej
wywołanego przez Billy'ego w celu zatarcia śladów łączących
go z zamordowaniem Ali i lana. Na zdjęciu cztery dziewczyny
siedziały ze spuszczonymi głowami na okrągłym dywanie
pośrodku pokoju. Nad nimi stała piąta, z uniesionymi w górę
rękami. Następna fotografia przedstawiała tę samą scenę, ale
stojąca dziewczyna przesunęła się o krok w lewo. Na
następnym zdjęciu jedna z siedzących wcześniej dziewczyn
stała koło okna. Spencer rozpoznała blond włosy o popielatym
odcieniu i podwiniętą spódniczkę do hokeja. Westchnęła.
Patrzyła na siebie samą sprzed lat. Zdjęcia zrobiono tej nocy,
kiedy zaginęła Ali. Billy stał wtedy przed domkiem i je
obserwował.
A one niczego nie p rzeczuwał y.
Usłyszała za sobą ciche kaszlnięcie. Odwróciła się. Przy
kuchennym stole siedziała pani Hastings ze wzrokiem wbitym
w kubek pełen herbaty earl grey. Miała na sobie szare spodnie
do jogi, z małą dziurą na kolanie, przybrudzone białe skarpetki
i za duże polo od Ralpha Laurena. Nie umyła włosów, a do jej
lewego policzka przy kleiły się jakieś okruchy. Zazwyczaj
mama Spencer nawet swoim psom nie pokazywała się bez
idealnego makijażu i stroju.
— Mamo? — zapytała ostrożnie Spencer, zastanawiając
się, czy mama też zauważyła polaroidy.
Pani Hastings odwróciła się tak wolno, jakby poruszała
się w wodzie.
— Cześć, Spence — przywitała się matowym głosem.
A potem znowu spuściła wzrok i bez słowa wpatrywała
się w torebkę z herbatą, tonącą na dnie kubka.
Spencer włożyła do ust koniuszek małego,
wymanikiurowanego paznokcia. Jakby było mało nieszczęść,
jej mama zachowywała się jak zombie... i to z winy Spencer.
Gdyby tylko nie rozgłosiła wszem wobec tej okropnej tajemnicy,
którą przekazał jej Billy jako A. Poinformował ją o
tym, że pan Hastings miał romans z mamą Ali. Okazało się, że
jej przyjaciółka była jej przyrodnią siostrą. Gdyby Billy nie dał
Spencer do zrozumienia, że jej mama wie i całej sprawie i że to
ona zabiła Ali, żeby ukarać męża, sekret nigdy nie wyszedłby
na jaw. Ale kiedy Spencer wyjawiła prawdę mamie,
zorientowała się, że ona o niczym nie wiedziała i że to nie ona
zabiła Ali. Potem pani Hastings wyrzuciła męża z domu i
właściwie wyłączyła się z życia.
Rozległo się znajome stukanie obcasów na mahoniowej
podłodze. Siostra Spencer, Melissa, weszła dumnie do kuchni
otoczona chmurą zapachu Miss Dior. Miała na sobie
jasnoniebieską dzianinową sukienkę od Kate Spade i popielate
buty na niskim obcasie. Jej blond włosy podtrzymywała
popielata opaska. Pod pachą niosła srebrny notatnik, a za ucho
zatknęła pióro Montblanc.
— Cześć, mamo! — przywitała się radośnie i pocałowała
panią Hastings w czoło.
Na widok Spencer przestała się uśmiechać.
— Hej, Spence — rzuciła chłodno.
Spencer usiadła na najbliższym krześle. Wielkie, siostrzane
uczucia, które pojawiły się między nimi tej nocy, kiedy
zginęła Jenna, trwały nie dłużej niż dwadzieścia cztery
godziny. Teraz układało im się jak dawniej, a Melissa
obwiniała Spencer za zrujnowanie ich rodziny. Docinała
młodszej siostrze na każdym kroku i z typową dla siebie
wyższością brała na swoje barki wszystkie domowe obowiązki.
Melissa uniosła w górę notatnik.
- Idę do sklepu. Jakieś specjalne życzenia? — Mówiła do
pani Hastings tak głośno, jakby mama miała dziewięćdziesiąt
lat i dawno temu straciła słuch.
- Ach, nie wiem - odparła niepewnie pani Hastings.
Wpatrywała się w swoje otwarte dłonie, jakby chciała z nich
wyczytać jakieś mądre przesłanie na całe życie. — To
wszystko bez sensu. Jemy, jedzenie się kończy, a my robimy
się znowu głodni. — Nagle wstała, westchnęła głośno i
powlokła się na górę do swojego pokoju.
Melissie drżała górna warga. Notatnik uderzał miarowo o
jej biodro. Spojrzała na Spencer, mrużąc oczy. Jej oczy
krzyczały: „I popatrz, co narobiłaś!".
Spencer spojrzała przez wielkie okno wychodzące na
tylne podwórko. Na ścieżce lśniły błękitne tafle lodu. Ze
spalonych drzew zwisały ostro zakończone sople. W miejscu
gdzie dawniej stał domek, znajdowało się teraz tylko
poczerniałe rumowisko pokryte grubą warstwą popiołu. Na
fragmencie ściany młyna, który również zawalił się w czasie
pożaru, widniał napis: „KŁAMIESZ".
Do oczu Spencer napłynęły łzy. Na widok zniszczonego
w pożarze podwórka nachodziła ją nagła chęć, by pobiec na
górę, zamknąć się w swoim pokoju i skulić na łóżku. Zanim
wyjawiła mamie prawdę o romansie taty, jej relacje z
rodzicami układały się doskonale. Po raz pierwszy od dawna.
A teraz czuła się tak jak wtedy, kiedy spróbowała lodów
cappuccino domowej roboty z cukierni w Hollis. Gdy tylko ich
posmakowała, musiała natychmiast zjeść
wielką porcję. Po tym, jak zaznała życia w normalnej,
kochającej rodzinie, nie potrafiła się odnaleźć w toksycznym
domu, pełnym złych emocji.
Telewizor wciąż hałasował. Na ekranie pojawiło się
zdjęcie Ali. Melissa zatrzymała się i zaczęła oglądać telewizję.
Reporter właśnie relacjonował przebieg wydarzeń w dniu
zaginięcia Ali.
Spencer zagryzła dolną wargę. Do tej pory nie rozmawiała
z Melissą o tym, że Ali była ich przyrodnią siostrą. Teraz,
kiedy Spencer wiedziała już, że była spokrewniona z Ali, jej
życie przewróciło się do góry nogami. Przez długi czas
Spencer trochę nienawidziła Ali, która próbowała kontrolować
każde jej posunięcie i odkrywała wszystkie jej tajemnice.
Wszystkie te niesnaski przestały się jednak liczyć. Spencer
chciała tylko cofnąć się w czasie do tamtego wieczoru i
uratować Ali przed Billym.
Teraz na ekranie pokazało się ujęcie długiego, wysokiego
stołu, przy którym siedziało kilku dziennikarzy i zastanawiało
się wspólnie, jak potoczą się dalej losy Billy'ego.
— Dziś nikomu nie można już ufać! — wykrzyknęła kobieta
o śniadej cerze, w wiśniowym kostiumie. — Żadne
dziecko nie jest bezpieczne.
— Zaraz, zaraz — ciemnoskóry mężczyzna z bródką
próbował uspokoić swoich rozmówców. — Może powinniśmy
dać szansę panu Fordowi. Człowiek jest niewinny, dopóki nie
udowodni się mu winy, prawda?
Melissa podniosła z kuchennego stołu czarną skórzaną
torbę od Gucciego.
— Nie rozumiem, czemu marnują czas na takie rozmowy
— rzuciła lodowatym tonem. — Zasłużył na to, żeby nie
wyjrzeć z piekła.
Spencer spojrzała na siostrę z ukosa. To była kolejna
dziwna zmiana w domu Hastingsów. Niespodziewanie Melissa
bez cienia wątpliwości, wręcz fanatycznie wierzyła w to, że
Billy był mordercą. Kiedy tylko słyszała, że ktoś śmie wątpić w
jego winę, wpadała w szał.
- Pójdzie siedzieć - upewniła ją Spencer. - To oczywiste.
— No i dobrze.
Melissa odwróciła się, wyjęła kluczyki do mercedesa z
ceramicznej miski stojącej obok telefonu, zapięła kurtkę od
Marca Jacobsa, kupioną tydzień wcześniej w Sak-sie - bo
najwyraźniej rozpad rodziny nie poruszył jej aż tak bardzo,
żeby straciła ochotę na zakupy - i wyszła, trzaskając drzwiami.
Dziennikarze nadal rozprawiali o losie Billy'ego, a
Spencer podeszła do okna i patrzyła, jak siostra odjeżdża
sprzed domu. Melissa posła jej uśmiech tak niepokojący, że
Spencer przeszły ciarki.
Z jakiegoś powodu Melissa wyglądała tak, jakby... jej
ulż y ło .
2
GŁĘBOKO SKRYWANE SEKRETY
Aria Montgomery i jej chłopak Noel Kahn wysiedli z
samochodu i szli przytuleni w kierunku głównego wejścia do
szkoły. Kiedy tylko weszli do środka, ogarnęła ich fala
ciepłego powietrza, jednak na widok wystawy przy drzwiach
do auli Aria zesztywniała. Na długim stole przysuniętym do
ściany stało zdjęcie Jenny Cavanaugh.
Porcelanowa cera Jenny lśniła, a jej usta miały naturalny,
karminowy kolor. Uśmiechała się lekko. Olbrzymie ciemne
okulary od Gucciego zakrywały jej okaleczone oczy. Nad
zdjęciem umieszczono wykonany ze złotej folii napis:
„Tęsknimy za tobą, Jenno". Wokół stały mniejsze fotografie,
kwiaty, pamiątki i podarunki. Ktoś położył nawet obok zdjęcia
paczkę marlboro ultra light, choć Jenna z pewnością nie
należała do dziewczyn, które po kryjomu popalałyby
papierosy.
Aria jęknęła cicho. Słyszała, że szkoła miała zamiar upamiętnić
Jennę, to jednak wydawało się jej takie... tanie.
— Cholera — wyszeptał Noel. — Że też musieliśmy
wejść akurat tędy.
Oczy Arii napełniły się łzami. Przecież jeszcze niedawno,
w czasie imprezy u Noela, widziała Jennę żywą, patrzyła, jak
świetnie się bawiła w towarzystwie Mai St. Germain. A
niedługo później... To, co się stało później, było tak
przerażające, że Aria nie chciała nawet o tym myśleć.
Wiedziała, że powinna czuć ulgę, bo złapano mordercę Jenny.
Rozwiązano zagadkę morderstwa Ali i skończyły się pogróżki
od A. Ale co się stało, to się nie odstanie. Zabito niewinną
dziewczynę.
Aria mimowolnie zastanawiała się, czy z pomocą przyjaciółek
mogła zapobiec śmierci Jenny. Kiedy jeszcze Billy
pisał do nich jako A., przysłał Emily zdjęcie Ali i Jenny z
okresu ich dzieciństwa. Potem skierował Emily do domu
Jenny, która właśnie wtedy kłóciła się z Jasonem
DiLaurentisem. Najwyraźniej Billy sugerował, kto będzie jego
następną ofiarą. Poza tym niedawno Jenna kręciła się wokół
domu Arii, jakby chciała o czymś z nią porozmawiać. Kiedy
Aria ją zawołała, Jenna zbladła i szybko się oddaliła. Może
przeczuwała, że Billy chce ją skrzywdzić? Czy Aria powinna
się zorientować, że coś jest nie tak?
Jakaś drugoklasistka położyła czerwoną różę na ołtarzyku
upamiętniającym Jennę. Aria zamknęła oczy. Czy na każdym
kroku coś musiało jej przypominać o tym, co zrobił Billy?
Rano oglądała w telewizji program, w którym prezentowano
serię polaroidów wykonanych przez Billy'ego w czasie ich
imprezy w siódmej klasie. Trudno uwierzyć, że tak bardzo się
do nich zbliżył. W czasie śniadania, ślęcząc nad miseczką z
płatkami śniadaniowymi,
raz po raz wracała pamięcią do tamtego momentu, próbując
przypomnieć sobie wszystkie szczegóły. Czy słyszała
jakieś niepokojące hałasy na ganku albo podejrzane szmery za
oknem? Czy czuła na sobie pełen nienawiści wzrok kogoś, kto
stał na zewnątrz? Nie potrafiła sobie niczego przypomnieć.
Aria oparła się o ścianę po drugiej stronie korytarza. Kilku
chłopców z drużyny wioślarskiej zebrało się wokół czyjegoś
iPhone'a, śmiejąc się z aplikacji, która wydawała dźwięk wody
spuszczanej w toalecie. Sean Ackard i Kirsten Cullen
porównywali odpowiedzi w zadaniu domowym z matematyki.
Jennifer Thatcher i Jennings Silver całowali się nieopodal
ołtarzyka Jenny. Jennifer uderzyła biodrem w stół i
przewróciło się małe zdjęcie w złotej ramce.
Aria z trudem oddychała. Podeszła do stołu i poprawiła
fotografię. Jennifer i Jennings oderwali się od siebie i spojrzeli
na Arię ze skruchą.
— Trochę szacunku — warknęła do nich Aria. Noel
położył jej dłoń na ramieniu.
— Chodź — powiedział cicho. — Zabieram cię stąd.
Wyprowadził ją z holu. Skręcili w boczny korytarz.
Przy szafkach stali uczniowie szkoły, którzy wieszali
kurtki i wyciągali książki. Na drugim końcu korytarza Rekinie
Głosy, chór śpiewający a cappella, ćwiczył I Heard It Through
the Grapevine przed zbliżającym się koncertem. Obok
fontanny brat Arii, Mike, bił się na żarty z Masonem Byersem.
Aria podeszła do swojej szafki i wstukała kod.
— Jakby wszyscy już zapomnieli, co się wydarzyło —
wymamrotała.
— Może właśnie tak sobie z tym radzą — cicho powiedział
Noel. Położył dłoń na jej ramieniu. — Musimy jakoś
odciągnąć cię od tych czarnych myśli.
Aria zdjęła płaszcz w pepitkę, kupiony w sklepie z używaną
odzieżą w Filadelfii, i powiesiła na haczyku w szafce.
— Co masz na myśli?
— Zrobimy, co tylko zechcesz.
Aria z wdzięcznością przytuliła go do siebie. Noel pachniał
gumą miętową i odświeżaczem powietrza o zapachu
lukrecji, który wisiał w jego cadillacu escalade.
— Gdybyś zaprosił mnie dziś do Clio, nie odmówiłabym.
Clio było nową, uroczą kafejką, otwartą niedawno w
centrum Rosewood. Gorącą czekoladę podawano tam w
filiżankach wielkości czapeczki bejsbolowej.
— Mówisz, masz — odparł Noel. Ale po chwili skrzywił
się i zamknął oczy. — Zaraz. Dziś nie mogę. Idę na spotkanie
grupy wsparcia.
Aria ze zrozumieniem pokiwała głową. Starszy brat Noela
popełnił samobójstwo, a Noel chodził na grupową terapię dla
osób, które straciły kogoś bliskiego. Kiedy Aria i jej
przyjaciółki zobaczyły ducha Ali w tę noc, gdy spłonął las w
pobliżu domu Spencer, Aria skontaktowała się z medium, które
przekazało jej, że Ali zabi ł a Al i. Dlatego Aria zastanawiała
się, czy Ali przypadkiem nie popełniła samobójstwa.
— Pomaga ci to? — zapytała.
— Chyba tak. Zaczekaj... — Noel pstryknął palcami na
widok plakatu wiszącego na przeciwległej ścianie. — Może
tam pójdziemy?
Pokazał na jaskraworóżowy plakat przedstawiający
czarne sylwetki tańczących dzieci. Przypominał bardzo
popularne reklamy iPoda. Tylko że zamiast iPodów nano i
touch dzieci trzymały w rękach małe serca. Ognistoczerwony
napis namawiał: „ZNAJDŹ MIŁOŚĆ NA BALU
WALENTYNKOWYM. W NAJBLIŻSZĄ SOBOTĘ".
— Co ty na to? — Noel zrobił tak słodką minę, że Aria nie
potrafiłaby mu odmówić. — Pójdziesz ze mną?
— Och! — westchnęła.
Tak naprawdę miała ogromną ochotę pójść na tę imprezę,
od kiedy Teagan Scott, śliczny licealista, zaprosił na nią Ali w
siódmej klasie. Aria z przyjaciółkami pomagały Ali w
przygotowaniach, jakby była Kopciuszkiem wybierającym się
na bal. Hanna miała za zadanie zrobić Ali fryzurę, Emily
pomogła jej włożyć sukienkę z tiulu, a Aria dostąpiła zaszczytu
zapięcia na szyi Ali diamentowego wisiorka pożyczonego od
pani DiLaurentis na tę specjalną okazję. Potem Ali chwaliła się
wszystkim, jaki piękny bukiecik nosiła na nadgarstku, jaką
super muzykę grał DJ i jak fotograf robiący zdjęcia tańczącym
parom nie odstępował jej na krok, powtarzając jej, że jest
najpiękniejszą dziewczyną na balu. Jak zwykle.
Aria spojrzała nieśmiało na Noela.
— Może być fajnie.
— Na pewno będzie fajnie — poprawił ją Noel. — Obiecuję.
— Jego lodowato błękitne oczy stały się w jednej chwili
łagodne. — Poza tym słyszałem, że właśnie organizowana jest
nowa grupa pomocy dla osób w żałobie. Może chcesz się do
niej przyłączyć?
— Ach, nie wiem — odparła wymijająco Aria. Usunęła
się z drogi Gemmie Curran, która próbowała wcisnąć do szafki
futerał na skrzypce. — Nie mam przekonania do terapii
grupowej.
— Zastanów się — poradził jej Noel.
Nachylił się, cmoknął Arię w policzek i odszedł. Aria
patrzyła za nim, kiedy zniknął na schodach. Wiedziała, że
terapia grupowa w niczym jej nie pomoże. Już kiedyś z
przyjaciółkami uczestniczyły w takich sesjach. W styczniu
spotykały się z terapeutką o imieniu Marion, próbując
pogodzić się z utratą Ali, ale to tylko wpędziło je w jeszcze
większą obsesję.
Tak naprawdę wciąż dręczyły ją pewne pytania dotyczące
całej sprawy i nie potrafiła opędzić się od tych myśli.
Zastanawiało ją na przykład to, skąd Billy wiedział aż tyle na
temat jej i jej przyjaciółek. Znał nawet największe sekrety
rodziny Spencer. I dlaczego kiedy zapytała na cmentarzu
Jasona DiLaurentisa o to, czy był pacjentem szpitala
psychiatrycznego, odpowiedział: „Aria, nic nie rozumiesz".
Niby cz ego nie rozumiała? Przecież miały dowody na to, że
Jason leczył się w klinice Radley, gdzie obecnie mieścił się
luksusowy hotel. Emily znalazła jego nazwisko w szpitalnym
rejestrze.
Aria zatrzasnęła drzwi szafki. Kiedy ruszyła korytarzem,
w oddali rozległ się znajomy chichot, taki sam, jaki co chwila
słyszała, od kiedy zaczęły przychodzić wiadomości od A.
Rozejrzała się z bijącym sercem. Tłum się przerzedził, bo
wszyscy spieszyli się na lekcje. Nikt nie zwracał na nią uwagi.
Trzęsącymi się dłońmi sięgnęła po torbę ze skóry jaka i
wyciągnęła telefon. Otworzyła skrzynkę odbiorczą, ale nie
dostała żadnych nowych wiadomości. Żadnych wskazówek od
A. Westchnęła. To oczywiste, że nie dostała żadnego SMS-a
od A. Billy'ego aresztowano. A wszystkie podpowiadane przez
niego tropy prowadziły donikąd. Zagadkę
rozwiązano. Nie było sensu łamać sobie głowy nad
wszystkimi elementami, które nie pasowały do układanki. Aria
wrzuciła telefon z powrotem do torby i wytarła spocone dłonie
o żakiet. „A. już nie wróci", powiedziała do siebie w myślach.
Może jak zacznie to powtarzać, w końcu w to uwierzy.
3
HANNA I MIKE - IDEALNA PARA
Hanna Marin siedziała w rogu szkolnej kafeterii, czekając
na swojego chłopaka Mike'a Montgomery'ego. Oboje nie mieli
już lekcji, więc umówili się na małą randkę. Hanna przeglądała
najnowszy katalog Victoria's Secret, zaznaczając niektóre
strony. Razem z Mikiem uwielbiali wybierać modelki z
najbardziej sztucznie wyglądającym biustem. Kiedyś Hanna
bawiła się tak z Moną Vanderwaal, swoją najlepszą
przyjaciółką, która okazała się niebezpieczną wariatką, ale z
Mikiem grało się o niebo lepiej. Uwielbiała ich wspólne
zabawy. Większość facetów, z którymi kiedyś się umawiała,
udawała świętoszków, którzy nie spojrzeliby na półnagą
dziewczynę, albo uważała, że wyśmiewanie innych to czysta
złośliwość. A co najważniejsze, Mike jako członek szkolnej
drużyny lacrosse, cieszył się ogromną popularnością, większą
nawet niż Sean Ackard, który zachowywał się jak niedoszły
kaznodzieja, od kiedy zerwał z Arią i na nowo zapisał się do
Klubu Dziewic.
Odezwał się iPhone Hanny. Wyciągnęła go z różowego
skórzanego pokrowca. Odczytała e-maila od Jessiki Barnes,
dziennikarki z lokalnej gazety. Próbowała sprowokować
Hannę do wypowiedzi, którą mogłaby zacytować w kolejnym
artykuliku na temat Billy'ego Forda.
Co sądzisz o wypowiedzi prawnika Billyego, który
twierdzi, ze Billy jest niewinny? Jak zareagowałaś na widok
polaroidów przedstawiających ciebie i twoje przyjaciółki tej
nocy, gdy zaginęła Alison? Napisz na Twitterze!
Hanna skasowała wiadomość, nie odpowiadając. Przecież
to absurd twierdzić, że Billy nie popełnił zarzucanych mu
zbrodni. Każdy prawnik musiał dobrze mówić o swoim
kliencie, choćby przyszło mu bronić największego łotra na
świecie.
Hanna nie miała zamiaru komentować tych ohydnych,
rozmazanych polaroidów z tamtej feralnej nocy. Wolałaby już
nigdy nie wspominać tamtego wieczoru. Kiedy tylko
przypominała sobie o zamordowaniu Ali, lana i Jenny, o tym,
że Billy śledził ją i jej przyjaciółki, serce zaczynało jej bić tak
szybko, jak beat w utworze techno. A gdyby policja nie złapała
Billy'ego? Czy Hanna jako następna poszłaby pod nóż?
Spojrzała na korytarz, modląc się w duchu, by Mike się
pospieszył. Kilku uczniów stało opartych o szafki i wpatrywało
się w ekrany telefonów komórkowych. Jakiś drugoklasista o
wiewiórczych rysach zapisywał coś na dłoni, pewnie robił
ściągę na następną lekcję. Naomi Zeigler,
Riley Wolfe i przyszła przyrodnia siostra Hanny, Kate
Randall, stały przed olejnym portretem Marcusa Wellingtona,
jednego z założycieli szkoły. Śmiały się z czegoś, jednak
Hanna nie wiedziała z czego. Wszystkie trzy miały lśniące
włosy, spódniczki skrócone siedem centymetrów nad kolano,
takie same mokasyny od Toda i wzorzyste rajstopy od J. Crew.
Hanna wygładziła nową szafirową bluzkę od Nanette
Lepore, kupioną dzień wcześniej w jej ulubionym butiku w
centrum handlowym. Wygładziła też dłonią swoje idealnie
proste, kasztanowe włosy. Rano poszła do spa Fermata na
prostowanie włosów. Wyglądała idealnie i szykownie. Nikt nie
pomyślałby, że spędziła choć jeden dzień w klinice
psychiatrycznej. A już na pewno nie wyglądała na dziewczynę
dręczoną przez szaloną współlokatorkę Iris ani na osobę
wsadzoną za kratki na kilka godzin, co miało miejsce dwa
tygodnie wcześniej. Takiej dziewczyny nie odrzuciłoby żadne
towarzystwo i na pewno nikt by jej nie wyśmiewał.
Ale perfekcyjny wygląd nie mógł wymazać z jej pamięci
wszystkich tych wydarzeń. Tata Hanny ostrzegł Kate, że
napyta sobie biedy, jeśli piśnie choć słowo na temat pobytu
Hanny w klinice psychiatrycznej Zacisze Addison-Stevens. To
Billy jako A. zdołał przekonać pana Marina, że wysłanie tam
Hanny to najlepszy sposób na poradzenie sobie z jej szokiem
pourazowym. Wszystko się zmieniło, kiedy zdjęcie Hanny w
klinice ukazało się w plotkarskim czasopiśmie „People".
Wycieczka do wariatkowa w jednej chwili zamieniła Hannę w
persona non grata, którą po powrocie do Rosewood
natychmiast wykluczono ze szkolnej elity. Niedługo później
ktoś napisał wodoodpornym
flamastrem na jej szafce: „ŚWIRUSKA". Potem dostała
na Facebooku zaproszenie do grona znajomych od kogoś o
nazwisku Hanna Świruska Marin. Oczywiście, Hanna
Swiruska Marin nie miała żadnych znajomych.
Kiedy poskarżyła się tacie — bo czuła, że to wszystko
sprawka Kate — on tylko wzruszył ramionami i odparł:
— Nie mogę was zmusić, żebyście się polubiły. Hanna
wstała, wygładziła ubranie i zaczęła przeciskać
się przez tłum. Do Naomi, Riley i Kate dołączyli Mason
Byers i James Freed. Ku zaskoczeniu Hanny obok stał też
Mike.
— To nieprawda — protestował.
Na twarzy i szyi wyszły mu różowe plamy.
— Skoro tak twierdzisz. — Mason przewrócił oczami. —
Przecież widzę, że to twoja szafka. — Pokazał ekran telefonu
Naomi, Kate i Riley. Wszystkie jak na komendę zaczęły jęczeć
i piszczeć.
Hanna ścisnęła dłoń Mike'a.
— Co się stało?
Mike patrzył na nią szeroko otwartymi szarymi oczami.
— Ktoś przysłał Masonowi zdjęcie mojej szafki ze
sprzętem do lacrosse — wyznał nieśmiało Mike. — Ale to nie
moje rzeczy. Przysięgam.
— No jasne, obesrańcu — drażnił się James.
— Obesraniec — zawtórowała mu Naomi. Wszyscy
zachichotali.
— Jakie rzeczy? — Hanna rzuciła okiem na Naomi, Riley
i Kate. Wciąż się gapiły na ekran telefonu Masona. -Jakie
rzeczy nie należą do Mike'a? — powtórzyła z naciskiem.
— Ktoś tu ma mały problem z obesranym tyłkiem —
SPÓJRZ JESZCZE RAZ Mawiają, że obraz jest wart tysiąca słów. Kamera przemysłowa rejestruje piękną brunetkę, jak wynosi biżuterię ze sklepu Tiffany'ego. Paparazzi przyłapuje żonatego reżysera na romansie z młodą gwiazdką. Ale obraz nie powie ci, że ta dziewczyna tam pracuje i miała przenieść biżuterię do biura szefa, a reżyser już miesiąc wcześniej złożył pozew rozwodowy. A co ze zdjęciami rodzinnymi? Weźmy na przykład fotografię przedstawiającą mamę, tatę, siostrę i brata, jak siedzą na ganku luksusowej wiktoriańskiej willi. Przyjrzyjcie się dokładniej. Tata chyba trochę zmusza się do uśmiechu. Mama zezuje na lewo, na dom sąsiadów — a może po prostu na sąsiada. Brat ściska balustradę z całej siły, jakby chciał ją złamać. A siostra uśmiecha się tajemniczo, jakby kryła jakiś smakowity sekret. Połowę podwórka rozorała już wielka koparka, a w tle majaczy rozmazana sylwetka. Widać tylko burzę blond włosów i bladą cerę. To chłopak... czy dziewczyna? A może to złudzenie wywołane przez światło albo ślad po palcach. A może wszystko to, czego nie zauważyłyście na pierwszy rzut oka, znaczy o wiele więcej, niż myślicie. Czterem ślicznym dziewczynom z Rosewood wydaje się, że już wiedzą, co się wydarzyło tej nocy, kiedy zginęła ich przyjaciółka. Sprawcę aresztowano, a sprawę zamknięto. Ale gdyby sięgnęły jeszcze raz do swojej pamięci i spróbowały dostrzec to, co majaczy gdzieś na jej peryferiach, gdyby zaufały swoim przeczuciom, choć nie potrafią jeszcze ich nazwać, a przede wszystkim przyjrzały się bliżej ludziom, których mają tuż pod nosem, to ten bardzo wyraźny obraz mógłby się radykalnie zmienić. Gdyby wzięły kolejny głęboki oddech i spojrzały na zdjęcie jeszcze raz, to może odkryłyby coś zdumiewającego, a może nawet przerażającego.
Prawda jest czasem dziwniejsza niż zmyślenie. Szczególnie w Rosewood. Był mglisty czerwcowy wieczór, a księżyc nie pokazał się jeszcze na niebie. W ciemnym, gęstym lesie grały koniki polne, a w okolicy pachniało azaliami, świecami o zapachu cytrynowym i chlorowaną wodą z basenu. Nowiutkie luksusowe samochody stały w olbrzymich garażach. Jak zawsze w Rosewood w stanie Pensylwania, eleganckim miasteczku pełnym stylowych domów, oddalonym o czterdzieści kilometrów od Filadelfii, każde źdźbło trawy było na swoim miejscu, a każdy robił to, co do niego należy. Prawie każdy. Alison DiLaurentis, Spencer Hastings, Aria Montgomery, Emily Fields i Hanna Marin włączyły wszystkie światła w małym domku na tyłach posiadłości Hastingsów, rozpoczynając całonocną imprezę, która miała oficjalnie zakończyć siódmą klasę. Spencer szybko wrzuciła do kubła na śmieci kilka butelek po piwie zostawionych przez jej siostrę Melissę i jej chłopaka lana Thomasa. Spencer wyprosiła ich oboje z domku kilka minut wcześniej. Emily i Aria rzuciły w kąt swoje torby, żółtą i kasztanową, obie marki LeSportsac, spakowane na całą noc. Hanna położyła się na kanapie i łapczywie rzuciła się na resztki popcornu. Ali zamknęła i zaryglowała drzwi. Żadna z nich nie usłyszała cichych kroków na wilgotnej trawie ani nie zauważyła, że okno zaparowało od czyjegoś oddechu. Pstryk. — Dziewczyny - odezwała się Alison, przysiadając na oparciu skórzanej kanapy. - Mam świetny pomysł. -Okno było zamknięte, ale szyba na tyle cienka, że jej słowa słychać było na zewnątrz, pośród spokojnej, czerwcowej nocy. — Nauczyłam się, jak hipnotyzować ludzi. Mogę was zahipnotyzować, wszystkie naraz. Nastała długa cisza. Spencer skubała rąbek spódniczki do hokeja. Aria i Hanna spojrzały po sobie z niepokojem.
-Prooosz ę - błagała Ali, składając dłonie jak do modlitwy. Rzuciła okiem na Emily. - Ty na pewno dasz się zahipnotyzować, prawda? — Mhm... - Emily drżał głos. — No cóż... — Ja się zgadzam — wtrąciła się Hanna. Pstryk. Wrr. Pozostałe dziewczyny zgodziły się bez entuzjazmu. Czy miały inne wyjście? Ali była najpopularniejszą dziewczyną w ich szkole, w Rosewood Day. Wszyscy chłopcy chcieli z nią chodzić, wszystkie dziewczyny chciały być takie jak ona, wszyscy rodzice uważali ją za idealne dziecko, a ona zawsze dostawała to, czego chciała. Jeszcze rok temu Spencer, Aria, Emily i Hanna w najśmielszych marzeniach nie spodziewały się, że Ali wybierze je do swojej świty w czasie szkolnej imprezy charytatywnej. Dzięki niej cztery szare myszki zmieniły się w najważniejsze szkolne osobistości. Ali zabierała je na weekendowe wypady w góry Pocono, kupowała im maseczki z glinki i dzięki niej zajmowały najlepszy stolik w stołówce. Ale zmuszała je też do robienia rzeczy, na które nie miały najmniejszej ochoty. To ona wplątała je w sprawę Jenny, każąc im przysiąc, że do końca życia dochowają tego przerażającego sekretu. Czasem czuły się jak marionetki w rękach Ali. Ostatnio Ali nie odbierała ich telefonów i zadawała się ze starszymi koleżankami z drużyny hokeja. Właściwie interesowały ją tylko sekrety i ułomności przyjaciółek. Droczyła się z Arią, przypominając jej na każdym kroku o romansie jej taty ze studentką. Wyśmiewała obsesję Hanny na punkcie chrupek serowych i jej coraz szersze biodra. Drwiła z Emily, która się w niej zadurzyła. Groziła, że powie wszystkim, że Spencer całowała się z chłopakiem swojej siostry. Wszystkie miały poczucie, że ich przyjaźń z Ali przecieka im przez palce. W głębi duszy każda się zastanawiała, czy po dzisiejszej imprezie nadal będą się przyjaźnić. Pstryk.
Ali pospiesznie zaczęła zapalać waniliowe świece zapalniczką Zippo i zasuwać rolety. Kazała dziewczynom usiąść po turecku na okrągłym dywanie z frędzlami. Posłusznie wykonały polecenie, choć wcale nie miały na to ochoty. A co, jeśli Ali faktycznie je zahipnotyzuje? Każda skrywała jakiś wielki sekret, o którym wiedziała tylko Ali. Wcale nie chciały dzielić się tymi tajemnicami z pozostałymi przyjaciółkami, a już na pewno nie z całym światem. Pstryk. Wrr. Ali zaczęła powoli odliczać od stu do jednego. Mówiła ściszonym, kojącym głosem. Żadna z dziewczyn nawet nie drgnęła. Ali na palcach przeszła przez salon, minęła wielkie biurko z komputerem, pełne książek regały i malutką kuchnię. Jej przyjaciółki siedziały spokojnie, jak skamieniałe. Żadna nie spojrzała w stronę okna. Żadna nie słyszała mechanicznego pstrykania starego polaroida, który rejestrował je na rozmazanych zdjęciach, ani cichego warkotu, kiedy aparat wypluwał na ziemię fotografie. W szparach między roletami było dostatecznie dużo miejsca, żeby zrobić zdjęcie, na którym zmieściły się wszystkie. Pstryk. Wrr. Kiedy Ali doliczyła do jednego, Spencer zerwała się na równe nogi i podbiegła do okna. - Tu jest za ciemno - oznajmiła. Odsłoniła rolety, a do wnętrza wpadł snop światła. - Wolę, żeby tu było jaśniej. Zresztą chyba nie tylko ja. Ali spojrzała na przyjaciółki. Jej usta wykrzywił złośliwy uśmiech. — Zasłoń! — rozkazała. Spencer przewróciła oczami. — Boże, weź na wstrzymanie. Ali spojrzała przez odsłonięte okno. Na jej twarzy pojawił się cień przerażenia. Zauważyła kogoś? Rozpoznała osobę za oknem? Wiedziała, co ją czeka?
Szybko odwróciła się do Spencer. Zacisnęła pięści. — Uważasz, że to ja powinnam wziąć na wstrzymanie? Pstryk. Z aparatu wysunęło się kolejne zdjęcie. Z nicości wyłonił się obraz. Spencer i Ali wpatrywały się w siebie przez chwilę. Pozostałe dziewczyny siedziały na dywanie. Hanna i Emily kołysały się w przód i w tył, pogrążone w transie, ale Aria miała półprzymknięte oczy. Obserwowała kłótnię Spencer i Ali, nie miała jednak siły, żeby interweniować. — Wyjdź! — rozkazała Spencer i pokazała ręką drzwi. — Dobrze. — Ali wyszła na ganek, z całej siły zatrzaskując za sobą drzwi. Ali przez chwilę stała za drzwiami, oddychając ciężko. Liście drzew szemrały lekko, jakby coś szeptały. Lampa w kształcie starej latarni, wisząca nad wejściem, oświetlała połowę sylwetki dziewczyny. Na twarzy miała grymas pełen goryczy i gniewu. Nie spojrzała z przestrachem za róg domu. Nie wyczuła niebezpieczeństwa, które czaiło się tuż obok. Może to dlatego, że sama musiała tak bardzo się starać, żeby nie wyszedł na jaw jej wielki sekret. Musiała się teraz z kimś spotkać. I jak ognia unikać spotkania z kimś innym. Po chwili ruszyła ścieżką. Kilka sekund później drzwi do domku znowu zamknęły się z trzaskiem. Spencer wyszła i dogoniła ją przy granicy lasu. Choć rozmawiały cicho, w ich głosach słychać było narastającą irytację. „Chcesz mi wszystko odebrać. Ale tego nie dostaniesz. Przeczytałaś o tym w moim pamiętniku, tak? Myślałaś, że pocałunek z łanem był szczególny, ale on mi mówił, że nawet nie wiedziałaś, jak się do tego zabrać". Nagle rozległ się odgłos butów ślizgających się na mokrej trawie. I krzyk. A potem groźne trzaśnięcie. I zduszony jęk przerażenia. Później zapadła cisza. Aria wyszła na ganek i się rozejrzała. - Ali!? - zawołała. Zaczęła się jej trząść dolna warga. Żadnej odpowiedzi. Aria czuła drżenie w koniuszkach
palców. Może w głębi duszy czuła, że nie jest tu sama. - Spencer!? - zawołała znowu Aria. Wyciągnęła dłoń i dotknęła dzwoneczków - chciała usłyszeć ich kojący dźwięk. Odezwały się melodyjnie. Aria wróciła do domku w chwili, gdy obudziły się Hanna i Emily. - Miałam przedziwny sen - wyszeptała Emily, przecierając oczy. - Ali wpadła do bardzo głębokiej studni, a wokół rosły wielkie rośliny. - Mnie się śniło to samo! - wykrzyknęła Hanna. Patrzyły na siebie z niedowierzaniem. Spencer wróciła na ganek, zdezorientowana i poruszona. - Gdzie Ali? - zapytały dziewczyny. - Nie wiem - odparła Spencer nieobecnym głosem. Rozejrzała się. - Myślałam... zresztą sama nie wiem. W tym momencie ktoś już pozbierał wszystkie zdjęcia i schował je do kieszeni. Ale aparat uruchomił się jeszcze raz, przez przypadek, a lampa błyskowa oświetliła czerwony siding domku. Wysunęło się kolejne zdjęcie. Pstryk. Wrr. Dziewczyny patrzyły przez okno, drżąc ze strachu. Czy ktoś tam się czaił? Ali? A może Melissa z łanem? Przecież dopiero co wyszli. Panowała absolutna cisza. Minęły dwie sekundy. Pięć. Dziesięć. Nic nie zmąciło ciszy. „To tylko wiatr", pomyślały. A może gałąź uderzyła w szybę i przesunęła się po niej, wydając taki dźwięk, jak paznokieć drapiący kawałek styropianu. — Chyba chcę iść do domu — oświadczyła Emily. Dziewczyny wyszły razem z domku. Były wściekłe, zażenowane i wstrząśnięte. Ali je olała. Ich przyjaźń się skończyła. Przeszły przez podwórko przy domu Spencer, nie przeczuwając nawet, jakie straszne rzeczy jeszcze się wydarzą. Twarz zza okna też zniknęła. Ten ktoś podążył za Ali. Maszyna ruszyła, uruchamiając łańcuch nieuniknionych wydarzeń.
Za kilka godzin Ali miała już nie żyć.
1 NA RUINACH DOMU Spencer przetarła zapuchnięte od snu oczy i włożyła gofra do tostera. W kuchni jej rodzinnego domu pachniało świeżo zaparzoną kawą, ciastem i cytrynowym płynem do pielęgnacji mebli. Dwa labradory, Rufus i Beatrice, otoczyły ją, machając ogonami. Na ekranie stojącego w rogu małego plazmowego telewizora pojawiła się czołówka wiadomości. Reporterka w granatowym żakiecie od Burberry stała przed szefem policji w Rosewood i siwowłosym mężczyzną w czarnym garniturze. Napis na dole ekranu głosił-. „Morderstwa w Rosewood". - Mojego klienta niesłusznie oskarżono - oświadczył mężczyzna w garniturze. Był adwokatem z urzędu reprezentującym Williama „Billy'ego" Forda i po raz pierwszy od aresztowania klienta wypowiadał się publicznie na jego temat. - Jest zupełnie niewinny. Został wrobiony. - No jasne - rzuciła Spencer. Ręka trzęsła się jej nerwowo, kiedy nalewała kawę do kubka z napisem: „SZKOŁA PODSTAWOWA W ROSEWOOD". Spencer nie miała najmniejszych wątpliwości, że to Billy prawie cztery lata temu zabił jej najlepszą przyjaciółkę Alison DiLaurentis. A teraz zamordował też Jennę Cavanaugh, niewidomą dziewczynę z klasy Spencer, a także najprawdopodobniej lana Thomasa, byłego chłopaka Melissy, w którym podkochiwała się też Ali i którego wcześniej posądzono o jej zabicie. Policjanci znaleźli w samochodzie Billy'ego zakrwawiony T-shirt należący do lana, a teraz poszukiwali jego ciała, choć do tej pory nie natrafili na żadne ślady warte uwagi. Na zewnątrz, na ślepej ulicy, przy której mieszkała Spencer, rozległ się warkot śmieciarki. W ułamku sekundy ten
sam warkot rozległ się z głośnika w telewizorze. Spencer weszła do salonu i rozchyliła kotary w oknie wychodzącym na ulicę. Oczywiście, przy chodniku już zaparkowała furgonetka z logo stacji telewizyjnej. Kamerzysta przechodził od jednej osoby do drugiej, a towarzyszący mu pomocnik trzymający wielki mikrofon osłaniał się przed silnym wiatrem. Spencer nawet z tej odległości widziała poruszające się usta reporterki, a z telewizora dobiegał jej głos. Podwórko naprzeciwko domu Cavanaughów otoczono żółtą taśmą Zõ€ùàpolicyjną. Od kiedy zamordowano Jennę, na podjeździe stało auto policyjne. Pies przewodnik Jenny, przysadzisty owczarek niemiecki, wyglądał przez okno w salonie. Stał tak dzień i noc od kilku tygodni, jakby czekał na powrót swojej pani. Policja znalazła sztywne, martwe ciało Jenny w rowie za domem. Wedle doniesień medialnych rodzice Jenny przyjechali do domu w sobotę, żeby go opróżnić. Państwo Cavanaughowie usłyszeli dzikie, nieustające szczekanie na tyłach swojej posiadłości. Pies Jenny stał przywiązany do drzewa, a Jenna... zniknęła. Kiedy uwolnili psa, natychmiast popędził w stronę rowu wykopanego przez hydraulików kilka dni wcześniej podczas naprawy pękniętej rury. Ale w środku znaleziono coś więcej niż tylko nowo wstawioną rurę. Wyglądało to tak, jakby morderca chci a ł, żeby Jennę znaleziono. Anonimowy informator naprowadził policję na trop Billy'ego Forda. Policja oskarżyła Forda również o zabicie Alison DiLaurentis. Wszystkie dowody na to wskazywały. Billy należał do ekipy, która tego lata, kiedy zniknęła Ali, budowała altanę przy domu DiLaurentisów. Ali często skarżyła się na to, że robotnicy gapią się na nią. Wtedy Spencer wydawało się, że to tylko przechwałki. Teraz wiedziała już, co się naprawdę wydarzyło. Toster zabrzęczał, gdy wyskoczył z niego gorący gofr, i Spencer powlokła się do kuchni. W telewizji nadawano już audycję ze studia, w którym przy
długim biurku siedziała ciemnowłosa prezenterka z wielkimi kolczykami w uszach. — Policja znalazła w laptopie pana Forda mnóstwo zdjęć stanowiących niepodważalne dowody przeciwko niemu — oznajmiła grobowym głosem. — Dowodzą one, że pan Ford obsesyjnie śledził Alison DiLaurentis, Jennę Ca-vanaugh i cztery inne dziewczęta znane jako Kłamczuchy. Na ekranie pojawiały się, jedno po drugim, stare zdjęcia Jenny i Ali. Wiele z nich wyglądało tak, jakby zrobiono je z ukrycia, zza drzewa albo z samochodu. Potem pokazano zdjęcia Spencer, Arii, Emily i Hanny, niektóre jeszcze z siódmej klasy, kiedy żyła Ali, inne bardziej aktualne. Na jednym wszystkie cztery stały w ciemnych sukienkach i butach na obcasach, czekając na rozpoczęcie procesu lana i wprowadzenie oskarżonego. Inne przedstawiało je przy huśtawkach przed szkołą, ubrane w wełniane płaszcze, czapki i rękawiczki. To wtedy rozmawiały o pojawieniu się nowego A. Spencer poczuła się nieswojo. — W komputerze pana Forda znaleziono także zapisy wiadomości z pogróżkami, które przesyłał czterem przyjaciółkom Alison — kontynuowała prezenterka. Na ekranie pojawiło się zdjęcie wychodzącego z konfesjonału Darrena Wildena, a także seria innych, znajomo wyglądających e-maili i zapisów czatów internetowych. Każda wiadomość była podpisana tylko jedną literą — A. Od kiedy Billy'ego aresztowano, ani Spencer, ani żadna z jej przyjaciółek nie dostała nawet jednego SMS-a od A. Spencer napiła się kawy. Gorący napój parzył jej gardło, lecz ona ledwie to zauważyła. Nie mogła uwierzyć w to, że nikomu nieznany Billy Ford stał za wszystkim. Spencer nie miała pojęcia, dlaczego chciał je skrzywdzić. — To nie pierwsze przestępstwo popełnione przez pana Forda — informowała prezenterka. Spencer odstawiła kubek z kawą i spojrzała na telewizor. Na ekranie pojawił się film z YouTube'a. Mimo złej jakości
nagrania widać było na nim, jak Billy bije się z jakimś facetem w czapeczce bejsbolowej z logo filadelfijskiej drużyny na parkingu przed supermarketem. Kiedy przeciwnik Billy'ego upadł na ziemię, ten nadal go kopał. Spencer zakryła usta dłonią, wyobrażając sobie, że mężczyzna tak samo skatował Ali. — Tych zdjęć nie widziano nigdy wcześniej. Znaleziono je również w samochodzie pana Forda. Na ekranie wyświetlono zamazane zdjęcie z polaroida. Spencer machinalnie nachyliła się do przodu. Nie mogła uwierzyć własnym oczom. Zdjęcie przedstawiało wnętrze domku na tyłach posiadłości jej rodziców. Domek został doszczętnie zniszczony w czasie pożaru, najprawdopodobniej wywołanego przez Billy'ego w celu zatarcia śladów łączących go z zamordowaniem Ali i lana. Na zdjęciu cztery dziewczyny siedziały ze spuszczonymi głowami na okrągłym dywanie pośrodku pokoju. Nad nimi stała piąta, z uniesionymi w górę rękami. Następna fotografia przedstawiała tę samą scenę, ale stojąca dziewczyna przesunęła się o krok w lewo. Na następnym zdjęciu jedna z siedzących wcześniej dziewczyn stała koło okna. Spencer rozpoznała blond włosy o popielatym odcieniu i podwiniętą spódniczkę do hokeja. Westchnęła. Patrzyła na siebie samą sprzed lat. Zdjęcia zrobiono tej nocy, kiedy zaginęła Ali. Billy stał wtedy przed domkiem i je obserwował. A one niczego nie p rzeczuwał y. Usłyszała za sobą ciche kaszlnięcie. Odwróciła się. Przy kuchennym stole siedziała pani Hastings ze wzrokiem wbitym w kubek pełen herbaty earl grey. Miała na sobie szare spodnie do jogi, z małą dziurą na kolanie, przybrudzone białe skarpetki i za duże polo od Ralpha Laurena. Nie umyła włosów, a do jej lewego policzka przy kleiły się jakieś okruchy. Zazwyczaj mama Spencer nawet swoim psom nie pokazywała się bez idealnego makijażu i stroju. — Mamo? — zapytała ostrożnie Spencer, zastanawiając
się, czy mama też zauważyła polaroidy. Pani Hastings odwróciła się tak wolno, jakby poruszała się w wodzie. — Cześć, Spence — przywitała się matowym głosem. A potem znowu spuściła wzrok i bez słowa wpatrywała się w torebkę z herbatą, tonącą na dnie kubka. Spencer włożyła do ust koniuszek małego, wymanikiurowanego paznokcia. Jakby było mało nieszczęść, jej mama zachowywała się jak zombie... i to z winy Spencer. Gdyby tylko nie rozgłosiła wszem wobec tej okropnej tajemnicy, którą przekazał jej Billy jako A. Poinformował ją o tym, że pan Hastings miał romans z mamą Ali. Okazało się, że jej przyjaciółka była jej przyrodnią siostrą. Gdyby Billy nie dał Spencer do zrozumienia, że jej mama wie i całej sprawie i że to ona zabiła Ali, żeby ukarać męża, sekret nigdy nie wyszedłby na jaw. Ale kiedy Spencer wyjawiła prawdę mamie, zorientowała się, że ona o niczym nie wiedziała i że to nie ona zabiła Ali. Potem pani Hastings wyrzuciła męża z domu i właściwie wyłączyła się z życia. Rozległo się znajome stukanie obcasów na mahoniowej podłodze. Siostra Spencer, Melissa, weszła dumnie do kuchni otoczona chmurą zapachu Miss Dior. Miała na sobie jasnoniebieską dzianinową sukienkę od Kate Spade i popielate buty na niskim obcasie. Jej blond włosy podtrzymywała popielata opaska. Pod pachą niosła srebrny notatnik, a za ucho zatknęła pióro Montblanc. — Cześć, mamo! — przywitała się radośnie i pocałowała panią Hastings w czoło. Na widok Spencer przestała się uśmiechać. — Hej, Spence — rzuciła chłodno. Spencer usiadła na najbliższym krześle. Wielkie, siostrzane uczucia, które pojawiły się między nimi tej nocy, kiedy zginęła Jenna, trwały nie dłużej niż dwadzieścia cztery godziny. Teraz układało im się jak dawniej, a Melissa obwiniała Spencer za zrujnowanie ich rodziny. Docinała
młodszej siostrze na każdym kroku i z typową dla siebie wyższością brała na swoje barki wszystkie domowe obowiązki. Melissa uniosła w górę notatnik. - Idę do sklepu. Jakieś specjalne życzenia? — Mówiła do pani Hastings tak głośno, jakby mama miała dziewięćdziesiąt lat i dawno temu straciła słuch. - Ach, nie wiem - odparła niepewnie pani Hastings. Wpatrywała się w swoje otwarte dłonie, jakby chciała z nich wyczytać jakieś mądre przesłanie na całe życie. — To wszystko bez sensu. Jemy, jedzenie się kończy, a my robimy się znowu głodni. — Nagle wstała, westchnęła głośno i powlokła się na górę do swojego pokoju. Melissie drżała górna warga. Notatnik uderzał miarowo o jej biodro. Spojrzała na Spencer, mrużąc oczy. Jej oczy krzyczały: „I popatrz, co narobiłaś!". Spencer spojrzała przez wielkie okno wychodzące na tylne podwórko. Na ścieżce lśniły błękitne tafle lodu. Ze spalonych drzew zwisały ostro zakończone sople. W miejscu gdzie dawniej stał domek, znajdowało się teraz tylko poczerniałe rumowisko pokryte grubą warstwą popiołu. Na fragmencie ściany młyna, który również zawalił się w czasie pożaru, widniał napis: „KŁAMIESZ". Do oczu Spencer napłynęły łzy. Na widok zniszczonego w pożarze podwórka nachodziła ją nagła chęć, by pobiec na górę, zamknąć się w swoim pokoju i skulić na łóżku. Zanim wyjawiła mamie prawdę o romansie taty, jej relacje z rodzicami układały się doskonale. Po raz pierwszy od dawna. A teraz czuła się tak jak wtedy, kiedy spróbowała lodów cappuccino domowej roboty z cukierni w Hollis. Gdy tylko ich posmakowała, musiała natychmiast zjeść wielką porcję. Po tym, jak zaznała życia w normalnej, kochającej rodzinie, nie potrafiła się odnaleźć w toksycznym domu, pełnym złych emocji. Telewizor wciąż hałasował. Na ekranie pojawiło się zdjęcie Ali. Melissa zatrzymała się i zaczęła oglądać telewizję.
Reporter właśnie relacjonował przebieg wydarzeń w dniu zaginięcia Ali. Spencer zagryzła dolną wargę. Do tej pory nie rozmawiała z Melissą o tym, że Ali była ich przyrodnią siostrą. Teraz, kiedy Spencer wiedziała już, że była spokrewniona z Ali, jej życie przewróciło się do góry nogami. Przez długi czas Spencer trochę nienawidziła Ali, która próbowała kontrolować każde jej posunięcie i odkrywała wszystkie jej tajemnice. Wszystkie te niesnaski przestały się jednak liczyć. Spencer chciała tylko cofnąć się w czasie do tamtego wieczoru i uratować Ali przed Billym. Teraz na ekranie pokazało się ujęcie długiego, wysokiego stołu, przy którym siedziało kilku dziennikarzy i zastanawiało się wspólnie, jak potoczą się dalej losy Billy'ego. — Dziś nikomu nie można już ufać! — wykrzyknęła kobieta o śniadej cerze, w wiśniowym kostiumie. — Żadne dziecko nie jest bezpieczne. — Zaraz, zaraz — ciemnoskóry mężczyzna z bródką próbował uspokoić swoich rozmówców. — Może powinniśmy dać szansę panu Fordowi. Człowiek jest niewinny, dopóki nie udowodni się mu winy, prawda? Melissa podniosła z kuchennego stołu czarną skórzaną torbę od Gucciego. — Nie rozumiem, czemu marnują czas na takie rozmowy — rzuciła lodowatym tonem. — Zasłużył na to, żeby nie wyjrzeć z piekła. Spencer spojrzała na siostrę z ukosa. To była kolejna dziwna zmiana w domu Hastingsów. Niespodziewanie Melissa bez cienia wątpliwości, wręcz fanatycznie wierzyła w to, że Billy był mordercą. Kiedy tylko słyszała, że ktoś śmie wątpić w jego winę, wpadała w szał. - Pójdzie siedzieć - upewniła ją Spencer. - To oczywiste. — No i dobrze. Melissa odwróciła się, wyjęła kluczyki do mercedesa z ceramicznej miski stojącej obok telefonu, zapięła kurtkę od
Marca Jacobsa, kupioną tydzień wcześniej w Sak-sie - bo najwyraźniej rozpad rodziny nie poruszył jej aż tak bardzo, żeby straciła ochotę na zakupy - i wyszła, trzaskając drzwiami. Dziennikarze nadal rozprawiali o losie Billy'ego, a Spencer podeszła do okna i patrzyła, jak siostra odjeżdża sprzed domu. Melissa posła jej uśmiech tak niepokojący, że Spencer przeszły ciarki. Z jakiegoś powodu Melissa wyglądała tak, jakby... jej ulż y ło .
2 GŁĘBOKO SKRYWANE SEKRETY Aria Montgomery i jej chłopak Noel Kahn wysiedli z samochodu i szli przytuleni w kierunku głównego wejścia do szkoły. Kiedy tylko weszli do środka, ogarnęła ich fala ciepłego powietrza, jednak na widok wystawy przy drzwiach do auli Aria zesztywniała. Na długim stole przysuniętym do ściany stało zdjęcie Jenny Cavanaugh. Porcelanowa cera Jenny lśniła, a jej usta miały naturalny, karminowy kolor. Uśmiechała się lekko. Olbrzymie ciemne okulary od Gucciego zakrywały jej okaleczone oczy. Nad zdjęciem umieszczono wykonany ze złotej folii napis: „Tęsknimy za tobą, Jenno". Wokół stały mniejsze fotografie, kwiaty, pamiątki i podarunki. Ktoś położył nawet obok zdjęcia paczkę marlboro ultra light, choć Jenna z pewnością nie należała do dziewczyn, które po kryjomu popalałyby papierosy. Aria jęknęła cicho. Słyszała, że szkoła miała zamiar upamiętnić Jennę, to jednak wydawało się jej takie... tanie. — Cholera — wyszeptał Noel. — Że też musieliśmy wejść akurat tędy. Oczy Arii napełniły się łzami. Przecież jeszcze niedawno, w czasie imprezy u Noela, widziała Jennę żywą, patrzyła, jak świetnie się bawiła w towarzystwie Mai St. Germain. A niedługo później... To, co się stało później, było tak przerażające, że Aria nie chciała nawet o tym myśleć. Wiedziała, że powinna czuć ulgę, bo złapano mordercę Jenny. Rozwiązano zagadkę morderstwa Ali i skończyły się pogróżki od A. Ale co się stało, to się nie odstanie. Zabito niewinną dziewczynę. Aria mimowolnie zastanawiała się, czy z pomocą przyjaciółek mogła zapobiec śmierci Jenny. Kiedy jeszcze Billy pisał do nich jako A., przysłał Emily zdjęcie Ali i Jenny z okresu ich dzieciństwa. Potem skierował Emily do domu
Jenny, która właśnie wtedy kłóciła się z Jasonem DiLaurentisem. Najwyraźniej Billy sugerował, kto będzie jego następną ofiarą. Poza tym niedawno Jenna kręciła się wokół domu Arii, jakby chciała o czymś z nią porozmawiać. Kiedy Aria ją zawołała, Jenna zbladła i szybko się oddaliła. Może przeczuwała, że Billy chce ją skrzywdzić? Czy Aria powinna się zorientować, że coś jest nie tak? Jakaś drugoklasistka położyła czerwoną różę na ołtarzyku upamiętniającym Jennę. Aria zamknęła oczy. Czy na każdym kroku coś musiało jej przypominać o tym, co zrobił Billy? Rano oglądała w telewizji program, w którym prezentowano serię polaroidów wykonanych przez Billy'ego w czasie ich imprezy w siódmej klasie. Trudno uwierzyć, że tak bardzo się do nich zbliżył. W czasie śniadania, ślęcząc nad miseczką z płatkami śniadaniowymi, raz po raz wracała pamięcią do tamtego momentu, próbując przypomnieć sobie wszystkie szczegóły. Czy słyszała jakieś niepokojące hałasy na ganku albo podejrzane szmery za oknem? Czy czuła na sobie pełen nienawiści wzrok kogoś, kto stał na zewnątrz? Nie potrafiła sobie niczego przypomnieć. Aria oparła się o ścianę po drugiej stronie korytarza. Kilku chłopców z drużyny wioślarskiej zebrało się wokół czyjegoś iPhone'a, śmiejąc się z aplikacji, która wydawała dźwięk wody spuszczanej w toalecie. Sean Ackard i Kirsten Cullen porównywali odpowiedzi w zadaniu domowym z matematyki. Jennifer Thatcher i Jennings Silver całowali się nieopodal ołtarzyka Jenny. Jennifer uderzyła biodrem w stół i przewróciło się małe zdjęcie w złotej ramce. Aria z trudem oddychała. Podeszła do stołu i poprawiła fotografię. Jennifer i Jennings oderwali się od siebie i spojrzeli na Arię ze skruchą. — Trochę szacunku — warknęła do nich Aria. Noel położył jej dłoń na ramieniu. — Chodź — powiedział cicho. — Zabieram cię stąd. Wyprowadził ją z holu. Skręcili w boczny korytarz.
Przy szafkach stali uczniowie szkoły, którzy wieszali kurtki i wyciągali książki. Na drugim końcu korytarza Rekinie Głosy, chór śpiewający a cappella, ćwiczył I Heard It Through the Grapevine przed zbliżającym się koncertem. Obok fontanny brat Arii, Mike, bił się na żarty z Masonem Byersem. Aria podeszła do swojej szafki i wstukała kod. — Jakby wszyscy już zapomnieli, co się wydarzyło — wymamrotała. — Może właśnie tak sobie z tym radzą — cicho powiedział Noel. Położył dłoń na jej ramieniu. — Musimy jakoś odciągnąć cię od tych czarnych myśli. Aria zdjęła płaszcz w pepitkę, kupiony w sklepie z używaną odzieżą w Filadelfii, i powiesiła na haczyku w szafce. — Co masz na myśli? — Zrobimy, co tylko zechcesz. Aria z wdzięcznością przytuliła go do siebie. Noel pachniał gumą miętową i odświeżaczem powietrza o zapachu lukrecji, który wisiał w jego cadillacu escalade. — Gdybyś zaprosił mnie dziś do Clio, nie odmówiłabym. Clio było nową, uroczą kafejką, otwartą niedawno w centrum Rosewood. Gorącą czekoladę podawano tam w filiżankach wielkości czapeczki bejsbolowej. — Mówisz, masz — odparł Noel. Ale po chwili skrzywił się i zamknął oczy. — Zaraz. Dziś nie mogę. Idę na spotkanie grupy wsparcia. Aria ze zrozumieniem pokiwała głową. Starszy brat Noela popełnił samobójstwo, a Noel chodził na grupową terapię dla osób, które straciły kogoś bliskiego. Kiedy Aria i jej przyjaciółki zobaczyły ducha Ali w tę noc, gdy spłonął las w pobliżu domu Spencer, Aria skontaktowała się z medium, które przekazało jej, że Ali zabi ł a Al i. Dlatego Aria zastanawiała się, czy Ali przypadkiem nie popełniła samobójstwa. — Pomaga ci to? — zapytała. — Chyba tak. Zaczekaj... — Noel pstryknął palcami na widok plakatu wiszącego na przeciwległej ścianie. — Może
tam pójdziemy? Pokazał na jaskraworóżowy plakat przedstawiający czarne sylwetki tańczących dzieci. Przypominał bardzo popularne reklamy iPoda. Tylko że zamiast iPodów nano i touch dzieci trzymały w rękach małe serca. Ognistoczerwony napis namawiał: „ZNAJDŹ MIŁOŚĆ NA BALU WALENTYNKOWYM. W NAJBLIŻSZĄ SOBOTĘ". — Co ty na to? — Noel zrobił tak słodką minę, że Aria nie potrafiłaby mu odmówić. — Pójdziesz ze mną? — Och! — westchnęła. Tak naprawdę miała ogromną ochotę pójść na tę imprezę, od kiedy Teagan Scott, śliczny licealista, zaprosił na nią Ali w siódmej klasie. Aria z przyjaciółkami pomagały Ali w przygotowaniach, jakby była Kopciuszkiem wybierającym się na bal. Hanna miała za zadanie zrobić Ali fryzurę, Emily pomogła jej włożyć sukienkę z tiulu, a Aria dostąpiła zaszczytu zapięcia na szyi Ali diamentowego wisiorka pożyczonego od pani DiLaurentis na tę specjalną okazję. Potem Ali chwaliła się wszystkim, jaki piękny bukiecik nosiła na nadgarstku, jaką super muzykę grał DJ i jak fotograf robiący zdjęcia tańczącym parom nie odstępował jej na krok, powtarzając jej, że jest najpiękniejszą dziewczyną na balu. Jak zwykle. Aria spojrzała nieśmiało na Noela. — Może być fajnie. — Na pewno będzie fajnie — poprawił ją Noel. — Obiecuję. — Jego lodowato błękitne oczy stały się w jednej chwili łagodne. — Poza tym słyszałem, że właśnie organizowana jest nowa grupa pomocy dla osób w żałobie. Może chcesz się do niej przyłączyć? — Ach, nie wiem — odparła wymijająco Aria. Usunęła się z drogi Gemmie Curran, która próbowała wcisnąć do szafki futerał na skrzypce. — Nie mam przekonania do terapii grupowej. — Zastanów się — poradził jej Noel. Nachylił się, cmoknął Arię w policzek i odszedł. Aria
patrzyła za nim, kiedy zniknął na schodach. Wiedziała, że terapia grupowa w niczym jej nie pomoże. Już kiedyś z przyjaciółkami uczestniczyły w takich sesjach. W styczniu spotykały się z terapeutką o imieniu Marion, próbując pogodzić się z utratą Ali, ale to tylko wpędziło je w jeszcze większą obsesję. Tak naprawdę wciąż dręczyły ją pewne pytania dotyczące całej sprawy i nie potrafiła opędzić się od tych myśli. Zastanawiało ją na przykład to, skąd Billy wiedział aż tyle na temat jej i jej przyjaciółek. Znał nawet największe sekrety rodziny Spencer. I dlaczego kiedy zapytała na cmentarzu Jasona DiLaurentisa o to, czy był pacjentem szpitala psychiatrycznego, odpowiedział: „Aria, nic nie rozumiesz". Niby cz ego nie rozumiała? Przecież miały dowody na to, że Jason leczył się w klinice Radley, gdzie obecnie mieścił się luksusowy hotel. Emily znalazła jego nazwisko w szpitalnym rejestrze. Aria zatrzasnęła drzwi szafki. Kiedy ruszyła korytarzem, w oddali rozległ się znajomy chichot, taki sam, jaki co chwila słyszała, od kiedy zaczęły przychodzić wiadomości od A. Rozejrzała się z bijącym sercem. Tłum się przerzedził, bo wszyscy spieszyli się na lekcje. Nikt nie zwracał na nią uwagi. Trzęsącymi się dłońmi sięgnęła po torbę ze skóry jaka i wyciągnęła telefon. Otworzyła skrzynkę odbiorczą, ale nie dostała żadnych nowych wiadomości. Żadnych wskazówek od A. Westchnęła. To oczywiste, że nie dostała żadnego SMS-a od A. Billy'ego aresztowano. A wszystkie podpowiadane przez niego tropy prowadziły donikąd. Zagadkę rozwiązano. Nie było sensu łamać sobie głowy nad wszystkimi elementami, które nie pasowały do układanki. Aria wrzuciła telefon z powrotem do torby i wytarła spocone dłonie o żakiet. „A. już nie wróci", powiedziała do siebie w myślach. Może jak zacznie to powtarzać, w końcu w to uwierzy.
3 HANNA I MIKE - IDEALNA PARA Hanna Marin siedziała w rogu szkolnej kafeterii, czekając na swojego chłopaka Mike'a Montgomery'ego. Oboje nie mieli już lekcji, więc umówili się na małą randkę. Hanna przeglądała najnowszy katalog Victoria's Secret, zaznaczając niektóre strony. Razem z Mikiem uwielbiali wybierać modelki z najbardziej sztucznie wyglądającym biustem. Kiedyś Hanna bawiła się tak z Moną Vanderwaal, swoją najlepszą przyjaciółką, która okazała się niebezpieczną wariatką, ale z Mikiem grało się o niebo lepiej. Uwielbiała ich wspólne zabawy. Większość facetów, z którymi kiedyś się umawiała, udawała świętoszków, którzy nie spojrzeliby na półnagą dziewczynę, albo uważała, że wyśmiewanie innych to czysta złośliwość. A co najważniejsze, Mike jako członek szkolnej drużyny lacrosse, cieszył się ogromną popularnością, większą nawet niż Sean Ackard, który zachowywał się jak niedoszły kaznodzieja, od kiedy zerwał z Arią i na nowo zapisał się do Klubu Dziewic. Odezwał się iPhone Hanny. Wyciągnęła go z różowego skórzanego pokrowca. Odczytała e-maila od Jessiki Barnes, dziennikarki z lokalnej gazety. Próbowała sprowokować Hannę do wypowiedzi, którą mogłaby zacytować w kolejnym artykuliku na temat Billy'ego Forda. Co sądzisz o wypowiedzi prawnika Billyego, który twierdzi, ze Billy jest niewinny? Jak zareagowałaś na widok polaroidów przedstawiających ciebie i twoje przyjaciółki tej nocy, gdy zaginęła Alison? Napisz na Twitterze! Hanna skasowała wiadomość, nie odpowiadając. Przecież to absurd twierdzić, że Billy nie popełnił zarzucanych mu zbrodni. Każdy prawnik musiał dobrze mówić o swoim kliencie, choćby przyszło mu bronić największego łotra na świecie. Hanna nie miała zamiaru komentować tych ohydnych,
rozmazanych polaroidów z tamtej feralnej nocy. Wolałaby już nigdy nie wspominać tamtego wieczoru. Kiedy tylko przypominała sobie o zamordowaniu Ali, lana i Jenny, o tym, że Billy śledził ją i jej przyjaciółki, serce zaczynało jej bić tak szybko, jak beat w utworze techno. A gdyby policja nie złapała Billy'ego? Czy Hanna jako następna poszłaby pod nóż? Spojrzała na korytarz, modląc się w duchu, by Mike się pospieszył. Kilku uczniów stało opartych o szafki i wpatrywało się w ekrany telefonów komórkowych. Jakiś drugoklasista o wiewiórczych rysach zapisywał coś na dłoni, pewnie robił ściągę na następną lekcję. Naomi Zeigler, Riley Wolfe i przyszła przyrodnia siostra Hanny, Kate Randall, stały przed olejnym portretem Marcusa Wellingtona, jednego z założycieli szkoły. Śmiały się z czegoś, jednak Hanna nie wiedziała z czego. Wszystkie trzy miały lśniące włosy, spódniczki skrócone siedem centymetrów nad kolano, takie same mokasyny od Toda i wzorzyste rajstopy od J. Crew. Hanna wygładziła nową szafirową bluzkę od Nanette Lepore, kupioną dzień wcześniej w jej ulubionym butiku w centrum handlowym. Wygładziła też dłonią swoje idealnie proste, kasztanowe włosy. Rano poszła do spa Fermata na prostowanie włosów. Wyglądała idealnie i szykownie. Nikt nie pomyślałby, że spędziła choć jeden dzień w klinice psychiatrycznej. A już na pewno nie wyglądała na dziewczynę dręczoną przez szaloną współlokatorkę Iris ani na osobę wsadzoną za kratki na kilka godzin, co miało miejsce dwa tygodnie wcześniej. Takiej dziewczyny nie odrzuciłoby żadne towarzystwo i na pewno nikt by jej nie wyśmiewał. Ale perfekcyjny wygląd nie mógł wymazać z jej pamięci wszystkich tych wydarzeń. Tata Hanny ostrzegł Kate, że napyta sobie biedy, jeśli piśnie choć słowo na temat pobytu Hanny w klinice psychiatrycznej Zacisze Addison-Stevens. To Billy jako A. zdołał przekonać pana Marina, że wysłanie tam Hanny to najlepszy sposób na poradzenie sobie z jej szokiem pourazowym. Wszystko się zmieniło, kiedy zdjęcie Hanny w
klinice ukazało się w plotkarskim czasopiśmie „People". Wycieczka do wariatkowa w jednej chwili zamieniła Hannę w persona non grata, którą po powrocie do Rosewood natychmiast wykluczono ze szkolnej elity. Niedługo później ktoś napisał wodoodpornym flamastrem na jej szafce: „ŚWIRUSKA". Potem dostała na Facebooku zaproszenie do grona znajomych od kogoś o nazwisku Hanna Świruska Marin. Oczywiście, Hanna Swiruska Marin nie miała żadnych znajomych. Kiedy poskarżyła się tacie — bo czuła, że to wszystko sprawka Kate — on tylko wzruszył ramionami i odparł: — Nie mogę was zmusić, żebyście się polubiły. Hanna wstała, wygładziła ubranie i zaczęła przeciskać się przez tłum. Do Naomi, Riley i Kate dołączyli Mason Byers i James Freed. Ku zaskoczeniu Hanny obok stał też Mike. — To nieprawda — protestował. Na twarzy i szyi wyszły mu różowe plamy. — Skoro tak twierdzisz. — Mason przewrócił oczami. — Przecież widzę, że to twoja szafka. — Pokazał ekran telefonu Naomi, Kate i Riley. Wszystkie jak na komendę zaczęły jęczeć i piszczeć. Hanna ścisnęła dłoń Mike'a. — Co się stało? Mike patrzył na nią szeroko otwartymi szarymi oczami. — Ktoś przysłał Masonowi zdjęcie mojej szafki ze sprzętem do lacrosse — wyznał nieśmiało Mike. — Ale to nie moje rzeczy. Przysięgam. — No jasne, obesrańcu — drażnił się James. — Obesraniec — zawtórowała mu Naomi. Wszyscy zachichotali. — Jakie rzeczy? — Hanna rzuciła okiem na Naomi, Riley i Kate. Wciąż się gapiły na ekran telefonu Masona. -Jakie rzeczy nie należą do Mike'a? — powtórzyła z naciskiem. — Ktoś tu ma mały problem z obesranym tyłkiem —